Vii Huncwoci [cdn]
Projektowanie stron internetowych General Informatics, oferta kolonii Harry Potter Kolonie dla dzieci Travelkids | Szybki i bezpieczny 24h | Pomoc Szukaj Użytkownicy Kalendarz |
Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
Vii Huncwoci [cdn]
kate711 |
27.10.2004 19:54
Post
#26
|
Ścigający Grupa: Magiczni Forumowicze Postów: 309 Dołączył: 27.10.2004 Płeć: Kobieta |
VII Huncwoci 1. Nowe osoby Jak co roku James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew siedzieli w przedziale pociągu do Hogwartu. Nie wiedzieli tylko, że czeka ich inny niż dotychczas rok. Gdy weszłam do przedziału siedziało tam siedem osób. - Hej, to miejsce jest wolne? - Spytałam wskazując na miejsce obok jakiegoś niskiego chłopaka. - Tak - odpowiedział inny w okularach. - Ale nie jesteście ze Slytherinu? - Bo jak tak to wychodzę stąd pomyślałam. - A na takich wyglądamy? - Spytała dziewczyna z rudymi włosami. - No nie wiem, ale jesteście czy nie? - Ciągnęłam już trochę zirytowana. Nie, jesteśmy z Gryffindoru, oprócz Joanne i Tracy, bo są nowe – znowu odpowiedziała ta dziewczyna. -To mogę zostać - usiadłam na miejscu - Nazywam się Susan Lynch. - Ja jestem Lily Evans - powiedziała rudowłosa - to Joanne Stiles, jej siostra Tracy, a także Syriusz Black, James Potter, Remus Lupin i Peter Pettigrew. - Miło mi - odpowiedziałam przeszywając ich wzrokiem. Lily jak już wspominałam miała rude włosy i zielone oczy, Joanne była niebieskooką blondynką, a jej siostra chyba młodsza od nich, miała także blond włosy, ale szare oczy. Z chłopców wyróżniał się Peter, był niższy,miał wodniste oczy i szare włosy, Remus wyglądał na zrównoważonego, miał szare włosy i oczy, James miał poczochrane, czarne włosy i nosił okulary, a Syriusz był niewątpliwie najprzystojniejszy, miał ciemne oczy i włosy, które opadały mu na twarz. - Do której klasy pójdziesz? - Spytał mnie James, po krótkiej chwili milczenia. - Do siódmej i mam nadzieje, że nie trafię do Ślizgonów - wyraziłam swoje obawy. - Nie lubisz Ślizgonów? - Spytał po raz pierwszy Black, a pod spojrzeniem chłopców dodał-oczywiście ja też ich nie lubię, no, ale... - Czytałam ‘’Historię Hogwartu’’ i myślę, że tam są nieprzyjemni ludzie. - I tylko na tej podstawie tak sądzisz? - Zdziwił się Lupin. - Tak no, bo wiesz ode mnie nikt nie chodził do Hogwartu, rodzice są mugolami, a ja chodziłam do innej szkoły. - Aha - odpowiedział inteligentnie - a w którym domu chciałabyś być? W Ravenclawie lub, w Gryffindorze, chociaż widzę, że u was są mili ludzie - spojrzeli na mnie zaciekawieni –przepraszam na chwilę, ale muszę iść do łazienki. - Powiedziałam i wyszłam. Właśnie rozmyślałam o nowo poznanych osobach, gdy ktoś na mnie wpadł. - Uważaj jak chodzisz! - Wydarłam się na tego gościa. - Zamknij się szlamo! - Warknął. - A to niby, czemu?! - Bo ci tak mówię?! - Co tu się dzieje? - Spytał jakiś blondyn. - Nic Lucjuszu ta szlama się wydziera - ponownie warknął ten czarnowłosy. - Mm kolejna szlama, pewnie trafisz do tych zapchlonych Gryfonów - wyszeptał i zmrużył złośliwie oczy. - A kim ty jesteś żeby tak mówić? – Zmierzyłam go wzrokiem. - Jestem Lucjusz Malfoy ze Slytherinu - wyniośle się przedstawił – chodź Snape nie będziemy marnować czasu na takie osoby. Po załatwieniu wszystkich czynności w łazience wróciłam do przedziału. - Miałam rację, co do tych Ślizgonów. - Skąd ta pewność? - Spytał Peter. - Spotkałam właśnie jakichś debili – wyszeptałam - Malfoy’a i Snape’a. - I, co mówili?! – Wydarł się Syriusz. - No przezywali mnie – spojrzałam na niego zdziwiona - ale nic się nie stało. - Załatwię ich – krzyknął wkurzony na maksa Black i zerwał się z miejsca. - Nie przesadzasz? -Złapałam go za rękę. Zmieszał się trochę i usiadł, a reszta wywalała gały na niego. - Poniosło mnie trochę - machnął ręką. - Walić ich – powiedziałam - co będziemy robić? Aż do przyjazdu do Hogwartu rozmawialiśmy i graliśmy w Eksplodującego Durnia, przerywając tylko na przebranie się. Na peronie rozdzieliłam się z resztą i wraz z Jo i Tracy popłynęłyśmy łódkami do zamku. 2. Uczta i pierwsze wydarzenia Wchodząc do Wielkiej Sali byłam zdenerwowana. Prowadziła nas jakaś srogo wyglądająca baba. Postawiła Tiarę, która wyśpiewała dziwną piosenkę. Następnie zaczęła wyczytywać nazwiska. - Balmer, Emily. Z rzędu dzieciaków wyszła niska blondynka. Siedziała na stołku, gdy tiara krzyknęła... - Ravenclaw! – Przy jednym ze stołów rozległy się oklaski i okrzyki. Następnie byli jeszcze: Adam Collis (Slytherin), Simon Baker (Ravenclaw), Anna Friel (Gryffindor), Kristin Kreuk (Hufflepuff) i... - Lynch, Susan! -Poczułam, że mam nogi z waty, ale podeszłam do tiary i ją założyłam. Mm, Lynch, nie znam osób o tym nazwisku, ale umysł inteligentny i sprytny, masz duże chęci, pasujesz do większości domów, ale ciągnie Cię do... - Gryffindor! – Cała w skowronkach wstałam i ruszyłam do przyjaciół. Usiadłam obok Lily. Po mnie byli Kelly McGillis (Hufflepuff), Mark Little (Slytherin), Ruth Pinon (Ravenclaw), jeszcze kilka osób, aż wreszcie z coraz mniejszego tłumu wyszła... - Stiles, Joanne! - Gryffindor! Historia się powtórzyła przy jej siostrze. Po nich było jeszcze kilkanaście osób i gdy Michael Wiscott trafił do Puchonów, Albus Dumbledore wstał. Zaczął mówić. Jego przemowa trwała ok. 5min., a po niej pojawiło się jedzenie. Zaczęłam w najlepsze rozmawiać z dziewczynami i oto poczułam, że znalazłam przyjaciółki. Lily powiedziała, że w naszym dormitorium są jeszcze dwie dziewczyny. Niska brunetka, Mandy Livingstone i podobno jakaś wariatka Debbie Bronson. Lily określiła ją jako zrzędliwą, plastikową jędze. Po godzinie poszłyśmy do dormitorium, po drodze pożegnałyśmy Tracy, która z kimś już zdążyła się zaprzyjaźnić. W pierwszą noc długo gadałyśmy. Jak się okazało Mandy jest w porządku, w przeciwieństwie do Deb, która nie chciała z nami rozmawiać i poszła spać. Rozprawiałyśmy o wszystkim począwszy o szkole, nauczycielach, uczniach, a kończąc na chłopakach. ‘’Panna Evans’’ opowiadała też różne historie o Huncwotach, albo, że, Remus co miesiąc, gdzieś znika i o tym, że znęcają się nad Snape’em. Mandy powiedziała nam w tajemnicy, że podoba się jej Peter. Wreszcie ok. drugiej poszłyśmy spać. Na drugi dzień był wtorek. Obudziłam się dosyć wcześnie i zaczęłam rozmyślać. Po pół godzinie wstałam i poszłam do łazienki, gdy wyszłam dziewczyny już siedziały na łóżkach. Po kilkunastu minutach w czwórkę poszłyśmy na śniadanie. Remus podał nam plan zajęć...Mieliśmy 5 lekcji: 2 godziny Eliksirów, Wróżbiarstwo i 2 godziny Transmutacji. - Z kim mamy Eliksiry? – Spytałam resztę. - Z Brown’em – odpowiedział łaskawie Syriusz – nas już tyranizuje drugi rok. Wszyscy zeszliśmy do lochów. Lekcje mieliśmy z Puchonami. - Proszę wchodzić! – Usłyszałam ostry głos za sobą, odwróciłam się i stanęłam przed wysokim siwym mężczyzną. Ów facet zmierzył mnie wzrokiem. - Gryffindor traci 2 punkty za twoje bezczelne zachowanie - powiedział spokojnie. - Za co? – Krzyknęłam. - Za głupie spojrzenia na nauczyciela- warknął- jak się nie ruszysz stracisz więcej punktów. Gdy przechodziłam obok chłopaków James szepnął: „nie zadzieraj z nim”, nie bardzo w to uwierzyłam. Przyrządzaliśmy strasznie trudny eliksir spokoju. Nigdy nie przepadałam za tą dziedziną magii. Profesor chodził po lochu, robił kąśliwe uwagi, pytał i odejmował punkty. Wychodząc uwierzyłam Potterowi, ponieważ Brown pytał mnie kilka razy, przez co straciłam 12 punktów. Wróżbiarstwo przeleciało szybko. I nadeszła transmutacja. - Na dzisiejszej lekcji będziemy zamieniać bobry w deski - oświadczyła McGonagall - ale najpierw podzielę was w pary. Zaczęła chodzić i dzielić. Gdy przydzieliła Jo Remusowi, spytałam ją: - Czemu mamy być w parach mieszanych? - Chłopcy są silniejsi i w razie potrzeby mogą przytrzymać bobry, które nie są skore, żeby je zamieniać panno Lynch - powiedziała i uśmiechnęła się - a skoro już jestem przy tobie to usiądź przy panu Blacku, będziecie w parze. - Pettigrew, usiądź przy Livingston. Peter zaczerwienił się, ale widać było, że jest zadowolony z takiego przydziału podobnie jak Mandy. - Panno Evans proszę usiąść z panem Potter’em, może się wreszcie uspokoi - zmierzyła James’a wzrokiem. Lekcja przebiegała w ekspresowym tempie. Z Syriuszem pracowało się wspaniale. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Reszta też się dogadywała, nawet Lily, chociaż tak się zarzekała, że nienawidzi James’a. W podobnym trybie minęły dwa pierwsze tygodnie szkoły. 3. Konsekwencje pewnej gry Z dziewczynami stałyśmy się prawdziwymi przyjaciółkami. Z chłopcami też częściej rozmawiałyśmy. Ja najbardziej polubiłam Syriusza. Właśnie rozmyślałam, gdy do dormitorium weszła Lilka. - Muszę ci coś powiedzieć. – zaczęła zakłopotana – Podoba mi się jeden chłopak. - Tak – zeskoczyłam z parapetu – A kto to taki znam go? - Znasz i to bardzo dobrze. - Nie mów, że Syriusz? – Wykrzyknęłam. - No co ty, nie jest w moim typie, a zresztą nie zabrałabym go tobie – Uśmiechnęła się. - Mi? Przecież on nie jest mój. – Zaprzeczyłam zarumieniona. - Ale podoba ci się – naciskała Lily – Widzę jak patrzysz maślanym wzrokiem na niego. - No dobra podoba mi się. – przyznałam – Ale ty mi nie powiedziałaś kto tobie się podoba ? - Ach, mi podoba się James – wymamrotała. - Naprawdę?! – krzyknęłam i dodałam – Super! - Tylko wiesz, ja zawsze na niego krzyczałam i mówiłam, ze go nienawidzę. - zaczęła – Ale dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mi się podoba. - Do czego prowadzą twoje słowa? – Nie rozumiałam. - Nie mogę tak od razu być dla niego miła, chyba muszę stopniowo, np. że niby nie chcę z nim rozmawiać, ale po chwili niechętnie, ale rozmawiam. - No jak chcesz – odpowiedziałam – A, np. jak cię zaprosi to mówić, że nie wiesz, zastanawiać się, ale w końcu zgadzać się. - Właśnie – przytaknęła – Ale nie mów nikomu, no może dziewczynom – dodała. - Jasne – powiedziałam i zaraz pobiegłam ogłosić im nowinę. W piątek po południu nie miałyśmy co robić. Nawet nie mogłyśmy dokuczać Debbie, bo poszła na noc do swojego chłopaka. Nagle wpadłam na pomysł. - Hej, dziewczyny może pogramy w „Pytanie czy zadanie”? - Jasne. - OK. - Kto zaczyna? – Zgodziły się nadspodziewanie szybko. - Może ja? – Zaproponowałam. - Dobra. - Jo, pytanie czy zadanie? - Pytanie – Odpowiedziała. - Kto ci się podoba, ale szczerze. – Dodałam, gdy się zapłoniła. - No, eee... – Zaczęła. - Kto? – Ponagliłam ją. - Remus. – Wyrzuciła z siebie. - No pięknie, każda z nas wybrała sobie jednego Huncwota. – Zaśmiałam się. - Ty też? – Jo i Mandy zrobiły wielkie oczy. - Tak Syriusza – zapomniałam, że one nie wiedzą – Teraz ty Jo. - Lily, pytanie czy zadanie? - Pytanie. - Całowałaś już się z kimś? – Wypaliła Joanne. - Tak raz, w zeszłym roku. – Odparła spokojnie. - Z kim? – Wszystkie od razu spytałyśmy. - Z jednym mugolem, to on mnie pocałował, ja nie bardzo chciałam. - Aha. - Mandy, pytanie czy zadanie? - Pytanie. - Co ci się podoba w Peterze? - Akurat takie pytanie musiałaś mi dać? - Taak. - Lubię go, bo też jest dość nieśmiały jak ja, podobają mi się jego oczy, włosy – zaczęła wyliczać –I po prostu jest extra. - Bardzo wyczerpująca wypowiedź – Zaśmiałyśmy się. Jeszcze kilka razy zadałyśmy pytania, aż znowu wypadło na mnie. - Lily, pytanie czy zadanie? - Zadanie. – Ustaliłyśmy, że teraz mówimy zadanie. - Podejdziesz do James’a i pocałujesz go w policzek. - Zwariowałaś ! Nie zrobię tego! – Krzyknęła przerażona. - Trzeba było nie zgadzać się na zadania. – stwierdziłam – Sorry, ale muszę iść do łazienki. Gdy wróciłam miały dziwne miny. - Jo, pytanie czy zadanie? – spytała Lilka - Wiesz, że muszę zadanie. - Tak się pytam. – odpowiedziała – Spytasz się Remusa czy mu się podobasz. - Oszalałaś! On mnie wyśmieje. – Powiedziała załamana Joanne. - Nie przesadzaj. – „Pocieszyła” ją Lily. - Mandy jakie by dać tobie zadanie? – zaczęła na głos zastanawiać się Jo. - Już się boję. – Westchnęła cicho Amanda. - Wiem! Przytulisz Peter’a! – Wykrzyknęła tryumfalnie. - Oczywiście musimy być przy tym. – Dopowiedziała Jo. - Jak przy każdym wykonywanym zadaniu. – Dodałam. - No i zadanie dla ciebie Sue. – Zaczęła Mandy. Nie spodziewałam się, że to uknuły. - Usiądziesz Syriuszowi na kolanach i będziesz tam przynajmniej trzy minuty, chyba, że cię zwali. - Jak mogłaś dać mi takie coś! – Wydarłam się, a pokój zaczął mi wirować. - To nie mój pomysł. – Dodała. - Lily, zabiję cię za to! - Zemsta jest słodka. – Powiedziała tylko. - Chodźmy na dół, może któraś zdecyduje się wykonać swoje zadanie – Zaproponowała Jo. We wspólnym było kilka osób, w tym nasze cele zadań przed kominkiem. - To co, ktoś idzie? – spytałam słabo – Bo ja pierwsza nie pójdę. - Ja idę. – Powiedziała odważnie Mandy. - Naprawdę – Nie wierzyłyśmy jej. - Taak, chce mieć to za sobą. – Dodała i ruszyła w ich stronę. - Cześć! – Powiedziała i usiadła obok James’a. My wszystko słyszłyśmy. - Cześć. – Odpowiedzieli zdziwieni. - I co u was? – Spytała zdenerwowana. - A, jakoś leci. – Jeszcze chwilę pogadali, gdy chłopcy wstali. - Już idziecie? – Zapytała słabo panna Livingstone. - No tak, już po dwunastej. – Odpowiedział Remus. - Aha, no to ja też pójdę. – Czerwona jak burak wstała. Już myślałyśmy, że stchórzyła. - To cześć wam. – rzuciła do trójki chłopców – Do jutra Peter – Powiedziała i przytuliła go. Po chwili odeszła i skierowała się do nas. Huncwoci stali jak spetryfikowani, a Peter, aż się zachwiał. Poszłyśmy do siebie. - Jesteśmy pod wrażeniem – Powiedziałam z podziwem. - Myślałyśmy, że zrezygnowałaś. - Ale nie zrezygnowałam i mam spokój. – uśmiechnęła się – Jutro kolejna osoba nie? Nie mogłam zasnąć, wciąż myślałam o czekającym mnie zadaniu. Nazajutrz po śniadaniu usiadłyśmy we wspólnym, koło Huncwotów. Tym razem zdecydowała się Joanne. Rozmawialiśmy chwilę, gdy Jo zaczęła się przymierzać. - Remus? – Spytała. - Co ? - Mogę zadać ci pytanie? - Jasne. - Tak się zastanawiałam, czy ci się podobam? – Wypaliła. James zakrztusił się herbatą. - No, taak podobasz mi się. – Wystękał czerwony Lupin. - Fajnie. – Odpowiedział tylko. Jeszcze chwilę pogadałyśmy i poszłyśmy wszystko omówić. Pod wieczór Jo bolał brzuch i razem z Mandy poszły po coś do pani Pomfrey. Gdy wracały zaczepili je chłopcy. - Ej Jo , Mandy zaczekajcie. – Zawołał Black. - O co chodzi? – Spytała Mandy. - Co się dzieje - spytał pytaniem na pytanie Potter. - Z czym? – Nie dawała za wygraną Jo. - Najpierw Mandy przytula Peter’a, później ty zadajesz takie pytania Remus’owi. – Drążył James. - Ach to. No bo my grałyśmy w pewną grę, no i ja z Mandy już wykonałyśmy swoje zadanie. - A Sue i Lily jeszcze nie. – Dodała Amanda. - A jakie mają zadanie – James chciał się dowiedzieć. Dziewczyny roześmiały się. - Zobaczycie. – Powiedziały tylko. W niedzielę po śniadaniu podeszłam do Syriusza i walnęłam się mu na kolana. Jego twarz wyrażała szok. Usłyszałam śmiech i po chwili podeszły dziewczyny. Usiadły obok chłopców. - Syriuszu, coś się stało? – Zażartowałam. - Eee, co? – Spytał nieobecnym głosem. - Czy coś się stało, bo masz dziwną minę. - Nie, nic. - Może mam wstać? – Popatrzyłam na niego niewinnie. - Nie musisz. – wypalił szybko, za szybko. Popatrzyłam na niego zdziwiona. - To znaczy jak chcesz to wstań, ale nie musisz. – Dodał zakłopotany. - Jeszcze chwilę posiedzę. – tzn. dwie minuty, bo trzy trwa zadanie. - Więc każda z was wykonuje zadanie na nas? – Spytał Potter. - Tak. – Odpowiedziałam. - Zatem Lily co masz zrobić, bo zostałem tylko ja? - Jak tak bardzo chcesz się przekonać – zaczęła Lily. Przysunęła się do niego i pocałowała w policzek. James lekko poczerwieniał. Moja przyjaciółka się zaśmiała. - Pierwszy raz widzę cię zakłopotanego – Wydusiła z siebie. James to przemilczał. W tygodniu nic się nie działo, oprócz kilku incydentów ze Snape’em. Chociaż Lilka najadła się nerwów. Po jednym zbyt okrutnym (według Lily) potraktowaniu Severusa, trzasnęła Potter’a z całej siły w twarz i uciekła. Znalazłam ją w dormitorium. - Lily, dlaczego uderzyłaś James’a? - Nie wiem – powiedziała cicho. Płakała. - Przecież Snape obrażał też ciebie, a pozatym Syriusz też mu dokuczał, ale jakoś jego nie uderzyłaś. - Ja wiem, przesadziłam – zaczęła – Ale nie wiem co się ze mną dzieje. - W jakim sensie? – Zdziwiłam się. - W towarzystwie James’a jakoś się denerwuje, a teraz nie wiedziałam co zrobić, no i jakoś tak wyszło. - Ja wiem co ci jest. Zakochałaś się. Lily podniosła zdziwione i zapłakane oczy. - Chyba tak – przytaknęła – Muszę go koniecznie przeprosić. Tylko żeby był sam. - Będziesz musiała go bardzo ładnie przeprosić, bo ma ciemne, czerwone odbicie dłoni na policzku. - To go mocno walnęłam. – Wyjąkała Przestraszonym głosem. - Wiesz co, ja z dziewczynami zabierzemy chłopaków na błonia, a ty pogadasz z James’em. - No dobra. - Chłopcy może przejdziemy się? – Spytałam po chwili. - Świetny pomysł. – Wypalił Syriusz. - James, ty zostań. - Dlaczego! – Oburzył się. - Bo ktoś chcę z tobą pogadać. – Wyszłam z resztą. - Cześć. – Powiedziała cicho Lily. - A, to ty chciałaś ze mną rozmawiać – Potter wcale nie był zły. - Ale na osobności – Pociągnęła go za rękę do dormitorium. - Jak to się stało, że ja tu mogę wejść? – Spytał. Spojrzała na niego zdziwiona. - Och, bo ja o tym wiem. - Płakałaś? – Spytał przyglądając się jej twarzy. - E, tak. Słuchaj James, przepraszam za ten policzek. - Nic nie szkodzi. – westchnął – Doszło do mnie, że przesadziłem. - I nie jesteś na mnie obrażony?- Spojrzał na nią dziwnie. - Może trochę, ale wybaczę ci jak pójdziesz ze mną do Hogsemade. - No dobra. – Uśmiechnęła się. - To co, idziemy na błonia? – Spytał. - OK. ... - Pogodzeni? – Krzyknął Black. - Tak. – Odpowiedzieli razem. Wieczorem Lily powiedziała, że idzie z James’em do wioski. Dziewczyny też już były umówione. Jo z Remusem, a Mandy z Peter’em. Tylko ja zostałam sama. Postanowiłam się przejść. Szłam powoli i usiadłam w krzakach pod dębem obok jeziora. Nagle usłyszałam jakieś kroki, ktoś się zbliżał. Lekko wyjrzałam i wryło mnie. Niedaleko mnie siedział wielki, czarny pies, a po chwili zmienił się w... Syriusza ! Zaczęłam gorączkowo rozmyślać i doszłam do wniosku, że nic mu nie powiem, że jest Animagiem. - Cześć, co robisz? – spytałam – Bo ja przyszłam porozmyślać. - To tak jak ja. - A można wiedzieć o czym? – Drążyłam. - O jutrze. – Nie mam co robić. - Nie idziesz do wioski? – Zdziwiłam się. - Nie mam z kim. – westchnął – Samemu też nie mam ochoty chodzić. - A poszedłbyś z koleżanką? – Zaproponowałam. - Z tobą? - Tak, też jestem osamotniona. - Jasne, jutro po śniadaniu? – Uśmiechnął się. - Oczywiście. – odwzajemniłam uśmiech – A gdzie pójdziemy? - Zobaczy się. – Zaczął się śmiać. - Wracamy? – Zrobiło się chłodno. - Wedle życzenia. – Parsknęłam śmiechem. Syriusz wyszczerzył zęby. - „Kudłaty pies” – Podał hasło. Zaczęłam się śmiać, tak jak chyba nigdy w życiu. Spojrzał na mnie podejrzliwie. - Nie zwracaj na mnie uwagi. – wykrztusiłam – Do jutra. Do dormitorium wpadłam jak burza, dziewczyny nie spały. Bronson zaczęła coś burczeć pod nosem, ale ją zignorowałam. Opowiedziałam im wszystko, nawet to, że Syriusz zamienił się w psa. Debbie spała. Nazajutrz obudziłam się dosyć późno, dziewczyny już się ubierały. Wszystkie były wystrojone. Ja chciałam zrobić wrażenie na Syriuszu, więc ubrałam obcisłe dżinsy i niebieską bluzkę, a włosy związałam w wysoką kitkę. Narzuciłam też szatę, ponieważ najpierw jest śniadanie. Moje współlokatorki już wyszły (nie licząc Deb ), więc na śniadanie szłam sama. Dostałam głupawki i zaczęłam biec odpychając ludzi na boki, wpadłam do Wielkiej Sali, rzuciłam się na ławkę pomiędzy James’em, a Jo i krzyknęłam : - Cześć! - Co to, sprint dla zdrowia? – Zaśmiał się Remus . - Nie wiem coś mnie napadło i zaczęłam biec, Syriuszu już zjadłeś? – Dodałam wychylając się w jego stronę. - Już kończę. – Odparł. - Jo, jak idziecie do dormitorium, to weźmiecie moją szatę? – Nie miałam zamiaru w niej iść. - Jasne. - To Remus, weź moją też. – Krzyknął Łapa. - I moją. - Moją też. Tak więc Jo z Remusem mieli cały komplet szat, a ja z Syriuszem wyszliśmy z zamku. Przed nami szedł Rogacz z Lilką. - Lily, jesteś obrażona na mnie ? – Spytał cicho James. - Nie jestem. – zdziwiona spojrzała na niego – Co ci przyszło do głowy? - Nic nie mówisz. – odpowiedział ożywiony – Gdzie pójdziemy? - Otworzyli nową kawiarnię pani Puddifoot, może tam? – Zaproponowała. - OK. - Ech, niezbyt tu. - skrzywiła się na różowy kolor – Ale zostaniemy jak już tu jesteśmy. Potter poszedł po kawę, a Lily zajęła miejsce. Zaczęli rozmawiać. ... - Przyniesiesz piwo kremowe ? – Spytałam Łapę. - Jasne – odpowiedział i po chwili targał butelki i jakieś ciastka. - Ładnie wyglądasz – Wyskoczył nagle. - Dzięki, ty też wyglądasz nawet, nawet... - Co to znaczy ? – Zaśmiał się. - Wyglądasz extra. Zbliżył się i mnie pocałował. Zakręciło mi się w głowie. Rozległy się ciche westchnienia. - Podobasz mi się. – Powiedział cicho. - Ty mi też oddałam mu pocałunek. - Zostaniemy parą? – Spytał z nadzieją w oczach. - Jasne – Rzuciłam mu się na szyję. Zaczęliśmy się całować. W tej sytuacji nakryli nas Remus, Jo, Peter i Mandy. - Wy też? –Spytali roześmiani. - Co my też? – Spytaliśmy zdziwieni. - Chodzicie ze sobą? - Tak. – odpowiedział rozpromieniony Łapa – Czyli wy też? Reszta się wyszczerzyła. - A gdzie Lily i James? – Spytałam. -Nie mamy pojęcia, obeszliśmy chyba wszystkie możliwe miejsca. – Powiedział poważnie Peter. - A u pani Puddifoot byliście? - Nie! – krzyknęła Jo – Liliy przecież o niej wspominała. - To chodźmy teraz. - Kto to jest ? – Zainteresowali się chłopcy. - Właścicielka nowej kawiarni. – Uświadomiła ich Joanne. - Nie wierzę, żeby Rogacz tam był! – Krzyknął Black. - Więc, nie znasz swojego przyjaciela, właśnie tam siedzi. – Wskazałam go palcem. - I James tam wszedł? – niedowierzał Łapa – Merline różowe ściany. Podglądani państwo najwyraźniej dobrze się bawili, bo zaczęli się śmiać. - Co tu tak wesoło?- krzyknął Syriusz – I co ty tu robisz? - Siedzę, nie widać? – James wywrócił oczami. - W takim lokalu? – Black jeszcze raz się rozejrzał. - Jak weszliśmy to zostaliśmy – Odpowiedziała za chłopaka Lily. - Poznajcie trzy nowe pary! – Wyszczerzył zęby Lunatyk. James z Lilką otworzyli szeroko oczy na tą nowinę. - Jesteście razem? – Niedowierzała panna Evans. - Tak! – Krzyknęła reszta. Po godzinie wróciliśmy do zamku. Ten post był edytowany przez kate711: 04.03.2006 19:48 -------------------- ~~~~~~~~~~~~~~~ |
Kontakt · Lekka wersja | Time is now: 18.05.2024 22:33 |