Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Matczyne Łzy (zak)

matoos
post 13.07.2003 10:44
Post #1 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Tak na dowidzenia wrzucam małą, napisaną ostatnio jednopartówkę. Mam nadzieję że się wam spodoba... Pozdrawiam wszystkich i życzę miłych wakacji!

Matczyne Łzy

Bieg i płacz, wilgoć wypływająca wprost z serca uniemożliwia mu wyraźne widzenie, więc upada, zrywając skórę z łokci, nie czując bólu. Potwór! Nawet nie próbuje wstać, nic nie ma sensu, więc leży tak jak upadł, rękami obejmując kolana. Nie mogłam zrodzić czegoś tak obrzydliwego! Jego twarz wykrzywia się w wyrazie żalu i rozpaczy, nowy strumień łez wypływa z jego oczu, kiedy przypomina sobie wszystko co uczynił swojej matce, wszystkie grzechy które popełnił... Nie jesteś moim synem! Przepełniony bólem, zwija się jeszcze bardziej, jakby chciał uciec od świata, od ludzi, od wszystkiego. Przez głowę przelatują mu najróżniejsze myśli, ale wszystkie są wypłukiwane niepowstrzymaneym strumieniem łez.

Mamo, ja... ja nie chciałem... ja chciałem dobrze...


Szare, kłębiaste chmury pasły się na błękitnej łące nieba, zasłaniając wełniastymi ciałami światło słońca. I bardzo dobrze, ostatnimi czasy brakowało cienia, upał przekraczał już wszelkie granice. Janek szedł znajomymi ulicami, zatrzymując się co chwila, aby obejrzeć wystawy sklepów. Nie spieszył się, w końcu już od tygodnia były wakacje... Zresztą, nawet w czasie normalnego roku, nigdy nie miał zbyt dużo zajęć, wiec nie musiał nigdzie biegać. Wykształcił sobie krok, który sam nazwał "spacerowym", a teraz jakoś cięzko było mu przestawić się z powrotem na normalny tryb chodzenia. Przeciągnął się leniwie, zastanawiając się, po co na świecie istnieje nuda. Mógłby zostać zawodowym badaczem nudy, nigdy mu jej nie brakowało, zwłaszcza w wakacje, bo też co ciekawego mogło się dziać w mieścinie tak małej jak Pewla... Westchnął znowu pod nosem, po czym ruszył dalej, zmuszając się do oderwania wzroku od sklepu sportowego z wymarzonym rowerem górskim marki Shimano i ruszył w dalszą drogę do ciotki. Ciocia Wiera nie lubiła czekać, a on zawsze dawał jej okazję do ćwiczenia cierpliwości.

Kiedy jego wzrok padł na obluzowaną deskę w ogrodzeniu domu, który przez miejscową dzieciarnię nazywany był "Nawiedzonym", nagle zatrzymał się. Ten budynek od zawsze był przedmiotem jego ciekawości. Należał kiedyś do najbogatszej rodziny z okolicznych mieścin i otaczała go atmosfera tajemnicy... Nikt z jego znajomych nigdy nie był w środku, więc nie wiadomo nawet było, czy ktoś tam mieszka. Janek starał się z całych sił pamiętać o tym, że czeka na niego ciocia, ale kiedy jego uszu doszły słabe odgłosy płaczu, nie wachał się ani chwili. Jedną ręką trzymając deskę, przekroczył ogrodzenie i rozejrzał się. Ogród otaczający posiadłość wyglądał na zaniedbany, wszędzie było pełno chwastów, a narzędzia ogrodnicze stały oparte o ścianę znajdującej się w pobliżu budki. I z tej budki właśnie docierał do niego płacz. Przyjrzał się bliżej i dostrzegł, że drzwi przypięte były ciężkim łańcuchem, zamkniętym na kłódkę, która wyglądała jakby pamiętała czasy pierwszej wojny światowej. Ale co to dla Janka... Już w czasach przedszkolnych potrafił przy pomocy smoczka otworzyć zamek, na który rodzice zamykali jego kojec. Chwilę pogmerał przy łańcuchu i po chwili drzwi stały otworem. Przed wejściem do komórki zamknął oczy, poczekał aż wzrok przyzwyczai się do ciemności, po czym podniósł powieki. Wnętrze budki było zabrudzone, na wszystkim spoczywała co najmniej centymetrowa warstwa kurzu, a w rogu leżało dziwne, szmaciane zawiniątko. To właśnie z niego słychać było płacz, teraz głośniejszy. Janek podszedł do kupki szmat i dotknął jej ręką. Płacz ustał, za to zawiniątko zaczęło drżeć.
- Już nie będę, obiecałem... - dobiegł go słaby głos.
- Nie za bardzo wiem, co masz na myśli, ale my się chyba nie znamy... - Janek stwierdził, że nic już go nie zdziwi. Jednak taka okazja do poznania kogoś mieszkającego w "Nawiedzonym" nie zdarzała się co dzień, więc postanowił przejąć inicjatywę.
- Jestem Janek. A ty?
Jedna za szmat otaczających zawiniątko podniosła się, i chłopiec spojrzał prosto w szeroko otwarte oczy.
- K-kim jesteś? Gdzie moja matka?
- Już się przedstawiłem, jestem Janek. Nie wiem, gdzie twoja mama, sądzę że jest gdzieś w domu...
- Nie znam cię! Co tu robisz? Czy jesteś z... zewnątrz? - w oczach pojawił się dziwny wyraz, jakby zaciekawienia pomieszanego ze strachem.
- Pewnie można to tak nazwać... Przepraszam, że tak wszedłem bez zaproszenia, po prostu zauważyłem obluzowaną deskę i nie mogłem się powstrzymać, czasami tak mam. - Janek uśmiechnął się nieśmiało. W odpowiedzi na twarzy wystającej spod sterty szmat pojawił się grymas, który także można by nazwac uśmiechem, gdyby brać pod uwagę chęć a nie efekty.
- Wygrzeb się spod tych szmat, bo strasznie jestem ciekawy, jak wyglądasz. Kim w ogóle jesteś i dlaczego siedziałeś zamknięty w tej szopie?
- Jestem... Michał. Byłem tu na życzenie mej matki, która chciała mnie ukarać za wielkie zło, które jej uczyniłem.
- Które jej co? Śmiesznie mówisz. Własna matka kazała cię tu zamknąć za karę? Kurcze, a ja myślałem że moja mama jest surowa...
- Matka na pewno miała na względzie tylko moje dobro, każąc mnie tu zamknąć.
- No ja myślę... A długo już tu siedzisz?
- Nie wiem... Nie pamiętam...
- Może masz ochotę trochę się ze mną pobawić, zanim pójdziesz do swojej mamy? Strasznie się nudzę i sądzę, że ty też.
Michał skinął nieznacznie głową, a jego twarz po raz kolejny rozjaśnił uśmiech.

Janek szedł ulicą, tym razem całkiem szybko. Spieszył się na spotkanie z Michałem. Od kiedy wypuścił go z jego dziwnego więzienia, minęły trzy tygodnie i codziennie się widzieli. Zdążyli się polubić i jedynym co wydawało się Jankowi dziwne było to, że za każdym razem przy pożegnaniu musiał na prośbę Michała zamknąć go w jego drewnianej klitce. Kiedyś nawet spytał go o to...
- Dlaczego za każdym razem chcesz wracać do tej starej szopy? Chyba nie powiesz mi że lubisz tam przebywać?
- Nie chcę zawieść mej matki. Powiedziała mi żebym siedział tam, aż po mnie przyjdzie.
Nic więcej. Zresztą, większość ich rozmów dotyczyła matki Janka. Michał chciał wiedzieć jak najwięcej o niej, i cały czas kiedy słuchał Janka na jego twarzy gościł zachwycony uśmiech, jakby porównywał własną matkę z inną i był zachwycony płynącymi z tego możliwościami. Jednak nigdy nie chciał o tym mówić, zachowywał swe myśli dla siebie.

Któregoś dnia, kiedy bawili się w berka, Janek oddalił się od Michała i ukrył w krzakach, których pełno było w ogrodzie. Śmiał się w duszy, kiedy wyobraził sobie minę kolegi, kiedy przekona się, że nie ma go w pobliżu. Jednak sam dał się zaskoczyć. Zza pleców nagle doszedł go roześmiany głos.
- Mam cię! - poczuł na plecach dotknięcie ręki. Odwrócił się i zobaczył Michała.
- Jak to zrobiłeś? Przecież widziałem, że idziesz w inną stronę!
- To było proste. Robisz bardzo dużo hałasu, kiedy tak przedzierasz się przez krzaki, a twoje serce bije dwa razy szybciej. Poszedłem naokoło, żeby cię zaskoczyć.
- Skąd wiesz jak bije moje serce?
- A ty nie wiesz?
- No wiem, ale to jest moje serce... Ja powinienem wiedzieć.
- A nie słyszysz, jak bije moje?
- Oszalałeś? Przecież ono bije bardzo cicho!
Michał wydawał się zastanawiać... Po chwili jego twarz rozjaśniła się.
- Więc chyba oszukiwałem... Dobrze, to byłoby niesprawiedliwe, więc od teraz nie będę słyszał twojego serca.
Janek był zadowolony. Wiedział już, dlaczego jego kolega zawsze go znajdował, kiedy bawili się w chowanego.

Dni mijały jeden za drugim, a Janek codziennie biegł do "Nawiedzonego" domu, aby bawić się z nowo poznanym kolegą. I w końcu nadszedł ten dzień, kiedy wakacje się kończyły i musiał iść do szkoly. Ostatniego dnia poszedł do Michała z zasmuconą miną.
- Przykro mi, ale nie będę już mógł przychodzić do ciebie. Zaczyna się nowy rok szkolny, będę musiał chodzić do szkoły, a po lekcjach mama zapisała mnie na przeróżne zajęcia... Nie będę miał czasu... Przepraszam.
Jednak Michał nie przejmował się. Wyglądał, jakby w ogóle nie dosłyszał słów kolegi. Ciągnął go tylko, aby pobawił się z nim, a Janek nie miał serca mu tego odmówić. Bawili się tak długo, aż nadeszła noc i przyszła godzina, kiedy zazwyczaj żegnali się, zamykali drzwi komórki i rozchodzili się. Janek szedł wzdłuż ogrodzenia, ale nie mógł znaleźć obluzowanego miejsca... Płot wyglądał, jakby nigdy nie był naruszony. Pobiegł więc w stronę szopy, aby poprosić kolegę, aby znalazł mu tą deskę. Michał potrafił bardzo dobrze znajdować zgubione rzeczy. Zapukał w okno budki i krzyknął:
- Michał, możesz mi pomóc znaleźć tą deskę, którą zawsze podnosiłem żeby wyjść?
- Nie. Nie znajdziesz jej, bo ją naprawiłem.
Głos dochodził zza jego pleców. Zaskoczony Janek odwrócił się i jego wzrok napotkał stalowoszare oczy Michała. Błyszczały w nich łzy.
- Ale dlaczego to zrobiłeś? Przecież wiesz, że muszę iść do domu.
- Nie masz zamiaru tu wrócić... Wyraźnie słyszałem.
- Robię to, co muszę. Nic na to nie poradzę... Wiesz przecież, że jeśli tylko bym mógł, zostałbym z tobą.
- To prawda. Więc zmuszę cię żebyś został.
- Ale ja muszę spać w domu, a jutro muszę iść do szkoły... Poza tym gdybym nie wrócił na noc, mama by się martwiła.
Michał drgnął, słysząc ostatnie słowa... Mama by się martwiła. Zapłakał nad sobą po raz kolejny, czując ogarniający go żal, kiedy poczuł, że kolega go obejmuje. Uścisnął go z całej siły, wylewając wszystkie łzy w kołnierzyk jego koszuli i wsłuchując się w płynące z jego ust słowa pocieszenia. Janek długo mówił do niego uspokajającym głosem. Mówił o miłości matczynej, o jej znaczeniu i wadze. O tym, że nie wolno jej zawieść. O tym, jak wielką miłość żywi matka do swych dzieci, i jak wiele potrzeba, aby móc przyjąć tak wielki ciężar. Że dla matki trzeba zrobić wszystko. Utwierdził Michała w jego nieustającej miłości do matki, powiększył ją aż stała się tak wielka, że Michałowi wydawało się, że jego serce tego nie wytrzyma, że spali się w jej cieple. A kiedy Janek skończył mówić, obiecał jeszcze, że będzie go odwiedzał, kiedy tylko znajdzie chwilę wolnego czasu. A Michał wyciągnął rękę i w płocie pojawiła się dziura, dokładnie tam, gdzie była poprzednio.

Światło. Przepełniające go ciepło znajduje ujście w miejscu, które czekało na niego od zawsze. Czuje jak obejmują go matczyne dłonie i zatraca się w ich zapachu. Jego uszy owiewa ciepły oddech i wreszcie słyszy słowa, na które czekał tak długo. Kocham cię synku, jestem z ciebie dumna. I z jego oczu znów płyną łzy, ale tym razem są to łzy radości, bo w końcu znalazł miejsce którego szukał od zawsze. Znalazł dom.

Ja... Ja też cię kocham mamo...

Kiedy tylko nadeszła niedziela, Janek poszedł do "Nawiedzonego" domu. Przeszedł przez dziurę w płocie i skierował swe kroki w stron znanej mu szopy. Łańcucha nie było, a w środku znalazł małą trumienkę, w której leżał Michał. Na jego twarzy zastygł na zawsze uśmiech, którego Janek nigdy wcześniej nie widział, ale który znał bardzo dobrze. Uśmiech pojawiający się na ustach syna, kiedy mówi o ukochanej matce.


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 13.07.2003 11:19
Post #2 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Widziałam kilka literoofek (młehehehe, coż za satysfakcja wink.gif ) tongue.gif

Podobało mi się. Jest jakieś takie inniejsze od pozostałych opowiadań... Nie powiem żeby mnie olśniło i zachwyciło "oridżinalnością", ale bardzo mi się podobało. Czyta się przyjemnie i szybko. Ładna historia.

Milusi part na dowidzenia. Dzięki happy.gif


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 13.07.2003 21:54
Post #3 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Bardzo przyjemne opowieadanie. Błędów chyba nie, przynajmniej nie rzucają się w oczy. Podoba mi się ta opowieść. O matce, chociaż troche poczatku nie rozumiem. To opowo jest inne niz wzystkie. Takie fajnie..."tajemnicze". Bardzo mi sie podobało. Zgadzam się z poprzedniczą ze nie jest to śweietnie i "oridżinalne" =D ale jest bardzo fajnie. Popzdro i papapa...


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Abaska
post 24.07.2003 11:26
Post #4 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 240
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: a nie wiem, tak z powietrza.

Płeć: Kobieta



Piekne... Ty to kurde Matoos umiesz pisac =) Sliczne... Hiehie, najbardziej mi sie konic podobal biggrin.gif Moze to przez sentyment do trumien? cheess.gif

Czekam na nastepne Twoje dzielo, wiec wracaj szybko smile.gif


--------------------
uhm.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ikar
post 24.07.2003 14:25
Post #5 

Mały człowieczek...


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 368
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Wawa :D

Płeć: Mężczyzna



"więc leży tak jak upadł" <- więc niech leży tak jak upadł

a zresztą - wakacje są, a ja mam mało generalnie czasu biggrin.gif

Ogólnie - trochę literówek (nie wrzuciłeś do Worda dla sprawdzenia? turned.gif ), ale klimacik i styl - bardzo fajny ^^.

I co? I tak żeś wlepił coś ze swoich ulubionych cech biggrin.gif tongue.gif, ale cyt tongue.gif (Kruppe)

Wiesz co ci jeszcze powiem? Za szybko skończyłeś biggrin.gif - troszkę jeszcze mogłeś wypełnić środek biggrin.gif

Ładne akcenty psychodeliryczne ^^. Miło się czytało smile.gif. Matoos - mam nadzieję, że jak wrócisz, to cosik dorzucisz nowego biggrin.gif. Pozdro! smile.gif


--------------------
"At least we had a chance to say... Goodbye"
Nie ma opowiadań doskonałych - są tylko takie, w których jeszcze nie znaleziono błędów... (albo już je poprawiono :D)
Tolerancja, Wolna wola, Miłość (:)), Optymizm :)
Największe polskie forum RPG by Forum: Strefa Forumowych RPG ^^
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 22:21