Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Improwizacja Surrealistyczna

Siobhan
post 20.04.2005 22:21
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 98
Dołączył: 25.01.2004




Moje opowiadanie... Co mogę więcej powiedzieć? Nie wiem, czy mi się podoba... Mam wrażenie, że jest inne niż to, co napisałam wcześniej. No i czekam na opinie. wink.gif

Muzyka z płyty urwała się w trakcie tego fragmentu piosenki, który Wera wprost uwielbiała. Ze zdziwieniem i irytacją otworzyła oczy, po czym szybko zamknęła je, oślepiona światłem lampy. Kto zapalił światło? Oczywiście tylko jedna osoba mogła wejść do jej pokoju, wyłączyć jej ukochaną muzykę i przy tym nie odezwać się ani słowem. Tylko Agatka, jej młodsza siostra.
Wera z pomrukiem niezadowolenia odwróciła się na bok, niespiesznie usiadła i spojrzała na dziewczynkę mrużąc oczy. Cały dzień działo się z nią coś dziwnego, zauważyła to już na przerwie w bufecie szkolnym. Jej siostra stała przy oknie z niewinnym uśmiechem, a jej złociste loczki lśniły w obrzydliwym, nienaturalnym świetle lampy. Wera przy nim czytała, uczyła się i nigdy go nie unikała, ale nie zmieniało to jej opinii o sztucznym świetle. Było brzydkie.
- Agata, idź stąd - powiedziała, nie siląc się na uprzejmy ton. Ale jej siostrzyczka uśmiechnęła się tylko szerzej i tęsknym wzrokiem popatrzyła za okno.
- Chciałabym zobaczyć, jak spełniają się marzenia ludzi - stwierdziła rozmarzonym głosem. Wera westchnęła, przeciągając się.
- Ja też - odparła, czując przypływ tej dziwnej melancholii, której ostatnio doświadczała bardzo często. Jej życie było tak monotonne. Szkoła, powrót do domu, lekcje do odrobienia... I świadomość, że w przyszłości nie będzie lepiej, bo potem pójdzie na studia, a jeszcze później do pracy. Wiedziała, że pora, by trochę odsunąć marzenia, ale zupełnie nie miała na to ochoty.
- To czemu nic nie robisz? - zapytała Agatka. Na jej dziecięcej, pełnej wiary twarzyczce malowało się szczere zaskoczenie. - Przecież możemy to zobaczyć. Możemy. Czy to nie piękne?
- A co...? - zaczęła zmęczonym głosem, jednak nie dokończyła, bo przerwał jej wysoki, pełen podniecenia krzyk Agaty.
- Wera! Wera, zobacz! - Dziewczyna podeszła do okna, by uspokoić siostrę. A gdy wyjrzała, nie umiała już oderwać wzroku od czarnego, nocnego nieba. Nie zwracała uwagi na bloki i drzewa, widziała tylko nieskończoną, ciemną przestrzeń, bo przecież wszechświat ciągnie się w nieskończoność. I gwiazdy, które zamiast tkwić na swoich miejscach, dawać natchnienie poetom i lśnić, jako oczy kosmosu niegdyś wskazujące drogę żeglarzom, teraz opadały z nieba złocistym deszczem. Połyskiwały na tle atramentowego nieba powoli zsuwając się coraz niżej i niżej.
Wera patrzyła, przytulając do siebie Agatkę i nie mogła oderwać wzroku. Coś się zmieniało, jej marzenia były bliżej niż kiedykolwiek. Miała wrażenie, że znajdują się za cienką, przezroczystą zasłoną. Że wystarczy wyciągnąć rękę, by poczuć ją pod opuszkami palców, uderzyć mocniej, by rozpadła się na miliony kawałeczków. I uniosła przed sobą dłoń, ale nie poczuła niczego. Coś, może jej podświadomość, a może jakaś inna, nieznana siła, pokierowała nią tak, że otworzyła okno na oścież. Agatka cofnęła się nieco, ale jej błękitne oczy wciąż lśniły zachwytem.
Powietrze, które wdarło się do pokoju było ciepłe, słodkie i rześkie. Wera rozłożyła szeroko ręce, czuła jak jej włosy tańczą na wietrze, który tak delikatnie, wręcz czule pieścił jej twarz. Przymknęła oczy i stanęła na parapecie, nie zdając sobie sprawy z tego, co robi. Jakaś jej cześć krzyczała ostrzegawczo, ale zagłuszył ją śpiew wiatru spleciony z cichą, ale słyszalną pieśnią spadających gwiazd, które wołały. Wołały tych, którzy je kochali. Wszystkich marzycieli, wszystkich wyróżniających się z tłumu.
Teraz dziewczyna szeroko otworzyła oczy, a jej spojrzenie napotkało opadającą łagodnym łukiem gwiazdę. Czy to była ta, która świeciła dla niej? Czy po prostu jedna z wielu, przypadkowa? Wera uśmiechnęła się do jej bladego światła, wspięła się na palce i skoczyła z parapetu, w oddali słysząc jeszcze pełen przerażenia krzyk Agatki. Jednak zamiast spaść w dół, zaczęła lekko unosić się w powietrzu, a ziemia przybliżała się bardzo powoli. Zawsze zadeptana i sucha trawa rosnąca pod oknem Wery, teraz była świeża i bujna. Dziewczyna poczuła to, gdy jej bose stopy w końcu dotknęły podłoża. I roześmiała się radośnie.

Dwa piśnięcia, krótka przerwa, dwa piśnięcia, krótka przerwa, dwa... Wera w końcu wymacała ręką budzik i wyłączyła go, wiedząc jednak, że musi wstać. Usiadła na łóżku, wciąż nie odkrywają kołdry i przeciągle ziewnęła. Taki piękny sen... Chciałaby położyć głowę na poduszkę, opuścić powieki, na powrót ujrzeć te wszystkie obrazy. Nie, powiedziała sobie w myślach i zdecydowanie podniosła się z łóżka.
Jak co rano upiła niewielki łyk kawy z mlekiem, przymykając oczy, by przywołać wspomnienie snu, ale pamiętała tylko niewyraźne obrazy. Chciałaby przypomnieć sobie wszystko, albo na dobre się rozbudzić, bo jak na razie miała wrażenie, że trwa gdzieś pomiędzy jawą a snem.
Gdy wyszła, na zewnątrz było jeszcze ciemno ale niebo powoli się rozjaśniało. Na namiastce trawnika przed blokiem jak zwykle leżało mnóstwo niedopałków, kawałków potłuczonego szkła i innych śmieci. Westchnęła ciężko. Ulicę już przemierzały dziesiątki samochodów. Wera zapatrzyła się przed siebie, w ich migające światła. Wciąż szła do przodu, ale całkiem nie patrzyła pod nogi, dlatego w pewnej chwili potknęła się i upadła.

Upadła na miękką, pachnącą trawę. Obok niej siedziała Agatka i wpatrywała się w spadające gwiazdy. Uśmiechała się radośnie, jej oczy lśniły jakimś dziwnym, ale bardzo ładnym światłem.
- Udało się, Wera - powiedziała dziewczynka. - Jest pięknie. Cudownie. Jest tak, jak chcą ludzie. - Jej siostra tylko pokiwała głową i zapatrzona w niebo ruszyła przed siebie. Agata dreptała przy niej, raz po raz wzdychając z zachwytem.
Wyszły na ulicę, na której nie było teraz ani jednego samochodu. Po asfalcie tańczyły płomienie, które jednak nie robiły nikomu krzywdy, lecz odmieniały świat. Modyfikowały wszystko, tak by stało się równie piękne, jak marzenia. By stało się marzeniem. Nagle Wera spostrzegła swoją przyjaciółkę Hankę galopującą na grzbiecie gniadego rumaka między płomieniami. Zawsze kochała jazdę konną.
Spostrzegła Werę i roześmiała się radośnie, mrugając do niej, po czym ruszył w stronę pobliskiego parku. Kiedyś był tam park, w co zmienił się teraz, dziewczyna mogła się tylko domyślać. Chciała dogonić Hankę i puściła się biegiem, zostawiając Agatkę plotącą wianek z wyrastających w gęstej trawie błękitnych kwiatów.


--------------------
"So laugh in your loneliness
Child of the wilderness
Learn to be lonely
Learn how to love life that is lived alone
Learn to be lonely
Life can be lived
Life can be loved
Alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 12:50