Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Sprawdź To!, tylko dla zorientowanych

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 0 ] ** [0.00%]
Gniot - wyrzucić [ 2 ] ** [100.00%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 2
Goście nie mogą głosować 
pierwsza dama
post 11.01.2006 19:56
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 11.01.2006




I

W tym roku początek nauki wydawał się wszystkim dużo bardziej interesujący niż zwykle. Mimo, iż siódmoklasiści sztucznie udawali, że wcale ich to nie interesuje, a młodsze klasy umierały z ciekawości, szóstoklasiści starali się nie popaść w żadną ze skrajności i – przynajmniej oficjalnie - wszystkie nowiny przyjmowali ze stoickim wręcz spokojem. A naprawdę było się czym ekscytować! Od czasów ostatniego Turnieju Trójmagicznego uczniowie innych szkół nie odwiedzali Hogwartu, choćby na jeden dzień. Natomiast w tym roku, podczas uczty powitalnej Dumbledore publicznie oznajmił, że w ramach integracji do Hogwartu przyjadą (na cały rok!) delegacje z Holandii i Polski. Przybycie gości zapowiedziane było na 29 września i wywoływało niemałe spekulacje. Kilku drugoklasistów otrzymało publiczną naganę za afiszowanie się ze znajomością polskich przekleństw, a trzy dziewczyny z piątej klasy zatrzymano po tym, jak usiłowały wykraść z pokoju nauczycielskiego zdjęcia przybywających obcokrajowców.
Harry również był ciekaw uczniów z innych zakątków Europy, ale nie w takim stopniu jak klasy młodsze. W głębi duszy wiedział, że te sześć nowych osób w Hogwarcie nie będzie miało większego wpływu na niego, ale mimo to uważał, że Dumbledore miał całkiem dobry pomysł zapraszając uczniów z innych szkół. Natomiast Hermiona wyglądała na podnieconą prawie tak bardzo jak drugoklasiści.
- Wyobrażacie sobie ilu ciekawych rzeczy będziemy mogli się dowiedzieć? – spytała Harry’ego i Rona podczas jednej z rozmów na temat nowych uczniów. - Sprawdzimy, czy w innych szkołach jest podobny do naszego poziom nauczania! W „Ocenie stanu edukacji magicznej w Europie” czytałam, że holenderskie szkoły słyną z liberalizmu wobec uczniów, a mimo, że polskie uczelnie nie cieszą się dobrą sławą, są tak naprawdę bardzo dobre i wyszło z nich wielu znakomitych czarodziejów...
- Gdyby tak Snape wiedział co to jest liberalizm wobec uczniów... – rozmarzył się Ron, bezmyślnie wpatrując się w pusty zwój pergaminu, na którym miało z naleźć się wypracowanie o eliksirach powodujących skurcze mięśni.
Jego też nie bardzo interesowały konsultacje na tematy edukacyjne. Oczekiwał raczej przyjazdu co najmniej czterech oszałamiająco pięknych dziewczyn, których – jego zdaniem – w Hogwarcie nie było wystarczająco wiele. Harry po cichu się z nim zgadzał, ale nie robił sobie większych nadziei. Nigdy nie należał do szkolnej grupy przystojniaków i nie wierzył, by jakakolwiek piękność zwróciła na niego uwagę.
W końcu nadszedł wyczekiwany dzień dwudziestego dziewiątego września. Większość szkoły była przekonana, że obcokrajowcy pojawią się równie niesamowitymi pojazdami jak goście z Drumstrangu i Beauxbatons dwa lata temu, ale okazało się, że przybędą w zwykły sposób – to znaczy hogwardzkim ekspresem z Londynu. Wieczorem, tak jak zwykle, cała szkoła zebrała się w Wielkiej Sali na kolacji. Od dawna w Hogwarcie nie wyczuwało się atmosfery takiego przejęcia. Kilka minut uczniowie spędzili w pozornej ciszy nasyconej szeptami podnieconych pierwszoroczniaków. W końcu nadszedł upragniony moment - drzwi otworzyły się i wkroczył Dumbledore w towarzystwie pięciu chłopaków i jednej dziewczyny, ubranych najdziwniej jak w Hogwarcie kiedykolwiek widziano. Po sali przetoczyło się ciche „Oooo...”, prawie niesłyszalne w częściach stołu, gdzie siedzieli siódmo i szóstoklasiści. Pięciu chłopców z drugiej klasy poderwało się z krzeseł, by lepiej widzieć. Goście niepewnie weszli do sali i stanęli obok stole nauczycielskiego. Dwóch chłopaków, o uderzająco podobnym do Crabbe’a wyrazie twarzy ubranych było w coś w rodzaju błyszczących, dwuczęściowych kombinezonów (granatowo-żółty i jasnofioletowy) z charakterystycznymi czterema paskami wzdłuż rękawów i nogawek spodni. Na nogach mieli plastikowe adidasy z napisem „Fuma”. Oboje dzierżyli identyczne drewniane kije. Harry niejasno przypominał sobie, że podobne ubranie nosił chłopak, mieszkający kilka domów dalej na Privet Drive. Małego Harry'ego zawsze intrygowało, dlaczego ten pan ciągle przewraca się na prostej drodze i wyśpiewuje niestworzone rzeczy. Trzeci chłopak o szerokim uśmiechu i lekko zaczerwienionych oczach miał na sobie obszerną koszulkę z flagą Holandii oraz spodnie jeansy dużo szersze niż normalne. Odstające na wszystkie strony, krótkie dready ograniczała przewiązana na czole zielono-żółto-czerwona opaska. Na szyi chłopaka zawieszone były olbrzymie słuchawki z mnóstwem kabelków. Harry od razu pomyślał jaki entuzjazm u pana Wesleya wywołałby tak skompikowany sprzęt. Wyrazu twarzy u pozostałych dwóch chłopców nie dało się zauważyć z powodu czapek z daszkiem mocno naciągniętych na głowę. Obaj mieli na sobie obszerne bluzy z kapturami i zwisające spodnie z krokiem umiejscowionym w okolicy kolan. Szczególnie ta ostatnia część ubioru wzbudziła w uczniach Hogwartu spore zainteresowanie. Harry słyszał jak Lavender Brown i Parvati Patil sprzeczają się, czy aby ubrania chłopców są efektem pomyłki w rozmiarach, czy może są tak noszone specjalnie. Dziewczyna ubrana była najnormalniej z całej szóstki, ale wystarczyło spojrzec na jej nienaturalnie czerwone oczy, by spostrzec, że coś jest jednak nie tak. Ponadto wraz z chłopakami w szerokich ciuchach podejrzanie chichotała nie zwaracając najmniejszej uwagi na uczniów Hogwartu. Harry rzucił szybkie spojrzenie na Rona, by sprawdzić jaki efekt wywarła delegacja na przyjacielu. Ron wyglądał na nieco rozczarowanego ilością chłopców, ale mimo to uniósł kciuk do góry, co jak Harry umiejętnie odczytał, miało oznaczać aprobatę dla wyglądu dziewczyny. Mimo, że jedyna przedstawicielka płci pięknej nie była zniewalającą pięknością Harry musiał przyznać, że należy raczej do grupy dziewczyn o aparycji powyżej przeciętnej.
- Kochani uczniowie! – przemówił uroczyście Dumbledore, wczesniej wskazując obcokrajowcom by usiedli na wyczarowanych przez niego krzesłach przy stole nauczycieli – Jak zapewne się domyślacie to są właśnie delegaci z Holandii i Polski. Będą z nami przez cały ten rok szkolny. Mam nadzieję, że szybko się z nimi zaprzyjaźnicie i razem stworzymy przyjemną atmosferę do tak przez was uwielbianego przyjmowania wiedzy, zwanego potocznie nauką... – w sali rozległy się śmiechy. Szóstka obcokrajowców również wybuchnęła śmiechem, choć Harry wątpił, by trójkę w szerokich spodniach i ich koleżankę rozśmieszył tekst dyrektora.
- A teraz moi drodzy chciałbym przedstawić wam naszych gości.... Otóż mamy zaszczyt gościć w naszych skromnych progach dwóch przemiłych panów przybyłych prosto z Holandii... – chłopiec z dreadami i jeden spośród dwóch chłopaków w kontrowersyjnych spodniach pośród ogólnych oklasków powstało z krzeseł – ...oraz damsko-męskie grono z Polski... – na te słowa dwóch dresów, dziewczyna i chłopak w bluzie z kapturem natychmiast wstało. Chłopak w jasno-fioletowym dresie przewrócił krzesło.
- Myślę, że nie będziemy ich zmuszać do publicznej prezentacji... – dyrektor mrugnął porozumiewawczo do obcokrajowców – bo z pewnością każdy z was będzie miał okazję dobrze poznać naszych gości – rzekł zwracając się ponownie do uczniów. - Co prawda nie będą oni należeć do żadnego z domów, ale ich plan lekcji ułożony jest tak, by każdy z was miał przyjemność uczęszczać na niektóre przedmioty razem z nowymi kolegami. Ufam, że będziecie się mogli od nich wiele nauczyć... – zakończył mowę Dumbledore, a Harry mógłbym przysiąc, że broda dyrektora zatrzęsła się od cichego śmiechu.
- Myślę, że teraz nadszedł najlepszy moment na zakończenie mojego zrzędzenia. Wszyscy zapewne umieracie z głodu, więc... Smacznego!
Talerze natychmiast zapełniły się potrawami. Choć stoły uginały się pod ciężarem befsztyków, schabowych, steków, gotowanych i smażonych ziemniaków, frytek, stosów pieczonych kurczęcych udek to wszyscy od razu zauważyli, że pojawiły się również nowe potrawy. Niektórych z nich w Hogwarcie nigdy nie widywano. Półmisek stojący przed Harrym zapełnił się pierogami z kapustą, a na talerzyku obok widniał stos ukwaszonych ogórków, wydzielający ostry zapach octu. Harry postanowił poeksperymentować i nałożył sobie wszystkiego po trochu. Natomiast Ron tradycyjnie wcinał bekon.
- No i co o nich myślicie? – zwrócił się do Harry’ego i Hermiony.
- No cóż... eee... Ciekawie wyglądają... Myślałem, że przyjadą w jakiś szatach swoich szkół czy coś... Poza tym ciekawe dlaczego jest aż pięciu chłopaków.
- Mnie bardziej ciekawią ich umiejętności. – powiedziała Hermiona - Wydaje mi się, że ich program nauczania idzie zupełnie innym torem... No i zupełnie inaczej się ubierają, co wbrew pozorom ma duże znaczenie. W wielu europejskich szkołach nie ma tak konserwatywnych obyczajów, jak w Hogwarcie. No wiecie, my musimy nosić specjalne hogwardzkie szaty i te sprawy... – dodała na widok ich zdziwionych min. – Oni najwyraźniej mają w szkołach więcej luzu.
- I są bardziej nowocześni – nagle odezwała się Ginny. – Widzieliście sprzęt tego chłopaka z Holandii? Heh, tata by się chyba dał zabić za takie słuchawki...
Tymczasem Harry obserwował szóstkę obcokrajowców siedzących przy krańcu stołu nauczycielskiego na dostawionych krzesłach. Dwóch chłopaków w dresach wyraźnie alienowało się od reszty. Ich rodacy – chłopak w szarej bluzie z kapturem i szerokich spodniach oraz dziewczyna trzymali się raczej z dwójką holendrów – kolesiem w dreadach i chłopakiem w czerwonej, obszernej bluzie i równie szerokich portkach. Dwójka dresów, jak Harry zauważył, porozumiewała się tylko półsłówkami, co raz to łypiąc spode łba na uczniów Hogwartu. Patrząc na ich ponure, choć jakby nieobecne spojrzenia Harry przypomniał sobie wuja Vernona, który pewnego dnia wybrał się na bankiet organizowany przez jego firmę. Następnego dnia wuj wstał w południe skarżąc się na bóle głowy, zachwiania równowagi i potwornie pragnienie.
Natomiast czwórka polsko-holenderska wyglądała na bardzo, choć trochę niezdrowo zadowoloną. Wszyscy trzej chłopcy i dziewczyna wesoło rozmawiali, rzucając roześmiane, ale bardzo roztargnione spojrzenia na hogwartczyków. Raz po raz wybuchali przesadzonym śmiechem. Zadawało się, że w ogóle nie zauważają gdzie się znajdują. Harry’ego nawiedziła myśl, że mimo iż czwórka obcokrajowców jest zaledwie parę kroków od niego to naprawdę znajduje się dużo dalej, w świecie, do którego nie każdy może się dostać. Mimo, że Harry miał na myśli tylko i wyłącznie poetycko-filozoficzną przenośnię sam nie zdawał sobie sprawy jak bliski jest prawdy.
- No... wiemy jedno. Apetyt to im dopisuje! – wtrącił się Dean Thomas patrząc jak polsko-holenderska czwórka wciąż bierze dokładki. – W sumie wyglądają na sympatycznych. Ale tym dwóm to bym podpaść nie chciał – dodał po namyśle patrząc na dresów.
- To trochę dziwne... Przecież ta dziewczyna i chłopak w szarej bluzie są z Polski, tak jak tych dwóch pakerów, a w ogóle nie zwracają na nich uwagi, tylko siedzą z Holendrami... – zastanowił się Harry.
- Hmmm... Wiesz, Malfoy jest z Anglii tak jak ja, a wcale nie chciałbym z nim gadać tylko dlatego, że oboje wyjechalibyśmy do obcego kraju... – powiedział Ron – Może po prostu się nie lubią i tyle. Ci dwaj wyglądają jak Crabbe i Goyle, więc wcale im się nie dziwie.
- Ciekawe gdzie będą spać. Skoro Dumbledore powiedział, że nie będą należeć do żadnego z domów to może będą mieli osobne sypialnie...
- Idę o zakład, że już bardzo niedługo się tego dowiemy – zauważył Ron zerkając na zegarek – W każdym razie dowiemy się, czy przypadkiem nie będą spali w Gryffindorze – dodał.
Uczniowie powoli zaczęli opuszczać Wielką Salę. Nawet młodsze klasy, wczesniej tak podniecone przyjazdem gości wydawały się teraz senne i apatyczne. Cóż, jedzenie nie było zbyt lekkie... W końcu w sali zostało tylko kilku nauczycieli z Dumbledorem na czele, pięciu Puchonów, kilka dziewczyn z Ravenclawu wciąż spoglądających na chłopaka w dreadach i Harry, Hermiona oraz wciąż biorący dokładki ciasta z kremem Ron. No i oczywiście szóstka obcokrajowców.
- Wyglądają na trochę przytłoczonych – zauważyła Hermiona patrząc na szóstkę gości. Harry również spojrzał w tamtą stronę i aż podskoczył ze zdumienia. Dwójka dresów wyglądała na trochę bardziej zdenerwowaną niż dwie godziny temu, ale w ich wyglądzie praktycznie nic się nie zmieniło. Nadal siedzieli pochyleni nad talerzami i wymieniali ciche uwagi. Natomiast dwóch Holendrów i dwójka Polaków, jeszcze przed chwilą uradowana i roześmiana teraz siedziała cicho i nieruchomo. Chłopak z dreadami bezmyślnie wpatrywał się w sufit przymkniętymi oczami. Koleś w czerwonej bluzie złożył głowę na rękach opartych na stole i najwyraźniej spał. Polak w szarej bluzie założył kaptur na swoją czapkę z daszkiem i zwiesił głowę. Natomiast dziewczyna drzemała opierając głowę na dłoni. Nie minięty jednak dwie minuty jak podeszła do nich profesor McGonagall i cichym, ale słyszanym w opustoszałej sali głosem powiedziała, by udali się za nią do swoich sypialni. Dwójka dresików natychmiast wstała. Obaj chłopcy szybko chwycili swoje kije i elegancko oparli na ramionach. Polsko-holenderska czwórka podniosła się z krzeseł, ale jakby w zwolnionym tempie. Wszyscy chwycili za swoje bagaże. Plecak chłopaka w szarej bluzie zabrzęczał cicho, jakby w środku szkło obijało się o szkło.

cdn
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
AtA_VH
post 11.01.2006 20:55
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 26
Dołączył: 19.11.2004
Skąd: Zielona Dziura^^




Zastrzeżenia:
* Sam pomysł. Podejrzewam, ze goście z Holandii są po to, żeby móc robić imprezy z trawką - wybacz, ale tak mi sie kojarzy, no. I nie lubię, gdy do opowiadań wpycha sie Polaków - wiem, ze powinno sie pisac o tym, o czym się wie, ale cóż, no...
* Naćpani - jak podejrzewam - uczniowie. Skoro to jest delegacja, to mimo wsyztsko powinny być to osoby umiejące angielski, w miarę dobrze się uczące, no, a... może myślę stereotypowo, ale takie postacie, jakie przedstawiłaś z uczniami pasujacymi do delegacji nie bardzo mi... no, pasują.
*
QUOTE
kolesiem w dreadach
"koleś" w narracji? dziewczyno, narracja to język literacki, przynajmniej w takich, no, zwykłych opowiadaniach. Znaczy nie-groteski-i-tego-rodzaju-rzeczy = brak-określeń-typu-"koleś"-w-narracji.
* W Hogwarcie nie działą sprzęt magiczny, wiec nie wiem, po co dałaś temu "kolesiowi" berecik z anten... znaczy się, "urządzenie z kabelkami".

I poza tym, ten fick trochę kojarzy mi się z "Klubem Bachusa" - to raczej też niedobrze, chociaż moze tylko ja mam takie odczucia.

To by było na tyle. Z rzeczy, które mi się podobaja - kanoniczność postaci, ładny, mimo tego "kolesia", styl, brak literówek i błędów ortograficznych, niewielka ilość błędów interpunkcyjnych.

Opowiadanie nie jest moze powalające i/lub zapadające w pamieć, ale nie jest też złe. Chetnie pzreczytam kolejne części.

Atuś Czepliwa


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Joanne Riddle
post 22.01.2006 00:47
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 31
Dołączył: 18.01.2006
Skąd: z internetu :)




hmmmm pomysł całkiem niezły... smile.gif


--------------------
user posted image
"Serce bije szybciej niż pięści..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ciasteczko
post 23.01.2006 23:22
Post #4 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




a ja od czasu do czasu nie mogłam sie polapać kto jest z polski a kto z holandii.
tak samo od czasu do czasu wychodziło mi z liczenia ich wiecej niz 6 blink.gif

ale nie jest zle.
jednak dresy :|
wybacz.

zycze powodzenia w dalszym pisaniu.


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Avery
post 24.01.2006 19:31
Post #5 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 265
Dołączył: 06.07.2005
Skąd: Angband :>

Płeć: Mężczyzna



1 myśl: żywcem z Bachusa zerżniete
2 myśl: nie jest tak zle jak by byc moglo a to juz jakis +
3 myśl: jak juz wzorujesz sie na Bachusie to w jednym badz oryginalna i nie kaz tak dlugo czekac na kolejne party

I jesze jedno, mianowicie zastanawiaja mnie te dwa dresy, z tego co wiem na delegacje wysylaja tylko najlepszych a przedstawiciele tego typu mody zwykle nie ucza sie najlepiej smile.gif. Z drugiej strony jednak tacy osobnicy stanowia spory procent spoleczensta wiec warto uswiadomic Brytyjczykom zeby sie nie zblizali bo grozi to smiercia lub trwalym ubytkiem na zdrowiu


--------------------
Quidquid agis, prudenter agas et respice finem

user posted image
Z popiołów strzelą znów ogniska,
I mrok rozświetlą błyskawice,
Złamany miecz swą moc odzyska,
Król tułacz powróci na stolicę




User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tasha13
post 29.01.2006 14:46
Post #6 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 25.08.2005
Skąd: Z Otchłani Ciemności

Płeć: Kobieta



Hmmm.... Błędów nie zauważyłam .. tongue.gif
Ale za bardzo nie rozumiem twojego pomysłu...
Nie rozumie, o co będzie chodziło w tym Ficku..
Jak na początek tekst nie jest...
Hmmm.. Taki abym była ciekawa, co dalej się wydarzy...
Osobiście dokończę czytać tego, Ficka..
Ponieważ gdy coś zacznę czytać to raczej kończę.
Mam nadzieje, że następne części będą lepsze...
I rozpocznie się w nich akcja..
Jak na razie jest trochę nudno, dennie..
Moja rada niech zacznie się coś dziać
Tekst jest Ok.., ale pomysł trochę gorszy!:)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
pierwsza dama
post 23.02.2006 22:31
Post #7 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 11.01.2006




Ku wielkiemu rozczarowaniu uczniów okazało się, że obcokrajowcy nie będą spali w żadnym z domów. Harry słyszał wiele hipotez na temat domniemanego miejsca ich zamieszkania, ale praktycznie wszystkie mogły być zgodne z prawdą. Nie ulegało wątpliwości, że przybysze mają swoje dormitorium w którejś z części zamku i spekulacje „gdzie to może być?” nie miały najmniejszego sensu. Dlatego wraz z Ronem wcześniej opuścił pokój wspólny Gryffindoru, mając serdecznie dość niekończących się rozmów na temat obcokrajowców. Decyzja o wcześniejszym położeniu się do łóżek okazała się słuszna, zważywszy na dwie godziny eliksirów i historii magii z samego rana.
Jako że nikt nie znał planu, według jakiego obcokrajowcy mieli uczęszczać na lekcje z hogwartczykami atmosfera gęstego podniecenia wyczuwalna była już na śniadaniu. Każda klasa miała nadzieję, ze to właśnie im przypadnie przywilej nauki z gośćmi z zagranicy jako pierwszym, co równoznaczne było ze znalezieniem się w centrum zainteresowania reszty szkoły.
W związku z tym Harry zdumiał się widząc szóstkę przybyszów pod salą eliksirów. Najwyraźniej zdążyli już zapoznać się z większością klasy. Dwóch chłopaków w dresach i adidasach Fumy wyglądało na pochłoniętych rozmową z Crabe’m i Goyle’m, choć grę półsłówek jaką się porozumiewali trudno było nazwać rozmową. Holendrzy zajęci byli gadką z Dean’em Thomasem o ostatnim meczu Brazylia – Niemcy, a dziewczyna i sk8 z Polski wyglądali na wyraźnie zdegustowanych zagadującą do nich Pansy Parkinson i obleśnie uśmiechniętym Malfoyem.
- Spójrzcie jak tych dwóch pakerów świetnie rozumie się z Crabe’m i Goylem – zauważył z kwaśną miną Ron. – Tego tylko brakowało żeby Malfoy miał dodatkowych dwóch goryli...
- Malfoy najwyraźniej znalazł sobie nowe towarzystwo – prychnęła Hermiona wskazując
na dziewczynę i chłopaka z Polski. Lecz jej teza została po chwili obalona, gdy dwójka obcokrajowców odwróciła się od Malfoya i Pansy ze śmiechem szepcząc między sobą o tym, że wolą czysty towar niż czystą krew. Hermiona postanowiła ruszyć do ataku, bo wyglądało na to, że tylko ona, Harry i Ron nie zapoznali się jeszcze z obcokrajowcami.
- Cześć, jestem Hermiona Granger – powiedziała wesoło do dziewczyny i skejta z Polski – a to Ron Weasley i Harry Potter.
- Cześć, jestem Kuba, a to jest... – chłopak, dziś w zielonej bluzie z napisem ‘FTS’ zawahał się – a to jest Joanna... – wskazał na dziewczynę.
- Czyli mówicie na mnie Io – dokończyła beztrosko dziewczyna. – Czekajcie, zawołam resztę...Haaawk! Andyyyy! Chodźcie, mamy nowych znajomych!
Koleś w dreadach i drugi Holender przerwali rozmowę z Deanem i podeszli do machającej do nich Io. Dreadziarz miał dziś na sobie obszerną koszulkę z flagą Jamajki i spodnie z mnóstwem kieszeni. Na szyi wisiały mu wielkie słuchawki, z którymi najwyraźniej się nie rozstawał. Drugi chłopak tak jak wczoraj miał na głowie czapkę z daszkiem. Bluza, równie szeroka jak ta, w której przyjechał do Hogwartu była czarna.
- No to poznajcie się – powiedziała wesoło Io – To jest Andy – wskazała na chłopaka w dreadach – a to Hawk, który swoją ksywę zawdzięcza temu co wyczynia na desce... A to Hermiona Granger, Ron Weasley i Harry Potter.
- Potter? Potter? Dam głowę, że gdzieś już to słyszałem... – zmarszczył brwi Andy.
- Stary, jak ty coś czasem odwalisz... – zaczął smiać się Hawk – P-o-t-t-e-r... Słynny chłopiec...
- ... który przeżył – dołączył do oświecania kumpla Kuba. – A takie nazwisko Voldemort kojarzysz?
Zamurowany dotąd Ron aż podskoczył. Hermiona wyglądała na nieźle zdziwioną. Harry natomiast czuł się jakby znajdował się daleko od Hogwartu z grupą ludzi kompletnie oderwanych od rzeczywistości. Nie wiedział jakie zwyczaje panują w innych krajach, ale nawet fakt, że nikt z nowo poznanej grupy nie gapi się na jego bliznę nie zdziwił go tak, jak to, że obcokrajowcy bezceremonialnie wypowiadali imię, którego bała się ponad połowa czarodziejów. Przez falę zdziwienia przedarło się nagle uczucie pełnego wyluzowania, jakby wszystkie jego zmartwienia –z Voldemortem na czele były tylko wspomnieniami. Kiedy nagle zdał sobie sprawę, że stoi pod klasą eliksirów i widzi zbliżającego się Snape’a zrobiło mu się niedobrze.
- A oto i nasz profesor Snape – mruknął drwiącym tonem Hawk.
- Podobno jego lekcje to niezły kanał... – skrzywił się Kuba – Słyszałem, że jak się za kogoś zaweźmie to nie ma przebacz...
Harry pozwolił sobie tylko na wymowne westchnięcie, bo Snape już otwierał drzwi od sali i mierząc jadowitym spojrzeniem obcokrajowców zaprosił gestem uczniów do środka. Jak za każdym razem eliksiry rozpoczęły się od sprawdzenia obecności. Kiedy Snape skończył wyczytywać listę powiódł po klasie zimnym spojrzeniem i powiedział:
- Dziś rano poinformowano mnie, że na mojej lekcji obecni będą również nas goście z Polski i Holandii. Jak widzę – zwrócił swoje czarne oczy na obcokrajowców – jesteście obecni. Jako że jest to wasza pierwsza lekcja to mnie przypada niemiły obowiązek wpisania waszych nazwisk do szkolnego dziennika. Jednak zanim poproszę was o przedstawienie się, chciałbym powiedzieć kilka słów do klasy.
Usta Snape’a wykrzywił drwiący uśmiech. Harry jeszcze nie wiedział, co chce powiedzieć Snape, ale był pewien, że to nie będzie nic miłego.
- Od pięciu lat próbuję nauczyć was eliksirów. Jednym z was idzie lepiej, innym gorzej. Żywię jednak nadzieję, że nie przyniesiecie wstydu szkole i nie pokażecie jak wielkimi bałwanami jesteście w obecności naszych gości...
Spojrzenia Harry’ego i Snape’a spotkały się. Harry już wiedział o co chodzi – Snape będzie chciał zrobić z niego ofermę na oczach wszystkich, łącznie z nowoprzybyłymi. No cóż, mogło być gorzej. Harry nie raz znosił upokorzenia na lekcjach eliksirów, więc fakt, że kolejne sześć osób zobaczy jak nie znosi tego przedmiotu nie robił na nim specjalnego wrażenia. Odczekawszy kilka sekund w kompletnej ciszy Snape znów zaczął mówić, tym samym cichym, ale nie znoszącym sprzeciwu głosem:
- Tak jak wspominałem chciałbym żebyście się przedstawili. - zwrócił się szorstko do
obcokrajowców. Kuba, Io, Hawk i Andy wyglądając na lekko zdegustowanych ciężko podnieśli się z krzeseł. Wstało również dwóch chłopaków w dresach, który – jak Harry dopiero teraz zauważył – siedzieli zaraz za Crabbe’m, Goyle’m i Malfoyem.
- Stefan Kwiatkowski – nieznacznie skłonił się w stronę Snape’a jeden z nich. Miał dziś na
sobie czarną kurtkę dresową adadis i granatowe spodnie z czterema paskami wzdłuż nogawek. Kompletnie wygoloną głowę ozdabiał duży siniak nad prawym okiem. Mówił prowokacyjnym tonem, a leniwe spojrzenie zdradzało, że wolałby by lekcja się już skończyła.
- Damian Doniewski – powiedział szybko drugi chłopak ubrany w spodnie od
dresu i sportowy t-shirt. W przeciwieństwie do Stefana miał włosy pokryte błyszczącym żelem i wciąż rzucał po klasie ostre spojrzenia jakby szukając zaczepki. Szczurza buźka Malfoya była niczym w porównaniu z jego twarzą o długim nosie i chytrych małych oczach. Mówił też podobnie jak Malfoy – pretensjonalnie przeciągając sylaby i starając się nadać tonowi jak najbardziej lekceważący odcień.
Snape rzucił na dresów krótkie spojrzenie, które natychmiast odwrócił się od ich ławki i przeniósł na Io, Kubę, Hawk’a i Andy’ego.
- Kuba Iwiński.
- Joanna Wrońska.
- Sven Von Drenthe
Harry, dotychczas zajęty czyszczeniem różdżki pod ławką podniósł główę. Przez sekundę zastanawiał się do kogo należy nieznane mu nazwisko. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że przecież nie zna prawdziwego imienia Hawk’a.
- Andy Ojissel. Prosto z Amsterdamu. – wypalił na końcu Andy, który chyba jako jedyny zdawał się nie być pogrążony w mrocznym nastroju jaki zawsze panował na lekcji eliksirów. Snape nie zaszczycił ich nawet spojrzeniem. Gdy tylko skończył zapisywać nazwiska obcokrajowców stunkął różdżką w pergamin, który rozjarzył się różowym światłem.
- Dzięki temu kolejny nauczyciele nie będą musieli prosić was o przedstawianie się na każdej lekcji – wyjaśnił lodowatym tonem.
- Wróćmy jednak do spraw ważniejszych. – twarz Snape’a wykrzywił paskudny uśmiech. - Jestem pewien, że zaglądaliście do nowej książki podczas wakacji. Sprawdźmy więc czy coś wam pozostało z lektury. A przy okazji przekonamy się czy poziom zaawansowania w innych szkołach jest taki jak w Hogwarcie...
Snape machnął różdżką, a na tablicy pojawił się skomplikowany przepis na eliksir uśmierzający ból. Według Harry’ego - zbyt skomplikowany, zważywszy na to, że była to pierwsza lekcja w tym roku. Snape powiódł po klasie zimnym spojrzeniem i warknął:
- Na co czekacie?! Do roboty!
W klasie rozległ się szmer szybko przerzucanych stron podręczników i szuranie krzeseł. Kiedy już wszyscy zdobyli potrzebne składniki i otworzyli książki na odpowiednich stronach salę zapełniła mieszaniną ostrych zapachów, a po chwili kłęby pary wydobywające się z kociołków. Czterdzieści pięć minut później Harry stwierdził, że eliksir wcale nie jest tak trudny jak mu się to wydawało na początku. Okazał się potwornie trudny i był niewątpliwie najbardziej skomplikowanym eliksirem z jakim kiedykolwiek spotkał się na lekcjach Snape’a. Nie tylko on miał problemy. Hermiona, która zwykle otrzymywała wywar choć trochę zbliżony do oczekiwanego nerwowo mieszała w swoim kociołku coś co przypominało bury kisiel, a Ron ze zdeterminowaną miną opadł na krzesło, najwyraźniej rezygnując z jakichkolwiek prób otrzymania uśmierzacza bólu. Harry rozejrzał się po klasie. Stefan, z identycznym wyrazem twarzy co Crabbe i Goyle mieszał w kociołku, z którego wydobywał się okropny rybi zapach, a Damian co chwila rzucał szybkie spojrzenia na Malfoya i jego kociołek. Harry wątpił, by ta pomoc go uratowała, bo Malfoy najwyraźniej też nie bardzo wiedział co robi spowity szarą mgłą i oparami z kociołka Stefana. Seamus i Dean, siedzący zaraz koło obcokrajowców wyglądali na zdezorientowanych, Neville natomiast był bliski płaczu. Zupełnie inna atmosfera panowała przy stołach obcokrajowców. Kuba i Andy spowici zielonym dymem śmiali się z zawartości własnych kociołków wyobrażając sobie co powiedzą ich rodzice na wiadomość o wyrzuceniu ich z Hogwartu za wynalezienie kleju do glazur (kociołek Andy’ego) i smaru do malucha (kociołek Kuby). Przy stoliku przed nimi Io z wyrazem lekkości na twarzy leniwie mieszała swój eliksir, który przybrał barwę jadowicie zieloną i przy okazji rzucała Hawk’owi krótkie uwagi odnośnie jego eliksiru, który nie wyglądał najlepiej. Pięć minut przed dzwonkiem Snape obrzucił klasę mściwym spojrzeniem i oznajmił koniec czasu. Było to o tyle niepotrzebne, że ponad połowa klasy już dawno zrezygnowała z jakichkolwiek prób otrzymania właściwego eliksiru. Natomiast Harry zaczął bardzo poważnie zastanawiać się, czy – o ile lekcje Snape’a pozostaną na takim poziomie trudności – czy uda mu się zakończyć edukację w Hogwarcie na jedynie siedmiu latach.

- Obrzydliwy, zawszony, wredny nietoperz – klął kilka minut później Ron, kiedy cała trójka wlokła się na lekcję historii magii.
- I w dodatku nie myje głowy – rzucił ktoś idący za nimi. Harry, Ron i Hermiona automatycznie odwrócili się. Io, Kuba, Hawk szli zaraz za nimi i sądząc po ich minach mieli podobne zdanie na temat Snape’a co Ron. Andy natomiast wlókł się kilka metrów za przyjaciółmi ze słuchawkami na uszach, spod których wydobywały się kołyszące tony reggae.
- Wszystkie lekcje u tego Snejka, czy jakmutam tak wyglądają? – zapytał lekko przerażony Kuba.
- Niestety. Choć na ogół nie daje takich trudnych eliksirów do uwarzenia... – smętnie stwierdził Harry przeciskając się obok grupy roześmianych pierwszaków – naprawdę nie wiem co mu się dziś stało...
- Mam nadzieję, ze coś obrzydliwego – powiedział mściwie Ron, kopiąc w popiersie Grinewalda Okrutnego, które właśnie mijali.
- Och, dajcie spokój – próbowała załagodzić sytuację Hermiona, choć wyraźnie było widać, że gryzie się ostatnią lekcją eliksirów bardziej niż oni wszyscy – Snape po prostu chciał was nastraszyć – zwróciła się do obcokrajowców, kiedy cała siódemka zajęła już strategiczne ostatnie ławki w klasie Historii Magii.
- Heh, dzięki kochanie, cholernie mnie pocieszyłaś – zaśmiał się sarkastycznie Hawk, a twarz Hermiony, ku zdumieniu Harry’ego pokryła się ledwie zauważalnym odcieniem różu.
- Mam prośbę – odezwał się nagle zdegustowanym głosem Kuba – przestańmy gadać o tym tłustowłosym menelu. – Są tu jacyś normalni nauczyciele?
- Hagrid – odpowiedział natychmiast Harry – Uczy Opieki nad magicznymi stworzeniami i jest naprawdę w porządku. Na pewno go zauważyliście na rozpoczęciu roku szkolnego, ma ponad dwa metry...
- Wiesz stary... – przerwał mu szczerząc się Hawk – są czasem sytuacje, w których nie dostrzegasz rzeczywistości.
Kuba, Io i Andy, który przed chwilą ściągnął słuchawki zaczęli się skręcać ze śmiechu.
- A konkretniej...? – uniósł brwi Ron, któremu nie do końca udało się ukryć palące zaciekawienie wyrazem obojętności przywołanym na twarz.
- Hmmm... Chyba nie znamy się jeszcze na tyle, by rozmawiać takie tematy... – odparowała ze ślicznym uśmiechem Io i puściła do Rona oko. Tym razem to on się zaczerwienił.
- Ej... Io... Nie przesadzaj. Jesteście w porządku – zwrócił się do Harry’ego, Rona i Hermiony Andy – myślę, że powinniśmy się zintegrować. Co powiecie na małą, kameralną imprezę w naszej wieży w... sobotę wieczorem?
- W której wieży mieszkacie? – zaciekawiła się Hermiona
- Hehe, w żadnej najwyższej, niestety. Na piątym piętrze, koło gobelinu z trollami są kręte, kamienne schody. Idziesz nimi do końca... i pukasz. A my ci otwieramy i jesteś na imprezie – wyjaśnił obrazowo Kuba – więc jak?
- Pasuje – odpowiedział zadowolony Ron.
- No to spoko. Niestety jest mały problem...Mieszkamy razem z tymi kretynami – kwinął w stronę stojących nieopodal Stefana i Damiana Hawk.
- Oczywiście nie w jednym dormitorium – demonstracyjnie odetchnął z ulgą Kuba – wszyscy mamy oddzielne pokoje.
- Wow! No to ładnie. My musimy się kisić z Nevillem, Deanem i Seamusem, nie Harry?
Resztę rozmowy przerwał niespodziewanie profesor Binns jak zwykle przenikając przez tablicę. Harry, skrajnie zmęczony i wyczerpany po dwugodzinnej lekcji eliksirów nawet nie próbował się skupić na omawianym właśnie XXVI Kongresie Magicznym. Jego myśli odpływały raczej w stronę nowo zawartej, i całkiem nieźle zapowiadającej się znajomości. Polacy i Holendrzy wydawali się naprawdę fajni, choć momentami trudno było zrozumieć z czego się śmieją... Najfajniejszy wydał mu się Kuba, z niezłym poczuciem humoru, trochę przypominający Rona, choć bardziej wyluzowany. Andy sprawiał wrażenie otwartego i optymistycznie nastawionego do życia, choć często był jakby trochę nieobecny. Natomiast Hawk był bystry i ironiczny, a poza tym wzbudzał mimowolny respekt. Io... coraz bardziej mu się podobała, nie tylko pod względem fizycznym, ale też jako osobowość. Była szczera i pewna siebie, no a poza tym wysoka, szczupła z dużymi zielonymi oczami w ciemnej oprawie i ciemnoblond włosami... Podobne zainteresowanie dziewczyną widział w oczach Rona, chociaż wątpił, by którykolwiek z nich wydał się dziewczynie interesujący w porównaniu z obcokrajowcami. Trudno mu było oceniać chłopaków, ale nie był do tego stopnia tępy by nie zauważyć ukradkowych spojrzeń Lavender i Parvati rzucanych w stronę Andy’ego, Kuby i Hawka. Także Hermiona, na ogół nie uczestnicząca w szczeniackich chichotach i oszczędna w słowach na temat chłopaków doniosła, że wieczorem w dormitorium wszystkie dziewczyny zachwycają się nowoprzybyłymi obcokrajowcami.
Sama Hermiona nie potrafiła zaprzeczyć temu co widziała. Choć zdążyła bardzo polubić chłopaków, nie mogła powstrzymać się od ich oceniania i czasem trudno jej było wybrać, który z obcokrajowców jest najprzystojniejszy. Oczywiście Stefan i Damian, wersje Crabbe’a i Goyle’a z Europy Środkowej nie wchodziły w rachubę. Na szczęście Kuba ratował honor chłopaków z rejonów położonych za Odrą rozbrajając dziewczyny pogodnym i jednocześnie zaczepnym spojrzeniem oraz prostolinijnym poczuciem humoru. Mistrzem uśmiechu był jednak Andy i to on początkowo wzbudzał największe zainteresowanie, głównie z powodu dreadów. Nie były oczywiście niczym oryginalnym w Hogwarcie, wystarczyło przypomnieć sobie ex-komentatora Quidditcha Lee Jordana, jednak Holender wyglądał w nich wybitnie dobrze, zresztą przyciągał ludzi pozytywnym usposobieniem. Poza tym był tak rozkosznie szczery... Najprzystojniejszym z całej trójki był jednak Hawk, choć trudno było to dostrzec, bo wciąż ukrywał twarz pod kapturem albo czapką z daszkiem. Miał bardzo ciemne oczy i –jak mniemała Hermiona – takież włosy, choć trudno było to stwierdzić, bo miały długość około pięciu milimetrów. Jego zacięty charakter genialnie pasował do wyglądu, bo choć często się śmiał, był to raczej ironiczny i prowokujący uśmiech. Swoją ksywę zawdzięcza temu co wyczynia na desce... Hermiona była bardzo ciekawa, co też ten chłopak potrafi. Choć pochodziła z rodziny mugoli nieczęsto miała okazję podziwiać wyczyny skejtów, prawdę mówiąc nigdy jej to nie interesowało. Już jako małolata wolała pogrążyć się w lekturze niż siedzieć na ławce przy starym, szkolnym boisku wraz z grupką rozwrzeszczanych rówieśników i patrzeć na rozwalających sobie kolana wariatów, dla których kawałek sklejki z czterema kółkami wyniesiony był do rangi bóstwa... Rozmyślania Hermiony przerwał brzęk tłuczonej butelki, a zaraz po nim dziwny ostry zapach rozchodzący się po klasie. Po sali przebiegł szmer zdziwienia i choć Binns niczego nie zauważył i kontynuował wykład wszyscy uczniowie wpatrywali się w ostatnią ławkę pod ścianą. Damian, tocząc po klasie trochę nieprzytomnym, lecz zaciętym spojrzeniem wykonywał ręką nieskoordynowane ruchy, które najwyraźniej miały oznaczać, że nic się nie stało i żeby reszta klasy zajęła się lekcją. Natomiast Stefan schowany pod ławką wycierał chusteczką higieniczną rozlany płyn i zbierał kawałki szkła wrzucając je do swojego plecaka. Oboje, bardzo czerwoni na twarzach wyglądali na trochę rozkojarzonych. Szkło, najwyraźniej pochodzące z rozbitej butelki rozprysło się po całej klasie i leżało także pod ławką Harry’ego. Zachodząc w głowę, co się właściwie stało i ze szczerą chęcią pomocy Harry podniósł spory kawałek butelki z połową etykiety na której widniała część napisu: „solwent”. Na ten widok polsko-holenderska czwórka wybuchnęła tłumionym śmiechem. Ku zdumieniu Harry’ego Kuba wsadził sobie całą pięść w usta.
- Co jest? Pili coś? – zapytał bardziej zorientowany Ron Hawka po lekcji, zaraz po tym jak profesor Binns opuścił salę tradycyjnie przenikając przez tablicę.
- Coś? Hehe, raczej rzecz bardzo konkretną... – zaśmiał się Hawk.
- Polski specjał z wytwórni tanio, dobrze i konkretnie – dołączył się do oświecania hogwartczyków Kuba – czyli Wódkę Absolwent.
- Na lekcji?! – zdegustowała się Hermiona patrząc jak Damian i Stefan nieudolnie usiłują podnieść się z krzeseł.
- Hermiono, wyluzuj trochę... Już dawno się zastanawiałem czy nie przynieść na historię magii Ognistej Whisky. Przynajmniej bym nie usnął – wyznał z rozbrajającą szczerością Ron – Mamy już po 16 lat! Za rok w świetle prawa czarodziejów będziemy pełnoletni! Czy to nie czas, by podczas najbliższej wizyty w Hogsmeade odstąpić od kremowego piwa i spróbować tego... prawdziwego?
Hermiona przygryzła wargę. Hawk, Andy, Kuba i Io przyglądali się tej scenie trochę zmieszani i najwyraźniej nie zamierzali się wtrącać. Harry natomiast, początkowo zdziwiony deklaracją Rona zaczął się z nim zgadzać. Za rok w świetle prawa czarodziejów będziemy pełnoletni... Dopiero teraz tak naprawdę zdał sobie z tego w pełni sprawę. Faktycznie, zachowujemy się jak w pierwszej klasie – pomyślał. I nie chodzi nawet o imprezy... Poczuł niemiły uścisk w brzuchu, gdy przypomniał sobie swoje mizerne życie towarzyskie. Pocałunek z Cho był jak na razie jego jedynym poważnym przeżyciem w tych sprawach i na dodatek wyszedł z jej inicjatywy. A przecież za rok będzie pełnoletni, będzie mógł nawet założyć rodzinę!!! Teraz dopiero zdał sobie sprawę na jakiego gówniarza musiał wyjść przed Cho. Cholera, Ron ma rację – myślał gorączkowo – trzeba coś z tym zrobić. Jego rozmyślania przerwał delikatny głos Io;
- No wiecie... Nie chcę żebyście uważali, że w naszym kraju – który niestety często jest tak właśnie postrzegany – uczniowie chleją wódę na lekcjach... Stefan i Damian to..hehe... specyficzna subkultura, a do Hogwartu przyjechali nie w nagrodę za dobrą naukę, ale dlatego, że nasi nauczyciele nie mogli już wytrzymać z tym bezmyślnym duetem...
- Ale to co mówi Ron wydaje mi się z deka dziwne – wszedł jej w słowo Kuba – Tak jak powiedział niedługo będziemy pełnoletni i... no cóż... jak dla mnie w wyskoczeniu na browarka w weekend nie ma nic dziwnego. Nie wiem jakie zwyczaje panują w Hogwarcie...
- ...ale sprawiacie wrażenie cholernych sztywniaków! – jak zwykle Andy mówił to co myśli, bez owijania w bawełnę. Io jęknęła.
- No sorry... Bez urazy – dodał szybko Holender i wyszczerzył się przepraszająco. Wszyscy wybuchnęli śmiechem i sytuacja nieco się rozładowała.
Temat powrócił jednak wieczorem, kiedy w pokoju wspólnym trójka Gryfonów ślęczała nad stertą prac domowych. Ron przed chwilą doszedł do wniosku, że jego wypracowanie z transmutacji jest beznadziejne i musi napisać je jeszcze raz. Był w bojowym nastroju.
- Dalej tak nie pociągnę! Jest pierwszy miesiąc nauki, a ja już nie daję rady z pracami domowymi. Strach pomyśleć, co będzie dalej...
- Na pewno nie pomoże ci w tym Ognista Whisky – rzuciła cierpko Hermiona, bocząca się na Rona od czasu historii magii
- Chodzi ci o coś?!
- Tak! Zaczynasz zachowywać się jak... jak...
- Jak normalny koleś, który oprócz nauki posiada życie towarzyskie nie ograniczające się do gry w Gargulki – stwierdziła spokojnie Ginny siadając na oparciu fotela Harry’ego – Hermiono zachowujesz się jakbyś była w pierwszej klasie. Powiedz szczerze, czy od czasu jak miałaś jedenaście lat zmieniło się coś w twoim życiu? Tylko nie opowiadaj mi o Krumie! – zirytowała się Ginny na widok Hermiony otwierającej usta – całowałaś się z nim dwa razy, a zresztą nigdy nawet nie byliście ze sobą na poważnie!
Twarz Hermiony pokryła się lekkim odcieniem szkarłatu. Dlaczego oni się tak zachowują? Czy ich dotychczasowe życie oparte na bezwarunkowej przyjaźni było naprawdę tak jałowe i oparte na nieszczerych fundamentach, że doszczętnie zburzyć panujący w nim porządek mógł głupi przyjazd grupki cudzoziemców? Dobrze wiesz, że nie o to chodzi – odezwał się cichy głosik w jej głowie, który mimo usilnych prób zagłuszenia stawał się coraz głośniejszy. Doskonale wiesz, że tu nie chodzi o burzenie waszej przyjaźni. Hermiona nie mogła dłużej okłamywać samej siebie. Zdawała sobie sprawę, że głupie teksty Rona o alkoholu to tylko pretekst, by wreszcie oficjalnie skończyć z dzieciństwem i zacząć dorosłe życie. Życie, w którym było miejsce nie tylko na przyjaźń, ale także na miłość. Teraz z całą mocą Hermiona przypomniała sobie te długie godziny, kiedy Lavender, czy Parvati opowiadały o swoich doświadczeniach z chłopakami, a ona – udając przed samą sobą, że jest zbyt dojrzała na takie szczeniackie miłostki – mimowolnie zastanawiała się co jest z nią nie tak, że dotychczas żaden chłopak nie zwrócił na nią uwagi. I wtedy, jak lek na całe zło, pojawił się Krum – popularny, starszy, sławny i co najważniejsze uwielbiany przez rzesze dziewcząt... Początkowo czuła się jak wybranka Bogów, ale już wkrótce przestała to dostrzegać. Choć nigdy by się do tego nie przyznała (a już na pewno nie przed samą sobą) bardzo odpowiadały jej starania Kruma, więc trzymała go w niepewności marząc, że taki stan może trwać wiecznie. Bała się zaangażowania. Czuła coś do niego, ale prędzej utopiłaby się w jeziorze niż mu to powiedziała... I czar prysł. Książę znudził się zabieganiem o wiecznie niezdecydowaną księżniczkę i odjechał na białym koniu w głąb Bułgarii, zostawiając niewiastę w przekonaniu, że to wszystko jego wina. Lecz wbrew oczekiwaniom księżniczki kolejne rumaki nie podjeżdżały... Co jest ze mną nie tak? Wcześniej tłumaczyła wszystko swoim wyglądem, była zakompleksiona i całkowicie przekonana, że jest brzydka. Lecz skoro mogła podobać się Krumowi, mogła też innym chłopakom. A więc problem tkwi w charakterze... Zbyt zaborcza? Zbyt silna osobowość? Zbyt inteligentna? A może uważali ją po prostu za nudną kujonkę? Na takich rozmyślaniach spędzała często po kilka godzin podczas bezsennych nocy. Teraz już dokładnie rozumiała Rona i Harry’ego, choć ciężko było przyznać im rację. W końcu nie przypadkiem było się mistrzynią w robieniu dobrzej miny do złej gry...
- No dobra – odezwała się nagle przerywając niezręczną ciszę – nie mam nic przeciwko kilku piwom... w weekend. Albo... innym imprezom tego typu. Ale jak sam stwierdziłeś mamy mnóstwo nauki, a ja mam zamiar zaliczyć ten rok.
- Hehehe... Ty miałabyś nie zaliczyć roku? Hermiono, przestań... – uśmiechnął się pojednawczo Ron i w dużo lepszym nastroju zabrał się za wypracowanie z transmutacji.






>>>

z calym szacunkiem, ale nie wiem co to jest bachus (dobrze, bóg winnej latorośli, ale domniemywam, ze piszecie o tym w innym kontekście)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Cesair
post 23.02.2006 23:41
Post #8 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 31
Dołączył: 28.04.2003
Skąd: z Wasrawu




Nawet podoba mi się twój styl, dobrze napisane, brak rażących błędów, miło się czyta, drugi part lepszy od pierwszego, oby tak dalej. Standartowo życzę weny, a sama czekam na następną część. Jeśli chodzi o Bachusa to inni forumowicze mają na myśli opowiadanie Emily pt. "Klub Bachusa" można je znaleźć w Kwiecie Lotosu.


--------------------
Without you believin’ in always picking up and thinking about leaving
Once you stick around then that's when I'll show you happiness the world can see
That's how love should be
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Copiczek
post 25.02.2006 19:02
Post #9 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 28.04.2005
Skąd: Sosnowiec




No! Musze przyznać, że mi się podoba. Jest coś w tym orginalnego. Brak mi słów. Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg.


--------------------
Ogółem nie lubie ludzi, myślę, że są głupi.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ciasteczko
post 26.05.2006 23:20
Post #10 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




a mi sie podoba.
i to nawet bardzo.
tyle ze jak bedziesz dodawac posty w takich odstepach czasowych to wszystkiego najlepszego (:
ale jak bedzie nowy to mnie mozesz zawiadomic prywatną (;


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Arthur Weasley
post 28.05.2006 16:12
Post #11 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 32
Dołączył: 26.01.2004




Aha. Luzacy z Polski z misją kulturotwórczą wśród brytyjskich sztywniaków...

Na początek drobna uwaga historyczna: akcja rozgrywa się w roku 1996. Wtedy w Polsce skejtowskie ciuchy widywało się raczej rzadko, były oznaką przynależności do niezbyt licznej subkultury, a nie powszechnie używanym mundurkiem cool ziomala. Za to jak się ochłodziło, to co drugi licealista wyglądał jak amerykański żołnierz.
Niemniej, niech będzie, mogli się akurat skejci z Polski trafić.
Tyle, że...

No właśnie. Takie spotkanie, a raczej w tym przypadku zderzenie kultur musiałoby wyglądać zupełnie inaczej. Instytucje totalne, od więzienia poczynając, przez wojsko, klasztor, szkołę z internatem, a na obozie harcerskim kończąc, takich super-innych szybko przywołują do porządku. Może się to komuś podobać albo nie, ale tak po prostu jest. A już pomysł, żeby ktoś się po szkole poruszał jawnie naćpany, jest mocno z Kosmosu.
Co do ciuchów, zostaliby zaraz pierwszego dnia ubrani w szkolne mundurki, tegom więcej niż pewny. Po prostu dlatego, że w istotę boarding school jest wpisany demonstracyjny egalitaryzm.
Kwestia walkmana została już poruszona.
Nie chodzi mi o to, że czegoś takiego nie ma w książce. Po to jest fanfikt, żeby w nim było to, czego nie ma w książce. Ale nie powinno w nim być czegoś, co jest niemożliwe - psychologicznie, historycznie, technicznie, socjologicznie, sytuacyjnie.
Może na przykład siódmoklasista pójść na dziwki w Hogsmeade, ale nie może ich jawnie sprowadzać do szkoły.
A jeśli dzieje się coś możliwego wprawdzie, ale mało prawdopodobnego w świetle tego, co wiemy z kanonu, należy się z tego czytelnikom wytłumaczyć.

No i narracja.
Kolokwializmy - to raz. Kolokwializmy są na miejscu w narracji pierwszoosobowej, a i to bez przesady. Tu mamy narrację trzecioosobową. Co więcej, prowadzoną z punktu widzenia Trójcy. Autor opisuje przybyszów z punktu widzenia osoby, która pierwszy raz zobaczyła takie formy życia. Tak też opisuje to, co mieli na sobie. Nie "walkman", tylko jakieś dziwne ustrojstwo z kabelków. Podobnie ma się sprawa z ciuchami. Zatem nie można potem nagle pisać "dwóch dresów" czy "polski skejt", ponieważ uczeń Hogwartu tych pojęć nie ma powodu znać.

Ten post był edytowany przez Arthur Weasley: 29.05.2006 22:24
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 18.04.2024 21:36