Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony < 1 2 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Królewicz i żebrak, takie tam....

Katon
post 18.11.2005 15:35
Post #26 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Minęło kilka tygodni. Robiłem różne rzeczy, byle tylko za dużo nie myśleć, byle nie zostać sam na sam z myślami, które były obce. Inne. Pełne niepokoju, żalu, poczucia klęski. Tłumaczyłem sobie codziennie, że to kolejny z niekończącej się listy moich sukcesów. Następne zwycięstwo, o tyle nawet cenniejsze, że głęboko szlachetne i wymagające poświęcenia. Pomogłem przyjacielowi samemu rezygnując, usuwając się w cień, tracąc.....szczęście? Nie, mówiłem patrząc w lustro. To nie byłoby szczęście. Nie wytrzymalibyśmy ze sobą zbyt długo, zresztą cała jej wyjątkowość była iluzją, którą sam dla siebie utkałem. Cóż więc prostszego niż przełamać ją teraz nieznacznym wysiłkiem woli? Człowiek w lustrze uśmiechał się do mnie lekko ironicznie, mrużąc oczy. Umiał kłamać. Tyle, że ja nie niestety nie dawałem się oszukać. Ze Staszkiem widywałem się od czasu do czasu. A kiedy już się rozmawialiśmy myślami był całkiem gdzieindziej. Ależ on jest zakochany... Jak mógłbym stanąć temu na drodze? Wątpie, żebym był wstanie kochać Magdę tak bardzo. Dać jej tyle ile on jej dawał. I tylko gdzieś bardzo głeboko, słyszałem cichy, zimny, drwiący śmiech. Dzwonił mi w uszach kiedy zasypiałem, a szczególnie kiedy myślałem o Staszku układając sobie peany na cześć jego głębokich uczuć,na własny użytek. Magdę spotykałem rzadko. A jeżeli już, to nigdy nie była sama. Zawsze z nim. Zakochani, szczęśliwi, rozczulający. Mój ironiczny, ale w gruncie rzeczy ciepły dystans zdawał się poprawiać ich humor. Traktowali mnie trochę jak dobrego wujka, który dał im siebie w prezencie. Uśmiechałem się sarkastycznie i mówiłem żartem, żeby już zeszli mi z oczu bo jeszcze tego pożałuję.Skąd mogli wiedzieć, że już żałowałem.... W końcu przyszedł dzień, w którym doszedłem do wniosku, że dalsze udawanie przed sobą świetnego nastroju mi uwłacza. Trzeba sobie umieć radzić z prawdą. Kochałem ją. Zabolało, kiedy powiedziałem to na głos. Poczułem się słaby. Słaby jak nigdy dotąd. A przede wszystki bezradny. Pierwszy raz po 20 latach życia. Cały dzień przesiedziałem w domu, nie chcąc się ludziom pokazywać w takim stanie. Ciągle liczyłem, że to szybko minie. Jak uciążliwa, ale którkotrwała choroba. Drobna słabość. Mała skaza, której nikt nie zauważy. Siedziałem wpatrując się w telewizor i mimowolnie myśląć o Magdzie. I o Staszku. Głos w sztolniach umysłu już nie chichotał. Coś mówił... Wtedy jescze go nie rozumiałem.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

2 Strony < 1 2
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 02.05.2024 01:53