Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> WRP (zak)

Sentretka
post 11.04.2003 16:32
Post #1 

nie mam pomysłu na status


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Mińsk Mazowiecki




Najpierw krótkie słowo wstępu. Kiedyś była sobie nawet dobra stronka o pokemonach, pokeballz (swego czasu miała 1000 odwiedzin dziennie), jednak w czasach odrobinę późniejszych do redakcji doszła Usa... Już pod koniec wakacji zaczęłyśmy pisać ficka, któy nie ma nic wspólnego z pokemonami, co najwyżej ma parę wzmanek o zajmowaniu się stroną - samą. Jest to komedyjka, z lekką nutką brazyli i trochę psychodeli naszej kochanej Usagi 4/6. Pisałam to z Usą, a jakże nawet więcej Usa niż ja, która byłam zbyt konkretna. Z obecnych obecnie na forum oprócz mnie i Usy w ficku występuje Miniaturka vel Kotasia i Macio. Kiedyś było to na forum, ale krótko i po prostu nikt nie czytał. Teraz, przy gronie krytykantów można go zamieścić. Co prawda potrzebuje on bardziej komentarzy niż krytyki, która wiele nie zmieni, bo fick, pisany niecały rok temu jest dawno skończony, ale... Sorry, że tekst jest na pół a nie na całą stronę, ale wszędzie, gdzie mam wersję najbardziej poprawioną (dla Us wiadomość: trochę z początku i największa brazyla) jest tak.. początek.. potem jest OK... Dobra.. Let`s go, bądź co bądź zbyt długi wstęp zniechęca. =)

WAKACJE REDAKCJI POKEBALLZ
czyli
miej szacunek do webmastera swego, bo możesz mieć gorszego (eee tam -
Us&Sent)


Wstęp:

Sentretka przeczesała dłonią włosy i spojrzała na Usę.
- Chciałabym już iść stąd... Głupia szkoła.... Jeszcze dwie lekcje....
- I tak mamy lepiej niż Mateo czy Pokeball....
- Eeeee tam, Mateo i tak się nie uczy, a conajmniej raz na tydzień jest na
wagarach, a Pokeball to na lekcjach nie myśli o niczym innym, niż jak
udoskonalić Pokeballz! - prychnęła Senti.
-Phe, ulepszyć Pokeballz! - prychnęła Usagi - jakby tak cały czas o tym
myślał, to ta strona wyglądałaby świetnie! Wiesz jaki z niego leń! Ja
myślę, że on to o czym innym myśli... i bynajmniej nie chodzi o coś, przy
czym lata się jak pan Bóg stworzył, i czego nie można by było pokazywać w
komixie dla dzieci... Wiesz, myślę, że on ma jakąś tajemnicę... Razem z
Mateo... Przecież pokazywałam ci wczoraj, u niego w pokoju, wiesz tą szafkę
na kluczyk zamykaną...
-Nom... I reakcja Mateo jak go zapytałam... Najpierw zrobił się zielony,
potem czerwony, a potem blady.... Ale to dziwne, bo zwykle przede nie ma
tajemnic - delikatny rumieniec przemknął twarz Senti, ale Uska tego nie
zauważyła.
- Gdyby chodziło o stronkę... nie, nie ukrywaliby tego tak! - Usagi nadal
filozofowała.
- Dobra, dobra, zostawmy to na później! Zaczyna się już francuski, no chodź!
- Od kiedy ty tak lubisz francuski?
- A kto powiedział, że ja lubię francuski?


część właściwa:

Lekcje nareszcie się skończyły. Usa i Senti wybiegły na podwórko. Słońce
pięknie świeciło. Już za tydzień wakacje.
- Wiesz co? Mam pomysła! - krzyknęła ni stąd ni zowąd Usa.
- Jak wpadasz na pomysł to uważaj żebyś się nie przewróciła!- jakże
inteligentnie zripsotowała Senti.
- Tia... Wbrew pozorom to mi też czasami zdarza się myśleć... Ale chodzi mi
o
lato... Wiesz że mam do dyspozycji świetny domeczek? Planuję przenieść się
do niego na lato całą redakcją! I wiesz co?
Mamy jipa! (no dobra, nie jesteśmy pełnoletni, nie możemy mieć prawa jazdy,
ale w naszym ficku go możemy mieć, bo taki se świat wymyśliłyśmy i już tongue.gif -
dop. Usa)
-No, nareszcie wydedukowałaś coś mądrego... To od razu lecimy powiedzieć to
reszcie...- i poleciały.


U Pokeballa w domu:
Uska siedzi czyta książke, i nałogowo obżera się landrynkami(różowymi!)
Senti siedzi przy kompie
Mateo i Pokeballa jeszcze nie ma
Elder obgryza paznokcie, żeby gdzieś wyładować nerwy
Jest jeszcze tylko Macio niejaki, który siedzi odwrócony tyłem do innych,
siedzi w kącie,i robi coś potajemnie. House Pokeballa wyznaczono za
headqaters redakcji. Reszta jakoś się nie zjawiała na razie. Kiedy nareszcie
dwa ostatkowe mutanty przyszły, zebranie się rozpoczęło. Jak na zebranie
przystało - prowiant musiał być. Problem w tym że cała lodówka była pusta i
nikt nie kwapił się z propozycją kupienia czegoś do jedzenia.
W końcu Mateo wstał. Jego mina zdawała wyrażać się zdeterminowanie.
Szaleńczy błysk w oku.
-Ja! Ja was zabieram! Na miasto! Zjemy na mieście!
-Ach, mój koffany!- w przypływie podziwu krzyknęła Senti. Usa jej
przytaknęła, ale dlatego że była głodna. Macio i Pokeball z resztą z takich
samych powodów się zgodzili.
-Taaa, Senti! Zabieram was!
-Gdzie? Do tej drogiej restauracji?
-Nie... Do Macdonalda-reakcja: _ - _: GLEBA

Tak więc za jakąś godzinę wszyscy byli w MaCdoladzie. Mateo podszedł do
lady. Spojrzała na niego bardzo ładna i młoda pani expedientka.
- Sześć! - i odszedł z miną niezdobytego macho. Pani ładna pobiegła za
Mateo.
Mateo odwrócił się i spojrzał jej w oczy z zapytaniem w swej
twarzy:"przecież mnie nie zdobędziesz, kobieto. Jam tak pikny, że nie dla
ciebie. Nie zasługujesz"
-Czego sześć?- spytała pani ładna.
-Eeee... Jam tak pikny, że... co? Ah, tak, sześć zestawów, i sześć Pepsi
dużych.
Podszedł do stolika mutantów (redakcji). Nie musiał dużo szukać, bo przy
stoliku redakcji był wyjątkowy hałas i spory "nie-wiado-mo-o-co". Usiadł,
ajego twarz mówiła:"Ja ich tylko tu pilnuję... Tylko pilnuję..." W końcu
pani ładna podeszła z tacą. Położyła na stole tacę i rachunek i odeszła. Na
tacy było sześć pepsiów, i sześć tekturowych domków. Cała redakcja rzuciła
się na jadło, jak na mutantów przystało. Niestety, porcje, jak wszystkie
zresztą w macdonaldzie są zdecydowanie za małe. Każdy pochłonął swoją porcję
w mgnieniu oka. Teraz każdy zapoznawał sie z zabawką. Pokeballowi trafiły
się uszy myszki Miki-kobiety. Czym prędzej je założył i zrobił głupią minę.
Brakowało mu tylko sukienki z falbankami, a wygądałby uroczo. Mateo otworzył
swoje opakowanie i miał... Małą syrenkę. (...) Usagi dostała plastikowy
pistolet na kulki, który wyglądał jak prawdziwy, a Usa uwielbia tego typu
zabawki i od razu zaczęła sie nią bawić. Na początek strzeliła byle gdzie.
Zabawnie było patrzeć, gdzie tym razem wyląduje kulka i jakich szkód narobi.
Za pierwszym razem przedziurawiła pepsi jakiemus staruszkowi. Napój zaczął
mu się wylewać. Starszy pan zaczął krzyczeć, i nie chcąco potrącił
przechodzącą obok pani ładną. Za drugim razem rozwaliła akwarium. Rybki
wpadły na stół jakiejś "Grubej ryby". Ten myślał, że to zamówiony przez
niego Macfish i zaczął je pałaszować z apetytem. Usa zaczęła skakać i
strzelać. Senti z miną "co za idiotka" rozpakowała swoją zabawkę. Trafiła
jej
się mini piła łańcuchowa.
-Cool jak mawiają cooleżanki z podwórka! (jakbym miała jakiekolwiek
koleżanki z podwórka - dop. Sent) Przez całe życie marzyłam!- od razu
zaczęła robić z niej użytek. Na początek przecięła palmę sztuczną. Macio
dostał pieska. Jego mina wskazywała na to, że z niego zbyt zadowolony nie
jest. Rzucił nim o stół. Głupi piesek Poo-chi! Beznadziejny! Kiedy tylko
rzucił psem, sprawił tym samym, że włączył się guzik. Pies zaczął się
przeistaczać. Po paru sekunadach siedział przed Maciem pies o zdeformowanej
twarzy, z blizną, i ze śliną cieknącą z pyska. W oczach miał chęć mordu.
Podbigł do jakiejś staruszki i zaczął jej szarpać nogę. Elder popatrzył na
swoją zabawkę z dziwną miną. Trafił mu się... zestaw teletubisiów. Wszyscy
zazdrościli Elderowi. To dopiero była broń! Położył ją przy jakimś maluchu.
Lekko trącił. Teletubisie zaczęły śpiewać. "Pinky winky,(pinky winky!), Lala
(Lala!), Poo (Poo!) (i czwartego nie wiem... ) Maluch zaczął płakać. Rozwył
się i uciekł do mamy. Jego brat był starszy o rok i trzymał się dzielnie.
Teletubisie podbiegły do niego i powiedziały: "Pobawmy się!". Zaczęły tulić
osobnika. Teraz się przełamał i zaczął krzyczeć. On także uciekł do mamy.
Redakcja zrobiła wielkie oczy. Jednak emocje opadły. Zabawki redakcja
odłożyła na bok na chwilę. Jednak głód się powrócił ze wzmożoną siłą, bo jak
wiadomo porcje w macdonaldzie są żałośnie małe. Wszyscy spojrzeli
wyczekująco na Mateo. Ten jednak odwrócił głowę w drugą stronę. On sam tesh
był jeszcze głodny i to strasznie.
Sentretka i Usa rzuciły się na Pokeballa i zaczęły przymilać. Walka "na
wdzięki" nie pomogła, więc zaczęły żucać hasłami typu "Szanujemy guru
swego :Pokeballa wspaniałego!", "Niech żyją webmasterzy!", lub "Koffany
Pokeball na prezydenta". Macio chodził obok dziewczyn z transparentem (który
nie wiadomo skąd wziął), który miał narysowany placek, a sam Macio
wykrzykiwał coś w stylu "Lubię placki! Lubię placki!". Mateo wiedział, że
spełnił obowiązek webmastera i z radością patrzył na mordęgi swego koompla.
W właśnie kulminacyjnym momencie podeszła do nich pani ładna.
-Przepraszam, ale... Nie zapłaciliście rachunku...
-No Mateo, zapłać koffany, ty dzentelchamie od siedmiu boleści!!!-rad z
tego, że ma choc przez chwilę spokój Pokeball mścił się na Mateo. Mateo ze
spokojną miną włożył rękę do kieszeni. Grzebał w niej przez minutę. Przez
pięć minut. Przez dziesięć. W końcu wszyscy zaczęli na niego patrzeć jeszcze
bardziej dziwnie, niż dziwnie. Po chwili Mateo z czeluści spodni wygrzebał
parę guzików.
-No, Mateo! Czyżbyś zapomniał dlaczego tak długo nie wracaliśmy ze szkoły?
-No, Pokeball! Czyżbyś zapomniał kto mnie tam zaciągnął i wyłudził forsę?
-Mateo! A kto to wybrał najdroższe, he?
-Pokeball! A kto mnie do tego namówił, he? Kto tu wspominał, że jest trochę
bardziej doświadczony, i może pokazać właściwą drogę?
-Kto tu wspominał, że potrzebuje rad, pomocy bo jest niedoświadczony?
(...)
-Eeee.... Mogłabym dostać zapłatę?-spytała pani ładna. Redakcja w mig pojęła
co trzeba zrobić. Usa przejęła dowodzenie. Wyjęła swój plastikowy pistolet.
Senti wzięła piłę. Elder wystawił teletubisie, czym mógł torować sobie drogę
do wyjścia. Za nim pobiegł Macio. Senti za Maciem, ztrasząc ludzi piłą.
Macio straszył psem. Pokeball i Mateo zostali. Teraz Usa przyłożyła pistolet
do głowy pani ładnej i krzyknęła z desperacją i poświęceniem w
głosie
-Uciekajcie!
- Usa! co za wielkie poświęcenie!
Została ostatnia i teraz
musiała to jakoś wykombinować. Nie myśląc wiele zaczęła strzelać gdzie
popadnie i biegła do wyjścia. Włosy unosiły się w powietrzu, biegła, na
nosie okularki, a na sobie szorty i bluzkę na ramionach... I to wszystko
razem wyglądało jak Lara Croft z gry Tomb Raider. Na sam koniec obejrzała
się i rzuciła paczke i powiedziała:
-Asta la niewiasta, baby!- uciekła do jipa, gdzie siedziała już cała
redakcja. Wiedziała, że to tylko budzik, więc to tykanie to takie mylne
było. Po prostu stary pomysł z filmów. W drzwiach wpdała na... Kotasię!
-Cześć Usa! Robiłam małe zakupki i dlatego się spóźniłam! Poszłam do domu
Pokeballa, ale jego mama powiedziała nam, że tutej będziecie, no i jestem!
Ojej, a co tu się stało?-powiedziała z miną "słodkiej idiotki" i udawała
głupią.
-Przepuść mnie! No! No wsiadajmy!
-A po co się tak spieszyć? Przecież do końca życia mamy jeszcze czas!-
Wątpie! Rusz tyłek, bo tego czasu nam wiele do końca nie zostanie!- w końcu
Kotasia przepuściła Usę. Oboje wskoczyły do Jeepa. Samochód kierowany przez
Pokeballa ruszył z piskiem opon. Ledwo ruszył, za nimi macdonald... wybuchł.
Było wielkie "BUM". Wszystko się zapaliło, a redakcja wiała.
-A jednak ten budzik to była bomba!-powiedział Elder, który kupił budzik.
Jeep pojechał prosto do domu Pokeballa. Wszyscy liczyli na to, że może jego
mama zrobiła jakieś zakupki...

- Rodziców nie ma, jedzenie nie ma - jęknął Mateo.
- Przynajmniej schudniemy - optymistka Usagi.
- Raczej umrzemy z głodu!
- Dobra, nie ma o gadać.... Jedzenia nie ma, ale pomyślcie chwilę... - Senti
spróbowała zmusić redakcję do zrobienia rzeczy niemożliwej - No dobra, wiem,
że nie myślicie, a więc wytężcie resztki mózg...
- Wczoraj myślałem nad klasówką! I tak mnie rozbolały te resztki, że dzisiaj
już wolę nie myśleć... Kto wymyślił myślenie? Jakiś tuman! - stwierdził
Mateo.
- I dostałeś pałę mój drogi.. więc ten ból, by niestety zmarnowany...
- DAJCIE MI SKOŃCZYĆ! - wrzasnęła Sentretka - POKEBALL, MOŻE GDZIEŚ TUTAJ SĄ
JAKIEŚ PIENIĄDZE?
- Wątpię... dzisiaj dokładnie przeszukałem dom, aby mieć na powrót ze
szkoły... Co prawda moi rodzice przeszli sami siebie, aby je chować...
- Trudno... Usa, Macio, Elder, Kotasia, a wy? Macie jakiś pomysł?
Milczeli, lecz ich mina pokazywała wszystko. Ale ponieważ ani Senti, ani
Mateo ani Pokeball nie byli dobrzy w odczytywaniu min, więc Usagi
powiedziała:
- Webmasterzy dowodzą, więc niech webmasterzy powiedzą, co teraz.
Sentretka odsunęła się od chłopaków.
- Tak, tak... Usa ma rację..... - powiedziała powoli.
- Ej, Sent, a co to ma znaczyć! Ty też masz hasło do pokeballz i przywileje
webmastera!
- Ale jestem redaktorką! - uśmiechnęła się słodko.
Pokeball westchnął.
- Koniec wizyty! Idźcie do swoich domów....
- Aleś wymyślił... - Sent przewróciła oczkami.
- No co!
- Ja też mam iść? - Mateo uwaznie wpatrywał się w Pokeballa.
- N-n-nie ty zostań pokażę ci... no sam-wiesz-co.
Wszyscy wyszli. Jednak Usa i Sent zatrzymały się za wyjściem.
- Mamy szansę sprawdzić, co oni robią!
Usłyszały dźwiek, który mógł oznaczać tylko jedno: zasuwanie zamka.
- Nie mamy.
- A może jednak..
- Daj spokój, dowiemy się kiedy indziej! W wakacje!
- No dobra...


--------------------
Nie... Ja tylko...
Jestem cały czas zmęczona.
Jestem naprawdę zmęczona.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Sentretka
post 13.04.2003 09:32
Post #2 

nie mam pomysłu na status


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 24
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Mińsk Mazowiecki




To akurat był przypis Usy o ile pamiętam do mnie ktoego nie usunęłam >< I akurat wklejony fragment jest autorstwa Usy.... Przypominam, że nie pisałam tego sama, tylko z Usą, i to jeszcze kiedy bziumu nie było! >< Hmm.. Poważniejszy klimat.. Jest dalej... Przypadkiem... Bo akurat ja pisałam... Trochę poważniej... Ale nie myślałam o niczym poważniejszym, naprawdę, już sobie układałam co dalej będzie właśnie w stylu komedii... zaczęła pisać Usa... I wyszło.. Poważnie... Hmmm.. To ja wklejam już całość a potem się załamuję, że oczywiście wiadomo było, że się nikomu nie spodoba >< (przy okazji Usę trzeba ściągnąć.. Chociaż ona powie to co zwykle: "że wiadomo było że nikt go nie zrozumie i po go Sent dawałaś") Hmmm.. Dobra.. Jak ktoś chce.. Całość.. Zaznaczyłam kto co pisał już... I ciekawa jestem czy zmienią się chociaż o trochę komentarze po całości (w co wątpię, chociaż są na to szanse...) Dobra, dość gledzenia:

Sentretka:

No więc ruszył biedaczek, w drodze mamrocząc coś w stylu "Zawsze ja.. zawsze ja i tylko ja!" ale takie mamrotanie nie sprzyja skupieniu, więc jedna siódma redakcji wkrótce wpadła na drzewo. Oszołomiony spojrzał na przeszkodę, która stanęła mu przed nosem, przetarł oczy i rozejrzał się. W pierwszej chwili przestraszył się... zgubiłem się! ale tak naprawdę był już na skraju lasku a z pobliskiej piekarni właśnie czuć było świezym pieczywem. A ponieważ mężczyźni mają wyjątkowo czuły węch, jeśli chodzi o rzeczy jadalne, więc szybko wydostał się z lasku. W miasteczku zakupił świeżutkie pieczywo... i gumę do żucia. Dokładniej mówiąc, wszystko wydał na dwie bułki i kilka kilogramów gumy do żucia. Nie, nie dlatego, żeby lubić gumę o smaku truskawkowym "Gucio" ale razem z gumą załączane były małe samochodziki. Elder zaś uznał, że będzie to coś, co zajmie całą grupę na długo (jego zresztą też).
Opuścił sklep, odprowadzony dziwnymi spojrzeniemi (no wiecie, na plecy miał zarzucony worek z samochodzikami i gumami, a w drugiej ręce torebkę z bułkami sztuk dwa) i wszedl do lasu. Niedawna nauczka, aby uważać jak się lazi nie dała mu nic do myślenia (zresztą, czego innego można by było się spodziewać po jednej siódmej redakcji pokeballz?) i wkrótce znów z oszołomieniem wpadł na drzewo. Tym razem zgubił się na dobre. Do domku nie mógł doprowadzić go żaden zapach, a chociaż najprawdopodobniej sześć siódmych redakcji zachowywało się bardzo głośno, to był zbyt daleko, żeby to usłyszeć.....

***

Tymczasem w domku...
- Elder coś długo nie wraca.. - stwierdziła Sentretka po dwóch godzinach czekania.
- Oby tylko mu się coś nie stało! - pobladł Pokeball.
- Martwisz się o niego? - zapytał Mateo ze zdziwieniem.
- Jasne, że nie - prychnął Pokeball - Ale co z jedzeniem??

Usagi:

Elder dalej się błąkał po lesie. Postanowił w końcu usiąść na pniu drzewa. Jak postanowił- tak zrobił. Usiadł, na ziemi położył worek z gumami, a obok siebie postawił historyczne dwie bułki. Usiadł po turecku. Zamknął powieki. Ręce złożył w taki specjalny sposób. Zaczął coś nucić pod nosem, i skupiać się w sobie. Próbował użyć techniki medytacji, ale nico z tego wyszło. Z Eldera marny buddysta. To medytowanie tak go zmęczyło, że rzucił się na owe dwie nieszczęsne bułki. Zasnął. Po około godzinie, dwóch małych chłopczyków przechodziło tamtejszą drogą. Spojrzały na Eldera. Potem na worek z samochodzikami i gumami i pomyśleli to co każdy zdrowy chłopak pomyślałby na ich miejscu:"Zjeść gumy, zabrać samochody"(a może na odwrót? Zjeść samochody, wziąść goomy?). Podeszli ostrożnie do Eldera, zastanawiając się, czy aby na pewno nie jest to jakaś pułapka, i czy aby na pewno zaraz nie obudzi się i ugryzie. Chłopcy widząc, że bestia śpi, sięgnęli do worka. Popatrzyli do środka. Wzięli dwa samochody z wierzchu, wsadzili do kieszeni. Wzięli na sam dobry początek dwie gumy i zaczęli rozpakowywać je powoli. Jednak nasi chłopcy nie przewidzieli paru szczegółów. Mogli wziąść worek i wiać, tym samym pozbawiając posiłku redakcji. Elder w tym samym momencie, kiedy chłopacy po cichu zaczęli zdzierać papierek z gumy, powoli otworzył oczy. Jakoże dzikie bestie mają dobry słuch, Elder usłyszał zdzieranie papierka. Chłopaki właśnie wkładali gumę do ust. Elder się zerwał i rzucił w stronę chłopaków. Ci byli tak oszołomieni nagłym przebudzeniem, że nie zdrętwiały im nogi i nie mogli uciekać.
-Jak!!!! Jak śmieliście ruszać moje gumy!!!!!!!(ej, do licha przecież to goomy całej redakcji!)- w oczach miał chęć mordu. Rzucił się na chłopaków, i zaczął wyciągać im te gumy z ust.
-No, ładnie! Doigraliście się!!!- wykrzyczał w stronę chłopców, jednocześnie oglądając gumy świeżo wyjęte im z ust. Chłopacy zaczęli uciekać. Elder nie namyślając się wiele chwycił worek z gumami i samochodami, i zaczął gonić chłopaków. W oczach miał ogień.
-Będziecie teraz prasować te goomy do skończenia świata! Żeby mi nie było na nich ani jednego śladu waszych kłów!!!-Elder powoli doganiał swoje ofiary. Nawet się nie spostrzegł, kiedy wybiegł z lasu, i miał parę kroków do domu...

* * * * *

-Kiedy ten Elder wróci!-wydyszał Mateo. Nikt mu nie odpowiedział. Prawdę mówiąc wszyscy zaczynali się powoli martwić, i podejrzewać, że Elder sam zjadł wszystko po drodze. W końcu Kotasia podeszła do okna. Widok ją zszokował. W pierwszej chfili nic nie mówiła, ale zaraz zadarła się:
-Eeeeeeeeeej!!! Loodzie!!! Elder na dwunastej!- wszyscy jak jeden mąż rzucili się do drzwi. Doszło do rękoczynów, kto mu otworzy. W końcu cała redakcja wlazła na podfoorko. Widok przedstawiał się następująco: Elder nadal goni chłopaków, a w oczach z sekundy na sekundę rośnie chęć mordu.
-Nie daruje wam!!!! Prasować mi tę goomę, ale już!!!- dalej swoje Elder
-Hej, Eld! No, dalej, daj jush temu spokój! My tu czekamy na posiek, no chodź!- zadarł się Pokeball, i chyba pierwszy raz zachował się jak na webmastera przystało, i zaczął bronić redakcji. W tym wypadku zaczął gonić Eldera, a dostał dodatkowego dopingu, kiedy zobaczył, że do goom dołączone są samochodziki. Redakcja mu dopingowała. Pokeball już prawie dopadł Eldera, a Elder doganiał chłopaków. Elder nareszcie chwycił chłopaków, a Pokeball Eldera. Elder schwycił chłopaków za karki i dalej swoje o "prasowaniu do końca świata" (czy mi się wydaje, czy on się powtarza?tongue.gif-Us), a Pokeball założył swoje okoolarki cool-odporne, made in Men-In-Black ( tu a propos zdjątka:P), i wyciągnął dwie sztuki Uzi. W stylu Lary Croft zaczął strzelać gdzie popadnie, a na sam koniec przyłożył pistolet do głowy Eldera.
-No dalej mały! (Elder przecież nie jest mały... - -') Dawaj worki, tylko bez żadnych noomerów koleś! No już!- powiedział w jakże męski i odważny sposób, lecz nie dokończył swej kwesti bo nagle z tyłu przeleciała wygłodniała szarańcza(czyt:redakcja), która już nie mogła patrzeć na tą nędzną farsę, jaką odstawia Pokeball, i postanowiła wziąść sprawę w swoje brudne łapki. Chfyciła worki i pognała do domu, zostawiając Pokeballa, który już nie miał naboi, sam na sam z Elderem i chłopakami. Chłopacy korzystając z zamiesznia zwiali, i wiedzieli, że jush nie ruszą cudzych goom. Elder patrzył teraz morderczym wzrokiem na Pokeballa. Pokeball przerwał mu w najlepszym momencie zemsty na chłopakach. Patrzył dalej na Pokeballa, a ślina zaczęła cieknąć mu z ust. Pokeball chętnie wszedłby teraz właśnie, kiedy brak mu naboi, do domu, ale spojrzał na drzwi zastawione przez redakcję, która w tej chfili bawiła się samochodzikami, i jednocześnie obserwowała przebieg wydarzeń. Nie! Zbyt wiele razy im podpadł! Nie mógł liczyć teraz na ich pomoc. Jest zdany w tym momencie tylko na siebie. Elder podszedł do Pokeballa. Pokeball cofnął się parę kroków do tyłu.
-Ty.... Ty... zapłacisz mi za to....-rozpoczął Elder- będziesz do końca śfiata prasował mi te goomy zamiast tych chłopaków....(no, to jush sie robi nudne... Elder! Wymyśl coś lepszego, bo to słyszeliśmy parę razy!)- Pokeball zbladł. Zobaczył przed chfilą piękny popis wściekłości Eldera, i teraz zaczął się bać. Czarne okularki (made by Men in Black:D) spadły mu na ziemię. Uzi z resztą tesh. Nie myśląc wiele (jak to było w jego zwyczaju;)) zaczął uciekać. Redakcja podobnie jak wcześniej dopingowała zamiast pomóc.
-Bravo Elder!
-Dobij Pokeballa!
-Naucz go jak się profadzi site!
-Oducz go tego lenistwa!
-Naucz go jak się prasuje!- tego typu okrzyki leciały ze strony wejścia do domku, gdzie stała redakcja.
-Jush ja wam pokaże! Zwalniam was! Wyrzucam washe texty!- coś w tym stylu mamrotał Pokeball, ale wiadomo, przecież, że i tak nikt go nie słuchał. Gadu- gadu do obiadu, przeciesh jak wyrzucici całą redakcję, to kto będzie prowadził site? Przecież nie Pokeball! Newsy- w ostateczności to tylko będzie robił, bo pisanie textów jest "za bardzo męczące, a po za tym można stracić status 'lenia największego pod słońcem', a to w rachubę nie wchodzi".

* * * * * * * * *

Elder siedzi i patrzy na Pokeballa. Pokeball wyciągnął deskę do prasowania i żelazko, i teraz wypełnia polecenie Eldera. Ta wyprasowana gooma miała jush średnicę około jednego metra. Pokeball prasował tak jush od kilku godzin, i nie zanosiło się na to, że będzie mógł przestać. Redakcja zpałaszoława jush wszystkie goomy. Nikt nie wspominał o dwóch bułkach, bo każdy bał się gniewu Eldera. Nawet redakcji znudziła się już zabawa samochodzikami. Teraz siedzieli i patrzyli na prasowanie Pokeballa. Sentretka wzięła taśmę celuloidową i zaczęła kleić czarne okularki (Made by Men in Black:D). Powoli jush wszystkim się nudziło.
Ciężki nastrój. Elder cały czas patrzył z byka na Pokeballa. Postanowił pójść do ubikacji . Chciał wejść na korytash, jednak niechcąco nedepnął na samochodziki, i zaliczył taką glebę, że aż dom zatrząsł się w posadach. Wszyscy, oprócz Pokeballa, który teraz z mściwym uśmiechem siedział na kanapie, rad z tego że chodź na chwilę ma spokój, no i oczywiście z tego, że Elder jest przesh chwilę nie przytomny, nie żucił mu się pomagać. Elder miał otwarte oczy, ale zdawał się nie przytomny. Wzrok miał nie obecny. Z ust ciekła mu.... krew? Nie, to przestarzałe! Leciała mu ślina, bo to dzisiaj w modzie.
Elder nadal nie przytomniał. Nawet Pokeball lekko się zaniepokoił (phe, a wcale że nie!-Pok). Mateo wspólnymi siłami z Maciem przenieśli go do pokoju na kanapę. Położyli. Elder pobladł jeszcze bardziej. Kotasia wpadła w lekką histerię, zastanawiając się czy Elder żyje. Senti przyniosła miskę wody i ścierkę ("Bendem robiła kompresy!"). Usa poleciała do szafki z lekarstwami i przyniosła wszystko co tam znalazła. Drżącymi rękami zalała aspirynę w tabletkach. Podstawiła Elderowi pod rękę stos tabletek różnych kolorów.
Elder po parutnastu minutach oprzytomniał jako-tako. Spojrzał rozkojarzonym wzrokiem na swoją redakcję.
Jush powoli przestawał być blady. Usa otwarła mu usta i wlała ową aspirynę (przedtem nie był w stanie jej wypić) i wrzuciła wszystkie tabletki do ust. Elder teraz zrobił się siny (bo zaczął się krztusić), usiadł na łóżku i zaczął machać rękami. Sentretka w ramach robienia mu kompresów wylała na niego całą wodę z miski. Elder jakoś przełknął tabletki, wodospad by Senti tesh jakoś przetzymał. W końcu zaczął ciężko dyszeć. Wzrok miał jush normalny, no i siedział o własnych siłach. Redakcja uznała to jako dobry znak i zaczęła wznosić trudne do zdefiniowania okrzyki (radości? Nie... Żalu? Chyba...) Wszyscy żucili się do tego by go oklepywać, i pocieszać. Pokeball podszedł do deski do prasowania, wziął z niej goomę do żucia o średnicy około metra i wepchnął do ust Eldera.
-Smacznego koleś!-krzyknął z obleśnym uśmiechem na twarzy Pokeball. Elder ponownie zaczął się krztusić. Znowu zbladł. Wypluł goomę i ogarnął wzrokiem redakcję. Wszyscy na niego dziwnie patrzyli. Elder domyślił się o co chodzi. Byli głodni! Było to widać w ich oczach! A bestie głodne są zdolne do wszystkiego! Przełknął ślinę. Rzucił się na łóżko i udawał że znowu zemdlał. Poczuł czyjąś dłoń na plecach. Odwrócił się. Kotasia. Patrzyła na niego w dziwny sposób. Wiedział czego chciała. (bez skojarzeń mi tu!)
-Pojedziesz do sklepu....-zaczęła opanowanym głosem, ale Elder wiedział, że pod tym spokojem kryje się całkiem coś innego.- Wrócisz z jedzeniem.... Masz wykonać zadanie, albo....- tu przejechała palcem po szyi i znów popatrzyła "dziwnie". Elder wiedział, że lepiej wykonać zadanie jak należy. Redakcja w stanie głodu jest zdolna do wszystkiego. Wiedział, że do jutra mógł dożyć, ale w postaci zupy, mrożonki, albo rzeczy tego typu, lub nawet wcale...- Pojediesz z.... Eeee... Pojedziesz z Pokeballem.- dokończyła Kotasia ze spokojem. Reszta na nią dziwnie spojrzała. Wszyscy wiedzieli, że po tym co było przed chwilą, nie wiadomo, co może się wydażyć. Pokeball łypnął okiem na Eldera, i vice-versa. Podali sobie ręce na znak zgody. Wsiadli do jeepa. Pomachali w stronę domku i zrobili głópie miny. Udawanie, że "nic-się-nie-stało" nie wychodziło im dobrze. W końcu pojechali. Kierował Pokeball. Obok niego siedział Elder. Kiedy tylko trochę odjechali od domu zaczęła się kłótnia namber łan. Bo Elder chciał kierować. I tak jadą i się kłócą. Doszło nawet do rękoczynów. Na trasie spotkali glinę, który ich zatrzymał.
-Prawo jazdy proszę, obudwu panów....
-He, he, ładną pogodę dziś mamy prawda?- zapytał głópkowato( jak to było w jego zwyczaju;D) Pokeball. Pytanie było conajmniej nie na miejscu, bo niebo było dziś zachmurzone, i zbierało się na deszcz.
-Jusz daję!-podał Elder, mimo, że wcale nie kierował. Policjant wziął i coś tam zaczął zapisywać.
-Eeeee.... A właściwie, to o co chodzi?- spytał w końcu Pokeball, po dłuższej chfili milczenia. Policjant dalej milczał. Po kolejnej chfili machnął ręką w stronę wozu policyjnego. Wyszedł z niego facet w okularkach, z tłustymi włosami, i mikrofonem. Za nim jeszcze jeden facio tylko, że ten drugi miał kamerę. Podeszli do jeepa.
-Czy oni się nadają?-spytał facet w okularkach. Policjant pokiwał głową. Facet dwa poatrzył na nasz duet, po czym podszedł do faceta jeden- w okularkach. Zaczęli coś szeptać między sobą. Zmierzyli wzrokiem nasz duet jeszcze raz. Chyba się rozmyślili, co do tego, co mieli zrobić, bo ostatecznie kazali jechać Elderowi i Pokeballowi.

Nareszcie dojechali do sklepu. Pokeball (uzgodnili, że Pokeball niech se jush prowadzi. W drodze powrotnej ma prowadzić Elder:D) Weszli do sklepu.
Prześli przez dzrzwi obrotowe. Pokeball nie namyślając się wiele wskoczył do wózka i zaczął się drzeć do Eldera: wieź mnie, wieź! Elder sam chciałby znaleźć się na miejscu Pokeballa, ale wymyślił inny sposób: będzie wieźć Pokeballa, a on sam będzie miał jedną nogę na wózku, a drugą na ziemi i będzie odpychał się jak przy jeździe na hulajnodze. Wobec czekających ich zabaw, całkiem zapomnieli o swoich sporach. Na jakiś czas...
Pojechali najpierw ku stoisku ze słodyczami. Pokeball wziął zgrzewkę "jajek niespodzianek", zaczął rozpakowywać jajka, jeść czekoladę, a wszystkie zabawki wkładać do kieszeni. Sam Elder, jako osoba bardziej wyrafinowana jadł batoniki, takie jak mu się pod rękę nawinęły, oraz cukierki Riesen. Jednak Elder i Pokeball też człowiek (że co?O_o), i pojemność żołądka ma ograniczoną, i wkońcu odeszli od stoiska. Poszli za to zrobić w końcu zakupy. Kupili obiad, oraz parę drobiazgów, potrzebnych, aby funkcjonować. Na obiad kupili 2 kilo soli, 4 torebki pieprzu, 10 gramów sera żółtego, i jedną paczkę delicji. Do drobiazgów zaliczało się: olej, paczkę wykałaczek, płyn ludwik(promocja! Rolka papieru toaletowego GRATIS!), oraz "Poradnik- jak samodzielnie wychodować paproć". Z zakupami nie podjechali jeszcze do kasy, bo przecież w supermarkecie jest tyyyyle różnych zajęć! Chłopaki po zjedzeniu takiej ilości słodyczy nabrali ochoty na coś bardziej treściwego. Załadowali żołądki jeszcze bardziej jakimś normalnym jedzeniem, bo wiedzieli co ich czeka w domu. Potem nabrali ochotę na zabawę. Oczywiście zabawa wózkiem to pierwsza rzecz. Pokeball siedział wśrodku, a jak na hulajnodze jechał Elder. Jeździli tak między regałami, jak na jakimś torze pszeszkód. Czasami trzeba skręcić, czasami ominąć kogoś, bądź wózek tego kogoś. Nie zawsze się to udawało, a co za tym idzie było parę rozwalanek. Parę razy nasz duet wpadł na stoisko z puszkami, zupkami, zabawkami lub innymi towarami. Czasami "niechcąco" wpadali na różnych ludzi. I tu dochodziło do rękoczynów... Parę razy chłopacy przypomnieli sobie o swoich sporach, no i wtedy... Np. Elder puścił wózek z Pokeballem, a sam z niego zeskoczył w odpowiednim momencie. I tak oto Pokeball leżał wśród konserw, dzrzemów i makaronów. On sam nie pozostawał święty. Wiadomo:"Jak polak z polakiem". On np. "niechcąco" wylał na niego mleko, i parę jogurtów. Nie będziemy opisywać, co jeszcze robili, w końcu palce tesh bolą od tego pisania...
Po za tym fajnie było oglądać reakcje co po niektórych, gdy widzieli dwóch chłopaków w tym samym mniej więcej wieku, pędzących na wózku, bądź bawiacych się zabawkami ze stoiska. Parę razy zdarzało wpaść się im na jakiegoś gliniarza, ale ogólnie było spoxik.

W końcu doszli do lady. Przy kasie stała pani... brzydka. Stara, gruba i brzydka baba. Na domiar złego nasz duet wpadł jej najwyraźniej w oko. Elder popatrzył w stronę goom do żucia. Pokeball tesh. Spojrzeli na siebie. Oboje odwrócili głowy, bo wiedzieli, że gdyby zaczęli się bić, to pożywienie mogłoby ulec zniszczeniu, a co za tym idzie, głodna redakcja sprawiłaby, że mieliby oboje spektakularny koniec. Stara babka zaczęła mrugać dziwacznie to jednym, to drugim okiem do Pokeballa. Ten starał się niczego nie zauważać. Babka spojrzała na Eldera. Elder niedbale żucił forsę na ladę. Babka odbierając forsę "niechcąco" (który raz pojawia się tu to słowo?) dotknęła jego ręki. Elder gwałtownie odsunął rękę. Może nawet zbyt gwałtownie, bo babka odczytała to jako "chcę się z tobą umówić", i zacząła tym razem ściskać rękę Eldera, co z kolei przeszło w szarpanie, a na koniec w przytulanie.
-Help! Pokeball, nie zostawiaj koompla w potrzebie!- głos Eldera był bardzo histeryczny. Przed chwilą jeszcze Pokeball śmiał się z adoracji grubej, brzydkiej baby, lecz teraz obudził się w nim jakiś duch przyjaźni, i chwycił babę pod brodę. I to był błąd. Baba puściła Eldera, a ten plasnął o posadzkę, zaliczając dziś już drugi raz glebę. Złapała Pokeballa i chciała go pocałować, bo to złapanie pod brodę, według niej było BARDZO wymowne, i teraz role się odwróciły, bo to właśnie Pokeball potrzebował teraz pomocy. Elder jakoś ostatkiem sił się podniósł. Chwycił jakiś transparent reklamujący wodę "Primaverra!!!" i palnął nim babę. Ta zemdlała. Rzuciła się ciężkim ciałem na ziemię. Obaj chłopacy odetchnęli z ulgą. Jako zapłatę za trud z babą wzięli sobie zgrzewkę batoników, goom, reklamoowek jednorazowych, dropsów i lizaków. Postanowili schować je do bagażnika na czarną godzinę. Wzięi zakupy i wyszli ze sklepu. Zgodnie z obietnicą- prowadził teraz Elder. Podczas jazdy nie było już, o dziwo, kłótni.

W końcu dotarli do domu. Nie trudno było przewidzieć, że nasza redakcja rzuciła się na jadło (czyt. : pieprz, sól, delicje, i 10 gram sera). I nie trudno było przewidzieć, że było to stanowczo za mało jak dla naszych mutantów. Ale nic to. Jakoś przetrzymali. Każdy poszedł do swoich zajęć.

Kotasia siedziała na kanapie przed telewizorem. W ręku trzymała chusteczkę, w którą co chfilę chlipała. W telewizji leciał właśnie 18998 odcinek telenoweli "Anielski Buntownik". Właśnie w tym momencie na ekranie pojawiła się tfarz Esmeraldy i Menuela. Menuel oświadczał się Esmeraldzie, bo ta była matką jego babci, która była żoną jej wujka, bo tamten nie kochał jej matki i uciekł z dziadkiem na grenlandię, bo chciał mieć z nim dziecko, które potem się zakocha w jej córce. Obok niej na kanapie siedział Pokeball. Minę miał na pierwszy rzut oka obojętną, ale tak naprawdę sam przeżywał ten serial, kto wie, może nawet bardziej niż Kotasia, choć starał się to ukrywać.
Usa tworzyła wypociny malowane- czyli obraski, i komixy, a Senti- wypociny pisane, czyli ff.
Macio siedział z Mateo u góry, i grał z jakąś "super-extra-rozwalnkę-89".
Nasz Elder bawił się teraz zabawkami z "Kinder niespodzianki", które przyniesł ze sklepu.
Tak jak przewidywano-rozpadało się. Była już 18. Burza dalej trwała. Błyskawice, i ciemność na polu, mimo, że w lecie przecież zawsze jest jasno do późna.

Sentretka:

Nagle zgasło światło. Kotasia i Pokeball chórem krzyknęli:
- W najciekawszym momencie!
Sentretka z Usagi:
- No i jak ja teraz skończę mój...
Przerwał im Macio z Mateo:
- Jeszcze trochę i....
Krzyki zakończył Elder:
- Gdzie jest moja zabaaaawka?
Po kilkunastu minutach wzajemnego wpadania na siebie i potykania się o samochodziki i resztę śmieci, żeńska część redkacji jako tako doszła do siebie i spróbowała uspokoić męską część redkacji. Ponieważ jednak męska część redakcji była w przewadze, dziewczyny zostawiły w spokoju chłopaków i poszły usiąść na kanapę, aby sie zastanowić. Gdy w końcu dotarły tam, Sentretka stwierdziła:
- Ciemno tu jak w grobie... równie dobrze mogłabym zamknąć oczy i tak nic nie widzę!
- Albo założyć okularki Pokeballa - dodała posępnie Usagi - Mamy jakąś latarkę?
- O ile sie nie mylę, na liście figurowały zapalniczki, ale latarka? - odparła Kotasia.
- Ja mam latarkę... - powiedziała Sentretka - ale jedną.... musimy uważać, żeby chłopaki od razu nam nie wyrwali.....
Dziewczyny jakoś dotarły do latarki. Było to urządzenie dość kiepskie, ale nieoceniona Senti wpadła na następny pomysł:
- Teraz musimy znaleźć jakieś ognioodoporne naczynie, włożyć tam coś łatwopalnego i podpalić zapalniczką!
Teraz już o wiele łatwiej szedł im marsz do kuchni po odpowiednie przedmioty, ale nagle wpadły na Macia z Elderem, którzy zauważyli latarkę.
- Macie latarkę?!
- Skąd?!
- My też chcemy!
- To moja latarka, więc nie dostaniecie - odparła Senti - Ale właśnie idziemy do kuchni po...
Nie skończyła. Nagle wszystko ucichło. Do uszu całej piątki dobiegł dźwięk, jakby drzwi wejściowe otworzyły się z jękiem. Po całym domu powiało lodowatym powietrzem, mrożącym krew w żyłach. Krzyk... Jeden? Nie, dwa... Znowu zaskrzypiały drzwi... I tak nagle jak wszystko się zaczęło, tak ucichło... W dodatku światło się zapaliło, a burza powoli cichła...

- Nareszcie! Chodźcie na dół, chyba drzwi się otworzyły! - krzyknął Elder.
Senti i Usa spojrzały na siebie znacząco. One miały inne zdanie o takich sprawach, ale nic nie powiedziały.
Drzwi jednak były zamknięte, a raczej przymknięte. Kotasia zamknęła je na klamkę i zasunęła zamek.
- Głodna jestem - stwierdziła Senti.
- Heh... Jedzenia nie mamy, a taką pogodę raczej nikt z nas nie wyjdzie! - odparła Kotasia.
Była to prawda: burza może ustała, ale deszcz, choć już nie tak mocny, nadal padał.
Nasza piątka stłoczyła się więc przed telewizroem, aby zapomnieć o głodzie. Usagi podniosła rękę z pilotem i nagle zatrzymała ją.
- Mateo i Pokeball.
- Co Mateo i Pokeball? No, zapalaj! - zdenerwowała się Sentretka.
- Nie zauważyliście?! Nie ma ich!
- A faktycznie, tak za cicho i za spokojnie... - stwierdził Elder - Musieli wyjść, dlatego słyszeliśmy otwieranie drzwi! Wpuścili zimne powietrze, a potem przymknęli drzwi!
- Chyba nie będziemy ich szukać po nocy i w deszczu? - stwierdziła Kotasia - Może są gdzieś w domu!
Jednak koffanych webmasterów w domu nie było, mimo, że redaktorzy zrezygnowali z oglądania telewizji i przeszukali cały dom.
- A więc pora podjąć decyzję: albo idziemy ich szukać, albo czekamy do rana - stwierdził Macio.
- Głosujmy: jest nas piątka... - powiedziała Senti - Ja jestem za, bo o ile o Pokeballa się nie martwię, to MateoCharizardowi, samemu zostawionemu na pastwę losu w towarzystwie Pokeballa może się coś stać!
- Ja jestem przeciw. Mam dosć Pokeballa, przynajmniej sobie od niego odpocznę! - stwierdził Elder - Najwyżej poszukajmy ich rano, będzie widniej...
- Ja głosuję jak Elder - pada deszcz - powiedział Macio.
- Ci mężczyźni! Ja jestem za! - powiedziała Kotasia.
- Ja jestem za Sentretką, a więc idziemy! Wy nie musicie, jak nie chcecie! - rozsądziła o wyniku głosowania Usagi.
- No tacy nie jesteśmy, idziemy!
Ponieważ jednak nikt z redakcji nie miał płaszcza przeciwndeszczowego, dziewczynki okryły się wspólnie workiem po gumach, a chłopcy chcieli wziąść rysunki Usy i ff`y Senti, ale dziewczny wyrwały im z okrzykami:
- Mój fanart!
- No co wy sobie myślcie!
Na koniec Sentretka wzieła latarke i cała piątka wybiegła: z przodu dziewczyny okryte wspólnie workiem, świecące latarką, a z tyłu moknący Elder z Maciem....

***

- Krążymy po tym lesie juz od 3 godzin! - zaczął narzekać w końcu Elder.
- Nie od trzech godzin, a od pół godziny - Sentretka spojrzała na zegarek.
- Wszystko jedno! Wracajmy!
- Taaak.. ale w którą stronę...?
Redaktorzy zaczęli się rozglądać. Fakt, skoro Elder zgubił się w lesie w ciągu dnia, to tym łatwiej było zgubić się w ciemnościach i deszczu.... Nie pozostawało nic innego, jak szukać dalej. nagle Sentretka drgnęła.
- Ktoś wołał! Słyszeliście?
Reszta spojrzała na nią z wyrazem na twarzy "Nie wszyscy mają taki doskonały słuch, jak ty"
Sentretka zignorowała ich, przetarła rękawem okulary i zaczęła się rozglądać.
- Ktoś wołał "Ratunku! Pomocy" . Najprawdopodobniej dobiegało to stamtąd! - pociągnęła ze sobą dziewczyny i chłopaków.
Jednak oni nie byli tacy zaaferowani, i w dodatku głodni i przemoknęci. Sentretka poświęciła się więc i puściła się biegiem. Reszta redakcji podążała za nią truchtem....

***

Teraz już wszyscy to usłyszeli. Redaktorzy zaczęli się rozglądać...
- Tutaj! - Kotasia wskazała jakąś dziurę.
Dziura miała jakieś 4-5 metrów głębokości. Miała jednak dość małą średnicę. Mimo to, w ciągu dnia na pewno można by było ją zauważyć i obejść...ale w ciemnościach była prawie niewidoczna. Na jej dnie stali nie kto inny, tylko Mateo i Pokeball. Ściany dziury, być może w ciągu dnia suche, pełne wystających korzeni i kamieni teraz powlokły się błotem. Niemożliwością było wydostać się z dziury, przynajmniej nie bez czyjejś pomocy. Sentretka ponownie poświęciła się i położyła na brzuchu, po czym krzyknęła:
- To wy?
- A kto inny! Pomóżcie nam! - krzyknął Pokeball.
Sentretka wstała, otrzepała się i spojrzała na redkację z miną "Ja już dość zrobiłam, teraz niech kto inny się wykaże w ficku"
Elder uśmiechnął się złośliwie i oparł o drzewo.
- A kto mi wepchnął gumę?
- A kto zwlekał z umieszczeniem moich tekstów? - dodała Usagi.
- A kto nam groził wywaleniem z redakcji? Jeszcze dzisiaj! - przyłączy się Macio.
Pokeball spuścił głowę i milczał, ale Mateo odparł:
- No chyba nie ja!
- Ty nie - zgodziła się Sentretka.
Gdy tylko słowa Sentretki dotarły do Pokeballa, przestraszył się:
- No chyba mnie tu nie zostawicie samego? Waszego koffanego webmastera?
Sentretka bez słowa ułamała jakąś długą gałąź i znowu się położyła na brzuchu.
- Wchodź.... Mateo.
Mateo nie potrzebował zachęty. Szybko chwycił gałąź i wdrapał się na górę. Pokeball z determinacją wyciągnął ręce, ale Sentretka wciągnęła gałąź.
- D-d-dzięki - wyjąkał cały czerowny Mateo.
- Nie ma za co - spokojnie powiedziała Senti - Co właściwie się z wami stało?
- Eeee... nieważne... - teraz Mateo cały sie palił ze wstydu.
- Mów, albo wrzucę cię do tej dziury!
- Ja! Ja! Ja wam powiem! Tylko pomóżcie mi wyyyyyjść! - zawył Pokeball.
- Cicho - ofuknęła go Senti - No... nie bój się! Mów!
Mateo skulił się, ale zaczął mówić.
- No więc....Obydwoje z Pokeballem wyszliśy z domu... po jakąś pomoc, no wiecie... czy elektryka....
- Nie kłam! Wiesz dobrze, że szliśmy do jeepa, aby pojechać do miasta i tam poczekać do rana! Ja sie pytałem nawet co z resztą redakcji, a ty odpowiedziałeś, że jakoś sobie poradzą.... - krzyknął Pokeball.
Usagi podeszła i zdecydowanym ruchem chwyciła Mateo za kołnierz, aby go wrzucić do dziury, ale Sentretka zablokowała ją i powiedziała spokojnie do Mateo:
- Mów dalej.
Usagi puściła kołonierz Mateo i zrobiła krok do tyłu.
- No... ale w tych ciemnościach i deszczu nic nie widzielismy i w końcu zaszliśmy za daleko.... i wpadliśmy do tej dziury - wytłumaczył Mateusz.
- A dalej? - zapytała Sentretka. Redakcja spoglądała na nią ze zdumieniem. Nigdy jeszcze nie widzieli jej tak stanowczej, a jednocześnie: tak spokojnej.
- Co dalej?
- No, co robiliście w tej dziurze, zanim przyszliśmy?
- N-nic.
- Wątpię, abyście przez prawie godzinę po prostu stali...
- Na początku próbowaliśmy się wydostać... Potem zaczęliśmy się zastanwiać co będzie... i wyrzucać sobie nawzajem, jacy byliśmy dla was - przełknął ślinę - no..... zaczęliśmy się bać, że nie przyjdziecie....
Sentretce najwyraźniej to wystarczyło. Kiwnęła głową.
- Wystarczy. A teraz, ty decyduj, czy wyciągamy Pokeballa? - z jej miny można było wyczyta jedno: gdy Mateo zadecyduje o losie Pokeballa, ona spowrotem zmieni się w cichą redaktorkę...

Usagi:

Mateo miał teraz mętlik w głowie. Został tak jakby rozdarty na dwie połowy. Nie wiedział co zrobić. Z jednej strony chciał pomóc koomplowi, współpracownikowi, tak jakby drugiej połówce,a z drugiej miał wielką ochotę zostawić go w tym dole i dać nauczkę za te wszystkie błędy, za te jego drażliwe cechy charakteru, za lenistwo, i ogólnie całą jego postać. Jeżeli wyciągnąłby go z tego dołu- uznali by go za mięczaka, uzależnionego od swojego kolesia, ale nie miał serca zostawić go tam w dole. Zemsta jest słodka, ale ta zemsta może obrócić się przeciwko niemu. Deszcz nie będzie padał wiecznie, i ziemia trochę wyschnie, a wtedy łatwo jest wyjść i Mateo wolał nawet nie myśleć co by było, gdyby Pokeball wyszedł i chciał się na nim zemścić. Chciałby być teraz na miejscu zwykłego redaktora, bo wtedy mógłby podjąć bez niczego decyzję, ale teraz jest jakby zastępcą szefa, i to on decyduje. Przełknął ślinę. Spojrzał na Sentretkę. Jej twarz nic nie wyrażała. Była dalej spokojna i opanowana. Ona to ma dobrze! Cokolwiek się stanie- ona jest bezpieczna, bo przecież nie jest szefową.
-Eeee.... Wiecie? Może zrobimy głosowanie? To dobry pomysł!
-Osz ty! Jak śmiesz! To nie ulega wątpliwości, że masz mnie wyciągnąć! Sam się prędzej czy później wydostanę, a wtedy to....- Mateo dalej nie słuchał. Nie chciał i jednocześnie chciał wyciągnąć go z tego dołu. Spojrzał jeszcze raz na Sentretkę. Gdyby ona miała jakieś zdanie i pokazała je, to na pewno wstawiłby się za nią, ale jak na razie go nie ma, a może ma tylko nie pokazuje go. Spojrzał na wściekłego Pokeballa. Mateo czekał teraz aż któryś członek redakcji przeważy szalę. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zostawić po środku, ale jak w takim wypadku zostawić to wszystko po środku? Na skraj brzegu podeszła teraz Usa. Gdyby Senti miała taką minę jak ona, to z pewnością Mateo zostawiłby teraz Pokeballa w tym dole, bo oczywiście by uległ Senti.
-No dobra ludzie i ludziska...- zaczęła na pozór spokojnym głosem- jak uważacie-czy on powinien tu zostać? Czy zasługuje na to, żeby tu siedział całą noc, a jak wiadomo dzisiejsza noc nie jest zbyt sprzyjająca siedzeniu w dołach... Czy powróciłby żywy z czegoś takiego? Prawdopodobieństwo jest małe. Nie liczmy ot takich drobiazgów jak burza, pioruny, zawalenie się ścian dołu, a tym samym pogrzebanie żywcem, czy złapanie jakiś chorób. Mówimy tu o czymś poważniejszym.... Ale czy Pokeball zasługuje na to żeby wyjść i wrócić sobie do domciu jakby nigdy nic? Obejrzeć serial, i pójść spać? No więc- kto jest za czym?- widać, ze Usa była za tym pierwszym-tzn. za zostawieniem w dole i daniem swoistej kary za wszystko, ale sama nie była do końca zdecydowana. Miny pozostałych członków redakcji wyrażały to samo- za to wszystko co Pokeball był im winien, powinni mu teraz dać nauczkę, ale z drugiej strony za bardzo nie chcieliby być na jego miejscu.
W końcu Mateo podjął decyzję. Miał wyraźny wyraz twarzy.
-Ja... Postanowiłem, że wyciągamy go... W końcu sami wiecie... no... przecież ... Eeee....- jąkał się- no w końcu, trzeba go wyciągnąć, bo według mnie to ta gooma Eldera była niezbyt dobrze wyprasowana!-rzucił pierwszy lepszy pretekst do tego aby wyciągnąć Pokeballa. Senti wzrokiem odpowiedziałą mu, że się zgadza. Była gotowa na każdą możliwość. Mateo coś ukłuło w okolicach serca. Coś się w nim odezwało. Poczuł, że się czerwieni. Przypomniał sobie moment zgaszenia światła- on wtedy zaproponował, zostawienie redakcji na pastwę losu. Równie dobrze on mógł siedzieć teraz tam, w dole. I równie dobrze on mógł teraz zostać wydany na sąd Pokeballa- swojej drugiej połówki. Aż mu się głópio zrobiło, że tak długo zastanawiał się nad wyciągnięciem koompla. Redakcja podeszła na skraj ścian dołu. Mateo wziął gałąź i położył się na ziemi. Podał jej drugi koniec Pokeballowi. Senti położyła się obok niego i także chwyciła za gałąź. Pokeball się jej złapał. Jednak deszcz cały czas lał i coraz trudniej było cokolwiek robić. Błoto było coraz większe z minuty na minutę. Wszystko było śliskie, i jak nie trudno przewidzieć- z powodu tej śliskości do dołu wpadł teraz Mateo razem z Senti. Usa i Elder próbowali schwycić ich za nogi ale nie zdążyli, i sami także runęli do dołu. U góry została teraz ih ostatnia deska ratunku- Macio i Kotasia.
-Pomóżcie! Będziecie wyciągać po jednej osobie, tylko ostrożnie, bo i wy wpadniecie!- krzyknął Elder. Jak na złość akurat w tym samym momencie zsnunęła się ziemia spod nóg Kotasi i Macia. Oni także wpadli do dołu. Teraz wszyscy siedzieli pośród kawałków ziemi i błota, cali brudni przemoknęci, głodni, lecz o dziwo- wcale nie źli. Co za ironia losu! Teraz to oni siedzą tu w dole, w każdej chwili może spaść na nich ziemia, może trzasnąć w nich piorun, bądź te "inne, dużo groźniejsze rzeczy", o których mówiła Usa. Może te jej gadki były głópie, o tych wszystkich paranormalnyc rzeczach, ale nabierały całkiem innego znaczenia, kiedy stawało się z nimi "oko w oko". Akurat w tym momencie całkiem niedaleko nich piorun trzasnął w drzewo. Wszyscy milczeli. A co z tymi "innymi" rzeczami? A jeżeli rzecywiście spotkają jakieś mary nikczemne, stworzenia, lub po prostu staną się więźniami tego oto dołu?...........

Sentretka:

- No cóż, może dzisiejsza noc nie sprzyja siedzeniu w dołach, ale nie mamy wyjścia - Sentretka próbowała przerwać milczenie.
- To moja wina.. - stwierdziła Kotasia - Powinnam bardziej uważać....
- Oj, Kotasia daj spokój, przecież to niczyja wina... - odparł Elder.
Wszyscy popatrzyli na siebie. Po raz pierwszy naprawdę byli sobie bliscy. Wspomnieli wszystkie te dni, kiedy nawzajem gnębili się... wyszydzali.... kłócili.... Zachowywali się jak banda dzieciaków.... Teraz dotarło do nich, że tak naprawdę nawzajem lubili się i byli sobie bliscy... Może gdyby zrozumieli to wcześniej, nie doszłoby do takiej sytuacji? Przede wszystkim po zgaszeniu światła trzymaliby się razem.... Mieliby latarkę Sentretki, więc bez względu na to czy wyszliby czy nie, nie zgubili by się - Senti oświetliła by miejsce przed domem i z łatwością trafiliby do jeepa.. albo siedzieli w ciepłym domku, w którym po chwili zapaliłoby się światło.... A inne chwile? No cóż, raczej nie byliby głodni: na wspólnych zakupach wszystko by kupili tak, aby się najeść... I dopiero trzeba było znaleźć się w takiej sytuacji bez wyjścia, aby nareszcie wszystko zrozumieć! Tylko, że teraz już to nic nie da.... Ile będą tu jeszcze musieli siedzieć? Licząc, że deszcz wkrótce przestanie padać i będzie ciepło ziemia i tak wyschnie w kilka dni.... Kilka dni bez jedzenia i picia?
- Może jednak jakoś się wydostaniemy? - znowu przerwała milczene Sentretka.
- Akurat! - powiedział Mateo - Gdy..... gdy siedzieliśmy tu z Pokeballem, próbowaliśmy! A było w miarę sucho... Teraz... j-jest to jeszcze bardziej niemożliwe... - mówiąc to jąkał się. Wszyscy zresztą czuli się niepewnie....Gdzieś w pobliżu uderzył następny piorun....

Usagi:

Wszystkim z minuty na minutę robiło się coraz bardziej nieswojo. Tak... Na co dzień tak na pozór nieczuli wobec siebie, i wcale siebie nielubiący- teraz byli sobie najbliższą rodziną. Deszcz stał się jeszcze gęściejszy. Worek po goomach, ten worek po tych nieszczęsnych goomach, które przysporzyły tyle kłótni i nie porozumień, Macio roztargał teraz tak, że stworzył się dwa razy większy "parasol". Zimno było nie do zniesienia. Najgorsze było błoto. Redakcja ostatecznie worek użyła jako podkładkę. Wszyscy na niej usiedli, ciasno do siebie przylegając, nie "przytulając", bo to byłoby teraz niewłaściwe określenie. Jako parasolu- każdy narzucił na swoją głowę kurtki/bluzy. Siedzieli tak w milczeniu przez jeszcze około pół godziny. Każdy zaczął się zastanawiać nad pytaniem "czy to musiało się stać?". Nawet gdyby Pokeball z Mateem wyszli, to przecież to także częściowo ich wina, bo ociągali się z wyciągnięciem Pokeballa, bo musieli "wyznaczyć karę".
Siedzieli i stali się więźniami nie tylko tego dołu, ale też więźniami samych siebie, więźniami swoich umysłów. Kolejny piorun rozświetlił niebo. Kotasia zadrżała. Łzy zaczęły cieknąć jej po policzkach. Schowała twarz w dłoniach. Elder i Usa- każdy po jednej stronie, objęli ją ramieniem, co miało być pocieszeniem, ale stało się odwrotnie, bo Kotasia zaczęła płakać jeszcze bardziej.
-Do licha, przecież musimy się stąd jakoś wydostać!- krzyknął z histerią w głosie Mateo. Odpowiedziała mu cisza. Kolejny piorun. Senti podniosła głowę do góry. Spojrzała na gwiazdy. Mimowolnie łzy napłynęły jej do oczu. Czuła jakby ostatni raz na nie patrzyła. Jakby to był już koniec, jakby nie miała dożyć jutra... Jakby już nigdy nie mogła zobaczyć słońca... Słońce- symbol otuchy i nadziei, i radości, jak wszystko w tym dole jakim teraz siedzieli robiło swoją robotę na odwrót, a mianowicie- zamiast dawać radość, dawało smutek. Ponownie zagrzmiało. Sentretka usłyszała jakąś muzykę. Jakby skrzypce. Grały melancholijną, smutną melodię, jakby tym samym obwieszczając koniec tej egzystencji, koniec tego wszystkiego. Zamknęła oczy. Skrzypce dalej grały. Melodia wydobywała się jakby z wnętrza jej samej. To tak jakby jednocześnie słyszała tą melodię, i nie słyszała. Poczuła się jak jakaś postać wskakująca w kulę lawy, która poświęciła wszystko teraz swojemu losowi, jakby już nic nie było ważne... Poczuła ciepło... Otwarła oczy. Patrzyła na nią Usa. Próbowała dodać jej otuchy. Obok niej-Senti, z drugiej strony siedział Mateo, a zaraz obok Matea Pokeball. W sumie układ wyglądał mniej więcej tak:Pokeball, Mateo, Sentretka, Usagi, Kotasia, Elder, Macio. Siedzieli w kręgu, bo jak wiadomo, nie było zbyt wiele miejsca. I ten krąg.... To tak jakby symbol jedności.... Mateo przychodziły do głowy teraz dziwne wizje. Zobaczył samego siebie- jak poszedł z Pokeballem z domu, jak wpadli do dołu, jak siedzieli tak tutaj w samotności, i nie mieli żadnej nadziei na to, że stąd wyjdą. Ta godzina- kiedy to w samotności zaczęli nawzajem na siebie bluzgać, wyrzucać wszystkie błędy,
a wkońcu usiedli, i zaczęli rozmyślać nad "a co, jeśli nie przyjdą?". Bo po prostu wiedzieli, że redakcja przyjdzie im pomóc, nie przewidzieli innej możliwości, po prostu musi przyjść i im pomóc. Stali się już jednością, choć sami o tym nie wiedzieli. Pokeball także miał wyrzuty sumienia. Bo chyba nie bez powodu wachali się nad tym czy go zostawić w tym dole, czy nie. To jakiś znak, że trzeba się zmienić, trzeba być lepszym, bo jak można zostawić swojego "koffanego webmastera?" (Pokeball-jeśli będziesz to czytał- zastanów się nad tym! Wiele rzeczy przecież w tym ficu jest szczerą prawdą, a zanim zaczęliśmy go wogóle pisać, to mieliśmy wytknąć błędy. Nie wiem jak Senti, ale ja liczyłam, że przynajmniej jeden członek redakcji weźmie sobie te błędy do serca... i poprawi się;) Macio po prostu nie myślał o niczym konkretnym. Był zły- na to że nie zadziałał w porę, że został ostatnią deską ratunku i zawiódł. Na ten dół, na Mateo, na Pokeballa, na deszcz, na redakcję, na ten głópi dom, na wszystko. Obwiniał się oto, że teraz siedział tu, a znim cała redakcja. Zresztą nie tylko on jeden, a wszyscy. A może to przeznaczenie? Żeby stać się lepszym wszyscy zostali tu przez jakąś niewidzialną rękę tu wepchnięci? Właśnie po to, żeby się nad sobą zastanowić?
Usa patrzyła do góry. Nagle serce jej zamarło- bo oto nad jej głową zobaczyła jakąś białą postać. Małe dziecko. Dokładniej- małą dziewczynke. Patrzyła na Usagi jakimś dziwnym wzrokiem, w którym to mieściła się zarówno złość, jak i miłość, zarówno piękno jak i brzydota. Wyrażal wszystko i nic. Usa zamrugała. Postać zniknęła. Elder chciał jak najszybciej stąd wyjść, ale jak wiadomo- złośliwość przedmiotów martwych, czyli w tym wypadku zegarka dawała o sobie znak. Sekundy wlokły się powoli. Każda sekunda- stawała się wiekiem. Usa zamknęła oczy. Oparła głowę o Senti. Było jej jakoś tak dziwnie dobrze i ciepło. Nawet nie spostrzegła się kiedy zasnęła.
Stała gdzieś. Sama nie wiedziała gdzie. Na jakimś korytarzu. Pusto, cicho... Wokół unosiła się tak jakby mgła. Przeszła parę kroków. Tak jakby ktoś wyłączył dźwięk, bo niczego nie było słychać. Nagle w jej ręce znalazł się nóż.... Patrzyła na ścianę... tylko, że teraz nie było przed nią ściany.... Patzryła na samą siebie... Było to coś w rodzaju lustra..... ale jednocześnie nie lustro.... Była tam ona sama.... W ręce tak trzymała nóż.... Ta Usagi w lustrze podniosła rękę znożem, gdzieś mniej więcej na wysokość serca... Zamachnęła się.... Już miała wbić ten nóż w serce..... Ale nagle otworzyła oczy i zobaczyła ponure oblicze Kotasi, siedzącej obok niej. Znowu znajdowała się w kręgu.... Kotasia miała nieobecny wzrok. Kiwała się to do przodu, to do tyłu. Cały czas panowała cisza. Nikt się nie odzywał, tak jaby się czegoś bał. Bo rzeczywiście- coś jakby wisiało w powietrzu...

Sentretka:


- Najlepiej po prostu spróbujmy zasnąć - zaczęła Senti - Ranek często przynosi nowe nadzieje.... jak np. we Władcy Pierścieni, tam mówiono o tym wiele razy..
- Czytałaś to? - spytał Macio, starając się opanować głos.
- Aha.
- Heh... czemu ja czytałam tylko Hobbita! Teraz nie wiadomo czy będę miała okazję... - westchnęła Usa.
- Będziesz - stwierdziła Sentretka z nagłą mocą - Nie bez powodu utknęliśmy tutaj, ale być może dostaniemy drugą szansę? A teraz śpijmy....
Wszyscy skulili się. Mimo wszystko chciało im się spać, tak więc przsunęli się blisko siebie, aby było cieplej i posnęli...

***

- A co wy tu robicie?
Redakcja obudziła się. Było wcześnie rano, ale przynajmnniej widno. Spojrzeli w górę. Nad dołem stał nie kto inny, jak Miszyman, czyli webmaster pokemonz. (Prawie każdemu znana była jest draka pomiędzy pokemonz a pokeballz, prawda?) Przyglądał im się dziwnie. Zresztą, trudno mu sie dziwić. Raczej nieczęsto spotyka się siedzącą w dole redakcję pokeballz, całą umazaną błotem, prawda?
- No chyba widzisz... - zaczął Mateo - Posłuchaj, może tak byś nas wyciągnął stąd zamiast się gapić...? Wszystko ci opowiemy!
- A jak? - zapytał spokojnie Miszyman.
- Heh.. Widzisz tą gałąź? No to po prostu nam podaj!
- Oj, no nie wiem... Nie chciało się być u Miszymana, co? Wolało się iść do Pokeballz?
- Nas też nurtuje trochę pytań, w tym skąd sie tu wziąłeś, ale najpierw nas wyciągnij... no przynajmniej kogoś z nas! - odparła Kotasia.
- Najpierw mi odpowiedzcie na pytania - mścił się Miszyman.
Redakcja zawstydziła się... przypomniała sobie wczorajszy wieczór, pastwienie się na nad Pokeballem i Mateo.... No, ale nie mogli drażnić Miszymana....
- No dobra - powiedział Macio - To jakie są te pytania?
- Po pierwsze, co tu robicie?
- No, wczoraj tu wpadliśmy...
- Wczoraj? Wczoraj była burza! Co robiliście na dworzu? I co robicie w tej okolicy?
Sentretka wzięła głęboki oddech. Dobrze, opowiedzą mu wszystko.
- A więc tak - zaczęła - przyjechaliśmy tu na wakacje, do takiego domku, tu w okolicy...Wczorajszej nocy owszem była burza i zgasło nam światło. Gdy się zapaliło, byliśmy rozdzieleni... Tzn. Pokeball i Mateo wyszli na dwór, a my zostaliśmy w domu. Poszliśmy ich szukać, siedzieli tu w dole - Sentretka zająknęła się. Dalej mówić ogólnikowo czy też opowiedzieć prawdę o dole?
Pomógł jej Pokeball, dość zresztą milczący od wczoraj.
- Najpierw wyciągnęli Mateo i wzięli go na spytki, co się z nami stało - przymknął oczy - Potem postawili go przed wyborem, czy mają mnie tu zostawić, czy też także wyciągnąć. Powinni mnie zostawić, zasługiwałem na to! Ale nie... pomogli mi... tylko, że koło tej dziury zrobiło się już ślisko i w końcu wszyscy powpadali... - otworzył oczy.
Miszyman nadal przyglądał się im dziwnie.
- No więc ja tutaj jestem na wakcjach u rodziny, byłem na spacerze z psem - gwizdnął i przyleciał jakiś psiak - Jak was to interesuje.... Hmmm a więc mam wam pomóc?
Redakcja nie odpowiedziała. Każdy bał się odezwać, aby nie zmarnować szansy na ratunek.. ale czy Miszyman pomoże? Do Pokeballz odeszło jego 4 dawnych redaktorów! Chociaż już to jakoś przetrwił było jasne, że ma jednak uraz do pokeballz!
Nagle pies Miszymana podszedł za blisko krawędzi i spadł, prosto w ręce Pokeballa.
- Mój pies...!
Pokeball westchnął:
- Mogę ci go podać, ale dziura jest za wysoka... Chyba jednak musisz mnie wciągnąć...
Miszyman podszedł, wziął gałąź i powiedział:
- A spróbuj mu coś zrobić.
- Przecież nic mu nie zrobię!
Po chwili Pokeball razem z psem byli już na powierzchni. Miszyman spojrzał na niego z góry i powiedział:
- To papa - po czym popchnął go w stronę dołu. Pokeball chwycił się jednak jakiegoś drzewa i nie spadł, a Miszyman oddalił się, razem z psem mamrocząc coś o wyjeździe stąd.
Redakcja milczała. Po prostu tak nieoczekiwane było to wszystko, że nikt nie mógł tego skomentować, ale wszyscy byli już spokojni: Pokeball zaraz ich wyciągnie. Ale czy na pewno? Przecież akurat nad nim dyskutowali i nad pozostawieniem właśnie go w dole!
Na szczęście, pewne chwile i wydarzenia łączą, a siedzenie całą noc w deszczu w dole do takich należało. Pokeball w końcu odwrócił się i wziął gałąź.
- Właźcie - z trudem wykrztusił.
Nie było zbędnych słów, sprzeczek: kto pierwszy, kto najpierw. Powoli, sekunda po sekudnie redaktorzy wychodzili z dołu. I po wszystkim.. Pokeball cisnął gałąź do dołu. Wszyscy patrzyli się na siebie. To milczenie było już nieznośne. A więc dostali tą drugą szansę, drugą szansę... której nie mogli zmarnować....

***

- No... to może... wrócimy do domu i się umyjemy? - powiedziała nieśmiało Usagi.
Wszyscy kiwnęli w milczeniu głowami. Tak trudno było się teraz odezwać! Nawet teraz, gdy było już po wszystkim... Siódemka powoli ruszyła i po chwili jakoś trafili do domu. O dziwo, nie błądzili. Całą drogę milcząc... Każdy jednocześnie chciał przerwać milczenie, ale i się nie odzywać.
- Zaraz, zaraz, my zamknęliśmy wczoraj drzwi? - zapytała Sentretka.
- Chyba ja wyszłam ostatnia... Nie, chyba zamknęłam je tylko na klamkę.... - odparła Usagi.
Miała rację. Z jednej strony może było to nieostrożne, ale z drugiej - najprawdopodobniej teraz mieliby problem, bo Usagi najprawdopodobniej zapodziałaby gdzieś w tym zamieszaniu klucze.
Powoli weszli do domu, rozejrzeli się. Koło kanapy leżał porzucony pilot. Jednak w mieszkaniu panował porządek, a przynajmniej w miarę. Mimo to wszystko wyglądało tak obco.... Sentretka weszła pierwsza i bez słowa poszła na górę. Kotasia poszła się umyć. Reszta niezdecydowanie stała w progu. Usagi zrobiła krok do przodu i powiedziała:
- Eeee... no co tak stoimy tutaj.....
- Tak, wejdźmy - kiwnął głową Macio i także wszedł, po czym usiadł na kanapie. Elder podążył za nim. Zostali webmasterzy.
- Na co jeszcze czekacie? Przecież nie będziemy tu czekać cały dzień! Przebierzmy się i obmyjmy z tego błota i ziemi, a potem może jakieś zakupy? - tym razem już normalnym głosem stwierdziła Usagi i weszła po schodach, zobaczyć co robi Senti. W tym czasie Kotasia wyszła z łazienki, gdzie się także przebrała. Do łazienki wszedł Macio. Dziewczyna usiadła zamiast niego na kanapie.
Usagi otworzyła drzwi. Sen siedziała przed kompem, który włączyła, ale nic na nim nie robiła. Kiwała się na krześle z nieobecnym wzrokiem.
- Co tutaj tak sama siedzisz? Chodź na dół...
Sentretka podniosła rękę i zaczęła strzepywać błoto z włosów.
- To moja wina. Powinnam zostać tam. T-to ja wyciągnęłam tylko Mateo i kazałam mu wybierać... Powinnam wyciągnąć ich obu, od razu!
- Oj, daj spokój, przecież wiesz tak samo jak wszyscy, że wina jest tak samo.... tzn. każdy jest tak samo winny. Było minęło. Nie jesteśmy już w dole. Jesteśmy w domu. Bądź co bądź żyjemy i teraz zamiast się gryźć powinniśmy coś zrobić z tą atmosferą, z tym milczeniem!
- Ja nadal czuję się, jakbym tam była. Ciągle przed oczami staje mi, jak wyciągnęłam Matea. Jak obydwoje spadliśmy. Jak ty z Elderem spadliście za nami. Jak ziemia obsunęła się spod nóg Kotasi i Macia. Jak traciliśmy powoli nadzieję.....

Usagi:

-To chyba był jakiś znak... Że powinniśmy coś zmienić.... Naprawdę nie ma sensu rozczulać się nad sobą.... Wszyscy jesteśmy winni.... Mam nadzieję, że jush więcej nie dojdzie do AŻ tak poważnych sporów.... Oczywiście przeczuwam, że będziemy dalej zgrają mutantów, ale coś się zmieni... Coś się już zmieniło....- Usa mówiła dalej, ale przerwał jej hałas z kuchni. Senti trochę się otrząsnęła i wstała. Zeszły razem na dół.
Tak.... Stara, dobra redakcja.... Milczenie trochę minęło, i na powrót redakcja stała się redakcją, choć ślady wczorajszej nocy widać było nadal... To aż unosiło się w powietrzu... Mateo przeszukiwał teraz wszystkie szafki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Pokeball siedział przy stole i liczył pieniądze, potrzebne mu na zakupy. Niestety w domu nic nie było do jedzenia. Chłopaki dalej w cali w błocie, nie szli się jeszcze umyć. Nagle Pokeballa coś jakby tknęło. Wstał i pobiegł do jeepa. Po chwili wrócił z zakupami. Zakupy darmowe, czyli wzięte za mordęgę z grubą, starą babą. Rzucił na stół wafelki, batony, lizaki, goomy, reklamówki i inne rzeczy "zostawione na czarną godzinę". W tym samym momencie do kuchni wszedł Macio. Popatrzył na stół i zrobił wielkie oczy.
-Hehe, nie musicie dziękować mnie i Elderowi. Podziękujcie tej starej babie z super marketu.- powiedział Pokeball z tym swoim starym, dobrze wszystkim znanym, obleśnym i złośliwym uśmiechem. Jednak nie był to ten sam Pokeball co wczoraj. Coś tam się w nim zmieniło.
(tu następuje ciecie autorki tej części, czyli Usy. nie będę teraz opisywać jak oni dochodzili do siebie, jak robili zakupy, jak jedli, bo wątek jedzenia był najczęstszym wątkiem pojawiającym sie w tym ff - -' Pora to zmienić. Przenosimy się dalej, bo jest teraz popołudnie, i już po tym całym "dochodzeniu do siebie")

----------------------------
-Jak, myślicie, czy podczas naszej nieobecności ktoś był w domu? Nic nie zginęło, napewno byłyby ślady błota, i nie byłoby takiego porządku.
Ale to wszystko wydaje mi się takie jakieś.... Podejrzane...-powiedział Macio do redakcji. Wszyscy siedzieli teraz przed telewizorem.
-Prawdę mówiąc, ja też tak myślę... No wiecie, chodzi mi oto, że ktoś mógł przyjść tu, i zrobić głupi kawał... Po prostu po coś innego... Nie koniecznie chodzi mi teraz o pieniądze, czy rzeczy wartościowe.... Ale w tym domu czuje jakiś taki dziwny klimat teraz... Bo wiecie, tak jakby to nie był ten nasz dobrze znany dom, tylko jakiś obcy, inny... Jakby to nie był nasz dom... Nie nasz świat...- powiedziała Kotasia. Reszta powiedziała jej to samo. Dom inny teraz jest... Ogołocony jakby z naszych osobowości... Ściany zioną pustką... Już nie są tymi samymi ścianami... Pustka ścian na cały dom jakby się przenosi... i na domowników jego... Redakcja oczami już nie tymi samymi, na świat inaczej już patrzy.... Bo świat takę jest już zmieniony... I nie jest już ten sam... Dołek- element tak bez znaczenia... Nic się nie stało tej nocy, kompletnie nic. Po prostu redakcja trochę się zmieniła. I tyle. Tylko tyle. Absolutnie nic się przecież nie stało...

Sentretka (o nie.. tylko nie to... >< co z tego, że poprawione, to najgorszy fragment ><)

Mijały godziny. Redakcja już zachowywała się prawie normalnie. Zakupy Pokeballa i Eldera zostały szybko pochłonięte, ale następne zaopatrzenie odłożono do jutra. Było już koło 20, gdy Sentretka powiedziała:
- Idę się przejść, za chwilę wrócę, dobrze?
Reszta mruknęła coś, albo kiwnęła głowami na znak, że zrozumiała. Gdy dziewczyna wyszła, Mateo także wstał:
- Idę za nią.
- OK, OK - mruknął Pokeball, patrząc w telwizor.
Mateo zamknął drzwi.
Sentretka nie odeszła jeszcze daleko. Tego dnia była w miarę ładna pogoda, więc było w miarę jasno mimo późnej godziny.
- Mateo! Co ty tu robisz?
- Tak wyszedłem... zobaczyć, gdzie poszłaś...
- Ach, nigdzie... Po prostu miałam ochotę się przejść.... Jak chcesz to idź ze mną...
- Mogę pójść... Ale gdzie?
- Przecież mówię, że nigdzie... trochę po lesie i wrócić...
Po kilku minutach marszu w lesie Sentretka odetchnęła i powiedziała:
- Wracajmy już... Zaraz! Coś słyszę!
- Co?
- Cicho, cicho, nie ruszaj się.... czyjeś głosy, ale....

Nagle nasza dwójka zobaczyła autorów tych głosów. Była ich trójka. Ich wygląd znaczył jedno: lepiej się z takimi nie spotkać. A na pewno nie w ciemnym lesie, po nocy (trzeba patrzeć pozytywnie - nie padał deszcz =D)
- Kogo my tu mamy? Jakąś zakochaną parę? Dawajcie wszystkie cenne rzeczy, ale już! - krzyknął jeden z bandziorów.
- Stary, wyluzuj, nerwy źle wpływają na zdrowie - mruknęła Sent, mimo delikatnego zaniepokojenia.
- Nie macie? - z ohydnym uśmieszkiem powiedział drugi uroczy bandziorek - Zaraz się przekonamy.... - chwycił Sentretkę. Dziewczyna nadal pamiętała o "spokój i opanowanie" więc przypomniała sobie rady tatusia ^^ i nadepnęła bandziora na nogę piętą bucika ^^. Gdy miała odrobinę wolności, uderzyła faceta w... e... okolice rozporka ^^ aż go powaliło do tyłu, aż miło było patrzeć. Tu jednak wmieszał sie do walki trzeci i tak unieruchomił Sent, że ta nie mogła się już uwolnić za pomocą żadnych złotych rad ^^ Mateo próbował udowonić jaki on jest męski (taaaa.... ^^) ale pierwszy z bandziorów najwyraźniej nie lubił przemocy więc wyjął pistolet ^^
- Ha! Taaa.. sami... w nocy... przywiąż ją do drzewa, moi ludzie nie lubią się przepracowywać ^^
- Zawód powinien sprawiać przyjemność - mruknęła Sent, mimo, że powoli zaczynała dygotać ze strachu - Może od razu każ mu mnie zastrzelić?
Mateo spojrzał lekko dziwnie na Sentretkę. Tutaj stoi facet z pistoletem, a ona nadal sobie olewa całą sytuację.
- Dość pogawędek.. Będziecie mieli na to duuuużo czasu... za dużo... masz sznur! - rzucił bossik.
Mateo miał mały problem, ponieważ jakoś nigdy nie marzył o przywiązaniu Sent do drzewa, tym bardziej, że nie wiedział co dalej i co z nim. (no może czasem jak go naprawdę wkurzyłam ^^ - dop. Sent). Ale Sent, nadal w objęciach bandziora którą już zaczynał dusić zapach piwa od niego mruknęła:
- Na co czekasz?
Ten znokautowany przez Sent doszedł do siebie i najwyraźniej miał małe wątpliwości, czy przywiązanie do drzewa to dostateczna kara. Sent nie chciała, aby zaczął się wahać. Boss z pistoletem powtórzył kwestie Sent:
- Na co czekasz? Na naciśnięcie spustu?
- Sent....
Bandzior puścił Sent, aby Mateo mógł ją przywiązać. Chłopak powoli podszedł. Sent spokojnie ustawiła się, wygodnie i mruknęła mu do ucha:
- Nie wiadomo, co im może strzelić, a to na razie wygląda nie najgorzej, po co prowokować?
- Sprawdź, czy mocno - warknął ten z pistoletem do jednego z pozostałych. Tamten podszedł, poprawił to trochę, po czym do drzewa naprzeciwko przywiązał Matea.
- Teraz sobie postoicie... - zaśmiał się ten z pistoletem i wszyscy razem odeszli.

***

- Sentretka, przepraszam, ja... - zaczął Mateo.
- Yeah.. za co przepraszasz? W końcu myślałam, że będzie gorzej, wiesz, jak się bałam?
- Ty się bałaś? A te komentarze?
- Głupawki dostawałam już.... Uff... jak dobrze.... Jesteśmy w końcu niezbyt daleko od domku, wcześniej czy później nas w końcu odnajdą, no nie?

Usagi (c.d. monologu Sent)

Blech, oki doki, mogem to tak spać przywiązana do drzewa... Redakcja prędzej czy później może zacznie nas szukać, w tym przypadku, tak przypuszczam najwsześniej o wschodzie słońca, czyli, w przypadku naszej redakcji o godzinie 12 w połódnie. Jest ciepło, nie pada, nie ma burzy, bo jakby była i to taka z piorunami, to my pod tym drzewem nie bylibyśmy zbyt bezpieczni.... Czyli nie jest źle! Trafiliśmy na łagodnych loodzi, naprwdę nie wiesz chyba, co oni mogli nam zrobić! Mamy szczęście! Niestety.... NUDZĘ SIĘ!!! Mateo, nie przypuszczałam, że z tobą będę się tak nudzić kiedy zostaniemy przywiązani do drzewa! No zrób coś! Nie odzywasz się, nie narzekasz, nie żartujesz.... No! EEEEJJJJ!!!- Sentretka przez cały czas wygłaszała monologi tego typu. Mateo przez pierwsze dwie godziny nawet odpowiadał, i rozmawiał z Senti, ale teraz był jush nieźle śpiący, a problem polegał na tym, że Senti wcale nie była śpiąca.
-Ejjjj! M-a-t-e-o! Zaśpiewajmy piosenkę! No dalej bo mi się nudzi! (widzisz Mateo jaka ona jezd? Zastanów się poważnie zanim wleziesz w to na całego tongue.gif - Usa Wcale że nie! Ja taka nie jestem! To nie moja wina, że teraz ty piszesz... - Senti)- Mateo głowa dalej wisiała bezwładnie. Jednocześnie spał i nie spał. Miał dość, pierwszy raz w zyciu miał jej dość, tej Senti. A ona jak na złość zaczęła śpiewać coś w stylu : "Stary doooopeck farmę miał!!! I-ja- łi-ja-joł!!!"( przypomniało mi się jak raz tak mój koompel zaśpiewał na matematyce, kiedy gosciu zapytał się go "Ile to 2 raz 3? Pefnie koleś, klasa szosta wiedzieć nie będzie!" - -' Miałam taką fajną klasę^ ^, a teraz moj stan schizofremiczki zawdzięczacie im!^ ^ - Usa)) Zaczęła się drzeć na cały las. Śpief był tak głośny, że dotarł aż do domku redakcji i przekrzyczał telewizor.
-Hej, co to za darcie się?- spytał Macio
-Daj spokój, oglądajmy film- odpowiedziała Kotasia- i tak oto redakcję dalej nie interesowało to, co dzieje się z naszą dwójką.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

I oczywiście nasze znajome trio, dochodziło już do końca lasu. Zobaczyli światła z okien z domu redakcji. Wymienili między sobą znaczące spojrzenia. Postanowili wejść do domu, w końcu to ich robota. Weszli tylnymi, kuchennymi drzwiami, które w tej chwili były otwarte. To Mateo, w pośpiechu wybiegając za Sentretką zostawił otwarte drzwi. Zaczęli podkradać się w stronę światła. Ale byłaby jatka, gdyby okazało się, że w domu są teraz same laski! Chociaż z chłopakami tesh pefnie dadzą sobie radę.... Podeszli do drzwi. Jeden z nich wyjrzał przez nie. Zobaczył całą naszą redakcje. Ruchem ręki przywołał swoich kolesiów. Zaczęli szeptać między sobą.

Redakcja siedzi i ogląda film. Nagle coś zamrugało. Po chwili zgasło światło, i wszystko inne. Nasi bohaterowie, przypomnieli sobie to co stało się ostatnim razem. W chwilę potem przypomnieli sobie o Mateo i Sentretce. Zbieg okoliczności? Przypadek? Czyżby oni także zostali wpadli do dołu teraz? Usłyszeli skrzypnięcie podłogi. Nikt się nie poruszył. Wiedzieli, że teraz muszą trzymać się razem, nie mogą się rozbiec.


A Mateo zasnął. Senti nijak nie mogła go dobudzić. Nie pomogły krzyki, piosenki, groźby, ani prośby. Patrzyła teraz na niego i czuła się osamotniona. Zazdrościła mu, że on śpi w najlepsze. Ona nie mogła zasnąć w takich warunkach. Poczuła się jakoś dziwnie. A co jeśli teraz coś zgraża redakcji? A ci osobnicy... Co oni robili w środku nocy w lesie? Pewnie jeszcze "byli na spacerze z psem"? Senti zaczęła się martwić. Gnębiło ją jakieś przykre uczucie.

-Jak myślicie? Czy coś się mogło im stać?- zapytał Macio
-Nie wiem... W każdym razie, przynajmniej dobrze, że sobie o nich przypomnieliśmy...- dopowiedziała Kotasia
-Ładni z nas koomple.... Chociaż kto wie? Może nic im nie jest? Pewnie zaraz włączy się prąd... Awarie jakoś ostatnio często się tu zdarzają...-szepnął Elder. Podłoga znowu skrzypnęła. Teraz było słychać ciężkie kroki.
-Kto tu jest?!- zadarł się Pokeball. Macio i Elder wstali. Elder przeskoczył kanapę i uderzył na oślep. Nie wiadomo czy coś trafił. W każdym razie, akurat w tym momencie, coś jakby się stało. Usłyszeli wszyscy jakiś diaboliczny śmiech. Jakiś błysk,


--------------------
Nie... Ja tylko...
Jestem cały czas zmęczona.
Jestem naprawdę zmęczona.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Sentretka   WRP (zak)   11.04.2003 16:32
Sentretka   I nikt tego nie rpzeczyta.. ale Sent daje dale...   12.04.2003 16:22
Sentretka   Pyscho, tak z ciekawości: a ty przeczytałaś? ...   12.04.2003 20:00
Psychopatka   Teraz już przeczytałąm. Nie za bardzo mi do gu...   13.04.2003 00:23
ikar     13.04.2003 00:44
Sentretka   Sentretka: - To jest jakieś chore - jęknęła S...   13.04.2003 09:45
ikar   1 wrażenie - Buahahaha 2 wrażenie - Bziuuuum 3...   15.04.2003 23:14


Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 17.05.2024 22:31