Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony  1 2 >

Scarlet Napisane: 21.07.2009 13:57


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Koniec. Wyniki też już znam, bo to konkurs z zeszłego roku - przesłano 3000 prac i moja nie była wystarczająco dobra.

Dziękuję za opinie i czekam na więcej - a przede wszystkim jak najwięcej krytyki!
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #366523 · Odpowiedzi: 2 · Wyświetleń: 4367

Scarlet Napisane: 21.07.2009 12:46


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Napisane na pewien konkurs, gdzie trzeba było zainspirować się jednym z przykazań. Nie ma nic wspólnego ze światem HP. Umieszczone w tym dziale ze względu na początek opowiadania.

„To był odruch”. Bodziec dociera do receptora. Układ nerwowy odbiera sygnał i kontroluje naszą reakcję. Mięśnie kurczą się. Krzyczę.
Nienaturalnie odblaskowa krew pryska na ulicę, a chłopak stojący przede mną dotyka klatki piersiowej. Spuszcza głowę, patrzy na nóż wbity głęboko po rękojeść. Przenosi wzrok na mnie, otwiera usta i porusza nimi jak ryba. Kręcę głową, wycieram dłonie o dżinsy, chcę uciec, ale nie mogę. Moje nogi wrosły w jezdnię.
Wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Dresiarz macha rękami w dramatyczny sposób i upada. Czerwień mocno kontrastuje z czarnym asfaltem. Noc jest mroźna, niebo zachmurzone. Wiatr cicho zawodzi, przenosząc liście i poruszając gałęziami drzew. Powoli wynurza się księżyc, oświetlając siną twarz umierającego. Próbuje coś powiedzieć, dosięgnąć trzęsącą się ręką kieszeni. Pewnie chce wyjąć telefon, wezwać policję. Wyrywam nóż i wkładam go do kieszeni.
Torsje przychodzą niespodziewanie. Wraz z niestrawionym jedzeniem płyną łzy, krew; rozpacz i ból. Wycieram ręką usta.
Uciekam.
***
- Znowu zabili kogoś pod tą okropną dyskoteką!
Czyjś niezwykle irytujący głos wyrywa mnie ze snu. Śmierdzę. Zdaję sobie sprawę, że ostatniej nocy nie umyłem się. Na ubraniu jest zakrzepnięta krew, a matka do pokoju może wtargnąć w każdej chwili.
Znowu. To znaczy, że nikt nie będzie podejrzewał mnie. Zwlekam się z łóżka. Woda zmywa wszystkie emocje, tworzy pancerz – moją nową skórę. Ten nowy – ja ma zapomnieć o poprzedniej nocy, nauczyć się kłamać, żyć ze świadomością zabójstwa człowieka. Szorstki ręcznik przypomina o pancerzu. Widzę kilka szram i siniaków, ale nowy – ja nie wie, co to ból.
Patrzę w lustro, przeczesuję włosy, mrużę oczy. Wykonuję najdziwaczniejsze miny. Czemu „on” ma taki obcy wzrok?
- Słyszałeś, co mówiłam? Kolejny blokers nie żyje.
Biorę do ręki kanapkę, długo i dokładnie przeżuwam każdy kęs, słuchając wywodów matki.
- Podobno wyniknęła jakaś bójka. Nikt nic nie widział, żadnych śladów, tylko trup w ciemnym zaułku. Normalka!
Matka wzdycha i siada naprzeciwko mnie.
- Jakoś dziwnie wyglądasz. Jesteś chory?
Kręcę głową, czuję, że znowu jest mi niedobrze. Widzę krew, słyszę męskie głosy. Zabieram plecak i szybko wychodzę z domu.
Przed szkołą spotykam chłopaków, razem idziemy do klasy. Wypytują o wczorajszy wieczór, czemu tak zniknąłem, o której wróciłem do domu. Odpowiadam ostrożnie, podaję jak najmniej szczegółów. W końcu zrezygnowani zmieniają temat. Czy są w stanie skojarzyć ze mną zabójstwo dresiarza? Uśmiecham się cynicznie. Jestem prawdziwym aniołem w porównaniu z nimi.
Nagle wpadam na jakiegoś gówniarza. Wystraszona szczurza twarz mówi, że przeprasza, drżące ręce z trudem zbierają książki, które wypadły z plecaka. W oczach młodego widzę autentyczny strach. Obraz rozmazuje się, a ja znowu stoję z nożem w ręku. Panikuję. Czy wbiłem sztylet w ciało człowieka? Czy odebrałem życie drugiej osobie? Czy miałem do tego prawo?
Dzieciak wciąż patrzy na mnie, coraz bardziej przerażony. Chcę go pogłaskać, chcę, żeby poczuł się bezpieczny, ale on opacznie odczytuje moje zamiary. Ucieka z wrzaskiem, zostawiając plecak i podręczniki.
- Hej, idziesz na piwo? Zaraz jest klajba z matmy, a ja jak zwykle nic nie jarzę.
- No to jest nas dwóch – po raz pierwszy od kilkunastu godzin uśmiecham się. Piwo i zioło - tego najbardziej potrzebuję.
Idziemy do naszego ulubionego pubu. Obskurne ściany, poplamione stoły i połamane krzesła tworzą szczególny klimat. Barman nie zadaje tu idiotycznych pytań, czy nie powinienem być w szkole albo czy skończyłem już osiemnaście lat. Tu nikogo nie interesuje, kim jestem, liczy się tylko to, żebym wypił jak najwięcej, dał jak najwięcej hajsu i pozwolił zarobić właścicielowi.
Palimy zioło i cieszymy się życiem. Myśli stają się czyste, czuję się odprężony. Rozmawiamy o naszym życiu i przyszłości. Wszystko widzę w jasnych barwach, wyobrażam sobie swoją przyszłą dziewczynę. Jest piękna, mądra i dobra. Kocha mnie i ufa bezgranicznie.
- No i złapali tego mordercę. Ktoś ze świadków wskazał go jako sprawcę, poszli do szkoły i przy wszystkich uczniach zakuli go w kajdanki! – do pubu wpada nasz kumpel.
- Znamy go? – pytam chrapliwie, coś tkwi w moim gardle.
- Z widzenia. Gościu był zupełnie w szoku, chyba się tego nie spodziewał. Jest już pełnoletni, więc pójdzie siedzieć.
- Ja chyba wracam na chatę... Obiecałem, że posprzątam.
Marihuana przestaje działać, a ja wyobrażam sobie mordercę dresiarza. Pewnie jest wielki, barczysty, łysy. Jego olbrzymie łapska są w stanie skręcić kark. Wzrok sprawia, że po ciele przechodzą dreszcze. Jest z patologicznej rodziny, od dawna kradnie, by zarobić na herę. Może nawet sprzedaje dziewczyny do burdelów.
Przeglądam się w sklepowej wystawie. Patrzy na mnie nowy – ja. Podnosi jeden kącik ust do góry, ma minę niezależnego, pewnego siebie dupka. Niezłe ciuchy, żel na włosach. Dłonie nieskalane żadną fizyczną robotą. Czy ktoś taki mógł być mordercą? Śmieję się. Oczywiście, że nie.
Wracam do domu. Wyjmuję klucze od mieszkania, ojciec jest w pracy, a matka pewnie wyszła do miasta. Klucz nie daje się przekręcić. Ktoś jednak jest.
Słyszę szloch. Wchodzę głębiej, na fotelu siedzi ojciec. Spogląda na mnie martwymi oczami. Przez chwilę nie jest w stanie nic powiedzieć.
- Tętniak. Mama nie żyje.
Świat wokół wiruje, splatają się trzy kolory: czerwony, czarny i żółty. Próbuję odgadnąć, co znaczą. Wreszcie przypominam sobie krew na asfalcie oświetloną przez blady księżyc. Czy mama też leżała w kałuży krwi?
Wymiotuję na dywan. Ojciec obejmuje mnie i ciągnie do łazienki. Razem płaczemy. Jestem tak okropnie pusty, wracam do ostatniej rozmowy z matką. Czego ona dotyczyła...
Wyrywam się z objęć ojca i wybiegam z domu.
Chodzę bez sensu, szukając miejsca, gdzie mógłbym zebrać myśli. Mijają godziny. Czy to jest kara? Jedno życie za drugie? Ale przecież to ja odebrałem życie blokersowi, wkurzył mnie swoim zachowaniem i dostał za swoje, więc teraz ktoś powinien odebrać moje życie. Mama nie miała z tym nic wspólnego... Czemu ona? O tętniakach wiedziałem tylko tyle, że mogą dotyczyć każdego, a śmierć jest błyskawiczna. Przynajmniej nie cierpiała. Kto i jakim prawem odebrał jej życie? Bóg? Od dziecka wpajano we mnie katolicyzm, jednak wiara zachwiała się, kiedy poznałem używki dorosłego świata. Ale jeśli to nie był Bóg, to na pewno jakaś inna, nieznana siła.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że chłopak, którego zabiłem, miał całe życie przed sobą. Mógł być mniej więcej w moim wieku, pewnie chodził do liceum. Jeśli teraz był nikim, to przecież mógł się zmienić. Widzę go w roli bizmesmana, ojca trójki dzieci. Koszula zabarwia się na czerwono, dzieci krzyczą na widok ogromnej dziury w klatce piersiowej. Jest też drugi scenariusz. Młoda kobieta składa kwiatki na marmurowym grobie. Na nagrobku wyryte są słowa: żył lat 80. To znaczy, że umarł śmiercią naturalną. Że o jego odejściu przesądziła ta sama siła wyższa, która zadecydowała o śmierci mojej matki.
Jest piątek, pod dyskoteką tłum ludzi. Gapią się na moje brudne ubrania, łzy spływające po policzkach. Wędruję dalej, aż wreszcie staję w miejscu, gdzie wczoraj zabiłem człowieka. Na ulicy wciąż widać zaschniętą krew.
Wyjmuję z kieszeni składany nożyk, patrzę na swoje żyły. Tylko dwa odpowiednio głębokie cięcia i po sprawie. Nigdy więcej tego upokarzającego uczucia winy. Nigdy więcej bólu i tęsknoty. Nigdy więcej nie ujrzę w snach twarzy człowieka, którego zabiłem.
Przykładam nóż do nadgarstka, czuję zimny metal. Zamykam oczy. W uszach szumią mi słowa: „...jest już pełnoletni, więc pójdzie siedzieć.” Kolejne zmarnowane życie. Jeśli życie grzesznika po śmierci jest choć w połowie takie, jak mówią wierzący, to nie chcę teraz umierać. Podejrzewam, że nawet tam, w tym innym świecie, wciąż patrzyłbym na życie złapanego chłopaka. Idzie do więzienia i staje się potworem. Nie zasługuje na to.
Ale ja już jestem potworem. Jak inaczej nazwać osobę, która zabiła, bo chciała i była w stanie to zrobić? Za winę trzeba ponieść karę. Nie mogę pozwolić na śmierć kolejnego człowieka. Nie mam do tego prawa.
Otwieram oczy, składam nożyk. Ciężko dyszę, boję się. Wiem, że jeśli nie zrobię tego, co powinienem, nie będę w stanie normalnie żyć.
Wyjmuję z kieszeni komórkę.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #366521 · Odpowiedzi: 2 · Wyświetleń: 4367

Scarlet Napisane: 11.05.2007 21:43


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


To chyba zależy od człowieka. Swoich sił spróbowałam pod wpływem poezji Haliny Poświatowskiej, która szczerze uwielbiam. Przeczytaj "jesteś powietrzem" - chciałam, żeby mój wiersz był podobny do tego. Jeśli ten również uznasz za pompatyczny, to cała jej poezja jest taka. A ma przecież tylu wielbicieli.
Mam nadzieje, że nie odeszłyśmy za bardzo od tematu. Umieszcze jeszcze jeden wiersz, jeśli ten również bedzie pompatyczny, to chyba mam juz taki styl.
http://forum.freeware.info.pl/gry/swiat-marzen.html
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #304338 · Odpowiedzi: 13 · Wyświetleń: 5882

Scarlet Napisane: 11.05.2007 21:19


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Pompatyczność jest zła?
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #304335 · Odpowiedzi: 13 · Wyświetleń: 5882

Scarlet Napisane: 11.05.2007 21:14


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Smieszne smile.gif Wiersz umieściłam dla żartu, bo to mój pierwszy.
Pompatyczny? W życiu bym go tak nie określiła. Wylałam swoje uczucie na papier, bycie niezauważaną, malutką. Czy to może być pompatyczne?
Darowałabym sobie pisanie wierszy, bo i tak wolę opowiadania, ale czasami trzeba wylać swoje uczucia w krótszej formie tongue.gif
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #304332 · Odpowiedzi: 13 · Wyświetleń: 5882

Scarlet Napisane: 10.05.2007 20:32


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


jestem mrówką
każdego dnia wytrwale pracującą
byś mnie pokochał
jestem jak mysz
przekradam się cicho
obok ciebie
przerażona oniemiała
jestem wilkiem
pragnącym swej ofiary
jestem sarną
płochą i wystraszoną
by nie zrobić czegoś złego
trzask łamanej gałęzi
ciche kroki
ileż sprzeczności
w jednym ciele
chcę kochać lecz
nie potrafię
już jeszcze nie
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #304164 · Odpowiedzi: 13 · Wyświetleń: 5882

Scarlet Napisane: 02.05.2007 14:09


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Szkoda, że ten fick umarł, bo był naprawdę niezły. Może nie idealny, było dużo rzeczy, które należało zmienić - np. ostatni rozdział i propozycja Pansy - było nieco naiwnie i skojarzyło mi sie z moim opowiadaniem umieszczonym na TN biggrin.gif
Mam nadzieję, że jest jeszcze jakaś szansa na kolejne części, bo zżera mnie ciekawość, co dalej z Pansy.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #303112 · Odpowiedzi: 52 · Wyświetleń: 40365

Scarlet Napisane: 30.04.2007 17:54


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


A czemu nie? DJ brzmiałoby tysiąc razy gorzej ;P
Czy wszyscy widzą tylko historię dziewczyny i żadnego głębszego sensu - ponadczasowych wartości czy coś? dry.gif Nie chciałam, żeby było tylko "lekko i przyjemnie".
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #302895 · Odpowiedzi: 6 · Wyświetleń: 8614

Scarlet Napisane: 28.04.2007 11:11


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Niezwiązane z HP. Jestem zmuszona wkleić to tutaj z powodu kilku wulgaryzmów. Od razu całość - nie wyobrażam sobie czytania inaczej. Przypisy na dole.
O nie. Czy forum dodaje kropki przy brzydkich słowach? tongue.gif Dziwne.

Ja, samotna


Once upon a time there was a girl
In her early years she had to learn
How to grow up living in a war that she called home
Never know just where to turn for shelter from the storm
Hurt me to see the pain across my mother's face
Everytime my father's fist would put her in her place
Hearing all the yelling I would cry up in my room
Hoping it would be over soon

Bruises fade father, but the pain remains the same
And I still remember how you kept me so afraid
Strength is my mother for all the love she gave
Every morning that I wake I look back to yesterday
And I'm OK*



- I po co ta „k....”? – pyta. k...., k.... mać, ch.., ch.. w dupę. Cały asortyment.
Patrzę na nią spode łba, udaje, że nie widzi. On wzrusza ramionami. Zabieram książki i wychodzę z pokoju.
Od dłuższego czasu ledwo wytrzymuję w domu. Zmywam się kiedykolwiek mogę. Wolę włóczyć się po dworze niż siedzieć tutaj.
Jutro klasówka z geografii. Mało umiem. W ogóle ostatnio mało umiem. Jak mam się uczyć, skoro w domu mam przesrane? Anka oferowała mi pomoc, ale głupio mi skorzystać. Przecież to ja zawsze byłam najlepsza....
***
- Hej! – witam się, całuję tatę w policzek i siadam obok niego. Tosty! Mniam... – Na którą do pracy?
- Ósmą. A twoja szkoła?
- Też. Podwieziesz mnie?
Kiwa głową. Dwadzieścia minut później podjeżdżam pod szkołę wypasioną bryką. Widzę podziw w oczach kolegów. Szkoda, że nie w oczach tego jednego.
Szkoła, jak szkoła. Cały dzień przeszedł leciutko, gdy jest się zdolnym, ale leniwym, lekcje guzik cię obchodzą. Jakoś idziesz, grunt, żeby przejść to wszystko, a później zrobić karierę.
Biegnę do domu. Zostawiam plecak, łapię futerał. Spóźniam się o trzy minuty.
- Spóźniłaś się o trzy minuty – mówi zaraz przy wejściu. Wewnętrzny zegar? Wewnętrzna złośliwość? – Wyjmuj skrzypce.
Wykonuję posłusznie polecenie. Kolejne też. Godzina mija niesamowicie szybko, mimo gderania starej. Łokieć wyżej, trzeci palec niżej, delikatniej trzymaj smyczek. Na koniec daje mi swój zbiór z nutami. Mam dziesięć minut na granie czego chcę. To taki nasz rytuał.
Zwiędły kwiat po podlaniu odżywa. Tak też się czuję. Czuję, że żyję.
Płacę i wychodzę. Powoli. Już nigdzie się nie spieszę. Nagle widzę jego. Uśmiecha się do mnie kpiąco. Kiwam mu głową, odpowiada tym samym. Już koniec.
Wyjmuję klucze od mieszkania, mama wyjechała, tata pewnie jest w pracy. Klucz nie daje się przekręcić. Ktoś jednak jest.
- Przepraszam! Obiecuję, że to już się nie powtórzy. Proszę, przestań płakać. Wiesz, że cię kocham. Moja żona wraca dopiero pojutrze, może spotkalibyśmy się u mnie jutro? Nie? Czemu? Alicja! Alicja!
Głos taty. Czy ja śnię? Czy to jakiś głupi kawał? To miał być zwyczajny dzień. Zwyczajny!!!
Klucze upadają, tata odwraca się w moją stronę. Przez chwilę na jego twarzy można zobaczyć przekrój uczuć, od zaskoczenia po wściekłość.
- Nie powiesz nic matce. To już koniec – mówi chłodno.
- Nie ty zadecydowałeś – słyszę dziwny głos. Mój głos?
Zanim cokolwiek powie pędzę do pokoju. Chwała zamkowi w drzwiach! Dobija się, ale ja już zakładam słuchawki na uszy. Nie udaję, że nie słyszę. Nie słyszę i już.
A mama musi wiedzieć. Oby nie okazała się tak głupia, żeby mu przebaczyć.
Płaczę.

Falling apart, and all that I'm asking
Is it a crime, am I overreacting

Oh, he's under my skin
Just give me something to get rid of him
I've got a reason now to bury this alive
Another little white lie**


***
Już po powrocie mamy. Wie. Wie i nic nie robi. Wie i udaje, że nic się nie stało. Wie i jest jak kiedyś. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś.
- Żyjesz?
Mam ochotę zdrapać mu paznokciami ten głupi uśmieszek.
- Żyję. A co, martwisz się?
- Może trochę. Kłopoty? – patrzy na zasmarkaną chusteczkę. – Czy katar?
- Ptasia grypa.
- Ooo! To może ja lepiej pójdę. Nie chcę paść jak łabędzie w Toruniu. – Na przekór swoim słowom siada obok mnie.
- Mała strata.
- Ale przyszłabyś na mój pogrzeb, prawda? Troszeczkę mnie chyba lubisz? – droczy się. Szczerzy zęby, notabene, idealnie proste zęby, a moje serce mięknie.
- Ciebie nie da się lubić – odpowiadam, ale już wie, że żartuję.
- To jak jest? Kłopoty czy katar?
- Jesteś ostatnią osobą, której chciałabym się zwierzyć. Ale pierwszą, która pyta – wstaję i zarzucam plecak na ramię. – Tak czy siak, dzięki.
Też wstaje. Już się nie uśmiecha.
- Słuchaj, wiem, że nie zawsze potrafimy się dogadać, ale jesteś fajną kumpelą, więc jak coś, to wal.
- To zwykły katar. Wyluzuj.
***
- Co powiecie na tydzień wakacji?
Patrzę na niego i zastanawiam się, czy oszalał czy żartuje.
- Ja mam szkołę. – Spojrzenie na mamę, jestem ciekawa, co powie. Widzę, że walczy ze sobą, z jednej strony głupio jej zgodzić się, minęło dopiero kilka dni od jej przyjazdu, ale z drugiej chce pogodzić się ze swoim mężem i żyć jak kiedyś. Zapomnieć.
- Oj, szkoła nie zając, nie ucieknie – mówi z dziwnym grymasem. Chyba ma przypominać uśmiech, ale niezbyt jej to wychodzi.
- Czyli jak zwykle wszystko ustaliliście sami. To po co w ogóle mnie o coś pytaliście?
Wkurzona wychodzę z pokoju. Może nie mam prawa się czepiać, ale robię to na złość. Połowa mojej głupiej klasy dałaby się pociąć za tydzień na Karaibach. Zakładając, że tym razem tatuś wybierze Karaiby.
Dominikana! Tydzień bez jesiennej pluchy zapowiadał się ciekawie. Swój bunt wyraziłam już wystarczająco, teraz można mieć tylko nadzieję na to, że rodzice też się jakoś dogadają. A co do szkoły, to już nieraz robiliśmy sobie takie wakacje, nauczyciele usprawiedliwiali mi nieobecność bez problemu.
Samolot pierwsza klasa, i to dosłownie. Stewardessy nadskakują nam, ojciec musiał wydać mnóstwo kasy. Może sobie pozwolić, w końcu jest prezesem znanej firmy farmaceutycznej.
Hotel też jest niesamowity. Mam okna z widokiem na morze, prawie czuję, jak fale uderzają o ściany. Zabieram kostium, ręcznik, mleczko do opalania i wychodzę na plażę. Wokół mnóstwo przystojniaków. Mały flirt chyba poprawiłby mi humor.
- Hej, ty tam! – krzyczę po angielsku do bruneta, który właśnie wyszedł z wody. – Czy mógłbyś posmarować moje plecy mleczkiem? – pytam, gdy jest obok mnie.
- Jestem Sam, a ty?
Nie odpowiadam, tylko przewracam się na brzuch. Na szczęście tak całkowicie blada nie jestem. Kaśka zawsze jakoś zdoła mnie namówić na wypad do solarium. Już po chwili czuję jego chłodne ręce na nagim, rozgrzanym ciele. A godzinę później idziemy razem do miasta.
Kiedy wracam do hotelu, widzę, że coś jest nie tak. Ojciec wybiega z pokoju, a mama siedzi na fotelu, chyba płakała.
- Pakuj się. Wylatujemy jutro – rzuca krótko.
- Gdzie poszedł tata? Co się stało? – pytam zdenerwowana.
- Twój... tata – słowa wypowiada z trudem – upił się i złożył niedwuznaczną propozycję pracownicy tego hotelu. A kiedy ta kulturalnie odmówiła, poprosił o zamówienie prostytutki, dodając, że ja nie spełniam jego seksualnych potrzeb. Jutro wystąpię o rozwód.

She was so young with such innocent eyes
She always dreamt of a fairytale life
And all the things that your money can't buy
She thought that he was a wonderful guy
Then suddenly, things seemed to change
It was the moment she took on his name
He took his anger out on her face
She kept all of her pain locked away***

***
Ale żadnego rozwodu nie było. Ani jutro, ani nawet za tydzień. Wróciliśmy do domu i dalej było tak jak kiedyś. Rodzice nie kłócili się, gdybym nie wiedziała co się stało, nigdy bym się nie domyśliła, że coś jest nie tak. Byli dla siebie naprawdę mili. Grali?
Mam dosyć. W szkole cisną jak cholera, a ja nie mam siły uczyć się. W dodatku na korytarzach szkolnych co chwila spotykam jego, otoczonego przez tłum rozchichotanych dziewczyn. Jestem głupia. Nawet przed sobą nie potrafię się przyznać do tego, co czuję, a co dopiero jemu. Zresztą to wszystko skończyło się dawno temu. Historia prosta jak drut – przyjaciele, para, przyjaciele. Gorzej, jeśli jedno z przyjaciół nie przestało... kochać?
Zdarza mi się zostawać parę dni w domu – rodzicom mówię, że to bóle miesiączkowe albo migrena. Łażę też z dziewczynami na piwo, palimy jointy i bawimy się. Jest fajnie.
Wczoraj ojciec wrócił do chaty zdenerwowany, z podsłuchanej rozmowy z mamą wnioskuję, że obiecana podwyżka powędrowała do kogoś innego. Coraz częściej czuję od niego zapach alkoholu. Czyżby współpracownicy zauważyli to samo?
Podnoszę wzrok znad zeszytu, z nudów i zmęczenia rysowałam zygzaki, mam dziwne wrażenie, że wszyscy gapią się na mnie. Nie wydaje mi się.
- To znasz odpowiedź, czy nie? – Nauczycielka patrzy na mnie zabójczym wzrokiem.
- To zależy od tego, jakie jest pytanie – staram się żartować, może jeszcze jest szansa, żeby uratować sytuację.
- Marsz do pani dyrektor.
Widziałam, że w którymś momencie to nastąpi, ale czemu akurat dzisiaj?
- Siadaj. – Dyrektorka wskazuje mi miejsce. Wykonuję posłusznie polecenie, ale na czerwonym fotelu czuję się nieswojo.
- Jakiś czas temu rozmawiałam z twoimi rodzicami. Twój ojciec postanowił, że w razie jakichkolwiek problemów zostaniesz wysłana do szkoły z internatem.
- Szkoły z internatem? – powtarzam powoli i wyraźnie, mając nadzieję, że może się przesłyszałam.
- Chyba wiesz, co to jest? Szczegóły ustalimy później, no, wracaj już na lekcje.
Otwieram drzwi gabinetu, na korytarzu jest pełno ludzi i potwornie głośno. Przepycham się w kierunku klasy, ale wpadam na niego.
- A co ty robiłaś u dyrki?
- Kąpałam w basenie – odpowiedziałam poirytowana. Otworzył szeroko oczy. Wokół nas tłoczą się uczniowie, ledwo stoimy w jednym miejscu. – Byłam na dywaniku, głupolu. Pogadanka. Wysyłają mnie do szkoły z internatem.
- A po kiego...?
- Wymysł rodziców.
- Wiadomo już kiedy?
- Chyba najszybciej jak się da.
Patrzy na mnie dziwnie, chyba nie wie, co powiedzieć. Gdybyśmy byli bohaterami harlequina rzuciłabym się na jego szyję i wykrzyczała, że go kocham. Ale jesteśmy tylko nastolatkami, a ja boję się odtrącenia.
- Ja... mi... – jąka się próbując znaleźć właściwe słowa. Odchrząkuje. – Jesteś świetną kumpelą.
- Już raz mi to mówiłeś. Często mówisz.
- Taa...? A no, staram się być miłym.
- Zdążymy się jeszcze pożegnać. Musze zabrać plecak z chemicznej. Nara.
I już mnie nie ma. Nie chcę z nim rozmawiać. To zbyt boli.
***
Jestem samotna. Patrzą na mnie obce twarze, wypytują o masę rzeczy: kim jest twój ojciec, a kim matka. Nie ma tu nikogo, z kim mogłabym się zaprzyjaźnić – stado materialistów. Jakim cudem uchowałam się normalna w mojej rodzinie? Wieczorami wyłączam telefon, wcześniej piszę smsa do mamy z informacją, że u mnie wszystko w porządku, że ma się nie martwić. Pytam, co w domu, ale nigdy nie czekam na odpowiedź. Boję się telefonu, znając mamę zaraz by się rozkleiła. A razem z nią ja.
Z nudów piszę ten głupi pamiętnik. Czuję się jak upodlona pensjonarka. Boże, ja mieszkam w pensjonacie. To takie przybijające. Mieszkam tu tylko dwa tygodnie, a tęsknota za starą szkołą daje się we znaki. Nie miałam pojęcia, że jest we mnie taka burza uczuć.
Panicznie tęsknie za Nim. Na początku dosłownie co kilka minut sprawdzałam telefon, czekałam na jakikolwiek znak pamięci – chociażby sygnał. Nic. Null. Zero.
Na gwiazdkę mają nas wypuścić. Co wtedy? Nie chcę wracać do domu. Może pojadę do babci? To chyba niegłupi pomysł.
Zastanawiałam się, po co ludzie zakoch..ą się. Każdy szuka szczęśliwej miłości, myśląc, że przy swojej drugiej połówce spędzą całe życie. Niestety, po jakimś czasie okazuje się, że uczucie wygasa i razem trzymają nas już tylko intercyza albo dzieci. Cholera, mówię jak zgorzkniała pięćdziesięciolatka, a mam dopiero siedemnaście lat. Całe życie przede mną. Podobno.
- Cześć! Wreszcie się do ciebie dodzwoniłam. Próbuję od kilku minut. Co? Aaa... to wszystko wyjaśnia. Co słychać? U mnie też. No... tak. Jest tu masa świetnych osób. Nie, nie tęsknie. Za rodzicami też nie. Za tobą...? A jak myślisz? Jasne, że nie. Dziękuję Bogu, że cię tu nie ma. Hej, jesteś tam? Och, przepraszam... Pozdrów ją ode mnie. Ucz się pilnie. Żartuję. Halo? Jesteś tam? – rozłączam się, ale on najwidoczniej zrobił to wcześniej. Zarywa kolejną dziewczynę z klasy.
Po co zadzwoniłam? Idiotka. To wszystko nie ma sensu.

First of all must go
Your scent upon my pillow
And then I'll say goodbye
to your whispers in my dreams.
And then our lips will part
In my mind and in my heart,
Cos your kiss
Went deeper than my skin.
First of all must fly,
My dreams of you and I,
There's no point of holding on to those
And then our ties will break,
For your and my own sake,
Just remember,
This is what you chose
Piece by piece
Is how I'll let go of you
Kiss by kiss,
will leave my mind one at a time
One at a time
I’ll shed like skin
Our memories of lazy days
And fade away the shadow of your face****


Wegetuję. Wstaję rano, myję się, ubieram w pierwsze lepsze dżinsy i bluzkę („OMG! Gdzieś ty wytrzasnęła takie ciuchy?!”), na lekcjach zmuszam się do zapisywania notatek. Nauczyciele wychwalają mnie pod niebiosa, widocznie tutejsi uczniowie nie grzeszą inteligencją. Później wracam do pokoju i uczę się. Dwa razy w tygodniu chodzę na skrzypce. Od dwudziestej drugiej jest cisza nocna – idę spać. I koniec dnia.
Jedynym miejscem, które podoba mi się w szkole jest park. Chociaż ostatnio pogoda płata figle, lubię tam chodzić. Czasami pada mżawka albo jest porywisty wiatr, ale nie przeszkadza mi to. Drzewa chwieją się pod siłą natury, a ja czuję się malutka. Myśli są wtedy czyste, jasne, wiem, czego pragnę i do czego dążę. Czemu rodzice wysłali mnie tutaj? Ojciec chciał pozbyć się mnie, a matka? Jaki ona miała powód? Pewnie powie mi, że chciała tylko mojego dobra. Fakt, tu da się uczyć. Tylko dlaczego jestem taka samotna...?
Dzisiaj pogoda nareszcie spisała się – słońce świeci prosto w oczy, oślepiając wszystkich spacerowiczów. Sobota. Czytam książkę, chodząc między drzewami. Nagle wypada mi z rąk, wpadam na kogoś. Schylam się, a wraz ze mną pochyla się chłopak, którego twarzy jeszcze nie widzę. Podnosi książkę i podaje mi ją. Uśmiecha się. Jest diabelsko przystojny – czarne włosy postawione są na żel, równie czarne oczy patrzą z rozbawieniem prosto na mnie, poniżej znajdują się idealnie prosty nos i pełne, kształtne usta.
- Szczerze mówiąc nigdy mi się to nie zdarza – mówi do mnie i dotyka ręką swoich włosów, tak, jakby chciał sprawdzić czy są wystarczająco sztywne.
- Zawsze jest ten pierwszy raz. – Wzruszam ramionami, marząc tylko o tym, żeby zniknąć. Chłopak fascynuje mnie, przez co jestem skrępowana.
- Kamil – wyciąga rękę, a ja w porę zauważam, że mam spocone dłonie. Dyskretnie wycieram prawą o portki i podaję. Delikatnie nią potrząsa. – A ty nie podasz swojego imienia?
- Co? Nie, wiesz co, sorry, ale muszę lecieć – już mnie nie ma.
Wpadam jak huragan do pokoju.
- Monika! Monika! – potrząsam zasłuchaną współlokatorką. Powoli zdejmuje słuchawki.
- Pali się, czy co? – przechyla głowę, wyraźnie poirytowana.
- Kamil, przystojny brunet, piękne czarne oczy: mówi ci to coś? – siadam obok niej na łóżku.
- Ale masz rumieńce... Jasne, że mówi. Wszystkie dziewczyny na niego lecą, ale on wszystkie olewa. Ma osiemnaście lat. Jego rodzice to właściciele firmy meblarskiej. Podobno jest nieprzeciętnie bogaty – każdą cechę wylicza na palcach. – A co, tobie też się podoba?
- Która klasa?
- 3A.
- Kocham cię!
Wybiegam z pokoju, ale na korytarzu przystaję, nie do końca wiedząc, gdzie chciałam iść. Dochodzę do wniosku, że Monika na pewno rozpuści plotkę po szkole, że zakochałam się w Kamilu. Czy naprawdę dwa tygodnie to tak dużo czasu? Zapomniałam o wszystkim przez jednego lalusia? No cóż, przez jakiś czas po prostu będę go olewać. Samo przejdzie. Internat dobrze mi robi. Zajęłam się swoimi problemami, nie myśląc o rodzicach.
Odwracam się, ale słyszę za sobą kroki.
- Hej, co uciekasz?
Kamil staje przede mną, dalej się uśmiecha. Nie mam pojęcia, co powiedzieć.
- Nie gryzę. Podasz swoje imię czy będę musiał przepytywać całą szkołę?
- Nie całą, starczy pierwszą napotkaną osobę.
Zza drzwi mojego pokoju wychyla się zaciekawiona głowa Moniki. Najwyraźniej sądzi, że jej nie widzimy. Założę się, że słyszała całą rozmowę.
- Monika, chodź tu na momencik.
Skąd wiedział, że ktoś nas podsłuch..e? Czyżby na tyle dobrze znał rozkład naszej szkoły i wszystkich uczniów?
- Biegnę – dziewczyna podchodzi z niewyraźną miną.
- No? – Kamil zwraca się do Moniki.
- Co: no?
- Przecież wiesz. Jak ma na imię stojąca przede mną osoba?
- Anastazja. Jest nowa.
- Dzięki, możesz znikać.
Na moich ustach wreszcie pojawia się uśmiech. Zawsze chciałam dopiec Moniczce, a Kamilowi udało się to w stu procentach. Tylko czemu moje imię zabrzmiało tak... głupio?
- Rodzice mnie skrzywdzili – wreszcie zaczynam mówić coś sensownego.
- Eee tam, skrzywdzili. Jakbyś się dowiedziała, jacy są Kamilowie, to by ci ręce opadły. Oni to dopiero przesadzili. Anastazja to fajowe imię.
- Możesz mówić: Nastka. Więc chodzisz do 3A?
- Taa... to co tam jeszcze powiesz?
- Zależy, co chcesz usłyszeć.
- Wszystko.
- Na przykład?
- No nie wiem, wymyśl coś.
- To może ja się czegoś o tobie dowiem? Co lubisz robić w wolnym czasie?
Nawet nie zauważam, że dochodzimy do murku oddzielającego szkołę od reszty świata. Siadamy na ocienionej ławeczce. Kamil dotyka dłonią mojego policzka. Delikatnie przyciąga mnie do siebie, zaczynamy się całować. Mam zawroty głowy, czuję dreszcz przechodzący po plecach. Nie wiem, co się dzieje, zdejmuję bluzę, a on rozpina koszulę. Po chwili jestem w samym staniku, widzę jego dobrze zbudowaną klatkę piersiową. Nasze spojrzenia spotykają się, a ja zdaję sobie sprawę, co robimy. Biały dzień, uczniowie kręcący się po parku. A jeśli ktoś nas widział? Porywam ubrania i pośpiesznie zakładam.
- Cholera, poniosło nas – mówi Kamil. – Nigdy...
- Tak, wiem. Nigdy ci się to nie zdarza – wybuchamy śmiechem.
- Poznaliśmy się w dość dziwny sposób, dalej jest jeszcze dziwniej...
- To źle?
- Czy ja wiem....? Dziwnie. Muszę to wszystko przemyśleć. Trzymaj się.
Zamyślona wracam do pokoju. Kładę się na łóżku, zamykam oczy. Przypominam sobie pocałunek, ale zamiast twarzy Kamila, widzę Jego twarz. Ręce w kieszeni, tradycyjny, kpiący uśmiech i myśl w głowie – czy on mnie w ogóle kojarzy?
Następnego dnia spotykam Kamila w drodze do klasy. Rozmawiamy chwile, ale cała 2B gapi się na nas, więc szybko żegnamy się. Umawiamy się na obiad, lekcje mijają szybko. Obiad też. Zakochałam się w wariacki sposób. Każdą wolną chwilę spędzamy razem.

You gotta do much better
If you're gonna dance with me tonight
You gotta work your jelly
If you're gonna dance with me tonight
Read my lips carefully, if you like what you see
Move, groove, prove you can hang with me
By the looks I got you shook up and scared of me
Buckle your seatbelt, it's time for take off*****


Za godzinę ostatnia, andrzejkowa dyskoteka. Wybieram satynowy top zawiązywany na szyi, dżinsową mini i szalone, kolorowe rajstopy. Starannie wykonuję makijaż. Fryzurę znajduję w kolorowej gazecie, wychodzi idealnie. Czuję się piękna i szczęśliwa. Na salę wchodzimy z Kamilem, trzymamy się za ręce. Cała szkoła odwraca się i patrzy. Uśmiechamy się i idziemy. Zaczynamy tańczyć. Didżej wyciąga z głośników ile się da. Nasze ciała stykają się i poruszają w szaleńczym tempie. Noga przy nodze, pierś czy piersi, twarz przy twarzy. Spływa pot, włosy lepią się do mojej twarzy. Kolorowe światła robią piorunujące wrażenie. Wpadamy w ekstazę. Zaczynamy się całować, dalej tańczymy. Nagle wszystko zatrzymuje się, muzyka cichnie, zapalają światła.
- Panie i panowie, wybory miss i mistera szkoły!
To takie głupoty są nawet w elitarnej szkole? Wszyscy uczniowie przepychają się do karteczek, nerwowo skrobią imiona i nazwiska. Muzyka powraca, czuję klimat lat siedemdziesiątych, przypominam sobie „Gorączkę sobotniej nocy”. Jesteśmy blisko siebie, góra, dół, góra, dół. Duszę się. Chwytam Kamila za rękę i ciągnę do pokoju. Zamykam drzwi. Szybkim ruchem rozwiązuję top. Mini ściąga Kamil. Rzucamy się na łóżko. Jesteśmy nadzy, nie kontrolujemy tego, co się dzieje.
Po chwili jest po wszystkim. Kamil wychodzi, a ja nie chcę wracać na dyskotekę. Czy to wszystko jest naprawdę?
***
- Cześć, cały dzień nie mogę znaleźć Kamila. Widziałaś go może?
Monika odkłada książkę, ołówek zakłada za ucho.
- Jaja sobie robisz? – zwija usta w trąbkę, co ma oznaczać zdenerwowanie.
- Nie, pytam całkowicie serio. Szukam i szukam. Nic.
- Kamil wyjechał, idiotko. Nic ci nie mówił? Starzy mieli go zabrać wcześniej, wiesz, kaprys bogaczy.
- Jak to, wyjechał? – Monika wypowiada słowa dokładnie i powoli, ale ja mam wrażenie, że mówi do mnie po chińsku. Nic nie rozumiem.
- Kobieto, przecież mówię! Mam powtórzyć jeszcze raz?
- Nie... – kręcę głową. Wychodzę.
Znaliśmy się bardzo krótko, ale połączyło nas coś wyjątkowego. Czemu to zrobił? Zapomniał? Nie chciał nic mówić? Nie chciał mnie martwić? To, co wczoraj zrobiliśmy znaczyło dla mnie bardzo wiele. Czy naprawdę był aż takim draniem?
Przysiadam na „naszej” ławce. Pogoda zmieniła się, jest szaro i ponuro. Znowu mżawka.

Where'd you go? I don't know
I know that I need you in this heart of mine
So baby please come back to me
I know that I can't live my life without you
Thinking of everything that you told me
Said you'd never leave me, deceive me
Got my mind thrown off, did you just use me?
Boy you confuse me, don't lose me
can't deal with all the pain and hell you put me through
Cause I’m still missin you, I wanna be with you
Without you here I’m breakin down inside
Oh baby tell me why, why did you hurt me?******


- Szybko wczoraj wyszliście. – Monika siada obok mnie, opatula się ciasno wiatrówką, a przydługi nos chowa w wełnianym szaliku.
- Znudziło nam się. Straciliśmy coś?
- Miss i mister szkoły stracili co najwyżej korony, ale myślę, że koronują was w swoim czasie – dziewczyna uśmiecha się, zastanawiam się, co tak naprawdę nią kieruje. Tak trudno rozpoznać ludzi, którym możemy zaufać. Nie wiemy, czy ich sympatia dla nas ukierunkowana jest chęcią zdobycia określonych korzyści czy jest szczera. Czasami nawet ludzie, którzy pozornie są dobrzy okazują się zwykłymi chamami. Jak Kamil.
- Nie wiń Kamila za jego wyjazd – Monika odzywa się po długiej pauzie, jakby czytała w moich myślach – Jego rodzice są trochę zwariowani, a przecież wróci po świętach.
- A ty skąd to wszystko wiesz? – jej słodki ton zaczyna mnie denerwować.
- Cała szkoła wie...
Zdenerwowana zrywam się z ławki.
- Czekaj! Będziecie do siebie pisać. Chyba masz jego numer?
Dopiero teraz rozumiem, że po raz kolejny w swoim życiu dałam się oszukać. Oszukiwał mnie ojciec, matka, On, Kamil. A może to były tylko nieporozumienia?
Coś we mnie pęka, zaczynam płakać. Monika niezdarnie stara się rozplątać skomplikowany węzeł emocjonalny w mojej duszy. Mam tylko siedemnaście lat. Czemu ludzie nie mogą tego zrozumieć?
Od najmłodszych lat słyszałam, że płacz pomaga oczyścić ciało i duszę. Zawsze reaguje histerycznie, gdy jestem szczęśliwa, wszyscy wokół o tym wiedzą, a gdy płaczę, świat nakrywa czarny kir. Trudno mnie uspokoić. Monice udaje się dopiero po trzydziestu minutach.
Zmarznięte wracamy do pokoju. Zdobyłam przyjaciółkę, pierwszą od wielu lat. Połączyły nas moje problemy, ona wie, o czym mówię. Kiedy podaje mi kubek gorącej herbaty, czuję się jak w domu, jeszcze przed romansem taty i lawiną późniejszych wydarzeń.
Kolejne dni mijają tak, jak poprzednie. Żadnych wiadomości od Niego, żadnych od Kamila. Co najdziwniejsze nie winę ich. Każdy ma swoje powody. W jednym wypadku miłość wygasła w sposób naturalny, drugi podporządkował się woli rodziców.
Dwudziestego grudnia przyjeżdżają po mnie rodzice. Jestem zdziwiona, są wcześniej, niż powinni. Powinnam raczej powiedzieć, że jest, bo zjawia się tylko mama.
- Pakuj się szybko i wyjeżdżamy – rzuca do mnie, rozwiązuje aksamitny szal i zdejmuje kapelusz. Rozgląda się. – Ładnie tu masz.
- Co się dzieje? Przecież przerwa świąteczna zaczyna się dopiero za dwa dni. Kolejni rodzice mają swoje kaprysy?
- O czym ty znowu gadasz? Mam córkę wariatkę. Pakujesz się, czy mam to zrobić za ciebie? Czekam w samochodzie.
Nie mam wyjścia, wyrzucam ubrania z szafy i wkładam do torby. Do pokoju wpada Monika.
- Nastka, co jest? Widziałam jakąś kobietę wychodząca stąd, to twoja mama?
Kiwam głową. Zabieram kosmetyki z półeczki, komórkę chowam do kieszeni dżinsów.
- Wrócisz tu, prawda? Bo ja mam wrażenie, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. Jesteś świetną kumpelą.
„Jesteś świetną kumpelą.” Czemu wszyscy w kółko to powtarzają? Nie chcę być tylko „kumpelą” Chcę, by ludziom zależało na mnie. By nie mogli żyć beze mnie. Chcę być kochana.
Siadam na łóżku, to samo robi Monika.
- Jasne, że tu wrócę. Rodzice o to zadbają.
- Nigdy nie mówiłaś, dlaczego przysłali cię tutaj w środku semestru.
- Nie ma o czym gadać. Muszę spadać – idę w kierunku drzwi z torbą na ramieniu. Czemu tak trudno jest mówić o swoich problemach? Przytulamy się i wychodzę.
Otwieram drzwi samochodu i wsiadam. Matka nie patrzy w moją stronę, naciska pedał gazu. W ciągu godziny jesteśmy w domu.
Tata wita nas wylewnie, przytula mnie i mamę, gestem ręki zaprasza do środka.
- Wchodźcie, wchodźcie. Zrobiłem twoje ulubione danie – prawdziwe risotto!
Nie wiem o co chodzi. Jest dziwnie. Siadam i jem przepyszny ryż, zrobiony przez tatę. Pociągam nosem. Czuję zapach alkoholu.
- Piłeś? – patrzę na tatę i mrużę oczy. Czekam na odpowiedź.
- Żartujesz? Ja? Nie, no coś ty. Chcesz dokładki? Ja chyba pójdę nałożyć.
Znika na dobre kilka minut. Kiedy wraca, zapach dobrej wody kolońskiej bije od niego na dobre dwa metry.
- Alkoholik – mruczę pogardliwie. – Odechciało mi się jeść.
Odsuwam krzesło, biorę talerz do ręki, ale ojciec powstrzymuje mnie gwałtownym gestem.
- Siadaj – warczy.
- Co, teraz zaczniesz nas bić? Proszę bardzo, od dawna nie zasługujesz na mój szacunek.
Policzek piecze niemiłosiernie, w oczach pojawiają się łzy. Rzucam talerz o podłogę, tysiące porcelanowych kawałków rozpryskuje się wokół.
- Sprzątaj to! – ojciec podnosi głos, ale ja już o to nie dbam. Łapię kurtkę i sięgając po klamkę rzucam:
- Pieprz się.
Otwieram drzwi, chłodne, rześkie powietrze uderza mnie w twarz. Dyszę ciężko, łzy spływają po czerwonym policzku. Trzęsę się.
Mijam znajome, willowe ulice. Wspominam moich dawnych przyjaciół, którzy nie wiedząc czemu odwrócili się ode mnie. Wiem, że zmieniłam się, porzuciłam towarzystwo bogaczy na rzecz dzieciaków klasy średniej. Kiedy usłyszałam rozmowę ojca z kochanką? Jak dawno to było...
Jest cholernie zimno, gwiazdy mrugają do mnie, próbując dodać mi otuchy. Zapinam szczelniej kurtkę. Nagle zauważam, że oddaliłam się od domu. Znajduję się tuż pod Jego blokiem. Światło w kuchni i brak zasłon odsłaniają krzątających się domowników. Mama przygotowuje kolację, w sąsiednim pokoju mała Agacia ogląda bajki, walcząc z tatą przełączającym na Fakty. U nas nigdy tak nie było. Mimo, że tej rodzinie zawsze dobrze się powodziło, nie zaniedbywano dzieci. Moja rzeczywistość? Matka u kosmetyczki, fryzjerki, na plotkach, obiad ugotowany przez gosposię, a ojciec z nosem w gazecie naprzeciwko dziewczynki żywo opowiadającej o minionym dniu. Nikt jej nie słucha. W końcu zmęczona wychodzi z pokoju i zamyka się we własnej sypialni, pogrążona w świecie marzeń, ułudy i fikcyjnej rzeczywistości. Widzi siebie, taką, jaką zawsze chciała być. Sławną piosenkarką lub aktorką, by rodzice wreszcie ją zobaczyli. Chociaż w telewizorze.
Postanawiam usiąść na ławce, ale spostrzegam, że jest już zajęta. Całująca się para, rozgrzewająca nawzajem swoje ciała. Chłopak odsuwa się, a ja widzę jego twarz. Zamieram.
- Nastka? – W Jego głosie słychać niedowierzanie i delikatną nutkę radości... a może to tylko moje odczucie.
- Przepraszam, już znikam – uśmiecham się przepraszająco, odwracam na pięcie, ale na ramieniu czuję czyjś dotyk.
- Możemy chwilę pogadać?
- Jak zwykle – nie mam nic do roboty. Tylko nie wiem, co na to twoja panna.
- Justynko, za chwilę będziemy z powrotem, dobrze?
Justynka kiwa blond główką i ze srebrnej torebki wyjmuje różową komórkę. Najwyraźniej już nie zwraca uwagi na otoczenie. Odchodzimy parę kroków.
- Słuchaj... tak w zasadzie to nie wiem od czego zacząć... – znów zaczyna jąkać się. Widocznie jest to objaw zdenerwowania.
- Słucham. Wal prosto z mostu. – Wkładam ręce do kieszeni, ta rozmowa krępuje nie tylko Jego.
- Justyna to tylko koleżanka.
- I całowałeś się z koleżanką?
- Ojej, wiesz jak to jest. Wiesz, jaki jestem. Nigdy nie narzekam na brak towarzystwa.
- Po co się tłumaczysz? Od dawna nie jesteśmy razem, ja też jestem tylko koleżanką... – kręcę głową, chcę odejść, bolą mnie wypowiadane słowa.
- Nigdy nie byłaś tylko koleżanką.
Rozbrajająca szczerość powoduje, że na ustach czuję słony smak łez. Patrzę do góry, na rozgwieżdżone niebo, podąża za moich wzrokiem. Uśmiecha się.
- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz pokazałem ci różne konstelacje? Nie wiedziałaś nawet, jak odnaleźć Wielki i Mały Wóz. Byłaś zachwycona. Kiedy obejrzeliśmy razem „Szkołę uczuć”, obiecałem nazwać jakąś gwiazdę twoim imieniem. Anastazja.
- Nie zaczynaj... znasz to przysłowie? Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
- Od kiedy wierzysz w takie głupoty? – próbuje mnie przytulić, ale odsuwam się.
- Zmieniłam się. Nie jestem już tą samą, zwariowaną Nastką, co kiedyś. Mam problemy... – zniżam głos, w obawie, że Justyna usłyszy, o czym mówimy. Ta jednak zaciekle wystukuje tipsami esemesa, nucąc pod nosem melodię disco.
- Przecież wiem. Znam cię lepiej, niż ty sama siebie – zbliża się i pochyla nade mną. – Kocham cię – szepcze do ucha. Łapie za rękę i ciągnie jak najdalej od ławki Justynki. Może jednak to wszystko nie było tak dawno? Blokuję „rozsądne” myśli: że to Jego kolejna gra, a ja będę następną Justynką. Muszę mu zaufać. I jednak dużo się nie zmieniłam. Wciąż Go kocham. Tylko jeszcze nie potrafię tego powiedzieć.

Te busque de bajo de las piedras y no te-encontre
En la manana fria y en la noche te-busque
Hasta enloquecer
Pero tu llegaste a mi vida como una luz
Sanando las heridas de mi corazon
Haciendo me-sentir vivo otra vez*******


Wracam do domu i to co zastaję, jest uspokajające. Spakowane walizki i ojciec czekający na mnie, tylko po to, by spojrzeć pogardliwie i trzasnąć drzwiami tuż przed moim nosem. Miesiąc później dowiaduję się, że w pracy dostał ultimatum – albo pójdzie na terapię odwykową, albo zostaje wyrzucony w trybie natychmiastowym. Chyba go to otrzeźwia. Mama w końcu wystąpiła o rozwód. Co najdziwniejsze, podobno ojciec walczy o prawo widywania się ze mną. Mimo wszystko, cieszę się. W końcu, to mój staruszek... Przez tyle lat kochałam go zupełnie naturalnie, tak, jak kocha się tylko rodziców i chyba dalej go kocham.
Znów wszystko jest dynamiczne, moje życie staje do góry nogami. Wczoraj dzwonił Kamil, wrócił do internatu i marzy o spotkaniu ze mną. Wyjaśniłam mu najdelikatniej jak umiałam, że był dla mnie swego rodzaju pociechą, kiedy byłam pogrążona w problemach i tęsknocie za szczęściem. Naprawdę przykro, że tak wyszło.
Jest spokojnie, cicho, żadnych awantur, kochanek, prostytutek, zapachu alkoholu, podsłuchanych rozmów i mijania na szkolnym korytarzu „tego jedynego”. Zabrzmi to naiwnie, ale kocham i jestem kochana. Czy naprawdę tylko tego trzeba człowiekowi do szczęścia?

I used to think that happiness could only be something
That happened to somebody else
Everybody believed, everybody but me, yeah yeah
And I've been hurt so many times before,
That my hopes was dying, so sick of trying
Everybody could see, everybody but me, yeah yeah
But then you came into my life, you opened up my softer side
And now I can see into your eyes
And suddenly, I realize.********



Przypisy:
*Christina Aguilera “I’m ok”. Tłumaczenie by Sherylin:

Pewnego razu była sobie dziewczynka
I w tak młodym wieku musiała się nauczyć
Jak dorosnąć żyjąc w wojnie, którą nazywała domem
Nigdy nie wiedziała, gdzie zwrócić się po schronienie przed burzą

Rani mnie oglądanie bólu na twarzy mojej matki
Za każdym razem, gdy pięść mojego ojca znajduje się na jej twarzy
Słysząc wrzaski, chciałam płakać w swoim pokoju
Mając nadzieję, że to się wkrótce skończy

Siniaki bledną, ojcze, ale ból pozostaje taki sam
Wciąż pamiętam jak napawałeś mnie strachem
Moja matka jest silna dzięki całej miłości jaką dawała
Każdego ranka kiedy wstaję, cofam się do wczorajszego dnia
I ja jestem w porządku

**Alexz Johnson „Skin” Tłumaczenie by me:
Rozpadam się i wszystko, o co pytam
Czy jest to zbrodnia, czy ja przesadzam?
Och, on zalazł mi za skórę
Daj mi coś, by się go pozbyć
Mam powód, by pogrzebać to żywcem
Kolejne małe, białe kłamstwo

***Christina Aguilera „Oh mother” Tłumaczenie by Michaela5:

Była młoda z jakże niewinnymi oczami
Zawsze marzyła o bajkowym życiu
I o rzeczach, których nie można kupić za pieniądze
Myślałam, że tatuś to taki wspaniały chłopak
Nagle rzeczy odwróciły się do góry nogami
Poznała jego nowe oblicze
Swój gniew przelewał na jej twarz
Trzymała mocno cały swój ból

****Katie Melua „Piece by piece” Tłumaczenie by me:
Najpierw musi zniknąć
Twój zapach z mojej poduszki
I potem powiem „do widzenia”
Twoim szeptom w snach,
I wtedy nasze usta rozdzielą się
W moim umyśle i sercu
Twoje pocałunki dotarły głębiej od mojej skóry
Najpierw muszą odlecieć
Marzenia o nas
Nie ma sensu trzymania ich
I wtedy nasze więzi zostaną zerwane
Ze względu na nas
Tylko pamiętaj
To jest to
Co wybrałeś
Kawałek po kawałku
Tak pozwolę ci odejść
Pocałunek po pocałunku
Opuszczą mój umysł
Za jednym razem
Zrzucę jak skórę
Nasze wspomnienia o leniwych dniach
I zniknie cień Twojej twarzy

*****Destiny’s Child „Bootylicious” Tłumaczenie:
Musisz się bardziej postarać
Jeśli dziś w nocy chcesz ze mną imprezować
Musisz popracować nad swoimi ruchami
Jeśli dziś w nocy chcesz ze mną imprezować
Czytaj uważnie z moich ust, jeśli podoba ci się to, co widzisz
Ruszaj się, tańcz, udowodnij, że możesz się ze mną zadawać
Z twojego spojrzenia widzę, że drżysz i boisz się mnie
Zapnij pasy, czas zaczynać

******Destiny’s Child “Where’d you go?” Tłumaczenie by me:
Gdzie się podziałeś? Nie wiem
Wiem, że potrzebuję Cię w moim sercu
Więc kochanie wróć do mnie
Wiem, że nie mogę żyć moim życiem bez Ciebie
Myśląc o wszystkim, co mi mówiłeś
Mówiłeś, że nigdy mnie nie opuścisz, oszukując mnie
Zgubiłam wątek, czy tylko się mną bawiłeś?
Chłopcze, bałamucisz mnie, nie zwódź mnie,
Nie mogę sobie poradzić z całym bólem i piekłem, które przez Ciebie przeszłam
Ponieważ wciąż za Tobą tęsknie, chcę być z Tobą
Bez Ciebie tutaj jestem załamana
Och kochanie, powiedz czemu, czemu mnie zraniłeś?

*******Nelly Furtado „Te busque” Tłumaczenie:
Szukałam Cię pod skałami i nie znalazłam,
W zimny poranek i w noc Cię szukałam
Aż do zwariowania
Lecz Ty pojawiłeś się w moim życiu jak światło
Lecząc rany mojego serca
Sprawiając, że na nowo odżyłam.

********Christina Aguilera „Understand” Tłumaczenie by me:
Sądziłam, że szczęście jest tylko czymś
Co przytrafia się komuś innemu
Wszyscy wierzyli, wszyscy oprócz mnie
I byłam wcześniej raniona tyle razy
Że moja nadzieja umarła, zmęczona próbami
Wszyscy mogli zobaczyć, wszyscy oprócz mnie
Ale wtedy wszedłeś do mojego życia, otworzyłeś moją delikatniejszą stroną
I teraz mogę patrzeć w Twoje oczy
I nagle, rozumiem.

Tytuł opowiadania - piosenka Lez.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #302626 · Odpowiedzi: 6 · Wyświetleń: 8614

Scarlet Napisane: 23.10.2006 11:12


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Hehe, wiesz co, uzylabym roznych epitetow na opisanie tego opowiadania, ale nigdy nie napisalabym, ze jest blogowe blink.gif
Z załozenia miało byc sentymentalne, lubie opisywac uczucia bohaterow, tak, zeby czytelnik mogł sam zrozumiec o jaka sytuacje chodzi. Widocznie Ty lubisz, jak jest odwrotnie smile.gif
Nie do konca rozumiem odbierania przyjemnosci czytelnikowi. Mozesz to wyjasnic?
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #281801 · Odpowiedzi: 5 · Wyświetleń: 4918

Scarlet Napisane: 17.10.2006 14:38


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Umieszczane na roznych forach, gdzie jednak nigdy nie mogłam doczekać się konstruktywnej krytyki. Liczę na Was wink2.gif
Korekta: Serpentine, Anka i Thingrodiel

Have you ever loved somebody...?

Wyobraź sobie, że bierzesz do ręki książkę. Oglądasz okładkę, a z tyłu widnieje napis: „Czy kiedykolwiek kogoś kochałeś? Szczęśliwie, czy nie, to nie jest ważne. Jeśli tak, to te opowiadania są dla Ciebie. Weź do ręki książkę i otwórz serce.”
Nostalgia nachodzi mnie często. Wtedy piszę właśnie takie opowiadanie. A że są za krótkie, by traktować je jako całość, zrobię z nich zbiór. Zapraszam do czytania.

Pusta

Why do I feel so empty?

Słowa piosenki chodzą mi po głowie, sprawiając, że moje uczucia stają się jeszcze silniejsze, potężniejsze. Tak właściwie to nie wiem, co mi jest. Tęsknota? To uczucie sprawia ból, chociaż wiem, że nie mam, za czym tęsknić. Pustka? Why do I feel so empty?
Przełączam na kolejną piosenkę. I miss you… I miss you so bad… I don’t forget you… Oh it’s so sad… I znowu me serce przepełnia uczucie pustki, przygnębienia i tęsknoty. Czego ja tak w zasadzie chcę? Czego w życiu pragnę? Do czego dążę?
Jakiś cichy głos powtarza w kółko: Miłości... Uśmiecham się ironicznie. Tyle to i ja wiem.
Dlaczego tak za Tobą tęsknie? Ale z drugiej strony pojawia się głos rozsądku. Po co ja tak świruję, wariuję, męczę się? Gdzie w tym jest sens? Wiem, że nawet mnie nie znasz. Że gdybym stanęła dla Ciebie na głowie na środku ulicy i tak byś tego nie zauważył. Że gdybym zaśpiewała serenadę pod Twoim oknem, to Ty splunąłbyś pogardliwie na ziemię, opluwając przy okazji moją orkiestrę. Gdybym zbliżyła pod Twoje okno księżyc (chociaż tak właściwie nie mam pojęcia, które jest Twoje) to uśmiechnąłbyś się może i stwierdził (o dziwo, coś byś powiedział!), że wyjątkowo blisko dziś ten księżyc. I że pięknie świeci.
Wychodzę na dwór. Wokół mnie same zakochane pary, tulą swoje głowy do siebie i szepczą czułe słowa obejmując się. A ja widzę nas na miejscu tych par.
I wreszcie staje się: widzę Ciebie idącego ulicą. Dotykam ręką włosów, próbując je ugładzić. Gdy wstałam rano wyglądały tragicznie i pewnie dalej takie są. Co sobie pomyślisz? Że nie mam grzebienia w domu?
Ty jednak nawet nie patrzysz w moją stronę, idziesz spokojnie dalej. Nie zauważyłeś mnie?
Wracam do domu i zakładam słuchawki. Muzyka ukoi mój nieuzasadniony niczym ból...
Every time I see your face my heart is smile...

Władca absolutny

moje serce jest władcą absolutnym
ach jak ono się panoszy
przesłania mi cały świat

zagłusza plusk fontanny
szybsze od skrzydeł gołębia
przysiada na parapecie

potem długo patrzy w dół
z ósmego piętra
i cieszy się widząc małość ludzi
i własną wielkość

Halina Poświatowska



- Kocham cię.
- Dlaczego...? Dlaczego mi tego wcześniej nie mówiłeś?
- Bo nie pytałaś – wzrusza niezdarnie ramionami. Niezdarnie? Co się z nim dzieje?
- Miałam pytać? – uśmiecham się, ale z drugiej strony czuję groteskowość tej sytuacji. Czy on jest tym, kogo znam? Osobą, którą od tak dawna kocham?
Nie wiem. Ale nie chcę o tym myśleć. Chcę żyć tu i teraz. Cieszyć się chwilą. Niech nigdy się nie skończy.
***
Uśmiech. Włosy. Ręce. Chód. Nos. Zwracam uwagę na szczegóły. Albo głupoty. Smutne.
Pierwsze spotkanie było zwyczajne. Kiedy słyszę o jakiejś parze, zawsze zastanawiam się jak się poznali. No cóż, tu spotkanie odbyło się przez znajomego. A może znajomą, nie chcę żebyś wiedział, kto to był. Nie chcę, żebyś utożsamiał tę historię z czyjąś historią. To moja historia. I nikogo innego. A że nie wiesz, kim jestem, nie czuję się skrępowana opowiadając ci tę historię. Obnażam się.
Wracając do historii, drugie spotkanie było bardzo podobne do pierwszego. Trzecie było trochę inne, ale to szczegóły. Kilka miesięcy minęło tak samo. Było pięknie, cudownie, szczęśliwie, a ja czułam się piękna, cudowna i szczęśliwa.
Ale wszystko, co piękne nie trwa wiecznie i szybko się skończyło. Skończyło się nie przeze mnie, ani też nie przez niego. Chociaż nie. Jakby się zastanowić, to koniec nastąpił dużo wcześniej, ale dopiero to drugie zakończenie dotarło do mnie. On stał się niemiły, opryskliwy i już nie było tak jak kiedyś. Może zawsze taki był? Pewny siebie, kpiący, ale te wady nie były ważne. A że byłam młoda, głupia i nie zastanawiałam się nad tym szczególnie. Nie pamiętam już, co czułam. Było minęło, żyłam dalej.
Parę lat później zrozumiałam, że cierpię bardziej, niż mogłam to sobie wyobrazić. Tylko wtedy nie było już szans, by go odzyskać.
***
- To dlaczego nic nie mówiłeś? Tylko serio.
- Bałem się.
- Kogo? Mnie?
- Trochę. Byłaś taka młoda... Nie chciałem cię skrzywdzić. Bałem się tego, co mogło być potem. Opinii ludzi. Tego, co o nas powiedzą.
- A teraz?
- Teraz już wiem, że to nie jest ważne. Że liczy się coś więcej. Wiem, że jesteśmy starsi. I możemy być razem.
- Ja też cię kocham – szepczę i wtulam się w jego ramiona. Do końca świata.

Gdzie jesteś...?

Sen. Spokojny, kojący. Nie cierpię spać. Sam sen może nie jest zły, gorzej z zaśnięciem. Myślę wtedy o tobie i robi mi się niedobrze. Przewalam się z boku na bok. A później, kiedy wreszcie uda mi się zasnąć, budzę się zlana potem i dotykam ręką poduszki obok mnie. Pusto.
Gdzie jesteś?
I znowu piszę puste słowa
o miłości
to nic nie pomoże
ani Tobie
ani mnie
piszę
bo muszę
nie zapomnij

Robię kawę. Siadam z kubkiem naprzeciw ciebie. Nie, zaraz, ciebie nie ma. Przecież zawsze razem pijemy kawę. To nasz rytuał. Pamiętasz? Teraz powinieneś się uśmiechnąć i powiedzieć, że zapomniałam posłodzić. A ja roześmieję się i pobiegnę po cukier, przewracając przy tym kubek. Pokręcisz głową i pójdziesz po ścierkę.
Gdzie jesteś?
I znów nachodzi mnie tęsknota
bolesna, kłująca
rozrywająca
znów piszę wiersz
dla Ciebie

Gdzie kluczyki? Znowu się gdzieś zawieruszyły. Mówisz, że są w kurtce? Ha, tym razem ich tam nie będzie! Przekonasz się! Nie śmiej się tak. Każdemu się może zdarzyć. Nie śmiejesz się?
Gdzie jesteś?
I znowu kurczę
samotność
przez duże s
codzienne nawyki
powtarzane chyba od zawsze
stają się inne
dlaczego?

Kleks, do nogi! Ooo, nie! Nie będziesz tutaj siusiał. Tu się nie siusia. Weź mu coś powiedz! No, dlaczego nic nie mówisz? Dziwne, ale zawsze słuchał ciebie. Kochał Cię, na swój uroczy psi sposób. Już o nas zapomniałeś? Tak łatwo? Kleks, nie, nie tam! Widzisz, Kleks, pana już nie ma. Nie kupimy tu hot dogów, chyba, że zrobimy je z ciebie, i nie damy ci parówki. Wszystko się zmienia. Trzeba iść na przód. Tylko, czy będę potrafiła?
Muszę brnąć
naprzód
do boju
me serce
wiem że
potrafisz
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #281080 · Odpowiedzi: 5 · Wyświetleń: 4918

Scarlet Napisane: 09.09.2006 11:03


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Zbrodnie umysłu
Nawet ciekawe, zobaczyłam przypadkiem na Canal+ jakiś bal, wiec zostawilam, zwłaszcza, ze był poczatek filmu. U dziewczyny wykrywaja jakas zupełnie nowa odmiane schizofrenii. Słyszy głosy i takie tam. 8 lat spedza w wariatkowie, ale okazuje sie, ze to wcale nie było schizofrenia.
Ogolnie fabuła troche dziwna, ale film ciekawie zrobiony. Trzymał mnie w napieciu, co bylo duzym plusem. I dla panow: b. ładna głowna bohaterka, dla pan: głowny bohater tongue.gif
  Forum: Kultura · Podgląd postu: #277774 · Odpowiedzi: 3211 · Wyświetleń: 485726

Scarlet Napisane: 08.09.2006 21:16


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Cała Literatura fajna, mi się podoba 47. Temat o konflikcie pokoleń tez spoko, nasuwa mi się Nad Niemnem. 98 tez spoko. i 132! Ogolnie do wyboru, do koloru. Chciałabym tak biggrin.gif Ciekawe jakie bede miała tematy na egzaminie :/ Jak jakies bez sensu to sie ukatrupie.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #277761 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 397388

Scarlet Napisane: 08.09.2006 16:37


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Mi tez sie nasunał moj brat. Nie wyobrazam sobie miec z nim taki kontakt jak Syriusz i Regulus, my dla siebie skoczylibysmy w ogien.
Fick ciekawy i prawdziwy. Nie do konca wierze w to, ze Regulus był zły z natury, okreslone wychowanie i sposob myslenia mogły ukierunkowac go. A po latach wszystko zrozumiał i zginał.
Swietne wykonanie nowatorskiego pomysłu smile.gif
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #277711 · Odpowiedzi: 15 · Wyświetleń: 6458

Scarlet Napisane: 07.09.2006 20:56


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


user posted image
Skuterek biggrin.gif
  Forum: Bzziuuummm!!! · Podgląd postu: #277673 · Odpowiedzi: 906 · Wyświetleń: 154036

Scarlet Napisane: 06.09.2006 21:03


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Fajnego ksiezula miałAs biggrin.gif Swoja droga to tez tak mowie w konfesjonale, a jak zabluznie raz na dzien to bedzie dobrze.
Ja miałam w pierwszej klasie katechetke, ktora najpierw mowiła, ze nie wolno uprawiac seksu przed slubem, a pozniej urodziła dziecko krotko po własnym slubie tongue.gif Pozniej był Andrew, czyli Andrzej, ktory podpisywał sie poł godziny w zeszycie, miał włosy w nosie i tempo zołwia. Potem Ksiezulo, z ktorym przez cały rok sie kłociłysmy z kolezanka, bo opowiadał herezje (a nie, sorry, to on twierdził, ze koscioł nie uznal KOpernika za heretyka. i jego ksiazke tez nie) , a on nam pozniej mowił, ze my mu "dokuczałysmy przyjemnie". Zbijaj sie z ludzi -> sprawisz im przyjemnosc. Ksiezulo chyba nie był normalny. A teraz jest nowy ksiadz, ktory przed poł lekcji opowiadał swoje zycie. Niezle biggrin.gif
Ale sie rozpisałam tongue.gif
Przepraszam za miałes wink2.gif Ale nawet szczegolnie nie spojrzałam kto pisał posta, zwrociłam uwage na tresc. Sorry jeszcze raz biggrin.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #277615 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 397388

Scarlet Napisane: 06.09.2006 20:30


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Ludzie, wy tu o maturze mowicie, a mi w wieku 15 lat gadaja o egzaminie. Egzamin -> profil klasy w licku -> matura -> studia -> praca. Zalamka. Czy tak jest naprawde czy nas tylko strasza? Bo ja mam drugi dzien trzeciej klasy (wiem, ze mozna nie brzmi strasznie, ale jest zle) i juz od pierwszej lekcji praca na maksa, gadka o konkursach i wynikach egzaminu...
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #277609 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 397388

Scarlet Napisane: 06.09.2006 16:22


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Historia jest moja pasja i zawsze ucze sie z podrecznikow do licka (bo nie wyjasniłam, ze chodzi o poziom gim). A moj historyk twierdził, ze nie jest trudny... Bo chemiczka znowu dzisiaj zryła nam tak banie, ze normalnie nie podchodze do testu gimnazjalnego, bo od tego ZALEZY CAŁE MOJE ZYCIE!!! (nie no, zartuje, spoko tongue.gif)
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #277572 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 397388

Scarlet Napisane: 06.09.2006 15:03


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Eee... ja chce isc do humanistycznej (na nieszczescie juz za rok) bo nic innego robic nie potrafie, a Wy mi tu mowicie takie rzeczy. Obecnie jestem trzeci rok w informatycznej (lubiłam w podst i tak wyszło biggrin.gif), 19 dziewczyn i 10 chłopcow - a klasa mało zgrana. Ale to nie jest wina dziewczyn. Raczej kilku chamskich osob, ktore na wszystko mowia "nie". Bo dziewczyny sa fajne... przynajmniej wiekszosc.
A tak w ogole to brał ktos tu kiedys udział w konkursie historycznym? Bo sie wybieram i nie wiem jaka trudnosc.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #277562 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 397388

Scarlet Napisane: 03.09.2006 20:11


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Ano grał, ale tata i tak wolał sie katowac meczem - przy okazji katujac mnie...
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #277344 · Odpowiedzi: 2234 · Wyświetleń: 157988

Scarlet Napisane: 03.09.2006 12:58


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


To było tragiczne. A patrzyłam tylko co jakis czas. Najciekawsze jest to, ze trenerzy usilnie stawiaja na Frankowskiego, Zurawskiego, Dudka - seniorow polskiej piłki - a junior strzelił bramke. Spoko ==' Az szkoda słow. A zamiast Dudka lepszy bylby Fabiański, mimo, ze młody i moze niedoswiadczony.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #277299 · Odpowiedzi: 2234 · Wyświetleń: 157988

Scarlet Napisane: 28.08.2006 21:18


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Taa, moze rok - do konca gimnazjum. Jak sobie pomysle, ze pozniej liceum, studia, praca... TO SIE NIGDY NIE SKONCZY!! ohmy.gif
A wakacje jak wakacje, byłam troche we Władku, ale ogolnie to raczej spedzone na dworze z paczka smile.gif Jedne z fajniejszych wakacji, to fakt. Chociaz na poczatku wcale nie wydawały sie takie fajne.
I ogolnie to probowałam robic cos pozytecznego, ale jak zwykle za cholere nie wyszło. Laba, laba i jeszcze raz laba. No, ale w koncu od czego sa wakacje?
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #276647 · Odpowiedzi: 264 · Wyświetleń: 46139

Scarlet Napisane: 26.08.2006 10:02


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


Ja najbardziej lubie Więźnia Azkabanu. Za to, że był inny od dwoch pierwszych części. Za Syriusza, którego najpierw się nienawidi, a później kocha. Zreszta ja juz KF prawie nie pamietam, czytałam jak miałam z 10 lat, chyba nawet mnie, bo w wieku 11 juz byłam na czacie o HP smile.gif (teraz mam 15)
1. WA
2. ZF - za Umbridge smile.gif Gwardie Dumbledore'a, Lune i w ogole za szczegolny klimat. Tylko smierc Syriusza... No i to jest jedyna czesc, do ktorej wracam, bo tylko ta ksiazke mam na własnosc.
3. CO - potajmne spotkania z Syriuszem, Turniej Trójmagiczny i chyba tez za to, ze był pierwsza wyczekiwana czescia.
4. Tutaj jest KP. Ogolnie wrażenie średnie, najpierw probowałam przebrnac przez wersje angielska - nie udało sie. Pozniej czytałam tłumaczenie w necie i tu juz było fajnie smile.gif Codziennie sprawdzałam czy jest kolejny rozdział. Ale niestety, historia Voldemorta nieco mnie nudziła, tylko koncowka była z tych, od ktorych nie mozna sie oderwac. A para HP i Ginny byla do przewidzenia od poczatku i jest o wiele lepsza od HP i CC. Poza tym śmierc Dumbla, zdrada Snape'a - to wszystko mnie przybiło, mimo, ze Severusa nigdy nie lubiłam.
5. KT - lubie Bazyliszka, pamiętnik Riddle'a.
6. KF - i tu powiem cos dziwnego - nie przepadam, bo w grze nie lubiłam momentu walki z Voldemortem tongue.gif Za cholere nie mogłam przejsc. No, ale gdyby nie podobała mi sie pierwsza czesc, nigdy nie przeczytałabym kolejnych, a czyms musiała mnie zaciekawic.
  Forum: Wasze zdanie... · Podgląd postu: #276321 · Odpowiedzi: 29 · Wyświetleń: 32373

Scarlet Napisane: 24.08.2006 11:52


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


A tak sie cieszyłam jak Włodar strzelił bramke... A pozniej 2:1 dry.gif i juz była kicha. Chociaz nie, jak było 2:1 to jeszcze wierzyłam, gorzej po 3:1. Na szczescie to był szczesliwy mecz Włodarczyka (bo chyba miał wiecej szczescia niz umiejetnosci smile.gif) i moze sie wreszcie odblokuje, o czym tyle mowia w mediach.
Ogolnie szkoda, bo kibice zachowali sie tak pieknie, ze az mi sie łezka w oku zakreciła pod koniec meczu - sen o Lidze Mistrzow po raz kolejny sie nie spełnił...
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #276168 · Odpowiedzi: 2234 · Wyświetleń: 157988

Scarlet Napisane: 18.08.2006 15:10


Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 51
Dołączył: 12.08.2006
Nr użytkownika: 4852


no to dalej TSFF3, od momentu, na ktorym skonczyła Klaudia

- Transmutacja dwie godziny z Gryfonami, Zaklecia dwie godziny... znowu z Gryfonami... potem godizna zielarstwa ze Slizgonami, potem obiad a potem dwa razy miotlarstwo z Puchonami - powiedizala siakas dziewczyna, dosiadajac sie do naszej trójki - p. Norris mnie jush zna, bede z Wami w pokoju, nazywam sie...

Emp biegl mrocznymi korytarzami. Rzucil jeszcze raz okiem na gitare elektryczna i znowu z jego ust wyplynal potok soczystych przeklenstw ^ ^ nie no... jak tak mozna... ef, czemu w Hogwardzie tak jest? Trzeba szybko cos wymyslic, bo inaczej bedzie jatka... taki sprzet i nie mozna go urzywac...


A tymczasem u naszych ukoffanych slizgonek...


-Kurcze, wredny dziad z tego ********** Sneapa!!!- ryknela Si na swoje podwladne
-Spokojnie, prosze sie nie denerwowac... dorwiemy je jeszcze... zreszta wtedy na pewno dostana podwójnie, he he... landrynke?- Brenda próbowala uspokoic Si. Si oczywiscie przyjela z laskawa mina landrynki.
-Co mamy jootro?-spytala Sirii
-Najpierw zaklecia- godzine... potem dwie godziny eliksirów z tym dziadem, panienko... potem mamy jedna lekcje transmutacji, a potem... o! zielarstwo z krokonami! bedziemy mogly sie zemscic!
-Swietnie! wlasnie tego nam bylo trzeba! Jutro zobacza jaka jest Si!-Si zrobila grozna mine. Spojrzala na podwladne i rozesmiala sie.


Emp dalej biegl we wskazanych kierunkach.... fuck, nigdzie ich nie ma... postanowil pobiec do ich pokoju wspólnego... na pewno sie obzeraja landrynkami i obmyslaja jakis zlowieszczy plan... tylko jakie jest haslo? Emp schowal sie za najblizsza kolumna i wyczekiwal na jakiegos slizgona w nadzieji, ze moze uda mu sie cos uslyszec.... jak na zlosc nikt nie szedl... a przeciesh w takim momencie czekanie na slizgona nie jest najlepsza rzecza.... wydawalo sie, ze jush wszystko stracone, kiedy nagle...


-O! Czesc! Bedziemy mieszkac razem?
-Tak... milo mi was poznac... nazywam sie Szara Myshkaaa...-podala rece po kolei trzem dziewczynom- nie wiecie, kto jest jeszcze z nami w pokoju?
-Hi, jestem Usa... chcialabym wam powiedziec, ze robie straszny balagan w pokoju, wiec sie nie przestraszcie... i jak mnie rano obudzicie to mozecie to uwazac za sukces...-podala reke myshce.
Potem Elfblondyn i P.Norris.
-Wiecie co? Chocmy jush lepiej spac! Jutro zapowiada sie ciekawy dzien!
-Tak, od jutro lekcje.....- i powoli zaczely sie zbierac do pójscia spac...

Dziewczyny polozyly sie spac. Zasnely. Pózno w nocy do ich dormitoriów weszla jedna. Byla mocno zdyszana. Rzucila okiem na kolezanki z dormitioriów. Miala ok 160 vm wzrostu i byla dosc szczupla. Na nosie miala prostokatne okoolarki . krotkie wlosy w kolorze jasnego brazu. Polozyla sie spac.

A tymczasem....

jakis pierwszoroczniak slizgonski szedl korytarzem. Emp nie namyslajac sie wiele podbiegl do niego i ryknal ni ztad ni zowad:
-Podaj mi haslo do pokoju wspólnego!
-Jeszcze czego!
-Chcesz umrzec? Czy ty wiesz kto ja jestem? Oto ja:Empire!
-????
-Wiedzialem, ze taka bedzie twoja reakcja - -' coosh... w takim razie wiesh do kogo ide?
-???
-No wlasnie! Ide do Si Black!!! Chcesz miec doczynienia z SWJB?
-eee...hmemh...
-Mów!!!
-no... eee... haslo brzmi: Krew gryfonów....- w tym momencie sniana drgnela (wybaczcie ale nie pamietam co tam bylo jako ochrona u slizgonów.... obraz czy co?) ukazujac wejscie do pokoju wspólnego slizgonów. Emp pobiegl w jego strone. Potem na schody wiodace do dormitoriów dziewczyn. Potem do dormitorium z drzwiami na których naklejony byl plakat z najnowszym "super-turbo-extra-nozem". Wbiegl. Stanal w drzwiach. Jakies kilka cm od niego w sciane bil sie nóz. Emp zamknal drzwi. Na drzwiach zawieszona byla tarcza, do której mozna bylo celowac nozami.
W tym wypadku robila to Si. Siedziala w fotelu naprzeciwko Empa i nadal miala reke wyciagnieta w kierunku drzwi, bo przeciesh przed chwila rzucila nóz. Zmruzyla oczy. Obok niej siedzial Brendziaczek który co chwile podawal Si kolejna landrynke.
-Fuck... przez ciebie nie trafilam... czego chcesz smiertelniku?-Emp pokazal gitare.
-Look! Widzisz? Taki sprzet, a nie moge go urzytkowac! Mozna by zdobyc jakies zaklecie barierowe, lub cos w tym stylu, no wiesz.... ale zaloze sie, ze to bedzie nie latwe! Na pewno ta ksiazka z takim zakleciem znajduje sie u jakiegos nauczyciela, lub w dziale ksiag zakazanych! Ty potrafisz to zrobic! Wiem, ze ci sie uda! Ty mi to zdobedziesz, na pewno!!!
-Tak masz racje......
-...naprawde?
-...ale nie za darmo....
-...tego sie spodziewalem....
-... i spodziewales sie czego bede chciec? Bo jak tak to potrzebuje zaliczke... potem dasz reszte, he he..=P
-Masz!- Emp rzucil w strone Si kilka paczek landrynek. Zbieral sie do wyjscia. Gitare wzial do reki, ale....
-Moment! Jak mam cos zdzialac to musisz ja zostawic!-tak Emp mial ja zostawic, choc nie mial najmniejszego zamiaru. W koncu ulegl bo wiedzial, ze lepiej sie nie sprzeciwiac. Wyszedl.


RANEK

-Jush, czas wstawac!- o 5 rano z lózka zerwala sie piata, tajemnicza towarzyszka naszych dziefczatek. Zalozyla okulary. Zadarla sie jeszcze raz. Pierwsza oczka otworzyla P.Norris.
-C-co jest? Kim jestes? I po cholere sie tak drzesz?!
-Hm... no cosh... to dluga historia... pmylilam dormitoria i pare innych spraw... a nazywam sie Sentretka, bo sie jeszcze nie przedstawilam wam wczoraj... i drzem sie bo jest pózno jush, a dzis pierwszy dzien szkoly! Do roboty!!!- Tym razem wstala Elfblondynka i Myshkaaa. Usa natomiast spala twardo nadal.
-Kim jestes?- spytala Myshka^ ^ Sent jednak podeszla do lózka Usy i ryknela jej do ucha:
-Wstawaj!!!!!!!!!- Usa jednak nadal nie drgnela. Sent zerwala z niej koldre. Poskutkowalo, bo Usa otworzyla oczy.
-Ol fuck, co jest czlowieku? Daj pospac! Srodek nocy jest! - -' odpowiedziala jej Uska:)
-Ruszac sie wszystkie! Przypominam! Jestem Sentretka! I jush wstawac!- to mówiac zaczela sie ubierac. Inne dziewczyny, nawet usa takze zaczely. Pominmy co bylo potem typu sniadonko, pakowanie, itp, itd


........ jakis czas pózniej u slizgonek na pierwszej lekcji ^ ^.....

-Drogie panienki! Prosze o cisze!- Flitwick usilowal zapanowac nad slizgonkami. Przed chwila próbowal nad slizgonami. Chlopaki na przemian rozrabiali z dziewczynami... Si natomiast...
... siedziala z mina niewiniatka _-_
-Musze pochwalic panne Black, za to, ze w przeciwienstwie do innych jest bardzo grzeczna!-w klasie ucichlo. Si usmiechnela sie slodko. Flitwick odwrócil sie w strone szafek i zaczal gderac- tak jak mówilem... gdzies tu to mam, zeby wam pokazac...-szukal dalej.... Klasa notowala. Jakis chlopak chcial zemscic sie na Si i wyciagnal w jej kierunku rózdzke. Si byla szybsza jednak. Mimo ze byla pierwszoroczniaczka- umiala jush nie malo. Na sam poczatek wziela i rzucila zaklecie paralizujace na kilka secund na nieszczesnika, na Flitwicka natomiast zaklecie Flipendo. Dziedek sie potoczyl i zaczal drzec w nieboglosy. Si szybko schowala rózdzke. flitwick spojrzal na klase. Nieszczesnikowi akurat w tym momencie skonczylo sie zaklecie paralizujace. Rózdzke mial nadal wyciagnieta.
-No ladnie... a wiec to ty? ale musze pogratulowac ze mimo mlodego wieku umiesz tak wiele!- Si nie wytrzymala. Zza szaty wyciagla swoja dziewiatke i pokazala temu nieszczesnikowi, nazwijmy go X. X zbladl. Sam nie wiedzial co gorsze- wizyta u dyrektora, czy moze spotkanie z Si. Wiedzial, ze kiedy pójdzie do dyrektora- kara i tak go nie uniknie. Tak wiec wstal z lawki i uciekl z wielkim wrzaskiem z klasy. Flitwick oszolomiony nie wiedzial co robic. Si zaczela glosno, w bardzo diabelski sposób brechtac na caly glos...

Brenda wraz z Siri i Vampirka przechadzaly sie po korytarzu w oczekianiu na kolejna lekcje.
- Fuck.. Gdzie on jest.. - zaczela Siri
- Spokojnie panienko Si, zaraz go znajdziemy - uspokajala ja Brenda
- Jest, tam! - krzyknela Vamprika, zauwazajac w oddali Dracona
Dziewczyny podbiegly do niego zdyszane, po czym lapiac oddech zaczely mówic:
- A.. aa.. psik.. - Siri ^^
- t..a.. przek.. leta.. fyfonka.. - Brenda^^
- sie.. zako..chala.. - Vampi
- W TOBIE!! - krzyknely wszystkie naraz tak, ze gluchy przejechany przez pociag by uslyszal ^^
Dracon o malo co sie nie przewrócil, zaczal sie smiac i brechtac w niebo glosy, bo owszem - Asik byla ladna, ale nie dla niego - dla niego liczyla sie tylko jedna dziewczyna i napewno nie byla nia gryfonka.
( w tym momencie Brenda [ scenarzystka ] dostala w leb, nastepnie bana na bloga, blokade na gg i wirusa do kompa od zgadnijcie kogo )
- O hesus, jestem w Hogwarcie pare chwil, a juz sie dowiaduje tylu ciekawych rzeczy na mój temat ^^ - ledwo wykrztusil, i chetnie posmial by sie jeszcze troche, ale musial udac sie na lekcje^^

***
- Fuck, mamy przejechane.. - wysyczala Asik
- Chyba przechlapane - poprawila ja Kate
- Nie wazne; spóznimy sie na eliksiry, ty wiesz co to znaczy?! - zapytala retorycznie Asik
- Ze spóznimy sie na eliksiry? - spytala tepo Kate
- =="

Dziewczyny rozmawial jeszcze chwile, po czym wparowaly do lochów.
- Pro.. fe.. so..rze.. - wydyszala Asik
- Wiedzialem.. zawsze tak jest z Gryfonami.. Najpierw ten CENZURA potter, a teraz widze, ze mamy jego zastepczynie..
minus 15 dla kazdej z was, a na jutro przygotujecie mi 15 stronnicowy referat na temat eliksiru, który przerobilismy podczas waszej nieobecnosci.
Siadajcie. - powiedzial Severus tym swoim mrocznym,tajemniczym i seksownym glosem^^
- Fuck.. ale debil.. - wyszeptala Asik, po czym od razu tego pozalowala
- A dodatkowo panna Scarletka napisze mi 100 razy co oznacza w jej ustach slowo " debil " - dodal Severus, po czym zakonczyl lekcje.

***

- Bleh, superowo, wiecej krukonek byc nie moglo - powiedziala z wyrzutem Usa - nie wierze,
zeby az tyle osób tu pasowalo - dodala po chwili
- Ej.. nie badz egoistka, ludzie chorzy psychicznie tez maja prawo byc w Ravenie - rzucila ironicznie p. Noris
- O cholera - wyszeptala Elfblondyn
- CO? - zapytaly przerazone krukonki
- Vampirza, Black i póletatowiczka ida za nami.. - powiedziala Elfka
- Skad wiesz, masz oczy w du.. tylku, czy co?! - zapytala tepo Senterka
- Nie, jestem elfem ><
- Prosze, prosze, kogo tu widza sliczne moje oczeta? - poweidziala Siri
- Biedne, male krukonki? - powiedziala z ironicznym usmiechem Brenda- póletatowiczka
- Zostawcie nas, bo bedziecie mialy klopoty! - krzyknela Senterka, nie wiedziac jeszcze, kim sa owe dziewczyny
Black,Brenda i Vampirka tak sie wnerwily, ze az zmienily kolor twarzy^^
- TY... SMIESZ... GROZIC.. PANIENCE.. BLACK?! - wykrzyknely Brenda i Vampirka, po czym Siri wyciagnela swój nóz, 9.
- O fuck.. - wydusiy dziewczyny, po czym chcialy uciekac co sil w nogach, ale gdy sie odwrócily, zobaczyly Dracona z czyms ciezkim w rekach.. ^^


-Powiem to panu, raz na zawsze. Debil, to wedlug mnie czlowiek, który ma dziwne poczucie humoru i który jest..
-Przepraszam, ale ty sobie ze mnie robisz idiote!-wykrzyknal Sneape. "No bo nim jestes ^^'" pomyslala Asik.
-Nie..Prosze pana jak bym smiala...-mruknela Asik-I który jest lekko dziwny.-dokonczyla. Uklonila sie lekko zaskoczonemu Sneapowi, i zmyla sie jak najszybciej, nie chcaczeby Sneape odjal jej punkty.
-O fuck..I co?-spytala Katie, która jak Brenda na Syrriuszke, tak ona czekala na Asik =P.
-A nic..Zmylam sie, nim Sneape zdazl odjac mi punkty...Widzialas tego przystojniaka Draca? kurde, zeby tu tylko siakiegos podsluchu nie bylo...-Asik zaczela nerwowo rozgladac po okolicy.
-Fiu...Fiu..
-Fuck, on mi sie tylko podoba!-i nim Kati zdazla cos powiedziec, pobiegla przed siebie (co juz chyba weszlo w jej nawyk =P). Torbe przewieszona przez ramie, w której nsoila ksiazki, zostawila w dormitorium, a nastepnei nie zwazajac na krzyki Hgrida, który próbowal ja gonic (przedtem stal z innymi gryfonami =P) , podciagnela szate i pobiegla na blonie. Usiadla na trawie i zaczela wpatrywac sie w spokojna tafle jeziora. Po chwili uslyszala jakies wrzaski. Odwrócila sie, a w jej strone na leb, na szyje, biegly bohatersko Krukonki,a za nimi ziejace zloscia slizgonki. Asik z medrczym spokojem pozostala na swoim miejscu, a tymczasem slizgonki zaganialy Use Sentretke i Elfblondyn do Zakazanego Lasu..

- Usa, Hufhuf, nie mozemy uciec do zakazanego, huf, lasu, Dumbel nas wyzuci - Elven one zaczynala juz dostawac zadyszki
- Wolisz zginac? - odparla Usa obracajac sie do tylu. Slizgonki byly siakies 20 metrów za nimi... - siak one nas dopadna to bedziemy mialy gorszy los niz kotlety schaboffe... (mniam, lubie kotlety - autor)
Trójka Krukonek wbiegla do Zakazanego... zaraz za nimi Slizgonki... Tymczasem Asik uznala, ze sprawy zaszly za daleko i czas sprowadzic pomoc. Szybkim marszem ruszyla w strone zamku...
Sentretka potykala sie co chwile, Elven one tez juz nei dawala rady. Tylko Usa jeszcze sie trzymala ale tez zaczynala juz zwalniac... Nie wiadomo jak by to sie wsyzstko skonczylo, gdyby dziewczyny nie wpadly nagle na Empa, który siak gdyby nigdy nic siedzial sobie na pienku z rózdzka i walkmenem przed soba... Pierwsza wpadla na niego Usa, zwalajac chlopaka z pienka, potem zwalila sie na ta dwójke Sentretka a Elfen one wyrznela sie o pieniek i stracajac walkman'a padla obok...
- Tera je mamy! zarcie! - krzyknela uradowana Vampirza i w trzech skokach byla juz przy dziewczynach z wycelowana w nie rózdzka. Brenda i Si nie pozostaly gorsze i po chwili otoczyly Krukonki...
- Em.. dobra Usa, wiem, ze mnie uwielbiasz ale moglabys juz ze mnie zejsc, bo ktos sobie cos sprosnego pomysli a pozatym wbijasz mi sie kolanem w... nie powiem co - biedny, przygnieciony i polamany Emp ^^
- Emp?! - zapytla zdumiona Si (nie zauwazyla, na co wpadly dziewczyny siak widac) - zlaz z niego Ty niewychowana lafiryndo!! Siak smiesz tak chamsko podrywac Empa! - Si paroma celnymi kopniakami sturlala i tak juz sponiewierana Use z chlopaka ^^
- Ja tam nie mam nic przeciwko takim podrywo... - emp nie dokoncyzl bo zobaczyl co sie stalo z jego walkman'em który byl w stanie nie nadajacym sie do uzytku - MÓJ WALKMAN!!! NO I PATRZCIE CO RZESCIE NAROBILY!!!
- No to po kiego grzyba wluczysz sie po zakazanym lesie kiedy my polujemy na jedzenie!!! - zaperzyla sie Vampirza ^^
- A guzik mnie obchodzi wasze gupie jedzenie!!! - Wscieklus Emponus ^^
- elfka, usa, zmywamy sie - szepnela senti i poczela sie wymykac. I zapewne Krukonki zwialyby bo Brenda i Si byly zajete rozdzielaniem Empa i Vampirzej... ale po zrobieniu kilku kroków w tyl Senti odwrócila sie... i zaczela panicznie wrzeszczec na cale gardlo. Przed nia stal milusi, 3 metrowy pajasio ^^ Na taki krzyk nawet Emp i Vampirza przestali sie klucic i spojrzeli w tamta strone. Vampirza momentalnie skomentaowala to:
- ZARCIE! - i rzucila sie z klami na pajaka... pajak jednak tylko machnal od niechcenia odnózem i Vampirza odleciala pare metrów w bok...
- Szlag trafil, zeby czlowiek nie mógl se w spokoju poeksmeprymentowac nad polem dyfrakcyjnym... - westchnal Emp - wszyscy spierniczac do Hogwartu!!! My z Si oslaniamy odwrót!
Powtarzac nie trzeba bylo. Wszyscy zgodnie rzucili sie do ucieczki (Brenda podniosla lekko przymulona ciosem Vampirza, Emp zlapal swojego uszkodzonego walkman'a...)
- Emp co ty wlasciwie robiles w zakazanym? - zapytala Si, odwracajac sie równoczesnie i rzucajac Serpensortie w goniacego ich pajaka
- Pracowalem nad polem dyfrakcyjnym które rozpraszalo by magie wokól przedmiotu i dzieki temu dawalo dzialal urzadzeniom elektrycznym w Hogwarcie...
- Przeciez pola sa dopiero w III klasie - wtracila sie, biegnaca tuz przed nimi Elven one
- No to co... wiecie co, sluchajcie, te wasze klutnie mnie denerwuja jush. Si i ferajna, znajdzcie se inny obiadek. Malo jest puchonów/gryfo... Fuck! - Empire nie dokonczyl, bo ledwo uchylil sie przed ciosem pajaka, który wlasnie calkiem przypadkowo ich dogonil ^^
- flipendo! serpensortia! Estretto! - posypaly sie zaklecia ale pajak gdyby mógl, to by je pewnie wysmial (gupi, niewychowany pajak - Brenda) I byloby pewnie zle z naszymi uciekinierami gdyby nie Asik i prof. Vector którzy wlasnie nadbiegli. Pajak na sam widok kogos z grona nauczycielskiego wzial nogi za pas (gupi tchurz, jeszcze bym mu pokazala - Brenda). Vector natomiast powiedizal:
- Za wlóczenie sie po lesie teoretycznie wyzuca sie ze szkoly... ale ten jeden raz wam przepuszcze... ale nastepnym razem siak ktos was przylapie to mozecie sie pakowac! A narazie tracicie po 25pkt od osoby, prócz empa który traci 10 i pójdzie ze mna. Asik was zaprowadzi, wyjscie z lasu jest troche bardziej na prawo. Empire za mna! - Vector obrócil sie na piecie i pociagnal zdumionego chlopaka za soba.
grupka zgodnie zrobila minke O_o... pierwsza odezwala sie Asik:
- no dobra ferajna, idziemy?
- jasne... hmm... moze Emp mial i racje... przyda sie ktos przyjazny w innych dormitoriach - zamyslila sie po drodze Si - a i sa leprze cele do dreczenia... chodzby tych dwóch puchonów, co nie Vampirza?
- Hmm... chyba wiem co masz na mysli... no dobra girls... laczymy sily?
- W sumie... czemu nie ^^ - Usa zrobila zlosliwy usmieszek "no to tera ta gupia gryfonka z 3 klasy co sie tak gupio gapila na moje spodnie to popamieta, sasasasasasa"

I tak nasz wspanialy team talk showowy sie pogodzil i polaczyl... co z tego mialo w przyszlosci wyniknac? Kto to wie ^^ Wcale bym sie nie zdziwil, gdyby nasze wspaniale dziewczeta (i trzech meno, którzy w tym opowiadanku graja jedynie marginalna role... ale to sie zmieni, nie martwcie sie) postawily Hogwart DOSLOWNIE na glowie ^^ Ale to za czas siakis...

Koniec Rozdzialu I (bynajmniej nie ostatniego ^^ oj nie ^^ oj nie nie ^^ sasasasasasasasasa

Byla trzecia sobota, od kiedy Usa byla w Hogwarcie i jush mogla stwierdzic "to jest to!". Pomysl z polaczeniem sil okazal sie genialny. Gryfonka z III klasy musiala przeparadowac przez pól szkoly w samej bieliznie i pieknym napisem na plecach "nie nabijac sie ze spodni!"... i nawet nie wiedziala co ja trafilo, zaklecia byly tak dobrane... Ponadto tajemnicze znikniecie i nastepnie pojawienia sie puchonów, u których po owych porwaniach stwierdzano BARDZO silna anemie i niesamowicie niskie cisnienie krwi nie pozostawialy zadnych sladów... równoczesnie grupa swietne uzupelniala sie wzajemnie przy nauce, kazdy przedmiot mial przynajmniej jednego w grupie wielbiciela, który spoko mógl pomagac reszcie... zreszta zle oceny i tak w tajemniczy sposób ginely w dzienniku i byly zastepowane przez leprze ^^. Krótko mówiac: luz i blues...
Byla godzina 13 a Usa nadal gnila w lózku, gapiac sie na sciany i rozmyslajac o tym, o owym i o czyms jeszcze ale o tym, ze mysli o czyms jeszcze to pewnie nei wiedziala. Z pokoju chlopaków dobiegalo granie na gitarze - Vector znalazl dla empa zaklecie tworzace odpowiednie pole wokól przedmiotu i emp wiecznie cwiczyl na swoim czadowym instrumencie. Na dodatek kiedy dowiedizala sie o tym Vampirza, wynalazla skades (lepiej nei wiedizec skad bo sie gryfon z VI klasy moze dowiedziec, gdzie jego prezent z 14 urodzin) gitare (równiez elektryczna) dla siebie i tera caly Ravenclaw musial wysluchiwac ich wspólnych cwiczen ^^ (profesorowie strasznie sie dziwili, czemu wszyscy krukoni chodza wszedzie, tlyko nie do swojego dormitorium, które wiecznie stoi prawie puste, ciekawe dlaczego, nie? niaf naif ^^)
W koncu Usa nie wytrzymala granego po raz 543 kawalka Nirvany, wstala, ubrala sie i poszla poszukac reszty. W wielkiej sali zobaczyla Hagrida, siedzacego nad siakims zarciem. Podeszla i zapytala:
- Heja Gridzie, widziales moze naszych?
- Hmm.. - zamyslil sie chlopak - Draco lazi gdzies z Asik, Si, Vampirza i Brenda maja siakies swoje sprawy a co z Elfbrunetka to nei wiem (Hagrid zawsze swiadomie przekrecal kolor wlosów Elven one ^^)
- Draco znowu za tamta lazi? Hmm... on chyab nie wiezy w to co mówi... - zamyslila sie Usa
- A co mówi? - zaciekawil sie Hagrid, wkladajac do ust spora porcje "czegos"
- Ma siakoms spiskowa teorie, ze Asik wcale sie w nim nei zakochala, tylko rzucono na nia urok...
- A toZGRYZ ZGRYZdalczego?ZGRYZ ZGRYZ - Hagrid ^^
- A nei wiem... narazie nie ma na to dowodów. To by byla kolejna dziwna rzecz, siaka sie dzieje ostatnimi czasy...
- No takGULP (hagrid przelknal). Najpierw ten pociag, potem dziwne zachowanie Vectora (opowiedziano Hagridowi o zajsciu w lesie) wobec Empa, teraz jeszcze to... ale to równie dobrze moze wyszstko nei byc w ogóle powiazane.
- Moze... moze... hmm, glodna jestem. - Usa usiadla przy stole siak czlowiek (albo raczej: siak Usa) zamiast jak dotad na stole i zamówila sniadanie: - dwie kanapki z nutella! - nic sie nie stalo... - co jest ><. powiedzialam: DWIE KANAPKI Z NUTELLA! - znowu nic... - ja chce na sniadanie dwie kanapki z nutella do jasneO RZESZ CO TO JEST! - przed dzieffczyna pojawily sie dwie kanapki. Ale bynajmniej nie z nutella... (i nie dzemem kalafiorowym)

Ale to jest tylko początek..B ędzie się jeszcze diząło, oj będzie..


  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #275481 · Odpowiedzi: 225 · Wyświetleń: 163933

2 Strony  1 2 >

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 00:37