Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Opowiadania [zak] LW, różnego gatunku

Child
post 15.03.2004 21:26
Post #26 

leżący rybak


Grupa: czysta krew..
Postów: 7043
Dołączył: 26.11.2003

Płeć: Mężczyzna



fox - Widzę, ze komuś procenciki mocno do głowy strzeliły...

Jeżeli nie masz NIC konkretnego do powiedzenia - milcz, kobieto ("puchu marny" chcialoby się dodać =p)

Albo chociaż skorzystaj z dobrodziejstw "konstruktywnej krytyki", polegającej na wydaniu własnego osądu, zastrzeżeń itp., a nie umcianiu w stylu "to jest pier-papier".

Ten post był edytowany przez Child of Bodom: 15.03.2004 21:27


--------------------
user posted image
His power level... It's over ni-- oh, wait. It's only over seven thousand.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
fox_
post 15.03.2004 21:49
Post #27 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 14.03.2004




Eh cos mi te moje początki na tym forumie marnie wyglądają laugh.gif Prawie sie upilam biggrin.gif Ale sorry milczec nie umiem tongue.gif Pisze od serca to co mysle


--------------------
www.hp.obormiki.com.pl < zapraszam i polecam :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Agrado
post 16.03.2004 18:59
Post #28 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




Teraz kolejne opowiadanie. Dzieje się wspólcześnie. Jest o tematyce medycznej. Zawartych jest w nim trochę terminów, ale to nie powinno chyba nikomu przeszkadzać. Zapraszam do czytania.


„Przebudzenie”



- Bradykardia. Miligram Atropiny – krzyknął Jack do stojącej obok
pielęgniarki. Nie miał dzisiaj dobrego humoru. Swój dyżur, którego właśnie mijała szesnasta godzina miał skończyć cztery godziny wcześniej. Obiecał żonie. Od tygodnia jej obiecywał, że skończy wcześniej, jednak ani razu jeszcze nie dotrzymał słowa. To miał być jego pierwszy raz. Mieli razem jechać do córki, która od ponad tygodnia leży w szpitalu z podejrzeniem nowotworu. Jack próbował wytłumaczyć rodzinie całą sytuację, jednak ciągle słyszał, że praca jest dla niego ważniejsza.
- Ciśnienie 120/50. Puls 54. Saturacja 89
- Rozszerzadło – założył je, po czym zdecydowanym ruchem odsłonił
zawartość klatki piersiowej – Ssanie.
Ręka pielęgniarki wsunęła ssak do środka. Jego cieniutką rurką wypływała krew do podłączonego na końcu zbiornika.
- Nic nie widzę – wrzasnął ponownie – nie widzę skąd krwawi
Nagle w tle rozbrzmiał powolny, nieregularny pisk monitora. Wszyscy zwrócili swoje oczy w jego stronę.
- Tracimy go – głos pielęgniarki zabębnił w głowie Jacka
- Nie pozwolę na to. Nie dzisiaj. Atropina. Mike masaż wewnętrzny. Dotleniajcie go.
Wszyscy wykonywali posłusznie swoje zadanie. Jack cały czas, jakby zahipnotyzowany patrył na monitor. Nie zobaczył jednak nic, co by mogło podnieść go na duchu.
- Asystoria
Jack odwrócił się w kierunku pielęgniarki. Spojrzała na nią tak, jakby z jego wzroku miała wyczytać co ma teraz zrobić.
- Defibrylator
- 200? – zapytała niepewnym głosem pielęgniarka
- Tak – spojrzał na pielęgniarkę, która dała mu znak, że bateria już
się naładowała – Czysto
- Czysto – odpowiedzieli pozostali obecni w sali
Jack przyłożył elektrody do serca po czym uwolnił impuls. Ciało pacjenta wykrzywiło się. Jack spojrzał na monitor.
- 250
- Jest – odpowiedziała pielęgniarka
- Czysto – wrzasnął.
Pacjent znowu wygiął się w łuk. Jack odrzucił elektrody i zaczął masaż serca.
- Podajcie jeszcze dwa miligramy atropiny i cały czas go wentylujcie.
Cały czas Jack masował jego serce, jednocześnie wpatrując się w monitor. Krople potu ściekały mu z czoła. Był zmęczony jednak nie przestawał resuscytować pacjenta.
- Jack to już koniec – powiedziała łagodnym głosem pielęgniarka
- Jeszcze nie – odpowiedział.
Oderwał na chwilę wzrok od monitora i spojrzał na twarz pielęgniarki. Zerknęła na niego niepewnym spojrzeniem.
- Ile to już trwa? – zapytał
- Dwadzieścia minut
Jack wyjął ręce z pacjenta. Spojrzał na niego i na monitor.
- Czas zgonu dwudziesta pierwsza trzydzieści sześć
Zdjął rękawiczki i wyszedł z sali.

Cały czas nie dopuszczał do siebie tej myśli. Co prawda nie był to pierwszy jego pacjent, który zmarł podczas operacji. Ta śmierć pogrążyła go jeszcze bardziej w podłym humorze. Może przeszło by to obok niego jakoś szybciej, gdyby to co zaraz musi nastąpić. Tej czynności nienawidził w swojej pracy najbardziej. Mimo iż niejednokrotnie przez nią przechodził, to dzisiaj się z nią jeszcze nie oswoił.

Przed wejściem na poczekalnie zauważył, że ma jeszcze na sobie zakrwawiony fartuch. Zdjął go jednym ruchem i cisnął do stojącego nieopodal kosza. Spojrzał przez szybę w drzwiach i zauważył siedzącą tam starszą kobietę. Otworzył drzwi i wszedł do poczekalni. Podszedł do kobiety i usiadł obok niej.
- Pani Travis?
- Tak. Co z moim mężem?
Jack wypuścił głośno powietrze z ust i przetarł twarz dłonią.
- Pani mąż został poddany operacji z powodu licznych urazów wewnętrznych. Podczas operacji doszło do komplikacji. Nie mogliśmy opanować krwotoku i zatrzymała się akcja serca. Resuscytowaliśmy go prawie pół godziny jednak...
Kobieta zaczęła płakać. Przytuliła się do Jacka i zaczęła szlochać mu w ramię.
- Bardzo mi przykro

- Wychodzę – powiedział przechodząc przez recepcje Izby Przyjęć
- Nie możesz jeszcze – odpowiedział Philip, szef stażystów, który
Każdego trzymał tutaj twarda ręką.
- Ale moja córka jest...
- Wiem. Jesteś jedynym chirurgiem na dyżurze. Poza tym wiozą nam ofiarę wypadku.
- To wezwij Martina...
Przeszkodziło im nawoływanie medyka, który właśnie wjeżdżał z noszami do Izby.
- Pomóżcie...
Jack podszedł do noszy. Pielęgniarka nałożyła mu fartuch.
- Co mamy?
- Wypadek samochodowy. Wyleciał przez szybę. Podejrzenie złamania kręgosłupa na odcinku szyjnym oraz złamania podstawy czaszki. Ciśnienie 90/60. Puls 42. Saturacja 76. Glasgow 8.
- Phil, co mamy wolnego – zapytał Jack
- Wjedź z nim do dwójki
Wjechali do sali. Medycy zabrali swoje rzeczy z noszy i wyszli. Jack i reszta załogi chwyciła za prześcieradło z noszy.
- Przenosimy go na trzy. Raz, dwa...
Przenieśli go łóżko.
- Zainkubuję go. Rurka numer sześć. Rentgen kręgosłupa i kręgosłupa szyjnego oraz czaszki. Tomografia komputerowa głowy i brzucha. Morfologia, EKG, profil toksyn, poziom elektrolitów. Grupa i krzyżówka dla pięciu jednostek. Podać sól i preparat witaminowy. Dopamina i chaloperidol.
- Babinsky dodatni – krzyknęła pielęgniarka przejeżdżając palcem po stopie mężczyzny.
Jack próbował umieścić rurkę w krtani, jednak nie udało mu się to.
- Nie mogę go zainkubować. Zwiodczyć go. Pavulon.
Pielęgniarka wstrzyknęła zastrzyk, po czym Jack ponownie przystąpił do inkubacji.
- Rurka w miejscu. Dotleniać go. Co z tym Roentgenem?
- Załóż fartuch.
Pielęgniarka wsunęła kasetkę pod plecy mężczyzny, po czym prześwietlono go. Powtórzyła czynność wkładając kasetkę pod szyję i głowę.
- Szybko z wynikami
- Zadzwoniłam na górę. Czekają z tomografem – powiedziała jedna z
pielęgniarek, która zajmowała się kroplówką.
- Parametry? – zapytał
- Ciśnienie 110/65. Puls 62. Saturacja 86.
- Na górę z nim.
Lekarze wzięli łóżko i pojechali. Jack wyszedł z sali i podążył do recepcji. Tuż za nim szedł Phil.
- Phil wychodzę.
- Jeszcze chwilę. Martin i Laurent już jadą zajmą się tym z wypadku. Ty weź jeszcze pacjentkę z jedynki i możesz iść. – powiedział stanowczym tonem
Jack z niezbyt przyjemnym wyrazem twarzy poszedł w kierunku jedynki. Po drodze zauważył swojego praktykanta i chyba byłby chory gdyby go nie zawołał.
- Dave, do mnie – krzyknął
Dave poszedł za Jackiem. Weszli do jedynki i zauważyli na łóżku starszą kobietę, w siwych, kręconych włosach. Obok niej stała jedna z pielęgniarek.
- Co mamy?
- Izabelle Adreu. Lat sześćdziesiąt pięć. Dziś rano straciła przytomność. Przywiózł ja syn. Od kilku tygodni uskarża się na silne bóle głowy i zawroty. Wymiotuje.
Jack podszedł do pacjentki.
- Witam. Nazywam się Jack Williams. Musze panią zbadać.
Jack osłuchał ją, zajrzał do gardła i w oczy. Zmierzył temperaturę. Potem chwycił ją delikatnie za głowę i pokierował nią tak, aby głowa dotknęła szyi.
- Boli panią? – zapytał
- Trochę – odpowiedziała lekko przerażonym głosem
Jack zwrócił się do pielęgniarki.
- EKG, Morfologia, Tomografia głowy, badanie moczu. Podać 500 mg Ibuprofenu i Chaloperidol. Zestaw do nakłucia lędźwiowego. Szybko. Dave będziesz asystował.
- Super – odpowiedział podekscytowany student. Była to dal niego kolejna okazja do zaliczenia zabiegu.
- Jack. Żona dzwoni – powiedział Phil, który właśnie wbiegł do sali.
- Zaraz wracam

Po chwili był już przy telefonie. Trochę bał się odebrać tej rozmowy, bo podejrzewał co może usłyszeć. Niepewną ręką chwycił za słuchawkę i przysunął ją do ucha.
- Tak?
- Ile Ciebie można prosić, żebyś przyjechał? Jeżeli tak bardzo chcesz rozwodu to jesteś na najlepszej drodze, aby go uzyskać darła się przez słuchawkę
- Mam już ostatniego pacjenta. Zaraz kończę i przyjeżdżam.
- Wiesz kiedy ja to słyszałam?
- Co z Jessie?
- Przyjedź to się przekonasz.
Koniec. Jego żona odłożyła słuchawkę. Jack po chwili zrobił to samo. Odwrócił się i wrócił do pacjentki.

Podszedł do niej spokojnym krokiem. Chwycił zestaw do nakłucia i usiadł obok Izabelle.
- Niech się pani odwróci na lewy bok. I proszę się nie ruszać.
- Co będziecie robić?
- Musimy zrobić nakłucie lędźwiowe, aby wykluczyć zapalenie opon mózgowych. Dave zrobisz to. Powiem ci jak.
Pacjentka odwróciła się na bok. Jack odpiął jej kitel.
- Dave przysuń się bliżej – poczekał aż praktykant wykona polecenie – teraz zdezynfekuj skórę – ponownie odczekał chwilę – zrób miejscowe znieczulenie skóry.
Dave niepewnym ruchem wbił igłę znieczulającym i wstrzyknął zastrzyk. Czuł się niepewnie. To był jego pierwszy taki zabieg. Do tej pory tylko zszywał pacjentów. Jeszcze nie miał okazji się wykazać w czymś innym.
- Doskonale. Teraz wbij igłę w przestrzeń podpajęczynówkową pomiędzy trzecim a czwartym kręgiem. Wsuwaj tak długo dopóki nie poleci płyn.
Niepewnym ruchem Dave wbił igłę. Po chwili przez igłę zaczął sączyć się przeźroczysty płyn.
- Teraz podstaw probówkę i napełnij ją do połowy objętości.
Nie trwało to długo. Dave napełnił probówkę, po czym wyjął igłę.
- Brawo. Zanieś do laboratorium. I podaj pani mannitol. Ja wychodzę.
Dave wyszedł. Jack pozbierał wszystkie śmieci i zamierzał wyjść gdy kobieta go zaczepiła.
- Nie w humorze pan coś jest?
- Niech się pani stara nie ruszać. To obniży bóle głowy.
- Mnie pan nie oszuka.
- Przepraszam, ale...
- Pana dziecko jest chore?
Jacka to zdziwiło. Podszedł bliżej.
- Skąd pani wie?
- Potrafię czytać z ludzi jak z otwartej księgi. Co jej jest?
- Ma podejrzenie nowotworu mózgu. Muszą jeszcze badania zrobić, aby to potwierdzić.
- Jutro mi pan o wszystkim opowie.
Jack popatrzył jeszcze przez chwilę na kobietę po czym wyszedł.

Szpital, w którym leżała jego córka oddalony był o dobre czterdzieści minut drogi. Dochodziła prawie dwudziesta trzecia, więc z jednej strony było to korzystne dla Jacka, ponieważ o tej porze z reguły drogi są przejezdne. Poza jednym małym korkiem, który utworzył się, przy zjeździe z obwodnicy na ulicy było całkiem przejrzyście. Na kilka minut przed północą Jack podjechał pod szpital Św. Anny, w którym leżała jego córka.

Zaraz po wejściu skierował się do windy. Jechał nią dość długo. Ósme piętro nie było dość odległą trasą dla windy. Dla windy, która jest szybka, a nie dla takiego ślimaka jak ta. Prawdopodobnie dotarcie do celu po schodach, okazało by się szybszym rozwiązaniem.

Wyjście z windy znajdowało się vis-a-vis oddziału, na którym leżała Jessie. Jack szybko ruszył przed siebie. Przed drzwiami do jej pokoju stała Samantha – jego żona.
- Witaj kochanie. Jeszcze raz Cię przepraszam, ale...
- Nic nie mów – wymówiła z nieukrywaną złością – to, że nie masz czasu dla mnie, to jeszcze jestem ci jakoś w stanie wybaczyć, ale to, że nie masz czasu dla własnej córki, zasługuje tylko na pogardę.
- To nie jest najlepszy czas, żeby się kłócić
- Dla Ciebie, żadna pora nie jest dobra – wymawiała coraz ciszej.
Była znana z tego, że jak jest na cos zła, to zamiast krzyczeć zaczyna mówić coraz ciszej. Gdy tylko dochodziło do takiej sytuacji każdy, kto ją znał ustępował jej z drogi. Kto jej nie znał, zazwyczaj narażał się na niebezpieczeństwo.
- Co z Jessie?
- Lekarz jest w środku. Ma wyniki tomografii i pozostałych badań. Powiedziałam, żeby poczekał z tym aż ty przyjdziesz.
Zaraz po tych słowach z pokoju Jessie wyszedł lekarz. Podszedł do Jacka i Samanthy.
- Co z nią? – zapytał Jack
- Państwo usiądą
Samanth’cie zaczęły ściekać łzy po policzku. Obawiała się najgorszego.
- Mamy wyniki tomografii komputerowej – mówił lekarz - Astrocytoma anaplasticum III stopień
- Co to znaczy? – zapytała Samantha
- Złośliwy guz mózgu – powiedział Jack głosem, przez który można
było usłyszeć załamanie – mogę zobaczyć wyniki?
- Proszę bardzo
Lekarz wręczył Jackowi wyniki badań. Trzęsącymi rękoma Jack odwrócił pierwsza stronę i zaczął czytać.
- W prawej półkuli mózgu, pomiędzy trzonami komór bocznych
i z naciekiem komory bocznej prawej oraz z przechodzeniem na stronę lewą widoczna jest patologiczna masa guzowata o średnicy ok. 5cm, miernie izointensywna w obrazach T2, T1 zależnych. Ulega niejednorodnemu, głównie obwodowemu wzmocnieniu kontrastowemu.
Guz sięga częściowo nadkomorowo: widoczna jest strefa lokalnego obrzęku w prawym płacie ciemieniowym. Komora boczna prawa częściowo uciśnięta od góry w zakresie trzonu, a komora boczna lewa w warstwach górnokomorowych od części przyśrodkowej, komora III nieco uciśnięta od strony prawej. Układ komorowy nadnamiotowy poszarzony, nieco przemieszczony w lewo. Drobne ogniska naczyniopochodne w odnodze przedniej torebki wewnętrznej lewej półkuli mózgu.
Zaczął płakać. Ręce mu się trzęsły a twarz zmoczona od łez zrobiła się cała czerwona. Reakcja Samanthy była identyczna. Po raz pierwszy od kilku tygodni przytulili się do siebie.
- Co zamierzacie zrobić? – spytał łamliwym głosem Jack
- Proponujemy biopsję stereoaktyczną. Potem chemioterapia, naświetlania i Temozolomid, w celu uniknięcia odrostowi guza. Operacja może się odbyć w środę. Może pan asystować. Przeprowadzi ją prawdopodobnie Peter Boyle.
- Możemy do niej wejść?
- Proszę bardzo.

Stanęli obok łóżka Jessie. Była w śpiączce. Jack chwycił ją za rękę i klęknął. Samantha usiadła z boku na jej łóżku.
- Wygląda tak niewinnie. Czym ona sobie na to zasłużyła – powiedziała przez łzy
- Nie wiem kochanie. Naprawdę nie wiem.

Jacka czekała dyżur. Nie było mu to w planie, ale musiał. Taki już był urok jego zawodu. Wszedł na Izbę Przyjęć. O razu został „wykryty” przez Phila.
- Jack. Co z Jessie?
- Astrocytoma
- Przykro mi. Są wyniki badań tej pacjentki z jedynki. Zajmiesz się nią?
- Tak. Zaraz.

Gdy tylko się przebrał chwycił kartę Izabelle i podszedł do niej. Zanim wszedł do środka przejrzał jej wyniki. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Astrocytoma Anaplasticum. Wszedł do jej sali.
- Witam. Mamy wyniki pani badań. Ma pani guza mózgu.
- Wiem. Już to słyszałam w poprzednim szpitalu.
- Możemy panią poddać operacji.
- Nie. Nie chcę.
Kobieta nagle chwyciła się łóżka. Zamknęła oczy i padła na łóżko. Jack zawołał Phila. Ten przybiegł szybko. Razem z nim zbiegły się pielęgniarki.
- Utrata przytomności. Piętnaście litrów tlenu przez maskę. Podłączyć monitor.
Pielęgniarka podłączyła monitor.
- Tachykardia.
- 5 mg hidroxiziny.
Kobieta się na moment przebudziła. Chwyciła Jacka za rękę. Odchyliła maskę.
- Teraz już będzie wszystko dobrze. Może mi pan wierzyć. – wyszeptała, po czym ponownie straciła przytomność
- Jack, asystoria.
- Zainkubować ją. Defibrylator.
Pielęgniarka podała Jackowi elektrody, podczas gdy Phil inkubował pacjentkę.
- 250
- Jest
- Odsunąć się.
Ciało Izabelle lekko wygięło się nad łóżkiem.
- 300. Odsunąć się.
- Tracimy ją.
- Masaż.
Cała akcja reanimacyjna trwała prawie godzinę. Izabelle nie odzyskała już przytomności.
- Czas zgonu dwunasta dwadzieścia dwie – ogłosił Phil
Pielęgniarka odłączyła monitor, po czym wszyscy wyszli z sali. Jack oparł się o szafkę, z której coś spadło. Odwrócił się. Na podłodze leżała książeczka Izabelle. Zanim odłożył ja na miejsce zajrzał do środka. Na pierwszej widniało zdjęcie. Dziewczynka na zdjęciu wyglądała identycznie jak Jessie. Podpis pod zdjęciem głosił: Izabelle Adreu, Paryż, rok 1943

Jack wyszedł zrezygnowany z sali, gdy zawołała go dyżurna.
- Żona do Ciebie.
Jack przyłożył słuchawkę do ucha.
- Słucham
- Jessie się obudziła. Musisz tu przyjechać. Nikt nie może uwierzyć w to co się stało.
- Już jadę kochanie.
Na jego twarzy zagościło zdziwienie. Otarł łzy. Spojrzał w górę po czym wyszeptał:
- Dziękuję ci Izabelle.


Proszę o opinię na temat opowiadania.
P.S. Muszko, oby Jack nie kojarzył Ci się z Bentonem smile.gif Bardzo proszę.


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
muszka Me
post 16.03.2004 19:30
Post #29 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 268
Dołączył: 25.05.2003
Skąd: z tego nieba, w którym już nie ma aniołów




Właściwie to już napisałam na gg, co myślę, ale powtórzę, znaj moje dobre serce XD

Przede wszystkim nastrój i atmosfera "Ostrego Dyżuru" -- nie da się zaprzeczyć, że i postacie są nieco podobne (nawet nie tylko Benton hehe^^). Początkowo myślałam, że takie trochę nie-Twoje, bo nie czułam tej magii. Ale, Twoje szczęście, magia się pojawiła, więc jestem spokojna.

Cóż medycyna *_* ja wiem i Ty też wiesz =)

Kilka błędów! Hehe, głównie literówki i przeniesienia do kolejnych linijek. Nie chce mi się wytykać =) Przejrzyj jeszcze raz i popraw =)

Ale ogólnie... no fajne, trzeba przyznać =)


--------------------
Poetka, samobójczyni,
Loki rozwiawszy fiołkowe,
Nad wodą stoi...
"Safo, co chcesz uczynić?"
"Chcę morze zarzucić na głowę,
By nikt nie dojrzał łez moich..."
(Pawlikowska-Jasnorzewska)

"Dobrze mi na mojej empirowej równinie. To ona utula mnie do snu jak najczulsza kochanka w rozpiętym między galaktykami hamaku, którego nitki przędzie boży pająk, władca krainy łagodnej melancholii. Kocham ją."
(Łysiak)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iskra
post 21.03.2004 10:16
Post #30 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003

Płeć: Kobieta



Literówki (a właściwie jedna bo tylko jedną udało mi się przyuważyć wink.gif ), powtórzenia, no i te przeniesienia (:

Za dużo oglądasz "Ostry dyżów" (: Początek... Znaczy ten pierwszy zgon i to, że Jack tak bardzo chciał uratować życie temu człowiekowi od razu skojarzyło mi się z ostatnim odcinkiem "Ostrego..." jaki oglądałam (a było to nie wiem kiedy biggrin.gif ). Koniec nawet spoko, ale jak dla mnie stanowczo za mało rozwinięty.

Więcej opisów! Niczego więcej nie pragnę... (;

Ogólnie rzecz ujmując fabuła mi się nawet podobał (wiedza medyczna tak sama z siebie czy pracowałeś z "Encyklopedią Medyczną"? (; ), wykonanie nie.

commeny by Iskra


--------------------
...uuuu, powrót.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ellie
post 21.03.2004 19:27
Post #31 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 236
Dołączył: 16.05.2003
Skąd: Nowy Dwór Maz.




Zaciekawiła mnie już sama tematyka, bo wybieram się na medycynę. Bardzo fajne opowiadanko, poza literówkami nie ma błędów. Tylko ten koniec jakoś tak nie przypadł mi do gustu.


--------------------
As happens sometimes a moment settled...
... and hovered and remained for much more than a moment.
And sound stopped and movement stopped?
... for much, much more than a moment.
And then the moment was gone.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Agrado
post 21.03.2004 19:55
Post #32 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 112
Dołączył: 16.01.2004
Skąd: Bydgoszcz




Moje opowiadanka z reguły się tak

kończą. Ale nie wszystkie XD

estiej: cholera, łamie regulamin, ale chyba i zakończone i niezłe sądząc po reakcjach czytelników, zostawić.

Ten post był edytowany przez estiej: 08.07.2006 17:24


--------------------
"300 Minut" - Amatorski Serial Sensacyjny

Me llaman la Agrado, porque he intentado siempre hacer cada uno ojos formados una almendra más agradable de la vida (...), 80 miles, silicón en labios, frente, mejillas, caderas y el asno... el litro cuesta sesenta mil Pesetas... que usted lo agrega para arriba, porque paré el contar... Tits? Dos. No soy ningún monstruo. Setenta por cada uno, pero éstos se han despreciado completamente. Me costó mucho para ser auténtico. Pero no debemos ser baratos en respeto a la manera que miramos. Porque una mujer es más auténtica más ella mira como qué ella ha sońado para se.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

2 Strony < 1 2
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 16.04.2024 21:37