Ostatnio czytalem Kod Leonarda da Vinci, to świetna książka. w tym temacie możecie się spierać czy zawarto w niej sam fałsz, czy może tylko drobne kłamstewka, a także rozmawiać o filmie, który wyjdzie w maju. Osobiście nie mogę się doczekać. Kod Leonarda da Vinci to najlepsza książka z jakby to nazwać... kryminałów (thillerów?) jakie czytałem. miłego sporu, ja uważam, że Brown bardzo umiejętnie okręca kłamstwo wokół prawdy, ale jego wizja kościoła jest dosc bliska mojej choć niedokładnie
Ani szokująca prawda ani wielkie kłamstwo. Po prostu potężna dawka kiczu.
Czy ja wiem, ja zgadzam sie w niektorych momentach z Brownem. Osobiscie wierze ze Kosciol, jako instytucja ofc, oklamywal nas i podawal tylko okrojone fakty ;p. Templariuszy wymordowano, to tez fakt. I zgadzam sie tez w innych aspektach pokazujacych Kościół, bo wiem o tym od dawna. Moj punkt widzenia jest podobny do tego pokazanego w ksiazce. Tylko ze Brown zbyt koloryzuje to wszystko tworzac jakies niewiarygodne historie. Dlatego do tej ksiazki nalezy podejsc z rezerwą ;p.
A co do filmu, to hmm na pewno pojde do kina ;d. Nie wiem czy mi sie spodoba, ale bede ciekawa jak zrobili z tego kicz, bo jestem pewna ze film bedzie beznadziejny. Po prostu to czuje.
A ja nie pojde na film. Bo ta ksiazka to literacka porazka, a ja osobiscie drastycznie zmienilam zdanie co do tematu sprzedawalnosci, jako miernika wartosci ksiazek. Nie chce uczestniczyc w tym 'fenomenie' ktorego ciezko mi zrozumiec, a co dopiero czerpac z niego jakas watpliwa przyjemnosc.
Możecie sobie o mnie pomyśleć co chcecie.
Brown podważa (nigdy nie wiem, jak to napisać x)) prawdy wiary nie tylko katolickiej, ale ogólnei chrześcijańskiej. Nie twierdzę, że Kościół nieczego nie zataił, ale trochę przegiął z Marią Magdaleną jako Apostołem. Momentami ta książka zamienia się po prostu w romans. Na film pójdę, chociażby po to, żeby go potem skrytykować, ale na DVD napewno później nie wydam.
Dorc
Jak dla mnie jedyną zaletą tej książki było to, że szybko się skończyła. Stek bzdur, które chwilami uderzały w moją religijność (choć wcale nie tak mocną... ale jednak), naciągane fakty. Wszystko jest takie piękne, główni bohaterowie wpadają na pomysły, na które żadny normalny człowiek by nie wpadł, rozwiązują najtrudniejsze zagadki, cuda się dzieją. I ten okropny koniec, w którym babka odnajduje swoją niby zmarłą rodzinę... Oryginalnością można to porównać do "Mody na sukces".
Ogólnie: nie.
Ja czytałam 'Kod..' 2 razy: raz normalnie, a drugio raz w wersji ilustrowanej. Ta książka ewidentnie uderza w prawdy wiary.
Ta książka rzeczywiście może bulwersować, chociaż wszystkie te szokujące fakty były mi już wcześniej znane.
W sumie tak książka nic nowego w moje życie nie wniosła. Swoje poglądy na temat kościoła mam już wyrobione i tyle.
Dan Brown przesadza w paru kwestiach, ale przecież to tylko książka sensacyjna, a nie jakiś referat naukowy. To ma się przyjemnie i w napięciu czytać.
Autor specjalnie tak dopiera fakty i spekuluje, aby wzbudzić jak najwięcej emocji w czytelniku.
I z tego co widać świetnie mu to wychodzi.
Brown patrzy na to z innego punktu widzenia, w końcu to ateista (tak czytałam).
Do kina nie pójdę, nie będę wrogom mojego Kościoła napychał kabzy - oby się tą śmierdzącą mamoną zadławili.
Książka jest kiepska, kiczowata i naciągana. Bohaterowie płascy, język nie więcej niż poprawny. Tyle o wartościach literackich.
"Kod" to stek kłamstw. Wiem, że to fikcja literacka, ale fikcja niebezpieczna, bo mnóstwo jełopów na świecie wyznaje filozfie 'coś w tym kruca musi być'. To mniej więcej ci od 'prawdy co musi leżeć pośrodku'. Intelektualna zakała świata. O wiele lepszy jest niepiśmienny drwal. Cała historia bazuje na dawno obalonych i wykpionych książkach jakichś Francuzów z lat osiemdziesiątych "Święty Grall, Święta Krew". Nie ma żadnych podstaw, żeby przypisywać im prawdziwość. Brownowska analiza "Ostatniej Wieczerzy" Leonarda Da Vinci przyprawiła mnie o skręt kiszek ze śmiechu. Templariusze faktycznie zostali spaleni na stosie, n i przepraszam, ale co z tego? To znaczy jakie to ma znaczenie w kontekście sprawy? Spalono ich, bo nie chcieli się dzielić pieniążkami z królem Filipkiem. Totalny stek kłamstw i bzdur na tematy dla nie których ludzi najważniejsze w życiu. Wielu z nich, mało oczytanych i mających po raz pierwszy kontakt z najdawniejszymi dziejami Kościoła może tą książkę potraktować jak odkrycie. Nie zazdroszcze Brownowi na Sądzie. Od programów na Planete i Discovery można zgłupieć niezgorzej (jeśli są o sprawach społeczno - cywilizacyjno - historyczno - politycznych, te o zwierzątkach są OK). Polecam jakąś cegłę o początkach Kościoła. Niekoniecznie taką przez Kościół wydaną. Można tą książkę oczywiście traktowac jako thriller i nie brać tego wszystkiego na poważnie. Ale widzę, że często ludzie nie mający pojęcia o Kościele, jego początkach i historii, po przeczytaniu "Kodu" wymądrzają się tak, że mam ochotę ich strzelić w paszcze. Więcej pokory.
Popieram Katona. Legendę o Świętym Graalu jako osobie z krwi Chrystusa słyszałem już dawno - jak anegdotę pokazującą jak dużą głupotę ludzie mogą wymyślić. Krew Chrystusa miała się pojawiać w rodzie Habsburgów (znający historię powinni skojarzyć nazwisko i pośmiać się razem ze mną). A i tak coby dodatkowo jeszcze jeden debilny pomysł obalić... Gdyby Chrystus związał się z Marią Magdaleną bliżej, zostałby ukamieniowany zanim zdążyliby go ukrzyżować, z tego prostego względu, że osoba ta była wcześniej (zanim zaczęła za nim podążać) damą lekkich obyczajów. Żydzi byli średnio tolerancyjni w tych sprawach, a Chrystus był tak naprawdę osobą publiczną jak na tamte czasy i nic tak naprawdę nie robił sam. Nieraz musiał uciekać przed ludźmi którzy chcieli żeby ich nauczał, jest o tym wyraźnie napisane w Biblii. Więc gdyby rzeczywiście związał się z Marią Magdaleną - to także zostałoby odnotowane, albo zachowałyby się jakieś zapiski o tym, choćby w apokryfach. Nic takiego nie istnieje, poza domysłami opartymi na dość wątpliwych przesłankach.
Tak czy inaczej książka jest jedną wielką bzdurą, w dodatku niebezpieczną jak ktoś nie potrafi przeszukać źródeł.
Zgadzam się w 100% z Katonem i Matoosem.
Ja sie niestety z wami nie zgadzam. Po pierwsze skąd wiadomo które książki są prawdą, a które nie? Proszę wytłumaczcie mi co jest DOBRE, skoro inne książki i programy na discovery tylko robia mi sieczkę z mózgu.
matoos, a co do Bilbii, to jak wiadomo ewangelii było więcej niż tylko te, które aktualnie w Biblii są. Było jakieś kryterium, według którego wybierano ewangelie które się "nadają", a które nie. Czemu inne ewangelie nie są do wglądu? Czemu są utajnione? Czemu wybrano akurat te, a nie inne? Moze dlatego, że najabrdziej pasowały do wizji cudnego Kościoła. Nie wiem.
Aha i to co napisałałam nie znaczy, że się zgadzam z panem Brownem. Niektóre jego poglądy są moimi poglądami, ale ta książka nie zmieniła nic i nie sprawiła że po przeczytaniu jej powiedzialam "Kościól to dno".
Katarn, słuchaj, Brown robi z niej ladacznicę. Nie widać? Że niby byli parą ;P i mieli dzieci (Discovery oglądane po nocach). I co? To chyba dobrze o niej nie świadczy. A Brown to człowiek atakujący religię, którą sama wyznaję. I ludzie to czytają. Nabierają się na tę jego 'książkę' bez fabuły, stworzoną tylko i wyłącznie dla kasy i ataku w Kościół katolicki.
Dorc
O rany, już widzę jak macie namieszane w głowach...
Apokryfy, a ewangelie innych autorów to jednak coś innego. I ewangelie te są utajniane.
Co masz na myśli, mówiąc że ewangelie są natchnione przez Ducha Św? Przyjmijmy, że jestem osobą niewierzącą i nie wierzę w coś takiego jak natchnienie przez Ducha Świętego, więc skąd wiadomo że te, akurat te ewangelie są prawdziwe?
I Matoos, jesli Twoja wiara jest tak strasznie brutalna to dlaczego w nia wierzysz? I powiedz jak ma się "bolesna i haniebna śmierć, zdrada przyjaciół itd" do Kościoła? Co ma bolesna i haniebna śmierć do kapłanów i biskupów? Bo nie widzę związku.
I wiesz bez tekstów, że mamy zamieszane w głowach, bo może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale nie zawsze masz rację. I może akurat w tej sprawie się mylisz. Kto dał Ci moc oceniać kto mówi dobrze, a kto źle?
Może ja tu wtrącę swoje trzy grosze.
Nikt nie dał matoosowi mocy oceniania, ale po wypowiedziach niektórych (nie wskazuję imiennie) widać, że są albo niewierzący, albo chociaż częściowo uwierzyli w książkę Browna.
Więc, przynajmniej ja rozumiem skąd stwierdzenie o namieszaniu w głowach
Może i istniały inne Ewangelie, nie twierdzę, że nie, ale Ewangelia Marii Magdaleny? Teoria Brown'a mnie przeraża, a czasem nawet śmieszy.
Niby Da Vinci narysował tam kobietę? Haha.
Tak, niedługo jeszcze pan Brown wysunie teorię, że Leonardo Da Vinci był kobietą.
Dojdę może do apogeum złośliwości wobec Brown'a: w moim przypadku nie osiągnał tego, co chciał: nie odsunął mnie od Kościoła - powiem, wręcz przeciwnie, jedyne co udało mu się osiągnąć to fakt, ze byłam wściekła
Stek bzdur, usiłujących odsunąć ludzi od Kościoła wokół prostej i przewidywalnej fabuły.
A wiecie co mnie najbardziej rozśmieszyło? Końcówka. Banalna, prosta i przewidywalna.
Wydaje mi się, że Dan Brown patrzący na naszą religię z boku, nie może jej oceniać.
Ten świat chyba naprawdę zamienia się w ostoję ateizmu, a jednym z jego przewodników jest właśnie Brown.
Dorc
Oh Dorc (moge Ci tak mowic?) nie wierzysz chyba ze ludzie po przeczytaniu ksiazki Browna, nagle staja sie niewierzący? Nie jest on zadnym przewodnikiem, facet po prostu przekazuje swoja opinie i kazdy powinnien zdawc sprawe że to jest tylko książka. Nie należy się nią przejmować. Równie dobrze możemy wierzyć we wszystkie inne fikcje literackie.
Oj, dlaczego nagle tu powstała dyskusja na temat wiary. Głównym błędem tej książki wcale nie jest jej sprzeczność z niektórymi kanonami wiary i kontrowersyjne (lol) poglady, tylko tandeta, która wyłazi wszystkimi bokami. Fabuła komercyjna, styl, że pożal się Boże... to jest jej głównym błędem. A że usiłuje być kontrowersyjna wobec Kościoła? A czy "Imię róży" nie bywa momentami kontrowersyjne? A "Faust" nie sugeruje, że pakt z diabłem to w gruncie rzeczy nie jest aż tak zły? Czy "Ostatnie kuszenie Chrystusa" nie jest dość swobodne? Te książki od "Kodu..." różnią się jednym: wartością, którą w sobie niosą.
To ja tylko tak powierzchownie, coby offtopa nie robić.
ja tam wierze we wszystko co przeczytam, nawet na pudełku od mleka, że urosnę. jestem cholernie podatna na takie rzeczy.
książka moim zdaniem jest fenomenalna, przede wszystkim dlatego, że czyta się z zapartym tchem jedna strona za drugą. a o to chyba chodzi.
kicz, beznadzieja? no jazda napisać coś lepszego. nie chodzi mi ot to, że nikt kto nie jest pisarzem nie może krytykować, ale błagam o jakieś wyczucie. ja wiem, że ignorancja jest w cenie, wiem to dowodnie, ale tupanie nogami w pewnych sytuacja i o pewnych rzeczach jest śmieszne.
Nie zgadzam się z Tobą, Sumi. Takie jest moje zdanie i naprawde to boli, kiedy ze wszystkich kątów wyziera na Ciebie ta sama książka, która jest, delikatnie mówiąc, słaba. A wszyscy są w euforii, bo to taka lekka i taka popularna lekturka. Szlag człowieka strzela, naprawdę.
Sih, zapominasz że wymagania czytelników spadły. Nikt nie lubi Mickiewicza, bo nudny, Słowackiego, bo trudny, Poego bo po angielsku (po polsku to inny autor zupełnie <bleh>), Herberta bo nierytmiczny, Shakespeara bo pretensjonalny.
Teraz w modzie są: Masłowska, bo zrozumiale pisze, Masterton bo ma krwiste opisy, Rowling bo "to taka cudowna książka dla dziecka" i Szymborska bo dostała Nobla to musi umieć pisać. Acz ta ostatnia traci na popularności.
Analfabetyzm się szerzy.
a wg Ciebie w modzie powinno być: zachwalanie czegoś, czego się nie lubi, albo nie ropzumie, bo ktoś bardzo 'mądry' powiedział kiedyś, że to jest dobre.
czytanie to powinna być przezde wszystkim przyjemność i rozrywka, a nie czytanie na siłe, bo to 'każdy Polak powinnien przeczytać'.
Zgodzę się z częściom z was. Nie zamierzam isc do kina na cos co obraza moją religie. Ok- moze i ksiazka jest dobrze napisana,ale to zwykla fikcja literacka. A Brown chce nam przez to "otworzyc oczy i pokazac prawde".Prawdę? Nadinterpretacja Biblii. I nie bylo by w tym nic zlego(w pisaniu "Kodu..." jako fikcji)gdyby nie to ze on sam w to wierzy i naklania do tego innych. A ludzie są podatni na takie rzeczy wiec czesc zaczyna sie zastanawiac : a moze jednak? moze oni nas oklamują?spisek...? A są w kościele pewne dogmaty i już.koniec.kropka.
Znacznie ciekawszą ksiązką Browna są "Anioły i Demony", które moze i opowiadają o spisku w Watykanie,ale mają w sobie odrobinke realnosci.Wiec bardziej mi sie podobają.
Po lekturze "Kodu..." przeczytalam ksiązkę : "Zrozumiec Kod Da Vinci" autorstwa Amy Welborn. Pokazalo mi to ile jest bledow w tej ksiazce i z jaką niedokladnoscia byla napisana...
Katarn,zgadzam się. Za Mickiewiczem i Sienkiewiczem nie przepadam,ale bardzo bardzo duzo czytac i na pewno nie uwazam sie za analfabetke.
ta Wasza cudowna religia Was zwyczajnie ogranicza.
"Kod LDV", "Anioły i demony", "Zwodniczy Punkt".....Dan Brown powiela wiele pomysłów w swych książkach, próbuje zaskoczyć, ale z czasem jest to nudne, gdyż wiemy że złym charakterem jest zapewne osoba której się nie spodziewamy. Próbuje tworzyć wielkie intrygi podważając dogmaty religii chrześcijańskiej. Fakt faktem że w jego powieściach akcji nie brakuje, ale patrząc powiedzmy "realsitycznie" na całość utworu widzimy że perypetie bohatera są bajką, szczególnie kóncówka "Aniołów i Demonów" i wspaniały upadek Langdona. Nie ukrywam że Browna czyta się szybko, w jakiś sposób przyciąga, ale na pewno nie jest to rewelacja, raczej pożywka dla mas, przereklamowana i w dodatku przesadzona. Czyta się lekko, bez refleksji, lubisz intrygi, spory naukowo-religijne to przeczytaj Browna, wypoczniesz, nie przemęczysz się. Po przeczytaniu jednak 3 jego powieści, zauważam tylko szablonowość i brak pomysłów na zaskoczenie czytelnika. A film obejrzę, czemu nie....Hanks jako Langdon - nigdy, jakoś przecierpię....Ian McKellen - Teabing, ciekawe...Panie Howard!!! Nie spierdziel Pan tego a arcydzieła i tak z tego nie zrobisz, kolejna wielkobudżetowa produkcja, blockbuster...
Niestety dobor aktorow jest beznadziejny. Mnie o tyle Hanks nie razi ;p, chociaz spodziewalam sie do roli Langdona jakiegos przystojnego i mlodego aktora. Ale jestem to w stanie przebolec. Ale błagam nie Tautou na miejscu Sophie, tego nie wytrzymam. Audrey Tautou to Amelia, i koniec ;d. Amelia nie moze nagle stac sie kryptografem. Ciesze sie za to ze w filmie wystapi Jean Reno bo to jeden z najlepszych (przynajmniej w mojej opinii) aktorow ;d.
A ksiazka byla zainspirowana ciekawym tematem, ale nie zaintrygowala mnie. Byla kiczowata, bo zbyt przewidywalna. Takie jest moje zdanie, i mam prawo je miec ;p.
Mickiewicz i Sienkiewicz to nie moja działka, panowie nudzą mnie strasznie. Wiec najwyrazniej jestem analfabetką ;]. Co z tego że czytam książki takich autorów jak Goethe albo chociażby Orwell. Ja czytam dla przyjemności, nie dlatego żeby później mówić jakaż to ja inteligentna jestem.
Mickiewicz mimo ze czasem nudzil, a jak by Sonety Krymskie obraz z tych wszystkich metaforek i pieknych slowek to by nic nie zostalo, ale trzeba mu przyznac, ze byl genialny. Szkoda, ze go ta kielbasa polozyla <bo nie cholera, tylko zatrucie pokarmowe wg. najswierzszych badan)
Ale nie o tym chcialam. Mi sie po prostu nie chce ogladac tego filmu. Mam taka dziwna maniere, ze jesli nie podoba mi sie ksiazka, to jest mi sie bardzo ciezko przekonac do ekranizacji, a aktorow, mogacych byc nie wiem jak dobrymi artystami, zaczynam mniej szanowac. No coz, taka ulomnosc slabego umyslu.
Przepraszam bardzo, ja nigdzie nie powiedziałem że jak ktoś nie lubi Mickiewicza albo Słowackiego to jest analfabetą. Ale chodzi mi właśnie o to, że nieraz dobrze się nawet zmusić do czytania, bo śmiem twierdzić że łatwe do czytania książki są w większości kiepskie.
Ocenianie książek po tym czy łatwo się je czyta jest jak ocenianie obrazów po tym jak wielu ludziom się podobają. Mielibyśmy w muzeach mangę i ilustracje z elementarzy.
Dziękuję postoję. Wolę się pomęczyć i docenić technikę.
Nie napisales, ale manipulacja jezykowa jest domena kazdego pozadnego forumowicza. Czyz nie? ;P
Ale po co się męczyć? Przecież przyjemnością jest oglądanie/czytanie tego co nam się podoba. Jednym podoba się sztuka Picassa, a drugim mangi. A kto powiedział że Mickiewicz jest dla nas za ciężki i dlatego nam się nie podoba? Ja przynajmniej czytam to co mi wpadnie w rękę i mam jakieś inne kryteria oceniania niż to czy to się łatwo czyta, czy nie. A tak poza tym, to o wiele bardziej od Mickiewicza doceniam twórczość Słowackiego.
Co do 'Kodu...' mi osobiscie ksiazka sie podobala, byla lekka, latwa i przyjemna do czytania, idealna na zrelaksowanie sie. A to, ze podwazal chrzescijanstwo i kosciol katolicki, jakos specjalnie mi nie przeszkadzalo.
Ale sie zgodze, ze glupota jest powolywanie sie na nia przy dyskusjach na temat religii.
Co do czytania ksiazek. Ano niestety nie jest zaciekawie z tym. Jakos tak ludzie szeroki lukiem omijaja ksiazki, pomimo narzekan na brak ciekawych programow w ich ukochanej telewizji. Zawsze, gdy proponuje mojej mamie aby cos przeczytala, gdy narzeka, ze nic ciekawego dzis nie ma w TV, to zaczyna sie wykrecac, ze niby ma to i to do roboty eh....
Chociaz musze przyznac, ze na moim roku dosc duzo ludzi czyta ksiazki.
ja pierdziu.
jaki kierunek?
niech każdy czyta to co lubi, bo czytanie to ma być PRZYJEMNOŚĆ a nie męczarnia, bo ktoś powiedział, że to symbol, bo tak trzeba.
dlatego ludzie nie czytają. bo im się to kajarzy z okropnymi lekturami w szkole.
Nie w tym sensie symbol, to słowo było użyte w zupełnie innym znaczeniu, jako synonim słowa "przykład". I to też nie "dawać przykład" tylko "na przykład". For example.
Niech każdy czyta co chce. Ale ja też nie mam obowiązku cieszyć się i popierać ogólnej fali na "Kod...".
A jeśli lektury szkolne kojarzą się niektórym tylko i wyłącznie z nudą, to szkoda, bo wiele ciekawych książek się przez to omija. Ale niech każdy czyta co chce.
Chyba przesadzacie w obie strony.
Bo owszem, bardzo ważna jest świadomość, że książki są wielkie, większe i małe, jak również umiejętność docenienia takiej wielkości. Kunsztu, nowatorstwa, przesłania, głębi.
Ale lekkie lektury nie są chyba czymś uragającym godności człowieka. Odkąd istniała literatura, istniał podział na dzieła i te mniejdzieła lub niedzieła (tudzież gównodzieła) i jeżeli do tej pory jakoś się utrzymał, to chyba nie ma co się obawiać wtórnego analfabetyzmu.
"Kod..." czytałam. Podobał mi się. Mnóstwo akcji, zagadki, przystojny pan Langdon.
Ale.
Nie zmieniło to mojego stosunku do Kościoła.
Nie uznałam tego za arcydzieło ani nawet za dzieło.
Nie czułam nic specjalnego podczas czytania, jak to się dzieje przy bardziej "ambitnych" lekturach.
Hej no, po prostu podobało mi się. Zabijcie mnie.
Tak jak podoba mi się czasami film po dzienniku, czy smakuje zupka chińska.
Uważam, że nie ma co się pastwić nad książką i panem Brownem. Raczej tylko ubolewać nad głupotą ludzi wierzących w te "fantastyczne" teorie. Ale kurcze, przecież nie pozbieramy ich do kupy, nie powystrzelamy i nie stworzymy rasy ludzi idealnych.
Chyba.
Długo mnie nie było na forum, więc może napiszę teraz coś dłuższego.
Shell, uwierz mi: naprawdę znam ludzi, którzy w tę książkę uwierzyli.
Brown rzeczywiście przyciąga, a jego najfajniejszą książką jest chyba "Cyfrow Twierdza". Dzisiaj, podczas mojego pobytu w Empiku przeglądałam sobie książki apropo tajemnic Kodu. Jedno zdanie mi się szczególnie podobało (nie pamiętam jaki to tytuł): "Brown zaintrygował cały świat i ludzie porzucili książki poważne i klasyczne dla czytania prostego i łatwego "Kodu...". Przynajmniej tam nikt nie jest zdany na domysły". Następnym razem kupię tę książkę.
Dorc
(Shell, to było sarkastyczne )
Książke przeczytałem i nie stwierdziłem czegoś szokującego, tajemniczego czy bardzo intrygującego, ludzie lubia wierzyć w głupoty, pewnie głównie amerykanie czy ateiści pełną gębą poszaleli po przeczytaniu ;]
Bo nie chce mi sie wierzyć żeby jakiś wierzący po przeczytaniu takiej książki doznał wstrząsu i oświecenia.
A sama książka - no czytałem i lepsze, ta sie zrobiła popularna nad wyraz dzięki zachwalaniom i zapewnieniom jakoby jakieś tajemnice na światło dzienne wywlekała ;] tak samo było z blair witch project z tym ze ten film mi sie spodobal znacznie bardziej ;]
Czy pojde na film o Kodzie? nie wiem, lubie Jeana Reno ogladac (glownie w Leonie;]) ale czy az tak?
No i religia nie ogranicza, ale ludzie niewierzacy lubia myslec o nas jak o fanatykach ;]
"...P..."
Po glębszym zastanowieniu doszlam do wniosku,ze do kina pojde. Choc nie wiem jak przezyje tą obsade... Tom Hanks, Ian McKellen(dla mnie na zawsze bedzie Gandalfem )... A osobiscie z ksiazek Browna najbardziej lubie Anioly i Demony poniewaz :
Kod zbyt naciagany
Zwodniczy Punkt zbyt naukowy,nudzilam sie
Cyfrowa Twierdza zbyt matematyczna
poza tym Brown dziala wg jednego schematu,wiec latwo sie domyslic kto zdradzi,kto jest szpiegiem i kto spiskuje przeciwko ludzkosci
Mi się "Kod" podobał. Fabuła jest naciągana, to fakt, ale ponieważ wcześniej nie czytałam żadnych innych książek Browna, nie wydawała mi się aż tak schematyczna jak innym. Podobał mi się dlatego, że nie podeszłam do niego jako do epokowego dzieła, które odsłoni mi wiedzę o początkach ludzkości i zrewolucjonizuje moje spojrzenie na świat, ale jak do zwykłego czytadła na wakacje, którego zadaniem jest wypełnić mi kilka wolnych popołudni.
emoticonka >> zgodze sie z tobą.Nalezy do tego podejsc jak do czytadla,a nie jako ksiazki historycznej. Przeciez to tylko fikcja literacka...
Ale Shell najwyraźniej go tak nie odebrała.
więc słaby był to sarkazm.
Ja tam nie podjąłbym się oceny który sarkazm jest słaby a któy dobry.
Zbytni relatywizm może być wkurzający.
słaby jest ten, który trzeba tłumaczyć, bo nikt go nie rozumie. to prawie tak jak z dowcipami i ich 'opowiadaczami'. pewne rzeczy trzeba umieć, a nie udawać. /s.
Co do tematu, to niedawno przeczytałam "Kod..." i jestem dosyć obojętna. Już nie chcę na razie wnikać, co z tego, co napisał Brown, ma w sobie ziarno prawdy, a co jest kompletnym wymysłem, ale mogę się domyślać, że większość to kompletna fikcja literacka. Jak pisała Emoticonka, po prostu trzeba podejść do tego jak do normalnej książki... mnie osobiście fabuła wciągnęła, przeczytałam szybko, parę razy zaskoczyły mnie zwroty akcji, tylko rozczarowało zakończenie. Takie jakieś... nijakie. W każdym razie "Kod..." nie zmieni moich poglądów na sprawy religijne i żadne inne.
I tak bardziej mi się podobały "Anioły i demony", które przeczytałam wcześniej. Inne książki Browna... zapoznam się, jak będę miała okazję.
"Anioły i ..." to rzeczywiście najciekawsza książka Browna.
Jeśli chodzi o "Kod..." to jest zjadliwy (czytałem gorsze książki). W tym momencie pozwolę sobie zacytować fragment jakiegoś artykułu: "... książka Dan'a Browna jest dosyć ciekawa, ale ogólnie rzecz biorąc to jedna wielka ściema..."
Kiedy przeczytałem "Kod..." nie były mi potrzebne żadne książki typu "Złamanie kodu Leonarda da Vinci" itp. Sam doszedłem do prawie wszystkiego. Wystarczyło logiczne myślenie i odrobina wiedzy.
Brown nie uderzył w moje uczucia religijne, ponieważ momentami książka wydała mi się po prostu śmieszna. Podejrzewam, że prawdziwy katolik nie weźmie "Kodu..." na serio, choć trafiają się ludzie lekko ograniczeni, którzy wierzę w te wszystkie głupoty. Cóż, takim osobom mogę życzyć tylko nagłego oświecenia i używania własnego mózgu.
powstało tyle programów obalających teorię browna dotyczącą graala, że wszelkie dyskusje nie mają sensu.
aczkolwiek sama po przeczytaniu książki byłam święcie przekonana o tym, że 'kod' to prawda, zapewne przez to, że fakty historyczne i symbolika przeplatają się zręcznie z kłamstwami, które całkiem nieźle budują fabułę.
sama książka troszkę mnie rozczarowała, wydaje mi się, że niektóre schematy są podobne do 'aniołów i demonów', które czytałam jako pierwsze.
filmu jeszcze nie widziałam, aczkolwiek pewnie się wybiorę, trzeba przyznać, że akcja Kościoła z tą całą propagandą anty-kodową działa wyśmienicie, zrobili reklamę nie tylko 'kodowi' i filmowi ale też zapewne innym książkom dotyczącym tego tematu, a kto wie czy nie np. Opus Dei.
Co prawda książki jeszcze nie przeczytałam (leży gdzieś pod stosem innych książek, które mam zamiar przeczytać w wakacje ), na filmie byłam i uważam, że był dobry. Potraktowałam go jak kryminał, czysta fikcja literacka przeniesiona n aekran, choć było kilka nieścisłości z książką (opinie znajomych, którzy czytali ). Na pochwałę zasługuje gra Paul Bettany (Silas) zagrał naprawdę bardzo przekonywująco. Audrey Tatou w mojej opini też poradziła sobie z rolą, tylko proszę niech nikt nie mówi, ze ona ma dziwny akcent, jest francuzką i nie będzie mówiła z doskonałym akcentem po angielsku. Film budzi tyle kontrowersji przez kościół, niepotrzebnie ta sprawa została tak bardzo nagłośniona, no chyba, że czerpią z tego jakieś profity. Film jest dobry o ile potraktujemy go jako fikcje, nie uwierzymy w przesłanie Browna, a sądze, że osoby, które mają silna wiarę nie uwierzą.
Książka jest napisana fajnie, ale nie wierze w to co Brown napisał. Gdyby wierzyć we wszystko co pisza ludzie to powstałyby same sprzeczności. Zresztą to przecież tylko książka. Jego pomysl, fikcja literackja jak dla mnie.
Bardzo mi się podobało i nie doszukuje w tej książce aspektu religijnego. Jedyne co mnie bawi to kościół. Czy księża nie zauważyli, że książka staje się coraz bardziej popularna po tym jak ciągle ogłaszają żeby jej nie czytać? Po prostu robią reklame, bo większość ludzi chce przeczytać tą książke żeby zobaczyć co jest zabronione (zakazany owoc ) No, ale z drugiej strony rozumiem, że chcą zabronić czegoś co podważa ich autorytet i głosi kłamstwo.
Kościół uznał, że nie ma podstaw, żeby identyfikowac Marię z Magdali z ladacznicą, która obmyła stopy Chrystusowi. Ale nie widzę powodu, żeby zarzynać legendę i naleciałości kulturowe. Legendy o Marii Magdalenie są czasem znacznie ciekawsze niż wydumy Browna.
Znowu z tym zabranianiem. Nie ma żadnego zakazu. Kościół nawoływał do bojkotu. Kiedy ekolodzy namawiają świat do bojkotu firmy, która szyja futra z fok, to bojkotanci mają straszne poczucie spełnienia misji i walki na pierwszym froncie woljny o godność fok. Ale kiedy Kościół namawia do bojkotu to niechybnie zabrania i będzie sporządzał listy.
Trudno, legendę o ladacznicy trzeba chyba pogrzebać bo będzie tylko pobudzać szalenców do jej "obalnia" i wyciągnia przy tym masy dziwnych wniosków o szowinistycznym Kościele szrzącym antykobiecą propagandę.
Co do bojkotów, to mechnizm "zakazanego owocu" uaktywnai isę przy sprawach ideologi i moralności. To że Kosciół mówi o "zakazie:" spożywania mięsa w piątek czy postów w okręslone dni nikogo nei skłania do "buntowniczego" jedzenia mięsa w środę popielcową. Jeśli jednak jakiś ksiądz potepi tandetna kreskówkę "popetown" to już działa jak płachta na byka. Moim zdaniem trzeba przy każdej okazji podkreślać głupotę i absurdalność teorii Bronwa jeśli już zabiera sie głos w tej sprawie.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)