Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Love Sounds Like A Milion Colours [edit][nzak], paring: Hermiona/Draco

Nesta
post 21.10.2006 09:49
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Witam. Jestem w trakcie pisania tego opowiadania, więc kolejne rozdziały nie będą pojawiały się szybko, ale postaram się dodawać je, jak najszybciej. Występuje w nim mój ulubiony paring: Hermiona/Draco. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. smile.gif

[edit]
Prolog edytowany. Pisałam go od nowa, dałam tylko niektóre części jego pierwotnego 'wyglądu'. Mam nadzieję, że ten się bardziej spodoba. smile.gif


PROLOG

Because the line between
Wrong and right
Is the width of a thread
From a spider's web
The piano keys are black and white
But they sound like a million colours in your mind

[Katie Melua- Spider’s Web]


Grudniowa noc była, jak zwykle zimna. Śnieg padał nieustannie. Powiew wiatru i delikatny deszczyk zakłócał harmonię otoczenia. Zima nikomu się nie uśmiechała. Nikomu, prócz dwóm osobom, tak bardzo przez siebie znienawidzonych, tak bardzo odległych, a jednak... Czy ktoś powiedział kiedyś, że przeciwieństwa się przyciągają? Może i miał rację, ale nie do końca. Biel i czerń. Biel, Hermiona Granger, szesnastoletnia Gryfonka, spokojna, opanowana, dokładna i pilna. Pochodziła z mugolskiej rodziny, rodzice jej byli dentystami. Często nazywana była ‘szlamą’. Owszem, raniło to jej uczucia, lecz cóż poradzić?... Czerń, Dracon Malfoy, szesnastoletni, arystokratyczny dupek zadufany w sobie, arogancki szowinista, przystojny... szowinista. Cała jego rodzina była czystej krwi, a on sam był jednym z tych, co pomiatali szlamami.

Hermiona jeszcze nie spała. Szukała swojej różdżki, lecz nigdzie nie mogła jej znaleźć. Obszukała całe Dormitorium Gryfonów, z Sypialnią Chłopaków włącznie. I co? I nic! Już się martwiła, ale przypomniała sobie, że była nad jeziorem, tak pięknie wyglądającym o tej porze roku. Brązowowłosa narzuciła na siebie płaszcz przeciwdeszczowy, nie widząc, jak zimno jest właśnie teraz. Szybkim krokiem skierowała się do głównego holu. Gdy stanęła przed wielkimi, mosiężnymi drzwiami, mocno je pchnęła, wychodząc na zewnątrz. Fala zimnego powietrza uderzyła w jej twarz, a delikatny chłód przeszył jej ciało na wylot. Zadrżała z zimna i pobiegła w kierunku wcześniej zamierzonego miejsca. Z daleka ujrzała pewną postać. Nie była do końca pewna, kim owa postać jest, ale podeszła bliżej.
- Pięknie tu, nieprawdaż?- zapytał chłopak.
Granger od razu poznała po głosie młodego mężczyznę, wroga. Lustrowała go dokładnie, badając każdy kawałek jego ciała, a raczej pleców, bo nawet nie raczył się do niej odwrócić. Zauważyła, że ma dwie różdżki, a więc musiał mieć także...
- Oddawaj różdżkę, matole!- krzyknęła.
Malfoy odwrócił się do niej i spojrzał w jej orzechowe oczy, które wyrażały gniew. Uśmiechnął się ironicznie i podszedł bliżej, dalej patrząc na dziewczynę. Po zrobieniu kilku kroków, zatrzymał się. Był tak, blisko, że oboje czuli swoje nierównomierne oddechy.
- Powiedziałam; dawaj tego patyka!- błędem z jej strony było nazwanie różdżki, patykiem.
- No wiesz, Granger, nie podejrzewałem Cię, że jesteś, aż tak perwersyjna- Draco od razu miał aluzje na ten temat.
Hermiona się zarumieniła i znów zadrżała z zimna. Była zdenerwowana, ale także zawstydzona, do granic wytrzymałości. Wyciągnęła otwartą dłoń, na znak oczekiwania na oddanie, jak ona to nazwała, patyka, albo inaczej kawałka kijka.
- Padalcu, oddawaj!- wrzasnęła najgłośniej, jak tylko mogła.
Malfoy pokręcił przecząco głową i zasyczał cicho.
- Nie ładnie, Granger, nie ładnie...
- Nie ładnie to będzie, jak mi tej pieprzonej różdżki nie oddasz!- Gryfonka sama nie wiedziała, skąd u niej biorą się takie słowa.
- Granger, skarbie- uniósł brew do góry- jutro przyjdź do mnie. Do mojego prywatnego dormitorium- mówiąc to, zaakcentował ostatnie dwa słowa, po czym odszedł.
Taki już był Dracon Malfoy. Zawsze dostawał to, czego chciał i nigdy nie zamierzał przepuścić żadnej okazji. Nawet tym razem.
- A moja różdżka?!
Nic nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę i uśmiechnął się znacząco. Hermiona patrzyła na znikającą postać wroga. Tak bardzo go nienawidziła. Nie rozumiała niektórych dziewczyn, które były w nim zakochane do nieprzytomności. Zakochane. Ona nigdy nie była zakochana w przeciwieństwie do tych dziewcząt. Nigdy nie czuła tego ciepła w sercu, ani lekkości na duszy. Nie miała, dla kogo o siebie dbać, chociaż nie zaprzeczam, że nie dbała. Była tak zezłoszczona, że zapomniała o zimnie ją otaczającym. Pewnym krokiem ruszyła do Zamku. A, że była dziesiąta, niektórzy uczniowie po Hogwarcie chodzili. Otwierając drewniane drzwi wejściowe i wchodząc do środka wpadła na...
- Parkinson, uważaj jak chodzisz, ofermo- wydobyte z jej ust słowa były przesycone, tak jakby, drwiną i ironią, co nigdy się u niej nie spotykało.
- Zamknij się, szlamko!- warknęła Ślizgonka.
Granger nie odpowiedziała nic. Nie miała zamiaru gadać z większą ilością Slizgonów. Malfoy i Parkinson jej w zupełności wystarczyli. Weszła po schodach na górę, a gdy była przed portretem Grubej Damy, podała hasło. Zobaczyła przytulne i ciepłe miejsce. Światła były pogaszone, jedynie pomieszczenie oświetlał zapalony w kominku ogień, który jeszcze dobrze się palił. Było jej zimno i była zmęczona, a na dodatek znowu nie ma różdżki. Zaklęła pod nosem, na myśl o tym, ze jutro ma iść do tlenionego Malfoya.

Uczniowie Gryffindoru zaczęli się powoli schodzić do Pokoju Wspólnego, co obudziło Hermionę. W jednej chwili zdała sobie sprawę, iż spała na kanapie w ubraniach. Pędem pobiegła do łazienki, aby wziąć kąpiel i przyszykować się do śniadania, a potem do lekcji. Kiedy skończyła się kąpać, owinęła się ręcznikiem. Mokre włosy luźno opadały na jej ramiona.
- Cholera- przeklęła, zapominając, że musi suszyć włosy mugolskim sposobem, bo Malfoy ma jej kijek.
Zrezygnowana wzięła suszarkę i ją włączyła. Ciepłe powietrze obijało się o jej włosy, jednocześnie susząc je. Po chwili dziewczyna związała je w wysoki koński ogon i ubrała się w świeżą garderobę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał za dziesięć ósmą.
- Fajnie, że zjadłam śniadanie- wymruczała pod nosem i usiadła na łóżku, wyciągając z szuflady paczkę papierosów.
Hermiona praktycznie nie paliła, jednakże czasami, gdy była zdenerwowana sięgała po jednego. Zapaliła go i zaciągnęła się. Zrobiło jej się lepiej, jednym słowem wyluzowała się. Położyła głowę na poduszkę i spokojnie dokończyła palić papierosa, delektując się jego waniliowym smakiem. A kiedy skończyła...
- k....!- skąd takie słownictwo u szesnastoletniej nastolatki?
Pierwszą lekcją, jaką miała były oczywiście Eliksiry ze Snapem i jak zwykle musiała być spóźniona. Wybiegła z Sypialni i w ostatniej chwili przypominając sobie o torbie, zawróciła się i zarzuciła sobie ją na ramię. Pędziła przez korytarze, jak poparzona. Nagle zza rogu wyszedł jakiś chłopak, nie zauważyła go i... ŁUP!
- Mógłbyś uważać, chociaż trochę?!- warknęła zdenerwowana.
- Kobieto! To ty na mnie wpadłaś- odrzekł Malfoy, podając jej rękę ze zwykłej uprzejmości.
Hermiona skorzystała z pomocy i złapała się jego dłoni i podniosła z zimnej posadzki. Rzuciła szybkie dziękuję i pobiegła dalej, do lochów. Wbiegła, jak burza do ciemnej sali, w której na przedzie stał profesor Snape.
- Przepraszam za spóźnienie- wydyszała.
Severus spojrzał na zmęczoną dziewczynę i odrzekł sucho:
- Minus dziesięć dla Gryfonów, panno Granger- dodając po chwili:- A gdzie pani torba?
Hermiona popatrzyła na profesora, jak na oszołoma.
- Jak to gdzie?! Tutaj- krzyknęła wskazując... właśnie, co wskazując?- O cholera! Zgubiłam torbę!
Snape uśmiechnął się ironicznie i podszedł do panny Granger wolnym krokiem. Przez chwilę wszyscy uczniowie przyglądali się zaszłej sytuacji, ale gdy profesor spojrzał na nich, zaraz zajęli się ważeniem eliksiru.
- Proszę się wyrażać. Minus dwadzieścia za brak torby i przekleństwo- powiedział z drwiną w głosie.
Granger wybiegła z sali, bo, po co miała tam siedzieć, skoro nie była przygotowana? Powoli szła w kierunku Dormitorium Gryffindoru, patrząc czy gdzieś przypadkiem nie leży jej torba z książkami. Nagle ją olśniło.
- Malfoy! Tylko, gdzie go znaleźć?- zapytała samą siebie, nie oczekując na odpowiedź, ale jednak ją otrzymała.
- Chciałaś mnie szukać, Granger?
Hermiona uśmiechnęła się zadziornie mówiąc:
- Kochanie, oddajże mi moją torbę, bo jak nie to zabiję!
Malfoy się roześmiał.
- Nie mam jej przy sobie, chyba nie sądziłaś, że będę z nią wszędzie łaził? Musisz iść ze mną- mówiąc to, przyglądał jej się uważnie.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła za Ślizgonem. Gdy zeszli do lochów i podążali pewnym korytarzem, Hermionę przeszły po plecach ciarki. Było tam, tak ponuro, ciemno i wilgotno. Nie sposób tego opisać, ale najwyraźniej Ślizgonom odpowiadał taki styl życia. Po chwili znajdowali się przed wejściem do Dormitorium Slytherinu.
- Czysta krew- Malfoy powiedział hasło i ironicznie spojrzał na Hermionę, która słysząc te słowa, lekko się wzdrygnęła.
Weszli do środka. Ślizgoni, który nie mieli jeszcze lekcji, patrzyli ze zdziwieniem na Gryfonkę, lecz nic nie odważyli się powiedzieć, bo szła z Malfoyem... Weszli w pewien korytarz, tak jakby przedpokój i Draco otworzył kluczem drewniane drzwi. Pchnął je i jak prawdziwy dżentelmen, przepuścił pierwszą Granger. Chociaż dziewczyna nigdy nie mówiła, że dżentelmenem nie jest, bo nawet w stosunku do niej potrafił nim być. Jej oczom ukazało się dosyć spore pomieszczenie, w którym dominowały kolory zieleni i srebra. Na środku pokoju stała niewielka kanapa, przed nią szklany, okrągły stoliczek. Pod ścianą znajdował się, ku zdumieniu Hermiony, mugolski telewizor. Na przeciwko wejściowych drzwi było dość duże łóżko.
- No, to teraz złotko, dawaj papieroska, torbę i różdżkę- powiedziała.
Draco z kieszeni, nazbyt posłusznie, wyjął paczkę papierosów i poczęstował jednym Granger, a drugiego wziął sam.
- Masz,- powiedział, dając torbę- ale różdżki nie dostaniesz. Była umowa. Przyjdziesz do mnie, to Ci ją dam.
- Przecież jestem!- stwierdziła lekko załamana Hermiona.
- Masz przyjść po lekcjach, skarbie. O osiemnastej- odparł.
Kiedy panna Granger spaliła papierosa, wyszła z jego dormitorium, mówiąc pośpiesznie nara.

Na Eliksirach jej nie było, może to i dobrze, bo nie miała zamiaru stracić większej ilości punktów. Zostały jej dwie lekcje, przed obiadem. Transmutacja i Zaklęcia. Z dormitorium Dracona, od razu poszła na tą pierwszą, którą miała, jak zwykle, z opiekunką jej domu. Minevrą McGonagall, wysoką kobietą z ponurym wyrazem twarzy. Rzadko, kiedy się uśmiechała, ale lepiej rzadko, niż wcale. Długi, chudy nos, a na nich eleganckie okulary. Jej wzrok lustrował po kolei każdego ucznia. Zatrzymał się na Granger. Była czymś wyraźnie zamyślona. Wyraz jej twarzy wskazywał również lekkie zażenowanie. Po chwili na policzkach Gryfonki wystąpiły delikatne rumieńce. McGonagall miała zapytać, o co chodzi, lecz zauważyła Rona, coś szepczącego do ucha dziewczyny.
- Weasley, rudzielcu! Zamknij ten niewyparzony ryj!- krzyknęła Granger.
Profesorka spoglądała, to na nią, to na niego z niemałym zdziwieniem. Nie zdążyła nic powiedzieć. Hermiona wybiegła z lekcji, trzaskając drzwiami. Wszyscy, z jednej strony byli zaciekawieni, jakie aluzje szeptał jej Weasley, że tak bardzo się zdenerwowała, ale z drugiej... raczej woleli nie wiedzieć.

Po Zaklęciach, Hermiona udała się na obiad. Po drodze spotkała Ginny, więc poszły razem. Siadając przy stole Gryfonów, rudowłosa zamachnęła się nogą i...
- AŁA!- krzyknął jakiś drugoklasista, pod wpływem mocnego uderzenia w twarz.
Cały stół Lwa wybuchł wręcz niepohamowanym, zarażającym śmiechem. Słychać było też szepty wyrażające zaskoczenie innych domów, a gdy Ci dowiedzieli się, co zrobiła Ginny, również się śmiali. Po chwili cała Wielka Sala opanowana była śmiechami uczniów. Hermionę od śmiechu rozbolał brzuch, a gdy się uspokoiła, chcąc sięgnąć po sok z dyni, zaczepiła ręką o półmisek z udkami kurczaka, które wylądowały na głowie Rona. Obiad był bardzo śmieszny, do czasu, gdy wszedł...
- CISZA!- wrzasną Snape, na co w sali zapanowała głucha, przerażająca cisza.
Żaden uczeń nie ważył się odezwać. Tak, Snape był w szkole uważany za najsroższego nauczyciela, co nie oznaczało, że nie ma wśród młodych czarodziei poparcia. Weasley i Granger wyszły z Wielkiej Sali w nienaruszonym stanie. Mając nadzieję, że do końca dnia nienaruszone pozostaną.

Ten post był edytowany przez hazel: 04.09.2007 18:52


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 21.10.2006 18:47
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Cóż... nie jest źle, ale mam parę zarzutów:
Po pierwsze:
QUOTE
Nie mógł usnąć jednak chłopak. A raczej młody mężczyzna. Nie mógł usnąć przez pewną kobietę, która zawładnęła jego sercem. W pewnym sensie, to nie wiedział, czy na pewno tak się stało, bo nigdy nie doświadczył uczucia, zwanego miłością.

To się dzieje zdecydowanie zbyt szybko! Dopiero się 'pogodzili' a on już ją kocha?! Przesada!
Po drugie:
QUOTE
Ale tak nie było i oni sami nie sądzili, że kiedyś tak będzie... Nawet nie wiedzieli, jak bardzo się mylą.

Nienawidzę tego! Zdradzania czytelnikowi na samym początku co stanie się później - przez to cały ff traci na wartości i na ciekawych momentach zaskoczenia.
Po trzecie:
QUOTE
W jednej chwili, z jednym spojrzeniem, z tysiącem myśli i tylko jednym sercem, zdała sobie sprawę, że chyba kocha tego chłopaka.

To samo, co w punkcie pierwszym.

Na plus mogę zapisać ci język, brak błędów ort. i int., a także ciekawe porównania... treść jednak wydaje mi się nijaka, bezbarwna. Wątek jest w sumie oklepany i nieciekawy... mam nadzieję, że dodasz coś ciekawego i opowiadanie przybierze na wartości...
Ogólnie nie jest tak źle. biggrin.gif
Pozdrawiam, życzę weny i dużo ciekawych pomysłów, a zwłaszcza możliwości ubrania ich w słowa,
Ailith.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 21.10.2006 19:02
Post #3 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Moją wadą jest właśnie to, że tak lubię ten paring, że nie mogę się opanować napisania już czegoś, co dałoby jakiś znak miłości w pierwszej notce. Właśnie siedzę w Wordzie i pisze to od nowa, więc jak skończę (bo chcę, żeby na prawdę było warto czytać, bo tak to... sama wiesz. ;p) edytuję ten prolog i dodam nowy, poprawiony. smile.gif Pozdrawiam ;*


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Roma
post 22.10.2006 20:32
Post #4 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K




Coś ty zrobiła z TĄ kanoniczną Hermioną? Fajki? Przekleństwa? I cała reszta. Mam wrażenie jakbyś pisała imię Hermiona, a opisywała życie innej dziewczyny.
Malfoy też taki dziwny.
Ogólnie nie podobało mi się.
Pozdrawiam
Roma


--------------------
Kiedy już wszędzie mało mnie będzie...
musisz wiedzieć,
że by przeżyć taką chwilę
warto czekać wiek.

[ *** ]
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 22.10.2006 20:40
Post #5 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Trudno, nie wszystkim musi się podobać. ;p Bo każdy ma swój gust, ale ich się nie komentuje. :> I ja tu nie chcę być niemiła, żebyś sobie nie pomyślał/a, ale to jest opowiadanie, które ja wymyśliłam i pod pewnym względem jest to jakaś cząstka gustu, a jak wcześniej wspomniałam- o gustach się nie dyskutuje.

Przyjęłam Twoją wiadomość, że Ci się nie podoba, ale trudno się mówi.

Ja również pozdrawiam.


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 22.10.2006 21:15
Post #6 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Cóż... będę szczera - poprawiona wersja niezbyt mi się podoba.
Może Malfoy stał się bardziej kanoniczny, ale za to cały ff stał się... zbyt oklepany... przypomina mi motyw z 'Małego, niegroźnego, przyjemnego układu' Kitiary albo 'Przypadku z Piórem' (nie pamiętam autorki)... w każdym razie... nieco gorszy styl, podczas czytania parę razy coś mi zgrzytnęło... i cóż... popracuj nad kanonicznością i oryginalnością, a ja ze swojej strony mogę obiecać, że jeszcze tu zajrzę... smile.gif
Pozdrawiam i weny życzę...


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
rhiamona
post 02.11.2006 23:53
Post #7 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 177
Dołączył: 12.08.2006
Skąd: Z kapusty :D

Płeć: Kobieta



Nie zachwyca. Akcja strasznie pędzi, tutaj Hermiona gubi "kijek" odrazu spotyka Malfoya, potem idzie na lekcje i na niego wpada aby zgubić torbę i.. znów go spodkać . Takie jakieś dziwne to wszystko i oklepane. Nie chodzi mi o samą pare HG/DM tylko czytając to nasówa mi sie myśl " to już było". Kopjujesz schematy i to w niezbyt udany sposób. A Herma jako menel społeczny jest już totalną katastrofą. No ale to moje zdanie
Pozdrawiam
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 07.11.2006 09:15
Post #8 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Tak piszę ciąg dalszy i myślę... ;p No, bo, w sumie nie ma sensu pisania czegoś, co jej po prostu eeem nieudane. I tak sobie pomyślałam, czy moglibyście dać mi kilka rad? ;(( Ja nie sądzę, że prolog był swietny, o nie. Dlatego też, postanowiłam o pomoc poprosić Was. Udzielicie mi kilku rad? ;>> Z góry baaardzo dziękuję. wink2.gif

Pozdrawiam, Nesta. ;*


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Neffi
post 08.11.2006 17:57
Post #9 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 11.03.2006




temat "oklepany" i watki (np. nad jeziorem) zaczerpnięte z innych ff. mozliwie akcja pozniej potoczy sie bardziej niespodziewanie. zycze powodzenia. smile.gif


--------------------
ignore wrong emotions.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 09.11.2006 08:28
Post #10 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Em, nie, no dobra. Temat może być oklepany, ale na pewno wątki nie są z innych ff. :| No, sorry. ;/


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katon
post 09.11.2006 14:05
Post #11 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



QUOTE(Nesta @ 21.10.2006 10:49)
1. Śnieg padał nieustannie. Powiew wiatru i delikatny deszczyk zakłócał harmonię otoczenia.
2. Biel, Hermiona Granger, szesnastoletnia Gryfonka, spokojna, opanowana, dokładna i pilna. Pochodziła z mugolskiej rodziny, rodzice jej byli dentystami. Często nazywana była ‘szlamą’. Owszem, raniło to jej uczucia, lecz cóż poradzić?... Czerń, Dracon Malfoy, szesnastoletni, arystokratyczny dupek zadufany w sobie, arogancki szowinista, przystojny... szowinista. Cała jego rodzina była czystej krwi, a on sam był jednym z tych, co pomiatali szlamami.
3. Brązowowłosa narzuciła na siebie płaszcz przeciwdeszczowy...
4. Zadrżała z zimna i pobiegła w kierunku wcześniej zamierzonego miejsca. Z daleka ujrzała pewną postać.
5. Lustrowała go dokładnie, badając każdy kawałek jego ciała, a raczej pleców, bo nawet nie raczył się do niej odwrócić.
6. Malfoy odwrócił się do niej i spojrzał w jej orzechowe oczy, które wyrażały gniew.
7. - No wiesz, Granger, nie podejrzewałem Cię, że jesteś, aż tak perwersyjna- Draco od razu miał aluzje na ten temat.
8. - Nie ładnie to będzie, jak mi tej pieprzonej różdżki nie oddasz!- Gryfonka sama nie wiedziała, skąd u niej biorą się takie słowa.
9. Hermiona praktycznie nie paliła, jednakże czasami, gdy była zdenerwowana sięgała po jednego. Zapaliła go i zaciągnęła się.
10. Zrobiło jej się lepiej, jednym słowem wyluzowała się. Położyła głowę na poduszkę i spokojnie dokończyła palić papierosa, delektując się jego waniliowym smakiem. A kiedy skończyła...
11.- AŁA!- krzyknął jakiś drugoklasista, pod wpływem mocnego uderzenia w twarz.
Cały stół Lwa wybuchł wręcz niepohamowanym, zarażającym śmiechem. Słychać było też szepty wyrażające zaskoczenie innych domów, a gdy Ci dowiedzieli się, co zrobiła Ginny, również się śmiali. Po chwili cała Wielka Sala opanowana była śmiechami uczniów. Hermionę od śmiechu rozbolał brzuch, a gdy się uspokoiła, chcąc sięgnąć po sok z dyni, zaczepiła ręką o półmisek z udkami kurczaka, które wylądowały na głowie Rona. Obiad był bardzo śmieszny, do czasu, gdy wszedł...
- CISZA!- wrzasną Snape, na co w sali zapanowała głucha, przerażająca cisza.
Żaden uczeń nie ważył się odezwać. Tak, Snape był w szkole uważany za najsroższego nauczyciela, co nie oznaczało, że nie ma wśród młodych czarodziei poparcia.
*



Hmmm... Dawno nie czytałem żadnego fika. Ten był pierwszy od góry i postanowiłem sobie go obczaić. Treści komentował nie będę. Pomysłowe fiki są jak białe kruki. Zazwyczaj wszystko jest według boleśnie przewidywalnego schematu - taki już ich wątpliwy urok. No ale nie mogę przejść obojętnie wobec językowej nieporadności. Myślę, że jesteś w stanie pisać zupełnie w normie, a nawet w miare nieźle, ale musisz pozbyć się mnóstwa irytujących nawyków i zmienić sposób prowadzenia narracji.

Ad 1) Kurde, deszcz czy śnieg? A może śnieg z deszczem? Niby drobiazg, a kłuje w oczy i sprawia, że odniechciewa się czytania. I czym jest harmonia otoczenia i wreszcie czemu ma ją zakłócać wiatr, deszcz czy cokolwiek...? Bełkot.

Ad 2) Po co nam ta wiedza? Chyba wszyscy to wiedzą. Nawet, że rodzice jej byli dentystami. Takie to szkolne i zbędne. Nie mówiąc już o tym, że często nazywana była szlamą. Ja mam wrażenie, że raczej rzadko. Opis Malfoya, em... lubię troszkę zdystansowaną narrację. Ale nawet emocjonalny narrator powinien się trzymać jakichś ram. ...którzy pomiatali szlamami.

Ad 3) Co wy wszyscy macie z tymi brązowowłosymi, szarookimi... Ja wiem, że się caly czas mówi na polskim, żeby nie było powtórzeń i przy okazji nie mówi się nic innego, ale czasem chyba lepiej powtórzyć, niż zasypywac czytelnika tymi pretensjonalnymi słowami. To jest jak słaba poezja. Przestańcie!

Ad 4) Nie wiem co to jest 'wcześniej zamierzone miejsce'. Nie ma czegoś takiego.

Ad 5) Jedno z wielu zdań, jakie konstruujesz trochę bezmyślnie. Samo lustrowanie już troszkę śmieszne, ale w kontekście całym to wszystko jest zupełnie bezładne i niezamierzenie komiczne. Trzeba troszkę uważać podczas pisania.

Ad 6) Kwadratowe. Nie trzeba dodawać, że odwrócił się 'do niej' - to oczywiste. Tak jak patrzenie w oczy, które wyrażają gniew. Można to rozbić na dwa zdania, ale najlepiej całkiem przemodelować.

Ad 7) Nie no... Patyk. Niezła perwera.

Ad 8) Najpierw patyk, potem pieprzenie. Osro. Uuuu... Takie słowa.

Ad 9) Nie no, nie dam rady. Chyba trzeba zrobić od 18 tego fika.

Ad 10) Znowu kanciaki-potworki. 'jednym słowem wyluzowała się'. Bełkoltiwe i jakieś takie irytujące. Głowę kładzie się na poduszce. Spokojnie dokończyła papierosa by wystarczyło. Wszystko dopowiadasz. Przez to takie to przegadane.

Ad 11) Zaznaczyłem całą serię utworzonych przez Ciebie zwrotów. Nie jest Brunonem Schulzem, nie czyń gwałtów na polszczyźnie. Ja naprawdę nigdy nie jadłem śmiesznego obiadu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hermiona1900
post 16.11.2006 23:30
Post #12 

Prefekt Naczelny


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 518
Dołączył: 10.06.2006
Skąd: ja to znam??

Płeć: Kobieta



Jak dla mie bardzo ładnie zaczynający się fick...tylko już w pierwszym poście troszeczkę za dużo się dzieje. Ale tak, to mi się podoba...czekam na następny part. czekolada.gif


--------------------
Gryffindor

KLL
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 22.02.2007 14:33
Post #13 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Hmm, szczerze mówiąc, dawno tu nie zaglądałam. oO Nie pisałam nawet dalej tamtego opowiadania, co zaczęłam. Nawet nie wiem, gdzie go zapisałam. tongue.gif. Ale dodaję cztery rozdziały nowego opowiadania. wink2.gif) Będę wdzięczna za krytykę i wytknięcie błędów (nie poprawiałam żadnych, bo te opowiadanie zaczęłam pisać jakieś trzy miesiące temu ;p), et cetera, et cetera... Z góry dziękuję. ;p



ROZDZIAŁ I

Za oknem szalała burza śnieżna, niszcząca bałwany, ulepione przez dzieci. Mimo tego, na twarzach wszystkich ludzi gościł uśmiech. Święta Bożego Narodzenia- to wtedy spędzamy przyjemny czas z rodzinami w domu, śpiewając kolędy, obdarowując się nawzajem prezentami, dzieląc się wspólnie opłatkiem i życząc sobie, jak najlepiej.

Brązowowłosa dziewczyna biegła przez śnieg, aby czym prędzej do domu. Gdy znalazła się naprzeciw niego, zatrzymała się na moment. Tyle pięknych chwil w dzieciństwie w nim spędziła, tyle niespodzianek, dużo miłości, której dostarczali jej rodzice; tak jest nadal. Pomimo tego, że już za rok będzie pełnoletnia, mimo wszystkiego. Kochali ją taką, jaką była i kochać będą zawsze. Otarła pojedynczą łzę, spływającą po jej policzku i ruszyła do drzwi, pukając cicho. Jej oczom ukazała się dorosła kobieta o brązowych włosach, lekko pokręconych, upiętych w luźny kok.
- Mamo- szepnęła, przytulając się do niej, jak najmocniej.
To w jej ramionach czuła się najbezpieczniej, od niej biła matczyna opieka, która każdemu dziecku, bez względu na wiek, powinna być dostarczana.
- Wejdź, Hermiono- powiedziała pani Granger.

Państwo Granger, razem ze swoją córką siedzieli przy stole, zastawionym potrawami.
- Jak wam smakuje?- zapytała starsza kobieta.
- Wszystko jest pyszne- odpowiedziała Hermiona.
Ojciec potakiwał głową na znak zgody. Było wprost bajecznie, lepiej chyba być nie mogło. Hermiona wstała od stołu, zmierzając ku oknu. Wyglądając, zauważyła pewnego młodzieńca. Najwyraźniej wracał do domu, by odbyć szczególny wieczór z najbliższymi. Ów chłopak spojrzał w jej stronę. Patrzyli sobie w oczy dobrą minutę, bo mężczyzna zatrzymał się. Przyglądała się mu dalej, wtedy zemdlał, wtedy też go poznała.
- Draco!- krzyknęła Hermiona, wybiegając przed dom.


Za oknem szalała burza śnieżna, niszcząca bałwany, ulepione przez dzieci. Mimo tego, na twarzach wszystkich ludzi gościł uśmiech. Święta Bożego Narodzenia- to wtedy spędzamy przyjemny czas z rodzinami w domu, śpiewając kolędy, obdarowując się nawzajem prezentami, dzieląc się wspólnie opłatkiem i życząc sobie, jak najlepiej. Niestety nie wszyscy mają tak dobrze, nie wszyscy mają kochającą się rodzinę, nie wszyscy...

Dwudziestoletnia kobieta, spędzająca święta sama, siedziała na wygodnym fotelu, tuż przy kominku, trzymając w ręce zdjęcie tego jedynego. Jedynego, który ją zostawił, ale ona nigdy nie pozwoli mu odejść z jej serca. Zawsze będzie go tam trzymała, w najcieplejszym miejscu, gdzie tylko on może przebywać. Gorzka łza spłynęła po jej policzku, brodzie, szyi, kończąc swój żywot na bluzce Hermiony- tak się nazywała ów kobieta. A na zdjęciu był przystojny blondyn o imieniu Draco. Przypominała sobie początki miłości z jej byłym chłopakiem, niemalże mężem. Początki miłości, która miała przetrwać wszystko, nawet najcięższe próby. Nie przetrwała.
- Najwyraźniej nie była dosyć mocna- wyszeptała do siebie.
Podciągnęła nogi pod brodę i ukryła w nich swoją twarz. Ciągle go kochała, próbując porzucić naiwną miłość w kąt, w cień. Lecz łatwiej zakochać się, nie kochając, niż odkochać, kiedy się kocha. Przyłożyła zdjęcie do piersi i odetchnęła głęboko. Tak bardzo chciała go teraz poczuć, usłyszeć jego głos przy jej uchu, tak bardzo...

Hermiona wzięła do ręki pergamin i pióro. Napisała kilka zdań i zwinęła w rulonik, po czym przywiązała go do nóżki sowy, mówiąc:
- Do rąk własnych... Draco Malfoya.

Gdziekolwiek będziesz, pamiętaj, że istniałam; pamiętaj o mnie. Wspominaj mnie najlepiej, kochaj mnie; kochaj, jak gwiazdę świecąca nocą. Gdy będziesz potrzebował pomocy, wsparcia; mów, że to mnie potrzebujesz.

Na zawsze tobie wierna,
Hermiona Granger.


Draco siedział, rozłożony, na miękkiej kanapie, umieszczonej w jego domu, w salonie. Po kuchni krzątała się jego żona; Elizabeth Lestrange. Nie kochał jej, to rodzice zmusili go do związania się z córką Lestrange’ów. Za oknem zauważył sowę, dziwnie podobną.
- Hermiona- szepnął i natychmiast zerwał się z łóżka.
Prawie wyrwał ptakowi list. Rozwinął go i zaczął czytać. Nie mógł uwierzyć w słowa, napisane przez jego ukochaną. Gdzieniegdzie rozmazane litery oznaczały, że płakała. Złapał za pióro i na odwrocie napisał:

Pamiętam, wspominam, kocham. Kocham mocniej, niż myślisz. Nie potrzebuję pomocy, ale pomimo tego, potrzebuję Ciebie. Twej twarzy i ust, do życia potrzebuję.

Oddany,
D.M.


Na tym zakończył. Wysłał sowę z powrotem i usiadł na kanapie, opierając głowę o ręce. Przymknął oczy. Wydawało mu się, ze za chwilę zacznie płakać. Ten, co nie uronił ni jednej łzy, zabijając niewinnych ludzi. Wtem weszła Elizabeth i usiadła mu na kolana. Zero reakcji.
- Oh, kochanie, pocałuj mnie- powiedziała uwodzicielsko, gładząc jego policzek.
- Spie[cenzura]- warknął Draco, wstając, tym samym zrzucając ją z kolan.

To wszystko przez nią, myślał blondyn. Spacerował po łące. Tak bardzo przypominającej błonia i chwile, zarazem, spędzone z Hermioną. Usiadł pod wielkim drzewem, opierając głowę o jego pień. Zatopił się we wspomnieniach.

- Obiecaj mi,- zaczęła Hermiona- obiecaj, że mnie nie zostawisz, bez względu na wszystko.
- Obiecuję- odparł Draco.
Siedzieli nad jeziorem, przytuleni do siebie. On delikatnie gładził jej włosy, a ona opierała się o jego tors, trzymając jego wolną rękę. Tak bardzo się kochali. Nic, ani nikt nie był w stanie ich rozłączyć. Miłość niezniszczalna, między dwojgiem ludzi. Tak bardzo odmiennych, a tak bardzo podobnych. Podobno nienawiść prowadzi do miłości, czy tak?


On obiecał nie zostawić, słowa nie dotrzymał; opuścił. Miłość niezniszczalna okazała się zniszczalną. Szybko przemijającą, zapomnianą, a jednak w głębi serca oboje kochankowie ją trzymali i nie chcieli wypuścić. Byli tak daleko siebie, wciąż przepełnieni wzajemnym ciepłem i pewnością, że kiedyś znowu się zobaczą i już nikt ich nie rozdzieli.

Słońce powoli wschodziło, jego promienie delikatnie pieściły powieki brązowowłosej. W końcu je otworzyła, przeciągając się. Wstała i, jak zwykła robić to, odbyła poranną toaletkę. Kilka machnięć różdżką i była ubrana, pomalowana, a co najważniejsza; niewidoczne były znaki smutku, nieprzespanych nocy i płaczu.

Doszło ją pukanie do drzwi. Zbiegła ze schodów i je uchyliła. Zobaczyła bliskie jej osoby.
- Harry, Ron!- krzyknęła, szerzej otwierając drzwi, by weszli.
Tak zrobili. Zaprosiła ich do salonu, zrobiła trzy kawy i usiadła na przeciwko nich.
- Bardzo za wami tęskniłam- powiedziała, próbując uniknąć tematu o Draconie.
Harry kiwnął głową. Upił łyk kawy z filiżanki i spojrzał wyczekująco na Hermionę, jakby chciał, aby wyczytała w myślach, o co chce ją zapytać.
- Co z Malfoyem?- Ron nie wytrzymał.
- A co miałoby być?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.- Wczoraj wysłałam do niego list; nie odpisał.
W tej samej chwili do szyby zapukała sowa.

Przeczytała list kilka razy, jakby chcąc się upewnić, czy to na pewno pisał Draco.
- Oddany- szepnęła.
Przyjaciele spojrzeli na nią z zaciekawieniem. Stała w listem przyłożonym do serca, patrząc się przez okno w przestrzeń znaną tylko jej, w obiekt oddalony od niej tysiące kilometrów. Obiema dłońmi przyciskała do siebie, co raz mocniej pergamin. Do oczu zaczęły zbierać się łzy, by po chwili dać upust emocjom, by spłynąć po delikatnych, bladych policzkach. Jedynym marzeniem Hermiony było stanie się zimną i obojętną na uczucie, zwane miłością. Chciała być taką, jakim był Draco za czasów szkolnych, póki się nie zmienił. Nie ruszały go żadne sytuacje, z uśmiechem na twarzy zabijał ludzi, matki w ciąży, a nawet małe dzieci. Pragnęła być obojętną na cały ją otaczający świat. Odwróciła się do nich szepcząc ciche: Przepraszam. Harry podszedł do niej i objął ja ramieniem.

Gdy mężczyźni poszli, Hermiona położyła się na dywan w salonie, na jego środku. Objęła się ramionami, jakby jej ciało przeszedł chłód. Zamknęła oczy.

Wszyscy się zmieniają, Draco, Pansy, Blaise... Są z kimś kogo kochają; Harry z Ginny, Ron z Pansy, Blaise z Lavander, a ja?..., myślała.

Po policzkach znów popłynęły strużki łez. Niedługo ich zabraknie, nie będzie miała, czym płakać, pozostanie lamentowanie do własnego ego, do obrazów na ścianach, do białego sufitu, lub zielono-srebrnych firan, przypominających jej dormitorium Dracona. Wstała, zauważając numer Żonglera, leżący na stoliku. Najwyraźniej chłopaki zapomnieli, pomyślała. Wzięła do ręki i otworzyła na piątej stronie.

Konkurs talentów, jak za szkolnych lat?

Niebawem, bo już za tydzień, odbędzie się konkurs talentów, pod przewodnictwem dyrektora Albusa Dumbledora. Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy ukończyli Hogwart trzy lata temu. Będzie nam bardzo miło gościć tak wspaniałych ‘uczniów’.

Z wyrazami szacunku,
Minevra McGonagall.


- Pójdę, choćby nie wiem, co- powiedziała sama do siebie.

Wielkimi krokami zbliżał się dzień konkursu. Hermiona miała przygotowaną piosenkę, muzykę; grała na gitarze, śpiewała. Domyśliła się, ze przyjaciele specjalnie zostawili gazetę. Spryciarze, przeszło jej po głowie.

Stała na peronie dziewięć i trzy czwarte. Czuła się, jakby, co najmniej znów wracała do szkoły po wakacjach. Spotkała wszystkich przyjaciół. Już nie było rywalizacji, między dawnymi uczniami poszczególnych domów. Wszyscy się do siebie uśmiechali, rozmawiali. Jedynie Hermiona nie miała ochoty na dłuższe rozmowy. Jedzie tam, bo ma cichą nadzieję, że spotka ukochanego.

- Jakże miło jest nam was gościć- powiedział uradowany dyrektor, widząc tyle znajomych twarzy.
Wszyscy mieli łzy w oczach, cieszyli się, że są w miejscu, gdzie spędzili niemalże połowę swojego życia. I mimo nauki, było to najlepsze miejsce na Ziemi. Co niektórym łzy wolno spływały po policzkach. Czuli się, jak nowonarodzeni, jakby wrócili z krainy umarłych.
- A więc przejdźmy do rzeczy,- zaczął Dumbledore- teraz możecie iść do dormitoriów, zaś o osiemnastej rozpoczniemy konkurs talentów.

Dochodziła godzina zero. Hermiona nie widziała Dracona, czuła, ze przyjechała tu na marne, ale jeżeli już jest- wystąpi.

- Brązowowłosa dziewczyna, najpilniejsza uczennica w szkole- profesor McGonagall przedstawiała Hermionę, obok niej stojącą- wybranka serca Draco Malfoya.
Na sali zapanowała głucha cisza.
- Już nie wybranka- powiedziała Hermiona.

I can’t find a reason to let go,
even though you`ve found a new love,
and she’s what your dreams are made of .

I can find a reason to hang on,
what went wrong can be forgiven,
without you, it ain`t worth living alone.

Sometimes I wake up crying at night,
and sometimes I scream out your name,
what right does she have to take you away,
when for so long, you were mine.


W tym czasie do Wielkiej Sali wszedł wysoki blondyn o stalowych oczach. Hermiona na moment przestała grać na gitarze, przestała śpiewać. Patrzyli sobie w oczy, lecz brązowowłosa spuściła wzrok i dokończyła piosenkę.

I took out all the pictures of our wedding day,
it was a time of love and laughter, happy ever after.
and even though those pictures have begun to fade,
please tell me she’s not real, and that you’re really coming home to stay.

Sometimes I wake up, crying at night
and sometimes I scream out your name
what right does she have to take your heart away,
when for so long, you were mine.

I can give you two good reasons to show you love’s not blind
he’s 2 and she’s 4, and you know they adore you,
so how can I tell them you`ve changed your mind?

Sometimes I wake up, crying at night
and sometimes I scream out your name
what right does she have to take your heart away,
when for so long, you were mine.

I remember when you were mine.


Zbiegła ze sceny, podczas gorących oklasków. Biegła prosto przed siebie, aż wpadła w jego ramiona. W ramiona ukochanego, dla którego tu przyjechała. Stali na środku pomieszczenia przytuleni do siebie. Z jej oczy wypływały łzy szczęścia. Teraz wszyscy byli skoncentrowani na nich. Na zakochanych.

Hermiona leżała na wielkim łożu, znajdującym się w niegdyś prywatnym dormitorium Draco Malfoya, a sam Malfoy podpierał się na rękach nad dziewczyną, całując ją. Pocałunki były zachłanne i namiętne, co raz głębsze. Po chwili oboje byli już nadzy. Draco lekko przegryzał stwardniałe sutki brązowowłosej, a ta z podniecenia wbijała mu paznokcie w plecy, na co w ogóle nie zwracał uwagi. Lizał jej brzuch, pępek, aż w końcu jej wilgotną kobiecość. Hermiona długo nie była mu dłużna.

Leżeli pod kołdrą, wtuleni w siebie. Przez okno wpadały jasne promienie księżyca w pełni.
- Kocham cię- szepnęła Hermiona, patrząc mu w oczy.
- Ja ciebie też, skarbie- odparł, całując ją w głowę.

Ten post był edytowany przez Nesta: 22.02.2007 14:37


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 22.02.2007 14:37
Post #14 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



ROZDZIAŁ II

- Draco?- zapytała Hermiona, przewiązując pasek szlafroka na biodrach.
Odpowiedziała jej cisza. Zapytała ponownie; zero odpowiedzi.
- Draco!- tym razem krzyknęła, czując, że ogarnia ją lekki strach.
Wybiegła z jego dormitorium, kierując się do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Chłopaki z jej rocznika, pogwizdywali, widząc na niej samo, cienkie okrycie.
- Zamknijcie mordy, sukinsyny!- to był Draco, jej kochany Draco.
Gwałtownie odwróciła się w jego stronę, wpadając mu w ramiona. Wtuliła się w niego, zamykając mocno powieki, z pod których wypłynęły łzy. Blondyn delikatnie uniósł jej głowę w górę, tak, że teraz patrzyli sobie w oczy.
- Co oni ci zrobili?- zapytał z troską w głosie.
- Zapytaj może, co TY mi zrobiłeś...
Wyrwała się z jego objęć i pobiegła z powrotem do dormitorium. On za nią.
- No, więc co takiego JA zrobiłem?!

Gryfonka zostawiła go samego w pokoju i poszła do łazienki, by po chwili wrócić z bielizną kobiecą w rękach.
- To nie tak, jak myślisz!- krzyknął od razu.
Tak, typowe dla mężczyzn zachowanie... Dziewczynie napłynęły łzy do oczu.

Biegła przez ciemne korytarze. Małą ją obchodziło, że jest w samym szlafroku i, że wszyscy się na nią patrzą. Zbłądziła, zbłądziła w ciemnym zaułku miłości...


Gdy Hermiona się obudziła, mężczyzny już nie było. Na stoliku leżała karteczka, a obok niej tuzin pięknych, czerwonych róż. Kobieta wzięła je i przyłożyła do twarzy, wdychając ich słodki zapach. Przypominał on jej wspólnie spędzone chwile z Draconem, nie tylko dobre, ale też te złe.

Wybacz, że nie potrafię Cię ochronić, wybacz, że ranię.

Draco.


Dochodziła dwunasta, a brązowowłosa kobieta podróżowała pociągiem Hogwart Express. Już niedługo będzie w domu, wypije gorącą herbatę i zapomni o tym wszystkim, albo pogrąży się w marzeniach jeszcze bardziej; co by było, gdyby...?

Wyjrzała ostatni raz przez okienko pociągu i jeszcze raz, ostatni raz rozejrzała się po przedziale. Przyłożyła ręce do serca. Po policzku spłynęła gorzka łza, która szybko wylądowała na podłodze, zostawiając jedynie po sobie wilgotny ślad na idealnym makijażu Hermiony. Kobieta wyszła na świeże powietrze, zmierzając ku swojemu samochodowi. Otworzyła drzwi i wsiadła do środka. Zapięła pasy i ruszyła.

Padał deszcz, jechała przed siebie. Zmrużyła oczy, na moment. Ale ten moment stał się piekłem. Wojną między światem żywych, a umarłych. Pisk opon, szaleńcze, demoniczne śmiechy w jej umyśle, trąbienie klaksonów. Horror, istny horror… Za chwilę głośny trzask. Mocne uderzenie o drzewo. Pioruny waliły, niby gong witający śmierć...

A zaraz potem wszystko stało się białe. Czyżbym była w niebie?, pomyślała.
- Nie, to tylko szpital- odpowiedziała jej pielęgniarka, jakby umiała czytać w myślach.
Natychmiast przypomniała sobie poprzednią noc. Noc spędzoną z Draconem. Z mężczyzną, którego kocha i któremu chciałaby dać wszystko, co tylko może. Ale nawet na to przyzwolenia nie miała. Cóż, nie miała wyboru; musiała cierpieć. Codziennie, gdy tylko się budziła, jak i szła spać, próbowała logicznie wytłumaczyć sobie to, co teraz się dzieje. Odejście Dracona, załamania nerwowe, co raz częstsze napady wybuchów złości... Próbowała je uzasadnić, czasami wychodziło, a czasami nie... Tym razem starała się zapomnieć o czymkolwiek, co było związane z Malfoyem. A przede wszystkim, chciała zapomnieć noc. Chciał tylko odmiany. Seks z inną kobietą to całkiem miła sprawa, pomyślała sarkastycznie.

Z nieba spadały krople wody, deszcz, jako zbawienie dla zeschłych roślin, spragnionych picia, okazał się zbawieniem dla niej, tej, która szukała, ale nie znalazła. Zamknęła oczy, wpadając w jego ramiona. Chwile nieszczęścia, stały się szczęściem. Nienawiść ponownie w miłość się zamieniła. Co zrobić w takiej chwili? Przebaczyć. Czegóż więcej chcieć? Ponownego oddania.

Próbowała ogarnąć wzrokiem pomieszczenie, niestety każdy, nawet najmniejszy, ruch sprawiał jej ogromny ból. Postanowiła się nie poruszać. Przynajmniej do czasu, dopóty będzie cała obolała.

Wbiła wzrok w nieskazitelnie biały sufit. Spojrzenie było całkowicie wyprany z wszelkich emocji. Poza niejasnymi przebłyskami obrzydzenia do samej siebie. Nienawidziła Boga; za to, co się stało. Ten cholerny wypadek samochodowy! Gdyby nie to, już dawno pogrążona byłaby w ciekawej lekturze z kubkiem gorącej kawy w ręku, ale nie! Życie nie ma sensu, pomyślała. W głowie Hermiony dosłyszalny był cichy głosik, wyrażający głęboki żal i smutek.

Miałeś kochać, mówiłeś, ze kochasz; najprawdopodobniej zwyczajnie łgałeś. Prosiłam, być wierzył. Że będzie dobrze, że się ułoży, chociaż trochę; prośbyś mojej nie spełnił. Ale przysięgałeś! Dlaczego, więc się z tego nie wywiązałeś?! Co było ważniejsze?

Inna kobieta? A może inna nie istniała od `teraz? Może ona zawsze była, i to ja byłam tą inną dla ciebie w związku z tobą?

Ale ja, zawsze pozostanę Ci wierna i oddana. I nie przestanę kochać, bo tylko dzięki Tobie, od tak dawna, żyję i czuję lekką radość z własnej egzystencji... Dziękuję... Gdybyś postanowił wrócić, pamiętaj, że ja wciąż na ten dzień czekam; z utęsknieniem, ale czekam.


Oceans apart day after day
And I slowly go insane
I hear your voice on the line
But it doesn't stop the pain

If I see you next to never
How can we say forever

Wherever you go
Whatever you do
I will be right here waiting for you
Whatever it takes
Or how my heart breaks
I will be right here waiting for you

I took for granted, all the times
That I though would last somehow
I hear the laughter, I taste the tears
But I can't get near you now

Oh, can't you see it baby
You've got me going crazy

Wherever you go
Whatever you do
I will be right here waiting for you
Whatever it takes
Or how my heart breaks
I will be right here waiting for you

I wonder how we can survive
This romance
But in the end if I'm with you
I'll take the chance

Oh, can't you see it baby
You've got me going crazy

Wherever you go
Whatever you do
I will be right here waiting for you
Whatever it takes
Or how my heart breaks
I will be right here waiting for you


Czekam, bo wciąż kocham, ale powoli tracę nadzieję. Powoli uchodzi ze mnie życie, cierpliwość ucieka, uciekam ja, uciekasz ty od realnego życia, zatapiasz się w surrealnym świecie, irracjonalne marzenia topią się w toni morskiej. Przepraszam, za wszystko i za nic, ale przede wszystkim; przepraszam za mnie.

Dalej zapatrzona w odległy, choć tak bliski punkt; sufit, myślała. Nad wartością życia, a raczej, czy ono posiada jakąkolwiek wartość. Nie wydaje mi się, odpowiedziała sama sobie. Po chwili podeszła pielęgniarka i podłączyła jej kroplówkę.
- Ktoś do pani przyszedł- powiedziała, spoglądając na nią.- Ma wejść?- zapytała.
Hermiona posłała jej zdziwione spojrzenie, ale przytaknęła.

Stał w progu drewnianych drzwi i patrzył na nią swymi szarymi tęczówkami. Wzrok pełen współczucia, tęsknoty i troski. Podszedł do jej łóżka i usiadł na krześle obok. Ujął jej dłoń. Bał się, że ją cofnie, lecz nic takiego nie nastąpiło. Najzwyczajniej w świecie się do niego uśmiechnęła, odwdzięczył się tym samym.

Marzenia, pomyślała, wspominając chwilę, gdy leżała w Skrzydle Szpitalnym po zaklęciu niewybaczalnym, które zadała jej Parkinson. Gorzko się uśmiechnęła i wróciła do rzeczywistości, w której ujrzała wysokiego mężczyznę, nieco znajomego. Oczy wyrażały dużo empatii. Usiadł na łóżku, w nogach, Hermiony.
- Białogłowo, przyszedłem wyratować się z opałów, wielmożna waćpanno- rzekł mężczyzna.
- Ah, powiedz jedynie; kimże jesteś, a oddam się w twe ręce, rycerzu.
- Jam Blaise Zabini, droga damo. Teraz poznajesz?- zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
Tak, teraz poznała. Skrzywiła się nieznacznie, co on raczył zauważyć, ale nie przejął się tym zbytnio.

Narzuciła na siebie szlafrok, na nogi założyła ciepłe kapcie. Razem z Zabinim zeszła na parter, do kawiarni. Zamówili kawę.

Kelnerka przyniosła filiżanki, z których parował aromat świeżo mielonej kawy. Hermiona spojrzała na Blaise’a wyczekująco, nie chciała zaczynać bolesnej rozmowy, nie chciała rozdrapywać ran, uleczonych z biegiem czasu. Nie było, po co, się oszukiwać. Doskonale wiedziała, w jakim celu przyszedł tu Blaise.
- Powiedz,- zawahał się na chwilę- dlaczego Draco odszedł?
Blaise wiedział wszystko, tak; wszystko Toteż, dlatego, iż był przyjacielem Malfoya. Nigdy go nie zdradził, acz on nie zdradził także jego. Kobieta lekko zadrżała, słysząc jego imię.

- Nie mam zamiaru, Zabini, opowiadać ci całego mojego życia, ale- zawiesiła głos- kawałek nie zaszkodzi.

Jej rozmówca kiwną porozumiewawczo głową. Opowiadała mu, jak to było, gdy w szóstej klasie ona kochała jego, a on kochał ją. Jaka była zła, gdy powiedział jej o pierwszej zdradzie, na początku siódmego roku. Powiedziała mu, nawet o tym, jak to Parkinson zaszczyciła ją Cruciatusem, na co nieznacznie się skrzywił.

- Kontynuuj- powiedział zachęcająco Blaise, widząc, jak do jej oczu napływają łzy.
Kontynuowała, ale na koniec nie wytrzymała. Rozpłakała się. Znowu. Mężczyzna podszedł do niej i ją przytulił. Wtuliła się z w niego i szlochała bezgłośnie, pozwalając spływać po policzkach łzom. Nie wstydziła się ich. Była kobietą i, jak każda, miała prawo do okazywania uczuć.
- Już, csii...- szepnął jej do ucha, gładząc brązowe włosy.
Granger odsunęła się od niego, on usiadł na swoje krzesło.
- Poza tym, skąd wiedziałeś, że tu leżę?- zapytała, ocierając rękawem szlafroka oczy.
- Waćpanna rozwaliła mi auto- uśmiechnął się ironicznie.
Brązowowłosa posłała mu spojrzenie pod tytułem „wybacz” i również się uśmiechnęła. Poczuła delikatną sympatię do tego Ślizgona. Jeszcze nigdy nie rozmawiała z nim tak szczerze, jak właśnie teraz. To był błąd, bo może on pomógłby jej kiedyś, za szkolnych czasów.

Za późno było na rozmyślania. Stało się to, co się stało. Trudno, czasu nie cofnie. Po upadku trzeba wstać i się podnieć. Hermiona właśnie upadała po raz kolejny, lecz ni razu się nie podniosła. Ludzie patrzyli, jak psychicznie się załamuje. Patrzyli i współczuli, ale żadne z nich nie okazało cienia troski! Gapili się bezmyślnie i myśleli, że będzie dobrze. Nie! Wcale nie było dobrze. Gdyby, chociaż jedna osoba zaproponowała jej pomoc, mogłaby być pewna, iż jej nie odrzuci. Nikt, jednak, się nie pofatygował. Tacy byli ludzie. Napawali się cierpieniem innych, gdy oni sami w środku byli szczęśliwi.

-Kiedy wychodzisz?- zapytał z zaciekawieniem Zabini.
- Myślę, że jutro mnie wypuszczą- szepnęła.- Tylko nie wiem, jak wrócę do domu. Auto spierdolone- skrzywiła się.
- Przyjadę po ciebie.
Powiedziawszy ciche „do zobaczenia” wyszedł z pomieszczenia. Hermiona zaś dokończyła sączyć kawę i zrobiła to samo.


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 22.02.2007 14:40
Post #15 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



ROZDZIAŁ III

Hermiona leżała na łóżku szpitalnym. Na następny dzień wychodziła, nie mogła się doczekać. W jej myślach ciągle był Draco. Wydarzenia z nim związane. Dracon najbardziej przecierpiał rozstanie z nią przez jeden, głupi list od ojca. To było zaraz po tym, gdy ona wybaczyła mu pierwszą zdradę, i znów musiał ją zostawić.

Synu, dowiedziałem się, że obcujesz ze szlamą. Granger, czy tak? Skończ z tym i nie plam rodu czystej krwi, masz tydzień. W innym wypadku ona zginie.

Z dosyć małym poważaniem,
Lucjusz Malfoy.


I co zrobił Ślizgon? Zerwał z nią. Wtedy to, znów stał się zimny. Każde jego słowo, aż ociekało ironią. Każde spojrzenie na nią było przepełnione pogardą. Znowu było, tak, jak kiedyś, ale ona nie wiedziała, że on robi to dla niej. Tak, właśnie dla niej. Nie chciał, żeby cokolwiek jej się stało. Nie chciał, by została skrzywdzona.


Mówili mi; śmiej się,
dzisiaj każą płakać.
Wczoraj skrzydła ucięli,
dzisiaj każą latać.


Hermiona siedziała na schodach przed szpitalem. Blaise spóźniał się dziesięć minut, a ona była, co raz bardziej zdenerwowana. Miała wstać i pójść na przystanek autobusowy, gdy przed nią wyrósł czarny samochód z Zabinim za kierownicą. Kurtuazyjnie otworzył jej drzwi od środka i gestem ręki zaprosił, aby wsiadała.
- Pacan- skwitowała jego niepunktualność.
- Dziewica- odgryzł się, nie w porę łapiąc fakt, że jest to niestosowne.
Kobieta opuściła głowę, spoglądając na swoje buty.
- Przepraszam- powiedział.
Brązowowłosa skinęła lekko głową.

Jechali w milczeniu. Z głośników, jedynie, wydobywała się cicha, spokojna muzyka. Słowa były bardzo piękne, tak przynajmniej twierdziła, już nie panna, Granger.

Look into my eyes
You will see
What you mean to me
Search your heart - search your soul
And when you find me there you'll search no more
Don't tell me it's not worth trying' for
You can't tell me it's not worth dying' for
You know it's true
Everything I do - I do it for you

Look into my heart - you will find
There's nothing' there to hide
Take me as I am - take my life
I would give it all I would sacrifice
Don't tell me it's not worth fighting' for
I can't help it there's nothing' I want more
Ya know it's true
Everything I do - I do it for you

There's no love - like your love
And no other - could give more love
There's nowhere - unless you're there
All the time - all the way

Don't tell me it's not worth trying' for
I can't help it there's nothing' I want more
I would fight for you - I'd lie for you
Walk the wire for you - Ya I'd die for you

Ya know it's true
Everything I do - I do it for you


Chłopak jechał coraz dalej, Hermiona zaczęła się niepokoić. Już dawno powinni być w jej domu, a tymczasem nie znała okolicy. Po pewnym czasie dojechali do pięknego domu.
- Tu mieszkam- odparł, widząc zaciekawione spojrzenie kobiety.

Blaise kurtuazyjnie otworzył drewniane drzwi i przepuścił kobietę. Zamknął je za sobą i lekkim skinięciem głowy, zachęcił do wejście dalej. Doszli do kuchni i spoczęli na wygodnych krzesłach, stojących obok stołu.
- Herbaty?- zapytał.
- Poproszę.
A po chwili siedzieli razem w salonie, sącząc gorący napój. Jedyne, co zdziwiło Hermionę był brak Lavander.
- Gdzie Lav?- zdobyła się na odwagę, aby zapytać.
- Odeszła ode mnie- powiedział, a potem dodał:- Uważała, że ją zdradzam.
Rozmawiali tak do północy, kiedy dwie wskazówki zegara spotkały się na dwunastce, a głośne dzwony kościelne obwieściły to całemu światu. Kobieta pomyślała sobie wtedy, że takie właśnie dzwony, biłyby, gdyby brała ślub... z Draconem.

Poranne promyczki słońca powoli wdzierały się do sypialni, zajmowanej przez młodą dziewczynę. Już po chwili, delikatnie pieściły jej powieki. Hermiona mocno ziewnęła, rozciągają się na wielkim łóżku i wstała. Wzorkiem poszukała jakiegokolwiek swojego ubrania. Jej mina zbladła, a gdy spojrzała na siebie, stała się biała, jak ściana.
- ZABINI!- krzyknęła z pokoju, owijając się szczelnie kołdrą.
Mężczyzna pojawił się, jak na zawołanie. Podał jej dłoń i podniósł z łoża. Stali naprzeciwko siebie.
- Jestem goła!
- Nie możliwe- ironiczne odparł Blaise.
- Czy ja... ty... czy my...- Hermiona nie mogła się wysłowić.
- Nie- oparł i postawił tacę ze śniadaniem na małym stoliczku.

Gdy dwoje dorosłych osób, siedziało w salonie, do okna zapukała sowa. Piękna, duża, czarna sowa. Właściciel posiadłości wpuścił ją do środka i odwiązał od nóżki list. Przeczytał go uważnie.
- Idziemy na bal- oznajmił Hermionie.
Na jej twarzy malowało się dziwne zaskoczenie. On, ona, bal. Jak dla niej to działo się za szybko, ale w końcu musiała się bawić. Pokiwała głową, udając się do przedpokoju.
- A ty gdzie?- zapytał zdziwiony Blaise.
- Na zakupy. Chyba nie myślisz, że pójdę na bal w dżinsowych spodniach, nie?
Wsiedli do samochodu i pojechali do najbliższego centrum handlowego, gdzie zarówno mężczyzna, jak i kobieta, mierzyli to, co nowsze trendy w modzie.
- Wychodzisz?- zapytał po pewnym czasie Zabini.
- Już, chwilka.
Tak, jak powiedziała, za chwilkę, stała przed nim w pięknej, długiej, czarnej sukni. Miała duży, lekko falowany, dekolt. Ramiączka były bardzo cienkie i przeźroczyste, co sprawiało wrażenie, jakby suknia była bez nich. Dokładnie zaznaczała szczupłą talię Hermiony. W biodrach nieco się rozszerzała i właśnie tak, ciągnęła się do samego dołu. Sprzedawczyni zawiesiła na szyi brązowowłosej naszyjnik, bardzo delikatny i skromny, a zarazem tak cudowny i bogaty sam w sobie.

Nadszedł dzień balu. Hermiona i Blaise byli prawie gotowi. Kobieta nadal nie wiedziała, dlaczego to robi. Dlaczego idzie z Zabinim na ten głupi bal, skoro głęboko w sercu ma Dracona? Limuzyna podjechała pod dom i zadzwoniła klaksonem.
- Zapraszam, młoda damo- kurtuazyjnie powiedział Blaise, podając rękę Hermionie.
Otworzył jej drzwi do samochodu i sam wsiadł.
- Drogi, dżentelmenie, do kogo jedziemy na bal?- zapytała.
- Do moich, jak i twoich znajomych, może nie tak dobrych, do Parkinsonów.


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 22.02.2007 14:46
Post #16 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



ROZDZIAŁ IV

Na twarzy Hermiony pojawił się grymas niezadowolenia. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale Blaise położył na nich palec, uśmiechając się sarkastycznie.
- Nic nie mówiłem, bo wiedziałem, że wtedy się nie zgodzisz- rzekł, przeciągając sylaby w stylu Malfoya.
- Mhm- mruknęła ponuro.
Przez całą drogę jechali w milczeniu. Żadne z nich się nie odezwało, bo, po co? Dopiero, gdy samochód zatrzymał się przed wielką posiadłością, Blaise podał jej rękę, mówiąc:
- Mademoiselle, wysiadamy.

Kiedy stali przed wielkimi, drewnianymi drzwiami, Zabini zastukał lekko kołatką. Po paru chwilach, ukazała się w nich Pansy.
- Och, widzę, że panna Granger zaszczyciła nas swoją obecnością. To prawdziwy zaszczyt- powiedziała, lekko ironizując.
- Daj spokój, Parkinson- warknął mężczyzna.
Czarnowłosa kobieta przesunęła się, by wpuścić ich do środka.

W wielkim pomieszczeniu, na jego środku, tańczyły wszystkie zakochane pary. Hermiona zaczęła, w myślach, je wyliczać.
...z Millicentą Buldstore, Pansy i James Dark, jakaś kobieta u boku Draco Malfoya, Lavaner... DRACO?!
Poczuła tylko mocne skurcze brzucha, a zaraz potem leciała w dół. W porę złapał ją Zabini, ratując jej tyłek przed twardą posadzką.
- Dobrze się czujesz?- zapytał.
- Tak- gładko skłamała.

Usiadła na jednym z foteli, trzymając w dłoni lampkę czerwonego, wytrawnego wina z 1870 roku. Z głośników mugolskiego (sic!) odtwarzacza, zaczęła lecieć wolna muzyka. Przymrużyła na chwile oczy, a gdy je otworzyła stał nad nią Zabini, z ręką wyciągniętą w jej stronę.
- Można prosić?- kurtuazyjnie zapytał.
Skinęła głową i położyła prawą dłoń na jego. Odeszli nieco dalej i przytulili się do siebie, zagłębiając się w słowa piosenki.

Find me here
Speak to me
I want to feel you
I need to hear you

You are the light
That's leading me
To the place
Where I find peace again

You are the strength
That keeps me walking
You are the hope
That keeps me trusting

You are the life
To my soul
You are my purpose
You are everything


Blaise pogładził jej kark dłonią, odsuwając kosmyki włosów. Po chwili jego usta były na jej szyi, muskając ją delikatnie. Zanim się zorientował, Hermiona uderzyła go w twarz i uciekła do najbliżej łazienki.

Zamknęła za sobą drzwi i przylgnęła do nich plecami, osuwając się po nich na podłogę. Po jej policzkach płynął strumyczek łez.
- Otwórz drzwi, do cholery!- krzyknął Zabini, pukając.
Z jej ust wyrwał się cichy jęk. Nie zamierzała otworzyć. Nie po tym, co jej zrobił. Przekręciła kluczyk w zamku. Zdjęła z obolałych nóg buty na wysokiej szpilce i podeszła do lusterka, spoglądając w nie. Cała była rozmazana. Godzina upiększania na marne, pomyślała. Przemyła twarz wodą.
- Otwórz!
Wtedy Hermionie zrobiło się niedobrze. Poczuła mdłości i znalazła się na płytkach, przy toalecie.

Zamaszystym ruchem otworzyła drzwi i zbiegła po schodach na parter, gdzie odbywało się przyjęcie. Zabini ruszył za nią. Wszyscy przyglądali im się uważnie. Blaise złapał kobietę za ramię.
- Jak się czujesz?- zapytał, jakby nigdy nic.
- ŹLE, DLATEGO STĄD WYCHODZĘ!- po jej policzkach znowu popłynęły łzy.
Wyrwała rękę z jego uścisku i wybiegła z posiadłości, a następnie wsiadła do limuzyny.
- Na Pokątną- warknęła, zanim kierowca zdążył się odezwać.
Panowała cisza, dalej cicho łkała. Mężczyzna prowadzący pojazd nie ważył się odezwać. Hermiona związała włosy w wysokiego kucyka i przetarła opuchnięte oczy.

- Jesteśmy na miejscu- oznajmił.
Dziewczyna podziękowała i wysiadła, głęboko wdychając świeże powietrze. Udała się w kierunku Dziurawego Kotła, lecz nie dane było jej dojść w spokoju.
- Miona!- usłyszała znany, aksamitny głos.
Spojrzała za siebie.
- Malfoy- szepnęła pogardliwie.
Blondyn podbiegł do niej, zaczerpnął powietrza i...
- Nic nie mów- powiedziała, zanim on cokolwiek zrobił.
Odwróciła się na pięcie i wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Nie chciała z nim rozmawiać. Nie teraz..., pomyślała. Ale sekundę potem Draco stał przed nią. Hermiona spojrzała na niego pytającym wzrokiem, próbując się nie rozpłakać.
- Coś ci się stało- raczej stwierdził, aniżeli zapytał.
Pokręciła przecząco głową, wbijając wzrok w ziemię. Chłopak złapał ją za ramiona, przyciągając do siebie i przytulając. Wiedział, co ją uspokajało, więc pogładził ją po plecach.
- Będzie dobrze- szepnął jej do ucha.
Spojrzała na niego z żalem w brązowych oczach.
- Nie będzie- odparła.- Chyba jestem w ciąży- dodała, widząc jego przenikający wzrok.
Wyrwała mu się z ramion i pobiegła w zamierzonym kierunku.
- Z kim?- usłyszała za sobą.
Nie wiedziała, czy odpowiedzieć, czy nie. Mógł się sam domyślić, bo tylko z nim była zdolna uprawiać miłość fizyczną, ale jednak się odwróciła i krzyknęła:
- Z tobą, baranie!

Zapukała w drzwi z ciemnego drewna. Otworzyły się i pojawił się w nich Tom, właściciel pubu.
- Mogłabym zanocować tu na czas... nieokreślony?- zapytała.
- Oczywiście, panno Granger- odpowiedział.
Kobieta weszła do baru rozpinając guziki płaszczu. Tom powiedział ciche "Proszę za mną" i ruszył w stronę schodów. Hermiona poszła za nim.

Położyła się na łóżku w "sukni wieczoru". Rozmyślała o wydarzeniach, które miały miejsce kilka godzin wcześniej. I w tych rozmyślaniach, zasnęła.

Siedziała przywiązana do krzesła z zaklejonymi ustami. Płakała. Okropnie płakała. Widok wijącego się Draco po podłodze pod wpływem Cruciatusa ją przerażał. Kochała go, kochała! I nie mogła mu tego powiedzieć w ostatnich, najprawdopodobniej, chwilach jego życia. Życia dosyć krótkiego, pełnego nienawiści i pogardy do samego siebie, ale najbardziej do Voldemorta. Za to, że istniał. Za to, że rodzice byli jego podwładnymi i on też musiał się nim stać. Pragnął umrzeć, by więcej nie cierpieć i nie ranić najbliższej kobiety jego serca- Hermiony Granger, która teraz wpatrywała się w niego, szlochając, bo nic więcej uczynić nie mogła. Marzenie się spełniło. Usłyszał tylko ciche „Avada Kedavra” i ból zmienił się w błogi stan. Wiedział, iż spotka się z Hermioną. Po tej drugiej, lepszej stronie. W niebie<. Nie był pewny, czy tam trafi, ale miał taką nadzieję. Brązowowłosa na pewno pójdzie do Boga. Miała wielkie serce. Tak wielkie, że potrafiła mu wybaczyć wszelkie zdrady, pomimo ran, jakie wykłuł na nim. Jeden ze sług Czarnego Pana podszedł do kobiety i odwiązał ją, rzucając na podłogę.
- Crucio- krzyknął.
Teraz to ona jęczała i wiła się po podłodze z bólu.
- Pie[cenzura] się- syknęła ostatkiem sił, patrząc z pogardą w oczy zakapturzonej postaci.
Zaklęcie przybrało na sile. Wiedziała, że to nie będzie dobre dla jej dziecka, a powinna o nie dbać. Było ostatkiem, co pozostało jej z ukochanego mężczyzny, którego darzyła niepokonaną miłością. Zemdlała.
Na następny dzień, gdy poszła do lekarza...
- Przykro mi, straciła pani dziecko- powiedział lekarz, siląc się na opanowanie głosu.
Było mu jej żal. Wiedział, co znaczy stracić dziecko, bo to samo przytrafiło się jego żonie dwa lata temu.


Obudziła się cała zlana potem. Podniosła się, oddychając głęboko. Po policzkach spływały łzy. Starła je opuszkami palców i spowrotem położyła głowę na poduszce, szepcąc do siebie:
- To był tylko zły sen...


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Annik Black
post 27.02.2007 15:39
Post #17 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 02.11.2005
Skąd: Wrocław

Płeć: Kobieta



Śliczne... Na razie chyba tylko tyle potrafię z siebie wydobyć tongue.gif Nie no... bardzo mi się podobało, tym bardziej że lubię parring DM/HG a tak po za tym to podoba mi się styl pisania... w formie takich... retrospekcji? Dobra mniejsza o to... xD Ff bardzo mi się podoba, czekam na ciąg dalszy (jeżeli oczywiście taki nastąpi, czego jestem w 100% pewna tongue.gif)
Annik Black wink2.gif


--------------------
"There is no good and evil, there is only power... and those too weak to seek it."
"Died rather than betray your friends."
"Voldemort... is my past, present and future...

Nieruchomości - znam się na tym :)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 01.03.2007 11:44
Post #18 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Bardzo dziękuję. ;p Oczywiście, że nastąpi. Niech tylko pozbieram myśli i plany, wena wróci i będzie. wink2.gif

Pozdrawiam.


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aylet
post 01.03.2007 12:36
Post #19 

shinigami


Grupa: Prefekci
Postów: 1465
Dołączył: 16.04.2003
Skąd: z lodówki

Płeć: Kobieta



hmm, no trochę inne. Trochę za smjutne jak dla mnie, może też dlatego, że przypomina mi trochę samą siebie. Ale mimo wszystko czekam na następny part.


--------------------
Prefekt Ravenclawu.
user posted image
Anime-Planet.com - anime | manga | reviews
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 31.07.2007 20:59
Post #20 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Oj, już dawno tu nie dodałam żadnego newsa. ;p W czerwcu napisałam ten rozdział, ale jakoś nie miałam okazji go dodać. Opinię pozostawiam Wam.smile.gif

ROZDZIAŁ V

Pierwszą rzeczą, którą zrobiła rano, było napisanie listu. Podpisała się na samym końcu i wysłała go, za pomocą sowy z Dziurawego Kotła. Uśmiechnęła się ironicznie, mrucząc pod nosem:
- Niezły ruch, Granger...

Blond włosy mężczyzna siedział w fotelu, sącząc gorącą herbatę, gdy do pomieszczenia weszła służąca z kopertą w ręku, zaadresowaną do niego.
- Dziękuję - powiedział Dracon.
- Proszę, sir - szepnęła, nieśmiale wręczając list.

Możemy się spotkać w Hogsmeade dziś o siedemnastej?
Hermiona, xx.


Złapał za wieczne pióro, zamoczył je w atramencie i na odwrocie pergaminu, napisał:

Oczywiście.
Hogsmeade, Czarownica, dziś o siedemnastej,
Draco.


Równo o umówionej godzinie mężczyzna siedział przy stoliku. Pięć minut później przyszła Hermiona.
- Witaj - powiedział kurtuazyjnie Malfoy.
- Przepraszam za spóźnienie - odparła, nie witając się.
Usiadła na przeciwko niego. On spojrzał na nią wyczekująco.
- Więc? - zapytał.
Wzięła głęboki oddech.
- Potrzebujępieniędzyboniemamzacopłacićzamieszkaniewdziurawymkotle - powiedziała jednym tchem, a zaraz potem dodała: - Jeśli się nie zgodzisz - zrozumiem.
Blondyn uśmiechnął się sarkastycznie.
- Dlaczego prosisz o to właśnie mnie?
- Myślę, że nawet powinnam prosić o to właśnie CIEBIE, nie uważasz? Jeżeli się mylę, wybacz! - warknęła, wstając od stolika.
Złapała torebkę i wyszła z pubu. Draco zostawił pieniądze na stoliku i podążył za nią.

- Możesz mieszkać u mnie, póki nie zarobisz trochę pieniędzy - zaoferował.
- Nie zamierzasz mi ułatwić życia, co?
Malfoy podszedł do mugolskiego (sic!) samochodu i otworzył drzwi ze strony pasażera, zapraszając ją gestem ręki do środka.
Wsiadła.
- Tydzień - powiedziała oschle.
- Niechaj będzie tydzień- powiedział z aprobatą.

Dojechali do wspaniałej willi. Pomieszczenia były bardzo przestronne. Ładnie umeblowane. Niektóre zbyt snobistycznie, ale to jej się podobało. Pan domu pokazał kobiecie jej sypialnię i oprowadził po dalszej części domu. Były trzy piętra i prawie sto pokoi. Nie trudno było się zgubić.

- Czego się napijesz? - zapytał Malfoy, wchodząc do jej pokoju.
Hermiona rzuciła mu mordercze spojrzenie, lecz wzrok zaraz zmiękł, widząc, że on szykował się do snu, acz mimo późnej godziny zdobył się na kulturę wobec gościa.
- Zieloną herbatę, poproszę - oparła z lekkim uśmiechem.

Chwilę potem do drzwi zapukała służąca i podała napój w porcelanowej szklaneczce na (również porcelanowej) tacy.
- Dziękuję...- zaczęła. – Jak masz na imię?
- Ellen – odpowiedziała dziewczyna.
Na oko miała dwadzieścia lat. Miała czarne włosy, gładko upięte w niskiego koka. Szczupła sylwetka odziana w szarą sukieneczkę z kołnierzykiem i białymi dodatkami. Cera była bardzo gładka, widać, ze zadbana. Ręce delikatne, krótko opiłowane paznokcie, pomalowane bezbarwnym lakierem. Na usta nałożony jasno różowa pomadka.
- W takim razie, dziękuję, Ellen – rzekła brązowowłosa.
- Ależ nie ma za co, sir! – szybko wydukała.
- Hermiona. Mam na imię Hermiona, i tak też proszę, abyś się do mnie zwracała – uśmiechnęła się szczerze.
Dziewczyna zbladła.
- Ale ja... ja nie mogę, sir!

Cały czas rozmowę podsłuchiwał Malfoy, mając w zamiarze powiedzieć Hermionie ‘dobranoc’.
- Możesz, Ellen – powiedział, wkraczając do pokoju.
- Malfoy! – krzyknęła Granger.
- Słucham, kochana? – kurtuazyjnie zapytał.
Hermiona potrząsnęła głową.
- Dobranoc! – powiedziała, wypychając ich za drzwi.
I poszła spać.

A gdy rano wstała, herbata była zimna. Ale to jej nie zraziło i kilkoma łyczkami ją wypiła. Zarzuciła na siebie szlafrok, wiszący na szafie.

Schodząc ze schodów, spojrzała na zegarek.
- Szósta dwie - szepnęła bezdźwięcznie pod nosem.
Dłonią przeczesała długie, kręcone włosy, zakładając na jedno ramię. Weszła do kuchni. Sięgnęła do wysokiej półki, w której była kawa. Stanęła na palcach. NIC! Była za niska!
- Cholera! - zaklęła pod nosem.
W tym samym czasie jakaś ręka sięgnęła do szafki, wyjmując "sztabkę złota”, którą potrzebowała do normalnego funkcjonowania.
Automatycznie spojrzała za siebie. Draco Malfoy. Z idealnie ułożoną fryzurą, nienagannym ubraniem.
- Nie śpisz? - zapytała cicho.
Pokręcił przecząco głową i podał jej kawę.
- Dziękuję, sir.


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
czarownica88
post 31.07.2007 23:11
Post #21 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 05.05.2006

Płeć: Kobieta



bardzo mi się podoba ale myślałam że po takim wstępie będzie jednak więcej. no i spodziewałam się jakiegoś wątku z ciążą Hermiony. życze weny i częstrzego wklejania nowych rozdziałów;) czekolada.gif

Ten post był edytowany przez czarownica88: 31.07.2007 23:12
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nesta
post 10.08.2007 10:25
Post #22 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 89
Dołączył: 20.10.2006
Skąd: Lublin

Płeć: Kobieta



Przepraszam, czy można zamknąć ten temat, usunąć go, czy cokolwiek? Przykro mi, ale straciłam cały zapał jaki dawno, dawno temu miałam do tego opowiadania. I do samego paringu Draco/Hermiona.

Ale dziękuję za pozytywne i konstruktywne opinie. (:

Pozdrawiam,
Nesta.

zamykam
//hazel


Ten post był edytowany przez hazel: 04.09.2007 18:51


--------------------
"Najpiękniejszy uśmiech ma osoba, która najwięcej przecierpiała."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.04.2024 14:42