Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Niewyjaśnione, niezwiązane z HP, mało kwaitolotosowe:)

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 2 ] ** [50.00%]
Gniot - wyrzucić [ 2 ] ** [50.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 4
Goście nie mogą głosować 
Paulinka***
post 27.12.2005 20:07
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 19
Dołączył: 07.11.2005




narazie akcja jest mało kwiatolotosowa, ale pożniej się rozkręci:)


Zycie jest niekończącym się pasmem zła – Katie zakończyła kolejny rozdział swej ksiązki tymże właśnie zdaniem. Zamknęła laptopa i zdjęła okulary. Jaka jestem zmęczona – pomyślała poczym rozejrzała się po pokoju, rozcierając przy tym obolały kark.
Była estetką, przez co wystrój jej domu był niezwykle gustowny. Sprawiało jej ogromną przyjemność podziwianie świetnie urządzonego mieszkania , które w końcu sama projektowała. Jej wzrok padł na zdjęcie oprawione w ramkę, z którego uśmiechały się do niej dwie twarze: mamy i taty. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, kiedy miała zaledwie 10 lat.
Kat przeciągnęła się leniwie i wstała. Skierowała się do kuchni, aby przygotować sobie coś o jedzenia. Nie miała nic w ustach od kilku ładnych godzin i brzuch dawał o sobie znać coraz donośniejszym burczeniem.
Kobieta otwarła lodówkę i westchnęła z rezygnacją. Znalazła tam tylko stary kawałek sera i mleko z terminem ważności, który został przekroczony jakieś trzy miesiące temu.
Ok., idziemy na pizze- pomyślała. Założyła kurtkę i wybiegła z domu, zatrzaskując drzwi.
Katie mieszkała w Londynie już dobrych parę lat i znała jego ulice prawie na pamięć. Przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii pięć lat po śmierci swoich rodziców. Była z pochodzenia Polką, ale urodziła się w Anglii.
Doskonałe kryminały, które pisała rozsławiły jej nazwisko na całą Wielką Brytanię, gdzie wydawane były jej książki. W Polsce również kobieta była dobrze znana, Polacy tłumaczyli jej dzieła, dodając koniecznie na okładkach: „Wspaniała pisarka, nasza rodaczka ”, by móc szczycić się tym faktem. Tak, Katie West nie mogła stanowczo narzekać na brak popularności.
Kobieta szła ulicami Londynu, rozmyślając o swojej nowej książce, którą pisała. Kiedy tworzyła, świat przestawał być ważny. Zakopywała się w swoim mieszkaniu i pisała, pisała… Może to było powodem faktu, że nie miała zbyt wielu przyjaciół. Nie chadzała do klubów, pubów, nie spotykała się ze znajomymi. Pisanie pochłaniało jej wolny czas bezlitośnie, ale Katie lubiła swój styl życia. Z jednego mogła się na pewno cieszyć: Nie mieszkała już w Polsce. Nie lubiła tego kraju, ludzi, ustroju. Irytowała ją mentalność tego dumnego i wiecznie pokrzywdzonego narodu. Te poglądy nie pozostawiały wątpliwości do tego, że w głębi duszy Katie Polką nie była. Kiedy wyobrażała sobie siebie jako kurę domową, przepasaną fartuszkiem i gotującą obiadki mężowi z okrągłym brzuszkiem, bo tak właśnie wyobrażała sobie życie Polek, otrząsała się z niesmakiem. Katie byłą Brytyjką i nikomu nie wspominała o swoim polskim pochodzeniu.
Kobieta stanęła wreszcie przed swoją ulubioną pizzerią La Roma. Pchnęła lekko drzwi i weszła do środka. Ogarnął ją zapach pieczarek pomieszany z wonią perfum obsługującej barmanki. Usiadła przy stoliku w najdalszym kącie Sali i skinęła na kelnerkę. Kiedy już złożyła zamówienie, rozsiadła się wygodnie na krześle i zaczęła obmyślać kolejny rozdział książki, szukając inspiracji w twarzach osób siedzących w knajpie. Pogrążona w wizjach następnych bohaterów nie zauważyła mężczyzny, który stanął naprzeciw.
- Dobry wieczór – usłyszała melodyjny i z pewnością męski głos – Można się przysiąść?
Katie zlustrowała nieznajomego wzrokiem. Wyglądał sympatycznie z czarnymi włosami opadającymi niesfornie na wysokie czoło. Jego orzechowe czy przyglądały się ciekawie kobiecie, co spowodowało lekki rumieniec na twarzy Katie, która nie należała do najbrzydszych. Jej blond włosy okalały jej twarz, a zielona bluzka uwydatniała kolor jej oczu. Miała jasne i odważne spojrzenie. Niejeden mężczyzna oglądał się za nią na ulicy. Kat, stwierdzając, że nieznajomy wygląda przyjaźnie, postanowiła zgodzić się na jego towarzystwo. „Co mi szkodzi” – pomyślała, a na głos powiedziała:
- Jeżeli ma Pan ochotę, to proszę bardzo.
- Tom Harley – Przedstawił się mężczyzna, wyciągając dłoń w kierunku kobiety.
- Katie West – odpowiedziała, ściskając lekko prawicę mężczyzny.
- Ta Katie West? – zapytał z podziwem w oczach.
- Tak, dokładnie ta. Teraz powiedz mi jeszcze, że przeczytałeś wszystkie moje książki i mnie uwielbiasz, a formułka będzie dopełniona – odpowiedziała z irytacją, nie zauważając nawet że zwróciła się do niego per Ty.
Tom zaśmiał się i rzekł:
- Naprawdę tak przeszkadza Ci sława? Od przybytku głowa nie boli!
- Co za dużo to, niezdrowo – obiła piłeczkę i dodała - zmieńmy temat, ok.?
- W porządku.
W międzyczasie kelnerka postawiła przed kobietą pizze, teraz więc Katie zajadała się swoją ulubioną Wegetariańską (nie jadła mięsa od kilku lat). Tom przyglądał się jej z rozbawieniem.
- No co? Przecież pytałam, czy chcesz! Podziękowałeś, więc nie patrz tak na mnie! – zaśmiała się.
- W porządku.. a teraz, kiedy już zjadłaś, mogę Cię odprowadzić do domu?
- No dobrze, jest ciemno, więc łaskawie ci pozwalam – Katie z błyskiem w oku wstała i po uregulowaniu rachunku (nie pozwoliła Tomowi za siebie zapłacić, zbywając go krótkim stwierdzeniem: Przecież nie jadłeś!) wyszła z lokalu. Mężczyzna podążył za nią i w końcu zrównali krok.
- Piszesz teraz coś nowego? - zapytał po chwili.
- Tak, zaczęłam nową książkę i prze chwilą skończyłam kolejny rozdział.
- Nie pytam nawet, czy zdradzisz mi cokolwiek z akcji...
- Wiesz, nie chcę ryzykować... a jeśli sprzedasz mój pomysł konkurencji, z czego ja będę żyła? - kobieta uśmiechnęła się filuternie.
- O ile wiem, to jesteś bardzo niekomercyjną pisarką, nieprawdaż?
- Tak, ale coś jeść muszę. To przecież, jakby nie patrzył, to mój zawód.
- Słyszałem, że Times proponował Ci pracę dziennikarki...
- Oh, widzę, że czytasz brukowce...
- Niekoniecznie. Więc jak? Przyjmiesz ofertę?
- Jeszcze o tym nie myślałam, ale chyba się zdecyduję. Zawsze pociągała mnie praca dziennikarza.
- No to chyba będziemy pracować razem..
- Co?! - Katie aż przystanęła na chodniku. - Ty... Ty podły zdrajco! – krzyknęła.
- Słucham? - mężczyzna z konsternacją spojrzał na kobietę. - O co ci chodzi?
- Co chciałeś ze mnie wyciągnąć?! Mogłam domyślić się, że jesteś marnym dziennikarzyną! Żegnam! - wykrzyknęła pisarka i skierowała się w stronę swego domu.
- Poczekaj! To nie tak! Ja.. nie wiedziałem, że to ty..
- Żartujesz?! Podobno pracujesz w Times’ie... powinieneś wiedzieć jak wyglądam.
- Zajmuję się polityką!
- Nie czytasz artykułów w swojej gazecie? Przecież niedawno udzielałam im wywiadu!
- Co? - Tom zamyślił się i nagle stuknął się w głowę- Kiedy to zrobiłaś?
- Kilka dni temu.
- No to raczej normalne, że nie widziałem tego artykułu. Nie było mnie w kraju.
Po chwili milczenia Katie powiedziała cichym głosem:
- Poważnie?
- Tak, przysięgam, byłem w Brukseli!
Kobieta uśmiechnęła się niepewnie i rzekła z lekkim rumieńcem
- W takim razie przepraszam Cię, nie powinnam tak reagować. Odprowadzisz mnie dalej?
- Jasne - powiedział Tom dziarskim tonem. Oboje ruszyli przed siebie.
- Miło było cię spotkać, Katie, zobaczymy się jeszcze? - rzekł Tom, kiedy zatrzymali się pod domem kobiety.
Kat, nie poznając samej siebie, powiedziała z szelmowskim uśmiechem:
- Daj rękę.- kiedy Tom podał jej dłoń z dezorientacją w oczach, Kat napisała mu na niej swój numer telefonu. – Zadzwoń do mnie, to się umówimy!
- Świetnie – skwitował to Tom z szerokim uśmiechem – A więc, do zobaczenia!
- Do widzenia!
Mężczyzna oddalił się swobodnym krokiem, a Katie wbiegła na klatkę schodową. Wchodząc na trzecie piętro, rozmyślała o nowym znajomym. Irygowała ją jego osoba i chciała go poznać bliżej. Kiedy dotarła pod swoje drzwi, z niepokojem spostrzegła, że są otwarte. Przerażona uchyliła je i weszła do środka. Odnalazła w kieszeni gaz łzawiący, który zawsze miała przy sobie (Londyn wbrew pozorom jest niebezpiecznym miastem) i ruszyła w stronę jadalni. Nagle stanęła jak wryta. Usłyszała cichy szelest dobiegający z salonu. Zatkała sobie usta, aby nie krzyknąć i zacisnęła mocnej palce na dozowniku w kieszeni. Zrobiła krok w stronę hałasu i szybko przekroczyła próg pokoju, sięgając do kontaktu. To co zobaczyła po zapaleniu światła, zamurowało ją. Rozejrzała się przerażonym wzrokiem po zdemolowanym pomieszczeniu i zobaczyła, że okno jest otwarte na oścież. Tędy ten sukinsyn uciekł – pomyślała i ruszyła ostrożnie w stronę łazienki. Otwarła drzwi i to, co tam zobaczyła, przerosło ją. Po prostu wybiegła z mieszkania ze szlochem dławiącym ją w gardle.
***
- Co sądzisz o tej sprawie, George? – postawny mężczyzna o twardych rysach ubrany w mundur policyjny zwrócił się do swego towarzysza.
- To wygląda na bardzo klasyczny przypadek, prawda?
- Tak, ale co powiesz na temat tego, co zastaliśmy w łazience tej West. Ten napis na ścianie…
- Wie pan, możliwe, że pisarka miała jakiś wrogów, prawda? Pisała kryminały, może odkryła jakąś tajemnicę?
- Tak sądzisz? No cóż, myślę, że to ty zajmiesz się tą sprawą. Życzę powodzenia. – mężczyzna oddalił się w stronę swego luksusowego samochodu powolnym krokiem.
- Pieprzony szefuncio! – George splunął w stronę swego przełożonego i podszedł do Katie, która roztrzęsiona siedziała na ławce przed domem i patrzyła nieobecnym wzrokiem przed siebie. Nie płakała. Była blada jak ściana, a jej oczy były zaczerwienione, lecz nie płakała. Porucznika zdziwiło zachowanie pisarki. Spodziewał się histerii, jak u każdej, słabej kobiety, a tu proszę. Spokój i opanowanie. Może jest w szoku? – pomyślał. Zanim zdążył otworzyć usta, West spojrzała na niego i powiedziała, zadziwiająco mocnym głosem:
- Panie…
- Laskowski. – Katie skrzywiła się, słysząc polskie nazwisko, dokończyła jednak:
- A więc panie.. Laskowski, czy domyśla się już pan, kto mógł to zrobić?
- Wie pani, panno West, jesteśmy dopiero na początku dochodzenia, może znajdą się świadkowie zdarzenia, moi ludzie już rozmawiają z pani sąsiadami. Oczywiście będę musiał panią przesłuchać, naturalnie, jeżeli pani wyraża zgodę. – Katie kiwnęła głową na potwierdzenie. – A wiec dobrze, pojedzie pani z nami na komisariat.
- Oczywiście.
Laskowski wydał jeszcze kilka poleceń i zaprowadził kobietę do radiowozu.
- Normalnie nie jeżdżę służbowym wozem. – mruknął usprawiedliwiająco w stronę swej towarzyszki.
***
- A więc co wydarzyło się dzisiejszego wieczora? Proszę, aby Pani przypomniała sobie wszystkie szczegóły, jakie pani pamięta. Mogą one być poszlaką w śledztwie. – Na komisariacie porucznik rozluźnił się nieco. Usiadł za biurkiem, wskazując Katie miejsce naprzeciw siebie.
Pisarka przyjrzała się mężczyźnie. Wydawał jej się bardzo surowy i bezwzględny. „Nadaje się do tej roboty”- pomyślała. Przypomniała sobie, że jeden z jej bohaterów był bardzo podobny, tyle, że był bardziej przystojny. Porucznik Laskowski nie miał zbyt miłej powierzchowności. Reprezentował sobą 185 cm wzrostu, był również bardzo postawny. Garbaty nos i niezbyt duża blizna na prawym policzku nie dodawały mu zbyt wiele uroku.
- Skończyłam pisać kolejny rozdział mojej nowej książki. Tak mnie to wciągnęło, że siedziałam przed komputerem kilka godzin bez przerwy i nic nie jadłam. – Katie zaczęła opowiadać, zachęcona przez Porucznika. - Postanowiłam iść do pizzerii La Roma, ponieważ kiedy zajrzałam do lodówki, okazało się, że nie ma w niej nic nadającego się do spożycia. Wie pan, moja mama zawsze powtarzała mi, że jestem roztrzepana, kłóciłyśmy się o to. Oczywiście wiem, że miała rację. – Laskowski chrząknął znacząco, na co Katie spłonęła rumieńcem. – No tak, mówiła też, że jestem zbyt gadatliwa. Khm, khm… Jak mówiłam, postanowiłam iść do pizzerii La Roma. Kiedy już się tam znalazłam, zamówiłam moją ulubioną Wegetariańską i zagłębiłam się w rozmyślaniach. – Pisarka zerknęła na protokolistę, który cały czas stukał w klawisze klawiatury i przeniosła wzrok na porucznika. Siedział na swym obrotowym fotelu i przyglądał się zeznającej ze średnim zainteresowaniem. Nieświadomie podniosła trochę głos.- Nagle do mojego stolika dosiadł się pewien nieznajomy.
- Nieznajomy? – Laskowski ożywił się i spojrzał uważniejszym wzrokiem na Katie. – Może pani o nim powiedzieć coś więcej?
- Oczywiście. Był to bardzo przystojny mężczyzna. Zaczęliśmy rozmawiać. Przedstawił mi się, bardzo przyjemnie się z nim konwersowało.
- Może pani podać jego godność?
- Tom Harley, pracuje dla Times’a. Jest dziennikarzem.
George zirytował się nieco.
- Pewnie chciał wyciągnąć jakieś informacje na temat nowej książki. – rzucił od niechcenia.
- Nie sądzę. Zajmuje się polityką. Nawet nie wiedział, że jestem pisarką.
- Ach tak? Przesłuchamy go później. Proszę kontynuować.
- Tom odprowadził mnie do domu. Rozstaliśmy się pod moim blokiem. Kiedy dotarłam do drzwi, zauważyłam, że są uchylone. Pchnęłam je i weszłam do środka.
- Co?! Czy pani myśli nad tym co robi? - zirytował się mężczyzna.
- Mój Boże, przecież to mój dom, a poza tym nie należę do tych bojaźliwych. – oburzyła się kobieta. - Rozejrzałam się po mieszkaniu i zobaczyłam, że jest zdemolowane. Nagle usłyszałam szmer. Dochodził z salonu, więc skierowałam tam swe kroki. Zapaliłam światło i zobaczyłam otwarte okno. Zamknęłam je i doszłam do wniosku, że sprawca uciekł. Ruszyłam do łazienki. Zobaczyłam, że na lustrze wypisano czerwoną szminką: „Strzeż się, znajdę Cię i zabiję”. Spanikowałam i wybiegłam z domu. Zadzwoniłam po was. Tyle.
Laskowski zamyślił się. Nic w tej sytuacji nie pozwalało wysnuć jakiś poszlak.
- Czy to już wszystko?
- Tak.
- Dobrze więc. Mój pracownik odwiezie panią do domu. Proszę się rozejrzeć, czy nic nie zginęło. Jeżeli pani sobie cos przypomni, proszę dać nam znać. Pani dom będzie obserwowany w razie kolejnych ataków.
- Ale ja…
- To dla pani bezpieczeństwa. Ktoś pani groził, prawda? Więc proszę sobie pozwolić pomóc.
- Dobrze. Czy mogę już odejść?
- Oczywiście. – Porucznik odprowadził Katie do drzwi. - Przed komisariatem czeka na panią radiowóz. Dobranoc. Spokojnej nocy.
- Dobranoc.
***

Kiedy Katie weszła do domu, nie mogła pozbyć się głupiego wrażenia, że cos jest nie w porządku. Otrząsnęła się jednak z tych myśli i ruszyła do łazienki. Spojrzała na lustro i przypomniała sobie słowa kłujące w oczy swą czerwonością. Nalała sobie wody do wanny i zanurzyła się w pianie. Rozmyślała o zdarzeniach z dzisiejszego wieczoru. Przed porucznikiem udawała twardą i opanowaną, jednak cały czas tłumiła w sobie strach i łzy. Nagle rozpłakała się. Wiedziała, że grozi jej niebezpieczeństwo. Czuła, że groźba wypisana krwistoczerwoną szminką jest prawdziwa. „Cholera! Piszę o takich sprawach, a nie potrafię wpaść na to, kto to mógł zrobić. Ta sytuacja i pomysł jest taki banalna. W życiu nie wymyśliłabym tak dennej akcji. ”. Katie otarła ze złością łzy i wyskoczyła z wanny. Założyła piżamę i udała się do salonu. Nadal wydawało jej się, że coś tu nie gra! Wskoczyła pod kołdrę i zaprzestała rozmyślań. Zasnęła bardzo szybko. Niestety nie na długo. Wierciła się i kręciła, aż w końcu koło drugiej otworzyła oczy. Spojrzała na szafkę i nagle krzyknęła: WIEM!

George Laskowski nie wiedział, co myśleć o sprawie Katie. Wszystko układało się w całość idealnie. Jednak porucznik nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Włamanie, napis z groźbą, prawdopodobnie nic nie zostało skradzione… Ot, zwykła sprawa, jakich wiele. Mężczyzna pracował już jako policjant – detektyw wiele lat i był naprawdę dobry w swoim fachu. Miał na swoim koncie sporą sumkę świetnie rozwiązanych zagadek, nawet tych najbardziej skomplikowanych. Szef cenił jego zdolności, mimo nienawiści jakiej do niego żywił i powierzał mu najtrudniejsze sprawy. Wciąż sprawdzał kompetencje swojego pracownika i liczył na to, że noga mu się w końcu podwinie. Inni policjanci wiedzieli o antypatii szefa do kolegi i tak naprawdę podśmiewali się trochę z ich sporu, choć nikt nie wiedział o co poszło. Teraz jednak myśli Georga dalekie były od szefa. Jego głowę cały czas zaprzątała nowa sprawa pisarki. „Cholera” – warknął, gdy usłyszał nawoływanie kolegi z innego biura. Wstał i wyszedł z gabinetu.
- Co jest, Fred? - zapytał ledwo hamując złość.
- A nic, chciałem się zapytać, czy zrzucasz się z nami na prezent dla Amy.
- Co? Jaki prezent?
- No przecież wychodzi za mąż, nie? Nie mów, że zapomniałeś. – George kiwnął z ociąganiem głową. – No tak, cały ty. Przyznaj się, zgrabna pisareczka zawróciła Ci w głowie.
- Zamknij się, Fred. Masz, to jest kasa na tę durnowatą składkę. Jeszcze coś? – warknął w odpowiedzi Porucznik.
- CO się z Tobą dzieje? Dobra, dobra, nie pytam. – dodał, unosząc dłonie w geście obrony, widząc minę kolegi. – Aha, miałem Ci przekazać, znaleziono odciski palców na lustrze. Nie należą do tej całej Katie. Możliwe, że to włamywacz je zostawił, nie?
- A mamy kogoś w rejestrze o takich odciskach?
- Mamy… To niejaki Rob Donald. Notowany za próbę gwałtu, winy mu jednak nie udowodniono.
- Hm… No cóż, znajdźcie go jutro i przywieźcie na komendę. Przesłuchamy go, zobaczymy, czy coś wie. A teraz przepraszam, ale zwijam żagle i pędzę do domu, 22.00 to nie jest odpowiednia pora do pracy, nie?
- No! Ja też uciekam zaraz. A tak na marginesie, nasza pisareczka jest całkiem, całkiem… - Fred puścił oczko do kolegi. – Może zakręcisz się koło niej?
George spojrzał na Freda z politowaniem i mruknął – Dobranoc.
„Co za palant” – myślał mężczyzna, idąc korytarzem. – „No ale muszę przyznać, że ta West jest całkiem ładna. Ale to pisarka. Takie są najgorsze. ”. George znany był ze swej powściągliwości w kontaktach z kobietami. Ostatnio spotykał się z… Shirley? Tak, chyba tak. Kiedy to było? – George zastanowił się głęboko. – Pięć lat temu? To naprawdę było tak dawno?
Porucznik, wsiadając do samochodu, trzasnął drzwiami trochę mocniej niż zamierzał. Eee, nad czym się tutaj zastanawiać. Kobiety to strata czasu. Co tak nie pasuje w tej sprawie? – sprawnie zmienił tok myślowy na właściwy i do końca drogi do domu rozważał różne warianty zdarzeń.


Tak, to było takie proste! - mówiła do siebie Katie, chodząc po pokoju w tę i powrotem. Kiedy obudziła się w nocy i spojrzała na tekst nowej książki, zaraz zrozumiała, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Nie mogła oprzeć się pokusie i sięgnęła po komórkę. „No tak, druga w nocy, Pan Bardzo Mądry i Świetny Porucznik nie będzie zbyt zadowolony. A, co mi tam!” – pomyślała i znalazła nr Laskowskiego w notesie.
- Halo. – usłyszała w słuchawce zaspany, męski głos.
- Dobry wieczór Panie Poruczniku, Katie West z tej strony. Dzw…
- Czy Pani wie która jest godzina? - George przerwał kobiecie brutalnie. – Cokolwiek to jest, nie może poczekać do rana?
- Och, przepraszam pana, wiem, późno troszkę jest, ale mam panu coś ważnego do powiedzenia.
- Niech się pani modli, żeby to było godne mojego zainteresowania. – warknął porucznik, tłumiąc ziewnięcie.
- Mam nadzieję, że to pana zaciekawi. – Kontynuowała Katie podekscytowanym tonem. – Właśnie uświadomiłam sobie, dlaczego ten ktoś włamał się do mojego domu.
- Słucham? – George w jednej chwili rozbudził się zupełnie – Czy jest pani sama?
- Co to za pyt….
- Proszę nie być śmieszna, pytam, bo chcę do pani przyjechać.
- Tak, jestem sama, ale…
- Dobrze więc, będę u pani za pół godziny, jeżeli nie sprawi to pani kłopotu. Do zobaczenia. – powiedział i odłożył słuchawkę.
- Sprawia i to…. Duży. – Dokończyła ze złością, słysząc dźwięk odkładanej słuchawki. – Co za palant, przecież mógł poczekać do rana! Matko, taki bałagan… Co on sobie wyobraża? Mnie też zależy na tej sprawie, ale żeby aż tak? To ja powinnam się zachowywać tak jak on… - mruczała pod nosem, zbierając talerze ze stołu i chowając ciuchy do szafy. – Ludzie, muszę się w coś ubrać….
Nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
- Portier go wpuścił? No tak, pochwalił się odznaką… - pomyślała i ruszyła w stronę drzwi.
- Dzień dob… Kim ty jesteś?
- Zamknij się suko, bo odstrzelę ci łeb! – Wysoki, zamaskowany mężczyzna złapał kobietę za ręce i zatrzasnął drzwi. – Piśniesz słówko, a zginiesz. Rzucił ją na łóżko i wycedził przez zaciśnięte zęby. – Teraz się policzymy, kwiatuszku.


George po powrocie do domu, długo nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok i rozmyślał o Katie i jej sprawie. Wreszcie, znużony i zdenerwowany faktem, że nic konkretnego nie przychodzi mu do głowy, zasnął. Nie danemu było jednak tej nocy zatonąć w objęciach Morfeusza. Godzinę później, około drugiej w nocy, obudziła go melodyjka telefonu komórkowego. Niechętnie otworzył oczy i sięgnął po aparat. Okazało się, że to Pani Pisareczka. W miarę rozmowy twarz porucznika wyrażała coraz większą irytację, w pewnym momencie jednak otworzył szeroko oczy ze zdumienia i rozgorączkowanym tonem oznajmił swej klientce, że zaraz u niej będzie. Ubrał się w pośpiechu w pierwsze lepsze ciuchy i wybiegł z kluczykami w ręku z domu. Jak na złość samochód nie chciał odpalić, męczył się z nim dobre pół godziny. Wreszcie, zdenerwowany do granic możliwości, odpalił silnik i ruszył.
Po drodze stawał się coraz bardziej zaintrygowany, ale i coraz bardziej zły.
- Na co ta marna pisarczyna wpadła? I jak to się stało, do jasnej cholery, że ja nie wpadłem na to pierwszy?! Żeby to.. – zaklął, kiedy pies przebiegł mu drogę. Dojazd do domu West’ówny zajął mu ponad pół godziny. Wbiegł po schodach na trzecie piętro i stanął pod drzwiami Katie.


- Czego ode mnie chcesz?! – Katie miotała się na krześle, do którego była przywiązana za kostki i przeguby dłoni.
- Zamilcz, bo zaknebluję ci usta, wariatko. – syknął mężczyzna. Katie zauważyła, że był wyjątkowo niepozorny jak na złoczyńcę, „Nie to, co bohaterzy moich kryminałów” – mimowolnie pomyślała. Była zagorzałą pisarką i nawet w najdziwniejszych okolicznościach szukała inspiracji. – Tak, dzisiejsza noc będzie dla Ciebie długa, obiecuję ci to. – rzekł po krótkiej chwili złowieszczym tonem.
- Kim ty właściwie jesteś? – zapytała Katie, próbując opanować drżenie głosu. – Przecież nic ci nie zrobiłam.
Mężczyzna zaśmiał się cicho. W jego oczach kobieta zobaczyła pustkę, mimo uśmiechu na ustach. Teraz przestraszyła się jeszcze bardziej, widząc te złowieszcze błyski w jego spojrzeniu.
- Katie, naprawdę nie przypominasz sobie nic, co mogłabyś sobie zarzucić?
Pisarka wysiliła umysł. O co mu chodzi?
- Nie, niestety, ale nie. Oświeć mnie, proszę – zdobyła się na sarkastyczny ton.
- Nie bądź ironiczna. I tak nie uda Ci się wywinąć, uwierz mi, Genu jest wielki.
- Co?!
- I tak tego nie zrozumiesz, jesteś zbyt pusta, zbytnio ograniczona stereotypami. Tylko nieliczni zostali wybrani. Właściwie, w pewnym sensie ty też jesteś wybrańcem. – nieznajomy zaśmiał się z przez siebie tylko rozumianego żartu. – Dobra, koniec tej pogadanki, wychodzimy.
- Proszę? – Katie zaschło w ustach. Przedłużała rozmowę jak tylko mogła. „Gdzie się podziewa ten kretyn Laskowski?!” – myślała gorączkowo. – Gdzie mnie chcesz zabrać? – spróbowała grać na zwłokę.
- Zobaczysz, Kotku, zobaczysz.
- Wiesz, dość, że traktujesz mnie jak traktujesz, to nie chcesz powiedzieć, gdzie masz zamiar się ze mną udać! – nie wytrzymała i mimo strachu wykrzyknęła.
- Słuchaj, mała, nie dyryguj mną! Rozumiesz?! Nie ty będziesz mi mówiła, co mam robić, nie ty.
Katie prawie wyła z bezsilności. „Nie popłaczę się” – postanowiła i wbiła wzrok w złoczyńcę. Chciała zapamiętać jak najwięcej szczegółów z jego postaci, w razie gdyby wielmożny pan porucznik raczył się pojawić. Na razie jednak na to się nie zanosiło, więc myślała pośpiesznie, jak oddalić w czasie czekającą podróż. Nieznajomy tym czasem rozglądał się po wnętrzu mieszkania z umiarkowanym zaciekawieniem.
- No, ładnie się urządziłaś. Skąd miałaś pieniądze? Może zarobiłaś je na odkrywaniu cudzych sekretów?
- Słucham?!
- Tak, Genu uprzedzał mnie przed taką postawą… Tłumaczyć będziesz się nie przede mną.
Ich rozmowę przerwało donośne pukanie do drzwi.
- Ty szmato, spodziewałaś się kogoś?!
- Nie, nie mam pojęcia kto to jest! – Katie starała się być jak najbardziej przekonywująca. – Mówię prawdę!
Mężczyzna skoczył w jej stronę, tak że kobiecie serce stanęło z wrażenia, okazało się jednak, że chciał ją rozwiązać.
- Krzyknij, że zaraz otwierasz! No już, na co czekasz?!
Katie posłusznie wykonała polecenie, wstając jednocześnie z krzesła. Kiedy nieznajomy nie patrzył, złapała do ręki długopis i nabazgrała na skrawku kartki kilka słów. Rzuciła zwitek na stół i wyszeptała:
- Co zamierzasz?
-Zamknij się i chodź. – mężczyzna złapał ją za rękę i pociągnął ją za sobą. – Zachowuj się ciszej – syknął, kiedy kobieta potrąciła „niechcący” lampę. Popchnął Katie w stronę balkonu powiedział – Wychodź! No, na co czekasz?! Pisarka wyszła na balkon i zobaczyła, że mężczyzna pokazuje jej, że ma skoczyć na drugi balkon pod nią.
- Jak ja mam tam zejść? – syknęła.
- Normalnie! – Katie przerzuciła nogę przez poręcz i spojrzała pytająco na nieznajomego.
- Opuść się powoli na rękach i skocz na balkon pod tobą. – powiedział, robiąc to samo.
Kobieta wykonała polecenia złoczyńcy. Powtórzyła te czynności jeszcze dwa razy, bacznie obserwowana przez mężczyznę, aż w końcu poczuła grunt pod nogami. Nieznajomy zeskoczył obok niej i pociągnął ją za rękę w stronę czarnego BMW.

***
Laskowski, zniecierpliwiony coraz bardziej, stąpał z nogi na nogę przed drzwiami West’ówny. Jakieś trzy minuty temu krzyknęła mu, że zaraz otwiera. Właśnie dlatego nie mam żony – pomyślał. - Co ona tam robi?! Minęło kolejne kilka minut. Usłyszał jakiś brzdęk. – Pewnie sprząta – uśmiechnął się pod nosem. Po dalszych trzech minutach w akcie desperacji gotowy był wywarzyć drzwi. Zaczął walić w nie pięściami.
- Mogłabyś otworzyć kobieto? – krzyknął, nie zważając na późną porę. Niestety tego Katie już nie słyszała.
***
Czarne BMW mknęło ulicami Londynu, kierowane przez tajemniczego mężczyznę. Jego towarzyszką była utalentowana pisarka kryminałów, która zaciskała nerwowo dłonie na kolanach, przypominając teraz wyglądem jedną ze swych bohaterek. Spoglądała co jakiś czas na swego porywacza, który pozbył się czarnej kominiarki, usprawiedliwiając się faktem, że i tak kobieta ta widzi go po raz ostatni. Katie nie omieszkała zauważyć, że mężczyzna był niebywale przystojny jak na przestępcę. Miał lekko przydługie blond włosy opadające mu na stalowoszare oczy i wysokie czoło. Na jego kształtnych ustach błąkał się delikatny uśmiech.
- Dlaczego mnie porwałeś, psycholu? – zapytała, zdenerwowana do granic możliwości.
Mężczyzna spojrzał na nią nieco zniesmaczony, ale odpowiedział:
- Uspokój się, kobieto, i lepiej zmów paciorek.
- Jesteś odrażający! - krzyknęła.
- Słucham?!
- Głuchy jesteś?! Wypuść mnie stąd natychmiast! Czy ty jesteś normalny?!
- Słuchaj, suko, do tej pory traktowałem cię w miarę poprawnie, ale przeginasz i to bardzo. Zaręczam Ci, że jeszcze jedno słowo, a pożałujesz.
- A co mi szkodzi? Przecież i tak mnie zabijesz - wyszeptała, mrugając oczami, aby się nie rozpłakać.
- Jeśli będziesz grzeczna to może uda ci się ujść z życiem. Teraz zamknij się.
- Może?! Człowieku , ty naprawdę jesteś niespełna rozumu.
- Być może.
- Psychol! – powtórzyła Katie.
Nagle mężczyzna ostro zahamował i zatrzymał wóz.
- Ostrzegałem cię - wysyczał. - Sama tego chciałaś. - dodał, wyciągając z szufladki taśmę i sznur.
- CO ty chcesz zrobić?! Masz jakiś kompleks czy co?!
- Milcz!!! – wrzasnął porywacz i złapał kobietę za ręce. – Pokażę ci, kto tu rządzi.

***

„Co ta baba sobie wyobraża?!” – myślał porucznik, czekając pod drzwiami Katie. Zdenerwowany i zniecierpliwiony do granic możliwości, postanowił użyć radykalniejszych środków. – Katie West, jeśli mi natychmiast nie otworzysz, aresztuję cię!!! – zawołał, lecz kiedy nie uzyskał odpowiedzi, zaniepokoił się nie na żarty. Z sąsiedniego mieszkania wyjrzała jakaś starsza kobieta w szlafroku i krzyknęła:
- Panie, co pan się tak wydziera pod drzwiami tej West’ówny? Spać ludzie chcą, pan krzyczysz i krzyczysz… Jaka ta młodzież niewychowana…. – George nie zwracał jednak uwagi na pretensje sąsiadki i wyjął pistolet. – O Matko Przenajświętsza, napad! Ratunku! – kobieta zaczęła piszczeć histerycznie.
- Proszę się uspokoić! Proszę się uspokoić, mówię! Jestem z policji! – warknął i z całej siły naparł na drzwi Katie, wyważając je. Wbiegł do mieszkania, mając cały czas uniesioną broń. Rozejrzał się niepewnie i ruszył ostrożnie w głąb korytarza. Czujny i skoncentrowany przeszedł przez wszystkie pomieszczenia. Kiedy dotarł do salonu, lekko skonsternowany opuścił pistolet i rozejrzał się po pokoju. Nagle usłyszał jakiś szelest i kroki. Jego czujność natychmiast się obudziła. Schował się tuż przy drzwiach i czekał aż nieznajomy podejdzie bliżej. Kiedy tak się stało wyskoczył z ukrycia i krzyknął:
-Stać, policja!
- Jezusie Przenajświętszy, nie strzelaj pan! – to ciekawska sąsiadka zajrzała do domu Katie, aby zobaczyć, po co policja odwiedza pisarkę.
- Kto. Pani. Pozwolił. Tu. Wejść. – wycedził przez zęby – Proszę natychmiast opuścić to mieszkanie i iść do siebie!
Kobieta, łapiąc spazmatycznie oddech, odwróciła się na pięcie i zdenerwowana ruszyła chwiejnym krokiem w stronę drzwi, trzymając się za serce.
Wściekły Laskowski rozejrzał się po pokoju jeszcze raz i wyciągnął telefon z kieszeni.
- Porucznik Laskowski, potrzebuję kilku ludzi… do mieszkania Katie West. Wiecie, gdzie to jest? Dobra, czekam. – zatrzasnął klapkę komórki i opadł na fotel. „Co się tu dzisiaj stało? Przecież niemożliwe, żeby chciała zrobić mnie w .. no. Była tak podekscytowana, kiedy ze mną rozmawiała. Co ona odkryła?!”
***
Zrezygnowana Katie siedziała na przednim fotelu BMW, skrępowana sznurem. Na ustach miała przyklejony plaster. Już jakąś godzinę temu przestała się wyrywać i szarpać, ponieważ wiedziała, że to i tak nic nie da. Oparła się wygodnie w miarę możliwości o oparcie siedzenia i patrzyła przed siebie. Jak ja mam powiadomić tego głupiego porucznika?? – myślała zawzięcie, zerkając co jakiś czas niepewnie na swego porywacza. – Nie wpadnie na to, że ten kretyn mnie gdzieś wywozi… Nie aż TAK daleko. Jedziemy już jakąś godzinę…Niech to szlag! – West’ówna aż szarpnęła się na fotelu ze złości.
- Co jest? – zapytał złoczyńca, odrywając wzrok od drogi. – Co się tak wiercisz, przecież Wiesz, że i tak ci to nic nie da. Jakbyś była grzeczna i siedziała spokojnie, nie związałbym cię. – powiedział niemal łagodnym tonem.
- Ce my se syhu. – wymruczała niewyraźnie Katie.
- Co?
- CE MY SE SYHU!
- Co ty gadasz? Czekaj no, zerwę ci ten plaster, ale obiecaj, ze się nie będziesz darła, inaczej będzie z tobą naprawdę źle.
Pisarka kiwnęła głową na znak zgody. Mężczyzna szarpnął ostro, aż kobieta krzyknęła:
Auuu! Uważaj ty… - już miała obrzucić go bluzgami, lecz spostrzegła groźne spojrzenie kierowcy, więc zaniechała wyzwisk. – Chciałam powiedzieć, że muszę do toalety.
- Akurat teraz?! Kobieto, w pobliżu nie ma żadnego kibla!
- Ale ja muszę!
- No dobra. Na najbliższej stacji benzynowej zatrzymam się i „skorzystasz z łazienki” . – rzekł sarkastycznym tonem.
- Dziękuję. – warknęła Katie i wbiła wzrok w szybę.
***
- Poruczniku Laskowski, widział pan coś, co mogło wzbudzić pana niepokój? – zapytał pracownik ekipy, która przeszukiwała mieszkanie.
- Ile razy mam powtarzać, że nie! – krzyknął George, zaciskając palce w kieszeni. – A poza tym, co mnie tak wypytujesz, to ja prowadzę dochodzenie, nie ty, jasne?!
- O.. oczywiście…
- Poruczniku! Znaleźliśmy coś! - Laskowski usłyszał wołanie z salonu.
- Co tam macie? – zapytał.
Pracownik podał mu zwitek papieru na którym nabazgrane było niewyraźnie kilka słów.
Rozwinął skrawek i przebiegł oczami bo koślawych literach.
„Porwał mnie… Szukaj prawdy w powieści. K.W”
Laskowski oparł się o futrynę drzwi ciężko westchnął. Omiótł pomieszczenie wściekłym spojrzeniem i rzucił swoim towarzyszom na odchodne: „Informujcie mnie na bieżąco”, poczym włączył komputer pisarki i zapisał wszystkie dokumenty z kryminałami na płycie. Niezauważony wyszedł z mieszkania Katie i pojechał swym Audi do siebie. „czeka mnie długa noc” – pomyślał, siadając na obrotowym krześle i uruchamiając laptopa.
***

- Wysiadaj – warknął porywacz. – tylko bez żadnych numerów, bo nie przeżyjesz dzisiejszej nocy. Rusz się!
Katie wysiadła z samochodu i spojrzała gniewnym wzrokiem na złoczyńcę.
- Nie musisz mnie szarpać, potworze. - wysyczała i poprowadzona przez mężczyznę ruszyła w stronę Stacji Benzynowej. – Jak mam to zrobić? Wejdziesz ze mną? – zapytała ze złością, kiedy znaleźli się przed łazienką.
- Chyba mi nie powiesz, że się krępujesz – zaśmiał się z kpiną, lecz po chwili zastanowienia, rzekł – Dobra, właź, nie ma tam okna, nie uciekniesz. Ja idę kupić coś do żarcia.
Pisarka kiwnęła głową na znak zgody, ukrywając z całych sił zadowolenie z obrotu sprawy. Przywołała na twarz ironiczny uśmiech i powiedziała:
- Tyś Panem i władcą, nie ucieknę. Wisz co, może podałbyś mi swoje imię, nie będę się do Ciebie zwracała per facet.
„Facet” spojrzał na nią zaskoczony i mruknął:
- Dan. Mam na imię Dan.- po czym oddalił się w stronę półek towarami.
Katie odetchnęła z ulgą i szybko weszła do łazienki. Przysiadła na podłodze i zamknęła oczy. Po chwili otrząsnęła się i zaczęła działać. Podwinęła nogawkę spodni i zza… skarpetki wyciągnęła mały telefon komórkowy, który zdążyła schować jeszcze w domu. Włączyła go i uśmiechnęła się z satysfakcją: Działa! Odnalazła szybko numer posterunku i poprosiła o rozmowę z Porucznikiem Laskowskim.
- Nie ma go – usłyszała w odpowiedzi.
- CO?! ŻARTUJE PANI?! – wykrzyknęła trochę za głośno. – Proszę mu koniecznie przekazać, że… - dodała już o wiele ciszej, lecz nie skończyła, gdyż do drzwi zaczął dobijać się Dan.
- Co Ty tam tak długo robisz?! Wyłaź, bo zaczynam się niecierpliwić! Hej… Hej, ty z kimś rozmawiasz?!
- Nie, co Ty, nuciłam sobie, już wychodzę – odkrzyknęła i wyszeptała do słuchawki. – proszę mu powiedzieć, że on mnie porwał. Ma na imię Dan. Gada cały czas o jakimś Genu – po czym rozłączyła się i szybko schowała komórkę do wewnętrznej kieszeni kurtki. Otworzyła drzwi i uśmiechnęła się niepewnie. – Przepraszam, że tak długo. – Starała się być potulna, aby mężczyzna nie nabrał podejrzeń.
- Dobra, idziemy.

***

Porucznik Laskowski już piątą godzinę czytał powieści napisane przez Katie i czuł, że zaraz zwariuje.
- Nie mogła pisać trochę mniej i krócej? – mruczał pod nosem, otwierając kolejny plik. Nagle usłyszał sygnał komórki. – Co za idiota dzwoni do mnie o trzeciej w nocy?! – warknął i sięgnął po aparat. – Słucham!
- Panie Poruczniku, dzwoniła przed chwilą jakaś West. – usłyszał denerwowany głos sekretarki z komisariatu.
-WEST?! Katie WEST? – krzyknął podekscytowany.
- Tak, mówię przecież, West. Dzwoniła z jakiejś stacji benzynowej, z komórki. Powiedziała, że została porwana przez jakiegoś człowieka, który ma na imię Dan. Dodała też, że mężczyzna ten cały czas mówi o Genu.
- GENU?!
- Tak.
- Nic więcej nie mówiła?!
- Nie, zdaje się, że porywacz dobijał się do drzwi. – oznajmiła znudzonym tonem recepcjonistka.
- Dziękuję. – rzucił i rozłączył się. Zerwał się z krzesła i wybiegł z domu. Po chwili mknął już swym Audi ulicami Londynu. Zatrzymał się z piskiem opon przed posterunkiem i jak strzała wbiegł do środka.
- Słuchajcie, przerwijcie poszukiwania! Spenetrujcie wszystkie stacje benzynowe w promieniu 100 mil! – wykrzyczał, po czym opowiedział w czym rzecz.
Człowiek odpowiedzialny za pościg zerwał się ze swojego stanowiska i rzucił:
- Zabieramy się do roboty! – po czym wyszedł szybkim krokiem z gabinetu.
George zdenerwowany do granic możliwości wybiegł z komisariatu i wsiadł do samochodu. Spojrzał na swe dłonie, które zaciskał kurczowo na kierownicy, by opanować ich drżenie i ruszył.
- Scenariusze… O co chodzi… Możliwe, że jakaś tajemnica… - bełkotał niezrozumiale, zastanawiając się ciągle o co naprawdę chodzi w tej sprawie. – Tom Harley! – wykrzyknął nagle. – Nie został przesłuchany!
George zahamował ostro i wyciągnął telefon.
- Marge? Ściągnij na komisariat Toma Harleya, tego dziennikarza z Times’a.
- Teraz? – Zapytała zdezorientowana kobieta.
- Tak, teraz! Będę za 15 minut! – rzucił i rozłączył się.
George wpadł do domu, zabrał laptopa i po 10 minutach był powrotem na posterunku. Czekał tam już na niego zaspany Tom.
- Co się dzieje?! – zapytał zdenerwowany. – Dlaczego każecie mi tu przyjeżdżać..
- Zna pan Katie West? – wypalił bez żadnych wstępów porucznik. Był tak poruszony całą sytuacją, że nie bawił się w grzeczności. – Mów co wiesz!


_________

odcinek ten uległ pewnym modyfikacjom^^ Poprawiłam trochę błędów z racji tego, że postanowiłam kontynuować to opowiadanie.

Ten post był edytowany przez Paulinka***: 05.06.2006 17:25
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 22.05.2024 04:48