Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

9 Strony  1 2 3 > » 

iskra Napisane: 22.03.2009 15:22


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Sareczko, widzisz, nie jestem fanką HP i dlatego odebrałam tekst jako autonomiczne opowiadanie, a nie ff.

Znasz taką stronę http://www.fahrenheit.net.pl/ ? W każdym razie - jest tam forum, a na forum coś takiego jak Warsztaty. Poprzeglądaj sobie całość, przedstaw się w odpowiednim wątku ('łowisko", że tak ułatwię) i zorientuj się na jakich zasadach działają owe warsztaty. Ot, tak Ci proponuję, bo może odważysz się w swoim czasie zaprezentować któreś ze swoich opowiadań i zobaczyć jak odbiorą je inni. Tym bardziej, że bywają tam nie tylko zwykli śmiertelnicy, ale i literaci czy recenzenci prozy fantastycznej. Także, jeśli tylko masz ochotę... [:
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #364060 · Odpowiedzi: 3 · Wyświetleń: 5877

iskra Napisane: 15.03.2009 21:22


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Oj, ktoś, gdzieś z kimś, z jakiegoś powodu, którym jest miłość. Za dużo tych niewiadomych, a opowiadania tego typu to wyższa szkoła jazdy. Nie chodzi mi o to, że nie umiesz pisać. Po prostu wielość interpretacji daje czytelnikowi zbyt duże pole do manewru, a chyba chcesz, żeby odbiorca przeczytał opowiadanie tak, jak tego sobie życzysz? Czytelnik to bydle, po którym nie można się wiele spodziewać - jak to zostało mi kiedyś subtelnie oznajmione (;

A, nie będę się jakoś wnikliwie czepiać, jestem na to za stara. W każdym razie, chyba niepotrzebne te każdorazowe "twoja", "twoje". Narrator zwraca się do kobiety przez cały tekst, także nie trzeba tego zaznaczać, a zdania ładniej brzmią bez zaimków.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #363912 · Odpowiedzi: 3 · Wyświetleń: 5877

iskra Napisane: 15.04.2005 21:36


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Dobrze, że to krótka forma. Jeszcze kilka zdań i bym umarła śmiercią tragiczną.

Uczucia są ukazane szablonowo, prosto, nieciekawie. Nie ma w nich nic co mogłoby oddziaływać na moje własne uczucia, emocje. Być może prawdą jest, że opowiadanie dotyczy rzeczy poważnych, ale w niepoważny sposób są opisywane. Opowiadanie to mogłabym zaakceptować gdybyś była w szóstej klasie... heh, sprawdziłam w profilu. 14 lat... to 6 klasa czy już gimnazjum? Mniejsza o to. W kazdym badz razie opowiadanie nie jest na wysokim poziomie. Powinnas uczyc sie w bardziej... hmm... literacki sposob opisywac uczucia, probowac zamienic w slowa to co dzieje sie w czlowieku w danej chwili. Przy takich zabiegach przydaja sie porownania.

Ach, i jeszcze jedno - tekst w niektorych momentach jest zbyt teatralny.
  Forum: Fan Fiction i Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #214971 · Odpowiedzi: 5 · Wyświetleń: 7844

iskra Napisane: 14.04.2005 10:18


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Najlepiej to się w ogóle nie uczyć, jak się człowiek uczy to mu się wszystko potem miesza tongue.gif

A na poważnie - nie przejmujcie się testem gimnazjalnym. Naprawdę nie jest trudny, przynajmniej za moich czasów nie był.

W ogóle - to ręce opadają, gdyż-ponieważ i testy gimnazjalne i nowe matury to otwarta walka przeciw indywidualizmowi. Model do interpretacji wiersza? Boże, widzisz i nie grzmirz... [ sorry, za offtopa ]

Powodzenia Wam życzę. I bez paniki [:
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #214655 · Odpowiedzi: 131 · Wyświetleń: 22775

iskra Napisane: 11.04.2005 20:13


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


gdzie jest manga? T_T
  Forum: Galeria · Podgląd postu: #214203 · Odpowiedzi: 343 · Wyświetleń: 102385

iskra Napisane: 11.04.2005 16:35


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


ulalala, "wielki" powrót po latach [:

nic nadzwyczajnego.

panna i jej miś

anna idzie się pobawić
  Forum: Galeria · Podgląd postu: #214149 · Odpowiedzi: 55 · Wyświetleń: 20984

iskra Napisane: 02.11.2004 08:00


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Shani zerknęła na Rayela. Wędrowali już pół dnia, a tajemniczy mężczyzna nawet nie okazał cienia zmęczenia. Podobnie Sagittarius. Obaj szli z przodu, zaś kobiety i wojownik jechali za nimi na wierzchowcach. Młoda czarodziejka długo wpatrywał się w plecy nowonabytego towarzysza. Starała się ułożyć wszystkie części łamigłówki. Bursztynowy Gryf był kluczem do Amber, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Rayel najwyraźniej potrafił odczytać znaki na bursztynowym dysku, ale co do tego, że prowadzi ich w dobrą stronę już nie miała takiej pewności. Intrygujące wydawało się również jego zainteresowanie medalionem, który zawsze nosiła pod koszula. Był to prezent od jej matki. Ta z kolei otrzymała go od swojego pradziadka. Shani zakaszlała nagle mocno i wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę.
- To nic – odparła stanowczo.
Jej towarzysze odwrócili wzrok. Czarodziejka skrzywiła się. Jej stan pogarszał się i coraz trudniej będzie jej ukrywać chorobę, a nie chciała by inni troszczyli się o nią jak o małe zwierzątko ze złamaną kończyną, które czeka śmierć, jeśli nie będzie mieć opieki. Jednocześnie miała świadomość, że jej towarzysze czegoś się domyślają. Nie sposób było się nie domyśleć. Zastanawiała się czy jeśli ujarzmiłaby swoją moc to mogłaby pokonać chorobę i w jednej chwili naszła ją ochota by spróbować bez względu na skutek. Strach jednak zaraz ostudził jej zapał. Kto wie co mogłoby się zdarzyć.
- Jest chora? – spytał Rayel szeptem wampira, a gdy ten nieznacznie przytaknął zadał kolejne pytanie – Jak długo... ?
- Boisz się, że Twoja Shinova nie zdąży naprawić błędu pierworodnych? – spytał kpiąco Sagittarius.
Rayel zignorował pytanie wampira i pogrążył się w rozmyślaniach. Czuł, że to Shani jest jego Shinovą, ale to Thant był spadkobiercą mocy i przeznaczenia. Dusze czarodziejki i wojownika jakby przenikały się, uzupełniały. Ale przecież to niemożliwe. Shinovą zostawał przecież pierworodny potomek Kimahriego. W takim „systemie” nie ma miejsca na... Chyba, że w jednym z pokoleń narodziły się bliźnięta...
- Nie martw się – rzekł poważnie wampir, myśląc najwyraźniej, że milczenie Rayela jest wyrazem martwienia się o Shani – Zdąży... Jeśli tylko się pospieszymy.
Rayel słyszał jego słowa jak przez mgłę. Swą uwagę skupił na wibracjach potężnej magii, którą wyczuwał. Pojawiła się nagle, ale z każdą chwilą rosła. Miał niejasne wrażenie, że lada chwila czeka ich coś niebezpiecznego. Zerknął na wampira i spostrzegł, że i on to czuje, może nie w tak dużym stopniu, ale jednak. Rayel z każdym kolejnym krokiem zaczął umacniać się w przekonaniu, że prowadzi wszystkich na pewną śmierć. Tak wrogiej energii nie czuł już od dawna kiedy to... Kiedy co? Jego pamięć znów odmówiła mu posłuszeństwa, a on kolejny raz zapragnął by Seelion jeszcze żył.
- Flekeri! – syknęła Shani – Rusz się, ty głupi ośle.
Wszyscy zatrzymali się i spojrzeli za siebie. Czarny koń stanął w miejscu nie chcąc postąpić nawet jednego kroku, nie zważając przy tym na słowa swego jeźdźca. Czarodziejka zeskoczyła z niego wściekle (postępująca choroba sprawiła, że była bardziej rozdrażniona niż zwykle) i złapała za wodze. Pociągnęła go w swoją stronę lecz zwierze nadal stało w miejscu, a jego przenikliwe czarne oczy wyrażały troskę, a zarazem niewzruszenie.
- O co chodzi? – Thant przewrócił oczami.
- On też to czuje. – szepnął zdziwiony Rayel i zmarszczył brwi.
- Powinniśmy przeczekać tutaj noc - rzekł stanowczo Sagittarius. Droga stawała się niepewna i niebezpieczna. Przeczekać. Tak, to jedyne co mogą teraz zrobić nie ryzykując uszczerbku na zdrowiu.
Shani zdrętwiała. Każde poczynania spowalniające wyprawę wprawiały ją w złość. Wiedziała, że ona nie może czekać. Tym razem do jej oczu zaczęły napływać łzy. Cała świadomość zbliżającej się śmierci spłynęła na nią nagle i oplątała swoimi mackami. Pomyślała o przyszłości, której przecież nie ma i w jednej chwili ogarnęła ją furia nienawiści, że coś takiego przytrafiło się właśnie jej, choć tak bardzo pragnęła żyć. Ścisnęła wodze Flekeriego tak mocno, że aż zbielały jej kostki palców, a zaraz potem je rozluźniła próbując się uspokoić, co zaowocowało tylko większym napięciem. Trwająca kilka sekund burza w jej głowie wydawała jej się wiecznością, aż w końcu wydarła się na zewnątrz. Shani szybkim, zdecydowanym krokiem podeszła do wampira i podniosła na niego roziskrzony wzrok.
- Nie możemy czekać! – warknęła – Ja nie mogę czekać!
Jej dłonie uniosły się. Nie bardzo wiedziała co chce zrobić, uderzyć go czy tylko bezradnie położyć dłonie na jego piersi. Nie musiała się jednak długo nad tym zastanawiać. Sagittarius chwycił ją mocno za nadgarstki, zbyt mocno, ale nie był do końca pewien jej reakcji. Shani przez chwilę się wyrywała, ale zaraz potem spuściła głowę, a jej ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch. Wampir bez słowa przytulił ją myśląc, że mają naprawdę mało czasu skoro zaczęła reagować w taki sposób.
- No dobra. – rzucił lekko Thant starając się by jego głos brzmiał lekceważąco, ale w jego oczach tańczył niepokój o czarodziejkę z Zerowego Kręgu. – Czy ktoś może mi w końcu wyjaśnić o co tu tak naprawdę chodzi?
- Nie – rzekł głucho wampir.
Oczy Navis zabłysnęły.

*

Ogień tańczył nad rozjarzonym drewnem. Jego nikły blask rzucał cienie na otoczenie. Gdzieś w oddali sowa wydała złowrogi okrzyk. Shani wzdrygnęła się i jeszcze bardziej skuliła w sobie. Zaczynam tracić nad sobą panowanie, pomyślała z goryczą. Patrzyła w płomienie beznamiętnym wzrokiem. Wyglądała tak, jakby nie była świadoma obecności towarzyszy, a jednak myślała właśnie o nich i o tym jak powinna się teraz zachować. Nie potrafiła spojrzeć im w oczy, bała się tego co w nich zobaczy, a mimo to obrzuciła ich nieco znudzonym spojrzeniem. Rayel siedział tyłem do ogniska z kolanami podciągniętymi pod brodę. Mała drzemka, co? Czarodziejka uśmiechnęła się nieznacznie. Navis czyściła broń, choć robiła to zaraz po rozpaleniu ogniska. Shani przerzuciła wzrok na Thanta i drgnęła nieco zaskoczona. Młodzieniec patrzył na nią czujnymi orzechowymi oczami. Nie potrafiła tego znieść i odwróciła głowę. Thant patrzył na nią jeszcze przez chwilę, po czym podszedł i usiadł obok niej, ale w takiej odległości by nie dotknąć jej ciała tak, jakby chciał zademonstrować swój dystans w stosunku do dziewczyny.
- Co się dzieje, Shani? – rzekł łagodnie, a ton jego głosy był tak bardzo odmienny od tego, którym posługiwał się na co dzień.
Shani milczała długą chwilę zastanawiając się co odpowiedzieć. W końcu pokręciła tylko przecząco głową ze smutnym uśmiechem. Bo też co mogła mu odpowiedzieć? Prawdę, przemknęło jej przez myśl. Bardzo chciała tę opcję odrzucić, ale czuła też nieodpartą chęć powiedzenia tego na głos. Umierała i nic już nie można było zrobić. Nic prócz darzenia do Amber.
- Shani... – westchnął Thant i poruszył się niespokojnie zaskoczony własnymi słowami.
- Umieram – szepnęła cicho.
Chłopak powtórzył w myślach jej słowa kilkakrotnie jakby nie rozumiał ich znaczenia. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i umilkł na kilka długich chwil. Czarodziejka była mu za to wdzięczna. Nie chciała słyszeć, że wszystko będzie dobrze. Gdyby to powiedział chyba by gorzko się roześmiała.
- Żałuję, że nie mogę ci pomóc – rzekł w końcu Thant i wstał. Popatrzył na nią i odszedł na przeciwną stronę. Usiadł w takiej pozycji jak Rayel.
Shani była mu wdzięczna za to, że nie zadawał zbędnych pytań, nie starał się niczego zrozumieć tylko przyjął realny fakt. Przez chwilę zastanawiała się co zobaczyła w jego oczach. Współczucie, troskę, smutek? Chyba wszystko na raz, pomyślała z lekkim rozbawieniem, bo takie uczucia kompletnie nie pasowały do tego chłopaka. Jednocześnie poczuła coś w rodzaju tęsknoty. Za czym, zadała sobie w duchu pytanie i szybko wyrzuciła je z umysłu. Teraz nie miała czasu na nostalgię. Kaszlnęła zatykając usta. Robi się dramatycznie. Uśmiechnęła się do swoich własnych myśli, jak ktoś kto już nie ma siły płakać i pozostaje mu tylko śmiać się ze swojego własnego losu. Czuła drapanie w płucach.
- Sagittariusie – szepnęła, a gdy jej nie odpowiedział rozejrzała się nieco zdezorientowana.
- Zaraz po tym jak rozbiliśmy się tutaj zniknął między drzewami. Mówił, że idzie nazbierać dla ciebie ziół – rzuciła beznamiętnie Navia – Obok ciebie jest czarka z tym jego ziołowym gównem. Radził byś to wypiła.
Shani zamrugała oczami. Wzięła naczynie do rąk i powąchała. Piskusja. Wypiła chętnie prawie całą zawartości. Wierzyła... Chciała wierzyć, że to pomoże przedłużyć jej życie i zmniejszyć ból w płucach. Nagle przeszyło ją dziwne przeczucie, złe przeczucie. Zerwała się na proste nogi. Navia spojrzała na nią nieco cynicznie dając wyraz swojej dezaprobaty, a może czegoś innego.
- W którą stronę poszedł? – spytała wojowniczka czując suchość w ustach. Miała wrażenie, że coś musi się stać.
- Tam – wojowniczka wskazała na lewą stronę, a potem patrzyła jak Shani znika w mroku lasu. Uśmiechnęła się przy tym, a uśmiech ten mógł znaczyć wszystko i nic.
- Mam złe przeczucia – mruknął Thant patrząc w tą samą stronę co wojowniczka.
I masz rację, pomyślała Navis. Nigdy nie wątpiłam w twoją intuicję.

*

Shani rozglądnęła się nieco zdezorientowana po lesie. Zastanawiała się co wzbudziło w niej taką reakcję. Przecież zaczęła już wierzyć wampirowi, więc dlaczego...? Urwała w połowie myśl i zaczęła nasłuchiwać. Wiatr zatargał koronami drzew. Stała nieco drętwiała wytężając słuch niemalże aż do bólu. Trwała tak przez kilka minut tracąc poczucie czasu. W końcu rozluźniła mięśnie. Przez to widmo śmierci zaczynam wariować, pomyślała chcąc przekonać samą siebie o tym fakcie. Bo przecież nie mogła słyszeć ssania, prawda? Bo to oznaczałoby... Oznaczałoby, że ten krwiopijca wszystkich nas oszukuje . Nie myśląc o tym co robi rzuciła się biegiem w stronę odgłosów. Gałązki krzewów drapały ją po twarzy, ale nie zwracała na to uwagi. Las zaczął się nieco przerzedzać, a odgłosy nasilać. Przystanęła tak nagle jak zaczęła biec i oparła się plecami o najbliższe drzewo. Bała się tego co mogła zobaczyć. Wzięła kilka głębokich oddechów i zaczęła iść spokojnie, właściwie to się skradała. Czuła jak jej serce próbuje się wyrwać z piersi. Z każdym kolejnym krokiem uczucie obecnego zła stawało się silniejsze. Pierwsze co zobaczyła to kopyta białego jelenia. Shani stanęła i jeszcze raz wzięła sześć głębokich oddechów. Postąpiła kilka kolejnych kroków i zamarła. Do białej szyi jelenia przylgnęły usta wampira. Czarodziejka wydała zduszony krzyk. Wampir zwrócił w jej stronę twarz. Jego oczy wyrażały bezwzględność. W kącikach ust sączyła się krew. Dziewczyna poczuła nagle gniew.
- Oszukiwałeś mnie – szepnęła wrogo – Przez cały czas.
Nie mogła nad sobą zapanować. Starała się wywołać najpotężniejsze zaklęcie na jakie było ją stać, ale z niewiadomych jej przyczyn nie mogła przywołać nawet światła. Wykrzywiła usta w zaskoczonym, a zarazem wściekłym grymasie. Wampir wstał, otarł rękawem usta i podszedł w jej stronę kilka kroków.
- Piskusja neutralizuje magię, moja droga – uśmiechnął się zimno - To właśnie sprawia, że twoja choroba nie postępuje.
Shani nie mogła patrzeć na jego tryumfujący wyraz twarzy. Gniew narastał w niej z każdą chwilą. W przypływie siły ułamała suchą gałąź drzewa stojącego obok niej i skupiła wzrok na klatce piersiowej wampira.
- Jeśli trzeba zniszczę cię gołymi rękoma – warknęła i ruszyła w jego stronę.
Sagittarius uśmiechnął się jeszcze szerzej ukazując zakrwawione zęby i gdy dziewczyna była już przy nim unosząc prowizoryczny kołek chwycił jej nadgarstki i odepchnął z taką siłą, że upadła. Patrzył na nią z góry z lekkim uśmiechem. Przez chwilę zdawało się Shani, że jest on smutny. I to jeszcze bardziej ją rozwścieczyło. Zerwała się i ponownie zaatakowała wampira. Tym razem gołymi rękami. Sagittarius bez zbędnej zabawy przewrócił ją na trawę i usiadł na niej okrakiem przyciskając jej nadgarstki do ziemi. Przez chwilę wyrywała się gwałtownie.
- Puszczaj! Puść mnie natychmiast!
- Najpierw wysłuchasz – powiedział bez emocji.
Spojrzała na niego z obrzydzeniem i zaczęła krzyczeć. Wampir przewrócił oczami w geście znudzenia. Przygryzł sobie wargę tak, że po brodzie zaczęła mu spływać strużka krwi. Shani zdrętwiała. Korzystając z tego, że jej twarz była nieruchoma Sagittarius nachylił się nad nią tak by krople krwi spadły na jej policzek. Dziewczyna poczuła na skórze zimny dotyk wampirzej krwi i wydała z siebie zduszony jęk.
- Wydaj z siebie jeszcze choć jeden dźwięk, a gwarantuje ci, że poczujesz smak mojej krwi – zagroził wampir, a Shani pokiwała twierdząco głową.
- Nigdy nie chciałem być wampirem, wiesz? – zaczął, a krew kapała jej tym razem na dekolt – Mniejsza o to w jakich okolicznościach stałem się krwiopijcą, ale nie stałem się nim z zamiłowania. Pijałem ludzką krew, to prawda, i czułem do siebie obrzydzenie, bo niezmiernie mi smakowała, zwłaszcza młodych kobiet. – skupił wzrok na szyi Shani, a ta przełknęła ślinę – Ale nie chodziło mi tylko o smak. W tym, że wampiry żyją krwią ludzi jest trochę przesady, ale bez niej nasze ciała gniją od środka i czujemy... cóż, ogromny dyskomfort, choć to mało powiedziane. Starałem się więc znaleźć sposób. Udało mi się zaledwie kilkanaście lat temu. Widzisz, w przeciągu blisko czterystu lat człowiek... – urwał i zaśmiał się cicho, strasznie - ... wampir może przeczytać wiele książek. Z jednej z nich dowiedziałem się, że połączenie zioła orisanto z owadożerną rośliną hvar daje napój, który sprawia, że mogę się zadowolić chociażby krwią szczura – skrzywił się – Choć ta jest wybitnie obrzydliwa. W każdym bądź razie smak zwierzęcej juchy zwyczajnie zapijałem.
Shani otworzyła już usta by coś powiedzieć, ale zamknęła je szybko.
- Mądra dziewczynka – pochwalił ją cynicznie Sagittarius. Patrzył na nią przez chwilę, po czym podjął monolog – Opuściliśmy jakiś czas temu tereny, na których rosła hvar, a mając tylko orisanto mogę się zadowolić krwią białego jelenia, oczywiście wyłączając ludzką. Nie pytaj jak to działa, bo sam nie wiem, ale najważniejsze jest to, że nie napadam niewinnych wieśniaków. Tak więc aż tak bardzo nie skłamałem. – uśmiechnął się jakby z tryumfem.
Shani nie wytrzymała. Otworzyła usta by powiedzieć, że gówno ją to obchodzi, ale zanim z jej ust wydobył się głos wampir złożył na nich pocałunek. Czarodziejka poczuła nie tylko zimny i nieprzyjemny język Sagittariusa, ale i obrzydliwy, szorstki i wręcz cuchnący smak jego krwi. Otworzyła szeroko oczy w geście niewypowiedzianego przerażenia. Chwila ta trwała dla niej całą wieczność. W końcu wampir zszedł z niej niespiesznie, niemal leniwie. Shani próbowała wstać, ale wylądowała na czworakach patrząc niewidzącymi oczami w ziemie. Wampir rzucił jej pod nogi swą skórzaną torbę.
- Masz tam zapas piskusji. Jeśli będziesz pić regularnie to powinnaś dożyć do Amber – mówił z lekkim usmiechem.
Shani słyszała go jak przez mgłę. W ustach czuła smak zgnilizny. Zwymiotowała. Właśnie na to czekał Sagittarius.
- Skoro dokonałaś już formalności to prosiłbym cię o powrót do twoich towarzyszy. Chyba że chcesz dołączyć do mojej niedokończonej uczty – spojrzał na martwego jelenia.
Czarodziejka wzdrygnęła się. Chwyciła torbę i przycisnęła mocno do piersi. Czuła do siebie obrzydzenie. Wstała i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę ogniska, starając się nie oglądać za siebie. Kiedy znikła wampir wbił zęby w szyję zwierzęcia. Zimna, pomyślał z odrazą, ale zaczął ssać.

*

____________________

Ostatnio zapuściłam ten wątek (mało powiedziane...), wiem i błagam o wybaczenie. Moje plane dokończenia tego opowiadania w szybkim tępie legły w gruzach i wątpie, że przyspieszy (choć jak drgnęło to kto wie wink.gif ). Sami rozumiecie - matura i te sprawy.

Pozdrawiam wytrwałych w czytaniu tego wątku (:
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #201296 · Odpowiedzi: 85 · Wyświetleń: 70933

iskra Napisane: 30.09.2004 07:22


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Gabi: satyra, przyznaję. Satyra na siebie samą (:

I nie jest ładnie - jest prostacko. Ale to bardziej taki żart niż poezja. Pewna panna Z. nawet zaczęła mi wyrzucać, że ją rozczarowałam, że to tylko zlepek słów itp. W pełni ją rozumiem. Was trochę nie [:
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #195551 · Odpowiedzi: 5 · Wyświetleń: 4225

iskra Napisane: 29.09.2004 08:11


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


*
* *

topić się w poezji
(to dobre stwierdzenie)
i umierać co strofę
co wiersz - odrodzenie

i kpić z życia prozy
kpić z mordą cyniczną
a ludziom przygadać
z łaciną uliczną

co noc sklecać słowa
z piękności prostoty
z urody nowości
powszechnej głupoty

bo rozum się liczy!
nie dzikie natchnienie
nie potrzeba serca
nie duszy westchnienie

i powiem poprostu
bez bawełny w słowie
że większość poetów
to gówno w oprowie


___________

tak se, poprostu [;
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #195393 · Odpowiedzi: 5 · Wyświetleń: 4225

iskra Napisane: 17.07.2004 23:15


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Ha, nawet nie wiesz jakie inne przywary mogą w Tobie siedzieć.
Wiesz, a ja bym chętnie wysłuchała dlaczego akurat nazwanie Cię człowiekiem odbierasz jako obraze. Powiedzmy, że interesują mnie Twoje argumenty.

Ja poddenerwowana? To, że nie używam żadnej z emotionek "łagadzoących" nie znaczy od razu, że szarpie mną nerwica.

Di Gi Charat. No cóż.
A haa haa haa!
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #175977 · Odpowiedzi: 54 · Wyświetleń: 18358

iskra Napisane: 17.07.2004 20:30


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Empire, to akurat jest kwestia dyskusyjna. Tak się składa, że ludzie bardzo często się tłumaczą swoim życiem osobistym, że inni MUSZĄ im wybaczyć, bo przeszli to i to. I nie wmówisz mi, że tego nie zrozobiłeś. A gdzie nie-wzorowanie się na ogólnych zasadach, hm? Poza tym, nie wiem czy zauważyłeś, ale Ty też jesteś człowiekiem i choćbyś nie wiem jak bardzo chciał to nie uwolnisz się od ludzkich odruchów. I jakkolwiek by to konwencjonalnie zabrzmiało - masz to w genach. Więc bez udowadniania mi tutaj, że lejesz na zasady ustanowione przez większoś. Zresztą zasad takich nikt nigdy nie zapisał, są (o ile w ogóle są) umowne i równie dobrze może ich nie być. Więc jakiekolwiek odstępstwa nie są żadną anomalię, a czasem zachowujesz się jakbyś taką anomalią był.

QUOTE
[ej no bo niby dlaczego miałbym się oglądać na ludzi którzy wżerają na tony chipsów, słuchają Britnej i oglądają Big Bother'a?]


Czy to jest pytanie retoryczne sugerujące, że znów Cię do czegoś zmuszam?
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #175918 · Odpowiedzi: 54 · Wyświetleń: 18358

iskra Napisane: 12.07.2004 21:36


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Z całym szacunkiem, Empire, ale nie tłumacz się obcym |znaczy mi d: | swoim życiem osobistym, nie negliżuj się. (Choć przyznam, że taka szczerość i prostoliniowość jest w pewien sposób ujmująca i urocza). Nie wypada (: |To tak jakby ja się tłumaczyła, że dre pyska na co drugą osobe bo mam ciote (;|

Nie zawsze to co się lubi jest dobre biggrin.gif
Nu, ale ja już przestaje. Zostawiam Twoje długie zdania w spokoju i postaram się czepiać tylko tego co wiem, że na pewno jest błędne (:

Nie powiem, że czekam jak na szpilkach na kolejny part, ale miłoby było odstresować się czymś humorzastym (;

Pozdrawiam |powiedzmy|.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #173058 · Odpowiedzi: 54 · Wyświetleń: 18358

iskra Napisane: 06.07.2004 14:57


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Emp, bez takich do mnie, oke? Chciałeś konkrety to podałam, zaznaczając bardzo wyraźnie, że są subiektywne i że możemy polemizowac. A Ty tylko, że się z nimi nie zgadzasz i bla bla bla. Jeśli masz się czepiać to się czepiaj - podyskutujemy. Też nie jestem polonistką, żeby się przy wszystkim upierać, ale nie lubie takich reakcji jak Twoja - najpierw grzeczna prośba o dłuższą wypowiedź wyrażającą swoje zdanie, a potem wrzask, że się nie zgadzasz, że nic nie będziesz zmieniał. A czy ja Ci kazałam cokolwiek zmieniać?

QUOTE
NIE będę skracał zdań, długie, rozbudowane i zakręcone są pisane z myślą o czytelnikach lubiących jak ja jak ich mózgownica nieco pracuje podczas czytania a nie tylko biernie śledzą tekst.


Więc rób to dobrze.
I jakoś nie przemawia do mnie argument, że zdania długie w pizdu [jak chcesz to sobie to ocenzutuj] bardziej zmuszają do myślenia niż krótsze.

Nu, a tak poza tym to jakiego masz Worda? W tym dla XPeka jest sprawdzana mniej więcej poprawnośc gramatyczna, tak gdzie przed wszystkimi "które/która/których/itd.", "ale" i w innych przypadkach nie ma przecinka to podkręśla na zielono. Z drógiej jednak strony nie można temu tak do końca wierzyć, to tylko program.

I jeszcze jedno - nie piszę tych komentarzy żeby Cię wkurzyć, czy żeby być na chama złośliwą czy coś w tym stylu, więc doceń to.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #167985 · Odpowiedzi: 54 · Wyświetleń: 18358

iskra Napisane: 05.07.2004 19:30


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Taki marny kawałek, ale uważam, że macie prawo jak najszybciej wiedzieć co było dalej (: Tymbardziej, że dochodzi do zoofili tongue.gif




- Tak, jej czas… - przytaknął jakby rozmarzonym głosem.
Miałam wrażenie, że chce mi wynagrodzić fakt, że już niedługo mnie zostawi. Ale to i tak bolało. Rozstanie. Myślałam jak sobie poradzę sama, jak będę żyć. I nie widziałam nawet najmniejszego rąbka tej przyszłości. Zadrżałam na myśl o wielkiej niewiadomej, jaka mnie czekała. Lezard objął mnie i otulił swoim płaszczem. Myślał, że jest mi chłodno. Może to i dobrze, przynajmniej nie zadawał zbędnych pytań. Dobrze mi było w jego obecności. Miałam nadzieję na długą rozmowę pod baldachimem nieba. Stało się jednak coś zupełnie innego i zaskakującego. Nawet nie wiem jak, nie wiem kiedy nasze usta zetknęły się ze sobą. Pamiętam, że Lez odepchnął mnie wtedy lekko i wstał, a jego ruchy zdradzały zdenerwowanie. Widocznie nie chciał, by do tego doszło. A ja… Ja chyba chciałam. I nie miałam najmniejszej ochoty by ta sytuacja wymknęła mi się spod kontroli. Choć raz chciałam wziąć życie we własne ręce. Złapałam za płaszcz Lezarda i pociągnęłam lekko. Wilk spojrzał na mnie smutnym wzrokiem wyrażającym tyle samo, co słowa: ”Proszę, nie rób tego”.
- Ugaś to, co rozpaliłeś, Lezardzie – rzekłam stanowczo.
Wczepiłam w płaszcz drugą rękę i pociągnęłam z całej siły. Lezard upadł obok mnie zapewne tylko dlatego, że nie spodziewał się szarpnięcia. Bez słowa przygarnął mnie do siebie. Nie powstrzymuj się, pomyślałam w duchu. Ale Lez ani myślał się powstrzymywać. Czułam na szyi jego ciepły, przyspieszony oddech, na ciele – jego dłonie. Pod rozgwieżdżonym niebem, w czasie Ert, bogini siły, płodności i stabilności ducha, przeżywałam noc, której nigdy nie zapomniałam, której konsekwencje nie pozwalały mi zapomnieć.
Rano obudziły mnie promienie słońca. Otworzyłam oczy i z wyrazem błogości na twarzy spojrzałam na Lezarda, a raczej spojrzałabym gdyby był ze mną. Uśmiech spełzł z mojej twarzy. Rozejrzałam się jeszcze raz. Ta sama polana, ta sama wierzba. I ja. Naga, leżąca pod płaszczem kochanka, którego już nie było. Wciągając na siebie sukienkę czułam się w pewnym sensie upokorzona i wykorzystana. Wmawiając sobie, że noc była snem skierowałam się w stronę obozu. Minęło nieco czasu zanim tam trafiłam – ścieżka nie wyglądałam tak samo jak w nocy. Kiedy weszłam do obozowiska wszyscy zbierali się już do wyjazdu. Nigdzie nie widziałam Lezarda. Rozejrzałam się za nim nerwowym wzrokiem. Nic. W końcu pociągnęłam za rękaw przechodząca obok Myę. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, a ona napluła mi w twarz. Spojrzałam zaskoczona w jej oczy i ujrzałam w nich pogardę i wiedzę o minionej nocy. Otarłam twarz rąbkiem sukni, a ona wciąż stała nade mną patrząc tym swoim wzrokiem, wyrażającym głęboki niesmak na mój widok. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Zaraz potem zobaczyłam jak Sel łapie Myę brutalnie za ramię i prowadzi głębiej do lasu. Chciałam go powstrzymać, krzyknąć, by nie robił jej żadnej krzywdy, ale powstrzymałam się. Tym bardziej, że czułam się upokorzona. Gdzieś obok przemknął Sevotharte. Złapałam go za ramię. Chyba mocniej niż zamierzałam, bo spojrzał na mnie nieco dziwnie.
- Gdzie Lez – spytałam już całkiem spokojnie i puściłam jego rękę.
- Pojechał przodem. Mówił, że chce się upewnić czy nie czeka nas w przyszłości jakaś niespodzianka – odparł Sevi przyglądając mi się badawczo.
- Niespodzianki, tak? – mruknęłam.
- A coś nie tak, Cai? – poczułam jak bierze moje dłonie w swoje – Może ja mógłbym ci jakoś pomóc.
- Nie – zaprzeczyłam i wyciągnęłam ręce z jego dłoni – Wątpię.
Odeszłam. Czułam na sobie jego wzrok. W ogóle czułam się jakby wszyscy już wiedzieli, jakby mną gardzili. Usiadłam bezwiednie na wystającym konarze i schowałam twarz w dłoniach. O Bogowie, myślałam próbując powstrzymać łzy, co ja zrobiłam? Co ja zrobiłam?! Poczułam czyjąś rękę na ramieniu i wzdrygnęłam się. Podniosłam głowę i popatrzyłam w blade oczy Reydena.
- Cailith, moje dziecko – rzekła łagodnie i przysiadł się – Targają tobą potężne emocje.
- Targają? – spytałam nieprzytomny głosem, ale wiedział, że to potwierdzenie.
- Cokolwiek się stało… - zaczął i przerwał na chwilę. Chyba nie chciał dokończyć, ale jednak to zrobił. – wiedz, że za kilka dni dotrzemy do Atlasu. Jeśli chcesz coś wyznać Lezardowi zrób to teraz. Później możesz nie mieć okazji.
- Co masz na myśli?
- Tylko tyle, że będzie wojna, Cailith. A nie muszę ci chyba mówić, że na wojnie giną wilki. Generałowie także. I choć podejrzewam, że Lezard jeśli przeżyje, przeżyje tylko dla ciebie, to myślę, że powinnaś coś powiedzieć – przerwał na chwilę i zastanowił się – To znaczy, jeśli masz mu coś do powiedzenia.
Po tych słowach wstał. Klepnął mnie przyjaźnie po plecach i zasugerował, że powinnam się zbierać. Więc zebrałam się. Wsiadłam z niemałym trudem na wierzchowca. Czułam każdą część swojego ciała, każdy mięsień. Na drugiego konia wsiadł Sevotharte i Reyden. Sel usiadł za mną. Obejrzałam się gwałtownie. Byłam gotowa go zepchnąć. Zamiast tego zadałam mu tylko pytanie.
- Gdzie Mya?
- Mya nie jedzie z nami – odparł twardo tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jak to?! Chyba nic jej nie zrobiłeś!
- Nie zrobiłem, choć miałem na to ochotę. Wytłumaczyłem jej z jakich powodów nie powinna jechać.
- Co z nią będzie?
Nie odpowiedział. Kopnął konia piętami w boki i pogalopowaliśmy w las. Drugi wierzchowiec biegł zaraz za nami.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #167502 · Odpowiedzi: 128 · Wyświetleń: 44623

iskra Napisane: 23.06.2004 18:18


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Rano czułam się wypoczęta jak nigdy. Razem z Savotharte spaliśmy najdłużej i kiedy nas zbudzono okazało się, że wszystko jest już spakowane i przygotowujemy się do podróży. Nie mogłam nigdzie dostrzec trzech wilczych kobiet. Neit rozmawiała z Lezardem. Nie słyszałam co mówią, ale po gestach i mimice można było poznać, że ulegli miłej konwersacji zwanej kłótnią. Patrzyłam na to przez chwilę z obojętnością, po czym skupiłam się na składaniu swoich koców. Bezwiednie zaczęłam nucić krótką dziecinną piosenkę, którą śpiewała mi mama na dobranoc, a którą ja powtarzałam przy ścieleniu łóżka. Niespodziewanie wróciły wspomnienia. Uśmiechnęłam się na myśl o Tesu. Jeszcze tak niedawno zamęczałam go swoją obecnością, łaziłam za nim, gdy wybierał się z kompanami na polowanie. Irytowało go to, wiedziałam o tym bardzo dobrze, ale nigdy nie podniósł na mnie głosu, nigdy nie uderzył, nawet nic nie mówił mamie. Po prostu z uśmiechem na ustach znosił zachowania młodszej siostry. Tęskniłam za nim, ale… To, co było już nie wróci, powtórzyłam w myślach, jak za każdym razem, gdy zapragnęłam wrócić. Składałam mechanicznie koce myśląc o przeszłości. W momencie, kiedy chciałam się zabrać za następny podeszła do mnie Mya. Bez słowa złapała rogi przeciwnego końca. Oczywistością była jej chęć pomocy, ale i zaskoczeniem. Głos ugrzązł mi w gardle.
- Nie przestawaj – jej głos brzmiał cicho, delikatnie.
Popatrzyłam jej w oczy i zobaczyłam w nich tęsknotę za człowieczeństwem, zobaczyłam dzieciństwo. Zanim jednak podjęłam nucenie Sel złapał mnie za ramię i odciągnął nieco na bok. Zanim wyraz twarzy Myi zmienił się w maskę obojętności rzuciła mu krótkie, wrogie spojrzenie. Sel pokazał jej w odpowiedzi kły w pogardliwym uśmiechu. Spojrzałam na niego nic nie rozumiejąc.
- Jej towarzystwo nie jest dla ciebie… odpowiednie – rzekł w końcu.
- Och, a twoje zapewne jest – rzuciłam przewracając oczami.
- Jesteś niczym naiwne dziecko, mała – mruknął w odpowiedzi.
Zmierzyłam go niechętnym spojrzeniem i wróciłam do składania koców. Mya kończyła już układać swoje na koniach. Nie spojrzała na mnie, nie odezwała się, a ja poczułam, że Sel zniszczył porozumienie, które mogło zaistnieć między mną, a tą kobietą. Z czasem jednak zrozumiałam, że o żadnym porozumieniu nie był mowy. Mya niemalże przez całe swe życie wychowywała się z wilkami. Przejęła ich zwyczaje, wierzenia, mentalność. Nie potrafiła już… Podświadomie nie chciała rozmawiać z ludźmi, choć tęskniła do ich świata. Ja z kolei porzuciłam go dobrowolnie. Wilczy świat wydawał mi się dziwny, a czasem nawet absurdalny – a i owszem – ale był też fascynujący i brutalny, co w pewien sposób pociągało. Nigdy jednak tak naprawdę nie zrozumiałam go. Po latach stwierdziłam, że miałam być może zbyt mało wyobraźni. Pamiętam, że wtedy, tamtego dnia spojrzałam w niebo i wydało mi się ono piękne jak nigdy. Niesamowite uczucie, choć nie wiedziałam dlaczego, zagościło przez chwilę w mym sercu. Chyba uśmiechnęłam się lekko, bo Lez odebrał to jakbym cieszyła się z nadchodzącej wiosny.
- Już niedługo będzie w tych stronach upalnie – zaśmiał się i przez chwilę objął mnie ramieniem.
Zaraz potem zaczął układać nasze koce na jednym z koni wilczyc. Sel zajął się drugim. Patrzyłam na to przez chwilę, zapewne z idiotycznym wyrazem twarzy. Neit podeszła do mnie od tyłu. Nie stanęła obok, ale mówiła za moimi plecami.
- To dar od nas. – rzekła dość obojętnym tonem – Jest jeszcze jeden.
- Wtedy zostaną wam tylko dwa konie – zauważyłam walcząc z chęcią by się nie odwrócić.
Usłyszałam za sobą cichy śmiech.
- Nie o konia chodzi. Chcę żeby Mya została twoją opiekunką.
- Mya?
Odwróciłam się gwałtownie. Słowa Neit brzmiały dla mnie zbyt nieprawdopodobnie, prawie fałszywie. Nie potrafiłam jej zaufać. Wiedziałam, że mogłaby chcieć mnie skrzywdzić, a Mya stanowiła całkiem niezłe do tego narzędzie, wykonałaby każdy rozkaz wilczej porucznik. Patrzyłam w szare oczy wilczycy i nie mogłam nic z nich wyczytać. Czułam na sobie jej baczne zimne spojrzenie.
- Tak, nie mam powodów by chcieć cię chronić – rozchyliła wargi w cynicznym uśmiechu, jakby znała moje myśli, co zresztą nie byłoby dla mnie niespodzianką – Ale nie chciałabym by generał Lezard skupiał na twoim bezpieczeństwie zbyt wiele uwagi. Jest żołnierzem – musi mieć oczy szeroko otwarte w każdym momencie.
- Mam podziękować? – warknęłam i uniosłam brwi w pytającym geście.
- Mi nie dziękuj – zaśmiała się. Nie wyglądało to na szczery śmiech, pobrzmiewała w nim nienawiść – Podziękujesz Myi, gdy tylko dotrzesz do Atlasu. Miejmy nadzieję, że żywa.
- Nie muszę tego słuchać – wzruszyłam ramionami niczym obrażona mała dziewczynka. Odwróciłam się na pięcie, a Neit złapała mnie za ramię. Jej wargi znalazły się bardzo blisko mojego ucha.
- Nigdy nie poczujesz ciepła jego dotyku – wyszeptała tonem, w którym kryły się wszystkie noce spędzone z Lezardem. Zacisnęłam usta w wąską linię i szarpnęłam lekko barkiem wyrywając się z uścisku.
- Poczuję coś więcej – rzuciłam nie odwracając głowy. Czułam w swoim sercu nikły skurcz tryumfu kobiety, która wypowiedziała ostatnie słowo, kobiety, która wygrała. Teraz nie mogę wręcz uwierzyć jak bardzo się nie myliłam, choć przecież w przeszłości nigdy taki myśli nawet nie pojawiłyby się w moim umyśle, o czynach już nie wspominając.


9.

Od spotkania z Neit i jej kompankami minęło 6 dni. Ja i Sevotharte jechaliśmy na jednym wierzchowcu, Reyden na drugim. Pozostali kroczyli przy koniach. Przez jeden dzień pokonywaliśmy czasem do osiemnastu kilometrów, ale nigdy nie widziałam na ich obliczach zmęczenia. Ojciec Stu z każdym kolejnym dniem stawał się bardziej milczący. Na jego wilczej twarzy malowało się cierpienie wraz ze zmęczeniem. Tak bardzo było mi go żal, a jednocześnie nie wiedziałam jak mu pomóc. Czasem jego oczy były tak matowe, tak puste, że przychodziły myśli o śmierci. Jego śmierci. W takich chwilach czułam napływające do oczu łzy. Nigdy jednak nie zapłakałam. Mya również milczała często, a jeśli już coś mówiła to konkretnie, bez niepotrzebnych emocji. Nie dało się też ukryć, że jej obecność irytuje Sela.
Pogoda rzeczywiście robiła się coraz ładniejsza. Gorąco przyprawiało mnie o zawroty głowy. W końcu nie wytrzymałam i w desperackim geście obcięłam nożem rękawy sukienki, odsłaniając gołe ramiona do słońca. Mya spojrzała na mnie z nieukrywaną dezaprobatą, ale wkrótce poszła w moje ślady. Nie mogłam zrozumieć jak wilki znoszą tak duże ciepło. Jednego wieczoru spytałam o to Lezarda.
- Nie musisz się o nas martwić. Radzimy sobie – odparł z uśmiechem.
Odpowiedziałam tym samym. Lezard rozglądnął się po towarzyszach, a gdy spostrzegł, że każdy zajmuje się swoimi sprawami wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę lasu.
- Co robisz? – szepnęłam.
- Chodź. Jeśli mnie pamięć nie myli gdzieś tutaj powinna być polana.
Na usta cisnęło mi się wiele pytań, ale nie zadałam ich. Postanowiłam po prostu uwierzyć Lezowi. Rzeczywiście, po kilkudziesięciu minutach spaceru moim oczom ukazała się niewielka leśna polana. Na jej środku rosła wierzba płacząca. Jej konar był imponująco gruby, a czas zmusił go do ukłonu ziemi. Korona wierzby tworzyła wokół niego niejako kopułę zieleni. Wiatr przemykał się między jej liśćmi zmuszając do szumiącego śpiewu. Podbiegłam bliżej. Chciałam dotknąć tej niezwykłej istoty. Kora sprawiała wrażenie jakby życie tętniło w niej od wieków. W przejawie fascynacji przytuliłam się do korzenia. Lezarad patrzyła mnie z życzliwym uśmiechem.
- Wiedziałem, że ci się spodoba – usiadł na trawie obok konaru tak, by mógł widzieć niebo. Poklepał miejsce obok siebie. Zrozumiałam zachętę. Wypuściłam z objęć pień i zajęłam miejsce przy Lezie, a on wyciągnął dłoń w niebo wskazując na dużą, jarzącą się zieloną poświatą, gwiazdę.
-Widzisz? – spytał, a gdy przytaknęłam dodał – To wilczyca, Ert.
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #162433 · Odpowiedzi: 128 · Wyświetleń: 44623

iskra Napisane: 21.06.2004 16:10


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Voldius, prawda jest względna, a ja przy swojej się zbytnio nie upieram (: Ale masz rację - ta akurat jest moja.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #161544 · Odpowiedzi: 54 · Wyświetleń: 18358

iskra Napisane: 19.06.2004 16:43


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Wedle życzenia, mości panie.

Oka, to po kolei. Wszystko jest subiektywne aż do granic niemożliwości =P
part Empire'a:
QUOTE
Sekundę później już jednak opierał się o nie

"Jednak już sekundę późnie opierał się..."
QUOTE
odpowiedniego do tego, co chciał z nim zrobić

QUOTE
"Idealnie!" < myśl ledwo przebiła się przez emocje, które gęstwiły się, gotowały w nim, przygotowywały do wybuchu, który nastąpił ułamek sekundy później, kiedy rzucił książką w ścianę z taką furią, że z woluminy wysypały się prawie wszystkie kartki.

Pomijając już, że to zdani jest stanowczo za długie i zaplatane (: to lepiej chyba brzmiałoby na raty. Np. "Idealnie" - myśl ta ledwo przebiła się przez emocje gotowe do wybuchu, gotujące się w nim i gęstniejące z każdą kolejną chwilą. Sekundę póżniej nerwy mu póściły (wiem, wiem, to zbyt prostackie tongue.gif) i rzucił książkę w ścianę z taką furią, że aż woluminy...
QUOTE
[...] TEGO, KTO WYMYŚLIŁ[...]

QUOTE
Chwycił się ręką o jedną

samo "Chwycił ręką jednej...", bez "się" brzmi wg mnie lepiej. Kwestia gustu (:
QUOTE
gdy tylko skończył słowa usłyszał

Skończył słowa? Może 'wypowiadać słowa'? co? (:
QUOTE
Dyszał teraz ciężej od maszyny parowej, czuł jak cała krew jaka tylko była w jego ciele jest z niesamowitą siłą pompowana do jego głowy, słyszał pulsowanie w uszach, czół napięte do granic mięśnie.

Można byłoby z tego z powodzeniem zrobić cztery zdania, bez uszczerpku na wydźwięku. Choć zdanie z pompowaniem krwi nie przypadło mi do gustu.
QUOTE
brodzie, a następnie

QUOTE
- ano chyba że tak..
- phehehe, a ja mam karetę, patrzcie i płaczcie!...

Nu, to masz przykład na duże litery, a raczej na ich brak, gdy są potrzebne (:
QUOTE
[...]po dwa - trzy stopnie

... po dwa, trzy stopnie.
QUOTE
Empire'a zaś lista kłótni i zatargów z tym człowiekiem

"Zaś lista kłótni i zatargów Empire'a z tym człowiekiem..."

a tereaz Voldiusa:
QUOTE
Idę spać za dwie godzinki...

Idę spać. Za dwie godzinki...
QUOTE
Tam najlepiej było się umówić, bo zawsze był szum i nikt zbędny, nie słyszał informacji o walkach.

Drugiego przecinka nie powinno być, ale zdanie i tak be jest.
QUOTE
...weszła przez nie długowłosa, piękna dziewczyna. Weszła do szkoły ...

Powtórzenie. Można je zastąpić np słowem "wkroczyła" albo czymś =P
QUOTE
rekreacyjnej, pogadać z Niedźwiedziem

...bez przecinka.

[geez, ale męczące XD]

QUOTE
Cała sala spojrzała nagle na całą akcję

QUOTE
prawie każdy w tej szkole, czuje do ciebie respekt

... bez przecinka.
QUOTE
Pewnie Empire, będzie być jego przeciwnikiem

Nie dość, że bez przecinka to nie rozumiem wyrażenia "będzie być". To jakaś gwara Hogwardzka?tongue.gif
QUOTE
Przy schodach stał Grabarczyk spoglądający w stronę chłopaka. Vold poszedł w stronę schodów

QUOTE
powiedz, temu swojemu koledze

... bez przecinka.
QUOTE
...i zszedł po nich

Ładne zakończenie. Gdyby ktoś przypadkiem pomyślał, że z nich spadł albo cuś XD Tak, wiem, czepiam się.

To tyle z konkretów. Jak juz wspomniałam to subiektywizm sam. Teraz możemy polemizować (:
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #161055 · Odpowiedzi: 54 · Wyświetleń: 18358

iskra Napisane: 19.06.2004 15:34


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


U ła. Całkiem nieźle. No dobra, nawet więcej - podoba się. Choć do zachwytu jestem daleko. Szczególnie, że coś zapominasz o przecinkach (gdzieś nawet kropki nie było tongue.gif). Sam mówiłeś mi kiedyś (albo mówił mi to Ikar, nie pamiętam zresztą kto, ale mniejsza o to), że trzeba part sprawdzić kilkakrotnie jzanim się doda, a sam wszystko robisz "hop ciup". Oj bzy bzy, nieładnie (: Trza bić =P

Aha, i kiedy San mówi w pierwszej osobie to jakby... no sama nie wiem... jakby coś było nie tak. Nie bardzo mi się "jego" słowa podobają.

QUOTE
[...]przelatywało przez głowę Selki jak wiatr przez pole po sianokosach

a haa haa haa! (:

pozdrawiam, miściu tongue.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #161024 · Odpowiedzi: 17 · Wyświetleń: 6893

iskra Napisane: 18.06.2004 23:12


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Nu, a ja nie wiem z czym to się je tongue.gif Pomieszane z poplątanym. Ale w gruncie rzeczy - zobaczym co dalej. Może być miło (jeśli popracujesz nad stylem), ale może też być wręcz odwrotnie. Na razie jestem nastawiona do tego nijako.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #160891 · Odpowiedzi: 9 · Wyświetleń: 9215

iskra Napisane: 18.06.2004 22:30


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


QUOTE
czuł jak cała krew jaka tylko była w jego ciele jest z niesamowitą siłą pompowana do jego głowy


... dobrze, że zaznaczyłeś, że to jego głowa.Nigdy bym się nie domyśliła, gotowam nawet pomyśleć, że to głowa kogoś innego tongue.gif

No cóż, fabuła jak na razie "taka se".
Poćwiczcie nad stylem, warsztatem. Bo wam nie wychodzi, szczerze mówiąc. Niektóre zdania są toporne. A hamować pisze się przez "h". Może by tak pisać w wordzie, co? (:
I rzeczywiście. Spróbujcie pilować porządku z dużymi literami, spacjami, przecinkami i kropkami. Najlepiej przeczytajcie dany part wielokrotnie. Nu. To powodzenia [:
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #160880 · Odpowiedzi: 54 · Wyświetleń: 18358

iskra Napisane: 18.06.2004 21:45


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Tak, tak, wiem, że ten post to offtopic ^^"

Ale chciałam tylko uprzedzić, że w związku z wakacjami zaczynam dopisywać "Wilczą Rasę". Kolejny rozdział już jest, ale muszę go jeszcze sprawdzić, więc do jutra macie czas na przypomnienie sobie całej historii Cailith tongue.gif
  Forum: W Labiryncie Wyobraźni · Podgląd postu: #160852 · Odpowiedzi: 128 · Wyświetleń: 44623

iskra Napisane: 16.06.2004 17:59


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Jeśli chodzi o mnie to wstrzymam się od głosu - jak na razie. Coś w tym jest, a jednak z drugiej strony jakby zgrzytało tu i tam...

I przepraszam za ten wiek, głupio wyszło.
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #159789 · Odpowiedzi: 52 · Wyświetleń: 17883

iskra Napisane: 15.06.2004 08:01


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Z poezji się wyrasta, jak z dziecięcych butów
Dziwnych tych myśli, pluszowych zabawek
Wstaje się ze snu, po pianiu kogutów
Ze snu, a we śnie, ze słowem huśtawek

Bo wiersze są dobre na kołysankę
Wśród nocy budują nasz wielki świat
Okno otwartę oświetla szklankę
Przez okno widać pejzaż, zza krat

Poezja nie pasuje do złotych salonów
Sali balowych i tych zasłon pięknych
Ludzi w krawatach, niby Salomonów
Łajdaków, łotrów i zbrodni ich ciężkich

Skąd jest ten smutek, gdy jak lalkę starą
Wyrzucam marzenia
, dzieciństwa swojego
W głąb siebie, człowieka targanego karą
Człowieka, przez karę, dorosłym zwanego

Jak dla mnie to o te kilka wersów identycznych słów za dużo...
Ale... cóż, muszę przyznać, że trochę mnie poniosło. Brak mi dystansu.

QUOTE

QUOTE

Amanda, 15 (plus minus jedna wiosna).




Co Ty nie powiesz! No nieźle... A już myślałem, że już nic mnie nie zdziwi.


"Człowiek uczy się całe życie. Jak widać warto chodzić na forum." (;
Powiedz mi, że informacja o Twim wieku jest błędna, to znaczy (ach, już Ci podpowiem), że nie mieścisz się w kryteriach 14-16.

A ten ostatni wiersz przypadł mi do gustu. Tylko ta ostatnia strofa... Puenta jak wszędzie. Ale nic to. Ja jestem na tak.

"Boże - do kurwy nędzy" - nie, nie sądze, że to plagiat. Te słowa są za często używane po prostu.
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #159232 · Odpowiedzi: 52 · Wyświetleń: 17883

iskra Napisane: 14.06.2004 21:29


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


QUOTE
Wiersz biały od tego z rymami różni się tak jak obraz od piosenki.


Co Ty nie powiesz! No nieźle... A już myślałam, że już nic mnie nie zdziwi.


QUOTE
Nie wspominając już, że pisałem od początku, że to tylko i wyłącznie moja interpretacja, o czym zawiadamiam pod wierszem.


Więc czemu jest tak dużo metafow Musz?

Amanda, 15 (plus minus jedna wiosna).
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #159106 · Odpowiedzi: 52 · Wyświetleń: 17883

iskra Napisane: 14.06.2004 16:57


Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 207
Dołączył: 06.06.2003
Nr użytkownika: 536


Kłucić to i ja się nie zamierzam, co najwyrzej - przez ó.

No wiesz, Murof, użyłeś wszystkich sformułowań Musz, z tą tylko różnicą, że przez dodanie kilka innych słów - wiersz biały zamieniłeś w taki z rymami. Nie czepiałabym się gdybyś został tylko zainspirowany wierszem Musz, ale Ty go po prostu przerobiłeś, nie użyłeś nawet zbyt odmiennej formy. Co do Kaczmarskigo - nie mam rozeznania w tej sprawie - więc dyplomatycznie nie skomentuje tego. Ale jednak sztuka plastyczna jest czymś nieco odmiennym od słowa pisanego, nieprawdaż?
  Forum: Poezja · Podgląd postu: #158849 · Odpowiedzi: 52 · Wyświetleń: 17883

9 Strony  1 2 3 > » 

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 26.04.2024 16:13