Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Kwiat Lotosu _ Rozstania I Powroty

Napisany przez: Nefretini 08.05.2010 22:02

Witam. biggrin.gif
Opowiadanie mam napisane całe, także nie będzie takich przerw jak w przypadku "...Zakładu".

Z dedykacją dla Lotosovej[za to, że cię rozbawiłam erotyczną dokładnością Hermiony biggrin.gif].

Piosenka przewodnia: http://rzastiin.wrzuta.pl/audio/2MujVxh171j/andy_britton_brian_hodge_david_goldsmith_michelle_hodge_-_little_things

Rozdział I.

Zima, 1993r.
Szłam przez ciemny, ponury park. Ubrana byłam jedynie w koszulę za kolano i ciemne jeansy. Na szyi zamotaną miałam chustkę.
Drzewa złowrogo szumiały, linię nieba kilkakrotnie przeciął ptak.
Wiedziałam, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie mam już nic. Przecież minister nagle nie zmieni zdania i nie przywróci mi pracy!
Ale, na Boga, chciałam wierzyć- nie, ja wierzyłam- wierzyłam, że to nie jest koniec. Że może jeszcze coś się zmieni. Może nie wszystko stracone…
Cholera jasna, jak to nie?!
Za wszelką cenę nie chcę dopuścić do siebie tej pieprzonej świadomości. Tych myśli, które za każdym razem mocniej we mnie uderzają. Boję się ich.
Wiele razy rozważałam możliwość utracenia pracy, opracowywałam plan działania. Ale… Boże, nie sądziłam, że to może nastąpić tak szybko!
Pewnie, w innej sytuacji nie podchodziłabym do tego tak emocjonalnie, jednak teraz, kiedy mam na głowie tak wiele ważnych spraw, nie mogę, no po prostu nie mogę, stracić pracy!
Może gdybym nie oddawała się temu zajęciu tak bardzo, jak dotychczas... Ale, Jezu! Robiłam wszystko co w mojej mocy, żeby zadowolić ministra! Zostawałam po godzinach, harowałam dla niego dłużej i wytrwalej, niż większość pracowników! I co mi z tego przyszło?!
Nie. Ja nadal w to nie wierzę.
Skręciłam w boczną drużkę. Mimo, że na dworze było bardzo zimno, nie chciałam wracać do domu- na który, wbrew pozorom, i tak nie było mnie stać.
Przez całe to zamieszanie zapomniałam o spotkaniu z Dracon’em. Spojrzałam na zegarek. 20:25. Pięknie, spóźniałam się już prawie pół godziny. Ale… chyba i tak bym nie poszła. Owszem, kocham go, jednak do szczęścia nie potrzebuję jego dołującej paplaniny. Naprawdę, obejdzie się.
Zaczęłam liczyć mijane drzewa, później pojedyncze gwiazdy na granatowym niebie. W końcu wzięłam się za liczenie plam na moim czystym płaszczu- bynajmniej taki był rano, jakoś przed siódmą bodajże.
Robiłam wszystko, zaiste wszystko, żeby tylko nie zadzwonić do durnego, starego ministra i nie zacząć błagać go o przywrócenie mi posady. To już chyba byłby akt desperacji, prawda?
Usłyszałam jakiś dziwny szelest.
No pięknie, jeszcze mi tu tylko gwałciciela do pełni szczęścia potrzeba. Cudnie po prostu!
Odruchowo włożyłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu drewnianego patyka, który wielokrotnie już, uratował moje karkołomne życie- a raczej próby jego przetrwania.
- Hermiona?- usłyszałam tak dobrze znany mi głos- Hermiona?!
Cofnęłam się pod dosyć dużą sosnę i zaczęłam przyglądać akcji poszukiwawczej Dracon’a.
Kilkakrotnie swoim pseudo- strachem wprawił mnie w rozbawienie, ale tylko na chwilę. No bo jak ja mam się śmiać, będąc pozbawioną jakichkolwiek środków do życia?!
W końcu zdradziła mnie debilna gałązka, która przyczepiła mi się do ukochanych kozaków- na bagatela dwunastocentymetrowym obcasie.
- Hermiona?- jak wilk zaszedł mnie od tyłu- No nareszcie! Wszędzie cię szukam!
- No co ty nie powiesz.- mruknęłam, szukając sprawcy mojego ujawnienia. Po pięciominutowej walce z sosnowymi igłami, znalazłam winowajcę i nie kryjąc morderczych instynktów, połamałam dziesięciocentymetrową gałązkę na dwadzieścia kawałeczków.
Tak. Ulżyło mi.
Trochę.
- Uspokój się!- syknął, wyrywając mi z rąk drewienka.
Z lubością patrzyłam jak rozsypują się na kamiennej ścieżce.
Wyglądały jak nasze wspólne życie, które się skończyło.
Jezu…
On jeszcze nie wiedział co się stało. Pewnie myśli, że jestem jakaś pomylona, albo coś. Z drugiej strony jego zdanie na mój temat niewiele się zmieniło od trzeciej klasy Hogwartu, kiedy to posmakował mojej pięści na swoim arystokratycznym nosku.
Z dwojga złego wolę czasy szkoły, niż obecny stan mojego pseudo-ducha, a raczej jego cienia.
Cholera, zmieniam się w jakąś tanią poetkę. Niech żyją więc Harlekuin’y!
Ja w tym spędzie uczestniczyć nie będę.
Adieu!
***
Był późny wieczór, kiedy wreszcie dotarliśmy do domu. Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym rozpoczęła się nasza kłótnia; wiem tylko, że było zimno i cholernie ciemno.
- Jak śmiesz?!- Uderzyłam ręką w kuchenny blat.
Draco okrążył stół w jadalni, po czym bardzo cicho powiedział:
- Do jasnej cholery, zachowujesz się jak ostatnia idiotka! Nie rozumiesz?! To TY wszystko spieprzyłaś!
Roześmiałam się.
- Ja? Malfoy! To przez ciebie teraz tu jesteśmy, nie przeze mnie! Nie widzisz tego?! Zniszczyłeś nas!
- Bo co? Bo powiedziałem ci parę „nie takich” słów?! Bo nie byłem na każde twoje zawołanie?!- wrzasnął.
Właśnie wtedy po raz pierwszy podniósł na mnie głos. To było niczym koniec pewnej epoki. Jakiegoś pieprzonego okresu w naszym życiu. Wydaje mi się, że właśnie tego najbardziej mi było potrzeba. Zrozumiałam. Zrozumiałam, że tak dalej nie mogę. Że Malfoy nie jest tym, z którym chcę spędzić resztę życia. Boże, ale dlaczego w taki sposób?
- Bo nie byłeś tym, kim miałeś być.-wyszeptałam, patrząc gdzieś ponad jego postać.
Chciałam to skończyć. Wyjść z tego domu i nigdy już nie wracać. Zdałam sobie sprawę, że jeśli zostanę w nim dłużej, to już nigdy go nie opuszczę. A przecież właśnie to było moim celem. Moim żałosnym postanowieniem noworocznym- z listy tych „najważniejszych”.
Jezu, jakie to dziwne. Jeszcze dzisiejszego poranka oddałabym za tego człowieka wszystko. Był moim mężczyzną. Kochankiem. Chłopakiem. Facetem. Był mój. Po prostu.
To z nim wiązałam swoją przyszłość; widziałam nas razem na ślubnym kobiercu, ze wspaniałymi kwiatami na ołtarzu. Widziałam nas razem starzejących się, jak chodzimy po naszym sadzie owocowym. Tak, to jego pragnęłam mieć przy sobie w chwili śmierci i z nim dzielić wspólny grobowiec. Z nim chciałam przestąpić progi wiecznego raju, zbawienia i szczęścia.
Chciałam z nim być. Tak na zawsze i bez pamięci. Bez ubrań i po ciemku. Po omacku. Bo ja naprawdę wierzyłam, że to on jest moim jedynym, ukochanym mężczyzną. Człowiekiem, dla którego dałabym odebrać sobie życie.
Naprawdę dziwny jest ten świat i jego drogi.
- O czym ty mówisz?- syknął, podchodząc bliżej.
Popatrzyłam na jego dłonie, kurczowo zaciśnięte na moich nadgarstkach. To było coś dziwnego, jakby z mojego życia na chwilę uleciał sens. Towarzyszyło temu tak irracjonalne uczucie, że porównanie tego do dreszczy byłoby żałosne. Naprawdę. Przez chwilę chciałam powiedzieć: „nic, żartowałam”. Ale nie mogłam. Co z tego, że rano go kochałam? Kiedy to było?!
- Odchodzę, Draco.- odparłam, delikatnie gładząc go po ręce- Muszę.
Odsunął się ode mnie, niemalże ze wstrętem. Jakby strzepywał ze swojego ciała resztki… Mnie.
Zapanowała cisza. Cisza, która swoim hałasem mogłaby roztrzaskać szyby i porozrywać zasłony. Cisza tak niesamowicie dziwna, przerażająca i obca, że aż niemożliwa. Nigdy nie sądziłam, że między mną a Malfoy’em zapanuje coś takiego. Przysięgam.
Chyba nawet zrobiło mi się z tego powodu przykro. Albo tak dobrze udawałam, że nabrałam samą siebie.
- Co to za bzdury.- warknął, po raz kolejny okrążając jadalniany stół- Teraz może powiesz „zostańmy przyjaciółmi”, co?!
- Draco, posłuchaj…- próbowałam mu coś wytłumaczyć.
No właśnie. COŚ. Bo tak naprawdę dlaczego to zakończyłam? Czy jestem w stanie podać chociaż jeden, racjonalny powód swojej decyzji?
- Na miłość Boską, Hermiona!- krzyknął- Nie rozumiesz co zrobiłaś?! Zniszczyłaś coś, za co gotów byłem oddać całego siebie! Zniszczyłaś NAS!...- urwał na chwilę, by popatrzeć mi w oczy- Tu naprawdę nie ma co tłumaczyć.- I wyszedł.
Tak po prostu zamknął za sobą te cholerne drzwi i… Wyszedł. Zniknął.
I już nie wróci. Nigdy.
Upadłam na kolana, łzy zbierały mi się pod powiekami. Ta scena, to co przed chwilą się działo… To chyba jeszcze do mnie nie dotarło. Mimo wszystko to była moja decyzja. Tylko i wyłącznie… Poczułam w ustach słone krople, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Coś się skończyło… Coś pięknego i tak bardzo niepowtarzalnego…
Wbiłam paznokcie w swoją skórę, drapałam ją, szczypałam, głaskałam… Byłam jak w amoku; nie panowałam nad sobą…
Chciałam… Chciałam, żeby to wszystko już się skończyło. Ten cholerny żal, ból… To zwątpienie i poczucie winy.
Przecież nie zrobiłam nic złego… Postąpiłam w zgodzie z własnym… No właśnie? W zgodzie z czym? Sercem czy Rozumem?
Paranoja.
Położyłam się na plecach i mocno zagryzłam wargę. Zmuszałam się wręcz, żeby nie wybiec za nim na korytarz. Nie mogłam. Chciałam, ale do jasnej cholery, nie mogłam!

Napisany przez: Serena van der Woodsen 08.05.2010 23:44

Zacznę od tego, że Lotosova coś ostatnio sporo dedykacji dostaje xD. No nic, wracam do opowiadania.
Po pierwsze w wielu, naprawdę wielu miejscach brakuje spacji. Bardzo, ale to bardzo razi to w oczy.
Po drugie wiem, że wszystkie mamy skłonności do opisywania stroju, ale tu jakoś nie został on wpasowany w tekst...
Po trzecie słowo "dróżka" pochodzi zapewne od słowa "droga", więc pisze się je przez "ó".
Po czwarte zakładam, że chodzi Ci o Ministra Magii, tak? Więc jakim cudem Hermiona mogłaby do niego zadzwonić? Magiczni nie używają telefonów.
Po piąte pisze się "harlequin".
Po szóste (tak wiem, "po szóste" brzmi dziwacznie, prawda?) tekst jest bardzo nieskładny. Hermiona go kocha, ale jednak ma go dość. Chce z nim spędzić resztę życia, ale jednak nie. Totalnie bezsensowne dla mnie. Zachowuje się jak jakaś totalnie powalona idiotka, nie wiedząca czego chce.

To na tyle :]. Mam nadzieję, że w następnych częściach pójdzie lepiej. Życzę weny smile.gif. Pozdrawiam serdeczniee, S smile.gif

Napisany przez: Serena van der Woodsen 09.05.2010 00:01

Ach! I jeszcze Dracon! W dopełniaczu tego imienia nie stawia się apostrofa. Tak btw ;]. smile.gif

Napisany przez: Nefretini 09.05.2010 00:12

1.A mogłabyś mi powiedzieć, gdzie tych spacji brakuje? Bardzo proszę . :]
3.Dróżka napisałam przez "u"? o matko. blink.gif [wybacz mi !]
4.Z telefonami łatwiej się żyje, założyłam, że mogła zadzwonić.
6.Hermiona go kocha, ale wie, że nie może z nim być... Kurde, później się wyjaźni dlaczego tak się zachowuje.

A z apostrofem całe życie mam problemy. ; c

Pozdrawiam!. smile.gif

Napisany przez: Serena van der Woodsen 09.05.2010 21:34

Spacji brakuje przed myślnikami. Przykładowe zdanie:
- Spacji brakuje przed myślnikami. - powiedziała do niego.
A u Ciebie wygląda to tak:
- Spacji brakuje przed myślnikami.- powiedziała do niego.
Wiem, że to może i niewielki błąd, ale jakoś mnie to strasznie razi w oczy blush.gif . Pozdrawiam! I czekam na kolejną część wink2.gif. S! smile.gif

Napisany przez: Dragongirl 14.05.2010 14:43

pomijając błędy ortograficzne to chciałam powiedzieć, że opowiadanie mi się podobało;) Widzę, że Hermiona rozbudza wyobraźnię wielu osób...

_______________
http://antyk_warium.republika.pl/meble.html

Napisany przez: Serena van der Woodsen 14.05.2010 21:57

Kiedy nowa część, coo?

Napisany przez: Nefretini 14.05.2010 22:49

niedługo biggrin.gif
Muszę się dorwać do kompa[teraz jestem na mamusinym...] blink.gif

Napisany przez: Nefretini 30.05.2010 00:21

Wiem, że długo nie było dalszego ciągu, ale miałam problemy z laptopem. Ale już jest okey i dodaję. biggrin.gif

Rozdział pisałam przy piosence Guns N' Roses - Estranged.

Rozdział II
"I don't know how you're s'posed
To find me lately,
An what more could tou ask from me...
How could you say that I never needed you,
When you took everything.
Said, you took everything from me."


Dwa tygodnie później.

Szłam właśnie na rozmowę w sprawie pracy. Czwarty raz w tym tygodniu. W sumie niewiele myślałam o rozstaniu z Draconem. Od pamiętnego dnia zjawił się u mnie tylko raz - chciał zabrać swoje rzeczy. Nie wiem ile był, wyjechałam wtedy do rodziców. Domyślam się jednak, że na mnie czekał. To takie oczywiste.
Z biegiem czasu - o zgrozo, to zaledwie dwa tygodnie - dochodziła do mnie słuszność tej decyzji. I mimo, że w chwili zerwania skłonna byłam błagać go o wybaczenie, już następnego dnia stopniowo wracał mi rozsądek.
Czy czasem żałuję swojej decyzji? Owszem i to nawet częściej niż może się wydawać.
Ale szybko odpycham od siebie te myśli. Nie mam czasu się nimi przejmować. Ani teraz, ani jutro. Nigdy.

Samochody gwałtownie przecinały kolejne skrzyżowania, ludzie w dalszym ciągu nieudolnie udawali, że jesienna słota ich nie dobija. Mi się tego teatrzyku odechciało i gdy kolejny raz w tym miesiącu jakiś debil ochlapał mój czerwony trencz nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć. Krzyczałam wszystko, co mi ślina na język przyniosła. Może nawet wydałam na światło mugolskiego słońca świat czarodziejów… Nie wiem, nie obchodzi mnie to.
Poza tym zamiast słońca, na niebie były ciężkie, szaroczarne chmury deszczowe.
Spojrzałam na miejsce przyszłej pracy - potężny wieżowiec w centrum Londynu, z przeszklonymi szybami i ochroniarzami przed wejściem. Wyjęty jakby żywcem z amerykańskiego filmu o pięknych i bogatych.
Boże, aż mi się niedobrze zrobiło. Co ja, do cholery, tu robię?!
Jakiś postawny mężczyzna popchnął mnie w przejściu na tyle mocno, że wypadły mi z rąk papiery. Zbierając karty z podłogi zastanawiałam się nad słusznością swojej decyzji. Czy powinnam tu być? Czy praca za biurkiem doprowadzi do mojego spełnienia? A może robię to wszystko tylko po to, by zapomnieć o Draconie? Westchnęłam cicho, poczym zagryzłam wargę i gwałtownie się podniosłam. Od razu uderzył mnie odór sterylności mugoli i pseudo- postmodernistyczny wystrój wnętrza.
Gdy przechodziłam kolejnymi korytarzami, a koszmarne żarówki drażniły moje źrenice, miałam ochotę zniknąć.
Nie, nie chodzi tu o moją pewność siebie, mam raczej na myśli fakt, że wcześniej każdą pracę dostawałam ze względu na wyniki w szkole. A tutaj? Przecież nie pokażę nikomu zaświadczenia z Hogwartu i referencji z Ministerstwa Magii, mimo, że takowe posiadam.
Z każdym kolejnym krokiem robiło mi się coraz bardziej niedobrze. Żołądek zatrzymał się gdzieś w okolicach przełyku i za nic nie chciał opaść.
Przeklęłam w duchu swoją skłonność do plecenia głupot w stresowych sytuacjach. Domyślałam się, że mogę wypaść gorzej niż inne zainteresowane. A mimo to stawiłam się na tą rozmowę. W końcu nazywam się Granger, do cholery i nie jestem tylko kolejną, czyhającą na ciepłą posadkę, pustą laską!
Na miłość boską!

***

W tym samym czasie, w południowej części Anglii pewien arystokrata bardzo poważnie rozważał pewną czynność. Od jakiegoś czasu ściskał w dłoni słuchawkę telefonu i za nic nie chciał jej odłożyć, a tym bardziej wykorzystać.
O tak, Dracon Malfoy był bardzo zdenerwowany, a brak zdecydowania tylko wzmagał jego złość.
- Zadzwoń do niej.
Blaise Zabini - jeden z niewielu „zaufanych” ludzi blondyna, powtarzał jedno polecenie od godziny. Naprawdę zależało mu na szczęściu przyjaciela, nawet jeśli wiązała się z tym przyszłość z Granger.
Dzień wcześniej Malfoy nawiedził go w domu, w dość jednoznacznej sytuacji i uraczył cudowną historią zakończenia związku. Jak na wiernego druha przystało, już kilka godzin później Zabini siedział w gabinecie kumpla i zmuszał go do wykonania telefonu.
- Malfoy, jak zaraz do niej nie zadzwonisz, to ja to zrobię. - warknął, powoli tracąc cierpliwość.
- Do cholery, a jeśli teraz nie może rozmawiać?!
- To zadzwonisz później. - odparł Blaise z wszechwiedzącą miną. - Po prostu szukasz wymówki, bo się boisz.- dodał po chwili, poprawiając sobie krawat.
Draco popatrzył na niego z żądzą mordu w oczach. On nic nie rozumiał! To nie było takie proste, jak mogło się wydawać! Miał do niej zadzwonić. P i e r w s z y.
Tak, jakby mu w jakimś stopniu zależało…
A zależy? Owszem i to bardzo. Od czternastu dni zbierał się na ten telefon. Miał zadzwonić wczoraj, ale po wykręceniu numeru szybko odłożył słuchawkę i pojechał do Zabiniego. Przegadał z nim praktycznie całą noc, wypił trzy butelki szkockiej i… Nadal się bał.
Zachowywał się jak zwykły, pospolity mugol! W takich sytuacjach zapominał, że jest Malfoy’em. Nie miało to dla niego znaczenia. Z drugiej strony przyznanie do błędu było tak ciężkie i niewyobrażalnie upokarzające… Czasami myślał, że znajduje się w jakimś pieprzonym kręgu, z którego każde wyjście jest złe. Balansował po między upokorzeniem a druzgocącą porażką. I co w tym wypadku jest lepsze?
- Nie mogę. - powiedział, po jakimś czasie. - Nie dam rady.
Zirytowany Zabini z impetem uderzył w blat biurka, a szklanka ze szkocką niebezpiecznie się zachwiała.
- Dumbledore by przy tobie stracił cierpliwość, do jasnej cholery! – warknął, poczym podszedł do kumpla. – Słuchaj Malfoy, jeśli zaraz nie weźmiesz się w garść, to osobiście cię do niej zaprowadzę. – W oczach chłopaka można było dostrzec niepokojące ogniki.
Draco mimowolnie się wzdrygnął.
Nie miał ochoty na spacery do domu Hermiony. Nie był nawet pewny, czy mieszka w tym samym miejscu.
I nagle poczuł się strasznie samotny i smutny. Jedyna osoba, na której mu zależało, była gdzieś tam, daleko. W świecie, do którego on nie ma już wstępu.

***

- A więc witam panią na pokładzie, panno Granger! - powiedział postawny mężczyzna, w czarnym, dopasowanym garniturze.
Uścisnęłam dłoń swojemu nowemu szefowi. Byłam z siebie dumna. O to pokazałam światu, że jestem w stanie coś osiągnąć, bez niczyjej pomocy i wsparcia. Nie potrzebowałam już Malfoy’a, potrafiłam sama za siebie zadecydować i cholernie dobrze się z tym czułam.
Z szerokim uśmiechem na ustach opuściłam nowe miejsce pracy. Złapałam taksówkę i pojechałam prosto do domu.

Zdążyłam zaledwie zaparzyć sobie kawę i wziąć krótki prysznic, a już usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi. Przeklinając w duchu, na czym świat stoi, zarzuciłam na siebie krótki szlafrok i otworzyłam drzwi.
W progu stał nie kto inny, jak Zabini - wielki przyjaciel Malfoy’a i mój dawny kolega.
- Blaise? - powiedziałam, przyglądając mu się z niemałym zaciekawieniem.
- Cześć Hermiona. - uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.
- Cześć, cześć… Wchodź! - wpuściłam go do środka.
Przyjrzałam mu się uważnie: wyglądał nienajlepiej - miał podkrążone, zmęczone oczy i lekko przetłuszczone włosy. Zaczęłam się zastanawiać co sprawiło, że ten, zawsze doskonale wyglądający facet, był teraz w takim stanie.
„Może jest poważnie chory? Albo ktoś zmarł?”
Blaise usiadł na kanapie w salonie, a ja podałam mu kawę. Przez chwilę siedzieliśmy w zupełnej ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie z lekkim zainteresowaniem. W końcu nie wytrzymał:
- Musisz wrócić do Dracona.
Ze zdziwienia zakrztusiłam się kawą.
- Że co?!
Zabini splótł z zakłopotaniem palce i powtórzył:
- Musisz dać mu drugą szansę, Hermiona. Musisz, słyszysz?
Uniosłam wysoko brwi, to co mówił zupełnie nie mieściło mi się w głowie.
Ja? Mam wrócić do Malfoy’a? Dobre żarty!
Wzięłam głęboki oddech i odparłam:
- Słuchaj, Zabini. To, co było między mną a twoim przyjacielem, to sprawa zamknięta, okey? - urwałam na chwilę. – I nie chce mi się o tym w ogóle gadać.
- Ale ty nie wiesz, co się z nim dzieje! - przerwał mi, już nieźle wkurzony. - Ty nie wiesz co on od dwóch tygodni wyprawia!
- I jakoś mało mnie to obchodzi. – odwarknęłam czując, że zaraz po prostu go wyrzucę.
Jak on śmiał w ogóle do mnie przychodzić? I to jeszcze w takiej sprawie! Zrobiło mi się cholernie przykro. Nie sądziłam, że Draco posunie się do takich… metod.
- Hermiona, ja naprawdę nie przyjechałem do ciebie po to, żeby się kłócić…
- To super, co słychać w pracy? - przerwałam mu z jadowitym uśmiechem.
Blaise posłał mi miażdżące spojrzenie.
- Nie przerywaj mi. Chodzi o to, że Draco od waszego zerwania chce do ciebie zadzwonić, ale się boi. Myśli, że go już nie chcesz, a to przecież nieprawda… - mówił cicho i spokojnie. - Wiem, że nadal się kochacie.
- A skąd ty to możesz wiedzieć, co?! - warknęłam, próbując powstrzymać narastającą złość. - Spowiadał ci się?!
Zabini chłodno się uśmiechnął. Był naprawdę cholernie pociągającym facetem.
- Akurat na temat waszego związku wiem… Wszystko. Draco wiele mi o was mówił.
Momentalnie zaprzysięgłam sobie, że rozmówię się na ten temat z Malfoy’em zaraz po wyjściu tego strasznego, byłego ślizgona.
- Dobra, Zabini. - powiedziałam siląc się na spokój. - Jeśli nie masz mi nic więcej do powiedzenia, to właściwie możesz już sobie iść. Nie mam ochoty na ani minutę więcej w twoim towarzystwie i radzę ci, żebyś mnie omijał przez najbliższe dziesięć lat, bo gotowa jestem użyć wobec ciebie przemocy. - wygłosiłam swoją tyradę, po czym otworzyłam mu drzwi.
Chłopak chwycił z wieszaka swoją kurtkę, a wychodząc powiedział:
- Granger, dziecko drogie, ty go za bardzo kochasz, żeby się dłużej okłamywać.
Wypchnęłam go ze swojego domu i zsunęłam po drzwiach na podłogę. Miałam ochotę zabić Malfoy’a. Jak on mógł?! Jak mógł poprosić Zabiniego, o to, żeby do mnie przyszedł z taką prośbą?! I dlaczego mu o wszystkim mówił?! Nie wystarczałam mu?

Czułam się strasznie. Po policzkach płynęły mi łzy. Draco kolejny raz mnie oszukał.

Napisany przez: Serena van der Woodsen 30.05.2010 22:35

No w końcu smile.gif. Hmm.. Zbyt wiele więcej nie wyjaśnia.. Ale całkiem porządnie :]. Mam nadzieję, że na następną część nie będziemy musieli tak długo czekać, bo jestem bardzo ciekawa co też wyniknie z tego wszystkiego wink2.gif.
Aa i jedno co mi się rzuciło w oczy..

QUOTE
Byłam z siebie dumna. O to pokazałam światu, że jestem w stanie coś osiągnąć, bez niczyjej pomocy i wsparcia.

"Oto" pisze się razem, a nie osobno ;]. Pozdrawiam! S smile.gif

Napisany przez: NarcyzaBlack 31.05.2010 20:37

Muszę przyznać, że dziwnie mi się czyta opowiadanie w którym Draco i Hermiona kończą już swój związek. Mam nadzieję, że wkrótce dowiem się co motywowało Hermionę, ja jak zawsze liczę na to, że oni będą razem, opowiadanie to różni się znacząco od innych, myślę, że zamieniłaś w jakiś sposób książkowe charaktery tych bohaterów, to tutaj Hermiona wydaje się nieczuła w stosunku do Malfoy'a, a on skolei porzucony, odepchnięty.
Mam nadzieję, że nie będzie trzeba długo czekać na cd. biggrin.gif

Napisany przez: Nefretini 01.06.2010 21:51

Nie koniecznie Hermiona jest nieczuła, a Draco taki biedny i bezbronny. ; )
Zależało mi po prostu na tym, żeby pokazać, że każdy z nas ma w sobie coś z "dobrej" i "złej" osoby. evil.gif
i chyba mi się udało, skoro to zauważyłaś .
Dzięki i pozdrawiam. : ]

Napisany przez: Lady_Gosha 05.06.2010 03:09

-Yym....co to ja chciałam?
-Napisać sensowny komentarz,tak mi się zdaje.
-Aaaa.Dzięki móżdżku.
A więc(wiem ,że nie zaczyna się zdania od a więc) Hermiona zerwała z Darconem?Mi się to w głowie nie mieści Nefretini. Sel dopomóż jakoś.Co do "oto" zgodzę się z tobą, ale musisz przyznać ,że Nef pisze świetnie.
Pozdrawiam Go$h@ (Nef,Sel,Cyzię Black oraz Em )

Napisany przez: Nefretini 05.06.2010 09:34

Skoro nie mieści się w głowie, to takie rozwiązanie musi być rzadko spotykane, czyli może moje opowiadanie będzie chociaż trochę oryginalne. biggrin.gif

wiem, wiem, mądry tok rozumowania jest podstawą.

Pozdrawiam i dziękuję, Nef.

Napisany przez: piekaras 22.06.2010 15:07

Hmmm, ciekawe opowiadanie... Pierwszy rozdział był trochę za ponury jak dla mnie, ale drugi wyjaśnił co nie co. Oryginalnie piszesz, myślę, że Hermiona nie jest nieczuła, lecz coś musiało ją do tego zmotywować... Mam nadzieję , ze się niedługo okaże ;P
Czekam na następne rozdziały,
pozdrawiam i krowki.gif na wenę wink2.gif

Napisany przez: Lady_Gosha 03.07.2010 16:12

Puk,puk.
-Nef?Jesteś tam?
-......
Zobaczymy dalszą część czy to już koniec?
Mam nadzieję ,że nie.

Napisz coś jeszcze lub dokończ to, ładnie proszę .
Z pozdrowieniami. blush.gif
LG.

Napisany przez: Nefretini 03.07.2010 23:58

Obiecuję, że wrzucę trzeci rozdział.
Jednego możecie być pewne: Skończę to opowiadanie. Na sto procent! ; )

Muszę poprawić resztę odcinków - zmieniłam trochę pomysł i tyle. ; )
pozdrawiam, Nef.

Napisany przez: Lady_Gosha 09.07.2010 21:54

QUOTE(Nefretini @ 03.07.2010 22:58)
Obiecuję, że wrzucę trzeci rozdział.
Jednego możecie być pewne: Skończę to opowiadanie. Na sto procent! ; )

Muszę poprawić resztę odcinków - zmieniłam trochę pomysł i tyle. ; )
pozdrawiam, Nef.
*



Miło Nef ,że jeszcze o nas pamiętasz wink2.gif .
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
-Tylko niech to będzie z miarę szybko.
-Zamknij się Sev.
Ach.Te wewnętrzne głosiki.
No nie pozostaje mi nic innego jak zaczekać.
Pozdrawiam Gosha. blush.gif
Ps.Za chwilę spróbuję wyłapać trochę błędów.
EDIT.
1 .W pewnych miejscach dajesz za dużo wielokropków jak np tutaj :Z drugiej strony przyznanie do błędu było tak ciężkie i niewyobrażalnie upokarzające…
Nie wiem dlaczego ,ale mi to strasznie przeszkadza czytać.
2 . Kilka przecinków jak np. Dumbledore by przy tobie....(itd.).
Wydaje mi się ,że w takich zdaniach piszę się je po nazwiskach.

W progu stał nie kto inny, jak Zabini - wielki* przyjaciel Malfoy’a i mój dawny kolega.
- Blaise? - powiedziałam, przyglądając mu się z niemałym* zaciekawieniem.
- Cześć Hermiona. - uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.//// bardziej składne zdanie brzmiałoby :
uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
To na razie na tyle.
Lece spać .Pa.
Ps. * Lepiej byłoby bez tych słów.

Napisany przez: Nefretini 11.07.2010 21:06

Gosha, masz rację. Przyznaję, że ta scena rozmowy Hermiony z Blaisem nie poszła mi najlepiej blush.gif .
Ale postaram się poprawić! Obiecuję. smile.gif

pozdrawiam, Nef.

Napisany przez: NarcyzaBlack 11.07.2010 21:18

Błagam!!! Ja chcę kolejną część! Mam nadzieję, że zmiłujesz się nad biedną Narcyzą i wkrótce dodasz kolejną notkę, bo chyba moje serce pęknie cry.gif

Napisany przez: katbest 12.07.2010 13:47

Nef, proszę daj nam następna cześć. Już nie mogę wytrzymać. Proszę! cry.gif

Napisany przez: Nefretini 12.07.2010 21:44

Obiecuje, ze dodam w najblizszym czasie, okej ? smile.gif *

* nie mam polskich znakow, poniewaz chwilowo korzystam z angielskiego windowsa.

Napisany przez: Lady_Gosha 13.07.2010 23:00

Będę się streszczać Nef.Oczekuję rozdziału w tym tygodniu ,jeśli nie to zacznę się niecierpliwić (i molestować cię jak Cyzia i Katbest ;p).
-A ja chyba zacznę rzucać Avadę na każdego kto się zbliży.
-Chciałabym to zobaczyć Sev, a teraz JAPA!

Pozdrawiam.
LG.
Ps.Znalazłam dwa błędy.
1.Powtórzenie na początku rozdziału wyrażenia :
Dwa tygodnie.///Pierwsze zdanie oraz kilka dalej.
2.Jeśli piszesz takie zdanie: Ani dzisiaj ,ani jutro.Nigdy. //To powinno to wyglądać tak : ANI dzisiaj,ANI jutro.,ANI nigdy.
KaPeWu? wink2.gif Mam nadzieję ,że poprawisz.
Ps2.Jeśli nie posiadasz bety ,chętnie zostanę.Wszystkiego nie wyłapię ale zawsze coś.

Napisany przez: Nefretini 14.07.2010 21:33

Bety nie mam - nie wiem, czy bede cierpliwym sluchaczem i z pokora przyjmowac ciagla krytyke . ; D mozemy zaryzykowac, jak chcesz... ; p

boze, im dluzej czytam ten drugi rozdzial, tym wiecej bledow wylapuje.

pozdrawiam, Nef. biggrin.gif biggrin.gif

Napisany przez: Lady_Gosha 19.07.2010 14:55

QUOTE(Nefretini @ 14.07.2010 20:33)
Bety nie mam - nie wiem, czy bede cierpliwym sluchaczem i z pokora przyjmowac ciagla krytyke . ; D mozemy zaryzykowac, jak chcesz... ; p

boze, im dluzej czytam ten drugi rozdzial, tym wiecej bledow wylapuje.

pozdrawiam, Nef.  biggrin.gif  biggrin.gif
*



Będziesz,będziesz już ja cię wyszkolę. wink2.gif

Nie dziwię ci się co do błędów w drugim rozdziale,ja ich znalazłam tyle ,że aż mi się tutaj nie chciało wymieniać.

Co do bety,to rozdziały możesz wysyłać na mój email : wiedzma2@buziaczek.pl .
Ja sprawdzę (raz,prast wink2.gif ) i wstawimy rozdzialik.
To czekam na twoją odpowiedź.
Pozdrawiam,a buziaki wysyłam sowią pocztą.
LG.

Napisany przez: Lotosova 25.07.2010 20:53

QUOTE(Nefretini @ 08.05.2010 22:02)
Z dedykacją dla Lotosovej[za to, że cię rozbawiłam erotyczną dokładnością Hermiony biggrin.gif].


Cóż, za dedykację dziękuję... O tak, baardzo mnie rozbawiłaś ;D

Napisany przez: Nefretini 31.08.2010 10:35

O matko boska!
Jakże się dzisiaj ucieszyłam, gdy wpisałam adres forum i mi się ono otworzyło. biggrin.gif

Nie wiem, wam też nie wchodziło przez wakacje? Koniec świata po prostu.

Już dawno, dawno, dawno byłby nowy odcinek, gdyby nie fakt, że nie miałam kontaktu z Goshą... cry.gif

A teraz muszę tylko czekać, aż przeczyta trzeci rozdział i wklejam! smile.gif

Wszystkim nie chodziło, ale już chodzi.
P.

Napisany przez: Lady_Gosha 05.09.2010 00:15

QUOTE(Nefretini @ 31.08.2010 09:35)
O matko boska!
Jakże się dzisiaj ucieszyłam, gdy wpisałam adres forum i mi się ono otworzyło.  biggrin.gif

Nie wiem, wam też nie wchodziło przez wakacje? Koniec świata po prostu.

Już dawno, dawno, dawno byłby nowy odcinek, gdyby nie fakt, że nie miałam kontaktu z Goshą...  cry.gif

A teraz muszę tylko czekać, aż przeczyta trzeci rozdział i wklejam! smile.gif

Wszystkim nie chodziło, ale już chodzi.
P.

*


Neffi ,kochanie. Ja cały czas cierpliwie czekam na ten rozdzial od ciebie ,ale jak sprawdzam pocztę to nic mi nie przychodzi. Hm. Jestem ciekawa czy to wina poczty czy może przypadek.
Mam też gg,skype,fotkę,nk skarbie. Mnie można łatwo namierzyć ,tylko trzeba zapytać czasem ;P .
Czekam na twoje wypociny. Pozdrawiam. LG.
Ps.Moje gg :830027.

Napisany przez: Nefretini 05.09.2010 11:10

wysłałam Ci na mejla trzeci rozdział w dniu, w którym dodałam poprzedni post. nie dostałaś? dry.gif

edit. dokładnie odcinek poszedł 31 sierpnia o godzinie 10:28 biggrin.gif

Napisany przez: Lady_Gosha 05.09.2010 12:10

QUOTE(Nefretini @ 05.09.2010 10:10)
wysłałam Ci na mejla trzeci rozdział w dniu, w którym dodałam poprzedni post. nie dostałaś?  dry.gif

edit. dokładnie odcinek poszedł 31 sierpnia o godzinie 10:28 biggrin.gif
*



Niestety nic nie dostałam. Może spróbuj tak : wiedzma2buziaczek.onet.pl
A jak nie to zawsze możesz spróbować wysłać mi na gg.
Cały dzień jestem dzisiaj na internecie więc w miarę możliwości jeśli by doszło to mogę zbetować i ci odesłać ,ale wątpię żeby teraz doszło.Na internecie będę teraz tylko i wyłącznie w weekendy więc wczesniej nie sprawdzę , jeśli dziś nie dojdzie.
Czekam . Pozdrawiam.
LG.

Ps. Wybacz nam Em ale ja na necie siedzie tylko z godzinkę w weekendy i nie ma czasu na PM .

Napisany przez: em 05.09.2010 12:16

laski, takie rzeczy to na pm

Napisany przez: Nefretini 05.09.2010 22:42

Dobra, nie mam jak się skontaktować z Goshą, więc dodaję trzeci rozdział, bez uprzedniego zbetowania (przejrzała go moja koleżanka, także ktoś go wcześniej czytał).

Uwaga: w tym odcinku pojawia się mało kanoniczny Draco, jeśli ktoś ma uraz, radzę w tym momencie wyjść z opowiadania.

Miłego czytania!

Rozdział III

Love hurts…
but sometimes it’s a good hurt & it feels like I’m alive.
Love sings
when it transcends the bad things.
Have a heart & try me, ‘cause without love I won’t survive.

Incubus - Love Hurts

Po wyjściu Zabiniego jeszcze długo siedziałam pod drzwiami. Bardzo powoli dochodziło do mnie to, w jaki sposób się zachowałam: Może przesadziłam? Chyba nie powinnam była aż tak na niego naskakiwać… Ale z drugiej strony co on sobie myślał przychodząc do mnie w takiej sprawie?! Przecież to było oczywiste, że nie będę mu przytakiwać.
Do tej pory myślałam, że nasz związek był dość prywatną sprawą. Do głowy mi nie przyszło, że jego wielki przyjaciel mógł być tak poinformowany! Nawet ja nie mówiłam wszystkiego Gin. A on co? Z każdym pseudo problemem biegł od razu do niego! Jak jakiś pieprzony pies! Bo co? Draco – biedaczek – nie mógł sobie poradzić sam?
Złość mnie niemal zalewała. Nie wiele myśląc wykręciłam numer do Malfoya. Cisza… Jeden sygnał, drugi, trzeci. Nikt nie odpowiadał. Tylko wciąż to pieprzone oczekiwanie.
I gdy miałam już odkładać słuchawkę usłyszałam to „tak?”. I cichy, wątpliwy głos. Jego głos.
Po plecach przebiegły mi dreszcze, w głowie lekko zaszumiało, a palce trzymające słuchawkę zesztywniały.
- Słucham? – w jego głosie wyczułam irytację.
Wzięłam głęboki oddech i… Słuchałam. Chciałam coś powiedzieć, ale zrozumiałam, że nie potrafię. To było dla mnie za szybko. O wiele za szybko.
Zamiast tego stałam tak i wsłuchiwałam się w jego miarowy, cichy oddech.
On również stał. I również słuchał.

Kilka dni po incydencie z telefonem spotkałam się z Ginny. Wiedziałam, że tak naprawdę tylko jej mogę zaufać. Znałyśmy się już bardzo długo, a prawdziwa przyjaźń połączyła nas dwa lata temu, podczas wspólnych wakacji. Ona była wtedy z Harrym, a ja… No cóż, z Malfoyem.
- Zadzwoniłaś do niego i co? – zapytała, gdy po raz kolejny nie usłyszała odpowiedzi.
- No i nic… - odburknęłam patrząc ponad jej postać – Po prostu…
Gin znacząco chrząknęła, poczym spojrzała mi w oczy.
Miała w nich coś takiego, co nie pozwalało kłamać. Jakąś dziwną siłę, dzięki której przeglądała człowieka na wylot. Mimo lęku, jaki we mnie wzbudzała, zawsze prosiłam ją o pomoc.
Tak samo było tym razem. Nie mogłam się pozbierać przez trzy dni. Cały czas płakałam, w pracy wzięłam wolne. Nie byłam w stanie wstać z łóżka, a co dopiero pokazać się ludziom. Miałam dziwne wrażenie, że ta chwila ciszy była czymś więcej, niż nieporozumieniem. Czymś w rodzaju zaproszenia… Boże, jakie to trudne!
- Hermiona... – przyjaciółka wyrwała mnie z rozmyślań – Postaraj mi się o tym powiedzieć. Razem przez to przejdziemy.
Popatrzyłam w jej ufne, pełne ciepła spojrzenie i nie wytrzymałam: rozpłakałam się jak małe dziecko. Przez kilka tygodni udawałam przed całym światem, że jest spoko. Że rozstanie z Draconem wcale mnie nie dotknęło. Ale to była nieprawda. Nie mogłam się opanować… Chodziłam do „naszych” knajpek, odwiedzałam ulubione ławki i parki. Sama sobie zadawałam ból, ale właśnie tego potrzebowałam. Miałam nadzieję, że może go tam spotkam… I porozmawiam. Nie ważne o czym. Chciałam wiedzieć, że jest szczęśliwy, nie potrzebuje pomocy… W odróżnieniu ode mnie samej.
Ale ilekroć krążyłam znanymi alejkami, siadałam przy pamiętnych stolikach, nigdy go nie widziałam. Czyżby domyślił się, że będę tam na niego czekać? A może specjalnie tam nie chodził? Może wcale tego nie potrzebował? Przebolał już stratę i spotykał się z kolejną?
Nie mogłam znieść tych myśli. Jakaś inna kobieta miała całować… jego? Mojego mężczyznę?
Ale przecież Draco nie był już mój. Sama do tego doprowadziłam.
Odwróciłam wzrok na miejsce Ginny, ale już jej nie było. Zostawiła tylko parę słów na czerwonej, kosztownej serwetce:
„Przemyśl to sama. Jak coś, to znasz mój numer. Kocham cię, Gin.”
Uśmiechnęłam się lekko, zapłaciłam i zamyślona opuściłam restaurację.
***
Draco Malfoy wcale nie był w lepszym stanie. W przeciwieństwie do Hermiony, poszedł do pracy, ale szybko został wysłany na „przymusowy urlop prezesa”. Zabini osobiście dopilnował, by znalazł się we własnym łóżku, a nie, jak ostatnimi czasy bywało, w jego.
Ale arystokrata wcale nie miał ochoty na drzemkę. Zamiast tego poszedł do jednego, z niegdyś lubianych, barów. Zajął swoje zwykłe miejsce, zamówił szklaneczkę ginu z tonikiem i myślał.
Przez głowę, niczym burza, przeleciały mu najważniejsze wydarzenia z najbliższych dwóch lat. Niegdyś błahe kłótnie z Hermioną, teraz wydawały mu się niezwykle ważne. Wspólne śniadania nabrały głębszego znaczenia, a nocne eskapady na miasto okazały się być niemalże święte.
Tak, Draco Malfoy cholernie cierpiał i nie potrafił sobie z tym poradzić. I jeszcze ten telefon. Wiedział, że to była ona – jakże mógłby się nie domyśleć? Ten cichy oddech rozpoznałby na końcu świata! A najgorsze jest to, że zabrakło mu odwagi, by cokolwiek powiedzieć. Po prostu stał tak i słuchał. Przez półgodziny starał się wykrztusić choćby słowo, aż ona odłożyła słuchawkę.
Równo z urywanym sygnałem zakończonego połączenia, odeszła kolejna szansa pojednania. Albo chociażby krótkiej rozmowy. Żadne z nich nie umiało przełamać bariery ciszy. W tym wypadku tak bardzo gęstej.
***
Nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić postanowiłam ostatni raz pójść do „naszej” restauracji. A nóż spotkam tam Dracona?
Z zapamiętaniem przemierzałam kolejne, dzielące mnie od baru, przecznice. Doskonale znałam tą drogę, tak wiele razy pokonywałam ją z ukochanym! Czasem zdawało mi się, że doszłabym na miejsce z zamkniętymi oczyma.
Po jakimś czasie dotarłam do przeszklonych drzwi, oddzielających lodowate podmuchy grudniowego wiatru, od ciepłego wnętrza knajpy. Przekraczając próg uśmiechnęłam się pod nosem, tak, właśnie tego było mi teraz trzeba.
Od mojej ostatniej wizyty wystrój nie wiele się nie zmienił. Sufit w dalszym ciągu uginał się pod ciężarem mosiężnych lamp, ściany pokryte były czerwoną tkaniną, a podłoga tanim linoleum.
Popatrzyłam na gości, każdy z nich wyglądał, jakby właśnie doświadczył największej tragedii w życiu. Czyżby ta knajpa przyjmowała tylko takich ludzi? Nieszczęśliwych? Może to jej zła aura sprawiała, że podłamani Londyńczycy w każdej wolnej chwili przychodzili właśnie tutaj?
I jak długo to trwa? Czy przez tą restaurację zniszczył się mój związek z Malfoyem? Może wywierała na nas jakiś negatywny wpływ, gdy zapatrzeni w siebie, raz po raz przekraczaliśmy jej próg?
Westchnęłam z irytacją i skierowałam spojrzenie na odległy stolik. Zatopiony w mroku był ledwo zauważalny. Siedziała przy nim jedna osoba. Początkowo ciężko mi było nawet określić, czy jest kobietą, czy mężczyzną. Wytężyłam wzrok i zamarłam. Pod ścianą, niedaleko wyjścia siedział blond włosy chłopak, o jasnej, matowej cerze i głębokich, niebieskich oczach.
Kilkakrotnie zamrugałam, dotknęłam czoła. Nic, nie miałam gorączki, omdlenie mi nie groziło.
A więc to on. Mężczyzna, dla którego przychodziłam tu dzień w dzień. Parsknęłam z irytacją, byłam żałosna. Przychodziłam tu, bo wiedziałam, że i tak go nie spotkam. Byłam wręcz pewna, że on już dawno o mnie zapomniał. Odwiedzałam to miejsce, bo czułam moralnego kaca. To było coś w rodzaju odkupienia za grzechy młodości.
Zrobienie paru rzeczy i zagłuszenie sumienia.
Nie byłam przygotowana na rozmowę z chłopakiem. Skąd mogłam wiedzieć, że akurat dzisiaj go spotkam? Tyle razy tu byłam i nic. Przez chwilę pomyślałam nawet o ucieczce. Jednak to byłoby co najmniej idiotyczne. Po pierwsze pokazałabym w ten sposób, że jestem zwykłym tchórzem. Po drugie on i tak by mnie zobaczył.
Koniec końców postanowiłam się w niego wpatrywać. Jeśli mnie kochał powinien wyczuć spojrzenie. Poza tym było to najlepsze co mogłam w tej, i tak już żenującej, sytuacji zrobić.
No i cóż, długo czekać nie musiałam. Już po chwili nasze spojrzenia się spotkały. Po raz pierwszy od trzech tygodni ujrzałam jego zniewalające oczy.
I zrozumiałam, że odchodząc od niego, popełniłam największy błąd w moim życiu.
Wszystkie dni od naszego rozstania stały się nieważne. Momentalnie zapomniałam o tym, co mu zrobiłam.
Przez czas samotności zdążyłam wiele przemyśleć. Zrozumiałam, że bez Dracona moja egzystencja nie ma sensu. Nie potrafiłam bez niego funkcjonować, w ciągłości życia brakowało mi jakiegoś istotnego spoiwa, które wszystko by złączyło.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że tym spoiwem jest, nie kto inny, jak Malfoy.
Ten Maloy, który znęcał się nade mną przez wszystkie lata szkoły. Ten Malfoy, którego wprost nienawidziłam. Ten Malfoy, który dawniej uratował mi życie…
Na jego ustach nie pojawił się nawet cień uśmiechu. Zamiast tego powoli wstał i podszedł do mojego stolika. Patrzyłam z uwielbieniem, jak się porusza. W tym momencie byłam gotowa obdarzyć go miłością nieskończoną. Tą jedyną i niepowtarzalną.
Stanął przede mną i z lekkim zażenowaniem spojrzał na dekolt. Wiedziałam, że nienawidził tej bluzki. Możliwe, że wybrałam ją podświadomie. Czyżbym znowu chciała go do siebie zrazić?

Napisany przez: katbest 06.09.2010 18:38

Nef, zdajesz sobie sprawę, że cię ubóstwiam! biggrin.gif
To nie koniec, prawda? Masz następną część?
Czekam.

Napisany przez: Nefretini 06.09.2010 18:40

Mam już nawet napisaną IV część.
ale wiesz... nie ma komentarzy = nie ma kolejnego rozdziału tongue.gif

Napisany przez: katbest 07.09.2010 20:12

Mogę dodać tysiąc komentarzy!
Tylko wklej, dodaj, opublikuj...
Zrób nam prezent na rozpoczęcie szkoły. biggrin.gif

Katbest
P.S. Dla ludzi, którzy nie mają siły napisać komentarzy - czekolada.gif (może ona wam pomoże)


Napisany przez: Lady_Gosha 11.09.2010 11:19

Neff przykro mi ,że z tym moim betowaniem nic nie wyjdzie ale nie mam u siebie teraz stałego internetu przez kilka miesięcy i nic na to nie mogę poradzić .
Rozdział jak zwykle zniewalający . Lekka nutka melancholii , przeskok Draco z domu Diabła do własnego , potem do baru.
Do Diabła(Zab ! weź,że ją sobie Skarbie ! ) z kanonicznością . Twój Smok jest o niebo lepszy.
Wyłapałam na szybko tylko kilka błędów bądź rzeczy, które mnie zraziły .
Ten Maloy /// Chyba Malfoy co nie? ;P
Po wyjściu Zabiniego jeszcze długo siedziałam pod drzwiami. Bardzo powoli dochodziło do mnie to, w jaki sposób się zachowałam: Może przesadziłam? Chyba nie powinnam była aż tak na niego naskakiwać… /// dwukropek całkowicie zbędny (raziii! ałć ! )
Złość mnie niemal zalewała. /// to lepiej by brzmiało tak : Złość niemal mnie zalewała.
To by chyba było na tyle.
Pozdrawiam Neff, Em , Katbest
LG.

Napisany przez: Nefretini 25.09.2010 22:40

W tym odcinku kanoniczność poszła się wieszać. Występuje Draco, jakiego nie znacie. Hermiona, która jest niedojrzała emocjonalnie i Miłość we wszelkich tego słowa znaczeniach.
PS. Jest mi przykro, że pod trzecim rozdziałem było tak mało komentarzy. cry.gif Postarajcie się, proszę!

Rozdział IV

"I wanted you to know I love the way you laugh
I wanna hold you high and steal your pain away
I keep your photograph; I know it serves me well
I wanna hold you high and steal your pain"

Seether ft. Amy Lee - Broken

- Jestem sama. –Wyszeptałam, przyglądając się reakcji chłopaka.
Byłam pewna, że domyślił się dwuznaczności komunikatu. Nie miałam pojęcia, jak inaczej mu to przekazać. Chciałam, naprawdę chciałam, by zabrzmiało to, jak zachęta.
Zachęta do wspólnej rozmowy i… Przyszłości.
Wiedziałam, że dzisiaj przełamiemy milczenie. Nie zraził mnie nawet chłód jego oczu, nie zauważałam tej ogromnej rezerwy z jaką się do mnie odnosił.
Draco usiadł naprzeciw mnie i zagadkowo popatrzył. Nie zareagował jakoś specjalnie dziwnie, zachowywał się tak, jakby w ogóle nie usłyszał moich słów.
***
Nie miałem pojęcia co robić. Oczywiście, że się domyśliłem o co jej chodziło. Każdy głupi wyczułby w jej głosie zachętę.
Mimo wszystko zaczynałem się w tym wszystkim gubić. Z jednej strony wybaczyłem Hermionie już dzień po rozstaniu. Jezu, zbyt mocno ją kochałem, żeby móc dłużej nienawidzić. I teraz też najchętniej bym ją przytulił i na rękach zabrał do swojego domu. Czułem zbyt dużą pustkę po tym, jak odeszła. Brakowało mi każdej wspólnej rozmowy, kłótni. Ona była mi potrzebna jak tlen. Bez niej nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Swoją osobą dawała mi niezbędny do życia gaz, dzięki któremu każdego dnia mogłem powtarzać, jak bardzo ją kocham.
Nie rozumiałem zasad Miłości. Nie byłem nawet pewien, czy chciałem w tej grze uczestniczyć. Ważny był fakt, że dziewczyna, którą uwielbiałem, była przy mnie. A czy to była właśnie Miłość? Nie wiem.
Nikt nigdy nie napisał mi formuły tego uczucia. Skąd miałem wiedzieć, o co w niej chodzi? Do szczęścia potrzebowałem jedynie Hermiony. Bez niej świat nie miał sensu.
Czy fakt, że ją kochałem oznaczał Miłość? Samo słowo „kochać”, wypowiedziane szczerze, było rzadko spotykane. A Miłość? To już abstrakcja.
Z drugiej jednak strony było mi cholernie źle. Czułem się potraktowany przedmiotowo.
W dniu, w którym Granger mnie zostawiła, cały wszechświat zwalił mi się na barki. Za pierwszym razem się podniosłem. Mężnie napiąłem ramiona i podźwignąłem powierzony ciężar.
Nie byłem jednak pewien, czy i tym razem temu podołam.
Tak bardzo chciałem wierzyć, że ukochana już nigdy tego nie zrobi. Jednak im bardziej chciałem ufać, tym silniejsze były wątpliwości.
To nie było tak, że przestałem kochać. Kochałem, pragnąłem i pożądałem jej całym sobą. Ale czymże jest Miłość bez zaufania?
Z dniem jej odejścia straciłem część wiary, którą tak długo pielęgnowałem.
Mogłem układać dla niej pieśni, tyrady i wiersze. Mogłem położyć u jej stóp wszystkie skarby tego pieprzonego świata. Mogłem oddać jej całe swoje zakłamane serce, ciało i rozum. Bo bez niej byłem nikim.
***
Zafascynowana patrzyłam na jego piękną twarz. Idealne kości policzkowe, mocno zarysowana szczęka, prosty, orli nos, głębokie, a zarazem puste, szare oczy.
Namalowałabym jego portret z pamięci. Wielokrotnie, podczas trwania naszego związku myślałam, że jest zbyt piękny, by mógł być prawdziwy. Tak idealną twarz mógł wyrzeźbić jedynie ktoś całkowicie czysty i obmyty ze zła. Dłuto dzierżył Anioł, który swą delikatnością stworzył Dracona.
Dziękowałam w myślach Bogu za postawienie na mojej drodze tego mężczyzny.
Tak stanowczego, a jednak delikatnego. Zdecydowanego, mądrego mężczyzny, który mógł posiąść każdą kobietę tego świata, a wybrał mnie. Zwykłą, prostą, niczym się nie wyróżniającą Hermionę Granger, Hogwarcką kujonkę.
Z każdą chwilą kochałam Dracona coraz mocniej. Wiedziałam, że już nigdy nie pozwolę mu odejść.
Potrzebowałam czasu, by zrozumieć ile ten człowiek dla mnie znaczył. Gdy miałam go tylko dla siebie nie byłam w stanie tego docenić. Fakt, że posiadam istnego Anioła dotarł do mnie dopiero teraz. Na szczęście na tyle wcześnie, że mogłam to wszystko odbudować.
Na tyle wcześnie, że mogliśmy naprawić to razem.
***
Cisza, która między nami zapanowała, nie była niezręczna. Każde z nas myślało o tym, co było, jest i będzie. Nie widzieliśmy powodu, by sobie przeszkadzać. Prędzej czy później i tak dotrzemy do momentu, w którym wyobrażenia nam nie wystarczą. I właśnie wtedy trzeba będzie przerwać ciszę, by nowymi siłami odbudowywać to, co dawniej nazywałem zaufaniem.
Na miłość boską, jak ja ją kochałem! To, w jaki sposób moje serce reagowało na jej widok było czymś niesamowitym. Czasem swoim biciem sprawiało mi ból. Ale nie przeszkadzało mi to. Wiedziałem, że ten rodzaj bólu nie jest zły. Cieszyłem się za każdym razem, gdy przychodziła do mojego pokoju. Gorące, czerwcowe noce, wspaniałe, kuszące wino i ona. Piękna, delikatna i całkowicie moja. Uwielbiałem ją wtedy oglądać, gdy przy świetle księżyca szeptała mi do ucha najwspanialsze słowa „kocham cię”.
Uniosłem wzrok na twarz Hermiony. Patrzyła na mnie z niewyobrażalnymi pokładami Miłości. Czy mnie kochała? Wiedziałem, że tak. Czy żałowała? Byłem tego pewien.
Zdałem sobie sprawę, że była gotowa zrobić dla mnie wszystko. I właśnie wtedy zapragnąłem ją pocałować. Tak, jak dawniej. Tak, jak kiedyś. Wiedziałem jednak, że to nie był właściwy moment.
Mimo uczucia, jakim ją darzyłem, nie byłem pewien czy jestem gotowy.
Miłość bez zaufania nie istnieje.
- Mam nadzieję – zacząłem bardzo cicho – że u ciebie wszystko w porządku. – Spojrzałem jej w oczy, starając się odnaleźć Hermionę, której dawniej oddałem serce.
Była tam, głęboko na dnie, stłamszona strachem i niepewnością. Widziałem ją w każdym niepewnym mrugnięciu.
Boże, jak bardzo chciałem by wróciła! Jednak ona miała zgoła inne plany.
- Nie narzekam. – Odparła powoli – A u ciebie?
***
Zastanawiałam się o czym myśli Draco. Od momentu, gdy się do mnie przysiadł, ani razu nie poruszyliśmy tematu związku. Owszem, nasza rozmowa nie była zbytnio… porywająca, co jednak nie oznaczało, że nie należała do tych z gatunku ważnych. Powiem więcej - dla mnie - każde jego słowo było czymś naprawdę wyjątkowym.
Dawniej zdarzało mi się wątpić w uczucia chłopaka. Miałam pewne obawy czy jest on w stanie odwzajemnić Miłość, którą go obdarzyłam. Ale Draco okazał się bardziej dojrzały emocjonalnie ode mnie. I teraz mogłam powiedzieć, że dawniej, to ja nie mogłam pokochać go na tyle mocno, by nie czuł się odrzucony.
To ja okazałam się tą niestabilną uczuciowo gówniarą. Nie on.
- Draco? – Wyszeptałam, próbując pochwycić jego spojrzenie.
Niestety, doskonale go unikał. Westchnęłam z irytacją, naprawdę miałam dosyć tej gry. To wszystko było ponad moje siły. Pomyślałam o tym, co niegdyś nas łączyło. Przecież to nie musiało tak się skończyć! Chwila… Klamka jeszcze nie zapadła! Możemy odbudować całe nasze życie od nowa, od zera…
Zacisnęłam ostatni raz powieki i zdeterminowana zaczęłam:
- Malfoy, popatrz na mnie, do cholery.
Podniósł głowę, a jego wzrok zatrzymał się na moich oczach. Przez chwilę mierzyliśmy się pełnym, nigdy nie wypowiedzianego, bólu spojrzeniem, aż w końcu nie wytrzymałam:
- Kocham Cię, ty pieprzony arystokrato! Kocham Cię bardziej, niż w dniu rozstania. Kocham Cię bardziej, niż liście jabłoni wiatr, niż ryba morską toń. Kocham Cię tak bardzo, że aż mnie to boli… - Zacisnęłam zęby, by nie wybuchnąć szlochem.
Nie chciałam, żeby był ze mną ze względu na wyrzuty sumienia. Musiałam mieć pewność, że uczucia, jakimi mnie darzył nie uległy zmianie. Zmienił się od czasów szkoły, ale nadal był Malfoyem. Mógł znaleźć sobie inną ukochaną. Dlaczego miałby tak beznadziejnie kochać dziewczynę, która go odrzuciła?
Zamknęłam z przerażeniem oczy.
***
Jej przymknięte powieki i drżące, od targających emocji, usta wywołały we mnie silne podniecenie. Pragnąłem Hermiony, jak nigdy wcześniej. Przekrzywiłem na bok głowę, była taka piękna!
Gęste, brązowe loki, opadające z wdziękiem na szczupłe ramiona i ta filigranowa budowa ciała. Wielu moich znajomych nie uważało jej za „ideał piękna”, ale każdy zgodnie przyznał, że miała w sobie to „coś”. Może była to długa, smukła szyja? Lub duże, czekoladowe oczy ukryte za kaskadą czarnych, wywiniętych rzęs? A może w końcu zapach jej rozbudzonego, gorącego ciała, kiedy, w geście nieopisanej rozkoszy, raz po raz przegryzała dolną wargę?
Kochałem tą dziewczynę. Kochałem ją o stokroć bardziej, niż każdy, żyjący na tym świecie, człowiek mógł sobie wyobrazić. I byłem tak cholernie dumny, że wybrała właśnie mnie.
Ostrożnie dotknąłem, leżącą na stole, dłoń Hermiony. Poczułem, jak cała zadrżała pod moim dotykiem. Uśmiechnąłem się lekko i uspokajająco ją ścisnąłem.
- Miona. – Powiedziałem ledwo dosłyszalnym szeptem. – Spójrz na mnie.
Może powinienem był to przemyśleć. Poczekać na rozwój wydarzeń, na kolejny ruch przeznaczenia. Jednak każdy dzień bez Hermiony był dla mnie zbyt bolesny. Każda, spędzona bez niej, chwila stracona, a każda sekunda bez dotyku jej ciała stawała się ogromną męką. Zbyt mocno ją kochałem, by czuć jakiekolwiek wątpliwości. Uwielbiałem ją, do cholery!
Powoli uniosła drżące powieki, a na jej twarzy wykwitł lekki rumieniec niepewności. Domyślałem się, co musiała czuć, więc jeszcze mocniej ją ścisnąłem.
- Nie bój się. – Posłałem dziewczynie lekki uśmiech, a ona w odpowiedzi wbiła we mnie zdumione spojrzenie.
Głęboko westchnąłem. Tak bardzo chciałem jej powiedzieć o swoich uczuciach. Przeprosić za każde złe słowo, gest i dzień. Miałem do siebie żal, że kiedykolwiek przeze mnie cierpiała.
- Kocham Cię, Granger, wiesz? – Powiedziałem swoim zwykłym, ironicznym głosem.
Nadejdzie jeszcze pora kiedy wszystko jej wynagrodzę. Mamy dużo czasu.
Z zaciekawieniem przyglądałem się reakcji dziewczyny.
Uśmiechając się przekrzywiła na bok głowę. Już dawno zauważyłem, że nieświadomie przejęła ten gest ode mnie. Lubiłem to. Powiem więcej, od jakiegoś czasu wydawało mi się to nawet dość perwersyjne.
- Malfoy, ty dupku. – wyszeptała, tłumiąc wesołość. – Dobrze wiesz jak mnie podejść.
Wbiłem w nią radosne spojrzenie. Nie zmieniła się. Była taka, jaką ją pokochałem. Pewna siebie, zdecydowana i niesamowicie seksowna. Nawet w głosie pozostała ta charakterystyczna, ponętna chrypka. Mój Boże!
Patrząc dziewczynie głęboko w oczy, powoli zacząłem masować przegub jej dłoni.
Z lekkim zażenowaniem spojrzała na resztę gości. No tak – zreflektowałem się – przez to wszystko zapomniałem, że jesteśmy w restauracji. Bez słowa wstałem od stolika, podałem jej dłoń i cicho wyszliśmy z pomieszczenia.
Nie potrzebowaliśmy słów. Obydwoje doskonale wiedzieliśmy dokąd doprowadzi nas, szalejące z emocji, uczucie. Niczym duchy przemierzaliśmy kolejne przecznice. Byliśmy jak cisi kochankowie, którym pozwolono stworzyć stały związek. Którym dano jeszcze jedną szansę.
Nie potrzebowałem do życia nic więcej, prócz niej. Nic więcej, prócz Hermiony.

Napisany przez: Lady_Gosha 26.09.2010 13:37

Nie no ja jestem niepoprawną romantyczką . ŁŁLŁiiii !!! Takiego Dracona Malfoya ubóstwiam. Mój Dracon(ek) smile.gif .
Hermiona dokładnie taka jak się spodziewałam.

Błędów nawet nie szukam . To jest zbyt piękne aby je posiadało.

Iiiippp! Kanoniczność powieszona przez Muminki ( niech żyją wiecznie ) !


- Kocham Cię, Granger, wiesz? – Powiedziałem swoim zwykłym, ironicznym głosem.
Piękne !
- Malfoy, ty dupku. – wyszeptała, tłumiąc wesołość. – Dobrze wiesz jak mnie podejść.

Cudowne ,ty też wiesz jak mnie podejść ,żebym się rozpływała nad tym ale nic na to nie poradzę smile.gif i nie chcę tego zmieniać .
Będzie dalsza część ? Proszę ,proszę , proszę ! Już się nie mogę doczekać kochana ! A jeśli nie będzie to chociaż coś nowego poproszę !

Pozdrawiam .
Ave all LG.

Napisany przez: Nefretini 26.09.2010 14:29

Wkurza mnie kanoniczność, wolę niedojrzałą Granger! Nienawidzę, kiedy wszyscy ją idealizują. Hermiona jest świetna, ale ma wady, a ja uwielbiam je pokazywać. smile.gif

Będzie ostatni, piąty rozdział i pożegnamy się z Rozstaniami.

Czy dodam coś jeszcze? Sama nie wiem, na pewno nie zostawię blogów. A nad publikowaniem na forum muszę się jeszcze zastanowić.
Pozdrawiam. ; *

Napisany przez: Lady_Gosha 27.09.2010 17:50

QUOTE(Nefretini @ 26.09.2010 13:29)
Wkurza mnie kanoniczność, wolę niedojrzałą Granger! Nienawidzę, kiedy wszyscy ją idealizują. Hermiona jest świetna, ale ma wady, a ja uwielbiam je pokazywać. smile.gif

Będzie ostatni, piąty rozdział i pożegnamy się z Rozstaniami.

Czy dodam coś jeszcze? Sama nie wiem, na pewno nie zostawię blogów. A nad publikowaniem na forum muszę się jeszcze zastanowić.
Pozdrawiam. ; *
*



Cieszę się kochanie :* . Świetnie . Możesz mi podać na prywatnej wiadomości blogi?
Pozdrawiam .
Ave all LG.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)