Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )


Lidianna Napisane: 23.11.2008 23:24


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 17.11.2008
Skąd: Dolina Godryka
Nr użytkownika: 13333


W gruncie rzeczy, jeśli ktoś byłby bardzo dociekliwy, to mógłby doszukać się już związku, ale nie musi, bo ta kwestia zostanie rozwiązana w następnym rozdziale. Postać Dracona? Chodzi mi o to, że gdy tak czytałam te wszystkie (a było ich wiele) fanficki, to Draco był zawsze taki podły, chamski i zarozumiały, aż tu nagle buum i robi się z niego uroczy i słodki lovelas. Ponieważ u mnie też ma wystąpi coś na kształt zmiany, nie chciałam, aby była taka drastyczna. Jak wiemy, w 7 tomie odbyła się wojna itd. i z jej powodu Draco zawdzięcza życie Harry'emu, a ponadto zawdzięcza mu fakt, że może żyć z rodziną. Uważam, że takie zdarzenia (nawet odrobinę) zmieniają ludzi. Stąd występuje trochę przychylniejszy stosunek Malfoyów do Potterów. I myślę, że Draco już nie ma przed kim być tym 'dupkiem', gdyż lata szkolne odeszły w pamięć. No i właściwie, czemu nie miałby mieć koleżanki? To, że znamy go jako zimnego drania, wynika jedynie z tego, że cała historia pani Rowling opowiedziana jest z perspektywy Harry'ego, który był zaciętym wrogiem Dracona, więc jest on tutaj typowym czarnym charakterem. Ja też z perspektywy jakiś tam osób jestem zapewne 'tą głupią ***' i w stosunku do nich mogę być wyniosła, chamska i podła, a mimo wszystko mam znajomych i nawet przyjaciół.

Ale żeby nie było, obie macie trochę racji i obiecuję, że 'podkręce' Dracona. A jeśli ktoś jest na prawdę ciekawy co ma życie Potterów do życia Malfoya (a to jest romans) to powiem, że Harpie z Holyhead to jedyna żeńska drużyna quidditch'a.

Pozdrawiam i dzięki za komantarze smile.gif
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #359574 · Odpowiedzi: 13 · Wyświetleń: 15613

Lidianna Napisane: 22.11.2008 12:56


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 17.11.2008
Skąd: Dolina Godryka
Nr użytkownika: 13333


Dzięki smile.gif Wklejam kolejny rozdział. Chyba trochę ciekawszy...

III. W Świętym Mungu
Tylne drzwi w szpitalu Świętego Munga zarezerwowane były tylko dla personelu. Draco zwykle wchodził tamtędy, jednak dzisiaj musiał udać się do recepcji, która znajdowała się przy głównym wejściu, do którego miał bliżej. Stanął przed dużym mugolskim domem handlowym z szyldem „Purge & Dowse Ltd”. Wielki napis ZAMKNIĘTE Z POWODU REMONTU miał odstraszać mugoli. Nikt nie chciał, żeby się tutaj niepotrzebnie kręcili. Podszedł do szyby, za którą stał wyjątkowo obrzydliwy manekin w ogromnej blond peruce z różowymi pasemkami.
- Ja do pracy. – Ta krótka wypowiedź wystarczyła, aby manekin kiwną głową. Na ten widok Draco ruszył do przodu. Wielu ludzi wzdrygało się w tym momencie. Krzywili się, przechodził ich dreszcz… Uczucie, które towarzyszyło przejściu przez szybę można porównać do przejścia przez cienką taflę wody (lodowato zimnej, trzeba dodać) lub ducha. Jednak Draco pozostał niewzruszony, w końcu to był Malfoy, jeszcze ktoś zobaczyłby go prychającego i trzęsącego się z powodu jakiejś tam głupiej szyby. Mimo wczesnej godziny w obszernej izbie przyjęć znajdowała się masa ludzi. Byli to głównie czarodzieje z jakimiś niezwykłymi dolegliwościami. Godziny odwiedzin był trochę późniejsze. Malfoy ustawił się w kolejce do sędziwej czarownicy, która siedziała za biurkiem z napisem INFORMACJA. Przed nim stało kilka osób, które mimo wielkiej tablicy z rozpiską oddziałów, nie były wstanie zakwalifikować swojego urazu, do któregoś z nich. W końcu nadeszła jego kolej.
- Dzień dobry. Miałem się zgłosić dziś do informacji. Uzdrowiciel, z którym do tej pory pracowałem wyjechał. Podobno została mi przydzielona jakaś robota.
- Pana nazwisko, jeśli łaska. – Stara czarownica podniosła wzrok do góry i czekała na odpowiedź.
- Malfoy Draco.
- Niech pan się zgłosi do uzdrowicielki Miriam Strout. Na parterze, pokój dyżurny numer pięć. Następny!
- Dziękuję bardzo. – Mimo okropnego zachowania recepcjonistki Draco nie zapomniał o dobrych manierach. Odwrócił się i ruszył w stronę wąskiego korytarza. Wiedział dokładnie dokąd zmierza. Podczas swoich praktyk często przebywał w sali obok. Zapukał do drzwi z numerem pięć i po chwili wszedł do pomieszczenia.
W środku siedziały dwie czarownice pogrążone w rozmowie. Na widok chłopaka, starsza wstała z krzesła.
- Dzięki Miriam za ten eliksir. Jutro ci powiem co z tego wyszło, idę na obchód. – Powiedziawszy to uzdrowicielka pomachała flakonikiem, uśmiechnęła się i opuściła pokój.
- Dzień dobry. Nazywam się Draco Malfoy. Kazano mi zgłosić się do pani.
- Dzień dobry, proszę usiąść panie Malfoy. – Wysoka, młoda czarownica o czarnych włosach i brązowych oczach wstała z miejsca. Podeszła do żelaznej szafki i wyjęła z niej teczkę. – Czyli to ty jesteś tym praktykantem od Augustusa. Przydzielono ci zajęcie. Oczywiście odpowiednie dla kogoś na twojej pozycji, no i z takimi umiejętnościami… Jeszcze przez najbliższy tydzień będziesz miał czas, aby się przygotować. Ponieważ nasz szpital cieszy się wspaniałą opinią, trener drużyny Harpii z Holyhead poprosił, aby znaleźć w naszej klinice kogoś, kto będzie im towarzyszył. Drużyna wyjeżdża, aby trenować w Alpach. Znaleźli tam jakąś przestronną, dziką dolinę. Idealną aby rozbić obóz i cały czas latać, rzucać, głupoty. Po drodze rozegrają kilka meczy towarzyskich. Cały wyjazd potrwa dwa tygodnie. Wyruszają za tydzień. A ty, no właśnie, razem z nimi.
- Eee… Wow, nie spodziewałbym się. Rozumiem, że jadę jako opieka medyczna?- Draco przybrał odrobinę głupią minę i postanowił kontynuować.
- Dlaczego właśnie mnie wybrano na to stanowisko? Jestem tylko praktykantem…
- Między innymi dlatego. Ten wyjazd będziesz mógł potraktować jako zaliczenie kontuzji i wypadków. To bardzo duże udogodnienie dla ciebie. Świetnie radzisz sobie z eliksirami. Opanowałeś już wszystkie najważniejsze zagadnienia związane z leczeniem kontuzji. Jesteś bardzo uzdolniony i ustalono, że będziesz odpowiednią osobą, która da radę sprostać temu zadaniu oraz zdobędziesz doświadczenie i zaliczenie. Oprócz tego, masz tydzień aby gruntownie się przygotować. Biblioteka również jest do twojej dyspozycji. Mam gdzieś tu kartkę z tytułami książek, w których jest najwięcej przydatnych eliksirów i zaklęć. Wypożyczysz je sobie. Przez tydzień będziesz ćwiczył i zabierzesz książki ze sobą. Czy wszystko jasne, panie Malfoy?
- Tak. – Draco wstał z krzesła i spojrzał na kobietę.
- Proszę. To jest właśnie ta kartka. Idź teraz do biblioteki i wypożycz to, co trzeba. Widzimy się za pół godziny.
- Dobrze, dziękuję – i mówiąc to, chłopak wyszedł z pokoju i ruszył w stronę windy. Wiedział, że ma wielkie szczęście. Zwykle zaliczenia nie należą do rzeczy najprostszych. Większość praktykantów zdaje dopiero za drugim, albo trzecim razem. Za każdym razem Draco musiał się nieźle namęczyć, aby przejść po pierwszej próbie. Wiedział, że zawdzięcza to ciężkiej pracy i wrodzonej inteligencji. Nie miał dziewczyny, wielu przyjaciół też nie. Nic go nie rozpraszało, dzięki czemu nie brakowało mu czasu na naukę. Ten wyjazd będzie dla niego wreszcie czymś ciekawym. Chwilę, chwilę. Czy Harpie z Holyhead, to przypadkiem nie jest żeńska drużyna? Draco uśmiechnął się w duchu. Cała drużyna pięknych, wysportowanych dziewczyn, tylko dla niego. Przez chwilę chodziły mu po głowie niegrzeczne myśli, jednak zdołał się opamiętać. Wsiadł do windy i już po chwili dziarskim krokiem ruszył do przodu. Z łobuzerskim uśmiechem pchnął drzwi do szpitalnej biblioteki.
- Witaj Draco! – Pulchna szatynka podeszła do swojego dobrego kolegi i pocałowała go w policzek.
- Cześć Sus, hej! A co ty tutaj robisz? Nie powinnaś być teraz na wielce interesującym wykładzie profesora Rozmusa? – Draco założył ręce na piersi i podniósł wysoko jedną brew.
- No tak, powinnam. Ale wiesz jak tam jest. Gorzej niż u Binnsa. Poza tym, ostatnio zauważył, że to ja rzuciłam na niego zaklęcie samo bijącej brody, więc teraz się uwziął i na każdym kroku wytyka mi błędy. A innym razem powiedział, że nie będzie się kłócił z taką pyrką jak ja! Ja tylko chciałam mu udowodnić, że eliksir siedmiu głosów świetnie pomaga na ból w kolanach! A on! On! Ten stary pryk! Nazwał MNIE pyrką! – Jej pozornie spokojny ton głosu przeszedł w głośny pisk i Draco wiedział, że powinien coś z tym zrobić. Szybkim ruchem ręki zatkał dziewczynie usta, uśmiechnął się lekko i podprowadził do stolika, który stał w kącie biblioteki.
- Ja wiem Sus, że jesteś wrażliwa, ale nie musisz się aż tak bulwersować. Wszyscy dobrze wiedzą, że Rozmózg jest przygłupem, więc nie musisz wyjawiać mi tego faktu. Mimo wszystko, uważam, że powinnaś być na tych zajęciach.
- Ja to wiem Draco. Ale kompletnie nie miałam ochoty. A ty, jesteś Ślizgonem, więc weź trochę wyluzuj! Powinieneś coś wiedzieć o olewaniu zajęć. Ale mniejsza o to. Słyszałam, że dostałeś praktyki, no wiesz, chodzi mi o wyjazd. Wiesz jak to super? Nawet nie zastanawiali się, kogo wybrać. Jesteś najlepszy! Ha! Tylko smutno mi będzie, kiedy wyjedziesz. – Sus spojrzała na kumpla, który pytającym wzrokiem badał jej spojrzenie.
- Skąd wiesz?
- Co skąd wiem? Lubię cię więc kiedy…
- Chodzi mi o to, że, skąd wiesz, że wyjeżdżam?
- A ty myślisz, że gdy czyszczę flakoniki, to jestem tak zajęta moją robotą, że nic innego mnie nie interesuje? Podsłuchałam, matole.
- Merlinie, co się z tobą stało? Taki późno młodzieńczy rodzaj buntu? Najpierw opuszczasz zajęcia, potem podsłuchujesz uzdrowicieli… - Na usta blondyna wpłyną drwiący uśmieszek.
- Uzdrowicielki. Uzdrowiciele tak chętnie nie plotkują na twój temat. I Przestań się wreszcie nabijać. Lepiej skocz ze mną na Pokątną, na coś mocniejszego, bo za moment zwariuję. Tutaj jest tak nudno. Wykład, książka albo brudny flakonik. Nic poza tym.
- Jesteś za młoda na coś mocniejszego.
- No jasne. Jesteś tylko rok starszy!
- Właśnie, dziewczynko. I tak nie mogę, muszę znaleźć kilka książek i je przejrzeć. No wiesz, przygotowania do wyjazdu. Zresztą, zaraz mam się stawić u tej całej Miriel, Miriam?
- Draaaco! No nie bądź taki. Proszę!
- Nie ma żadnego proszę, spadaj na wykład.
- Sam sobie spadaj, matole. – Mówiąc to, Susie teatralnie odsunęła się od stołu i wyszła z biblioteki nie zaszczycając kolegi ani jednym spojrzeniem.
Draco uśmiechnął się lekko. Wiedział, że Sus się nie obrazi. Durzyła się w nim od szóstej klasy. Bał się nawet, że to zadecydowało o wyborze jej kariery. Choć z drugiej strony była dobra w eliksirach i z tego co mu opowiadała, uleczanie zawsze było jej powołaniem. Chłopak wzruszył lekko ramionami i wyjął z kieszeni pomiętą kartkę. Od czego tu zacząć?
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #359477 · Odpowiedzi: 13 · Wyświetleń: 15613

Lidianna Napisane: 17.11.2008 22:37


Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 17.11.2008
Skąd: Dolina Godryka
Nr użytkownika: 13333


Może komuś się spodoba:


I. Wesele
Draco w milczeniu obserwował pannę młodą. Kroczyła pod rękę ze swoim ojcem. Powoli, dumnie w takt muzyki. Promieniowała szczęściem. Jej wzrok był utkwiony w pewnym mężczyźnie. Chłopaku, gdyż tak naprawdę nie był on wcale taki dorosły. Miał przecież dziewiętnaście lat. Ona była rok młodsza. Jakim cudem w tak młodym wieku zdecydowali się na małżeństwo? On sam nie wyobrażał sobie siebie w roli męża przynajmniej przez najbliższe dziesięć lat. Zerknął na pana młodego. Jego oczy lśniły, gdy spoglądał na swoją ukochaną. Stał wyprostowany, lekko się uśmiechał. Nie był to triumfujący uśmiech, jaki przybierał w czasach szkolnych, po wygranym meczu quidditcha. Ten uśmiech oddawał prawdziwe szczęście. Nawet Draco umiał to dostrzec. Nagle usłyszał szepty rodziców, którzy siedzieli obok niego.
- Ma bardzo ładną suknię. To na pewno nie po Molly. Ona była o wiele grubsza w jej wieku. Tak mi się zdaje. – Mówiąc to, Narcyza zamyśliła się głęboko.
- Teraz, za pieniądze Pottera, stać ją na takie wydatki, pewnie nie miała na sobie nigdy czegoś tak drogiego. Nie szczędzą sobie, tak wystawne przyjęcie… - Wysyczał Lucjusz Malfoy.
Draco przejechał wzrokiem po gościach zgromadzonych w ogrodzie. Było ich naprawdę sporo. Nic dziwnego. Po swoim zwycięstwie Harry zdobył większą popularność niż sam Dumbledore. Teraz jest osobą publiczną. To naturalne, że jest na tej uroczystości taka masa osób. Potterowi nie wypadało ich nie zapraszać. Również na liście gości nie zabrakło Malfoyów. Odkąd Draco został uratowany przez trójkę przyjaciół (bynajmniej nie swoich) podczas „Ostatniej Bitwy”, jego rodzina zaczęła darzyć szacunkiem na równi Pottera i Weasleyów. Nawet zapomnieli o okrutnych komentarzach pod adresem Granger. Po upadku Voldemorta wszystko zaczęło wracać do normy. Wyłapano resztkę śmierciożerców, którzy nie zginęli podczas walki. Na szczęście nazwisko Malfoy budziło wciąż respekt u wielu czarodziejów. Niektórzy jednak domagali się, aby i oni stanęli ramię w ramię z innymi sługami Czarnego Pana, lecz Harry poręczył za to, iż nastąpiła w nich zmiana jeszcze przed upadkiem Riddle’a. Nowy, tymczasowy Minister Magii, Percy Weasley przystał na propozycję, aby w zamian Malfoyowie wspomogli pieniężnie program, który miał na celu pomoc poszkodowanym i ich rodzinom oraz naprawienie szkód wyrządzonych przez Voldemotra. Wszystko jakoś się ułożyło. Byli szczęśliwi. Nadal zachowywali swój wizerunek, dostojnej i bogatej rodziny czystej krwi, jednak nastąpiła w nich zmiana. Malfoyowie cieszyli się, że wyszli z tego cało. Pod koniec „Ostatniej Bitwy”, gdy nic nie było pewne, również ich życie, zrozumieli, że najważniejsza jest rodzina. Szkoda, że takie zdarzenie dopiero pomogło im to zrozumieć.
Znów zerknął na Ginny. Cały czas się uśmiechała. I patrzyła w oczy Harry’emu. Była piękna. Wiedział o tym od dawna. Nie zakochiwał się w niej, ani nic z tych rzeczy. Po prostu wiedział, że jest piękna. Często ją widywał, na korytarzach, w Wielkiej Sali, nie łatwo było nie zauważyć takich płomiennych włosów… Oczywiście nigdy nikomu nie przyznał się do tego, iż uważa, że ta biedna Weaslyówna jest ładna. Po co? To był tylko nic nie znaczące stwierdzenie. Przecież nie ona jedyna miała to coś. Ale fakt faktem, teraz, gdy jego szacunek do tej rodziny rudzielców wzrósł, przeszło mu przez głowę, że Potter to szczęściarz. Bo jego przyszła żona nie była taką nudną pięknością, ona była oryginalna, inna niż wszystkie. Jednak nie było to aż tak znaczące dla niego. Na pewno nie był to powód, by wybiegać na środek ogrodu z wrzaskiem: Nie zgadzam się! Nic z tych rzeczy.
- Harry Jamesie, czy chcesz poślubić Ginevre Molly…
Draco usłyszał szloch wzruszonej pani Weasley. Wszyscy dookoła wydali się wzruszeni tą niezwykłą chwilą. On sam pomyślał, że to wygląda naprawdę uroczyście i niezwykle…
- Ginevro Molly, czy chcesz…
Odgłos wydmuchiwanego nosa, przez Hagrida zagłuszył doszczętnie pulchnego czarodzieja, który udzielał ślubu zakochanym. Blondyn skrzywił się z obrzydzeniem, jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi, gdyż wszyscy wpatrzeni byli w młodą parę.
- Uroczyście ogłaszam, przed wszystkimi tutaj zgromadzonymi, że jesteście ze sobą złączeni na całe życie. Niech moment ten zostanie przypieczętowany pocałunkiem…
Wszyscy zgromadzeni powstali i zaczęli bić brawo młodej, szczęśliwej parze. Goście rzucali lśniące w słońcu galeony pod nogi Potterów, którzy stali złączeni w pocałunku. Monety Wirowały wokół nich, niczym łańcuch wijący się dookoła choinki. Na samej górze wystrzeliwały w bok i upadały na ziemię tworząc dróżkę, która prowadziła do weselnego tortu. Harry pochwycił pannę młodą i podążył złotą ścieżką. Na końcu stanęli razem i złączyli się w kolejnym pocałunku, poczym zaczęli kroić tort i rozdawać go zgromadzonym gościom, którzy wędrowali do swoich stolików. Mimo tego, że ciągle nakładali kawałki na talerzyki, tortu wcale nie brakowało. Na koniec został wzniesiony toast na cześć narzeczonych, którzy podziękowali wszystkim gościom za przybycie.
Malfoyowie już wcześniej podjęli decyzję, że nie pozostaną na weselu. Wiedzieli, że młodzi też zaraz deportują się z przyjęcia, wiec podeszli, aby się pożegnać i osobiście podziękować za zaproszenie. To było w dobrym guście. Na czele rodziny szedł Lucjusz, za nim jego żona. Na Konicu wlókł się Draco. Nie wiedział za bardzo, jak ma się zachować. To była jeszcze nowość. Zwykle gardził Potterem i szydził z Weasleyów, ale teraz było inaczej. Musiał zrezygnować ze swych młodzieńczych uprzedzeń. Podpatrzył, co robi ojciec. Po chwili rodzice odeszli zostawiając Dracona samego z narzeczonymi.
- Wszystkiego najlepszego. Jestem bardzo wdzięczny za zaproszenie. – Ton głosu Dracona był raczej chłodny i oficjalny. Ciężko mu było zdobyć się na uprzejmości. Pocałował Ginny w oba policzki, poczym podał rękę Harry’emu. Zapadła cisza, Draco nie wiedział, czy ma odejść, czy coś jeszcze powiedzieć…
- Planujecie podróż poślubną? – Nie wiedział skąd wpadł na coś równie głupiego. Nawet się tym nie interesował.
- Zamierzamy udać się teraz do naszego domu. Pod koniec dnia dołączy do nas najbliższa rodzina i przyjaciele. Potem spędzimy tydzień w wiosce czarodziejów w Bułgarii, nad morzem.
- Zaraz potem zaczyna się sezon i Ginny będzie miała treningi, więc nie możemy długo zabawić…
- Życzę wam udanego wyjazdu. – Mówiąc to, Draco lekko skinął głową i odszedł w stronę rodziców, którzy rozmawiali z jakimś starszym małżeństwem. W tym momencie Harry poprosił gości o uwagę. Jeszcze raz podziękował wszystkim za przybycie, dobre słowo i prezenty. Życzył dobrej zabawy, poczym złapał Ginny za rękę i razem zniknęli.

II. Rodzina
Dolina Godryka lśniła w popołudniowym słońcu. Polne kwiaty owiły swym zapachem każdy zakątek. Wiosna była widoczna wszędzie. Młoda para miała wrażenie, że to magiczne miejsce pragnie im pogratulować, obdarowując ich tą wszechobecną radością.
- Witaj w domu. – Mówiąc to, Harry nachylił się nad swoją ukochaną i pocałował ją w czoło.
- A więc to tutaj… - Ginny wyraźnie zmieszała się, nie dokończywszy zdania.
- Ten dom jeszcze rok temu nie należał do najpiękniejszych, uwierz mi… Jednak postarałem się, aby na twój przyjazd wszystko wyglądało tak, jak trzeba. Kocham cię. – Ginny mocniej przytuliła się do Harry’ego i spojrzała na wspaniały dom, w którym mieli zamieszkać. Jej mąż uparł się, aby nie pokazywać jej tego budynku, aż do tej chwili. Sam postarał się, aby wszystko odbudować, jednak obiecał swojej żonie, że pozwoli jej urządzić wnętrza po swojemu.
- Choć, musimy jakoś poustawiać część mebli i przygotować wszystko na przyjazd gości…
- Harry?
- Tak?
- Ja też ciebie kocham. Tak bardzo, bardzo – szepnęła Ginny i unosząc się na palcach złożyła na ustach ukochanego pocałunek pełen miłości. – Chodźmy.
Para zakochanych ujęła swoje dłonie i ruszyła w stronę pięknego, nowo-odbudowanego domu. Miejsca, w którym spędzą najbliższe i pewnie te ostatnie, lata swojego życia. Przekraczając bramę, oboje poczuli, że zaczynają nowy rozdział życia.
Ginny wreszcie uwolniła się z miejsca, które choć bardzo kochała, musiała dzielić z wieloma braćmi, podobnie jak większość swoich rzeczy. Teraz musiała dzielić się nimi tylko z mężem, jednak czuła, że on jest częścią niej samej, więc myśl ta, jedynie ją uszczęśliwiała.
Harry wreszcie zdobył to, o czym od zawsze marzył. Własny dom, rodzinę. Mógł zapraszać tutaj swoich przyjaciół i spędzać z nimi wspaniałe Święta, jako gospodarz. Pomyślał, że gdyby stanął teraz przez zwierciadłem Ain Eingarp, zobaczyłby wyłącznie siebie. No, może z Ginny i gromadką dzieci… Lecz na to mają czas, bardzo dużo czasu…
- Podoba mi się ten dom, cieszę się, że będziemy tu mieszkać. – Ginny rozglądała się po ogromnym holu wejściowym.
- Ja też się cieszę. Mam świadomość, że kiedyś zginęli tutaj moi rodzice, lecz myśl ta sprawia, że czuję się, jakbym spełniał ich marzenia o stworzeniu tutaj prawdziwego ciepłego domu…
- To dobrze, że właśnie tak czujesz. Będziemy tutaj szczęśliwi, zobaczysz… A teraz musimy wziąć się do roboty. Muszę się przebrać. Trzeba jakoś ustawić meble i chyba zorganizować pokój dla Teda? Wiem, że na razie zajmuje się nim moja mama i jego dziadkowie, ale warto, żeby zawsze miał jakieś miejsce dla siebie w tym domu, już teraz, przecież jest twoim synem… prawie.
- Oczywiście, zajmiemy się tym. Stworku!
W ciszy rozległo się cichutkie tupanie, aż po chwili w holu pojawił się domowy skrzat.
- Tak jest sir. Co może zrobić Stworek dla swojego łaskawego pana? – Mówiąc to, ukłonił się nisko, dotykając podłogi końcem długiego nosa.
- Przygotuj posiłki, tak jak ciebie wcześniej prosiłem i nakryj stół, który za chwilę postawię w ogrodzie, my w tym czasie zajmiemy się meblami.
- Tak jest sir – odpowiedział skrzat i deportował się z głośnym trzaskiem.
- Więc od czego zaczniemy? – Ginny uniosła wzrok do góry i spojrzała w zielone oczy męża.
- Chodźmy do sypialni… przebierzesz się, a ja popatrzę – szepnął Harry, jak gdyby ktoś mógł ich usłyszeć. Na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech. – Potem zajmiemy się meblami. Jeszcze trzeba będzie się spakować, ale to zostawimy sobie na wieczór…
- No to chodź, spróbuję zgadnąć, który pokój to nasza sypialnia. – Ginny złapała Harry’ego z rękę i ruszyła w stronę schodów. Po chwili błądzenia i otwierania po kolei wszystkich drzwi, znalazła pomieszczenie, którego szukała. Uśmiechnęła się i spojrzała na Harry’ego, który stanął pośrodku.
- Gdzie chcesz żeby stało łóżko?
- Hmm… W tej wnęce, będzie idealnie pasowało, nie sądzisz?
- Tak myślę – i mówiąc to, Harry zamachnął się różdżką i spowodował pojawienie się ogromnego, stylowego łóżka z baldachimem. – Szafę na razie postawimy tutaj. Jeszcze tylko Nasze ubrania – śmignęło zaklęcie rozpakowujące i cztery kartony stojące na podłodze zniknęły – i lustro. Gotowe.
Ginny otworzyła drzwi pięknej, ogromnej szafy i wyjęła ze środka zieloną szatę wyjściową. Przy pomocy różdżki zdjęła diadem ciotki Muriel i odpięła długi welon. Następnie zabrała się do ściągania sukienki. Rozpięła śnieżnobiały gorset i odłożyła go na łóżko. Po chwili obok wylądowała ogromna spódnica, która zawierała może pięćdziesiąt halek. Pozbyła się długich, koronkowych rękawiczek i zarzuciła na siebie zieloną szatę. Na koniec zmieniła buty i rozpuściła włosy, aby związać je w warkocz.
- Jestem gotowa. – Mówiąc to, Ginny oderwała wzrok od lustra i przeniosła go na Harry’ego, który właśnie podziwiał jej urodę. Leżąc na łóżku nie mógł oderwać oczu od jej płomiennych włosów. Zalane słońcem, wyglądały jak złoto rozgrzane do czerwoności. Idealnie pasowały do koloru jej ust, które tak bardzo wyróżniały się na tle bladej skóry.
- No to chodźmy.
Młoda Para udała się do salonu, gdzie wszędzie stały wypchane kartony. Meble już mieli. Dzięki specjalnemu zaklęciu w jednym pudle udało im się wcisnąć kanapę, stolik, starą skrzynię, ogromny zegar, lustro i komodę. Jednak te meble stanowiły tylko zalążek tego, co można było znaleźć w innych kartonach. Ustawili kilka najpotrzebniejszych sprzętów. W ogrodzie ustawili ogromny stół, przy którym zasiądą goście. Na to przyjęcie zostały zaproszone tylko najbliższe osoby. Rodzice Ginny, jej pięciu braci, Fleur, Hermiona, Luna, Neville i Hagrid. Również mały Ted z dziadkami otrzymał zaproszenie na tą uroczystość.
Wszystko było już gotowe. Stół w ogrodzie został nakryty piękną zastawą sprowadzoną z Tureckiej wioski magików, słynącej z wyrobów z kamienia księżycowego. Stworek doglądał w kuchni potraw i utrzymywał ogień, aby wszystko było ciepłe. W całym domu unosił się wspaniały zapach. Ginny wyszła do ogrodu, aby zobaczyć i poznać wszystkie jego zakątki. Harry siedział na kanapie, w salonie i sprawdzał, czy mała miotełka, którą kupił chrześniakowi, jest na pewno bezpieczna. Wreszcie rozległo się stukanie kołatką o drzwi.
- Ginny! Już przyszli! – Jednym machnięciem różdżki Harry zapakował prezent w ozdobny papier i ruszył w stronę drzwi wejściowych.
- Witajcie. Wreszcie jesteście. Wchodźcie. – Powiedziawszy to, otworzył szeroko drzwi i usunął się z przejścia. Po chwili trzymał w ramionach małego Teda, a Ginny witała gości i zapraszała ich do ogrodu. Pani Weasley, wycałowawszy ich wcześniej, ruszyła do kuchni, aby pomóc Stworkowi. Mimo usilnych nalegań córki, aby dała spokój.
- Harry, tak się cieszę – to Hermiona rzuciła się w stronę przyjaciela, aby go uściskać. Po chwili odebrała mu dziecko i ruszyła w stronę Rona. Ginny kłóciła się o coś z Fleur, a Bill próbował je rozdzielić. George i Charlie naśmiewali się z Rona, który nie wiedział co ma robić z Tedem, wciśniętym mu przez dziewczynę. Państwo Tonks pogrążyli się w rozmowie z panem Weasley, a Luna opowiadała Neville’owi jakąś historię mocno gestykulując.
- No, jak tam Harry? Cholibka, kto by pomyślał? Hajtnąłeś się. A ja jeszcze pamiętam jak odwoziłem cię do domu ciotki… Takie maleństwo… Jak pojawiłeś się w Hogwarcie, jak uratowałeś Dziobka… Chlip, chlip… – Hagrid sięgnął po ogromną chustę i wytarł sobie łzy z policzków, poczym uścisnął Harry’ego, nie domyślając się, że spowoduje to u chłopaka tygodniowy ból w żebrach.
- Mogę podawać do stołu, sir. – Głośny trzask oprzytomnił Hagrida, za co Harry był bardzo wdzięczny skrzatowi.
- Dobrze Stworku, powiem wszystkim, aby już siadali na swoje miejsca.
Całe towarzystwo ruszyło po chwili do ogrodu, gdzie znów wrócili do rozmów. Przez cały czas wszyscy się śmiali i dobrze bawili. Co chwilę wznoszono toasty, a para młoda została zmuszona kilka razy, aby się pocałować. Ted biegał dookoła stołu, co chwilę się przewracając. Harry wyszedł na moment, aby za chwilę wrócić z prezentem zapakowanym w dziecięcy, ozdobny papier. Ułożył paczkę na stole i wziął chrześniaka na kolana. Wspólnymi siłami rozerwali papier. Wszyscy goście patrzyli, jak Harry pomaga chłopcu wsiąść na dziecięcą miotełkę. Po chwili Ted latał po całym ogródku, lądując co chwili na ziemi i niszcząc w ten sposób kolorowe rabatki. To wszystko sprawiało dziecku wiele radości i wywoływało salwy śmiechu wśród gości. Gdy zrobiło się chłodniej, impreza przeniosła się do salonu. Stworek rozpalił ogień w kominku i zaserwował pyszną i ciepłą herbatę. Ted zasnął w ramionach szczęśliwej Ginny. Późną nocą towarzystwo zaczęło się rozchodzić. Wszyscy wyściskali młodą parę, złożono im kolejny raz gratulacje i życzono udanego wyjazdu.
- Wspaniale się bawiłam, ale cieszę się, że nie muszę tego wszystkiego sprzątać. Spójrz tylko na ten bałagan.
- Stworek sobie poradzi. Jestem za tym, żebyśmy poszli na górę i cieszyli się naszą nocą poślubną. – Harry porwał w ramiona roześmianą żonę i zaniósł ją do sypialni. Ten dzień sprawił, że jego patronus zalśnił nowym, jaśniejszym niż zawsze, blaskiem. To było lepsze, niż butelka Felix Felicis…



  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #359314 · Odpowiedzi: 13 · Wyświetleń: 15613


New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.04.2024 17:15