Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

8 Strony « < 2 3 4 5 6 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Le Désir Et La Haine

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 60 ] ** [93.75%]
Gniot - wyrzucić [ 4 ] ** [6.25%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 64
Goście nie mogą głosować 
Miaka
post 17.10.2004 20:18
Post #76 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




Nie ma to jak konstruktywna krytyka.... XD i pełne elokwencji zaje**** komentrze.... dry.gif

Nie chcąc nabijać, napisze jeszcze, że teraz pozostaje mi tylko czekanie na Twoje opowiadanie! Ciekawe jaki będzie tytuł.....o tym nie wspominałaś... huh.gif

Ten post był edytowany przez Miaka: 17.10.2004 20:18
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldius
post 17.10.2004 21:02
Post #77 

Unregistered









uwielbiam z francuskiego La Haine. Nienawiść. kocham wręcz.
Go to the top of the page
+Quote Post
fumsek
post 17.10.2004 21:29
Post #78 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 156
Dołączył: 09.05.2004
Skąd: z chlewa

Płeć: Kobieta



QUOTE(voldius @ 17.10.2004 21:02)
uwielbiam z francuskiego La Haine. Nienawiść. kocham wręcz.

tak i nie ma to jak "h" nieme zawsze pieprzące wymowę... :]

QUOTE
Ciekawe jaki będzie tytuł.....o tym nie wspominałaś...
--> chojrak jak będę wiedziała to wspomne XD

Ten post był edytowany przez fumsek: 17.10.2004 21:30
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 18.10.2004 16:03
Post #79 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




QUOTE(fumsek @ 17.10.2004 21:29)
QUOTE
Ciekawe jaki będzie tytuł.....o tym nie wspominałaś...
--> chojrak jak będę wiedziała to wspomne XD
*


Nie mów do mnie publicznie "chojrak"... dry.gif
Chociaz nie ma to jak tchórzliwy pies, Eustachy i Muriel...Kreskówki rulezz tongue.gif Jednym słowem wybaczam, ale braku pomysłu na tytuł -nie.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kkate
post 27.10.2004 14:49
Post #80 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



Uff... przeczytałam.


Niesamowite opowiadanie. Tak inne od wszystkich... Niesamowite.Poruszające. Trudne. Takie, obok którego nie da się przejść obojętnie. Ale na swój sposób piękne. Uczucia opisane są w znakomity sposób.

Podziwiam twoją zdolność tłumaczenia, fumsek. Zwłaszcza że robisz to absolutnie fantastycznie, a jeśli chodzi o francuski - to ja już w ogole biję ci pokłony biggrin.gif

Przeczytam następne części. Na pewno smile.gif

Pozdrawiam. kiss.gif


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kelyy
post 28.10.2004 16:41
Post #81 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 202
Dołączył: 23.04.2003
Skąd: Jelenia Góra




Wiesz kkate, ja po przeczytaniu każdego parta czuje dokładnie to samo. Jest taki wciagający, trudny. Cały fick emocje i trochę dialogów. Fumsek naprawde fantastycznie tłumaczysz. Nie myślałaś, o karierze tłumacza?


--------------------
Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujmy zdefiniować kształt gruszki.
Jaskier, "Czas Pogardy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 30.10.2004 20:55
Post #82 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




O ja...ten fic rzeczywiście jest trudny....że też czytając go od wakacji tego nie zauwazyłam.
Ty fumsek może Ty go nie pisz, bo on za skomplikowany jest i ludzie sie zaczynają dziwić, że ktoś tu daje takie cuś. Przemyśl to.

Przemyśl również kwestię zostania tłumaczem. Ta....tłumacz to dopowiednie zajęcie dla Sandry :] Równie dobre jak kolejarz, geolog, akwizytor, nauczycielka matematyki i dostawca srajtaśmy w toaletach publicznych.

Reasumując uważam, że fic jest za trudny, posiada treści wulgarne, trudne do zrozumienia, deprawujące młodzież, nakłaniające do przemocy i aktów bezprawia wobec bliźnich.

Fumsek zostaniesz skazana jak Sokrates. Zacznij szukać cykuty....

P.S, albo nie. Nie będzie P.S ;D:D

Ten post był edytowany przez Miaka: 30.10.2004 20:57
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
fumsek
post 30.10.2004 22:49
Post #83 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 156
Dołączył: 09.05.2004
Skąd: z chlewa

Płeć: Kobieta



QUOTE(Miaka @ 30.10.2004 20:55)
Przemyśl również kwestię zostania tłumaczem. Ta....tłumacz to dopowiednie zajęcie dla Sandry :] Równie dobre jak kolejarz, geolog, akwizytor, nauczycielka matematyki i dostawca srajtaśmy w toaletach publicznych.

a i przemyśle, szczególnie nauczycielkę matematki, mam skąd inspiracje czerpać, na wtorkowej matematyce oświadczę grażynie, że powołanie kazało mi porzucić zdawanie chemii i bilogii a wykonać samobójczą misję "zdaj maturę z matematki'' XD po czym mając na sobie 30 nie pietnastu XD par przerażonych oczu należących do 30 tkwiących w traumatycznym szoku humanistów, usłyszę z jej ust pytanie czy aby napewno znajduję się w pełni władz umysłowych a ja odpowiem, oczywiście pani profesor to był tylko taki mały żarcik...

Ten post był edytowany przez fumsek: 31.10.2004 11:41
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
vaampir
post 31.10.2004 00:45
Post #84 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 22.01.2004




15 par oczu 30 humanistów??? znaczy, że każdy ma jedno???

co do ficka, to jest świetny. chciałabym przeczytać go w orginale.


--------------------
My candle burns at both ends;
It will not last the night;
But, ah, my foes, and oh, my friends -
It gives a lovely light.

Edna St Vincent Millay

Sprawdź, jak dobrze mnie znasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 31.10.2004 01:04
Post #85 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




QUOTE(vaampir @ 31.10.2004 00:45)
15 par oczu 30 humanistów??? znaczy, że każdy ma jedno???
co do ficka, to jest świetny. chciałabym przeczytać go w orginale.

widze że koleżanka też ma drobne problemy z matematyką. Może rozwiążemy ten zawiły problem jakims małym równaniem, co Ty na to fumsek??

nauczycielka nauczycielką, ale popatrz na geologa, czerp inspiracje pana Mazura (nazwisko jakie odpowiednie do wykonywanego zawodu) i jego pasji. A dostawca srajtaśmy- tez bardzo ciekawa kariera. O wiele bardziej zajmująca niz praca tłumacza. Raz możesz przynieść velvet, raz mola, a raz szorstki, jak papier ścierny. Rozwijające.
--------
Wiem teraz już przesadziłam....to efekt wielogodzinnego ślęczenia nad biznesplanem:/
Ave przedsiębiorczość!
----------
Prosze mnie zamknąć w jakims odosobnionym miejscu....puk....puk....

Ten post był edytowany przez Miaka: 31.10.2004 01:05
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
vaampir
post 31.10.2004 01:27
Post #86 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 22.01.2004




wiem że para oczu to dwa :/ ale 30 humanistów ma 30 par oczu, to przecież logiczne...


--------------------
My candle burns at both ends;
It will not last the night;
But, ah, my foes, and oh, my friends -
It gives a lovely light.

Edna St Vincent Millay

Sprawdź, jak dobrze mnie znasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 31.10.2004 01:44
Post #87 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




QUOTE(vaampir @ 31.10.2004 01:27)
wiem że para oczu to dwa :/ ale 30 humanistów ma 30 par oczu, to przecież logiczne...
*



Mozesz mieć racje i zapewne ją masz. Ale jest 1:30, a ja od 7 godzin ślęczę nad głupim zadaniem z przedsiębiorczość jakim jest napisanie biznesplanu i nie mam najmniejszej ochoty analizowac ile par oczu ma 30 humanistów. Moga sobie mieć 150. Dla mnie w tej chwili liczy się popyt na moje faworki i ciasto. Cholera szlag by trafił tą przedsiębiorczość....
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
fumsek
post 31.10.2004 11:37
Post #88 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 156
Dołączył: 09.05.2004
Skąd: z chlewa

Płeć: Kobieta



QUOTE(vaampir @ 31.10.2004 01:27)
wiem że para oczu to dwa :/ ale 30 humanistów ma 30 par oczu, to przecież logiczne...

okrutnie pozbawiłam wczoraj każdego z humanistów po jednym oku XD dzisiaj wraz z odświeżeniem umysłu już poprawiam XD
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
vaampir
post 31.10.2004 17:10
Post #89 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 82
Dołączył: 22.01.2004




uff, zaglądnęłam do orginalnej wersji ficka, ale to jednak za trudne dla mnie. za krótko się jednak uczę francuza. dlatego, fumsek, pośpiesz się z kolejną częścią biggrin.gif


--------------------
My candle burns at both ends;
It will not last the night;
But, ah, my foes, and oh, my friends -
It gives a lovely light.

Edna St Vincent Millay

Sprawdź, jak dobrze mnie znasz...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
fumsek
post 31.10.2004 20:59
Post #90 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 156
Dołączył: 09.05.2004
Skąd: z chlewa

Płeć: Kobieta



ROZDZIAŁ XII Żywi i umarli

Mały cmentarz, taki jak tysiące innych na świecie. Tak jak one, wydobywał z siebie właściwą mu atmosferę.
Wydawało się, że słychać głosy dawnych istnień, mgieł błąkających się wśród zgnilizny cmentarza, desperacko próbujących nawiązać kontakt z tymi, którym łaskawa śmierć rzuciła pod nogi skrawki życia... Ale oni byli zbyt zaabsorbowani swą skomplikowaną egzystencją, by wsłuchać się chociażby w mowę deszczu rozbijającego swe krople na napotkanych przeszkodach.
Ona je słyszała. Stan, w którym się znajdowała otworzył jej uszy na to, czego inni nigdy nie usłyszą.
Stała przed marmurową płytą, stojący na niej portret człowieka. Uśmiechniętego, zdrowego człowieka, który teraz jest jedną z tych mgieł. Na marmurze epitafium, które kiedyś zginie zatrute jadem czasu. James Potter, kochający mąż i ojciec... To takie żałosne, po śmierci zostaje ci już tylko cholerny napis...
Zadrżała pod nikłym dotykiem wiatru rozwiewającego jej włosy, poczuła wzdłuż kręgosłupa nienaturalne zimno.
Brakowało jej ojca. Zalała ją potrzeba jego obecności, jego rad w tym okresie jej życia, któremu sama nie była w stanie podołać.
Tatusiu jeśli tylko mógłbyś wiedzieć jak bardzo jest mi źle... Moje życie jest ruiną, szczątkiem egzystencji, wyjałowionym strzępem dawnego człowieczeństwa, a ja nie potrafię tego zmienić...
Wróciła do Anglii. Nie rozważała innej możliwości.
Nie potrafiła odbudować tego co zburzyła jego śmierć.
Obydwie przeszły długie rozmowy, których owocem stawała się jedynie okrutna świadomość własnego osamotnienia. Dotarła do niej prawda, której wolałaby nie znać. Te dwie kobiety będące niegdyś niczym jeden organizm nie znały się. Matka nie znała córki. Córka nie znała matki.
Wybrały ścieżki, biegnące tak odlegle jedna od drugiej. Ścieżki, które nigdy się nie przetną...
Szła długą aleją. Jak dla przyznania jej racji wiatr zaczął demonstrację swej siły kąsając konary bezradnych drzew.
Podczas ułamka sekundy zdawało jej się, że słyszy hałas płaczu. Głosy tych, których już nie ma, czy jedynie owoc jej chorej wyobraźni...
Zostawcie mnie w spokoju, odejdźcie... Odganiała demony wdzierające się pomiędzy jej myśli.
Szybko podjęta decyzja. Spakowała bagaże. Matka zajęła się rezerwacją, jej sprzeciwy pozostały bezowocną próbą powiązania na zawsze rozerwanych nici.
Nie mogła się powstrzymać. To było niczym instynkt, nad którym nie można zapanować. Szła wzdłuż ulicy Pokątnej. Tyle wspomnień. I wszystkie powracały, nie zatrzymane.
Spotkanie jej rodziców z rodzicami Rona.
- Jesteście mugolami! Niedowierzający zachwyt Artura Weasleya...
Budynek, przed którym się jej oświadczył...
Słyszała nikły, zatarty czasem, okryty powłoką zapomnienia śmiech... To był jej śmiech, jej głos, tak inny, tak obcy, tak... szczęśliwy...
- Może zacząłbyś lepiej od zaręczyn!
Bójka pomiędzy Lucjuszem a Arturem w księgarni...
Ostre słowa pomiędzy nią a Draco u Olivandera...
Draco... Zatonęła w nieodpartym pragnieniu dotknięcia go, widoku rysów które, niezatarte wciąż powracały w jej pamięci. Zacisnęła pięści, czuła paznokcie boleśnie wbijające się we wnętrze dłoni...
Kilka godzin wcześniej zadzwoniła do Harry’ego i Ginny by poinformować ich o swoim powrocie.
Wymusili na niej obietnicę spędzenia nocy w ich mieszkaniu.
Nie chcieli, by pozostała całkiem sama. To było według nich zbyt wcześnie.
Zaśmiała się gorzko. Czuła w sobie od tak dawna, że stało się ono jej cząstką. Samotność. Wrosła w nią stając się towarzyszką życia.
Szła tak długo, szła tyle ile jej nogi były w stanie znieść, tyle ile potrzeba było na wyplenienie z umysłu wszystkich dręczących ją demonów, myśli - intruzów, rozrywających na strzępy resztki jej normalności.
Stała przed ich domem, nogi ją tu przywiodły. Długie minuty upływały, a ona wciąż patrzyła. Kolejne, kolejne minuty. Szara brudna, fasada budynku. Ręce w kieszeniach, krople zimnego deszczu ginęły w jej włosach, nie czuła żadnej z nich.
Perspektywa widoku ich szczęścia przyprawiała ją o mdłości. Oni potrzebowali wyjaśnień. Ona milczenia. Czy mogliby zrozumieć to wszystko co w sobie nosi? Jak mogłaby odkryć przed nimi prawdę, że nienawiść, odraza do samej siebie, gniew są jedynymi uczuciami pozwalającymi jej istnieć...
Nie mogę, nie mogę...
I nagle zrozumiała. Wizja tak jasna, tak precyzyjna. Musiała zawrócić. Oparła się o mur, nogi nie były w stanie utrzymać ciężaru ciała. Przypadkowy przechodzień zatrzymał się z pytaniem czy wszystko w porządku. Zmusiła ciało do prawidłowej reakcji. Fałszywy uśmiech, kryjący rozdarte wnętrze. Musiała go zobaczyć. Naprawdę musiała go widzieć. Musiała... Potrzeba witalna, tak niezbędna jak oddychanie, zaspokojenie głodu, zaspokojenie pragnienia...
Szła. Hałas kroków stawał się wyraźniejszy. Nie spostrzegła tego, że nie idzie, biegła... Nie zdawała sobie sprawy z deszczu zalewającego jej skórę, jej włosy, jej przemoczone ubrania.
Hermiona Granger biegła. Biegła ku jedynemu istniejącemu lekarstwu, ku substytutowi ukojenia...
Była tam nie więcej niż jeden, jedyny raz, ale nic nie było w stanie wyrwać z jej pamięci obrazu tego miejsca.
Znikła każda z myśli, uleciały niczym pył. Lekkie, tak lekkie.
Dotykała opuszkami palców drewnianej powierzchni, brakowało jej tchu. Desperacko uderzała dłonią w drzwi, jak gdyby bała się, że dotykalna powierzchnia rozpłynie się, zniknie. Zanim cała odwaga ją opuści. Zniknie jak każde z marzeń, każde ze złudzeń pozostawiając pustkę, ten rozpaczliwy głód, którego tak bardzo się bała, przed którym uciekała każdego dnia.
Odpowiedz błagam! Tak bardzo cię potrzebuję... Bądź tam dla mnie! Musisz wyrwać mnie z nicości... naszej nicości...
Ci, którzy odeszli nie mogą już niczego dla mnie zrobić, ty jesteś jedyny...
Drzwi się otworzyły. Twarz, której szukały jej oczy była tak blisko, za blisko...
Nikt nie wie, co działo się w ich głowach. Obydwoje tkwiący w niezrozumieniu, obydwoje milczący, obydwoje jednakowo zaskoczeni...


Ten post był edytowany przez fumsek: 11.05.2008 21:26
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 31.10.2004 21:10
Post #91 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




Na marmurze epitafium, które kiedyś zginie zatrute jadem czasu. James Potter, kochający mąż i ojciec... To tak cholernie proste, po śmierci zostaje ci już tylko cholerny napis...
Zadrżała pod nikłym dotykiem wiatru rozwiewającego jej włosy, poczuła wzdłuż kręgosłupa nienaturalne zimno.
Brakowało jej ojca. Okrutna potrzeba jego obecności w tym okresie jej życia, stała się rozpaczliwym spazmem głodu, którego nic nie było w stanie zaspokoić.
Tatusiu jeśli tylko mógłbyś wiedzieć jak bardzo jest mi źle... Moje życie jest ruiną, szczątkiem egzystencji, wyjałowionym strzępem dawnego człowieczeństwa, a ja nie potrafię tego zmienić...



Jakoś nie rozumiem, skąd tutaj James Potter? blink.gif


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
fumsek
post 31.10.2004 21:12
Post #92 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 156
Dołączył: 09.05.2004
Skąd: z chlewa

Płeć: Kobieta



o fuck tak to jest jak sie na szybko coś robi to mial być jak się zapewne każdy domyślił James Granger XD z pogrzebu Granger'a zrobiłam pogrzeb Potter'a, dyskretna różnica XD już wszystko jest chyba tak jak miało być...

Ten post był edytowany przez fumsek: 31.10.2004 21:18
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
avalanche
post 31.10.2004 21:23
Post #93 

Mistrz Różdżki


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1391
Dołączył: 11.04.2003
Skąd: Mementium Morium

Płeć: Kobieta



Mówiłam fumsek, że ci się już wszystko pieprzy od tej nauki ;p Najpierw okna widzisz jakieś - zaczyna sie niewinnie od oczu, a potem rzuca się na myślenie XD

Moi recenzenci zawsze usypiali przy takich opisach. Nie znają dzieci cierpliwości, nie potrafią delektować się każdą literką...ehh

Wiesz, że to byłby dobry materiał na zdepresjonowanie się? ;p Tyle żalu, smutku. Zaraz wezmę sznur biggrin.gif



--------------------
"Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie."
F. Scott Fitzgerald
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 31.10.2004 21:30
Post #94 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




No w takim razie wszystko w porządku biggrin.gif
Co do opowiadanka, piękne przedstawienie fizycznej potrzeby odczuwania jednocześnie bólu i przyjemności ...
Masz czekolada.gif ode mnie


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
fumsek
post 31.10.2004 21:34
Post #95 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 156
Dołączył: 09.05.2004
Skąd: z chlewa

Płeć: Kobieta



QUOTE(avalanche @ 31.10.2004 21:23)
Mówiłam fumsek, że ci się już wszystko pieprzy od tej nauki ;p Najpierw okna widzisz jakieś - zaczyna sie niewinnie od oczu, a potem rzuca się na myślenie XD

Moi recenzenci zawsze usypiali przy takich opisach. Nie znają dzieci cierpliwości, nie potrafią delektować się każdą literką...ehh

Wiesz, że to byłby dobry materiał na zdepresjonowanie się? ;p Tyle żalu, smutku. Zaraz wezmę sznur  biggrin.gif

sister nie denerwuj starszyzny, dobrze wiesz, że to było okno XD co do nauki to pieprzy mi się bardziej od myślenia o niej, bo jak do tej pory to ja bardziej teoretycznie niż praktycznie XD i wolę nie myśleć o skutkach późniejszych...
co do opisów my się tu najlepiej rozumiemy, przesycająco długo, nad wyraz obrzydliwie z domieszką cholernego realizmu, to to co tygryski lubią najbardziej XD
Galia--> dzięki za milkę, poczułam nagłą potrzebę dostarczenia swojemu organizmowi dawki węglowodanów XD

Ten post był edytowany przez fumsek: 31.10.2004 21:36
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tynka
post 07.11.2004 19:40
Post #96 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 13.10.2004




Po prostu zajebiste... na serio strasznie mi siem podoba i napisane pieknym jezykiem... brawo... czarodziej.gif inwencji twórczej zycze biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 14.11.2004 16:47
Post #97 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



QUOTE(Tynka @ 07.11.2004 19:40)
Po prostu zajebiste... na serio strasznie mi siem podoba i napisane pieknym jezykiem...
*


za to ty się pięknym językiem nie posługójesz... masakra

a ja jestem jak zwykle pod wielkim wrażeniem tłumaczenia smile.gif


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 16.11.2004 21:53
Post #98 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




Przeczytałam to opowiadanie dość dawno. Przyznam się, że przyciąga treścią. Własnie najbardziej treść mi się podobała, ciekawa koncepcja nie przecze.
Wykonanie jak najbardziej zadowalające. Moze nie powaliło, gdyż czytałam lepsze opowiadania, bez urazy oczywiście. Jednak zajmuje dość wysoką pozycje w moim rankingu.
Podobało mi się ot, iż czytało się lekko i przyjemnie, a to sobie naprawdę cenię w opowiadaniach. Owa cecha jest bardzo istotna i bez nie ani rusz. Każdy kto tworzy jakiekolwiek dziła musi myśleć o czytelnikach, o tym jak oni to odbiorą.
Jak mniemam owe opowiadanie jest tłumaczeniem, i dlatego ogromne gratulacje dla autora/ki i Ciebie za cierpliwość tłumaczenia.
Pozdrawiam
CC


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
fumsek
post 27.11.2004 22:42
Post #99 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 156
Dołączył: 09.05.2004
Skąd: z chlewa

Płeć: Kobieta



Dzisiaj zaszalałam, dwa rozdziały XD ubóstwiam

czternasty i nie mogłam się powstrzymać od wklejenia go dzisiaj :]

ROZDZIAŁ XIII Jedynie iluzja

Cisza, cisza przerywana oddechami. Długie minuty, minuty, podczas których utwierdzali w sobie swe spojrzenia, źrenica przeciw źrenicy, niezdolni do wykonania najmniejszego ruchu.
Minuty intensywnej ciszy, w której wszystko drżało. W każdym z nich dwojga nic nie mogło być tak jak dawniej.
Zadrżała. Przerwała głuchą ciszę zlepkiem ledwie słyszalnych słów.
- Popełniłam błąd, przepraszam. – szept - Przepraszam, nigdy nie powinnam tu przychodzić...
Odwróciła się by odejść.
Poczuła na swym ramieniu uścisk dłoni, któremu nie potrafiła stawić oporu. Powoli rozluźniał się, słyszała głos, którego brzemienia tak dobrze zna.
- Nie bądź głupia Granger, wejdź.
Weszła. Pomieszczenie pełne kartonów wypełniających w nieznacznym stopniu pustkę mieszkania. Rozmiar niektórych zredukowany magicznie, część pozostała w normalnym rozmiarze. Spotkały się dwa spojrzenia. Widział w nim jej niepewność, potrzebę wyjaśnień.
- Minister zgodził się na oddanie mi tego, co moje. Dali mi miesiąc na zwrócenie kluczy, ale jutrzejszego wieczora śpię w domu...
Cień uśmiechu przebiegł przez jej twarz. Zwinęła się w jego uścisku, machinalnie zamknął wokół niej ramiona. Długie minuty. Minuty, których obydwoje tak bardzo potrzebowali. Minuty ciszy, minuty ciepła, minuty uczucia nie posiadającego nazwy, którego potrzeba żyje we wnętrzu każdego z nas... Bezwiednie oparła głowę na jego torsie. Zamknęła powieki.
Uniósł ją powoli, położył na łóżku, jednej z niewielu rzeczy wypełniających jeszcze pustkę pomieszczenia.
- Nie ruszaj się. Zaraz wrócę.
Zatopiła twarz w poduszce wdychając jego zapach. Nieoczekiwane ciepło wtargnęło w każdą cząstkę niej, zatonęła w nim. Lek uśmierzający nieuleczalny ból, zwodzące uczucie chwilowej normalności.
Wrócił z ręcznikiem w dłoni, delikatnie wycierał jej włosy, każdy kosmyk wkładając w tę prostą czynność cierpliwość, czułość, uczucia tak bardzo mu obce.
Zamknęła oczy pozwalając nieść się uczuciu ogarniającemu jej ciało, zagłuszającymi myśli. Zerwała się czując dłoń wślizgującą się pod przemoczony materiał bluzki. Dwa mgliste spojrzenia spotkały się.
- Nie bój się, chcę tylko zdjąć z ciebie ubrania, są przemoczone.
- Mój ojciec nie żyje... –powiedziała nagle.
Nie wiedziała dlaczego mu to mówi. Słowa nie zatrzymanie uwalniały się z jej ust.
- Wiem.
Odpowiedział.
Świadomość żadnego z nich nie zarejestrowała zmian, zmian które dokonywały się tu , tu i teraz. Żadne z nich nie chciało ich czuć, pozostając w błogosławionej nieświadomości.
Ale one tam były.
Mimo nich.
Tak widoczne.
Zdjął z niej wszystko. Pozwoliła mu na to niczym szmaciana lalka, nie posiadająca własnej woli. Było to jeszcze odblaskiem ich chorobliwej relacji, odblaskiem kryjącym się i czekającym na chwile, w której znów powróci...
Ale nienawiść, gniew po raz pierwszy były nieobecne, jak gdyby zmyły je ostatnie wydarzenia.
Leżała przed nim zupełnie naga, nie mógł powstrzymać wygłodniałego wzroku błądzącego i napawającego się każdą cząstką jej nagiego ciała. Nie, nie odczuwał żadnego pożądania. Paląca ochota posiadania i opanowania ustąpiła miejsca uczuciu złożonemu, skomplikowanemu, którego jego świadomość nie ośmieliła się nazwać.
- Czuję się tak źle...
- Wiem.
W jednym z kartonów znalazł koszulę, założyła ją. Opadała jej nieco za pośladki, nie zapięła jej. Draco machinalnie zanurzył palce w jej wilgotnych włosach, zadrżała.
- Zostawię cię tu, śpij.
Chwyciła jego dłoń.
- Nie, zostań, proszę...
Usiadł obok. Nie dotknął jej zadawalając się jedynie widokiem. Fascynowała go. Jej potrzeba zamknięta głęboko w nim go fascynowała. Brakowało mu jej. Brakowało mu jej skóry, zapachu, ciała... Ale jej również.
Śledził ją wzrokiem, drżała. Widząc to okrył ją.
- Zimno mi...
Utwierdziła wzrok w jego twarzy, źrenica przeciw źrenicy.
- Proszę cię , błagam. Tak bardzo chciałabym znów wiedzieć czym jest ciepło... nie czuć więcej chłodu.
Doskonale wiedział o czym mówi. Możemy zrozumieć tylko wtedy, gdy czujemy to samo. Obydwoje zapomnieli czym jest człowieczeństwo, spokój, ciepło.
Odnaleźli się, odnaleźli każde z tych uczuć w sobie, w tej krótkiej chwili...
Jego dłoń machinalnie przesunęła palcami po wgłębieniu jej łopatki, dotykając każdego fragmentu skóry, każdej jej cząstki, którą skrywał głęboko w swej pamięci.
Słowa nie zatrzymanie uwalniały się z jej ust.
- Nazywał mnie swoją małą księżniczką, nawet teraz. Dla niego miałam nigdy nie dorosnąć.
- Mój ojciec nigdy mnie nie kochał...
Okrutna prostota tego wyznania wycisnęła łzy z jej oczu. Przylgnęła do niego, zdawali się być jednym ciałem, wsunęła palce w kosmyki jasnych włosów. Chłonęła każdy punkt, który kochała dotykać. Ich usta odnalazły się nawzajem. Powietrze wypełniał brak potrzeby usatysfakcjonowania. Zadowalali się jedynie spojrzeniem, dotykiem lekkim niczym muśnięcie motylich skrzydeł...
Nikła chwila ukojenia w chaosie ich egzystencji... Piękna iluzja, substytut pragnień...
Tak prosty.
Pożądanie było tam, jednak nie mieli potrzeby zaspokojenia go.
Pogrążyli się we śnie, jedno w ramionach drugiego. Wszystko ustąpiło miejsca nowemu uczuciu, którego żadne z nich nie było gotowe poczuć... którego żadne z nich, ani on, a ni ona nie chciało poczuć...

ROZDZIAŁ XIV Oczekując punktu załamania

Obudziła się zatopiona pośród białej pościeli, dużego łóżka. Podczas kilku krótkich chwil błądziła w odmęcie tysięcy myśli, odganiając powracającą rzeczywistość.
Nie było go tu, miejsce obok niej było puste. Hałas wody, był w łazience. Poprzednia noc pozostawiła w jej wnętrzu rysę, pęknięcie.
Nie była gotowa. Nie była gotowa na to, co wydarzyło się minionej nocy.
Nie chciała tego poczuć.
On również nie.
Drzwi łazienki pozostały otwarte. Stał przed umywalką nagi, krople wody spływały po jego ciele. Trzymał w dłoniach brzytwę, golił się.
Mógł to zrobić za pomocą jednego zaklęcia, ale lubił kontakt ostrza ze swą skórą. Przypominało mu to moment, w którym uwolnione zostały wszystkie instynkty, gdy przekroczył wszelkie bariery, był gotowy na wykonanie tego jednego ruchu uwalniającego raz na zawsze od jego wewnętrznych demonów.
W odbiciu lustra spotkały się dwa spojrzenia.
Obojętny, kontynuował czynność.
Jej wzrok obniżał się stopniowo, oczy błądziły po nagim ciele, schodziły wzdłuż karku, co raz niżej. Zadrżała. Nie była w stanie tego zahamować. Widok okrutnie przerażający, blizny biegnące przez całą długość pleców aż do pośladków.
To był pierwszy raz, gdy widziała je w pełnym świetle. Czuła je podczas niezliczonych kontaktów cielesnych, ale jej wyobraźnia nigdy nie przedstawiała ich w ten sposób.
Zalała ją chorobliwa ciekawość samoistnie wyciskająca słowa na jej wargach. Słowa ignorujące ostrzegawcze spojrzenia, które widziała w lustrzanym odbiciu. Paląca potrzeba postawienia tego pytania. Zniszczenia tego, czego zalążek rozwinął się pomiędzy nimi poprzedniej nocy.
Ponieważ ta noc była pomyłką, drogą pomyłką. Pomyłką,za która przyszło im zapłacić.
- Kto ci to zrobił?
Cholerna dziwka i ta jej cholerna ciekawość! Nie mogła się powstrzymać...
- Daj spokój Granger.
Ofiarował jej ostatnią szansę. Szansę odwrócenia drzemiących w nim demonów. Szansę nie budzenia potwora czekającego na moment, w którym będzie mu dane uwolnić się.
Nie opanowała palącej ciekawości.
- Nie, chcę wiedzieć. Powiedz mi.
Obrócił się z ogniem w oczach, którego nigdy wcześniej nie widziała. Zadrżała.
- Nie, nie chcesz wiedzieć, uwierz mi.
Podniosła się ogłupiała zbliżając się do niego.
- Powiedz mi.
Chwycił ją niczym barbarzyńca, ze spojrzeniem szaleńca, rzucił na ścianę za nią. Głuchy hałas wypełnił pomieszczenie w momencie, gdy jej głowa spotkała się z betonem. Przycisnął ją do ohydnej tapety skrywającej plugawe ściany nędznego mieszkania.
Utwierdziła w nim przerażone spojrzenie pytając się w duchu, dokąd mogli by zajść razem, teraz...
Gdzie znajduje się granica...
Ostrze zatapiało się w jej skórze, powoli. Nie czuła bólu, żadnego bólu. Owładnęło ją znieczulenie zmysłów.
- Powiedz mi-wyszeptała.
I podczas ułamka sekundy miał naprawdę ochotę ją zabić...
Ochotę rozdarcia pięknej twarzy, ochotę widoku nieczystej krwi, zniszczenia perfekcji rysów, wyrytych gdzieś głęboko w pamięci...
Ochotę śmierci, poczucia smaku krwi na jej wargach...
Ochotę zduszenia w zarodku wszystkiego, co mogło narodzić się pomiędzy nimi minionej nocy...
Uczucia zależności od drugiego, którego ani on, ani ona nie ośmielili się nazwać...
Miłości...
To słowo tabu, którego żadne z nich nie odważyło się wypowiedzieć pełnym głosem, które nie miało prawa istnienia w ich chorobliwej relacji.
- Kto ci to zrobił do cholery! – krzyczała wiążąc w głosie wszystkie siły swego organizmu.
Gwałtowne uderzenie, rozdzierające jej wargę.
Chwycił ją za koszulę jednym brutalnym uderzeniem posyłając na łóżko. Rzucił się na nią
Miotając nią jak szaleniec, piętnował każde słowo bolesnym uderzeniem, pełnym desperacji.
- To Voldemort mi to zrobił! Słyszysz dziwko! Voldemort! – Krzykiem wypluwał swe rozgoryczenie, swą nienawiść dla świata, dla tej cholernej niesprawiedliwości...
Wypluwał z siebie każde ze złych uczuć, tak jak wąż plujący jadem.
- Robił wszystko to, co sprawiało mu przyjemność, a ja nie protestowałem, nie powiedziałem ani słowa!
- Milcz- szeptała złamana - milcz, błagam...
Zatrzymał się. Zimny uśmiech wykrzywił jego twarz, gniew szaleńca powrócił niczym morze podczas przypływu.
- O nie, Granger! Chciałaś wiedzieć! Te blizny jego dzieło, słyszysz! Kiedy chciał się zabawić robiłem to, robiłem wszystko czego chciał! Kontynuować czy masz już dość wyjaśnień!?
Nie odpowiedziała, zniszczona.
Gniew szaleńca zalał go ponownie.
Chwycił swój pasek od spodni, leżący w miejscu gdzie pozostawił go poprzedniej nocy wymierzając w nią kolejne uderzenie. Po raz kolejny... Kolejny...
Krzyczała pod ukąszeniami metalu rozdzierającymi jej skórę. Niszczył jej fizyczność wylewając na nią swe winy, obrzydzenie do twarzy, której obraz tkwił w nim, niezmieniony od czasów tej przeklętej wojny.
Twarz jego samego.
Stał się tym, którego nienawidził najbardziej...
Swym własnym katem.
Metalowa sprzączka wbijała się w jej ciało, w skórę pleców, pośladków, piersi.
Chciał ją napiętnować. Fizycznie, tak jak jemu to zrobiono.
Jak bydło.
Nawet bydło nie zasługiwało na takie okrucieństwo.
I gdy ta nietrwała myśl błądziła pośród tysiąca innych Draco Malfoy zatrzymał się.
Niedowierzający. Ogłupiały.
Jego palący gniew obrócił się w proch.
Zrozumiał, że pomylił strony. Przyjaciel, nieprzyjaciel.
Zrozumiał, wątłe ciało młodej kobiety leżące na zakrwawionym łóżku nie było jego Nemezis...
Spojrzał na ciało błagające, twarz przemijającą z każdym oddechem, gdzie spływały milczące łzy, przerażające bardziej niż gwałtowne szlochy... Gorzki smak gniewu na jej wargach.
Pierwsza łza gdy Voldemort...
Okrucieństwo tego aktu nagle go uderzyło...
Prawie ją zabił. Zabił...
Draco nie miał czasu by udać się do toalety i ulżyć swemu żołądkowi.
Na pikowanej kapie chciwie wsiąkającej krew, leżała młoda kobieta, o oczach, w których można by się zatracić, poza nienawiścią, poza pożądaniem, poza wszystkim...
Obydwoje oczekiwali swego punktu załamania...


Ten post był edytowany przez fumsek: 11.05.2008 22:00
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
avalanche
post 27.11.2004 23:13
Post #100 

Mistrz Różdżki


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1391
Dołączył: 11.04.2003
Skąd: Mementium Morium

Płeć: Kobieta



Rozpędu dostałaś ;p I wcale dołującej piosenki nie trzeba słuchać, żeby czuć atmosferę dołująco! Można ją czuć podobnie, ale inaczej jednak...obojętnie pojmować każdy cios, który przeszywa słowa, kalecząc nasze poukładane myśli. Czytać, gdy w głowie widzi się to wszystko a brutalność nie wzbudza żadnego współczucia. Fascynuje a gdzieś tam głęboko budzi się demon szaleńca - serce szybciej bije, wzrok staje się bardziej ostry, zmysły wyczulone do granic możliwości.

...Born to be kings, princes of the universe...[Queen "Princes of the universe"]

Czułam jego szaleństwo, duszę poszarpaną od okrutnych doświadczeń, świadomość bólu i to przebudzenie się bestii chcącej niszczyć.
Ona mnie denerwuje, jak psychopatycznego kata głupia ofiara.

Niteczki resztek umysłu..plączą się jak wściekły wąż...i kąsają mnie mocno.


--------------------
"Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie."
F. Scott Fitzgerald
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

8 Strony « < 2 3 4 5 6 > » 
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 19:05