Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

8 Strony « < 2 3 4 5 6 > »  
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> I Believe In A Thing Called Love, lekki, łatwy i przyjemny erotyk:>

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 31 ] ** [100.00%]
Gniot - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 31
  
esstel
post 27.12.2004 20:52
Post #76 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 27.12.2004
Skąd: mc2




Powiem jedno ten ff jest świetny, miałam okazje czytać wiele ff ale ten sprawił że aż zabrakło mi słów... z niecierpliwością czekam na kolejne party biggrin.gif


--------------------
'Zarówno na wschodzie jak i na zachodzie: istoty ludzkie są tylko narzędziami bezlitosnego Losu
wolna wola i świadome decyzje to złudzenia umysłów zbyt wątłych, by pojąć realia naszej absurdalnej egzystencji...'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 27.12.2004 21:26
Post #77 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



QUOTE
co prawda Hermiona jest tu totalną beksą,
-> Hermiona jest tu beksą? blink.gif
Łoj... To chyba coś przeoczyłam.. Raz biedaczka się załamała i zaraz beksa smile.gif
Zresztą to bardzo emocjonalnie reagująca postać, przynajmniej według mnie.
Lubię Grangerową :]

Ten post był edytowany przez Kitiara: 27.12.2004 21:28


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 27.12.2004 21:31
Post #78 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




QUOTE
No nie, ja ten FF już dawno skończyłam, dlatego mogę codziennie wklejać odcinki


To ja chyba jutro widzę kolejny odcinek, prawda... Jak już skonczone jest to opowiadanie to ja z miłą chęcią przeczytam je i to jak najszybciej.

Bardzo się cieszę, że odnciki pojawiają sie w zawrotnym tempie. Może nie sa rewelacyjne, bo błędy się zdarzają, ale ca całkiem dobre. Czytam bez mrugnięcia okiem, nic nie jest mnie w stanie ruszyć od monitora.
Dzisiaj to nawet podczas czytania nie odebrałam 3 telefonów... O ile były tylko 3, ale co tam będę sie przejmowała.
Opowiadanie wazniejsze...

Pozdrawiam i czekam na jutrzejsza publikacje, która oczywiście specjalnie dla mnie sie pojawi tongue.gif
CyCuś


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Teodora
post 27.12.2004 21:57
Post #79 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 260
Dołączył: 18.06.2004
Skąd: dworzec kurski

Płeć: Kobieta



najwyraźniej moja znajomość gwary uczniowskiej jest słaba, fizoluj, heh bardzo zabawne słowotwórstwo


--------------------
m
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
esstel
post 27.12.2004 22:10
Post #80 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 27.12.2004
Skąd: mc2




Ja sie wcale nie obraże jeśli jutro pojawi sie kolejna część opowiadania... a nawet wręcz przeciwnie będe skakać ze szczęścia biggrin.gif


--------------------
'Zarówno na wschodzie jak i na zachodzie: istoty ludzkie są tylko narzędziami bezlitosnego Losu
wolna wola i świadome decyzje to złudzenia umysłów zbyt wątłych, by pojąć realia naszej absurdalnej egzystencji...'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 28.12.2004 12:47
Post #81 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Proszę. Jutro wkleję jeszcze tylko epilog i nastąpi uroczy koniec:)

XI
TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ


Can't explain all the feelings that you're making me feel
My heart's in overdrive and you're behind the steering wheel
Touching you, touching me
Touching you, God you're touching me (…)

I wanna kiss you every minute, every hour, every day
You got me in a spin but everything is A.OK!
Touching you, touching me
Touching you, God you're touching me (…)

I believe in a thing called love
Just listen to the rhythm of my hart
There's a chance we could make it now
We'll be rocking 'til the sun goes down
I believe in a thing called love
Ooh! Guitar!
[Darkness, I believe in a think called love]


Your eyes, tell me how you want me,
I can feel it in your heart beat,
I know you like what you see
Hold me, I'll give you all that you need,
Wrap your love around me
You're so excited,
I can feel you getting hotter, oh baby
I'll take you down, I'll take you down
Where no one's ever gone before
And if you want more, if you want more
More, more (…)

You told me, I'm the only woman for you
Nobody does you like I do
Then make a move before you try
And go much farther, oh baby
You are the one, you, you are the one
And heaven waits here at my door
And if you want more,
If you want more, more, more

Then, Jump!
For my love
Jump in!
And feel my touch
Jump, if you want to taste my kisses in the night then,
Jump for my love
I know my heart can make you happy
Jump in!
You know these arms can feel you up
Jump, if you want to taste my kisses in the night then,
Jump! For my love

When you are next to me,
Oh, I come alive
Your love hurts inside
Oh, it feels so right
Come to me if you want me tonight
[Girls Aloud, Jump]


Kończył się październik i zaczęły się regularne treningi Quiddicha.
- Dobra, to wy sobie dziś poćwiczcie, my możemy jutro – Draco uśmiechnął się blado do Harry’ego, a Gryfoni patrzyli ze zdziwieniem na Kapitanów obu drużyn..
Malfoy był przygaszony i Potter doskonale wiedział dlaczego. Już kila razy próbował porozmawiać z Hermioną, przekonywał ją, że podjęła pochopną decyzję i żeby przemyślała wszystko jeszcze raz. Ale ona nie chciała go wcale słuchać. Wyglądała na nieszczęśliwą, a Harry, mimo tego, że obiecał Draconowi wiele cierpienia za skrzywdzenie przyjaciółki, jakoś nie kwapił się karać Ślizgona, który wyglądał jeszcze markotniej od orzechowookiej Panny Omnibus.
Lilien ze smutkiem patrzyła na swoją bliską koleżankę z "wrogiego obozu".
„Muszę z nią pogadać. Niech Harry mówi, co chce, ale ona szczerze nie porozmawia z drugim facetem, nawet przyjacielem” – pomyślała.

- Jesteś pewien, Malfoy? – zielonooki Kapitan Gryffindoru popatrzył na niego niemal z troską. - W porządku, serio, ja i tak nie czuję się dzisiaj w nastroju do treningu, boisko jest wasze – Draco starał się unikać wzrokU Hermiony, ona zaś czyniła to samo z bardzo dobrym skutkiem.
- Dzięki, Malfoy – Harry z wyrzutem spojrzał na jedną ze swoich zawodniczek i wyszedł jako pierwszy na środek boiska.

- Czemu wracacie? – spytał Severus, który właśnie szedł na boisko, popatrzeć jak gra jego drużyna. Miała do niego dołączyć za chwilę Arabell i obejrzeć z nim trening Ślizgonów.
- No, bo chcieli ćwiczyć Gryfoni, niech mają. My możemy poćwiczyć jutro, poza tym nie czuję się dziś najlepiej.
- Ty ostatnio w ogóle nie czujesz się najlepiej – z politowaniem powiedział Severus. – Wiesz, co? Może chcesz pogadać z chrzestnym, tak szczerze i od serca, co? – dodał, gdy reszta Drużyny się odeszła.
- Eee...
- Żadnych potterowskich dialogów sobie nie życzę – uciął Snape. – Dziś o dziewiętnastej u mnie w gabinecie, musimy pogadać. Zobaczysz, że ci ulży.
- Jasne... – Draco wolał się nie spierać, Severus miał zbyt poważną minę.
- No i co? – spytała de Lincourt, wyłaniając się zza pleców Severusa.
- Gryfoni grają, nie ma co oglądać – szybko oznajmił Severus.
- O! A ja mam ochotę popatrzeć! Dotrzymasz mi towarzystwa, Severusie? – uśmiechnęła się rozbrajająco i Snape nie miał innego wyboru, jak przez godzinę wysłuchiwać, zagrzewających Gryfonów do walki, okrzyków Arabell.
„Albo się starzeję, albo mam fioła na jej punkcie” – pomyślał w pewnym momencie. Za chwile doszedł do słusznego wniosku, że to drugie zdanie jest prawdziwsze. Szalał za nią, myślał o niej niemal cały czas. No i dla niej był w stanie obejrzeć trening Quiddicha Gryfonów, chociaż Harry z daleka wyglądał zupełnie jak James...

„Jak mu powiedzieć, że zostanie ojcem? – myślała Arabell. – Najlepiej wprost, prawda? Powiem przy najbliższej okazji”.
Kobieta czuła wewnętrzny spokój. W jakiś sposób intuicyjnie wyczuwała, że Severus nie będzie zły. Obawiała się raczej jego zaskoczenia, konsternacji, w końcu trochę już go poznała.
„Arabell, będziesz musiała być delikatna” – pomyślała nie bez rozbawienia profesor Obrony przed Czarną Magią.

******
- Jeżeli tak jest, to powiedz jej, że ci na niej zależy – spokojnie orzekł Severus po półgodzinnej rozmowie z Draconem
- Łatwo ci mówić. Powie, że mi zależy tylko na jednym i każe się odwalić.
- A mówiłeś jej, że ci na niej zależy? Skąd wiesz jak zareaguje?
- Jakżeś taki mądry, to czemu nie powiesz de Lincourt, że jest ci bliska i że ci zależy, co? Nie patrz tak na mnie, cała szkoła wie o waszym romansie – Draco był naburmuszony i smutny.
- Draco, my sobie, jak widzisz, dajemy radę – Snape wyglądał na lekko rozdrażnionego. - Nie bój się, powiem jej, chociaż to nie takie łatwe i wiąże się z zaangażowaniem...
- Ano, właśnie! – wszedł mu w słowo Draco.
- I tu cię mam. Ale w takim razie wolisz cierpieć?
- Nie, ja się już tak nie boję zaangażowania, ale to takie... Ona jest jedyną dziewczyną wzwiązekzktórąmógłbymsięzaangażowaćalebojęsiężemnieodtrąci – bardzo szybko i bardzo niewyraźnie powiedział Draco, mocno się rumieniąc.
„Zakochał się jak nic” – pomyślał Severus z czułością
- Możesz powtórzyć, drogi chrześniaku? Nic nie zrozumiałem – Mistrz Eliksirów miał dziwną minę. – Masz, napij się Magicznej Cioci, to dobry, mocny i szlachetny bimber pędzony przeze mnie za cichą zgodą dyrektora, ale o tym cicho-sza – Snape zrobił minę konspiratora. - Napij się i powiedz jeszcze raz, powoli i spokojnie, o co ci chodzi. Nie mam zamiaru ćwiczyć na tobie Legilimencji, liczę na szczerość.
Draco okazał się zafascynowany Magiczną Ciocią.
- To jest pyszne – powiedział. – Co ty wujku dodajesz, że ma taki zajefajny smaczek?
- Po pierwsze, mów po ludzku, a nie po mugolsku, a po drugie, nie mogę ci powiedzieć, bo to moja słodka tajemnica.
- Rozumiem, mam tylko prośbę. Ponieważ stoję Potterowi jeszcze jedną wódkę – Draco zignorował minę nauczyciela z serii „co ta młodzież po nocach wyrabia w dormitoriach” i ciągnął niezrażony dalej – to czy mógłbyś mi odpalić jedną flaszkę, a nawet dwie, drugą dla mnie na jakąś okazję, bo to jest świetne.
- Najpierw powiedz po angielsku, a nie po angielskiemu, to, co mówiłeś wcześniej, a co do bimbru, dogadamy się później – orzekł Severus i splótł ramiona w geście oczekiwania. – Słucham.
- Ona jest jedyną dziewczyną – Draco się zawahał, ale wzrok Severusa był ciepły (sic!) i łagodny, co zdarzało się niezwykle rzadko i chłopak podjął temat zwierzania się - w związek, z którą mógłbym się zaangażować, ale boję się, że mnie odtrąci... A raczej już odtrąciła i zrobi to pewnie po raz drugi.
- Co za fatalizm. Bądź z nią szczery.
- I kto to mówi?
- Cicho bądź, bo ci bimbru nie dam – Severus uśmiechnął się złośliwie.
- My, mężczyźni jesteśmy emocjonalnie zubożali w stosunku do kobiet – powiedział nagle Draco.- Zwłaszcza tacy jak ja, którzy nie wierzą w szczere uczucie, i którzy uciekają od zaangażowania. To żałosne.
- To prawda – Severus popatrzył ze zdziwieniem na Dracona, który powiedział na głos słowa, których on sam obawiał się wymówić.
- Ona ma mnie za płytkiego samca – Draco popatrzył z miną skazańca na swojego opiekuna i ojca chrzestnego w jednym. – Myśli, że mi tylko na seksie zależy i na niczym więcej, ale ja za nią tęsknię tak w ogóle.
- To jej o tym powiedz.
- A ona mi znowu odpowie sayonara i goodbye, tak? – żałośnie stwierdził blondwłosy Casanova i dolał sobie troszeczkę bimbru. Severus zrobił to samo.
- Wiesz, zawsze jest to ryzyko... Musisz spróbować.
- Ale powiem ci tak szczerzę, chociaż się tego wstydzę...
- Tak? Nie martw się, nie będę z ciebie drwił, Draco – Snape łyknął trochę ze szklanki i lekko się skrzywił, bo trunek był bardzo mocny chociaż słodkawy w smaku.
- No, wiesz, ja się po prostu boję, że dostanę kosza, nie wiem, co wtedy zrobię. Tak bardzo mi zależy na tym, żeby do mnie wróciła, że cholernie boję się odrzucenia, rozumiesz, drogi ojcze chrzestny?
Severus ciężko westchnął. Zastanowił się, co sam by zrobił, gdyby Arabell go rzuciła. Czułby się paskudnie.
- Wiem, co masz na myśli, naprawdę – powiedział po chwili milczenia i zatopił spojrzenie swoich czarnych, bezdennych oczu w szarych tęczówkach chłopaka.
- Ja wiem, że w końcu muszę się odważyć. Żeby było zabawniej, to właśnie seksu brakuje mi w najmniejszym stopniu, chociaż też za tym tęsknię, a na początku cholernie mi doskwierał brak miłosnych uniesień z Hermioną. Brakuje mi jej uśmiechu, ciętych odpowiedzi, jej poczucia humoru, jej bliskości i ciepła, tego jak potrafiła mnie słuchać, pocieszyć, poprawić mi nastrój. Ależ byłem kretynem, że nie okazywałem jej jak wiele dla mnie znaczy.... Boże, co ja mówię! – Draco jednym haustem wypił resztę bimbru i zapalił papierosa.
- Nie obraź się, Dracze, ale gadasz jak zakochany – powiedział Severus i obserwował nietypową reakcję swojego ucznia.
Malfoy, co prawda, spojrzał koso na Mistrza Eliksirów, ale ani się nie zaperzył, ani nie zdenerwował.
- Widzisz, ty też to mówisz. Lilien tak samo zdiagnozowała moją chorobę. Może Granger rzuciła na mnie jakiś czar miłosny? – próbował zażartować, ale sam uśmiechnął się bardzo smutno do tego „przypuszczenia”.
- Ech, to może są i czary, ale nie tego typu – Snape pokręcił przecząco głową i nalał sobie kolejną porcję Magicznej Cioci, chłopak jednak dał znak nauczycielowi, że nie chce więcej, gdy ten spróbował dolać alkoholu także do jego szklaneczki.
- Sam sobie muszę z tym poradzić, dobrze o tym wiem. Zbyt wiele Magicznej Cioci może mi tylko zaszkodzić, a nie pomóc w rozwiązaniu mojego powikłanego życia emocjonalnego.
- Draco, przestań, bo zaczynam mieć wątpliwości, co do tego, który z nas jest dorosły – zażartował mile zaskoczony dojrzałą postawą młodzieńca Severus. Ślizgon uśmiechnął się smutno, a na jego policzkach wykwitł lekki rumieniec.
Obydwaj mężczyźni siedzieli w ciszy przez kilka chwil.

- Kiedy idziesz odwiedzić mamę? - spytał z troską w głosie Severus.
- Jutro. Ostatnio z nią coraz lepiej. Pytała mnie w zeszłym tygodniu jak tam w szkole i czy w końcu zechciała spotykać się ze mną jakaś porządna dziewczyna, i czy umówiła się ze mną na więcej niż trzy randki. I co ja jej mogłem powiedzieć? Że jest taka jedna, na której mi zależy, ale pozwoliłem jej odejść, bo nie okazałem jej swojego zaangażowania i zachowywałem się jak zimny drań? No, sam powiedz – gorzkie, pełne smutku słowa lekko zirytowały Snape’a.
- Draco, przestań się zadręczać, po prostu porozmawiaj z Hermioną. Mogę ci tylko powiedzieć, że ona wcale nie wygląda na szczęśliwą i według mnie masz u niej nie tylko szansę, ale ogromną szansę, musisz tylko odpowiednio się zachować. Nie bądź macho i tyle.
Chłopak westchnął.
- Masz rację. Dzięki za rozmowę i za poczęstunek – kiwnął głową w kierunku pustej szklanki. – Pójdę już do siebie, mam o czym myśleć w samotności.
Wstał i ruszył do drzwi.
- Draco, poczekaj, chciałeś dwie butelki bimbru. – Severus wstał i podszedł do dobrze wyposażonego barku. – Proszę – powiedział i podał młodzieńcowi dwie Magiczne Ciocie. – Nie spij Pottera, bo i tak wolno myśli.
- Nie ma strachu – chłopak szczerze się uśmiechnął. – Dobranoc i jeszcze raz dzięki za rozmowę. Trochę się wygadałem i mi ulżyło. Życzę szczęścia z de Lincourt.
- Nie dziękuję, nie chcę zapeszyć. Trzymaj się Draco, będzie dobrze, zobaczysz
- Obyś miał rację – Ślizgon wyszedł i zamyślony ruszył w kierunku pokoju wspólnego Domu Węża.

******
Była pierwsza sobotnia noc listopadowa. A raczej późny wieczór. Na dworze było jednak ciemno jak w nocy, wiał porywisty wiatr, a deszcz zaciekle zacinał o szyby okien Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Severus wpatrywał się w niemal czarny jak jego oczy krajobraz za oknem. Miał wrażenie, że deszcz w końcu doprowadzi do popękania szyb.
Drzwi za nim otworzyły się z cichutkim skrzypieniem i Severus nadstawił uszu.
- Sever – usłyszał cichy, miękki szept kobiety.
- Co tu robisz, Arabell? – zapytał nie odwracając się od okna, zafascynowany gwałtownością i wściekłością burzy. Niebo przecięła błyskawica i dał się słyszeć niezbyt odległy huk grzmotu.
- Boisz się burzy? – de Lincourt nie potrzebowała światła by oczami wyobraźni zobaczyć lekki ironiczny uśmiech Mistrza Eliksirów, powodujący nikłe wygięcie kącików wąskich warg.
- Nie, burze są mi całkowicie obojętne, – odrzekła cicho – ale ty nie – powiedziała to i wcale nie przyszło jej to z trudem. Severus wyglądał tak, jakby nie dosłyszał drugiej części zdania. Oczy kobiety powoli przyzwyczaiły się do ciemności. Widziała teraz wyraźnie jego sylwetkę na tle niemal czarnego okna.
- Ja uwielbiam burze... Jak takie potężne zjawisko natury może być dla kogokolwiek obojętne? Burzy można się bać, albo jej nienawidzić, zupełnie jak mnie – w głosie Snape’a dało się wyczuć gorzką ironię i sarkazm. – Tylko dziwni ludzie kochają ten żywioł. Dziwacy, samotnicy i tym podobni.
- Uważasz, że jestem nienormalna? – spytała łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Bo mówisz, że burza jest ci obojętna? – odpowiedział zapytaniem.
- Bo mówię, że ty nie jesteś mi obojętny, Sev – wyszeptała mu do ucha, wspinając się na palce.
Mężczyzna odwrócił się do niej przodem. Było ciemno, ale wyraźnie widział jej ciemnoniebieskie oczy wpatrujące się niego z powagą.
- Bredzisz, Bell – szepnął cicho i wsunął dłonie w jej rozpuszczone, miedziane włosy.
- Nie bredzę – uśmiechnęła się ciepło i przywarła mocno do jego twardego, silnego ciała.
Severus pochylił się i delikatnie musnął wargami jej czoło.
- Czemu przyszłaś?
- Bo tęskniłam, chciałam być przy tobie... z tobą. Chciałam porozmawiać, ale teraz... – zawahała się i zamknęła oczy.
- Tak? – wyszeptał do jej ucha. Czuła jego ciepły oddech i słyszała miarowe bicie serca.
Uśmiechnęła się w duchu na myśl o tym, jak setki razy na korytarzu słyszała w rozmowach uczniów, że Snape serca nie ma.
- Chce się z tobą kochać – szepnęła.
- Nimfomanka – zadrwił, ale wyczuła w jego głosie ciepło i czułość. – Już myślałem, że coś do mnie czujesz, a tobie chodzi tylko o seks.
- Oczywiście, a co myślałeś niepoprawny romantyku? – odpowiedziała mu żartobliwie.
Severus cicho się zaśmiał. Rzadko kiedy śmiał się w ten sposób. Kiedyś robił tak przy swojej ukochanej żonie, teraz przy dwóch kobietach, które zawładnęły jego sercem. Lilien i Arabell. Był to ciepły i miło brzmiący śmiech. Niemal dobroduszny.

Kobieta delikatnie pocałowała szyję swojego kochanka, a mężczyzna przytulił ją do siebie mocniej. Powoli zaczęła rozpinać guziki jego czarnej koszuli i całowała każdy odkryty fragment skóry Severusa.
Znała na pamięć rozkład jego prywatnego pokoju, więc brak światła nie przeszkadzał jej w podprowadzeniu Mistrza Eliksirów do głębokiego fotela. Pchnęła go lekko na wygodne siedzenia a sama usiadła okrakiem na jego kolanach. Odepchnęła jego dłonie, gdy sięgnął pod obcisłą granatową bluzkę.
Zamruczał z niezadowolenia.
- Sev, pozwól mi się sobą zająć, dobrze? – Arabell miała ochotę chociaż raz odwdzięczyć się za wszystkie cudowne pieszczoty, którymi ją zawsze obdarzał.
- A jak nie pozwolę? – spytał przekornie.
- To cię zwiążę magicznymi więzami – odrzekła spokojnie.
- Ostra jesteś - zażartował.
- Owszem, jestem i nie zmuszaj mnie do tego żebym ci pokazała, jak bardzo – Arabell szeptała do ucha mężczyzny, a jej dłonie powoli rozpinały ostatnie guziki jego jedwabnej koszuli.
- Będę w takim razie grzeczny – powiedział z delikatną nutką drwiny w głosie i pozwolił jej na delikatne pieszczoty.
Arabell całowała klatkę piersiową Severusa, a dłońmi pieściła jego płaski brzuch. Mężczyzna westchnął cicho, kiedyl zaczęła ssać delikatnie jego sutek. Odsunęła się od niego nieco, żeby swobodnie rozpiąć czarne spodnie Mistrza Eliksirów. Severus ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował miękkie wargi kobiety. Rozchyliła usta, pozwalając mu na głęboki, zmysłowy i czuły pocałunek.
- Jesteś wyjątkowa – wyszeptał jej do ucha i tym razem to Arabell odnalazła jego usta, by obdarzyć go namiętnym i gwałtownym pocałunkiem.
Odsunęła się po chwili i uklękła przed nim, by ściągnąć swojemu kochankowi spodnie i bokserki. Snape teraz przedstawiał sobą ciekawy widok (a raczej przedstawiałby, gdyby był widoczny w jakimkolwiek świetle), bo został w samych (czarnych, oczywiście) skarpetkach.
Arabell delikatnie pieściła wnętrze ud mężczyzny. Jej palce ześlizgnęły się na jego twardą męskość i Severus wciągnął ze świstem powietrze.
Objęła członek jedną dłonią, a palcami drugiej pieściła jądra kochanka. Jej usta musnęły delikatnie żołądź. Poczuła, jak pod wpływem jej pieszczot męskość zwiększa swoje rozmiary.
- Bell... – jęknął cicho Severus i wsunął palce we włosy kobiety przyciągając ja do swojego rozpalonego ciała.
Ssała delikatnie główkę, pomagając sobie pieszczotami rąk i chociaż mężczyzna obiecał sobie w duchu, że będzie nad sobą panował, na nic to się zdało. Jęczał bezwiednie z rozkoszy, a jego dłonie zacisnęły się mocno na włosach kochanki.
Doprowadziła go niemal do utraty zmysłów. Spełnienie, które osiągnął było tak silne, że z jego oczu popłynęły łzy.
Arabell przełknęła nasienie i przytuliła policzek do uda mężczyzny. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że go kocha, i że jest szczęśliwa nosząc pod sercem jego dziecko, ale nie wiedziała jak.

Po kilku chwilach poczuła jak silne dłonie obejmują jej ramiona i unoszą ją z klęczek. Severus posadził ją sobie na kolanach i mocno ją przytulił. Słyszała jak jego serce powoli odzyskuje spokojniejszy rytm. Zamknęła oczy poddając się pieszczotom jego dłoni, które delikatnie gładziły jej plecy, kark i włosy.
- Wszystko w porządku? – spytał po chwili z troską.
- Tak – szepnęła. – Ja tak naprawdę... chciałam ci coś powiedzieć – cieszyła się, że jest ciemno, bo to było o wiele trudniejsze niż myślała, a tak chociaż nie musiała mu patrzeć w oczy.
- Mhm? – wymruczał i pochylił się, by pocałować ją w policzek.
- Wiesz... będę miała z tobą dziecko – wypaliła i przełknęła głośno ślinę.
Cisza, która zapadła po tych słowach, przeraziła ją bardziej niż gdyby wrzasnął „co?”, „jak mogłaś?”, albo coś w tym stylu.
- Ja nie chciałam... – zaczęła się tłumaczyć ze strachem, ale Severus położył palce na jej ustach.
- Cii... – szepnął.
Wiadomość poraziła go jak piorun, ale nie czuł się ani zły, ani oszukany, poczuł coś o wiele bardziej niepokojącego. Poczuł się szczęśliwy. Ale, czy rzeczywiście to było niepokojące? Przecież chciał być z tą kobietą. Naprawdę chciał i dziecko mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Jesteś pewna? – spytał i pocałował jej dłoń
- Tak.. To już czwarty tydzień, robiłam sobie test odpowiednim eliksirem. Ja wiem, że to dla ciebie zaskoczenie i chcę tego dziecka, ale jeżeli ty się nie zgodzisz... to trudno... – mówiła cicho i niepewnie, a głos jej drżał.
Zamknął jej usta delikatnym pocałunkiem.
- Nic nie mów – wyszeptał. Położył dłoń na jej brzuchu. –Będę ojcem? To już drugi raz w moim życiu, tym razem powinienem sobie poradzić.
Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Uśmiechnęła się przez łzy.
- No, co ty? Jesteś świetnym pedagogiem i wychowawcą, czyżbyś wątpił w swoje zdolności, Severusie? – zażartowała.
- Nie, tylko poprzednio nie miałem zbyt wielkiej praktyki. Lil wychowywała ciotka... była taka sytuacja... – westchnął głośno. – Wiesz, kiedyś ci opowiem.
- Dobrze. Teraz już wiem, dlaczego masz takie świetne kontakty z młodzieżą – pozwoliła sobie na odrobinę sarkazmu.
- Nie igraj ze mną, de Lincourt – Severus udawał, że jest zły.
- Bo co mi zrobisz? – roześmiała się kobieta. Poczuła się szczęśliwa, nie mogła uwierzyć, że on tak samo cieszy się z tego dziecka jak ona.
- Coś wymyślę.
Severus podniósł Arabell, wstał i podszedł po omacku do łóżka, na którym ją wygodnie ułożył. Powoli zdjął z niej bluzkę i rozpiął stanik. Po chwili czuła jego delikatne, silne dłonie błądzące po ciele i wargi muskające jej piersi. Jęknęła cichutko.
- Jestem przy nadziei i trzeba się ze mną obchodzić delikatnie.
- Przecież chciałaś się kochać – Severus pocałował jej ciepłe wargi.
- Ja tak, ale nie wiem czy ono nie ma nic przeciwko temu – zażartowała pokazując na swój, jeszcze płaski brzuch.
Severus uśmiechnął się i nic sobie nie robił z udawanych protestów Arabell, ściągnął z niej obcisłe, czarne dżinsy.
Pocałował delikatnie brzuch kobiety i przyłożył do niego ucho. Odchylił się i palcem postukał w napiętą skórę.
- Tu tata – powiedział cicho. – Jesteś tam, mały? Synku?
- A skąd wiesz, że to on? Wypraszam sobie, to na pewno jest dziewczynka.
- O, a ty skąd wiesz?
- Na tej samej zasadzie, co ty.
Severus przystawił jeszcze raz głowę do brzucha kobiety.
- Mówi, że nie ma nic przeciwko temu, żeby mama się trochę pokochała – stwierdził z powagą i jeszcze raz ucałował usta de Lincourt.
- W takim razie miałeś racje, to facet – nie bez złośliwości odrzekła Arabell, gdy oderwał swoje wargi od jej warg.
- Ach, wy kobiety. Myślicie, że my tylko o jednym – zawiesił głos i po chwili dodał z rozbrajającym uśmiechem - i macie rację.
Arabell zaśmiała się i objęła mocno swojego kochanka.

Tak delikatnie, jak tej nocy nie kochali się nigdy wcześniej. Poruszali się powolutku, a w ciszy i ciemności otulającej pomieszczenie dało się słyszeć jedynie szepty, westchnienia i jęki obojga kochanków. Później Arabell zasnęła wtulona w męskie, ciepłe ciało. Czuła się bezpiecznie i bardzo dobrze.

******
Hermiona chodziła przybita i smutna, ale coraz lepiej potrafiła się maskować chociaż serce się jej krajało, gdy widziała smutne oczy Ślizgona, któremu dała gigantycznego kosza miesiąc wcześniej. Przechodziła właśnie obok Severusa, który lekko się do niej uśmiechnął, gdy powiedział „dzień dobry, sir”. Było to dla niej zaskoczeniem, chociaż niewielkim, bo nauczyciel od tygodnia miał niebywale dobry humor i nie odejmował Gryfonom punktów tak często. Hermiona zdołała też zauważyć, że de Lincourt stała się także bardziej wyrozumiał.
„Chociaż oni są szczęśliwi” – pomyślała na poły sarkastycznie, na poły ze smutkiem.

Była sobota i szła z biblioteki na obiad, który miał rozpocząć się za kwadrans. Ron się do niej nie odzywał od jakiegoś czasu, co było jej absolutnie na rękę. Zbliżyła się za to do Luny i Ginny, stały się przyjaciółkami. Lilien ostatnio trochę jej unikała, ale nie była zła, raczej nie wiedziała, jak ma rozmawiać z orzechowooką, za co Hermiona nie potrafiła jej winić. Była przecież przyjaciółką Dracona.
„O wilku mowa” – pomyślała Hermiona, gdy usłyszała za plecami znajomy, dziewczęcy głos.
- Poczekaj, Herm!
- Cześć, Lil – dziewczyna odwróciła się i nieśmiało uśmiechnęła. Ona też nie wiedziała jak ma rozmawiać z panną Snape, czuła się w jakiś sposób winna wobec niej. Lilien także kochała Dracona, tylko w inny sposób.
Tak, Hermiona kochała tego niepoprawnego drania z blond włosami i zabójczym zimnym spojrzeniu szarych oczu, a przyznanie się przed sobą do siły własnych uczuć wcale nie ułatwiało jej próby zapomnienia o chłopaku.
- Chcę pogadać po kolacji, dobra? – Lilien uśmiechała się przyjaźnie.
- Dobrze – Hermiona popatrzyła na nią z zaciekawieniem. Doskonale wiedziała o czym Ślizgonka chce rozmawiać i jęknęła w duchu, ale nie chciała być niemiła.

*
Ron niestety był już w Wielkiej Sali. On i kilkoro uczniów z Hufflepuffu. Powoli schodzili się ludzie z innych Domów.
Hermiona usiadła jak najdalej od Weasleya
Ronald popatrzył na nią ironicznie i bardzo zimno, tak jakby była zwykłąpuszczalską.
„No, ale za kogo on mnie ma?” – pomyślała smutno.
Wszedł Draco i posłał jej smutne spojrzenie... jak zwykle i spokojnie usiadł przy swoim stole.
- Książe cię porzucił? – spytał Ron i jadowicie się uśmiechnął. Hermiona nie miała ochoty opowiadać, kto kogo porzucił. I zignorowała „przyjaciela”.
- Już znudziła mu się mała szlamowata panna Kopciuszek – dziewczyna zacisnęła zęby. Miała ochotę wstać i mu przywalić, ale nie chciała marnować energii na takiego głąba.
„Jak się nie odezwę, da mi spokój” – pomyślała, ale za chwilę dowiedziała się, jak bardzo się myliła.
Ronald wstał i usiadł obok niej. Zamknęła oczy i westchnęła cicho.
- Jak często się z nim pieprzyłaś? – spytał ze słodkim uśmiechem, nachylając się do jej ucha.
- Nie pieprzyłam się z nim, tylko uprawiałam miłość fizyczną, Weasley – syknęła przez zęby, chociaż miała się nie odzywać.
- Brakuje ci tego, kochanie? – zadrwił.
Owszem, brakowało jej. Brakowało jej wszystkiego, co wiązało się z Malfoyem, nawet takich głupstw, którymi jej robił obciach, jak wtedy z żeglowaniem...
- Daj mi spokój, Ron – szepnęła, oblewając się rumieńcem.

Lilien i Draco z niepokojem patrzyli na stół Gryfonów, gdzie była dopiero jedna czwarta uczniów
- Znowu jej dokucza, a nie robił tego już tak długo – Lilien pokiwała głową z politowaniem.
- Jak tak bardzo o tym marzy, to mu po prostu przyłożę – syknął Draco.
- Lepiej pogadaj z Hermioną, tchórzu – dziewczyna rzucała mu pełne czułości, ale i zniecierpliwione spojrzenie. Draco wywrócił oczami.
- Pogadam - zarumienił się, wymawiając to słowo.
- Chyba na greckie kalendy* – zadrwiła Lilien i popatrzyła na nową falę uczniów wlewających się do Sali.
- Pogadam! – już pewniej powtórzył Ślizgon i popatrzył na przyjaciółkę z irytacją.
- Wolisz chyba gadać z własną ręką – dalej drażniła go Snape.
- Słuchaj, nie bądź dla mnie jak taka Weasley jest dla Hermiony, okey?! – zdenerwował się chłopak.
- Nie, po prostu próbuję cię do czegoś zmobilizować... No, sorry za tą niewybredną aluzję, Draco – uśmiechnęła się przepraszająco, widząc, że ma minę hipogryfa - mordercy i Malfoy tylko pokręcił z dezaprobatą swoją blond głową.
Obydwoje jak jeden mąż spojrzeli na stół Gryffindoru.

- Dać ci spokój? A nie potrzebujesz pocieszenia? – Ron obleśnie się uśmiechnął i położył poufale dłoń na ramieniu Hermiony. – Mogę cię pocieszyć, chociaż nie mam tyle kasy, co Malfoy, księżniczko.
- Mam gdzieś czyjąkolwiek kasę i dobrze o tym wiesz. Zabierz łapy, bo nie ręczę za siebie – dziewczyna była zła i bliska łez.

- Kurwa, zaraz tam podejdę i dam mu w ryj – powiedział cicho Draco, patrząc jak Hermiona wzdryga się od niechcianych objęć Weasleya.
Lilien pogłaskała go po plecach.
- Uspokój się, ona sobie poradzi, a poza tym, zaraz przyjdzie Harry i go utemperuje.
- Miałem z nim pić wódkę. Ma dziś przyjść do mnie.
- O, będziecie obgadywać kobiety?
- A co, tylko wam wolno? – spytał zaczepnie i uśmiechnął się szeroko. – Nie bój nic, nie dam złego słowa o tobie powiedzieć.
- Nie dasz, bo sam będziesz o mnie mówił baaaaaaardzo dobrze – zadrwiła Lilien i pocałowała go w policzek.

Hermionie ścisnęło się serce na ten widok. Jak ona chciała być teraz na miejscu Lilien. Zazdrościła jej, ale nie tak zawistnie, bo wiedziała, że między nimi nie ma nic więcej jak braterska miłość.
- Och, Wielki Draco łatwo sobie znajduje pocieszenie, nie? – drwił Ron prosto do jej ucha.
- Nie obrażaj Lilien ani Malfoya, dobrze ci radzę – warknął ktoś obok. – I odsuń się od Hermiony, bo ona nie ma zamiaru siedzieć obok ciebie – Harry spojrzał ze złością na Weasleya.
Ron wstał.
- Jasne, Harry – powiedział lepkim jak miód głosem. – Siadaj sobie obok panienki Ja Wolę Bogate Chamskie Arystokratyczne Świnie – powiedział głośno i wyraźnie. Wszyscy uczniowie spojrzeli w jego kierunku.
- Jeszcze jedno słowo, a cię strzelę w ryj – syknął Harry.
- Odeszła mi ochota na jedzenie przy takiej dziwce jak ty – syknął do ucha dziewczyny Ronald i wyszedł z Sali.
- No i co się lampicie?! – Krzyknął na zaciekawionych uczniów Potter.
Ludzie powoli odwracali wzrok i zajmowali miejsca przy stołach.

Draco ze smutkiem patrzył jak Hermiona heroicznie powstrzymuje łzy.
- Jeżeli ją chociaż jednym słowem obraził, to go zabiję – powiedział bardzo cicho.
- I pójdziesz siedzieć – Lilien westchnęła. – Lepiej zajmij się Hermioną, nie Weasleyem.
- A kto zajmie się tym bucem, żeby dał jej spokój?
- Sam przed chwilą widziałeś – wzruszyła ramionami Ślizgonka.
- Och, Wielki Harry Rycerski Gryfon – z drwiną powiedział Draco.
- No wiesz? Zazdrosny o mojego chłopa jesteś? Wrzuć na luz – Draco spojrzał na nią z rozkosznym uśmiechem.

Harry objął Hermionę opiekuńczym gestem i troszkę ją to uspokoiło.
- Co się stało? – spytał łagodnie. – Jak tylko powie ci coś niemiłego, wal do mnie.
- Sugerował mi jedynie, że Draco się mną znudził i mnie rzucił, co za palant. – westchnęła. Wolała nie wypominać o sugestiach na temat Dracona i Lilien, Harry i tak wyglądał na poruszonego.
- Nie przejmuj się, ale wiesz, ja cię nie rozumiem. Sama sobie zrobiłaś krzywdę, zrywając z nim – popatrzył na dziewczynę ze smutkiem i pogłaskał jej gęste, kasztanowe włosy.
- Ty nie rozumiesz, Harry. Ja sobie robiłam większą krzywdę, gdy z nim byłam, bo robiłam sobie nadzieje i tyle. Koniec tematu.
Harry pogładził ją po plecach i pocałował w policzek.
- Porozmawiaj z nim – powiedział po prostu i spojrzał na stół Slytherinu w momencie, gdy Draco zabijał go zazdrosnym spojrzeniem.
- Żal mi go – wypalił, a Hermiona otrząsnęła się i jedynie wbiła wzrok w podłogę

- Jestem zazdrosny nawet o widelec, który trzyma w ręku, o jej szatę, o różdżkę, o wszystko, o Pottera, bo ją objął – głos Draco był z jednej strony ironiczny, z drugiej smutny.
- Wpędzasz się w paranoję, kotku – orzekła Lil. – Chociaż o różdżkę... Może powinieneś być zazdrosny... ale nie, nieco cieńsza od twojego sprzętu. Tylko trochę, ale to kwestia przyzwyczajenia.... – Lilien rozjaśniała się, widząc jak twarz Dracona przybiera wyraz spotęgowanej złości.
- Lilien, a chcesz dostać?
- A co mi dasz? – uśmiechnęła się zalotnie. – Swoja różdżkę? – złośliwy uśmiech zastąpił ten zalotny, a dłoń dziewczyny bezczelnie spoczęła na udzie chłopaka.
- Weź przestań – Draco popatrzył na nią z lekkim zażenowaniem. – Jestem wyposzczony i nie ręczę za siebie.
- O... A sam sobie nie radzisz? – Lilien uroczo zamrugała i wlepiła w niego rozanielony wzrok.
- To nie to samo. Więc uważaj, Lil – Draco uniósł brew i ścisnął jej rękę.
- Zrobisz to przy wszystkich? – w jej oczach igrały iskierki szczerego rozbawienia
- Nie, po obiedzie, zaciągnę cię do siebie – Lilien się zaśmiała i potargała włosy chłopaka.
- Chociaż poczucia humoru jeszcze nie straciłeś – cmoknęła go w policzek i ponownie potargała mu blond czuprynę.
- Mój aniołek – powiedział czule chłopak i mocno ja objął. – Co ja bym bez ciebie zrobił, co? – przytulił ją z całej siły i mocno cmoknął w czoło, aż ludzie przy stole Slytherinu zaczęli się oglądać w ich kierunku.
- Umarłbyś ze zgryzoty, ale ja ci nie pozwolę. Jesteś zakochany i cierpisz, wiem, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Zakochany – Draco przewrócił teatralnie oczami i popatrzył na nią sceptycznie, ale nie protestował tak intensywnie, jak zdarzało mu się wcześniej.
- Lilien wiedzieć, co mówić. Draco nie zaprzeczać, bo być tylko samiec, a samiec się mylić, o! – Snape zrobiła prześmieszną minę i pokazała mu język.
- Tak, Lilien być mądra małpecka, pomóc Draco zrozumieć sam siebie i dać mu swój przydział banana, żeby on poczuć lepiej.... ech Lil... dorośnij – Ślizgon pokręcił z dezaprobatą głową, ale uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Och, Draco, właśnie takiego cię uwielbiam....
- Wiem... khem, khem. Wyznałaś Potterowi uczucia?– chłopak zmienił delikatnie temat.
- Eee... wyznam – szepnęła i się zarumieniła.
Spojrzała odruchowo na Harry’ego, który spokojnie jadł zupę ogórkową i westchnęła.
- Jak mu nie powiesz, to sam mu wygadam, serio.
- No wiesz? Dobra, jak to zrobisz, to ja powiem Hermionie, że też ją kochasz, w końcu to prawda, chociaż bronisz się przed nią jak możesz – zaperzyła się Snape.
- Lil, ty mu to mówisz od kilku tygodni – Draco olał groźbę przyjaciółki.
- Z ręka na sercu, Draco. Najpóźniej za tydzień Harry się dowie, możemy się zakładać. I to ode mnie się dowie, nie od ciebie.
- Trzymam cię za słowo – cmoknął ją w policzek i zabrał się za jedzenie.
- A ty masz pogadać z Herm, bo jak nie to ja pogadam z tobą, ale będzie bolało – cicho i jadowicie syknęła Lilien. – Ja mówię poważnie, Dracze.
- Wiem – chłopak skinął głową. Doskonale znał dziewczynę i wiedział, że mówi jak najbardziej serio. – Pogadam z nią, naprawdę – Lilien uśmiechnęła się do niego, a Draco poważnie popatrzył w jej czarne oczy.
- To dziwne, ale ja ci wierzę, draniu – dziewczyna posłała mu szczery uśmiech.

* czyli nigdy...


******
- No, Hermi, jazda na spowiedź! – Lilien pokiwała palcem w kierunku Gryfonki.
- Spowiedź? Miałyśmy pogadać, a się spowiadać... – orzechowooka uniosła do góry brew.
- Spowiadaj się z tego, co nagadała ci ta ruda kreatura, ale już!
- Jeeez, Lilien nie drzyj mi się do ucha – Draco posłał jej spojrzenie pełne urazy i naprawdę złapał się za ucho.
- Nie mówię do ciebie – odrzekła beztrosko czarnowłosa. – Po co słuchasz?
- Ty nie mówisz do mnie?! Ty się po prostu wydzierasz, aż włosy dęba stają – poirytowany chłopak pokręcił z dezaprobatą swoim blond łebkiem.
- Tylko włosy? – niewinnie spytała Snape, wpatrując się z rozbawieniem w Hermionę. Draco się lekko zarumienił i popukał w czoło.
- Lilien, chociaż raz przeżyj dzień bez aluzji – powiedziała spokojnie Hermiona posyłając jej blady uśmiech.
- Dzień bez aluzji jest dniem straconym – grzecznie odpowiedziała Ślizgonka. – Chodź w jakieś spokojne miejsce, może na błonia, to sobie pogadamy.
- Ale ja nie chce gadać o zaczepkach Rona.
- Ale ja chcę – Lilien objęła ją po przyjacielsku i przytuliła. Hermionie od razu przeszła chęć na protesty i kłótnie. Uśmiechnęła się niepewnie do Lilien i dała się grzecznie wyprowadzić na błonia.

- Cholera – powiedział cicho, sam do siebie, Draco. – Jestem zazdrosny nawet o Lilien, chyba się leczyć powinienem.
- Nie da się ukryć – usłyszał w odpowiedzi cichy i jadowity szept.
- Potter, weź ty się zajmij sobą – spojrzał nieprzyjaźnie na zielonookiego Gryfona i wrócił do swoich niewesołych myśli.
Harry przypatrywał mu się przez dłuższą chwilę. Było mu go coraz bardziej żal.
- Serce się człowiekowi kraje, jak na ciebie patrzy – powiedział łagodnie. - Wiesz co, Malfoy? Ty trochę nawet schudłeś przez to wszystko – wlepił w Ślizgona irytująco zaciekawiona i niemal zatroskane spojrzenie. - Przyjdę dziś do ciebie na tą twoją wódkę i przemówię ci do rozsądku
- Dzięki za pamięć – zakpił Draco.
- Ja mówię poważnie.
- To wzruszające – sarkastycznie stwierdził Malfoy. - Nie powinieneś przypadkiem mi dołożyć? W końcu miałeś to zrobić, jeśli skrzywdzę Hermionę. – Draco patrzył na Harry’ego z zainteresowaniem i wyczekiwaniem w szarych oczach. – Cóż, biorąc pod uwagę wszystkie obiektywne fakty, to chyba ją skrzywdziłem, może nawet bardzo.
- Według obiektywnych faktów, to ona zostawiła ciebie, a nie ty ją, Malfoy - spokojnie odrzekł Harry. – Co prawda, po szkole krążą plotki jakobyś zdradzał ją na prawo i lewo, co było powodem rozstania, ale o tym zapewne wiesz, tak jak ja wiem, że to bzdura – Potter wzruszył ramionami.
- No, ja to rzeczywiście WIEM, ale dziwię się, że ty także, Potter – głos Malfoya ociekał ironią i sarkazmem.
- Możesz sobie drwić z tego, co mówię. Mam to gdzieś, ale naprawdę przywalę ci, jeżeli w końcu z nią nie porozmawiasz. Tobie, albo jej, albo wam obojgu – mówił spokojnie Harry.
- A tknij ją tylko jednym palcem – syknął w afekcie rozzłoszczony Draco i wbił pełen nienawiści wzrok w Gryfona.
- No widzisz, Malfoy? Zależy ci na Hermionie. To weź w końcu jej to powiedz. – Potter wpatrywał się w Ślizgona z zaciekawieniem, zdziwieniem i silną irytacją. Draco wyglądał na lekko zaskoczonego jego słowami.
– Przemyśl to i do zobaczenia o dziesiątej wieczorem na wódce – dodał jeszcze Harry i ruszył swoją drogą.
Draco nic nie odpowiedział, tylko popatrzył smętnie za oddalającym się Harrym. Doskonale wiedział, że Gryfon ma rację.

******
Rozmowa Hermiony i Lilien była krótka. Gryfonka opowiedziała jej o zaczepkach Rona i panna Snape sucho stwierdziła, że jak dorwie „ryżą łasicę”, to jej nakopie.
Oświadczyła także, że Malfoy cierpi strasznie z powodu rozstania i że Hermiona powinna przemyśleć tą sprawę jeszcze raz, już na spokojnie.
- Ale ja za bardzo się zaangażowałam i nie chcę się zawieść – oświadczyła zgodnie z prawdą Gryfonka i odgarnęła z czoła niesforny kasztanowy lok.
- Na moje oko, on też się zaangażował, mimo że nie bardzo chce się do tego przyznać. To tchórz, powiedział, że z tobą porozmawia i nic. Bądź tą mądrzejszą i zacznij rozmowę. – Lilien mówiła cicho i spokojnie, z troską.
- Tak, ZAANGAŻOWAŁ SIĘ. Tylko nieco inaczej – sarkastycznie wypaliła Granger.
- Oj, bo się założę i wygram ten zakład, Hermi. – Snape uśmiechnęła się przekornie. – Jesteś inteligentna i nie wiesz, że faceci boją się uczuć? Zwłaszcza swoich uczuć i zwłaszcza tacy jak Draco, którzy uchodzą za zimnych i nieprzystępnych, i którzy zapierają się rękami i nogami, że do uczuć wyższych nie są zdolni.
Hermiona nie odpowiedziała na te słowa zupełnie nic. Musiała przyznać w duchu rację Lilien i tylko spuściła wzrok.
- Boję się, że będę cierpiała.
- Hermiona, ty chyba cierpisz właśnie teraz. – Lilien popatrzyła na koleżankę, jak na osobę, której brak piątej klepki.
- Mogę cierpieć bardziej – odrzekła orzechowooka.
- O, nie. Draco prędzej by sobie wyrwał język, albo rękę odciął, niż w jakikolwiek sposób miałby cię skrzywdzić. Trochę go już znam. Zlituj się nad nim i nad samą sobą. Pomyśl trochę. Jemu naprawdę zależy, Herm.
Gryfonka westchnęła i nieznacznie skinęła głową.
- Dobrze – wyszeptała.
- No, tak lepiej. – Lilien posłała jej przyjazny uśmiech. – Chodź do zamku, jest coraz chłodniej.

******

Ten post był edytowany przez Kitiara: 28.12.2004 12:49


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 28.12.2004 12:51
Post #82 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Hermiona czuła się nieco lepiej po rozmowie z Lilien i nawet zastanawiała się, czy nie zacząć rozmowy z Draconem jeszce tego samego dnia. Humor jej się nieznacznie poprawił, nie warczała na otoczenie i miała mniej nieobecny wyraz oczu, niż przez ostatnich kilka tygodni.
Niestety, nie wszystkim osobom z jej otoczenia podobało się to, że jest bardziej społeczna niż w ostatnich dniach.
Ron kilka razy rzucił pod jej adresem niewybredny tekst, ale starała się go ignorować.

Po kolacji panna Granger siedziała przy kominku i czytała spokojnie mugolską powieść „Duma i uprzedzenie”.
Harry poszedł gdzieś z Lilien. Jak zwykle, zresztą... Wieczorem wybierał się pić do Slytherinu. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma wieczorem. Zamknęła książkę i oderwała się od miłosnych perypetii pana Darcy’ego.
„Może pójdę teraz do Dracona i z nim porozmawiam?” – pomyślała, ale bała się trochę, że taki wypad nie skończyłby się zwykłą rozmową. Jej ciało było tak stęsknione za pieszczotami Malfoya, że nie stawiałaby żadnych oporów, a wątpiła, aby Draco zachował wstrzemięźliwość na jej widok. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzał, widziała w jego oczach nie tylko smutek i tęsknotę, ale także namiętność.
Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że porozmawiać ze Ślizgonem powinna na „neutralnym gruncie”, a to oznaczało, że jego dormitorium zdecydowanie odpada.
Hermiona zdecydowała, że musi się przejść po zamku, bo inaczej zwariuje. Po chwili doszła do wniosku, że lepiej do spaceru nadają się błonia. Ponieważ było dosyć późno, po cichu poszła do siebie, wzięła z szafy płaszcz i udała się w kierunku wyjścia z zamku. Kilkanaścioro Gryfonów w Pokoju Wspólnym obserwowało z zaciekawieniem, jak wychodzi przez portret, ale nikt, ku jej uldze, nie zadał żadnego pytania.

Świeże, zimne powietrze orzeźwiło Hermionę. Zamknęła oczy i ruszyła w kierunku chatki Hagrida. Nagle stwierdziła, że odwiedzi starego przyjaciela. Ostatnio unikała wszystkich i wszystkiego, a teraz poczuła się winna, że Rubeus czuł się samotny. Przecież Harry także był zajęty sobą i Lilien, a Ron... Cóż, ostatnio miał swoich przyjaciół gdzieś...

Hagrid ucieszył się z jej wizyty jak małe dziecko.
- Och, cześć Hermi – powiedział. – Hierbatki?
- Cześć, Hagrid. Tak, poproszę.
- Już ósma, powinnaś być w Zamku.
- Wiem, ale tak jakoś... chciałam cię zobaczyć. Chyba mnie nie wydasz?
- Hermiona, co ty? – zagrzmiał rubasznie ogromny mężczyzna i nalał jej ogromny kubek herbaty.
- Dzięki Hagrid – dziewczyna upiła łyk i spojrzała na przyjaciela. – Przepraszam, że nie odwiedzałam cię tak długo.
- Nie gniewam się, Hermi. Cholibka, wiem, że masz własne problemy – popatrzył na nią z troską. – Dobrze się czujesz?
- To dziwne, ale tak. Chociaż nikt nie potrafi skopać sobie życia tak jak ja. Sobie i innym.
- Przestań, Hermi. – Hagrid popatrzył na nią z wyrzutem.
- Mam nadzieję, że nie wierzysz w te durne plotki na temat zdrad Dracona i tym podobnych bzdur. Ludzie nie mają własnego życia i czepiają się innych. – dziewczyna westchnęła i uśmiechnęła się smutno.
- Oczywiście, że nie wierzę. Malfoy jakoś nie wygląda na tryskającego szczęściem amanta. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak smutnego – Rubeus walnął się na krzesło obok Hermiony.
- A co tam u ciebie? – dziewczyna szybko zmieniła temat. Poczuła się winna, słysząc z ust Hagrida o smutku Dracona.
- Po staremu, cholibka. Madame Maxime ma mnie odwiedzić na początku lipca – uśmiechnął się do dziewczyny i pogładził ją po głowie. Nie ciągnął tematu, którego nie chciała kontynuować Hermiona, za co była mu bardzo wdzięczna.

***
Gryfonka wyszła z chatki gajowego za piętnaście dziewiąta. Postanowiła się przespacerować do skraju Zakazanego Lasu i wrócić do Zamku.
Opatuliła się szczelniej płaszczem i zamyśliła się nad swoim przyszłym losem.
- Nie boisz się chodzić sama po nocach? – usłyszała, doskonale znany jej, męski głos i przeszedł jej po kręgosłupie dreszcz niepokoju.
- Byłam u Hagrida, Ron – odrzekła chłodnym, obojętnym tonem. – Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Chyba za mną nie łazisz?
- A, co, przeszkadza ci moje towarzystwo? – Ronald spokojnie stanął przed dziewczyną, nie pozwalając iść jej dalej. Hermiona poczuła zimny strach.
„Uspokój się” – skarciła w duchu samą siebie. Znała Rona od tylu lat i nie rozumiała tego, co powodowało narastanie w jej duszy instynktownego lęku.
- Ja też mogę cię spytać, co tutaj robisz o tak nieprzyzwoitej porze... Umówiłaś się z kimś? – słowa chłopaka były chłodne i obojętne. Ron patrzył na nią z niemiłym wyrazem twarzy, w której mogła dostrzec ogromne pokłady pogardy.
- Już ci mówiłam, że byłam u Hagrida, a teraz chcę się przejść, więc mnie lepiej przepuść – strach, który odczuwała był coraz silniejszy i niezależnie od tego jak mocno Hermiona starała się sobie wmówić, że przecież nic jej nie grozi, fale zimnego niepokoju raz po raz, zalewały jej ciało zimnym potem.
- Aha, przejść się o takiej późnej porze. Ciekawe – Ron zrobił kilka kroków w stronę Hermiony i dziewczyna odsunęła się instynktownie. Zaczęła żałować, że w pobliżu nie ma Kła, pewnie buszował niedaleko, na obrzeżach Lasu.
- A ty to co? Nie masz prawa mnie śledzić, Ronaldzie Weasley. Nie masz prawa się nawet do mnie odzywać. Nie po tym, co mi zrobiłeś i jak mnie traktowałeś – głos Hermiony był zimny, ale dało się wyczuć, że lekko drży.

Ron zrobił kilka kolejnych kroków w stronę dziewczyny i złapał ją za rękę. Hermiona odskoczyła gwałtownie i wyrwała mu dłoń.
- Chyba się mnie nie boisz, co? – Ron zaśmiał się cicho. Hermiona jedynie przełknęła ślinę i próbowała siłą umysłu zmusić swoje serce do wolniejszego rytmu.
- Jesteś zwykłą dziwką, Hermiona – powiedział z jadowitą satysfakcją. – Możesz mi powiedzieć, jak to jest być dziwką?
- Nie jestem żadną dziwką! – Hermiona mimo strachu poczuła ogromną nienawiść i złość.
- Owszem, jesteś – chłodno odrzekł chłopak i złapał ją za obydwa nadgarstki. Zbliżył twarz do jej twarzy, tak, że czuła na policzku jego oddech.
- Jesteś dziwką, Herm.
- Jeżeli jestem dla ciebie dziwką, to dlaczego ze mną rozmawiasz? – wysyczała ze złością i strachem dziewczyna.
- Och, masz rację – Ron uśmiechnął się bezczelnie i zacisnął dłonie na przegubach Hermiony aż do granic bólu. Dziewczyna zacisnęła zęby, żeby nie syknąć. Teraz bała się już naprawdę mocno i czuła jak jej serce tłucze się w klatce piersiowej, a po kręgosłupie obficie toczą się krople zimnego potu. Najgorsze było to, że strach ją paraliżował i nie mogła się ruszyć.
- Masz rację – powtórzył chłodno Weasley. – Z dziwkami się nie rozmawia, one służą zgoła do czegoś zupełnie innego.
- Co?! – Hermiona nie mogła uwierzyć w bezczelność Rona. Jej lęk wzrósł jeszcze bardziej
- Takie dziewczyny jak ty po prostu się pieprzy, skarbie – Hermiona poczuła jak po policzkach spływają jej łzy upokorzenia i strachu. Teraz się już nie bała, ale była przerażona, a upokorzenie, które zaserwował jej Ron, spowodowało, że poczuła się zbrukana, słaba i bezbronna. Jednak obok tych uczuć tlił się także gniew.
- Co ja ci zrobiłam? – spytała przez łzy. – Co ci zrobiłam, że tak mnie poniżasz?
- Ty sama siebie poniżasz, sama z siebie zrobiłaś dziwkę, kochanie.
- Ale z ciebie sukinsyn – wyszeptała cicho.
Policzek, który wymierzył jej Ron był tak silny, że upadła na lekko wilgotną ziemię i z sykiem bólu złapała się za twarz. Była tak przerażona, że zaczęła cicho szlochać.
- Nigdy tak do mnie nie mów, głupia suko! – warknął, i gdy próbowała się podnieść, z powrotem pchnął ją na ziemię.
- Zabawimy się, mała – powiedział zimno i zanim dotarło do niej co się dzieje leżała na zimnej, wilgotnej darni, przygnieciona ciężkim, męskim ciałem. Z jej płuc wydarł się głośny, spazmatyczny szloch przerażenia.
- Zamknij się, suko! – Ron trzasnął ją z całej siły w twarz. Wciągnęła ze świstem powietrze i próbowała go uderzyć, albo z siebie zepchnąć, ale był zbyt silny. – Myślisz, że tylko Malfoy potrafi dobrze pieprzyć? – zadrwił zimnym tonem. - Zamknij się i leż spokojnie, to będzie mniej bolało, głupia, ślizgońska dziwko.
Hermiona zaszlochała jeszcze głośniej, ale ponowne uderzenie w twarz trochę ją uspokoiło. Ron brutalnie zerwał z niej płaszcz i Hermiona krzyknęła głośno z przerażenia.

***
Draco musiał się przejść. Wyszedł o wpół do dziewiątej z Zamku i poszedł prosto w kierunku Zakazanego Lasu. Kiedyś się go bał, ale od jakiegoś czasu, głównie dzięki Lilien, polubił tam chodzić, gdy potrzebował samotności. Teraz chciał pomyśleć. Nie zapuszczał się zbyt głęboko, chodził bliżej skraju, żeby nie zabłądzić, albo nie natknąć się na jakieś niebezpieczne stworzenie. Kiedy tylko przekraczał linię Zakazanego Lasu, kładł dłoń na rękojeści swojej różdżki, wtedy czuł się bezpiecznie. Tak samo było i tym razem. Szedł skrajem tajemniczej puszczy z dłonią w kieszeni, zaciśniętą na dodającym pewności kawałku bambusowego drewna.
Otaczały go zewsząd tajemnicze odgłosy lasu. Gdzieś usłyszał pohukiwanie sowy i krzyk kruka, ale nic niepokojącego nie dało się wyłowić z niemal głuchej ciszy. Było bardzo ciemno, bo pełnia miała nadejść dopiero za dwa tygodnie, a gęsto osadzone drzewa skutecznie tłumiły nikły blask księżyca.
Draco przeszedł jeszcze parę kroków i usiadł na ogromnym pniu. Zastanawiał się, jak zacząć rozmowę z Hermioną.
Nie miał pojęcia, ile czasu tak siedział, kiedy w pewnym momencie coś usłyszał. Przez chwilę miał wrażenie, że to ludzkie głosy, ale szybko doszedł do wniosku, że musiał się przesłyszeć.
Kiedy jednak wyraźnie dobiegł go przejmujący, kobiecy krzyk i szloch, bez namysłu wstał i ruszył szybkim krokiem w kierunku wyjścia z Zakazanego Lasu. Przez jego ciało przeszyła zimna fala niepokoju.

W ciągu niecałej minuty dobiegł w szalonym tempie do skraju gęstwiny ogromnych, mrocznych drzew. Widok, który ukazał się jego oczom, wstrząsnął nim tak mocno, że przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Mógł jedynie stać i patrzeć jak jakaś młoda kobieta wyrywa się z objęć mężczyzny, który brutalnie rozepchnął jej nogi i z całej siły uderzył ją w twarz.
Szok minął tak nagle jak się pojawił i Draco jednym susem znalazł się przy napastniku i ofierze, zrzucając mężczyznę z ciała dziewczyny i błyskawicznym ruchem wbił różdżkę w miejscu krtani chłopaka.
- Nie ruszaj się, skurwielu – warknął cicho, wbijając różdżkę mocniej w miękkie ciało. Przyjrzał się uważnie chłopakowi i lekko nim wstrząsnęło.
- Jezu, Weasley – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Tak nisko upadłeś? Chociaż chyba nie powinienem ci się dziwić.
Rudowłosy uśmiechną się chłodno.
- Puść mnie, Malfoy – powiedział. – Lepiej zajmij się swoją księżniczką, wielki bohaterze - Ron posłał Hermionie spojrzenie pełne zimnej pogardy i wyższości.
- Zejdź mi z oczu, zanim cię ukatrupię – stwierdził Draco i odsunął się bardzo powoli od Weasleya, nie spuszczając z oczu rąk chłopaka. – Jesteś ostatnią świnią.
Malfoy powolutku odwrócił się do pochlipującej dziewczyny. Nie miał pojęcia, co to za jedna. Było dosyć ciemno, mimo nikłego blasku księżyca, a masa gęstych, kasztanowych włosów opadała jej w nieładzie na twarz.
- Zejdź mi z oczu – dodał jeszcze, ponownie wbijając wzrok zimnych, szarych tęczówek w Rona. Nie miał pojęcia, czemu ten kretyn wspominał coś o „jego księżniczce” i nie miał zamiaru tego dociekać, chociaż w dziewczynie było rzeczywiście coś nieokreślenie znajomego. Był jednak zbyt wstrząśnięty wszystkim, co zobaczył, aby dłużej się nad tym zastanawiać.

Weasley spokojnie wstał, otrzepał szatę i ruszył w kierunku zamku, rzucając niedbale na odchodnym: „miłej randki”, czym jeszcze bardziej zdziwił Dracona..
Ślizgon przez krótką chwilę patrzył za oddalającym się powoli Gryfonem, ale za moment zwrócił swój, już łagodny wzrok, w stronę dziewczyny.
- Nic ci nie jest? – spytał cicho.
Drobna istota szlochała nadal tuląc do siebie podarte nakrycie. Chyba nie do końca rozumiała, co do niej mówił i ewidentnie była w szoku.
„Jeszcze tego mi brakowało, pocieszać ofiary napaści tego sukinsyna, Weasleya” – pomyślał z lekkim rozdrażnieniem i powoli podszedł do dziewczyny i kucnął obok niej.
- Zaraz naprawię ci płaszcz – powiedział najłagodniej jak potrafił. – Naprawię ci płaszcz i odprowadzę cię do Zamku, okey?
Dziewczyna podniosła głowę, odgarnęła włosy z twarzy i spróbowała otrzeć nieposłuszne łzy, które nadal spływały z jej oczu.
Chłopak popatrzył uważnie w ciemne, orzechowe oczy i zaniemówił z wrażenia.
- Hermiona... – wyszeptał. Nie mógł opisać tego, co czuł. Nie potrafił zrobić nic innego jak patrzeć bez słowa na dziewczynę, która bezskutecznie próbowała zrobić coś z podartym płaszczem i przestać płakać.
- Jest podarty – zdołała tylko wyszeptać. Draco bez słowa wyjął z jej dłoni paszcz i naprawił go prostym zaklęciem.
- Proszę – wydukał. Nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa więcej, czuł, że jeżeli powiedziałby coś jeszcze, rozpłakałby się jak mały chłopczyk. W gardle narosła mu wielka gula, którą bezskutecznie próbował przełknąć. Czuł strach, że mogło dojść do tragedii. Czuł nienawiść i złość wobec Ronalda Weasleya, którego teraz byłby w stanie udusić gołymi rękami. Czuł ulgę, że udało mu się uratować Hermionę przed niewyobrażalnym poniżeniem. I czuł coś jeszcze, czego nie potrafił zidentyfikować, coś, co powodowało, że miał ochotę przytulić ją mocno i nigdy nie wypuścić ze swoich objęć, chronić, ją, dbać o nią i dać jej tyle szczęścia ile tylko będzie w stanie dać.

- Dziękuję. – Hermiona założyła płaszcz i szczelnie się nim opatuliła. Spojrzała niepewnie na Dracona, jakby pytała się go, co ma teraz zrobić.
- Chodź – powiedział cicho i objął ją w pasie. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jego dotyk.
- Już nikt cię nie skrzywdzi, chodź – dodał jeszcze ciszej i łagodniej, a dziewczyna tylko lekko skinęła głową i przywarła do niego mocno.
- Dasz sobie radę? – spytał, gdy odprowadził ją powoli do zamku.
- Tak, jeszcze raz dziękuję, Draco – odrzekła cicho.
- Przecież to był mój obowiązek, a kiedy zobaczyłem, że to ty... – znowu poczuł, że jeszcze jedno słowo, a nie będzie mógł powstrzymać szlochu.
Potrząsnęła głową i zmarszczyła gniewnie czoło.
- Nic nie mów – spojrzała na niego z bólem. - Nie chce słuchać takich wywodów, dobrze?
Nie odpowiedział tylko pokornie skinął głową.
- Do zobaczenia na śniadaniu – rzuciła i bardzo szybko odeszła w kierunku Wieży Gryffindoru.

Czuła się jak idiotka, że znowu go odtrąciła. Ale nie mogła postąpić inaczej, za bardzo go kochała i wiedziała, że ta miłość nie może być odwzajemniona.
Poczuła nową falę rozpaczy, która objęła jej serce jak imadło i zacisnęła powieki, żeby nie szlochać. Do portretu Grubej Damy doszła niemal po omacku i wpadła na twarde, męskie ciało.
- Auć! – powiedziało twarde, męskie ciało głosem Harry’ego Pottera. – Co tu robisz, Hermiona? – chłopak poprawił okulary.
- A ty gdzie wybywasz o tak późnej porze, co? – odcięła się tym samym
- Eee... Idę do Malfoya, na wódkę – lekko się zarumienił, widząc niewyraźną i pełną bólu minę Hermiony.
Dziewczyna była blada i wyglądała na lekko przestraszoną.
- Coś się stało? – zapytał.
- Nie, nic – Gryfonka próbowała się beztrosko uśmiechnąć, ale wyszedł jej dziwaczny grymas smutku i niepewności, i Harry darował sobie cisnące mu się do ust pytanie, czy rozmawiała już Draconem, i czemu jest taka zawzięta. Coś w jej spojrzeniu, postawie i w ogóle w jej zachowaniu, mówiło mu, że lepiej teraz nie poruszać tego tematu.
- Miłego picia – powiedziała i ruszyła w kierunku schodów do damskich dormitoriów.
- Dzięki, dobranoc Herm, śpij dobrze – Harry uśmiechnął się do niej łagodnie i Hermionie udało się w odpowiedzi przywołać nikły uśmiech na bardzo bladą twarz.

****
- Wejść! – oznajmił Draco, zapominając, że ma notorycznie dźwiękoszczelną kwaterę i osoba na zewnątrz go nie słyszy. Wypił kolejny łyk Ognistej Whisky Ogdena i zaklął pod nosem, gdy usłyszał kolejne pukanie.
- CHOLERA! – poirytowany podszedł do drzwi i otworzył je z rozmachem
Harry popatrzył krytycznie na właściciela luksusowego dormitorium i jego lewa brew podjechała leciutko do góry.
- Z gwinta, brachu? – spytał ze słodkim półuśmiechem. – Co ci leży na wątrobie, że zacząłeś pić przed moim przyjściem, Malfoy, co? – sarkastyczny smirk dodał twarzy Gryfona łobuzerskiego uroku.
- Nie na wątrobie, a na sercu, Potter – z gorzką ironią odrzekł Ślizgon. – Właź, pókim dobry – mruknął jeszcze, gdy zauważył, że Harry nie zamierza ruszyć się z miejsca, zanim nie uzyska zaproszenia ze strony gospodarza.
- To ty masz serce... wow – dobrodusznie zakpił Harry i Draco przewrócił oczyma w geście irytacji i zniecierpliwienia.
- Potter, masz bajeczne poczucie humoru, ale wybacz nie jestem w nastroju... – wzrok Ślizgona mógłby ukatrupić na miejscu stado hipogryfów, ale nigdzie w pobliżu takiego zjawiska natury nie było. W pobliżu, na łóżku, usiadł sobie tylko szczupły, wysoki chłopak z blizną, na którego jakoś spojrzenie Dracona Malfoya zadziałać nie chciało.
Rzeczony chłopak splótł ręce na piersi i spojrzał prosto w lodowate, szare tęczówki blondyna, na których dnie czaił się jakiś nieokreślony smutek.
- Ale cię rąbnęło, Malfoy – stwierdził gładko.
- No... – Ślizgon wcale nie zamierzał się spierać
- A możesz mi powiedzieć, co jeszcze się stało? Dziś wieczorem...
- A co cię to obchodzi? – Draco zmrużył oczy i spojrzał nieufnie na Harry’ego.
- Hermiona wróciła przed chwilą do wspólnego i wyglądała nieciekawie, ty pijesz prosto z butelki mocny trunek i wyglądasz na trzeźwego, a jeśli dobrze widzę, zbliżasz się ku końcowi... Wnioskuje z tego, że coś się stało.
- Wiesz, Potter, nawet ja nie jestem taki dobry, by wypić w dziesięć minut całą butelkę. - Draco cmoknął z dezaprobatą. - Większą część tej Whisky obaliłem w dniu, w którym Granger dała mi odprawę, teraz tylko ją wykańczam. – Malfoy przechylił butelkę i dopił resztkę alkoholu.
- Owszem, stało się coś bardzo przykrego – powiedział chłodno i spojrzał na swojego gościa. Przez chwilę zastanawiał się, czy warto o tym mówić. Potter był gotów zabić Weasleya, zupełnie tak jak on, ale Potter był bardziej porywczy.
- Omal nie doszło do tragedii, ale to nie ja jestem przyczyną nieciekawego wyglądu Hermiony, Potter – powiedział, wyjął z barku „Magiczną Ciocię” i rozlał do szklanek, po czym usiadł obok Harry’ego .
- Lepiej wypij zanim ci to powiem.
Harry nieufnie spojrzał na szklankę i Draco wyjaśnił mu pochodzenie trunku. Mina Gryfona zrobiła się jeszcze bardziej podejrzliwa, a nozdrza chłopaka rozchyliły się nieznacznie i Malfoy uśmiechnął się z politowaniem.
- Snape dał to mi, nie tobie, możesz pić spokojnie. Poza tym jest bardzo dobre, spróbuj. – Draco patrzył z zaciekawieniem, jak Harry przechyla niepewnie szklankę do ust i próbuje alkoholu, tylko po to by po chwili wypić go duszkiem. Ślizgon zachichotał i pokręcił głową.
- Świetne – skwitował Harry. – A teraz powiedz, o co chodzi.
Mina Dracona bardzo zrzedła po tych słowach.
- Weasley próbował zgwałcić Hermionę – powiedział i przymknął oczy w oczekiwaniu na wybuch swojego gościa. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Co? – bąknął Harry cicho, sekundę po tym jak jego szklanka upadła na posadzkę i rozbiła się na mniejsze kawałki szkła. Na twarzy Pottera malowało się skrajne niedowierzanie, szok, strach, gniew i żal.
- Co? – powtórzył po dłuższej chwili ponownie.
Draco bez słowa sprzątnął szkło i dał Harry’emu kolejne naczynko.
- To, Potter. Gdybym nie poszedł sobie na spacer do lasu, nie wiem, jakby się to skończyło.
- Ale jak to? Ja wiem, że on się zmienił, że nie jest już moim przyjacielem, ani przyjacielem Hermiony. Ale to, co mówisz, jest niedorzeczne, nie mogę w to uwierzyć – Harry wyglądał tak, jakby ktoś dał mu w twarz. Zamrugał oczyma, w których zaszkliły się łzy niedowierzania, zawodu i bezsilnej rozpaczy pomieszanej z nienawiścią. Wyglądał żałośnie.
- Przykro mi, Potter, naprawdę – powiedział łagodnie Draco. – Myślisz, że jak się czułem? Też ciężko było mi w to uwierzyć.
- Opowiedz mi – powiedział cicho Harry. – Powiedz mi, jak to było. Ja wiem, że to dla ciebie niemiłe, ale chcę po prostu wiedzieć – zielone oczy Gryfona wpatrywały się z powagą w szare tęczówki Malfoya.
Blondyn westchnął. Bardzo szybko i bardzo cicho opowiedział wszystko, co zaszło na skraju Zakazanego Lasu.
- O nic więcej mnie nie pytaj, już nic ci nie powiem – dodał na zakończenie i skrzywił się z niesmakiem.
- To mi wystarczy – głos Harry’ego był chłodny, a z oczu zniknął żal. Zostały tylko tępy ból i gniew. - Jeżeli Ron zbliży się do Hermiony choćby na krok, ukatrupię go jak bezpańskiego psa.
- I co ci to da? – spytał Draco. – Myślisz, że ja nie mam ochoty go zamordować? Tylko po co?
Harry popatrzył na Dracona ze smutnym uśmiechem.
- Wiesz – zaczął – czasami ludzie okazują się zupełnie inni, niż to jak sobie ich wcześniej wyobrażaliśmy. Na przykład mój ojciec... – chłopak sam nie wiedział, kiedy te słowa przecisnęły się przez jego gardło. – Mój fantastyczny, pewny siebie ojciec. Złoty chłopiec Gryffindoru i najlepszy Szukający Hogwartu w tym stuleciu – w głosie Harry’ego pobrzmiewały ból, drwina i sarkazm. – Mój nieskalany ojciec, którego tyle lat podziwiałem, kochałem i wspominałem był... ostatnią świnią – oczy Dracona rozszerzyły się z niedowierzania i szoku. Poza pamiętnym wydarzeniem na szlabanie u Filcha, Potter nigdy tak nie mówił o swoim ojcu. On nigdy nie mówił negatywnie o swoich rodzicach. Draco wiedział o tym, mimo że nie był nikim bliskim dla zielonookiego Gryfona. Wszyscy w szkole wiedzieli, że chłopak czci pamięć obydwojga ukochanych rodziców.
Dlatego Ślizgon patrzył na Harry’ego w niemym zadziwieniu. Bał się odezwać, a nawet poruszyć. Nie wiedział, dlaczego, ale chciał, żeby Harry kontynuował swoją cichą wypowiedź.

Na chwilę w dormitorium zapadła głucha, dzwoniąca w uszach cisza. W końcu Potter zaczął mówić znowu, a Draco bez słowa słuchał i wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego gościa. Harry utkwił wzrok gdzieś przed sobą w martwym punkcie, który tylko jemu był znany, ale Draco przysiągłby, że chłopak ponownie obserwuje to, co widział dwa lata wcześniej w Myślodsiewni Dumbledore’a. Świadczył o tym smutek, bezsilna złość i ból odbite w jasnozielonych oczach.
- Najpierw nie chciałem w to uwierzyć, później musiałem się z tym pogodzić, a teraz muszę z tym żyć. – Harry westchnął ciężko i jednym haustem wychylił szklaneczkę. – Ludzie czasami okazują się być inni, czasem się zmieniają. Ron się zmienił, a może od początku taki był? On od zawsze był skłonny do zawiści i małostkowości, tylko nie miałem pojęcia, że jat zdolny do bycia okrutnym i podłym człowiekiem. Cóż, widocznie się pomyliłem, tak samo, jak pomyliłem się, co do mojego ojca., Malfoy. Amen. – Harry uśmiechnął się tak cynicznie, że nawet najwredniejszy smirk Dracona wyglądałby teraz blado w zestawieniu z miną Gryfona.
- Przykro mi, Porter – Malfoy nie wiedział, co ma powiedzieć po wywodzie swojego gościa. Zabrakło mu słów. - Cholernie mi przykro – dodał jeszcze po chwili, a najdziwniejsze dla niego było to, że mówił zupełnie szczerze.
- Nie chrzań. – Harry zmarszczył brwi. - Nie chrzań, tylko dolej mi bimbru. Trochę mi ulżyło, gdy się wygadałem. Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego byłem o tym w stanie powiedzieć tobie, a z Lil nie zamieniłem o tym ani jednego słowa? Kiedyś mnie nawet o to spytała, a ja nic.
- Cóż, widocznie wzbudzam twoje bezgraniczne zaufanie, Potter.– Draconowi wróciła werwa i jadowicie się uśmiechnął. – Możesz jej spokojnie powiedzieć – dodał już z zupełną powagą i nalał trochę bimbru do szklanek. – Masz gwarancję, że cię zrozumie. Jest nad wyraz wyrozumiałą i dobrą dziewczyną, chociaż lekko postrzeloną i walniętą. Nie zasługujesz na nią. Chyba nikt na nią nie zasługuje.
Harry posłał wredne spojrzenie gospodarzowi dormitorium.
- Jak zwykle, szczery do bólu. Dzięki za uświadomienie mi tego, co uświadamia mi wzrok pana SS, za każdym razem, kiedy na mnie spojrzy.
- Wiesz, że chodziło mi o coś zupełnie innego. Jej nie powinien nikt i nigdy zranić. Okropnie by to przeżyła. Mimo że jest silna. Tak naprawdę, gdyby ktoś sprawił jej prawdziwy ból, nawet nieświadomie, bardzo by cierpiała – Draco upił łyk i spojrzał Harry’emu prosto w oczy. - Cierpiałaby z uśmiechem na ustach i udając, że nic się nie stało. Troszeczkę ją znam. Więc, jeżeli nie jest dla ciebie wszystkim, to sobie odpuść już teraz, Potter.
- Wiesz, co? Nie mogę sobie odpuścić, bo ona JEST dla mnie wszystkim. Nie masz pojęcia jak bardzo ją kocham. – Harry nie odwrócił wzroku, ani nie mrugnął pod uważnym i wymownym spojrzeniem Dracona.
- Wierzę ci i ci zazdroszczę, Potter. Ja chyba nie potrafię kochać.
- Przecież kochasz Hermionę, to widać. – Malfoy popatrzył na niego sceptycznie. – Dla mnie jest to oczywiste, szkoda tylko, że dla niej nie, a przecież uchodzi za osobę spostrzegawczą.
- Teraz ty chrzanisz, Portter. – Draco wyglądał na poirytowanego, chociaż czuł w głębi duszy, że Harry ma sporo racji. Bo jeżeli to, co teraz czuł nie było miłością, to co nią było? Nie wyobrażał sobie ani większej tęsknoty, ani większego zaangażowania, ani większej namiętności, nad tą, którą czuł do Hermiony.
Chwilami marzył tylko o tym, żeby do niej podejść, przytulić ją i wyszeptać jej do ucha jakąś czułość, cokolwiek, żeby wiedziała, że coś dla niego znaczy.
- W takim razie to zrób – powiedział spokojnie Harry i Draco uświadomił sobie, że mówi o czułościach na głos. Zamrugał oszołomiony i lekko się zarumienił.
- Sorry, Potter, głośno myślałem. Zapalisz?
- Zapalę... I mówiłem poważnie, zrób to, po prostu ją przytul i powiedz, że ci na niej zależy – Harry wziął papierosa od Dracona.
- Odtrąci mnie, zwłaszcza teraz, zwłaszcza po tym, co zrobił ten sukinsyn Weasley...
- Weasley nie zdążył zrobić zbyt dużo i to dzięki tobie – spokojnie odrzekł Harry.
- Tak uważasz? To że podarł jej płaszcz, kilka razy dał jej po twarzy i zapewne kilkakrotnie nazwał dziwką się nie liczy, tak? – spojrzenie Dracona było pełne gniewu i złości. – Zrobił jej bardzo wiele, a ona i tak mi nie ufa – w głosie chłopaka było zdecydowanie zbyt dużo goryczy i smutku jak jego siedemnaście lat
- Wiem, że Ron skrzywdził Hermionę – Harry mówił spokojnie i łagodnie. – Mam ochotę go ukatrupić za to, co zrobił i za to, co próbował zrobić. Ale ty ją przecież uratowałeś, pomogłeś jej. Malfoy, nie bądź sierotą i nie rań jeszcze bardziej jej i siebie. Jeżeli ci na niej zależy to jej o tym powiedz, na pewno cię wysłucha. Nie jest ani głupią gęsią, ani pewną siebie paniusią z przerostem ambicji. Trochę ją znam. I wierz mi, jej cholernie na tobie zależy, ale zerwała, bo bała się odrzucenia, bała się, że zrobisz to pierwszy, baranie. Myślałem, że trochę więcej wiesz na temat kobiet, ale się myliłem – w miarę jak Gryfon mówił, jego głos stawał się coraz ostrzejszy. Na końcu wypowiedzi wręcz warczał. Irytowało go użalanie się Malfoya i nie mógł dłużej tego słuchać. Widział, że chłopak cierpi i nawet mu współczuł, ale chciał mu dać mentalnego kopa i zmusić do działania.
Zanim Draco zdążył prychnąć i wygłosić kwestię: „a co ty wiesz o kobietach, Potter?”, Harry zgrabnie podjął wątek.
- Jeśli do przyszłej soboty wieczorem jej tego nie powiesz, to po kolacji podejdę do ciebie i kopnę się w tyłek. Tak po prostu. Rozumiesz?
Malfoy westchnął tylko i uniósł dłonie w geście poddania się.
- Okey, spokojnie, nie denerwuj się... Nie rozumiesz, głąbie, że się boję kosza? – mina Dracona była wymowna i żałosna.
- Rozumiem. Ale tylko tchórz nie ryzykuje.
- A ty powiedziałeś Lilien, że ją kochasz? Powiedziałeś jej o uczuciach względem swojego ojca? – Malfoy nie pozostał dłużny Gryfonowi.
Harry wzruszył ramionami.
- Nie martw się, powiem jej, że ją kocham już niedługo i nie tylko to jej powiem, Malfoy... Ale o tym akurat nie musisz wiedzieć – Harry spuścił wzrok i się zarumienił.
- O! Masz jakieś poważniejsze plany? Chcesz z nią zamieszkać? – zażartował Draco i wbił w niego zaciekawiony wzrok.
- Nie twój interes! – Harry odpowiedział zdecydowanie za szybko i za głośno, a Malfoy zachichotał.
- I czego rżysz, ośle?! – zirytował się Gryfon i jeszcze bardziej się zarumienił.
- Przecież nic nikomu nie powiem, Potter, wyluzuj – Draco uśmiechnął się niemal przyjaźnie.- Nie wnikam w to, co zamierzasz, to wasze życie, twoje i Lilien i nie będę się niczego dopytywał.
- To skończ temat. – Harry posłał mu spojrzenie mówiące: „wara ode mnie”, a Draco wzruszył ramionami.
- Skończyłem. To kiedy się oświadczasz…?

Do rana wiedzieli już o sobie prawie wszystko i żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Obydwaj czuli, że może to być początek prawdziwej, długoletniej przyjaźni.

******
- Co ci jest, Harry? – spytała Hermiona, kiedy chłopak klapnął obok niej w niedzielny poranek i z nieokreślonym obrzydzeniem popatrzył na jedzenie, które już zaczęło się pojawiać na półmiskach.
- Ból istnienia – odrzekł chłopak cichym, zachrypniętym szeptem i popatrzył przekrwionymi oczyma na przyjaciółkę. Jego uśmiech, który w zamierzeniu miał być niemal radosny wyrażał raczej cierpienie, a cała twarz wskazywała na niedospane i mocny kociokwik.
- Kac – Hermiona pokiwała głową ze zrozumieniem i Harry żałośnie przytaknął.
- Ale taki, – dodał cicho i ochryple - że nie mogę ruszyć głową, bo mam wrażenie, że pęknie na pół, a mózg rozleje się po bokach.
- Harry, oszczędź mi szczegółów swojego samopoczucia, to może coś zdołam zjeść – dziewczyna skrzywiła się lekko. - Wyglądasz okropnie, radzę ci się przespać po śniadaniu.
- Tak zamierzam zrobić. – Harry zlustrował wzrokiem najbliższe otoczenie i niegdzie nie ujrzał obecnego obiektu swojej nienawiści. Widocznie Ron nie zamierzał przyjść na śniadanie. Potter nie zmartwił się tym zbytnio i spojrzał na przyjaciółkę.
- Też nie wyglądasz najlepiej, Herm – dodał ze współczuciem. Zamyślił się i za chwilę dodał cicho. – Draco mi powiedział, co się stało. Póki żyje, ten skurwiel się do ciebie nie zbliży – Harry popatrzył Hermionie z czułością w oczy i delikatnie pogładził ją po włosach.
Już miała się zezłościć, ale we wzroku chłopaka było tyle miłości i współczucia, że postanowiła odpuścić. Poza tym zaintrygowało ją, że powiedział o Malfoyu per „Draco”. To zaiste było niezwykłe.
- Nie wspominaj o tym – powiedziała tylko z bólem i pokręciła głową.
- Już nie będę, chcę tylko, żebyś wiedziała, że całym sercem jestem z tobą, a Ronald Weasley już nie jest moim przyjacielem, tylko ty – mimo okropnego bólu głowy, udało mu się przywołać na twarz przyjazny uśmiech.

Harry podążył spojrzeniem do stołu Ślizgonów, gdzie Lilien znęcała się nad Draconem, podsuwając mu pod nos, co smakowitsze kąski szynki i innych arcydzieł. Blondyn miał niewyraźną minę, wskazującą na to, że za chwilę ucieknie od stołu, albo zrobi coś gorszego.
- Lil – wyszeptał tak schrypniętym, że niemal nierozpoznawalnym głosem. – Błagam – przekrwione szare oczy spojrzały żałośnie w czarne, nieprzeniknione ślepia dziewczyny, która była rozbawiona męką przyjaciela.
- Przecież masz mocny łeb, kochanie – syknęła z jadowitym smirkiem na ustach.
- Spoko, tylko wypiłem trochę Whisky, a później razem z twoim kochasiem obaliliśmy dwie butelki bimbru, pędzonego w tajemnicy przez twojego starego. Mocne cholerstwo i wcale się go na początku nie czuje, a potem jak człowiek wstanie, to nie wie gdzie lewa, gdzie prawa, a gdzie muszla klozetowa. Daruj sobie i mi nie rozstrajaj żołądka jeszcze bardziej, proszę – w przekrwionych oczach zalśniły łzy i dziewczyna zlitowała się nad Draconem. Wzięła zwykłego tosta, nalała gorzkiej herbaty i podsunęła to chłopakowi.
- Masz, nieszczęście ty moje, masz, poczujesz się lepiej. Weź po śniadaniu Pottera i przyjdźcie do Wspólnego, dam wam eliksir na kaca. Nawet zabezpieczyć się nie potraficie przed chlaniem.
- To miała być jedna butelka, Lil, nie dwie – żałośnie powiedział chłopak. – I dzięki za eliksir, dam ci buzi, jak już go wypiję i będę miał na to siłę, a moja głowa przestanie być wielką, bolesną banią.
- Kochanie moje, wszystko w porządku, nie musisz mnie cmokać – uśmiechnęła się i posłała mu figlarny uśmiech.
- Jak tam sprawy sercowe? – spytała po chwili.
- Nie pytaj, koszmarny koszmar i koszmarem pogania, ale postaram się coś z tym zrobić. Ale teraz nie jestem w stanie myśleć, skarbie, więc sobie odpuść intelektualne dysputy – Draco westchnął i wziął się z niechęcią za tosta. Każdy kęs odbijał się ogromnym bólem w jego głowie, a gdy przełykał czuł lekkie mdłości. Dopiero, gdy skończył jeść i popił gorącą herbatą, poczuł się odrobinę lepiej.
Malfoy popatrzył w kierunku stołu Gryfonów, przy którym Hermiona przekonywała Harry’ego do tej samej operacji, którą on przed chwilą zakończył. Chłopak dał się w końcu namówić na tosta i przeżuwał go teraz z wyrazem cierpienie na twarzy.
Lilien posłała Harry’emu śliczny i złośliwy zarazem uśmiech, na który chłopak nie był w stanie odpowiedzieć, zwłaszcza z pełnymi ustami i silnym bólem mózgu. Mózg, co prawda, boleć nie może, bo brak mu połączeń nerwowych; Zielonooki jednakowoż przysiągłby, że boli go mózg, a nawet czaszka, nie wspominając o oczach, które były w tej chwili wrażliwe dosłownie na wszystko.

Draco poszukał wzrokiem Weasleya i z ulgą stwierdził, że „tego rudego sukinsyna” nie ma na śniadaniu, po czym przeniósł spojrzenie na Hermionę. Wpatrywał się w nią intensywnie przez chwilę, uświadamiając sobie z coraz silniejszą pewnością, że albo ona, albo żadna.
„Chryste” – pomyślał. – „Ja naprawdę wpadłem po uszy...”
W pewnym momencie dziewczyna pochwyciła jago wzrok, ale nie odwróciła szybko oczu, jak zwykła to czynić do tej pory. Patrzyła na niego, a jej spojrzenie był tak natarczywe, że Draco musiał pierwszy spuścić wzrok i skonsternowany poczuł, że się rumieni.
- Hermiona wygląda jakoś biednie – powiedziała nagle Lilien i to sprawiło, że do Dracona dotarło coś jeszcze. Nieważne, jak Granger źle by wyglądała... Ostatnio trochę schudła i nie wydawała się mu już taka ładna jak na początku. To było nieważne. Dla niego była najwspanialszą i najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Tak po prostu. Tylko ona się liczyła, i żadna inna nie miała u niego najmniejszych szans. Uśmiechnął się smutno.
- Bo z niej jest biedactwo – powiedział. – Przydarzyło się jej coś złego, ale na szczęście udało mi się uratować sytuację. Później ci o tym opowiem, chociaż to bardzo przykra opowieść – popatrzył na Hermionę z taką czułością, że teraz ona się zarumieniła i spuściła wzrok. – Moje maleńkie biedactwo – dodał za niespotykanymi u niego pokładami łagodności.
Lilien nie pytała, co się przytrafiło Hermionie. Skoro Draco powiedział, że opowie jej później, to spokojnie poczeka. Zaintrygowały ją za to czułość i ciepło w jego zachrypniętym głosie.
- Łoj! Zakochany do nieprzytomności – skwitowała z szerokim uśmiechem i ku swemu zdziwieniu nie doczekała się reprymendy, a jedynie smutnego spojrzenia i tekstu:
- Się sobą weź zajmij...
- To było zdanie niegramatyczne – odrzekła, bo nie wiedziała, co innego ma rzec i uśmiechnęła się łagodnie do przyjaciela.
- Będzie idiotką jak ci się nie rzuci w ramiona – orzekła jeszcze i cmoknęła Dracona delikatnie w policzek, za co także uzyskała całuska. – Kuj żelazo, póki gorące, kochanie... – Draco nic nie odpowiedział, tylko przewrócił teatralnie oczyma i posłał jej lekkiego smirka.

******
- Dzięki ci dobra kobieto – powiedzieli chórem Draco i Harry, gdy wypili po połowie Eliksir Zwalczający Przepicie. Pomogło im, chociaż nie tak bardzo ja potrzebowali. Obniżona skuteczność była spowodowana obiektywnym faktem, że dostali tylko po połowie niewielkiego flakonika, który mieścił porcję dla jednej skacowanej osoby.
Lilien uprzedziła ich, że nie ma zamiaru oddawać zaraz całego zapasu „dwóm bęcwałom, którzy nierozumnie chleją i na błędach się nie uczą”. Chciała sobie zostawić jedną porcję na czarną godzinę, zanim uwarzy kolejny kociołek. W tym roku nieźle się handlowało specyfikiem, który udoskonalił jej ojciec.

- Czuję się zdecydowanie lepiej – oznajmił Harry.
- Ale lepiej nie wyglądasz – zgasiła go Lilien z szerokim uśmiechem.
Rzeczywiście, Harry miał nadal przekrwione oczy, chociaż w mniejszym stopniu, zmniejszył mu się jednak poważnie okropny ból głowy i nie mówił tonem zardzewiałej piły mechanicznej.
- Jak zwykle fatalnie wyglądasz, Potter. Lil, co ty w nim widzisz? – głos Dracona był tylko lekko schrypnięty a oczy lekko podkrążone i tylko nieznacznie zaczerwienione. Przestał ziewać jak smok i mógł bezboleśnie poruszać głową.
- Nawzajem – Potter wyglądał na niepocieszonego.
- Nie obrażaj się, Harry – Draco przewrócił oczami, kiedy zobaczył minę Gryfona.
- Harry!? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary i kształt galeonów. – Czy ja powinnam być zazdrosna? – smirk na jej buzi był wymowny i bardzo wredny.
Obydwaj młodzieńcy posłali jej spojrzenia z serii „lepiej nie przeginaj”, co niewiele ją obeszło.
- Nieładnie, chłopcy. Ciekawe co robiliście jeszcze, poza piciem bimbru... Albo lepiej mi nie mówcie, jeszcze się zarumienię – Lilien bawiła się doskonale i to nie ona się zarumieniła, a wspomniani chłopcy właśnie.
- Lil, jak możesz? – Draco posłał jej wymowne spojrzenie.
- Wiesz, z tobą wszystko jest możliwe – Lilien wbiła czarne oczy w przyjaciela. – Jak jesteś niedopieszczony to strach z tobą w jednym pomieszczeniu przebywać. A Harry’ego spiłeś – Snape walnęła uroczy uśmiech i przeniosła wzrok na Pottera.
- Bez przesady – Harry zrumienił się jak buraczek.
- To skąd te wypieki? – Lilien zatrzepotała rzęsami.
- A dać ci nauczkę? – Draco nie wytrzymał i spiorunował ją spojrzeniem. Zaczynały go złościć insynuacje Lilien, zwłaszcza, że zamierzał porozmawiać poważnie z Hermioną, a takie głupoty nie dodawały mu odwagi i rozpraszały jego udręczony umysł. Cały czas próbował sobie ułożyć w myślach, co powie dziewczynie, Lilien swoimi tekstami denerwowała go i psuła mu szyki.
- E, spokojnie, Smoczku – dziewczyna zaśmiała się dobrodusznie. – Przecież wiesz, że nie mówię poważnie.
Draco tylko wzruszył ramionami i posłał jej jeszcze zimniejsze spojrzenie, niż przed chwilą.
- Sorry, ale po prostu mam napięte nerwy i lepiej mnie nie drażnić – westchnął i poczochrał się po blond czuprynie. – Życz mi szczęścia, Potter.
Harry uśmiechnął się do niego promiennie.
- Poradzisz sobie – powiedział.
- Możemy pożyczyć twoje dormitorium? – wypaliła Lilien, co spotkało się z uśmiechem Harry’ego i smirkiem Dracona. – Oddamy ci przed obiadem, albo po obiedzie – potrafiła się uśmiechać jak najprawdziwszy anioł kiedy tego chciała.
- Nie – słodkim tonem odparł Draco. – Nie, bo nie – uprzedził pytanie Lilien. – Tam ma być porządek, a poza tym jak na tym łóżku sypiam, Lil.
- Och, jaki porządny. Wyobrażam sobie, co to łóżko ostatnio musiało przeżywać. Od kiedy nie sypiasz tam z Hermioną oczywiście. Pewnie tęskni za normalnym użytkowaniem jego słusznej powierzchni – dogryzła za odmowę dziewczyna i wydęła usta w słodki ciupek.
- Doigrasz się, Snape – Draco walnął jej pokazowego smirka. – Doigrasz się mocno, a Potter ci nie pomoże, bo będzie związany.
Lilien zachichotała lubieżnie.
- Przemocą? Nieładnie, Smoczku – stwierdziła cicho.
Harry popatrzył na Malfoya wymownie, a jego brwi podjechały do góry.
- To nie będzie przemoc, będziesz mnie błagała o kontynuację, Lil.
Kiedy uśmiechnęła się kpiąco, dodał tylko.
- Mówię poważnie i poważnie twierdzę, że ci się spodoba. Nie mógłbym ci zrobić krzywdy, ale co innego zrobić mogę. Więc jeśli nie chcesz zdradzać Harry’ego to naprawdę spasuj, kochanie.
Harry i Lilien, która lekko zarumieniła się pod bezczelnym spojrzeniem przyjaciela, popatrzyli na siebie wymownie.
- Wiesz, idź, pogadaj z Hermioną. Zaczynasz być nerwowy, a to może się źle skończyć – Potter uśmiechnął się szczerze i przyjaźnie.
- Właśnie, mogę okazać się wiarołomną kobietą – dodała spokojnie Lilien.
- Ja bym sobie chętnie popatrzył – Harry posłał jej wesoły uśmiech.
- No wiesz? – Lilien ponownie spiekła raka. – Świntuch.
- Sama się prosisz, Lil – Draco uniósł lewą brew.
- Hahahaha! – Lilien pokazała mu język, a Malfoy wzruszył ramionami.
– Idę na misję swojego życia. Weźcie sobie to dormitorium, tyko jak wrócę, a będzie tam bajzel to obydwoje pożałujecie. Adieu.
- Adieu, Romeo! – dziewczyna wyszczerzyła się radośnie.
- Dzięki, Draco – Harry zrobił to samo.
Ślizgon machnął ręką i wyszedł ze swojego dormitorium, pozostawiając je na pastwie Harry’ego i Lilien.

Idąc do biblioteki, Draco obgryzł prawie każdy paznokieć, tak bardzo denerwował się przed rozmową z Hermioną.
„Niech ona tam będzie” – pomyślał, ale za chwilę dodał w duchu – „A może powinienem skoczyć wypracowanie na wtorek z Opieki?” – próbował na wszystkie sposoby odwlec tą rozmowę.
Próbował do momentu, gdy nie dotarł do celu swej wędrówki. Hermiona właśnie zamierzała wejść do biblioteki. Szła ze spuszczoną głową, a książki trzymała przed sobą w silnym, niemal desperackim uścisku.
Szybkim krokiem zastąpił jej drogę i złapał za ramiona.
- Hermiona – pochylił się i wyszeptał do ucha dziewczyny jej imię.
Gryfonka zamknęła oczy. Chciała się odsunąć ale nie mogła się ruszyć.
- Daj mi to – powiedział, zabrał z jej rąk książki i położył na podłodze pod ścianą.
To było straszne, bo teraz Hermiona nie wiedziała co ma zrobić z rękami. Popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Hermiona – powtórzył i mogłaby przysiąc, że powstrzymywał w tej chwili łzy. Ponownie położył dłonie na jej szczupłych ramionach. Wszystkie przygotowywane przemowy wzięły w łeb. Liczyła się tylko ta orzechowooka dziewczyna i t co czuł, kiedy na nią patrzył, albo kiedy o niej myślał.
- Przestań – wyszeptała.
- Nie mogę – pochylił się i delikatnie musnął wargami płatek jej ucha. Drgnęła lekko i zamknęła oczy. – Nie mogę przestać, kochanie. Nie masz pojęcia jak mi ciebie brakuje.
Hermiona spróbowała go odepchnąć, ale ujął jej ręce w swoje dłonie i zaczął delikatnie całować palce dziewczyny. Z oczu Gryfonki pociekły łzy.
- Proszę cię, daj spokój, Draco.
- Dam ci spokój, tylko mnie wysłuchaj, Herm
Popatrzyła na niego z bólem, ale nic nie powiedziała.
- Wróć do mnie, skarbie. Nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy – przycisnął jej dłonie do swojej klatki piersiowej i pochylony szeptał prosto do ucha dziewczyny.

Kilkoro uczniów z młodszych klas przyglądało się z zaciekawieniem parze przed
biblioteką i Malfoy posłał spojrzenie rottweilera – zabójcy trzecioklasiście, który stał najbliżej i głupio się uśmiechał.
- Won! – wysyczał wściekle i gapie poszli sobie jak niepyszni.
- Przepraszam – uśmiechnął się łagodnie do dziewczyny. – Kochanie, nie chcę żyć bez twojej bliskości. Nie chcę być z nikim innym. Tęsknię za każdym twoim słowem, gestem i uśmiechem. Potrzebuję cię – szare tęczówki wpatrywały się w nią z takim uwielbieniem, że nie potrafiła odwrócić spojrzenia. – Rozpaczliwie cię potrzebuję, Hermiono Wiem, że zrobiłem ogromny błąd, że nie traktowałem cię tak jak powinienem, że nie okazałem ci jak jesteś dla mnie ważna. Błagam cię, nie odtrącaj mnie, nie rań nas obojga.
Hermiona nie mogła powstrzymać łez.
- Ty mnie już nie chcesz? – spytał z żalem. – Jeżeli tak, to zrozumiem, bo nie potrafiłem cię docenić. Nie płacz, proszę – ta prośba doprowadziła ją do cichego, szlochu.
- Jak możesz myśleć, że ja ciebie nie chcę? Jak możesz myśleć, że mam do ciebie żal? Przecież mi nic nie obiecywałeś – wyszeptała przez łzy i rozszlochała się spazmatycznie.
- Już dobrze, skarbie – przytulił ją mocno i głaskał po gęstych włosach. – Już dobrze.
- Draco, ja naprawdę nic nie wiem, nie wiem co mam robić, a teraz, kiedy doszło do tego, do czego doszło wczoraj wieczorem, jest mi jeszcze trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję. Ale nigdy nie myśl, że nic dla mnie nie znaczysz, ani nie znaczyłeś, dobrze? – podniosła głowę i spojrzała w jego szare tęczówki z desperacką czułością i oddaniem.
- Oddałbym ci wszystko, co posiadam, a nawet jeszcze więcej – objął ją mocniej, z całej siły. – Nie chce nic od ciebie, chcę cię tylko chronić, opiekować się tobą, być przy tobie. Wiem, że to co stało się wczoraj było straszne i nawet cię nie tknę, dopóki sama tego nie zechcesz. Ale brakuje mi nawet twoich docinków, Herm, brakuje mi wszystkiego... Pamiętasz jak któregoś ranka źle się czułem i miałem podwyższoną temperaturę, a ty zamiast mnie budzić na siłę, przyniosłaś mi śniadanie do łóżka? Jesteś kochana, po prostu. Jesteś kochana i nie chcę cię stracić. Mogę być twoim niewolnikiem, ale mnie nie odtrącaj, proszę – Draco miał łzy w oczach.
- Nie odtrącam cię. Chcę tylko pomyśleć, ale cię nie odtrącam – Hermiona patrzyła na niego z niedowierzaniem w ciemnych, orzechowych tęczówkach. To, co mówił było dla niej jak sen. Nie miała pojęcia, że może czuć do niej coś więcej, niż tylko pożądanie . Zarumieniła się lekko, gdy mówił, że jej nie tknie, bo ona dzień i noc marzyła właśnie o tym, żeby ją dotknął, żeby się z nią kochał. Chciała poczuć jego bliskość. Położyła głowę na jego klatce piersiowej i słuchała bicia jego serca.

- Czy zechciałabyś dziś wieczorem odwiedzić ze mną moją mamę? Po kolacji. Jest już z nią coraz lepiej – powiedział nagle, sam lekko zaskoczony swoimi słowami.
Hermiona popatrzyła na niego, a w jej oczach malował się szok. Zamrugała skonsternowana i czekała na cokolwiek, co potwierdziłoby fakt, że on naprawdę to powiedział..
- Przepraszam, chyba sobie za dużo wyobrażam – powiedział cicho i niepewnie, i lekko się zarumienił, klnąc siebie w duchu na czym świat stoi za nietakt i głupotę.
- Nie, ja... ja bardzo chętnie z tobą pójdę – uśmiechnęła się nieśmiało.
- Dziękuję – Draco odwzajemnił jej uśmiech. – Jesteś cudowna.

- Wzruszające – wycedził męski głos tuż obok.
Draco spojrzał na lewo, gdzie stał sobie spokojnie Ronald Weasley.
- Twój mężczyzna znowu raczył na ciebie spojrzeć, Hermiono? – spytał zimno, a słowo „mężczyzna” wypluł, jak jakieś przekleństwo.
- Odejdź, bo nie ręczę za siebie, Weasley – powiedział chłodnym i opanowanym tonem Draco, chociaż gotowała się w nim krew. Obronnym gestem przygarnął dziewczynę jeszcze mocniej do siebie. – A jeżeli zbliżysz się kiedykolwiek do Hermiony...
- ... to osobiście ukatrupię cię, jak bezpańskiego psa, śmieciu – Hermiona i Draco ze zdziwieniem spojrzeli w kierunku, z którego dobiegł zimny, kobiecy głos.
Lilien stała z różdżką w dłoni, a jej oczy były przerażająco zimnie i nieprzeniknione. Był jak czarne lustra odbijające jedynie pogardę i nienawiść. Nawet u Severusa rzadko ktoś widział tak lodowate i bezdenne spojrzenie.
- Przysięgam na Boga, że osobiście dopilnuję, żebyś wyleciał ze szkoły, Ron, jeżeli zbliżysz się do Hermiony, choćby na metr – wysyczał stojący obok niej Harry.
- Mogę wiedzieć, co tu robicie? – chłodno spytał Draco. – Tacy szybcy jesteście? – dodał z ironią.
- Zamknij japę, zakichany arystokrato - Lilien machnęła ręką i posłała mordercze spojrzenie Ronaldowi. – Po prostu nie mogę uwierzyć, w to co powiedział mi Harry, Ron. Po prostu nie mogę i lepkiej będzie dla ciebie jeśli nie będziesz się odzywał, zwłaszcza kiedy ja mówię i zwłaszcza, kiedy jestem wściekła bo potrafię być cholernie nieprzyjemna, Weasley... w końcu mam na nazwisko Snape – dodała, gdy rudowłosy otworzył usta by rzucić jakąś kąśliwą uwagę.
Ron na swoje szczęście wolał milczeć.
- Od początku cię nie lubiłam, chociaż starałam się poczuć do ciebie chociaż odrobinę sympatii, Bóg mi świadkiem. Wyzywałeś mnie od dziwek odkąd pamiętam, niemal od mojego pierwszego dnia pobytu w Hogwarcie. Znosiłam to ze stoickim spokojem. Mogłam zrozumieć, że masz uprzedzenia do mojego ojca, jestem tolerancyjną osobą i mogę zrozumieć naprawdę wiele. Ale chamstwa, podłości, tak jak jakichkolwiek uprzedzeń rasowych nie zrozumiem nigdy, Weasley. Brzydzę się tobą. Zejdź z moich oczu zanim policzę do dziesięciu, bo to może się skończyć źle. Szukałam cię tylko po to, żeby ci o tym powiedzieć, a teraz zejdź mi z oczu, plugawy śmieciu i módl się, żebyśmy nigdy nie znaleźli się sam na sam w jednym pomieszczeniu, albo korytarzu, bo będziesz biedny.
- Myślisz, że się ciebie boję, głupia dziwko? – Ron przestał być rozważny.
- Nie prowokuj mnie, Weasley – syknęła przytrzymując jednocześnie dłoń Harry’ego, który zamierzał walnąć w Weasleya jakimś paskudnym zaklęciem i rzucając swojemu chłopakowi szybkie, uspokajające spojrzenie. – Nie prowokuj mnie bo to się źle skończy. W Harrym się gotowało, ale jak na razie był jeszcze w stanie ulec prośbom Lilien..
Chciała z nim pogadać o Hermionie i jak tylko dowiedziała się, co zaszło poprzedniego wieczora przestała się dziwić, że wypili dwie butelki, nie jedną i zapłonęła żądzą mordu. Jak na razie, powiedzenia Ronaldowi, co o nim myśli. Na razie, bo to w każdej chwili mogło ulec zmianie.
Draco nie strzelił do tej pory Rona po pysku, tylko dlatego, że trzymał w objęciach roztrzęsioną Hermionę.
- Hamuj swoje słownictwo, Weasley – oświadczył tylko i zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Nie ty mnie będziesz uczył słownictwa, zepsuty gówniarzu. Masz kasy jak lodu i myślisz, że możesz kupić wszystko i wszystkich – powiedział ze złością Ron.
Draco był nad wyraz spokojny.
- Owszem, kiedyś tak myślałem – odrzekł Ślizgon. Ale teraz chętnie ci oddam swoje konto u Gringotta, Weasley. Teraz, kiedy moja matka jest chora a ojciec w więzieniu to naprawdę mam głęboko w dupie tą kasę.
- Ale Hermiona najwidoczniej nie – niemal kurtuazyjnie odrzekł Ron
Cisza, która zapadła po tych słowach była tak głucha, że niemal nie do wytrzymania. W niedzielny dzień mało kto przebywał w bibliotece, więc nie mieli żadnej widowni.
- Odwołaj to – Harry’emu z wrażenia wypadła z ręki różdżka i Lilien ją podniosła, nie spuszczając zszokowanego wzroku z Ronalda – Odwołaj to, Ron, bo nie ręczę za siebie.
Rudowłosy uśmiechnął się jedynie zimno i splótł ręce na piersi.
- Twoje zdanie już od dawna się dla mnie nie liczy, Harry.
- Jak możesz mówić tak o Hermionie, przecież ją znasz. Wiesz, co? Jesteś gorszy od mojego ojca, a to już coś. Jesteś od niego o niebo gorszy, bijesz wszelkie rekordy chamstwa.
Lilien i Hermiona patrzyły na Harry’ego z niemym zaskoczeniem.
- Odwołaj to, co powiedziałeś, dobrze ci radzę.
- Nie mogę odwołać – Ron popatrzył na Harry’ego zimno. – Bo to prawda, Harry.
To, co stało się chwilę później, wydawało się Hermionie jakimś koszmarnym snem. Harry z całej siły walnął Rona pięścią w twarz.

- POTTER! –dał się słyszeć zimny i wściekły głos i zza zakrętu wydobyła się nietoperzo-podobna postać Severusa Snape’a. Mistrz Eliksirów mimo surowej miny był dziwnie blady i roztrzęsiony, chociaż tylko Lilien potrafiła to dokładnie wychwycić.
Bladość i roztrzęsienie Severus zawdzięczał temu, że podsłuchiwał od jakiegoś czasu całe zajście. Dokładnie od słów swojej córki „Nie prowokuj mnie, Weasley”. Trochę mu było głupio, że to zrobił, zwłaszcza gdy musiał się zawstydzić, słuchając słów Harry’ego na temat Jamesa Pottera. Dopiero teraz do niego dotarło, że dla chłopaka świadomość tego, jaki był jego ojciec była solą w oku, była niemal nie do zniesienia i na pewno była bolesna.
Przywołał najbardziej wredne spojrzenie jakie miał w repertuarze i posłał je Harry’emu.
- Ależ ty masz wyczucie, tato – oświadczyła Lilien.
- To nie była wina Pottera, sir – grzecznie oznajmił Draco. – On go sprowokował.
Snape posłał zdziwione spojrzenie w stronę Malfoya.
- I ty to mówisz?
- Bo tak było – spokojnie dodała Lilien.
- Nie będę wnikał w to jak było. Wszyscy jak tu stoicie, macie po pięć punktów mniej. Poza Potterem, on ma minus dziesięć za użycie przemocy fizycznej, a ty Weasley idź do skrzydła szpitalnego – zwrócił się z pogardą do rudowłosego, który był w lekkim oszołomieniu i rozmasowywał nieźle rozwaloną szczękę.
Kiedy Ron się oddalił, Snape popatrzył na uczniów uważnie.
- Czy stało się coś o czym nie wiem, a o czym powinien wiedzieć jakiś nauczyciel? Hermiona spuściła wzrok. Znowu była bliska łez i co najbardziej paradoksalne czuła się wszystkiemu winna. Draco przytulił ją obronnym gestem i pogładził po włosach.
- Nic – powiedział bez zająknięcia. – Tylko małe spięcie z Ronaldem W.
- Jakoś ci nie wierzę – Severus popatrzył uważnie na Hermionę, a później na Harry’ego.
- Słyszałem za mało, żeby wiedzieć o co poszło. Ale nie wątpię że nie było to coś małego, Malfoy
- Podsłuchiwałeś? – spytała z chłodnym rozbawieniem i naganą w głosie Lilien.
- Usłyszałem, nie podsłuchiwałem – grzecznie i autorytarnie sprostował Snape.
- Nauczyciele nie podsłuchują – orzekł radośnie Draco. – Im można słuchać, co mówią uczniowie. Natomiast w odwrotną stronę, to się nazywa podsłuchiwanie.
Nawet Hermiona uśmiechnęła się blado.
- Nie bądź taki mądry, bo cię mantykora za obraz wciągnie – Severus popatrzył z wyrzutem na Dracona.
- Za który? – spokojnie i z bezczelnym uśmiechem spytał Ślizgon, cały czas delikatnie gładząc plecy Hermiony. Dziewczyna zamknęła oczy i wtuliła się w niego ufnie. Czuła się bezpiecznie i dobrze.
- Za ten, na którym tracisz kolejne pięć punktów z powodu swojej arogancji, Draco - ta wypowiedź wywołała szczery śmiech Lilien i szeroki uśmiech Harry’ego
- Widzisz, Potter? Przynosisz pecha człowiekowi. Dopóki z tobą nie piłem i z tobą nie rozmawiałem, nigdy się nie zdarzało, żebym u profesora Snape’a tracił punkty – skwitował z miną nieszczęśnika poszkodowany.
- Nie moja wina, że jesteś arogancki – odrzekł ze słodkim uśmiechem Harry.
- Nie za dobrze ci, Herm? – zmieniła temat Lilien i Gryfonka posłała jej spojrzenie pełne dezaprobaty, lekko się przy tym rumieniąc.
- Zajmij się sobą, mała – odrzekł Draco z miną rycerza-obrońcy.
Harry nie mógł się nie roześmiać.
- Ależ wy macie problemy – skwitował Snape. – Zabierać mi te cegły spod ściany – wskazał palcem na ogromne książki Hermiony leżące pod ścianą – i uciekać do siebie. Jak któreś z was dojrzeje, by powiedzieć mi co złego się stało, to zapraszam do gabinetu i uprzedzam, że będę miał na was oko. Zwłaszcza na ciebie Malfoy i na ciebie, Potter. Jazda mi spod biblioteki, tu ma być spokój. Żegnam.- załopotał płaszczem i ...
- ...odleciał – stwierdził Draco. – On tak się porusza jakby latał – dodał widząc miny Lilien i Harry’ego.
- Chyba wyjątkowo łagodnie cię potraktował – Hermiona popatrzyła na Harry’ego z zaciekawieniem.
- On coś w ogóle ostatnio łagodny, może zostanie ojcem - uśmiech Lilien był złośliwy i radosny.
- O! – Draco wlepił zaciekawione spojrzenie w przyjaciółkę.
- Tak tylko palnęłam, nie słuchajcie mnie. To tylko takie tam, pytał ostatnio w czym powinno się trzymać małe dzieci i jakieś inne tego typu pytania zadawała, oczywiście maksymalnie obojętnym tonem. Naiwniak. Tylko mordy w kubeł, bo włosy pęsetą powyrywam komuś kto piśnie słówko i to nie te na głowie! – czarnowłosa pogroziła, wszystkim po kolei, palcem.
- Nikt nic nie powie, wyluzuj – Draco w zruszył ramionami.
- Mam nadzieję, my idziemy do twojego dormitorium. Po kolacji będzie twoje – uśmiechnęła się radośnie.
- A siedźcie i po kolacji. Dziś wybieram się do domu.
- Fajnie! – Lilien zarechotała uszczęśliwiona.
- O dziewiątej macie stamtąd spadać, nie nocuje w Dragon Tower – zimno stwierdził Malfoy.
- Spoko i będziemy grzeczni – powiedział Harry z miną niewiniątka.
- Chociaż byś nie kłamał w żywe oczy - Draco posłał mu spojrzenie z serii: „nie ma głupich i naiwnych, chyba że ty” i Potter odwdzięczył mu się uśmiechem wcielonej niewinności, a Lilien poszła w jego ślady.
- Będziemy grać w bierki – powiedziała z powagą. Hermiona nie wytrzymała i zatrzęsła się ze śmiechu.
- Głodnemu chleb na myśli – odcięła się Lilien za wybuch wesołości koleżanki.
- Głodny głodnemu wypomni – Hermiona pokazała jej język. – Kłamiesz zawodowo i bez zająknięcia, nawet jeżeli wszyscy dookoła o tym wiedzą.
- Jestem ze Slytherinu – czarnowłosa wzruszyła ramionami. – Sayonara, misie kolorowe. My spadamy.
- Tylko się nie rozmnóżcie – Lilien popukała się w czoło posyłając blondwłosemu autorowi tych słów uśmiech pełen politowania.
- Jest taki eliksir, nie Hermiona? – spytała i Gryfonka lekko skinęła głową. – Wy chłopy, to nie myślicie o takich rzeczach, nam to zostawiacie, a każdy głupi wie, że do tanga trzeba dwojga – wzięła Harry’ego za rękę i odeszli spokojnie w stronę Wieży Slytherinu.
- I tak będę musiał wywietrzyć i zdezynfekować pościel! – krzyknął za nimi Draco i zarobił kuksańca od Hermiony.
- No, już dobrze. Pomogę ci z tymi książkami. I z wypracowaniami też.
- Sama sobie poradzę z wypracowaniami. Przyjdę do ciebie o siódmej, obiecuję – uśmiechnęła się do niego niepewnie, za co została obdarzona mocnym całusem w policzek i lekko się zarumieniła.
- Jesteś kochana – powiedział i podniósł z podłogi dwa ogromne woluminy. – Tylko nie możesz przyjść do mnie o siódmej, bo o tej godzinie jest kolacja, a poza tym jestem na razie bezdomny.
- To po kolacji możesz mnie zabrać do siebie jeśli chcesz, teraz chcę w spokoju napisać cokolwiek na zajęcia.
Chłopakowi nieco zrzedła mina, ale przystosował się do jej prośby i postanowił uzbroić się w cierpliwość, aż do pory kolacyjnej.

******


Ten post był edytowany przez Kitiara: 28.12.2004 12:55


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 28.12.2004 12:57
Post #83 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry patrzył w sufit, a na jego czole pojawiła się zmarszczka świadcząca o intensywnym zamyśleniu. Bo Potter miał o czym myśleć.
- Co jest? – Lilien spojrzała na niego wymownie i Harry westchnął.
- Nie, nic...
- Przecież widzę, że coś.... Ale nie ważne, Harry. Powiesz mi w końcu, skąd się wzięła w tobie awersja do własnego starego? – chłopak przygryzł dolną wargę. Spodziewał się takiego pytania, czekał wręcz na nie, bo sam nie chciał zaczynać tego drażliwego tematu. - Gość był super. Oddał przecież życie za ciebie i twoją mamę. Nie mógł być zły.
- Nie był zły – Potter spojrzał Lilien głęboko w oczy i córka Mistrza Eliksirów dostrzegła głęboki smutek i ból w jego jasnozielonych tęczówkach. – Był po prostu rozwydrzonym nastolatkiem. Później spoważniał, ale mimo wszystko, czuję do niego urazę.
Lilien pogładziła delikatnie policzek Gryfona.
- I tak nadal nie wiem, o co chodzi – powiedziała z lekkim żalem. Pragnęła, żeby ufał jej bezgranicznie, żeby zechciał jej opowiedzieć, co takiego wydarzyło się, że chłopak czuł niechęć do swojego ojca.
- Wiesz, co to jest Myślodsiewnia? – spytał po dłuższej chwili milczenia.
- Owszem – odrzekła dziewczyna i spojrzała z zaciekawieniem na Harry’ego.
- Dobra, to uzbrój się w cierpliwość, bo to nie jest króciutka ani miła historia. Może nawet zaczniesz o mnie myśleć inaczej jak ją usłyszysz...
- Potter, nie mów bzdur – na twarzy panny Snape pojawił się grymas irytacji i zdumienia. – Cokolwiek zrobił twój stary, nie ty to zrobiłeś. Jakimkolwiek okazałby się draniem, nie ty zachowałeś się jak drań, ale on.
- Zobaczymy co powiesz, kiedy dowiesz się ode mnie wszystkiego, Lil – uśmiech Harry’ego był smutny i przygaszony. Dziewczyna objęła go mocno i przytuliła się z całej siły.
- Przecież ja za tobą szaleję i nie zamierzam przestać – wyszeptała mu do ucha.
Harry westchnął cicho i opowiedział Lilien wszystko co wydarzyło się, tego wieczora, gdy postanowił być „wścibskim i aroganckim bachorem”.
Dziewczyna patrzyła przez kilka chwil uważnie na swojego chłopaka. Z jej oczu nie dało się nic wyczytać. Później Harry dostrzegł w nich współczucie.
- To musiało być dla ciebie okropne, prawda? – chłopak wiedział, że nie chodzi jej o to, jak cudem uniknął rozbicia głowy słoikiem, którym rzucił w jego kierunku Severus.
- Owszem – chłopak popatrzył na nią niepewnie. – Nie czujesz do mnie urazy? Wyglądam zupełnie jak on, tylko oczy mam po matce.
- Jesteś przystojniejszy, a jak jeszcze raz wspomnisz o urazie, dostaniesz kopa w swój zgrabny, gryfoński tyłeczek, matole – szelmowski uśmiech dziewczyny rozjaśnił jej czarne tęczówki i nadał oczom blasku, a po tych słowach, Harry nie zamierzał kontynuować tematu urazów.
- A skąd wiesz, że jestem przystojniejszy, co? – spytał zadziornie.
- Mój stary ma w domu zdjęcie z szóstego roku. Takie czarno-białe i ogromne, robione mugolską metodą i powiększone. Wisi na ścianie w jego sypialni. Są tam uczniowie wszystkich klas. Syriusz Black był niezły, szkoda tylko, że był aż takim sukinsynem w młodości. No, ale się chłop zrehabilitował. Poza tym mój staruszek też nie był słodkim nastolatkiem – Lilien nadal uśmiechała się do Harry’ego. – Och, widzę że chętnie byś luknął na to zdjątko, co? – zażartowała widząc tęskny błysk w oczach Hary’ego. – Twoja mama była niezłą szprychą, maleńki.
- Maleńki? – Harry uniósł brwi do góry, a Lilien wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się złośliwie.
- No – powiedziała. – Myślę, że Draco jest większy i dużo lepszy. Hermiona czasami miała takie fajne rumieńce z rana przed śniadaniem...
- Nie drażnij mnie, Lily - chłopak posłał jej uśmiech a' la slytherin boy.
- Przecież ja sobie tylko niewinnie żartuję – zaczęła dziewczyna, ale Potter jej nie słuchał.
- Mam ci udowodnić, że jestem dobry? – spytał złośliwie się szczerząc.
- Właśnie o to mi chodziło – Lilien wyszczerzyła się jeszcze radośniej od niego.
- Nie ma problemu – chłopak pocałował delikatnie rozchylone usta panny Snape.
– Uwielbiam cię – wyszeptał jej do ucha i zaczął udowadniać swojej kochance jaki jest dobry, z tym że nieco inaczej niż sobie wyobrażała...
Lilien spodziewała się namiętności i dzikości, a otrzymała delikatne i subtelne pieszczoty. Harry niespiesznie całował całe ciało dziewczyny, schodząc ustami coraz niżej i najczulszymi pocałunkami obdarzając piersi i brzuch kochanki. Lilien czuła się cudownie. Zamknęła oczy i pojękiwała cichutko. Kiedy zaczął błądzić wargami po wewnętrznej stronie jej ud, wyszeptała ochryple jego imię. Harry delikatnie lizał łono dziewczyny, doprowadzając ją do cichego szlochu. W końcu Lilien musiała przygryźć dolną wargę, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Jęczała i zaciskała dłonie na pościeli, modląc się w duchu, żeby nie stracić nad sobą panowania. Chłopak pieścił ją najczulej jak potrafił i nie chciała zepsuć tego swoimi gwałtownymi reakcjami. W chwili spełnienia nie mogła się jednak opanować i krzyknęła, czując jak po jej policzkach płyną ciepłe łzy.
- Już dobrze, kochanie – usłyszała po chwili cichy szept przy swoim uchu. Przytuliła kochanka mocno i pocałowała go w policzek.
- Chce ci się odwdzięczyć – szepnęła.
- Nie musisz – odpowiedział cicho, chociaż był silnie podniecony.
- Ale ja chcę, skarbie, przecież wiesz...
- Ale ja nie chcę, maleńka. Chcę ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego...
- Cokolwiek by to było, może sobie poczekać – Lilien wiedziała lepiej.
- Nie może, Lil – Harry zdecydowanym ruchem odsunął się od dziewczyny, która zrobiła niepocieszoną, nieszczęśliwą minę.

Chłopak sięgnął po swoją szatę, która wisiała na krześle i wyjął z jej przepastnych kieszeni małe zawiniątko. Zarumienił się przy tym odpowiednio mocno i niepocieszenie panny Snape zaczęło ustępować jej zaciekawieniu. Przechyliła lekko głowę i patrzyła z jawnym zainteresowaniem na poczynania Harry’ego.
- Otworzysz? – spytał rumieniąc się, o ile to możliwe, jeszcze intensywniej.
- Nie mam ani urodzin, ani imienin... To prezent? – spytała, a w opuszkach palców poczuła lekkie swędzenie.
- No, eee... tak jakby, ten tego... podarunek... – Harry był wściekły na siebie za to dokuczliwe jąkanie, które pojawiało się w chwilach trudnych, lub decydujących o jego dalszym losie. – Otwórz – dodał cicho i przełknął ze strachem ślinę.
- Skoro nalegasz – Lilien z jak najobojętniejszą miną zaczęła otwierać małe, czarne, podłużne pudełko, chociaż palce swędziały ją wręcz niemiłosiernie, a ciekawość sięgała zenitu. Westchnęła, kiedy uchyliła wieczko, a jej oddech się urwał na dobrą chwilę.
- Harry to jest piękne – wyszeptała, patrząc z niemym szokiem i zdziwieniem na chłopaka.
- Daj, założę ci – Potter delikatnie wyjął pudełko z rąk dziewczyny.
- Nie mogę tego przyjąć, to musiało...
- Lil, bądź cicho – uciął jej rozważania, co nie było trudne, biorąc pod uwagę stan silnego szoku panny Snape.
Harry ujął w dłonie cienki złoty łańcuszek, na którym bujał się złoty wężyk z rubinowymi oczkami. Był tak zaczarowany, że oczka mrugały co jakiś czas, a złoty grzbiet mienił się srebrnawo i nieznacznie wił.
- Powinienem dać ci pierścionek, ale on był taki śliczny – powiedział chłopak, gdy zapinał łańcuszek na karku Lilien.
- Pierścionek? – czy Lilien stały się idealnie okrągłe.
- No wiesz, ja, eee... wiem, że pewnie się eee... nie zgodzisz, ale chciałbym, żebyś za mnie wyszła, kiedy ukończymy Hogwart no i ten... I kupiłem to zamiast pierścionka zaręczynowego – poczuł się idiotycznie. Nawet oświadczyć się nie potrafił bez jąkania. Był bliski łez. Lilien siedziała bez słowa i patrzył na chłopaka spod lekko opuszczonych powiek. Nie mogła uwierzyć, w to co właśnie usłyszała. Musiała bardzo wysilić się, by ze szczęścia nie wybuchnąć niepohamowanym szlochem.
- Kocham cię – wyszeptał w końcu z desperackim rumieńcem Harry , za co został obdarzony namiętnym pocałunkiem.
- Jesteś cudowny Harry i ja ciebie kocham bardziej niż ty mnie – stanowczo odrzekła Lilien i roześmiał się przez łzy, a on nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. – Pokazać ci jak bardzo mój drogi przyszły mężu? – dodała z figlarna minką.
- Boże, Lil, nigdy się nie zmienisz – szepnął Harry, ale nie bronił się już przed jej pieszczotami...

******
Hermiona minęła szerokim łukiem Rona Weasleya i powoli podeszła do stołu Slytherinu.
- No, cze Granger – Pancy posłała jej szeroki uśmiech. – Poznajesz nas jeszcze.
- To ja, Millicenta, pamiętasz jak ci dołożyłam w klubie pojedynków pięć lat temu? – wysoka, dobrze zbudowana dziewczyna uśmiechała się przyjaźnie.
- Trudno byłoby zapomnieć – Hermiona wbiła w nią szczery, pełen sympatii wzrok. Zdążyła polubić pannę Buldstrode, zresztą to samo dotyczyło także Parkinson.
- Kiedy wpadniesz do wspólnego i zagrasz z nami w eksplodującego Durnia? – spytała Pansy.
- Właśnie – Millicenta uniosła brwi i przekrzywiła lekko głowę. Wszyscy doskonale wiedzieli o co chodzi, ale dziewczyny nie chciały zaczynać drażliwych tematów wprost.
- Białogłowy – uciął dociekania męski, chłodny głos. – Ta pani przyszła do mnie, a raczej po mnie, więc dajcie jej spokój – właściciel głosu miał minę psa obronnego, który zauważył na posesji nieproszonych gości.
- Boże, Draco, przecież ci jej nie ukradniemy – Buldstrode przewróciła oczami i posłała Parkinson porozumiewawcze spojrzenie.
- Uważaj, gotów gryźć, Milli, jeśli któraś z nas stanie obok Hermiony Granger – oświadczyła Pansy.
- Dobra, dobra – głos Malfoya nieco odtajał, a on sam leciutko się spłonił, dochodząc do wniosku, że zareagował dziwnie. - Sorry, dziołchy – dodał jeszcze, żeby pozostawić dobre wrażenie. Hermiona spuściła głowę i bawiła się rąbkiem szaty.
- Rany, Herm! Zachowujesz się jak jakaś dziewica orleańska w noc poślubną! – Millicenta wytrzeszczyła oczy na zakłopotaną Gryfonkę. – Draco weź, coś z nią zrób, niedobrze z dziewczyną. - Oświadczenie panny Buldstrode wywołało rumieńce zarówno na buzi Hermiony, jak i Dracona.
- Zajmij się sobą, Mill – skwitował Malfoy. – Chodź Hermi – zwrócił się ciepłym tonem do orzechowookiej.
- Przecież żartowała Smoku, wyluzuj! – Pansy spojrzała z wyrzutem na swojego byłego.
- Wiem, wiem, jestem przewrażliwiony ostatnio, sorki dziewczyny, my musimy iść.
- Do twojego dormitorium? – Millicenta zatrzepotała zalotnie umalowanymi na głęboki granat rzęsami.
- Nie, do gabinetu dyrektora – Draco wyszczerzył się i pokazał koleżankom język.
- Ale z niego zbokol, nie Milli? – Pansy nie mogła pozostawić słów chłopaka bez komentarza.
- Kto? Ja czy dyrektor? – niewinnie spytał blondyn.
- Jak chcesz znać moje zdanie, to obaj. Biedna Herm – oświadczyła Parkinson z wrednym uśmiechem, a Granger mocno się zarumieniła i spojrzała na nią z wyrzutem.
- Sorki, Hermiona, nie mogłam sobie odpuścić. Trochę mnie ciekawi czemu tam idziecie, ale nie będę namolnie pytać – rzekła na to nieco skruszona Pansy.
- To nie pytaj – uciął Draco z urażoną miną. – Sayonara, panienki.
Malfoy ujął dłoń Hermiony w swoją i ruszył w kierunku wyjścia z wielkiej sali.
Wszyscy, którzy to widzieli zamarli w bezruchu, a Pansy i Millicenta popatrzyły na siebie z porozumiewawczymi uśmiechami. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby Granger i Malfoy trzymali się publicznie za ręce. Nawet Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem, na co Draco zareagował jedynie silniejszym uściskiem dłoni.

*******
Dyrektor nie był zbytnio zdziwiony, kiedy dowiedział się, że Hermiona wybiera się wraz z Draconem do posiadłości Malfoyów. Przyjął to z podejrzanym spokojem.
„Czy ten człowiek wie wszystko?” – pomyślała Hermiona i zarumieniła się lekko, uświadamiając sobie czym w tym przypadku jest „wszystko”. Miała dosyć niepewną minę gdy wkraczała wraz z Draconem do kominka Dumbledore’a i trochę bała się wizyty w jego domu, jednak nie chciała wyjść na tchórza, więc nie dała po sobie nic poznać.
Wizyta w Dragon Tower okazała się całkiem miła. Ciotka Dracona, która opiekowała się cały czas Narcyzą była miłą, schludną i spokojną kobietą w średnim wieku. Sama gospodyni posiadłości, Narcyza Malfoy, zachowywała się wobec Hermiony dosyć przyjaźnie. Na tyle przyjaźnie, na ile potrafi zachowywać się ktoś, kto jest na co dzień chłodny i dystyngowany w obejściu. Posłała dziewczynie nawet kilka całkiem miłych uśmiechów. Uparła się, żeby zjedli z nią deser, na który podano lody waniliowe w czekoladowej polewie. Hermiona zacisnęła zęby, gdy skrzat domowy z perkatym noskiem stawiał pucharki z lodami na stole i nie powiedziała ani słowa, posłała jedynie wymowne spojrzenie chłopakowi, który przewrócił tylko oczami i lekko wzruszył ramionami, dając jej tym samym do zrozumienia, że na tradycję i obyczaj nie ma siły. Później okazało się, że skrzat nazywa się Tropek, a pani Malfoy wcale nie traktuje go źle.

Wystrój posesji Malfoyów był bogaty, ale gustowny i nie dostrzegało się tam ani odrobiny kiczu. Salon, w którym siedzieli, podczas wizyty, był urządzony w barwach Slytherinu, a drewniana podłoga miała odcień sosny. Hermiona czuła się nieco obco, a serce się jej ściskało, kiedy wdziała jak Draco dba o to, żeby poczuła się dobrze w tym bogatym i zupełnie innym otoczeniu, niż to do którego jest przyzwyczajona na co dzień. Jeszcze bardziej wzruszyło ją to, jak ten na pozór zimny chłopak czule opiekuje się matką. Jaki jest cierpliwy, wyrozumiały i spokojny w obliczu jej niegroźnej już, ale nadal uciążliwej choroby. Schorzenie pani Malfoy objawiało się krótkimi napadami lęku lub żalu, achwilami zachowywała się tak jakby straciła pamięć i brała swojego syna za Lucjusza.
Te zaniki pamięci i napady złych nastrojów trwały dosłownie po kilka minut i, jak Malfoy junior powiedział w chwili spokoju Hermionie, były coraz rzadsze i krótsze. Wcześniej – czego dowiedziała się którejś nocy od Dracona – Narcyza wpadała czasem w niekontrolowaną złość, ale od dwóch tygodni to się nie powtórzyło i istniała możliwość całkowitego jej wyleczenia. Draco wykazywał niespotykany spokój, takt i cierpliwość w stosunku do matki. Widać było, że bardzo mocno ją kocha i szanuje. Gryfonka miała chwilami ochotę się popłakać, patrząc na troskę i oddanie syna. Poczuła wstyd, że nigdy nie odnosiła się tak do własnej rodzicielki i zastanawiała się, czy gdyby któreś z jej rodziców miało taką uciążliwą chorobę, potrafiłaby okazać cierpliwość, wyrozumiałość i łagodność, które okazywał Draco. A co najdziwniejsze robił to z całkowitym spokojem i naturalnością godną podziwu.

Wizyta skończył się dopiero o dziesiątej i Draco stając w kominku, objął Hermionę i odruchowo powiedział
- Wieża Slytherinu, dormitorium numer pięć... Och sorry – powiedział gdy znaleźli się na miejscu.
- Nie szkodzi, spacer dobrze mi zrobi – Hermiona bynajmniej nie powiedziała tak dlatego, że nie chciała zostać. Powiedziała tak, bo miała coraz większą ochotę pocałować Dracona i nie tylko go pocałować. Dziwiła się samej sobie. Powinna mieć awersję do takich zachowań po tym co próbował zrobić jej Ron, ale nie miała. To znaczy nie miała kiedy patrzyła na miłość swojego życia, Malfoya juniora. Nie miała absolutnie żadnych zahamowań, on natomiast traktował ją z niesamowitym taktem i delikatnością. Draco zrzucił szatę, położył się na łóżku i zaczął masować swoją skroń. Hermiona musiała powstrzymać się całym wysiłkiem woli, żeby nie usiąść obok niego, nie zacząć go całować i pieścić. Jej ciało ogarnęła tak bolesna tęsknota, że zachciało się jej płakać.
- Jeżeli chcesz możesz zostać, ja będę spał na podłodze – powiedział spokojnie. Jego cichy, pełen ciepła głos, wcale nie polepszył samopoczucia dziewczyny.
- Nie, lepiej pójdę – szepnęła zaciskając dłonie na szacie, żeby Draco nie mógł dojrzeć, jak drżą.
- Hermiona, nie musisz łazić nocą po zamku, nawet cię nie dotknę – popatrzył na nią z troską i oddaniem.
- Nie o to chodzi – dziewczyna poczuła się dziwnie. Przecież właśnie tego chciała, żeby ją tknął. Pragnęła tego bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Jej głos lekko się załamał i chłopak źle odczytał przyczynę tego drżenia. Skarbie, przecież wiem, że to – powiedział łagodnie. – Nie martw się, wiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić.
- Ja... ja chcę się przejść – czuła, że jeszcze chwila, a wybuchnie niepohamowanym szlochem. Draco wstał, podszedł do Hermiony i delikatnie pogładził ją po włosach.
- Nie bój się – wyszeptał cicho do jej ucha. Zacisnęła powieki i zacisnęła dłonie na materiale szaty, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że on opacznie rozumie jej reakcje, ale nie mogła nic na to poradzić
- Nie bój się – powtórzył i delikatnie ją przytulił. Dziewczyna przywarła do niego z całej siły, rozpaczliwie pragnąc bliskości. Położyła dłonie na jego piersi, i ścisnęła materiał czarnej, jedwabnej koszuli. Wtuliła twarz w ciało chłopaka, chłonąc jego zapach i ciepło. Poczuła jak z jej oczu spływają, coraz obficiej gorące łzy. „Boże, daj mi cierpliwości” – pomyślała z rozpaczą.
Draco pogładził delikatnie plecy Hermiony. Chociaż bardzo jej pragnął, czuł do niej o wiele więcej niż tylko pożądanie i był w stanie opanować swoje ciało. Trzymał ją w czułych objęciach i szeptał uspokajające słowa, których Hermiona prawie wcale nie słyszała, przez szum burzącej się w jej ciele krwi. Niewinny dotyk chłopaka sprawił, że jęknęła cicho i rozpłakała się na dobre. Jej tęsknota była zbyt silna, a miłość zbyt głęboka, by mogła znosić spokojnie, wszystko co się z nią działo. Zbyt długo trzymała się od niego z daleka, zbyt silnie wmawiała sobie, że to jej przejdzie, tak jakby miłość była chorobą którą można wyleczyć. Okazało się, że tak nie jest. Im dłuższa była rozłąka, im rzadziej go widywała, tym bardziej tęskniła i tym bardziej pragnęła jego obecności. Teraz nie mogła już powstrzymać ani łez, ani namiętności, która nią owładnęła.

Odepchnęła go z całej siły i rozszlochała się jeszcze głośniej. Jej płacz był niemal histeryczny.
- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam – Draco miał skruszoną minę i wyglądał na smutnego. Pokręciła przecząco głową, bo nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- No to o co chodzi, kochanie? Czy źle się czułaś u mnie w domu, może ktoś zachował się wobec ciebie nie tak, może coś cię zraziło? – dopytywał się z troską. – Może przestraszyła cię choroba mojej mamy? Powiedz, ja się nie obrażę, zrozumiem jeśli cię to zaniepokoiło, albo wywarło na tobie złe wrażenie – mówił ze szczerością i łagodnością, co wcale nie pomogło Hermionie opanować silnych, emocjonalnych reakcji. Osunęła się na podłogę, ukryła twarz w dłoniach i rozszlochała się na dobre. Draco kucnął obok dziewczyny.
- Co się stało, maleńka? – spytał jeszcze raz. Teraz w jego głosie było słychać lekki niepokój. Nieśmiałym gestem wysunął dłoń i dotknął mokrego od łez policzka. Hermiona przytrzymała jego dłoń i namiętnie zaczęła ją całować.
- Kochanie, uspokój się, powiedz o co chodzi – Draco poczuł się zaskoczony, a nawet lekko zażenowany jej reakcją. – Nie rób tak – wyszeptał. – To ja powinienem całować cię po rękach. Nie słuchała go. Spojrzała mu głęboko w oczy.
- Jesteś cudowny – wyszeptała. Draco patrzył na nią ze zdziwieniem. - Czy ty mnie jeszcze pragniesz? – spytała, przysuwając się do niego. – Chociaż trochę? – zajrzała mu gębko w oczy i dotknęła delikatnie twarzy chłopaka, który westchnął cicho i przytulił policzek do jej dłoni.
- Bardziej niż kiedykolwiek – wyszeptał gorąco.
- Boże, jak ja tęskniłam, nadal tęsknię... Draco zrób coś, cokolwiek, coś co sprawi, że przestanę tak cierpieć – nie mógł uwierzyć w jej słowa. Patrzył na nią niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, czy drobnego gestu.
- Proszę – Hermiona popatrzyła na niego błagalnie i dopiero jej gorące, pełne bólu i miłości spojrzenie otrzeźwiło go na tyle, że podniósł się z podłogi i pomógł wstać dziewczynie. Delikatnie zsunął z jej ramion szatę i popatrzył na nią z czułością. Pocałował ją. Najdelikatniej jak umiał. Hermiona przytuliła się do niego mocno i zaczęła rozpinać koszulę chłopaka. Mimo pożądania i namiętności którą czuła starała się to robić powoli i spokojnie. Obydwoje starali się być powolni i łagodni. Poczuła jak palce Dracona wsuwają się pod cienki materiał jej niebieskiej bluzki i westchnęła cichutko.
- Nawet nie wiesz jak mi było ciebie brak, nie masz pojęcia jak tęskniłem – szeptał pieszcząc rozpaloną skórę dziewczyny. Hermiona nie mogła się powstrzymać i pojękiwała cichutko, kiedy dłonie chłopaka błądziły po jej plecach i brzuchu. Zsunęła mu z ramion koszulę i uniosła ręce do góry pomagając mu w zdjęciu swojej bluzki. Uwierała ją każda część garderoby. Chciała być całkiem naga, chciała czuć jego skórę na swojej skórze, chciała całować i dotykać każdy centymetr kwadratowy jego ciała i rozpaczliwie pragnęła jego pieszczot.
Reszty ubrań pozbyli się już niecierpliwie i szybko. Draco wziął Hermioną na ręce i położył ją na schludnie zaścielonym przez Harry’ego i Lilien łóżku. Całował jej dłonie i ręce, szyję i dekolt, a Hermiona powtarzała jego imię jak modlitwę.
- Co mam zrobić, kochanie? – spytał czule. – Zrobię wszystko, co zechcesz.
- Chcę tylko ciebie, Draco. Nieważne, co zrobisz, tęsknię za tobą. Tęsknię cały czas, nawet teraz kiedy mnie dotykasz.
- Nie mogę się tobą nacieszyć, skarbie – wyszeptał. – Wszystko, co mogę ci ofiarować wydaje mi się niewystarczające.
- Draco, ty mi wystarczysz, ja nie chcę nic oprócz ciebie – podniosła głowę i zaczęła całować skórę na jego ramionach.
Westchnął cicho i odwzajemnił się jej tym samym.
- Chcę cię dotykać i całować – wyszeptała.
- Ja ciebie też – odpowiedział ochrypłym z podniecenia głosem. Przywarli do siebie w namiętnym, głębokim pocałunku.
- Pozwól mi dać sobie rozkosz – poprosiła rozpaczliwie. Nie słuchał jej. Przytrzymał ręce dziewczyny i całował jej piersi. Hermiona rozpłakała się i zaczęła go błagać, żeby pozwolił jej się dotykać.
- Już dobrze, Miona – wyszeptał jej do ucha. Położył się obok niej na boku, taż, że mogli swobodnie pieścić się nawzajem. Dotykali się delikatnie w zupełnej ciszy, zakłócanej jedynie ich cichymi westchnieniami i jękami. Hermiona uklękła przy chłopaku i pchnęła go lekko na plecy. Pochyliła się by całować jego klatkę piersiową i brzuch.
- To nie fair – wyszeptał Draco. Spojrzała na niego, lekko nieprzytomnym z podniecenia, wzrokiem. – Ja też chcę cię pieścić, Miona.
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę. W końcu uklękła za nim i delikatnie pocałowała go w usta. Powoli schodziła ustami coraz niżej i czuła jak Draco pieści wargami i językiem jej ciało. Wrażenie było tak cudowne, że czuła się jak w niebie. Draco dotknął wargami jej wilgotnego łona. Hermiona jęknęła głośno i przytuliła policzek do jego uda. Całował delikatnie najintymniejsze sfery jej ciała, a ona odwdzięczała się mu tym samym. Byli dla siebie tak czuli i łagodni, jak nigdy wcześniej. Doskonale znali swoje reakcje i każde z nich wiedziało jak pieścić tą drugą osobę, żeby sprawić jej jak największą przyjemność. Spełnienie osiągnęli niemal równocześnie i obydwoje poczuli jak po policzkach spływają im łzy.

Draco podniósł Hermionę za ramiona i uklęknął naprzeciw niej.
- Kocham cię – powiedział. – Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim. Dziewczyna wpatrywała się w niego z uwielbieniem.- Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej, Miona. Gdybyś mnie nie zostawiła, nigdy bym nie zrozumiał jak wiele dla mnie znaczysz.
- Ja też cię kocham – wyszeptała. Poczuła jak wzruszenie chwyta ją za gardło i zamrugała powiekami. – Dlatego odeszłam, bo bałam się, że pokocham cię jeszcze bardziej, ale to nic nie dało... Bo teraz kocham cię po stokroć mocniej niż w dniu, w którym z tobą zerwałam – przełknęła łzy, które zdradziecko cisnęły się pod jej powieki.
- Już nic nie mów, skarbie. Nie trzeba – Draco odchylił kołdrę i ułożył się przytulając dziewczynę mocno do siebie. Hermiona skinęła lekko głową i uśmiechnęła się do niego. Tej nocy nie rozmawiali tylko patrzyli sobie w oczy, aż do chwili kiedy zmorzył ich błogosławiony sen.

******
- Czego córuś, chciałaś? – spytał łagodnie Severus w poniedziałkowy wieczór po kolacji. Listopad dobiegał już do połowy i było bardzo chłodno i dżdżysto. Dlatego w lochach panowała nieco wilgoci.
- Brr – wzdrygnęła się dziewczyna. – Napal w kominku ojciec, jak zwykle w chłodzie i wilgoci siedzisz, a potem idą po szkole ploty, żeś wampir, a przyszłam bo chciałam pogadać – Snape uśmiechnął się złośliwie.
- A skąd wiesz, że nie jestem wampirem? – spytał sugestywnym szeptem i uniósł brew.
- A coś ty taki miły i łagodny ostatnio dla ludzi, co? – spytała bez zająknięcia Lilien, chociaż każdy z uczniów Hogwartu na jej miejscu (może poza Draconem i racjonalnie myślącą Hermioną) dostałby lekkiego zawału i już łypałby ze strachem na drzwi.
- A coś ty taka dziś radosna? Tak często się rumienisz i uśmiechasz do siebie jak szurnięta, co? – odparował Severus i usiadł przy stoliku. – Siadaj i się spowiadaj, córko.
Lilien przyszedł do głowy kosmiczny pomysł. Uśmiechnęła się przekornie.
- Jestem w ciąży z Harrym – wypaliła siadając naprzeciwko ojca i patrząc mu szczerze w oczy. Reakcja była taka, jakiej się spodziewała.
- CO?! GDZIE ON JEST?! UBIJĘ JAK PSA! – mężczyzna miotał się po swojej kwaterze, a dziewczyna tłumiła dziki śmiech.
- Uspokój się! Żartowałam!
- Ładny żart – Snape usiadł z powrotem. – Myślisz, że nie wiem, co wy wyprawiacie. Muszę pić Eliksir Uspokajający za każdym razem, gdy pomyślę, że ON cię dotyka!
-To myśl, że JA dotykam jego – odrzekła z cynicznym uśmieszkiem. Severus przewrócił oczami.
- Wtedy jest jeszcze gorzej, bo rodzą się we mnie mordercze instynkty – powiedział i westchnął głęboko. - Boże, jesteś dorosła.
- No, tak bywa – dziewczyna zrobiła sztucznie poważną minę. – Ale pamiętaj, że nie robimy nic ponad to, co robisz ty z Arabell uśmiechnęła się jak wcielenie niewinności i zatrzepotała rzęsami.
- Nie drażnij mnie, Lilien!
- No, co?! Sam stwierdziłeś, że jestem dorosła – obruszyła się panna Snape.
- Lepiej mów, co masz mówić – Sev popatrzył na nią koso i gardło mu się ścisnęło. Oczekiwał strasznych wieści i się ich doczekał....
- Podoba ci się? – spytała, wyciągając spod bordowego sweterka złoty łańcuszek. Severus nachylił się nad córką.
- Piękny – powiedział z uznaniem. Złoty wężyk łypał na niego rubinowymi oczkami i kokietował przebłyskami srebra. – Piękny i zapewne cholernie drogi. Skąd go masz? – uznanie ustąpiło podejrzliwości. Lilien westchnęła i odchrząknęła uroczyście, co wzmogło tylko czujność mężczyzny.
- To prezent w związku z zaręczynami. Harry mi się oświadczył – Severusowi dosłowni opadła szczęka. – Pobierzemy się prawdopodobnie na jesieni – uśmiechnęła się delikatnie.
- O... mój... Boże – Severus wyglądał tak jakby się miał popłakać. - Wiedziałem, że jak dam ci na imię Lilien to tak to się skończy.
- Bredzisz ojciec – Lilien uśmiechnęła się szerzej. – Jestem szczęśliwa. Dlaczego nie cieszysz się ze mną?
- Bo będziesz miała na nazwisko Potter. Już wiesz? – w głosie Severusa czaiła się rozpacz.
- Ale to nie znaczy, że przestanę cię kochać i przestanę być twoją córką – dziewczyna wstała i podeszła do ojca, tylko po to żeby go przytulić. - Nie pękaj – szepnęła mu do ucha. – W końcu masz być tatusiem po raz drugi.
- Skąd wiesz? – Severus był zdziwiony, chociaż nie za bardzo.
- Zwykła kobieca intuicja, tato – dziewczyna zmierzwiła mu włosy. Mężczyzna westchnął i posłał jej półuśmiech.
- No, przyznam ci się, że się trochę boję... – nagle spojrzał na nią podejrzliwie. – Zaraz, zaraz... Z tą twoją ciążą to była podpucha, chciałaś, żebym się wygadał, co?
- I tak się wygadałeś – stwierdziła radośnie i pocałowała go w czoło. – Kocham cię i mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy z de Lincourt. Szkoda, że ty mi nie możesz powiedzieć tego samego, ale przeżyję.
Severus przewrócił oczami
- Nie mogę ci zabronić rujnować sobie życia.
- Ja. Go. Kocham, tato. A on mnie. Amen. Nic nie rujnujemy.
- Dziecko, przemyśl to na spokojnie...
- Stop! Nie zaczynaj, tatuś... Dobrze? – Lilien zaczynała się irytować.
- Co za pech. Moja córka i Potter – westchnął, gdy jego córa była już przy drzwiach.
- To nie pech, tato....
- A co? – Severus wyglądał na lekko przybitego, ale nie na nieszczęśliwego.
„Szybko się wyliże” – pomyślała bez większego współczucia Lilien
- To się nazywa miłość, tato. Po prostu miłość – powiedziała cicho, uśmiechnęła się i opuściła prywatny pokój Severusa Snape’a.


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
AtA_VH
post 28.12.2004 13:06
Post #84 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 26
Dołączył: 19.11.2004
Skąd: Zielona Dziura^^




że jak? już będzie koniec?? ej, nie... ja się tak nie bawię... cry.gif kurcze, no wymyśl coś jeszcze... cry.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
esstel
post 28.12.2004 13:19
Post #85 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 27.12.2004
Skąd: mc2




Ja nie chce końca ... cry.gif


--------------------
'Zarówno na wschodzie jak i na zachodzie: istoty ludzkie są tylko narzędziami bezlitosnego Losu
wolna wola i świadome decyzje to złudzenia umysłów zbyt wątłych, by pojąć realia naszej absurdalnej egzystencji...'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 28.12.2004 13:42
Post #86 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Koniec, koniec:)
Ej, no sorry ja już dawno skończyłam to pisać tongue.gif
Okey:) -> jest taki jeden zabawny erotyk "Zmowa Dziewic" - piszę go razem z Naginii (utknęłyśmy na ostatnim rozdziale, ale chcemy napisać sequel, hehehe). Ona teraz kompa nie ma - w najczarniejszym sceneriuszu będzie komp miała dopiero w czerwcu, ale mam nadzieję, że wcześniej. Poproszę ją, żeby pozwoliła mi samej wklejać co kilka dni "Zmowę..."

Pozdrawiam, kit


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zigi
post 28.12.2004 13:56
Post #87 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 19.09.2004
Skąd: The Valley of Death




Bardzo mi się podobają teksty które przytaczasz wiesz brakło mi tylko
"LOve Hate LOve" --Alice IN CHains ,,,opowiadanko super pzdrawiam smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Potti
post 28.12.2004 14:20
Post #88 

Plotkara


Grupa: czysta krew..
Postów: 2140
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Paris or maybe Hell

Płeć: Kobieta



ale za to jaki optymistyczny (:
zresztą, to (mam nadzieję) nie koniec twórczości Kit na forum, więc nie ma się czym przejmować.


--------------------
voir clair dans le ravissement
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tenebris69
post 28.12.2004 16:29
Post #89 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004




Merlinie.... Piękne.

Czyli będzie jeszcze EPILOG, tak? Nie mogę sie doczekać. ^^


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
deo
post 28.12.2004 16:36
Post #90 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 26.12.2004




Ahh, wspaniałe, ale się uśmiałam przy tym ślicznym opowiadanku, aż mi się smutno zrobiło, że jestem dziewicą hahaha :] Nie no takie mam teraz mieszane odczucia, że szok mnie bierze, niedługo będę tak wyuzdana, że mnie własna matka nie pozna tongue.gif Fantastycznie napisane, ubóstwiam Twoje opowiadania Kit smile.gif Ile razy to można Ci powtarzać, chyba w nieskończoność smile.gif Widziałam Cię na zdjęciu i wiesz co? Wizja, jak siedzisz i piszesz te cudeńka jest chyba najpiękniejszą, jaką w życiu widziałam smile.gifsmile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
AtA_VH
post 28.12.2004 16:56
Post #91 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 26
Dołączył: 19.11.2004
Skąd: Zielona Dziura^^




heh, a czemu co parę dni, a nie częściej?? biggrin.gif
w każdym razie... zacznij jak najszybciej, Kit, bo jestem na głodzie fanfickowym tongue.gif i chyba nie tylko ja tongue.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 28.12.2004 17:38
Post #92 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Deo, ekhem, dzięki...
Właśnie się mocno zarumieniłam. blush.gif

PS: a moją wizję musisz trochę zmienić; schudłam cztery kilo i mam włosy ufarbiwane na ultrafioletowy brąz tongue.gif



--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
esstel
post 28.12.2004 19:20
Post #93 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 27.12.2004
Skąd: mc2




z niecierpliwością czekam na epilog, naprawde nie moge uwierzyć że to już koniec... cry.gif

PS. ale i tak życze powodzenia w pisaniu kolejnych opowiadań


--------------------
'Zarówno na wschodzie jak i na zachodzie: istoty ludzkie są tylko narzędziami bezlitosnego Losu
wolna wola i świadome decyzje to złudzenia umysłów zbyt wątłych, by pojąć realia naszej absurdalnej egzystencji...'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Silda
post 28.12.2004 20:00
Post #94 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 58
Dołączył: 05.04.2003




Bardzo, bardzo mi się podobała ta część. Kitiaro, wspominałaś, że masz jeszcze w zanadrzu jakieś inne opowiadania? smile.gif Pisanie wychodzi Ci świetnie.


--------------------
sekai no hatemade
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Arpi Sideris
post 28.12.2004 21:21
Post #95 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 09.12.2004
Skąd: Dark Manor




Czekałam, czekałam... i się doczekałam.
Ostatni odcinek super, tak samo zresztą jak całość opowiadania.
Napisane lekko, z humorem, nic tylko siąść i czytać.
Czekam bardzo niecierpliwie na cd.
Mam nadzieje, że odstęp w pojawieniu się nastęnego odcinka nie będzie taki jak przy dwóch ostatnich?
Kolejnych paru miesięcy chyba nie wytrzymam z takim spokojem.

I jeszcze pytanie na marginesie:
gdzie można znaleść całą Zmowę Dziewic?
i czy w necie funkcjonuje jakaś wersja OSTATNIEGO BASTIONU? bardzo zależy mi na przeczytaniu tego co nastąpiło po Sadyście...
... dzięki za informacje

Ten post był edytowany przez Arpi Sideris: 03.01.2005 21:14


--------------------
what have i become?
my sweetest friend
everyone i know
goes away in the end
you could have it all
my empire of dirt
i will let you down
i will make you hurt


Forum w Krainie Ciemności
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
NiMfUśKa
post 28.12.2004 21:43
Post #96 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 05.12.2004




no czemu tlko tyle
na Merlina piękne chce jeszcze cry.gif
nie róbcie mi tego cry.gif !!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Hermione
post 28.12.2004 23:02
Post #97 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 62
Dołączył: 12.12.2004
Skąd: London




dokładnie. to było wspaniałe.
napisz np. - dalsza czesc- o zakonczeniu roku itp. chociaz do wakacji xD
no sie uzalezniłam xP
to było ekscytujace.


--------------------
I wtedy wydało mu się, ze poprzez mgłę, w której pogrążał się jak w lodowatych odmętach śmerci, ujrzał srebrzyste światło, rozjarzające się coraz mocniej i mocniej ... i poczuł, że pada na twarz w trawę...Zbyt słaby, by się poruszyć, śmiertelnie zmęczony i rozdygotany, otworzył oczy. Trawa wokół niego tonęła w oślepiającym blasku. Jęk w uszach urwał się nagle,lodowate zimno przemijało...

Coś odciągnęło dementorów..coś krążyło wokół niego, Syriusza i Hermiony...świszczące oddechy cichły. Oddalały się...Napłynęła fala ciepła...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 29.12.2004 01:14
Post #98 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Uwaga bo Taj zaczyna pisać =P
Siedze nad tym od godziny 20.00 (wolno czytam) i moja siostra sie nawet zdziwiła ze mi sie nie znudziło =) To juz jest coś, przyciągnęłas =) moja uwage po raz kolejny =)
Teraz moje zdanie podzielę na negatywne i pozytywne. Od ktorego zacząć ???Oczywiście od pozytywnego.
No więc: Fabuła oraz wątki opowiadania wciągają i nie pozwalaja się oderwać od kompa; piszesz lekkim i prostym językiem co pozwala na zrozumienie wszytskiego co zawarte jest w tym ficku =); Piszesz, jakby to powiedziec.....zgrabnie ? Hhehe =)Nie potrafie znaleźć odpowiedniego przymiotnika =) Tak składnie, równo, tzn.fabuła nie leci zbyt szybko ani zbyt wolno =)...no...wiecie o co chodzi =P; kocham opowiadania o tematyce milość Hermiony i Draca normalnie mam gwiazdki i świeczki w oczach *_* blush.gif i wogle lubie erotyki =P (zbolas ze mnie), spodobało mi sie to głównie gdyż, bylam jakby "spragnione" idealnego zwiążku...eh tesh chciałabym miec takiego sexi faceta, ale to chyba nie możliwe.
Teraz negatywne =) Nie ma sie czego bać =P
Bardzo dużo literówek! Aż rażą w oczy. W penych momentach myslalam ze sie z tego pwodu zezłoszcze; gubisz dużo liter! czasami nie wiadomo co to mial byc za wyraz; czesto powtarzasz stwirdzenia, to ssa już typowe powtorzenia wyrazów, co rozumiem w zupełności, nastepnie moim zdaniem wszytskie stosunki byly opiywane na podstawie takiego samego "planu" Zawsze działo sie to samo,może z wyjątkiem zmiany miejsca sesu =) (urozmaicenia widziane bardzo mile =PPP); brak przecinków, gubisz myślniki, ale to sa juz podstawowe rzeczy =)
Podsumwywując wszytsko co napisałam stwierdzam iż!...poprostu mówię ze fick jest dobry =) nie świetn ani do dupy, poprostu dobry, w czym zgadzam się z Sildą. Potrafisz przyciągnąc czytelnika do przeczytania ficka, mimo ze był nieeeesamowicie długi...(choć czytalam dłuższe =)) Jedno mnie smuci. Szkoda ze to juz koniec, a epilog nas raczej mocno nie pocieszy =( A szkoda, ze nie ma nic dalej, z chęcia bym poczytała =( Ehhh...ale sie lektura zrobila...wr... wątpie czy wgole ktos przeczta to co napisałam =) Ja także jestem na głodzie fanfickowym o tematyce erotycznej =* Strasznie =) Oki...powodzonka i życzę weny w towrzeniu nowym opowiadanek. Czekam na dzielo o tych dziewicach =) Muaaa Buziaki =****

Ten post był edytowany przez Tajemnicza: 29.12.2004 01:16


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
blue_rose
post 29.12.2004 01:25
Post #99 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 29.12.2004
Skąd: Wrocław (:




Ogólnie ten ff jest taki jak napisałaś w podtytule czyli lekki i przyjemny (: Fajnie sie go czytało (:

Tak naprawde nie chce mi sie wierzyć, że Ron sie aż tak zmienił, przeciez w kanonie jest fajnym chłopakiem... I przecież Molly go wychowywała. I chyba za próbe gwałtu już powinno sie wyrzucić ze szkoły... No ale Hermiona ani nikt nie powiedział o tym żadnemu nauczycielowi więc nie ma konsekwencji. Szkoda. Fajnie by było gdyby go wyrzucili tongue.gif

A wniosek z całego opowiadania taki: wszystko przez Lilien smile.gif



--------------------
Never can, never will, can't hold us down!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tom
post 29.12.2004 02:27
Post #100 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 56
Dołączył: 07.04.2003

Płeć: Mężczyzna



Fajny fick, mysle ze nawet lepszy od erotykow Emily (sorry...), fajne opisy, dialogi takie jakies... Naturalne, takie znam z wlasnego zycia, wspaniale beszty leca... Takiego Malfoy'a lubie... A te ich kary (zadania)... Niezle wink.gif

Ten fick ma jedna wade i jedna zalete

Zaleta: jest dlugi (takie lubie!)
Wada: jest dlugi (nie zdazylem calego przeczytac do teraz, zaczalem pozno, niestety... ehhh.... Skonczylem na 7dmym rozdziale, jutro z rana skonsumuje osmy biggrin.gif )

Powodzenia w dalszym pisaniu!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

8 Strony « < 2 3 4 5 6 > » 
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 02.05.2024 08:57