Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

3 Strony < 1 2 3 > 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Cecylia - Najstarsza Córka Pierworodnego, tylko coś o magii

Nati
post 18.10.2004 16:20
Post #26 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Za niedługo wkleję.
Dzięki, że czytasz, bo mało osób tu zagląda.
Aha, ja usunęłam 11 rozdział.
Hmm... może to jakieś czary, że ty go widzisz, a mnie się już nie wyświetla?


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eileen
post 18.10.2004 21:25
Post #27 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 21.06.2004




Och, faktycznie ;D Oj przperaszam, czepiasz się szczegółów. Byłam na forum jakiś tydzień temu, a ten post dodałam po południu jak nie miałam wiele czasu i szybko przewijałam. Mimo to i tak czekam na następnego parta ( wiem, wiem, jak nabijacz )
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 28.10.2004 12:11
Post #28 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Wcale nie czepiam się szczegółów, ale ostatni coś miałam z komputerem i myślałam, że internet też już nawala.
A co do następnej części to wkleję jak już wszystko zkompem będzie OK


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eileen
post 29.10.2004 15:42
Post #29 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 21.06.2004




ciiii.... z komputerem już wszystko dobrze prawda? a jak nie to go kopnij ode mnie ;D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 01.11.2004 18:48
Post #30 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)






7

Kruk

Cecylia ponownie zaczęła chodzić na pokazy, a okularni-ca znów zabierała ją z jej komnaty. Na szczęście nie dowie-działa się o odwiedzinach w wieży. Nastolatka też pogodziła się z Olą i Stazi. Co jak co, ale ich interwencja na nic się nie zdała. Dziewczyna nadal utrzymywała kontakt z Jac-kiem. Co noc z półki ściągała świeczkę, zapalała ją czarem, którego nauczyła się od chłopaka i migała z nim. Dzięki jej wizycie chłopak zaprzyjaźnił się z Bzykiem; czasami nawet razem mrugali do niej. Nie bała się, że Radek ich wyda. Chłopak nie cierpiał tej szkoły i zrobiłby wszystko aby się jej przeciwstawić. Cecylia bardzo się cieszyła, że Bzyk znalazł przyjaciela. Z tego co mówiły jej Anastazja i Ola do chłopaka nikt się nie odzywał.
Podczas swojej wycieczki zapoznawczej w dniu swoich urodzin dziewczyna zauważyła jeszcze inną, dziwną rzecz. Wszyscy starsi uczniowie mieli na serdecznym palcu pier-ścionek podobny do obrączki tylko był on srebrny, wysadzany jakimiś czarnymi kamieniami. Wszyscy też mieli czarne, dłu-gie włosy i ciemne stroje. W ogóle cały zamek był pogrążony w ciemnościach. Tylko z pochodni i świeczek biło światło. Było ono migotliwe i często gasło. Piekiełko wyglądało zu-pełnie tak samo jak w starych bajkach. Ciemne, owiane jakąś tajemnicą, w trudno dostępnym miejscu.
Dzięki odnowieniu znajomości z Olą i Anastazją nasto-latka dowiedziała się coś niecoś o szkole. Dziewczyna nigdy już nie powiedziała o nich, że są jej przyjaciółkami. Nadal nie mogła im wybaczyć tego, że ją zdradziły żeby lepiej wyjść w oczach nauczycieli. Im naprawdę podobała się ta szkoła. Cecylia dowiedziała się, że część nauczycieli nie są zwykłymi ludźmi. Było dwóch wilkołaków, którzy znikali w czasie pełni księżyca z zamku (czasami widziała jakieś po-stacie na dziedzińcu szkoły i myślała, że to właśnie oni), była też kobieta-wampir i postać mająca głowę i tułów dłu-gowłosej kobiety, a resztę ciała konia. Po korytarzach szkoły latał kruk pilnując porządku, bardzo często przery-wał bójki dziobiąc co niektóre osoby. Pierścienie, które nosili uczniowie dostawało się w Nowy Rok.
Najgorszą jednak rzeczą jaką dowiedziała się od dziew-czyn było to, że w tej szkole nie było ani świąt ani wakacji! Ola i Stazi były szczęśliwe z tego powodu. Chciały jak najwięcej się nauczyć, a wakacje tylko by im w tym przeszkodziły. Dla Cecylii był to koszmar. Jak stąd uciek-nie, kiedy nie może nawet korzystać z wakacji? Tylko, kiedy miałaby możliwość wyjazdu z tej szkoły, mogłaby uciec! Te-raz zostanie tutaj na zawsze. To rzeczywiście jest piekło. Nie ma wyboru. Właśnie przed tym ostrzegała ją adopcyjna matka. Gdyby powiedziała jej wcześniej, gdyby wiedziała, może nie pojechałaby do tej szkoły. Ale przecież Karolina mówiła, że i tak nie ma wyboru. A ten liścik dołączony do folderów? Brzmiał jak rozkaz, którego nie można złamać. Czy już wtedy nie miała wyboru?
Nastał październik i w szkole zrobiło się przeraźliwie zimno. W pierwszym tygodniu tego miesiąca do jej pokoju we-szła okularnica z jakimiś paczkami. Były zapakowane w brą-zowy papier.
- Przyniosłam nowy strój Najstarszej Córki Pierworodne-go; sweter, płaszcz, zimowe buty i szal - powiedziała ko-bieta i położyła paczki na pajęczym stole.
- Po co mi to wszystko, kiedy nie mogę stąd wychodzić?
- Już niedługo Najstarsza Córko.
- Tak trzy miesiące to bardzo krótki okres czasu - po-wiedziała ironicznie Cecylia. - Do tego czasu umrę tu z nudów i nikt nie będzie o tym wiedział.
- Nie kuś losu Najstarsza Córko Pierworodnego. Jeśli tak bardzo tego pragniesz, życzenie Najstarszej Córki może się spełnić - powiedziała okularnica, a dziewczyna zaśmiała się.
- Jeszcze powiedz, że spełni mi je złota rybka. Możesz wyjść? Chciałabym się przebrać.
Kobieta od razu spełniła rozkaz, a nastolatka otworzyła jedną z paczek. Cecylia od razu ściągnęła z półki świeczkę i zapaliła ją. U Jacka świeciła się latarka.
- Mam twój strój - zamigała i zaśmiała się. W jednej z paczek były czarne spodnie z gwiazdkami.
- A ja twój - mignął chłopak. Nagle dziewczyna usłysza-ła kroki. Jej słuch był już bardzo wyczulony. W szkole była już grubo ponad miesiąc.
Nastolatka szybko zgasiła świecę omal nie zrzucając jej z okna. W ostatniej chwili zdążyła ją chwycić. Tego nauczy-ła się na lekcjach szermierki. Refleks był bardzo ważny.
Do pokoju ponownie weszła okularnica.
- Zapomniałam powiedzieć Najstarszej Córce Pierworodne-go. Jutro Najstarsza Córka nie będzie miała szermierki. Pan Szpunk źle się czuje - powiedziała kobieta.
- Dobrze, a przy okazji pomyliliście paczki. Ta chyba powinna należeć do Ja... Najstarszego Syna Pierworodnego - powiedziała. Mało brakowało a wymieniłaby imię Jacka. Nikt go nie znał, a co dopiero ona nie powinna go znać. Okular-nica pootwierała resztę paczek i sprawdziła czy z nimi wszystko jest w porządku. Okazało się, że tylko spodnie na-leżały do chłopaka. Kobieta wzięła paczkę i wyszła z sy-pialni. Jeszcze na schodach Cecylia słyszała jak lamentowa-ła, bo: “Najstarsza Córka Pierworodnego zobaczyła ubranie Najstarszego Syna Pierworodnego”. Dziewczyna zaśmiała się, czasami czuła się zupełnie jak jakaś wielka dama, wszystko przez tą głupią nazwę. Nastolatka nie zapalała jeszcze świeczki, wiedziała, że za chwilę do pokoju Jacka wejdzie okularnica i da mu dobry strój. Później kobieta przyjdzie znów do Cecylii z jej suknią.
Tak też się stało. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła jak bardzo urosła. Założyła suknię i przełożyła do niej wszystkie fiolki i inne rzeczy.
Zbliżał się koniec października. W wolnym czasie Cecy-lia czytała książki magiczne i uczyła się nowych zaklęć (nawet bardzo dobrze jej szło). Nadal migała z Jackiem, ale już coraz rzadziej. Chłopakowi zabrano latarkę, ktoś dowie-dział się, że nadal się ze sobą kontaktują. Nastolatka znów pokłóciła się z Anastazją i Olą, które ciągle wmawiały jej, że nie powinna znać Jacka. Na jakiś czas musieli zawiesić miganie, ale nawet gdy to zrobili ciągle byli pilnowani i nawet w ciągu dnia ktoś im towarzyszył. Dziewczyna nie po-trafiła tego znieść. Ola i Stazi przychodziły do niej co noc i opowiadały co dzieje się w szkole. Cecylia zaprzesta-ła uczyć ich szermierki, wymawiała się od tego mówiąc, że nauczyła ich tyle ile sama na razie umie; tak naprawdę bała się, że kiedyś będą lepsze od niej. Zamiast tego razem uczyły się nowych zaklęć i czasami wypróbowywały na sobie. Nastolatka nie miała ochoty w tym uczestniczyć, ale była w szkole magii i nie miała wyboru. Jak zresztą zawsze.
Cecylia czuła się samotna. Chociaż ciągle przychodziły do niej dziewczyny wiedziała, że z nimi nie może szczerze porozmawiać. One uwielbiały zamek i czarną magię.
Dziewczyna ciągle zamknięta pogodziła się z swoim lo-sem. Nie mogła wychodzić, bardzo wątpiła czy po Nowym Roku coś się zmieni. Jednak rzeczywistość malowała się w czar-nych barwach. Czasami nastolatka cieszyła się z swojego za-mknięcia.
Od jakiegoś czasu Ola i Anastazja przychodziły do niej całe w siniakach i zadrapaniach. Chociaż Cecylia pytała milczały jak grób, albo mówiły, że spadły ze schodów lub coś podobnego. Jednak pewnego dnia w końcu przełamały mil-czenie.
- Starsi uczniowie za niedługo mają wychodzić i będą zdawać test no i pozwoliliśmy im ćwiczyć... na sobie - wy-tłumaczyła Ola lekko speszona.
- Chyba nie pytali was o pozwolenie - powiedziała sar-kastycznie Cecylia widząc zawstydzoną minę kumpeli.
- Daj spokój, to świetne doświadczenie. W końcu czuję się jak w szkole magii, a nie na wakacjach w jakimś starym zamku! Oni pokazują nam nowe czary, myślałaś że skąd znamy ich tyle? Poza tym dowiedziałyśmy się też kilka rzeczy o Nowym Roku. Na pewno będzie ekstra, już nie mogę się docze-kać - mówiła zachwycona Stazi.
- Co wiesz? Powiedz - poprosiła nastolatka robiąc nie-winną minkę. - Ciągle się zastanawiam co będziemy musieli zrobić i dlaczego dopiero wtedy zobaczę się z Jackiem.
- Powiemy ci jeśli obiecasz, że nie będziesz migać z Najstarszym Synem Pierworodnego. Wiesz, że to nie jest zgodne z przepisami, może ci to tylko zaszkodzić - przeko-nywała Ola. Cecylia gorączkowo myślała. Czy warto przestać kontaktować się z jedynym przyjacielem dla kilku informa-cji?
- Dobra - powiedziała. Przecież nikt nie musi wiedzieć, że nadal do siebie migają. Ola popatrzyła z zdziwieniem na Stazi, ale ona już zaczęła opowiadać z przejęciem.
- W Nowy Rok ma być jakaś uroczystość w jadalni. Ma tam być stolik, na którym ma leżeć sztylet i trzynaście srebr-nych pierścieni z czarnymi kamieniami. Podobno pierścieni nie można zdjąć. Oznaczają więź z czarną magią, podobno biali czarodzieje mają takie same tylko z białymi kamienia-mi. Wracając do Nowego Roku. Najpierw do stolika mają po-dejść po kolei dziewczyny. W skrzynce obok mają być gołę-bie. I teraz najlepsze: mamy zabić jednego gołębia własnym sztyletem! Mamy dostać własne sztylety! Później na znak przyjęcia do szkoły zakładamy pierścienie. Tak samo robią chłopcy. Ty i Najstarszy Syn Pierworodnego macie wyjść na końcu jako gwiazdy wieczoru. Najpierw zakładacie sobie na-wzajem pierścienie, no wiesz: ty jemu, on ciebie. Osoba, która pierwsza zakładała pierścień bierze sztylet leżący na stoliku i nacina sobie dłoń...
- Później robi to samo z dłonią tej drugiej osoby z słowami: “Moja krew, twoja krew-nasza krew” i później mamy sobie ścisnąć zakrwawione ręce. To już wiem od dawna. To ja mam mieć sztylet - dokończyła zniecierpliwiona Cecylia.
Dziewczyna wyciągnęła cienki nóż z swojej podkolanówki i podrzuciła go w górę aby po chwili znów go złapać. Bała się Nowego Roku. Chociaż wiedziała co ma zrobić już od po-nad miesiąca, ciągle przeszywał ją dreszcz na myśl, że ma przeciąć dłoń Jacka. O siebie się nie martwiła, ale brzy-dziła się kiedy myślała, że ma zrobić krzywdę komuś kogo już bardzo dobrze znała i lubiła. Dziewczyna ukrywała ten strach, nawet chłopak o niczym nie wiedział, obydwoje uni-kali tego tematu jak ognia.
Cecylia na chwilę bawiła się sztyletem.
- Ale skąd wiesz, że ty pierwsza będziesz zakładać pierścień? - zapytała Ola, chyba trochę przeraziła ją myśl, że Cecylia ma kogoś ciąć.
- Bo to ja dostałam sztylet - wyjaśniła krótko nasto-latka, a Anastazja zaczęła się nerwowo śmiać.
- Ale ty miałaś go tylko przechować. Sztylet zawsze do-staje dziewczyna, chłopaki przynoszą pecha - wyjaśniła Sta-zi uspokajając się. Nastolatka zaniemówiła, sztylet spadł na drewnianą podłogę wbijając się do niej kilka centymetrów przed dziewczyną. Ola popatrzyła z przerażeniem na nóż i na Cecylię, która nie zwróciła uwagi na przedmiot. Już się przyzwyczaiła. Na lekcjach szermierki co chwilę coś cięż-kiego lądowało jej przed samym nosem o mało nie zabijając. Kilka razy zdarzyły jej się małe zmiażdżenia, ale jedna wi-zyta u szamanki (tak nazywano tutaj lekarza) zawsze wystar-czyła aby “zreperować” różne części jej ciała. Nastolatka uczyła się wykorzystywać wszystkie swoje zmysły w szermier-ce. Jedynie chyba nie potrzebowała smaku. Pan Szpunk często opowiadał jej różne historie z jego życia. Kilka razy przy-dał mu się dobry węch, kiedy jakiś opryszek poruszający się bezszelestnie chciał zaatakować go od tyłu. Jedyną rzeczą, która go zdradzała był zapach. Śmierdział.
- Co powiedziałaś? - zapytała Cecylia nadal nie zwraca-jąc uwagi na sztylet, tak jakby w ogóle go nie było.
- Ty tylko masz przechowywać sztylet, ale ja chciałabym to zrobić, tak wbić się w czyjąś skórę - rozmarzyła się Anastazja.
- Tak, tylko najpierw musiałabyś skaleczyć siebie - po-wiedziała i uśmiechnęła się. Może wcale nie będzie musiała użyć sztyletu? Może to Jacek odważy się to zrobić? Nagle dziewczyna posmutniała. Chłopak może nie będzie chciał tego zrobić i poczeka aż Cecylia pierwsza założy mu pierścień.
Nastolatka wyciągnęła z ziemi sztylet i rzuciła nim w drzwi. Wbił się, ale trochę pod dziwnym kątem i zbyt nisko niż planowała. Na szermierce zaczęła się uczyć posługiwania sztyletem. Nie opanowała jeszcze dobrze szpady, ale pan Szpunk stwierdził, że powinna umieć posługiwać się całą białą bronią znajdującą się w gablocie. Dziewczyna uczyła się rzucać. Chociaż ciągle celowała za nisko to w końcu nóż zaczął wbijać się w różne przedmioty, a nie odbijać i spa-dać na ziemię jak było na początku.
Cecylia bardzo lubiła pana Szpunka. Chociaż często uży-wał przy niej magii i opowiadał jakieś przerażające histo-rie to uważała, że jest bardzo sympatyczny i często przyda-rzyły mu się śmieszne historie.
Nauczyciel bardzo dobrze ją uczył i bardzo szybko poj-mowała o co mu chodzi. Krzyczał tylko wtedy gdy go nie słu-chała, a kiedy czegoś nie rozumiała tłumaczył jej jeszcze raz. Pan Szpunk był też jedyną osobą (oprócz Jacka), która mówiła jej po imieniu.
- Pokażę ci jeszcze jeden krok obronny ze sztyletem. Ostatni jakiego cię nauczę - powiedział pewnego dnia nauczyciel, miał jakąś smutną, ale zdecydowaną minę.
- Myślałam, że pokazał mi pan już wszystkie kroki. Dla-czego nie pokazał mi pan tego? - zapytała walcząc sztyletem z ożywionym manekinem. Nagle manekin przewrócił się na zie-mię. Dziewczyna odwróciła się w stronę pana Szpunka.
- Bo tylko w jednej sytuacji możesz go użyć. Podejdź tu - rozkazał mężczyzna. Nastolatka posłusznie podeszła do na-uczyciela.
- O co chodzi? - zapytała, ale pan Szpunk już ożywił dwa manekiny. Jeden z nich podszedł do Cecylii od tyłu i chwycił ją za ręce unosząc je do góry.
- Widzisz, ktoś cię unieszkodliwił, nie możesz użyć sztyletu, bo on trzyma twoje dłonie i zaciska je na nożu - mówił szybko nauczyciel jakby spodziewał się, że zaraz ktoś im przerwie.
- Jak mam się bronić? - zapytała dziewczyna widząc jak druga kukła chwyta pana Szpunka i szamocząc z swoją co oczywiście nic nie dało.
- Szermierka to nie tylko sztuka władania szpadą lub inną bronią, bo ona może w każdej chwili spaść lub połamać się. W tej dyscyplinie trzeba skoordynować wszystkie swoje ruchy użyć wszystkich zmysłów. To też siła woli, nie można spanikować w chwilach grozy, trzeba myśleć. Można bronić się bez broni, ale tego już cię nie nauczę - powiedział mężczyzna.
- Ale dlaczego? - zapytała Cecylia, nic z tego nie ro-zumiała.
- Musisz przewrócić go podkładając nogę. Zazwyczaj ma je lekko rozstawione - powiedział nauczyciel i przewrócił manekina, później obok niego uklęknął i wbił mu sztylet w miejsce gdzie powinno być serce. Nagle kotary w jednym z okien zaczęły się rozsuwać wpuszczając do ciemnego pomiesz-czenia ostre, jesienne słońce. Pochodnie zgasły przez zimny wiatr. Nastolatka zmrużyła oczy; od dawna nie widziała słońca i jego światło raziło w oczy. Zadrżała z zimna. Za-nim dziewczyna cokolwiek pomyślała do pokoju wleciał ogrom-ny kruk. Cecylia zdążyła zobaczyć tylko przerażone spojrzenie pana Szpunka.
- Nie!!! - krzyknęła nastolatka, gdy ptak zaatakował nauczyciela. Dziewczyna zrobiła zupełnie to samo co pan Szpunk, ale straciła równowagę i upadła. Po kilku sekundach była na nogach i rzuciła się na kruka. Cecylia raniła zwie-rzę, ale było już za późno. Mężczyzna wpadł na stojak z białą bronią i jedna z szpad przebiła go na wylot. Ptak od-leciał zostawiając za sobą krople krwi spadające z skrzy-dła. Kotara zasłoniła się z powrotem, a dziewczyna podbie-gła do pana Szpunka.
- To wszystko... co mogłem... dla ciebie... zrobić - sapał nauczyciel. - Spisałaś się... świetnie. Raniłaś Pier-worodnego... swojego ojca.
Cecylia oniemiała. Jej ojciec? To przecież był ptak!
- Wszystko będzie dobrze - mówiła nastolatka rozgląda-jąc się za jakąś pomocą. Na podłodze była już spora plama krwi. Dziewczyna ściągnęła z siebie płaszcz i przyłożyła go do rany.
- Wy tu nie... pasujecie... ty i Jacek. Musicie... uciec. Za rok... nadarzy się... okazja. Wykorzystaj... krok. Powiedz mu... że lepszego ucznia... nigdy... nie wi-działem. Uciekajcie... to nie miejsce... dla was. Ćwicz-cie... Dziękuję...
Z takimi słowami na ustach pan Szpunk umarł. Cecylia zaczęła płakać. Naprawdę lubiła tego człowieka! Jak tak można?! Dlaczego? Dlaczego zabili niewinnego człowieka? Dlaczego? Nie można tego było załatwić inaczej?
Dziewczyna siedziała na podłodze długo. Cała zmarzła, ale nie przejmowała się tym. W sali było nadzwyczaj ciemno, ale nie miała zamiaru zapalać ponownie pochodni; nie chcia-ła widzieć martwego nauczyciela w lepszym świetle. Nasto-latka przypominała sobie ostatnie spędzone z mężczyzną chwile. Dlaczego? Co on takiego zrobił?
Cecylia już wiedziała. Pan Szpunk powiedział jej żeby uciekła, pokazał jej krok. Dziewczyna weszła spiralnymi schodami do swojej sypialni.
- Nienawidzę was wszystkich!!! - krzyczała otworzywszy drzwi. - Nienawidzę tej przeklętej szkoły!!!
Po chwili nie przebierając się położyła się do łóżka. Zasnęła.


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Lilla
post 01.11.2004 19:07
Post #31 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 18.01.2004

Płeć: Kobieta



O prosze!
Wchodze i mysle no pewnie cos nowego bedzie
A tu buu
Bo jest rodział 7 krury ja juz czytałam
I tak doszlam do wniosku po przeczytaniu komentow ze wykasowalas czesc czesi i teraz dajesz je po kalwakach, ale ja chce czegos nowego
Nie wiem do ktorego parta ja to cyztalam ale byla bym wdzieczna gdybys mi przeslala kolejna czesc =)


--------------------
-Chcę być aniołem- wyszeptała w blasku zachodzącego słońca...

Luki mojego upadłego życia...

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eileen
post 03.11.2004 23:07
Post #32 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 21.06.2004




Heh, bardzo fajny part. Tradycyjnie czekam na kolejny ;D Ach, no i czemu w wielu wyrazach są myślniki? Kopiowałaś z worda i to było przenisienie do nastęnej linijki? Popraw to jeśli możesz, bo to razi nawet mnie a ja nie jestem osobą wyczuloną na błędy itp.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 13.11.2004 17:23
Post #33 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Właśnie kopiowałam to z Worda.
Raczej nie mam czasu na poprawki, ale i tak wklejam next parta


8

Zabójstwo

Po śmierci pana Szpunka Cecylia znów przestała wychodzić ze swojego pokoju. Zaraz pierwszej nocy od tego zdarzenia nastolatka, nie zważając na protesty Oli i Anastazji, znów zaczęła migać z Jackiem informując go o śmierci nauczyciela. Chłopak zmartwił się bardzo, ale już po chwili zaczął pocieszać dziewczynę.
- To musiało być dla ciebie straszne. Szkoda, że mnie tam nie było - zamigał.
- Nic byś nie wskórał.
- Ale byłbym przy tobie. Te godziny które spędziłaś sama zanim ktoś się dowiedział, to musiało być naprawdę okropne.
- Myślałam, że zaraz z sali wyjdzie duch albo, że kotary znów się rozsuną i nadleci kruk, i będzie chciał mnie też zabić - zwierzyła się Cecylia. Z Jackiem rozmawiało jej się tak dobrze.
- Jak kruk może być naszym ojcem? - pytał chłopak.
- Nie wiem, tak powiedział pan Szpunk. Może to tylko takie powiedzenie jak Najstarszy Syn czy Najstarsza Córka. Jak tam Bzyk?
- Za niedługo ma urodziny, nie chce podpisać się w księdze. Powiedział, że już woli umrzeć niż chodzić do tej szkoły, nie potrafię go przekonać. Nawet trochę się z nim pokłóciłem.
- Gdybym mogła z nim porozmawiać...
- I tak byś go nie przekonała, on jest uparty jak największy osioł i nawet nie próbuje kryć swojej nienawiści. Podobno wychodzi w ciągu dnia czego nam nie wolno i popluł jakiegoś nauczyciela.
- Powiedz mu, że wiemy jak uciec i że jeśli wytrzyma tutaj rok zabierzemy go ze sobą - zamigała nastolatka. Nie mogła stracić kolejną przyjazną osobę.
- Jak możemy uciec?
- Jeszcze nie wiem, zanim pan Szpunk umarł powiedział mi, że będziemy mogli uciec za rok i że mam wykorzystać krok który mi pokazał. Niestety nic więcej nie zdążył mi powiedzieć.
- Kiedy nas stąd wypuszczą musisz pokazać mi ten krok. Może razem coś wymyślimy - migał Jacek.
- Tak, jeszcze dwa miesiące. Mam nadzieję, że uda nam się przetrwać. Nie wiem jak uda mi się przeżyć jeszcze ten rok.
- Przynajmniej będziemy mogli rozmawiać ze sobą i będziemy spać w sypialni razem z innymi z klasy.
- A co stanie się z tymi sypialniami? - zapytała Cecylia.
- Zajmą je inni Najstarsi, robią tak co roku - oznajmił chłopak.
- Wiesz zadziwiająco dużo o tej szkole.
- Starałem się. Latałaś już na miotle?
- Nie. A ty?
- Tak. To bardzo dziwne uczucie. Na razie udało mi się tylko wznieść, zobaczysz jak to jest.
- Teraz jestem tylko ciekawa kto będzie nas uczył szermierki, ale ja już nie jestem w stanie się tego uczyć, chyba już nigdy nie wejdę do tej sali. Kiedy widzę stojak na całą białą broń, a wśród tego tę szpadę... - nie dokończyła nastolatka, nie potrafiła poprzez słowa wyrazić co czuje.
- Wiesz, że nie możesz tego rzucić. To może nam kiedyś uratować życie. Możesz poprosić żeby wynieśli stojak.
- Ale to miejsce i tak będzie mi go przypominać.
- Mnie też. Na szczęście pan Szpunk pokazał mi już wszystkie kroki, muszę je tylko przećwiczyć.
- Ja stanęłam na sztylecie. Nie wiem co będzie dalej.
Już następnego dnia Cecylia musiała wrócić do sali ćwiczeń; pojawiła się nowa nauczycielka. Była to średniego wieku blondynka i wcale nie miała zamiaru uczyć jej czegokolwiek. Siedziała tylko na krześle i czytała jakieś magiczne czasopisma. Nastolatka musiała ćwiczyć sama, tylko czasami jej nowa nauczycielka ożywiała manekiny, z którymi dziewczyna musiała walczyć. Nastolatka najbardziej jednak chciała przećwiczyć krok który pokazał jej pan Szpunk, ale nie mogła, ponieważ żaden manekin jej nie słuchał i nie łapał ją wysoko za ręce. Nastolatka nie miała wyboru i musiała poczekać do Nowego Roku, aby pokazać to Jackowi. Jednak jakiś tydzień po śmierci nauczyciela szermierki, już w listopadzie, zdarzyło się coś co wstrząsnęło dziewczyną i całkiem ją załamało.
Pewnej nocy Ola i Anastazja znów do niej przyszły. W końcu uległa ich namową i znów zaczęła uczyć je szermierki. Broni było jednak tylko na dwie osoby, więc pokazywała im różne kroki, a później oddawała im broń tak żeby mogły poćwiczyć. Dziewczyna zauważyła, z pewną satysfakcją, że Stazi i Ola są jeszcze gorsze niż ona była na początku. Tak samo jak niegdyś Cecylia, miały problemy z patrzeniem na przeciwnika i skupianiu się na krokach, w dodatku jeszcze bardzo szybko traciły równowagę. Nastolatka nie mówiła im o błędach chyba, że o to prosiły co było rzadkością, więc myślały, że idzie im doskonale. Dziewczyna nie próbowała ich poprawiać, ponieważ wiedziała, że jeśli uda jej się uciec może będzie musiała kiedyś walczyć z nimi.
Cecylia pomyślała nawet, że może poprosi je o pomoc w przećwiczeniu tego kroku, ale ostatecznie zrezygnowała z tego. Bała się, że jeśli dziewczyny powiedzą coś okularnicy ona naśle na nią kruka. Często miała koszmary. Ciągle śnił jej się ten kruk, atakujący pana Szpunka, albo lecący w stronę Jacka czy Bzyka.
Właśnie pewnej nocy Cecylia zostawiła Olę i Stazi w sali i sama wróciła po sztylet. Kiedy wchodziła po schodach przypomniała sobie jej wieczorną rozmowę z okularnicą.
- Czy mógłby mnie tutaj ktoś odwiedzić?
- To zależy kto - powiedziała kobieta.
- Bzyk... to znaczy Radek Mzykowski. Ma urodziny i chciałam mu złożyć życzenia. Jest moim przyjacielem - wytłumaczyła Cecylia.
- Nie.
- Dlaczego? - zapytała.
- Chłopacy nie mogą odwiedzać dziewczyn, szczególnie ciebie Najstarsza Córko.
- To niesprawiedliwe! Trzymacie mnie tutaj jak w klatce! Już nie mogę tego znieść! Ciągle siedzę tu sama i odwiedzają mnie cały czas ciągle te same osoby! To staje się nudne! - krzyczała nastolatka, miała już wszystkiego dość.
- Tak już musi być Najstarsza Córko Pierworodnego - powiedziała spokojnie okularnica.
- Tak jak musieliście zabić pana Szpunka?! On nie zrobił nic złego! Dlaczego myśleliście, że skorzystam z tego głupiego kroku kiedy nawet nie wiem kiedy go użyć?! - wyładowywała swoją złość dziewczyna.
- Już i tak przysporzyliście nam kłopotów. Nie mogliśmy dopuścić żeby uczył was ktoś tak nielojalny tej szkole, a wy i tak narobiliście już wokół siebie dużo szumu - wyjaśniała kobieta bez wyrazu żadnego uczucia na twarzy, a nawet w oczach. Nawet nie miała wyrzutów sumienia!
- Tylko dlatego, że migaliśmy do siebie?! Przecież inni też to robili inaczej nie byłoby tu latarek, które i tak bezczelnie nam zabraliście! Jesteście dla nas niesprawiedliwi! Chcieliśmy umilić sobie chociaż trochę pobyt w tej samotni! Jestem pewna, że bez tego ja i Jacek umarlibyśmy z nudów! Czy tak trudno zrozumieć, że chcemy poznać tę szkołę i uczniów?! Ta samotność jest wyczerpująca!
- Najstarsza Córka Pierworodnego nic na to nie poradzi, a z odwiedzin Radka Mzykowskiego zrezygnuj. Nie możesz stąd wyjść - powiedziała kobieta i zanim wyszła pokazała jej ukryty kominek w jej sypialni. - Kiedy będzie zimno Najstarszej Córce wrzuć ten proszek do kominka.
Cecylia zacisnęła pięści na wspomnienie tej rozmowy. Nienawidziła tej kobiety z całego serca i w duchu poprzysięgła jej zemstę. Właśnie teraz Bzyk kończył trzynaście lat.
Dziewczyna weszła do swojej sypialni i od razu poczuła ogarniający ją chłód. Na dole w sali do szermierki nie odczuwała tego tak bardzo, ponieważ było jej strasznie ciepło z powodu ćwiczeń. Nastolatka od razu podeszła do ukrytego przycisku w jednym z regałów, ale nawet nie zdążyła do niego dotrzeć. Cecylia usłyszała jakieś głosy dochodzące z dziedzińca, więc szybko podeszła do okna.
Na dole, na dziedzińcu, zobaczyła trzy postacie, jedna z nich była znacznie mniejsza i była popychana przez dwie pozostałe.
- Nie musicie mnie tak pilnować, przecież pójdę z wami. Przecież stąd nie ma wyjścia! - powiedziała postać i zaśmiała się szyderczo. Dziewczyna od razu rozpoznała ten głos. Nagle tuż obok jej okna przeleciał kruk.
- Bzyk, uciekaj! - krzyknęła, a chłopak spojrzał w jej okno. Radek nie ruszył się z miejsca. - Oni chcą cię zabić!
- Wiem - zawołał w stronę okna i nadal stał tam gdzie przedtem. Mówił to ze stoickim spokojem co zaniepokoiło nastolatkę.
- Boże... Dlaczego nie podpisałeś się w tej głupiej książce?! - zawyła Cecylia; już wiedziała, że dla chłopaka to koniec.
- Nienawidzę tej szkoły, wiesz o tym! Nigdy bym tu nie został!
Dziewczynie z oczu zaczęły spadać wielkie słone krople. Nie mogła powstrzymać łez. W ciągu tych kilku dni na jej oczach miały zginąć dwie osoby. Nie może na to pozwolić! Nie!
Dwaj osobnicy pociągnęli Radka za ręce, a ten się przewrócił.
- Jeśli go zabijecie ja skoczę! Nie będzie już Najstarszej Córki Pierworodnego! - mówiła przez łzy stojąc na parapecie okna. Nie miała zamiaru dopuścić do śmierci kolejnej bliskiej jej osoby. Już wolała sama zginąć.
- Cecyliu, daj spokój. Przecież wiesz, że to i tak nie ma sensu. Nie ma sensu poświęcać jeszcze twojego życia. Zejdź z parapetu - mówił uspokajającym głosem Radek chociaż wiedział, że nic nie wskóra, Cecylia zawsze była strasznie uparta. W oknie na przeciw pojawił się Jacek.
- Nie zejdę! - krzyczała dziewczyna.
- Bzyk coś ty zrobił! - zawołał Jacek z drugiego okna, kiedy Cecylia poczuła jak coś wciąga ją z całej siły do pokoju. Zaskoczona nie mogła złapać równowagi i runęła na podłogę swojej sypialni. Chyba uderzyła się o coś w głowę, bo straciła przytomność.
Nastolatka ocknęła się, okropnie bolała ją głowa. Nieprzytomnie próbowała wstać, ale nagle zawirowało jej w głowie, więc ponownie usiadła na łóżku. Przed oczami nagle zobaczyła spokojnego Bzyka prowadzonego przez dwie ciemne postacie. Od razu do jej oczu napłynęły łzy, ale zamknęła je. Nie, nie będzie już płakać. Nie może im pokazać, że wygrywają.
Każde miłe chwile z Radkiem stawały jej przed oczami. Tylko on nie chciał zostać w tej szkole, ale dlaczego musiał przez to umrzeć?! Nastolatka położyła się do łóżka. Nie mogła pogodzić się z tym, że go już nie ma. Był jej przyjacielem niemalże od kołyski, a teraz go nie ma.
Cecylia usłyszała kroki, ale nie przejęła się tym.
- Jeszcze nie ubrana? Zbieraj się na pokaz - rozkazała okularnica wchodząc do komnaty.
- Co z nim? Co mu zrobiliście?!
- Komu? - zapytała kobieta.
- Wiesz o kim mówię! Co mu zrobiliście?! - krzyczała dziewczyna wstając z łóżka.
- Spadł ze skarpy. Pochowaliśmy go na naszym cmentarzu - powiedziała okularnica, a nastolatka zamknęła oczy.
- Spadł? Zrzuciliście go. Dlaczego kotary są zasłonięte? - zapytała zimno.
- Mieliśmy dopuścić żebyś skoczyła z okna? Ubieraj się.
- Nie. Nigdzie się nie wybieram. Wyjdź - tym razem rozkazała Cecylia. Kobieta od razu wyszła. Była w więzieniu. Już nawet nie mogła migać z Jackiem. Nastolatka czuła się samotna i zaszczuta. Miała ochotę się do kogoś przytulić, ale do kogo?
Po półgodzinie dziewczyna usłyszała jakieś kroki. Była pewna, że za chwilę do jej sypialni wejdzie Ola i Anastazja; chciała się z nimi zmierzyć. Nastolatka przeczesała palcami włosy i wstała na wprost drzwi z założonymi rękami. Ktoś zapukał do drzwi.
- Wynoście się! Nie chcę was widzieć! Nienawidzę was! - krzyknęła Cecylia. Drzwi powoli zaczęły się otwierać.
- Powiedziałam... O Boże... Jacek.
Dziewczyna omal się nie przewróciła, ale tylko usiadła na łóżku, które miała za sobą. W drzwiach stał Jacek. Chłopak miał podkrążone oczy tak jakby nie spał kilka nocy z rzędu. Patrzyli sobie w oczy. Nie mogli się ruszyć.
- Nie powinno cię tu być. Wracaj do swojej wieży - powiedziała nastolatka błagalnym głosem.
- Ale dlaczego? - zapytał z niedowierzaniem chłopak podchodząc do niej.
- Nie mogą cię tutaj znaleźć. Nie chcę żeby i ciebie zabili, bo tego chyba już nie zniosę. Proszę cię nie rób mi tego. Wyjdź.
- Nie mogę zostawić cię tutaj w takim stanie.
Jacek podszedł do Cecylii i chwycił ją za dłoń, ona jednak nie ścisnęła jej tylko popatrzyła na chłopaka oczami pełnymi łez.
- Błagam cię - szepnęła dziewczyna.
- Co oni z ciebie zrobili. Nie możemy się poddawać. Bzyk umarł, to fakt, ale musimy się z tym pogodzić, on sam wybrał śmierć. Gdybym wiedział co przez to stanie się z tobą bardziej próbowałbym go przekonać - mówił Jacek ściskając mocno dłoń dziewczyny, a drugą ręką odgarniając jej długie włosy z mokrych od łez policzków.
- To nie twoja wina.
Dopiero teraz nastolatka ścisnęła jego dłoń. Po policzkach Cecylii ciągle spływały łzy, nie zważając na nic przytuliła się do chłopaka. On nagle zesztywniał najwyraźniej zaskoczony, ale już po chwili przytulił ją mocno pozwalając aby jej łzy moczyły jego szatę.
- Och Boże, co oni z tobą zrobili. Uspokój się, już jest dobrze. Jakoś to będzie - pocieszał ją Jacek głaszcząc uspokajająco po plecach. Nagle drzwi otworzyły się. Obydwoje spojrzeli w tamtą stronę.
- Nie! - krzyknęła dziewczyna. W drzwiach stały Anastazja i Ola. Teraz wszystko się wyda. Dziewczyny patrzyły oniemiałe to na Jacka to na Cecylię. Nagle drzwi zatrzasnęły się, to chłopak mierzył w nie różdżką.
- Siadajcie! - krzyknął, a one natychmiast spełniły rozkaz patrząc na koniec różdżki. Teraz wyglądał bardzo groźnie. Z jego zielonych oczu prawie tryskały iskry wściekłości.
- Co my zrobimy? One nas wydają! - rozpaczała Cecylia, której znów zbierało się na płacz. Jacek ścisnął mocniej jej dłoń.
- Przynieś jakiś papier i coś do pisania i weź sztylet - przykazał chłopak po chwili zastanowienia wciąż mierząc w dziewczyny różdżką. Dziewczyna w wielkim zdziwieniu przyniosła wszystkie rzeczy, o które prosił. Po chwili chłopak dyktował jej jakiś tekst. Nastolatka zrozumiała, że każe im się podpisać pod tym krwią. Ola i Stazi patrzyły na nich w oszołomieniu.
- Nikomu nie powiecie, że nas razem zastałyście, bo inaczej umrzecie. Zrozumiano? - zapytał Jacek, a Cecylia podsunęła im gruby pergamin, na którym pisała i sztylet.
- Podpiszcie się własną krwią - nakazała, a Jacek popatrzył na nią z zdziwieniem.
- Skąd wiedziałaś? - zapytał.
- Już raz musiałam coś takiego podpisać. Moja adopcyjna matka jest białą czarownicą i obawiała się, że kiedyś ją zabiję - wyjaśniła dziewczyna pocierając małą bliznę na palcu. Anastazja i Ola patrzyły niepewnie na papier.
- Nie możemy tak długo czekać - powiedział chłopak. Nastolatka wzięła sztylet i tak jak Karolina, jej adopcyjna matka, przecięła obydwóm dziewczynom palec, już po chwili na pergamin wylądowały dwie krople krwi dziewczyn.
- Teraz się wynoście i już nigdy tu nie przychodźcie. Poświęciliście Bzyka i naszą przyjaźń dla tej szkoły. Nie jesteście warte złamanego grosza. Zejdźcie mi z oczu - powiedziała Cecylia, a dziewczyny posłusznie wyszły z jej komnaty. Nastolatka odetchnęła z ulgą.
- Problem z głowy - powiedział Jacek i uśmiechnął się.
- Jeszcze nie, zaraz tu będzie okularnica. Idź już - poprosiła dziewczyna.
- Jeszcze nie. Jeśli już tu jestem może pokazałabyś mi ten krok? - zapytał. Cecylia uznała, że to świetny pomysł, więc zabrała się za pokazywanie mu jak to ma wyglądać. Było jej bardzo trudno, ponieważ sama nie potrafiła dobrze go wykonać i ciągle się przewracała. Później Jacek chciał spróbować. Dziewczyna stanęła za nim i musiała stanąć na palcach żeby mogła dosięgnąć jego dłoni.
- Jestem do tego za niska - powiedziała, kiedy Jacek przewrócił ją na ziemię. Chłopak pomógł jej wstać z podłogi.
- Muszę już iść. Mogli zauważyć, że mnie nie ma - oznajmił ze smutkiem podchodząc do drzwi.
- Szkoda. Ciekawe kiedy znów się spotkamy - powiedziała nastolatka i uśmiechnęła się blado.
- Trzymaj się. Nie daj im się, nie pozwól aby cię zniszczyli.
Jacek wyszedł zostawiając ją samą na środku pokoju.


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 13.11.2004 21:42
Post #34 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




Akcja się rozwija to dobrze. Błędy są , ale mówiłaś ,że nie robiłaś korekty. Jeśli nie masz na to czasu to daj part później albo zalatw sobie korektora, który ci będzie party poprawiał. Proste, co? smile.gif
Pozdrawiam
Galia
czarodziej.gif


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 27.11.2004 12:59
Post #35 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




poprawie jak będę miała czas. Na razie nie mam go, ale cierpliwości. smile.gif


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 24.04.2005 11:17
Post #36 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Już nic nie wklejam, bo to nie ma sensu. Albo forum nie działa, albo nikt nie czyta, albo mnie nie ma na Internecie


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Moonchild
post 26.04.2005 15:27
Post #37 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 120
Dołączył: 11.04.2005
Skąd: z daleka




Całkiem fajne opowiadanko. Dużo czasu mi zajeło przeczytanie go, bo jest bardzo długie, ale nie żałuję bo widać, że bardzo się starasz i wkładasz dużo pracy i serca w to co robisz. Bardzo fajnie że akcji nie osadziłaś w świecie HP, tylko we własnym wymyślonym. Tylko nie podoba mi się nazwa Piekiełko... smile.gif Niestety bardzo dużo błędów. Oto te które szczególnie mi się rzuciły w oczy:


QUOTE
Na niej było mnóstwo wosku pewnie spadniętego z żyrandola.

...chyba mnóstwo wosku który spadł z żyrandola smile.gif

QUOTE
Cecylia dowiedziała się, że część nauczycieli nie zwykłymi ludźmi.

jest a nie są


strasznie denerwujące są też te myślniki w środku wyrazów jak:uciek-nie, we-szła nie wiem skąd ci sie one narobiły ale fajnie byłoby jakbyś je poprawiła (7 rodział).

aha poza tym już któryś raz zauważam ten sam błąd:
QUOTE
Starsi uczniowie za niedługo mają wychodzić i będą (...)

chyba powinno być już niedługo, ewentualnie za jakiś czas, ale napewno nie za niedługo

QUOTE
Najpierw zakładacie sobie na-wzajem pierścienie, no wiesz: ty jemu, on ciebie

tobie smile.gif

QUOTE
Cecylia na chwilę bawiła się sztyletem.

przez chwilę

QUOTE
Podobno wychodzi w ciągu dnia czego nam nie wolno i popluł jakiegoś nauczyciela.

opluł?

QUOTE
W końcu uległa ich namową i znów zaczęła uczyć je szermierki

wydaje mi się że tu powinno być namowom, ale nie jestem pewna smile.gif


Nie zniechęcaj się i pisz dalej smile.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 26.04.2005 19:49
Post #38 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Myślniki wzięły się z Worda. Dzięki za pokazanie błędów. Jestem ze Śląska no i często posługuje się gwarą i tego nie zauważam. Może jeszcze kiedyś kiedyś coś wkleję


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 03.05.2005 18:17
Post #39 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Dobra, wklejam jak chcieliście



Przygotowania

Po kilku dobach w samotności Cecylia postanowiła znów chodzić na pokazy; nie chciała zostawać sama, ponieważ jej myśli krążyłyby tylko wokół śmierci Bzyka i pana Szpunka. Nie odzywała się do Anastazji i Oli. Najwyżej popatrzyła na nie groźnie przypominając o ich umowie. One patrzyły na nią ze strachem, na co dziewczyna uśmiechała się w duchu. Przez te kilka samotnych dni wiele myślała. W końcu przyznała rację Jackowi; Bzyk sam wybrał śmierć i nic nie pomogłoby gdyby skoczyła z okna. Nastolatka była wdzięczna chłopakowi, że ryzykował dla niej życie, ale nie mogła mu podziękować, ponieważ kotary były ciągle zaciągnięte. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przytulała się z Jackiem i za każdym razem, kiedy to wspomniała, mocno się czerwieniła.
Cecylia traciła poczucie czasu, ale nie przejmowała się tym. Starała się nie myśleć o tym, że ciągle jest zamknięta i o śmierci przyjaciół. Cały czas czytała książki kupione w czarno magicznym miasteczku. Czytała tak długo aż w końcu zasypiała z książką na kolanach. Chociaż zabijała czas czytaniem, nie mogła się na tym skupić. Czasami patrzyła pół godziny na jedną stronę zanim zorientowała się, że nic nie robi, a z jej oczu płyną łzy. Za każdym razem, kiedy przypominała sobie Radka albo nauczyciela szermierki czuła ból. Dopiero później dostrzegła, że oprócz bólu rozrywającego jej serce jest jeszcze nienawiść do Piekiełka i ciągle poprzysięgała zemstę szkole.
Dziewczyna poprosiła nawet okularnicę o jakąś książkę z zaklęciami żeby mogła zabić czas na ćwiczeniu czarów. Kobieta spełniła jej prośbę z wielką uciechą; prawdopodobnie pomyślała, że w końcu uległa Piekiełku i nie zamierza więcej łamać przepisów. Nastolatka jednak poprzysięgła sobie, że ucieknie dla Bzyka, dla pana Szpunka, a przede wszystkim dla siebie. Nie wiedziała jeszcze dokąd pójdzie jeśli znajdzie drogę ucieczki, ale nie przejmowała się tym. Wiedziała, że przez jakiś czas będzie musiała się ukrywać, ponieważ będą próbowali ją zabić. Cecylia musiała udawać, że szkoła zaczyna jej się podobać i że całkowicie już jej się poddała. Tylko tak mogła odwrócić od siebie uwagę i planować ucieczkę.
Dziewczyna ćwiczyła też szermierkę. Jej nauczycielka nie uczyła jej żadnych nowych kroków, więc przypominała sobie kroki, których nauczył ją pan Szpunk. Kobieta, która cały czas siedziała na krześle i czytała różne magiczne magazyny, wprawiała w ruch manekiny i znów zatapiała się w swojej lekturze. Z czasem, kiedy Cecylia doszła już do perfekcji i manekin po kilku sekundach leżał na ziemi nauczycielka ożywiała więcej kukieł. Nastolatka miała więcej roboty, ale nawet to udawało jej się wykonać. Miała jednak z tym problemy. Ciągle nie patrzyła na przeciwnika, kiedy z nim walczyła i często myliła kroki.
Nastolatka ciągle ćwiczyła szermierkę lub uczyła się nowego zaklęcia, lub też czytała książki. Z nich dowiedziała się wiele o cyrografach i była pewna, że Jacek również czytał tę książkę. Było tam wszystko. I jak je pisać, na czym, czym i jaki złożyć podpis. Cecylia dowiedziała się również o różnych przerażających magicznych stworzeniach; przypominały one zwierzęta z mitologii.
Cecylia nie miała kontaktu z Jackiem, ponieważ kotary były zasłonięte przez całą dobę, ale czasami widziała go w oddali, kiedy po pokazie czasami specjalnie się odwracała. Brakowało jej tych rozmów przez okno, ale do Nowego Roku zostało trochę mniej niż dwa miesiące. Dziewczyna miała nadzieję, że wytrzyma do tego czasu. Oboje nie próbowali się odwiedzać; woleli nie ryzykować. Mało brakowało a byliby wydani przez Olę i Stazi; tylko zdrowy rozsądek Jacka uratował im życie. Nastolatka nawet nie miała jak mu podziękować.
Na szczęście Anastazja i Ola były tak zaciekawione starszymi uczniami i szkołą, że nie zajrzały do żadnej książki, ponieważ gdyby tylko otworzyły odpowiednią księgę mogłyby znaleźć jak mogą złamać cyrograf, który podpisały. Było kilka sposobów, aby to zrobić, ale im najwyraźniej nie przeszkadzała blizna na palcu. Najłatwiejszym z nich było zabicie Jacka i Cecylii. Nastolatka wiedziała, że dziewczyny są do tego zdolne, bo już wcześniej chciały kogoś nadziać na pożyczone szpady. Innymi sposobami było np. zrobienie innego cyrografu zaprzeczającego już podpisany. Było też jeszcze jedno rozwiązanie, które dziewczynie wydawało się bardzo dziwne. Było to spalenie cyrografu w fioletowym płomieniu. Nie wiedziała, co to za płomień, ale od razu domyśliła się, że jest bardzo trudno dostępny. Takie rzeczy zawsze są gdzieś ukryte.
Nastolatka bała się o swoją przyszłość. Po Nowym Roku mieli zacząć naukę, Ola i Anastazja w końcu dowiedzą się jak zniszczyć cyrograf i kiedy już to zrobią będą mogły powiedzieć o tym, że spotkała się z Jackiem. Czy będzie to miało jeszcze znaczenie? Tego nie wiedziała i bała się, że wtedy będą chcieli ich zabić.
Powoli nadchodził grudzień, było strasznie zimno, chociaż u Cecylii kotary cały czas były zasłonięte; spodziewała się też, że okiennice również są pozamykane, bo ciągle rozlegał się ich trzask pod wpływem wiatru. Dziewczyna nie wiedziała czy na dworze jest śnieg, ale myślała się, że tak. Tylko kolejne przyjścia okularnicy i nauczycielki od szermierki wyznaczały jej czas.
Cecylia coraz bardziej była zmęczona i ciągle spała. Wiedziała, że jest to sprawka braku słońca. Z jednej strony nawet cieszyła się na Nowy Rok. Cieszyła się, bo w końcu będzie mogła wyjść z tej sypialni i spotka się z Jackiem. Jednak z drugiej strony bała się. Ciągle przerażała ją myśl o tym, że będzie ciąć komuś skórę. No... mogła zwalić wszystko na Jacka i tak też chciała zrobić na początku. Jednak chłopak nic o tym nie wiedział i był pewny, że to ona będzie miała sztylet. Dziewczyna jeszcze nie wiedziała, co zrobi. Ona przez część czasu przygotowywała się do swojej roli i nie mogła sobie wyobrazić, co by zrobiła gdyby dowiedziała się o tym w dniu Przymierza Krwi.
W tym czasie nastolatka znów musiała dostać nowy strój. Nie mogła uwierzyć, że w takich warunkach rośnie w takim tempie, tak jakby pobyt w Piekiełku oznaczał, że od razu miała wydorośleć. Cecylia musiała pogodzić się z tym, że na jej oczach będą umierać różni ludzie, tak jak widziała śmierć pana Szpunka i omal Bzyka. Musiała też sprostać nowym obowiązkom, a przede wszystkim samotności. Szermierka dała jej większą siłę fizyczną i pokazała, co może robić ze zwykłą bronią i jak używać swoje zmysły, ale tylko od niej zależało jak wykorzysta te lekcje. W końcu udało jej się bezbłędnie rzucać sztyletem, wyszlifowała to sama, ponieważ jej nauczycielka już całkiem przestała się nią interesować. Już nawet nie starała się prowadzić lekcji, mówiła żeby zajęła się sobą, a ona da jej spokój. Uskarżała się na zmęczenie prowadzeniem lekcji u ostatnich klas, które za niedługo miały mieć egzaminy i wszyscy bardzo się denerwowali.
- Kilka dziewczyn z piątej klasy chciałoby potrenować z tobą szermierkę Najstarsza Córko Pierworodnego. Jedna przyjdzie dziś po pokazie - oznajmiła okularnica pewnej nocy. Od śmierci Radka prawie ze sobą nie rozmawiały. Przekazywały sobie tylko niezbędne informacje.
- Nie chcę żeby tu ktokolwiek przychodził - zaprotestowała Cecylia. Od razu wezbrała w niej wściekłość. Nie miała ochoty spotykać się z kimkolwiek związanym z tą szkołą.
- To już postanowione - powiedziała i od razu wyszła. Dziewczyna wściekła się. Najpierw skazują ją na samotność, a teraz, kiedy w końcu się do tego przyzwyczaiła, przysyłają jej jakieś piątoklasistki żeby z nimi trochę potrenowała. Nastolatka nie miała wątpliwości, że starsze dziewczyny na pewno od razu ją pokonają, ale też wiedziała, że tak łatwo się nie podda.
Po kolejnym idiotycznym pokazie, które ostatnio stawały się coraz brutalniejsze (nauczyciele zaczęli się ranić i maltretować różne małe zwierzęta począwszy od pająków), Cecylia wróciła do siebie, do komnaty. Kiedy okularnica wyszła dziewczyna od razu sięgnęła po szpadę. Tylko tym mogła się dość dobrze posługiwać. Szpadą i jeszcze sztyletem, ale w takiej sytuacji nóż mógł być niezdatny. Nastolatka usiadła na łóżku i czekała. Po pięciu minutach usłyszała kroki. Najciszej jak mogła stanęła za drzwiami i poczekała aż drzwi w końcu się otworzą. Wreszcie się doczekała. Ktoś po cichu otworzył je nawet nie próbując zapukać. Zanim piątoklasistka zdążyła wejść do pokoju już miała do gardła przyłożoną szpadę. Cecylia nie traciła czasu.
- Cofnij tę szpadę dziecinko. Gdybym chciała już byś nie żyła - powiedziała czarnowłosa dziewczyna patrząc na nią z wyższością.
- Wiem. Wystarczy, że użyjesz jakiegoś zaklęcia - powiedziała nienawistnie nastolatka.
- To miał być trening, a nie od razu pokonanie przeciwnika. Może przejdziemy do tej sali, o której mówiła Pierwsza Siostra Pierworodnego?
- Dobra, idź pierwsza - powiedziała dziewczyna. Cecylia była dużo mniejsza od piątoklasistki, ale to nie przeszkodziło jej w mierzeniu w starszą dziewczynę szpadą. Nastolatka szybko policzyła i wyszło jej, że dziewczyna powinna mieć osiemnaście lat.
W końcu obie zeszły do sali, w której uczyła się szermierki. Cecylia cofnęła się trochę i wyciągnęła różdżkę z sukienki. Kilkoma łacińskimi słowami i machnięciem różdżki sprawiła, że przedmioty znajdujące się w sali ustawiły się wokół ścian. Tylko kilka rzeczy zostało na swoim miejscu, ponieważ były to ciężkie machiny, których jeszcze nie potrafiła cofnąć. Dziewczyna z zadowoleniem popatrzyła po sali.
- Jak się nazywasz? I dlaczego chciałaś ze mną walczyć? - zapytała podnosząc szpadę. Dziewczyna natychmiast wyciągnęła swoją i natarła na nastolatkę. Cecylia jak zwykle podczas prawdziwej walki zaczęła przypominać sobie wszystkie kroki.. Z łatwością wyminęła ją w krótkim obrocie.
- Mam na imię Klara. Za niedługo mam egzaminy, chcę trochę poćwiczyć. Wypadło na ciebie - powiedziała piątoklasistka i znów rzuciła się na Cecylię, która z łatwością odparła atak. Zauważyła, że Klara zaciska dłonie na szpadzie tak bardzo, że zbielały jej kostki. Zapewne szybko się zmęczy.
- Kto cię uczył szermierki? - zapytała atakując piątoklasistkę.
- Pani Mirella - odpowiedziała i sparowała jej uderzenie.
- Tak myślałam - powiedziała Cecylia przypominając sobie tę zaczytaną nauczycielkę.
- Dlaczego?
- Ona nic nie potrafi. Czy uczy wszystkie roczniki? - zapytała broniąc się i prawie natychmiast atakując. W sali ciągle rozlegał się dźwięk uderzania stali ze stalą.
- Tak. Ale tylko tych podrzędnych i bardzo rzadko się spotykamy. Czasami nawet raz na miesiąc. Najstarsi Synowie i Córki Pierworodnego uczą się sami w ciągu dnia z innymi Najstarszymi. W dodatku będziesz musiała chodzić tam co tydzień. Horror - mówiła Klara. Była bardzo powolna i w większości jej ataków Cecylia zdołała się obronić nie stykając ze sobą nawet szpad.
- Teraz mam szermierkę codziennie.
- Jak to wytrzymujesz? To nudne jak diabli! - zaperzyła się odpierając kolejny atak Cecylii. Przynajmniej nie nazywała jej Najstarszą Córką Pierworodnego.
- Szczególnie z Mirellą. Miałam innego nauczyciela, to on pokazał mi większość kroków. Mirella niczego nie próbuje mnie uczyć - opowiedziała Cecylia wciąż walcząc z dziewczyną i sprawnie wymijając wszystkie przeszkody. Zauważyła kilka błędów dziewczyny, ale nie próbowała ich wykorzystać; nie miała ochoty tak szybko zakończyć tej walki.
- Czego się spodziewałaś?! My uczymy się wyłącznie z filmów o muszkieterach! Ty to miałaś szczęście! - zawołała Klara i po chwili przewróciła się. Szpada wypadła jej z ręki i poturlała się na bok.
- Jesteś bardzo słaba w szermierce. Jestem mniejsza i mniej doświadczona od ciebie, a potrafiłam cię pokonać. Skończmy tę walkę. To nie ma sensu - powiedziała Cecylia podając rękę piątoklasistce. Nagle nastolatka poczuła jak coś przecina jej wyciągniętą dłoń. Klara trzymała sztylet.
- Nie mam zamiaru tego zakończyć! Nie jestem tchórzem! - krzyknęła wstając z podłogi i próbując ją dźgnąć. Nastolatka szybko odskoczyła.
- Chciałam ci pokazać kilka przydatnych kroków, ale jeśli nie chcesz... Twój wybór - powiedziała dziewczyna odrzucając swoją szpadę i wyciągając z kolanówki sztylet. Cecylia od razu zauważyła, że piątoklasistka dużo lepiej posługuje się nożem, może nawet lepiej od niej? Znów zaczęły walczyć. Teraz role się odwróciły. Piątoklasistka była dużo lepsza od nowicjuszki.
- To miał być trening, a nie prawdziwa walka! - zawołał ktoś schodząc ze spiralnych schodów. Dziewczyny oderwały się od siebie i popatrzyły na schody. W sali pojawiła się okularnica i po chwili znikła zabierając ze sobą Klarę. Podobno robiło się już jasno. Cecylia weszła do sypialni. Ulżyło jej, kiedy dziewczyna poszła, w tej walce mogło jej się coś stać. Skaleczona ręka trochę ją piekła, ale nie przejęła się tym. Nawet nie przebierając się położyła się do łóżka i zasnęła. Była zmęczona tym treningiem, ale gdyby musiała walczyłaby dalej.
Żadna piątoklasistka już nie przyszła. Podobno zrezygnowały po opowieści Klary. Ciekawe co im powiedziała?
W grudniu zaczęły się przygotowania do Nowego Roku. Nie było już żadnych pokazów, ale wykłady. Obrzydliwe wykłady. Nauczyciele opowiadali co będą musieli robić w tym dniu. Miało być zupełnie tak samo jak opowiadała Anastazja. Zabijanie gołębi, wkładanie pierścieni. Nauczyciele mówili także o znaczeniu „duchowym” tego dnia. Miała to być próba. Nastolatka była prawie pewna, że jeśli ktoś nie zabije gołębia sam zostanie zabity i pochowany, tak jak Radek na cmentarzu obok szkoły. Miał to też być pewien wstęp w życie Piekiełka i przygotowanie na następne ofiary. Dziewczyna musiała odwrócić głowę, kiedy jeden z nauczycieli zaczynał pokazywać im jak złapać gołębia tak, aby nie odfrunął i gdzie wbić sztylet, żeby od razu umarł. Pokazywał na żywym stworzeniu. Cecylii robiło się niedobrze, kiedy widziała minę nauczyciela. Tak jakby robił to od wieków. Gołąb strasznie się wyrywał, dziewczyna mogła z łatwością wyobrazić sobie jego przerażenie, ale nic nie mogła na to poradzić.
- Najstarsza Córka Pierworodnego nie musi tu siedzieć. Najstarsza Córko, jak zapewne już wiesz, będziesz musiała zrobić coś innego. Możesz iść do swojego pokoju - powiedział nauczyciel. Miał taką minę jakby za chwilę chciał ją wyrzucić.
- Nie, zostanę - oznajmiła; nie chciała okazywać słabości. Nie mogła tego zrobić. Dziewczyny, z którymi słuchała tych wykładów (w tym Anastazja i Ola), były zachwycone tym, co będą musiały zrobić i nastolatka też musiała udawać zachwyt. Musiała pokazać, że polubiła tę szkołę; tylko w ten sposób mogła uniknąć niechybnej śmierci.
Dziewczyna niechętnie odwróciła wzrok w stronę stołu, na którym leżał już martwy gołąb i zmusiła się do patrzenia na kolejne wbicie sztyletu w gołębia bez zmrużenia oka. Nauczyciel zauważył, że ten widok przyprawia ją o mdłości i teraz musiała za to zapłacić ciągłym wpatrywaniem się w stół. Na stół pociekła krew brudząc białe pióra ptaka. Gołąb już się nie ruszał. Ostrze wbiło się w jego serce.
W końcu nastąpił koniec wykładu. Nauczyciel obiecał dziewczynom, że na następny wykład przyniesie im sztylety. Stazi i Ola bardzo się ucieszyły; nastolatka popatrzyła na nie z nienawiścią. Cecylia wróciła do swojej komnaty. Kotary ciągle były zasłonięte przez całą dobę. Miała przestać uczyć się szermierki, ale to ją tylko zasmuciło. Jednak zamiast wymachiwania szpadą miała zacząć uczyć się latania, od jutra. Nie miała pojęcia jak to będzie gdy znajdzie się w powietrzu. Nigdy nawet nie leciała samolotem, a co dopiero na miotle. Nastolatka położyła się do łóżka. Ciągle była zmęczona. Prawie cały wolny czas spędzała na spaniu i nie mogła powstrzymać ziewnięć na wykładach. Reszta dziewczyn również okazywała zmęczenie, ale na pewno nie tak jak Cecylia. One nie musiały wstawać w południe na jakieś dodatkowe lekcje, one nie miały szermierki albo lekcji latania. Dziewczyna sama sobie wyczarowywała jedzenie, kiedy one szły do jadalni i tam jadły różne przysmaki. To również ją osłabiało. Nastolatka potrafiła wyczarowywać tylko prostsze dania, kiedy one zajadały się różnymi ciastami, lodami i deserami.
W końcu Cecylia doczekała się lekcji latania. Miała bardzo trudne zadanie, ale już po kilku lekcjach mogła powiedzieć, że przez pięć minut potrafi prawidłowo kierować miotłą. W trakcie lekcji całą swoją uwagę musiała zwrócić właśnie na ten przedmiot, a kiedy wsiadała na niego, kierowała miotłą tylko swoim umysłem. Musiała bardzo mocno się skupiać, kiedy próbowała skręcić, albo zwolnić. Uczyła się w sali, w której miała szermierkę i czasami lądowała na ścianie, kiedy nie udało jej się w porę zatrzymać. Znów częściej zaczęła do niej przychodzić oziębła szamanka (kiedy dziewczyna miała pierwsze lekcje szermierki również musiała przychodzić). Raz nawet Cecylia złamała sobie przy upadku rękę, ale wystarczył tylko jakiś czar i kolejny okropny eliksir, aby wróciła do zdrowia.
W końcu okularnica powiedziała jej, że nie ma już chodzić na wykłady i że sama będzie ją przygotowywała do Nowego Roku. Kobieta mówiła jej już to wszystko, co Cecylia wiedziała, więc dziewczyna przyjęła to bez mrugnięcia okiem, a nawet z zadowoleniem.
- Przymierze Krwi, to mi się podoba. Szkoda tylko, że nie będę mogła zabić gołębia - skłamała dziewczyna i nawet uśmiechnęła się do siebie.
- Najstarsza Córka Pierworodnego musi wiedzieć, że to nie tylko głupie nacięcie. To Przymierze, łączy was ze sobą. Będziecie musieli być w ciągłym kontakcie, nikt z was nie może opuścić szkoły jeśli druga osoba będzie nadal tutaj. Jeśli jeden z was umrze jesteście osłabieni. Wspólnie wykorzystujecie swoją moc, wzajemnie dzielicie się nią. Jesteście równi, wasze siły się wyrównują. Ty dzielisz się z Najstarszym Synem swoimi dobrymi stronami, a on daje ci swoje dobre rzeczy. Wspieracie się i dajecie sobie siłę. Ale niestety trwa to tylko rok. Później przymierze wygasa, po roku sami zadecydujecie czy chcecie jeszcze tego przymierza - zakończyła okularnica. Cecylia nie odzywała się. Jeśli prawdą jest to, co mówi ta kobieta, dziewczyna będzie tak dobra w szermierce jak Jacek. Nastolatka uśmiechnęła się lekko, to jej pasowało.
- A co ma znaczyć te wzajemne wkładanie pierścieni? - zapytała.
- Widzę, że mnie słuchałaś Najstarsza Córko. To właściwie nic nie znaczy. Próba sił. Jeśli byś miała w ręce swój pierścień nic byś nie poczuła, ale jeśli trzymasz pierścień innej osoby czujesz jaki jest zimny. Jest tak zimny jakby był ledwo co wyciągnięty z zamrażalnika, mrozi ci palce i bardzo trudno go utrzymać - wyjaśniła kobieta pieszczotliwie gładząc swoją obrączkę wysadzaną czarnymi kamieniami. Ona również kiedyś musiała tak zrobić.
Przez kilka następnych dni okularnica rozwodziła się tylko na temat Przymierza Krwi i ciągle powtarzała jaka to silna więź ich złączy, tak jakby chciała wpoić to na stałe Cecylii. Nastolatka jednak raz ją wysłuchała, zaakceptowała i przetrawiła to, co mówiła, ale już powoli miała dość tej samej gadki kobiety.
Nareszcie doczekała się końca wywodów okularnicy, która chociaż dalej mówiła o Przymierzu Krwi trochę zmieniła temat.
- Przymierze Krwi to jedna wielka próba Najstarsza Córko Pierworodnego. Nie możesz okazać strachu ani bólu, to zabronione, inaczej może spotkać cię kara.
- Wiem, wyląduję na cmentarzu. Nie musisz mi tego mówić - powiedziała Cecylia i uśmiechnęła się blado. Zrobiło jej się smutno, ponieważ przypomniała sobie upór Bzyka- Nie martw się, nie pokażę bólu.
- Nie martwię się. To ty powinnaś się o to martwić Najstarsza Córko. Nie możesz pokazać żadnych uczuć. Każdy niekontrolowany ruch może cię zdradzić, pamiętaj o tym - powiedziała okularnica.
- Czy Najstarszy Syn Pierworodnego też musi tego wysłuchiwać? - zapytała nastolatka.
- Tak - odpowiedziała krótko i wyszła z sypialni dziewczyny. To znaczy, że Jacek już wie, że Cecylia wcale nie musi trzymać sztyletu. Może to on pierwszy założy jej pierścień? Może to on dokona Przymierza Krwi?
Tak mijały dziewczynie ostatnie dni grudnia. Cecylia nawet nie zdziwiła się, że w Piekiełku nikt nie świętuje Bożego Narodzenia. Wiedziała o tym już od dawna, ale i tak było jej trochę smutno bez tych świąt. Zaczęła wspominać jak w Krakowie przygotowywali się do Wigilii, pamiętała wielką choinkę, którą wszyscy stroili i krewnych, którzy do nich przychodzili. Nagle poczuła wielką chęć powrotu do domu. Przypomniała sobie co myślała o Karolinie przed wyjazdem i zrobiło jej się głupio. Teraz już wiedziała, dlaczego ją tak traktowała, ale przecież nie było aż tak źle.
Dzień przed uroczystością okularnica przyniosła Cecylii nowy strój.
- Musisz zabrać ze sobą wszystkie swoje rzeczy Najstarsza Córko Pierworodnego włącznie z całą bronią, po jednej sztuce z każdego rodzaju i miotłę. Już tutaj nie wrócisz - przykazała kobieta.
- Ale jak ja to mam wszystko pomieścić? - zapytała nastolatka patrząc na stos białej broni.
- Zaraz pokażę Najstarszej Córce. Powyciągaj wszystko z starej sukni i ubierz się w nową - rozkazała okularnica, a Cecylia szybko spełniła rozkaz. Po chwili wróciła z łazienki w nowej sięgającej do stóp sukni. Stara suknia była już o wiele za mała. Cecylia zauważyła na stole jakiś gruby skórzany pas, w nim były powsadzane wszystkie fiolki dziewczyny z różnymi ziołami, których właściwości nie znała. Do paska było przyczepionych kilka pokrowców; jedne były mniejsze inne większe i miały różne kształty.
- Po co to? - zapytała Cecylia wskazując na pas.
- Ubierz go, od dzisiaj należy do ciebie Najstarsza Córko Pierworodnego - powiedziała, a kiedy dziewczyna zapięła pasek, zaczęła wkładać do pokrowców całą broń, do najmniejszego pokrowca włożyła sztylet z gabloty.
- Jakie to ciężkie - sapała nastolatka uginając się pod ciężarem metalu.
- Musisz się przyzwyczaić Najstarsza Córko. Sztylet obrzędowy muszę już zabrać. Będzie jutro potrzebny. Do podkolanówki włóż drugi sztylet z gabloty - powiedziała kobieta i ruszyła do wyjścia.
- A gdzie mam dać miotłę? - zapytała Cecylia patrząc na drugą szklaną gablotę.
- Zapomniałabym. Miotłę wezmę ja, po uroczystości dostaniesz ją z powrotem - powiedziała okularnica i podała dziewczynie płaszcz. Kiedy nastolatka go ubrała pokazała jej jeszcze kilka wolnych miejsc, w które mogła włożyć dodatkową broń.
- Ja chyba już nie ustoję - powiedziała Cecylia i przytrzymała się kolumny przy łóżku. Myślała, że cały jej strój waży dwieście kilo.
- Przyzwyczaisz się. Jeśli Najstarsza Córka chce, w co wątpię, może zabrać całą broń i powsadzać ją do płaszcza w miejsca, które pokazałam - powiedziała kobieta i wyszła z jej komnaty. Dziewczyna od razu usiadła na łóżku. Trudno jej było utrzymać taki ciężar. Nagle nastolatka uśmiechnęła się. Ciekawe czy Jacek również ma takie problemy? Cecylia rozejrzała się po komnacie. Już tu nie wróci. Spojrzała na kotary i uderzyła w nie. Już nie będzie żyła w zamknięciu. Po Nowym Roku wszystko zmieni się na lepsze. Może uda jej się uciec z Jackiem.
Naglę olśniło dziewczynę. Chcą uciec. Będzie im potrzebna broń. Cecylia niewiele myśląc nafaszerowała się jeszcze większą ilością metalu wkładając w płaszcz całą zawartość gabloty. Po chwili znów usiadła albo raczej padła na łóżko. Nastolatka co chwilę jednak wstawała i próbowała się przyzwyczaić do ciężkiego stroju. Co chwilę potykała się o pokrowce, ale znów wstawała i próbowała wymyślić jak powinna iść, aby znów się nie przewracać. Pomyśleć, że kiedyś czuła się w tym płaszczu jak nietoperz. Teraz czuła jakby była w średniowiecznej zbroi. Ale rycerze tamtych czasów mieli tylko jeden miecz, a resztę stanowił gruby pancerz.
W końcu wykończona Cecylia przebrała się w lekką, atłasową i oczywiście czarną koszulę nocną i padła na łóżko, ze zmęczenia nie mogła jednak zasnąć i znów zaczął ją gnębić strach. Co będzie jeśli Jacek nie będzie chciał pierwszy założyć jej pierścionka, co jeśli to ona będzie musiała dokonać Przymierza Krwi?
Nagle przypomniała sobie, że będzie musiała zabrać jeszcze książki, więc znów wstała i zapakowała je do wielkiej przepastnej torby. Kiedy ją podniosła ugięła się pod ich ciężarem. Będzie miała jeszcze jeden problem.
W takich rozmyślaniach zasnęła.


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Moonchild
post 05.05.2005 21:01
Post #40 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 120
Dołączył: 11.04.2005
Skąd: z daleka




Może być. Nie jest ani źle, ani dobrze. Zaczyna sie robić troche nudne... Ciągle tylko siedzy w komnacie i nic nie robi... Mam nadzieje że w następnych częściach wreszcie coś się zacznie dziać.
Aha... Nie żebym się czepiała ale znowu zrobiłas ten sam błąd... "za niedługo" smile.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 20.05.2005 11:02
Post #41 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Następny rozdział już nie jest w komnacie. Jestem w kawiarence, wkleję jak będę miała dostęp do Internetu.

Napisałam już około 400 stron smile.gif


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Moonchild
post 23.05.2005 19:04
Post #42 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 120
Dołączył: 11.04.2005
Skąd: z daleka




No widzę, że będzie duuuużo czytania smile.gif Wklej jak najszybciej następną część.


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 24.05.2005 18:43
Post #43 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Przymierze Krwi

Cecylia obudziła się po czterech godzinach niespokojnego snu. Cała była obolała i dopiero po chwili zrozumiała dlaczego. Na jej nowej sukni, już bardzo wygniecionej, leżał pas z białą bronią. Dziewczyna jęknęła i odwróciła wzrok. Nie miała ochoty znów ubierać tych ciężarów. Leżała i znów zaczęły ją dręczyć te same myśli co przed snem. W końcu uznała, że musi wstać i coś zrobić, bo inaczej zwariuje. Nie musi przecież od razu ubierać się w suknię. Nastolatka powoli wygrzebała się z wielkiego łoża i poszła do łazienki. Po chwili wróciła i stanęła na środku pokoju. Czym by się tu zająć? Nadal wszystko ją bolało, więc postanowiła, że zrobi kilka ćwiczeń; zawsze musiała się rozgrzać przed lekcją szermierki, więc nie stanowiło to dla niej większego problemu.
Po kilku minutach ćwiczeń poczuła, że już nie czuje bólu tak jak jeszcze przed chwilą. Po krótkiej rozgrzewce znów stanęła na środku pokoju i rozejrzała się. Co ma robić przez ten cały czas? Pokój był prawie całkowicie pusty. Cecylii zaczęło robić się zimno, więc zapaliła w kominku szarym proszkiem, który stał na jednym z regałów w wielkiej wazie. Kiedy wrzuciła go do kominka od razu rozjarzył się ogień. Nagle wpadła na świetny pomysł. Z pasa wzięła kilka pustych fiolek i napełniła je. Kiedyś może potrzebować ognia. Dziewczyna znów rozejrzała się po pokoju. Co jeszcze może wziąć? Co może się przydać w czasie ucieczki?
Nic nie znalazłszy nastolatka usiadła przed kominkiem na jakieś czarnej skórze. Chociaż było jej zimno nie chciała jeszcze ubierać sukienki. Cecylia weszła do łóżka i szczelnie się okryła. Po chwili znów spała.
- Wstawaj Najstarsza Córko Pierworodnego. Musisz się przygotować - powiedziała okularnica szturchając ją. Dziewczyna od razu otworzyła oczy; znów wszystko ją bolało.
- O co chodzi? - zapytała jeszcze zaspanym głosem.
- Za niedługo zachód słońca. Najstarsza Córka musi być gotowa do północy - oznajmiła kobieta i ściągnęła z niej kołdrę. W kominku już się nie paliło.
- Przecież jest jeszcze czas.
- Zdziwisz się jak to szybko przeleci - mówiła. W końcu Cecylia wygramoliła się z łóżka.
- Dobrze już dobrze - powiedziała i pierwszą rzeczą jaką zrobiła było ponowne zapalenie w kominku.
- Idź się umyć, włosy też i włóż suknię Najstarsza Córko Pierworodnego - rozkazała okularnica. - Widzę, że jednak wzięłaś całą broń.
- Nie, ja tylko chciałam sprawdzić czy ją utrzymam i raczej mi to nie wyszło - skłamała szybko dziewczyna.
- Nie możesz jej już odłożyć, nie mówiłam ci? Jeśli już raz zabrałaś jakąś białą broń to jest ona na zawsze twoja. Będziesz musiała sobie poradzić z tym ciężarem - powiedziała kobieta podając nastolatce cały ubiór. Cecylia weszła do łazienki i na chwilę usiadła. Ledwo co się ruszała tak ją wszystko bolało. W małej łazience wykonała kilka ćwiczeń, po których zrobiło jej się trochę lepiej i zaczęła się szykować. Włosy miała mokre; nie było suszarki. Zaczęła się ubierać. Sama suknia była nawet lekka, ale kiedy już włożyła pas nagle ugięły się pod nią kolana, ale jednak ustała. Był to znaczny postęp. Na chwilę pochodziła po małym pomieszczeniu. Nie było tak źle jak wczoraj. Powoli strój przestał jej ciążyć, więc wyszła z łazienki. Okularnica trzymała w ręku jakiś mały kuferek.
- Jeszcze płaszcz - powiedziała kobieta. - Siedziałaś w łazience chyba dwie godziny. Dam ci jeszcze jedną rzecz, ale na razie usiądź.
Cecylia usiadła na łóżku z cichym westchnięciem i sięgnęła po szczotkę. Kiedy już rozczesała mokre włosy podeszła do niej okularnica. Kobieta wyczarowała sobie krzesło i usiadła naprzeciw dziewczyny. Po chwili otworzyła kuferek. Nastolatkę zatkało. W skrzynce było mnóstwo kosmetyków, ale nie przypominały one tych, które dziewczyna dostawała od adopcyjnej matki. W kuferku były same ciemne cienie do oczu, a nawet kilka czarnych i szarych lakierów do paznokci. Było tam dosłownie wszystko poukładane i nowe.
- Zamknij oczy - rozkazała okularnica. Cecylia wykonała polecenie. Po chwili poczuła jak kobieta zaczyna ją malować! Nastolatka cofnęła się.
- Przecież potrafię sama się pomalować! Nie jestem niemowlakiem - powiedziała urażona dziewczyna.
- Nie wiesz jak powinno to wyglądać! Nie sprzeciwiaj mi się - powiedziała ostro. - Zamknij oczy!
Chcąc nie chcąc Cecylia musiała się poddać. Posłusznie zamknęła oczy i poddała się „operacji” kobiety.
Okularnica malowała nastolatkę dość długo, kiedy skończyła była jedenasta. Chociaż nie pozwoliła dziewczynie się obejrzeć udało jej się spojrzeć na chwilę w lustro i aż się przestraszyła. Miała mocny i wyzywający makijaż. Wokół oczu czarne obwódki, a paznokcie pomalowane były na czarno. Gdyby tak chodziła po Krakowie uznano by ją za wariatkę, a co niektórzy bardziej przesądni za śmierć.
- To chyba właśnie kuferek miałaś zamiar mi dać. Gdzie mam go włożyć? - zapytała ze zrezygnowaniem nastolatka.
- Na razie wezmę go ja, oddam ci go później. W twojej nowej sypialni obok swojego łóżka znajdziesz kufer. Tam po uroczystości złożysz swoją broń. Nie musisz jej nosić na co dzień. W sumie tylko dzisiaj masz na sobie całość. Tylko na nieliczne uroczystości, będziesz musiała zabrać część - mówiła okularnica. Przez kolejne pół godziny przypominała jej o wszystkich zasadach. W końcu wyruszyły do jadalni, w której miało się wszystko odbyć. Nastolatka czuła strach. Po raz pierwszy miała stanąć przed całą szkołą i w dodatku musiała podjąć się takiego zadania.
Cecylia miała nerwy w strzępach, pocieszała się tylko myślą, że znów zobaczy Jacka. Okularnica poprowadziła ją do sali z odwróconą gwiazdą Dawida, ale nie zatrzymały się tam. Dziewczyna zadyszała się. Już powoli nie miała siły dźwigać tej całej broni. Kobieta poprowadziła ją na dwór. Kiedy otworzyły się drzwi nastolatka po raz pierwszy od dwóch miesięcy poczuła bijący w nią zimny wiatr. Wszędzie leżał śnieg. Nawet jego biel nie zdołała polepszyć wyglądu zamku, nadal wyglądał jak żywcem wzięty z jakiegoś horroru. Cecylii zrobiło się zimno, więc bardziej otuliła się płaszczem. Okularnica stanęła przed jakimiś małymi, mało widocznymi drzwiami.
- Najstarsza Córka tu zostaje, ja muszę iść. Kiedy te drzwi się otworzą Najstarsza Córka Pierworodnego musi wejść i podejść do stolika na środku, a później wszystko jak ci mówiłam - wytłumaczyła kobieta.
- Ale dlaczego od razu nie wejdziemy do środka? - zapytała.
- Tak już jest. Nie próbuj uciekać Najstarsza Córko - powiedziała okularnica i z powrotem weszła do szkoły. Dziewczyna skuliła się z zimna, ale z zaciekawieniem rozejrzała się wokół. Od dawna nie widziała księżyca, a teraz lśnił nad nią w nowiu. Wiatr targał jej włosy czego nie robił wieki. W końcu będzie mogła wychodzić. Nagle zabrakło jej słońca. W Piekiełku była od końca sierpnia, ponad cztery miesiące nie widziała świetlistej kuli i dopiero teraz pomyślała, że chciałaby ją zobaczyć. Zaczęły ją boleć płuca od lodowatego powietrza. Już wiedziała, że będzie chora, za długo siedziała na uwięzi i nie była uodporniona. Zaczął padać śnieg, już po kilku sekundach jej włosy pokrywała cienka warstwa śniegu. Spojrzała w górę, nie widziała szczytu swojej wieży; zamek był ogromny, wznosił się nad nią jak jakaś olbrzymia góra.
Nagle małe drzwi się otworzyły ukazując ogromne, ciemne pomieszczenie oświetlone żyrandolem z świeczkami i pochodniami wetkniętymi w obręcze w ścianach. Cecylia jeszcze raz złapała w płuca mroźne powietrze i powoli weszła do środka. Od razu zobaczyła stół w kształcie podkowy. U szczytu siedzieli nauczyciele, a po bokach milczący uczniowie. Jadalnia wydawała się zbyt duża jak na tak małą liczbę uczniów. Czarnoksiężników rzeczywiście było bardzo mało, spowodowane to było tym, że przynajmniej jeden rodzic ucznia musiał być czarnoksiężnikiem.
Na samym środku był mały stoliczek, na którym ostrze sztyletu odbijało blask świec. W sali panowała martwa cisza. Po drugiej stronie stolika szedł do niej Jacek. Nastolatka powstrzymała uśmiech. Prawie w tym samym momencie podeszli do stolika. Dziewczyna czuła jak ulatuje z niej dobry humor, jak z przekłutego balonu powietrze, na widok dwóch pierścieni i błyszczącego sztyletu. Strach nie pozwolił jej się nawet dokładnie rozejrzeć po sali. Mała serwetka leżąca pod tymi rzeczami była mocno poplamiona krwią. Popatrzyła niepewnie na chłopaka. Chociaż miał kamienną twarz z jego oczu wyzierał strach i nieme pytanie. Zdawało im się, że stoją na przeciw siebie bardzo długo (ktoś zakaszlał, jeszcze ktoś inny poruszył się na krześle wywołując jego trzeszczenie), ale dla nich nie liczył się czas, chcieli wiedzieć, kto pierwszy odważy się założyć pierścień drugiej osobie. Nagle obydwoje wyciągnęli ręce po pierścienie. Cecylia chciała się zaśmiać, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Dziewczyna jeszcze raz popatrzyła na Jacka; wiedziała, że to ona powinna być pierwsza i chciała to powiedzieć chłopakowi bez słów. On jakby zrozumiał i lekko cofnął rękę. Nastolatka wiedziała, że musi to zrobić, to ona wprowadziła w błąd Jacka mówiąc, że ma sztylet. Obydwoje od początku myśleli, że to ona dokona Przymierza Krwi, więc dlaczego właśnie tak nie może być? Cecylia wzięła ze strachem pierścień i od razu poczuła jak przeszywa ją przeraźliwe zimno. Wzdrygnęła się lekko. Jeszcze raz popatrzyła w twarz chłopaka. Przyglądał jej się. Dziewczyna nie czekając już na żaden ruch szybko założyła obrączkę wysadzaną kamieniami na serdeczny palec chłopaka w prawej ręce. Jacek miał zimne dłonie tak samo jak i nastolatka. Cecylia szybko cofnęła rękę i czekała aż chłopak założy jej pierścień. Znów ogarnął ją strach, nawet nie śmiała popatrzeć jeszcze raz w twarz Jackowi. Dziewczyna wyciągnęła rękę, która lekko drżała. Chłopak założył jej pierścień i prawie niezauważalnie ścisnął dłoń nastolatki próbując dodać jej otuchy. Cecylia poczuła jak pierścień przywiera do jej skóry; już nigdy nie będzie mogła go zdjąć. Dziewczyna wzięła do lewej ręki sztylet (na prawej miała zrobić sobie rozcięcie). W jadalni zrobiło się jeszcze ciszej; gdyby były tu jakieś owady można byłoby usłyszeć jak machają skrzydełkami. Nastolatka przyłożyła ostry nóż do swojej prawej dłoni, jej ręka lekko się zachwiała, ale ona się tym nie przejęła i przecięła sobie dłoń. Poczuła ból.
- Moja krew - powiedziała głośno; z rany zaczęła lecieć krew i kapała na serwetkę.
Jacek szybko odwrócił swoją dłoń pozwalając, aby i na niej zrobiła przecięcie. Jej ręka zawisła nad dłonią chłopaka i znów zaczęła dygotać. Jacek przystawił swoją dłoń do ostrza. Nie mógł pozwolić, aby ją zabito co by na pewno zrobiono, kiedy zauważyliby, że dziewczyna się waha. Nastolatka popatrzyła z rozpaczą na niego i już był pewny, że cofnie sztylet, kiedy poczuł ostry, piekący ból. Nie musiał nawet patrzeć; wiedział, że to zrobiła.
- Twoja krew - mówiła lekko drżącym głosem. Jacek, nie czekając na jakiś znak od niej, zacisnął swoją rozciętą dłoń z jej zakrwawioną ręką. Zrobił to trochę bardziej niż było potrzeba, ale chciał dodać siły dziewczynie, bo widział, że ledwo trzyma się na nogach.
- Nasza krew - powiedzieli chórem. Cecylia popatrzyła z wdzięcznością na chłopaka. Ciągle trzymając się za ręce odeszli do bocznych drzwi widniejących za stołem dla nauczycieli. Kiedy weszli do kolejnego ciemnego pokoju, obydwoje odetchnęli z ulgą. Nie zamienili ze sobą żadnego słowa wciąż przeżywając wlokące się minuty w jadalni. Ciągle trzymali się za ręce, podeszły do nich pielęgniarki próbując ich rozdzielić. Dopiero po chwili zorientowali się, że dalej są złączeni, więc czym prędzej się puścili trochę zażenowani. Pozwolili się opatrzyć pielęgniarkom. Po chwili kobiety wyszły zostawiając ich samych, aby mogli się poznać. Uczta miała zacząć się za dziesięć minut.
Cecylia usiadła na małej sofie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Był to chyba najlepszy pokój w całym zamku. Na podłodze z drewna był rozłożony wielki, miękki dywan, wokół ścian było mnóstwo regałów z książkami. Wszystko było utrzymane w ciepłej tonacji. W kominku palił się ogień rozświetlając pokój. Komnata przypominała jej trochę ukryty gabinet adopcyjnej matki.
Dziewczyna nie śmiała popatrzeć na Jacka, który stał przy kominku i bacznie się jej przyglądał. Włosy nastolatki były mokre od śniegu i teraz na podłogę spadały krople wody. Jacek zobaczył, że ma pas, zupełnie taki sam jak on. Chłopak usiadł obok Cecylii i pogładził ją lekko po zabandażowanej dłoni.
- Chyba nie chcesz tu siedzieć całe dziesięć minut w milczeniu i czekać aż w końcu po nas przyjdą. Wyda im się dziwne, że nie rozmawiamy - powiedział Jacek, kiedy dziewczyna cofnęła rękę. Nastolatka popatrzyła na niego ze smutkiem.
- Czy my musimy robić wszystko na pokaz? - zapytała, oddychała głęboko próbując się uspokoić.
- Musimy, ale tylko do czasu, kiedy się stąd uwolnimy. Dlaczego przecięłaś się tak mocno? - zapytał przypominając sobie monolog pielęgniarki, która opatrywała dziewczynę.
- Prawie nic nie czułam - odpowiedziała Cecylia spuszczając głowę. Tak naprawdę chciała, aby jej ból zagłuszył strach przed przecięciem Jacka.
- Wiesz, że nie musiałaś tego robić? - zapytał chłopak, a nastolatka potwierdziła głową. - Dlaczego to zrobiłaś? Mogłaś zostawić to mnie.
- Cały czas myśleliśmy, że to ja będę musiała to zrobić. Ja już przyzwyczaiłam się do tej myśli, a ty dowiedziałeś się o tym dopiero kilka dni wcześniej. Nie mogłam pozwolić abyś ty to zrobił - mówiła nie patrząc na chłopaka.
- Ledwo się trzymałaś. Już myślałem, że zrezygnujesz - powiedział Jacek i znów pogładził ją po dłoni, tym razem nie cofnęła jej.
- Ale to zrobiłam, dzięki, że... pomogłeś mi to zrobić - podziękowała i w końcu na niego spojrzała. Z jej oczu wyzierał smutek i rozpacz.
- Nie mogłem pozwolić żeby cię zabili, nie chciałem jeszcze ciebie stracić. Kiedy przypomnę sobie tamtą noc, to aż ciarki mnie przechodzą. Jeszcze, kiedy zauważyłem, że ktoś ściąga cię z okna myślałem, że ciebie też zabiorą. Uciekniemy, zrobimy to dla Bzyka - powiedział, jego głos nagle nabrał stanowczości. Chłopak znów ścisnął mocno jej dłoń. Trochę ją zabolało, kiedy dotknął miejsca, w którym była rana, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Kiedy zauważyłam, że go prowadzą od razu zrozumiałam i już nic się dla mnie nie liczyło. Naprawdę skoczyłabym, ale one mnie pociągnęły, chyba się o coś uderzyłam, bo straciłam przytomność. On był moim przyjacielem niemalże od kołyski, a teraz już go nie ma - mówiła Cecylia, do jej oczu zaczęły napływać łzy, ale powstrzymał się od szlochu. Jacek zauważywszy reakcję nastolatki nie czekając na pozwolenie przytulił ją.
- Jeśli chcesz mogę go zastąpić. Podobno nie ma ludzi niezastąpionych - powiedział, a ona wtuliła się w niego. Nagle drzwi otworzyły się, a oni oderwali się od siebie czym prędzej.
- Chodźcie, zaczyna się kolacja - powiedziała okularnica wychylając się zza drzwi. Zanim Jacek na dobre puścił jej dłoń ścisnął ją mocniej próbując ją jakoś pocieszyć. Kiedy zaprzyjaźnił się z Bzykiem często rozmawiali o Cecylii i wiedział ile dla siebie znaczyli.
Wyszli z przytulnego pokoju i od razu skierowali się w stronę jednego krańca stołu, na którym czekały na nich wolne miejsca obok innych Najstarszych. Kiedy już usiedli wszyscy zajadali się jakimś pieczonym mięsem. Cecylia nałożyła sobie trochę jedzenia, obok niej stał kielich napełniony jakimś płynem. Dziewczyna skosztowała napoju i od razu go wypluła. Jacek widząc co zrobiła nastolatka również chciał spróbować, ale ona mu na to nie pozwoliła zasłaniając ręką kielich.
- Nie pij. To krew - powiedziała i popatrzyła na niego ze strachem. Ciekawe czy codziennie piją tu krew? Chłopak zrobił przerażoną minę i odstawił kielich. Nagle minął im apetyt. Kto wie z czego jest to mięso?
Obydwoje popatrzeli na siebie. Jacek lekko dotknął pierścionka na ręce Cecylii, teraz już nie czuł zimna. Od tej chwili łączyła ich jakaś więź i obydwoje doskonale to rozumieli. Dziewczyna również popatrzyła na swój palec, na którym widniała czarna obrączka. Nagle wysunęła rękę spod dłoni chłopaka i spróbowała ściągnąć pierścień. Musiała sprawdzić czy rzeczywiście już jest przytwierdzony do jej palca na zawsze. Nie dało się go ściągnąć
- Zauważyłem, że miałaś cały czas zasunięte kotary. Co się stało? - zapytał Jacek patrząc na wysiłki Cecylii.
- Po tym jak chciałam skoczyć postanowili, że mnie zamkną; bali się, że jeszcze raz spróbuję. Chcę iść na cmentarz - oznajmiła nastolatka.
- Pójdziemy po posiłku, nie wiem czy możemy wstać od stołu.
- Nie musisz iść ze mną. Poradzę sobie sama - zapewniła.
- Też chciałem tam iść. Bzyk był też moim przyjacielem - powiedział chłopak patrząc z smutkiem na dziewczynę. Jemu też brakowało Radka. Był jego jedynym przyjacielem, z którym mógł spotykać się codziennie i który również nienawidził Piekiełka.
W końcu uczta się skończyła. Jacek i Cecylia prawie nic nie zjedli. Pokusili się tylko na ciasto, w którym rozpoznali zwykłą szarlotkę.

czarodziej.gif


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Moonchild
post 25.05.2005 22:19
Post #44 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 120
Dołączył: 11.04.2005
Skąd: z daleka




Tekst jako całość jest ok. Chciaż pierwsza scena jest przynajmniej moim zdaniem zbędna. Po co pisać, że Cecylia wstała, zrobiła rozgrzewke, położyła się a potem znowu wstała i zrobiła rozgrzewkę? Lepiej było to skrócić.
A tak poza tym to nie chcę być upierdliwa, ale....
QUOTE
- Za niedługo zachód słońca. Najstarsza Córka musi być gotowa do północy - oznajmiła kobieta i ściągnęła z niej kołdrę. W kominku już się nie paliło.

prosze uważaj na to, bo to po prostu razi!!!!

I jeszcze jedno...
QUOTE
Od dawna nie widziała księżyca, a teraz lśnił nad nią w nowiu.

czy nów nie jest przypadkiem wtedy kiedy księżyca w ogóle nie widać? smile.gif




--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tajemnicza
post 25.05.2005 22:57
Post #45 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 385
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Tureeeek/Poznań

Płeć: Kobieta



Wczoraj usiadłam, przeczytałam, ale bylo pozno wie nie dalam komenta =P Leniuch ze mnie =P
Opowiadanie bardzo mi sie podoba. Jak nieliczne mnie wciagneły i naprawdde jestem ciekawa tego co bedzie w nastepnych chapterach. Chociaz mam jednen zarzut: a mianowicie moim zdaniem akcja jest troche, podkreslam TROCHE za szybka. To wszystko tak mignelo w mgnieniu oka. Nie bede wypomniac literowek, przecinków, powtórzem i ogolnie bledów, bo nie lubie, a takie są, wiec uważaj na nie. Wiec ogolnie jest fajnie . Czekam na następne party i fajnie ze masz duzo. Ja lubie duzooo =PP Pozdrawiam
Taj


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 03.06.2005 09:26
Post #46 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Błędów wiem, że dużo smile.gif

Szybko, bo i tak mam już dosyć dużo tekstu, a gdyby była wolniejsza fabuła może doszłabym nawet do 1000 stron wink.gif

Aha w domu nie działa mi forum, nie wiem dlaczego. Wkleję może jutro, a jak nie to kiedy zadziała forum


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 07.06.2005 19:51
Post #47 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Zmiany

Powoli zaczęli kierować się do przejścia próbując nie stracić się z oczu. Razem przecisnęli się do drzwi wejściowych i otworzyli je. Od razu powiało zimnem. Przyjaciele otulili się szczelniej płaszczami i wyszli w środek zamieci, jaka panowała na dworze. Obydwoje nie wiedzieli dokładnie gdzie jest cmentarz, ale poszukiwania nie zajęły im wiele czasu. Góra, na której stał zamek miała bardzo małą powierzchnię. Miejsce spoczynku zmarłych było bardzo małe i stare. Niektóre nagrobki były połamane inne zasypane śniegiem. Tylko dwa groby wyglądały na nowsze i od razu do nich podeszli.
- Już zapomniałam, że pan Szpunk również tu jest. Przez tę głupią, nową nauczycielkę nic nie umiem. Nie uczyła mnie wcale - powiedziała z żalem Cecylia podchodząc do nagrobku z wyrytym nazwiskiem jej dawnego nauczyciela. Dziewczyna przycupnęła i odgarnęła ręką śnieg z grobu. Nie miała rękawiczek, więc od razu zrobiło jej się zimno. Nastolatka nie wstała, wciąż patrzyła na nagrobek. W końcu Jacek podszedł do niej i pociągnął za łokieć.
- Zmokniesz i zmarzniesz jeśli będziesz tak siedzieć. Wiem, on był wspaniałym nauczycielem, ale nic nie przywróci mu życia, tak jak i Bzykowi - powiedział chłopak dźwigając ją na nogi. - Nie wyglądasz na taką ciężką.
- To przez broń. Wzięłam wszystko żebyśmy mogli uciec. Może nam się przydać - wytłumaczyła Cecylia stojąc, ale wciąż wpatrując się w grób.
- Wzięłaś wszystko?! Szkoda, że ja o tym nie pomyślałem. A wziąłem sobie jeszcze tylko dodatkowy sztylet. Dlatego szłaś tak powoli. Oddaj mi część broni - poprosił Jacek.
- Nie, nie musisz mi pomagać. To nie jest aż tak ciężkie.
- Daj, przecież ledwo już trzymasz się na nogach, a zresztą mnie też przyda się zapasowa broń. Nie mogę patrzeć jak się męczysz - powiedział i próbował wyciągnąć szablę z płaszcza dziewczyny.
- Niech ci będzie - zgodziła się nastolatka i wyciągnęła z płaszcza część białej broni. Jacek zaczął ją wkładać do swojego płaszcza. - Już chyba wystarczy. Czuję się lekka jak piórko.
- A ja ciężki jak słoń. Jak mogłaś unieść to wszystko?
- Udało mi się - powiedziała. Znów zaczął padać gęsto śnieg.
- Dlaczego oni musieli zginąć? Dlaczego ich zabili? Przecież nie zrobili nic złego - powiedziała odgarniając zmarzniętą ręką śnieg z grobu Radka.
- Ja ci nie mogę na to odpowiedzieć. Myślę, że oni umarli w pewnym sensie dla nas, chcieli nas uwolnić. Pan Szpunk pokazał ci krok, a Bzyk wymógł na mnie obietnicę, że nigdy im się nie poddamy - powiedział chłopak i umilkł zastanawiając się nad swoimi słowami.
- Nie mówiłeś mi o żadnej obietnicy. Zresztą jak mogłeś mu cokolwiek obiecać przy tamtych dwóch? - pytała Cecylia odwracając się w stronę chłopaka. Jaka znów obietnica?
- Między nami nie było słów. Po prostu Radek na mnie popatrzył, a ja wiedziałem co jego spojrzenie znaczy. Prosił mnie żebym nas stąd wyrwał, żebyśmy uciekli, a ja mu to przyrzekłem. Tamci tego nie zrozumieli. Czytałem coś o takich przedśmiertnych prośbach.
- Ja też, ale nie pamiętam co mówiła ta książka - stwierdziła dziewczyna; przypominała sobie, że był temu poświęcony cały dział w książce „Starożytne tajemnice”, w której czytała bardzo dużo o cyrografach.
- Jeśli się coś obiecało osobie, która wkrótce potem umarła trzeba było spełnić tę prośbę bez względu na to jak brzmiała. Radek ma nam też w pewien sposób pomóc, przynajmniej tak mówił tamten rozdział - wytłumaczył Jacek przypominając sobie słowa w książce.
- To teraz już nie mamy wyboru. Musimy uciec - powiedziała cicho kuląc się z zimna.
- Wracajmy - powiedział chłopak i skierował się w stronę szkoły. W Piekiełku ciągle panował gwar. Tylko dzisiaj uczniowie się nie uczyli, to był ich jedyny wolny dzień, więc postanowili dobrze go wykorzystać. Wielu uczniów po prostu ze sobą rozmawiało; nie mieli na to czasu podczas reszty roku, ponieważ ciągle zajmowali się zgłębianiem wiedzy czarno-magicznej.
Cecylia i Jacek weszli na piętro w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, w którym mogliby usiąść. Przy ścianach stały nieliczne skórzane sofy mieszczące najwyżej cztery osoby. Zwykle siedzieli na nich wielcy osiłkowie, ale też zdarzyło się, że zajmowali je mali i chudzi. Może, dlatego że byli znani z rzucania złych uroków na każdego, który ośmieliłby się usiąść na ich sofie.
W końcu znaleźli jakąś pustą sofę i usiedli na niej. Na szczęście po obydwóch stronach tapczaniku w metalowych obręczach powsadzane były pochodnie. Od razu, pod wpływem ciepła, z ich włosów zaczęła skapywać woda tworząc kałużę przed nimi. Kilka osób siedzących na ziemi patrzyło na nich ze zdziwieniem, ale i też podziwem. Po chwili znów zatopili się we własnych rozmowach nie zwracając najmniejszej uwagi na nowicjuszy. Oni również zaczęli rozmawiać, ale nie snuli już planów ucieczki, było to niebezpieczne w tym tłumie uczniów, w którym każdy mógłby ich usłyszeć. Opowiadali sobie różne zabawne historie ze swojego życia. Zwykle w końcu dziewczyna zawsze przypominała Bzyka, a kiedy to sobie uświadamiała nagle milkła. Wiedziała, że nie powinna zatapiać się w wspomnieniach; to nic nie dawało a mogło tylko pogorszyć jej samopoczucie. W końcu Cecylia zaczęła mu opowiadać o swoim niezbyt udanym dzieciństwie, ale nie wspominała już Karoliny ze złością, bo wiedziała co przyczyniło się do jej zachowania. Ciągła niepewność pochodzenia adopcyjnej córki zniszczyła jej życie.
Nagle na sofę usiadły dwie osoby. Anastazja i Ola wygodnie rozłożyły się na tapczaniku. Wyglądały tak jakby nie było żadnej kłótni i dalej się przyjaźnili.. W końcu Stazi wyciągnęła do Cecylii rękę.
- Wiem, że ostatnio nie układało się nam dobrze Najstarsza Córko, ale w końcu należycie do naszej rodziny. Zapomnijmy o dawnych sporach - zaproponowała Anastazja podsuwając jeszcze bliżej rękę. Cecylia spojrzała niepewnie na Jacka, który przyglądał się wrogo i nieufnie dziewczynom. Nastolatka zauważyła, że ręka Stazi jest cała czerwona.
- Nie uścisnę dłoni, która jest umazana krwią. Anastazja, coś ty zrobiła? - zapytała z przerażeniem, a dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- To nic. Trochę tu krwi gołębia, trochę mojej i trochę... nie wiem kogo - stwierdziła beztrosko Anastazja.
- Jak to, nie wiesz od kogo? - pytała Cecylia wpatrując się w rękę dziewczyny. Niepokoił ją beztroski ton byłej przyjaciółki.
- Chłopcy są łasi na „nowości” i jeden z nich dobierał się do mnie. Wyciągnęłam sztylet i się na niego rzuciłam. Szkoda, że drasnęłam tylko policzek. Później ten chłopak złapał mnie, ale zjawił się kruk i zaczął nas dziobać uwalniając mnie od tego typka - wytłumaczyła Anastazja. Cecylia była wstrząśnięta. Jak mogła przyjaźnić się z kimś kto z takim spokojem atakuje ludzi?!
Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć sobie na to pytanie, bowiem ktoś podszedł do sofy.
- Co wy tu robicie?! Zjeżdżać mi stąd! To moja sofa i nikt nie ma prawa na niej siedzieć! - krzyczał jakiś osiłek. Okazało się, że siedzą na „zajętej” sofie. Nagle w korytarzu zrobiło się cicho, wszyscy z zaciekawieniem obserwowali tę scenę.
- Nie widziałem tutaj żadnego podpisu, zresztą ta sofa nie należy do ciebie tylko do szkoły - powiedział z całym spokojem Jacek. Drugi osiłek nagle chwycił go za płaszcz i po chwili chłopak wylądował na ziemi.
- A co my z wami zrobimy? Zostańcie, zabawimy się z wami - powiedział ten pierwszy i usadowił się na miejsce Jacka próbując złapać Cecylię. Nastolatka jednak była już na to przygotowana. Jednym ruchem ręki uwolniła z pasa szpadę i przystawiła osiłkowi do gardła. Już po kilku sekundach drugi chłopak próbował jej odebrać broń, ale ona przystawiła do jego głowy drugą szpadę. Osiłek zezując patrzył na broń.
- Myślicie, że jak jesteście wielcy i umięśnieni to wszystko wam można?! Pożegnajcie się z waszą sofą, teraz ona należy do nas, zrozumiano? - zapytała dziewczyna, Jacek zdążył już wstać. Po chwili wziął z jej ręki szpadę, którą przystawiała drugiemu osiłkowi między oczami. Osiłkowie szybko wstali i odeszli. Kiedy już byli w dostatecznej odległości odwrócili się i zawołali:
- Jeszcze się z wami policzymy!
Chłopcy znikli za zakrętem, a Cecylia schowała szpady do płaszcza i pasa.
- Świetnie sobie poradziłaś - stwierdził Jacek. Nadal wszyscy uczniowie siedzący na ziemi i kilku sofach patrzyli na nich, ale tym razem w ich oczach nie było już zdziwienia tylko podziw, że udało im się przeciwstawić tej bandzie, która w całej szkole miała już kilka zajętych sof.
- Działałam we własnej obronie. Nie mogłam im pozwolić żeby mnie obmacywali - zapewniła dziewczyna. Ola i Anastazja, które jeszcze przed kilkoma sekundami były w szoku nagle uśmiechnęły się.
- Pierwsza klasa i już mamy własną sofę! To niebywałe, musimy częściej się z wami pokręcić - powiedziała Ola, a Stazi gorąco jej przytaknęła.
- Musimy na nich uważać - stwierdził Jacek i usiadł na sofie. Po chwili dziewczyna też usiadła. Ich torby leżały pod pochodnią schnąc.
- Jestem już zmęczona. Musicie mi pokazać gdzie będę spać. Jacek, a gdzie ty będziesz spał? - zapytała Cecylia i ziewnęła.
- Ja też jestem trochę zmęczony. Jeszcze nie wiem gdzie jest moja nowa sypialnia, ale poradzę sobie. Wiesz, że jutro w południe mamy mieć lekcję szermierki? - zapytał.
- Tak? Świetnie, może ty czegoś mnie nauczysz, a nie tak jak ta cała Mirella. Od czego zaczniemy? Jaką broń mam przynieść? - pytała nagle ożywiona nastolatka.
- Już trochę o tym myślałem. Chciałbym na razie wiedzieć co umiesz. Najlepiej będzie jak przyniesiesz szpadę, sztylet i szablę - mówił chłopak.
- Ale ja nie uczyłam się posługiwać szablą.
- Nie? Widzę, że masz spore zaległości, ale i tak ją przynieś.
- Dobra. Gdzie mamy mieć te lekcje? - zapytała dziewczyna sięgając po torbę.
- Podobno gdzieś na dworze. Spotkajmy się w sali z gwiazdą trochę przed dwunastą, razem poszukamy tego miejsca - powiedział Jacek również zabierając swoją torbę z podłogi.
- Ok, ja już chyba pójdę. W każdej chwili mogę zasnąć. Ola, Stazi pokażecie mi gdzie jest sypialnia? - zapytała.
- Ja też już chyba pójdę - powiedział chłopak i założył plecak.
- Poczekaj Najstarszy Synu Pierworodnego, przecież nie wiesz gdzie masz iść - powiedziała Ola i szybko się oddaliła. Zobaczyli jak rozmawia z jakimś chłopakiem, w którym Cecylia rozpoznała jednego z dawnych przyjaciół. Nastolatka i Jacek spojrzeli na siebie i parsknęli śmiechem. Jak zawsze bawiły ich przezwiska, które nosili.
- Cześć Marek - powitała podchodzącego chłopaka.
- To jest Marek, nasz przyjaciel. Zaprowadzi cię do sypialni - powiedziała Ola przedstawiając sobie chłopaków.
- Nawet nie mogę ci powiedzieć dobranoc. Wyśpij się dobrze i pamiętaj o naszej lekcji - przypomniał Jacek i poszedł za chłopakiem.
- To co, zaprowadzicie mnie do tej sypialni czy nie? - zapytała w końcu, a one poszły z nią do sypialni.
Był to duży, okrągły pokój sześcioma łóżkami i dwoma łazienkami. W pomieszczeniu było tylko jedno okno. Teraz gruba kotara była odsłonięta, ale okiennice zamknięte, aby nie wpuszczać zimna. Z boku stał wielki kominek; nie paliło się na nim. Ściany były prawie czarne i jak cały zamek tak i ten pokój wyglądał jak z krainy dreszczowców. Anastazja pokazała jej łóżko, na którym miała spać. Wszystkie były dość wąskie, a wokół nich pozaciągane były czarne kotary (tym razem można było je rozsuwać i zasuwać w dowolnym momencie). Obok jej łóżka stał wielki kufer, dziewczyna otworzyła go zaklęciem i zauważyła, że jest tam miotła i mniejszy kuferek. Od razu go rozpoznała; było to pudełko z kosmetykami. Cecylia szybko pozbyła się zbędnej broni wkładając ją do kufra. W pasie zostawiła tylko sztylet; resztę pokrowców wraz z bronią włożyła do kufra. Natomiast w płaszczu zostawiła jedynie szpadę i szablę. Oprócz tego w jej podkolanówce był jeszcze drugi nóż, którego się nie pozbyła. Pomyślała, że może kiedyś się jej przydać, kiedy znów będzie musiała zmierzyć się z osiłkami od sofy.
Cecylia wyjęła z torby swoją czarną koszulę nocną i weszła do łazienki. Pierwsze co zrobiła to zmyła ten okropny makijaż.
Kiedy wróciła, kotara w oknie była już zasłonięta, a w pokoju zaczęły zbierać się dziewczyny. Nastolatka od razu weszła do swojego łóżka zasłaniając czarne, lekko przezroczyste kotary. Nie chciała rozmawiać z nikim związanym, choć odrobinę z Piekiełkiem. Po chwili już smacznie spała.
Cecylia obudziła się o jedenastej. W sypialni było ciemno z powodu zasłoniętej kotary w oknie. Dziewczyna zaświeciła świeczkę stojącą na stoliku. Po pół godzinie była już gotowa; ubrana i najedzona zaczęła schodzić po schodach. W Piekiełku było bardzo cicho, wszyscy spali.
Tak jak się umówili Jacek czekał na nią w sali z odwróconą gwiazdą Dawida. Kiedy otworzyli drzwi wejściowe, poraziło ich w oczy słońce. Minęło kilka minut zanim przyzwyczaili się do tego ostrego światła.
- Jak ja dawno nie widziałam słońca - powiedziała nastolatka patrząc w bezchmurne niebo. Było mroźno, ale słońce świeciło bardzo mocno.
- Ja jeszcze dłużej. Chodźmy, musimy poszukać tego miejsca - powiedział Jacek i pociągnął Cecylię. Po kilku minutach znaleźli się na lekcji. Był to okrągły kawałek ziemi otoczony olbrzymimi kamieniami. Wyglądało jak Stonehenge w Anglii (był to magiczny krąg, w którym odprawiano różne obrzędy). Na ich nieszczęście w kole byli też inni uczniowie ubrani w szaty z gwiazdkami, a obok jednego z kamieni siedziała Mirella oczywiście z kolejnym czasopismem w rękach.
- Tylko nie ona... - jęknęła Cecylia patrząc z wrogością na kobietę.
- Nie przejmuj się nią. Oni świetnie walczą, może się od nich czegoś nauczymy? - zapytał sam siebie Jacek i szybko wszedł do koła ciągnąc za rękę dziewczynę. Reszta walczących nie zwróciła na nich większej uwagi, tylko co niektórzy spojrzeli na nich, ale żaden nie podszedł i się nie przedstawił.
W kręgu było ich dziesięciu (nie licząc Mirelli) i byli podzielni na pary według roczników. Nauczycielka nawet nie zauważyła, że ktoś przyszedł.
- To... od czego zaczniemy? - zapytała rozchylając lekko płaszcz, aby wyciągnąć z niego broń.
- Szpada - odpowiedział i jednym, płynnym ruchem wyciągnął swoją broń. - Zmierz się ze mną.
- Chyba nie myślisz, że zaatakuję cię pierwsza - powiedziała Cecylia.
Tak zaczęła się ich wspólna lekcja. Jacek okazał się naprawdę dobry w szermierce i szybko potrafił wykorzystać jej błędy. Nastolatka wiedziała, że nie dorasta mu nawet do pięt (ciągle się przewracała i prawie zawsze chybiała).
- Zbyt dużo nie nauczyłaś się przy niej - uznał chłopak, kiedy mieli dziesięciominutową przerwę. Dziewczyna ciężko dyszała, ale Jackowi nic nie było. Nastolatka potaknęła tylko głową. Minęło kilka minut zanim jej oddech wyrównał się.
- Wiem, wiem. Jestem do niczego.
Cecylia usiadła na ziemi i obserwowała pozostałe pary. Wszyscy wyglądali na zmęczonych i śpiących. Dziewczyna też marzyła tylko o tym żeby się położyć do łóżka i zasnąć jak reszta jej klasy.
- Wcale nie jesteś do niczego, tylko nie masz wprawy i za mało się skupiasz na tym co robisz, jesteś za powolna. Podczas tych lekcji postaram się coś ciebie nauczyć. Zobaczysz, już wkrótce będziemy walczyć tak jak oni - przekonywał Jacek, a dziewczyna cicho prychnęła. Ma walczyć tak jak tamci? To nie możliwe.
Po przerwie znów wszyscy zaczęli walczyć, ale już nie tak ostro jak na początku. Wszyscy byli zmęczeni tak, że z ledwością utrzymywali broń. Jacek zaczął jej udzielać wskazówek.
W końcu starsze klasy dały sobie spokój z dalszymi ćwiczeniami i poszli do szkoły czego nie zauważyła nawet Mirella. Chłopak jednak nadal ćwiczył z Cecylią.
- Patrz na mnie - powtarzał ciągle. - Pamiętaj o nogach, patrz gdzie celujesz - mówił, a kiedy zaatakowała zawsze obronił się z łatwością.
Ćwiczyli bardzo długo. Dziewczyna w końcu opanowała jako tako szpadę i już udawało jej się łączyć wszystko (kroki, patrzenie na przeciwnika i celowanie) w miarę spójną całość. Ciągle jednak potykała się o swoją suknię i upadała na twardą ziemię.
- Ona jest za długa - powiedziała, kiedy kolejny raz siedziała na ziemi. Chłopak pomógł jej wstać podając zabandażowaną rękę, na której była jeszcze rana, którą zadała mu nastolatka. - Wszystko już mnie boli, na dzisiaj mam dość. Dajmy sobie spokój, jestem zmęczona.
- Niech ci będzie. Wiem, że nie możemy wychodzić w ciągu dnia, ale jutro też tu przyjdziemy. Szkoda, że teraz mamy szermierkę tylko raz w tygodniu. Nie możesz skrócić tej sukienki? - zapytał z nadzieją Jacek.
- Chyba nie, niestety.
- Nie chce mi się iść do zamku, przejdźmy się. Zobaczymy co jeszcze tutaj jest – powiedział chłopak. Cecylia z radością przyjęła tę propozycję; nie chciała wracać do tego ciemnego zamku, kiedy na zewnątrz świeciło słońce.
Nie mieli dużo do zwiedzenia, więc kiedy zbadali nawet najmniejsze zakamarki (w jednym z nich znaleźli śmietnik pełen zardzewiałych i dziurawych kociołków) i odwiedzili cmentarz, usiedli na jednej z skarp spuszczając nogi w dół tak, że wisiały nad przepaścią.
- Chciałabyś kiedyś poznać swoich prawdziwych rodziców? - zapytał, gdy znów zaczęli opowiadać sobie wspomnienia z dzieciństwa.
- Nie. Nigdy nie będę ich szukać. Naszymi rodzicami są czarnoksiężnicy i porzucili nas tylko, dlatego żebyśmy uczyli się czarnej magii, żebyśmy byli tacy jak oni, a ja nigdy nie będę jak oni. Nasi prawdziwi rodzice muszą być okropni - stwierdziła Cecylia rzucając z całej siły jakiś kamień do przepaści.
- Nienawidzę tej szkoły. Jeszcze nie zaczęliśmy się uczyć, ale ja nienawidzę Piekiełka. Te pozaciągane okna w ciągu dnia, to bezsensu! I jak trzymali nas w zamknięciu.
- Tego nigdy nie zapomnę. Musimy się stąd wydostać - mówiła dziewczyna ciągle wrzucając w przepaść kamienie.
- Musimy już iść, zaraz zajdzie słońce. Jesteś gotowa na pierwsze lekcje? - zapytał Jacek stając na skale i patrząc na skarpę.
Po chwili już byli w szkole. Kotary w oknach zaczęły się rozsuwać ukazując powoli czerwieniące się niebo. Uczniowie zaczęli schodzić z schodów. Cecylia i Jacek weszli do jeszcze pustej jadalni. Dopiero teraz zauważyli, że w oknach są witraże. Niezwykłe witraże. Co chwilę kawałki kolorowego szkła zmieniały swoje położenie tworząc nowe, zadziwiające obrazy zwykle przedstawiające ogień, walkę i śmierć, ale zawsze było to zło.
Na środku pomieszczenia nie było stolika z sztyletem tak jak poprzedniej nocy, co przywitali z ulgą. Usiedli na swoim miejscu i zaczęli jeść. Na szczęście dzisiaj nie musieli pić krwi, a i jedzenie było normalne. Na stole było mnóstwo półmisków z płatkami i dzbanków z mlekiem. Na olbrzymich talerzach były kanapki z serem i szynką. W kielichach był jakiś sok.
Pod koniec posiłku po jadalni zaczęło chodzić kilku nauczycieli (jeden z nich był pół koniem!) rozdając plany lekcji nowym uczniom. Po chwili Jacek i Cecylia mieli już swoje.
- Prawie zawsze mamy tylko trzy lekcje! - zachwyciła się dziewczyna oglądając swój plan.
- Zauważ, że uczymy się tu na okrągło, nie mamy wolnych dni. No i jeszcze to noc, będziemy mieli bardzo mało czasu żeby odrobić lekcje - stwierdził zgodnie z prawdą Jacek. Nastolatce od razu zrzedła mina.
- No i jeszcze szermierka - westchnęła. - Wiesz gdzie jest ta sala, do której musimy teraz iść?
- Chyba gdzieś na górze, sala nr 83. Musimy już teraz iść żeby ją znaleźć - powiedział chłopak i od razu wstał wziąwszy do ręki kanapkę.



--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Moonchild
post 11.06.2005 08:43
Post #48 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 120
Dołączył: 11.04.2005
Skąd: z daleka




Czytało się szybko i przyjemnie. Nie zauważyłam żadnych błędów ani literówek. Treści się nie czepiam - nie jestem w nastroju smile.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 29.06.2005 13:09
Post #49 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Nauka

W pierwszym tygodniu nauki wszyscy szukali odpowiednich klas. Czasami musieli iść z samego dołu na jedno z najwyższych pięter w czasie krótkiej dziesięciominutowej przerwy.
Na piętrze była ogromna biblioteka z mnóstwem książek, jednak większość z nich była pozamykana tak, że nikt nie potrafił ich pootwierać. Zaraz na przeciw biblioteki był szpital, w którym leczono tylko i wyłącznie eliksirami lub jakimiś zaklęciami. Pomieszczenie wcale nie pasowało na szpital. Tak jak większość pokoi w Piekiełku był ob­skurny i ciemny. Nawet dwie szamanki były ubrane na czarno, a po pomieszczeniu chodziły czarne koty, a nawet myszy. Na półkach w szpitalu stały słoje z jakimiś wnętrznościami zwierząt, ale nie to było najgorsze. W kilku pojemnikach były pijawki!
Dopiero piętro wyżej mieściły się klasy, a zaraz obok drzwi do nich nieliczne sofy. Na tym piętrze mieli jedynie dwa razy w tygodniu Zaklęcia, a na trzecim kolejne dwie godziny.
Na czwartym piętrze mieściły się dwie klasy do Eliksirów, a na piątym do Kulinarii i do Magicznych Zwierząt. Zaś lekcje Magicznych Roślin i Historii Czarnej Magii odbywały się na szóstym poziomie. Najgorsze lekcje odby­wały się na jednej z wieżyczek, była to nauka Woodo i Astrologia.
Zaklęć uczył ich nauczyciel zwany Konar, był to rosły mężczyzna z burzą czarnych, kręconych włosów. Wyglądał jak dzikus z lasu spod góry, na której znajdowała się szkoła. Wszyscy uczniowie z ich klasy potrafili już podstawowe czary, więc uczył ich czarno-magicznych zaklęć zwykle zadających ból, ale też zaklęć obronnych np. oszołomienia i zaklęć transmutacji, czyli zamienia jednych rzeczy w inne.
Eliksirów uczyła ich wampirzyca Leea, była to bardzo piękna kobieta, tyle, że z jej ust wystawały dwa ostre spiczaste zęby. Nauczycielka zwykle miała na sobie potargane ubrania tak że wyglądała jak jakiś upiór. Kilku uczniów bało jej się, a większość chłopaków zakochiwała się w niej. Na jej lek­cjach sporządzali różne eliksiry przede wszystkim lecznicze, ale też i różne mogące się przydać się w zemście np. wywar z Tojadu powodujący niekontrolowane skakanie. Uczyła ich też gotować eliksiry sprawiające, że zamienia się w jakieś zwierzę lub znika, co bardzo było pomocne podczas wojen.
Arwen uczył Historii Czarnej Magii i wzdychały do niego prawie wszystkie dziewczyny. Był to przystojny mężczyzna, który zwróciłby uwagę nawet ludzi nie związanych z magią. Wyglądał jak jakiś gitarzysta z rockowej kapeli. Długie ciemne włosy spływały mu aż do pasa, a orzechowe oczy były bardzo głębokie i nieodgadnione. Na Historii mówił ogólnie o powstaniu magii; twierdził, że magia powstała razem ze stworzeniem Ziemi i wtedy nie było podziału między białą a czarną magię. Dopiero w późniejszych czasach, kiedy nastały wojny, zaczęto szukać prostszych sposobów walki, czemu przeciwstawiły się elfy, które od zarania dziejów nienawidziły zła.
Orm uczący Magicznych Zwierząt był wilkołakiem. Mężczyzna był bardzo młody i wyglądał jak trup z powo­du swojej bladości. Jego oczy, kiedyś zapewne ciemnobłękitne, teraz były szkliste i mętne. Na lekcjach pokazywał im filmy o różnych magicznych zwierzętach i często wspominał o sobie jako zwierzę. Uczyli się jak zabijać krwiożercze bestie i jak opiekować się tymi pożytecznymi. Raz na miesiąc, w czasie pełni, kiedy znikał nie mieli lekcji i mogli robić co tylko zechcą.
O Magicznych Roślinach uczyła ich Asgerd; kobieta o długich czarnych i lśniących jak atłas włosach i dużych szarych oczach. Pokazywała im rośliny, których używali do eliksirów. Na jej lekcjach często musieli wypisać wła­ściwości najróżniejszych kwiatków i w jakich eliksirach są używane. Nauczycielka zawsze potrafiła utrzymać w klasie spokój; jeśliby ktoś coś powiedział nie na temat lekcji musiał zrobić dziesięć zadań, albo odpytywała go na każdej lekcji do końca roku.
Mężem Asgerd, a zarazem nauczycielem Woodo był Skaflok. Mężczyzna był wysokim mulatem, zwykle cho­dził w czystych, wyglądających na nowe, szatach czarnoksiężników. Na tej lekcji uczyli się szyć i lepić z gliny figurki. Najczęściej były to laleczki w kształcie zwierząt. Kiedy nauczyli się robić figurki zwierząt Skaflok pokazał im jak można użyć je przeciw wrogom. Wystarczyło mieć tylko jedną rzecz osoby którą chce się zgnębić np. włos i przypiąć do laleczki podobnej do tej osoby; później można dźgać laleczkę w różne części ciała, a osoba do której należała dana rzecz poczuje ból.
Kulinarii, czyli gotowania poprzez magię uczył pan Puszek. Otyły mężczyzna miał rozbiegane czarne oczka i ciągle się śmiał. Co chwilę też szczypał dziewczyny po tyłkach, a one nigdy nic nie mówiły zawstydzone czerwieniąc się lekko. Tylko Cecylia się sprzeciwiała, często przystawiając do niego szpadę lub sprawiając, że posiłek, który sporządziła lądował mu na głowie. Dzięki temu pan Puszek nigdy nie próbował jej tknąć, ale za to nienawidził jej i okazywał to na każdych zajęciach. W klasie na piątym piętrze było mnóstwo stolików i liczne piece poustawiane pod jedną z ścian. Mężczyzna uczył ich wyczarowywać jedzenie i napoje o różnych smakach. Na tych też lekcjach uczyli się wykorzystywać zaklęcia do różnych gospodarskich czynności np. zaklęcie sprzątające albo odkurzające. Za pomocą czarów potrafili obierać ziemniaki i zmywać naczynia.
Astrologii uczyła ich kobieta-centaur, czyli długowłosa dama z niebieskimi oczami i tułowiem czarnego konia. Cyrylica (było to imię kobiety) pokazywała im różne konstelacje gwiezdne i planety; potrafiła też prze­powiadać przyszłość z gwiazd, ale nie robiła tego na lekcjach. Kiedy ktoś się bliżej przyjrzał oczom pół-kobiety mógł zauważyć, że w jej oczach zawsze odbija się nocne niebo bez względu na to czy był dzień, czy noc. Cyrylica mieszkała w komnacie obok jej klasy, ponieważ nie potrafiła wspinać się po schodach. Pomieszczenie, w którym mieli Astrologię, nie było zwykłą klasą; był to pokój z jednej strony bez ściany z balkonem, na którym stały liczne teleskopy.
Na lekcjach zawsze używali różdżek i nigdy nie posługiwali się umysłem ani też rękami co bardzo dziwiło Ce­cylię i Jacka. Okazało się, że władanie różdżką jest dla nich jak dziecinna zabawa i bardzo szybko udawało im się opanowywać kolejne zaklęcia. Musieli wymówić tylko kilka dziwnie brzmiących słów i jęków (czasami nie po­dobnych nawet do łaciny) i już jakieś czarno-magiczne zaklęcie mknęło i uderzało w wroga. Większość ich klasy miała wielkie problemy w wymawianiu dziwnych odgłosów i z ich różdżek zazwyczaj sypały się jedynie iskry. Chyba tylko Ola potrafiła czarować prawie tak dobrze jak Jacek i Cecylia, ale to nawet ich zbytnio nie zdziwiło. Każdy wiedział, że Ola mieszkała u czarno-magicznej rodziny i te zaklęcia musiały być w jej domu na porządku dziennym.
Cecylię zdziwił zapał z jakim Anastazja uczyła się magii. Wcześniej to ona musiała namawiać przyjaciółkę do nauki i podpowiadać na sprawdzianach, ale teraz Stazi siedziała tylko przy książkach. Dziewczyna zaś nie uczyła się zbytnio, ale zawsze było tak, że z łatwością przyswajała wiedzę i z lekcji zapamiętywała prawie wszystko, więc nie miała żadnych problemów z nauką. Większość uczniów z jej rocznika ciągle siedziało w bibliotece ucząc się skomplikowanych zaklęć. Nastolatka ze zdziwieniem zauważyła, że wcale tego nie potrzebuje, ponieważ zawsze zapamiętywała odpowiednią formułę czaru i nigdy nie myliła ze sobą zaklęć. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że magia była w niej od zawsze. Bardzo ją to zaskakiwało, ale kiedy zauważyła, że Jacek też nie uczy się zbyt często uspokoiła się nieco. Oboje siadywali do książek tylko po to, aby uczyć się na Historię Czarnej Magii lub otwierali książki o magicznych roślinach lub zwierzętach. Jednak Jacek zawsze uczył się dłużej niż ona. Dziewczyna zaskakiwała wszystkich (w tym siebie) wiadomościami o elfach i historii Ludów Dawnych Czasów. Nie wiedziała skąd czerpie tyle informacji, po prostu to wszystko siedziało w niej i dopiero teraz zaczęło wychodzić na wierzch.
Wielkim zaskoczeniem dla nich było to, że w Piekiełku nie było żadnych sprawdzianów, ale i tak wszyscy za­kuwali do lekcji. Karą za lenistwo było robienie mnóstwa zadań i czasami zdarzały się, kiedy ktoś notorycznie nie sięgał po książki, prawdziwe szlabany; osoba, która miała szlaban musiała czyścić nocniki w szpitalu albo zmywać naczynia po wszystkich posiłkach co zajmowało im wiele godzin.
W klasach było mnóstwo półek zawalonych książkami dotyczących lekcji odbywających się w danym pomiesz­czeniu. Uczniowie mogli pożyczać sobie te książki pod warunkiem, że oddają je do dwóch tygodni. Poza tym była jeszcze biblioteka.
Nikt z uczniów, poza Najstarszymi Córkami i Synami Pierworodnego, nie wychodził w ciągu dnia na dwór; za­zwyczaj w tym czasie smacznie spali albo uczyli się. Cecylia zrobiła wielkie postępy w szermierce i już po miesi­ącu doskonale opanowała szpadę i sztylet i zaczęła lekcje z szablą. Była ona o wiele cięższa od pozostałej broni jaką nauczyła się władać, ale nie zrobiło to jej wielkiej różnicy. Jacek okazał się świetnym nauczycielem i bardzo szybko uczyła się odpowiednich kroków, a przede wszystkim szybkości.
Kilka razy osiłkowie próbowali odebrać przyjaciołom „swoją” sofę i często atakowali ich; najczęściej kiedy by­li oddzielnie. Jednak po kilku takich napadach zrezygnowali lądując w szpitalu z ranami ciętymi, bowiem ani Ce­cylia, ani Jacek nie rozstawali się z swoimi sztyletami i czasami mieli też ukryte w płaszczu szpady. Wiedzieli, że w każdej chwili mogą zostać ponownie zaatakowani, ale nie tylko przez tych osiłków. Było wiele osób chętnych na ich sofę którzy myśleli, że pierwszacy nic groźnego nie mogą im zrobić. Oni też wylądowali w szpitalu jednak z tą różnicą, że ugodziły ich różne zaklęcia, przez które nie mogli mówić, albo wyrosły im włosy na całej twarzy, al­bo też inne części ciała pokrywały się wielkimi krostami. Walki o sofy rozlegały się bardzo często i też często w szpitalach lądowali uczniowie z licznymi obrażeniami. Nauczyciele nawet nie próbowali powstrzymywać walk. Chyba uważali, że to ich zahartuje i zapewni lepszy start w dorosłym życiu.
Powoli mijały miesiące. Nastała wiosna, choć prawie nie było tego widać. Na górze nie rosły żadne kwiaty, chyba, że chwasty. Tylko drzewa z lasu z dołu zaczęły kwitnąć i puszczać pąki. Do piekiełka nie dostał się jednak żaden orzeźwiający zapach kwiatów.
Jacek i Cecylia nie szukali przyjaciół wśród zwolenników czarnej magii; zawsze trzy­mali się razem. Nie chcieli mieć tutaj żadnych kolegów, ponieważ wiedzieli, że trudniej będzie im stąd uciec, kiedy musieliby ich tutaj zostawić. A i może kiedyś musieliby walczyć z nimi. W ciągu lekcji siedzieli razem w jednej ławce i pilnie słuchali słów nauczycieli albo też cicho szeptali między sobą o tylko im wiadomych rzeczach. Nie rozmawiali z nikim toteż nie byli zbytnio lubiani wśród uczniów. Według innych uczniów byli odludkami. Wykonywali jedynie swoje zadanie, nie zgłaszali się do dodatkowych prac ani też nie należeli do żadnych kół zainteresowań. Starali się nie wyróżniać zbytnio, ale nie wiedzieli, że swym zupełnym brakiem zainteresowania Piekiełkiem tylko wzbudzają ciekawość. Nauczyciele podziwiali ich zimną krew, z jaką bronili swojej sofy i cicho kibicowali im, chociaż nie widzieli w nich nic nie­zwykłego. Dla nich byli zwykłymi uczniami w szkole czarnej magii, w której uczyli już bardzo, bardzo długo. Tak samo jak inni uczniowie siedzieli w bibliotece nad stosem książek i tak samo od czasu do czasu musieli robić jakieś zadania, ale zwykle tylko dlatego, że rozmawiali ze sobą w ciągu lekcji.
Były to jednak tylko pozory, maski jakie założyli na swoje twarze. Dopiero w kręgu z olbrzymich kamieni wy­ładowywali całą swoją nienawiść do Piekiełka i tylko oni wiedzieli o ich planach ucieczki, o których często roz­mawiali podczas lekcji, na których mało prawdopodobne było, że ktoś ich podsłucha.
Cecylia i Jacek nie lubili walczyć, ale zwykle byli do tego zmuszani przez starszych uczniów. Zauważyli też, że reszta ich rocznika chodzi poobijana i pokaleczona i z coraz większą zaciętością uczyli się nowych zaklęć.
- To co zwykle. Starsi uczniowie używają nas jako worków treningowych - odpowiedziała pewnego dnia Anastazja, kiedy Cecylia znów zaczęła zasypywać ją pytaniami o rany.
- Jak to? To nie próbujecie się bronić?! - prawie krzyknęła nastolatka; okazywało się, że tylko ona i Jacek unik­nęli losu worków treningowych.
- Ciekawe jak mamy się bronić. Oni znają o wiele gorsze zaklęcia i potrafią szermierkę prawie tak dobrze jak ty. My nie mamy przy nich żadnych szans. Mamy tylko nadzieję, że wkrótce przyjadą nowicjusze i nimi zajmą się starsze klasy - powiedziała spokojnie Ola zapominając, że jeszcze niedawno to właśnie ich nazywali nowicju­szami.
- Ale przecież jeśli rzucilibyście jakieś zaklęcie zanim oni zdążą użyć swoich różdżek to daliby wam spokój. To nie jest takie trudne - powiedział chłopak mierząc wszystkich nienawistnym spojrzeniem kiedy tylko mieli odwagę łakomie spojrzeć na kanapę.
- Oni są bardzo szybcy, już tego próbowaliśmy, ale oni używają zaklęć ręcznych i nawet nie muszą wyciągać różdżek. Zwykle atakują nas z tyłu i jest ich więcej.
- Tchórze! Spróbujcie! My trochę powalczyliśmy i teraz zobacz; nikt nie próbuje na nas ćwiczyć.
- Ale my jesteśmy słabi! Nie potrafimy szermierki, a wszystkie zaklęcia jakich się uczyliśmy nie mogą im zrobić nic groźnego.
- Możemy użyć laleczek Woodo - nagle olśniło Olę i obie poderwały się z sofy. Jacek i Cecylia tylko z nimi rozmawiali, albo raczej one garnęły się do rozmowy z nimi. Często przychodziły i po prostu zaczęły mówić nie zważając na to, że nikt ich nie słucha. Z lubością też siadały na kanapie i mierząc wszystkich wokół wzrokiem zdo­bywcy. Prawdę powiedziawszy Ola i Stazi wcale nie były aż tak narażone na ataki piątoklasistów jak reszta ich klasy. Wszyscy wiedzieli, że tylko one rozmawiają z Najstarszą Córką Cecylią i Najstarszym Synem Jackiem (tak na nich mówiły wszystkie klasy od Nowego Roku), więc zostawiali je w spokoju bojąc się ich gniewu.
Nastolatkę i chłopaka bardzo dziwiło to zachowanie. Wcale nie różnili się od swoich rówieśników i uczyli się na średnim poziomie. Dopiero później zdali sobie sprawę, że wszyscy (włącznie z nauczycielami) uważali ich za dziwaków i bali się, że kiedyś rzucą na nich jakieś śmiertelne zaklęcie; myśleli, że potajemnie uczą się czarnej magii z zamkniętych ksiąg, które tylko oni potrafili otworzyć.
W wielkim skrócie Jacek i Cecylia zrobili sobie w szkole bardzo złą opinię i większość uczniów po prostu omijała ich szerokim łukiem. Za to oni tylko się z tego po cichu śmiali ciesząc się, że nikt ich nie niepokoi.
Po jakimś czasie, kiedy już Cecylia potrafiła doskonale władać każdą białą bronią, (kiedy uczył ją Jacek poj­mowała wszystko w bardzo krótkim czasie, uczyła się nawet szybciej niż przy panu Szpunku) Mirella oznajmiła wszystkim Najstarszym, że dyrekcja postanowiła, że będą uczyć się strzelać z łuków. Nie powiedziała jednak dla­czego mieli się tego uczyć, kiedy już od stuleci nikt z tego nie korzystał, tylko przedstawiła im jakiegoś starego, po­marszczonego jak orzech włoski Indianina, który miał ich uczyć tej dziedziny walki. Starzec nawet się nie przed­stawił od razu rozdając olbrzymie łuki i kołczany ze strzałami. Mężczyzna nie mówił nic prócz instrukcji do­tyczących postawy i skupienia podczas strzelania. Indianin zrobił zagłębienie w piasku tworząc linię przy której kazał im stanąć. Na kamiennych blokach tworzących krąg porozwieszał dziesięć tarcz. Po poprawieniu ustawienia każdej osoby kazał im napiąć łuk i wystrzelić w tarczę. Żaden z uczniów nie trafił w nią. Większość strzał leżało na ziemi, ponieważ zdążyły spaść zanim wbiły się w tarczę, inne zniknęły w przepaści, która była zaraz za kamien­nym kręgiem.
Nauka łucznictwa zajęła im kilka miesięcy. Czy był ostry wiatr, czy deszcz zawsze musieli stać w kamiennym kręgu i wypuszczać strzały do tarcz. Lato nie było gorące z powodu wysokości, na której się znajdowali, a w jesieni znów na górze hulał wiatr i rozwiewał im włosy, które zawsze musieli mieć rozpuszczone. Prawie od razu nauczyli się stawiać poprawnie stopy, ale po­trzebowali jeszcze dużo sił żeby napiąć łuk tak żeby strzała w końcu doleciała do celu. Starsze klasy miały się lepiej, bo po ćwiczeniach szermierki mieli dużo więcej siły niż dopiero co początkujący Jacek i Cecylia. Pierw­szacy byli też jednymi z ostatnich, którzy nauczyli się władania łukiem, ale z przyjemnością stwierdzili, że popra­wili tym samym swoją szermierkę, ponieważ mogli zadawać o wiele mocniejsze ciosy. Jacek, choć trochę szybciej nabrał siły do strzelania, nie miał takiego oka jak Cecylia, która prawie zawsze trafiała w środek tarczy.
Kiedy już w końcu wszystkie strzały trafiały w tarcze Indianin uczył ich z czego robi się strzały, groty, które pióra są najlepsze do lotek i z jakich drzew wykonywane były łuki. Później próbował ich nauczyć odmierzania swojej siły do odległości wroga itp.
W tym czasie obydwoje mocno wydorośleli. Urośli znacznie i nauczyli się nie okazywać żadnych uczuć zakła­dając na twarze różne maski. Kiedy rozmawiali z Olą i Anastazją wyrażali jedynie chłodną uprzejmość, chociaż czasami mieli ochotę je uderzyć. Strasznie ich przerażało to, że dziewczyny są tak zafascynowane szkołą i coraz częściej rzucały się na nowicjuszy, którzy w większości przybyli już w czerwcu i chodzili zaciekawieni po zamku. Bronili swojej sofy z wyrazem wielkiej zaciętości i wściekłości na twarzach, choć nie bardzo obchodziło ich gdzie będą siedzieć między lekcjami. Idąc korytarzem mierzyli zimnym wzrokiem mówiącym: „Niech no tylko ktoś spróbuje mnie zaatakować” każdą napotkaną osobę. Już nawet nowicjusze unikali ich jak ognia chociaż nigdy nie zrobili im nic złego. Ogień nienawiści do nich podsycali jeszcze Najstarsi, z którymi mieli szermierkę mówiąc, że walczą oni świetnie i nawet oni nie potrafią wykonywać tego co robią w magicznym kręgu. W rzeczywistości była to prawda. Jacek i Cecylia świetnie potrafili władać każdą białą bronią i sami zaczęli wymyślać różne kroki; tylko oni wiedzieli na czym tak naprawdę polegały, czytali również bardzo dużo o strategiach na wojnie próbując znaleźć coś co może im się kiedyś przydać. Robili to tylko po to żeby móc walczyć lepiej, kiedy znajdą sposób na ucieczkę.
Najpierw myśleli, że spróbują zejść z skał, ale wiedzieli, że nie tego chciał pan Szpunk ponieważ przy scho­dzeniu ze skały nie mogli użyć pokazanego Cecylii kroku. Dopiero później przekonali się, że nawet gdyby spró­bowali nic by z tego nie wyszło. Góra była chroniona jakimiś potężnymi zaklęciami o czym przekonali się gdy na­stolatka znów zaczęła rzucać z wściekłości kamieniami w dół przepaści. Gdzieś w połowie skarpy kamień nagle się zatrzymał i leżał zawieszony między ziemią a niebem. W tym miejscu znajdowała się czarodziejska powłoka, która zatrzymywała wszystko co spadło z góry. Na niej zauważyli mnóstwo innych kamieni i kilka strzał zapewne wystrzelonych na lekcji łucznictwa.
Tak więc mijał pierwszy rok, a oni nie wiedzieli jak mogą się stąd wyrwać. Zima przyszła nagle niosąc ze sobą ciągłe zamiecie i wichury. Kiedy byli na dworze, nawet płaszcze nie ochraniały ich przed śniegiem wsypującym się im za kołnierze. Zbliżał się kolejny Nowy Rok, któ­ry musieli spędzić w Piekiełku. Cecylia raz widziała o rok młodszą Najstarszą niosącą Księgę. Miała ochotę podbiec do niej i zaprowadzić do wieży, w której kiedyś był Jacek. Jednak widząc dumną minę dziewczyny zrezygnowała, bo wiedziała, że nowicjuszka nie złamie przepisów; miała na to zbyt zadowoloną minę. Nie potrafiła zrozumieć zachwytu uczniów nad szkołą. Czy oni wszyscy byli tak źli na jakich wyglądali? Czy aż tak lubili przemoc?
W Nowy Rok znów mieli coś zrobić, ale nie wiedzieli co to będzie. Tak jak przed rokiem mieli być przed pół­nocą w sali z gwiazdą Dawida. Później ktoś miał ich stamtąd zabrać, ale nie mieli pojęcia gdzie pójdą.
Zamartwiali się, bo już dawno minął rok odkąd zmarł pan Szpunk. Zamartwiali się bojąc się, że nie mogą już uciec i na zawsze pozostaną w Piekiełku. Chociaż nie byli już zamknięci w wieżach ciągle nie czuli się wolni. Cecylia ciągle wspominała jak jeszcze półtora roku temu chodziła gdziekolwiek chciała po Krakowie i zadręczała nauczycieli. Kiedyś była równie zła jak inni uczniowie szkoły czarno magicznej, ale teraz sama doświadczyła zła, jakie kiedyś wyrządzała i nikomu nie życzyła tego, nawet największemu wrogowi.



--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nati
post 15.07.2005 11:17
Post #50 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 108
Dołączył: 09.08.2004
Skąd: Pszów (woj.śląskie)




Mam pytanie.
Został mi do wklejenia jeszcze jeden rozdizał z tej części i teraz nie wiem czy tworzyć nowy temat z kolejną częścią, czy też wklejać dalej tutaj.
Jak myślicie? Bo ja nie mam zielonego pojęcia


--------------------
Harry Potter wywrócił moje życie do góry nogami ale w takiej pozycji jest ono o wiele cikawsze :P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

3 Strony < 1 2 3 >
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 19.04.2024 08:35