Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ W Labiryncie Wyobraźni _ Pod rozłożystym klonem (zak)

Napisany przez: Mara 05.04.2003 20:57

Pod drzewem stała dziewczyna. Miała około 15 lat. Wpatrywała się w taflę małego jeziorka. Słońce właśnie zachodziło i wszystko wydawało się piękniejsze. Ania uwielbiała kolory zachodzącego słońca. Były takie ciepłe otulały ją i pozwalały zaznać ciepła takiego, jakiego nigdy nie zaznała i na pewno już nie zazna. Ostatnie promienie zachodziły już za horyzont, gdy ona otworzyła oczy i znów poczuła ta bezradność w sercu. Kiedyś obiecała sobie, że powie to temu, którego pokocha. To dlaczego teraz miała wątpliwości?? Nie chciała od niego współczucia.. było go już za dużo w jej krótkim życiu.

Pięć lat wcześniej

Ania miała tylko ojca. Matka zmarła przy porodzie, a ojciec ostatnio też nie miał za dobrej formy. Wcześniej kładł się spać, bolał go kręgosłup, czasem nawet nie mógł się poruszyć. Mała dziewczyna zajmowała się domem. Robiła obiady, zakupy, a nawet płaciła rachunki. Badania wykazały to czego Ania się nie spodziewała. Jej ojciec był chory na raka.
- Został panu miesiąc życia- usłyszała pewnego dnia przez uchylone drzwi gabinetu lekarskiego- niestety w pana przypadku nie możemy zastosować chemioterapii, a żadna operacja nie wchodzi tu w grę, mógłby się pan nie obudzić, a nawet nie ma sensu tego robić rak jest złośliwy zajął już płuca- oznajmiał lekarz zimnym głosem.
Od tamtej rozmowy minęły zaledwie trzy dni, a ojciec Ani czuł się gorzej. Dziewczyna zajmowała się nim jak tylko umiała, gdzieś w głębi serca miała jeszcze nadzieję na to, że jej ojciec wyzdrowieje. Nigdy nie miała matki, a teraz jej ojciec ma odejść. "Dlaczego ja?- zadawało pytanie- wiadomo ojciec nigdy nie dał zaznać mi miłości, prawie nigdy go nie było, ale wiem, że zawsze mnie kochał". Nagle ojciec ją zawołał:
- Aniu chodź tu na chwilę proszę - mówił
- Już biegnę tato
- Kochanie, wiem że się mną opiekujesz, bardzo Ci za to dziękuje- zaczął- ale wiem, że to już moje ostatnie chwile...muszę się pożegnać z jedyną mi bliską osobą..
- Tato nie mów tak jeszcze wyzdrowiejesz- krzyczała Ania, a łzy zaczęły jej napływać do oczu.
- Nie płacz...wiem, że nigdy nie dałem Ci tyle miłości, tyle miłości ile potrzebowałaś, ale to przez te ciągłe wyjazdy. Chciałem ci zapewnić dobrą przyszłość.. Proszę wyba....
Jego ciało opadło bezwładne.
- Tato co ci jest?? Otwórz oczy proszę!!!!- krzyczała Ania...
Jednak to nic nie pomogło. Jej ojciec umarł, a dwa dni później Anie zabrano do domu dziecka, gdzie miała mieszkać i uczyć, lub zostać zaadoptowaną przez rodzinę zastępczą. Nie miała ochoty tam jechać, ale nie miała również żadnej rodziny, która mogłaby ją przygarnąć.
Ania dorastała w domu dziecka, straciła już nadzieję, że ktoś ją zaadoptuje.
Niedługo dziewczyna miała już iść do gimnazjum w którym nikogo nie znała, więc przed przestąpieniem progu nowej szkoły postanowiła poznać ludzi, którzy się tam uczą. Z natury była osoba dosyć odważną i nie miała problemów z poznawaniem nowych ludzi.
- Cześć- powiedziała do małej grupki dziewczyn.
- My się znamy- zapytała najwyższa z nich.
- No raczej nie...- powiedziała Anna- ale możemy się poznać...
- No nie wiem...
- Będę chodziła do tego gimnazjum, a więc chciałam kogoś poznać...
- Aha... a więc to tak....dobra ja się nazywam Magda...przewodzę ta grupką...tzn. ona jest trochę większa, ale nie często mamy czas spotykać się wszyscy razem...może chcesz do niej należeć???
- No pewnie...- powiedziała ochoczo Ania- mam na imię Ania, ale...
- Musimy ci dać jakąś ksywę- powiedziała Magda i zaczęła przyglądać się "nowej".
- Czekaj trzeba dokładnie ją obejrzeć...- powiedziała jedna z grupki- a tak poza tym nazywam się Aśka....dla przyjaciół Rzepa- przedstawiła się- Blondynka, wysoka, niebieskie oczy, szczupła, dość ładna...no, no ... nieźle może lala co??
- Dobre, rzepa... może być odpowiada ci??
- No może być- powiedziała speszona Ania- a ty Magda jaką masz ksywę??
- A na mnie mówią różnie, kierownik, dyrektor, ale ja najbardziej lubię przewodniczka...
- Ok., spoko..
- A więc został jeszcze chrzest...teraz już musisz do niego przystąpić...
- Trudny???
- Ja wiem...dość prosty nie dziewczyny??- wszystkie pokiwały głową...- musisz znaleźć dilera narkotyków i kupić od niego gandzie...
- Dobrze by było gdybyś już zaczęła szukać, bo masz tylko 3 dni - mówiła dalej Rzepa- lala śpiesz się za trzy dni będziemy tu o tej samej godzinie...
I odeszły. Nie powiedziały gdzie go ma szukać nic. Tylko jeszcze krzyknęły.
- Pierwszy raz da ci za darmo zawsze tak jest- i zaczęły się śmiać.
Nagle coś jej zaświtało. W domu dziecka oglądała program o dilerach. Można ich znaleźć pod szkołami...,a nawet pod własnymi domami. Stała właśnie pod gimnazjum, może gdzieś niedaleko spotka jakiegoś. No i miała szczęście...Pod szkołą stał chłopak w wieku ok. 16 lat był ubrany na czarno. Podeszła bliżej, a on przywołał ją gestem ręki.
- Te mała chcesz co nieco??- zapytał
- No chciałabym...- i zamyśliła się "Jak to się nazywało??"- gandzię??
- U będzie kłopot...teraz tego nie mam- zmierzył ją wzrokiem- ale postaram się...na początek za darmo??
- Pewnie!
- Jutro będę miał- powiedział- przyjdź...
- Nie wole byś przyniósł mi to za trzy dni...-zaczęła- dobra?
- Spoko maleńka...będzie i za trzy dni...przyjdź o piętnastej...
- Dobra
I odeszła. "Chyba za szybko poszło"- pomyślała- " ale to nawet dobrze". Trze dni minęły szybko, a Ania zaliczyła parę klasówek i zgarnęła kilka dość dobrych ocen. "Ten dzień" zbliżał się nie ubłaganie. Nareszcie w trzy dni potem poszła do dilera i odebrała narkotyk. Dziewczyny już czekały.
- No i co masz???- zapytała przewodniczka.
- A no mam...- pochwaliła się lala...
- To teraz chodź z nami...- Magda wzięła ja za rękę i zaprowadziła do jakiegoś mieszkania, gdzie było dużo osób.
- A teraz weź to co kupiłaś- i podała jej strzykawkę.
- Ale...o tym nie mówiłyście...- zaczęła Ania---o tym nie było mowy..
- Rzepa nie powiedziałaś jej??- wrzasnęła dyrektorka
- No nie!! Myślałam, że ty to zrobiłaś...
- O ty...- i trzasnęła ją w twarz- sorry Anka, ale i tak musisz to zażyć.
- Ale ...
- Nie ma żadnego ale...już...a jak nie to...
- No to co...???
- Jak nie z własnej woli to- przewodniczka wbiła jej strzykawkę w rękę...- proszę jak szybko poszło...No i już po wszystkim
Ania poczuła, że ma drgawki na całym ciele...czuła, że zaraz zaśnie...
- Cholera dziewczyny ona jeśli zaśnie będzie miała zapaść- krzyknęła Magda- chyba za dużo jej dałam... dobra dziewczyny zmywamy się... Trzymaj się Anka- i cała grupa wybiegła...
"Lali" chciało się coraz bardziej spać...pamiętała jak przez mgłę, że ktoś wziął ją na ręce i wyniósł z mieszkania.
Obudziła się w szpitalu, a przy jej łóżku siedziała dyrektorka domu dziecka.
- Co mi się stało? - zapytała Ania i próbowała wstać.
- Nie wstawaj- powiedziała dyrektorka cała we łzach- czemu zrobiłaś to Aniu? Dlaczego wzięłaś narkotyk?? Widzisz to skończyło się prawie śmiercią. Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz?? Zawsze powtarzałam, że narkotyki to nic dobrego...- rozpłakała się na dobre.
- Ale proszę panią- mówiła dziewczynka- ja sama tylko kupiłam ten narkotyk, ja nie chciałam go brać, to taka dziewczyna mi go wstrzyknęła!
- Anno!!!- wrzasnęła dyrektorka i trzasnęła ją w twarz- dlaczego kłamiesz?? Nienawidzę kłamców! Chociaż raz mogłabyś przyznać się do czegoś!
- Ale ja mówię prawdę!!- wrzeszczała...Dyrektorka już nic nie powiedziała tylko wyszła z sali. Dziewczyna zaczęła rozmyślać nad tym co się stało. Niestety mało pamiętała.. i nic już nie mogła sobie przypomnieć.
Po dwóch dniach wróciła do sierocińca, pełna żalu. Tego samego dnia dostała szokująca wiadomość. Wychowawczyni jej grupy przyszła do niej i powiedziała:
- Pewna rodzina od dawna już chciała cię zaadoptować- zaczęła- wczoraj otrzymała wszystkie papiery.. już prawnie jesteś ich córką.
- Ale czemu ja nic nie wiedziałam wcześniej?- dopytywało się dziecko.
- Bo nie widzieliśmy takiej potrzeby. Twoja adopcja jeszcze wtedy stała pod wielkim znakiem zapytania. Nie chcieliśmy robić ci nadziei - mówiła dalej wychowawczyni zimnym głosem- spakuj się jutro wyjeżdżasz. Będzie mi ciebie brakowało- i szybko odeszła.
W tym samym czasie Ania nie posiadała się z radości. "Ktoś chce mnie zaadoptować? To cud!" Podekscytowana zaczęła pakować się w starą wypłowiałą walizkę. Nie miała dużo rzeczy a więc pakowanie poszło bardzo szybko. Potem do późna nie mogła zasnąć.
Obudziła się jeszcze przed wschodem słońca. Szybko się ubrała i wyszła ostatni raz przyjrzeć się budynkowi w którym mieszkała 3 lata. Obeszła go dookoła przypominając sobie co rusz inne zdarzenia. "O tu np. ukryłam swój pamiętnik " zajrzała pod cegłę. Tak jeszcze tam był! W tym zeszycie zapisała rok swojego pobytu w domu dziecka. Przeczytała urywek:
17lipca 2000r.
Dziś wychowawczyni naszej grupy, zarządziła idealny porządek. Oczywiście jak na mnie przystało wepchnęłam wszystko pod łóżko i czekałam na sprawdzanie czystości. No i tu mój przeklęty pech dał o sobie znać. Oczywiście Pani Liberska znalazła wszystko i kazała mi posprzątać toaletę. To najgorsza kara jaka można spotkać w naszym domu dziecka...
Ania pamiętała to jak dziś. Musiała przez 2 godziny sprzątać łazienkę szczoteczką do zębów. Dziś zaśmiewała się do łez, ale wtedy nie było jej do śmiechu. Zerknęła na zegarek - stary, wysłużony, dostała go od taty- była 8:30. Dokładnie za pół godziny wyjeżdżała do nowego domu. Czy będzie jej się tam podobało?? Czy znajdzie przyjaciół?? Nie miała już czasu odpowiedzieć sobie na te pytania. Zauważyła samochód, który miał ją odwieźć do nowych rodziców. Podróż trwała dwie godziny. Anie nie wiedziała gdzie jedzie.. przez całą podróż wyobrażała sobie jak będzie wyglądał jej dom, a może będzie miała i swój własny pokój? Nigdy nie miała własnego "gniazdka". Zawsze mieszkała z dwoma dziewczynami, które do późnej nocy rozmawiały i śmiały się. Gdy zwracała im uwagę, wyzywały ją od "sztywniaczek". Pamiętała, że właśnie w takich momentach miała ochotę podejść do którejś z nich i trzasnąć ją w twarz. Zawsze się opanowywała i próbowała zasnąć w "hałasie". Ania jednak szybko wyrzuciła tą myśl z głowy i zaczęła rozmyślać o tym jak tam będzie. Czy będzie mieszkała w wielkim hałaśliwym mieście? Czy w małym, pięknym miasteczku? Dziewczyna wolała spokój, więc ta druga propozycja bardziej przypadła jej do gustu.
- Daleko jeszcze- zapytała kierowcę, który całą drogę nic do niej nie powiedział.
- Nie, już prawie jesteśmy na miejscu.
Dziewczynie wpadł nagle pewien pomysł do głowy. "A może by jakoś przygotować się do tego spotkania?"- myślała i zaczęła gorączkowo przygładzać włosy, zdjęła kurtę i sprawdziła czy na bluzce na pewno nie ma żadnych plam. W domu dziecka nie często można było uprać sobie bluzkę lub spodnie.
Naglę zobaczyła ogromne drzewo. Rosło nad pięknym małym jeziorkiem. Słońce zgrabnie oplątywało jego liście, co dawało śliczny efekt. Ania nie mogła oderwać wzroku od drzewa i nawet nie zauważyła, że samochód stanął.
-Panienko..- powiedział kierowca- jesteśmy na miejscu...
Dziewczynka mimochodem spojrzała na dom myśląc tylko o tym, że dobrze, że klon jest tak blisko. Wreszcie jej spojrzenie powędrowało na dom i aż zaparło jej dech w piersiach. Dom był prześliczny. Piętrowy w kolorze słonecznikowym, a dach był pomarańczowy. Nowi rodzice już na nią czekali.
- Witaj Aniu...- powiedział mężczyzna w średnim wieku. Ania gdyby go zobaczyła pomyślałaby, że jest przystojny.- nazywam się Krzysztof, a to jest Aneta. Mów do nas po imieniu.
- Dzień dobry- przywitało się dziecko.
- Może chciałabyś obejrzeć dom?- zaproponowała kobieta- Dziękujemy bardzo za dowóz Ani tutaj- zwróciła się do kierowcy.
Krzysztof porwał walizkę dziewczynki i począł wspinać się po schodach. W tym samym czasie Aneta pociągnęła Anię do środka domu
- Chodź oprowadzę Cię po domu i zapoznam z innymi domownikami.
Ania przez następne pół godziny zwiedzała dom. Każde nowe pomieszczenie było dla niej nową przygoda. Mieszkanko było bardzo zadbane.. udekorowane w kolory pastelowe. Najbardziej jednak podobał się jej salon. Pomalowany był na kolor czerwony. Na dużej półce pod oknem stał telewizor. Na ścianach wisiały piękne obrazy przedstawiające zwierzęta w różnych sytuacjach. Na podłodze leżał śliczny puchaty dywan również w kolorze czerwonym.. a na środku pokoju stała miękka i wysłużona kanapa tym razem w kolorze różowym.
- Jak tu pięknie...- krzyknęła Ania.
- Staramy się by nasz dom wyglądał coraz lepiej- odpowiedziała jej pani domu. Nagle do salony wszedł Krzysztof.
- Pokój Anny już gotowy- zakomunikował.
- Ja...ja..aa...- dziewczynka nie mogła wykrztusić słowa- ja będę miała swój pokój?
- A myślałaś, że będziesz spała w wannie??
Dziecko niepewnie się uśmiechnęło...i zaczęło wspinać się po schodach. Drewno skrzypiało pod jej nogami. Strużki potu wystąpiły na jej czole. Zastanawiała się jaki będzie jej pokój...?? Czy będzie jej się podobał...A może nie?? Co im powie jak jej gniazdko będzie beznadziejne?? Szybko jedna wyrzuciła ta myśl z głowy i zaczęła zastanawiać się jak urządzi pokój. Ale gdy do niego weszła przekonała się, że nie będzie co urządzać...Pokój był prześliczny...Znajdowało się tak ogromne okno z którego było widać klon. Ściany były koloru białego. Łóżko stało pod ścianą. Zaścielone było kolorową kapą. Ania pomyślała, że wygląda tak jakby przed chwilą jakiś malarz próbował na nim kolory farb. W zasadzie było to łoże, ponieważ miało baldachim. Biurko stało pod oknem... drewniane z różnymi półeczkami. Stały na nim ramki, jeszcze puste. W rogu pokoju stał stolik z dwoma fotelikami. Pod ścianą była czerwona komoda i szafa. Gdy dziewczynka ją otworzyła ujrzała piękne ubrania, Sukienki, spodnie, bluzki, paski. A na podłodze leżał dywanik. Był też regał z książkami. Poza tym znajdowały się tam liczne półeczki na których stały różne świeczki zapachowe, figurki i malutkie pluszaki. Ania nie mogła od tego wszystkiego oderwać wzroku i przez jakieś piętnaście minut krążyła po pokoju odkrywając coraz to nowe rzeczy. Nagle usiadła na łóżku i zaczęła płakać.
- Co ci jest??- zapytała i niepewnie objęła ją ramieniem- Pokój ci się nie podoba? Możemy wszystko zmienić- mówiła jej do ucha- To jest tylko prototyp, ścian nie pomalowaliśmy na żaden kolor bo nie widzieliśmy, jaki jest twój ulubiony.
Ania podniosła głowę i spojrzała na kobietę swoimi dużymi oczami. Czy oni naprawdę nie rozumieją??
- Wszystko mi się podoba- powiedziała i otarła oczy- tylko...tylko..- z trudem próbowała się nie rozpłakać...- nikt nigdy jeszcze nie zrobił dal mnie tyle dobrego...
- Oj.. kochanie- Aneta przytuliła ja mocniej do siebie. Ania rozpłakała się na dobre, a Krzysztof patrzył na tą piękną scenę. Odkąd umarła ich córką nie miał okazji przypatrywać się czemuś takiemu. Nadal brakowało mu Kasi, ale wierzył, że Ania wszystko zmieni. Po kolacji Ania postanowiła zwiedzić miasteczko. Miała ochotę wybrać się sama. Chciała również znowu obejrzeć klon. Szybko zleciała ze schodów i wyleciała z domu. Klon, klon tylko o nim myślała. Wieczorem przy zachodzącym słońcu wydawał się jeszcze piękniejszy. Świtało go otulało, a liście tańczyły w rytm lekkiego wiatru. Ania stanęła pod nim i nagle doznała uczucia pewności. Miała ochotę zostać tu na zawsze. Promienie słońca otuliły ją szczelnie, jak puchowa kołdra. Nawet nie usłyszała kroków.
- Cześć- powiedział jakiś chłopięcy głos- nazywam się Marek.- i podał jej rękę Jesteś tu nowa?
- Tak.. - odpowiedziała niepewnie, a jej policzki zrobiły się momentalnie różowe- Ania..- odwzajemniła uścisk.
- Nie chodzisz do szkoły?- zapytał chłopak opierając się o drzewo.
- Nie... niedługo za dwa dni wakacje, a ja przyjechałam dopiero dziś- zakomunikowała już trochę odważniej.
- Aha.. a więc to tak- uśmiechnął się- Podoba ci się tu?- zapytał i wskazał ręką na jeziorko i klon.
- Oj.. bardzo to drzewo jest prześliczne...- pogładziła klon po korze.
- Ja zawsze przychodzę tu wieczorem, wtedy wygląda najbardziej korzystnie- zaczął- no nic musze się zbierać...Miło się rozmawiało- i odszedł.
- Pa!- odpowiedziała Ania i cała w skowronkach również poszła do domu. Dziewczynka w swoim pokoju zaczęła rozmyślać o nowo poznanym koledze. "Ciekawe czy jutro też tam będzie"- myślała. "Mam nadzieję, że wszystkie osoby są takie fajne jak on"- zamknęła oczy i zaczęła marzyć. Długo nie mogła zasnąć, ale sen zmorzył ją około 24.
Następnego dnia, jeszcze przed wschodem słońca wyszła z domu i zaczęła iść w stronę klonu. Teraz nikt nie mógł jej przeszkodzić. Mało osób wstaje tak wcześnie tylko po to by zobaczyć jak promienie słoneczne oplatają gałązki drzewa. Ania czuła z tym klonem jakąś szczególna więź. "To tak jak byśmy znali się od wielu lat"- rozmyślała i w tym samym czasie objęła drzewo "To mój przyjaciel"- i przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Trwała tak ok. piętnastu minut, nic nie mówiąc i nie ruszając się. Te piętnaście minut było dla niej czymś najpiękniejszym w życiu. Jakby wszystko się zatrzymało, wszystkie problemy stały się nicością, a życie jedną wielką przygodą. Czas ten leciał wolno, tak jak chciała tego Ania. Jednak musiała wracać do domu. Nie znała nawyków Anety. A co będzie jak się obudzi i wejdzie do jej pokoju by ją również obudzić. A wtedy zastanie puste łóżko. Może wtedy pomyśleć, że Ania uciekła. Dziewczynka szybko pożegnała się z "przyjacielem" i pobiegła do domu. Miała szczęście bo Aneta i Krzysztof jeszcze spali, wiec Ania szybko czmychnęła do swojego pokoju i położyła się do łóżka. "Dziś wieczorem też tam pójdę"- powiedziała i położyła głowę na poduszce. Zasnęła. Tak jak się spodziewała Aneta rano weszła do pokoju budząc ją.
- Wstawaj- mówiła- szkoda dnia, już dziesiąta- i lekko nią potrząsnęła. Ania od razu wyskoczyła z łóżka udając, że jest bardzo wypoczęta.
- No to co?- zapytała Aneta- co dziś robimy? Może zejdziesz na śniadanie, a potem pójdziemy na zakup?- zapytała pełna optymizmu.
- No pewnie!- krzyknęło dziecko i zaraz pobiegło się umyć. " Dobrze, że chociaż mam z nią na razie wspólny język"- pomyślała kobieta i pościeliła łóżko. Zeszła do dół i zaczęła przygotowywać śniadanie. Do kuchni nagle wszedł Krzysztof.
- Dzień dobry- powiedział i pocałował żonę w policzek- gdzie nasza nowa córeczka?
- U góry w łazience- odpowiedziała- myje się, a potem jedziemy na zakupy.
- Tylko jej tak bardzo nie rozpieszczaj- powiedział mężczyzna żartobliwie. Aneta tylko się uśmiechnęła i zaczęła stawiać talerze na stole.
- Kochanie, pamiętaj teraz trzy- przypomniał jej Krzysztof. Kobieta momentalnie zawróciła i zgarnęła jeszcze jeden talerz.
- Dzień dobry- powiedział niepewnie jakiś dziewczęcy głos.
- O, dzień dobry Aniu- powiedział nowy tata- jak się spało?
- A dobrze...- skłamała dziewczynka.
- Miło to słyszeć. No nic ja już będę się zbierał do pracy- ucałował żonę ponownie w policzek, a dziecko pogłaskał po głowie.
- Aniu siadaj do stołu- powiedziała Aneta- zjesz i pojedziemy na zakupy- powiedziała i postawiła naleśniki na stole.
- Dobrze- zgodziło się dziecko. Jadły w milczeniu. Ania nie wiedziała o czym może rozmawiać z Anetą i na odwrót.
- To ja może pójdę już na górę?- zapytała dziewczynka gdy zjadła śniadanie.
- Dobrze idź się przebrać.
Po piętnastu minutach dziecko było gotowe. Ubrane w luźny podkoszulek i szerokie spodnie zeszła na dół. Aneta nic nie powiedziała. Nie lubiła takiego stylu ubierania się, ale przyrzekła sobie, że nie będzie wtrącać się w jej styl.
- Gotowa?- zapytała kobieta wyciągając płaszcz z szafy. Dziewczynka przytaknęła i razem wyszły z domu. Do najbliższego miasta było jakieś 5 kilometrów. W samochodzie Aneta zaczęła opowiadać, że znajduje się tam duże centrum handlowe w którym można znaleźć wszystko. I nie kłamała. Gdy Ania wysiadła z samochodu nie mogła nadziwić się wielkości tego budynku. Był chyba największym jaki do tej pory widziała, a gdy do niego weszła zobaczyła, wiele stoisk z najróżniejszymi rzeczami. Po małe broszki, breloczki, spinki, gumki. Po większe sklepy mięsne i spożywcze.
- No to gdzie idziemy?- z transu wyrwał ją głos Anety- musze zrobi zakupy, ale jeśli chcesz to możemy kupić jakieś nowe ubrania dla ciebie- powiedziała z uśmiechem.
- Ale...ja mam już całą szafę ubrań- powiedziała zdezorientowana Ania.
- A wiesz, że ubrać nigdy za wiele?- zapytała kobieta. Ania nic nie odpowiedziała tylko zaczęła iść wokół długiego pasażu. W takim momencie żałowała, że ma tylko parę oczu. Na początek kupiła breloczek przedstawiający malutką żabkę i od razu przypięła go do nowych kluczy. I zaczęło się. Nowe spinki, gumki, ramki, bluzki. Ania ledwo to wszystko niosła, a Aneta niosła jedzenie.
- No to już chyba wszystko?- zapytała niepewnie nowa mama dziewczynki.
- Tak...- przytaknęła jej- mam dość zakupów na jakieś 100 lat.
Wsiadły do samochodu i pojechały do domu. Pierwsze co Ania zrobiła po przyjeździe do domu to pobiegła do klonu. Przytuliła się do drzewa i zaczęła opowiadać jak cudownie było na zakupach. Jak bolą ją nogi i jak jest szczęśliwa. Że brakowało jej tylko jego. Nowy przyjaciel słuchał. Ania pomyślała, że jest chyba najlepszym słuchaczem jakiego znała. Nigdy jej nie przerywał, tylko od czasu do czasu muskał delikatnie jej twarz młodymi listkami. Przytuliła się do niego jeszcze mocniej. 'Taki przyjaciel to skarb"- myślała-" nigdy nie chcę go stracić".
- Aniu chodź tutaj- Aneta wyrwała dziewczynkę z jej transu- pomóż mi się rozpakować. Dziecko pobiegło i wzięło zakupy. Postawiło je na stole w kuchni i już zaczęło rozpakowywać napchane siatki, gdy przypomniało sobie, że nie wie gdzie i jak wszystko poukładać. Zrezygnowana wyszła z kuchni i skierowała się do swojego pokoju, ale Aneta ją zatrzymała.
- Nie pomożesz mi się rozpakować?- zapytała zdziwiona.
- Ale...ale ja...0 w oczach Ani szkliły się łzy- ja nie wiem gdzie wszystko poustawiać- powiedziała tchnięta odwagą.
- Chodź, pokażę ci- powiedziała z uśmiechem kobieta i objęła ją ramieniem- no i już nie płacz. Przecież nic się nie stało.
Ania otarła łzy i poczęła przyglądać się Anecie. "Makaron włożyć do pierwszej górnej półki po lewej, mąkę do tej samej półki. Ser, masło, wędliny do lodówki".- starała się zapamiętać. Już po kilku minutach pomagała Anecie wypakowywać wszystkie produkty. Gdy nie wiedziała gdzie włożyć daną rzecz pytała się kobiety. Ona z uśmiechem odpowiadała i tak po piętnastu minutach wszystko leżało tam gdzie powinno.
- No i po wszystkim- rzekła uszczęśliwiona mama- z obiadem poczekamy do przyjazdu Krzysztofa- podsumowała- a teraz idź do swojego pokoju i wypakuj wszystko co kupiłaś.
Nawet nie musiała tego mówić bo Ania już wchodziła po schodach do swojego "gniazdka". Najpierw zaczęła rozpakowywać swoje ciuchy. Na każdy z nich miała osobny wieszak. Nowe spodnie, bluzka, pasek, nowy sweterek. Nie mogła nadziwić się temu wszystkiemu. W Domu Dziecka miała jedynie swoje dwie ulubione bluzki i tak już rozciągnięte. No i te spodnie dresowe z różnymi łatami, bo od czasu do czasu wywalała się tworząc nastepną dziurę. Uśmiechnęła się wspominając tamte czasy. Czasami zdarzało się coś w Domy Dziecka co wspominała szczęśliwie. Niektórzy ludzie tez byli fajni. Odrzuciła jednak te myśli i znów zabrała się do upychania szafek nowymi rzeczami. Gdy skończyła stanęła na środku pokoju i ujrzała swój pokój w totalnym bałaganie. Szybko więc umieściła wyrzucone rzeczy ( przez przypadek) znowu w szafkach. Odkurzyła dywan i pokój wyglądał już dobrze. Zmęczona położyła się na łóżku i zamknęła oczy. "Dziś tez tam będzie"- rozmyślała- "porozmawiam z nim normalnie". Wtem Aneta zawołała ją na kolację. Była dziewiętnasta, a dziewczyna o dwudziestej miała być już pod klonem. Szybko zjadła kolację i nie zważała na dziwne spojrzenia Krzysztofa. Musiała się jeszcze przebrać w jakieś nowe ciuszki. Ubrała nowy top, jeansową spódniczkę i pobiegła na spotkanie. Od jej domu do klonu było jakieś 100 metrów, ale droga dłużyła się jej bardzo. Jej wzrok padł na rosnący klon. Był. Czy na nią czekał? Chyba nie bo wstał i otrzepał spodnie. Miał zamiar wracać. Wtedy Ania zaczęła biec, ale Marek coraz bardziej oddalał się od drzewa. Nie była pewna czy go dogoni. Jeszcze 20m, 15m, 5m...
- Cześć- zawołała zdyszana dziewczyna- czekałeś na mnie?- zapytała śmiało.
- Tak- powiedział chłopak bez żadnego wahania- może usiądziemy pod tym drzewem?
- Pewnie...- powiedziała a jej policzki zrobiły się od razu różowe. Dopiero gdy Ania chwilę odpoczęła zaczęła się przyglądać Markowi. I dopiero teraz zauważyła jak jest przystojny. Był brunetem o ciemno brązowych oczach...wysoki po prostu ideał. Słońce zaczęło zachodzić. Promienie spływały po jego twarzy, nogach i nawet nie wiadomo jak to się stało Ania zakochała się. Potem zaczęli rozmawiać. Rozmowa ciągnęła się bardzo długo. Ania pytała o szkołę do której ma chodzić, a Marek o sierociniec. Dziewczynka opowiadała jak tam było. Jakie były kary, co jedli jak się ubierali. Po pewnym czasie Ania odczuła jakby znali się już parę dobrych lat. Nie mieli przed sobą tajemnic, tylko jedną malutką. Ania nie chciała powiedzieć mu o śmierci ojca, ani o tym wypadku z narkotykami. Nie chciała by jej współczuł. Nienawidziła współczucia. Chociaż Marek nie wyglądał na takiego co współczuje ludziom, ale każdy człowiek tak robi. Postanowiła więc zachować to tylko dla siebie. Może i Marek ma jakieś tajemnice o których nie chce jej mówić

Napisany przez: Mara 06.04.2003 21:28

No daje nastepnego parta..... ;D

Rozmawiali tak jeszcze z pół godziny gdy Ania nagle zerwała się i pożegnała. Zapomniała, że obiecała Anecie szybki powrót do domu. Na szczęście jej nowi rodzice już spali, a ona po cichu mogła się wślizgnąć do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i prawie od razu zasnęła.
Następnego dnia ok. ósmej rano pobiegła do klonu. Oparła się o niego i zamknęła oczy. Słońce mocno grzało, a Ania czuła się coraz lepiej. Powoli otworzyła oczy. I w tym momencie ujrzała jeziorko nad, którym znajdował się klon. Było jej gorąco i miała ochotę się ochłodzić. Pobiegła do domu po strój kąpielowy i stanęła na brzegu. Prawie nie widoczne fale muskały jej stopy. Woda była chłodna, ale jej to nie przeszkadzało. W Domu Dziecka przez pewien czas chodzili na basen. Ania pamiętała, ze była najlepsza w swojej grupie, więc i teraz nie bała się tego jeziora. Pływała bardzo swobodnie, jakby nigdy nic innego w życiu nie robiła. Z wody wyszła dopiero po pół godzinie i pognała do domu by się osuszyć. Jednak wszystko nie poszło tak gładko. W domu czekała na nią Aneta.
- Coś ty robiła tak długo?- zapytała z niezbyt pewnym głosem- czemu jesteś taka mokra?- krzyknęła.
- Kąpałam się w tym małym jeziorku- odpowiedziała dziewczynka.
- Co?!!!!!!- Aneta nie mogła nad sobą zapanować- wiesz, ze mogłaś zachorować?
- Tak- przyznało pokornie dziecko- już nigdy tego nie zrobię.
- Dobrze- kobieta już się uspokoiła- a teraz marsz do pokoju umyj się i przebierz, a potem zejdź na śniadanie.
Ania pognała na górę. Zdenerwowała się tą całą sprawą. Przecież nie zrobiła nic złego. Nic jej nie będzie. Było jej tylko zimno i trochę bolały ją płuca, ale myślała że to dlatego bo napiła się trochę wody.

Napisany przez: Psychopatka 06.04.2003 21:33

Nareszcei Marcia cos nam napisala =) jak mowilam , ten fick po prosto wtopil sie w to forum =) . Nie mam zastrzezen do opowiadania. Czyat sie lekko i milo. Tylko uwazaj na powtorzenia... zaniam dasz parta na forum przeczyatj ze dwa razy i sprawdz dokladnie.

Napisany przez: Mara 10.04.2003 21:22

A tu coś dla tych którzy lubią moje opowiadanko.... juz niedługo chyba bede pisała zakonczenie....to jeszcze długo nie potrwa! ;D

Gdy obudziła się następnego dnia nie mogła mówić. Próbowała, ale z jej ust nie wydobywał się żadne dźwięk. Ledwo wstając z łóżka zeszła na dół. Aneta kazała jej usiąść i zacząć jeść, ale okazało się, że i tego nie może robić. Gardło aż ją paliło. Nowa matka to zauważyła i zabrała ją do lekarza. Miała zapalenie płuc. Dwa tygodnie w łóżku bez wychodzenia z domu. Ania pluła sobie w twarz, że wykąpała się w tym jeziorze, ale nie mogła już cofnąć czasu. Jak teraz porozumie się z Markiem? Może wieczorem wymknie się z domu? Chłopak mówił, że co dzień jest pod drzewem. Z Anetą mogła się porozumiewać tylko przy pomocy kartki, więc na spotkanie z Markiem również postanowiła zabrać swój skoroszyt.
Cały dzień był dla niej bardzo nudny, nawet gdy Aneta przeniosła do jej pokoju telewizor. Ania pstrykała pilotem, ale na żadnym kanale nie znalazła nic odpowiedniego dla siebie. Nie obchodziły ją głupie telenowele i filmy. Wolała coś związanego ze zwierzętami. Od dawna już marzyła o swoim brytanie, który umilałby jej życie. Kochał bezgranicznie, a jego miłość byłaby najszczerszą na świecie. Szybko jednak wyrzuciła tą myśl z głowy. Nie była tu jeszcze nawet tygodnia a już miała prosić Anetę i Krzysztofa o zwierzę? Tak śmiała jeszcze nie była. Na razie bardzo chciała spotkać Marka, coś ją do niego ciągnęła i to nie była zwykła przyjaźń. On miał coś w sobie. Ania mogła tym czymś określić jego swobodę. Wszystko robił z oczywistą dla siebie nonszalancją. Lecz zmieniał się wtedy gdy dziewczyna z nim rozmawiała. Gestykulował i wydawał się bardzo pochłonięty ich dialogiem. A może to tylko jej wrażenie? Nie chyba nie.

Napisany przez: ikar 11.04.2003 08:14

_Marcia - Jej... Aż mi głupio, że do tej chwili przegapiałem twoje ficki - mimo pewnych błędów, wyraźnego zapożyczenia ("Ania z Zielonego Wzgórza" - nie przeszkadzałoby gdybyś w pewnym momencie praktycznie nie wrzuciła tu niezmienionego fragmentu stamtąd) i interpunkcji czyta się ten fick - tak, jak i zresztą drugi - bardzo dobrze i z zaciekawieniem. Tak idąc po łebkach - bo jest za dużo tekstu do skomentowania szczegółowego - dwie rzeczy zapamiętałem po przeczytaniu tego co napisałaś do tej pory:

"bo od czasu do czasu wywalała się" - uważaj na styl! "od czasu do czasu przewracała się

"(...)nad, którą" <- (...), nad którą

Pisz dalej, bo ciekawie piszesz, a jeszcze trochę napiszę później w komentarzu do "Potęgi człowieka" smile.gif

Napisany przez: Psychopatka 12.04.2003 15:44

Hmm czytalam to kilka dni temu ale mialam problem z forum i nie dalam komenta. No wiec teraz daję. Po pierwsz, mysle ze jesli chodzi o zapalenei pluc to raczej nie przejawia sie ono bolem gardla, raczej kaszel i te sprawy... moglas dac jakas lzejsza chorobe... ale to tylko takie moje stwierdzenei i nie ma nic do stylowej budowy ficka. twoim plusem jest to ze w ktotkim parcei potrafisz zamiescic bardzo wiele... ja zawsze rozpisuje sie na pare stron, a wlasciwi ecal tres tego co pisze mozna by zamiescic w paru zdaniach. Mam tendencej do rozwlekania sie. Masz problemy z interpunkcja.. ale kto ich nie ma ? =) Sprawdzaj wnikliwie swoje teksty to bedzie lepiej, bo brak przecinkwo czasem wytraca z rownowagi.Poza tym zwroc uwage na styl , tak jak stwierdził Ikar... nie pisze sie " wywalała" ale poza tym to jest bardzo dobrze... i Anie faktycznei powinnas poczytac.

Napisany przez: Mara 12.04.2003 15:58

No daje next parcika i mówię, ze niedługo bedzie koniec tego strasznego opowiadania biggrin.gif

Wieczorem po cichu wymknęła się z domu ze skoroszytem pod pachą i co sił w nogach pobiegła do klonu. Z daleka widziała już, że Marek przyprowadził kogoś jeszcze.



Anna stała pod drzewem. Dziewczyna miała już 15 lat. Wpatrywała się w taflę małego jeziorka. Słońce właśnie zachodziło i wszystko wydawało się piękniejsze. Ania uwielbiała kolory zachodzącego słońca. Były takie ciepłe otulały ją i pozwalały zaznać ciepła takiego, jakiego nigdy nie zaznała i na pewno już nie zazna. Ostatnie promienie zachodziły już za horyzont, gdy ona otworzyła oczy i znów poczuła ta bezradność w sercu. Kiedyś obiecała sobie, że powie to temu, którego pokocha. To dlaczego teraz miała wątpliwości?? Nie chciała od niego współczucia.. było go już za dużo w jej krótkim życiu. Nagle przypomniała sobie o tym dniu gdy chora na zapalenie płuc wymknęła się z domu i pobiegła do Marka. Nie wiedziała, że wtedy właśnie pozna swoją najlepszą przyjaciółkę Aśkę. I właśnie tamtego wieczoru zaczęła tak naprawdę chodzić z Markiem. Pamiętała to jak dziś. Szli brzegiem jeziora i nic nie mówili. Nagle Marek wyjął jakiś malutki pakunek z kiszeni i podał jej. Nie było głupiego pytania. Tylko Ania rzuciła mu się na szyję. Od tamtej pory już zawsze byli razem.

Napisany przez: ikar 12.04.2003 21:03

mellow.gif Eee... ups ^^ - zdawało mi się, że to już koniec (właściwie nawet mógłby tu być...) - ale dobrze, że się tylko zdawało wink.gif.

Dobra - dość czułości - pora na krytykę cool.gif tongue.gif :

"Anna stała pod drzewem. Dziewczyna miała już 15 lat." <- chyba niepotrzebne jest tu (czyli na drugi raz w podobnej sytuacji - i tak też odczytuj(cie) moje porady ^^) słowo "dziewczyna"

"poczuła ta bezradność" <- "tę", ew "tą" ^^

"jeziora i nic nie mówili." <- poprawnie, ale sugerował bym "(...) nic nie mówiąc", albo "w ciszy" smile.gif

"Nie było głupiego pytania." <- może - "głupich pytań"?, "nie pytała się czemu", "nie zadawała głupich pytań"

I chyba narazie tyle. Mam jeszcze pare uwag co do konstrukcji parta, składni i budowy zdań, ale to na kiedy indziej wink.gif

Napisany przez: Psychopatka 12.04.2003 23:15

Hmm i co ja mam robic skoro Ikar jush wszystko wynalazł ? =) No to wypowiem sie ogolnie... tez myslalam ze to koniec bedzie... ale dobrze ze nie jest =) Bo bylby jakis hmmm malo rozwiniety. Czasem tez mam wrazenie ze strasznie skracasz odczucia... piszesz cos i nagle ucinasz i wpadasz w inne uczucie... nie wiem czy jasno to wyjasnilam.Ale ogolnie wiesz ze mi sie podoba =)

Napisany przez: Mara 13.04.2003 19:54

No teraz będzie trochę opisu bo nie stać mnie na nic innego biggrin.gif Z góry przepraszam za powtórzenia smile.gif

Aśka była świetna. Postrzelona, ale i poważna wtedy kiedy trzeba było. Nigdy się nie kłóciły. Jak siostry. Jedna drugiej wszystko mówiła. Mogły dzwonić do siebie o każdej porze dnia i nocy. Mieszkały niedaleko siebie, dlatego często zostawały u siebie na noc i umiały w takich chwilach rozmawiać do rana, a później dopiero odsypiać stracony czas. Nigdy nie brakło im tematów do rozmowy, a nawet w zupełnej ciszy nie były sobą skrępowane. Jedna drugą uzupełniała. Ania Aśkę spokojem, który czasem był jej potrzebny, a Aśka Anię swoim pogodnym podejściem do życia. Ona już wiedziała. Jej dziewczyna powiedziała pierwszej o swoich przeżyciach w Domu Dziecka. Joasia tez nie miała lekkiego życia. Raz uciekła z domu bo nie mogła wytrzymać z ojcem alkoholikiem, który bił matkę. Pewnego dnia zabrała go policja i już nie wrócił. Dziewczyna nie wiedziała co się z nim stało. Nie chciała wiedzieć.

Wie, że malutko, ale miałam natchnienie tylko na ten kawałek..

Napisany przez: Psychopatka 14.04.2003 19:42

No więc tak.. że krótkie to nei tak źle... mam przynajmenij czas wnikliwie przemyśleć i skomentować. Oto sprawki , które mi sie na oczy rzucily:

"Podstrzelona, a jednocześnie potrafiła zachować powagę gdy było trzeba."
ja bym napisala tak:
Podstrzelona , a jednoczesnie poważna gdy wymagala tego sytuacja.-- ale to twoj fick wiec twoj wybor =)

Dalej powtarza sie trzykrotnei wyraz siebie... i to troche miesza w plynnym czytaniu. Moze zamiast "mieszkaly niedaleko SIEBIE",
napisac - Ich domy dzielilo tylko kilka ulic.-- ale to tez wylancznie moj osobisty pomysl.


"Ona już wiedziała. Jej dziewczyna powiedziała pierwszej o swoich przeżyciach" - to zdanie moze zmylic przez to JEJ DZIEWCZYNa. Wiec proponuje:
"Ona juz wiedziala... To jej pierwszej Ania opowiedziala o swoich przezyciach z przeszlosci."

Poza tym nie widze bledow... procz przecinko =) Bo to co napisalam powyzej to jedynie moje odczucia.
I KONIECZNIE PISZ DALEJ!!!

Napisany przez: ikar 15.04.2003 18:39

Wiesz... Coś mi się troszkę mniej podoba niż dotychczasowe części... Nie wiem... może to tylko takie chwilowe odczucie... i mam nadzieję, że się mylę wink.gif Myślę, że to było spowodowane tym, że naprawdę troszkę za dużo jest krótkich zdań - to jest fragment opisowo-narracyjny - tutaj powinnaś dawać długie i złożone zdania - wręcz czasami przedstawiając dość drobne szczegóły. W chwili obecnej odczytuję to tak, jakbyś na siłę chciała przyspieszyć rozwój akcji... Ponadto jest tu obecna pewna monotonia - same zdania oznajmujące, które również nie przykuwają uwagi czytelnika - nasze oczy prześlizgują się po takich fragmentach szukając albo akcji, albo głębszego opisania uczuć - być może starałaś się to trochę wypośrodkować... ale niestety nie wyszło to za dobrze smile.gif - dobrze, że eksperymentujesz! Na tym polega sekret rozwoju smile.gif, wiedz więc, że ta próba nie była najlepsza - i popracuj nad innymi metodami. A na następną część opowiadania czekam swoją drogą... smile.gif

Napisany przez: Mara 15.04.2003 19:57

Next parcik. Mam nadzieję, że troszkę lepszy...

Sabę dostała niedawno. Zawsze marzyła o psie...ale nigdy nie było stać ją na to by poprosić Anetę i Krzysztofa o zwierzę. Jednak coś z tego wyszło. Pamiętała ten dzień tak dobrze. Niespodziewanie dla wszystkich wróciła wcześniej ze szkoły i usłyszała strzępek rozmowy:
- Krzysztof gdzie go schować, żeby się nie zorientowała?
- Może położymy go na łóżku w jej pokoju?- mąż Anety tak samą jak ona nie wiedział co zrobić.
- Co chcecie po......- Ania urwała w pół zdania. Upadła na kolana i zaczęła przywoływać od siebie psa. Ten pokracznie co chwila wywalając się na śliskiej posadzce biegł do niej. Złapała go w ręce i zaczęła tulić, a psiak począł lizać jej twarz. Od tamtej pory zawsze razem. Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej. Gdy dziewczynka czuła się smutna to właśnie ta suczka pomagała jej. Wtedy kładła głowę na jej brzuchu i była tak samo nieszczęśliwa jak ona. Ania nigdy nie zapomni dnia w którym cała we łzach przyszła do domu. Pokłóciła się wtedy z Markiem. Myślała, że to już koniec. Saba wskoczyła na łóżko i położyła się obok dziewczyny. Leżała przy niej dopóki się nie uspokoiła.
Obraz zaczął się zamazywać. Dobre wspomnienia uleciały wraz z powiewem lekkiego wiatru. Postanowiła powie mu. Nie może dłużej tak żyć. Powinien wiedzieć wszystko. I właśnie teraz była dobra ku temu okazja. Marek zbliżał się do niej.

Napisany przez: .:.Juli.:. 16.04.2003 06:52

Pod koniec ta akcja troszeczke za szybko przeskoczyła. Ona rozmysla, juz wie że mu powie, a tu nagle on idzie. Ale okólnie cool!

Napisany przez: ikar 16.04.2003 10:00

QUOTE
Od tamtej pory zawsze razem
<- zjadłaś słowo "byli" ^^

QUOTE
Od tamtej pory zawsze razem. Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej.
<- od tego momentu znów brakuje zdań złożonych. Zdania są za krótkie i trochę zbyt mało myśli przekazują. Idziesz w dobrym kierunku, ale to jeszcze nie to...

QUOTE
tak samą jak ona
<- uważaj też na końcówki wink.gif

_Marcia - fick jest ciekawy, ale naprawdę postaraj się budować dłuższe - bardziej złożone zdania. Umiejętność ta jest bardzo potrzebna - ćwicz i ćwicz smile.gif.

Mam dla ciebie zadanie tongue.gif - w następnym parcie z KAŻDYCH dwóch zdań, w których nie ma przecinków (albo innych zdań podrzędnych), zrób jedno zdanie - postaraj się i zobaczymy co z tego wyjdzie smile.gif. Oczywiście nie wszędzie będą pasowały zdania złożone, ale potraktuj to jako ćwiczenie smile.gif

Napisany przez: ikar 17.04.2003 00:46

Nooo - dokładnie o to co napisałem biggrin.gif wink.gif...

Np. Zdanie stworzone z

"Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej."

mogłoby brzmieć:

"Ania wychowywała Sabę, bardzo podobną do niej suczkę, od maleńkości"

albo:

"Od tamtej pory zawsze razem. Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej. "

Od tamtej pory nie rozstawały się - Ania wychowywała ją i cieszyła się, widząc, że Saba jest do niej tak podobna"

Albo jeszcze inne warianty - to ty decydujesz co będzie pasowało i co należy do twojej koncepcji smile.gif.

Myślę, że takie ćwiczonko na tworzenie bardziej złożonych zdań będzie pewną pomocą dla ciebie smile.gif, a i, jak mniemam, dla innych też smile.gif.

Jeśli jeszcze masz jakieś pytania, to zapraszam na PW, albo gg smile.gif - bywam niewidoczny, ale nie rezygnuj wink.gif - nawet jeśli mnie nie ma - kiedyś odpiszę wink.gif.

Napisany przez: Psychopatka 17.04.2003 13:23

QUOTE (ikar @ 17-04-2003 00:46)
Nooo - dokładnie o to co napisałem biggrin.gif wink.gif...

Np. Zdanie stworzone z

"Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej."

mogłoby brzmieć:

"Ania wychowywała Sabę, bardzo podobną do niej suczkę, od maleńkości"

albo:

"Od tamtej pory zawsze razem. Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej. "

Od tamtej pory nie rozstawały się - Ania wychowywała ją i cieszyła się, widząc, że Saba jest do niej tak podobna"

Albo jeszcze inne warianty - to ty decydujesz co będzie pasowało i co należy do twojej koncepcji smile.gif.

Myślę, że takie ćwiczonko na tworzenie bardziej złożonych zdań będzie pewną pomocą dla ciebie smile.gif, a i, jak mniemam, dla innych też smile.gif.

Jeśli jeszcze masz jakieś pytania, to zapraszam na PW, albo gg smile.gif - bywam niewidoczny, ale nie rezygnuj wink.gif - nawet jeśli mnie nie ma - kiedyś odpiszę wink.gif.

Z tymi zdaniami zlozonymi to dobra rada. Ale trzeba uwazac... by sie nie zamotac... jesli wstawisz do zdanai zbyt duzo mysli to bedzie pomieszanie. Dlatego osobiscie radze we fragmentach opisowych loczyc zdania, prze przedstawianiu uczuc nie jest z tym tak latwo... ale cwic cwicz... bowiem nic innego Ci nie pozostało=)

Napisany przez: Tajemnicza 17.04.2003 14:00

_Marcia. Wrescie cos nowego dałąs. Niektóre zdanka są nieklejące sie do siebie ale co tam. Jest jak jest. I tak piszesz ostatnio dziwnie. Piszesz jakby cztała z pamietnika :/ albo tylko ja mam takie wrazenia. Ale cosz. Pisz szybko next parta

Napisany przez: Mara 17.04.2003 20:02

No coś starałam sie napisac czy jest lepsze? biggrin.gif

Jak zawsze gdy się witali, całowali się czule, a potem siadali pod drzewem i wsłuchiwali się w szum wiatru. Marek zauważył, że Ania jest bardzo speszona i delikatnie objął ją ramieniem.
- Co jest?- zapytał wpatrując się w jej smutne oczy.
- Chciałam ci coś powiedzieć- wstała a jego ręka zsunęła się jej ramion.- to było dawno.. nie za bardzo chcę o tym mówić, ale muszę...- powiedziała powoli i stanęła naprzeciw niego. Chłopak również wstał, podszedł do niej i powiedział.
- Nic nie musisz mówić- jego głos był spokojny, bez cienia zdenerwowania- to co było kiedyś jest nie ważne, to co teraz najważniejsze- pocałował ją w czoło, wziął za rękę i poszli na długi spacer. Do domu wrócili dopiero po 22, byli tam zmęczeni, że nawet nie przebierając rzucili się na łóżko i usnęli.
Rano Ania obudziła się dość wcześnie, ponieważ Saba potrzebowała wyjść na dwór. Zaspana w brudnych ciuchach wyszła z domu. Na szczęście nikogo nie spotkała na dworze. Ok. jedenastej zadzwonił Marek proponując wieczorem wspólny wypad do pubu. Ania z ochotą się zgodziła i poinformowała o tym Krzysztofa, bo Anety nie było właśnie w domu.

Napisany przez: Psychopatka 17.04.2003 20:12

Co tak malo tego? Skopac cie? Dluzsze party pisz =)

"Jak zawsze gdy się witali, całowali się czule, a potem siadali pod drzewem i wsłuchiwali się w szum wiatru. " - to zdanko mi się jakoś dziwnie miesza... nie wiem czemu... moze bez tego "jak"?

"wstała a jego ręka zsunęła się jej ramion" - chyba Z jej ramion... ale to wezme za literowke =)

"...powiedziała powoli i stanęła naprzeciw niego. Chłopak również wstał, podszedł do niej i powiedział." - Skoro stanela juz naprzeciw niego to po co zwrot ze do niej podszedł? Moze lepeij by było tak? :

"...powiedziała powoli, stając naprzeciw niego. Chłopak równiez wstał i rzekł. " albo siakos podobnie...

"Ok. jedenastej zadzwonił " - pisz całymi wyraznami czyli - Około jedenastej... jakos lepiej sie czyta =)

Poza tym ok, ale za mało!

Napisany przez: Nietoperka 17.04.2003 20:54

Hej, na sam początek przesyłam pozdrowienia i wyrazy uznania ... opowiadanko po prostu czarujące ... smile.gif chociaż błędy się zdarzają, co większość zauważa i podsyła, więc nie będę się powtarzać ... co do ostatniego parta, wydaje mi się, że jest małe zamieszanie we fragmencie, gdy już wrócili ze spaceru i położyli się spać ... piszesz liczbą mnogą, a to chyba odnosi się do 2 różnych miejsc i osób, i lepiej byłoby to jakoś zamienić ... po prostu mam wrażenie, jakby wrócili razem do domu, razem położyli się spać, a potem on do niej zadzwonił ... smile.gif
a tak ogólnie jest w porządku smile.gif
pisz dalej i nie przejmuj się, że nikt nie komentuje ... smile.gif

Napisany przez: ikar 17.04.2003 21:29

Niom _Marcia - widać, że się starasz i że wzięłaś sobie porady do serca smile.gif. Nie ma już problemu z za krótkimi zdaniami - a wyczuwam, że pod koniec mogło cię kusić wink.gif - ale to byłby błąd, a teraz jest poprawnie. Teraz jeszcze tylko musisz intuicyjnie zacząć wyczuwać w których momentach powinnaś użyć zdania złożonego, a w których z niego zrezygnować smile.gif.
Ćwiczenie trwa nadal wink.gif - na razie jeszcze z każdych dwóch krótkich zdań rób jedno - to wychodzi ci na dobre smile.gif. W odpowiednim czasie powiem więcej wink.gif. A teraz inne błędziki wink.gif

"Jak zawsze gdy się witali" <- Psycho ma rację - bez tego "jak" byłoby lepiej smile.gif.

"Co jest?" <- ja bym się chyba troszkę czulej spytał... "Co ci jest...?", albo "Coś się stało...?", albo jeszcze inaczej smile.gif

"również wstał, podszedł do niej i powiedział" <- a tu myślę, że jest prawie dobrze... dodałbym tylko przecinek przed "i" smile.gif - bo zbliżył się do niej - może w celu przytulenia, przygarnięcia, albo po prostu dania do zrozumienia, że jest blisko... smile.gif

"co było kiedyś jest nie ważne, to co teraz najważniejsze" <- "...nie ważne, najważniejesze jest to co teraz..."

"i poszli na długi spacer" <- hmmm - coś mi tu... ale nie jestem pewien co... ja bym może znów wprowadził jeszcze troszkę romantyzmu... "i przytuleni poszli na długi spacer"

"dopiero po 22, byli tam zmęczeni, że nawet" <- "po dwudziestej drugiej, będąc tak zmęczeni, że nawet" - i poza tym Nietoperka ma rację, że tutaj jest małe zamieszanie z opisem dwóch osób jednocześnie, ale można się domyślić o co chodzi - i większych sprzeciwów nie zgłaszam smile.gif

"Rano Ania obudziła się dość wcześnie, ponieważ Saba potrzebowała wyjść na dwór" <- odwrotny szyk - "Ponieważ Saba potrzebowała wyjść na dwór, Ania obudziła się dość wcześnie rano i jeszcze zaspana i w brudnych ciuchach wyszła z domu" <- nawet trzy zdanka dałoby się połączyć, ale, tak jak mówiłem - dwa conajmniej ^^.

"Ok. jedenastej" <- tak jak Psycho mówiła - "około" - pełnymi wyrazami smile.gif

"Ok. jedenastej zadzwonił Marek proponując wieczorem wspólny wypad do pubu. Ania z ochotą się zgodziła i poinformowała o tym Krzysztofa, bo Anety nie było właśnie w domu." <- to również mogłoby być jednym zdaniem smile.gif - ale powoli wink.gif, tak jak jest, jest również w miarę poprawnie smile.gif.

_Marciu - pisz dalej - bo na prawdę ładnie to robisz (a jak dostaniesz Nobla z literatury, to się podziel nagrodą tongue.gif (to zresztą tyczy się wszystkich laugh.gif) ). Czekam na następnego parcika smile.gif

Napisany przez: Abaska 17.04.2003 23:14

Nareszcie nowy part!! A tak ffokle: popieram nietoperka... cos tak nie tego... moze zjadlas jakies wydarzenie z tym wspolnym polozeniem siem spac? bo on by mogl rano wyjsc po cichutkiemu ^^ i czemu tak malo??

Napisany przez: Wiola 18.04.2003 10:39

przelamalam siwe i tu weszlam tongue.gif specjal for u marciu. dla mnei za duzo tuych opisow, bo sie zakrecilam (ale ja tak zawsze) nale ogolnie bardzo mi sie podiiba, jestem bardzo ciekawa kolejnych partow

Napisany przez: Mara 19.04.2003 21:03

Normalnie przełamałam sie i dam Wam coś dłuzszego biggrin.gif

Dziewczyna nie mogła doczekać się wspólnego wypadu razem ze swoją paczką Markiem, Aśką i Marcinem- chłopakiem Aśki. Szybciej niż zwykle wyszykowała się do wyjścia. Ubrana w krótki top i obcisłe dżinsy, czekała na Marka, który pojawił się punktualnie. Aż zaniemówił gdy ją zobaczył.
- Świetnie wyglądasz- jego oczy były okrągłe ze zdziwienia.
- Idziemy?- zapytała słodkim głosem i pełnym gracji krokiem wyszła z domu.
Aśka i jej chłopak czekali na nich przed drzwiami. Również zaczęli dziwnie na nią patrzeć.
- No i co się tak gapicie?- zapytała Ania
- No bo wyglądasz inaczej- wydukała jej przyjaciółka i znowu dziwnie na nią spojrzała.
- Dlatego, że inaczej się ubrałam?- wszyscy pokiwali głowami- Dobra nie wkurzajcie mnie- dziewczyna przyśpieszyła kroku. Tamci popędzili za nią. Pub znajdował się na końcu miasteczka i był dość mały. W środku nie wyglądał zbytnio korzystnie, te zapisane ściany odpychały. Najważniejsze było to, że można było tam posłuchać dobrej muzyki i wypić coś zimnego. Zajęli jedyny wolny stolik pod oknem. Zamówili cztery piwa i od razu pogrążyli się w rozmowie. Ania z Asią rozprawiały o nowej dziewczynie, która przyjechała do ich miasteczka, a Marcin i Marek oczywiście jak to chłopacy, rozmawiali o sporcie. Chłopak Anki nagle wstał od stołu i popędził do łazienki. Wrócił i jakby nigdy nic usiadł do stolika, ale po pewnym czasie wyłożył na blat małe pudełeczko.
- Aniu- zaczął- od dawna chciałem Ci do dać- pchnął malutki pakunek w jej stronę. Gdy go otworzyła ujrzała śliczną bransoletkę. Była tak delikatna, że Ania obawiała się czy jej czasem nie porwie. Marek nałożył ją na rękę swojej dziewczyny i pocałował w policzek. Ten wieczór minął im bardzo miło...Gdyby nie ta wiadomość.
- Jutro jadę do babci- zakomunikował Marek- mama kupiła mi motor i chce go wypróbować. Ania cała szczęśliwa, przytuliła się mocniej do chłopaka- Niestety, kochanie nie będę mógł cię zabrać- mina dziewczyny zrzedła- musze zabrać od babci trochę rzeczy, chyba się nie gniewasz?
- Nie no co ty...rozumiem- tak naprawdę nie rozumiała. Była wkurzona na Marka, że nie chciał jej wziąć ze sobą.
- Obiecuję zadzwonię jak będę na miejscu.
Po dwudziestej trzeciej, Ania była już w domu i próbowała zasnąć. Będzie za nim tęskniła. Wiedziała, że to tylko jeden dzień, ale nigdy tak długo nie byli osobno.

Napisany przez: Psychopatka 19.04.2003 21:14

Wlasciwie to stylowo mi sie podoba. Czepie sie tam kilku zdan np.

<Również zaczęli dziwnie na nią patrzeć.> -- to mi sie nie podoba... moze lepiej:
Rowniez spogladali na nia dziwnie.- albo jakos tak.

i jeszcze jedno.. to nei stylowka... bardziej logika, albo nie wiem jak to nazwac...

<Chłopak Anki nagle wstał od stołu i popędził do łazienki.> --- wyobrazasz se chlopaka ktory nagle wstaje i bez slowa wybiega do WC? Nie nie... tutaj trzeba bylo jakos inaczej to rozegrac... bo wyszlo nienaturalnie.

Poza tym jest oki i jal zwykle mi sie podoba i czekam na wiecej .

Napisany przez: ikar 21.04.2003 21:31

_Marcia... tak jakoś dziwnie to wyszło... smile.gif - a w każdym razie... inaczej - może trochę nienaturalnie (szczególnie końcówka - ale to w sumie moje zdanie wink.gif ) smile.gif. Fajnie, że się przełamałaś i ponadto widzę, że jakby coraz mniej problemów z długością zdań (acz ciągle są! wink.gif ), nie ma natomiast literówek i żadnych błędów ortograficznych. smile.gif. Pisz _Marcia, pisz smile.gif nieźle ci to wychodzi wink.gif.

Pozdroofka smile.gif

Napisany przez: Abaska 21.04.2003 22:12

Ubrana w krótki top i obcisłe dżinsy, czekała na Marcina, który pojawił się punktualnie. Aż zaniemówił gdy ją zobaczył.
- Świetnie wyglądasz- jego oczy były okrągłe ze zdziwienia.
- Idziemy?- zapytała słodkim głosem i pełnym gracji krokiem wyszła z domu.
Aśka i jej chłopak czekali na nich przed drzwiami. Również zaczęli dziwnie na nią patrzeć.

troche sie w tym zdaniu pogubilam ^^ bo wychodzi na to, ze to Marcin jest chlopakiem Anki... ^^ chyba tez sie w tym pogubilas ^^ ten ostatni part jest troche jakby... no... jakby to nazwac... oklepany? bo tak mi sie wydaje.... sorx, nie wiem jak to nazwac biggrin.gif


Napisany przez: Mara 22.04.2003 20:31

To już ostatni part mojego opowadania. Chciałabym podziękowac najbardziej Psychopatce i Ikarowi.
Psychpatce za to, że:
* dawała mi wiele świetnych rad, które jak myślę wykorzystywałam
*od czasu do czasu pomagała mi coś sklecić w moim opowiadanku
* tłumaczyła rzeczy których nie rozumiem
Wielka buźka dla Ciebie smile.gif
Ikarowi za to, że:
*w każdym moim opowiadaniu doszukiwał sie błędów( i dobrze) i starał mi sie je uświadomić
*poprawiał te zdania i sugerował, jak napisane byłoby lepsze
Dziękuje Ci bardzo. Dziekuje również osobą, które wiernie śledziły losy mojego ficka...to chyba wszystko smile.gif

Dziewczyna wstała bardzo wcześnie chcąc jeszcze pożegnać się z Markiem, lecz go już nie zastała. W domu bardzo długo czekała na telefon, który umilkł jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chodziła w tą i z powrotem nie mogąc znaleźć sobie miejsca ani zajęcia. Aneta nie wiedziała co się z nią dzieje, gdy wróciła z pracy.
- Aniu co ci się stało?- zapytała niepewnie i złapała ją za rękę.
- Marek pojechał do babci na motorze i jeszcze teraz się nie odezwał...mam złe przeczucia- powiedziała dziewczyna spoglądając za okno.
- Oj...- matka dziewczynki roześmiała się- na pewno mu nic nie jest nie przejmuj się- objęła ją ramieniem- ooo... czyżbym słyszała telefon.
- Dziękuje...- Aneta zaczęla rozpakowywać zakuoy, a w tym czasie Ania już podnosiła słuchawkę telefonu.
- Halo?

"Nie cieszcie się zbyt szybko, bo nie wiadomo kiedy możecie kogoś stracić"- Ania usłyszała tą myśl w pewnym filmie, a teraz ona nie dawała jej spokoju. Miłość. Śmierć. Najgorsze gdy to się połączy, wtedy wylewamy wiele łez nie prowadzących do niczego. Pod klonem Ania płakała jak nigdy przedtem, brakowało go. Miała ochotę tak jak Marek umrzeć i polecieć do krainy wiecznego spokoju, gdzie już nikt nie będzie przeszkadzał ich miłości. "Czemu on umarł?"- myślała-"Czemu mnie zostawił?"
- Nic nie dzieje się bez przyczyny, tylko dlaczego los zawsze zabiera mi to co kocham?- odpowiedziała sobie na głos. Jej żal był ogromny, była rozgoryczona a jej łzy powoli skapywały na trawę. Saba była przy niej, była zawsze gdy Ania jej potrzebowała, a teraz potrzebowała jej najbardziej. Marek był wszystkim, był jej szczęściem, zawsze potrafił pochmurny dzień rozpogodzić. Ukochany chłopak, świetny przyjaciel. Gdyby wtedy nie wsiadł na ten motor...może wszystko byłoby inaczej. Nadal byłby dla Ani kropla wody na pustyni...jedyną podporą...
"Z żalu co przygniata Cię, z czarnej nocy pełnej łez...podniesiesz się"- zaśpiewała cichutko. Nie pomagało jej to. Życie jest zbyt kruche, więc trzeba się cieszyć z każdego dnia z każdej minuty, którą daje nam los. " Ludzie są jak marionetki w rękach Boga!"- usłyszała kiedyś od Aśki. Miała całkowitą rację. Od wielu lat dziewczyna nie wierzyła już w Boga. Wiedziała, że jeśli ktoś taki jest to popełnił więcej błędów niż nie jeden przestępna na Ziemi. Nie wierzyła również, by mógł być aż tak okrutny i zabierać komuś osobą, którą kochał. "Kto, więc rządzi światem?". Nikt. Ludzie rozdzielają Ziemię na lepsze i gorsze części." Czy ktoś z nas jest gorszy? Czy ma prawo umierać, gdy jeszcze nie pocieszył się życiem?"- pytań było wiele. Na ręce Ani wisiała bransoleta od Marka, którą dziewczyna zerwała powoli. Była strasznie słaba i cienka, od razu puściła. Wzięła ją do ręki i chwilę się przyglądała, temu prezentowi. Naglę wrzuciła go do jeziora, łzy na jej policzkach już prawie wyschły, ale oczy zaczynały się nimi napełniać.
- Żegnaj Marku- patrzyła jak wolno i swobodnie porusza się bransoleta po tafli wody- na zawsze...- dodała.

THE END

Napisany przez: Psychopatka 22.04.2003 20:42

Hmmm... marciu masz tendencje do dramatow... tak jak i ja. Albowiem jak kocham takie zakonczenia. To ostatnio parciol wiec nie przykladam do bledow uwagi. Wglebilam sie w tresc. zawarlas tutaj kilka madrych uwag... troche zal ze ten fick sie juz skonczyl... teraz czekam na kolejne dziela. Pozdrawiam.

Napisany przez: ikar 23.04.2003 06:17

No _Marcia... faktycznie szkoda, że to już koniec :) Widziałem praktycznie cały czas twoją pracę i postępy - no to na zachentę powoli możemy zakończyć ćwiczenie - z tego co widzę - dało dobre skutki i myślę, że i tak przez większość czasu będziesz korzystała z niego ;). Bardzo ładny part i cała opowieść, miło się czytało, więc i z tym większą chęcią zacząłem się wgłębiać w strukturę tego opowiadanka :). Ze względu na to, że naprawdę korzystasz ze wskazówek - dziś dwie następne :), dość długie, ale skomplikowane tylko na pierwszy rzut oka :), zobaczysz, że później nawet nie będziesz zauważała momentów, w których będziesz to stosowała :). Brawa za opowiadanko, i czekam - a może właściwie - czekamy - na następne :). Pozdrawiam :)

A teraz... ;) -

"Aneta nie wiedziała co się z nią dzieje, gdy wróciła z pracy." <- nie bój się też umieszczać zdań podrzędnych w środku zdania :) - zdanie podrzędne, które opisuje jakąś rzecz/postać, powinno być w miarę blisko tego co opisuje i powinno być z tym logicznie powiązane. W przypadku powyższego zdania - "Aneta, po powrocie z pracy, nie wiedziała co się z nią dzieje". "Po powrocie z pracy" pełni w tym zdaniu funkcję orzecznika czasu i opisuje pewną cechę umiejscowienia Anety - podmiotu - w czasie akcji. Człon określający musi być w poprawnej relacji z członem określanym :) - zdanie to można podzielić na dwa - jak każde złożone (inne zdania nawet na więcej osobnych zdań :) ). Pierwsze: "Aneta wróciła z pracy" <- wskazujące na podmiot i na czas akcji. Drugie: "Nie wiedziała co się z nią dzieje" <- Podmiotem jest tu "nią" (czyli inaczej "ona" = "Aneta"); opisuje ono stan w jakim znajduje się podmiot. Łącząc te dwa zdania otrzymujemy opis i podmiotu w czasie i przybliżenie stanu podmiotu.

Podobną strukturę jak powyższe zdanie ma też zdanko "Aneta poszła zjeść obiad, gdy umyła ręce" (wymyśliłem to zdanie) <- jak widzisz to zdanko analogicznie powinno brzmieć "Aneta, po umyciu rąk, poszła zjeść obiad".

Podobne zasady stosują się też do innych zdań opisujących - myślę, że to się przyda i będziesz pisała jeszcze lepiej :).

A tak przy okazji - umieszczę też te wskazówki w "Poradach..." :)

Dalej:

"Najgorsze gdy to się połączy" <- "Najgorzej jest gdy się połączą", "...gdy zostaną połączone", "Najgorszym jest gdy się połączą" czy jakoś tak :)

"Ania usłyszała tą myśl w pewnym filmie, a teraz ona nie dawała jej spokoju" <- na tej samej co wyżej zasadzie - "Ania usłyszała tą, nie dającą jej spokoju, myśl w pewnym filmie".

"brakowało go" <- "brakowało jej go", a może "bo bardzo jej go brakowało..."

"była rozgoryczona a jej łzy" <- od "a jej łzy..." jest następne zdanie składowe, więc powinno być oddzielone przecinkiem od poprzedniego :)

"z każdego dnia z każdej minuty" <- tak samo jak wyżej - przecinek przed "z każdej minuty"

"nie jeden przestępna" <- literóweczka ;)

"że jeśli ktoś taki jest to popełnił więcej" <- od "to popełnił więcej" jest następne zdanie składowe - a więc przecinek przed :)

"nie pocieszył się życiem" <- może - "nie nacieszył się życiem"

"i chwilę się przyglądała, temu prezentowi." <- hmm - "przyglądała się" komu? czemu? "temu prezentowi" (albo "jemu") - a więc stanowią one jedną całość i powinny być w jednym zdaniu składowym. "i chwilę się jemu (a właściwie to nawet "jej", bo to była branzoletka - sorki ;) ) przyglądała", albo "i chwilę się temu prezentowi przyglądała".

"zaczynały się nimi napełniać" <- może "nimi spowrotem napełniać"

Pozdroofka ;) - end tego dłuuuugiego komenta ;) - jak widzisz, poza tymi nowymi rzeczami, na które zwracam twoją uwagę, jest bardzo mało rzeczy, do których mam zastrzeżenia :). Więc pozdrawiam i kończę :)

END... ;)

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)