Pod drzewem stała dziewczyna. Miała około
15 lat. Wpatrywała się w taflę małego jeziorka. Słońce właśnie zachodziło i
wszystko wydawało się piękniejsze. Ania uwielbiała kolory zachodzącego
słońca. Były takie ciepłe otulały ją i pozwalały zaznać ciepła takiego,
jakiego nigdy nie zaznała i na pewno już nie zazna. Ostatnie promienie
zachodziły już za horyzont, gdy ona otworzyła oczy i znów poczuła ta
bezradność w sercu. Kiedyś obiecała sobie, że powie to temu, którego
pokocha. To dlaczego teraz miała wątpliwości?? Nie chciała od niego
współczucia.. było go już za dużo w jej krótkim życiu.
Pięć lat
wcześniej
Ania miała tylko ojca. Matka zmarła przy porodzie, a ojciec
ostatnio też nie miał za dobrej formy. Wcześniej kładł się spać, bolał go
kręgosłup, czasem nawet nie mógł się poruszyć. Mała dziewczyna zajmowała się
domem. Robiła obiady, zakupy, a nawet płaciła rachunki. Badania wykazały to
czego Ania się nie spodziewała. Jej ojciec był chory na raka.
- Został
panu miesiąc życia- usłyszała pewnego dnia przez uchylone drzwi gabinetu
lekarskiego- niestety w pana przypadku nie możemy zastosować chemioterapii,
a żadna operacja nie wchodzi tu w grę, mógłby się pan nie obudzić, a nawet
nie ma sensu tego robić rak jest złośliwy zajął już płuca- oznajmiał lekarz
zimnym głosem.
Od tamtej rozmowy minęły zaledwie trzy dni, a ojciec Ani
czuł się gorzej. Dziewczyna zajmowała się nim jak tylko umiała, gdzieś w
głębi serca miała jeszcze nadzieję na to, że jej ojciec wyzdrowieje. Nigdy
nie miała matki, a teraz jej ojciec ma odejść. "Dlaczego ja?- zadawało
pytanie- wiadomo ojciec nigdy nie dał zaznać mi miłości, prawie nigdy go nie
było, ale wiem, że zawsze mnie kochał". Nagle ojciec ją zawołał:
-
Aniu chodź tu na chwilę proszę - mówił
- Już biegnę tato
- Kochanie,
wiem że się mną opiekujesz, bardzo Ci za to dziękuje- zaczął- ale wiem, że
to już moje ostatnie chwile...muszę się pożegnać z jedyną mi bliską
osobą..
- Tato nie mów tak jeszcze wyzdrowiejesz- krzyczała Ania, a łzy
zaczęły jej napływać do oczu.
- Nie płacz...wiem, że nigdy nie dałem Ci
tyle miłości, tyle miłości ile potrzebowałaś, ale to przez te ciągłe
wyjazdy. Chciałem ci zapewnić dobrą przyszłość.. Proszę wyba....
Jego
ciało opadło bezwładne.
- Tato co ci jest?? Otwórz oczy
proszę!!!!- krzyczała Ania...
Jednak to nic nie pomogło.
Jej ojciec umarł, a dwa dni później Anie zabrano do domu dziecka, gdzie
miała mieszkać i uczyć, lub zostać zaadoptowaną przez rodzinę zastępczą. Nie
miała ochoty tam jechać, ale nie miała również żadnej rodziny, która mogłaby
ją przygarnąć.
Ania dorastała w domu dziecka, straciła już nadzieję, że
ktoś ją zaadoptuje.
Niedługo dziewczyna miała już iść do gimnazjum w
którym nikogo nie znała, więc przed przestąpieniem progu nowej szkoły
postanowiła poznać ludzi, którzy się tam uczą. Z natury była osoba dosyć
odważną i nie miała problemów z poznawaniem nowych ludzi.
- Cześć-
powiedziała do małej grupki dziewczyn.
- My się znamy- zapytała najwyższa
z nich.
- No raczej nie...- powiedziała Anna- ale możemy się
poznać...
- No nie wiem...
- Będę chodziła do tego gimnazjum, a więc
chciałam kogoś poznać...
- Aha... a więc to tak....dobra ja się nazywam
Magda...przewodzę ta grupką...tzn. ona jest trochę większa, ale nie często
mamy czas spotykać się wszyscy razem...może chcesz do niej należeć???
-
No pewnie...- powiedziała ochoczo Ania- mam na imię Ania, ale...
- Musimy
ci dać jakąś ksywę- powiedziała Magda i zaczęła przyglądać się
"nowej".
- Czekaj trzeba dokładnie ją obejrzeć...- powiedziała
jedna z grupki- a tak poza tym nazywam się Aśka....dla przyjaciół Rzepa-
przedstawiła się- Blondynka, wysoka, niebieskie oczy, szczupła, dość
ładna...no, no ... nieźle może lala co??
- Dobre, rzepa... może być
odpowiada ci??
- No może być- powiedziała speszona Ania- a ty Magda jaką
masz ksywę??
- A na mnie mówią różnie, kierownik, dyrektor, ale ja
najbardziej lubię przewodniczka...
- Ok., spoko..
- A więc został
jeszcze chrzest...teraz już musisz do niego przystąpić...
-
Trudny???
- Ja wiem...dość prosty nie dziewczyny??- wszystkie pokiwały
głową...- musisz znaleźć dilera narkotyków i kupić od niego gandzie...
-
Dobrze by było gdybyś już zaczęła szukać, bo masz tylko 3 dni - mówiła dalej
Rzepa- lala śpiesz się za trzy dni będziemy tu o tej samej godzinie...
I
odeszły. Nie powiedziały gdzie go ma szukać nic. Tylko jeszcze
krzyknęły.
- Pierwszy raz da ci za darmo zawsze tak jest- i zaczęły się
śmiać.
Nagle coś jej zaświtało. W domu dziecka oglądała program o
dilerach. Można ich znaleźć pod szkołami...,a nawet pod własnymi domami.
Stała właśnie pod gimnazjum, może gdzieś niedaleko spotka jakiegoś. No i
miała szczęście...Pod szkołą stał chłopak w wieku ok. 16 lat był ubrany na
czarno. Podeszła bliżej, a on przywołał ją gestem ręki.
- Te mała chcesz
co nieco??- zapytał
- No chciałabym...- i zamyśliła się "Jak to się
nazywało??"- gandzię??
- U będzie kłopot...teraz tego nie mam-
zmierzył ją wzrokiem- ale postaram się...na początek za darmo??
-
Pewnie!
- Jutro będę miał- powiedział- przyjdź...
- Nie wole byś
przyniósł mi to za trzy dni...-zaczęła- dobra?
- Spoko maleńka...będzie i
za trzy dni...przyjdź o piętnastej...
- Dobra
I odeszła. "Chyba
za szybko poszło"- pomyślała- " ale to nawet dobrze". Trze
dni minęły szybko, a Ania zaliczyła parę klasówek i zgarnęła kilka dość
dobrych ocen. "Ten dzień" zbliżał się nie ubłaganie. Nareszcie w
trzy dni potem poszła do dilera i odebrała narkotyk. Dziewczyny już
czekały.
- No i co masz???- zapytała przewodniczka.
- A no mam...-
pochwaliła się lala...
- To teraz chodź z nami...- Magda wzięła ja za
rękę i zaprowadziła do jakiegoś mieszkania, gdzie było dużo osób.
- A
teraz weź to co kupiłaś- i podała jej strzykawkę.
- Ale...o tym nie
mówiłyście...- zaczęła Ania---o tym nie było mowy..
- Rzepa nie
powiedziałaś jej??- wrzasnęła dyrektorka
- No nie!! Myślałam, że
ty to zrobiłaś...
- O ty...- i trzasnęła ją w twarz- sorry Anka, ale i
tak musisz to zażyć.
- Ale ...
- Nie ma żadnego ale...już...a jak nie
to...
- No to co...???
- Jak nie z własnej woli to- przewodniczka
wbiła jej strzykawkę w rękę...- proszę jak szybko poszło...No i już po
wszystkim
Ania poczuła, że ma drgawki na całym ciele...czuła, że zaraz
zaśnie...
- Cholera dziewczyny ona jeśli zaśnie będzie miała zapaść-
krzyknęła Magda- chyba za dużo jej dałam... dobra dziewczyny zmywamy się...
Trzymaj się Anka- i cała grupa wybiegła...
"Lali" chciało się
coraz bardziej spać...pamiętała jak przez mgłę, że ktoś wziął ją na ręce i
wyniósł z mieszkania.
Obudziła się w szpitalu, a przy jej łóżku
siedziała dyrektorka domu dziecka.
- Co mi się stało? - zapytała Ania i
próbowała wstać.
- Nie wstawaj- powiedziała dyrektorka cała we łzach-
czemu zrobiłaś to Aniu? Dlaczego wzięłaś narkotyk?? Widzisz to skończyło się
prawie śmiercią. Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz?? Zawsze powtarzałam, że
narkotyki to nic dobrego...- rozpłakała się na dobre.
- Ale proszę panią-
mówiła dziewczynka- ja sama tylko kupiłam ten narkotyk, ja nie chciałam go
brać, to taka dziewczyna mi go wstrzyknęła!
- Anno!!!-
wrzasnęła dyrektorka i trzasnęła ją w twarz- dlaczego kłamiesz?? Nienawidzę
kłamców! Chociaż raz mogłabyś przyznać się do czegoś!
- Ale ja
mówię prawdę!!- wrzeszczała...Dyrektorka już nic nie powiedziała
tylko wyszła z sali. Dziewczyna zaczęła rozmyślać nad tym co się stało.
Niestety mało pamiętała.. i nic już nie mogła sobie przypomnieć.
Po dwóch
dniach wróciła do sierocińca, pełna żalu. Tego samego dnia dostała szokująca
wiadomość. Wychowawczyni jej grupy przyszła do niej i powiedziała:
-
Pewna rodzina od dawna już chciała cię zaadoptować- zaczęła- wczoraj
otrzymała wszystkie papiery.. już prawnie jesteś ich córką.
- Ale czemu
ja nic nie wiedziałam wcześniej?- dopytywało się dziecko.
- Bo nie
widzieliśmy takiej potrzeby. Twoja adopcja jeszcze wtedy stała pod wielkim
znakiem zapytania. Nie chcieliśmy robić ci nadziei - mówiła dalej
wychowawczyni zimnym głosem- spakuj się jutro wyjeżdżasz. Będzie mi ciebie
brakowało- i szybko odeszła.
W tym samym czasie Ania nie posiadała się z
radości. "Ktoś chce mnie zaadoptować? To cud!" Podekscytowana
zaczęła pakować się w starą wypłowiałą walizkę. Nie miała dużo rzeczy a więc
pakowanie poszło bardzo szybko. Potem do późna nie mogła zasnąć.
Obudziła
się jeszcze przed wschodem słońca. Szybko się ubrała i wyszła ostatni raz
przyjrzeć się budynkowi w którym mieszkała 3 lata. Obeszła go dookoła
przypominając sobie co rusz inne zdarzenia. "O tu np. ukryłam swój
pamiętnik " zajrzała pod cegłę. Tak jeszcze tam był! W tym zeszycie
zapisała rok swojego pobytu w domu dziecka. Przeczytała urywek:
17lipca
2000r.
Dziś wychowawczyni naszej grupy, zarządziła idealny porządek.
Oczywiście jak na mnie przystało wepchnęłam wszystko pod łóżko i czekałam na
sprawdzanie czystości. No i tu mój przeklęty pech dał o sobie znać.
Oczywiście Pani Liberska znalazła wszystko i kazała mi posprzątać toaletę.
To najgorsza kara jaka można spotkać w naszym domu dziecka...
Ania
pamiętała to jak dziś. Musiała przez 2 godziny sprzątać łazienkę szczoteczką
do zębów. Dziś zaśmiewała się do łez, ale wtedy nie było jej do śmiechu.
Zerknęła na zegarek - stary, wysłużony, dostała go od taty- była 8:30.
Dokładnie za pół godziny wyjeżdżała do nowego domu. Czy będzie jej się tam
podobało?? Czy znajdzie przyjaciół?? Nie miała już czasu odpowiedzieć sobie
na te pytania. Zauważyła samochód, który miał ją odwieźć do nowych rodziców.
Podróż trwała dwie godziny. Anie nie wiedziała gdzie jedzie.. przez całą
podróż wyobrażała sobie jak będzie wyglądał jej dom, a może będzie miała i
swój własny pokój? Nigdy nie miała własnego "gniazdka". Zawsze
mieszkała z dwoma dziewczynami, które do późnej nocy rozmawiały i śmiały
się. Gdy zwracała im uwagę, wyzywały ją od "sztywniaczek".
Pamiętała, że właśnie w takich momentach miała ochotę podejść do którejś z
nich i trzasnąć ją w twarz. Zawsze się opanowywała i próbowała zasnąć w
"hałasie". Ania jednak szybko wyrzuciła tą myśl z głowy i zaczęła
rozmyślać o tym jak tam będzie. Czy będzie mieszkała w wielkim hałaśliwym
mieście? Czy w małym, pięknym miasteczku? Dziewczyna wolała spokój, więc ta
druga propozycja bardziej przypadła jej do gustu.
- Daleko jeszcze-
zapytała kierowcę, który całą drogę nic do niej nie powiedział.
- Nie,
już prawie jesteśmy na miejscu.
Dziewczynie wpadł nagle pewien pomysł do
głowy. "A może by jakoś przygotować się do tego spotkania?"-
myślała i zaczęła gorączkowo przygładzać włosy, zdjęła kurtę i sprawdziła
czy na bluzce na pewno nie ma żadnych plam. W domu dziecka nie często można
było uprać sobie bluzkę lub spodnie.
Naglę zobaczyła ogromne drzewo.
Rosło nad pięknym małym jeziorkiem. Słońce zgrabnie oplątywało jego liście,
co dawało śliczny efekt. Ania nie mogła oderwać wzroku od drzewa i nawet nie
zauważyła, że samochód stanął.
-Panienko..- powiedział kierowca- jesteśmy
na miejscu...
Dziewczynka mimochodem spojrzała na dom myśląc tylko o tym,
że dobrze, że klon jest tak blisko. Wreszcie jej spojrzenie powędrowało na
dom i aż zaparło jej dech w piersiach. Dom był prześliczny. Piętrowy w
kolorze słonecznikowym, a dach był pomarańczowy. Nowi rodzice już na nią
czekali.
- Witaj Aniu...- powiedział mężczyzna w średnim wieku. Ania
gdyby go zobaczyła pomyślałaby, że jest przystojny.- nazywam się Krzysztof,
a to jest Aneta. Mów do nas po imieniu.
- Dzień dobry- przywitało się
dziecko.
- Może chciałabyś obejrzeć dom?- zaproponowała kobieta-
Dziękujemy bardzo za dowóz Ani tutaj- zwróciła się do kierowcy.
Krzysztof
porwał walizkę dziewczynki i począł wspinać się po schodach. W tym samym
czasie Aneta pociągnęła Anię do środka domu
- Chodź oprowadzę Cię po
domu i zapoznam z innymi domownikami.
Ania przez następne pół godziny
zwiedzała dom. Każde nowe pomieszczenie było dla niej nową przygoda.
Mieszkanko było bardzo zadbane.. udekorowane w kolory pastelowe. Najbardziej
jednak podobał się jej salon. Pomalowany był na kolor czerwony. Na dużej
półce pod oknem stał telewizor. Na ścianach wisiały piękne obrazy
przedstawiające zwierzęta w różnych sytuacjach. Na podłodze leżał śliczny
puchaty dywan również w kolorze czerwonym.. a na środku pokoju stała miękka
i wysłużona kanapa tym razem w kolorze różowym.
- Jak tu pięknie...-
krzyknęła Ania.
- Staramy się by nasz dom wyglądał coraz lepiej-
odpowiedziała jej pani domu. Nagle do salony wszedł Krzysztof.
- Pokój
Anny już gotowy- zakomunikował.
- Ja...ja..aa...- dziewczynka nie mogła
wykrztusić słowa- ja będę miała swój pokój?
- A myślałaś, że będziesz
spała w wannie??
Dziecko niepewnie się uśmiechnęło...i zaczęło wspinać
się po schodach. Drewno skrzypiało pod jej nogami. Strużki potu wystąpiły na
jej czole. Zastanawiała się jaki będzie jej pokój...?? Czy będzie jej się
podobał...A może nie?? Co im powie jak jej gniazdko będzie beznadziejne??
Szybko jedna wyrzuciła ta myśl z głowy i zaczęła zastanawiać się jak urządzi
pokój. Ale gdy do niego weszła przekonała się, że nie będzie co
urządzać...Pokój był prześliczny...Znajdowało się tak ogromne okno z którego
było widać klon. Ściany były koloru białego. Łóżko stało pod ścianą.
Zaścielone było kolorową kapą. Ania pomyślała, że wygląda tak jakby przed
chwilą jakiś malarz próbował na nim kolory farb. W zasadzie było to łoże,
ponieważ miało baldachim. Biurko stało pod oknem... drewniane z różnymi
półeczkami. Stały na nim ramki, jeszcze puste. W rogu pokoju stał stolik z
dwoma fotelikami. Pod ścianą była czerwona komoda i szafa. Gdy dziewczynka
ją otworzyła ujrzała piękne ubrania, Sukienki, spodnie, bluzki, paski. A na
podłodze leżał dywanik. Był też regał z książkami. Poza tym znajdowały się
tam liczne półeczki na których stały różne świeczki zapachowe, figurki i
malutkie pluszaki. Ania nie mogła od tego wszystkiego oderwać wzroku i przez
jakieś piętnaście minut krążyła po pokoju odkrywając coraz to nowe rzeczy.
Nagle usiadła na łóżku i zaczęła płakać.
- Co ci jest??- zapytała i
niepewnie objęła ją ramieniem- Pokój ci się nie podoba? Możemy wszystko
zmienić- mówiła jej do ucha- To jest tylko prototyp, ścian nie pomalowaliśmy
na żaden kolor bo nie widzieliśmy, jaki jest twój ulubiony.
Ania
podniosła głowę i spojrzała na kobietę swoimi dużymi oczami. Czy oni
naprawdę nie rozumieją??
- Wszystko mi się podoba- powiedziała i otarła
oczy- tylko...tylko..- z trudem próbowała się nie rozpłakać...- nikt nigdy
jeszcze nie zrobił dal mnie tyle dobrego...
- Oj.. kochanie- Aneta
przytuliła ja mocniej do siebie. Ania rozpłakała się na dobre, a Krzysztof
patrzył na tą piękną scenę. Odkąd umarła ich córką nie miał okazji
przypatrywać się czemuś takiemu. Nadal brakowało mu Kasi, ale wierzył, że
Ania wszystko zmieni. Po kolacji Ania postanowiła zwiedzić miasteczko. Miała
ochotę wybrać się sama. Chciała również znowu obejrzeć klon. Szybko zleciała
ze schodów i wyleciała z domu. Klon, klon tylko o nim myślała. Wieczorem
przy zachodzącym słońcu wydawał się jeszcze piękniejszy. Świtało go otulało,
a liście tańczyły w rytm lekkiego wiatru. Ania stanęła pod nim i nagle
doznała uczucia pewności. Miała ochotę zostać tu na zawsze. Promienie słońca
otuliły ją szczelnie, jak puchowa kołdra. Nawet nie usłyszała kroków.
-
Cześć- powiedział jakiś chłopięcy głos- nazywam się Marek.- i podał jej rękę
Jesteś tu nowa?
- Tak.. - odpowiedziała niepewnie, a jej policzki zrobiły
się momentalnie różowe- Ania..- odwzajemniła uścisk.
- Nie chodzisz do
szkoły?- zapytał chłopak opierając się o drzewo.
- Nie... niedługo za dwa
dni wakacje, a ja przyjechałam dopiero dziś- zakomunikowała już trochę
odważniej.
- Aha.. a więc to tak- uśmiechnął się- Podoba ci się tu?-
zapytał i wskazał ręką na jeziorko i klon.
- Oj.. bardzo to drzewo jest
prześliczne...- pogładziła klon po korze.
- Ja zawsze przychodzę tu
wieczorem, wtedy wygląda najbardziej korzystnie- zaczął- no nic musze się
zbierać...Miło się rozmawiało- i odszedł.
- Pa!- odpowiedziała Ania i
cała w skowronkach również poszła do domu. Dziewczynka w swoim pokoju
zaczęła rozmyślać o nowo poznanym koledze. "Ciekawe czy jutro też tam
będzie"- myślała. "Mam nadzieję, że wszystkie osoby są takie fajne
jak on"- zamknęła oczy i zaczęła marzyć. Długo nie mogła zasnąć, ale
sen zmorzył ją około 24.
Następnego dnia, jeszcze przed wschodem słońca
wyszła z domu i zaczęła iść w stronę klonu. Teraz nikt nie mógł jej
przeszkodzić. Mało osób wstaje tak wcześnie tylko po to by zobaczyć jak
promienie słoneczne oplatają gałązki drzewa. Ania czuła z tym klonem jakąś
szczególna więź. "To tak jak byśmy znali się od wielu lat"-
rozmyślała i w tym samym czasie objęła drzewo "To mój przyjaciel"-
i przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Trwała tak ok. piętnastu minut,
nic nie mówiąc i nie ruszając się. Te piętnaście minut było dla niej czymś
najpiękniejszym w życiu. Jakby wszystko się zatrzymało, wszystkie problemy
stały się nicością, a życie jedną wielką przygodą. Czas ten leciał wolno,
tak jak chciała tego Ania. Jednak musiała wracać do domu. Nie znała nawyków
Anety. A co będzie jak się obudzi i wejdzie do jej pokoju by ją również
obudzić. A wtedy zastanie puste łóżko. Może wtedy pomyśleć, że Ania uciekła.
Dziewczynka szybko pożegnała się z "przyjacielem" i pobiegła do
domu. Miała szczęście bo Aneta i Krzysztof jeszcze spali, wiec Ania szybko
czmychnęła do swojego pokoju i położyła się do łóżka. "Dziś wieczorem
też tam pójdę"- powiedziała i położyła głowę na poduszce. Zasnęła. Tak
jak się spodziewała Aneta rano weszła do pokoju budząc ją.
- Wstawaj-
mówiła- szkoda dnia, już dziesiąta- i lekko nią potrząsnęła. Ania od razu
wyskoczyła z łóżka udając, że jest bardzo wypoczęta.
- No to co?-
zapytała Aneta- co dziś robimy? Może zejdziesz na śniadanie, a potem
pójdziemy na zakup?- zapytała pełna optymizmu.
- No pewnie!-
krzyknęło dziecko i zaraz pobiegło się umyć. " Dobrze, że chociaż mam z
nią na razie wspólny język"- pomyślała kobieta i pościeliła łóżko.
Zeszła do dół i zaczęła przygotowywać śniadanie. Do kuchni nagle wszedł
Krzysztof.
- Dzień dobry- powiedział i pocałował żonę w policzek- gdzie
nasza nowa córeczka?
- U góry w łazience- odpowiedziała- myje się, a
potem jedziemy na zakupy.
- Tylko jej tak bardzo nie rozpieszczaj-
powiedział mężczyzna żartobliwie. Aneta tylko się uśmiechnęła i zaczęła
stawiać talerze na stole.
- Kochanie, pamiętaj teraz trzy- przypomniał
jej Krzysztof. Kobieta momentalnie zawróciła i zgarnęła jeszcze jeden
talerz.
- Dzień dobry- powiedział niepewnie jakiś dziewczęcy głos.
-
O, dzień dobry Aniu- powiedział nowy tata- jak się spało?
- A dobrze...-
skłamała dziewczynka.
- Miło to słyszeć. No nic ja już będę się zbierał
do pracy- ucałował żonę ponownie w policzek, a dziecko pogłaskał po
głowie.
- Aniu siadaj do stołu- powiedziała Aneta- zjesz i pojedziemy na
zakupy- powiedziała i postawiła naleśniki na stole.
- Dobrze- zgodziło
się dziecko. Jadły w milczeniu. Ania nie wiedziała o czym może rozmawiać z
Anetą i na odwrót.
- To ja może pójdę już na górę?- zapytała dziewczynka
gdy zjadła śniadanie.
- Dobrze idź się przebrać.
Po piętnastu minutach
dziecko było gotowe. Ubrane w luźny podkoszulek i szerokie spodnie zeszła na
dół. Aneta nic nie powiedziała. Nie lubiła takiego stylu ubierania się, ale
przyrzekła sobie, że nie będzie wtrącać się w jej styl.
- Gotowa?-
zapytała kobieta wyciągając płaszcz z szafy. Dziewczynka przytaknęła i razem
wyszły z domu. Do najbliższego miasta było jakieś 5 kilometrów. W
samochodzie Aneta zaczęła opowiadać, że znajduje się tam duże centrum
handlowe w którym można znaleźć wszystko. I nie kłamała. Gdy Ania wysiadła z
samochodu nie mogła nadziwić się wielkości tego budynku. Był chyba
największym jaki do tej pory widziała, a gdy do niego weszła zobaczyła,
wiele stoisk z najróżniejszymi rzeczami. Po małe broszki, breloczki, spinki,
gumki. Po większe sklepy mięsne i spożywcze.
- No to gdzie idziemy?- z
transu wyrwał ją głos Anety- musze zrobi zakupy, ale jeśli chcesz to możemy
kupić jakieś nowe ubrania dla ciebie- powiedziała z uśmiechem.
- Ale...ja
mam już całą szafę ubrań- powiedziała zdezorientowana Ania.
- A wiesz, że
ubrać nigdy za wiele?- zapytała kobieta. Ania nic nie odpowiedziała tylko
zaczęła iść wokół długiego pasażu. W takim momencie żałowała, że ma tylko
parę oczu. Na początek kupiła breloczek przedstawiający malutką żabkę i od
razu przypięła go do nowych kluczy. I zaczęło się. Nowe spinki, gumki,
ramki, bluzki. Ania ledwo to wszystko niosła, a Aneta niosła jedzenie.
-
No to już chyba wszystko?- zapytała niepewnie nowa mama dziewczynki.
-
Tak...- przytaknęła jej- mam dość zakupów na jakieś 100 lat.
Wsiadły do
samochodu i pojechały do domu. Pierwsze co Ania zrobiła po przyjeździe do
domu to pobiegła do klonu. Przytuliła się do drzewa i zaczęła opowiadać jak
cudownie było na zakupach. Jak bolą ją nogi i jak jest szczęśliwa. Że
brakowało jej tylko jego. Nowy przyjaciel słuchał. Ania pomyślała, że jest
chyba najlepszym słuchaczem jakiego znała. Nigdy jej nie przerywał, tylko od
czasu do czasu muskał delikatnie jej twarz młodymi listkami. Przytuliła się
do niego jeszcze mocniej. 'Taki przyjaciel to skarb"-
myślała-" nigdy nie chcę go stracić".
- Aniu chodź tutaj- Aneta
wyrwała dziewczynkę z jej transu- pomóż mi się rozpakować. Dziecko pobiegło
i wzięło zakupy. Postawiło je na stole w kuchni i już zaczęło rozpakowywać
napchane siatki, gdy przypomniało sobie, że nie wie gdzie i jak wszystko
poukładać. Zrezygnowana wyszła z kuchni i skierowała się do swojego pokoju,
ale Aneta ją zatrzymała.
- Nie pomożesz mi się rozpakować?- zapytała
zdziwiona.
- Ale...ale ja...0 w oczach Ani szkliły się łzy- ja nie wiem
gdzie wszystko poustawiać- powiedziała tchnięta odwagą.
- Chodź, pokażę
ci- powiedziała z uśmiechem kobieta i objęła ją ramieniem- no i już nie
płacz. Przecież nic się nie stało.
Ania otarła łzy i poczęła przyglądać
się Anecie. "Makaron włożyć do pierwszej górnej półki po lewej, mąkę do
tej samej półki. Ser, masło, wędliny do lodówki".- starała się
zapamiętać. Już po kilku minutach pomagała Anecie wypakowywać wszystkie
produkty. Gdy nie wiedziała gdzie włożyć daną rzecz pytała się kobiety. Ona
z uśmiechem odpowiadała i tak po piętnastu minutach wszystko leżało tam
gdzie powinno.
- No i po wszystkim- rzekła uszczęśliwiona mama- z obiadem
poczekamy do przyjazdu Krzysztofa- podsumowała- a teraz idź do swojego
pokoju i wypakuj wszystko co kupiłaś.
Nawet nie musiała tego mówić bo
Ania już wchodziła po schodach do swojego "gniazdka". Najpierw
zaczęła rozpakowywać swoje ciuchy. Na każdy z nich miała osobny wieszak.
Nowe spodnie, bluzka, pasek, nowy sweterek. Nie mogła nadziwić się temu
wszystkiemu. W Domu Dziecka miała jedynie swoje dwie ulubione bluzki i tak
już rozciągnięte. No i te spodnie dresowe z różnymi łatami, bo od czasu do
czasu wywalała się tworząc nastepną dziurę. Uśmiechnęła się wspominając
tamte czasy. Czasami zdarzało się coś w Domy Dziecka co wspominała
szczęśliwie. Niektórzy ludzie tez byli fajni. Odrzuciła jednak te myśli i
znów zabrała się do upychania szafek nowymi rzeczami. Gdy skończyła stanęła
na środku pokoju i ujrzała swój pokój w totalnym bałaganie. Szybko więc
umieściła wyrzucone rzeczy ( przez przypadek) znowu w szafkach. Odkurzyła
dywan i pokój wyglądał już dobrze. Zmęczona położyła się na łóżku i zamknęła
oczy. "Dziś tez tam będzie"- rozmyślała- "porozmawiam z nim
normalnie". Wtem Aneta zawołała ją na kolację. Była dziewiętnasta, a
dziewczyna o dwudziestej miała być już pod klonem. Szybko zjadła kolację i
nie zważała na dziwne spojrzenia Krzysztofa. Musiała się jeszcze przebrać w
jakieś nowe ciuszki. Ubrała nowy top, jeansową spódniczkę i pobiegła na
spotkanie. Od jej domu do klonu było jakieś 100 metrów, ale droga dłużyła
się jej bardzo. Jej wzrok padł na rosnący klon. Był. Czy na nią czekał?
Chyba nie bo wstał i otrzepał spodnie. Miał zamiar wracać. Wtedy Ania
zaczęła biec, ale Marek coraz bardziej oddalał się od drzewa. Nie była pewna
czy go dogoni. Jeszcze 20m, 15m, 5m...
- Cześć- zawołała zdyszana
dziewczyna- czekałeś na mnie?- zapytała śmiało.
- Tak- powiedział chłopak
bez żadnego wahania- może usiądziemy pod tym drzewem?
- Pewnie...-
powiedziała a jej policzki zrobiły się od razu różowe. Dopiero gdy Ania
chwilę odpoczęła zaczęła się przyglądać Markowi. I dopiero teraz zauważyła
jak jest przystojny. Był brunetem o ciemno brązowych oczach...wysoki po
prostu ideał. Słońce zaczęło zachodzić. Promienie spływały po jego twarzy,
nogach i nawet nie wiadomo jak to się stało Ania zakochała się. Potem
zaczęli rozmawiać. Rozmowa ciągnęła się bardzo długo. Ania pytała o szkołę
do której ma chodzić, a Marek o sierociniec. Dziewczynka opowiadała jak tam
było. Jakie były kary, co jedli jak się ubierali. Po pewnym czasie Ania
odczuła jakby znali się już parę dobrych lat. Nie mieli przed sobą tajemnic,
tylko jedną malutką. Ania nie chciała powiedzieć mu o śmierci ojca, ani o
tym wypadku z narkotykami. Nie chciała by jej współczuł. Nienawidziła
współczucia. Chociaż Marek nie wyglądał na takiego co współczuje ludziom,
ale każdy człowiek tak robi. Postanowiła więc zachować to tylko dla siebie.
Może i Marek ma jakieś tajemnice o których nie chce jej mówić
No daje nastepnego parta.....
;D
Rozmawiali tak jeszcze z pół godziny gdy Ania nagle zerwała się i
pożegnała. Zapomniała, że obiecała Anecie szybki powrót do domu. Na
szczęście jej nowi rodzice już spali, a ona po cichu mogła się wślizgnąć do
swojego pokoju. Położyła się na łóżku i prawie od razu
zasnęła.
Następnego dnia ok. ósmej rano pobiegła do klonu. Oparła się o
niego i zamknęła oczy. Słońce mocno grzało, a Ania czuła się coraz lepiej.
Powoli otworzyła oczy. I w tym momencie ujrzała jeziorko nad, którym
znajdował się klon. Było jej gorąco i miała ochotę się ochłodzić. Pobiegła
do domu po strój kąpielowy i stanęła na brzegu. Prawie nie widoczne fale
muskały jej stopy. Woda była chłodna, ale jej to nie przeszkadzało. W Domu
Dziecka przez pewien czas chodzili na basen. Ania pamiętała, ze była
najlepsza w swojej grupie, więc i teraz nie bała się tego jeziora. Pływała
bardzo swobodnie, jakby nigdy nic innego w życiu nie robiła. Z wody wyszła
dopiero po pół godzinie i pognała do domu by się osuszyć. Jednak wszystko
nie poszło tak gładko. W domu czekała na nią Aneta.
- Coś ty robiła tak
długo?- zapytała z niezbyt pewnym głosem- czemu jesteś taka mokra?-
krzyknęła.
- Kąpałam się w tym małym jeziorku- odpowiedziała
dziewczynka.
- Co?!!!!!!- Aneta nie mogła nad
sobą zapanować- wiesz, ze mogłaś zachorować?
- Tak- przyznało pokornie
dziecko- już nigdy tego nie zrobię.
- Dobrze- kobieta już się uspokoiła-
a teraz marsz do pokoju umyj się i przebierz, a potem zejdź na
śniadanie.
Ania pognała na górę. Zdenerwowała się tą całą sprawą.
Przecież nie zrobiła nic złego. Nic jej nie będzie. Było jej tylko zimno i
trochę bolały ją płuca, ale myślała że to dlatego bo napiła się trochę wody.
Nareszcei Marcia cos nam napisala =) jak
mowilam , ten fick po prosto wtopil sie w to forum =) . Nie mam zastrzezen
do opowiadania. Czyat sie lekko i milo. Tylko uwazaj na powtorzenia...
zaniam dasz parta na forum przeczyatj ze dwa razy i sprawdz dokladnie.
A tu coś dla tych którzy lubią moje
opowiadanko.... juz niedługo chyba bede pisała zakonczenie....to jeszcze
długo nie potrwa! ;D
Gdy obudziła się następnego dnia nie mogła
mówić. Próbowała, ale z jej ust nie wydobywał się żadne dźwięk. Ledwo
wstając z łóżka zeszła na dół. Aneta kazała jej usiąść i zacząć jeść, ale
okazało się, że i tego nie może robić. Gardło aż ją paliło. Nowa matka to
zauważyła i zabrała ją do lekarza. Miała zapalenie płuc. Dwa tygodnie w
łóżku bez wychodzenia z domu. Ania pluła sobie w twarz, że wykąpała się w
tym jeziorze, ale nie mogła już cofnąć czasu. Jak teraz porozumie się z
Markiem? Może wieczorem wymknie się z domu? Chłopak mówił, że co dzień jest
pod drzewem. Z Anetą mogła się porozumiewać tylko przy pomocy kartki, więc
na spotkanie z Markiem również postanowiła zabrać swój skoroszyt.
Cały
dzień był dla niej bardzo nudny, nawet gdy Aneta przeniosła do jej pokoju
telewizor. Ania pstrykała pilotem, ale na żadnym kanale nie znalazła nic
odpowiedniego dla siebie. Nie obchodziły ją głupie telenowele i filmy.
Wolała coś związanego ze zwierzętami. Od dawna już marzyła o swoim brytanie,
który umilałby jej życie. Kochał bezgranicznie, a jego miłość byłaby
najszczerszą na świecie. Szybko jednak wyrzuciła tą myśl z głowy. Nie była
tu jeszcze nawet tygodnia a już miała prosić Anetę i Krzysztofa o zwierzę?
Tak śmiała jeszcze nie była. Na razie bardzo chciała spotkać Marka, coś ją
do niego ciągnęła i to nie była zwykła przyjaźń. On miał coś w sobie. Ania
mogła tym czymś określić jego swobodę. Wszystko robił z oczywistą dla siebie
nonszalancją. Lecz zmieniał się wtedy gdy dziewczyna z nim rozmawiała.
Gestykulował i wydawał się bardzo pochłonięty ich dialogiem. A może to tylko
jej wrażenie? Nie chyba nie.
_Marcia - Jej... Aż mi głupio, że do tej
chwili przegapiałem twoje ficki - mimo pewnych błędów, wyraźnego
zapożyczenia ("Ania z Zielonego Wzgórza" - nie przeszkadzałoby
gdybyś w pewnym momencie praktycznie nie wrzuciła tu niezmienionego
fragmentu stamtąd) i interpunkcji czyta się ten fick - tak, jak i zresztą
drugi - bardzo dobrze i z zaciekawieniem. Tak idąc po łebkach - bo jest za
dużo tekstu do skomentowania szczegółowego - dwie rzeczy zapamiętałem po
przeczytaniu tego co napisałaś do tej pory:
"bo od czasu do
czasu wywalała się" - uważaj na styl! "od czasu do czasu
przewracała się
"(...)nad, którą" <- (...), nad
którą
Pisz dalej, bo ciekawie piszesz, a jeszcze trochę napiszę
później w komentarzu do "Potęgi człowieka"
Hmm czytalam to kilka dni temu ale mialam
problem z forum i nie dalam komenta. No wiec teraz daję. Po pierwsz, mysle
ze jesli chodzi o zapalenei pluc to raczej nie przejawia sie ono bolem
gardla, raczej kaszel i te sprawy... moglas dac jakas lzejsza chorobe... ale
to tylko takie moje stwierdzenei i nie ma nic do stylowej budowy ficka.
twoim plusem jest to ze w ktotkim parcei potrafisz zamiescic bardzo wiele...
ja zawsze rozpisuje sie na pare stron, a wlasciwi ecal tres tego co pisze
mozna by zamiescic w paru zdaniach. Mam tendencej do rozwlekania sie. Masz
problemy z interpunkcja.. ale kto ich nie ma ? =) Sprawdzaj wnikliwie swoje
teksty to bedzie lepiej, bo brak przecinkwo czasem wytraca z rownowagi.Poza
tym zwroc uwage na styl , tak jak stwierdził Ikar... nie pisze sie "
wywalała" ale poza tym to jest bardzo dobrze... i Anie faktycznei
powinnas poczytac.
No daje next parcika i mówię, ze niedługo
bedzie koniec tego strasznego opowiadania
Wieczorem po cichu wymknęła się z
domu ze skoroszytem pod pachą i co sił w nogach pobiegła do klonu. Z daleka
widziała już, że Marek przyprowadził kogoś jeszcze.
Anna
stała pod drzewem. Dziewczyna miała już 15 lat. Wpatrywała się w taflę
małego jeziorka. Słońce właśnie zachodziło i wszystko wydawało się
piękniejsze. Ania uwielbiała kolory zachodzącego słońca. Były takie ciepłe
otulały ją i pozwalały zaznać ciepła takiego, jakiego nigdy nie zaznała i na
pewno już nie zazna. Ostatnie promienie zachodziły już za horyzont, gdy ona
otworzyła oczy i znów poczuła ta bezradność w sercu. Kiedyś obiecała sobie,
że powie to temu, którego pokocha. To dlaczego teraz miała wątpliwości?? Nie
chciała od niego współczucia.. było go już za dużo w jej krótkim życiu.
Nagle przypomniała sobie o tym dniu gdy chora na zapalenie płuc wymknęła się
z domu i pobiegła do Marka. Nie wiedziała, że wtedy właśnie pozna swoją
najlepszą przyjaciółkę Aśkę. I właśnie tamtego wieczoru zaczęła tak naprawdę
chodzić z Markiem. Pamiętała to jak dziś. Szli brzegiem jeziora i nic nie
mówili. Nagle Marek wyjął jakiś malutki pakunek z kiszeni i podał jej. Nie
było głupiego pytania. Tylko Ania rzuciła mu się na szyję. Od tamtej pory
już zawsze byli razem.
Eee... ups ^^ - zdawało mi się, że to już
koniec (właściwie nawet mógłby tu być...) - ale dobrze, że się tylko zdawało
.
Dobra - dość czułości - pora na krytykę
:
"Anna stała pod drzewem.
Dziewczyna miała już 15 lat." <- chyba niepotrzebne jest tu (czyli
na drugi raz w podobnej sytuacji - i tak też odczytuj(cie) moje porady ^^)
słowo "dziewczyna"
"poczuła ta bezradność" <-
"tę", ew "tą" ^^
"jeziora i nic nie
mówili." <- poprawnie, ale sugerował bym "(...) nic nie
mówiąc", albo "w ciszy"
"Nie było głupiego
pytania." <- może - "głupich pytań"?, "nie pytała się
czemu", "nie zadawała głupich pytań"
I chyba narazie
tyle. Mam jeszcze pare uwag co do konstrukcji parta, składni i budowy zdań,
ale to na kiedy indziej
Hmm i co ja mam robic skoro Ikar jush
wszystko wynalazł ? =) No to wypowiem sie ogolnie... tez myslalam ze to
koniec bedzie... ale dobrze ze nie jest =) Bo bylby jakis hmmm malo
rozwiniety. Czasem tez mam wrazenie ze strasznie skracasz odczucia...
piszesz cos i nagle ucinasz i wpadasz w inne uczucie... nie wiem czy jasno
to wyjasnilam.Ale ogolnie wiesz ze mi sie podoba =)
No teraz będzie trochę opisu bo nie stać
mnie na nic innego Z góry przepraszam za powtórzenia
Aśka była świetna. Postrzelona, ale i
poważna wtedy kiedy trzeba było. Nigdy się nie kłóciły. Jak siostry. Jedna
drugiej wszystko mówiła. Mogły dzwonić do siebie o każdej porze dnia i nocy.
Mieszkały niedaleko siebie, dlatego często zostawały u siebie na noc i
umiały w takich chwilach rozmawiać do rana, a później dopiero odsypiać
stracony czas. Nigdy nie brakło im tematów do rozmowy, a nawet w zupełnej
ciszy nie były sobą skrępowane. Jedna drugą uzupełniała. Ania Aśkę spokojem,
który czasem był jej potrzebny, a Aśka Anię swoim pogodnym podejściem do
życia. Ona już wiedziała. Jej dziewczyna powiedziała pierwszej o swoich
przeżyciach w Domu Dziecka. Joasia tez nie miała lekkiego życia. Raz uciekła
z domu bo nie mogła wytrzymać z ojcem alkoholikiem, który bił matkę. Pewnego
dnia zabrała go policja i już nie wrócił. Dziewczyna nie wiedziała co się z
nim stało. Nie chciała wiedzieć.
Wie, że malutko, ale miałam
natchnienie tylko na ten kawałek..
No więc tak.. że krótkie to nei tak
źle... mam przynajmenij czas wnikliwie przemyśleć i skomentować. Oto sprawki
, które mi sie na oczy rzucily:
"Podstrzelona, a jednocześnie
potrafiła zachować powagę gdy było trzeba."
ja bym napisala
tak:
Podstrzelona , a jednoczesnie poważna gdy wymagala tego sytuacja.--
ale to twoj fick wiec twoj wybor =)
Dalej powtarza sie trzykrotnei
wyraz siebie... i to troche miesza w plynnym czytaniu. Moze zamiast
"mieszkaly niedaleko SIEBIE",
napisac - Ich domy dzielilo
tylko kilka ulic.-- ale to tez wylancznie moj osobisty
pomysl.
"Ona już wiedziała. Jej dziewczyna powiedziała
pierwszej o swoich przeżyciach" - to zdanie moze zmylic przez to JEJ
DZIEWCZYNa. Wiec proponuje:
"Ona juz wiedziala... To jej pierwszej
Ania opowiedziala o swoich przezyciach z przeszlosci."
Poza tym
nie widze bledow... procz przecinko =) Bo to co napisalam powyzej to
jedynie moje odczucia.
I KONIECZNIE PISZ DALEJ!!!
Wiesz... Coś mi się troszkę mniej podoba
niż dotychczasowe części... Nie wiem... może to tylko takie chwilowe
odczucie... i mam nadzieję, że się mylę
Myślę, że to było spowodowane tym, że naprawdę troszkę za dużo jest krótkich
zdań - to jest fragment opisowo-narracyjny - tutaj powinnaś dawać długie i
złożone zdania - wręcz czasami przedstawiając dość drobne szczegóły. W
chwili obecnej odczytuję to tak, jakbyś na siłę chciała przyspieszyć rozwój
akcji... Ponadto jest tu obecna pewna monotonia - same zdania oznajmujące,
które również nie przykuwają uwagi czytelnika - nasze oczy prześlizgują się
po takich fragmentach szukając albo akcji, albo głębszego opisania uczuć -
być może starałaś się to trochę wypośrodkować... ale niestety nie wyszło to
za dobrze
- dobrze, że eksperymentujesz! Na tym polega sekret rozwoju
, wiedz więc, że ta próba nie była najlepsza
- i popracuj nad innymi metodami. A na następną część opowiadania czekam
swoją drogą...
Next parcik. Mam nadzieję, że troszkę
lepszy...
Sabę dostała niedawno. Zawsze marzyła o psie...ale nigdy
nie było stać ją na to by poprosić Anetę i Krzysztofa o zwierzę. Jednak coś
z tego wyszło. Pamiętała ten dzień tak dobrze. Niespodziewanie dla
wszystkich wróciła wcześniej ze szkoły i usłyszała strzępek rozmowy:
-
Krzysztof gdzie go schować, żeby się nie zorientowała?
- Może położymy go
na łóżku w jej pokoju?- mąż Anety tak samą jak ona nie wiedział co
zrobić.
- Co chcecie po......- Ania urwała w pół zdania. Upadła na kolana
i zaczęła przywoływać od siebie psa. Ten pokracznie co chwila wywalając się
na śliskiej posadzce biegł do niej. Złapała go w ręce i zaczęła tulić, a
psiak począł lizać jej twarz. Od tamtej pory zawsze razem. Ania wychowała
Sabę od małego. Była podobna do niej. Gdy dziewczynka czuła się smutna to
właśnie ta suczka pomagała jej. Wtedy kładła głowę na jej brzuchu i była tak
samo nieszczęśliwa jak ona. Ania nigdy nie zapomni dnia w którym cała we
łzach przyszła do domu. Pokłóciła się wtedy z Markiem. Myślała, że to już
koniec. Saba wskoczyła na łóżko i położyła się obok dziewczyny. Leżała przy
niej dopóki się nie uspokoiła.
Obraz zaczął się zamazywać. Dobre
wspomnienia uleciały wraz z powiewem lekkiego wiatru. Postanowiła powie mu.
Nie może dłużej tak żyć. Powinien wiedzieć wszystko. I właśnie teraz była
dobra ku temu okazja. Marek zbliżał się do niej.
Pod koniec ta akcja troszeczke za szybko
przeskoczyła. Ona rozmysla, juz wie że mu powie, a tu nagle on idzie. Ale
okólnie cool!
QUOTE |
Od tamtej pory zawsze razem |
QUOTE |
Od tamtej pory zawsze razem. Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej. |
QUOTE |
tak samą jak ona |
Nooo - dokładnie o to co napisałem
...
Np. Zdanie stworzone z
"Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do
niej."
mogłoby brzmieć:
"Ania wychowywała Sabę,
bardzo podobną do niej suczkę, od
maleńkości"
albo:
"Od tamtej pory zawsze razem. Ania
wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej. "
Od tamtej pory
nie rozstawały się - Ania wychowywała ją i cieszyła się, widząc, że Saba
jest do niej tak podobna"
Albo jeszcze inne warianty - to ty
decydujesz co będzie pasowało i co należy do twojej koncepcji
.
Myślę, że takie ćwiczonko na
tworzenie bardziej złożonych zdań będzie pewną pomocą dla ciebie
, a i, jak mniemam, dla innych też
.
Jeśli jeszcze masz jakieś pytania,
to zapraszam na PW, albo gg
- bywam niewidoczny, ale nie rezygnuj
- nawet jeśli mnie nie ma - kiedyś odpiszę .
QUOTE (ikar @ 17-04-2003 00:46) |
Nooo - dokładnie o
to co napisałem ... Np. Zdanie stworzone z "Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej." mogłoby brzmieć: "Ania wychowywała Sabę, bardzo podobną do niej suczkę, od maleńkości" albo: "Od tamtej pory zawsze razem. Ania wychowała Sabę od małego. Była podobna do niej. " Od tamtej pory nie rozstawały się - Ania wychowywała ją i cieszyła się, widząc, że Saba jest do niej tak podobna" Albo jeszcze inne warianty - to ty decydujesz co będzie pasowało i co należy do twojej koncepcji . Myślę, że takie ćwiczonko na tworzenie bardziej złożonych zdań będzie pewną pomocą dla ciebie , a i, jak mniemam, dla innych też . Jeśli jeszcze masz jakieś pytania, to zapraszam na PW, albo gg - bywam niewidoczny, ale nie rezygnuj - nawet jeśli mnie nie ma - kiedyś odpiszę . |
_Marcia. Wrescie cos nowego dałąs.
Niektóre zdanka są nieklejące sie do siebie ale co tam. Jest jak jest. I tak
piszesz ostatnio dziwnie. Piszesz jakby cztała z pamietnika :/ albo tylko ja
mam takie wrazenia. Ale cosz. Pisz szybko next parta
No coś starałam sie napisac czy jest
lepsze?
Jak zawsze gdy się witali, całowali
się czule, a potem siadali pod drzewem i wsłuchiwali się w szum wiatru.
Marek zauważył, że Ania jest bardzo speszona i delikatnie objął ją
ramieniem.
- Co jest?- zapytał wpatrując się w jej smutne oczy.
-
Chciałam ci coś powiedzieć- wstała a jego ręka zsunęła się jej ramion.- to
było dawno.. nie za bardzo chcę o tym mówić, ale muszę...- powiedziała
powoli i stanęła naprzeciw niego. Chłopak również wstał, podszedł do niej i
powiedział.
- Nic nie musisz mówić- jego głos był spokojny, bez cienia
zdenerwowania- to co było kiedyś jest nie ważne, to co teraz najważniejsze-
pocałował ją w czoło, wziął za rękę i poszli na długi spacer. Do domu
wrócili dopiero po 22, byli tam zmęczeni, że nawet nie przebierając rzucili
się na łóżko i usnęli.
Rano Ania obudziła się dość wcześnie, ponieważ
Saba potrzebowała wyjść na dwór. Zaspana w brudnych ciuchach wyszła z domu.
Na szczęście nikogo nie spotkała na dworze. Ok. jedenastej zadzwonił Marek
proponując wieczorem wspólny wypad do pubu. Ania z ochotą się zgodziła i
poinformowała o tym Krzysztofa, bo Anety nie było właśnie w domu.
Co tak malo tego? Skopac cie? Dluzsze
party pisz =)
"Jak zawsze gdy się witali, całowali się czule, a
potem siadali pod drzewem i wsłuchiwali się w szum wiatru. " - to
zdanko mi się jakoś dziwnie miesza... nie wiem czemu... moze bez tego
"jak"?
"wstała a jego ręka zsunęła się jej
ramion" - chyba Z jej ramion... ale to wezme za literowke
=)
"...powiedziała powoli i stanęła naprzeciw niego. Chłopak
również wstał, podszedł do niej i powiedział." - Skoro stanela juz
naprzeciw niego to po co zwrot ze do niej podszedł? Moze lepeij by było tak?
:
"...powiedziała powoli, stając naprzeciw niego. Chłopak
równiez wstał i rzekł. " albo siakos podobnie...
"Ok.
jedenastej zadzwonił " - pisz całymi wyraznami czyli - Około
jedenastej... jakos lepiej sie czyta =)
Poza tym ok, ale za
mało!
Hej, na sam początek przesyłam pozdrowienia
i wyrazy uznania ... opowiadanko po prostu czarujące ...
chociaż błędy się zdarzają, co większość zauważa i podsyła, więc nie będę
się powtarzać ... co do ostatniego parta, wydaje mi się, że jest małe
zamieszanie we fragmencie, gdy już wrócili ze spaceru i położyli się spać
... piszesz liczbą mnogą, a to chyba odnosi się do 2 różnych miejsc i osób,
i lepiej byłoby to jakoś zamienić ... po prostu mam wrażenie, jakby wrócili
razem do domu, razem położyli się spać, a potem on do niej zadzwonił ...
a tak ogólnie jest w porządku
pisz dalej i nie przejmuj się, że nikt nie komentuje ...
Niom _Marcia - widać, że się starasz i że
wzięłaś sobie porady do serca . Nie ma już problemu z za krótkimi zdaniami
- a wyczuwam, że pod koniec mogło cię kusić
- ale to byłby błąd, a teraz jest poprawnie. Teraz jeszcze tylko musisz
intuicyjnie zacząć wyczuwać w których momentach powinnaś użyć zdania
złożonego, a w których z niego zrezygnować .
Ćwiczenie trwa nadal
- na razie jeszcze z każdych dwóch krótkich zdań rób jedno - to wychodzi ci
na dobre . W odpowiednim czasie powiem więcej
.
A teraz inne błędziki
"Jak zawsze gdy się witali"
<- Psycho ma rację - bez tego "jak" byłoby lepiej
.
"Co jest?" <- ja bym
się chyba troszkę czulej spytał... "Co ci jest...?", albo
"Coś się stało...?", albo jeszcze inaczej
"również wstał, podszedł do niej
i powiedział" <- a tu myślę, że jest prawie dobrze... dodałbym tylko
przecinek przed "i"
- bo zbliżył się do niej - może w celu przytulenia, przygarnięcia, albo po
prostu dania do zrozumienia, że jest blisko...
"co było kiedyś jest nie ważne,
to co teraz najważniejsze" <- "...nie ważne, najważniejesze
jest to co teraz..."
"i poszli na długi spacer" <-
hmmm - coś mi tu... ale nie jestem pewien co... ja bym może znów wprowadził
jeszcze troszkę romantyzmu... "i przytuleni poszli na długi
spacer"
"dopiero po 22, byli tam zmęczeni, że nawet"
<- "po dwudziestej drugiej, będąc tak zmęczeni, że nawet" - i
poza tym Nietoperka ma rację, że tutaj jest małe zamieszanie z opisem dwóch
osób jednocześnie, ale można się domyślić o co chodzi - i większych
sprzeciwów nie zgłaszam
"Rano Ania obudziła się dość
wcześnie, ponieważ Saba potrzebowała wyjść na dwór" <- odwrotny szyk
- "Ponieważ Saba potrzebowała wyjść na dwór, Ania obudziła się dość
wcześnie rano i jeszcze zaspana i w brudnych ciuchach wyszła z domu"
<- nawet trzy zdanka dałoby się połączyć, ale, tak jak mówiłem - dwa
conajmniej ^^.
"Ok. jedenastej" <- tak jak Psycho mówiła
- "około" - pełnymi wyrazami
"Ok. jedenastej zadzwonił Marek
proponując wieczorem wspólny wypad do pubu. Ania z ochotą się zgodziła i
poinformowała o tym Krzysztofa, bo Anety nie było właśnie w domu."
<- to również mogłoby być jednym zdaniem
- ale powoli ,
tak jak jest, jest również w miarę poprawnie .
_Marciu - pisz dalej - bo na prawdę
ładnie to robisz (a jak dostaniesz Nobla z literatury, to się podziel
nagrodą (to zresztą tyczy się wszystkich
) ). Czekam na następnego parcika
Nareszcie nowy part!! A tak
ffokle: popieram nietoperka... cos tak nie tego... moze zjadlas jakies
wydarzenie z tym wspolnym polozeniem siem spac? bo on by mogl rano wyjsc po
cichutkiemu ^^ i czemu tak malo??
przelamalam siwe i tu weszlam
specjal for u marciu. dla mnei za duzo
tuych opisow, bo sie zakrecilam (ale ja tak zawsze) nale ogolnie bardzo mi
sie podiiba, jestem bardzo ciekawa kolejnych partow
Normalnie przełamałam sie i dam Wam coś
dłuzszego
Dziewczyna nie mogła doczekać się
wspólnego wypadu razem ze swoją paczką Markiem, Aśką i Marcinem- chłopakiem
Aśki. Szybciej niż zwykle wyszykowała się do wyjścia. Ubrana w krótki top i
obcisłe dżinsy, czekała na Marka, który pojawił się punktualnie. Aż
zaniemówił gdy ją zobaczył.
- Świetnie wyglądasz- jego oczy były okrągłe
ze zdziwienia.
- Idziemy?- zapytała słodkim głosem i pełnym gracji
krokiem wyszła z domu.
Aśka i jej chłopak czekali na nich przed drzwiami.
Również zaczęli dziwnie na nią patrzeć.
- No i co się tak gapicie?-
zapytała Ania
- No bo wyglądasz inaczej- wydukała jej przyjaciółka i
znowu dziwnie na nią spojrzała.
- Dlatego, że inaczej się ubrałam?-
wszyscy pokiwali głowami- Dobra nie wkurzajcie mnie- dziewczyna
przyśpieszyła kroku. Tamci popędzili za nią. Pub znajdował się na końcu
miasteczka i był dość mały. W środku nie wyglądał zbytnio korzystnie, te
zapisane ściany odpychały. Najważniejsze było to, że można było tam
posłuchać dobrej muzyki i wypić coś zimnego. Zajęli jedyny wolny stolik pod
oknem. Zamówili cztery piwa i od razu pogrążyli się w rozmowie. Ania z Asią
rozprawiały o nowej dziewczynie, która przyjechała do ich miasteczka, a
Marcin i Marek oczywiście jak to chłopacy, rozmawiali o sporcie. Chłopak
Anki nagle wstał od stołu i popędził do łazienki. Wrócił i jakby nigdy nic
usiadł do stolika, ale po pewnym czasie wyłożył na blat małe
pudełeczko.
- Aniu- zaczął- od dawna chciałem Ci do dać- pchnął malutki
pakunek w jej stronę. Gdy go otworzyła ujrzała śliczną bransoletkę. Była tak
delikatna, że Ania obawiała się czy jej czasem nie porwie. Marek nałożył ją
na rękę swojej dziewczyny i pocałował w policzek. Ten wieczór minął im
bardzo miło...Gdyby nie ta wiadomość.
- Jutro jadę do babci-
zakomunikował Marek- mama kupiła mi motor i chce go wypróbować. Ania cała
szczęśliwa, przytuliła się mocniej do chłopaka- Niestety, kochanie nie będę
mógł cię zabrać- mina dziewczyny zrzedła- musze zabrać od babci trochę
rzeczy, chyba się nie gniewasz?
- Nie no co ty...rozumiem- tak naprawdę
nie rozumiała. Była wkurzona na Marka, że nie chciał jej wziąć ze sobą.
-
Obiecuję zadzwonię jak będę na miejscu.
Po dwudziestej trzeciej, Ania
była już w domu i próbowała zasnąć. Będzie za nim tęskniła. Wiedziała, że to
tylko jeden dzień, ale nigdy tak długo nie byli osobno.
Wlasciwie to stylowo mi sie podoba.
Czepie sie tam kilku zdan np.
<Również zaczęli dziwnie na nią
patrzeć.> -- to mi sie nie podoba... moze lepiej:
Rowniez spogladali
na nia dziwnie.- albo jakos tak.
i jeszcze jedno.. to nei stylowka...
bardziej logika, albo nie wiem jak to nazwac...
<Chłopak Anki
nagle wstał od stołu i popędził do łazienki.> --- wyobrazasz se chlopaka
ktory nagle wstaje i bez slowa wybiega do WC? Nie nie... tutaj trzeba bylo
jakos inaczej to rozegrac... bo wyszlo nienaturalnie.
Poza tym jest
oki i jal zwykle mi sie podoba i czekam na wiecej .
_Marcia... tak jakoś dziwnie to wyszło...
- a w każdym razie... inaczej - może trochę nienaturalnie (szczególnie
końcówka - ale to w sumie moje zdanie
) . Fajnie, że się przełamałaś i ponadto widzę,
że jakby coraz mniej problemów z długością zdań (acz ciągle są!
), nie ma natomiast literówek i żadnych błędów ortograficznych.
. Pisz _Marcia, pisz
nieźle ci to wychodzi .
Pozdroofka
Ubrana w krótki top i obcisłe dżinsy,
czekała na Marcina, który pojawił się punktualnie. Aż zaniemówił gdy ją
zobaczył.
- Świetnie wyglądasz- jego oczy były okrągłe ze
zdziwienia.
- Idziemy?- zapytała słodkim głosem i pełnym gracji krokiem
wyszła z domu.
Aśka i jej chłopak czekali na nich przed drzwiami. Również
zaczęli dziwnie na nią patrzeć.
troche sie w tym zdaniu pogubilam ^^
bo wychodzi na to, ze to Marcin jest chlopakiem Anki... ^^ chyba tez sie w
tym pogubilas ^^ ten ostatni part jest troche jakby... no... jakby to
nazwac... oklepany? bo tak mi sie wydaje.... sorx, nie wiem jak to nazwac
To już ostatni part mojego opowadania.
Chciałabym podziękowac najbardziej Psychopatce i Ikarowi.
Psychpatce za
to, że:
* dawała mi wiele świetnych rad, które jak myślę
wykorzystywałam
*od czasu do czasu pomagała mi coś sklecić w moim
opowiadanku
* tłumaczyła rzeczy których nie rozumiem
Wielka buźka dla
Ciebie
Ikarowi za to, że:
*w każdym moim
opowiadaniu doszukiwał sie błędów( i dobrze) i starał mi sie je
uświadomić
*poprawiał te zdania i sugerował, jak napisane byłoby
lepsze
Dziękuje Ci bardzo. Dziekuje również osobą, które wiernie śledziły
losy mojego ficka...to chyba wszystko
Dziewczyna wstała bardzo wcześnie
chcąc jeszcze pożegnać się z Markiem, lecz go już nie zastała. W domu bardzo
długo czekała na telefon, który umilkł jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. Chodziła w tą i z powrotem nie mogąc znaleźć sobie miejsca ani
zajęcia. Aneta nie wiedziała co się z nią dzieje, gdy wróciła z pracy.
-
Aniu co ci się stało?- zapytała niepewnie i złapała ją za rękę.
- Marek
pojechał do babci na motorze i jeszcze teraz się nie odezwał...mam złe
przeczucia- powiedziała dziewczyna spoglądając za okno.
- Oj...- matka
dziewczynki roześmiała się- na pewno mu nic nie jest nie przejmuj się-
objęła ją ramieniem- ooo... czyżbym słyszała telefon.
- Dziękuje...-
Aneta zaczęla rozpakowywać zakuoy, a w tym czasie Ania już podnosiła
słuchawkę telefonu.
- Halo?
"Nie cieszcie się zbyt szybko, bo
nie wiadomo kiedy możecie kogoś stracić"- Ania usłyszała tą myśl w
pewnym filmie, a teraz ona nie dawała jej spokoju. Miłość. Śmierć. Najgorsze
gdy to się połączy, wtedy wylewamy wiele łez nie prowadzących do niczego.
Pod klonem Ania płakała jak nigdy przedtem, brakowało go. Miała ochotę tak
jak Marek umrzeć i polecieć do krainy wiecznego spokoju, gdzie już nikt nie
będzie przeszkadzał ich miłości. "Czemu on umarł?"-
myślała-"Czemu mnie zostawił?"
- Nic nie dzieje się bez
przyczyny, tylko dlaczego los zawsze zabiera mi to co kocham?- odpowiedziała
sobie na głos. Jej żal był ogromny, była rozgoryczona a jej łzy powoli
skapywały na trawę. Saba była przy niej, była zawsze gdy Ania jej
potrzebowała, a teraz potrzebowała jej najbardziej. Marek był wszystkim, był
jej szczęściem, zawsze potrafił pochmurny dzień rozpogodzić. Ukochany
chłopak, świetny przyjaciel. Gdyby wtedy nie wsiadł na ten motor...może
wszystko byłoby inaczej. Nadal byłby dla Ani kropla wody na pustyni...jedyną
podporą...
"Z żalu co przygniata Cię, z czarnej nocy pełnej
łez...podniesiesz się"- zaśpiewała cichutko. Nie pomagało jej to. Życie
jest zbyt kruche, więc trzeba się cieszyć z każdego dnia z każdej minuty,
którą daje nam los. " Ludzie są jak marionetki w rękach
Boga!"- usłyszała kiedyś od Aśki. Miała całkowitą rację. Od wielu
lat dziewczyna nie wierzyła już w Boga. Wiedziała, że jeśli ktoś taki jest
to popełnił więcej błędów niż nie jeden przestępna na Ziemi. Nie wierzyła
również, by mógł być aż tak okrutny i zabierać komuś osobą, którą kochał.
"Kto, więc rządzi światem?". Nikt. Ludzie rozdzielają Ziemię na
lepsze i gorsze części." Czy ktoś z nas jest gorszy? Czy ma prawo
umierać, gdy jeszcze nie pocieszył się życiem?"- pytań było wiele. Na
ręce Ani wisiała bransoleta od Marka, którą dziewczyna zerwała powoli. Była
strasznie słaba i cienka, od razu puściła. Wzięła ją do ręki i chwilę się
przyglądała, temu prezentowi. Naglę wrzuciła go do jeziora, łzy na jej
policzkach już prawie wyschły, ale oczy zaczynały się nimi napełniać.
-
Żegnaj Marku- patrzyła jak wolno i swobodnie porusza się bransoleta po tafli
wody- na zawsze...- dodała.
THE END
Hmmm... marciu masz tendencje do
dramatow... tak jak i ja. Albowiem jak kocham takie zakonczenia. To ostatnio
parciol wiec nie przykladam do bledow uwagi. Wglebilam sie w tresc. zawarlas
tutaj kilka madrych uwag... troche zal ze ten fick sie juz skonczyl... teraz
czekam na kolejne dziela. Pozdrawiam.
No _Marcia... faktycznie szkoda, że to już
koniec :) Widziałem praktycznie cały czas twoją pracę i postępy - no to na
zachentę powoli możemy zakończyć ćwiczenie - z tego co widzę - dało dobre
skutki i myślę, że i tak przez większość czasu będziesz korzystała z niego
;). Bardzo ładny part i cała opowieść, miło się czytało, więc i z tym
większą chęcią zacząłem się wgłębiać w strukturę tego opowiadanka :). Ze
względu na to, że naprawdę korzystasz ze wskazówek - dziś dwie następne :),
dość długie, ale skomplikowane tylko na pierwszy rzut oka :), zobaczysz, że
później nawet nie będziesz zauważała momentów, w których będziesz to
stosowała :). Brawa za opowiadanko, i czekam - a może właściwie - czekamy -
na następne :). Pozdrawiam :)
A teraz... ;) -
"Aneta nie
wiedziała co się z nią dzieje, gdy wróciła z pracy." <- nie bój się
też umieszczać zdań podrzędnych w środku zdania :) - zdanie podrzędne, które
opisuje jakąś rzecz/postać, powinno być w miarę blisko tego co opisuje i
powinno być z tym logicznie powiązane. W przypadku powyższego zdania -
"Aneta, po powrocie z pracy, nie wiedziała co się z nią
dzieje". "Po powrocie z pracy" pełni w tym zdaniu funkcję
orzecznika czasu i opisuje pewną cechę umiejscowienia Anety -
podmiotu - w czasie akcji. Człon określający musi być w poprawnej relacji z
członem określanym :) - zdanie to można podzielić na dwa - jak każde złożone
(inne zdania nawet na więcej osobnych zdań :) ). Pierwsze: "Aneta
wróciła z pracy" <- wskazujące na podmiot i na czas akcji. Drugie:
"Nie wiedziała co się z nią dzieje" <- Podmiotem jest tu
"nią" (czyli inaczej "ona" = "Aneta"); opisuje
ono stan w jakim znajduje się podmiot. Łącząc te dwa zdania otrzymujemy opis
i podmiotu w czasie i przybliżenie stanu podmiotu.
Podobną strukturę
jak powyższe zdanie ma też zdanko "Aneta poszła zjeść obiad, gdy umyła
ręce" (wymyśliłem to zdanie) <- jak widzisz to zdanko analogicznie
powinno brzmieć "Aneta, po umyciu rąk, poszła zjeść obiad".
Podobne zasady stosują się też do innych zdań opisujących - myślę,
że to się przyda i będziesz pisała jeszcze lepiej :).
A tak przy
okazji - umieszczę też te wskazówki w "Poradach..."
:)
Dalej:
"Najgorsze gdy to się połączy" <-
"Najgorzej jest gdy się połączą", "...gdy zostaną
połączone", "Najgorszym jest gdy się połączą" czy jakoś tak
:)
"Ania usłyszała tą myśl w pewnym filmie, a teraz ona nie
dawała jej spokoju" <- na tej samej co wyżej zasadzie - "Ania
usłyszała tą, nie dającą jej spokoju, myśl w pewnym
filmie".
"brakowało go" <- "brakowało jej
go", a może "bo bardzo jej go brakowało..."
"była
rozgoryczona a jej łzy" <- od "a jej łzy..." jest następne
zdanie składowe, więc powinno być oddzielone przecinkiem od poprzedniego
:)
"z każdego dnia z każdej minuty" <- tak samo jak
wyżej - przecinek przed "z każdej minuty"
"nie jeden
przestępna" <- literóweczka ;)
"że jeśli ktoś taki jest
to popełnił więcej" <- od "to popełnił więcej" jest
następne zdanie składowe - a więc przecinek przed :)
"nie
pocieszył się życiem" <- może - "nie nacieszył się
życiem"
"i chwilę się przyglądała, temu prezentowi."
<- hmm - "przyglądała się" komu? czemu? "temu
prezentowi" (albo "jemu") - a więc stanowią one jedną całość
i powinny być w jednym zdaniu składowym. "i chwilę się jemu (a
właściwie to nawet "jej", bo to była branzoletka - sorki ;) )
przyglądała", albo "i chwilę się temu prezentowi
przyglądała".
"zaczynały się nimi napełniać" <-
może "nimi spowrotem napełniać"
Pozdroofka ;) - end tego
dłuuuugiego komenta ;) - jak widzisz, poza tymi nowymi rzeczami, na które
zwracam twoją uwagę, jest bardzo mało rzeczy, do których mam zastrzeżenia
:). Więc pozdrawiam i kończę :)
END... ;)
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)