Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Pod rozłożystym klonem (zak)

Mara
post 05.04.2003 20:57
Post #1 

Szukający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 485
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Słupsk ;D




Pod drzewem stała dziewczyna. Miała około 15 lat. Wpatrywała się w taflę małego jeziorka. Słońce właśnie zachodziło i wszystko wydawało się piękniejsze. Ania uwielbiała kolory zachodzącego słońca. Były takie ciepłe otulały ją i pozwalały zaznać ciepła takiego, jakiego nigdy nie zaznała i na pewno już nie zazna. Ostatnie promienie zachodziły już za horyzont, gdy ona otworzyła oczy i znów poczuła ta bezradność w sercu. Kiedyś obiecała sobie, że powie to temu, którego pokocha. To dlaczego teraz miała wątpliwości?? Nie chciała od niego współczucia.. było go już za dużo w jej krótkim życiu.

Pięć lat wcześniej

Ania miała tylko ojca. Matka zmarła przy porodzie, a ojciec ostatnio też nie miał za dobrej formy. Wcześniej kładł się spać, bolał go kręgosłup, czasem nawet nie mógł się poruszyć. Mała dziewczyna zajmowała się domem. Robiła obiady, zakupy, a nawet płaciła rachunki. Badania wykazały to czego Ania się nie spodziewała. Jej ojciec był chory na raka.
- Został panu miesiąc życia- usłyszała pewnego dnia przez uchylone drzwi gabinetu lekarskiego- niestety w pana przypadku nie możemy zastosować chemioterapii, a żadna operacja nie wchodzi tu w grę, mógłby się pan nie obudzić, a nawet nie ma sensu tego robić rak jest złośliwy zajął już płuca- oznajmiał lekarz zimnym głosem.
Od tamtej rozmowy minęły zaledwie trzy dni, a ojciec Ani czuł się gorzej. Dziewczyna zajmowała się nim jak tylko umiała, gdzieś w głębi serca miała jeszcze nadzieję na to, że jej ojciec wyzdrowieje. Nigdy nie miała matki, a teraz jej ojciec ma odejść. "Dlaczego ja?- zadawało pytanie- wiadomo ojciec nigdy nie dał zaznać mi miłości, prawie nigdy go nie było, ale wiem, że zawsze mnie kochał". Nagle ojciec ją zawołał:
- Aniu chodź tu na chwilę proszę - mówił
- Już biegnę tato
- Kochanie, wiem że się mną opiekujesz, bardzo Ci za to dziękuje- zaczął- ale wiem, że to już moje ostatnie chwile...muszę się pożegnać z jedyną mi bliską osobą..
- Tato nie mów tak jeszcze wyzdrowiejesz- krzyczała Ania, a łzy zaczęły jej napływać do oczu.
- Nie płacz...wiem, że nigdy nie dałem Ci tyle miłości, tyle miłości ile potrzebowałaś, ale to przez te ciągłe wyjazdy. Chciałem ci zapewnić dobrą przyszłość.. Proszę wyba....
Jego ciało opadło bezwładne.
- Tato co ci jest?? Otwórz oczy proszę!!!!- krzyczała Ania...
Jednak to nic nie pomogło. Jej ojciec umarł, a dwa dni później Anie zabrano do domu dziecka, gdzie miała mieszkać i uczyć, lub zostać zaadoptowaną przez rodzinę zastępczą. Nie miała ochoty tam jechać, ale nie miała również żadnej rodziny, która mogłaby ją przygarnąć.
Ania dorastała w domu dziecka, straciła już nadzieję, że ktoś ją zaadoptuje.
Niedługo dziewczyna miała już iść do gimnazjum w którym nikogo nie znała, więc przed przestąpieniem progu nowej szkoły postanowiła poznać ludzi, którzy się tam uczą. Z natury była osoba dosyć odważną i nie miała problemów z poznawaniem nowych ludzi.
- Cześć- powiedziała do małej grupki dziewczyn.
- My się znamy- zapytała najwyższa z nich.
- No raczej nie...- powiedziała Anna- ale możemy się poznać...
- No nie wiem...
- Będę chodziła do tego gimnazjum, a więc chciałam kogoś poznać...
- Aha... a więc to tak....dobra ja się nazywam Magda...przewodzę ta grupką...tzn. ona jest trochę większa, ale nie często mamy czas spotykać się wszyscy razem...może chcesz do niej należeć???
- No pewnie...- powiedziała ochoczo Ania- mam na imię Ania, ale...
- Musimy ci dać jakąś ksywę- powiedziała Magda i zaczęła przyglądać się "nowej".
- Czekaj trzeba dokładnie ją obejrzeć...- powiedziała jedna z grupki- a tak poza tym nazywam się Aśka....dla przyjaciół Rzepa- przedstawiła się- Blondynka, wysoka, niebieskie oczy, szczupła, dość ładna...no, no ... nieźle może lala co??
- Dobre, rzepa... może być odpowiada ci??
- No może być- powiedziała speszona Ania- a ty Magda jaką masz ksywę??
- A na mnie mówią różnie, kierownik, dyrektor, ale ja najbardziej lubię przewodniczka...
- Ok., spoko..
- A więc został jeszcze chrzest...teraz już musisz do niego przystąpić...
- Trudny???
- Ja wiem...dość prosty nie dziewczyny??- wszystkie pokiwały głową...- musisz znaleźć dilera narkotyków i kupić od niego gandzie...
- Dobrze by było gdybyś już zaczęła szukać, bo masz tylko 3 dni - mówiła dalej Rzepa- lala śpiesz się za trzy dni będziemy tu o tej samej godzinie...
I odeszły. Nie powiedziały gdzie go ma szukać nic. Tylko jeszcze krzyknęły.
- Pierwszy raz da ci za darmo zawsze tak jest- i zaczęły się śmiać.
Nagle coś jej zaświtało. W domu dziecka oglądała program o dilerach. Można ich znaleźć pod szkołami...,a nawet pod własnymi domami. Stała właśnie pod gimnazjum, może gdzieś niedaleko spotka jakiegoś. No i miała szczęście...Pod szkołą stał chłopak w wieku ok. 16 lat był ubrany na czarno. Podeszła bliżej, a on przywołał ją gestem ręki.
- Te mała chcesz co nieco??- zapytał
- No chciałabym...- i zamyśliła się "Jak to się nazywało??"- gandzię??
- U będzie kłopot...teraz tego nie mam- zmierzył ją wzrokiem- ale postaram się...na początek za darmo??
- Pewnie!
- Jutro będę miał- powiedział- przyjdź...
- Nie wole byś przyniósł mi to za trzy dni...-zaczęła- dobra?
- Spoko maleńka...będzie i za trzy dni...przyjdź o piętnastej...
- Dobra
I odeszła. "Chyba za szybko poszło"- pomyślała- " ale to nawet dobrze". Trze dni minęły szybko, a Ania zaliczyła parę klasówek i zgarnęła kilka dość dobrych ocen. "Ten dzień" zbliżał się nie ubłaganie. Nareszcie w trzy dni potem poszła do dilera i odebrała narkotyk. Dziewczyny już czekały.
- No i co masz???- zapytała przewodniczka.
- A no mam...- pochwaliła się lala...
- To teraz chodź z nami...- Magda wzięła ja za rękę i zaprowadziła do jakiegoś mieszkania, gdzie było dużo osób.
- A teraz weź to co kupiłaś- i podała jej strzykawkę.
- Ale...o tym nie mówiłyście...- zaczęła Ania---o tym nie było mowy..
- Rzepa nie powiedziałaś jej??- wrzasnęła dyrektorka
- No nie!! Myślałam, że ty to zrobiłaś...
- O ty...- i trzasnęła ją w twarz- sorry Anka, ale i tak musisz to zażyć.
- Ale ...
- Nie ma żadnego ale...już...a jak nie to...
- No to co...???
- Jak nie z własnej woli to- przewodniczka wbiła jej strzykawkę w rękę...- proszę jak szybko poszło...No i już po wszystkim
Ania poczuła, że ma drgawki na całym ciele...czuła, że zaraz zaśnie...
- Cholera dziewczyny ona jeśli zaśnie będzie miała zapaść- krzyknęła Magda- chyba za dużo jej dałam... dobra dziewczyny zmywamy się... Trzymaj się Anka- i cała grupa wybiegła...
"Lali" chciało się coraz bardziej spać...pamiętała jak przez mgłę, że ktoś wziął ją na ręce i wyniósł z mieszkania.
Obudziła się w szpitalu, a przy jej łóżku siedziała dyrektorka domu dziecka.
- Co mi się stało? - zapytała Ania i próbowała wstać.
- Nie wstawaj- powiedziała dyrektorka cała we łzach- czemu zrobiłaś to Aniu? Dlaczego wzięłaś narkotyk?? Widzisz to skończyło się prawie śmiercią. Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz?? Zawsze powtarzałam, że narkotyki to nic dobrego...- rozpłakała się na dobre.
- Ale proszę panią- mówiła dziewczynka- ja sama tylko kupiłam ten narkotyk, ja nie chciałam go brać, to taka dziewczyna mi go wstrzyknęła!
- Anno!!!- wrzasnęła dyrektorka i trzasnęła ją w twarz- dlaczego kłamiesz?? Nienawidzę kłamców! Chociaż raz mogłabyś przyznać się do czegoś!
- Ale ja mówię prawdę!!- wrzeszczała...Dyrektorka już nic nie powiedziała tylko wyszła z sali. Dziewczyna zaczęła rozmyślać nad tym co się stało. Niestety mało pamiętała.. i nic już nie mogła sobie przypomnieć.
Po dwóch dniach wróciła do sierocińca, pełna żalu. Tego samego dnia dostała szokująca wiadomość. Wychowawczyni jej grupy przyszła do niej i powiedziała:
- Pewna rodzina od dawna już chciała cię zaadoptować- zaczęła- wczoraj otrzymała wszystkie papiery.. już prawnie jesteś ich córką.
- Ale czemu ja nic nie wiedziałam wcześniej?- dopytywało się dziecko.
- Bo nie widzieliśmy takiej potrzeby. Twoja adopcja jeszcze wtedy stała pod wielkim znakiem zapytania. Nie chcieliśmy robić ci nadziei - mówiła dalej wychowawczyni zimnym głosem- spakuj się jutro wyjeżdżasz. Będzie mi ciebie brakowało- i szybko odeszła.
W tym samym czasie Ania nie posiadała się z radości. "Ktoś chce mnie zaadoptować? To cud!" Podekscytowana zaczęła pakować się w starą wypłowiałą walizkę. Nie miała dużo rzeczy a więc pakowanie poszło bardzo szybko. Potem do późna nie mogła zasnąć.
Obudziła się jeszcze przed wschodem słońca. Szybko się ubrała i wyszła ostatni raz przyjrzeć się budynkowi w którym mieszkała 3 lata. Obeszła go dookoła przypominając sobie co rusz inne zdarzenia. "O tu np. ukryłam swój pamiętnik " zajrzała pod cegłę. Tak jeszcze tam był! W tym zeszycie zapisała rok swojego pobytu w domu dziecka. Przeczytała urywek:
17lipca 2000r.
Dziś wychowawczyni naszej grupy, zarządziła idealny porządek. Oczywiście jak na mnie przystało wepchnęłam wszystko pod łóżko i czekałam na sprawdzanie czystości. No i tu mój przeklęty pech dał o sobie znać. Oczywiście Pani Liberska znalazła wszystko i kazała mi posprzątać toaletę. To najgorsza kara jaka można spotkać w naszym domu dziecka...
Ania pamiętała to jak dziś. Musiała przez 2 godziny sprzątać łazienkę szczoteczką do zębów. Dziś zaśmiewała się do łez, ale wtedy nie było jej do śmiechu. Zerknęła na zegarek - stary, wysłużony, dostała go od taty- była 8:30. Dokładnie za pół godziny wyjeżdżała do nowego domu. Czy będzie jej się tam podobało?? Czy znajdzie przyjaciół?? Nie miała już czasu odpowiedzieć sobie na te pytania. Zauważyła samochód, który miał ją odwieźć do nowych rodziców. Podróż trwała dwie godziny. Anie nie wiedziała gdzie jedzie.. przez całą podróż wyobrażała sobie jak będzie wyglądał jej dom, a może będzie miała i swój własny pokój? Nigdy nie miała własnego "gniazdka". Zawsze mieszkała z dwoma dziewczynami, które do późnej nocy rozmawiały i śmiały się. Gdy zwracała im uwagę, wyzywały ją od "sztywniaczek". Pamiętała, że właśnie w takich momentach miała ochotę podejść do którejś z nich i trzasnąć ją w twarz. Zawsze się opanowywała i próbowała zasnąć w "hałasie". Ania jednak szybko wyrzuciła tą myśl z głowy i zaczęła rozmyślać o tym jak tam będzie. Czy będzie mieszkała w wielkim hałaśliwym mieście? Czy w małym, pięknym miasteczku? Dziewczyna wolała spokój, więc ta druga propozycja bardziej przypadła jej do gustu.
- Daleko jeszcze- zapytała kierowcę, który całą drogę nic do niej nie powiedział.
- Nie, już prawie jesteśmy na miejscu.
Dziewczynie wpadł nagle pewien pomysł do głowy. "A może by jakoś przygotować się do tego spotkania?"- myślała i zaczęła gorączkowo przygładzać włosy, zdjęła kurtę i sprawdziła czy na bluzce na pewno nie ma żadnych plam. W domu dziecka nie często można było uprać sobie bluzkę lub spodnie.
Naglę zobaczyła ogromne drzewo. Rosło nad pięknym małym jeziorkiem. Słońce zgrabnie oplątywało jego liście, co dawało śliczny efekt. Ania nie mogła oderwać wzroku od drzewa i nawet nie zauważyła, że samochód stanął.
-Panienko..- powiedział kierowca- jesteśmy na miejscu...
Dziewczynka mimochodem spojrzała na dom myśląc tylko o tym, że dobrze, że klon jest tak blisko. Wreszcie jej spojrzenie powędrowało na dom i aż zaparło jej dech w piersiach. Dom był prześliczny. Piętrowy w kolorze słonecznikowym, a dach był pomarańczowy. Nowi rodzice już na nią czekali.
- Witaj Aniu...- powiedział mężczyzna w średnim wieku. Ania gdyby go zobaczyła pomyślałaby, że jest przystojny.- nazywam się Krzysztof, a to jest Aneta. Mów do nas po imieniu.
- Dzień dobry- przywitało się dziecko.
- Może chciałabyś obejrzeć dom?- zaproponowała kobieta- Dziękujemy bardzo za dowóz Ani tutaj- zwróciła się do kierowcy.
Krzysztof porwał walizkę dziewczynki i począł wspinać się po schodach. W tym samym czasie Aneta pociągnęła Anię do środka domu
- Chodź oprowadzę Cię po domu i zapoznam z innymi domownikami.
Ania przez następne pół godziny zwiedzała dom. Każde nowe pomieszczenie było dla niej nową przygoda. Mieszkanko było bardzo zadbane.. udekorowane w kolory pastelowe. Najbardziej jednak podobał się jej salon. Pomalowany był na kolor czerwony. Na dużej półce pod oknem stał telewizor. Na ścianach wisiały piękne obrazy przedstawiające zwierzęta w różnych sytuacjach. Na podłodze leżał śliczny puchaty dywan również w kolorze czerwonym.. a na środku pokoju stała miękka i wysłużona kanapa tym razem w kolorze różowym.
- Jak tu pięknie...- krzyknęła Ania.
- Staramy się by nasz dom wyglądał coraz lepiej- odpowiedziała jej pani domu. Nagle do salony wszedł Krzysztof.
- Pokój Anny już gotowy- zakomunikował.
- Ja...ja..aa...- dziewczynka nie mogła wykrztusić słowa- ja będę miała swój pokój?
- A myślałaś, że będziesz spała w wannie??
Dziecko niepewnie się uśmiechnęło...i zaczęło wspinać się po schodach. Drewno skrzypiało pod jej nogami. Strużki potu wystąpiły na jej czole. Zastanawiała się jaki będzie jej pokój...?? Czy będzie jej się podobał...A może nie?? Co im powie jak jej gniazdko będzie beznadziejne?? Szybko jedna wyrzuciła ta myśl z głowy i zaczęła zastanawiać się jak urządzi pokój. Ale gdy do niego weszła przekonała się, że nie będzie co urządzać...Pokój był prześliczny...Znajdowało się tak ogromne okno z którego było widać klon. Ściany były koloru białego. Łóżko stało pod ścianą. Zaścielone było kolorową kapą. Ania pomyślała, że wygląda tak jakby przed chwilą jakiś malarz próbował na nim kolory farb. W zasadzie było to łoże, ponieważ miało baldachim. Biurko stało pod oknem... drewniane z różnymi półeczkami. Stały na nim ramki, jeszcze puste. W rogu pokoju stał stolik z dwoma fotelikami. Pod ścianą była czerwona komoda i szafa. Gdy dziewczynka ją otworzyła ujrzała piękne ubrania, Sukienki, spodnie, bluzki, paski. A na podłodze leżał dywanik. Był też regał z książkami. Poza tym znajdowały się tam liczne półeczki na których stały różne świeczki zapachowe, figurki i malutkie pluszaki. Ania nie mogła od tego wszystkiego oderwać wzroku i przez jakieś piętnaście minut krążyła po pokoju odkrywając coraz to nowe rzeczy. Nagle usiadła na łóżku i zaczęła płakać.
- Co ci jest??- zapytała i niepewnie objęła ją ramieniem- Pokój ci się nie podoba? Możemy wszystko zmienić- mówiła jej do ucha- To jest tylko prototyp, ścian nie pomalowaliśmy na żaden kolor bo nie widzieliśmy, jaki jest twój ulubiony.
Ania podniosła głowę i spojrzała na kobietę swoimi dużymi oczami. Czy oni naprawdę nie rozumieją??
- Wszystko mi się podoba- powiedziała i otarła oczy- tylko...tylko..- z trudem próbowała się nie rozpłakać...- nikt nigdy jeszcze nie zrobił dal mnie tyle dobrego...
- Oj.. kochanie- Aneta przytuliła ja mocniej do siebie. Ania rozpłakała się na dobre, a Krzysztof patrzył na tą piękną scenę. Odkąd umarła ich córką nie miał okazji przypatrywać się czemuś takiemu. Nadal brakowało mu Kasi, ale wierzył, że Ania wszystko zmieni. Po kolacji Ania postanowiła zwiedzić miasteczko. Miała ochotę wybrać się sama. Chciała również znowu obejrzeć klon. Szybko zleciała ze schodów i wyleciała z domu. Klon, klon tylko o nim myślała. Wieczorem przy zachodzącym słońcu wydawał się jeszcze piękniejszy. Świtało go otulało, a liście tańczyły w rytm lekkiego wiatru. Ania stanęła pod nim i nagle doznała uczucia pewności. Miała ochotę zostać tu na zawsze. Promienie słońca otuliły ją szczelnie, jak puchowa kołdra. Nawet nie usłyszała kroków.
- Cześć- powiedział jakiś chłopięcy głos- nazywam się Marek.- i podał jej rękę Jesteś tu nowa?
- Tak.. - odpowiedziała niepewnie, a jej policzki zrobiły się momentalnie różowe- Ania..- odwzajemniła uścisk.
- Nie chodzisz do szkoły?- zapytał chłopak opierając się o drzewo.
- Nie... niedługo za dwa dni wakacje, a ja przyjechałam dopiero dziś- zakomunikowała już trochę odważniej.
- Aha.. a więc to tak- uśmiechnął się- Podoba ci się tu?- zapytał i wskazał ręką na jeziorko i klon.
- Oj.. bardzo to drzewo jest prześliczne...- pogładziła klon po korze.
- Ja zawsze przychodzę tu wieczorem, wtedy wygląda najbardziej korzystnie- zaczął- no nic musze się zbierać...Miło się rozmawiało- i odszedł.
- Pa!- odpowiedziała Ania i cała w skowronkach również poszła do domu. Dziewczynka w swoim pokoju zaczęła rozmyślać o nowo poznanym koledze. "Ciekawe czy jutro też tam będzie"- myślała. "Mam nadzieję, że wszystkie osoby są takie fajne jak on"- zamknęła oczy i zaczęła marzyć. Długo nie mogła zasnąć, ale sen zmorzył ją około 24.
Następnego dnia, jeszcze przed wschodem słońca wyszła z domu i zaczęła iść w stronę klonu. Teraz nikt nie mógł jej przeszkodzić. Mało osób wstaje tak wcześnie tylko po to by zobaczyć jak promienie słoneczne oplatają gałązki drzewa. Ania czuła z tym klonem jakąś szczególna więź. "To tak jak byśmy znali się od wielu lat"- rozmyślała i w tym samym czasie objęła drzewo "To mój przyjaciel"- i przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Trwała tak ok. piętnastu minut, nic nie mówiąc i nie ruszając się. Te piętnaście minut było dla niej czymś najpiękniejszym w życiu. Jakby wszystko się zatrzymało, wszystkie problemy stały się nicością, a życie jedną wielką przygodą. Czas ten leciał wolno, tak jak chciała tego Ania. Jednak musiała wracać do domu. Nie znała nawyków Anety. A co będzie jak się obudzi i wejdzie do jej pokoju by ją również obudzić. A wtedy zastanie puste łóżko. Może wtedy pomyśleć, że Ania uciekła. Dziewczynka szybko pożegnała się z "przyjacielem" i pobiegła do domu. Miała szczęście bo Aneta i Krzysztof jeszcze spali, wiec Ania szybko czmychnęła do swojego pokoju i położyła się do łóżka. "Dziś wieczorem też tam pójdę"- powiedziała i położyła głowę na poduszce. Zasnęła. Tak jak się spodziewała Aneta rano weszła do pokoju budząc ją.
- Wstawaj- mówiła- szkoda dnia, już dziesiąta- i lekko nią potrząsnęła. Ania od razu wyskoczyła z łóżka udając, że jest bardzo wypoczęta.
- No to co?- zapytała Aneta- co dziś robimy? Może zejdziesz na śniadanie, a potem pójdziemy na zakup?- zapytała pełna optymizmu.
- No pewnie!- krzyknęło dziecko i zaraz pobiegło się umyć. " Dobrze, że chociaż mam z nią na razie wspólny język"- pomyślała kobieta i pościeliła łóżko. Zeszła do dół i zaczęła przygotowywać śniadanie. Do kuchni nagle wszedł Krzysztof.
- Dzień dobry- powiedział i pocałował żonę w policzek- gdzie nasza nowa córeczka?
- U góry w łazience- odpowiedziała- myje się, a potem jedziemy na zakupy.
- Tylko jej tak bardzo nie rozpieszczaj- powiedział mężczyzna żartobliwie. Aneta tylko się uśmiechnęła i zaczęła stawiać talerze na stole.
- Kochanie, pamiętaj teraz trzy- przypomniał jej Krzysztof. Kobieta momentalnie zawróciła i zgarnęła jeszcze jeden talerz.
- Dzień dobry- powiedział niepewnie jakiś dziewczęcy głos.
- O, dzień dobry Aniu- powiedział nowy tata- jak się spało?
- A dobrze...- skłamała dziewczynka.
- Miło to słyszeć. No nic ja już będę się zbierał do pracy- ucałował żonę ponownie w policzek, a dziecko pogłaskał po głowie.
- Aniu siadaj do stołu- powiedziała Aneta- zjesz i pojedziemy na zakupy- powiedziała i postawiła naleśniki na stole.
- Dobrze- zgodziło się dziecko. Jadły w milczeniu. Ania nie wiedziała o czym może rozmawiać z Anetą i na odwrót.
- To ja może pójdę już na górę?- zapytała dziewczynka gdy zjadła śniadanie.
- Dobrze idź się przebrać.
Po piętnastu minutach dziecko było gotowe. Ubrane w luźny podkoszulek i szerokie spodnie zeszła na dół. Aneta nic nie powiedziała. Nie lubiła takiego stylu ubierania się, ale przyrzekła sobie, że nie będzie wtrącać się w jej styl.
- Gotowa?- zapytała kobieta wyciągając płaszcz z szafy. Dziewczynka przytaknęła i razem wyszły z domu. Do najbliższego miasta było jakieś 5 kilometrów. W samochodzie Aneta zaczęła opowiadać, że znajduje się tam duże centrum handlowe w którym można znaleźć wszystko. I nie kłamała. Gdy Ania wysiadła z samochodu nie mogła nadziwić się wielkości tego budynku. Był chyba największym jaki do tej pory widziała, a gdy do niego weszła zobaczyła, wiele stoisk z najróżniejszymi rzeczami. Po małe broszki, breloczki, spinki, gumki. Po większe sklepy mięsne i spożywcze.
- No to gdzie idziemy?- z transu wyrwał ją głos Anety- musze zrobi zakupy, ale jeśli chcesz to możemy kupić jakieś nowe ubrania dla ciebie- powiedziała z uśmiechem.
- Ale...ja mam już całą szafę ubrań- powiedziała zdezorientowana Ania.
- A wiesz, że ubrać nigdy za wiele?- zapytała kobieta. Ania nic nie odpowiedziała tylko zaczęła iść wokół długiego pasażu. W takim momencie żałowała, że ma tylko parę oczu. Na początek kupiła breloczek przedstawiający malutką żabkę i od razu przypięła go do nowych kluczy. I zaczęło się. Nowe spinki, gumki, ramki, bluzki. Ania ledwo to wszystko niosła, a Aneta niosła jedzenie.
- No to już chyba wszystko?- zapytała niepewnie nowa mama dziewczynki.
- Tak...- przytaknęła jej- mam dość zakupów na jakieś 100 lat.
Wsiadły do samochodu i pojechały do domu. Pierwsze co Ania zrobiła po przyjeździe do domu to pobiegła do klonu. Przytuliła się do drzewa i zaczęła opowiadać jak cudownie było na zakupach. Jak bolą ją nogi i jak jest szczęśliwa. Że brakowało jej tylko jego. Nowy przyjaciel słuchał. Ania pomyślała, że jest chyba najlepszym słuchaczem jakiego znała. Nigdy jej nie przerywał, tylko od czasu do czasu muskał delikatnie jej twarz młodymi listkami. Przytuliła się do niego jeszcze mocniej. 'Taki przyjaciel to skarb"- myślała-" nigdy nie chcę go stracić".
- Aniu chodź tutaj- Aneta wyrwała dziewczynkę z jej transu- pomóż mi się rozpakować. Dziecko pobiegło i wzięło zakupy. Postawiło je na stole w kuchni i już zaczęło rozpakowywać napchane siatki, gdy przypomniało sobie, że nie wie gdzie i jak wszystko poukładać. Zrezygnowana wyszła z kuchni i skierowała się do swojego pokoju, ale Aneta ją zatrzymała.
- Nie pomożesz mi się rozpakować?- zapytała zdziwiona.
- Ale...ale ja...0 w oczach Ani szkliły się łzy- ja nie wiem gdzie wszystko poustawiać- powiedziała tchnięta odwagą.
- Chodź, pokażę ci- powiedziała z uśmiechem kobieta i objęła ją ramieniem- no i już nie płacz. Przecież nic się nie stało.
Ania otarła łzy i poczęła przyglądać się Anecie. "Makaron włożyć do pierwszej górnej półki po lewej, mąkę do tej samej półki. Ser, masło, wędliny do lodówki".- starała się zapamiętać. Już po kilku minutach pomagała Anecie wypakowywać wszystkie produkty. Gdy nie wiedziała gdzie włożyć daną rzecz pytała się kobiety. Ona z uśmiechem odpowiadała i tak po piętnastu minutach wszystko leżało tam gdzie powinno.
- No i po wszystkim- rzekła uszczęśliwiona mama- z obiadem poczekamy do przyjazdu Krzysztofa- podsumowała- a teraz idź do swojego pokoju i wypakuj wszystko co kupiłaś.
Nawet nie musiała tego mówić bo Ania już wchodziła po schodach do swojego "gniazdka". Najpierw zaczęła rozpakowywać swoje ciuchy. Na każdy z nich miała osobny wieszak. Nowe spodnie, bluzka, pasek, nowy sweterek. Nie mogła nadziwić się temu wszystkiemu. W Domu Dziecka miała jedynie swoje dwie ulubione bluzki i tak już rozciągnięte. No i te spodnie dresowe z różnymi łatami, bo od czasu do czasu wywalała się tworząc nastepną dziurę. Uśmiechnęła się wspominając tamte czasy. Czasami zdarzało się coś w Domy Dziecka co wspominała szczęśliwie. Niektórzy ludzie tez byli fajni. Odrzuciła jednak te myśli i znów zabrała się do upychania szafek nowymi rzeczami. Gdy skończyła stanęła na środku pokoju i ujrzała swój pokój w totalnym bałaganie. Szybko więc umieściła wyrzucone rzeczy ( przez przypadek) znowu w szafkach. Odkurzyła dywan i pokój wyglądał już dobrze. Zmęczona położyła się na łóżku i zamknęła oczy. "Dziś tez tam będzie"- rozmyślała- "porozmawiam z nim normalnie". Wtem Aneta zawołała ją na kolację. Była dziewiętnasta, a dziewczyna o dwudziestej miała być już pod klonem. Szybko zjadła kolację i nie zważała na dziwne spojrzenia Krzysztofa. Musiała się jeszcze przebrać w jakieś nowe ciuszki. Ubrała nowy top, jeansową spódniczkę i pobiegła na spotkanie. Od jej domu do klonu było jakieś 100 metrów, ale droga dłużyła się jej bardzo. Jej wzrok padł na rosnący klon. Był. Czy na nią czekał? Chyba nie bo wstał i otrzepał spodnie. Miał zamiar wracać. Wtedy Ania zaczęła biec, ale Marek coraz bardziej oddalał się od drzewa. Nie była pewna czy go dogoni. Jeszcze 20m, 15m, 5m...
- Cześć- zawołała zdyszana dziewczyna- czekałeś na mnie?- zapytała śmiało.
- Tak- powiedział chłopak bez żadnego wahania- może usiądziemy pod tym drzewem?
- Pewnie...- powiedziała a jej policzki zrobiły się od razu różowe. Dopiero gdy Ania chwilę odpoczęła zaczęła się przyglądać Markowi. I dopiero teraz zauważyła jak jest przystojny. Był brunetem o ciemno brązowych oczach...wysoki po prostu ideał. Słońce zaczęło zachodzić. Promienie spływały po jego twarzy, nogach i nawet nie wiadomo jak to się stało Ania zakochała się. Potem zaczęli rozmawiać. Rozmowa ciągnęła się bardzo długo. Ania pytała o szkołę do której ma chodzić, a Marek o sierociniec. Dziewczynka opowiadała jak tam było. Jakie były kary, co jedli jak się ubierali. Po pewnym czasie Ania odczuła jakby znali się już parę dobrych lat. Nie mieli przed sobą tajemnic, tylko jedną malutką. Ania nie chciała powiedzieć mu o śmierci ojca, ani o tym wypadku z narkotykami. Nie chciała by jej współczuł. Nienawidziła współczucia. Chociaż Marek nie wyglądał na takiego co współczuje ludziom, ale każdy człowiek tak robi. Postanowiła więc zachować to tylko dla siebie. Może i Marek ma jakieś tajemnice o których nie chce jej mówić


--------------------
'Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą'
Profesorze Włodku... na zawsze w naszych sercach ;*


Give me a whisper And give me sigh
Give me a kiss before you tell me godbye
Don't you take it so hard now
And please don't take it so bad
I'll still be thinking of you
And the times we had ... Baby

'Don't cry' Guns N'Roses

"Bo w życiu chodzi o to by być trochę niemożliwym"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Mara   Pod rozłożystym klonem (zak)   05.04.2003 20:57
Mara   No daje nastepnego parta..... ;D Rozmawiali t...   06.04.2003 21:28
Psychopatka   Nareszcei Marcia cos nam napisala =) jak mowil...   06.04.2003 21:33
Mara   A tu coś dla tych którzy lubią moje opowiadank...   10.04.2003 21:22
ikar   _Marcia - Jej... Aż mi głupio, że do tej chwil...   11.04.2003 08:14
Psychopatka   Hmm czytalam to kilka dni temu ale mialam prob...   12.04.2003 15:44
Mara   No daje next parcika i mówię, ze niedługo bedz...   12.04.2003 15:58
ikar   Psychopatka   Hmm i co ja mam robic skoro Ikar jush wszystko...   12.04.2003 23:15
Mara   No teraz będzie trochę opisu bo nie stać mnie ...   13.04.2003 19:54
Psychopatka   No więc tak.. że krótkie to nei tak źle... mam...   14.04.2003 19:42
ikar   Wiesz... Coś mi się troszkę mniej podoba niż d...   15.04.2003 18:39
Mara   Next parcik. Mam nadzieję, że troszkę lepszy.....   15.04.2003 19:57
.:.Juli.:.   Pod koniec ta akcja troszeczke za szybko przes...   16.04.2003 06:52
ikar     16.04.2003 10:00
ikar   Nooo - dokładnie o to co napisałem   17.04.2003 13:23
Tajemnicza   _Marcia. Wrescie cos nowego dałąs. Niektóre zd...   17.04.2003 14:00
Mara   No coś starałam sie napisac czy jest lepsze? <...   17.04.2003 20:02
Psychopatka   Co tak malo tego? Skopac cie? Dluzsze party pi...   17.04.2003 20:12
Nietoperka   Hej, na sam początek przesyłam pozdrowienia i ...   17.04.2003 20:54
ikar   Niom _Marcia - widać, że się starasz i że wzię...   17.04.2003 21:29
Abaska   Nareszcie nowy part!! A tak ffokle: po...   17.04.2003 23:14
Wiola   przelamalam siwe i tu weszlam   18.04.2003 10:39
Mara   Normalnie przełamałam sie i dam Wam coś dłuzsz...   19.04.2003 21:03
Psychopatka   Wlasciwie to stylowo mi sie podoba. Czepie sie...   19.04.2003 21:14
ikar   _Marcia... tak jakoś dziwnie to wyszło...

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.04.2024 21:14