Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Obietnica świeczki, miniatura; NT/RL

Twoja opinia o opowiadaniu
 
Dobre - zostawić [ 2 ] ** [100.00%]
Słabe - wyrzucić [ 0 ] ** [0.00%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 2
Goście nie mogą głosować 
Darkness and Shadow
post 30.06.2007 19:27
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 12.12.2005
Skąd: z dziury zabitej dechami ;)

Płeć: Kobieta



Wróciłam. Nie wiem na jak długo. Ostatnio było zbyt ciemno. Ale zanim rozpętało się piekło przelałam jeszcze jakąś zagubioną myśl, która chodziła za mną od listopada. Napisane w kwietniu. Widać ślady melancholii. Może na wpół obłędne, bo pisałam wtedy dramat o Królestwie Obłędu.
Znów NT/RL. Za bardzo lubię tą parę. Ale chyba już ostatni raz.


Obietnica świeczki

Na polu bitwy nie uronił łzy. Najpierw był szok, później powolne dochodzenie do realności. Za to cały czas pamiętał, jak zginęła. Przyjęła na siebie cios, który miał otrzymać on. Wiedziała, że nie przeżyje, ale nadal walczyła. Do ostatka. Za to ją podziwiał.
Myślami nadal widział ją taką, jaka stawała do bitwy. Pełna nadziei, konsekwentności i pokory wobec losu. Przelotne spojrzenia. Uśmiechy pełne zwątpienia. Niepokój wobec nieuniknionego. Czy nieuniknione dla mnie? Czy i tym razem uda się złapać szczęście za ogon?

- Wiesz, że możemy ze tego nie wyjść cali? - położyła mu palec na wargach. Niemal niedostrzegalnie kiwnął głową. Położyła ręce za jego głową.
- Co będziesz robił, jak zginę?
- Skąd pewność, że i ja nie polegnę? - odpowiedział pytaniem, wplatając palce w jej włosy. Już od roku nosiła długie. Od ich ostatniej wielkiej kłótni. Zrobiła to na jego prośbę. Wyglądała doroślej, co retuszowało różnicę wieku.
- Ale na Święto Zmarłych zapalisz świecę na moim grobie?
Odpowiedział śmiechem.
- Oczywiście, że tak.
- Jesteś kochany.
- Mówisz to tak, jakby nic więcej nie było ci potrzeba do szczęścia. Tylko znicz na grobie.
- Gdybyś nie palił znicza, nie pamiętałbyś. Dla mnie liczy się pamięć, a ten symboliczny płomyczek go gwarantuje.
- Możesz być pewna, będę pamiętał. A co jak ja zginę?
- Będę palić znicze na twoim grobie – odparła z chichotem.


Utknęła między młotem a kowadłem. Między życiem a śmiercią. Dobrze wiedziała, że już nigdy nie odwzajemni jego pocałunku, że już nigdy nie będzie mogła poczuć zapachu jego włosów. Wszystko się zawaliło. Nie tylko w jej życiu, w jego również. Gdzieś w głębi tkwiło poczucie winy. Przecież to ona umiera, to ona niweczy wspólne marzenia, ale czuła też, że on jej o to nie obwini. Będzie obwiniał siebie za wilkołactwo, za to, że w ogóle istnieje. Przecież gdyby go nie było, nie przyjęłaby na siebie srebrnych kul. Nie zostałaby skazana na śmierć.
Przelotne spojrzenie. Niewidzialny łańcuch powiązań. Ona, on, wilkołak, srebro, rana, śmierć, ona...
Zdobyła się na ostatni wysiłek. Z łzami bólu w oczach rzuciła ostatnie zaklęcie prosto w plątaninę walczących śmierciożeców i członków Zakonu. Nie obchodziło ją już, czy trafiła kogoś ze swoich. Popchnięta, upadła na twarz. Smak piachu w ustach.
Kolejne przelotne spojrzenie. Ból z tyłu czaszki. Ciepły, pożegnalny wzrok utkwiony w niej. Czarno. Coś z niej ulatywało. Pustka.

Nie potrzeba im było słów. Wystarczyło, że byli blisko siebie. Wtulił twarz w jej włosy. Długo zaciągał się ich zapachem. Chciał go zapamiętać na długo. Przecież nie wiadomo, czy jutro może ją widzieć żywą. Trwała wojna. W ich czasie może się zdarzyć wszystko.

Wymknął się cichcem do kostnicy. Dobiegły go słuchy, że tam znajdzie ciało. Był pewien, że jak któryś z uzdrowicieli zauważy jego brak w łóżku, zaraz podąży śladem bosych stóp drepczących do miejsca ostatnich pożegnań. Mimo to, wyszedł. Chciał zakończyć wewnętrzny spór, z którego jedna strona mówiła, że to wszystko jest koszmarem, a druga, że czystą rzeczywistością.
Dotykając białej jak papier twarzy dziewczyny, uświadamiał sobie jak wielką rolę odegrała w jego życiu. Pokazała mu, jak wierzyć w siebie, kiedy wszystko wydaje się być przeciw nam. Udowodniła, że jak się czegoś pragnie z całego serca, można tego dosięgnąć, lecz trzeba stale walczyć. Nie mówiąc już o miłości i uporze, dzięki którym byłą w stanie złamać wszelkie granice, które ich dzieliły.
Nie mógł zaprzeczyć swym wewnętrznym łzom. Zbyt głośno krzyczały: to rzeczywistość, Remusie. Rzeczywistość.
- Milczcie – skarcił je w duchu, ale było już za późno. Po raz pierwszy od dawna, zapłakał. Remus Lupin; bojownik o swą zapchloną, wilkołaczą wolność, zasłużony członek Zakonu, któremu nie raz powodziło się w bitwach; teraz nie potrafił powstrzymać łez. Już nawet proste acz bełkotliwe wyrażenia typu faceci nie płaczą czy jesteś za twardy na łzy były jedynie frazesami dla jego głęboko ukrytej żałości, która teraz wylewała rzewnie swe strumienie. Tak, bo zazwyczaj to, co najbardziej tłumione, w chwilach słabości największym echem rozbrzmiewa.
Przyłożył rozogniony policzek do zimnej piersi dziewczyny. Tak, jakby chciał jeszcze znaleźć jakieś zagubione bicie serca, które już dawno spoczęło w chłodzie. Wszystko stracone. Stracone tęsknoty, stracone marzenia, stracone wspólne noce, kiedy to obejmowali się w chłodzie i tylko rytmy ich serc napędzane codziennym niepokojem o własne oraz wzajemne życie... Czy na pewno stracone?
Świeczka. Chudy, wątły płomień nadziei, którą mu pozostawiła.
Dla mnie liczy się pamięć, a ten symboliczny płomyczek go gwarantuje.
Zacisnął powieki. Kilka perlistych łez zmoczyło nagą pierś martwej aurorki.
- Będę pamiętał. Zawsze. Codziennie. Po kres dni – wyszeptał.

Tego dnia pochowali pół dawnego Zakonu. Przy jej grobie zostało kilka osób. Kumple z pracy z iskierką zazdrości patrzyli na kamienną twarz Remusa. Chcieliby tak jak on, nie móc wyrażać uczuć.
Lupin z uśmiechem w duchu spoglądał na nich. Nie wiecie ile łez musiałem wylać, by wyrobić sobie tą maskę – pomyślał. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie powiedzieć tego na głos, ale zrezygnował z tego pomysłu. Wydał mu się jedynie pretekstem, by gromadka dłużej tutaj wegetowała.
Dopiero będąc sam, wyciągnął małą świeczkę. Różową. Długo stał w sklepie i szukał odpowiedniej. Wybrał tą głównie z sentymentu dla jej dawnego wyglądu. Powolnymi ruchami dokonywał ceremonii zapalenia i postawienia świeczki, jak gdyby chciał szczególnie zapamiętać tą chwilę.
Wyprostował się. Zamknął oczy.
Myślał.
Gdy uniósł powieki, zapadł już półmrok. Płomień świeczki miękko oświetlał świeżo wykonany napis na tablicy:

To nie krzykliwość czyni się dostrzegalnym
To umiejętność dawania tego, co w tobie najlepsze
Nimfadorze Tonks,
w podzięce za chwile wsparcia i słowa otuchy,
przyjaciele




--------------------
Forever, your eyes will hold the memory.
I saw your heart as it overtook me.
We tried so hard to understand and reason
But in that one moment, I gave my heart away.


Wróciłam. Tak jakby.

Moje forum. Przystań obłąkańców.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 14.05.2024 20:43