Ok, umieszczam tego ficka. Chciałabym, żeby
przeczytały go nowe osoby i jak najbardziej wyczerpująco oceniły. Nie chcę,
żeby pojawiały sie takie komentarze, jakie były wszechobecne na poprzednim
forum. Ten fock to moje pierwsze opowiadanie i niestety od czasu jego
napisania cierpię na brak weny. Zaczynam już od tego wariować. Chce coś
napisać a nie mogę..brrrr. No ale coź nie będę sie tutaj rozwodziła na temat
moich flustracji
Nie zdziwię sie jeżli po przeczytaniu tego fficka najdzie was ochota na
śmiech
Misunderstood
Dziewczyna, która weszła do pokoju miała
długie, sięgające ramion, jasnobrązowe włosy oraz duże, zielone oczy. Ubrana
była w krótkie, czarne szorty i fioletową koszulkę bez rękawów. Mimo, iż
wydawała się sympatyczna, było w niej coś niepokojącego. Udawała... bez
wątpienia nie zachowywała się naturalnie. Nikt z obecnych w pomieszczeniu
osób nie mógł tego jednak zauważyć. Nieznajoma była mistrzynią w swej
sztuce. Szybko rozejrzała się po pokoju, jakby rozpoznając teren, po czym
przywołała na usta swój najbardziej czarujący uśmiech. Mimo, iż wydawała się
szczęśliwa, jej oczy pozostały czujne i zdecydowane...
Harry spojrzał
w stronę drzwi. Stała w nich jakaś nieznajoma dziewczyna. Sprawiała wrażenie
bardzo sympatycznej. Uśmiechnęła się, a on odwzajemnił ten uśmiech. Zaraz
potem spostrzegł odznakę przypiętą do jej ubrania. Przedstawiała węża na
zielonym tle. Nastrój chłopaka natychmiast się zmienił. Ślizgoni mieli
najgorszą reputacje w szkole. Byli złośliwi, przebiegli i okrutni, jednak ta
dziewczyna zupełnie nie pasowała do tego opisu.
-Potter, prof.
McGonagall chce cię widzieć. Chodzi o jakieś sprawy organizacyjne związane z
tegorocznymi rozgrywkami Quidditcha- powiedziała nieznajoma.
-A...tak już
idę- odpowiedział i podążył za dziewczyną. Wstając napotkał piorunujący
wzrok Rona, jednak nie zwrócił na to uwagi. Idąc w stronę boiska do gry ,
Harry i jego towarzyszka nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Szli w
milczeniu. Kiedy zbliżali się do wyjścia, zza rogu wyłonił się Draco
Malfoy.
-A któż to? Potter?- wycedził, po czym spojrzał na dziewczynę
stojąca obok niego- Nadine, co ty do cholery wyprawiasz? Urządzasz sobie
romantyczne spacerki z Potterem? Musimy pogadać...natychmiast- dodał widząc
minę dziewczyny.
-Wybacz Draco, ale TERAZ jestem zajęta -odpowiedziała
patrząc mu prosto w oczy. Nie była ani trochę zdenerwowana. Jej wzrok zdawał
się doprowadzać Malfoy'a do szału.
-Słuchaj, swoich zdolności możesz
sobie używać na kimś innym, ale nie na mnie. Nic mnie nie obchodzi to, że
jesteś zajęta. Musze ci coś powiedzieć, bo najwyraźniej nie zrozumiałaś
tego, o czym wcześniej rozmawialiśmy.
-NIE MAM TERAZ CZASU , rozumiesz?
Spotkamy się wieczorem w dormitorium- mówiąc to, posłała Draconowi lodowate
spojrzenie, po czym zaczęła schodzić ze schodów. Harry podążył za nią. Był
ciekaw, o czym tak pilnie Malfoy chciał porozmawiać z ta dziewczyną i co
miało oznaczać owe zdanie: "swoich zdolności możesz sobie używać na
kimś innym". Jakich zdolności?
-Ee...Nadine nie musisz odprowadzać
mnie na boisko. Dzięki, że mnie poinformowałaś o zebraniu.
-Nie ma za co-
uśmiechnęła się- musiałam wrócić do zamku po odznakę (znasz przepisy), więc
prof. McGonagall poprosiła mnie, żebym przy okazji zawołała ciebie-
wyjaśniła dziewczyna.
- Zaraz, zaraz. Czyli ty też uczestniczysz w
zebraniu?
- Jasne, gram na pozycji szukającego- powiedziała Nadine,
posyłając Harry'emu słodki uśmiech. W tym momencie chłopak poczuł, nie
wiedząc czemu, że w tym roku bardzo trudno będzie wygrać mecz ze Ślizgonami.
Draco siedział na kanapie przed
kominkiem bezmyślnie wpatrując się w ogień. Było to jedyne miejsce w
dormitorium, w którym można było się ogrzać. Rozmyślał o Nadine. Ośmieszyła
go. Ośmieszyła i upokorzyła. Tak, i to przed kim? Przed jego największym
wrogiem. Niech ją szlag! Jeszcze tego pożałuje! Nikt nigdy nie
sprzeciwiał się Draconowi., nikt nie odważył się zaprotestować czy wyrazić
odmienne zdanie kiedy on był w pobliżu. Ta dziewczyna była inna.
Najwyraźniej za cel postawiła sobie wkurzanie Malfoy'a. W głębi serca
wiedział jednak, że ona taka po prostu jest. Nie daje sobą pomiatać i jeżeli
ma inne zdanie, mówi o tym otwarcie. Nienawidził jej, ale jednocześnie ta
jej odmienność intrygowała go. Przerwał swoje rozmyślania, bowiem usłyszał
dźwięk otwieranych drzwi.
Nadine weszła do dormitorium i pierwszą
osoba, którą zobaczyła był Draco wygodnie rozłożony na kanapie przed
kominkiem. Zdawał się na nią czekać.
- No więc? Udała się twoja randka z
Potterem?- spytał ironicznym głosem.
- Przestań się zgrywać-
odpowiedziała- miałam spotkanie związane z Quidditchem. Musieliśmy wszystko
uzgodnić. Ty- spojrzała na Malfoy'a- oczywiście, nie zostałeś
zaproszony, jako, że wyrzucono cię drużyny, kiedy zrobiłeś z siebie idiotę
i nie złapałeś znicza, fruwającego nad twoim uchem- posłała mu jadowite
spojrzenie. "Zaraz ja zabiję"- pomyślał Draco. Zerwał się z
kanapy, podbiegł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i mocno wykręcił.
-
To był ostatni raz kiedy powiedziałaś do mnie cos takiego. Jasne? I nie waż
się już nigdy więcej ośmieszać mnie przed Potterem. Rozumiesz?
Nadine
nawet nie drgnęła. Zamiast tego posłała mu ironiczny uśmieszek.
- Bo co
mi zrobisz? Wezwiesz na pomoc swojego niezawodnego tatusia albo naślesz na
mnie Crayb'a i Goyl'a? Nie zapominaj o moich zdolnościach. Może
chcesz, żebym ci je zademonstrowała?
Chłopak momentalnie puścił jej
rękę.
- Myślisz, że jesteś sprytna, co? Ale ja nie jestem taki głupi jak
myślisz. Wiem jaka naprawdę jesteś i co zamierzasz.
- Hmm...ciekawe. Więc
co według ciebie zamierzam?
- To proste. Podoba ci się Potter. Grasz więc
przed nim tą swoją żałosną rolę dziewczyny, która nie wiadomo dlaczego
została przydzielona do Slytherinu. Jest przecież taka miła, sympatyczna i w
ogóle fajna. Tiara chyba musiała się pomylić- powiedział Draco. Nadine
milczała.
- Nie rozumiem co ty w nim widzisz- ciągnął dalej Malfoy- na
świecie jest przecież tylu interesujących chłopaków- starał się sprawiać
wrażenie jakby mówił to od niechcenia, jednak tak naprawdę bardzo zależało
mu na szczerej odpowiedzi.
- To proste. Wszyscy faceci, których dotąd
poznałam są za głupi, żeby zawracać sobie nimi głowę- powiedziała Nadine z
przekąsem, patrząc wymownie w stronę Draca- jednak Harry jest inny,
mądrzejszy. W tym momencie Malfoy zrobił się cały czerwony z wściekłości,
zacisną ręce w pięści i już miał zamiar jej odpowiedzieć, kiedy przyszło mu
coś do głowy. "Nie, nie zrobię jej tej satysfakcji. Gdybym się wkurzył
wprawiłbym ja tylko w jeszcze większa radość". Powstrzymał się więc i
powiedział:
- Ty chyba lubisz mnie denerwować. Niestety tym razem ci się
to nie udało- mówiąc do wyszedł, pozostawiając dziewczynę
samą.
-Harry, pogięło cię? Dobra, rozumiem, że
musiałeś jej towarzyszyć aż na boisko, ale żeby się do niej uśmiechać? Co ty
zwariowałeś? Przecież ta dziewczyna jest ze Slytherinu!- powiedział Ron
z wyrzutem.
-Uspokój się i nie mów tak głośno. Wiem, że jest ze
Slytherinu, ale nie zauważyłem jej odznaki, kiedy weszła do dormitorium. A
poza tym ona jest...inna- odpowiedział Harry.
- Wiem, że jest inna. W
końcu jest w tym samym domu co Malfoy. Pewnie jest taka jak on.
- Nie o
to mi chodziło, Nadine jest inna niż wszyscy Ślizgoni.
- Nadine? Więc
zdążyłeś już się z nią zaprzyjaźnić. No to fajnie- powiedział Ron z irytacją
w głosie.
- Posłuchaj, kiedy zbliżaliśmy się do wyjścia spotkaliśmy
Malfoy'a- Harry opowiedział przyjacielowi o spotkaniu dziewczyny i
Dracona.
- Odezwała się tak do niego? Naprawdę?- najwyraźniej Ron był pod
wrażeniem- chyba zaczynam ją lubić.
-A żebyś widział minę Draca-
roześmiał się Harry. Nie powiedział jednak przyjacielowi o owym zdaniu, w
którym Malfoy wspomniał cos o tajemniczych zdolnościach Nadine.
Był to dzień 1 grudnia. Śnieg pokrył białą zasłoną puchu cały
zamek i tereny wokół niego.
W dormitorium Slytherinu panował straszny
ziąb. Uczniowie zbijali się w małe grupki, mając nadzieję, że to ich chociaż
trochę ogrzeje. Na kanapie przed kominkiem wraz z kilkoma innymi
szczęściarzami siedziała Nadine. Była całkowicie pochłonięta lekturą grubej
księgi. W tym momencie z sypialni chłopców wynurzyła się jakaś postać i
skierowała prosto w stronę dziewczyny.
- Co mamy pierwsze?
-
Hmm...niech pomyślę. Śniadanie?- odpowiedziała lekko znudzonym tonem nie
odrywając wzroku od tomiska spoczywającego na jej kolanach.
- Pytałem na
poważnie- odpowiedział chłopak spokojnym głosem. Przez głowę przemknęła mu
myśl: "Nie daj się sprowokować".
- Nie wiem Draco, co ja
jestem? Informacja? Nie masz swojego planu?- mówiąc to wstała i nie
zaszczycając Malfoy'a ani jednym spojrzeniem wyszła z dormitorium.
Szła szybko w stronę Wielkiej Sali. Nie znosiła Ślizgonów, mimo, iż
była do nich podobna, działali jej na nerwy. Zachowywali się tak głupio i
dziecinnie. Ona natomiast była inna. Oprócz tego, iż posiadała takie zalety
jak spryt i przebiegłość, cechowała ją także inteligencja, błyskotliwość i
ambicja. Całkiem niedawno odkryła, że kiedy jest sama staje się zupełnie
normalną, spokojniejszą i milszą osobą. Wystarczy jednak, ze wejdzie do
dormitorium Slytherinu- od razu ujawniają się w niej jakieś drapieżne
instynkty. Przed nią pojawiła się nagle jakaś postać. Nadine rozpoznała ją,
ale nie zwróciła na to uwagi.
- Cześć- odezwała się Pansy- Idziesz na
śniadanie? Ostrzegam cię, nie ma tam nikogo z naszego domu, tylko sami
Gryffoni, Potter i ta jago paczka.
- Wiesz, jestem strasznie głodna,
więc chyba zaryzykuję- odpowiedziała, nawet się nie zatrzymując.
"Idiotka"- pomyślała o Pansy. Biorąc pod uwagę cechy charakteru te
dwie dziewczyny powinny były się zaprzyjaźnić. Nadine jednak uważała ją za
głupią gęś bez osobowości. Podobnie jak Malfoy Pansy często zasłaniała się
swoją bogata rodzinką, co wzbudzało jawną litość dziewczyny.
- Cześć
Nadine!- usłyszała czyjś głos. Odwróciła się, żeby zobaczyć kto to. Przy
wejściu do Wielkiej Sali stali Ron i Harry.
Wyraz twarzy
Nadine natychmiast się zmienił. Przybrała ona miły, sympatyczny wygląd.
Pewnym siebie, wesołym krokiem i z uśmiechem na ustach dziewczyna ruszyła w
stronę dwójki przyjaciół.
- Część wam- przywitała ich.
- Cześć- Harry
uśmiechnął się do niej- E...to jest mój kolega...
- Ron- dokończyła
Nadine- Tak wiem. Jesteście przecież najsławniejszymi osobami w szkole. Pod
wpływem tego pochlebstwa przyjaciel Harry'ego posłał dziewczynie ciepły
uśmiech.
"Podziałało- pomyślała- biedny Weasley, zawsze w cieniu
Pottera. Wystarczyło powiedzieć mu byle jaki komplement, aby stał się milszy
i bardziej cię polubił" W tym momencie w polu widzenia pojawił się
Draco. Przechodząc obok Nadine nie powiedział nic, przybrał jednak
pogardliwą pozę i wydał z siebie jakiś dziwny dźwięk, coś jakby
prychnięcie.
- Kretyn- powiedziała odprowadzając go wzrokiem.
- Chyba
za sobą nie przepadacie- odezwał się Ron- Właściwie to nie wiem, dlaczego
jesteś w Slytherinie. Wydajesz się zupełnie inna niż ludzie z twojego
domu.
- Często sama zastanawiałam się nad tym- odpowiedziała dziewczyna
starając się przybrać wyraz zadumy na twarzy- To chyba ze względu na moją
ambicję. Kurcze, tylko nie pomyślcie sobie, że jestem zarozumiała- mówiąc to
uśmiechnęła się.
- No co ty- powiedział Harry- Słuchaj Nadine, dzisiaj
wieczorem idziemy do Hagrida. Może e... wybrałabyś się z nami?- dodał
niepewnie.
- Jasne, bardzo chętnie- zgodziła się, co wywołało zadowolenie
na twarzy Pottera- Sorry, ale muszę już iść. Spotkamy się dzisiaj po
lekcjach przy wyjściu z zamku. OK.?
- OK- odpowiedzieli chórem obaj
przyjaciele. Nadine posłała im ostatni uśmiech po czym odeszła w stronę
stołu Slytherinu.
- No to ja już wiem, co tu się święci- powiedział Ron
szelmowsko.
- Przestań dobra?- Harry wydawał się nieco zdenerwowany- Ona
jest po prostu fajną dziewczyną. Pomyślałem, że dobrze byłoby ją poznać
lepiej.
- Dobra, dobra- ja już wiem swoje- powiedział jego przyjaciel
pod nosem.
Idąc w stronę stołu Nadine nie mogła powstrzymać
uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Wszystko poszło jak z płatka. Weasley
zadawał dokładnie te pytania, na które z góry przygotowała sobie odpowiedzi.
Jej zadowolenie nie mogło ujść uwagi Draca. Z braku miejsca musiała usiąść
naprzeciwko niego.
- Można wiedzieć cóż cię tak ucieszyło?- zapytał-
Czyżby Potter zaprosił cię na PRAWDZIWĄ randkę?
- Coś w tym rodzaju. I
wiesz co? Możesz sobie oszczędzić takich głupich numerów, jak przy wejściu
do Wielkiej Sali. Albo nie. Tak naprawdę ułatwiłeś mi sprawę, więc możesz
częściej robić takie dziecinne rzeczy. Draco poczerwieniał.
- A gdzież to
się wybieracie, jeżeli można wiedzieć?- zapytał z udawana uprzejmością.
-
Nie twoja sprawa. A właściwie dlaczego cię to tak interesuje? Czyżbyś był
zazdrosny, Dracusiu?- zasyczała
- Ja? Mianowicie o co? Bo chyba nie o
ciebie?- wybuchnął śmiechem- Masz za wysokie mniemanie o sobie.
- Nie
wydaje mi się- mówiąc to Nadine wstała od stołu- A teraz wybacz, ale za pięć
minut mamy transmutację... z Gryffonami- dodała, po czym wyszła z sali.
Harry, Ron i Hermiona pojawili się punktualnie o
szóstej przy wyjściu z zamku. Nadine już na nich czekała. Po wstępnym
przywitaniu cała czwórka ruszyła w stronę chatki Hagrida. Jednak rozmowa
jakoś się nie kleiła. "Wymyśl coś do cholery"- myślała gorączkowo
Nadine.
Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co powiedzieć. Syknęła ze
zniecierpliwienia. "Eureka! Już wiem"- przeleciała jej przez
głowę myśl szybka niczym błyskawica.
- Harry, słyszałam, że znasz mowę
węży. Może powiesz mi o tym coś więcej? No wiesz, jak to się dzieje, że
możesz porozumiewać się z tymi zwierzętami, skąd się o tym dowiedziałeś
itp.- zapytała, usiłując sprawić, by na jej twarzy rysowała się błagalna
prośba. Chłopak widząc to zaczął szczegółowo opowiadać, o tym jak uwolnił
wielkiego boa z klatki w zoo, jak pokonał bazyliszka w komnacie tajemnic
itd. Od czasu do czasu przerywał mu Ron, wtrącając jakieś śmieszne
komentarze i sprawiając, że wszyscy wybuchali śmiechem. To sprawiło, że
nastrój momentalnie się poprawił. Gawędząc wesoło stanęli przed chatką.
Hermiona zapukała, a po chwili drzwi otworzył im wielki, swojsko wyglądający
mężczyzna.
- Witajcie- przywitał ich- A kogóż to przyprowadziliście ze
sobą?- zapytał patrząc w stronę Nadine. W chwilę potem spostrzegł odznakę,
przypiętą do jej płaszcza. Twarz Hagrida przybrała na moment groźny wygląd,
ale zaraz potem wygładziła się.
- Więc, e... jesteś z Slytherinu- bąknął-
mam nadzieję, że nie przyjaźnisz się z Malfoy'em, bo inaczej będziesz
musiała e...
- No jasne, że Nadine nie przyjaźni się z tym kretynem-
wtrącił szybko Harry- Myśli o nim to samo, co my.
- W takim razie
rozgość się- powiedział już wyraźniej milszy Hagrid biorąc od niej
płaszcz.
Cała czwórka usiadła za wielkim, dębowym stołem, stojącym na
środku pokoju. Zaczęli rozmawiać o szkole, jak się tu dostali, co lubią,
czego nienawidzą itp. Tymczasem ich wielki przyjaciel przygotowywał jakiś
smakowicie pachnący trunek. Chwilę później podał im to z zagadkową miną.
- Hagridzie, co to jest?- spytał podejrzliwie Ron.
- Nie mogę
powiedzieć, to moja tajemnica- odpowiedział olbrzym z błyskiem w oczach-
Pijcie- dodał. Po kolei wszyscy pociągnęli małe łyczki.
- Hmm...
niezwykle orzeźwiające i rozgrzewające. Chyba wiem, co to jest. To...-
Nadine odezwała się pierwsza
- Ciii!!!- szybko przerwał jej
Hagrid- nie chcę, żeby ktokolwiek się dowiedział. Chociaż... nie
podejrzewałem, że jakaś osoba, szczególnie ze Slytherinu, będzie wiedziała
co to jest- dodał, patrząc z uznaniem na dziewczynę. "Ha, ty też jesteś
już mój kochaneczku- pomyślała Nadine z satysfakcją- Została mi już tylko
Hermiona, a reszta Gryffonów na pewno nie będzie miała nic przeciwko"
Wtedy przypomniała sobie Draca. Co on powie? Co zrobi reszta Ślizgonów,
kiedy się dowiedzą, że...
- Hey Nadine! Śpisz?- wydzierał się Ron
wymachując jej ręka przed oczami.
- Odczep się ode mnie, dobra?-
warknęła, nie panując nad swoją odpowiedzią.
W pomieszczeniu zrobiło się
cicho. Słychać było tylko ogień trzaskający na kominku i ujadanie Kła na
zewnątrz. "Cholera"- pomyślała Nadine- Co ja
narobiłam!"
- E... przepraszam Ron- wymamrotała- Strasznie nie
lubię, jak ktoś przeszkadza mi w myśleniu. Staję się wtedy zła. Wiesz jak to
jest, wyobrażasz sobie jakąś rzecz, aż tu ktoś nagle macha ci ręką przed
oczami. Naprawdę jest mi przykro, nie chciałam cię urazić, ale kiedy zdarza
się cos takiego, po prostu nie panuję nad sobą- spojrzała na niego
błagalnie. Wypadła doskonale. Sprawiła, że to Ron poczuł się winny, a Harry
w duchu przyznawał jej rację.
- To ja przepraszam, Nadine- powiedział
Weasley ze skruszona miną- nie wiem jak to jest komuś przerywać bo sam
niezbyt często myślę. Ostatnia uwaga sprawiła, że cała piątka się
roześmiała. Zdawało się, że wszystko wróciło do normy.
Na dworze
było okropnie zimno. Draco przytulony do jednej ze ścian chatki Hagrida czuł
jak mróz przenika go do szpiku kości. Mimo, iż zdawało mu się, że niedługo
zamarznie, postanowił zostać i zobaczyć, co robi Nadine. Wstydził przyznać
się, nawet sam przed sobą, że przyszedł tu za nią z powodu zwyczajnej
zazdrości. Chłopak spojrzał przez szybę. Dziewczyna siedziała obok
Harry'ego. Rozmawiali ze sobą i głośno się śmiali. W środku panowała
wspaniała atmosfera. Mogło się zdawać, że cała piątka czuje się ze sobą
wprost cudownie. Draco zobaczył jednak coś, co tylko on mógł ujrzeć. Znał
dobrze tę zielonooką dziewczynę, wiedział jaka jest, można nawet zaryzykować
stwierdzenie, że czytał w jej myślach. Widział, jak czujnie rozglądała się
po pomieszczeniu, badając każdą rzecz, w nim się znajdującą. Zauważył, że
stara się nad sobą panować, że cały czas udaje. "Przeklęta
hipokrytka"- pomyślał. Kiedy widział, jak Nadine powstrzymuje swoje
uczucia, miał ochotę ja udusić. "Niech teraz coś się wydarzy, niech się
chociaż raz pomyli, zrobi coś niezaplanowanego, cokolwiek"- modlił się
w duchu. Wtedy nagle zauważył, iż wszystkie osoby zgromadzone w
pomieszczeniu zamilkły i wpatrywały się w Nadine. Dziewczyna zaczęła cos
wyjaśniać, tłumaczyć. Po chwili na twarzach pozostałych osób zagościł
uśmiech. Wszystko wróciło do normy, no prawie wszystko. Draco mógł zobaczyć
na twarzy swojej "znajomej" wyraźne postanowienie, że już nigdy w
życiu nie dopuści do takiej sytuacji. Poczuł jak ogarnia go ogromna złość.
Znowu jej się udało! Trzeba przyznać, że kiedy udawała, była
perfekcyjna, umiała samym tylko wyrazem twarzy sprawić, aby jakaś osoba
poczuła się winna. "No i jeszcze te jej zdolności"- pomyślał
Draco. Przez chwilę chłopak rozważał, czy nie powiedzieć Harry'emu jaka
naprawdę jest jego nowa koleżanka, jednak po dłuższym namyśle doszedł do
wniosku, że Potter z pewnością by w to nie uwierzył, poza tym nie zamierzał
robić niczego, co mogłoby wyjść na dobre jego największemu wrogowi. Po
chwili Malfoy zdecydował się wrócić do szkoły. Popatrzył jeszcze przez
moment na śmiejąca się Nadine po czym odszedł wolno w stronę zamku.
"Muszę bardziej nad sobą panować- myślała Nadine- już nigdy
więcej nie mogę dopuścić do takiej sytuacji." Mimo, iż Harry znowu
śmiał się do niej, zdawała sobie sprawę, że coś popsuła, bezpowrotnie.
Postanowiła to nadrobić. Brała czynny udział w rozmowie, sypała żartami jak
z rękawa, jednym słowem starała się zrobić wszystko, aby pozostałe osoby
zapomniały o tym, jak odezwała się do Rona. W pewniej chwili naszło ją
dziwne uczucie. Poczuła się zmęczona tym ciągłym udawaniem, miała ochotę być
sobą, zachowywać się tak, jak chce. Jednak już w następnym momencie
powiedziała sobie stanowczo, że to niemożliwe. Żeby osiągnąć swój cel musi
ponieść pewne ofiary. Odruchowo spojrzała w stronę okna, tak jakby coś ja do
tego zmuszało. Zdążyła zauważyć blond czuprynę, która zaraz potem zniknęła.
"Malfoy?"- pomyślała. Miała ochotę głośno się roześmiać,
jednak powstrzymała się od tego.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że zrobiło
jej się miło i jakoś tak... cieplej na sercu. Draco przyszedł za nią do
chatki! Niewiarygodne! Bez względu na to co mówił, był o nią
zazdrosny!
"Ha! Teraz będę się mogła nad nim
znęcać!"- pomyślała z satysfakcją. Nie mogła się już tego
doczekać.
Nadine weszła do dormitorium i
tak, jak się spodziewała zobaczyła Malfoy'a siedzącego przed kominkiem.
Spojrzał w jej stronę.
- Coś długo trwała ta randka- powiedział.
Dziewczyna zdziwiła się. W jego głosie nie było ani trochę ironii, tylko
jakby... zmęczenie i rezygnacja- jak wykorzystaliście ten cudowny czas?-
mówił dalej nawet bez cienia ciekawości.
- Dlaczego pytasz? Spędziłeś
przecież cały wieczór pod oknem podglądając co robię- odpowiedziała. Chwila
na którą czekała, chwila kiedy chciała poznęcać się nad Draconem wreszcie
nadeszła, lecz co dziwne Nadine nie czuła z tego powodu żadnej satysfakcji.
Malfoy drgnął i podniósł wzrok.
- Skąd o tym wiesz?- warknął.
-
Ach Draco ja mam wiele ukrytych zdolności, o których nie wiesz. Oprócz tych
złych jestem... jasnowidzem- dodała szeptem, jakby chcąc wywołać uczucie
grozy. Chłopak zorientował się, że dziewczyna robi sobie żarty. Ogarnęła go
złość. Teraz kiedy wiedziała, o jego "wypadzie", będzie mogła go
poniżać, wyśmiewać się i ośmieszać przed innymi. Na początku chciał jej coś
odpowiedzieć, coś chamskiego, jednak po chwili zrezygnował. Wiedział, że aby
ją zdenerwować wystarczy udawać, iż te słowa nie wywarły na nim żadnego
wrażenia. Nadine nie znosiła być ignorowana. Liczyła na kłótnię, w której
mogłaby poniżyć swego przeciwnika.
- Wiesz co? Żal mi ciebie- powiedział
powoli, patrząc jej wyzywająco w oczy. Były one złowrogie i czujne, ale
zarazem tajemnicze. Draco obserwował z rosnącym zadowoleniem, jak twarz
dziewczyny staję się coraz bardziej czerwona.
- Żal? A można wiedzieć
dlaczego?- zapytała, z trudem powstrzymując się by nie skoczyć na
Malfoy'a i nie wydrapać mu oczu.
- Tak, żal mi ciebie, ponieważ
zachowujesz się jak zupełnie inna osoba. Nie potrafisz, a może nie chcesz
być sobą. Grasz swoją śmieszną rolę, co wzbudza we mnie tylko i wyłącznie
litość- mówił rozkoszując się wrażeniem jakie jego słowa wywarły na Nadine.
"Tym razem to ja wygrałem"- pomyślał.
Dziewczyna wpatrywała
się w Dracona, jakby miała ochotę go zabić. Pewnie wydawało mu się, iż
wygrał. Jeżeli tak, to był w błędzie.
- Jeżeli tak bardzo mnie
nienawidzisz i czujesz do mnie tylko litość, dlaczego więc dzisiaj wieczorem
poszedłeś za mną do chatki tego olbrzyma? Dlaczego to wszystko tak bardzo
cię interesuje? Dlaczego ciągle wypytujesz mnie o spotkania z Harrym,
udając, że robisz to tylko i wyłącznie po to, żeby się pośmiać? Może
odpowiesz mi na to pytanie?- zapytała ze złością- Mam dosyć twojego
wścibstwa i pytań o moje prywatne sprawy. Czemu po prostu się nie odczepisz,
co?- te słowa wyleciały z niej z szybkością błyskawicy
Draco stał nic nie
mówiąc.
- To do siebie powinieneś czuć litość- zakończyła. Chwilę
patrzyli na siebie, nie wymawiając ani jednego słowa. Nadine czekała na to,
co powie Malfoy, kiedy jednak nic nie zrobił, powiedziała ze
zniecierpliwieniem:
- Nieważne, po co ja to w ogóle mówię.
Po czym
odeszła w stronę sypialni dziewcząt.
Draco wpatrywał się w ścianę,
jakby licząc na to, że ona mu odpowie. Usiłował znaleźć wyjaśnienia na
pytanie postawione przez Nadine. Dlaczego to wszystko, tak bardzo go
obchodzi? Dlaczego włóczy się za nią i bez przerwy zasypuje pytaniami?
Odpowiedź, która nasunęła mu się na myśl wydawała się śmieszna. Wybuchnął
rechotem. "Ona najwyraźniej myśli, że się w niej zakochałem". Po
chwili, zamilkł, jakby nad czymś się zastanawiając. Jego twarz przybrała
poważny wygląd. Nie to przecież nie możliwe...- pomyślał z lekkim niepokojem
po czym odszedł w stronę sypialni.
Dni, które potem nadeszły nie
należały do najłatwiejszych dla Nadine. Po ostatniej kłótni z Malfoy'em,
chłopak prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Traktował dziewczynę jak
powietrze. Poza zdawkowym "cześć", wypowiadanym z pogardą, wcale
się nie odzywał.
Na początku Nadine była zadowolona z takiego obrotu
sprawy. Nikt jej nie wypytywał, nie śledził, nie naprzykrzał się. Jednak z
czasem zaczęło jej brakować kłótni z Draconem, chwili, gdy wchodziła do
dormitorium i widziała go, jak siedział na kanapie przed kominkiem, czekając
aż przyjdzie. Nie chciała się do tego przyznać, nawet przed samą sobą.
O
wiele bardziej zadowolona była ze swojej znajomości z Harrym. Od jakiegoś
czasu byli prawie nierozłączni. Chodzili razem na zajęcia, a potem długo
rozmawiali, stojąc przy schodach do poszczególnych dormitoriów. Te spotkania
stały się już niemal regułą. Codziennie, punktualnie o 21, gdy kończyły się
lekcje, szli zgodnie w stronę lochów Snap'a, po czym siadali na
stopniach i długo dyskutowali. Z czasem, kiedy Nadine lepiej poznała
Harry'ego, ten chłopak zaczął ją jeszcze bardziej intrygować. Miał w
sobie wiele tajemnic, które chciała poznać. Liczyła się z tym, że wszyscy
Ślizgoni odwrócą się do niej plecami, z chwilą, w której zacznie oficjalnie
chodzić z Potterem, lecz nie dbała o to. Nigdy nie przejmowała się opinią
ludzi, zwłaszcza tych, których uważała za głupich. Nie wątpiła, że moment,
na który tak długo czekała wkrótce nadejdzie.
Harry i Ron siedzieli
w dormitorium Gryffindoru, odrabiając pracę domową z jednego z przedmiotów.
Nauka jakoś im nie szła, odłożyli więc pergaminy i wygodnie rozsiedli się na
kanapie przed kominkiem.
- Nie znoszę wróżbiarstwa. To najgorszy
przedmiot na świecie- powiedział Ron znudzonym głosem.
- Zapominasz o
eliksirach- wtrącił Harry.
- Możesz mi nie przypominać? Dzisiejsza
lekcja to był koszmar. Gdyby nie Nadine z pewnością wylałbym całą zawartość
kociołka na siebie albo dodał jakiegoś zupełnie niepotrzebnego składnika.
- Szczerze mówiąc, to nie zauważyłem żebyś tam cokolwiek robił-
powiedział jego przyjaciel żartobliwym tonem.
- E...- Ron był
zakłopotany- w gruncie rzeczy tak było. Nadine sama zrobiła ten eliksir.
Wstyd się przyznać, ale ja po prostu stałem i patrzyłem, jak przygotowywała
poszczególne składniki i wrzucała je do kociołka. Kiedy inni męczyli się- my
mieliśmy już gotowy wywar i mogliśmy odpocząć- Harry milczał. Nadine była
świetna z eliksirów, przejawiała więc typowo ślizgońskie zainteresowania.
Trochę go to niepokoiło. Po takiej dziewczynie jak ona bardziej spodziewałby
się uzdolnień w kierunku transmutacji, czy chociażby wróżbiarstwa. Martwił
się też tym incydentem u Hagrida. Nadine sprawiała wtedy wrażenie jakby
puściły jej nerwy.
- Ron- zapytał przyjaciela- co myślisz o owym zajściu
u Hagrida?
- O tym, co powiedziała Nadine? Wcale się jej nie dziwię.
Zachowywałem się jak kretyn- odpowiedział beztrosko przyjaciel- Każdy by się
zdenerwował w takiej sytuacji.
Ta odpowiedź uspokoiła Harry'ego.
"Czym ja się w ogóle martwię- skarcił siebie w duchu- przecież ona
nigdy w życiu by mnie nie okłamała. Po prostu nie jest taka".
-
A dlaczego ty się tak o nią wypytujesz, co?- zapytał Weasley- Już dawno
zauważyłem jak wodzisz za nią wzrokiem i przyglądasz się na...- nie zdążył
dokończyć, bo dostał w głowę książką do transmutacji.
Był 15 grudnia. Zbliżały się Święta Bożego
Narodzenia, a wraz z nimi- bal. Kiedy Dumbledore ogłosił, iż w tym roku
odbędzie się zabawa, w szkole zapanowała gorączkowa atmosfera. Na
korytarzach widać było małe grupki dziewcząt i chłopców, którzy żywo o czymś
dyskutowali, chichocząc przy tym jak pięcioletnie dzieci. Takie zachowanie
niezmiernie denerwowało Nadine. Szła ona właśnie korytarzem, kiedy zobaczyła
dwie rozmawiające koleżanki i chłopaka, który najwyraźniej był bardzo
zakłopotany i zawstydzony. Po chwili przyjaciółki wybuchnęły śmiechem
sprawiając, iż twarz młodzieńca pokryła się szkarłatem. "Idiotki"-
pomyślała, przechodząc obok nich i posyłając im spojrzenie pełne litości.
Miała po dziurki w nosie tych wszystkich wygłupów. Zdawało się, że uczniowie
Hogwartu powariowali. Dziewczyny, i to nawet te ze Slytherinu, zachowywały
się jak kretynki. Nadine od początku wiedziała z kim uda się na bal. Była
całkowicie pewna, że wszystko co sobie obmyśliła, pójdzie zgodnie z planem.
Nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Weszła do dormitorium. Znajdowało
się tam pełno ludzi, którzy oczywiście dyskutowali o zabawie.
- Nie
macie innych tematów do rozmowy?- zapytała ze złością rzucając książki na
kanapę i kierując się z powrotem w stronę drzwi. Nie zamierzała zostać tam
ani minuty dłużej.
Wybiegając z pomieszczenia wpadła na jakąś osobę
idąca równie szybko jak ona.
- Uważaj jak chodzisz- powiedziała schylając
się, aby podnieść swoje rzeczy.
- Do Pottera z pewnością byś się tak nie
odezwała- usłyszała znajomy głos. Podniosła oczy. Draco. Opierał się o
ścianę i patrzył na nią spokojnym, badawczym wzrokiem. To nieoczekiwane
spotkanie trochę ja speszyło. Szybko jednak odzyskała swoja zwykłą pewność
siebie.
- Niestety nie ma teraz czasu na rozmowy z idiotami. Spieszę się-
powiedziała.
- Nie wątpię. Zapewne idziesz do Pottera. Nie będę cię więc
zatrzymywał- odparł tym swoim zwyczajnym, beznamiętnym głosem. Zirytowało ją
to. Była w podłym nastroju, a teraz jeszcze Malfoy stroi sobie żarty. Stała
chwilę zastanawiając się "A czemuż by nie...- myślała- już tak dawno
tego nie robiłam. Mały trening nie zaszkodzi". Nie mogła powstrzymać
upiornego, złośliwego uśmiechu, który wypłyną na jej twarz. Draco widząc to,
mimo woli się wzdrygnął. Jeszcze nigdy nie widział równie złowrogiego
wyrazu. Nadine podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Oboje stali tak
blisko, iż lekko dotykali się rękami.
- Powiedziałam ci już kiedyś-
zaczęła mówić głośno i wyraźnie- że nie lubię kiedy ktoś wtrąca się w moje
prywatne sprawy. Myślałam, że to zrozumiałeś, chyba jednak się myliłam.
Draco stał chwilę nie wiedząc co odpowiedzieć. Nagle poczuł straszny
ból. Z przerażeniem stwierdził, że zaczyna tracić wzrok. Złapał się za głowę
"Zabiję ją!"- przeleciało mu przez myśl. Usiłował zamachnąć
się i uderzyć Nadine, nie udało mu się jednak. Ból w głowie cały czas
narastał, zdawało się, że zaraz rozerwie mu czaszkę. Upadł na kolana. Po
krótkiej chwili usłyszał ironiczny, pełen satysfakcji głos:
- Właśnie o
to mi chodziło. Draco na kolanach proszący o przebaczenie.
Malfoy był
wściekły. Podniósł się z ziemi i zaczął biec na oślep. Jakby z oddali
przypłynął ku niemu złośliwy, szyderczy śmiech. Chłopak stawał się coraz
bardziej przestraszony, ale zarazem wściekły. Nie wiedział tak naprawdę, jak
wielką mocą dysponuje Nadine. Od ostatniego razu jej zdolności niezmiernie
się rozwinęły. Powoli zaczynał tracić poczucie rzeczywistości, nie wiedział
gdzie jest i co się dzieje. Nie miał już siły. Przyklęknął.
"Przestań"- z jego ust wydobył się błagalny szept. Wtedy
nieoczekiwanie ból ustąpił, a wzrok zaczął powracać. Obejrzał się.
Dziewczyna stała nieopodal uśmiechając się złośliwie.
- Mam nadzieję, że
teraz odczepisz się ode mnie. W przeciwnym razie będę musiała znowu troszkę
cię postraszyć- powiedziała. Odwróciła się i już chciała odejść, kiedy Draco
chwycił ją za rękę.
- To się tak nie skończy, pamiętaj. Pożałujesz tego.
Sprawię, że Potter cię znienawidzi- wysyczał.
- Ciekawa jestem jak to
zrobisz- przemówiła z ironią- a teraz puść mnie. Szarpnęła ręką po czym
odeszła w stronę Wielkiej Sali.
Szła szybko korytarzem. Była
zaczerwieniona a jej oczy świeciły jak gwiazdy. "Właściwie
niepotrzebnie to zrobiłam- myślała- wystarczyło trochę go postraszyć. Ale
przynajmniej teraz odczepi się ode mnie raz na zawsze". Poczuła się
dziwnie. Przecież tak naprawdę chciała się z nim zobaczyć, chociażby tylko
po to, żeby posłuchać jak się z niej naśmiewa. Wiedziała, że w
rzeczywistości był zazdrosny. Starał się to ukryć poprzez swoje ironiczne
komentarze. Teraz kiedy wreszcie odezwał się po dwóch tygodniach milczenia
ona zrobiła taki numer. Przecież nie chciała, tak wyszło. "To wszystko
przez niego. Jego zachowanie zawsze doprowadza mnie do szału- myślała ze
złością- Nie ma co się nad tym zastanawiać. Zrobiłam to i nic już tego nie
zmieni". Nagle zdała sobie sprawę jak musi wyglądać: czerwona i
spocona. Postanowiła jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Skierowała
swe kroki w stronę łazienki.
Draco wpadł do dormitorium szybko jak
błyskawica i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Jego zachowanie
wywołało zarówno zaciekawienie jak i zbiorowy wybuch śmiechu. Nie zwracał na
to uwagi. Usiadł na kanapie i zaczął wpatrywać się w ogień. Robił tak zawsze
gdy miał jakiś problem. "Muszę coś wymyślić- zastanawiał się
gorączkowo- Ona jeszcze tego pożałuje. Kłopot w tym, że tak mało czasu
zostało do wyjazdu z Hogwartu. Niedługo święta". Naraz przypomniał
sobie o czymś. Bal. No jasne! Dużo ludzi, wszyscy będą widzieć. Wprost
wymarzone miejsce na skompromitowanie Nadine i przekreślenie jej szans u
Pottera. W jednej chwili podjął decyzję o pozostaniu w szkole podczas świąt.
Problemem było tylko co zrobić. Jednak już w następnej chwili odpowiedz
nadeszła sama. W przeciągu pięciu minut Draco miał już opracowany dokładny
plan. Zadowolony z tego wyszedł z dormitorium i skierował swe kroki się w
stronę Wielkiej Sali, aby tam dopracować szczegółowo swój projekt.
Weszła do łazienki i stanęła przed lustrem. Była cała czerwona.
Odkręciła wodę chcąc się umyć kiedy nagle usłyszała za sobą jakiś szelest.
Odwróciła się. Niedaleko, opierając się o drzwi ubikacji stała Hermiona
Granger. "A co ona tu robi? Powinna siedzieć teraz w bibliotece-
pomyślała złośliwie Nadine.
- Cześć- powiedziała zmuszając się do
uśmiechu.
- Witaj- odpowiedziała jej dziewczyna- Wszystko w porządku?
Dziwnie wyglądasz- spojrzała na nią badawczym wzrokiem.
- Nie, wszystko
jest ok. Postanowiłam trochę pobiegać po zamku, aby schudnąć na bal-
wytłumaczyła Nadine.
"Boże co za kretyńskie
usprawiedliwienie"- przeleciało jej przez głowę.
- Ty?- Hermiona
uśmiechnęła się - przecież i tak jesteś szczupła. To raczej ja powinnam
zacząć trenować.
- E tam, nie przesadzaj- odpowiedziała- A tak odnośnie
zabawy: wiesz już z kim pójdziesz?
Dziewczyna lekko się
zaczerwieniła
- Zaprosił mnie Ron- powiedziała cicho, spuszczając wzrok.
"To piękne, chyba zaraz się rozpłaczę- pomyślała Nadine powstrzymując
się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- A ja chyba w ten wieczór zostanę w
dormitorium i będę się nudziła ja diabli- wyszeptała, przybierając smętny
wyraz twarzy. "Hermiona na pewno poinformuje Harry'ego o tym, że
jeszcze nie mam pary"- przeleciało jej przez głowę.
- Chyba
żartujesz! Na pewno dostaniesz masę zaproszeń. Ja nawet mogę ci już
zagwarantować jedno- odpowiedziała Granger tajemniczym głosem. "Ja tez
mogę"- dopowiedziała sobie Nadine w myślach.
- Sorry, ale muszę już
iść. Spotkamy się pewnie dzisiaj wieczorem u Hagrida. Na razie!-
pożegnała się i szybko wybiegła z łazienki. Nareszcie uwolniła się od tej
kujonki! Postanowiła udać się do Wielkiej Sali. A nuż spotka
Harry'ego...
W Wielkiej Sali nie było jednak nikogo. Nadine
przez chwilę zastanawiała się, czy nie wrócić do dormitorium, jednak niechęć
przed możliwym spotkaniem z Malfoy'em powstrzymała ją od tego. Podeszła
wolno do wielkiej choinki stojącej w lewym rogu pomieszczenia, przy stole
Gryffindoru i usiadła na jednym z krzeseł. Rozejrzała się wokoło. Sala była
udekorowana różnymi zaczarowanymi świecidełkami. Największe wrażenie robiło
jednak drzewko, na które teraz spoglądała dziewczyna. Z sufitu spadały na
nią płatki śniegu (oczywiście zaczarowane J). Panowała zupełna cisza
przerywana tylko odgłosem ognia trzaskającego w kominku. Ta cudowna
atmosfera działała uspokajająco na stargane nerwy Nadine. Dziewczyna
zamknęła oczy i wbrew całej swojej naturze dała się ponieść wspaniałemu
nastrojowi chwili. Wiedziała co zaraz nastąpi, nie chciała jednak, nie miała
siły zrezygnować z tego wspaniałego uczucia, które ją wypełniało. Westchnęła
głęboko i zaczęła śpiewać starą piosenkę, jaką nauczyła ją mama, gdy Nadine
była jeszcze mała. Mama... Cisza została przerwana przez piękną melodię,
najpierw unoszącą się lekko w przestrzeni, potem rozbrzmiewającą coraz
głośniej...
When the cold of winter comes
Starless night will
cover day
In the veiling of the sun
We will walk in bitter
rain
But in dreams
I still hear your name
And in dreams
We
will meet again
When the seas and mountains fall
And we come to
end of days
In the dark I hear a call
Calling me there
I will
go there
And back again...
Po wpływem piosenki nawiedziły ją
wspomnienia. Wspomnienia domu, mamy, tej wspaniałej atmosfery i poczucia
bezpieczeństwa. Zamknęła powieki, chciała powstrzymać łzy napływające do
oczu, nie zdołała...
Nie widziała pewnej osoby, która weszła do sali
podczas, gdy ona śpiewała. Osoba ta szybkim krokiem zbliżyła się do
dziewczyny chcąc jej coś powiedzieć, kiedy jednak zobaczyła łzy spływające
po jej policzkach stanęła jak sparaliżowana. Wpatrywała się chwilę w
zadziwiający obraz, który zobaczyła, po czym w złowrogich, szarych oczach
tej osoby, pojawił się jakiś wesoły, ciepły ognik. Tajemniczy jegomość
popatrzył jeszcze chwilę na dziewczynę, po czym odszedł spokojnym, cichym
krokiem w stronę wyjścia. Ale Nadine miała zamknięte powieki i nie wiedziała
co się wokół niej dzieje...
Harry szedł szybko w stronę biblioteki.
Miał tam zamiar spotkać się z Hermioną. Pchnął duże, kwadratowe drzwi i
rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego koleżanka siedziała przy małym stoliku,
nieco odizolowanym od reszty. Ruszył w tamtą stronę. Już miał powiedzieć
"cześć", ale Hermiona odezwała się pierwsza.
- Zaprosiłeś już
ją?- zapytała, nie podnosząc oczu znad wielkiej, starej księgi spoczywającej
na stole.
- Kogo?- odpowiedział chłopak
- Nie udawaj, że nie wiesz.
Mówię o Nadine- powiedziała dziewczyna z nutką zniecierpliwienia w głosie.
Harry spojrzał na nią. Była zdenerwowana, a to zdarzało jej się bardzo
rzadko.
- Co ci jest?- wyszeptał tak, aby nikt inny tego nie
usłyszał.
- Nieważnie. Zadałam ci pytanie. Zaprosiłeś ją?
Chłopak
chciał ponownie zapytać Hermionę, co ją ugryzło, ale ton głosu dziewczyny
sprawił, że zrezygnował z tego.
- Nie- powiedział szczerze.
- No więc
kiedy zamierzasz to zrobić?
- Dzisiaj wieczorem po spotkaniu u Hagrida-
spokojny głos Harry'ego nie zdradzał, jak bardzo chłopak się denerwował-
Ale co jeśli ktoś ją już zaprosił?
- Nie martw się. Rozmawiałam z nią
dzisiaj. Nie dostała jeszcze żadnego zaproszenia- Hermiona zrobiła krótką
pauzę- Przynajmniej tak powiedziała...
Harry spojrzał na koleżankę i w
jego oczach pojawiły się gniewne błyski.
- Co sugerujesz?- zapytał ze
złością.
- Nic, ja tylko mówię, jak było- dziewczyna chciała wstać ale
Harry zastąpił jej drogę.
- Myślisz, że cię okłamała i robiła to już
wcześniej?
- Będę szczera- zaczęła Hermiona- Na początku ją lubiłam, ale
z czasem zdałam sobie sprawę, że jest w niej coś dziwnego. Harry, pomyśl,
ona jest ze Slytherinu! Musiał być jakiś powód, że umieszczono ją akurat
tam- dziewczyna mówiła bardzo głośno i zdecydowanie.
- Wcześniej tak nie
myślałaś.
- Tak, ale... dzisiaj spotkałam ją w łazience. Była bardzo
spocona i czerwona i miała takie... dziwne oczy. Przez chwilę nawet bałam
się jej. Powiedziała, że biegała po zamku, żeby schudnąć na bal. Nie
uważasz, że to trochę dziwne?
- Nie- przemówił Harry tak spokojnym
głosem, że Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem- Ufam jej. Słuchaj,
ona nie jest taka jak reszta Ślizgonów. Dostała się do tego domu tylko i
wyłącznie ze względu na swoją ambicję.
- Jesteś pewny? Popatrz, ja też
jestem ambitna, ale jakoś Tiara umieściła mnie w Gryffindorze- Harry nagle
przypomniał sobie o zdolnościach, które rzekomo posiadała Nadine.
Zaniepokoiło go to. Jednak już w następnej chwili pozbył się wątpliwości.
"Ufam jej, bez względu na to mówi Hermiona".
- Twoje oskarżenia
są bezpodstawne. Jeszcze przekonasz się, że byłaś w błędzie- powiedział do
koleżanki.
Hermiona podeszła do niego i położyła mu rękę na
ramieniu.
- Harry, ja cię nie oskarżam- odpowiedziała- Po prostu martwię
się o ciebie. Jestem twoją przyjaciółką i zawsze możesz liczyć na moją
pomoc. Być może jestem w błędzie, ale mimo to ufam swojej intuicji-
popatrzyła na niego z uśmiechem po czym wyszła, zabierając ze sobą wszystkie
swoje książki.
- A praca domowa?- zdążył krzyknąć za nią chłopak
-
Nie sądzę, żebyśmy w obecnej sytuacji byli zdolni się skoncentrować- to był
koniec ich rozmowy.
Harry wyszedł z biblioteki kilka minut później.
Nie wiedział tak naprawdę co ze sobą zrobić. Rozmowa z Hermioną zasiała w
nim ziarnko niepewności, którego pomimo wielkich chęci, nie mógł do końca
wyplenić. Nie wiedział jak znalazł się w pobliżu Wielkiej Sali. Już miał
zamiar skierować swe kroki w stronę dormitorium kiedy zobaczył wychodzącą z
sali postać. Był to Malfoy. Harry ze zdziwieniem stwierdził, że jego
największy wróg tym razem nie ma zaciętego i wyniosłego wyrazu twarzy, lecz
wydaje się jakby zamyślony. W tym momencie Draco dojrzał Pottera i na jego
ustach z powrotem pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Potter- przemówił-
Jest jedna rzecz, o którą już dawno chciałem cię zapytać. Mianowicie z kim
idziesz na bal? Wiesz, zastanawiałem się, czy wybierzesz tą szlamę Granger,
czy może siostrunię swojego kumpla- Ginny?
- To nie twoja sprawa Malfoy-
odpowiedział Harry- Mogę ci tylko powiedzieć, że nie idę z żadną z
nich.
- W takim razie już wiem- Draco zrobił pauzę- czyżbyś zamierzał
pójść na bal z Nadine?
- Powiem jeszcze raz: to nie twoja sprawa- Harry
zaczynał się denerwować.
- Spokojnie, spokojnie Potter. Nic ci nie
zrobię- zaśmiał się Malfoy- Już sobie idę. I życzę udanej randki z tą
hipokrytką- zakończył po czym zniknął w czeluściach lochów
Sneap'a.
Hipokrytką? Co Malfoy miał na myśli, mówiąc te słowa? I
dlaczego wydawał się taki zamyślony i zmieszany, gdy wychodził z sali? Takie
pytania chodziły po głowie Harry'emu, kiedy zaintrygowany przekroczył
próg Wielkiej Sali, aby sprawdzić, co było powodem tego "innego"
stanu Malfoy'a. Natychmiast dostrzegł jakąś postać siedzącą przy stole
Gryffindoru. Zaczął iść w tamtą stronę. Z każdym krokiem upewniał się w
swoim przeświadczeniu, że jest to Nadine. Kiedy jednak podszedł
wystarczająco blisko, zobaczył, że ona podobnie jak Malfoy, jest zamyślona,
a na jej policzkach znać ślady łez.
- Nadine?- raczej stwierdził niż
zapytał.
Dziewczyna szybko odwróciła głowę. Harry'emu wydawało się,
że dostrzegł w jej oczach strach.
- Czy Malfoy coś ci zrobił?- zapytał,
kiedy wreszcie stanął naprzeciwko niej.
- Malfoy?- zapytała. Wydawała się
być bardzo zaskoczona.
- Tak, widziałem go jak wychodził z Sali. Był
jakiś taki zamyślony. Nie wiedziałem dlaczego, więc przyszedłem tu, aby
sprawdzić, czy nie dzieje się coś dziwnego. Potem zobaczyłem ciebie.
Płakałaś?- dodał po dłuższej przerwie.
W głowie Nadine w jednej chwili
zapanował zamęt. "Draco był w Sali. Najprawdopodobniej widział, jak
płakałam. Są dwie możliwości, co teraz może zrobić. Albo nagłośni tą sprawę
i wyśmieje mnie przed całą szkołą albo zatrzyma to dla siebie i w
przyszłości wykorzysta. Albo też... będzie starał się dowiedzieć, dlaczego
płakałam i w tym celu będzie chciał ze mną porozmawiać"- zastanawiała
się. Ostatnia myśl wydała jej się jednak absurdalna. "Nie po tym co mu
zrobiłam. Teraz na pewno będzie chciał się zemścić. Muszę go jakoś
powstrzymać...Bosh, jaka ja jestem głupia!"
- Nadine, wszystko w
porządku?- z zamyślenia wyrwał ją głos Harry'ego. Nauczona
doświadczeniem, najpierw zrobiła dwa głębokie wdechy i dopiero potem
odpowiedziała.
- Pokłóciliśmy się- zaczęła mówić powoli, wykrzywiając
twarz tak, jakby zaraz miała się rozpłakać- On....powiedział- głośno
przełknęła ślinę, starając sprawiać wrażenie, że nie może mówić dalej.
-
W porządku. Nie musisz nic wyjaśniać. Wiem jaki okrutny potrafi być Malfoy-
Harry bez problemu nabrał się na jej sztuczki. Podszedł do Nadine i mocno ją
przytulił.
Stali tak razem przez jakiś czas, nie wiedząc, że są
obserwowani. Bowiem obok Wielkiej Sali przechodził właśnie pewien jasnowłosy
chłopak o szarych oczach. Owa postać wydawała się ogromnie wściekła.
Zacisnęła ręce w pięści, po czym odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem
zniknęła w ciemnościach. A Nadine i Harry stali jeszcze przez parę minut
splecieni w nierozerwalnym uścisku...
Sol szła szybko korytarzem. Z
każdym jej krokiem rozlegało się głuche dudnienie. "Mogliby
przynajmniej położyć tu jakieś dywany"- przeleciało jej przez głowę.
Przyspieszyła. Musiała jak najszybciej odnaleźć tę zielonooką brunetkę-
Nadine. Miała jej do przekazania kilka ważnych informacji...Weszła do
dormitorium Slytherinu i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było jej.
Jedyną osobą znajdującą się w pokoju był Draco- zabójczo przystojny J
blondyn, którego Sol znała z widzenia. Nigdy jednak nie zamienili ze sobą
słowa. Malfoy jakby jej nie zauważał. Często jednak przebywał z Nadine.
Spotkania te na ogół kończyły się kłótniami. Sol była uważną obserwatorką.
Wiedziała co kryje się za tymi wszystkim wymówkami i pytaniami- zazdrość.
Owego popołudnia, 15 grudnia, nadarzyła się wspaniała okazja, aby poznać
bliżej Dracona. Przypadkowo usłyszana rozmowa w bibliotece sprawiła, iż Sol
poczuła się wybranką losu. Chciała jak najszybciej porozmawiać z Nadine-
jedyną osobą, z którą Malfoy miał ścisły kontakt. Postanowiła usiąść i
poczekać, aż jej koleżanka raczy się zjawić.
Czuła jego obecność
zanim jeszcze położyła rękę na klamce. Był tam. Pewnie siedział na kanapie
przed kominkiem- jak zawsze. Przez chwilę wahała się czy to na pewno dobry
pomysł, aby teraz się z nim zobaczyć. Jednak jej ambicja i upór sprawiły, że
nie zastanawiając się dłużej otworzyła drzwi i weszła do dormitorium. Tak
jak się spodziewała siedział na kanapie. Z chwilą kiedy przekroczyła próg
odwrócił się w jej stronę. Ich spojrzenia spotkały się. Patrzyli na siebie
przez chwilę. Panowała zupełna cisza. Nadine otworzyła usta, aby coś
powiedzieć, jednak w tym momencie dostrzegła jeszcze jedną postać znajdującą
się w pokoju. Była to brunetka o intensywnych, niebieskich oczach. Nadine
znała ją z widzenia, nigdy jednak te dwie dziewczyny ze sobą nie rozmawiały.
Odwróciła wzrok w stronę Draca. Patrzył w ogień. Poczuła się zrezygnowana.
Popsuła wszystko. Nagle jednak przypomniała sobie, co ON jej zrobił. "O
czym ja w ogóle myślę. Malfoy to mój wróg, nienawidzę go. Jest dla mnie
nikim. Jak ja w ogóle mogłam tak o sobie pomyśleć. Jak ja w ogóle mogłam
sobie pozwolić na tą chwilę słabości w Wielkiej Sali..." Odżyły w niej
dawne uczucia i urazy. "Nigdy nie dam mu wygrać. Nie pozwolę, aby w
jakiekolwiek dziedzinie był lepszy ode mnie. Nigdy". Jej twarz
przybrała na nowo wyraz zaciętości i zdecydowania.
- Nadine?-
odezwała się owa brunetka siedzącą przy stole.
- Tak? Czego chcesz?-
zapytała ostro dziewczyna. Sol poczuła, jak narasta w niej gniew.
"Chyba jednak nic jej nie powiem". W tej chwili zobaczyła jednak
Draca, który zerkał na nią z ciekawością.
- Chciałabym z tobą
porozmawiać. Mam...pewne informacje- dodała ściszając głos.
- Nie wydaje
mi się, aby jakiekolwiek informacje były na tyle ważne, aby zwrócić moją
uwagę w tej chwili- odparła dziewczyna patrząc Sol prosto w oczy. W tej
chwili usłyszała cichy, szyderczy śmiech.
- Traktujesz wszystkich z góry
Nadine. Kiedyś odbije się to na tobie. Pożałujesz wówczas , że nie
zachowywałaś się wobec nich lepiej- powiedział Draco. Chłopak cały czas
patrzył w ogień, nie odwracając wzroku.
- Dziękuję za radę. Na pewno się
do niej zastosuję- zwróciła się ponownie do Sol- Więc co to za ważne
informacje?
- Lepiej będzie, jak wyjdziemy na korytarz- odpowiedziała
dziewczyna.
-Nie ma takiej potrzeby. Owy młodzieniec gapiący się w ogień
na pewno zostawi nas same- powiedziała ironicznie zielonooka brunetka.
Draco bez słowa wstał z kanapy i podszedł w stronę drzwi do sypialni
chłopców. Zanim jednak nacisnął klamkę, odwrócił się o spojrzał na
Nadine.
- Pożałujesz tego. Zapłacisz za wszystko- powiedział uśmiechając
się lekko- Już niedługo.
- Draco proszę cię nie strasz mnie, bo wywołuje
to tylko i wyłącznie uczucie litości i wielką ochotę, aby się roześmiać-
odpowiedziała.
- Jeszcze zobaczymy- odparł.
- Chyba nie sądzisz, że
możesz mi dorównać? Swoją reputację zawdzięczasz tylko i wyłącznie nazwisku,
które nosisz. Ja mam jednak coś, czego ty nie posiadasz- talent. Zresztą mam
kilka innych atutów, które z pewnością znasz- mówiła to lekkim, żartobliwym
tonem. Nie wiedząc jednak czemu, z każdym jej słowem Draco czuł się tak,
jakby zimne ostrza wbijały się w jego serce.
- Myślisz, że jesteś
wszechwiedząca i dysponujesz najlepszymi umiejętnościami? Ja jednak znam
twoje słabe punkty i z czasem odkryję ich więcej. A wtedy staniesz się
bezbronna.
-Bezbronna? Nie ja tu jestem bezbronna Draco. Kilka razy
przekonałeś się już o tym. Chyba pamiętasz jak...- już miała zamiar
przypomnieć mu co wydarzyło się dzisiejszego ranka, kiedy przypomniała
sobie, że w pomieszczeniu znajduje się jeszcze jedna osoba- Zresztą
nieważne. Lepiej żebyś już poszedł- dokończyła rozkazującym tonem. Sol
wpatrywała się w tą dziewczynę o zimnych, zielonych oczach i nie mogła pojąć
dlaczego ona i Draco tak bardzo się nienawidzą. Chłopak przecież wyraźnie
był o nią zazdrosny. Czyżby Nadine nie potrafiła tego dostrzec? A może po
prostu była za bardzo ambitna? "To nawet lepiej, że ona i Malfoy się
nie lubią. Jest to dla mnie szansa i wykorzystam ją najlepiej jak
potrafię..."
Kiedy Draco zamknął za sobą drzwi Nadine szybko
odwróciła się w stronę nowo poznanej koleżanki i spojrzała na nią lodowatym
wzrokiem.
- Więc czego chcesz? Co to za informacje?- spytała.
- Byłam
dzisiaj w bibliotece i przypadkowo usłyszałam rozmowę...między Harrym a
Hermioną- Sol mówiła to bardzo powoli przechadzając się po dormitorium i
oglądając wszystkie przedmioty- A tak w ogóle to nazywam się...
- Nie
denerwuj mnie i mów szybciej. Nie mam czasu na rozmowy- Nadine wydawała się
zniecierpliwiona.
- Sol- nazywam się Sol- dokończyła nie przejmując się
słowami zielonookiej dziewczyny.
- W porządku Sol. Jeżeli chcesz się tak
bawić to poszukaj sobie kogoś innego. Do widzenia- Nadine skierowała swe
kroki się w stronę sypialni dziewcząt.
Sol zaklęła w myślach. "Nie
udało się. Muszę zmienić taktykę."
- Poczekaj!- krzyknęła-
Dobrze powiem ci, ale.. nie za darmo. Ty też będziesz musiała coś dla mnie
zrobić. Nadine roześmiała się. Nie był to jednak radosny, szczery
śmiech.
- Jesteś naiwna, jeżeli myślisz, że możesz mnie do czegokolwiek
zmusić. Ja nie wchodzę w żadne układy. Dziewczyna ponownie odwróciła się i
chciała odejść. "Jeżeli czegoś szybko nie zrobię mój plan legnie w
gruzach- Sol poczuła strach.- Nie mogę na to pozwolić. Ona jest jedyną
osobą, która może mi pomóc"
- Hermiona powiedziała, że ci nie ufa-
wyrecytowała szybko czekając jaki wywrze to efekt na dziewczynie. Nadine
zatrzymała się i chwilę stała w miejscu. Po paru sekundach odwróciła się i
spojrzała na koleżankę uważnym wzrokiem.
- Co jeszcze mówiła?
Sol
nareszcie poczuła się zadowolona. Udało się! Uśmiechnęła się
złośliwie.
- Najpierw muszę wiedzieć czy w zamian za informację zrobisz
coś dla mnie.
Stała chwilę w milczeniu czekając na reakcję Nadine. Ku jej
zdziwieniu dziewczyna odwzajemniła jej uśmiech.
- Jesteś do mnie trochę
podobna. Niczego nie robisz bezinteresowne- powiedziała- Dobrze, zrobię to
co chcesz, ale najpierw opowiedz mi, co dokładnie wydarzyło się w
bibliotece...
Sol opowiedziała jej o rozmowie między Harrym a
Hermioną. Dziewczyna zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co usłyszała.
Siedziała i patrzyła w ogień.
- A ty co o tym sądzisz?- zwróciła się do
niebieskookiej brunetki.
- No cóż. Nie wiem dlaczego w ogóle zdajesz się
z Potterem i jego paczką. Przecież to banda kretynów- odpowiedziała.
Wściekły wzrok Nadine podpowiedział jej, że popełniła błąd. Desperacko
próbowała wybrnąć jakoś z tej sytuacji.
- Sama pomyśl. Sława
Harry'ego nie jest wynikiem jego własnych czynów. Przecież to matka
oddała za niego życie i to dzięki niej pokonał Voldemorta. On sam nie miał w
tym żadnego udziału- w miarę mówienia Sol stawała się coraz bardziej pewna
siebie- Weźmy taką Hermionę- kujonka i lizuska. A o Weasley'u to już w
ogóle nie warto mówić.
- Jesteś głupia- usłyszała w odpowiedzi- Nie
znasz Harry'ego. Myślisz tak samo jak Draco. Na dźwięk jego imienia Sol
uśmiechnęła się. Nadine poparzyła na nią uważniej.
- Nie wiem dlaczego
ale wydaje mi się, że twoja prośba ma coś wspólnego właśnie z nim. Czyż
nie?
Sol zamrugała oczami. Czy jej koleżanka umie czytać w myślach? Jakim
cudem domyśliła się, że chodzi o Malfoy'a? Stała przez chwilę nic nie
mówiąc.
- A więc mam rację. Czego dokładnie chcesz?- zwróciła się z
bezpośrednim pytaniem do dziewczyny- Może pragniesz, abym przekonała go,
żeby poszedł z tobą na bal?
- O to zatroszczę się sama- odpowiedziała- Na
razie masz mi go oficjalnie przedstawić.- Poczuła na sobie miażdżący wzrok
koleżanki.
- Kim ty niby jesteś żeby mi rozkazywać?- Nadine podeszła do
Sol i stanęła naprzeciwko niej- Nie znoszę, kiedy ktoś nie okazuje szacunku.
Zapamiętaj to sobie- popatrzyła jej głęboko w oczy. Nie wiadomo co by się
stało, gdyby w tym momencie w dormitorium nie pojawił się ponownie Malfoy.
- Ach Draco, dobrze, że jesteś- powiedziała Nadine przybierając miły
wyraz twarzy i modelując głos. Wszystko to robiła oczywiście sztucznie, tak,
aby było widać, że stroi sobie żarty- Chciałam ci przedstawić moją nową
serdeczna przyjaciółkę, która wręcz błagała mnie na kolanach, abym ci ją
przedstawiła. A ponieważ nasze stosunki układają się ostatnio wyjątkowo
dobrze, postanowiłam spełnić jej prośbę- ostatnie zdanie wypowiedziała z
wyraźną ironią- A więc oto Sol- zwróciła się teraz do koleżanki- Chyba nie
muszę ci przedstawiać owego chłopaka, bo na pewno znasz imię obiektu swoich
wzniosłych uczuć. A teraz zostawiam was samych, abyście mogli się lepiej
poznać. Zmęczyło mnie już udawanie- zakończyła monolog po czym parząc
szyderczo na koleżankę, odeszła w stronę sypialni dziewcząt.
-
Wykorzystaj dobrze czas, który ci pozostał, bo już wkrótce nie będziesz
mogła używać swoich talentów aktorskich na biednym Potterze. Twój niedoszły
chłopak wkrótce przekona się jaka jesteś- zdążył jeszcze krzyknąć za nią
Draco. W odpowiedzi usłyszał śmiech i odgłos zamykanych drzwi. Został sam na
sam z dziewczyną, która mogła okazać się przydatna. Spojrzał na nią i
uśmiechnął się. Jeżeli dobrze poprowadzi rozmowę być może wkrótce dowie się
wielu interesujących rzeczy...
Sol
popatrzyła niepewnie na Dracona. Z pewnością myślał o niej jak o najgorszej
kretynce. "Wszystko przez Nadine. Jeszcze jej się odwdzięczę"-
pomyślała.
- Więc zdążyłaś już poznać tę hipokrytkę, oszustkę, aktorkę i
oportunistkę w jednym?- zapytał.
- Dodałabym jeszcze zdrajczynię-
odpowiedziała czekając na to co powie Draco.
- Jeżeli tak mówisz to
znaczy, że jej w ogóle nie znasz. Można by powiedzieć o niej wiele okropnych
rzeczy, ale na pewno nie to, że jest zdrajczynią. Ona po prostu gra.
Sol
spuściła głowę. Popełniła kolejny błąd. Postanowiła przekonać go, że jednak
to ona ma rację.
- Może i przebywałam z nią bardzo krótko, ale zdążyłam
ją trochę poznać. Nadine nie gra. Podoba jej się Potter. Gdyby tak nie było
po co w ogóle zadawałaby się z Granger i Weasley'em? Jej uczucie jest
prawdziwe- zakończyła.
- Nie wypowiadaj się o osobach, których nie
znasz. Wiem jaka jest Nadine. Przez pięć lat obserwowałem jej zachowanie.
Potter jest dla niej kolejną zabawką. Problem w tym, że ona sama o tym nie
wie. Wydaje jej się, że to coś poważnego, że się zakochała. To nieprawda.
Pewnego dnia odkryje, że się myliła, a wtedy przekonasz się, że miałem
rację- Draco mówił to szybkim, urywanym głosem. Kiedy skończył to Sol była
tą, która się roześmiała.
- Nie rób sobie złudzeń. Wiem, że ci na niej
zależy. Sam bardzo chciałbyś wierzyć w to, co mówisz. Ale to wszystko tylko
domysły. Tak naprawdę w ogóle jej nie znasz.
Draco spojrzał gniewnie na
Sol.
- Jak śmiesz tak mówić. Jestem jedyną osoba, która wie jaka ona
naprawdę jest.
- Przyznaj się. To urażona duma. Dziewczyna, na której ci
zależy, Ślizgonka, wybrała Pottera- twojego odwiecznego wroga.
- Jesteś
głupia- powiedział- Nie masz pojęcia o stosunkach panujących pomiędzy mną a
Nadine.
- Jestem przede wszystkim dobrą obserwatorką. Zdążyłam zauważyć
kilka interesujących rzeczy. Mogę ci nawet powiedzieć. Otóż podczas waszej
dzisiejszej rozmowy, to ty byłeś tym, który szukał z nią kontaktu. To ty
cały czas zagadywałeś. Natomiast ona ignorowała ciebie Draco. Zupełnie jej
nie obchodziłeś.
- Przeceniasz swoje umiejętności Sol- odparł- Słowa to
nie wszystko. Są jeszcze spojrzenia, gesty. A to właśnie one mówią
najwięcej. Niestety jakoś nie umiałaś tego dostrzec.
- Masz na myśli te
żałosne, pełne litości spojrzenia, którymi cię obdarzała?- powiedziała
uśmiechając się przy tym złośliwie.
- Nie, mam na myśli...- usiłował
przywołać w pamięci jakiś szczególny, miły gest. Nie udało mu się. Sol
popatrzyła na niego ze zrozumieniem. Podeszła i położyła mu rękę na
ramieniu.
- Sam widzisz- przemówiła- Ona jest zdrajczynią- Draco chciał
zaprzeczyć, ale pewna część jego osoby podpowiedziała mu, że być może
dziewczyna ma rację. Być może w ogóle nie zna Nadine. Ona jest przecież
świetną aktorką. Być może to właśnie przed nim udaje rodowitą Ślizgonkę, a
swoje prawdziwe "ja" pokazuje tylko w obecności Pottera. Zresztą
nieważne. Termin jego zemsty staje się bliższy z każdą godziną, minutą,
sekundą. Nie dbał już o nic więcej. Tylko o zemstę... Odwrócił głowę w
kierunku Sol i zapytał:
- Czy zechciałabyś pójść ze mną na
bal?
Sol siedziała samotnie w
dormitorium. Była zadowolona a jednocześnie zaskoczona. Nie przypuszczała,
że Draco tak szybko zaprosi ją na bal. Przecież była dla niego zupełnie obcą
osobą. Oczywiście zgodziła się. Właśnie o to jej chodziło. W tym momencie do
pomieszczenia weszła Nadine. Spojrzała na siedzącą przy stole dziewczynę, a
na jej ustach pojawił się złośliwy uśmiech. Skierowała się do wyjścia.
-
Nic nie powiesz?- zapytała niebieskooka brunetka.
- A co mam powiedzieć?
Życzę szczęścia z Malfoy'em. Mam nadzieję, że pomimo moich uwag uda ci
się zaciągnąć go na bal. Bo nie wierzę, żeby sam dobrowolnie zaprosił
dziewczynę, której prawie nie zna- Sol wybuchnęła śmiechem.
- W takim
razie słabo go znasz. Pięć minut temu Draco zaproponował mi swoje
towarzystwo na zabawie- W tym momencie na twarzy Nadine pojawił się grymas,
jednak gdy tylko dziewczyna zdała sobie sprawę z jego istnienia- zaraz
zniknął. "Wcale mnie nie obchodzi Malfoy ani to, z kim pójdzie na
bal"- pomyślała, starając się w to uwierzyć.
- W takim razie musisz
być wniebowzięta. Tak bardzo pragnęłaś poznać Dracona. Jeszcze raz życzę wam
wszystkiego najlepszego- uśmiechnęła się złośliwie, zaraz jednak jej twarz
przybrała wyraz powagi- Jednak na twoim miejscu nie czułabym się zbyt pewna
siebie. Nie znasz go i nie łudź się, że kiedykolwiek będziesz dla niego tak
ważna jak ja byłam...do niedawna- dodała, po czym zaczęła iść w stronę
drzwi. Kiedy zamierzała je otworzyć usłyszała spokojny głos Sol.
-
Szkoda, że zamiast gonić za księżycem nie zwrócisz uwagi na gwiazdy-
Zielonooka brunetka stała chwilę nic nie mówiąc, po czym odwróciła głowę i
spojrzała na dziewczynę z ciekawością.
- Czyżbyś próbowała powiedzieć coś
mądrego? Nie wysilaj się- odparła.
- Próbowałam tylko skupić twoją uwagę
na rzeczach, które uważasz za mało ważne. Nawet nie wiesz co tracisz. Nie
widzisz? To się rozpada, jeżeli oczywiście już się tak nie stało.
Nadine
stała chwilę w milczeniu patrząc na języki ognia. Co chwilę przyjmowały inny
kształt. Raz się kurczyły, a za chwilę wznosiły aż pod dach kominka.
-
Wiem- powiedziała cichym, Sol miała nawet przez chwilę wrażenie, że smutnym,
głosem- Sama to zniszczyłam. Już od początku roku postępuje powolna śmierć
tego, co kiedyś było. Dzisiaj rano przekreśliłam jakiekolwiek szanse na
powrót do zdrowia. Ale to był mój wybór- dodała pewnym, silnym głosem-
Powstanie coś nowego, piękniejszego. A tamto odejdzie w zapomnienie-
zakończyła. Patrzyła ciągle w ogień. "Zupełnie jak Draco"-
przeleciało jej przez głowę, zaraz jednak ogarnęła ją złość. Oderwała wzrok
od płomieni- Zresztą nieważne. To moje życie, moja decyzja, mój wybór- Sol
nie powiedziała nic. Przez parę sekund wydawało jej się, że rozumie tę
dziewczynę o chłodnym spojrzeniu i zimnych, zielonych oczach. Malfoy miał
rację. Dopiero teraz potrafiła do dostrzec. Nadine otworzyła drzwi i zaraz
potem zniknęła w ciemnościach, pozostawiając swoją koleżankę pochłoniętą
myślami.
S
W momencie kiedy zobaczyła rozgwieżdżone
niebo i poczuła na twarzy rześki podmuch wiatru, cały jej stres i negatywne
odczucia odpłynęły w niepamięć. Patrzyła na księżyc i z każdą chwilą czuła
się coraz bardziej spokojna i bezpieczna. Prawie zapomniała o tym że jest
umówiona. Szybkim, wesołym krokiem skierowała się w stronę chatki Hagrida.
Kiedy dotarła na miejsce, dobre samopoczucie nie opuszczało jej ani na
chwilę. Zapukała do drzwi i zaraz potem została przywitana głośnymi
okrzykami radości przez Rona i Harry'ego. Zaniepokoił ją brak
zainteresowania ze strony Hermiony. Dziewczyna siedziała na krześle i
przeglądała jakąś nudną książkę. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na
pojawienie się nowej osoby. Nadine spojrzała na nią i postanowiła, że
dzisiejszego wieczora sprawi, iż Gryffonka na nowo jej zaufa. Zdjęła szalik
i podeszła do koleżanki.
- Cześć Hermiono- brak jakiejkolwiek reakcji-
Hey, jesteś tam?- roześmiała się- Jaki tytuł ma książka, która pochłonęła
cię tak bardzo, iż nie odpowiadasz na moje pytania?- pytała dalej
uśmiechając się. Dziewczyna powoli, jakby od niechcenia podniosła wzrok. To
co zobaczyła zaskoczyło ją. Nadine stała na środku pokoju śmiejąc się i
sypiąc żartami. Wydawała się bardzo szczęśliwa. Jej zielone oczy wędrowały
po całym pomieszczeniu i wywoływały uśmiech na ustach tych, którzy znaleźli
się w ich zasięgu. Dobry nastrój udzielił się wszystkim.
- Siadajcie i
rozkoszujcie się niebiańskim smakiem i zapachem mojego nowego dania- odezwał
się Hagrid. Hermiona mimo woli również się uśmiechnęła. "Być może
myliłam się w stosunku do Nadine"- pomyślała. Razem ze wszystkimi
usiadła do stołu. Panowała cudowna atmosfera. Wszyscy prześcigali się w
opowiadaniu dowcipów, ale nikt nie zdawał sobie sprawy, iż ten wspaniały
nastrój jest niewątpliwie zasługą zielonookiej dziewczyny, która teraz żywo
dyskutowała o czymś z Hermioną.
- O czym one tak gadają?- zwrócił się
Harry do Rona.
- Ach, te baby- odpowiedział przyjaciel przewracając
oczami- pewnie rozmawiają o balu.
- Hey Ron, ty mi
jeszcze nie powiedziałeś z kim idziesz- zapytał Potter patrząc wymownie w
stronę Hermiony.
- No...ten....tego...- Weasley zaczął się jąkać, jednak
widząc jak jego kolega prawie krztusi się ze śmiechu, odpowiedział- A
zresztą i tak pewnie wiesz- po czym roześmiał się donośnym głosem.
Oczy
Harry'ego wędrujące po pomieszczeniu w pewnym momencie natrafiły na
spojrzenie Nadine. Oboje posłali sobie ciepłe uśmiechy. Wytworzyła się
między nimi specyficzna wieź. Rozumieli się bez słów. Po paru minutach wzrok
dziewczyny powędrował w stronę okna. Przypomniała sobie, jak zobaczyła w nim
Dracona. Teraz go tam nie było. I nigdy już nie będzie. Coś ścisnęło ją w
gardle, a jakaś niewidzialna siła sprawiła, iż w oczach pojawiły się łzy.
Nie! Nie będzie płakać i wspominać. Nie będzie oglądać się za siebie.
Nie wolno. Trzeba żyć chwilą i myśleć o przyszłości. Patrzenie wstecz
sprawia tylko ból. Czyniąc to mocne postanowienie powróciła z powrotem
myślami do ciepłego pomieszczenia. Wtuliła się w miękki fotel i na nowo
rozpoczęła przerwaną rozmowę z Hermioną.
Draco spoglądał przez okno.
Niebo i ziemia zlewały się jeden, ciemny obraz. Gdzieś daleko migało małe,
jasne światełko. A tam była ona. Wbrew sobie miał ochotę wyjść i tak jak
kiedyś, dawno temu, popatrzeć na tą dziewczynę o dużych, zielonych oczach, z
innej perspektywy. "Jesteś głupi- pomyślał- Przecież ona robi z tobą co
chce: upokarza, wyśmiewa, pozbawia wzroku...tak jak dzisiaj rano...A ty
jeszcze chcesz za nią chodzić i rozmawiać. Draconie Malfoy'u- jesteś
idiotą". Takie oto myśli biegały po głowie owemu chłopakowi. Bał się
przyznać, że tak naprawdę potrzebuje jej. Nie potrafił po prostu zapomnieć,
oddzielić się od przeszłości i zacząć żyć na nowo. A Sol? To Ślizgonka w
każdym calu, ale nigdy nie zastąpi Nadine... "Nadchodzi bal- myślał- a
wraz z nim zemsta". Jednak oprócz tego zrodziła się w nim nadzieja, że
może jednak po tym co zrobi, COŚ się stanie, a ona zrozumie...Był ciekawy
jak Nadine na to zareaguje, a jednocześnie czuł się bardzo zdenerwowany.
"To będzie coś w stylu 2 w 1: przyjemność połączona z zemstą- roześmiał
się w duchu- chciałbym jak najszybciej zobaczyć jej minę".
Harry czuł się niezwykle lekko i radośnie wracając tej nocy do
dormitorium Gryffindoru. Zaprosił Nadine na bal...zgodziła się... Wszystko
zdawało się być takie proste, żadnych problemów, zatargów z Malfoy'em,
żadnych niepokojących sygnałów odnośnie Sami- wiecie- Kogo... Świat był
piękny... "Ron i Hermiona pewnie już dawno śpią"- pomyślał. Nie
wiedział tak naprawdę, ile czasu przebywał wspólnie z Nadine zanim oboje
rozeszli się do swoich dormitorii. Godzinę? Dwie? Nie obchodziło go to.
Liczyły się chwile spędzone razem, spojrzenia, gesty, uśmiechy... Myśląc o
ostatnich słowach, które jej powiedział stanął przed obrazem Grubej Damy,
która łaskawie wpuściła go, gdy tylko wyszeptał właściwe hasło. Dormitorium
Gryffindoru było jasno oświetlone przez ogień płonący na kominku. Spojrzał z
żalem na drzwi, którymi przed chwilą wszedł. W takich momentach pragnąłby,
żeby Nadine była razem z nim... Przypomniał sobie pokój wspólny Ślizgonów.
Miał okazję przebywać w nim przez około godzinę, trzy lata temu, gdy oboje z
Ronem za pomocą eliksiru wielosokowego przemienili się w Creab'a i
Goyl'a. Było to zimne, surowe pomieszczenie, zupełnie inne od tego, w
którym teraz się znajdował. Te codzienne rozstania przypominały mu o
różnicach pomiędzy nim a Nadine. Ślizgonka i Gryffon. Rok temu nie
uwierzyłby, że coś takiego może się wydarzyć. Teraz...wszystko wydawało się
takie dziwne i ...inne
Jego rozmyślania przerwał dźwięk
otwieranych drzwi. Z dormitorium dziewcząt wynurzyła się jakaś postać. Na
początku Harry nie mógł rozpoznać kto to, ale po chwili zorientował się, kim
jest ta osoba.
- Asik? Co ty tu robisz?- zapytał
- Czekałam na
ciebie- odpowiedziała dziewczyna. Miała długie blond włosy i niebieskie
oczy. Na pierwszy rzut oka można było poznać, że jest Gryffonką.
- Na
mnie? Dlaczego?- Harry starał się ukryć swój niepokój. Nikt nie powinien
wiedzieć, że wbrew regulaminowi wymyka się z zamku, a potem wraca bardzo
późno.
- Od ponad miesiąca przyglądam się tobie i tej Ślizgonce-
Nadine.
- Chcesz powiedzieć, że mnie szpiegujesz?
- Nie! No coś
ty!- Asik zareagowała bardzo gwałtownie. Harry przyjrzał się jej
uważniej.
- Po prostu...Słuchaj. Ty jesteś Gryffonem, ona- Ślizgonką. Nie
uważasz, że to trochę...hm... dziwne, że się z nią spotykasz?
- Nie-
odpowiedział Harry stanowczo- Poza tym nie życzę sobie, żebyś "mnie
obserwowała" jak to ty nazwałaś. To moja sprawa z kim się przyjaźnię i
ciebie nie powinno to w ogóle obchodzić.
- To Ślizgonka!- wykrzyknęła
Asik- Jest w tym samym domu, co Malfoy! Kiedyś przez myśl by ci nie
przeszło, żeby w ogóle porozmawiać z kimś, kto ma jakikolwiek kontakt z tym
kretynem!- Harry przyglądał jej się przez chwilę.
- Zastanawiam się,
skąd wiesz o mnie tak dużo rzeczy?- zapytał- Dlaczego jesteś taka pewna jak
bym zareagował? Mam wrażenie, że za bardzo interesujesz się innymi. Zajmij
się lepiej sobą. Dobranoc- zakończył.
- Ale...- Asik stała oniemiała
patrząc, jak chłopak odchodzi. Zmienił się... Wcześniej nigdy nie odezwałby
się do niej w ten sposób..."To wszystko jej wina. Ta Ślizgonka ma na
niego zły wpływ, choć z drugiej strony czego innego można by się po niej
spodziewać? Jest przecież w tym samym domu co Malfoy". Przez chwilę
spoglądała na drzwi, przez które wyszedł Harry, po czym sięgnęła po książkę
leżącą na stole. "Zaraz, zaraz, na której stronie to było"-
myślała. Wkrótce znalazła to, czego szukała. Usiadła wygodnie w fotelu,
wzięła różdżkę do ręki i zagłębiła się w lekturze.
Nadine weszła do
dormitorium. Przez chwilę myślała, iż nic się nie zmieniło, była przekonana,
że kiedy wejdzie do pokoju wspólnego ujrzy Draca siedzącego na kanapie.
Widok bezludnego pomieszczenia rozwiał wszelkie nadzieje i wątpliwości.
Ogień jak zwykle palił się na kominku, jednak zarówno w jej sercu jak i w
dormitorium panowała pustka. Podeszła do stołu i zwróciła twarz w kierunku
ognia. To dziwne, ale w tamtej chwili nie myślała o niczym, po prostu stała
i obserwowała płomienie. Wokoło było zupełnie cicho. Odwróciła się w
kierunku sypialni chłopców. Mimochodem na jej ustach pojawił się ciepły,
choć smutny uśmiech. "Dlaczego? Dlaczego tak się czuję? Przecież
właśnie tego chciałam. Pragnęłam, żeby wreszcie się odczepił i przestał mnie
wypytywać"- myślała. W jej głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia. Ona
i Draco. Poznała go, gdy oboje jechali po raz pierwszy do Hogwartu, w
pociągu, w czwartym przedziale od końca. Te szczegóły nadal były wyraźnie w
jej pamięci...Zamknęła oczy. Zaraz jednak je otworzyła. Obiecała sobie coś.
Nie będzie oglądać się za siebie, postara się żyć teraźniejszością. A
teraźniejszość to Harry. Odwróciła wzrok od ognia i odeszła w stronę
sypialni dziewcząt.
Standin' alone in the darkness with a memory
in my head,
There's a big hole where my heart is
And a lonely
feeling...
W tym samym momencie Draco leżał w łóżku gapiąc się w
sufit. Nie mógł spać, czy może raczej nie chciał...Różne pytania kołatały mu
się po głowie. Wiele razy starał się zapomnieć o niej. Nie udawało
się...Zrobiła mu tyle świństw, a mimo to on nadal miał jej twarz przed
oczami...Przewrócił się na drugi bok i spróbował zasnąć. Nic z tego.
Zapowiadała się długa, bezsenna noc...
Lyin' alone in the darkness
with a memory in my head,
There's a big hole where my heart is
And a lonely feeling rolling 'round my bed
And I'm afraid to
sleep 'cos if I do I'll dream of you...
- Potter, może
powiesz nam jakich składników używamy, aby przyrządzić eliksir prawdy?-
zimny głos Sneap'a wyrwał Harry'ego z zadumy. Zdezorientowanym
wzrokiem chłopak rozejrzał się wokoło. Ręka Hermiony jak zwykle wystrzeliła
do góry, Ron zaś patrzył na przyjaciela ze strachem w oczach. Malfoy
spoglądał na niego uśmiechając się złośliwie, Asik zawzięcie bazgrała coś na
pergaminie a Nadine...Nadine ponurym wzrokiem wpatrywała się w blat stolika.
Dziewczyna zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na otoczenie. Harry z
niepokojem przyglądał jej się przez chwilę, zanim głos Sneap'a ponownie
nie przerwał ciszy panującej w pomieszczeniu.
- A więc?- zapytał
nauczyciel- Czyżby nasz odważny Potter nie wiedział jak przyrządzić eliksir
prawdy? Chłopak jeszcze raz spojrzał na Nadine, po czym powiedział głośno i
wyraźnie:
- Nie, nie wiem panie profesorze.
- No tak. Mogłem się tego
spodziewać. Minus 10 punktów dla Gryffindoru.
Hermiona popatrzyła na
niego z wyrzutem, ale Harry w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Skierował wzrok
w kierunku Nadine. Dalej wpatrywała się w blat stolika. Obok niej siedziała
Pansy Parkinson żywo dyskutująca o czymś z Malfoy'em znajdującym się w
ławce przed nią.
- Jak to nie pójdziesz ze mną na bal?- dał się słyszeć
oburzony głos Pansy. W jednej chwili wszyscy Gryffoni wybuchnęli śmiechem.
Draco popatrzył z wściekłością na zaczerwienioną ze wstydu Ślizgonkę.
-
Panno Parkinson, sprawy miłosne proszę załatwiać gdzie indziej, byle nie na
mojej lekcji. Zrozumiano?- Sneap popatrzył na nią z politowaniem, co było
dziwne, gdyż zazwyczaj faworyzował Ślizgonów.
- Oczywiście panie
profesorze- odpowiedziała Pansy.
Nadine wpatrywała się w blat
stolika. Czuła pustkę, kompletną pustkę...Wiedziała, co jest jej przyczyną,
ale nie chciała przyjąć do wiadomości, że Malfoy cokolwiek dla niej
znaczy... Jakby przez mgłę usłyszała pełen oburzenia głos swojej sąsiadki z
ławki, śmiechy Gryffonów i wymówki Sneap'a. Poczuła na sobie czyjś
natarczywy wzrok. Wiedziała do kogo należy. Powoli, przezwyciężając
zmęczenie podniosła głowę i obejrzała się w prawo. Ujrzała Harry'ego
patrzącego na nią z niepokojem. Uśmiechnął się ciepło. Przyniosło jej to
pewną ulgę, ale owe okropne uczucie w środku nie zniknęło. Starała się do
niego przyzwyczaić. Wiedziała, że będzie musiała z tym żyć... już
zawsze...
Draco patrzył jak Nadine uśmiecha się do
Pottera. Był to ciepły, szczery, radosny uśmiech. Zupełnie inny od tego,
jaki zazwyczaj widywał na jej twarzy. Nie mógł nie zauważyć jej dziwnego
zachowania od początku lekcji. Cały czas siedziała i patrzyła tępym
wzrokiem na ławkę. Coś ja dręczyło. Tego był pewien. Nagle dziewczyna
odwróciła głowę, a on spojrzał prosto w jej duże, zielone oczy. Zawsze były
pełne życia, blasku i chociaż udawanej- radości. Teraz panowała w nich
pustka. Miał wrażanie, że wołają o pomoc ale jednocześnie w ogóle jej nie
oczekują. Nadine zawsze mówiła, że poradzi sobie sama. Była silna. Nie
poddawała się. Po krótkiej chwili zauważył, że jej spojrzenie na nowo
nabiera wyrazu. Oczy, przed minutą tak odległe i puste, na nowo napełniły
się zdecydowaniem, złośliwością i gniewem. Wiedział, że on sam był tego
przyczyną.
- Dobrze, a więc teraz przetestujemy wasze wiadomości w
praktyce- głos Sneap'a ponownie przeszył powietrze. Zanim Hermiona
poprawnie nie wymieniła z czego składa się eliksir prawdy, nauczyciel zdążył
pozbawić Gryffindor 30 punktów- Będziecie pracowali w dwójkach, tak jak
siedzicie obok siebie w ławkach. Nadine z niechęcią odwróciła się w stronę
Pansy. Od momentu kiedy zobaczyła, jak Draco spogląda na nią, poczuła, jak w
jej ciało wstępują nowe siły. Nie da mu powodu do wyśmiewania i niech nie
myśli, że to on jest powodem jej załamania. Zdążyła jeszcze uchwycić jego
dziwne, przeszywające spojrzenie, po czym zaczęła przygotowywać składniki
potrzebne do przyrządzenia eliksiru.
- Harry!- Asik zdołała
chwycić chłopaka za rękę, kiedy tłum Gryffonów wysypywał się sali eliksirów,
aby jak najszybciej opuścić znienawidzone lochy- Harry, możemy porozmawiać?-
dodała rozglądając się wokoło.
- Dobra, ale może trochę później. Teraz
czekam na kogoś- Potter wydawał się nieco zniecierpliwiony- Nadine!-
krzyknął, gdy w polu widzenia ukazała się zielonooka brunetka- Przepraszam
Asik. Pogadamy potem, ok?- powiedział i nie czekając na odpowiedź oddalił
się w kierunku Ślizgonki. Dziewczyna przyglądała się, jak Harry uśmiecha się
do Nadine i oboje splatają swoje ręce. Jej wzrok napotkał na swej drodze
zimne, zielone oczy. Towarzyszka Pottera popatrzyła na nią przez chwilę
badawczym, lustrującym spojrzeniem, po czym ponownie rozpoczęła rozmowę z
chłopakiem. Przez moment Asik poczuła lekki niepokój, który ulotnił się
zaraz po tym, gdy Nadine odwróciła wzrok. "Uspokój się. Ona nic nie
podejrzewa"- pomyślała, po czym razem z grupką Gryffonów skierowała się
ku wyjściu z lochów.
- Wszystko w porządku?- zapytał Harry trzymając
dłoń Nadine w swojej- wydawałaś się być czymś bardzo zmartwiona. Dziewczyna
przez chwilę stała w milczeniu.
- Dzisiaj jest rocznica śmierci mojej
mamy- odpowiedziała beznamiętnym głosem, patrząc w podłogę. Nie było to do
końca kłamstwem. Matka Nadine rzeczywiście umarła, ale nie w sensie
dosłownym. Odeszła. Bez słowa. Pozostawiając ją samą z ojcem.
- Przykro
mi- odpowiedział chłopak.
- Nie obrazisz się, jeżeli powiem, że
potrzebuję trochę czasu dla siebie?- zapytała patrząc mu z ufnością w oczy.
Tak dobrej sztuki aktorskiej chyba jeszcze nigdy nie wystawiła. Chciała być
sama, nie miała ochoty rozmawiać z Potterem. Od dzieciństwa uczyła się
oszukiwać, teraz- była mistrzynią.
- Jasne, że nie- uśmiechnął się-
Spotkamy się na transmutacji.
- Dzięki- odpowiedziała.
- Ale pod
jednym warunkiem.
- Jakim?- zapytała dziewczyna patrząc na niego z
ciekawością wypisaną na twarzy.
- Takim- odpowiedział, po
czym...pocałował ją. Był to ciepły, delikatny pocałunek. Trudno byłoby
opisać, co tak naprawdę poczuła wtedy Nadine. Jedynym wyraźnym uczuciem było
...zaskoczenie...
Otworzyła oczy. Harry spoglądał na nią z zagadkowym
uśmiechem wypisanym na twarzy.
- To spotkamy się na transmutacji-
powiedział, po czym odszedł pozostawiając dziewczynę samą. Nadine poczuła
natłok myśli w głowie. Myśli tak gwałtownych i licznych, że nie mogła nawet
skupić się na jednej. Wiedziała, że musi wyjść z tego budynku, gdzieś, gdzie
będzie mogła w spokoju wszystko przemyśleć. Zaczęła iść, szybko, coraz
szybciej. Byle do wyjścia. Dopiero kiedy wypadła na dwór poczuła ulgę.
Odetchnęła głęboko. Rozejrzała się wokoło. Już wiedziała, gdzie ma pójść. Na
pewno nie tu. Jest takie miejsce, gdzie zawsze czuje się bezpiecznie. I to
miejsce na pewno nie znajduje się na dworze...
Wściekłość. Wściekłość
i nienawiść. Na kogo? Na nią, na samego siebie, na Pottera, na cały świat...
Draco nie mógł znieść widoku Nadine i Harry'ego trzymających się za
ręce. Niby nic nie znaczący gest, a ukazywał tak wiele uczuć. Już sam fakt,
że dziewczyna nie myśli o NIM, że nic ją nie obchodzi, gdzie ON się znajduje
i co robi, doprowadzał Malfoy' a do szału.
- Draco?- usłyszał swoje
imię. Odwrócił się. Przed nim stała Sol.
- O rany, cóż za romantyczna
scenka- powiedziała spoglądając ponad ramionami chłopaka. Malfoy odruchowo
spojrzał w tamtą stronę. To, co zobaczył sprawiło, że ogarnęła go
bezgraniczna złość. Już miał zamiar ruszyć w stronę dwójki całujących się
ludzi, kiedy poczuł, jak czyjaś ręka mocno chwyta go za łokieć i odciąga na
pewną odległość.
- Nie wtrącaj się. To jej życie i jej sprawa- usłyszał
stanowczy głos swojej koleżanki.
- Co? Nie będziesz mi mówiła co mam
robić- odparł.
- Słuchaj, jeżeli Nadine ma zamiar wystawiać te spektakle
i grać dalej swoją rolę- pozwól jej to robić. Czy ty naprawdę nie widzisz,
że ona ma ciebie daleko w tyle?
Malfoy stał chwilę w milczeniu analizując
to, co powiedziała Sol. Jej słowa przypomniały mu o czymś bardzo ważnym, o
czymś, czego nie powinien nigdy zapomnieć, a jednak zrobił to. Miał ochotę
roześmiać się na głos. Nadine jest świetną aktorką. Cały czas udaje, nie
zachowuje się naturalnie. I co ważne robi to tak dobrze, że nawet on- osoba,
która jako jedyna tak naprawdę ją zna- dała się nabrać. Całe to zachowanie
na eliksirach, zrozpaczony wyraz twarzy, spojrzenie oczu, były perfekcyjnie
zagraną rolą, niczym więcej. Dziewczyna zrobiła to wszystko po to, aby
sprawić, żeby Potter ja pocałował. Sol patrzyła na niego uważnie.
- Co
jest?- zapytała widząc, jak na twarzy Malfoy'a pojawia się lekki
uśmiech.
- Masz rację. To jej sprawa, co robi- powiedział cały czas się
uśmiechając- Idziemy?
- Jasne, ale do transmutacji mamy jeszcze pół
godziny- odparła dziewczyna
- W takim razie spędzimy ten czas w bardzo
przyjemny sposób...-
Miejscem tym było oczywiście dormitorium
Slytherinu. Tylko tam, siedząc przed kominkiem, była w stanie spokojnie
pomyśleć i uporządkować sobie wszystko w głowie. Jednak w owym momencie
panował dzień, a w pokoju wspólnym znajdowało się zapewne dużo ludzi. Nie
miała ochoty tam iść. Z tęsknotą spojrzała w górę. Niebo, przestrzeń- było
to kolejne miejsce, gdzie czuła się bezpieczna i wolna. Latając w
przestworzach zapominała o wszystkich przyziemnych sprawach. Liczyło się
tylko to wspaniałe uczucie wyzwolenia. Niestety. Rozgrywki o Puchar
Quidditcha rozpoczynały się najwcześniej w kwietniu. Będzie więc musiała
jeszcze trochę poczekać zanim ponownie nie wzbije się w powietrze i nie
poczuje na twarzy podmuchu wiatru rozwiewającego jej włosy. Popatrzyła z
żalem w niebo, po czym odeszła w stronę zamku.
Nareszcie sama.
Nadine czuła niezwykłą ulgę patrząc, jak ostatnia osoba opuszcza dormitorium
i kieruje się w stronę sypialni. Cały dzień czekała na ten moment. Pragnęła
wszystko przemyśleć, uporządkować, zanalizować. Usiadła na kanapie i
popatrzyła w ogień. Starała się odtworzyć w pamięci moment pocałunku i
przypomnieć sobie, co poczuła. Po dłuższej chwili jej oczy rozszerzyły się
ze zdumienia. Ona nic nie poczuła...wydawało jej się tylko...Radość,
szczęście, satysfakcja- żadne z tych uczuć nie pojawiło się w jej sercu.
Nic. Po prostu nic. Przez chwilę siedziała nieruchomo, jakby te słowa nie
mogły dotrzeć do jej świadomości. Pocałunek Harry'ego nie wyróżniał się
niczym spośród tylu innych, wcześniejszych. Żaden z nich nie wywoływał w
niej szybszego bicia serca i zawrotów głowy. Zawsze całowała dla
przyjemności, nigdy- z powodu czegoś głębszego. Jednak kiedy zaczęła
spotykać się z Potterem była przekonana, że wreszcie znalazła kogoś
odpowiedniego, kogoś takiego jak ona. Zależało jej na nim. Dlatego powinna
była COŚ poczuć! Bezgraniczną radość, szczęście- cokolwiek! Dlaczego
więc nic takiego się nie stało? Czekała na ten moment od dłuższego czasu.
Teraz, gdy ta chwila wreszcie nadeszła, wszystko wydawało jej się takie
zwyczajne. A nie powinno. Ta chwila miała być wzniosła, szczególna. Okazało
się, że była podobna do tylu innych. Nadine poczuła się zrezygnowana. Dalej
patrzyła w ogień. Desperacko starała się wyjaśnić, to co w niej zaszło.
"Być może wszystko przyjdzie z czasem, być może za mało się jeszcze
znamy". Wszyscy poprzedni chłopcy, którzy ją całowali, nic dla niej nie
znaczyli. Jeśli więc pocałunek Harry'ego był taki sam, jak inne, czy
oznacza to, że Potter jest dla niej kolejną zabawką? Że tak naprawdę myliła
się w stosunku do niego i samej siebie? "Nie. Na pewno nie- pomyślała-
Od początku wiedziałam, że tym razem znalazłam odpowiednią osobę.
Najwyraźniej nie nadeszła jeszcze odpowiednia chwila. Tak , to pewnie
dlatego. Po prostu muszę jeszcze trochę poczekać". Poczuła ulgę, ale
jednocześnie lekki niepokój. Nie była do końca usatysfakcjonowana swoją
odpowiedzią. Ale nie mogło przecież zdarzyć się inaczej. Zależało jej na
Harry'm. Tego była pewna.
- Gratulacje- usłyszała znajomy głos-
widzę, że znajomość z Potterem rozwija się w iście zastraszającym tempie.
Oczywiście jest to w dużej mierze twoją zasługą. Wspaniale grasz tę rolę.
Tylko pozazdrościć- Podniosła wzrok. Malfoy. Opierał się o drzwi i patrzył
na nią swoim zwykłym, bezczelnym, szyderczym wzrokiem. Wstała.
-
Podobnie, jak twój romans z Sol. Poznałeś ją niedawno i od razu zaprosiłeś
na bal. Nawet nie chcę wiedzieć, co będzie dalej- odparła.
- Masz rację.
To dla ciebie zbyt gorszące- uśmiechnął się złośliwie.
- Wiesz Draco, sam
twój widok jest gorszący, a cóż dopiero rozmowa- Wygrała. Mogła to
wywnioskować z wyrazu jego twarzy. Nie wiedział, co odpowiedzieć- Czasami
zastanawiam się, jak to możliwe, że jesteś taki tępy. Już kilka razy mówiłam
ci, żebyś się odczepił. Jednak do ciebie to nie dociera. Nawet kiedy użyłam
swoich zdolności, nie zrozumiałeś. Ale cóż. Chyba lubisz być upokarzany-
Nadine wpatrywała się w Malfoy'a z litością wypisaną na twarzy. Czuła
się jak ryba w wodzie. Mogła wreszcie dowieść mu własnej wyższości.
Uwielbiała ośmieszać swoich rozmówców, zwłaszcza wtedy, kiedy był nim Draco-
Możesz mi wyjaśnić dlaczego ciągle za mną łazisz?- zapytała. Malfoy patrzył
na nią gniewnym, płonącym wzrokiem. Jednak zanim zdążył rzucić jakąś obelgę
pod adresem dziewczyny, przypomniał sobie, że Nadine nie znosi sytuacji,
kiedy jej rozmówca w ogóle nie przejmuje się słowami, które powiedziała.
- Dlaczego? Dlatego, bo uwielbiam cię denerwować- odpowiedział starając
się sprawić, aby jego głos brzmiał spokojnie i naturalnie- A poza tym lubię
patrzeć, jak myślisz. Masz wtedy taki zabawny wyraz twarzy- słysząc to
Nadine wybuchnęła śmiechem.
- Co cię tak śmieszy?- Draco był
wściekły.
- Ty- odpowiedziała dziewczyna starając się uspokoić- Naprawdę,
składam hołd twojej inteligencji.
- Przestań- wycedził chłopak. Widząc
jednak, że jego słowa, nie wywierają żadnego wrażenia, a Nadine nadal się
śmieje, podbiegł do niej, chwycił za ramiona i mocno potrząsnął.
-
Przestań! Słyszysz?- krzyknął. Dziewczyna momentalnie uspokoiła się i
popatrzyła na niego z wściekłością.
- Puszczaj- powiedziała głośno i
wyraźnie. Draco nie miał zamiaru jej ustąpić, ale wyraz oczu przekonał go,
że w tej chwili lepiej nie przeciwstawiać się Nadine. Zabrał ręce z jej
ramion- Nigdy więcej tego nie rób- ciągnęła dalej, akcentując każde słowo-
Nawet nie wiesz, jak bardzo cię nienawidzę- Malfoy wpatrywał się w nią
badawczym wzrokiem. W jej oczach płonęła wściekłość i wielka, przerażając
złość. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Odwrócił się i
spokojnie powiedział:
- Nawzajem- To jedno słowo sprawiło, że Nadine
poczuła, jak ogarnia ją jeszcze większa fala nienawiści. Powstrzymała się
jednak, odetchnęła głęboko i dumnie uniosła głowę.
- Mam nadzieję, że
teraz, kiedy wiesz co do ciebie czuję, WRESZCIE się odczepisz. Nie mam
ochoty ani ciebie wiedzieć, ani tym bardziej z tobą rozmawiać. Zajmij się
lepiej Sol i pozwól mi żyć tak, jak chcę- Draco odwrócił się i spojrzał na
nią ironicznym wzrokiem.
- Problem w tym, że ty sama tak naprawdę nie
wiesz, co robisz. Wydaje ci się, że kontrolujesz swoje życie. Wszystko masz
dokładnie zaplanowane. Nie przyjmujesz jednak do wiadomości, że ludźmi nie
da się sterować. Być może Potter jest totalnym głąbem, bo walczy po dobrej
stronie, ale z pewnością nie jest tak głupi, żeby nabrać się na twoje
sztuczki. Pewnego dnia odkryje, że tak naprawdę udajesz. A poza tym, czy ty
naprawdę nie dostrzegasz, że jest on dla ciebie niczym więcej, jak kolejną
zabawką?- Nadine popatrzyła na chłopaka zdziwionym wzrokiem-
Nieprawdopodobne, prawda?- ciągnął dalej- Nie tylko ty masz ciekawe
zdolności. Ja także. Choć w trochę innym znaczeniu. Znam cię tak dobrze, że
potrafię czytać w twoich myślach. Co więcej, często wiem o sprawach
dotyczących ciebie i twojego zachowania , z których ty nie zdajesz sobie
sprawy. Już od początku wiedziałem, ze Potter jest dla ciebie nikim
szczególnym. Jednak oczywiście wszechwiedząca Nadine był wprost przekonana,
że tym razem będzie inaczej, że się zakochała, że wreszcie znalazła
odpowiedniego chłopaka. Byłaś całkowicie zaślepiona. Nie przyjmowałaś do
wiadomości, że może zdarzyć się inaczej. A dzisiaj ten idiota cię pocałował.
I co? Poczułaś coś? Założę się, że nic. A dlaczego? Ponieważ Potter jest
podobny do tych wszystkich kretynów, z którymi wcześniej się obściskiwałaś.
Tak naprawdę w ogóle ci na nim nie zależy. Odkryłaś to już dzisiaj czy
jeszcze nie? Na eliksirach dałaś naprawdę dobry popis umiejętności
aktorskich. Ten cały wzrok i zachowanie było na naprawdę wysokim poziomie-
dodał z ironią- Nadine stała dalej wpatrując się w tego blondyna o szarych
oczach. Rzeczywiście, znał ją jak nikt inny. Umiał czytać w jej myślach, ale
wciąż wiele rzeczy pozostawało dla niego tajemnicą. Podeszła do Dracona i
spojrzała mu w oczy. Nie czuła już żadnej nienawiści, raczej rozczarowanie i
rezygnację.
- Gdybyś mnie naprawdę znał, umiałbyś odróżnić momenty, w
których udaję i momenty, w których zachowuję się naturalnie- powiedziała
spokojnym, choć zdecydowanym głosem- Ty tego jednak nie potrafisz- mówiąc to
odwróciła się i zniknęła w drzwiach prowadzących do sypialni. Chyba jeszcze
nigdy uczucie pustki nie było tak silne...
Draco stał przez dłuższą
chwilę analizując słowa Nadine. Czyżby jednak naprawdę miała jakiś problem?
"A jeżeli nawet to co? Jej sprawa. Chciała, żebym dał jej spokój-
proszę bardzo"- pomyślał. Nie mógł uwolnić się od wspomnienia jej
twarzy, w chwili, gdy mówiła, że go nienawidzi. Jej oczy wyrażały
bezgraniczną wściekłość. Wiedział, że nie kłamała...
Czy
zdarzył wam się kiedyś dzień, który chcielibyście przeżyć inaczej?
24
grudnia
Nadine stała przed lustrem. Zielona suknia, którą miała na
sobie podkreślała kolor oczu i sprawiała, że twarz nabierała wyrazu.
Spojrzała na własne odbicie. Mimo, iż ten dzień powinien być wyjątkowy, ona
nie czuła nic poza zmęczeniem. Ostatnio coraz więcej wydarzeń sprawiało jej
zawód...Zawód, którego nie potrafiła wyjaśnić. Nie umiała znaleźć
przyczyn...Popatrzyła na zegar. Powinna już iść. Poprawiła włosy i
uśmiechnęła się. Czas rozpocząć kolejną fenomenalną sztukę
aktorską...
Harry usłyszał delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę-
zawołał, jednocześnie starając się uporządkować swoje wiecznie roztargane
włosy.
Do pokoju weszła niebieskooka dziewczyna.
- Ach, to ty Asik- w
głosie chłopaka pobrzmiewała przez chwilę nutka rozczarowania.
- Słuchaj
Harry, chciałabym się przeprosić i wyjaśnić kilka spraw. Chodzi o Nadine-
zaczęła niepewnie.
- Słucham- Potter patrzył na nią z lekką ironią.
-
Nie lubię jej. Wcale nie zaprzeczam. Głównym powodem mojej niechęci jest
oczywiście dom, do którego ona należy. Slytherin nigdy nie cieszył się dobrą
sławą, zwłaszcza wśród mieszkańców Gryffindoru. Sam wiesz, jacy są Ślizgoni:
przebiegli i okrutni. Kiedy zobaczyłam cię z tą dziewczyną poczułam, że coś
jest nie tak. Po prostu zaczęłam się martwić. Ale po naszej ostatniej
rozmowie doszłam do wniosku, że nigdy nie zadawałbyś się z ludźmi pokroju
Malfoy'a. Jeżeli zaufałeś Nadine to znaczy, że ona jest w porządku- Asik
odetchnęła głęboko- To chyba wszystko.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-
Nie dziwię się, że tak myślałaś. Przecież ja też kiedyś byłem przekonany, że
w Slytherinie znajdują się sami bezwartościowi, bezczelni ludzie, tacy jak
Malfoy. Ale kiedy poznałem Nadine, zmieniłem zdanie. Ona jest inna.
- W
to nie wątpię- mruknęła pod nosem Asik.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic.
Mam...hmm...(kaszlnięcie) lekką chrypkę. A wracając do Nadine, powiedziałam
ci to, bo nie chciałam, żeby dzisiaj cokolwiek popsuło mi humor. Pragnęłam
to wyjaśnić- dziewczyna odwróciła się w stronę wyjścia- I nie rób nic z
włosami. Dodają ci uroku- uśmiechnęła się szelmowsko, po czym nacisnęła
klamkę. Kiedy zamknęła za sobą drzwi- odetchnęła głęboko. Stosunki z Harrym
zdawały się powracać do normalności. Upewniła się, że różdżka wciąż znajduje
się w sprytnym schowku pośród fałd sukni, po czym zeszła ze schodów i
skierowała się w stronę swojego partnera- Deana Thomasa.
Harry w
dalszym ciągu stał przed lustrem. Jednak po kilku bezowocnych próbach
uporządkowania swoich włosów, doszedł do wniosku, że być może Asik miała
rację. Spojrzał na zegar. Nie może pozwolić, żeby Nadine na niego czekała. W
chwili, gdy miał już wychodzić, do pomieszczenia wpadł Ron.
- Harry?-
zawołał- Co ty u licha robisz? Na dole jest już pełno ludzi. Jeżeli zaraz
się nie ruszysz zostaniesz sam, a twoja partnerka- chłopak mrugnął
porozumiewawczo do Pottera- z pewnością nie będzie miała zbyt wesołej
miny.
- Właśnie miałem wychodzić- odpowiedział przyjaciel- A jak tam
Hermiona?
- Sam zobaczysz- głos Rona był pełen dumy. Po krótkiej chwili
Harry przekonał się dlaczego. Jego przyjaciółka wyglądała ślicznie.
-
Cześć- powiedział- Ładnie wyglądasz.
- Dzięki- dziewczyna uśmiechnęła
się- Idziesz jeszcze po Nadine?
- Tak, mieliśmy spotkać się przy wyjściu
z lochów- odpowiedział.
- No to na co ty jeszcze czekasz?- krzyknął Ron
popychając przyjaciela w stronę wyjścia- Chyba nie chcesz, żeby w ostatniej
chwili się rozmyśliła i poszła na bal na przykład z Malfoy'em?- Harry
uśmiechnął się szeroko, ale po chwili spoważniał.
- Ona by tego nigdy
nie zrobiła- powiedział.
- Wiem, wiem- Weasley dalej się śmiał- ale
lepiej już idź. Potter bez słowa odwrócił się w kierunku drzwi i razem z
tłumem Gryffonów wyszedł z dormitorium.
Draco leżał wygodnie
rozłożony na kanapie czekając na Sol. "Gdzie do cholery podziewa się ta
dziewczyna?"- myślał. W dormitorium znajdowało się zaledwie kilka osób.
Już prawie wszyscy udali się na bal. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.
Wstał z kanapy spodziewając się, że ujrzy swoją partnerkę. Pomylił się
jednak. Osobą, która szybkim krokiem zmierzała w stronę wyjścia z
pomieszczenia była Nadine. Miała na sobie długą zieloną suknię odsłaniającą
ramiona i dekolt. Wyglądała nieziemsko. Draco nie mógł oderwać od niej
wzroku. Dziewczyna natomiast w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Obrzuciła
pokój znudzonym spojrzeniem, nawet się nie zatrzymując. I oto już po chwili
jej nie było. Chłopak usłyszał tylko trzask drzwi. Przez chwilę stał jak
sparaliżowany wpatrując się w miejsce, w którym widział ja po raz ostatni.
Dziwne, ale wraz z jej odejściem poczuł, jakby Nadine przeszła do innego
świata. A może było tak naprawdę? Może ona na zawsze opuściła świat, w
którym ON się znajdował? Może w ogóle już dla niej nie istniał? W pewnym
momencie poczuł lekkie szturchnięcie. Odwrócił się. Sol.
- Nareszcie
jesteś- powiedział na jej widok- myślałem, że już nigdy nie
przyjdziesz.
- A gdyby tak się stało, byłoby ci przykro?- zapytała
uśmiechając się uwodzicielsko.
- Nie próbuj być kokieteryjna- odparł
chłopak
- Co ci się stało? Żartowałam tylko- powiedziała z lekkim
wyrzutem. Co mu się stało? Draco sam nie wiedział. Może to Nadine?
"Kretynie, pamiętaj o zemście"- pomyślał. Sol patrzyła na niego
wyczekująco.
- Lepiej już chodźmy- uciął krótko.
Ścisk, który
panował w przedsionku Wielkiej Sali, stawał się nie do wytrzymania. Setki
osób nieustannie wpadających na siebie, hałas, okrzyki- zarówno szczęścia,
jak i rozpaczy- to wszystko doprowadzało Nadine do szału. Miała ochotę wyjść
z tego tłumu i usiąść w jakimś spokojnym miejscu. Z trudem powstrzymywała
narastającą wściekłość. Pamiętała, kto stoi obok niej, kto trzyma ją za rękę
i dlatego musiała się pilnować. Przez chwilę wydawało się jej, że zobaczyła
pośród tylu różnokolorowych głów, blond czuprynę, którą tak dobrze znała.
Jednak już w następnej chwili czupryna zniknęła, a ona znowu ujrzała morze
czarnych, brązowych i rudych włosów.
W tym momencie ponad gwarem uczniów,
dała się słyszeć cicha, spokojna melodia. Stopniowo wszystkie głosy
zamilkły. Zapanowała cisza. Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z głośnym
zgrzytem a uczniowie ujrzeli stojącą naprzeciwko profesor McGonagall.
Powiedziała ona kilka ogólnych zasad dotyczących zabawy, po czym
wprowadziła uczniów do pomieszczenia. Wyglądało ono wspaniale. Stoły zostały
podsunięte do ścian, a cała sala cudownie udekorowana na kolor niebieski i
złoty. Z tłumu dochodziły pojedyncze westchnienia. Uczniowie ustawili się w
dwóch rzędach, tak, aby na środku pozostało wolne przejście. Z końca sali
dał się słyszeć głośny, spokojny głos. Profesor Dumbledore wygłaszał swoją
przemowę. Nadine zamknęła oczy. Nie miała ochoty tego słuchać. Pogrążyła się
we własnych myślach. Świat wokół niej przestał istnieć. Czas się zatrzymał.
Jednak nie dane jej było długo nacieszyć się spokojem. Poczuła mocny uścisk
ręki. Zaczął się bal.
Nadine sama nie wiedziała, jak to się
stało. Rozczarowanie, zmęczenie i pustka- uczucia, które nosiła w sobie już
od pewnego czasu- zniknęły. Nie musiała już udawać, nie musiała już śmiać
się, podczas, gdy tak naprawdę czuła się niewyobrażalnie samotna, nie
musiała grać. Była szczęśliwa, pierwszy raz od tak dawna była naprawdę
zadowolona. Chociaż stopy bolały ją niemiłosiernie, nie dała się namówić na
chociażby chwilkę odpoczynku. Tańczyła, śmiała się, flirtowała. Była w swoim
żywiole. Zapomniała o własnych wątpliwościach dotyczących Harry'ego.
Liczyło się przede wszystkim tu i teraz. Nie zamierzała martwić się o jutro.
Kilka razy zdołała zauważyć w tłumie uczniów Malfoy'a, a obok niego Sol.
Patrzył na nią, obserwował. Była tego pewna. Nie chciała jednak zawracać
sobie nim głowy. Draco przestał istnieć.
- Świetnie tańczysz- usłyszała
od Rona, z którym aktualnie pląsała po parkiecie. Potter natomiast rozmawiał
z tą niebieskooka Gryffonką, na którą Nadine zwróciła uwagę po wyjściu z
sali eliksirów.
- Dzięki- uśmiechnęła się- Nie wiesz kim jest
dziewczyna stająca razem z Harrym?
- Ach, ta? To Asik- odpowiedział
-
Co o niej wiesz?- zapytała rozkazującym tonem. Zaraz jednak zrozumiała, że
powinna była złagodzić nieco swój głos- To znaczy...- chciała się
wytłumaczyć, ale Ron roześmiał się widząc jej minę.
- Czyżby zazdrość?-
Weasley znacząco uniósł brwi- Nie masz się, o co martwić. Asik zupełnie nie
interesuje Harry'ego. Ostatnio nawet mieli małą scysję, właśnie o
ciebie.
- O mnie?- Nadine spojrzała na Gryffonkę.
- Nom. Asik miała
pretensje, że Harry spotyka się ze Ślizgonką. Ale wygląda na to, że doszli
do porozumienia, skoro teraz normalnie rozmawiają- Nadine popatrzyła na
dziewczynę uważnym wzrokiem. Nagle jakaś absurdalna, wprost niemożliwa myśl
przyszła jej do głowy. Przypomniała sobie o tajemniczym napastniku, który
usiłował rzucić na nią potężne zaklęcie. "To nie mogła być ona"-
uśmiechnęła się ironicznie.
- A gdzie jest Hermiona?- zapytała od
niechcenia- Pewnie flirtuje z jakimś przystojniakiem.
- Nie radziłbym
jej. Zresztą, to ona powinna być zazdrosna widząc, jak tańczę z taką piękną
dziewczyną- Ron posłał jej tajemniczy uśmiech .
Rozmawiając z Harrym
Asik poczuła na sobie czyjś przenikliwy wzrok. Rozejrzała się wokoło.
"To ta przeklęta Ślizgonka"- pomyślała. Tak jak owego dnia po
wyjściu z sali eliksirów, tak i teraz poczuła niepokój. Przesunęła ręką po
fałdach sukni upewniając się, że różdżka nadal się tam znajduje. Spojrzała
ponownie na Nadine. Dziewczyna uśmiechała się do Rona.
- Wygląda na to,
że twój przyjaciel doskonale bawi się w towarzystwie tej Ślizgonki-
powiedziała do czarnowłosego chłopaka popijającego jakiś czerwony trunek
- Ta Ślizgonka ma na imię Nadine-
odpowiedział spokojnie, choć stanowczo.
- No tak. Przepraszam. Ciągle nie
mogę pozbyć się niechęci do mieszkańców tego domu.
- Przecież
powiedziałaś, że skoro zaufałem Nadine, to ona musi być w porządku- Harry
popatrzył na dziewczynę przenikliwym wzrokiem.
- No tak. Ale potrzebuję
trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tej sytuacji.
- Trzeba przełamać
wszelkie bariery- Harry uśmiechnął się- Zatańczymy?- zapytał.
- Jasne-
Asik była w siódmym niebie, gdy poczuła jak jedna ręka chłopaka delikatnie
chwyta jej dłoń, a druga obejmuje dziewczynę w talii. Spojrzała mu w oczy
spodziewając się, że zobaczy w nich ten tajemniczy blask, który zawsze
widywała u zakochanych w niej chłopców. I rzeczywiście ujrzała. Jednak Harry
patrzył w zupełnie innym kierunku. Patrzył na Nadine.
-
Odbijany!- krzyknął Harry do Nadine i Weasley'a i już po chwili
trzymał dziewczynę w swoich objęciach.
- Chyba wyśmienicie bawiłaś się z
Ronem- powiedział uśmiechając się znacząco.
- Dlaczego tak myślisz?-
odwzajemniła uśmiech.
- No wiesz, nie mogłem nie słyszeć waszych ryków
śmiechu- odpowiedział- Wszyscy ludzie wokoło patrzyli na was jak na
wariatów- Oboje wybuchnęli wesołym rechotem. Po chwili Nadine spojrzała
poważnie na Harry'ego.
- Nic mnie to nie obchodzi- powiedziała- Nie
dbam o to, co myślą o mnie inni.
- Cieszę się.
- To dobrze.
-
Aha.
- Inteligenta rozmowa
- Nom- spojrzeli na siebie, a po chwili
oboje ponownie zanieśli się głośnym śmiechem zwracając tym samym uwagę
innych uczniów.
- No co? Nie podoba się wam coś?- zapytała dziewczyna
robiąc ironiczne miny do stojących najbliżej ludzi. Wygłupiała się. Robiła
sobie żarty. Była szczęśliwa... Wszyscy popatrzyli dziwnie na tę dwójkę
całkiem różnych od siebie osób: Harry'ego Pottera (Gryffindor), sławnego
czarodzieja, który na wiele lat pozbawił Voldemorta jego wielkiej mocy, i
Nadine Wetter (Slytherin), dziewczynę, która poprzez samą przynależność do
tego domu, powinna była, tak jak Draco Malfoy, stać się zagorzałym wrogiem
Pottera.
- Nie rozumiem, dlaczego ci ludzie tak dziwnie na nas patrzą-
mówiła głośno, jakby się zastanawiając. Wywołało to kolejną falę dziwnych
spojrzeń oraz niepohamowany śmiech Harry'ego.
- Przestań- Potter
starał się zdławić swój rechot. Dziewczyna nie przejęta tym wcale a wcale,
ciągnęła dalej monolog.
- No co? Przecież nie robimy nic niewłaściwego.
Tańczymy sobie spokojnie, jak dwójka kulturalnych ludzi- mówiąc to
roześmiała się. Jej wzrok padł na Dracona stojącego pod ścianą- W
przeciwieństwie do Malfoy'a, który od początku wykazuje się naprawdę
wielką aktywnością, co zresztą widać- ton jej głosu stał się bardziej ostry.
Kilku Gryffonów zachichotało. Wszyscy wiedzieli, że od początku zabawy
chłopak zatańczył tylko raz i od tamtej pory w ogóle nie ruszał się z
miejsca, wodząc ponurym wzrokiem po sali.
- Nie rozmawiajmy o
Malfoy'u- Harry zwrócił się do Nadine.
- Nie mam zamiaru. Ale po
prostu nie mogłam pohamować się przed powiedzeniem kilku ironicznych zdań-
odpowiedziała.
- Nigdy nie mówiłaś mi, dlaczego tak bardzo się
nienawidzicie- zapytał.
- Mieliśmy o nim nie rozmawiać- odpowiedziała-
Na świecie są miliony ciekawszych tematów.
- Taaa. Na przykład taki, że
ślicznie dzisiaj wyglądasz.
- Taaa. Ty też- oboje po raz nie wiadomo
który roześmiali się głośno. Tym razem nie wzbudziło to już żadnego
zainteresowania ze strony innych uczniów.
- Naprawdę- Harry popatrzył w
zielone oczy dziewczyny i uśmiechnął się ciepło. Akurat w tym momencie
rozległa się cicha, wolna muzyka. Potter objął mocniej dziewczynę, po czym
oboje zaczęli poruszać się w rytm melodii.
Draco
stał pod ścianą wodząc ponurym wzrokiem po sali. Kilka razy udało mu się
dojrzeć Nadine i Pottera. Oboje śmiali się niebywale głośno sprawiając, iż
pozostałe osoby patrzyły na nich jak na wariatów. Nie mógł nie zauważyć, że
twarz dziewczyny odzyskała dawną świeżość, a oczy błyszczały jak gwiazdy.
Nie była tak szczęśliwa od bardzo dawna, właściwie od tamtego pamiętnego
wieczoru, gdy przedstawiła mu Sol. W ciągu kolejnych kilku dni zachowywała
się dziwnie. Ciągle pamiętał jej pusty wzrok. Potem, podczas ich następnej
rozmowy przez chwilę zdawało mu się, że znowu ma przed sobą prawdziwą
Nadine- tą samą, która poznał w pociągu do Hogwartu, w czwartym przedziale
od końca...Teraz patrząc na nią, miał wrażenie, że jest to zupełnie inna
osoba. Już nie udawała, nie musiała...
- Draco!- usłyszał głos Sol.
Nie miał ochoty z nią rozmawiać, nie teraz...- Zatańczymy?- dziewczyna
pociągnęła go na parkiet- No chodź! Potrzeba ci trochę ruchu-
zażartowała. Malfoy nie powiedział ani słowa, tylko wolnym, zrezygnowanym
krokiem wyszedł z dziewczyną na środek Wielkiej Sali.
- Ej,
patrzcie! Wygląda na to, że Malfoy wreszcie zrozumiał, po co chodzi się
na bale- mówiąc to Ron wskazał na Dracona i Sol, którzy tańczyli na
parkiecie. Po tych słowach wszyscy oprócz Nadine wybuchnęli śmiechem.
Dziewczyna spojrzała w stronę Draca. Nie miał ochoty tańczyć. Widziała to.
Odwróciła się w stronę pozostałych osób nie mówiąc nic. Sięgnęła po szklankę
soku i spojrzała na swoich towarzyszy. Harry- jedyna osoba w gronie, na
której jej zależało- rozmawiał z Ronem. Hermiona zaś dyskutowała o czymś z
Asik. Nadine popatrzyła uważnej na niebieskooką blondynkę. Jej wzrok
zatrzymał się na broszce, którą- o dziwo- dziewczyna miała przypiętą do
jednej z fałd sukni. "Dziwne"- pomyślała. Skierowała oczy w stronę
rogu, gdzie zazwyczaj gromadzili się Ślizgoni. Widziała, jak na nią patrzą.
Nienawidzili jej za to, że spotyka się z Potterem. "Głupcy- przeleciało
jej przez głowę- ograniczeni przez jakieś śmieszne zasady i narzucony sposób
myślenia". Nie mówiąc ani słowa odeszła powoli od swoich znajomych i
stanęła w najciemniejszym kącie jaki znalazła. Nagle usłyszała tak dobrze
znaną jej melodię. Spojrzała w stronę tłumu tańczących osób i zdołała
wyłonić w nim parę dużych , szarych oczu...
When the cold of winter
comes
Starless night will cover day
In the veiling of the sun
We
will walk in bitter rain
But in dreams
I still hear your
name
And in dreams
We will meet again
When the seas and
mountains fall
And we come to end of days
In the dark I hear a
call
Calling me there
I will go there
And back
again...
Stała jak sparaliżowana. W jednej chwili
przypomniała sobie całe swoje dzieciństwo- najpiękniejsze chwile w jej
życiu. Powróciła myślami do czasów, gdy była jeszcze zupełnie inną osobą. Do
czasów, kiedy potrafiła cieszyć się z najdrobniejszej nawet rzeczy. Do
czasów, kiedy czuła się bezpieczna...Jednak tamte czasy przeminęły.
Wszystkie osoby, na których jej zależało- zawiodły ją, odeszły...Została
sama. I chociaż ojciec nadal się nią opiekował, czuła się tak bardzo
zagubiona...To właśnie wtedy narodziła się nowa Nadine. Zdecydowana,
bezczelna, przebiegła, okrutna...Można by długo wymieniać najgorsze cechy,
jakie może posiadać człowiek. Zadziwiające było to, że dziewczyna miała
wtedy zaledwie siedem lat. Dla innych dzieci był to czas beztroskiej zabawy,
zaś ona w tajemnicy i z zainteresowaniem obserwowała, jak pod wpływem jej
silnego spojrzenia miejscowe koty zaczynają przeraźliwie miauczeć, a psy
tarzają się po podłożu skomląc i przewracając oczami. To właśnie wtedy
odkryła swoje zdolności. Na początku nie miała nawet możliwości decydowania
o tym, kiedy może ich używać. Robiła to niezależnie od siebie. Zdolności
ujawniały się w momentach silnego zagrożenia lub emocji, które odczuwała.
Jednak wraz z upływem czasu nauczyła się je kontrolować. Wyjeżdżając do
Hogwartu w pewien deszczowy, zimny poranek, Nadine miała już w pełni
wykreowaną osobowość. Lata dzielące ją od udania się do szkoły spędziła na
doskonaleniu swoich umiejętności aktorskich. Udawała wszędzie i o każdej
porze, szczególnie kiedy przebywała z ojcem. Jej tata był człowiekiem dumnym
i honorowym. W młodości należał do Gryffindoru. Swoją córkę chciał wychować
w podobny sposób. Pragnął, aby tak jak on, również Nadine trafiła do tego
domu. Stało się jednak inaczej. Ku zdziwieniu ojca i zadowoleniu dziewczyny,
Tiara przydzieliła ją do Slytherinu. To właśnie tam, w dormitorium tego
znienawidzonego przez innych uczniów domu, przeżyła jedne z najbardziej
burzliwych momentów w jej życiu- kłótnie z Malfoy'em. Dwoje tak bardzo
podobnych do siebie ludzi, posiadających te same cechy charakteru i wspólne
cele. Wydawało się, że zostaną najlepszymi przyjaciółmi. Stało się jednak
zupełnie inaczej. Rywalizowali ze sobą na każdej płaszczyźnie. Starali się
ośmieszyć siebie nawzajem i wykazać własną wyższość. W końcu nadszedł dzień,
kiedy Malfoy na własnej skórze doświadczył zdolności, którymi dysponowała
Nadine. Zdarzyło się to podczas treningu Quidditcha. Ból, jaki wówczas
przeżył wydawał się niczym w porównaniu z tym, który poczuł za drugim razem.
Wzajemna wrogość i pozorna niechęć towarzyszyły Malfoy'owi i Nadine od
samego początku ich znajomości. Oboje byli zbyt dumni...Czy teraz, w piątej
klasie Hogwartu, coś się zmieniło? Z pewnością stali się bardziej dorośli.
Ale czy ich stosunki się polepszyły? W pewnym sensie tak. Teraz nienawiść i
złość toczyły bardzo ciężkie boje z fascynacją, którą oboje odczuwali.
Jednak zatargi z czasów wcześniejszych i dawne przyzwyczajenia skutecznie
uniemożliwiały Draconowi i Nadine zawarcie sojuszu i dojście do
porozumienia. Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, gdy dziewczyna
zainteresowała się Potterem. W każdym razie wydawało jej się, że tak jest...
Zamknęła oczy. Melodia, którą znała jeszcze z dzieciństwa, zawsze
skłaniała ją do refleksji. Pozwalała lepiej poznać siebie i swoje odczucia.
Ale za każdym razem, gdy jej słuchała, czuła się przeraźliwie samotna. Nawet
Harry nie mógł jej pomóc. Nie wiedział o niej tak wielu rzeczy. Tak naprawdę
w ogóle jej nie znał. Chyba pierwszy raz od początku ich znajomości zdała
sobie sprawę, co to oznacza. Niemożność zachowywania się naturalnie, przymus
udawania. To wszystko było takie meczące...Przebywając z Draconem mogła
przynajmniej być sobą...Stop! Jak mogła tak pomyśleć? Przecież zależało
jej na Harry'm. Nie miała jednak czasu, aby głębiej zastanowić się nad
tym zagadnieniem, gdyż usłyszała spokojne, równe kroki, zmierzające w jej
stronę. Po chwili poczuła czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Ten gest napełnił
ją spokojem i otuchą. Potter. Nie musiała nawet otwierać oczu, aby się o tym
przekonać. Czuła to. Instynktownie przylgnęła do jego ciała, a w następnej
chwili ramiona chłopaka objęły ja w talii.
Jednak po chwili Nadine
zrozumiała, że coś jest nie tak. Wokoło zapanowała mordercza cisza. Muzyka
nadal grała, ale śmiechy, rozmowy i odgłosy tańczących par- umilkły. Powoli
otworzyła oczy. Ujrzała tłum ludzi patrzących na nią z niekłamana zawiścią.
Byli to głównie Gryffoni, a wśród nich Hermiona, Asik, Ron i...Harry.
Poczuła , jak robi jej się niedobrze. Podniosła wzrok. Draco. Odepchnęła go
z całej siły. Zobaczyła, jak na jego twarzy pojawia się ironiczny, pełen
satysfakcji uśmiech. Zrozumiała...To była jego zemsta.
- Nadine, myślę,
że nie ma sensu ukrywać dalej naszego związku- powiedział. Dziewczyna
straciła panowanie nad sobą. Nie obchodziło ją, że wszyscy na nią patrzą.
Nie obchodziło ją również to, że za chwilę Harry przekona się, jaka jest
naprawdę. Czuła tylko jedno: nienawiść.
- Jaki związek? O czym ty
mówisz?- odpowiedziała, nie starając się nawet ukryć swojej
wściekłości.
- Przestań udawać. Nie bawi mnie już zabawa na dwa fronty.
Ty z Potterem, ja zaś z Sol. Doszedłem do wniosku, że nikt nie może się z
tobą równać.
- Co ty bredzisz?- dodała, wymawiając każdy wyraz głośno i
wyraźnie.
- Chyba pamiętasz tę noc? Wróciłaś wtedy bardzo późno z randki
z Potterem. Byłaś tak zmęczona, że nie miałaś nawet siły dojść do własnego
łóżka- powiedział, akcentując słowo "własnego". Nadine rozejrzała
się wokoło. Wszystkie pary oczu skierowane były na nią. Oczekiwały
odpowiedzi. Jednak ona nie zamierzała im jej dać. Tylko winny zaczyna się
tłumaczyć. Spojrzała na Harry'ego i wtedy zrozumiała...Wcale nie
obchodziła ją jego reakcja. W ogóle nie zależało jej na tym chłopaku...
Mógłby wyjść z tej sali i nigdy więcej się do niej nie odezwać, mógłby
wyjechać z Hogwartu i nigdy więcej nie wrócić, mógłby nawet w tej chwili
zniknąć na zawsze, a ona wcale by się tym nie przejęła. "Jak mogłam być
tak ślepa?- myślała- Harry był tylko zachcianką, zabawką, która chciałam na
własność. Wmawiałam sobie, że tym razem znalazłam odpowiednią osobę".
- Więc? Nic nie powiesz?- odezwał się Malfoy. Popatrzyła na niego
zimnym, pustym wzrokiem. Poczuła się tak, jakby koszmar z lat dzieciństwa
powrócił. Wszystkie osoby, na których jej zależało lub wydawało jej się, że
tak było- po raz kolejny odchodziły. Zrozumiała, czym przez te wszystkie
lata był dla niej Draco. Chociaż zawsze się kłócili, istniała między nimi
specyficzna więź. Więź, która teraz została przerwana. Malfoy zakpił z jej
wspomnień. Nie zastanawiała się nad tym, że chłopak nawet nie wiedział, co
znaczy dla niej owa melodia. Obchodziło ją tylko to, że swoim zachowaniem
odebrał jej cząstkę siebie. Poczuła, jak coś w niej pęka. Ostatnie ogniwo
łączące ją z przeszłością. Czuła straszny, emocjonalny ból. Była sama. Nie
miała nikogo. Bariera, która chroniła ją przed całkowitym zepsuciem,
bariera, która przypominała jej kim jest- pękła. Odwróciła się w stronę
Dracona.
- Rozumiem. Teraz już rozumiem- powiedziała spokojnym, ale
jednocześnie przeraźliwie pustym i odległym głosem. Zobaczyła, jak na twarzy
chłopaka pojawia się szczery uśmiech- Ale nigdy ci nie wybaczę. Odebrałeś mi
tak ważną cząstkę mnie samej. Zniszczyłeś wszystko- dodała. Uśmiech
natychmiast zniknął z ust Malfoy'a. Odwróciła się w stronę wyjścia.
Zanim jednak zdążyła zrobić choć jeden krok usłyszała pełen nienawiści krzyk
Asik.
- Poczekaj! Jeszcze tego pożałujesz! Caravum...- Nadine
błyskawicznie obejrzała się w stronę dziewczyny. Już gdzieś słyszała to
zaklęcie. Wtedy...w ciemnym korytarzu. Nie panując nad swoimi odruchami
wyciągnęła rękę i zamknęła oczy. Czuła, jakby jakaś wielka siła prowadziła
jej dłoń i kierowała myśli na właściwą drogę. Starała się jak najbardziej
skoncentrować. Nagle poczuła, jak jakiś lekki, mały przedmiot leci w jej
stronę, a chwilę potem ląduje na jej ręce. Otworzyła oczy. Na dłoni leżała
różdżka Asik. Sama dziewczyna znajdowała się kilka metrów dalej wpatrując
się w Nadine. Była zaskoczona, zdziwiona, ale przede wszystkim
przestraszona. Reszta Gryffonów stała oniemiała, najwyraźniej nie mogąc
pojąć tego, co wydarzyło się przed chwilą.
- Jak to zrobiłaś?- głos
Draca choć pełen podziwu, wydał jej się smutny. Popatrzyła na niego tak,
jakby spoglądała na zupełnie obcego jej człowieka.
- Nie wiem-
odpowiedziała wpatrując się w różdżkę, która nadal spoczywała na dłoni- Nie
wiem- powtórzyła.
- Ty...ty...- usłyszała szybki, urywany szept Asik- Ty
żałosna, podła hipokrytko!- wykrzyknęła dziewczyna- Cały czas
udawałaś! Nigdy tak naprawdę nie zależało ci ani na Harrym, ani na nikim
innym! Przejrzałam cię już na początku i...
- I próbowałaś rzucić na
mnie zaklęcie?- przerwała jej Nadine- To byłaś ty. Wtedy, w ciemnym
korytarzu.
- O czym ty mówisz?- zapytał Draco. Zielonooka brunetka
westchnęła głęboko.
- To stało się w pewien wieczór, kiedy szłam na
spotkanie z Harrym- zaczęła opowiadać. Jej głos wciąż wydawał się
Malfoy'owi pusty i odległy- Zaraz przy wejściu do naszego dormitorium
ktoś rzucił na mnie czar. Teraz wiem, że to była Asik. Usłyszałam wtedy te
słowa Caravum i maroli. Caravum maroli. Nie zdążyłam jednak jej złapać.
Uciekła.
- Nie jestem na tyle głupia, żeby walczyć z tobą w ciemności-
odpowiedziała dziewczyna. Na twarzy Ślizgonki pojawił się ironiczny uśmiech.
Przez chwilę Draconowi wydawało się, że znowu stoi przed nim prawdziwa
Nadine. Przebiegła, okrutna, dbająca tylko o siebie. Zaraz jednak zrozumiał,
że się mylił. Twarz dziewczyny na nowo stała się martwa i nieodgadniona. To
już nie była Nadine. Coś w niej pękło. I to przez niego. Jej głos był teraz
zrezygnowany, a oczy pozbawione wyrazu. Ale dlaczego? Przecież nigdy nie
zachowywałaby się tak tylko z powodu jego żartu. Teraz, gdy wreszcie
zrozumiała, co naprawdę czuje do Pottera powinna być wściekła na samą
siebie. Powinna go wyzywać, wrzeszczeć a ona...po prostu stała. Wydawała się
tak bardzo zmęczona...Jakby dźwigała na swoich barkach wielki ciężar...
-
Dlaczego?- głos należał do osoby, która do niedawna była dla Nadine
najważniejsza na świecie. Dziewczyna spojrzała na Pottera. Patrzyła na
chłopaka, który był dla niej zupełnie obcym człowiekiem. Nie czuła nic-
Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego mnie oszukałaś?- widziała, jak zaciska pięści
w geście bezradności- Mów!- krzyknął.
- Oszukiwałam przede wszystkim
samą siebie- odpowiedziała. Rozejrzała się wokoło. Tłum uczniów tworzył
swoisty krąg otaczający Nadine, Dracona, Asik, Harry'ego...
-
Brednie!- wykrzyknęła niebieskooka Gryffonka.
- Zazdrość to straszne
uczucie, nieprawdaż?- odpowiedziała Ślizgonka- Kiedy nie możesz przytulić
ukochanego chłopaka, bo wiesz, że on spotyka się z kimś innym. I to z kimś
kogo ty nienawidzisz. Z kimś, kto znajduje się w tak bardzo pogardzanym
przez ciebie domu. Czyż nie?- Asik milczała. Spuściła głowę. Nadine
westchnęła głęboko. Popatrzyła ostatni raz w duże zielone oczy, uśmiechnęła
się smutno widząc bliznę w kształcie błyskawicy, po czym unosząc dumnie
głowę zaczęła iść w stronę wyjścia. Tłum rozstąpił się przed nią. Kiedy
zbliżała się do drzwi usłyszała głos: poważny, srogi, ale zarazem ciepły i
przyjazny.
- Panna Wetter pójdzie ze mną- odwróciła się. Kilka metrów
dalej stał Albus Dumbledore.
- Skąd Pan wie?-
zapytała Nadine. Siedzący naprzeciwko niej profesor Dumbledore uniósł brwi i
popatrzył na dziewczynę badawczym wzrokiem.
- Jeden z prefektów
powiadomił mnie o tym. Był bardzo podekscytowany. Z tego, co zrozumiałem,
wynikało, że jedna z uczennic właśnie morduje uczniów- dyrektor uśmiechnął
się lekko- Napijesz się czegoś?
- Nie- puste, zimne słowo przeszyło
powietrze. Albus westchnął głęboko.
- Od kiedy masz te zdolności?
-
Od zawsze.
- Co jeszcze umiesz robić oprócz przenoszenia przedmiotów za
pomocą myśli?- Po wpływem tych słów w głowie Nadine pojawił się fascynujący,
ale zarazem lekko niedorzeczny pomysł.
- Wszystko- odpowiedziała patrząc
gdzieś daleko. Wydawało się, że opuściła gabinet i przebywała w innym
świecie. Profesor popatrzył na nią badawczym, ale zarazem smutnym wzrokiem-
Jeżeli za pomocą samych myśli mogę unosić rzeczy i sprawiać ludziom
ból...
- Zaraz, zaraz. Sprawiać ludziom ból? Co to oznacza?
- Jeżeli
wystarczająco długo wpatruję się w jakąś osobę, potrafię wyzwolić w jej
głowie coś w rodzaju wielkiego, paraliżującego uczucia. Osoba ta, jest pod
moim całkowitym wpływem, traci kontakt z rzeczywistością, staje się słaba-
mówiła, dalej spoglądając w dal. Profesor wstał.
- Czy kiedykolwiek
używałaś tych zdolności na którymś z uczniów Hogwartu?- zapytał starając się
nie okazać tego, jak bardzo był zdenerwowany, ale jednocześnie
zafascynowany, tym niespodziewanym odkryciem.
- Tak- dziewczyna
odpowiedziała natychmiast, nawet się nie zastanawiając- Na Draconie
Malfoy'u- te dwa wyrazy brzmiały dla niej teraz zupełnie obco- Czasami,
kiedy jestem wystarczająco wściekła tracę nad sobą kontrolę.
- Ale wtedy
nie byłaś, prawda?- zapytał.
- Nie
- Dlaczego nikomu o tym nie
powiedziałaś?
- Bo nie było obok mnie nikogo, komu mogłabym zaufać.
Draco dowiedział się o tym przez przypadek. Zresztą to moja sprawa. Mogę
robić z tym, co chcę- jej głos był ostry i zdecydowany.
- Masz rację.
Możesz robić z tym, co ci się podoba.
- Więc, po co ta cała rozmowa?
-
Czy wiesz, że za to, co zrobiłaś panu Malfoy'owi powinnaś zostać
wyrzucona ze szkoły?
- To...-Nadine już chciała coś odpowiedzieć, jednak
głos profesora rozległ się ponownie.
- Pozwól mi dokończyć- uśmiechnął
się ciepło- Masz w sobie potencjał i jeżeli chcesz, mogę nauczyć cię o wiele
więcej, abyś pewnego dnia, kiedy nadejdzie zagrożenie, była w stanie stawić
mu czoła- Nadine w mig zrozumiała o co chodzi. "Chce mnie tu zatrzymać
wyłącznie z powodu moich zdolności. Tylko do tego jestem mu potrzebna"-
pomyślała. Zrozumiała, co dyrektor miał na myśli mówiąc
"zagrożenie'. Chodziło mu o Voldemorta.
- Dobrze- odpowiedziała
patrząc mu wyzywająco w oczy- niech mnie Pan nauczy- perspektywa władania
większa mocą była dla niej niezwykle kusząca.
Wiedziała, że nie może teraz ani
wrócić na bal, ani udać się do dormitorium. Nie mogła nawet zostać w zamku.
Wychodząc z gabinetu profesora od razu skierowała swe kroki w stronę wyjścia
ze szkoły. Wydarzenia minionego wieczoru, jej własne myśli, słowa- powróciły
do niej ponownie. Wszystko wydawało jej się teraz takie jasne. Przypomniała
sobie swoje zachowanie po tym, gdy Harry ja pocałował. Już wtedy powinna się
zorientować, że ten chłopak tak naprawdę nic dla niej nie znaczył. Ale ona
desperacko trzymała się swoich pragnień...
Wyszła na dwór. Chłodny
powiew wiatru rozwiał jej włosy. Popatrzyła na gwiazdy. Już rozumiała. Od
dzieciństwa potrzebowała kogoś bliskiego, kogoś, kto zawsze byłby przy niej
i przy kim mogłaby być sobą. Podczas pobytu w Hogwarcie znalazła tę osobę,
choć sama o tym nie wiedziała. Chociaż ją krytykował, obrażał, znęcał się,
kłócił- zawsze był. Nie zdawała sobie sprawy, jak ważną rolę w jej życiu
odgrywał moment, gdy każdego wieczoru wchodziła do dormitorium i widziała go
siedzącego na kanapie. Nie zwracała na to uwagi, wciąż wpatrzona w
przyszłość, czekając na kogoś, kto ją wreszcie zrozumie. I wtedy pojawił się
Harry Potter. Wmówiła sobie wówczas, że wreszcie znalazła właściwą osobę.
Zapomniała o tym, że szukała człowieka, przy którym mogłaby być sobą. Kiedy
przebywała z Harrym nie było to możliwe. Ale wciąż brnęła dalej. Czekała na
rozwój sytuacji, czekała na pocałunek...A potem, kiedy wreszcie nadszedł,
nie poczuła nic...
Teraz widziała swoją przeszłość bardzo wyraźnie. Ale
wiedziała też o tym, co wydarzyło się zaledwie godzinę temu, a co w bardzo
dużym stopniu wpłynie na jej dalsze życie. Została sama. Dracona też już nie
było. Zakpił sobie z niej. Odebrał jej najcenniejsze wspomnienia i tę
cząstkę siebie, która zawsze była dla niej oparciem. Nagle jednak
przypomniała sobie kim jest. Jest Nadine Wetter, dziewczyną obdarzoną wielka
mocą, która niedługo będzie jeszcze większa. I nikt, absolutnie nikt nie
jest wstanie jej złamać- jej, ani jej wewnętrznej siły. I wtedy poczuła, że
ponownie przechodzi przemianę. Staje się jeszcze bardziej nieugięta i
zdecydowana. "Nikt nie jest w stanie pokonać Nadine Wetter"-
pomyślała, po czym na jej ustach pojawił się uśmiech.
Nie zauważyła
Dracona, który szedł za nią od momentu, kiedy opuściła zamek. Chłopak w
bardzo szybkim tempie zbliżał się do Nadine, aż wreszcie ich kroki zrównały
się ze sobą. Nie odwróciła wzroku, choć wiedziała, kto idzie obok niej.
- Odejdź- powiedziała cicho, ale zarazem zdecydowanie.
- Nie
-
Odejdź- powtórzyła ostro.
- Nie
Odwróciła się gwałtownie.
- Nie
rozumiesz? Nie chcę cię widzieć!- krzyknęła.
- Porozmawiajmy-
powiedział
- O czym?
- O tym, co się stało- jego głos był spokojny-
zupełnie różny od tego, jaki zazwyczaj słyszała.
- A co się według
ciebie stało, co?- w dalszym ciągu mówiła to podniesionym tonem, który
stopniowo przechodził w krzyk- Z tą piosenką związane był moje wspomnienia,
moje najpiękniejsze wspomnienia. Rozumiesz?- jej głos się załamał- A ty
zakpiłeś sobie z tego, zakpiłeś sobie ze mnie, z uczuć, które wówczas
przeżywałam, z bezpieczeństwa, szczęścia, radości! Ty nawet nie wiesz,
ile to dla mnie znaczyło! Moje dzieciństwo, matka, przyjaciele. Jednym
głupim gestem pozbawiłeś mnie tego wszystkiego! Zniszczyłeś to!
Odebrałeś mi cześć siebie!- poczuła, jak po jej policzku płynie łza,
jedna, druga, trzecia....- Sprawiłeś, że koszmar powrócił. Teraz ponownie
jestem sama!
- Nie jesteś sama- przerwał jej chłopak
-
Przestań! Teraz pewnie powiesz, że mam ciebie, że zawsze będziesz przy
mnie i takie tam bzdety. To nieważnie!- zacisnęła ręce w pieści w niemym
geście bezradności - Wszyscy odchodzą! Nie mam nikogo! Wiesz co to
znaczy? Harry nigdy mnie nie obchodził! Byłam ś
Czasami spotykamy na swojej drodze ludzi,
które na zawsze zmieniają nasze życie. Zazwyczaj jednak sami nie zdajemy
sobie z tego sprawy...Osoby te poprzez samą obecność nadają zupełnie inny
wymiar światu, sprawiają, że życie nabiera sensu. I chociaż odchodzą,
pozostawiają po sobie trwały ślad...
3 stycznia Albus Dumbledore
popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu. W tym oto dniu Nadine
została wysłana do Durmstrangu, aby tam zgłębiać tajniki czarnej magii.
Profesor uważał, że zanim dziewczyna przejdzie prawdziwe szkolenie i zacznie
rozwijać swoje zdolności, powinna zdobyć ogólne pojęcie na temat ciemnej
strony mocy. Szkoła w Niemczech miała zaś do tego najlepsze
warunki...
3 stycznia Harry widział Nadine po raz ostatni. Od owego
pamiętnego wieczoru, nie zamienił z nią ani słowa. Teraz wyjeżdżała...Mimo,
iż dziewczyna oszukała go, nie czuł do niej żadnej nienawiści. Chwile, które
z nią spędził należały do tych najszczęśliwszych...Zdał sobie sprawę, że
przebywając z Nadine nauczył się czegoś bardzo ważnego- dystansu do świata.
Wiedział, że nigdy o niej nie zapomni.
3 stycznia życie straciło dla
Dracona jakikolwiek sens. Dziewczyna, która była dla niego tak ważna-
odchodziła. Co prawda miała wrócić za kilka miesięcy, ale to nie zmieniało
faktu, że każdy dzień bez jej ironicznego spojrzenia, kpiącego uśmiechu i
otwartej krytyki- wydawał mu się niesamowicie pusty. Wkrótce po wyjeździe
Nadine gazety zaczęły donosić o masowych mordach mugoli popełnianych zarówno
w Wielkiej Brytanii, jak i we Francji oraz Niemczech. Wszyscy wiedzieli, co
to oznacza. Czarny Pan powrócił. Tym razem jeszcze potężniejszy. W tych
okolicznościach Draco podjął niezwykle trudną decyzję. Decyzję, której nikt
nigdy by się po nim nie spodziewał. Postanowił zostać w Hogwarcie i wystąpić
zarówno przeciwko śmierciożercom, jaki i własnemu ojcu. Kolejne sowy
wysyłane do Durmstrangu, wzywające Nadine do powrotu, wracały z niczym.
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Co poczuł, gdy przeczytał w
"Proroku Codziennym" artykuł na temat ataku na Durmstrang, a
następnie dowiedział się, że wszyscy nauczyciele oraz uczniowie zostali
zamordowani? Czy rozpaczał? Lamentował? Nie. Stał dalej pochylony nad
gazetą, czując, jak uginają się pod nim nogi. W jednej chwili z jego oczu
uleciało całe życie. I wtedy zrozumiał. Ona już nie wróci...Nigdy...
3 stycznia drogi dwojga tak bardzo bliskich sobie ludzi, rozeszły
się na zawsze.
3 stycznia Nadine po raz ostatni popatrzyła na
szkołę. I widok zamku wyrastającego na szczycie wzgórza, zapisał się głęboko
w jej pamięci. Tak bardzo kochała to miejsce... Wiedziała, że zaczyna się
dla niej nowy etap. Zostawiała za sobą przeszłość i wszystko, co z nią
związane, oprócz jednego- Hogwartu.
Wkrótce po jej przyjeździe do
Durmstrangu Lord Voldemort ponownie zaczął działać. W okolicy aż roiło się
od śmierciożerców. Masowe mordy mieszkańców wiosek były na porządku
dziennym. W tej sytuacji budynek szkoły został zabarykadowany, jednak
wszyscy zdawali sobie sprawę, że bez wsparcia długo nie wytrzyma. Wreszcie
nadszedł dzień, kiedy słudzy Czarnego Pana wtargnęli do zamku. Zapanowała
panika. Tych, którzy nie chcieli przejść na stronę Voldemorta- mordowano. To
właśnie wtedy, siedząc w jakimś ciemnym kącie, Nadine usłyszała znajomy
skrzek. Hogwardzka sowa. Trzymała list. Dziewczyna nawet go nie przeczytała-
wiedziała, co zawiera. Popatrzyła smutno na ptaka spoczywającego u jej stóp.
Wrzuciła papier do ognia. Miała do wyboru: życie albo śmierć. Bez wahania
wybrała to pierwsze. Wstała, uniosła dumnie głowę i gotowa przekreślić całą
swoją przeszłość, wyszła zza rogu na spotkanie swojego przeznaczenia.
Nadchodziło ono wraz ze zbliżającymi się krokami jednego ze sług Lorda
Voldemorta: Lucjusza Malfoy'a...Nie bała się. Wiedziała, że tak musi
zrobić...Nie miała czasu na sentymenty. Teraz, najważniejszą rzeczą było
przetrwać, nieważne w jaki sposób...
Co czuła, kiedy śmierciożercy
wypalali znak na jej ramieniu? Pustkę. Nic więcej. Wielką, przerażającą,
wypełniającą całe jej życie pustkę.
Co zrobiła, gdy dowiedziała się o
planowanym ataku na Hogwart- na miejsce, które pomimo tego, iż była sługą
Czarnego Pana, ciągle tak bardzo kochała? Nic. Stała dalej pośród
śmierciożerców, z twarzą zakrytą kapturem, wpatrzona w różdżkę wyciągniętą
przed siebie.
Czy sprzeciwiła się na wieść, że to właśnie jej przypadnie
w udziale zabicie Draco Malfoy'a? Nie...Przez moment widziała przed
oczami znajomą twarz i duże, szare oczy patrzące na nią ze zrozumieniem.
Poczuła tęsknotę za czasami, które bezpowrotnie przeminęły. Przez ułamek
sekundy pragnęła, aby powróciły. Ale to okropne uczucie w środku nie chciało
znikać. Wiedziała, że nigdy się od niego nie uwolni...
31 stycznia
Nadine Wetter stała się śmierciożercą.
KONIEC
Hmmmmmmmmmmm...
Fficak całego nie
czytałam, ale hmmm... jak tak przeleciałam to wiedze dwie cechy wspólne
fficka Twojego i słynnej Moniki vel. Hipis.
Po pierwsze za duzo dialogów,
za mało zdań ich rozdzielających.
Po drugie Ty w roli głównej... a to
hmmmmm w sumie takie infantylne.
Podziwiam za wytrwałośc, ale hmmmm ilość
to nie wszystko. Ja osobiście stawiam na jakość...
No wiec przeczytałam sławny fick, o
którym mówi polowa forum. Nasłuchałam sie tylu pochwał na temat
Misunderstood, że zabrałam się za czytanie z nadzieją znalezienia tutaj
ficka wspaniałego, wręcz kultowego. Od strony technicznej opowiadanie jest
dobre, nawet b.dobre.... Błędów stylistycznych wytykać nie będę, bo
opowiadanie długie, a „ stylówek” mało .
Jednak są
sprawy, które sprawiają, że ten fick nie jest dla mnie
"kultowym", a mianowicie:
Piszesz w Potterowych realiach...
i do tego główna bohaterka nosi imię identyczne jak twa ksywa. Nie wiem czy
się z nią utożsamiasz... czy to przypadek, ale odstrasza mnie umieszczanie
siebie jako głównego bohatera... lecz to tylko moje, skromne odczucie...
Jak zauważyła Sumiko... trochę padasz z dialogami. Nie chodzi o dużą ich
ilość. Ale np.: kończysz jeden epizod, wprowadzasz akcje w nowe miejsce,
rzucając jedno zdanie opisowe, a potem od razu piszesz dialog. Przydałoby
się więcej tego opisywania...
Acha... kompletnie zagiął mnie pomysł z
tekstem piosenki, którą można było usłyszeć na ścieżce dźwiękowej do WP...
niby to chwytliwie wyszło... ale jednak mi nie bardzo pasuje. Od razu widzę
te wszystkie hobbity, elfy i inne cholerstwo rodem ze Śródziemia
Poza
moim czepliwym gderaniem, widzę, że przyłożyłaś się do tego opowiadania.
Cenię to. Ukazałaś w tym ficku dużo emocji i uczuć... to wielki plus. Czyta
się lekko i może się podobać.
Ale widzisz... ja oceniam opowiadanie nie
tylko na podstawie stylu, poprawnego pisania itp... To tylko połowa sukcesu.
Bo prawdziwy klucz do mistrzostwa tkwi w chwytliwej fabule, a fabuła Twego
opowiadania niestety nie przypadła mi do gustu.
Czekam na inne
dzieło w Twoim wykonaniu. Jakiś zupełnie orginalny, nie potterowe.
Odbywający się we własnym, wymyślonym przez Ciebie świecie. Mam nadzieję że
kiedyś cos takiego tu zamieścisz. Pozdrawiam.
to ja też się wypowiem...a więc przeczytałam
twój fick od "deski do deski" i muszę stwierdzić że:
po
pierwsze uważam tak jak poprzedniczki że styl i ogólną pisaninkę w stylu
technicznym masz dobrze opanowaną
po drugie - coś do treści - mnie
osobiście bardziej podbał się koniec i ten troszkę przed końcem....początek
uważam za mało wciągający aczkolwiek nie myśl że nudny (co to to nie) chodzi
mi o to że w świetle dalszej części wypadł gorzej
po trzecie - chcę
pochwalić na sam koniec twojego opowiadania - gdy opisujesz to jak już
bohaterka nie jest w Hogwarcie i jak zostaje śmierciożercą - podoba mi się
to że ujęłaś tem proces stawania się śmierciożercą krótko i zwięźle -
właśnie tu mnie troszkę "ruszyło" i zrobiło mi się tak jakoś
smutno.....nie wiem czemu....może dlatego że bohaterka była tak pozbawiona
uczuć i że z takim spokojem a wręcz wydawałoby się obojętnością przyjęła
fakt że będzie teraz działać po stronie zła.......myślę że to własnie ta jej
obojętność wzbudziła we mnie jakieś dziwne emocje....
po czwarte -
przyznam szczerze że nie podobało mi się pomieszanie postaci z HP ze
stworzonymi przez ciebie innymi postaciami.....gdybyś np. zastąpiła postacie
poterowskie swoimi własnymi byłoby dużo lepiej
oczywiście wszystko
to jest moja opinia - opisałam wszystko tak jak ja to odczuwałam po
przeczytaniu tego ff....i niekoniecznie trzeba się z nią zgadzać....każdy ma
swój pogląd na to co czyta....ale powiem ci tak na koniec że mimo wszystko
podobał mi się twój ff i życzę powodzenia w dalszych "produkcjach"
no to tak...
Czytałam tego ff, kiedy
jeszcze nosił tytuł "Najważniejsze, że po prostu jesteś" i
czytałam go teraz. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobał. Miałaś po
prostu dobry pomysł na tego ff.
Ja bym się nie przejmowała tym, że
bohaterka tak samo się nazywa jak ty (tzn. twoja ksywa), wiele osób tak robi
.
Rzeczywiście początek nieco gaśnie w stosunku do do reszty ff, ale to
bym uznała raczej jako komplement
. Koniec według mnie był najlepszy, nie kończył się tak bezsensownie jak w
innych opowiadaniach (żyli długo i szcześliwie
). Ogólnie całość była wciągająca.
Życzę weny
....... Musze przyzac, ze... nie, tego nie
da sie opisac slowami. Nie wiem, co powiedziec. Fick jest... piekny. Na
koncu prawie sie poplakalam. Zabila Draco. Zabila go. Ja tez zabilam kogos,
ale w moim sercu, a nie w rzeczywistosci <na szczescie>. Bo ja tez
gram... Ja tez oszukuje sama siebie. Wiem, co czuje Nadine... Wiem, co to
wszystko dla niej znaczy... I choc nie stracilam matki takze mialam trudne
dziecinstwo. Bo kazdy na swoj sposob ma trudne. Naprawde, piekne... Sklania
do refleksji... Nie no... Nadine, jestes fenomenalna.
Jesli byly
jakies bledy, to nie zauwazylam <bylam zbyt pochlonieta czytaniem>.
Czekam na Twoje nastepne dziela!!
narazie jest to chyba fick który mi się
najbardziej podobał.na forum są swietne ficki.może mozna tu wytknąć powyższe
błedy ale niewiarygosnie trafiły do mnie opisy tych uczuć i wszystkiego. tak
jak ktoś napisał,najlepsza była ostatnia część.
a co do sumiko, ten fick
może skłaniać do głębokich przemyśleń jak prawie wszystko. kiedyś zaczęłam
zastanawiac się nad życiem i śmiercią opalając się i patrząc na niebo, choć
sama nie wiem jak do tego doszło. a co to są za głębokie przemyśleia to już
szczerze mówiać nie twoja sprawa, bo te przemytślneia mogą dotyczyć również
życia prywatnego, o czym niekoniecznie i nawet nie trzeba mówić na forum, a
tymbardziej na tym topicku.
Szczerze powiedziawszy- przeczytalam,
odchylilam sie na krzesle, palec wciaz jeszce tkwil na klawiszu page down,
ktorym przewijalam opowiadanie- i zaniemowilam. Koniec jest rzeczywiscie
najlepszy. poza tym fick nie konczy sie tak po prostu, ale jest niepewny-nie
ma wyraznie niczego powiedzianego. Co tu duzo mowic- cudowne.
(choc
faktycznie przydaloby sie wiecej opisow...
)
Włśnie dobre książki/dobre fficki wciagają
od samego początku. Czytasz parę pierwszych zdań i chcesz jeszcze. Po za tym
początek zazwyczaj mówi czy warto coś czytać, jakie to 'coś' będzie.
Dlatego jak dla mnie poczatek jest bardzo ważny.
mi sie podobał fick do momentu dodania
forumowiczów=// Wg. mnie dodanie forumowiczów do ficku byłło.. bezsensowne.
Popsuło klimat. I ten koniec- nie pasował do resztu. Jakby pisany na kolanie
na szybkiego. Coż ale moje zdanie i nie kazdy moze tak uwazac =))
najgorsze są takie książki, gdzie przez
cały pierwszy rozdział lecą opisy krajobrazu i maksymalnie sielankowy
nastrój, np. Krzyżacy.. najpierw musi być akcja, żeby czymś zainteresować
QUOTE (Vis @ 29-04-2003 19:51) |
najgorsze są takie książki, gdzie przez cały pierwszy rozdział lecą opisy krajobrazu i maksymalnie sielankowy nastrój, np. Krzyżacy.. najpierw musi być akcja, żeby czymś zainteresować |
Po pierwsze: To, że dziewczyna w ficku ma
taka ksywe jak ja, nie znaczy, że automatycznie jest mną. Nadałam jej takie
imię, bo po prostu mi sie podoba. Pewnie po części utozsamiam sie z nią na
swój sposób, ale nie jestem to ja. Vis wie na kim sie wzorowałam
Tyle odnosnie tej sprawy.
Po drugie: dzięki za wszystkie komenatrze.
Wiecie, nawet teraz, gdy czytam to opowiadanie znajduję dużo błędów:
powtarzajace się zwroty, stylistyka czy po prostu jakas taka infantylność.
Po głowie chodzi mi cos innego. Mam pomysł na ficka, ale musi on jeszcze
dojrzeć.
Pozdrówka
Z tą infantylnością to nie do końca tak jak
myśli Sumiko. Nie uważam, żeby opisy ubioru były przejawem dziecinności. Są
one nieodzowne. Miedzy innymi po to, żeby lepiej wyobrazić sobie postać.
Mówiąc o infantylności miałam na myśli raczej nieudolne opisy niektórych
scen, przede wszystkim tych "miłosnych", choć i tak starałam się,
żeby było ich jak najmniej. Ale z niektórych momentów, szczególnie z
zakończenie jestem zadowolona:)
I nie pisałam go na "jedno
kopyto", jak ktoś stwierdził
Poza tym każdy ma swój gust i prawo do tego, żeby mu się ten fick nie
podobał. Zresztą, ja jestem zadowolona z krytyki. Przecież to forum właśnie
po to jest, żeby sobie pomagać, a pomoc to miedzy innymi szczera krytyka.
Kiedy napisałam to opowiadanie byłam z niego bardzo zadowolona, wydawało mi
się w porządku. Ale po pewnym czasie stwierdziłam, że w gruncie rzeczy jest
średnie. A tak w ogóle, gdybym oburzyła się na was za krytykę, to dopiero
byłaby infantylność. Zatem bodźcie szczerzy aż do bóli
QUOTE (Nadine @ 08-05-2003 11:42) |
Z tą infantylnością to nie do końca tak jak myśli Sumiko. Nie uważam, żeby opisy ubioru były przejawem dziecinności. Są one nieodzowne. Miedzy innymi po to, żeby lepiej wyobrazić sobie postać. |
Kiedys ten fick juz czytałam i wtedy
skomentowałam.
Czytając go teraz miałam nadzieję na jakies bardziej
konkretne poprawki lub prezróbki. I zawiodłam się
W zasadzie to ten fick jest naciąganym romansem w marnym stylu. On
wzdycha z jej powodu a ona z jego tylko dogadać się nie mogą.... takie
klimaty można ciągnąć krótki ale nie przez cały fick.
Co do kwestii
ubiorów i takl dalej to tu musze się zgodzić z Villemo i resztą. To było jak
to nazwaliście infantylne. Po co szczegółowo opisywać ubiór dziewczyny skoro
jak dla mnie ważniejsze jest to jaki jest jej charakter a pod tym względem
ubiór nic a nic nie pomaga. W dodatku głwóna bohaterka mało zachęca do
utożsamiania się z nią nawet żal jej się nie robi. Razi raczej jej dziecinna
postawa do życia. Tak jak ją przedstawiłaś wydaje mi się raczej niedojrzałą
smarkulą z masa wyimaginowanych problemów niż kims kto miał trudne
dzieciństwo itd.
Końcówka napisana jakby na kolanie. Zupełnie olałaś
czytelnika twojego ficka podając fakty które w ten sposób można ująć np. w
epilogu a nie dać jako zakończenie opowieści. Zresztą cała fabuła była jakaś
taka rozlazła i mało pociągająca. Twoja bohaterka miotała się pomiędzy
miłością da Draca a tym co myślała że łączy ja z Harrym i do tego
wszystkiego jescze swoimi własnymi kompleksami.
Posumowając raczej
mało ambitne dzieło. Na pewno nie ma wnim niczego co skłaniałoby do
przemyśleń.
Cenię sobie waszą krytykę, ale nie traktuje
jej jak wyroczni, zwłaszcza, że czytałam wiele opinii i mam jako taki obraz
tego ficka w oczach różnych ludzi ( nie tylko Asik, Katie itp.) Zresztą
"Misunderstood" dla mnie to w tym momencie cos w rodzaju hm...nie
wiem jak to nazwać, może worka treningowego? Nie wiem czy dobrze to ujęłam.
Chcę wykorzystać krytykę do tego, aby napisać cos lepszego, historię
osadzona w wymyślonym przeze mnie świecie. Tylko najgorszy problem jest z
samym pomysłem. Całkiem niedawno cos przyszło mnie do głowy, ale potem
stwierdziłam, że pomysł nie trzyma się kupy. Kiedyś chciałam nawet osadzić
akcje w świecie Planescape, ale po pewnym czasie stwierdziłam, że tym razem
chce stworzyć cos całkiem nowego.
A teraz z innej beczki. Wiecie, podoba
mi się obecny "kształt" forum ff. Wcześniej najczęściej
pojawiającymi się komentarzami były "świetnie, pisz dalej", nawet
jeżeli fick był totalnie zły. Teraz jest więcej opinii szczerych,
przemyślanych, pomocnych. I to mi się podoba. Forum w jakiś sposób dojrzało.
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)