Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Odbicie W Wodzie, ostatnie wspomnienie.

Katon
post 02.08.2007 18:33
Post #1 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Harry poczuł wreszcie pod stopami twardy grunt. Wzrok musiał chwilę przywyknąć do panującego wokoło półmroku. Cisza. Stał w jakimś rozległym pomieszczeniu. Powoli zaczynał zauważać kontury wysokich okien, przez które do wnętrza wpełzało nieco srebrnego, księżycowego światła. Nienaturalna cisza. Jakby pełna wstrzymanych oddechów. Harry z cichym sykiem wypuścił powietrz. Bardziej wyczuł niż usłyszał, że ktoś nadchodzi. Zamknął oczy. Po chwili miał już pewność. Głuche echo kroków przebijało się raz po raz przez ciemność. Ciche kaszlnięcie. Harry błyskawicznie obrócił się i wyciągnął różdżkę. Tak łatwo zapomnieć, że nic nie może mu się tutaj stać. I tak trudno wreszcie uświadomić sobie, że już po wszystkim. Opuścił różdżkę i wziął głęboki oddech. Kroki były coraz głośniejsze, a Harry wyraźnie już widział, że nie jest sam. Pod ścianami pomieszczenia, częściowo schowani w mroku siedzieli Śmierciożercy. Oczy przywykły do ciemności. Widział lekko ślniące w srebrnym blasku włosy Luciusa Malfoya. Przeniósł wzrok na niecierpliwie wiercącą się w swoim fotelu Bellatrix Lestrange i przez moment znów zobaczył ją ze śmiechem zamierającym na ustach. Rozejrzał się dookoła. Crabbe i Goyle, Dolohov, na widok którego dłoń Harry'ego mocniej zacisnęła się na rękojeści różdżki, Lastrange i Avery o brutalnej i zaciętej twarzy. Crouch Junior, nerwowo obgryzający paznokcie. Macnair bawiący się różdżką. Wszyscy. Snape siedział w głębi pomieszczenia, z dala od drzwi, więc Harry zobaczył go dopiero na końcu. Czarne włosy zasłaniały większość twarzy. Ręce na oparciach fotela, wzrok wbity w jakiś punkt na kamiennej posadzce. Harry podszedł bliżej. Kroki na zewnątrz pomieszczenia słychać było już głośno i wyraźnie. Zaraz otworzą się drzwi. Snape podniósł głowę i Harry'emu przez moment wydawało się, że patrzy mu w oczy, nie zaś na na wejście. Jego twarz nie wyrażała niczego. Zimne oczy i cienka linia ust. Wspomnienia napływały jak fale. Jedno za drugim. Harry nie wiedział już co myśli i co czuje. Ale nie był w stanie przestać patrzeć. Zawiasy cicho zaskrzypiały. Śmierciożercy zerwali się z miejsc szeleszcząc szatami i skrzypiąc fotelami o posadzkę. Szmer przetoczył się przez pokój. Harry wiedział, że musi się odwrócić. Nie czuł strachu. Raczej zmęczenie. Znów będzie musiał zobaczyć jego twarz. Słuchać jego głosu. Może nawet patrzeć jak zabija. Trudno. To już jedno z ostatnich.
- Witaj, Panie! - Bellatrix i Lucius odezwali się równocześnie. W jej głosie słychać było lekkie drżenie, ale Harry pomyślał, że to nie strach, lecz podniecenie. Snape też wstał i ukłonił się. Harry nie był w stanie powstrzymać absurdalnego wrażenia, że Severus Snape kłania się właśnie jemu, ale szybko odrzucił tą myśl i powoli odwrócił się w stronę drzwi. Wszyscy Smierciożercy powitali Lorda Voldemorta. Pomieszczenie wypełniło się zimnym światłem wypływającym z jego różdżki. Szedł powoli pomiędzy zgiętymi w ukłonach postaciami. Blady, wysoki, ubrany w zwiewną, czarną szatę. Całkowicie spokojny. Dwa Upadki temu. Harry patrząc na niego ledwo mógł uwierzyć, że jest już przeszłością. Złym wspomnieniem. Sposób w jaki trzymał różdżkę, w jaki stawiał kroki, w jaki patrzył na swoich niewolników... Odwrócił wzrok. I zobaczył, że Voldemort nie wszedł do pokoju sam. Kilka kroków za nim, skryty w długim cieniu rzucanym przez jego sylwetkę podążał ktoś jeszcze. Harry podszedł bliżej, mijając Averego i Barty'ego Croucha schylonego niemal do samej podłogi. Mężczyzna idący za Voldemortem był tylko nieco niższy. Bogata, zielono-czarna szata połyskująca tu i ówdzie srebrną nicią z cichym szelestem sunęła po posadzce. Mężczyzna nie był już młody. Siwa, starannie przystrzyżona broda skrywała cienkie, nieco sine usta. Wydatny orli nos nadawał jednak jego twarzy drapieżnego wyglądu, a głęboko osadzone, jadowicie zielone oczy wydawały się być wbite gdzieś w przestrzeń przed nim, jakby ignorując wszystko wokół. Srebrne, proste włosy opadały na ramiona. Harry'emu wydał się podobny do Dumbledore'a, jednak wyglądał nieco młodziej i brak było w jego oczach choćby śladu ciepła i tej przewrotnej wesołości... Mężczyzna podążający za Voldemortem był równie dostojny, co chłodny. Równie skupiony, co nieobecny. Zupełnie spokojny. Voldemort dotarł do fotela znajdującego się na końcu pokoju i usiadł dając nieokreślony znak ręką, na który zgięci dotąd w ukłonach Śmierciożercy wyprostowali się i zaczęli z ciekawością przyglądać się mężczyźnie, który teraz stał przed tronem ich Pana. Cichy szmer przetoczył się przez salę, starzec jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Nie spojrzał nawet ich stronę, ciągle patrząc gdzieś przed siebie. Nie na Voldemorta, lecz raczej poprzez niego. Nawet nie drgnął gdy kula światła ze srebrnej różdżki pomknęła w górę oświetlając teraz całe pomieszczenie, ani gdy zimny, wysoki głos przemówił:
- Witajcie przyjaciele. Zastanawialiście się pewnie, jaki był cel mojej samotnej wyprawy. Niecierpliwiliście się z pewnością czekając tu na mnie... Rozmyślaliście może czy nie napotkałem po drodze jakichś trudności, a niektórzy z was mogli nawet zacząć się niepokoić, czy nie spotkało mnie coś złego... - Harry usłyszał w jego głosie nutę znajdującą się między rozbawieniem a groźbą. - Ale oto jestem. I mam dla was niespodziankę. Może już poznajecie? - pytanie zawisło w powietrzu, a przez pokój znowu przetoczył się cichy pomruk. Voldemort uśmiechnął się samymi ustami. W zimnym świetle unoszącej się pod sufitem kuli wydał się Harry'emu bardziej upiorny niż zwykle. I taki realny... Ciągle wykrzywiając wargi w parodii uśmiechu wbił zimne spojrzenie w starego mężczyznę w czarnozielonej szacie, który dopiero teraz je odwzajemnił. Niemal równie lodowatym. Voldemort nie spuszczając wzroku wykonał ręką delikatny ukłon w stronę mężczyzny mówiąc znacznie ciszej:
- Oto sam Seneasz Silvergreen. Witam.
Harry spojrzał na Snape'a, który ledwo dostrzegalnie drgnął i wbił wzrok w wyprostowaną, milczącą postać.

Ciąg dalszy może jeszcze dziś. Ciąg dalszy czyli druga część z zakończeniem.

Ten post był edytowany przez Katon: 28.12.2007 01:20
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
Katon
post 28.12.2007 01:21
Post #2 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Żałośnie mało, ale dziś już nie mam siły na więcej, ale wolę coś dać, żeby się zmotywować.

Po chwili ołowianego milczenia Voldemort odezwał się znowu:
- Zapraszałem pana Silvergreena już wielokrotnie. Tak bardzo chciałem móc z nim wreszcie życzliwie i spokojnie porozmawiać. Wyjaśnić sprawy, które powinny zostać wyjaśnione, otrzymać odpowiedzi na pytania, które muszą być zadane, a wreszcie - udowodnić panu Seneaszowi, że jego miejsce jest tutaj. Wśród nas... - pochylił się lekko, a jego głos stał się delikatny i uprzejmy. - Dziękuję, że przyjąłeś moje zaproszenie.
Siwowłosy mężczyzna podczas tego powitania nie wykonał choćby najmniejszego ruchu. Gdy Voldemort skończył, opuścił leniwie wzrok, jak gdyby chciał obejrzeć czubki swoich butów, po czym spojrzał wprost w czerwone, wężowe oczy.
- Osobliwym zwyczajom hołdujesz, Tomie Riddle. - jego głos był jeszcze zimniejszy od głosu Czarnego Pana, ale i niższy oraz głębszy. Salę natychmiast wypełniły gniewne pomruki i szepty, a Bellatrix Lestrange zrobiła krok w kierunku Silvergreena, jednak Voldemort uniósł leniwie lewą rękę i wokół Harry'ego znów zapadła absolutna cisza. Snape nie drgnął. Po chwili Seneasz odezwał się znowu:
- Rozbrajasz mnie i przyprowadzasz tu pod groźbą śmierci, by teraz zabawiać swoich ludzi średniej próby ironizowaniem i krasowówstwem - usta Silvergreena przeciął na chwilę pogardliwy grymas. - Nazywaj rzeczy po imieniu... - na jego twarz wpełzł teraz lodowaty uśmiech - Riddle.
Harry podszedł kilka kroków bliżej, aby lepiej widzieć każde drgnienie twarzy Voldemorta i człowieka, który śmiał nazywać go prawdziwym imieniem stojąc tuż przed nim. Harry nie spotkał wielu takich ludzi. Prawdę mówiąc tylko jednego, nie licząc...
Blada, chuda dłoń znów uniosła się do góry uciszając wściekłe szepty i pomruki. Voldemort uśmiechnął się, znów samymi wargami, po czym przemówił. Spokojnie i łagodnie:
- Seneaszu, czy nie dotarły do ciebie wieści o tym, że teraz noszę już nowe imię? Czy nie słyszałeś jakim cieszy się ono szacunkiem i jaki wzbudza lęk w sercach mych wrogów? Bądźmy dla siebie uprzejmi, przyjacielu. Proszę. - Harry słyszał groźbę jaka czaiła się w tych słowach i był pewny, że nie uszła także uszu Silvergreena. Ten jednak nie dał tego po sobie poznać mw żaden sposób. Przez chwilę obserwował w milczeniu zdobioną gałkę na oparciu fotela Voldemorta jakby coś rozważał. Wreszcie odezwał się, nie przestając przypatrywać się zdobieniom:
- Od dawna zastanawiam się co sprawiło, że tak bardzo celebrujesz nowe imie jakie sobie nadałeś. I mam swoją teorię na ten temat. Nie mogę się jednak powstrzymać od konstatacji, iż brzmi ono nieco... - przekrzywił lekko głowę, jakby szukając odpowiedniego słowa, otworzył usta, zamknął je i znów przywołał na twarz wyraz zniesmaczenia - pretensjonalne. - Teraz znów patrzył Voldemortowi prosto w oczy. Harry wstrzymał oddech. Wszyscy w sali również. Snape zdawał się być zamieniony w słuch niemal dosłownie. Kimkolwiek był Seneasz Silvergreen niewątpliwie nie był tchórzem.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 17.05.2024 17:11