Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Kieł Mroku, ZAKOŃCZONE

matoos
post 07.05.2003 13:57
Post #1 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Od samego początku, kiedy tylko zaczął rozumieć co się do niego mówi, Krenowi wbijano do głowy jedną zasadę: "Jak dają to bierz, jak biją to uciekaj". Tak więc właśnie uciekał, z całej siły odpychając nogami uciekającą niedorzecznie prędko ziemię. Jedyne co kołatało się po jego poobijanej głowie to przeczucie, że tym razem posunął się za daleko... Kiedy tylko dotarł do targanego wichrem mostu w dzielnicy wschodniej, zatrzymał się, rozejrzał, po czym wskoczył do dziury, której istnienie było dla niewprawnego oka praktycznie niedostrzegalne. Posuwając się szybkimi ruchami do przodu zastanawiał się już, gdzie sprzeda ukradziony miecz, kiedy jego uwagę przyciągnęły niosące się w oddali głosy.
- Jestem pewien, że widziałem jak biegł w tę stronę!
- Szukaj uważnie, na pewno gdzieś tu miał przygotowaną drogę ucieczki.
- No pewnie, przecież nie zapadł się pod ziemię...
"Prawie zgadłeś, gratuluję intuicji", pomyślał do siebie, po czym jego myśli zajęły sprawy aktualnie najważniejsze, takie jak czołganie się oraz utrzymywanie głowy nad grubą warstwą kurzu zalegającą posadzkę korytarza. Był juz niedaleko swojej kryjówki. Nic nie mogło stanąć mu na drodze...

Atramentowoczarna zasłona na ścianie zadrżała nagle i po zadowalającej serii stęknięć i prychnieć dobiegających ze znajdującej się za nią dziury ukazała się głowa Krena. Roztrzepana czupryna tu i ówdzie zdradzała ślady nadmiernego zużycia, ale wydawało się, że młody złodziej jest zadowolony z brawurowej ucieczki. Usiadł spokojnie na ustawionym specjalnie w tym celu pieńku i zaczął mówić.
- Jak zwykle piękna, jak zwykle bogata i jak zwykle zła na mnie...
- Tym razem twoja lepka gadka ci nie pomoże Krenie Fineusie Brooks! Jak dotąd starałam się popierać twoje nocne eskapady do domów bogaczy, ale są pewne granice! Po pierwsze: Dom Gunthera Hratli jest najlepiej strzeżonym domem w naszej okolicy i każda próba włamania do niego jest karana śmiercią! Po drugie: Cokolwiek tam zdobędziesz i tak nie dasz rady tego sprzedać, bo Hratlo ma wtyczki na każdym czarnym rynku w promieniu pięciuset mil. A po trzecie Hratlo wynajmuje masę czarodziei i magików, a twoje proste iluzje nie pomogą ci w ominięciu ich zabezpieczeń. Gdybyś mi powiedział wcześniej, który dom masz zamiar obrobic tej nocy, z czystym sercem wydałabym cię strażom, w nadziei, że tylko obetną ci dłonie, a nie zabiją na prośbę samego Gunthera Hratli... Ale ponieważ juz wróciłeś, nie pozostaje mi nic innego, jak ci pogratulować! Do jasnej cholery Kren, jak to zrobiłeś?
- Nic trudnego. Jedna moja, jak miałaś czelność je nazwać, prosta iluzja i strażnicy spokojnie poszli wszyscy do jednego worka tańczyć z własnymi cieniami. Z czarodziejami było trudniej... Posłałem moje odbicia, żeby biegały po całym domu, wchodząc po dachach, przez ukryte przejścia, kanałami i tym podobne, a tymczasem sam wszedłem głównym wejściem w przebraniu nowobogackiego szlachcica... Mówię ci, ubawiłem się po pachy. Jak tylko czarodzieje zajęli się moimi iluzjami, ja zająłem się najbardziej strzeżoną rzeczą w całym domu. Tym...
Z tymi słowami, Kren zdjął z pleców długie i płaskie zawiniątko. Po chwili zastanowienia rozwiązał mocujące je sznurki, po czym wyciągnął pięknie zdobiony miecz razem z pochwą.
- To? Wszedłeś do domu Gunthera Hratli i jedyne co ukradłeś to... to? Jakiś stary miecz? Kren, gdybym cię nie znała powiedziałabym, że się starzejesz, ale ponieważ tak nie jest, powiem tylko: DO RESZTY ZIDIOCIAŁEŚ!? Przecież ten miecz na pewno jest indywidualizowany, za cholerę nie sprzedasz go nigdzie, nawet z moją pomocą...
Kren zastanowił się... W sumie nie wiedział, co tak bardzo ciągnęło go do tej broni, ale kiedy tylko wszedł do posiadłości, po prostu wiedział, dokąd ma iść. A jak tylko zobaczył oręż, od razu chwycił go i zaczął uciekać... To do niego niepodobne, czyżby w grę wchodziła jakaś magia? Spróbował sobie przypomnieć, czy czuł jakieś drgnięcia Many, ale od chwili wejścia do domu aż do chwili porwania miecza jego wspomnienia były dziwnie zamglone... Ale to nic, to na pewno skutek przemęczenia, ostatnio pracował noc w noc, potrzebował przecież pieniędzy.
- Czemu tak stoisz z głupią miną, Kren!? Ja wiem, że zrobiłeś błąd, ale sądzę, że da radę temu zaradzić. A tymczasem obejrzyjmy może ten miecz. Sądząc po pochwie jest naprawdę starożytny, a takiej gardy nie używa się od dobrych pięćdziesięciu lat...
- Hmm? Nie wiedziałem, że znasz się na broni Tess...
- Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz i gwarantuję ci, że wielu z nich nigdy w życiu nie poznasz... Chociaż, może po romantycznej kolacji, gdybym była bardzo pijana, a ty wziąłbyś wreszcie kąpiel... Zresztą mniejsza z tym. Pokaż no ten miecz, bo pęknę z ciekawości!
Kren chwycił za rękojeść i szybkim, acz wprawnym ruchem wyciągnął broń z pochwy...

Obecność. Coś się zmieniło. Szczelina. Światło. Życie. Koniec czekania. Nareszcie. Jadło. Napitek. Krew. Obecność.

... i natychmiast poczuł się, jakby coś uderzyło go w tył głowy. Obca świadomość mruczała mu do ucha obietnice chwały i siły, a miecz wydawał się tak pasować do dłoni, że przez chwilę zapragnął nigdy więcej go z niej nie wypuścić... Przez chwilę, bo zaraz doszła do głosu jego wrodzona intuicja, która kazała mu natychmiast schować miecz z powrotem do pochwy. Kiedy tylko to zrobił, świat wokół niego ogarnęła ciemność, a on sam pogrążył się w słodkim zapomnieniu.


_____________________________________

To tyle na poczatek. To pierwszy fick ktory podobal mi sie na tyle, zeby go komukolwiek pokazac. Dalsza czesc ma juz miejsce w mojej glowie, ale nie wiem, czy jest na tyle dobra, zeby ja publikowac... Zobacze jaki bedzie odzew na to...

Ten post był edytowany przez matoos: 12.05.2003 18:55


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Closed TopicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
matoos
post 27.11.2003 18:26
Post #2 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Dobra, dobra już daję biggrin.gif

Nie rzucać pomidorami w pisarzy biggrin.gif

To był jeden z tych wieczorów, kiedy z nieba pada ognisty śnieg, a na ulicach niezwykłe bestie toczą zawziętą walkę, od której zależą dalsze losy świata. A Tess wchodziła właśnie w sam środek piekła. Piekła, w którym zasady ustalał jedyny na świecie człowiek, któremu ufała bezgranicznie... A ludzie mówią, że los nie jest ironiczny...

Chwyciła mocniej rękojeść miecza, czując że musi mieć jakąś kotwicę, która trzymałaby ją po właściwej stronie snu. Albo raczej koszmaru. Tuż przed nią rozkładał skrzydła ognisty ptak, wijący się pod uderzeniami coraz silniejszego wiatru, przytrzymywany przez siatkę, która zdawała się składać z samej ziemi, przemieszanej z małymi kamieniami. Tuż nad nim, ze skrzyżowanymi rękami, bez żadnej widocznej podpory wisiał w powietrzu Kren. Zdawał się coś mówić, ale jego słowa nie docierały do uszu Tess. Zaczęła podchodzić bliżej i nagle ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby jakieś ciekawe zwierzę zaczęło ją obwąchiwać. Po chwili usłyszała w głowie głos. "Co ty tu robisz? Przecież cię odesłałem, nie chcę żeby coś ci się stało. Zmykaj, rozpraszasz mnie." - zdawał się mówić. Tess nie posłuchała. Szła dalej, sprzeciwiając się swojemu instynktowi, intuicji i wszystkiemu co starało się ją powstrzymać. Na przekór wiatrom. Wtedy głos odezwał się po raz kolejny. "Naprawdę mi przykro, ale nie możesz tu zostać." i otoczyła ją dziwna sfera, jakby coś zamknęło ją w świetlistej kuli. Jednak kiedy światło zniknęło nadal stała w tym samym miejscu. "Więc i ty zwróciłaś się w końcu przeciwko mnie, Wilczyco? Niech tak będzie. Ale nie myśl, że będę ci ułatwiał sprawę." - rozbrzmiały w jej głowie słowa, lecz były coraz cichsze, jakby dobiegały zza grubej zasłony. Wiatr także osłabł, a niedaleko od niej ognisty ptak poderwał się nagle i wzbił w powietrze. Jednak nie uleciał daleko. Już po chwili pikował w dół ścigany przez istotę o wiele mniejszą od niego.

Kren spadał w dół, a pęd powietrza wyciskał z jego oczu łzy. Nie zwracał na to uwagi, już od dawna nie potrzebował oczu aby widzieć. Jego moc stała się pełna, kiedy odnalazł w sobie siłę, żeby sterować każdym elementem Szóstki. Teraz nie było przeciwnika, który potrafiłby dotrzymać mu pola w otwartej walce. Ale zmagania z Istotą w połączeniu z jednoczesnym atakiem na Wilczycę były naprawdę męczące. I to właśnie sprawiało mu tak szaloną przyjemność. Otworzył usta i nie zwracając uwagi na wiatr, wpychający jego słowa z powrotem do gardła, krzyczał, śmiał się, opowiadał światu o uczuciu które uwielbiał, o przepływającej przez niego mocy i o wielu innych rzeczach, które sprawiały, że czuł się szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Zagubiony w niespodziewanej ilości doznań umysł słabo starał się przypomnieć mu o czymś, ale nie obchodziło go nic co pozostawił za sobą, na ziemi. Spojrzał na ognistego ptaka pikującego kilkanaście metrów przed nim i natychmiast przybrał postać lodowego węża, chwytając skrzydło feniksa i ściągając go w dół. Uderzenie było tak silne, że ptak przestał się szarpać, najwyraźniej uznając się za pokonanego. Istota przybrała postać człowieka, kobiety o niebieskiej skórze i czarnych jak węgiel oczach. A tuż obok niej stała inna kobieta, z którą łączyły się jakieś wspomnienia... Wspomnienia, do których Kren nie miał teraz dostępu... Zignorował świtające gdzieś z tyłu głowy zdumienie i wrócił do postaci wysokiego mężczyzny, która nie wiadomo czemu wydała mu się najbardziej odpowiednia. Chwilę trwało, zanim przypomniał sobie, jak się mówi, ale już po chwili odezwał się pierwszy.
- Dawnośmy się nie widzieli, pani... Starałem się przerzucić cię w jakieś bezpieczniejsze miejsce, ale ty z uporem godnym lepszej sprawy wracasz. Co tobą powoduje, chcesz być naocznym świadkiem narodzin nowego świata?
- Nie. Przyszłam odzyskać to, co należy mi się na podstawie praw starszych niż jakikolwiek wszechświat. Oddaj mi Krena. Potem możesz robić co zechcesz, nic mnie to nie obchodzi.
- Ależ to ja jestem Kren! Nie mogę oddać ci siebie, jestem sobie potrzebny, jeśli wiesz o co mi chodzi - odpowiedział z ironicznym uśmieszkiem, po czym skierował swą uwagę na Istotę.
- A ty, pani? Czy zrozumiałaś wreszcie, że nie masz dokąd uciec? Wprawdzie nadal wiele z mojej mocy wysysa walka z Wilczycą, ale już niedługo, kiedy tylko z nią skończę, nie będziesz miała najmniejszych szans. Gdybyś spróbowała teraz, może nawet by ci się udało...
- Dobrze wiem że mógłbyś mnie pokonać w każdej chwili. Gdyby tylko zabawa mną nie sprawiała ci takiej przyjemności, już dawno byś to zrobił, Kerr'naku. Ale spójrz na tą śmiertelniczkę. Nie budzi ona w tobie wspomnień? Nie sprawia, że coś wewnątrz ciebie chce...
Słowa dziwnej kobiety najwyraźniej poruszyły jakieś kamyczki w umyśle opętanego człowieka. Zaczął się krzywić dziwnie, jakby nagle poczuł niezwykły ból...
- Zamknij się! - wykrzyknął Kren, a Istota zachwiała się pod tym dźwiękiem, jak uderzona niewidzialną ręką, lecz dla Kerr'naka było już za późno. Krzywił się i pocił coraz bardziej, kiedy w jego wnętrzu siła woli małego, ulicznego złodzieja toczyła bezgłośną walkę z umysłem boga, wypełnionym obrazami zabójstw, płaczu i krwi. Tess wykorzystała tę chwilę aby podbiec do wijącego się w wewnętrznym bólu ciała, chwycić je w ramiona i przytrzymać. Spojrzała mu prosto w oczy i zatrzymała się na chwilę, porażona ogromem bólu, jaki w nich dostrzegła. Jednak w jej pamięci pojawiły się chwile, kiedy te oczy patrzyły na nią z zupełnie innymi uczuciami, jakby ją sprawdzały, jakby chciały zapamiętać wszystkie szczegóły, jakie łączyły się z jej obecnością. Przypomniała sobie wszystkie dobre czasy, które przeżyła razem z Krenem, wspólne wypady na miasto, długie jesienne wieczory, podczas których planowali kolejne włamania, chwile niepokoju, kiedy złodziej wyruszał na akcje i niepowstrzymaną radość pomieszaną z ulgą kiedy wracał... Jak mogła wcześniej nie dostrzec, jak bardzo jej na nim zależało? Teraz było za późno, mogła tylko mieć nadzieję, że je uczucie jest odwzajemnione. Pochyliła się i przycisnęła swoje wargi do jego, wlewając w niego razem z oddechem całą miłość, którą w sobie czuła, wszystko co gromadziła od czasu tak długiego, że wydawał się jej nieskończony. A kiedy ich usta się rozłączyły, dostrzegła w jego oczach coś... ciepłego, a w jej głowie rozległ się cichy głos: "Przykro mi, maleńka... Nie będę mógł ci znów towarzyszyć. Przeceniłem swoją siłę... Kerr'nak tylko czekał, aż zbiorę Szóstkę. Mam mało czasu, niedługo opanuje mnie do końca... Zapamiętaj jedno - on ma skłonność do hazardu... I nie martw się o mnie... Będę żył, cokolwiek stanie się z ciałem... w... którym... Za późno... Ja... Cię..." - Głos cichł coraz bardziej, a kiedy tylko przestała go słyszeć, Kren wyrwał się z jej objęć. Powietrze zaczęło trzeszczeć od nagromadzonego napięcia, a na twarzy złodzieja pojawił się grymas wściekłości.
- Nic z tego!!! Nie pozwolę ci przywołać go z powrotem... Giń! - wykrzyknął, a Tess poczuła, jak zamyka się na niej dłoń niewidzialnego olbrzyma. Ostatkiem sił udało jej się krzyknąć
- W uczciwej walce nie udało by ci się mnie pokonać! - zanim zemdlała.

Kiedy się obudziła, otaczała ją cisza. Czuła w dłoni rękojeść miecza, a na plecach musiała mieć sińce wielkości arbuzów, bo bolały ją jak jeszcze nigdy w życiu.
- Będzie jak chcesz. Podoba mi się takie rozwiązanie. Losy świata zależą od jednej, rozstrzygającej walki. Jest w tym pewna... niepowtarzalna dramaturgia, chyba się ze mną zgodzisz? - usłyszała głos, rozlegający się wewnątrz jej czaszki. Wstała i rozejrzała się. Nie zauważyła żadnych zmian w otaczającym ją świecie. Może nie licząc tego, że nie czuła już wiatru, a spadający liść, który był jej ostatnim widokiem, zanim straciła przytomność, wisiał w powietrzu, jakby miał cały pozostały czas świata do dyspozycji. Bardzo możliwe, że miał. Było też dziwnie szaro... Zmusiła się do zastanowienia, i już po chwili była gotowa do odpowiedzi. Minęła kolejna chwila, zanim wstała i poprawiła włosy.
- Nie widzę żadnej dramaturgii w rzeźni, jaką mi urządzisz przy pomocy Piątego.
- Jak możesz tak mówić? - Kren zrobił niewinną minę - daję ci słowo, że będę używał tylko umiejętności szermierczych tego złodzieja, na którym najwyraźniej bardzo ci zależy. Nawiasem mówiąc, czy wiesz że zawsze cię oszczędzał? Tak naprawdę jest dużo lepszy niż ci się zdaje. Ale dość już gadania, pora przystąpić do akcji... Panie przodem. - Mężczyzna ukłonił się z kpiącym uśmieszkiem na ustach, po czym dobył miecza. Tess uniosła dłoń i zdjęła zapinkę płaszcza. Poczuła jak spływa jej po plecach i pada na ziemię, gdzie przybrał odcień szarości, taki jak reszta świata. Potem wyciągnęła z pochwy własny miecz. Sprawdziła jego ostrość po czym, najwyraźniej usatysfakcjonowana, przełożyła go do lewej ręki. Prawa dłoń znalazła rękojeść sztyletu. Była zdecydowana.
- No cóż, nigdy mu tego nie mówiłam, ale znam parę sztuczek, o których on nie ma pojęcia. Poza tym nie pojedynkowaliśmy się od paru miesięcy. Nie było czasu. Więc tak naprawdę nie wiesz, jak dobra jestem. A może to ja zawsze dawałam mu wygrać? - Uśmiechnęła się lekko i rzuciła w stronę Krena, w biegu wyszarpując sztylet. Złodziej uderzył szybkim cięciem z góry, ale złapała jego ostrze na gardzie sztyletu i natychmiast uderzyła skośną fintą z dołu. Przeciwnik przeskoczył nad jej bronią i spróbował pchnięcia, które jednak rozminęło się z celem. Natychmiast musiał też zablokować uderzenie sztyletem, zmierzające w stronę jego nerki. Zmrużył oczy, jakby zdziwiony jej umiejętnościami, po czym kopnął ją w kolano. Tess zagryzła zęby, ignorując ból i przekręciła dłoń w niesamowicie skomplikowanym manewrze, zwanym kiranage. Jej klinga wskoczyła w blok złodzieja i odepchnęła jego ostrze na bok, co natychmiast wykorzystała, atakując sztyletem. Kren odskoczył.
- Widzę, że rzeczywiście sporo potrafisz - powiedział, obchodząc ją jak niedźwiedź swoją zdobycz. Przez chwilę zachowywał dystans, lecz w końcu rzucił się na nią, tnąc oburącz z lewej, chyba licząc na to że krótkie ostrze sztyletu nie pozwoli jej zatrzymać silnego cięcia. Przeliczył się. Rozległ się krótki, wojowniczy dźwięk, kiedy jedna klinga zetknęła się na chwilę z drugą, po czym musiał znowu uskoczyć, aby uniknąć rozpłatania na pół. Tess zaatakowała po raz kolejny. Skrzyżowała przeguby, a po chwili rzuciła się na przeciwnika, kierując miecz w stronę lewego boku przeciwnika, a jednocześnie atakując jego lewy nadgarstek sztyletem. Krzyknęła z rozczarowania kiedy w dłoni przeciwnika pojawił się krótki nóż. Oba jej ciosy zostały zablokowane. Tym razem to ona odskoczyła.
- Oszukujesz! - wykrzyknęła oskarżycielskim tonem.
- Nieprawda! Po prostu uznałem, że to niesprawiedliwe, kiedy ty masz sztylet, a ja nie. Więc przywołałem sobie jeden. Teraz będzie uczciwie. - usprawiedliwił się Kren, po czym skoczył w jej stronę, unosząc miecz w poziomym cięciu. Tess zablokowała cios, lecz już po chwili musiała chronić udo przed ostrzem sztyletu. Jej ruchy zaczynały zwalniać, w miarę jak się męczyła, ale widziała też, że przeciwnik oddycha coraz szybciej. Najwyraźniej na nim także zmęczenie wyciskało swoje piętno. Obchodzili się dookoła, atakując raz po raz, ale poza kilkoma niegroźnymi szramami walka nie posuwała się do przodu. Aż do chwili, kiedy Tess w desperackim wypadzie wbiła ostrze sztyletu w ramię Krena i tam je zostawiła, odskakując przed ciosem, który odciąłby jej nogę. Złodziej uśmiechnął się złośliwie. Jego cień wydłużył się i pokiwał palcem.
- Teraz nie masz jak się bronić. To już tylko kwestia czasu, kiedy rozetnę tą śliczną buźkę na połowy. - uniósł miecz i ruszył w jej stronę, ale po chwili zatrzymał się i złapał za brzuch. Wydał z siebie dziwny jęk. Tess zatrzymała się, obawiając się pułapki, ale po chwili w jej głowie rozległ się głos Frieda. "Teraz! Wilczyca go przytrzyma!", zdawał się mówić. Jej ręka podniosła się, jakby bez udziału jej woli. Zaczęła biec. Przed oczami przesuwały jej się sceny które gromadziła w swej pamięci przez całe życie. Ona i Kren biegnący razem przez łąkę, kiedy ukradli jabłka z ogrodu starego Finnesta, ona i Kren krzyczący na siebie po jednym z treningów szermierki, kiedy przypadkiem zranił ją w twarz, ona i Kren wracający balu u hrabiny de Souner, ona i Kren... Łzy przesłoniły jej oczy, ale nie przeszkodziło jej to uderzyć celnie. Kiedy wbijała klingę z całej siły w ciało złodzieja, poczuła jak na jej policzek upadają pierwsze krople deszczu.

Nagła ulewa napełniła szumem gałęzie drzew, będące jedynymi świadkami sceny rozgrywającej się w miejscu, gdzie jeszcze niedawno toczyła się bezprecedensowa walka pomiędzy ognistym ptakiem, a małym człowiekiem, który stawiał mu opór przez niespotykanie długi czas. Teraz była tam tylko młoda kobieta o czarnych włosach, klęcząca nad ciałem mężczyzny. Była cała przemoczona, lecz najwyraźniej nie zwracała na to uwagi. Skupiona na ciele, zdawała się tylko kamienną figurą. Po chwili podszedł do niej człowiek w szatach kapłana i okrył ją podniesionym z ziemi płaszczem. Nie słyszał jednak słów, które spłynęły z jej warg jako towarzysze dla spadających na ziemię łez. "Ja... też cię kocham..."

Koniec

No i po wszystkim... Miło było co jakiś czas dostawać wiadomości że ktoś jeszcze mnie czyta, ale nadszedł kres... Bo jest czas płaczu i jest czas radości. Tak samo jest czas początku i jest czas końca. Ale jeszcze na pewno będę coś pisał, choć raczej nic tak długiego. Stanowczo krótka forma lepiej mi wychodzi biggrin.gif

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, że mnie czytaliście przez cały ten czas biggrin.gif

Ten post był edytowany przez matoos: 27.11.2003 18:29


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
matoos   Kieł Mroku   07.05.2003 13:57
matoos   Wrzucam drugiego parta... Nie bylo odezwu, ale...   08.05.2003 15:26
matoos   A oto i... Part 3. Gałezie wierzb kołysały s...   12.05.2003 18:29
matoos   Part 4 Ciemność. Była wszędzie. Odkąd tylko p...   13.05.2003 14:22
matoos   A oto i kolejny part. Wydał mi się trochę dziw...   16.05.2003 13:20
matoos   agniesia_006: jedną? z moich informacji wynika...   22.05.2003 12:42
matoos   Ten part jest jakiś taki... Ekhm... Zresztą, c...   28.05.2003 10:09
matoos   Part 8 Budynek, w którym odbywał się bal był ...   03.06.2003 19:11
matoos   Kolejny odrobine dziwny part... Sami ocencie. ...   09.06.2003 18:22
matoos   Chcieliscie to macie: nareszcie dorwalem sie d...   16.06.2003 09:07
matoos   Psycho: Nabijam posty? Jakie posty? :rolleyes: Na...   20.06.2003 10:50
matoos   Oto najnopwszy parcioch... Miłego czytania: Part ...   23.06.2003 18:54
matoos   Ten part był pisany na szybko, więc może być w nim...   24.06.2003 12:33
matoos   Kolejny part, który wydaje mi się jakiś dziwny...   02.07.2003 10:29
matoos   Tym razem to juz na pewno ostatni part przed wakac...   08.07.2003 18:01
matoos   Wybaczam. Na osłodę daję nowego parta. I na pr...   19.08.2003 10:51
matoos   Oki, oto kolejny parcioch. Prosze nie prosic na ra...   30.08.2003 09:40
matoos   Oto i kolejny part... Mam nadzieję, że ktoś po...   10.09.2003 12:14
matoos   Miałem dziś natchnienie   19.09.2003 18:57
matoos   Dobra, dobra już daję « Następny starszy · W Labiryncie Wyobraźni · Następny nowszy »
 

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 17.05.2024 02:14