Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Kolor Krwi, Nie można być do konca złym, prawda???

Lśnienie
post 22.07.2004 22:24
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 31.05.2004
Skąd: Radomsko




Znalazłam dzis pełno starych zeszytów...Obudziły wspomnienia. Napisałam w nich kiedyś mroczną historię... tajemniczą, enigmatyczną historię o ,,ludziach'', którzy mimo tego, że byli inni, że byli źli, starali sie i chcieli o tym właśnie zapomnieć. Historia o wampirach. Pozstanowiłąm opublikować ją tutaj ( oraz na moim blogu). Marzę o tym aby kiedys zostać pisarkąi tworzyć nie tylko dla siebie, ale tez dla milionów ludzi...

KOLOR KRWI
part I

Było zbyt ciemno żeby była na sto procent pewna że to był on. Doskonale pamiętała jak zobaczyła go pierwszy raz na Wiktoria Street. Szedł tym swoim pewnym, arystokratycznym krokiem z dumą odrzucając do tyłu długie jasne włosy, które lekko opadały na czarny, skórzany płaszcz. Zawsze patrzył dumnie przed siebie co przywoływało w niej myśli, że czuje się lepszy, wyższy, że jest mądrzejszy. Był oportunistą, kameleonem, człowiekiem bez kośćca, wstrętnym karierowiczem, ale był też jednym z nich. Dążył po trupach do celu. Od tej nocy widziała go może jeszcze z pięć razy. Zawsze takiego cholernie dumnego. Ale teraz?? Nie mogła dostrzec tych szklanych oczu, nic co by potwierdziło jego tożsamość...a jednak. Biała dłoń długimi palcami odrzuciła jasne włosy do tyłu. Światło księżyca odbiło się w uderzająco turkusowych oczach.
- I znów tu jesteś Cathy??- spytał przeciągając sylaby i odwracając wzrok prosto na nią. Miał akcent rodem z Nowego Orleanu, z Luizjany, z miejsca w którym właśnie stał... Czemu więc ktoś jej powiedział, że jest z Paryża??
Dziewczyna odrzuciła ciemne włosy z jasnej twarzy i spojrzała na niego triumfująco.
- Twoja nędzna egzystencja życia kiedyś przesiąknie złem do szpiku kości, Angelusie – wyciągnęła ku niemu piękną dłoń z licznymi pierścieniami, których bogate zdobienia lekko zamigotały oślepiając wysokiego mężczyznę przed nią
Angelus wybuchnął śmiechem, tym cudownym, przesiąkniętym grozą śmiechem i utkwił w jej twarzy swój wzrok.
- Już nic na to nie poradzisz, teraz jesteś jedną z nas, jesteś kolejnym pokoleniem Ozyrysa – stwierdził podchodząc do niej bliżej. Poczuła jego zapach, poczuła jego skórę, jego krew, krew swojego Pana. Miał rację. Była taka sama jak on. Zła, zrodzona z grobu Ozyrysa, nosząca przekleństwo.
- Angelusie...nie możesz zabijać dzieci...one – zamknął jej usta gorącym pocałunkiem. Jego lodowaty dotyk sprawił, że zapomniała o tym co chciała powiedzieć. Przelał w nią swoja nienawiść, zło do tego nędznego gatunku, do ludzi.
- Jestem głodny – oderwał się od niej obnażając kły, te piękne kły, które ją stworzyły. Na twarzy Cathy pojawił się mściwy uśmiech. Obróciła namiętnie głowę i stwierdziła
- Hm... to zadziwiające bo mi też, mój kochany – złapała jego dłoń i pobiegła w stronę miasta ciągnąc go za sobą.
- Even wrócił z Europy – zaśmiał się Angelus gdy z biegu przeszli do szybkiego marszu.
Even, Even... ten Even, ten cudowny ciemnowłosy Even, który sprawił że Alex narodziła się na nowo.
- Mój kochany Even? – spytała cicho Cathy swym delikatnym a zarazem budzącym niepokój tonem.
Angelus obdarzył ją łaskawym spojrzeniem. Czasami miał ochotę ją zniszczyć, nie zabić. Wampira się nie da zabić. Co z tego że ją kochał, co z tego że jej nienawidził??? Orleus byłby wściekły gdyby coś jej się stało, a Marius, Luis, Eve??
- Razem z Alex – dodał z naciskiem wbijając jej mocniej ostry pierścień w nadgarstek. Usłyszał trzask jej skóry i cudowny odgłos pulsującej krwi w nabrzmiałych żyłach.
- Pij, pij mój kochany i żyj, żyj mną – szepnęła Cathy przysuwając mu rękę do spragnionych ust... Ulga, namiętność, rozkosz. Usta Angelusa wciąż chciały więcej i więcej.
- DOŚĆ!!! – krzyknęła odsuwając dłoń od jego lekko zakrwawionej twarzy i czerwonych pięknych zmysłowych ust. – Och... co za wieczór – rana natychmiast się zabliźniła.
Angel wytarł krew z warg i oblizał zęby z rozkoszą w oczach budzących strach i pociągających zarazem.
- WIĘCEJ!!! – wrzasnął przeraźliwie.
Jego krzyk, krzyk w niebiosa sprawił, że stado ptaków szybko opuściło stare drzewo wzlatując ku ogromnemu, tajemniczemu księżycu w pełni.
- WIĘCEJ! – wrzasnął po raz kolejny – KREW, CHCĘ ZABIJAĆ, PATRZEĆ JAK CIERPICIE WY NĘDZNE ROBAKI, WY ODRAŻAJĄCA RASO LUDZKA!!! CHCĘ PRZELEWAĆ WASZĄ KREW!
Cathy roześmiała się wykonując parę obrotów baletnicy. Jej długa, czarna, gotycka suknia powiewała na wietrze, a czarne paznokcie błyszczały na tle jasnych gwiazd.
- Chcesz ich śmierci??? Śmierć!!! Czym dla nich jest śmierć? Co tacy jak oni mogą docenić śmierć?!?! Robaki zjedzą ich nędzne, niewinne ciała. A my! Będziemy żyć wiecznie i patrzeć jak cierpią! – wykrzyczała pewnie – Och Angelusie – zarzuciła mu ręce na szyję. Wampir dotknął lodowatą dłonią jej policzka i wpatrywał się przez dłuższą chwilę w jej piękną twarz. Spojrzał na jej szyję, na pulsujące żyły. Nie, nie może, przecież to jego ukochana, jego Pani Ciemności. Przerzucił wzrok na jej oczy, oczy rządne krwi i ludzkiego cierpienia.
- Naprawdę chcesz to zrobić Angelusie?
W jego oczach ukazało się przerażenie. Czytała w jego myślach. To niemożliwe.
- Proszę zrób to, wgryź się we mnie , mój kochany. Dla ciebie wszystko – zaśmiała się pewnie przechylając głowę w jedną stronę. Angel rozchylił usta. Był coraz bliżej... czuł zapach jej zmysłowych perfum i dotykał ustami gładkiej skóry. Czuł koniec. Chciał, a jednak nie chciał. Rozwarł usta czując, że Cathy lekko się poruszyła. Przymknął oczy, lecz nagle coś w jego umyśle wybuchło. Nie przecież on nie może...
- NIE!!! – wrzasnął odrzucając ją od siebie bezlitośnie.

edit: zmiana czcionki.

Ten post był edytowany przez Myśka: 29.07.2004 16:25
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 03.05.2024 06:29