Zmieniłam tytuł, ponieważ tamten nie był
odzwierciedleniem tego co mam zamiar napisać.
Za głosem
serca
PROLOG
Noc była bezchmurna i chłodna.
Wiatr raz po raz chłostał korony drzew, które bezwiednie uginały się pod
jego ciężarem. Księżyc świecił wysoko na niebie rozświetlając mrok gęstego
lasu. Od czasu do czasu słychać było pohukiwanie jakiejś sowy. W powietrzu
czuło się napięcie.
W samym środku lasu na małej polance stały na
przeciwko dwie postacie w czarnych pelerynach. Blask księżyca padał na ich
pełne napięcia twarze. Nie poruszały się. Stały tylko mierząc się wzrokiem.
Ciszę przerwał cichutki płacz. Mniejsza postać mocniej przytuliła do siebie
tobołek, który trzymała na rękach. Kiedy płacz ustał i najwyraźniej dziecko
zasnęło, wysoki mężczyzna przemówił zimnym, wypranym z uczuć tonem.
-
Możesz mi powiedzieć, dlaczego wezwałaś mnie tu w środku nocy?
- Tak.
Chciałam z tobą porozmawiać.
- Nie mamy, o czym rozmawiać. Raz już to
powiedziałem i więcej nie będę powtarzał. Jeżeli masz jakieś problemy z
mężem to wiedz, że ja ci nie pomogę – oznajmił kładąc nacisk na
ja-, Po co wzięłaś ze sobą tego bachora? – popatrzył z pogardą
na zawiniątko trzymane przez kobietę.
- On wcale nie jest bachorem!
– Krzyk wściekłości obudził dotychczas śpiące dziecko, a jego płacz
rozniósł się echem po lesie. Kobieta zaczęła kołysać syna, podczas gdy
mężczyzna mocniej opatulił się peleryną.
- No, więc powiesz mi wreszcie,
po co mnie tu ściągnęłaś? Nie mam zamiaru stać tu i zamarznąć na kość. Mam
dużo pracy.
- Chodzi o dziecko – powiedziała cicho.
- O
dziecko?! Nie… nie będziemy do tego wracać. Już wyraziłem w tej
kwestii swoje zdanie i nie mam najmniejszego zamiaru go zmieniać. Koniec
dyskusji.
- Ale ja mówię prawdę! Dlaczego mi nie wierzysz?!
Wiesz, że nigdy bym cię nie okłamała!
- Nie, powiadasz? –
warknął patrząc na nią z nienawiścią – Nie? Nie dość, że mnie
okłamałaś to jeszcze zdradziłaś, a teraz ośmielasz się mówić, iż mnie nie
okłamałaś?!
- Posłuchaj. To wcale nie było tak jak myślisz.
Ja…
- Nie! Nie chcę słuchać twoich kłamstw. Zdradzałaś mnie,
podczas gdy ja ciebie ślepo kochałem. Mówiłaś mi, że mnie kochasz, a za
moimi plecami sypiałaś z innym. I to jest prawda. Nie ma żadnej innej prawdy
i nie trudź się wymyślaniem jakiejś przekonującej bajeczki.
Kobieta
spojrzała na niego z potępieniem wyraźnie tracąc cierpliwość. Na miejsce
żalu wkroczyła nieopanowana furia. Z oczu ciskała na wszystkie strony
błyskawice, ale twarz pozostała nienaruszona.
- Nieprawda! To
nieprawda! Nigdy cię nie zdradziłam! Nigdy! Słyszysz?! - po
jej policzkach potoczyły się długo wstrzymywane łzy.- Jeżeli jesteś takim
aroganckim dupkiem, by tego nie zrozumieć to nie moja wina! Wiesz, co? -
spytała już bardziej opanowanym głosem - Jesteś ślepy. Jesteś bardzo ślepy.
- to powiedziawszy mocniej przytuliła wystraszone tym nagłym wybuchem
dziecko, odwróciła się i pobiegła w głąb czeluści lasu.
Nie wiedziała
jak trafiła do domu. Biegła przed siebie zaślepiona coraz to nowymi potokami
łez nie zważając na to, dokąd się udaje. Kiedy dotarła do drzwi frontowych i
bezszelestnie weszła do środka od razu udała się do pokoju dziecięcego.
Położyła dziecko do kołyski, opatuliła je mocno i wpatrywała się w teraz już
spokojną, uśpioną twarzyczkę syna, na którą spadały kruczoczarne włoski.
Wtem usłyszała za sobą szelest. Odwróciła się przestraszona i omal nie
wpadła na stojącego przy niej mężczyznę. Bez słowa rzuciła się w ramiona
męża. Rozszlochała się. Mąż nic nie mówiąc pogłaskał ją po plecach. Za
oknami zaczęło się błyskać. Deszcz najpierw delikatnie, a potem coraz
mocniej bębnił w okna.
- Nie mogę już tak żyć James. Nie chciał mnie
słuchać. Nigdy nie dowie się, jaka jest prawda. - wychrypiała pomiędzy
kolejnymi spazmami szlochu.
- Ciii… - James mocniej objął żonę
próbując ją uspokoić. Nagle za oknem przemknął cień, a za nim następny i
jeszcze jeden. James nie wiedział ile ich było, ale groziło im
niebezpieczeństwo. Nagle ogarnął go strach. Źle zrobił posyłając żonę na
spotkanie z tym bydlakiem myśląc, że wszystko się w końcu wytłumaczy. Nie
zważając na ostrzeżenia Dumbledore złamali zaklęcie Fidelusa, wiedząc jak
poważne niebezpieczeństwo im grozi. Odsunął od siebie żonę i popatrzył jej
prosto w oczy.
- Lily… posłuchaj mnie. Weź Harry’ego i
schowaj się gdzieś. - Kobieta popatrzała na niego przestraszonym wzrokiem. -
Oni tu są. Źle zrobiliśmy łamiąc te zaklęcie. Mogliśmy przewidzieć, że
Voldemort wykorzysta każdą sytuację. - potrząsnął lekko sparaliżowaną ze
strachu Lily - Idź! Trzeba chronić dziecko. - rozkazał.
- Ale..
ale… co będzie z tobą James? Boję się.
- Nie wolno ci się bać.
Musisz być silna, jeżeli masz chronić naszego syna. Ja odwrócę ich uwagę, a
ty niepostrzeżenie wyślizgnij się z domu wraz z dzieckiem. - Widząc, że
kobieta otwiera usta dodał szybko - Nic mi nie będzie! Najważniejszy
jest Harry. Idź już! - mówiąc to wziął śpiące dziecko i wcisnął jej w
ramiona. - Jeżeli coś mi się stanie… Nieważne. Biegnij prosto do
Dumbledora.
Po chwili kobieta została sama. Niewiele zapamiętała z tego,
co stało się później. Słyszała odgłosy walki. Krzyki wściekłości i bólu. Nie
wiedziała jak długo tam stoi dopóty, dopóki nie usłyszała krzyku swego męża.
Wiedziała, że to koniec. Zabili Jamesa. Odgłos zbliżających się kroków
otrzeźwił ją. Zanim zdążyła wykonać jakiś ruch drzwi do pokoju otworzyły się
z hukiem, a do środka nie wszedł nikt inny jak sam Lord Voldemort.
Sparaliżowana nagłym strachem o dziecko wrosła w ziemię. Nie mogła się
poruszać, więc wpatrywała się tylko w te szkarłatne zimne i mroczne oczy.
Voldemort spojrzał w bok i zanim zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje
ktoś za nią wyszeptał Drętwota. Potem zaległa
ciemność.
CDN
*********************************
Proszę
śmiało komentować.
Jestem dziewczyną choć mój nick temu zaprzecza ^__^
Okay. Napisałam dalszą część prologu, lecz
jest ona krótka. Wybaczcie...
- Nie, nie nie… to się nie stało
naprawdę. Ja tylko śnię. To sen. Koszmarny sen. Powiedzcie, że to się nigdy
nie wydarzyło… - Lily Potter leżała zwinięta w kłębek na jednym z
łóżek skrzydła szpitalnego. Płakała nieustannie od ponad godziny, kiedy to
się przebudziła i nawet ogromne wysiłki Dumbledora nic nie pomogły. Nie
chciała nikogo do siebie dopuścić i już po pół godziny profesor zaprzestał
wszelkich starań. Siedział przy niej po prostu i dzielił z nią ból.
-
Minervo trzeba jej powiedzieć, że Harry żyje. Nie mogę się z nią dogadać od
ponad godziny. - szepnął do siedzącej obok profesorki. - Jak tak dalej
pójdzie to Lily popadnie w depresje, a do tego z pewnością nie możemy
dopuścić. Musi być silna. Jeżeli nie dla siebie to przynajmniej ze względu
na dziecko.
- A może bym przyniosła tu małego Pottera? - odszepnęła
Minerva.
- Przynieś go. To powinno na nią wpłynąć.
Dumbledore patrzył
przez chwilę na odchodzącą McGonagall zastanawiając się, co teraz nastąpi.
Ostatnie godziny to wielka radość i chaos. Wszyscy świętują odejście z tego
świata Czarnego Pana. Nikt nawet nie przypuszcza, jakie nieszczęście
dotknęło kobietę płaczącą na łóżku, przy którym czuwał. Wszyscy mówią o
Chłopcu - Który - Przeżył. Tak, tak. Dumbledore nie wie jak to możliwe, że
zaledwie roczne dziecko nieposiadające żadnej magicznej mocy mogło zniszczyć
Lorda Voldemorta. Wielu już próbowało, a każdy nie wychodził z tego żywy.
Wiedział tylko, że coś musiało się stać skoro zaklęcie zabijające, jak
przypuszczał, odbiło się od młodego Pottera i ugodziło Voldemorta. W każdym
bądź razie w tym dziecku coś było. Coś tak wielkiego, że zdołał przeżyć
zaklęcie AVADA KEDAVRA z jedną tylko na czole blizną w kształcie
błyskawicy… Kiedy przybyli do Doliny Godrica zobaczyli prawie
zrujnowany dom, a wokół biegających śmierciożerców. Aurorzy nie zdołali
wszystkich wyłapać, ale tych, którym się nie poszczęściło od razu zawieziono
do Ministerstwa Magii. Ciało Jamesa znaleźli w salonie. Naokoło panował
totalny nieporządek. Koło ciała znaleźli kilkoro nieżywych popleczników
Czarnego Pana, którzy najprawdopodobniej zginęli w walce. Przeszukiwali cały
dom, a kiedy dotarli do pokoju dziecinnego pod ścianą leżała nieprzytomna
Lily. Zanim zdołali przedrzeć się do kołyski po drugiej stronie pokoju nie
wierzyli, że dziecko przeżyło. Cóż to było za zdumienie, kiedy odkryli
spokojnie śpiącego Harry’ego. Wyglądał zdrowo, ale gdy odwrócił się
przez sen z boku na plecy zobaczyli na jego czole bliznę w kształcie
błyskawicy… Dalsze rozmyślania przeszkodziło mu nadejście Minervy,
która niosła na rękach ów chłopca.
Cześć! Jest to zakończenie prologu, a
następne party będę starała się wklejać całymi rozdziałami. Miłej lektury
Dumbledore wstał i podszedł do MacGonagall. Wziął od
niej śpiące dziecko i przyjrzał mu się dokładnie. Niewątpliwie włosy musiał
mieć po ojcu. Jedwabne w dotyku i trochę rozwichrzone. Buzię miał uroczą,
kiedy spał. Na pewno urośnie na przystojnego mężczyznę, pomyślał. Rzucił
okiem na kobietę, leżącą na łóżku i stwierdził, że usnęła. Musiało już ją
zmęczyć to ciągłe płakanie. Ostrożnie podszedł do niej i potrząsnął ją lekko
wolną ręką.
- Lily… dziecko… zbudź się. - mówił półgłosem,
aby nie obudzić młodego Pottera, który smacznie spał wtulony w ramię starca.
Lily zamruczała coś, a potem otworzyła jedno oko.- Lily obudź się. Harry
żyje. On…
Nie zdążył dokończyć, bo kobieta usiadła jak sparzona.
Spojrzała na dziecko w ramionach Dumbledora i zaniosła się płaczem. Wzięła
go na ręce i mocno w siebie wtuliła.
- Harry… Harry… Nikt mi
ciebie nie odbierze kochanie… nikt! - Urwała i spojrzała na
profesora, a potem na Harry’ego. - Ale… ale jak? Przecież
Voldemort… chciał go zabić, prawda? Co się stało?
Dumbledore
odetchnął z ulgą. Widocznie Lily otrząsnęła się ze stanu całkowitej rozpaczy
i zaczęła jasno myśleć.
- Słuchaj, nie wiem, co się dokładnie stało, ale
mam przypuszczenia. Wiem tylko, że Voldemort chciał rzucić na
Harry’ego zabijające zaklęcie, ale ono w jakiś sposób się od niego
odbiło i ugodziło Czarnego Pana. Wszystko wytłumaczę ci jak dojdziesz do
siebie. Twoje ubrania… raczej to, co zdołaliśmy wyratować, przyniesie
ci Popy. Jak będziesz gotowa to przyjdź do mnie. Będę w swoim gabinecie. -
Wstał z zamiarem odejścia. Przy drzwiach zatrzymał się i dodał. - Musisz być
silna Lily. - spojrzał jej w oczy. - Zrób to. Dla Harry’ego.
To
powiedziawszy wyszedł z sali.
Gabinet Dumbledora
- To znaczy,
że Harry w jakiś sposób zdołał przeżyć zaklęcie AVADA KEDAVRA? - spytała z
niedowierzaniem Lily. Spojrzała na syna, który bawił się z Fawkesem, a potem
znów na Dumbledora siedzącego naprzeciwko niej. - Ale przecież to
niemożliwe. Nikt nigdy nie zdołał przeżyć tego zaklęcia.
- Wiem Lily. Ale
w jakiś sposób zdołał przeżyć.
Długo jeszcze tak rozmawiali. Kiedy
księżyc świecił już mocno na niebie, Dumbledore oznajmił:
- Przez
najbliższe tygodnie będzie trochę zamieszania. Powinnaś wyjechać z Harym do
Francji, albo gdzieś, gdziekolwiek z tego kraju. Tak będzie dla was
najlepiej. Przynajmniej na razie.
- Na jak długo mamy wyjechać?
-
Myślę, abyś wychowała syna w spokoju. Kiedy osiągnie wiek szkolny
przyjedziesz z nim do kraju. Chłopak rozpocznie naukę w Hogwarcie…
Rozdział 1.
Londyn ok. 10
lat później
Gabinet dyrektora Hogwartu
- Nie możesz tego
zrobić Albusie! Nie możesz! Przecież wiesz, co mi zrobiła. Nie chcę
widzieć jej i tego bachora! - Severus Snape nauczyciel Eliksirów w
Hogwarcie trząsł się z wściekłości, siedząc w jednym z foteli w gabinecie
Dumbledora. Za biurkiem dyrektor patrzył na niego z powagą i nieskrywanym
współczuciem. Wesołe iskierki, które zawsze gościły w jego oczach
przygasły.
- Rozumiem cię Severusie, ale chłopak ma już prawie jedenaście
lat i musi iść do szkoły.
- Przecież może chodzić do innej szkoły.
Dlaczego akurat do Hogwartu?!
- Ponieważ ja tak zdecydowałem. Nie
zamierzam zmieniać zdania tylko, dlatego bo dorosły mężczyzna zachowuje się
jak dziecko obrażone na cały świat, ponieważ dziewczynka zabrała mu
lizaczka. - odpowiedział surowym głosem Dumbledore. - Jeżeli ci to nie
odpowiada to możesz opuścić Hogwart. Wiesz jednak, że takiego wyboru nie
masz.
- Albusie! To jest szantaż.
- Kiedy opuściłeś Voldemorta i
zgodziłeś się zostać naszym szpiegiem poinformowałem cię o pewnych
warunkach. Jeden z nich zabrania ci opuszczania Hogwartu, jeżeli ja sobie
tego nie zażyczę.
Zrezygnowany Mistrz Eliksirów ciężko oparł się o
fotel.
- Niech będzie. Chłopaka jakoś zniosę, ale dlaczego do diabła
postanowiłeś osadzić ją na posadzie nauczyciela Obrony Przed Czarną
Magią?!
- Wiesz, że Lily jest bardzo dobrą i wykwalifikowaną
czarownicą. Na czarnej magii zna się bardzo dobrze. Potrafi się dogadać z
dziećmi i nauczyć ich wszystkiego, co trzeba Severusie. Nadaje się na to
stanowisko jak nikt inny.
- Niech to szlag!
- Severusie!
Zachowuj się! - głos dyrektora podniósł się nieco.
- Jeżeli to
wszystko dyrektorze, to czy mogę odejść?
- Oczywiście.
-
Dziękuję.
Dumbledore patrzył za odchodzącym mężczyzną póki ten nie
zatrzasnął z hukiem drzwi. No Albusie, pomyślał, ciekawe czy twój plan się
powiedzie…
***
- Harry!
- Słucham mamo!
-
Spakowałeś się już?!
- Kończę!
Średniego wzrostu chłopak o
kruczoczarnych włosach pochylał się nad kufrem, do którego pakował
niezbędne rzeczy. Na wielkim łożu z baldachimem leżał list z czerwoną
pieczęcią. Harry włożył ostatnie ubrania i zatrzasnął wieko. Porwał z łóżka
kopertę i zszedł na dół do kuchni.
Lily Potter chodziła po ich
dotychczasowym mieszkaniu we Francji i sprawdzała czy wszystko zostało
zapakowane. Widząc zbiegającego na dół syna uśmiechnęła się promiennie.
-
Wszystko spakowane?
- Tak mamo. Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy na
miejscu.
Lily podeszła do syna i złożyła na jego policzku czułego całusa.
Nie chciała go martwić, mówiąc, iż nie podziela jego entuzjazmu, więc
próbowała przywoływać uśmiech na twarzy kiedy tylko był w pobliżu.
-
Znieś swoje kufry kochanie. Zaraz jedziemy.
Harry posłusznie udał się na
górę, a po chwili oboje jechali taksówką na Stację kolejową. Na peronie
ósmym wsiedli do pociągu i znaleźli pusty przedział. Rozlokowali kufry na
półkach, zmachani usiedli na siedzeniach.
- Mamo?
- Tak?
- Będziemy
mieli prawdziwy czarodziejski dom, A nie mugolski, prawda?
- Tak
kochanie. Będzie to duży jednorodzinny domek z wielkim ogrodem. Kiedyś tam
mieszkaliśmy. Ja i twój ojciec dostaliśmy go w dniu ślubu od twoich
dziadków. - chcąc ukryć, przed synem jakie wrażenie zrobiły na niej te
wspomnienia zamknęła oczy, powstrzymując łzy. - Jest tam pięknie. Na pewno
ci się spodoba. Wybudowaliśmy tam nawet boisko do Quiditha. -
niepowstrzymane łzy spłynęły po jej policzkach.
- Mamo? Czemu płaczesz? -
spytał zaniepokojony chłopiec. - Nie płacz. Wszystko będzie w porządku.
- Nigdy nic nie będzie w porządku synku. - powiedziawszy to rozszlochała
się na oczach bardzo zaniepokojonego chłopaka. Harry wstał ze swego miejsca,
usiadł koło matki i mocno ją objął. Nic nie mówił. Wiedział, że mama musi
się czasem wypłakać. Położył swą głowę na ramię kobiety i patrzył na
śmigający krajobraz za oknem.
Tymczasem Lily pogrążyła się w
wspomnieniach, kiedy to razem z Jamesem oczekiwali narodzin dziecka. Jaką
wielką radość zobaczyła w jego oczach, gdy nadszedł czas rozwiązania.
Nie… nie będzie wspominać, bo to przynosi tylko ból. Najlepiej zrobi
skupiając się na tym, co ma nastąpić. Jedzie do Hogwartu by uczyć tam OPCM.
Dumbledore bardzo na to nalegał, choć nie wiedziała, dlaczego. W końcu
zgodziła się, kiedy dyrektor oznajmił jej, że nie ma na tą posadę żadnych
chętnych, a dzieci muszą uczyć się bronić przed czarną magią. Na pewno
zgodziłaby się wcześniej, gdyby nie było tam pewnego człowieka. Teraz jednak
będzie zmuszona widywać go codziennie. Ciekawe jak on zareagował, gdy
dowiedział się, kto ma zająć jego od dawna upragnione stanowisko, pomyślała.
Pewnie się wściekł i przez cały jej pobyt w Hogwarcie będzie jej docinał,
albo ją ignorował. Lily wolałaby oczywiście gdyby nią gardził niż gdyby nie
okazywał, że w ogóle wie o jej istnieniu. Najbardziej bała się jednak o
syna. Jak on go będzie traktował? Czy będzie go ignorował, czy może się na
nim odegra? Na samą myśl o tym zadrżała. Gdyby wiedział… och, gdyby
tylko wiedział. Ocknęła się z rozmyślań z zaskoczeniem stwierdzając, że za
oknami zrobiło się już całkiem ciemno. Natomiast na jej ramieniu bezwładnie
leżała główka syna, a jego pierś unosiła się w równomiernie zdradzając sen.
Uśmiechnęła się smutno i pogłaskała dziecko po głowie. Harry miał już prawie
jedenaście lat. Nie widziała nikogo poza nim. Kochała go bezinteresownie i
głęboko. On także bardzo ją kochał. Nie ukrywał tego. Odkąd skończył trzy
lata przychodził nieraz w nocy do jej pokoju i usypiał mocno w nią wtulony.
Nie mówili nic, tylko przytuleni zasypiali. Nawet, kiedy dorósł nie
zaniechał tego „rytuału”. Większość chłopców w jego wieku
zawstydziłaby się, ale nie Harry. Oparła głowę na piersi i odpłynęła w
krainę snu.
Obudziła się o świcie. Blade promienie słońca oświetlały
wnętrze przedziału. Widząc, że syn jeszcze śpi, wstała ostrożnie kładąc go
na siedzeniu. Wyjrzała przez okno i zobaczyła znajome lotnisko, przy którym
mieściła się Stacja Kolejowa.
- Harry. Obudź się kotku. Musimy już
wysiadać. Za pół godziny mamy samolot do Londynu.
Chłopak przeciągnął
się na niewygodnym siedzeniu i powoli z pewnym ociąganiem usiadł.
-
Juuuuż? - pytając ziewnął.
- Tak Harry. Pomóż mi z tymi bagażami.
W
samolocie było pełno ludzi. Zanim Lily zdążyła się dobrze rozsiąść,
spostrzegła, iż Harry smacznie sobie śpi na fotelu obok. Uśmiechnęła się.
Ostatni tydzień był naprawdę pracowity. Musieli znosić meble do sprzedaży,
pakować błyskotki i zabawki Harry’ego, a na domiar złego szukać kupca
na dom, w którym mieszkali. Musieli sprawić sobie paszport, na który czekali
dwa miesiące. Kiedy wszystko było już O.K okazało się, że pociąg, którym
mieli jechać aż do granicy wykoleił się niedaleko wsi Margyt, a na następny
musieli czekać trzy dni. Dumbledore pewnie się niepokoi. Spóźniają się ponad
tydzień. W Londynie będą musieli jechać na ulicę Pokątną, by zakupić
wszystkie potrzebne rzeczy do szkoły.
***
- Więc to jest nasz
nowy dom, mamo?
- Tak skarbie. To tutaj kiedyś mieszkaliśmy.
Lily i
Harry stali prze dużym jednorodzinnym domkiem, który otaczał wspaniały
ogród. Dzień był słoneczny i ciepły. Prosto z lotniska przyjechali do Doliny
Godrica, by rozpakować niezbędne rzeczy. Później zawiadomię Dumbledore,
pomyślała Lily. Dziesięć lat temu zanim wyjechała, kazała odnowić dom i cały
czas go pielęgnować wraz z ogrodem. Jak widać jej polecenia zostały
starannie wypełnione. Nikt, kto by teraz popatrzał na dom Potterów, nigdy by
nie uwierzył w to, co stało się dziesięć lat temu.
- Wchodzimy? -
spytała wesoło syna.
W holu czekały na nich trzy skrzaty.
- Dzień
dobry pani! Dzień dobry paniczu!- zawołały wszystkie chórem.
Lily
skinęła głową na znak powitania i spytała.
- Pokoje są gotowe? - spytała.
Kiedy skrzaty pokiwały głową zarządziła - Przygotujcie kąpiel dla mnie i dla
panicza. Następnie o ósmej podajcie kolację.
- Tak psze
pani!
Popchnęła Harry’ego w stronę schodów, zachęcając by szedł
dalej. Na górze mieściły się cztery sypialnie i łazienka. Dwa pokoje były
przeznaczone dla gości, a dwa dla Lily i chłopca. Pokój kobiety był duży.
Ściany koloru bladego różu kontrastowały z wielkim łożem z baldachimem, oraz
zasłonami na okna. Pod ścianą mieściła się toaletka. Dywan był bogato
zdobiony. Szafki zrobione z mahoniowego drewna pochodziły z okresu baroku.
Sypialnia chłopca była również duża, lecz ściany miały kolor szkarłatu
przetykanego srebrem i zielenią. Całość wyglądała bardzo imponująco. Tak jak
w pokoju Lily stało tam wielkie łoże. Szafki jednak, były nowe. Na półkach
mieściły się najróżniejsze zabawki.
Na dole zwiedzili kuchnię, salon,
bawialnię, jadalnię, aż w końcu znaleźli bibliotekę.
- To największa
biblioteka, jaką widziałem w życiu. - szepnął podekscytowany Harry.
Ogarnął wzrokiem pomieszczenie przywodzące na myśl lochy. Stało tam
dwanaście regałów po przynajmniej dziesięć półek. Tych książek jest chyba
tysiące, pomyślał.
- Choć Harry. Zaraz podają kolację.
Jadalnia była
ogromna. Na środku stał długi stół okryty białym obrusem. Lily zasiadła na
jednym końcu, a Harry na drugim. Po chwili do Sali weszły skrzaty niosąc
najróżniejsze potrawy. Kiedy wszystko ułożyli na stole, ukłoniły się i
wyszły.
- Mógłbym tak cały czas jadać. - powiedział już syty Harry.
-
Przyzwyczajaj się już d tego. Koniec z Hamburgerami i Chipsami. Teraz
będziesz jadał naturalne i niekoniecznie zdrowe posiłki - uśmiechnęła się do
syna. - Jutro jedziemy na Pokątną. Masz list z Hogwartu?
- Oh!
Całkiem o nim zapomniałem. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Francji włożyłem go do
kieszeni i zupełnie o nim nie myślałem.- sięgnął do kieszeni czarnych
jeansów i wyciągnął z niej pogiętą kopertę. - Ups! Chyba się pogięło. -
dodał z figlarnym błyskiem w oczach.
***
Na ulicy Pokątnej jak
zwykle było tłoczno. Lily przypomniała sobie stare dobre czasy, kiedy to z
koleżankami wybierała się na zakupy. Kilkoro ludzi zaczepiło ich, albo
wołało „Patrzcie! to Harry Potter i jego matka!”.
Najczęściej jednak ludzie zaczynali chodzić za nimi, a potem niby przez
przypadek usiłowali zwrócić na siebie ich uwagę, wywracając się lu wpadając
na nich. Normalnie Lily denerwowałoby to, ale widząc pełną radości twarz
syna szybko o tym zapominała. Od dziecka Harry wiedział, że jest sławny w
świecie czarodziejów. Lily zawsze mu mówiła, że kiedy przybędą do Londynu
wszyscy będą na niego patrzeć. Kiedy skończyli zakupy wszystkich niezbędnych
rzeczy do szkoły, Lily wysłała syna do domu, a sama pojechała do
Hogwartu.
***
- Jest tu?! - wrzasnął Severus Snape na
McGonagall, która przed chwilą poinformowała go, że Lily Potter jest w
zamku. Odzyskawszy panowanie nad sobą spytał już normalnym głosem -
Przywiozła bach… dzieciaka?
- Nie Severusie jest sama. Obecnie w
gabinecie dyrektora. I jeżeli nie przestaniesz się tak wydzierać to na pewno
cię tam usłyszą. - przyjrzała się mu, a potem dodała. - Jutro rozpoczęcie
roku, więc doprowadź się do porządku. Masz wory pod oczami i wyglądasz tak
jakbyś dopiero, co wstał z łóżka Severusie. Do widzenia.
Dopiero po
słowach Minervy Severus zdał sobie sprawę, że, od kiedy dowiedział się, że
Lily będzie uczyć w szkole nie przespał spokojnie ani jednej nocy(Pewnie się
też nie mył- dop. autorki). Nie może ta dalej postępować tylko, dlatego, że
jakaś baba, którą zdążył wyrzucić ze swego życia, znowu się w nie pakuje.
Musi jak najszybciej doprowadzić się do porządku.
Świetne i takie... inne?
Bez wrednych Dursley'ów od których śniadanie mi sie cofa w żołądku.
Poza tym TYM RAZEM Harry ma przynajmniej "połowę rodziny", a nie jest samotnym, biednym dzieckiem, któremu należy współczuć na każdym kroku. I to mi sie podoba!! Czekam na next parta!
No, no ludzie, nie potraficie powiedzieć
nic innego jak : "ja też" i "popieram"? Pachnie mi to
nabijaniem postów...
Na początku nie chciałam tu wejść, bo myślałam, że
to nie bdzie o HP, a jednak było. Myślę, że nie napisałaś, że to o HP, bo
ludzie by nie wchodzili? Dobre posunięcie.
Na początku prawie nic nie
zdradza
Skapnęłam się dopieri na 15 zdaniu!
Jak się zaczyna peleryny + dziecko, to od razu
zapachniało Potterem...
Ale nie wiedziałam, że to Snape! Prędzej
Voldemort.
Zalety:
- długie party
- niezbyt monotonna akcja
- w miarę oryginalne
-
nieoparte na zasadzie: co by było, gdyby...
- ortograficznych raczej
brak
- był tam jeden interpunkcyjny, jak Dumble rozmawia że Snaoe'm,
z tym lizaczkiem
- podoba mi się!
- brawo!
No i wrocilam.
Nastepny rozdzial brdzie za jakies 3-4 dni, poniewaz mam problemy z komputerem i musze wszystko poustawiac. Pozdrawiam serdecznie!
Rozdział 2.
Siedząc w
Wielkiej Sali na rozpoczęciu roku, Lily obserwowała jak jej dawna
nauczycielka prof. MacGonagall wprowadza na salę pierwszoroczniaków. Kiedy
zbliżyli się do stołka z tiarą uchwyciła spojrzenie syna i uśmiechnęła się
doń promiennie. Harry odpowiedział jej uśmiechem lekko zdenerwowanym, ale
nie widziała u niego takiego napięcia jak na dworcu Kings Kros. Zaczęła się
ceremonia przydziału. Minerva podeszła do stołka, wzięła listę
pierwszoroczniaków i zaczęła wyczytywać kolejno osoby.
- Malfoy
Draco! - zagrzmiała. Chudy, wysoki chłopak wyszedł z tłumku
przestraszonych nowo przybyłych uczniów i usiadł na stołku. McGonagall
włożyła mu na głowę tiarę przydziału.
- Slytherin!
Malfoy wstał
i z szerokim uśmiechem zasiadł przy stole Ślizgonów.
- Granger
Hermiona! - Lily obserwowała jak dziewczyna idzie w kierunku
MacGonagall. Tak jak wcześniejszy chłopiec usiadła na stołku i czekała aż
nauczycielka nałoży jej na głowę tiarę.
- Gryfindor!
Lily nie
patrzyła już na dziewczynę. Przyjrzała się uważnie otaczającym ją
nauczycielom. Nie miała za bardzo okazji by poznać wszystkich. Nagle
zamarła. Czarne jak otchłań oczy wpatrywały się w nią intensywnie, nie
kryjąc nienawiści i pogardy. Ich spojrzenia spotkały się. Zaschło jej w
gardle. Jego oczy zdawały się przewiercać ją na wylot.
- Potter
Harry!
Szybko odwróciła wzrok, by popatrzeć jak jej syn wkłada na
głowę tiarę. Uświadomiła sobie, że na Sali zapadła cisza. Wszyscy skierowali
wzrok na Harry’ego. Niektórzy tylko szeptali coś między sobą, ale nie
była w stanie usłyszeć tego, co mówią. Skierowała spojrzenie na syna. Według
niej siedział tam bardzo długo. Przynajmniej dłużej niż inni. Lily zaczęła
się denerwować. Miała nadzieję, że Harry nie trafi do tego domu, o którym
myślała. W końcu tiara krzyknęła, lecz zdawała się wahać.
-
Slytherin!
Jej najgorsze obawy się potwierdziły. Harry wstał i
skierował na nią niepewny wzrok. Skinęła mu tylko głową chcąc przez to
powiedzieć, że wszystko w porządku. Lecz tak nie było. Wszyscy wiedzą, że
ona i James chodzili do Gryfindoru. Miała jednak nadzieję, że nikt niczego
nie będzie podejrzewał. Spojrzała na Dumbledora, który od dłuższej chwili
przyglądał jej się. W jego oczach dostrzegła błysk zrozumienia i wiedziała
już, że on wie.
Kiedy ceremonia przydziału dobiegła końca Dumbledore
wstał by jak co roku przemówić.
- Moi drodzy! Witam wszystkich na
kolejnym roku w Hogwarcie. Jak wiecie jest zasada, która was obowiązuje, i
którą co roku ogłaszam. Oczywiście nie znaczy to, że możecie łamać inne
punkty regulaminu szkolnego. Jeszcze raz przypominam, że nie wolno wam
wchodzić do Zakazanego Lasu. Za złamanie tego regulaminu grozi wysoka kara,
więc odradziłbym robienie tego. Kto tam wejdzie niech wie, że
najprawdopodobniej nie wyjdze stamtąd żywy.- dodał już poważniejszym tonem.-
A teraz z wielką przyjemnością chciałbym przedstawić wam nową nauczycielkę
Obrony Przed Czarną Magią - Profesor Lily Potter…
***
On wie, pomyślała Lily idąc pustym korytarzem do gabinetu dyrektora.
To, dlatego mnie wezwał. Pewnie będzie żądał wyjaśnień. Zatrzymała się przed
chimerą. Wzięła głęboki oddech i podała hasło. Zanim weszła do gabinetu
zatrzymała się i próbowała uspokoić. Ostrożnie zapukała, a potem weszła do
środka. Gabinet wyglądał dokładnie tak, jak to sobie zapamiętała od
ostatniej wizyty. Dyrektor spojrzał na nią bacznie, a potem odezwał się.
- Jak widzę wiesz, po co cię wezwałem.- urwał i wstał.- Usiądź Lily.
Musimy porozmawiać...
Rozdział 3
Lochy
Do
diabła! Czy ten cholerny bachor musiał trafić do Slytherinu?! Do
jego domu! Nie dość, że będzie musiał pracować z jego matką, to jeszcze
los skazał go na odpowiedzialność względem młodego Pottera! Nie, nie
może się załamywać z powodu jednej porażki. A taką miał nadzieję, że
dzieciak znajdzie się w Gryfindorze. Już widział, jak co lekcję będzie
wyżywał się na Potterze, strach malujący się na twarzy chłopaka przed
każdymi następnymi zajęciami… Ach… to tylko marzenia… Jego
największym jednak problemem jest Lily. Tak, dzieciak jest tylko dodatkiem,
natomiast nowa nauczycielka, którą szczerze nienawidził i pogardzał, jest
dla niego utrapieniem. Przypomniał sobie jej zapach… lawenda. Dotyk
jej jedwabnej skóry i pięknych złocistych włosów… Nie! Nie może o
tym myśleć! To już skończone. Zdradziła go! Nie może o niej
myśleć!
Severus Snape chodził w kółko po swojej komnacie. W końcu
dał upust nerwom i zdjął maskę pozwalając by jego uczucia były widoczne. Na
jego twarzy pojawiła się najpierw rezygnacja, pogarda, rozmarzenie, a na
końcu bezsilna wściekłość. W pewnej chwili podszedł do kominka i zapadł się
w głębokim fotelu. Popatrzał na płomienie tańczące, jakby odprawiały swój
wieczny rytuał, wziął do ręki, stojące na stoliku kremowe piwo i zaczął
powoli opróżniać kufel. Kiedy skończył, wstał. Musiał spotkać się z
Dumbledorem i porozmawiać z nim na temat jego stosunków z Lily. Poprosi
go… Nie! Zażąda od niego, aby ukrócić jego spotkania z tą kobietą
do minimum. Dumbledore wie, jak cierpiał, kiedy dowiedział się, że pomylił
się, co do kobiety, którą bezinteresownie kochał. Jeszcze raz spojrzał na
płomienie, które już przygasały i opuścił kwaterę.
***
Tymczasem w gabinecie dyrektora, Lily z niepewną miną siedziała na
jednym z foteli naprzeciw Dumbledora, który po okrążeniu swojego gabinetu
usiadł za biurkiem. Bardzo zdenerwowana czekała na jego reakcję. Po kilku
minutach, pełnej napięcia ciszy chciała się odezwać, lecz dyrektor ją w tym
uprzedził.
- A więc to prawda, co mówiłaś.
- Tak - zdołała
wyksztusić. Ręce jej się trzęsły, a umysł zaćmiewała ciemna mgła. Nie była w
stanie myśleć. Wpatrywała się tępo w dyrektora.
- Najpierw chciałbym cię
przeprosić.
- Za co? - spytała oszołomiona, tym, iż zamiast wybuchnąć
dyrektor ją przeprasza.
- Może tego ci nie powiedziałem, ale zwątpiłem w
ciebie jedenaście lat temu. Naprawdę uwierzyłem, że zdradziłaś Severusa.
Chciałbym cię za to przeprosić. Wiem, że bardzo go kochałaś i być może nadal
go kochasz. Znając cię nie mogłem uwierzyć w to, co twierdził Severus. -
urwał i spojrzał jej w oczy - Powiedz mi teraz… kto jest prawdziwym
ojcem Harry’ego?
Lily milczała. Wiedziała, że Dumbledore domyśla
się prawdy, ale wiedziała też, że nie ma całkowitej pewności. Chciała mu
powiedzieć wszystko. Całą prawdę…, lecz nie mogła się na to zdobyć.
Kiedyś chciała, aby człowiek, którego kochała nad życie dowiedział się
wszystkiego. Nie chciał jej słuchać. Nie mogła powiedzieć tego nikomu oprócz
Severusa, nawet dyrektorowi.
- Lily proszę cię… nie utrudniaj
wszystkiego. Wyrzuć to z siebie. - nalegał - Kto jest ojcem chłopaka? -
dodał, już ostrzejszym tonem niż zamierzał. - Lily! Powiedz proszę, kto
jest prawdziwym ojcem Harry’ego! - zabrzmiało to jak rozkaz i
oboje doskonale o tym wiedzieli. Lily wiedziała, że nie ma szans na żadne
spory z dyrektorem, więc czując na policzkach palące łzy wykrzyknęła:
-
Severus! Severus Snape jest prawdziwym ojcem Harry’ego! -
łkała - Czy tego ode mnie chciałeś dyrektorze?! Tego chciałeś?!
- Przepraszam Lily. - powiedział Dumbledore ze współczuciem w oczach. -
Przepraszam. Usiądź. Mam jeszcze kilka pytań.
Kiedy Lily posłuchała
kontynuował.
- Czy Harry jest podobny do Jamesa Pottera, ponieważ
użyliście zaklęcia adopcyjnego?
- Tak
- Wiesz, jakie to
niebezpieczne, prawda? Oczywiście, że wiesz. Dlaczego zdecydowaliście się na
takie ryzyko? Zaklęcie adopcji jest bardzo złożone i jeden nieprawidłowy
ruch może spowodować śmierć matki, a wraz z nią dziecka. Wiesz ile
ryzykowałaś?
- Wiem dyrektorze. Musiałam to zrobić, ponieważ…
- Rozumiem. Nie musisz tłumaczyć. Chciałbym jednak, abyś wszystko mi
opowiedziała. Jak doszło do tego, że Severus myślał, że go zdradziłaś?
-
Dyrektorze, ja… ja nie mogę. Jeszcze nie. Proszę, niech mi pan da
czas…błagam.
Rozmawiając, nie zdawali sobie sprawy z obecności
czarodzieja, który pod drzwiami podsłuchiwał ich rozmowę, a po jego
policzkach spływały grube strumienie łez.
Rozdział 4.
Severus Snape wpadł jak burza do swojej kwatery. Podszedł do okna i
otworzył je. Popatrzył na księżyc, otoczony milionami gwiazd. Jego ręce
zacisnęły się na framudze okna z taką siłą, że pobielały mu knykcie.
Oddychał szybko, niespokojnie. Wierzchem dłoni mężczyzna otarł mokre od łez
policzki. Jak mogła? - pomyślał, zgrzytając z gniewu zębami. - Dlaczego mi
nie powiedziała? Przecież mogła mi powiedzieć, że spodziewa się dziecka.
MOJEGO dziecka. Gdybym wiedział… gdybym wiedział nigdy nie dopuściłbym
do rozwodu. No… może do rozwodu by doszło, bo nie wierzę, że ona mnie
nie zdradziła. Sypiała z Porterem za moimi plecami, a ja ślepo jej ufałem. W
czarnych jak otchłań oczach Severusa na nowo zalśniły łzy.
Przypomniał
sobie noc, kiedy dowiedział się od Peterwinga, że ten widział Lily i Jamesa
jak całowali się w parku. Severus nigdy by w to nie uwierzył, ale kiedy
Peter pokazał mu zdjęcie, na którym Lily i Jamek stoją w mocnym uścisku,
ogarnął go gniew, upokorzenie i żal. Czym prędzej pobiegł do domu. Kiedy
zastał Lily uśmiechniętą promiennie, pragnął żeby ów uśmiech zniknął z jej
twarzy na zawsze. Porwał ją jak burza do ich wspólnej sypialni i zaczął
zarzucać jej zdradę i kłamstwo. Kiedy Lily próbowała wszystkiemu zaprzeczyć,
wyzwał ją od najgorszych, a na koniec zażądał rozwodu. Nie słyszał jej
szlochu ani okrzyków protestu. Nie widział jej bladej twarzy, po której
spadały, co raz to nowe potoki łez. Słyszał tylko słowa Petera i widział
przed oczami żonę ściskającą Pottera.
Rozwód przebiegł cicho i
spokojnie. Oboje nie zamienili ze sobą słowa od pamiętnej nocy. Po miesiącu
Lily wyszła za Jamesa, a to był prawdziwy dla Severusa dowód na to, iż
postąpił dobrze. Mimo to zżerała go złość, ponieważ wiedział, że Potter od
lat szkolnych kochał jego byłą żonę, a teraz ma to, czego od zawsze pragnął.
Ma Lily. Na własność.
Może Dumbledore wierzy tej kłamliwej… suce,
ale ja tego nie zrobię. - pomyślał, zamykając okno i udając się do łazienki.
- Mam syna i Lily nie może temu zaprzeczyć. Jeżeli będzie chciała to zrobić,
zrobię prosty test krwi.
***
Po wyjściu z gabinetu
Dumbledore Lily udała się do swoich kwater. W pewien sposób odczuła ulgę po
wyżaleniu się dyrektorowi. Powiedziała mu o wszystkim, co ją dręczyło przez
te lata. Dumbledore słuchał i nie próbował ukryć współczucia, które malowało
się w jego oczach i na twarzy. Lily nienawidziła jak ktoś jej współczuje,
ale w gabinecie dyrektora nie miało to znaczenia.
Kiedy ułożyła plan
zajęć na drugiego września, z żalem udała się na patrolowanie korytarzy.
Dzisiaj ona i profesor McGonagall sprawowały dyżury. Spojrzała na plan i z
ulgą stwierdziła, że ani jednej nocy nie patroluje z Severusem.
Na
drugim piętrze spotkała Minerve i razem zniknęły w ciemnościach korytarzy.
***
Po wykonanej toalecie, Severus położył się do łóżka.
Cały czas myślał jakby się zemścić na jego byłej, niewiernej żonie. Chciał
również jak najwięcej czasu przebywać z synem. W końcu wpadł na doskonały
pomysł. Gasząc lampkę stojącą na komodzie koło łóżka Severus ze złośliwym
uśmieszkiem powiedział do siebie cicho.
- Ciekawe Lily, co powiesz na
to, abym zastosował mały szantaż. Harry James Potter tak naprawdę nazywa się
Harry… hm… jakby tu dać ci na drugie imię synu? Ach tak. Harry
Snivelus Evans - Snape. Co by pomyśleli sobie ludzie, dowiedziawszy się, że
sławny Potter nie jest Potterem? Oh Lily, ale to byłby skandal… -
Śmiejąc się zimno zapadł w głęboki sen.
Rano Severus był w wyjątkowo
świetnym - jak na niego - humorze. Idąc na lekcje, ani razu nie napomniał
żadnego ucznia, który biegał po korytarzu i nie miał na ustach paskudnego,
drwiącego uśmieszku. Podążając ku klasie eliksirów prawie się uśmiechnął
widząc z oddali klasę pierwszorocznych ślizgonów i gryfonów. Oczywiście nie
cieszył się na widok Gryfindoru, lecz na Slytherinu. Dokładniej mówiąc na
widok swojego syna - Harry’ego Jamesa Pottera. Severus musiał
przyznać, że Lily i James odwalili kawał dobrej roboty z zaklęciem adopcji.
Gdyby nie podsłuchał rozmowy w gabinecie, nigdy by nawet nie pomyślał, że
chłopak może być jego synem. Był uderzająco podobny do Pottera. Severusowi
śnił się (pierwszy raz w życiu coś mu się śniło) syn. W tym śnie patrzył na
chłopaka i zastanawiał się jakby wyglądał gdyby nie rzucono na niego
zaklęcia adopcji. Byłby podobny do Lily czy do niego? Miałby rysy
Snape’ów czy Evansów? Takie i inne pytania tłoczyły się we śnie
Severusa, a kiedy wstał miał migrenę. Ta jednak nie zepsuła mu humoru, ani
na sekundę. Severus miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. Zamierzał
powiedzieć Lily, iż wie, kto jest prawdziwym ojcem Harry’ego. Najpierw
jednak chciał lepiej poznać chłopaka i dobrze mu się przyjrzeć. W końcu jest
jego ojcem i ma prawo do widywania syna, kiedy chce. Musi też wiedzieć, co
Harry’ego cieszy, a co smuci, co lubi, a czego nie, czym się
interesuje, a czym nie itd. Wszystkie te informacje przydadzą mu się na
przyszłość. Wczorajszego wieczoru, kiedy to dowiedział się, że ma syna,
wiadomość ta wpłynęła na życie Severusa. W końcu ma, dla kogo żyć. Ma kogoś,
kogo może kochać i opiekować się nim.
W klasie panowała idealna cisza,
kiedy Severus sprawdzał obecność i wygłaszał swoją coroczną mowę. Tak jak
dziś przemawiał cichym, niemal złowieszczym głosem, od którego wszystkie
dzieci dostawały gęsiej skórki, a na ich twarzach była widoczna trwoga.
Severus z dumą przyjrzał się swojemu synowi. Na jego twarzy nie dostrzegł
żadnego śladu świadczącego o strachu. Było zupełnie odwrotnie i Severus
uśmiechnął się w duchu zerkając na skupioną i zainteresowaną twarz chłopca.
- Dobrze. Widzę, że wszyscy zrozumieli - powiedział patrząc na uczniów -
Teraz przygotujemy Eliksir Energii, ale najpierw powiedzmy sobie coś o
eliksirach.
Odwrócił się od klasy i na tablicy napisał: Podstawowe
zasady przyrządzania eliksiru
- Proszę teraz bardzo uważnie mnie
słuchać.
- Aby zacząć przygotowywać jakikolwiek eliksir musicie
zaopatrzyć się w kociołek. Na pewno potrzebny wam będzie komplet szat
roboczych, a także rękawice ze smoczej skóry. Niewykluczone, że może wam się
przydać waga z odważnikami do odmierzania wielkości składników, jak również
zestaw szklanych lub kryształowych fiolek.
Znajomość
Pierwszą
podstawową zasadą przyrządzania jakiegokolwiek wywaru jest znajomość
pochodzenia jego składników. Dzięki temu możecie bez problemu robić eliksiry
własnej roboty, ale ostrzegam, trzeba znać składniki. Jeżeli już wiecie,
czego potrzebujecie do zrobienia eliksiru i znacie pochodzenie składników
możecie przystąpić do określania ich ilości - do tego może przydać się waga.
Proporcje
To wcale nie jest trudne. Musicie tylko przyjąć, że w
eliksirze musi się znaleźć dwa razy więcej produktów pochodzenia zwierzęcego
niż produktów pochodzenia roślinnego - trzeba pamiętać też, że w każdym
eliksirze powinna znaleźć się jakakolwiek ciecz; nawet w małych ilościach.
Do przyrządzenia Eliksiru Energii potrzebujecie składników: zwierzęcych -
sproszkowany ogon jaszczurki, dwoje oczu nietoperza, kroplę krwi jednorożca;
roślinne - 2 listki mandragory. W tym wywarze 2 listki mandragory ważą dwa
razy mniej niż pozostałe cztery składniki. Pamiętajcie o tej proporcji,
kiedy będziecie przyrządzać eliksir własnej roboty; nie przestrzeganie tej
zasady może skończyć się tragicznie.
Kolejność
Mogłoby wydawać się
to dziwne, ale w przyrządzaniu eliksirów liczy się też kolejność dodawania
składników. Najpierw powinniście wlać ciecz do kociołka. Następnie wrzucić
mniej ważny składnik zwierzęcy, a potem roślinny - zazwyczaj jest tylko
jeden, ale jeżeli jest ich więcej wrzućcie je wszystkie. Jeżeli są jeszcze
jakieś mniej ważne produkty zwierzęce należy je dodać. Na samym końcu
wrzucacie do naczynia najważniejszy składnik pochodzenia organicznego -
zazwyczaj zwierzęcy składnik jest najważniejszy.
Wyjątki
Od
powyższej reguły mogą występować wyjątki, np. "Co zrobić, kiedy
najważniejszym składnikiem jest ciecz?". Bez względu na wszystko ciecz
musi być dodana jako pierwsza. Może się też zdarzyć, że najważniejszym
składnikiem jest produkt pochodzenia roślinnego - robimy wszystko po kolei
(jak wyżej) i na samym końcu dodajemy najważniejszy składnik (nawet
roślinny).
Jak odgadnąć, który składnik jest najważniejszy?
Czasami
wystarczy wiedzieć, który składnik ma właściwości magiczne - ten będzie
najważniejszy. Często bywa też tak, że nazwa eliksiru wiele nam mówi (np.:
Eliksir Pieprzowy - wiadomo, że najważniejszy jest pieprz). Ale co zrobić,
kiedy nie ma żadnych produktów o właściwościach magicznych, albo jest ich
więcej niż jeden, a nazwa nic nam nie mówi? Wtedy najlepiej zajrzeć do
różnych ksiąg, gdzie opisuje się poszczególne składniki - tam znajdziecie
odpowiedź. Czasami też najlepszym rozwiązaniem jest zapytać się nauczyciela.
Po tej wyczerpującej przemowie Severus z irytacją stwierdził, że wszyscy
prawie śpią. Jedni leżą na ławach i chyba jednak usnęli, drudzy natomiast
próbowali sprawiać wrażenie zainteresowanych tym, co mówią, ale ziewanie i
klejące się powieki psuły cały efekt. Severusa ogarnął gniew. Powiedział tym
dzieciakom wszystko, co przed zrobieniem eliksiru będą musieli wiedzieć, a
oni to lekceważą. Myślał, że już stracił humor, ale kiedy zobaczył syna
wpatrującego się w niego z nieskrywanym zainteresowaniem odzyskał go
natychmiast. Podszedł do biurka, pacną ręką o blat i z zadowoleniem
stwierdził, że wszyscy, no prawie wszyscy, podskoczyli jak oparzeni i
usiedli poprawnie w ławkach.
- Niestety nie będę powtarzał tego, co
powiedziałem. Wszystko możecie przeczytać w podręcznikach. Mamy dzisiaj ze
sobą dwie lekcje. Do końca tej lekcji, widzę wszystkich z nosami w książkach
na pierwszym temacie, jasne?. Pięć minut przed lekcją przepytam kilka osób z
materiału, który przeczytacie. Natomiast na drugiej lekcji uwarzymy Eliksir
Energii.
Do końca lekcji Severus sprawdzał testy, które zrobił
piątoklasistom, by sprawdzić ile zapamiętali z czwartej klasy. Raz po raz
zerkał na uczniów, sprawdzając czy zastosowali się do jego poleceń. Pięć
minut przed końcem lekcji przepytał osoby, które podczas jego przemowy dały
mu odczuć brak zainteresowania i odebrał 45 punktów Gryfonom.
Kiedy
zabrzmiał dzwonek uczniowie z ulgą opuścili klasę i udali się na przerwę.
Druga lekcja okazała się triumfem dla Severusa. Prawie nikt nie zrobił
dobrze Eliksiru Energii. Z zadowoleniem stwierdził, że jego syn posiadł
umiejętność warzenia eliksirów po nim. Patrząc na perfekcyjnie zrobiony
wywar, Severus poczuł dumę. Wiedział już, że lubi chłopaka, może nawet
kocha…·
Rozdział 5.
Drugi września
był dla Lily udany. Z zaskoczeniem stwierdziła, że uczniowie przyjęli ją z
uśmiechem na twarzy, kiedy zapraszała ich do klasy. Lekcja poszła bardzo
sprawnie i spokojnie. Dzięki wrodzonemu talentowi do zaciekawienia
słuchaczy, Lily nie musiała nikogo napominać, bo uczniowie słuchali jej w
największym skupieniu. Później miała lekcję z piątoklasistami i również,
kiedy weszła do klasy, została przywitana uśmiechem uczniów.
- Proszę
usiąść. Zanim przejdziemy do lekcji sprawdzę listę obecności.
Kiedy
skończyła, wstała i jak to miała w zwyczaju, kiedy coś mówiła, przechadzała
się po klasie.
- Na dzisiejszej lekcji opowiemy sobie o Amuletach.
Amulet od łacińskiego słowa amuletum, czyli "sposób obrony", to
przedmiot, który według wierzeń w magiczny sposób chroni swego właściciela
przed złem. Amulety mają różne rozmiary i kształty, są wykonywane z
rozmaitych materiałów. Amuletami bywają małe wisiorki, pierścionki i
torebeczki z ziołami noszone na szyi dla ochrony przed chorobami, a także
spore statuetki albo portiery, które mają strzec całego domostwa, budynku
lub wioski. Babilończycy lubili nosić maleńkie gliniane wałeczki wysadzane
kosztownościami, stanowiące ochronę przed złymi duchami, Rzymianie zbierają
rzeźby Priapa, bożka pomyślności i płodności, natomiast Amerykanie wciąż
wieszają nad drzwiami podkowy, by odegnać niepowodzenie i nieproszonych
gości.
Amulety znane są dosłownie w każdej społeczności od początku
dziejów. Najwcześniejsze to prawdopodobnie kamienie lub kawałki metalu,
którym dla ich intensywnych kolorów lub niezwykłych kształtów przypisywano
magiczne właściwości. Jednak z biegiem czasu zaczęto nadawać amuletom
kształty zwierząt, bogów i bogiń albo magicznych znaków. Wyobrażenia rogów i
rąk symbolizujących płodność i życie, a także narysowane lub wyryte
wizerunki ludzkiego oka - wskazujące na nieustanną czujność - widnieją na
amuletach z całego świata. Wiele amuletów opatrzonych zostało magicznymi
słowami, zwięzłymi zaklęciami albo imionami bogów.
Kiedy skończyła
popatrzyła się na uczniów.
- Nie będę mówiła wszystkiego, ponieważ
będzie to wasze zadanie domowe. Na następną lekcję chciałabym, abyście
napisali referat na dwie stopy o amuletach. W referacie mają być zawarte
informacje takie jak: Gdzie można spotkać najwięcej amuletów, jak używamy
amuletów, jakie konsekwencje nosi ze sobą złe użycie amuletu oraz kto i w
którym roku próbował za pomocą amuletu przywołać duchy.
Na Sali
zapanował śmiech. Jeden z piątoklasistów podniósł do góry rękę.
- Tak? -
spytała Lily
- Pani profesor, kto mógłby pomyśleć, że przy pomocy
amuletu można przywołać duchy? - spytał się chudy, wysoki chłopak. Niektórzy
zaczęli chichotać, ale Lily uciszyła ich ruchem ręki - Przecież jak pani
mówiła, amulety służą do tak jakby ochrony. - kontynuował młodzieniec.
-
Tak. Był jednak człowiek, który wierzył, że za pomocą amuletu, mógłby się
skontaktować z istotami pozaziemskimi.
- Kto to był? - spytała jedna
uczennica, kryjąc chichot.
- To, kim on był, sami macie się dowiedzieć.
Powiem wam tylko, że to nie był mugol, lecz czarodziej, który uchodził za
inteligentnego i prawego człowieka.
- Naprawdę…
Do końca
lekcji Lily dyskutowała i żartowała z uczniami.
***
Późnym
wieczorem Dumbledore wezwał ją do gabinetu. Zapukała doń i weszła do środka.
- Ach… Witaj moja droga. - przywitał ją Dumbledore z ciepłym
uśmiechem.
- Dobry wieczór Albusie.
- Usiądź.
- Masz do mnie
jakąś sprawę?
- Nie - znowu się uśmiechnął - Tak się złożyło, że
staruszek taki jak ja, nie ma towarzystwa i chciałby sobie trochę
pogawędzić.
Lily uśmiechnęła się do dyrektora. Staruszek, pomyślała,
mimo swojego wieku wygląda wspaniale, a porusza się jak dwudziestoletni
chłopak.
- O czym to Albusie chciałbyś porozmawiać?
- Słyszałem
pogłoski, że jesteś wspaniałą nauczycielką. No… no… pierwszy
dzień, a już zrobiłaś taką euforię na uczniach. - zachichotał cicho.
-
Nie przesadzaj Albusie. Nie wiem, co uczniowie sobie mówią, ale na pewno nic
dobrego. Dzisiaj każdej klasie zadałam długi referat.
- To nie zmienia
faktu moja droga, że potrafisz zaciekawić słuchaczy. Jeżeli temat jest nudny
sam ton twojego głosu zachęca do słuchania. No dobrze. Nie wezwałem cię tu,
abyśmy rozmawiali o plotkach chodzących po szkole, ale o twoim synu.
- O
Harry’m? - zaniepokoiła się Lily - Co on takiego zrobił?
-
Spokojnie Lily. Nic nie zrobił. Po prostu chciałbym się, co nieco o nim
dowiedzieć.
- Och! Już myślałam, że coś przeskrobał. Wie pan…
on jest złotym dzieckiem, ale figlarz z niego większy od wszystkich
Huncwotów razem wziętych.
- Naprawdę? Myślę, że wiem, czego mniej więcej
się po nim spodziewać. A co z nauką? Uczył się czegoś przez te wszystkie
lata?
- Och! Naturalnie. Uwielbia książki. Pochłania trzy dziennie i
nigdy nie ma dosyć. Czyta o wszystkim, ale najbardziej interesują go…
- … eliksiry. - wpadł jej w słowo Dumbledore i uśmiechnął się. -
To chyba rodzinne u Snape’ów.
- Myślę, że tak.
- No dobrze,
już, co nieco wiem. Przepraszam, że cię tak o niego wypytuje, ale prof.
Binns chwalił go dzisiaj.
- Za co?
- Mówił, że Harry ma bardzo dużą
wiedzę o Historii Magii. Powiedział również, że zgłosił się na ochotnika, by
opowiedzieć uczniom o Merlinie. Powiedział też, że kiedy Harry zaczął
opowiadać wszyscy zaczęli go słuchać.
- To raczej ma po mnie. -
powiedziała Lily z uśmiechem.
Później rozmawiali o czasach, kiedy byli
młodzi. Wspominali figle, jakie wtedy robiono nauczycielom i o starych
przyjaciołach, którzy licznie zginęli w walce z Voldemortem.
***
Lily zmęczona wracała pustymi korytarzami do swoich kwater. Rozmowa
z Dumbledorem przypomniała jej stare dobre czasy, kiedy byli jeszcze młodzi.
Ile szalonych rzeczy się wtedy wyprawiało, pomyślała i uśmiechnęła się do
siebie, śledząc w pamięci wspomnienia. Nagle wpadła na coś… nie, na
kogoś i poleciała z impotentem na posadzkę. Kiedy podniosła wzrok, zauważyła
parę czarnych oczu wpatrujących się w nią z wściekłością.
Pierwsze co powiem to, to że żałuje, że nie przeczytałam tego wcześniej
Może i tematyka nie jest orginalna, ale jest przedstawiona w bardzo sympatyczny sposób. ymm... kilka razy spotkałam się z przydziałem Pottera do Slytherin'u, ale tutaj jest o tyle dobrze że Potter nie jest taki jak Malfoy (chyba każdy łapie o co biega), za to czyta ksiązki i nie trzesie portkami na eliksirach (dobrze, dobrze duży plus dla autorki) co tu jeszcze dopisać, na literówki i ortografie nie zwracałam uwagi, a zdania wyglądaja apetycznie.
aaa... party są długie, ale może lepiej byłoby je wstawiać częściej?
życze Wesołych Świąt i duuuuużej ilości weny
QUOTE (Nivery @ 22-12-2003 11:58) |
Amuletami
bywają małe wisiorki, pierścionki i torebeczki z ziołami noszone na szyi dla
ochrony przed chorobami, a także spore statuetki albo portiery, które mają
strzec całego domostwa, budynku lub wioski. |
Nie wiem jak wam ale mi wydaje sie troche
mdłe.
Chociaż...kto wie co bedzie dale!!
WESOŁYCH
ŚWIĄT!!
Rozdział 6.
- Co ty tu
robisz?!
- Patroluje korytarze. A czy ja mogę wiedzieć, co t y tu
robisz? – powiedział obojętnym, całkiem wypranym z uczuć głosem. Tylko
po wyrazie jego oczu można było zgadnąć, że jest wściekły.
Lily poczuła
lęk.
- Ja... ja... – jąkała się.
- Tak? – kucnął przy
niej i przybliżył twarz do jej twarzy tak, że prawie się stykały.
Poczuła jego gorący oddech i dreszcze podniecenia przebiegające przez
jej ciało. To śmieszne, pomyślała, nawet mnie nie dotyka. Minęło jedenaście
lat odkąd ostatni raz go widziała i była przekonana, że o nim zapomniała.
Okazało się jednak, że sama jego bliskość wywołuje w niej pożądanie i
odtwarza w pamięci pełne rozkoszy noce, które razem spędzili.
Wspomnienia musiały odbić się w jej oczach, bowiem Severus jakby na
zawołanie powiedział cicho i chrapliwie.
- Pamiętasz, prawda?
Musnął
ustami jej usta. Nie był to pocałunek, jednak Lily zaczęła trząść się z
pożądania. Uczucia sprzed jedenastu lat powróciły z niewiarygodną siłą. W
tej chwili zrozumiała, że tak naprawdę jej miłość do Severusa nigdy nie
ulotniła się, pomimo tego, iż przez lata próbowała sobie to wmówić. Jęknęła
z rozkoszy, gdy jej były mąż niepewnie pogłębił pocałunek i zarzuciła mu
ręce na szyję.
Cichutki, a jednak stanowczy głosik w umyśle Severusa
mówił mu, że nie powinien do tego dopuścić, że kobieta w jego ramionach
jedenaście lat temu go zdradziła i zataiła przed nim swój stan. Ten
cichutki, a jednak stanowczy głosik wystarczył, by Severus oprzytomniał.
Odepchnął od siebie ciepłą, tak bardzo przez niego pożądaną kobietę i z
zadowoleniem stwierdził, że miejsce pożądania zajęła furia. Przypomniał
sobie o postanowieniu jakie na siebie nałożył. To, że dał się ponieść
emocjom jeszcze o niczym nie świadczy. Popatrzył na zaskoczoną i zażenowaną
Lily, która już zdążyła się podnieść i starała się ukryć rumieńce,
odznaczające się szkarłatnymi plamami na jej bladej twarzy. Kiedy uspokoił
oddech, wstał i cofnął się o krok, całkiem obojętnym, jakby przed chwilą nic
się nie wydarzyło, głosem przemówił.
- Widzę, że pamiętasz. –
złowieszczo cicho dodał – Ja również pamiętam. Wszystko. Każdy dotyk,
smak..., a wiesz co najbardziej utknęło mi w pamięci?
Zahipnotyzowana
Lily z trudem zdołała wyksztusić odpowiedź, bowiem jeszcze nie ochłonęła po
minionym pocałunku.
- Nie...
- Nie? A więc ci powiem. –
powiedział, a potem bez ostrzeżenia jego głos stał się ostry i bardzo
nieprzyjemny – Otóż wciąż mam przed oczami twoją zdradę.
I zanim
Lily zdążyła zaoponować, rzucił brutalnie.
- Nie zaprzeczaj, bo
na własne oczy widziałem, jak obściskiwałaś się z Potterem.
- To
kłamstwa. Ja go tylko...
- Dosyć!
- Ale...
- Powiedziałem
dosyć! Przestań kłamać. Niby mam uwierzyć, że Potter od tak sobie żeni
się z kobietą, która oczekuje dziecka innego mężczyzny?! –
Ostatnie zdanie Severus wykrzyczał, zanim zdążył ugryźć się w język. Właśnie
dał Lily do zrozumienia, że wie o dziecku. Przecież to nie tak miało
być.
Lily zbladła jeszcze bardziej niż wydawało się to możliwe.
- S...skąd wiesz o dziecku? – spytała drżącym głosem.
Severus
zaklął pod nosem, bowiem jego była żona wyglądała tak, jakby miała zaraz
zemdleć. No cóż..., pomyślał, jeśli prać brudy to wszystkie.
- Niechcący
usłyszałem twoją rozmowę z Dumbledorem.
- Co?!
- Nie patrz tak na
mnie. Mówiliście trochę zbyt głośno. – To za mało powiedziane, bowiem
Severus bardzo dobrze pamiętał krzyki, wydobywające się z gabinetu
dyrektora. I szloch niewątpliwie należący do Lily.
- Ale to nie tak miało
być!
- No właśnie. – mruknął do siebie Severus, a potem już
wypranym z wszelkich uczuć głosem powiedział – Ale to nie zmienia
faktu, że mnie oszukałaś. Byłaś przy nadziei i nie powiedziałaś mi o tym. A
tego ci nie wybaczę.
W Lily po każdym jego słowie narastała
furia. Jak on śmie mówić jej, że ona zataiła przed nim fakt, iż spodziewa
się dziecka? Dokładanie pamiętała ile razy próbowała mu to powiedzieć. Ale
czy on jej wtedy słuchał? Nie. Więc jakim prawem zarzuca jej oszustwo?
Tej nocy, kiedy zarzucił jej zdradę błagała go, by jej wysłuchał. Jednak
on nie zważał na jej krzyki, tylko bezlitośnie wyrzucał jej wszystko, co
miał do powiedzenia, a na końcu zażądał rozwodu.
- A co byś zrobił,
gdybym ci o tym powiedziała? – spytała jak najspokojniej potrafiła w
tej sytuacji.
Severusa zatkało, bo rzeczywiście nie wiedział co by
zrobił. Lily widząc, że osiągnęła spodziewany efekt, ciągnęła.
- Powiem
ci co byś zrobił. Powiedziałbyś... nie, nie. Wykrzyczałbyś mi prosto w
twarz, że dziecko, którego się spodziewam nie jest twoje, a Jamesa.
-
Nieprawda! Poczekałbym z rozwodem dopóty, dopóki nie nadeszłoby
rozwiązanie. Miałbym wtedy pewność czy rzeczywiście dziecko jest moje. Wtedy
wszystko inaczej by się potoczyło.
- To znaczy jak?
- Do diabła!
Nie wiem! – zaczął się do niej
zbliżać.
***
Tymczasem w gabinecie
dyrektora.
- Minervo, jestem pewien, że oni się nadal
kochają.
- A ja uważam, że Severus nie jest w stanie przebaczyć Lily,
Albusie.
- Może... kiedy pożuci dumę i odważy się iść za głosem serca...
– Dumbledore urwał i mrugnął znacząco do Minervy – Chyba przyda
im się jakaś pomoc, nie sądzisz?
- Nie sądzę, by wtrącanie się do ich
prywatnego życia było właściwe. – zaoponowała McGonagall.
- Och
Minervo! Wyrzuć etykietę do kosza. Nie czas na przestrzeganie zasad
dobrego wychowania. – Widząc, że profesorka patrzy na niego z
oburzeniem, dodał – Czasem miłości trzeba pomóc. To nie tylko dla
dobra Severusa i Lily, ale także dla chłopca. Chyba lepiej by było, gdyby
miał obydwóch rodziców.
- No dobrze. – westchnęła –
Przekonałeś mnie. Co mamy zrobić?
- Najpierw dobrze by
było...
***
Lily z przerażeniem patrzyła na Severusa,
który z każdą chwilą był coraz bliżej. Próbowała się cofać, ale na
przeszkodzie stanęła ściana. W sumie to mogła uciec, bowiem Severus zbliżał
się niemiłosiernie wolno..., ale nie. Nie da mu tej satysfakcji. Nie okaże
przed nim strachu.
Severus Snape zobaczył błysk determinacji w oczach
Lily i o mało się nie roześmiał. Stanął przed nią, a ręce oparł po obu
stronach jej głowy tak, by nie mogła uciec.
- Wczoraj w nocy bardzo dużo
myślałem... o naszym synu.
Lily zadrżała. Co on kombinuje?
- I wiesz
co postanowiłem zrobić? – spytał, patrząc jej prosto w oczy. Dostrzegł
w nich lęk. – Otóż postanowiłem... nie, nie, nie. Chcę zawrzeć z tobą
układ.
- Jaki? – spytała niespokojnie Lily. Co też on u diabła
planuje?!
Kiedy Severus się odezwał, jego głos brzmiał stanowczo i
poważnie.
- Żądam, abyś jutro po lekcjach powiedziała naszemu synowi, kto
jest jego prawdziwym ojcem.
Świat wokół Lily zawirował z taką siłą, że
Severus musiał podtrzymać ją, aby nie upadła na ziemię.
- Nie mogę tego
zrobić. – wykrztusiła, gdy była już w stanie o własnych siłach
utrzymać się na nogach.
- Możesz i zrobisz! Jutro po lekcjach u mnie
w gabinecie. Albo mu powiesz kim jest jego prawdziwy ojciec i pozwolisz mi
się z nim widywać, albo wniosę sprawę do sądu, o przyznanie mi opieki nad
synem. Wybieraj sama. – to powiedziawszy, odwrócił się i odszedł,
zostawiając przerażoną i osłupioną Lily.
hm, cóż... nie wiem dlaczego, ale ten part
jakos nie przypadł mi do gustu, no ale poczekam co będzie dalej
wtedy ewentualnie ponarzekam
Rozdział 7.
Tej nocy Lily
źle spała. Nie. Ona w ogóle nie spała. Myślała. O tak. Musiała podjąć
decyzję. Bardzo dla niej ważną decyzję, która zadecyduje o przyszłości.
Miała dylemat. Jak ma powiedzieć synowi, że ojciec, który umarł, wcale nie
jest jego ojcem, a jego opiekun nim jest? Lily była w rozterce. Miała do
wyboru albo powiedzieć Harry’emu prawdę, albo zaryzykować i być może
stracić syna. Co było gorsze? Oczywiście ta druga możliwość. Bo tak czy siak
Harry i tak dowie się prawdy. Jeżeli sama mu nie powie, to na pewno zrobi to
Severus. Niech go diabli wezmą, pomyślała idąc na śniadanie. Nie miała
żadnego wyboru. Jej były małżonek potrafił trafić w czuły punkt.
Lily
usiadła między McGonagall i prof. Sprout. Popatrzyła na zapełnione po brzegi
półmiski i zebrało jej się na mdłości. Wcale nie miała apetytu. Była
zmęczona, niewyspana i porządnie wkurzona na człowieka, z którym kiedyś
dzieliła życie. Na mężczyznę, który przez stół uśmiechał się do niej
zjadliwie, wiedząc o jej porażce. Lily starała się nie patrzyć w stronę
Severusa, ale nie mogła się oprzeć, więc podjęła rozmowę z Minervą.
***
Natomiast Severus Snape po raz pierwszy od jedenastu lat
przespał spokojnie całą noc. Był szczęśliwy. Okropnie szczęśliwy. Od razu
wiedział, że Lily nie ma wyboru, chociaż z tego co wczoraj powiedział, dawał
jej go. Ale nie było mowy, że Lily wybierze tę drugą ewentualność. Jednak
mimo całej radości ze zwycięstwa, zamiast być wniebowzięty, w głębi duszy
czuł się pokonany. Dlaczego? Nie wiedział. Ale miał zamiar się tego
dowiedzieć. Siedząc przy stole nauczycielskim i patrząc na bladą, zmęczoną i
przygnębioną Lily poczuł wyrzuty sumienia.
***
Cały dzień
minął Lily okropnie. Bardzo okropnie. Nie mogła się skupić na lekcjach i
paplała coś czego później w ogóle nie pamiętała. Zadała jakieś prace domowe,
ale jakie i komu też nie wiedziała. Myślami ciągle była przy Severusie i
Harry’m. Jak jej syn zareaguje na prawdziwego ojca? Czy będzie miał do
niej pretensje, o to że żył w kłamstwie z nieświadomością tego, iż jego
biologiczny ojciec z nimi nie mieszka? Jak ona mu to wszystko wytłumaczy?
Takie pytania nurtowały ją przez cały dzień. Późnym popołudniem kiedy
lekcje się skończyły udała się do gabinetu Severusa. Była cała roztrzęsiona.
Zapukała trzy razy i nie czekając na zaproszenie weszła do środka.
Gabinet był mroczny. Jedynym źródłem światła był kominek, na którym
wesoło tańczyły płomienie. Lily rozejrzała się dokoła i zauważyła ciemne
masywne, mahoniowe biurko i czarny skórzany fotel, na którym wygodnie
rozpostarty mężczyzna przyglądał jej się uważnie.
- Usiądź. –
powiedział cicho, a po plecach Lily przebiegły ciarki.
Cały ten widok
wyglądał jak wyjęty z powieści fantastycznej. Poczuła, że włosy jeżą jej się
na karku. Wiedziała już jaką podjęła decyzję i wcale nie zamierzała jej
zmieniać. Wiedziała, że ryzykuje, ale o mężczyźnie, który siedział na fotelu
i przyglądał jej się z jakimś dziwnym wyrazem twarzy, chciała zapomnieć. Już
dość przez niego wycierpiała.
Zajęła miejsce na dużym krześle i spojrzała
na Severusa nieufnie.
- Podjęłam decyzję. – zaczęła – Wiem,
że dużo ryzykuję, ale nie zgadzam się na twoje warunki. Mogę powiedzieć
Harry’emu kto jest jego ojcem, ale nie pozwolę ci się z nim widywać.
– zakończyła drżącym szeptem, wiedząc jak zareaguje były
małżonek.
I wcale się nie pomyliła. Wręcz wyrwał się z fotela, okrążył
biurko i stanął nad nią, drżąc z wściekłości.
Severus takiego
obrotu zdarzeń nie przewidywał. Przez ułamek osłupiał, gdy powiedziała mu o
swoim postanowieniu, ale szybko się zreflektował, bowiem narastała w nim
coraz większa furia. Był wściekły i wcale tego nie ukrywał. Poderwał Lily z
krzesła i przygniótł ją własnym ciałem do biurka.
Lily nie mogła
złapać oddechu. Kant biurka boleśnie wbijał jej się w pupę, a napierające na
nią ciało uniemożliwiało najmniejszy ruch.
Toczył sobą wewnętrzną
walkę. Co raz bardziej był świadomy ciepłego ciała Lily i swego, aż do bólu
wielkiego pożądania. Całą siłą woli próbował przywrócić gniew, ale nie mógł.
Z cichym jękiem jedną ręką zmiótł wszystko co stało na biurku, położył Lily
na nim i nakrył ją swoim ciałem.
Próbowała się bronić, jednak
gwałtowne i namiętne pocałunki Severusa osłabiały jej wolę walki.
Nienawidziła siebie za tą słabość. Nienawidziła jego. Wiedziała, że nie
wygra. Kiedy jednym ruchem różdżki zdjął z niej ubranie, nie protestowała,
tylko jeszcze mocniej do niego przywarła.
Wchodził w nią brutalnie i
głęboko. Mimo siły jaką w to wkładał nie czuła bólu, lecz rozkoszne napięcie
które z każdą chwilą było coraz większe. Kiedy osiągnęła szczyt, krzyknęła i
mocno przywarła do kochanka, który znieruchomiał i wydał z siebie przeciągły
jęk.
Severus wiedział, że przytłacza Lily swym ciężarem. Co raz
bardziej był świadomy tego, co uczynił. Zgwałcił ją. Mimo tego, że wspólnie
z nim odbywała wędrówkę ku spełnieniu, na początku się broniła, a Severus z
rozmysłem osłabiał jej wolę, aż w końcu się poddała. Był to gwałt. Podniósł
się na łokciach i spojrzał na jej twarz. Lily płakała.
- Lily...
Rozdział 8.
Severus nie wiedział
co powiedzieć. No bo jak to wytłumaczyć? To była tylko i wyłącznie jego
wina. Dał się ponieść emocjom. Zszedł z Lily, by jej nie przytłaczać swoim
ciężarem i położył się obok. Chcąc ją jakoś pocieszyć, wyciągnął rękę, by ją
objąć. Zanim zdążył ją dotknąć, wstała, pozbierała swoje porozrzucane rzeczy
i zaczęła się ubierać.
- Lily, musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym.
– powiedziała bezbarwnie nie przerywając czynności.
Severus nie
wiedząc co zrobić, również zaczął się ubierać. Chciał zobaczyć jej twarz,
zobaczyć jaki ból jej zadał, lecz kaskada długich lśniących włosów
uniemożliwiała mu to. Zanim się spostrzegł zamknęły się z trzaskiem drzwi i
został sam w gabinecie.
***
Następnego dnia Lily zaspała na
śniadanie. Obudziła się o ósmej. Stanąwszy przed lustrem, stwierdziła, że
wygląda okropnie. Całą noc wypłakiwała wszystkie troski, smutki i
cierpienia, jakie nieustannie towarzyszyły jej w ciągu jedenastu lat. Zanim
nadszedł sen, postanowiła, że już ani razu nie uroni łez, przez Severusa
Snape’a.
- Wyglądam jak jedno wielkie nieszczęście. –
powiedziała do siebie, widząc w lustrze wielkie szmaragdowe, zaczerwienione
i podpuchnięte po płaczu oczy. Jej włosy przypominały jedną wielką kopę
siana, a twarz miała tak bladą, że można by ją porównać do cery Severusa.
Lily starała się nie myśleć o wczorajszym wydarzeniu w gabinecie. Lecz
nie mogła. Ciągle myślami powracała do tego zdarzenia. Kiedy Severus
skończył, popłakała się. Nie z bólu, czy smutku. Popłakała się ze szczęścia,
ponieważ znów znalazła się w ramionach ukochanego.
***
Severusa dręczyły wyrzuty sumienia. Płakała... Sprawił
jej ból. Ale dlaczego? Przecież zasłużyła. Dlaczego czuje się tak okropnie?
W każdym bądź razie wczorajsze wydarzenie w jego gabinecie, nie miało wpływu
na sprawę dotyczącą ich syna. Severus mówił poważnie, że zamierza starać się
o przyznanie mu opieki nad dzieckiem, jeżeli Lily odmówi. I odmówiła, a on
po południu uda się do Ministerstwa i rozstrzygnie tą sprawę raz na zawsze.
Siedział w Wielkiej Sali. Spóźnił się na śniadanie i stwierdził, że
po Lily nie ma śladu. Poszukał wzrokiem syna. Siedział między Nottem, a
Ravlingiem. Mimo, iż Severus bardzo lubił Lucjusza, poczuł ulgę kiedy
spostrzegł, że Harry nie zadaje się z Malfoy’em. Nie lubił Dracona,
ale ze względu na jego ojca musiał go wyróżniać. Mimo braku apetytu wmusił w
siebie kilka kęsów jajecznicy na bekonie.
***
Lily
wybierając się na lekcje miała nadzieję, że dobrze zamaskowała swój stan.
Pod oczy nałożyła gruby makijaż, a na policzki róż. Wyglądała nawet całkiem
normalnie, poza tym, że normalnie się nie czuła. Była obolała i ledwo żyła.
A winę za to wszystko ponosił niejaki Severus Snape. Jej były małżonek.
Arogancki, przebiegły, nieznośny i... i... uroczy. Inaczej nie potrafiła go
określić. Uroczy. Tak, i taki słodko tajemniczy. Skarciła się w duchu za
takie rozmyślania i pośpieszyła do klasy OPCM.
Na drugim piętrze, za
zakrętem miała pecha, bo akurat tamtędy – co za zbieg okoliczności,
pomyślała kwaśno. – szedł obiekt jej rozmyślań. Szedł prosto, patrząc
na nią. Wyraz oczu i twarzy miał nieprzenikniony. Lily chciała go wyminąć,
lecz na jej ramieniu jak kleszcz zacisnęła się ręka Severusa. Nawet na niego
nie spojrzała.
- Cholera... – zaklął, kiedy Lily z całej siły
szarpnęła się próbując wyrwać. Obrócił ją stanowczo twarzą do siebie. Jak na
złość nie patrzyła mu w twarz, tylko wbiła wzrok w punkt, gdzieś nad jego
ramieniem. Postanowił stłumić zniecierpliwienie i zignorować upartość
kobiety. W końcu chciał jej coś uświadomić.
- Możesz mnie nie słuchać,
ale później nie miej do mnie pretensji, że cię nie uprzedziłem. Dzisiaj po
południu wybieram się do Ministerstwa, by upomnieć się o prawa rodzicielskie
względem Harry’ego.
Lily spojrzała na niego, upominając się w
myślach, że należy zachować spokój.
- Nie uwierzą ci. Harry jest wielce
podobny do Jamesa. – powiedziała oschle.
Severus zaśmiał się
zimno, a potem z ironią w głosie powiedział:
- Nie wiem jak we Francji,
ale u nas przez ostatnie jedenaście lat dużo się zmieniło. Powiem sędziemu,
że na dziecko zostało rzucone zaklęcie adopcji, a on już będzie wiedział jak
sprawdzić kto jest ojcem i zdemaskuje Harry’ego. Nie będzie już
podobny do Pottera. Będzie taki, jaki miał być zanim rzuciliście na niego to
przeklęte zaklęcie.
Lily z przerażeniem zaczęła zastanawiać się
nad konsekwencjami, jakie niesie jej pochopna decyzja. Chciała wszystko
cofnąć. Chciała powiedzieć Severusowi, że zgadza się na jego warunki, ale
jego już nie było. W korytarzu poza nią nie było nikogo.
***
Tak jak Severus postanowił, po południu wszedł do budynku
Ministerstwa i skierował się do Sądu rodzinnego. Na miejscu powitała go
sekretarka.
- Dzień dobry panu. Niestety będzie pan musiał poczekać jakiś
kwadrans, ponieważ pan Droido jest na konferencji.
Rozdział 9.
Lily nie mogła
wytrzymać napięcia jakie towarzyszyło jej od rana. Była wystraszona i
wykończona. Próbowała złapać gdzieś Severusa i błagać go, by nie szedł do
Ministerstwa, ale ten jak na złość unikał jej. Nawet drań nie przyszedł na
obiad!
Siedziała na łóżku w swojej kwaterze, tępo wpatrując się w
niebo za oknem. Cała drżała. Severusa nigdzie nie było. Na pewno jest w
Ministerstwie – pomyślała, a w jej oczach zabłysły łzy. –
Dlaczego to robisz Severusie? Dlaczego chcesz mi odebrać syna? Jedyną osobę
dla której żyję? Z zemsty?
Coś mignęło przed szybą i rozmyślania Lily
pierzchły. Ni to zlękniona, ni to zaciekawiona podeszła do okna i otworzyła
je. Natychmiast do pokoju wleciała duża czarna sowa. Od razu ją rozpoznała.
- Witaj Anqulecie – powiedziała drżącym ze strachu głosem i
wyciągnęła ręce, by odwiązać list od nóżki ptaka.
Usiadła z powrotem
na łóżku i drżącymi rękami odwijała papierek. List był od Severusa.
Informował ją w nim, że ma czas do końca roku. Jeżeli nie powie
Harry’emu prawdy, pójdzie do Ministerstwa. I tyle.
Lily musiała
przeczytać kilkakrotnie list, by dotarł do niej jego sens. A więc jest
uratowana? Uśmiechnęła się, ale jej uśmiech szybko zgasł, gdy uświadomiła
sobie, że spokój będzie miała tylko do końca roku, bowiem później rozpoczną
się dopiero kłopoty. Po co u diabła ona tutaj przyjeżdżała? Przecież we
Francji było dobrze. Mieszkali w mugolskiej dzielnicy, w mugolskiej
rezydencji i obracali się w mugolskiej śmietance. Nie było żadnych poważnych
kłopotów. Do diabła! Teraz Lily nie była przestraszona, ona była
wściekła.
Zerwała się z łóżka i wyszła z pokoju.
***
Nie
mógł tego zrobić. Co się u czorta ze mną dzieje? – pomyślał wychodząc
spod prysznica. Owinął sobie ręcznik na biodrach, by zasłaniał te bardziej
intymne części jego ciała i zaczął nerwowo przechadzać się po swojej
komnacie.
Kiedy czekał na pana jakiegoś tam w Ministerstwie, dużo
rozmyślał. Po dwóch godzinach, gdy konferencja się skończyła podjął decyzję
i dosłownie uciekł, nie zważając na wołania zdezorientowanej sekretarki.
Poszedł do Hogsmade, z zamiarem upicia się, ale rozmyślił się i udał do
Hogwartu. Napisał do Lily list. Ciekawe jak zareaguje – pomyślał i
uśmiechnął się, bowiem dobrze wiedział jakiej reakcji się spodziewać.
Najpierw poczuje ulgę, bo nie poszedł do Ministerstwa, potem zacznie się
denerwować, bo do końca roku musi wszystko załatwić, a następnie wpadnie we
wściekłość i...
Trzask! Drzwi do komnaty Severusa otworzyły się z
hukiem. Do środka wpadła rozsierdzona dzika kotka.
- Severusie Snape.
– powiedziała zimno, podeszła do niego i machając przed jego nosem
kartką papieru, wysyczała mu prosto w twarz – Co to wszystko ma
znaczyć? Szantaż?
Severusa trochę zamurowało. Popatrzył na Lily.
Najwyraźniej zapomniała założyć szlafroka, gdyż na sobie miała różową,
prawie przezroczystą koszulkę na ramiączkach, mającą głęboki dekolt i
sięgającą niewiele za uda.
Pewna część jego ciała zaczęła się buntować.
Zdrajca! – pomyślał, nadaremnie próbując spojrzeć Lily w twarz,
lecz jego wzrok bezwiednie zsuwał się niżej.
- Nic nie
powiesz?! – krzyknęła.
Lily musiała długo wpatrywać się w
twarz Severusa, by uświadomić sobie gdzie spoczywa jego wzrok. Poszła za
jego spojrzeniem i sapnęła, bowiem głęboki dekolt jej koszuli nocnej obnażał
połowę piersi. Pod gorącym spojrzeniem Severusa obserwowała jak jej brodawki
twardnieją.
Chciała zakryć się rękami, ale wtedy spostrzegła, że Severus
jest prawie nagi. Tylko ręcznik, którym owinął się wokół bioder, był jego
okryciem. Popatrzyła na jego obnażony, umięśniony tors i poczuła skurcze
żołądka. Jak bardzo pragnęła by jego ramiona ją obejmowały. Zaraz skarciła
się w duchu za takie myśli, i właśnie wtedy Severus nachylił się i pocałował
ją. Zatopiła się w tym pocałunku.
Była zgubiona. Przestała myśleć.
Resztki jej oporu zniknęły i oplotła rękami szyję Severusa. Chciała, chciała
się z nim kochać, ale wiedziała, że nie może. Nadludzką siłą otrząsnęła się
z transu w jaki wprowadził ją pocałunek Severusa i odepchnęła go od siebie.
- Nigdy więcej tego nierób – wyksztusiła.
Severus spojrzał na
nią uważnie, a potem niespodziewanie zapytał zachrypniętym głosem.
-
Pragniesz mnie?
Patrzył na nią tak pałającym wzrokiem, że nie mogła
mu się oprzeć. Zanim zrozumiała co zrobiła, kiwnęła głową i szepnęła:
-
Tak.
- Więc o co chodzi? Dlaczego mnie odtrącasz? Przecież obydwoje
tego chcemy. – powiedział i na dowód swoich ostatnich słów odwinął
ręcznik z bioder.
O tak. Lily wiedziała. Mimowolnie popatrzyła na części
ciała osłonięte ręcznikiem i zaschło jej w ustach, bowiem doskonale widziała
dumnie sterczącą siłę pożądania Severusa.
Przestraszona swoją
słabością do byłego męża zaczęła się cofać, aż w końcu natrafiła plecami na
drzwi. Odwróciła się, by je otworzyć i uciec, ale Severus chwycił ją za
ramiona i odwrócił twarzą do siebie.
- Nie mogę Severusie.
-
Możesz i zrobisz to – powiedział z mocą i Lily wiedziała, że jest
stracona.
fick nawet fajnie napisany
tylko czy oni muszą tylko o jednym? (wiadomo o co chodzi
)
człowieka zaczyna to zanudzać
ale generalnie to może byc
Rozdział 10
Lily popatrzyła
na śpiącego mężczyznę, leżącego na łóżku. Wiedziała, że to co stało się
przed kilkoma godzinami, nie może się powtórzyć. Uległa mu, a nie powinna.
Starała się kontrolować, ale zmiękła pod namiętnymi pocałunkami Severusa.
Nic nie mogła na to poradzić. Wyszła, zamykając za sobą cichutko
drzwi.
Była noc. Lily wracała do swoich komnat. Owinęła się szatą, a
resztę odzienia niosła w ręku. Powinna trzymać się od Severusa z daleka.
Tak. To będzie najlepsze wyjście.
Położyła się do łóżka i momentalnie
zasnęła.
***
Severus obudził się wyjątkowo wypoczęty. Ziewnął
i wyciągną ramiona, by przytulić się do ciepłego ciała kobiety, jednak
trafił na puste poduszki. Zaskoczony usiadł. Był sam. Porozrzucane po pokoju
rzeczy Lily zniknęły, natomiast na jej poduszce leżała kartka papieru.
Podniósł ją i przeczytał.
Severusie.
Doszłam do wniosku, że
najlepiej będzie, jeżeli to, co się wczoraj stało, więcej się nie powtórzy.
Przysięgam, że będę cię do końca roku unikać. Byłabym wdzięczna, gdybyś ty
także tego spróbował.
Lily.
I tyle? Tak po prostu? –
pomyślał – Unikać. Ciekawe jak. Mimo, iż ten zamek jest duży to
przecież nie sposób unikać się na zebraniach, lub przy posiłkach. Czyżby
żałowała tego co się wczoraj stało?
Wściekły ubrał się i pospieszył na
lekcje.
***
Trzy miesiące później.
Lily była
koszmarnie głodna i zmęczona. Usiadła między McGonagall, a Sprout i zaczęła
z zapałem pałaszować kolację. Nie była taka głodna od... od... sama nie
wiedziała. Od dwóch miesięcy, była wiecznie zmęczona. Zasypiała na lekcję i
musiała poprosić skrzata, by ją rano budził. Widać posada nauczyciela wcale
nie jest taka łatwa jak się wydawała. Chodziła blada, miała wory pod oczami
i denerwowała się o byle co.
Dyrektor wezwał ją pewnego dnia do
gabinetu.
- Witaj Lily. Widzisz, wszyscy się o ciebie martwimy. Czy coś
jest nie w porządku?
- Nie, nie Albusie. Wszystko w porządku. Po
prostu jestem zmęczona.
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś z miesiąc nie
spała. Jeżeli posada nauczyciela jest dla ciebie za bardzo męcząca, to mogę
znaleźć innego nauczyciela, chociaż wątpię czy takiego znajdę.
- Nic
mi nie jest. Naprawdę.
A jednak coś jej było. Nie mogła tego wytłumaczyć,
ale coś jej było. Zamiast się polepszać, tylko się pogarszało. Na kilku
lekcjach nawet zemdlała, a później zwalała wszystko na zmęczenie i nie
chciała iść do pielęgniarki.
Po skończonej kolacji poszła do swoich
kwater. Położyła się do łóżka, z zamiarem zaśnięcia, ale coś nie dawało jej
spokoju.
Był szósty grudzień. Grudzień. Niedługo dostanie...
- O
Boże!
Wszystko ułożyło się w całość. Mdlenia, zmęczenie, głód...
Wstała z łóżka, chwyciła szlafrok. Musiała porozmawiać z
Dumbledorem.
***
Pukanie.
- Proszę – powiedział siedzący
za biurkiem starzec.
Do pokoju wpadła Lily.
- Witaj L...
-
Profesorze! Musi mi pan pomóc.
Dumbledore zauważył, że Lily się
trzęsie.
- Usiądź proszę i uspokój się.
Kiedy spełniła jego prośbę i
wzięła kilka głębokich wdechów, Albus spytał:
- Co się stało
dziecino?
- Mam kłopoty – powiedziała patrząc na niego. Albus
uniósł brwi, dając jej znak, że czeka na wyjaśnienia.
Lily wzięła
jeszcze kilka głębokich wdechów i załamującym się głosem oznajmiła.
-
Jestem w ciąży. Noszę w sobie dziecko Severusa.
hehe, no to się poplatało!
P.S. Szczesliwego Nowego Roku!
Nie jest to nic powalajacego na kolana ale wciaga. Bledów nie mam ochoty wyszukiwac, i tak pewnie bym nic nie znalazla, moze z powodu tego taniego ruskiego szampana, a moze po prostu fabula jest ciekawa i nie zauwazam wiekszych byczkow. W kazdym razem czekam na nastepna czesc.
Rozdział 11
W gabinecie
zaległa przeraźliwa cisza. Za oknami słychać było odgłosy dochodzące z
Zakazanego Lasu i zawodzenie wilków, które wyły do księżyca. Nawet
dotychczas wiercący się feniks, z zainteresowaniem począł przyglądać się
osobom siedzącym nieruchomo na fotelach. Tiara przedziału, która dotychczas
w ciszy przysłuchiwała się prowadzonej rozmowie zaczęła się niespokojnie
poruszać skrępowana pełną napięcia ciszą.
Dumbledore patrzył się tempo na
Lily. Na jego twarzy widniała troska, zamyślenie i radość? Lily poczęła się
zastanawiać po co u diabła tu przyszła. Radość? Z czego on się cieszy?
Uniosła brwi w niemym pytaniu, a dyrektor poderwał się z fotela, okrążył
biurko, nachylił się nad nią i z uśmiechem na ustach powiedział:
- Będzie
ślub.
Lily doznała wstrząsu. Ślub? Jaki ślub? Chyba Albus nie chce
powiedzieć, że ona i... ona i Severus... razem...
Albus widząc niepewność
kobiety dodał:
- Ty i Severus musicie się pobrać – uciszył
spojrzeniem Lily, która miała zamiar protestować i ciągnął – To jedyne
wyjście. Chyba, że usuniesz dziecko – spojrzał na nią uważnie –
Ale wiem, że tego nie zrobisz. Nie byłabyś zdolna do czegoś takiego. Więc
jedynym rozwiązaniem jest wasz ślub.
- Nie! Nie wyjdę za Severusa
Snape’a, a on mnie poprze.
- Wątpię. Wiesz jaki skandal wybuchnie?
Matka Harry’ego Pottera jest w ciąży. Ojciec nie znany –
zacytował wątłym głosem przypominającym głos Ritty Sketer (nie wiem jak się
pisze) – Pomyśl jakie będą tego następstwa. Zaczną grzebać w twojej
przeszłości Lily. A chyba wiesz co mogą odnaleźć... – spojrzał na nią
znacząco – A poza tym, widziałaś nagłówki gazet odkąd zjawiłaś się w
Anglii?
Lily pokręciła przecząco głową.
- Otóż w każdej gazecie
trąbią, że Harry Potter wraz z matką przyjechali po dziesięciu latach do
ojczyzny. Nawet snują domysły na temat, dlaczego wyjechaliście do Francji.
Lily w zadumie patrzyła na dyrektora siadającego na fotelu za biurkiem.
Ślub? O Boże! Po co ona tu przychodziła. Mogła tego nie robić. Wpędziła
się w niezłą kabałę.
Albus zaczął coś do niej mówić, ale w ogóle go nie
słuchała. Jak zareaguje Severus? Czy zrzuci na nią całą winę? Czy wyrazi
zgodę na ślub?
Lily wiedziała, że po jej byłym mężu można było się
wszystkiego spodziewać. Znała go bardzo dobrze. Pracowali razem dla
Voldemorta, a potem byli szpiegami Dumbledora. Zakochali się w sobie od
pierwszego wejrzenia. Lily dobrze to pamiętała.
Krąg śmierciożerców.
Prowadzili ją jacyś ludzie. Miała na głowie worek. Nic nie widziała.
Zatrzymano ją. Poczuła, że została sama. Nagle ktoś podszedł, złapał ją za
ramię i podwinął rękaw. Wiedziała co teraz nastąpi. Inicjacja. Usłyszała
głos Voldemorta.
- Panie i panowie. Dzisiaj w tą piękną noc przyjmiemy
w nasze kręgi nowego członka, a raczej członkinie.
Po zebranych
przeszedł śmiech. Przejął ją strach. Voldemort kontynuował swą
przemowę.
- Wystarczy. Nasza nowa członkini nazywa się Lily. Za chwilę
nastąpi inicjacja, a potem pokażemy oblicze naszej owieczki.
Zaczynajmy.
Lily do dzisiaj nie wiedziała, dlaczego przystąpiła do
Voldemorta. Po bolesnym napiętnowaniu, kiedy zdjęto worek z jej głowy, jej
spojrzenie padło na wysokiego mężczyznę, stojącego przed nią. Miał długie do
ramion czarne włosy. Czarne jak otchłań oczy. Poznała go. Przecież on
chodził do Slytherinu. Był o cztery lata od niej starszy, ale dobrze go
pamiętała, bowiem każdy znał małego, chudego, okropnie bladego Severusa
Snape’a. Tyle tylko, że w ciągu minionych lat wiele się zmienił. I
wtedy właśnie się w nim zakochała.
- Lily? – dobiegł ją
zatroskany głos dyrektora – Wszystko w porządku?
- Tak, tak.
Zamyśliłam się – powiedziała odzyskując równowagę psychiczną.
-
Pewnie mnie nie słuchałaś.
- Nie, przepraszam.
- Nic nie szkodzi.
Mówiłem tylko, że po ślubie dam wam do dyspozycji kwaterę, w której hmm...
będziecie mogli się czuć nieskrępowani. – na chwilę się nad czymś
dumał a potem spytał cicho – Lily, czy on... to znaczy Severus no
tego... wiesz. On to zrobił wbrew twojej woli?
Lily oblała się
szkarłatnym rumieńcem i przecząco pokręciła głową.
- To dobrze. Czy
powiedziałaś mu, że spodziewasz się dziecka?
- Co?! O Boże!
Nie!
- Spokojnie. Trzeba mu to powiedzieć. Zaraz go zawołam...
-
Nie!
Dumbledore popatrzył na nią ze zdumieniem.
- Usiądź
spokojnie. Nie martw się, wszystko będzie w porządku.
Podszedł do
kominka, rzucił do środka jakiś proszek i powiedział:
- Severusie,
mogę cię prosić na chwilkę?
Z kominka wyłonił się mężczyzna i zaczął
otrzepywać się z kurzu. Lily w tej chwili wolała by być gdziekolwiek, byle
ni tu. Zaczęło jej się kręcić przed oczami. Zemdlała.
Ta czesc troche mniej mi sie podoba. Nie
wiem, dlaczego.. Moze z powody tego Voldemorta. Jakos sobie jego nie
wyobrazam mowiacego:
QUOTE |
Panie i panowie. Dzisiaj w tą piękną noc
przyjmiemy w nasze kręgi nowego członka, a raczej członkinie. Po zebranych przeszedł śmiech. Przejął ją strach. Voldemort kontynuował swą przemowę. - Wystarczy. Nasza nowa członkini nazywa się Lily. Za chwilę nastąpi inicjacja, a potem pokażemy oblicze naszej owieczki. Zaczynajmy. |
Rozdział 12
Powoli
otworzyła oczy. Bolała ją głowa, a żołądek buntował się. W pomieszczeniu w
którym się znalazła było ciemno. Widziała zarys postaci, wstającej i
podchodzącej do niej. Ktoś podsunął jej do ust szklankę wody. Napiła się i
jej żołądek zażądał natychmiastowego wypróżnienia. Chciała się podnieść, by
iść do łazienki, ale gdy tylko uniosła głowę zamroczył ją ból.
-
Spokojnie – ktoś szepnął. Przez pulsowanie w głowie zdołała jednak
rozpoznać głos Severusa.
- Zaraz zwymiotuję – wysapała próbując
powstrzymać żółć ciskającą jej się do gardła.
- Poczekaj chwilę,
zaraz przyjdę.
Chwila przez którą nie było przy niej mężczyzny wydawała
się wiecznością. Kiedy wreszcie pojawił się przy niej z wiaderkiem,
nachyliła się i dała nurka głową w wiadro. Gdy po kilku minutach wreszcie
uniosła głowę, zobaczyła klęczącego przy niej Severusa, który patrzył na nią
z niepokojem. Czując się o wiele lepiej zapytała:
- Co ja tu robię?
– zauważyła, że znajdują się w lochu, w kwaterze Severusa, a ona sama
leży w jego łóżku.
- Leżysz – padła odpowiedź.
- To
wiem, ale dlaczego leżę w twojej kwaterze i w twoim łóżku? – była
coraz bardziej zirytowana.
- A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem
na pytanie Severus.
Lily jeszcze bardziej zirytował fakt, że jest
rozbawiony. Popatrzyła mu w oczy i dostrzegła nie tylko wesołość..., ale i
troskę. Zmusiła swój umysł do większego wysiłku i zaczęła sobie wszystko
przypominać. Jej kwatera... gabinet dyrektora... mężczyzna i kominek...
ciemność. O Boże! Czy on wie? Miała nadzieję, że Dumbledore nie
powiedział mu o dziecku i ślubie tylko zostawił to jej. Widać nadzieja matką
głupich, bowiem z oczu Severusa zniknęła troska i niepokój, a pojawił się
gniew.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? – spytał wzburzonym
głosem.
Lily postanowiła, że zachowa się tak jakby o niczym nie
wiedziała.
- O czym? – spytała niewinnie.
Severus
sapnął, złapał ją za ramiona i zaczął trząś.
- Nie udawaj głupiej.
Dobrze wiesz o czym mówię. O dziecku. Naszym dziecku – zaakcentował
– Dumbledore mi wszystko powiedział i żadne twoje wykręty tu nie
pomogą. Słyszysz? – zaczął nią trząś gwałtowniej – Weźmiemy
ślub. Z własnej woli lub nie, ale poślubisz mnie...
Lily jęknęła gdyż
znowu poczuła, że zbiera jej się na mdłości. Nie zwracając sobie zbytnio
uwagi na teraz już wrzeszczącego coś do niej Severusa, nachyliła się, a jej
ciałem wstrząsnęły konwulsje.
Mężczyzna zaklął gdy uświadomił sobie, że
jego była i tym samym przyszła małżonka wymiotuje mu prosto na szatę. Po
kilku minutach zaczął żałować, że odstawił wiadro na bok.
Wyczerpana Lily
uniosła się nieco i popatrzyła na miejsce gdzie wymiotowała. Tak się jakoś
niefortunnie złożyło, że szata Severusa była cała ubrudzona.
- Do
diabła! – osobnik płci męskiej wydał z siebie żałosny jęk i
popatrzył wściekle na kobietę.
- Nie patrz tak na mnie. To nie moja
wina. Mogłeś mną tak nie trząść – powiedziała i zaczęła ciężko
oddychać – Jeżeli nie chcesz kolejnej porcji to podaj mi
wiaderko.
Przerażony nie na żarty Severus szybko spełnił jej
polecenie.
***
Po godzinie trzydziestu minutach, oraz dwóch
pełnych wiaderkach, kiedy Severus już przebrany siedział koło łóżka, na
którym leżała, Lily wykorzystując poczucie winy i troskę mężczyzny zaczęła
mu komenderować.
- Mam ochotę na lody truskawkowe z ogórkami kiszonymi
– powiedziała przybierając minę, która świadczyła o jej chorobie.
-
Tak, tak... daj mi chwilkę – powiedział pospiesznie zbolały Severus i
wyszedł z kwatery.
Na początku Lily chciała zrobić mu na złość, ale z
czasem uświadomiła sobie, że naprawdę ma ochotę na ten dziwny posiłek. Jak
przyjdzie Severus będzie musiała mu powiedzieć, że chce coli, takiej
mugolskiej. A! Ma ochotę jeszcze na dużą zapiekankę z serem, szynką i
pomidorami, mniam... mniam, a może Hod – Doga? Jeszcze się
zastanowi.
***
O północy wykończony do cna możliwości Severus
patrzył na śpiącą kobietę. Musiał z nią porozmawiać. O ślubie. Ich ślubie.
Przysiadł na brzegu łóżka i w ostatniej chwili opanował się i zamiast nią
potrząsnąć nachylił się do jej ucha i szepnął:
- Lily kochanie, obudź
się – widząc, że to nic nie pomaga, bowiem kobieta mruknęła coś, czego
nie był w stanie zrozumieć i przewróciła się na drugi bok.
Severus
westchnął przeciągle i złożył na ustach Lily przeciągły, namiętny pocałunek.
Widać podziałało, bo krzyknęła przestraszona i uderzając go głową w brodę
usiadła jak parzona.
- Auu! – stęknął rozcierając sobie
podbródek – Za co?
- Co ty u diabła wyprawiasz?!
-
Muszę z tobą porozmawiać, a żeby to zrobić musisz być świadoma tego co
mówię.
- To nie mogłeś mnie obudzić słowami?
- Próbowałem,
ale tylko się przewróciłaś na drugi bok.
- To potrząsnąć?
- O
nie! Ostatnim razem jak tobą potrząsnąłem źle na tym wyszłem.
- Nie
dramatyzuj.
- Przejdźmy do rzeczy.
- Niech będzie.
-
Musisz powiedzieć wszystko Harry’emu.
- Okay.
-
Co?! – krzyknął zdumiony Severus. Spodziewał się protestów,
błagań, ale nie zgody!
- To co słyszysz. Zgadzam się, ale pod jednym
warunkiem.
- Jakim?
- Najpierw muszę poczuć się lepiej, a dobrze
zrobiłaby mi duża kanapka z...
QUOTE |
wyszlem |
Sorki, ale zawsze mam z tym problem
Oh... Nivery ty jesteś najlepszą pisarką
ficków jaką znam... to było świetne!!! Jak ty to robisz, że tak
dobrze piszesz... mam nadzieję, że ślub się odbędzie (wcześniej czy później
- ale lepiej wcześniej ) i że będzie wspaniały...
Z niecierpliowością czekam na
następną część.
Ja świetną pisarką?!
Przestań Szinga. Mój styl jest okropny, a ty tu coś
QUOTE |
Oh... Nivery ty jesteś najlepszą pisarką ficków jaką znam... to było świetne!!! |
Czytałam Nivery, czytałam. Fajne są, ale
i tak będę się dalej trzymała mojej wersji: Twoje jest the best :]
Ale nie najlepsze
QUOTE |
Mój styl jest okropny, a ty tu coś |
QUOTE |
Ja świetną pisarką?! Przestań Szinga. |
QUOTE |
Oh... Nivery ty jesteś najlepszą pisarką ficków jaką znam... to było świetne!!! |
Ja uwielbiam te opowiadanie...
I z niecirpliwością czekam na dalszy ciąg.
Tylko żeby sięnie za szybko skończyło
A tak pozatym Elvaralinde to są gusta i guściki i
trzeba to uszanować.
Rozdział 13
Następnego dnia
Lily dostała list od Dumbledora, w którym pisze, że razem z Severusem mają
stawić się u niego w gabinecie o siódmej.
Poranek był bardzo ciężki.
Obudziły ją mdłości, które jak na złość raz po raz nabierały na sile. Biedny
Severus krzątał się wczoraj koło niej przez cały wieczór i znaczną część
nocy, a dzisiaj wyczerpany ledwo stał na nogach. Kiedy konwulsje przeszły,
ubrała się i poszła na lekcję. Nie chciała ściągać na siebie zbytniej uwagi,
ale kiedy na piątej lekcji zwymiotowała przy biurku, wszyscy zaczęli
krzyczeć i piszczeć, a nawet niektórzy pobiegli do pani Pomfrey.
Pielęgniarka mimo jej protestów zaprowadziła ją do Skrzydła Szpitalnego,
gdzie po kilkunastu minutach stwierdziła:
- Jest pani w ciąży.
- To
akurat wiem. Nie mogłaby pani dać mi coś na te mdłości?
- Hmm... tak,
ale czy mogę wiedzieć kto jest tatusiem? Mam pewne przypuszczenia, ale nie
jestem do końca pewna.
- Jak sądzę pani przypuszczenia są
prawdziwe.
- Naprawdę? – spytała zdziwiona – Ja... no... ja
nie mam nic przeciwko takim związkom, ale on jest... jest...
- No
jaki jest?
- Profesor Flitfick (nie wiem jak się pisze) jest...
karłem.
- Co?! – Wykrzyknęła przerażona Lily.
Ona i
nauczyciel od zaklęć?! Popatrzyła z niedowierzaniem na zaczerwienioną po
korzonki włosów pielęgniarkę.
- No wie pani... jest mały. Nie
wyobrażam sobie jak wy... no... wie pani.
- Słodki Jezu! Co też pani
do głowy przychodzi?!
- Niech się pani nie obraża. Nie mogę
powiedzieć, że nie chciałabym... to znaczy...
- Stop! Niech pani
przestanie paplać. Profesor F. wcale nie jest ojcem mojego dziecka.
-
O! Ale powiedziała pani...
- Tak, ale myślałam, że chodzi o kogoś
innego.
- Bardzo przepraszam za to natręctwo, ale wie pani... ja
zakochałam się w profesorze F. – ściszyła głos niemal do szeptu.
-
Spokojnie, i niech mi pani mówi po imieniu.
- Dobrze... Lily, ale
nie powie pani nikomu o moich uczuciach?
- Nie, nie powiem. A teraz
mogłabyś mi dać Poppy ten lek na mdłości?
- Tak tak, oczywiście.
Lily miała już wszystkiego serdecznie dosyć. Nie dość, że musi się
ożenić z Severusem – po raz drugi – to jeszcze będzie musiała
powiedzieć synowi o tym, że jego biologicznym ojcem jest jego opiekun domu,
a na domiar złego szkolna pielęgniarka myślała, iż ojcem jej dziecka jest
prof. F.!!! To już szczyt wszystkiego. Gdyby tylko miała jakąś
okazję zabrałaby syna i wyjechałaby z nim gdziekolwiek, byle jak najdalej od
tych wszystkich kłamstw i niedomówień.
Idąc ciemnym korytarzem do kwater
Severusa zastanawiała się nad powodem, dla którego dyrektor wezwał ich do
siebie. Na pewno chodzi o nasz ślub, pomyślała.
Otworzyła drzwi
sypialni.
- Severus!
Odpowiedziała jej cisza.
- Pewnie
jesteś już u dyrektora – mruknęła pod nosem i skierowała się do
gabinetu Dumbledore.
***
W gabinecie rozległo się pukanie.
Dotychczas chodzący w kółko Severus zajął miejsce na fotelu naprzeciwko
dyrektora i popatrzył na niego wyczekująco.
- Proszę –
powiedział Dumbledore patrząc uważnie na kobietę, która mocowała się przez
chwilę z wielkimi drzwiami.
- Przepraszam za spóźnienie
dyrektorze, ale zaszłam po Severusa i jak się okazało nie było go.
-
Severus był tu już wcześniej. Usiądź – poważny głos Albusa zaniepokoił
ją trochę.
Kiedy zajęła miejsce obok mężczyzny zapytał:
- Mam
zacząć od tej dobrej wiadomości, czy raczej od złej?
- Wolę dobrą.
Jak na razie nachodziły mnie same złe.
- Wliczasz w to ciążę? –
spytał Severus.
- Proszę mówić – powiedziała do dyrektora nie
zwracając uwagi na pytanie.
- A więc droga Lily. Dobrą wiadomością
jest to, że znalazłem na wasze stanowiska nauczycieli i będziecie mogli po
ślubie zamieszkać w Snape Hause.
- Co?! – krzyknęła zdumiona
kobieta i w tej samej chwili Severus zaczął klaskać.
Uśmiechnął się do
niej triumfalnie i rzekł:
- Albus chce ci zaoszczędzić zdrowia. Jesteś
przy nadziei i musisz dużo odpoczywać.
- A ty to niby po co?
-
Na pewno młode małżeństwo chciałoby spędzić ze sobą kilka miesięcy, prawda
Severusie?
- Nie!
- Tak!
Padły na raz dwie
odpowiedzi.
- Spokojnie, spokojnie. Już wszystko ustalone.
Wrócicie do pracy dopiero w przyszłym roku – zadecydował Dumbledore
patrząc na nich poważnie, choć iskierki tańczące w jego oczach mówiły, że
jest rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Ale mówiłeś Albusie, że nie
możesz znaleźć żadnego nauczyciela na stanowisko OPCM.
- Już się
znalazło – uciął krótko – Widzę, że ta wiadomość nie bardzo ci
się spodobała.
- Wolę nie znać tej złej – mruknęła.
- Tak
tak, ale na prośbę Severusa muszę ci ją przekazać.
- Proszę.
-
Otóż Severus prosił mnie...
- Do rzeczy.
- Dobrze. Tak więc
Severus...
- Panie dyrektorze – powiedziała zirytowana –
proszę przejść do meritum sprawy.
- Teraz, a raczej zaraz musisz
powiedzieć Harry’emu prawdę, ponieważ Severus chce, aby ślub odbył się
za trzy dni.
Lily sapnęła. Zamknęła na chwilę oczy, a potem znów je
otworzyła. Tak czy siak w końcu musiała to zrobić, ale żeby tak od razu za
trzy dni? Nie miała teraz sił, ani ochoty protestować, więc skinęła tylko
głową.
Dobrze. Niech Harry tu przyjdzie.
Podoba mi się. Masz fajny styl. Czekam na
next parta.
ożenić się z Severusem?
czy może
raczej "wyjść za mąż"?
gratuluję fragmentu z Flitwickiem i
pielęgniarką. O mało z krzesła nie spadłam ze śmiechu, a poczucie humoru
bardzo w książkach (i opowiadaniach) cenię.
Podoba mi się to opowiadanko
- fabuła dość oryginalna, piszesz poprawnie stylistycznie, a co
najważniejsze strasznie mnie wciągnęło.
QUOTE (silme @ 10-01-2004 00:14) |
gratuluję fragmentu
z Flitwickiem i pielęgniarką. O mało z krzesła nie spadłam ze śmiechu, a
poczucie humoru bardzo w książkach (i opowiadaniach) cenię. |
To jest: Bardzo piękne, strasznie fajne,
po prostu swietne, maxymalnie czadowe itd.
Dzisiaj parcik był bardzo
fajny. Szkoda tylko, że krótki (też wybredzam...) Dobrze, że dajesz odcinki
tak często. To jest duży +
Czekam na next parta.
S.
Rozdział 14.
Harry Potter
siedział przy kominku w pokoju wspólnym Ślizgonów i wpatrywał się w
płomienie tańczące na palenisku. W ogóle nie słuchał wesołego szczebiotu
kolegi, który od ponad półgodziny próbuje nawiązać z nim rozmowę i nie
zwraca uwagi na jego nieobecność. Bo Harry był nieobecny. Nie tyle ciałem co
duchem. Myślał. Coś go bardzo niepokoiło. Czuł, że będą kłopoty, ale jego
problem tkwił w tym, że nie wiedział jakie te kłopoty mają być. Przecież
dobrze się uczył, miał same najlepsze oceny, prócz kilku wypadów w nocy z
kolegami, nie złamał żadnego regulaminu szkolnego. A może nauczyciele
dowiedzieli się, że te nocne eskapady wcale nie miały nic wspólnego
lekcjami? Nie, to niemożliwie. Byli za bardzo ostrożni, by dać się złapać
nauczycielowi. Już on o to zadbał. Nie chciał bowiem, by mama była z niego
niezadowolona.
Odkąd przyjechał do Hogwartu wszystko toczyło się
wspaniale. Był najlepszy w klasie, wszyscy go lubili – nawet gryfoni,
ku ogólnemu zdziwieniu Ślizgonów – ale jedna rzecz zaczęła go
niepokoić. Od trzech miesięcy jego mama dziwnie się zachowywała. Martwił się
o nią. Pod jej oczami wyraźnie odznaczały się cienie, świadczące o zmęczeniu
i braku snu, chodziła spięta, mdlała na lekcjach – czego dowiedział
się od kolegów i czego sam był świadkiem – i co zdziwiło go
najbardziej, bardzo, ale to bardzo dużo jadła. Było to dziwne, ponieważ
zawsze dbała o figurę i nigdy nie jadła więcej niż by pomieściła. A teraz
zauważył, że opycha się jakby nie jadła od lat. Wyraźnie widział, że było
coś nie w porządku, ale kiedy poszedł do niej i spytał się o jej zdrowie
powiedziała:
- Och! To nic takiego kochanie. Naprawdę.
Wszystkiemu winne jest zmęczenie. Zacznę więcej sypiać i od razu mi się
polepszy. Zobaczysz.
Ale nie polepszyło się. Wręcz przeciwnie. I za
każdym razem kiedy pytał się o jej samopoczucie, odpowiadała to samo. Czyli,
że wszystko to wina przemęczenia.
Po piętnastu minutach Ślizgon poddał
się i zostawił Harry’ego swoim rozmyślaniom. Ten cały czas patrzył na
kominek, nawet nie zauważając, że został sam. Pogrążył się w rozmyślaniach
tak głęboko, że dopiero po kilku chwilach zorientował się, że w kminku
widnieje unosząca się głowa dyrektora Hogwartu.
- Harry?
-
Słucham? – spytał nieco zaskoczony tym zjawiskiem chłopak. W końcu
takie rzeczy nie są na porządku dziennym, jeżeli jest się przyzwyczajonym do
zupełnej, mugolskiej normalności.
- Chciałbym, abyś wszedł do mojego
gabinetu – widząc, że chłopak wstaje i kieruje się w stronę wyjścia z
pokoju wspólnego dodał – Harry?
- Tak? – zatrzymał
się.
- Przez kominek chłopcze.
Widząc, że młody Potter, a raczej
Snape, unosi w niemym pytaniu brwi, z zadowoleniem stwierdził, że Severus w
jego sytuacji zrobiłby zupełnie to samo.
- Chodzi mi o to, że nie
musisz wspinać się po piętrach żeby dotrzeć do mojego gabinetu. Wejdź po
prostu w kominek.
- Tu jest ogień – zaoponował Harry, ale
wiedział, że może zaufać dyrektorowi i posłusznie wszedł w
płomienie.
Uczucie było bardzo dziwne i spodobało mu się. Ogień nie
parzył go. Był ni to gorący ni to zimny. Taki... inny.
W gabinecie
zauważył dwie osoby. Mamę i opiekuna domu. Co miał sobie pomyśleć? Tylko
jedno. KŁOPOTY.
Stanął naprzeciw nim, skrzyżował ręce na piersi,
rozstawił szeroko nogi i spytał:
- No dobra. To, że jesteście tutaj
obydwoje, znaczy dla mnie jedno. Kłopoty przez duże K. Tak więc pytam was.
Co ja znowu przeskrobałem? – spojrzał na Lily poważnie i oznajmił
– Nie podpaliłem zamku, nie wysadziłem toalety w powietrze, nie
zrobiłem żadnego psikusa nauczycielom, nie podglądałem dziewczyn, nie
dostałem żadnego szlabanu ani złej oceny, nie... brakuje mi argumentów
– mruknął posępnie.
Severus nie mógł się powstrzymać. Chłopak
przybrał taką postawę, jaką on przybierał kiedy chciał z czegoś wybrnąć, i
jeszcze ten poważny ton... nie mógł się powstrzymać. Niemal ryknął wesołym i
szczerym śmiechem. Po chwili zorientował się, że zawtórowała mu Lily i
Dumbledore.
Harry popatrzył na nich oburzony i mruknął:
- Ach ci
dorośli... – co nie uszło uwagi słuchaczom, którzy zareagowali na to
jeszcze bardziej głośnym śmiechem.
P niecałych dziesięciu minutach, kiedy
wszyscy już zaczęli nad sobą panować i kiedy osoby przebywające w gabinecie
prócz Harry’ego przypomniały sobie co mają dziecku do przekazania
zapadła grobowa cisza.
- No więc? – spytał chłopak.
- No
to ja sobie pójdę. Mam ważną sprawę do Minervy. Trzymajcie się –
pożegnał się Dumbledore i wyszedł zostawiając ich samym sobie.
Fajne. Czasami, ja zauważyłam dwa takie
przypadki, opuszczasz litery, ale to nic takiego, jak jest tego mało.
Opowiadanie( chyba już pisałam) mi się podoba więc czekam na next parta.
Świetne Nivery, tylko
k-r-ó-t-k-i-e!!! Proszę, pisz dłuższe party, bo ja tu usycham z
ciekawości, co będzie dalej! Opowiadanie bardzo ciekawe, zwłaszcza te
podobieństwa w zachowaniu Harry'ego i Seva - po prostu komiczne!
Czekam na next parta.
S.
Sam pomysł jest ciekawy i nowatorski.
Potrafisz zgrabnie posługiwać się językiem, ładnie opisujesz - raziły mnie
jednak wstawki typu "następnego dnia". Czasem brakuje przecinków,
literówki.
"Poszłem", "ożenić się z nim" - można
tego uniknąć, poza tym błędów nie robisz, styl ładny, lekki.
Fabuła -
jak już mówiłam pomysł ciekawy, ale później... Noc, ciąża, małżeństwo...
Można było to przewidzieć.
Sama "prawda Harry'emu"
... Dumbledore wie, kiedy się wycofać
Ogółem - sympatyczne, miło poczytać, ale w osobnym pliku
bym sobie tego nie zapisała.
Już trzeci temat, w którym to piszę. W
trosce o moralność młodszych. A raczej jako sprzeciw demoralizacji młodszej
młodzierzy. Już wystaraczająco demoralizujemy się sami. Zaraz podam to do
rdzenia PIFI.
ROMANSE ZAZNACZA SIĘ W
OPISIE!!!!!!
QUOTE |
Następnego dnia Lily dostała list od Dumbledora, w którym pisze, |
Rozdział 15.
Harry z
zaciekawieniem spojrzał na dwójkę dorosłych. Przez chwilę wszyscy stali w
bezruchu. W końcu Lily wzięła głęboki wdech i powiedziała:
- No cóż...
nie masz kłopotów, ale mam za to dla ciebie wiadomość. Zła czy dobra to sam
zadecydujesz... – urwała.
- No... dalej – ponaglił ją
chłopak.
- Tak więc...
Jednak nie dane jej było dokończyć, bo ex
mistrz Eliksirów wtrącił się.
- Twoja mama i ja bierzemy ślub.
-
Co?! – krzyknął zdumiony i całkowicie zaszokowany Harry.
Cisza
jaka po tym zapadła, była nie do zniesienia. Lily ledwo się trzymała na
nogach z nadmiaru emocji, a Severus zaczął żałować, że to powiedział. Tą
przerażającą w swojej ciszy chwilę, przerwał śmiech chłopca:
- Ale
heca!
- Co?! – krzyknęli zdumieni.
- Mówię, że to
jest jak sen. Moja mama żeni się z moim opiekunem i jednakowo nauczycielem w
Hogwarcie – powiedział po czym znowu wybuchnął śmiechem.
- To
nie jest śmieszne Harry – skarciła go Lily.
I jej zaczęła się
udzielać wesołość syna. Nie dlatego, że uważała sytuację za zabawną, ale
dlatego, że poczuła ulgę. Ulgę na wieść, że Harry nie zareagował protestami
i krzykami. Wręcz przeciwnie, uznał tę wiadomość jako śmieszną, a nie
tragiczną. Jednak jak zareaguje na wieść, że Severus jest jego biologicznym
ojcem i że będzie miał brata albo siostrę? Spojrzała spod rzęs na stojącego
koło niej mężczyznę. Zauważyła, że ciepło się uśmiecha do dziecka, a ono
odwzajemnia jego uśmiech. Bała się chwili, w której uśmiech syna zamieni się
w grymas niedowierzania, kiedy dowie się prawdy.
- Jest jeszcze coś
– powiedziała niepewnie – W sumie to jeszcze dwie
wiadomości.
Poczuła, że Severus poruszył się niespokojnie. A więc i on
jest zdenerwowany. A to ciekawe.
- Może zacznę od tego, że spodziewam
się dziecka – wyksztusiła jednym tchem.
- Łał! A to
dopiero! – Harry znowu wybuchł śmiechem – Zawsze chciałem
mieć rodzeństwo!
Podbiegł do Lily i wtulił się w jej ramiona. Takiej
reakcji się nie spodziewała. Czy Harry myśli, że to są jakieś żarty? Jeżeli
tak, to szybko musi go wyprowadzić z błędu.
- Harry, kotku. To nie
są żarty. Ja naprawdę wychodzę za Severusa i spodziewam się jego
dziecka.
- Przecież wiem – powiedział chłopak, odsunął się od
Lily i zrobił buntowniczą minę – Ale jest jeden warunek.
- Tak?
– spytała zaniepokojona.
- Czy moi przyjaciele Andreas i
Hermiona mogą przyjechać do mnie na wakacje? – spytał błagalnym tonem,
ale w jego oczach paliły się chochlijskie iskierki.
O nie! Znowu!
Lily zaczęła się śmiać. Śmiała się i śmiała, aż w końcu zdała sobie sprawę,
że jej syn i Severus patrzą na nią jak na wariatkę.
- No i co
znowu jest w tym dziwnego? – spytał Harry.
- Po prostu nie mogę
się pozbyć wrażenia, że pomimo wszystko tak naprawdę cię nie znam.
- Jak
to nie! A kto mnie urodził, wychowywał?
- Nie to miałam na
myśli.
- Więc co? – dotychczas przysłuchujący się w milczeniu
Severus odezwał się.
- Po prostu spodziewałam się każdego innego
warunku, ale nie takiego.
- Ach ci dorośli... – znowu mruknął
Harry.
Lily zebrała się w sobie i z nieszczęściem pomyślała, że będzie
musiała przerwać ten wesoły nastrój.
- Tak jak mówiłam jest jeszcze
jedna...
- Twoja mama chce powiedzieć, że ślub odbędzie się za trzy dni
i że wybieramy się na miesiąc miodowy do domu. Wrócimy na stanowiska
nauczycieli w przyszłym roku.
Lily patrzyła na Severusa w osłupieniu. Co
też on gada? Przecież teraz nadszedł moment, aby powiedzieć Harry’emu
kto jest jego biologicznym ojcem. Przecież teraz miały rozpocząć się krzyki,
niedowierzania, i oskarżenia... Słodki Jezu!
Severus kątem oka
dostrzegł zdumioną minę Lily i czym prędzej powiedział do dziecka z
uśmiechem:
- To już wszystko Harry – ściszył głos, nachylił się do
niego i dodał – Mógłbyś zostawić mnie z twoją mamą sam na sam –
mrugnął znacząco.
Chłopak uśmiechnął się ze zrozumieniem, a potem
popatrzył na matkę.
- Jeżeli to już wszystko to się zmywam, mam
jeszcze lekcje do odrobienia – po czym jeszcze raz przytulił się do
kobiety.
- A pan niech dba o moją mamę – powiedział do Severusa
poważnym tonem, ale jego oczy podejrzanie się świeciły.
Severus na
początku był oszołomiony, ale po chwili po jego ciele rozlało się rozkoszne
ciepło, które pochodziło prosto z serca. Bo oto ten stojący przed nim
chłopiec tak jakby nigdy nic rzucił mu się w ramiona. Cóż to za radość
ogarnęła mężczyznę.
Na początku nie wiedział dlaczego przerwał Lily i
powiedział szybko pierwsze słowa, które nasunęły mu się na język. Teraz
przekonał się, że nie dopuścił, by dziecko znało prawdę, ponieważ już na
początku rozmowy dostrzegł w jego oczach sympatię i zaufanie. Severus nie
chciał stracić tego co osiągnął. Miał nadzieję, że z czasem zdobędzie też i
miłość chłopca. A wtedy delikatnie powie mu, kim jest.
Kiedy Harry był
już przy drzwiach, Lily powiedziała:
- Harry, nie mogę spełnić
twojego warunku.
- Dlaczego?
- W domu będzie małe dziecko i
oczekuję, że mi trochę pomożesz.
- Okej – powiedział, maskując
rozczarowanie – ale pod jednym warunkiem.
- Jakim znowu?
-
Nie będziesz mi kazała przewijać...
- Nie będę, obiecuję.
-
No to pa!
Kiedy dorośli zostali sami, Lily zwróciła się oburzona do
Severusa:
- Co cię napadło? Już miałam powiedzieć mu prawdę, a ty
wszystko popsułeś. Idiota! – syknęła mu w twarz.
- Spokojnie.
Wcale nie chcę, abyś wyjawiła dziecku prawdę.
- Co?!
- To
co słyszałaś – odpowiedział poważnie.
- Ty draniu!
– krzyknęła Lily i zaczęła okładać pięściami pierś mężczyzny –
To ja prawie mdleje z emocji! Jąkam się! A ty cholerna świnio tak po
prostu wycofałeś się! W ostatniej chwili!
Severus stał w miejscu
i patrzył na rozwścieczoną Lily, choć miał niejasne przeczucie, że
naprzeciwko niego stoi rozsierdzona kocica. Miast okazać strach, zaczął się
śmiać, co oczywiście jeszcze bardziej wściekło kobietę. Do tej pory
okładające go z całej siły piąstki, których prawie nie czuł, wycofały się.
Lily wiele nie myśląc zamachnęła nogą i z całej siły kopnęła Severusa.
Ten jęknął i złapał się za krocze.
Że też tam musiała trafić, do
diabła! – pomyślał ściskając się w spazmach bólu. Kiedy mógł już
złapać oddech, wyprostował się i popatrzył na przyglądającą mu się
triumfalnie Lily.
Bardzo chciał się na nią złościć, ale nie potrafił. W
końcu miała rację, czyż nie? Na pewno musiały ją wiele kosztować te
wyznania, a co dopiero, gdy ryzykowała utratę syna. Spojrzał na nią
figlarnie.
- Nie złość się złotko. Jak za każdym razem będziesz mnie
trafiać w krocze, to nie będę w stanie wypełnić małżeńskiego obowiązku w noc
poślubną – zakończył żałośnie.
Natomiast Lily popatrzyła na niego z
pogardą.
- Nawet o tym nie myśl. Nie będzie żadnej nocy poślubnej
– warknęła.
- Nie? – spytał zdumiony. Takiej odpowiedzi się
nie spodziewał, więc nic dziwnego, że osłupiał.
- Nie. Nie, nie i
jeszcze raz nie. To będzie małżeństwo czysto formalne.
- Żartujesz?
– zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie, więc Lily
powiedziała sucho:
- Nie żartuję. I koniec kropka – to
powiedziawszy wyszła z gabinetu, zostawiając Severusa w stanie kompletnego
oszołomienia.
***
Późną nocą leżąc, Severus zastanawiał się czy
jego przyszła żona również nie może spać. Dużo myślał o tej abstynencji od
uprawiania miłości, którą narzuciła mu Lily. Mimo, że bardzo go zaskoczyła,
był pewny, że te jej głupie postanowienie dotyczące ich czysto formalnego
małżeństwa, zmięknie pod wpływem jego umiejętności w sztuce uwodzenia. Znał
jej słabe punkty. Wystarczy, że ją dotknie, a od razu Lily zareaguje.
Zresztą on też. Severus pomyślał, że jego kociczka dobrze wiedziała, że
odmawiając mu, naraża się. I tak się właśnie stało, bowiem Severus wcale nie
chciał zrezygnować z rozkoszy małżeńskiego łoża. Wręcz przeciwnie. I dlatego
miał zamiar uwieść swoją żonę. Przecież nic nie wspominała o tym, że ma się
trzymać od niej z daleka. Uśmiechając się, Severus zapadł w głęboki i
spokojny sen.
***
Tymczasem Lily przewracała się z boku na
bok, nie mogąc zasnąć. Zastanawiała się dlaczego powiedziała Severusowi, że
nie będzie z nim sypiać. Dlaczego to powiedziała? Przecież chciała tego w
takim samym stopniu jak on. Więc dlaczego?
To było bardziej skomplikowane
niż myślała. Przecież nie tak miało być. Wszystko przez dyrektora. Gdyby nie
on, nie pracowałaby tutaj, Severus nie dowiedziałby się prawdy, nie byłaby w
ciąży, aż w końcu na pewno nie musiałaby wychodzić za byłego męża, którego
pragnęła i kochała. Żyłaby sobie w spokoju i każdego dnia miałaby normalne,
zwyczajne zajęcia. Oglądanie telewizji, zakupy, rozrywka itp. Lecz w głębi
duszy tak naprawdę nie chciała tej normalności. Pragnęła przygody. I teraz
ją ma. Doigrała się. Mówiąc Severusowi o separacji względem spraw łóżkowych
wiedziała, że jeżeli mąż będzie chciał się z nią przespać zmusi ją. Nie
fizycznie. Lecz psychicznie. Samymi choćby pocałunkami, czy słowami. Ulegnie
mu całkowicie. Przy nim traci głowę, serca zaczyna jej szybciej bić, a w
żyłach wrze jej krew. Nic nie mogła na to poradzić.
Chociaż nie. Już
wiedziała co zrobi. Po prostu się od niego odizoluje. Nie da mu
najmniejszych szans.
W końcu znalazłszy wygodną pozycję, zapadła w
sen.
No nareszcie!!
Już myślałam, że się nie doczekam. Tylko czemy Hermiona jest koleżanką
Harr'ego, jeżeli on jest Ślizgonem??
Czekam na next parta.
QUOTE |
Tylko czemu Hermiona jest koleżanką Harr'ego, jeżeli on jest Ślizgonem?? |
QUOTE | ||||
I w tym wlasnie momencie Nivery przyznam ci racje!
No nie przesadzajmy... Przyjemnie sie czyta ale nie obrazajac nikogo nie jest to z pewnoscia najlepsze opowiadanie jakie czytalam. |
Nie przesadzajmy. Taka skromna to ja znowu
nie jestem. Po prostu uważam, że pisze zbyt dziecinnie, że tak powim.
Nivery mi się to
podoba. Bardzo mnie śmieszy to opowiadanie. proszę cię, anpisz jak
najszybciej next parta
Chcę byście wiedzieli, że ten rozdział
jest bez większej cenzury. Jeżeli ktoś nie lubi pikantnych scen to niech
raczej nie bierze się za czytanie
Rozdział 16.
W
dzień ślubu Lily była kompletnie nieobecna duchem. Ciągle myślała o tym, że
zaraz po ceremoni zaślubin, razem z Severusem pojadą do Snape Hause i
zostaną tam zupełnie sami. Nie będzie tam żywego ducha, bowiem jak
powiedział Severus odwołał wszystkie skrzaty i dom będzie tylko i wyłącznie
do ich dyspozycji.
Ślub widziała jak przez mgłę. Kroczyła długim
czerwonym dywanem w stronę ołtarza, gdzie czekał już ksiądz i Severus. W
nawach siedzieli goście, lecz dla niej jedyną osobą, która istniała był
mężczyzna, który miał zostać jej mężem. Widziała przez łzy, które lały się
potoczkiem po jej policzkach przez całą ceremonię, jak Harry podaje im
ślubne obrączki. Potem był pocałunek przypieczętowujący ich związek. Severus
nie pocałował jej tak jak przystało dżentelmenowi, wręcz przeciwnie. Na
oczach wszystkich wziął ją w ramiona i złożył na jej ustach namiętny,
obiecujący rozkosze pocałunek. Kiedy w końcu się od niej oderwał szepnął
tak, aby tylko ona mogła go usłyszeć:
- Kocham cię.
Oczywiście Lily
nie wzięła sobie tego do serca. Po pierwsze była zbyt oszołomiona, by
zrozumieć głębię słów, przez niego wypowiedzianych, a po drugie on kieruje
się rządzą, która w jego mniemaniu była miłością.
***
Pociąg
Hogwart Expres mknął szybko przez łąki. W jednym z przedziałów Severus Snape
i teraz już Lily Potter-Snape siedzieli naprzeciw siebie. Nikt z nich nic
nie mówił. W pomieszczeniu panowała napięta cisza, która z każdą chwilą
zdawała się być coraz bardziej nieznośna. W końcu mężczyzna, by przerwać
milczenie zagadnął:
- Od czasu, kiedy ostatni raz byłem w Snape Hause
minęło wiele lat. Kazałem skrzatom posprzątać i przyszykować
pokoje.
Jedyną reakcją na te słowa było lekkie, prawie niewidoczne
skinienie głową. Widząc tą niezbyt gorliwą odpowiedź, Severus postanowił, że
wyrwie Lily z stanu odrętwienia.
- Twój pokój przylega do mojego. Między
nimi są drzwi, by można było przechodzić z jednego pokoju do drugiego i nie
zwrócić na siebie uwagi domowników.
Wyraźnie zauważył jak kobieta się
wzdrygnęła. Wzięła głęboki oddech i spytała zimno:
- Czy jest w nich
zamek?
- Jest...
- Więc daj mi klucz.
- Co?
- Klucz. Od drzwi -
ucięła krótko i wyciągnęła rękę w kierunku Severusa.
Rozumiejąc ten
wymowny gest mężczyzna wyjął z kieszeni pęk kluczy, odczepił jeden malutki i
wręczył go Lily. Ta pochwyciła go szybko i schowała do kieszeni.
- Nie
zamierzasz ze mną sypiać, prawda? - spytał zbolały Sev.
- Nie - warknęła,
odwróciła głowę w stronę okna i zaczęła studiować krajobraz na
zewnątrz.
Severus wiedział, że to już koniec rozmowy. Najgorsze było to,
iż od tygodnia chodził cały obolały z pożądania. Nawet eliksiry i zimne
prysznice nie zdołały mu pomóc. Oj biedny, biedny... Spojrzał tęsknie na
ciało swej uroczej żoneczki i zamknął oczy, bowiem miała na sobie obcisłe
jeansy i niewiele brakowało, by się na nią rzucił. Nie przeszkadzało mu to,
że są w pociągu. Posiadłby ją nawet i tu. Wsadził dłoń do kieszeni i zamknął
ją na pęku kluczy. Uśmiechnął się przebiegle. Będzie miał tę noc poślubną...
oj będzie...
***
Kiedy dojechali do Snape Hause był już wieczór. W
wejściu powitał ich cały rządek skrzatów, którzy wylewnie pozdrawiali
świeżych małżonków. W holu Lily zatrzymała się i spojrzała zdumiona na
Severusa.
- Nic się nie zmieniło.
- Mówiłem ci, że zaraz po naszym
rozwodzie nie bywałem tu prawie wcale. No może raz czy dwa by rzucić okiem
czy wszystko w porządku.
Lily nic nie mówiąc pomaszerowała ku schodom. Na
ich szczycie zatrzymała się i znów spojrzała na przyglądającego się jej
mężczyźnie.
- Które to mój pokój.
- Ach... pokój - Severus uśmiechnął
się uwodzicielsko - Umieściłem cię w pokoju, dla którego sama wymyśliłaś
nazwę. Naszą...
Lily spiekła raka i uciekła zanim Severus zdążył
dokończyć. Dobrze wiedziała, o jaki pokój chodzi. Wymyśliła tę nazwę w dwa
tygodnie po ich ślubie. Zatrzymała się przy drzwiach sypialni i weszła do
środka. Pokój był taki, jakim go zapamiętała. Po prostu cudowny. Jej wzrok
napotkał duże łoże zasłane dziewiczo białą pościelą. To tu straciła
dziewictwo i to tu przez okres małżeństwa zaznawała miłości z mężem.
"Rajska rozkosz". Tak. Ta nazwa idealnie pasowała do sypialni.
Wciągnęła w nozdrza znajomy zapach lawendy i uśmiechnęła się do siebie,
kiedy przypomniała sobie jak z Severusem potrafili wykorzystać łazienkę.
Kochali się wszędzie i na wiele sposobów. Mąż powoli i cierpliwie uczył ją
miłości cielesnej, a ona z chęcią w nich uczestniczyła. Było
wspaniale...
- Pamiętasz prawda? - doszedł ją ochrypły głos.
Odwróciła
się zaskoczona i wpadła na szeroką pierś Severusa. Ten wykorzystując okazję
zmiażdżył jej usta w brutalnym pocałunku. Wiedziała, że jest rozpalony. Ona
także mocno go pragnęła. Jęknęła cichutko, gdy poczuła, że jego język wnika
w nią i bawi się jej językiem. To było bardzo przyjemne, ale trwało
stanowczo za krótko. Gdy poczuła jak Severus odsuwa się od niej
zaprotestowała kręceniem głowy i przyciągnęła go do siebie.
- Poczekaj
kochanie - szepnął ochryple Sev - Poczekaj, bo inaczej rzucę się na ciebie w
tej chwili. Kiedy nadejdzie pora snu będziemy mieli dla siebie mnóstwo
czasu.
To ją ostudziło. Wróciła jej świadomość i przypomniała sobie o
swoim postanowieniu. Odepchnęła od siebie mężczyznę i spiekła raka na myśl,
że jeszcze przed chwilą garnęła się do niego.
Severus spojrzał na Lily
zdumiony, ale zaraz wszystko zrozumiał. Powróciła jej świadomość. Powoli
Sev, powoli... zganił się w duchu. Niespiesznie zbliżył się do kobiety.
-
Nie.
- Jeszcze zobaczymy kotku... - mówiąc to pocałował ją krótko lecz
namiętnie i wyszedł z pokoju.
***
Kolacja minęła w całkowitej
ciszy. Ani Severus ani Lily nic nie powiedzieli. Jedno udawało, że nie ma
drugiego, choć przyłapywali się na tym, iż rzucają sobie spojrzenia. Kiedy
skończyli posiłek Lily czym prędzej popędziła do swojej sypialni. Tam
zamknęła drzwi na klucz w obawie, że Severus przyjdzie i zacznie domagać się
swych małżeńskich praw. Zamknęła również małe drzwiczki dzielące ich
sypialnie i zaczęła się gotować do snu dobrze wiedząc, że dzisiejszej nocy
nie zmruży oka.
Natomiast Severus został na dole. Usadowił się w fotelu
przy kominku i powoli sączył brandy. Miał nadzieję, że jego żoneczka szybko
zaśnie. Po dwóch półgodzinie chwycił w rękę mały złoty kluczyk. Obracając go
w dłoniach uśmiechnął się przebiegle i wstał. Lily, Lily... pomyślał, w
całym tym zamieszaniu zapomniałaś o jednej ważnej rzeczy. Otóż o tym, że mam
zapasowy kluczyk do naszych drzwiczek. Zaśmiał się wesoło i skierował swe
kroki w stronę schodów. Zatrzymał się przy drzwiach prowadzących do pokoju
żony i delikatnie przekręcił gałkę. Mógł się tego spodziewać. Zamknęła
się.
Do uszu Lily dobiegł cichy zgrzyt. W pierwszej chwili myślała, że
się przesłyszała, ale rozlegające się przy jej łóżku kroki, utwierdziły ją w
przekonaniu, iż nie jest sama. Usiadła przestraszona i zobaczyła stojącą
przed nią postać. Jej krzyk został zduszony czułym pocałunkiem. Lily wyrwała
się z objęć mężczyzny i wrzasnęła.
- Co ty tu robisz?!
- Ciii... -
szepnął Severus - Chyba nie chcesz, żeby ktoś cię usłyszał?
- Nie
obchodzi mnie to. Chcę wiedzieć jak się tu dostałeś - powiedziała już nieco
ciszej, choć jej głos graniczył z krzykiem.
- Miałem to - zęby Severusa
błysnęły w uśmiechu - Nie poznajesz? Kluczyk. Zapasowy.
- Co?!
-
Nie mów mi, że zapomniałaś.
- Ja...
Wykorzystując zaskoczenie Lily
pchnął ją na łóżko i ułożył się obok niej. Zanim zdążyła zaprotestować
zamknął jej usta najbardziej czułym i uwodzicielskim pocałunkiem, na jaki
było go stać.
- Nie...
- Ciii.... pozwól sobie czuć - to mówiąc wziął
ją w ramiona i nakrył swym ciałem.
Lily z zaskoczeniem stwierdziła, że
był kompletnie nagi i gotowy. Jego pocałunki... gorące i namiętne rozpalały
w niej krew. Chciała czuć. Oj... jak bardzo chciało go czuć. Głęboko w
sobie. Ale dlaczego nie? Przecież był jej mężem. Dlaczego ma nie pozwolić
sobie na chwilę przyjemności? Lily postanowiła, że będzie się tym martwić
jutro. Dzisiejsza noc należy do nich.
Severus czując, że Lily poddała się
i zaczęła oddawać mu pocałunki z taką żarliwością jak on ją całował, zaczął
błądzić rękami po jej ciele. Wziął w dłoń jej pierś i zaczął muskać kciukiem
jej sutek. Lily wiła się pod nim z rozkoszy. Nie mogła tego dłużej
wytrzymać. W ślad za palcami poszły jego usta rozpalając w niej ogień równy
płomieniom piekła. Kiedy wziął sutek jej piersi w usta krzyknęła z rozkoszy.
Jego język sprawiał jej słodkie tortury. Kiedy skończył z jedną piersią
zajął się drugą z takim samym zapałem jak z pierwszą. Nie mogła tego
wytrzymać. I ona chciała go dotykać, lecz Severus uwięził jej ręce w mocnym
uścisku rąk. Lily poczuła się bardzo bezbronna.
- Teraz... - szepnęła
ochryple.
Severus słysząc ten błagalny szept położył jej ręce nad głową.
Ich palce tak jak rozognione spojrzenia skrzyżowały się. Wszedł w nią
delikatnie i głęboko, rozkoszując się każdym zmysłowym doznaniem. Ich biodra
poruszały się w rytmie starym jak świat. Patrzyli sobie w oczy jak ludzie
kochający się i ufający sobie bezgranicznie. Kiedy osiągnęli szczyt i
poszybowali ku gwiazdom, oboje wypowiedzieli te same magiczne słowa
"Kocham cię".
Dużo później, gdy leżeli w mocnym uścisku
wyczerpani miłosnymi zapasami, Severus niespodziewanie powiedział.
-
Opowiedz mi o tym.
- O czym? - spytała sennie Lily.
Twierdzisz, że
nigdy mnie nie zdradziłaś. Opowiedz mi o tym. Jak to się stało, że widziałem
cię w uścisku Pottera?
No nareszcie!! już myślałam, że sięnie doczekam. Pisz szybko następny part.
No robi się ciekawie... Ciekawe co takiego
wtedy robili. Pewnie go pocieszała lub coś takiego, a Severus źle to
zrozumiał.
Fick fajny, taki inny. Harry ma rodziców i wogóle jest inny
niż ten z książek Rowling.
cze to znowu ja
supcio
opowiadanko
szkoda że tak mało opisów z nocy poślubnej
no ale w sumie
to fajnie
czekam z niecierpliwością na next parta
Pozdrowienia i
Weny zyczę ci Nivery
Nivery, ja nie wiem co mam
powiedzieć...
Part bardzo mi się podobał, chociaż zauważyłam pare
błędów... ale one nie przeszkadzały mi nawet w czytaniu... a raczej
połykaniu tekstu.
Czekam na następną część, bardzo
niecierpliwie.
Zafascynowana,
Szinga
Myślem, że Lily była przyjaciółką Pottera
z dzieciństwa czy cóś, ale siem dłuuuuuuugo nie wiedzieli, bo np. w twoim
Ficku Potter mógł chodzić do innej szkoły przez kilka lat i nagle się
zjawił, jak juz ona i Sev byli parą i ona siem z nim witała albo pocieszała
czy cos!!!
DAWAJ SZYBKO NEXT PARTA!!! <----- OCZYWIŚCIE, JEŚLI
JESZCZE NIE CZYTAŁAŚ ZAKONU FENIKSA NIE MUSISZ SIĘ SPIESZYĆ, KAŻDY
POTTERMANIA NIE CZYTAJĄCY ANGIELSKIEJ WERSYJI TO ZROZUMIE
pees: wiem, że ten post siem kupy nie trzyma, ale to
przez to, ze siem feriem konczom
Już przeczytałam. Wczoraj o 23:00 gdzieś
tak skończyłam. Warto było siedzieć nad książką. Super.
Parta jak tylko
będę mogła napiszę dzisiaj. Jakby coś to powinien się pojawić do końca
tygodnia
Rozdział 17
Leżąc z wspartą głową na piersi Severusa, Lily zastanawiała się co mu odpowiedzieć. Nie chciała by ta ich wspólna noc się zakończyła. Każde słowo mogło doprowadzić do zniszczenia wszystkiego co przez ostanie dni osiągnęli, dlatego też Lily powiedziała błagalnym tonem.
- Nie teraz Sev, proszę. Nie jestem na to gotowa... Proszę cię. Nie chcę by ta noc skończyła się na kłótniach.
- Spokojnie. Jak chcesz mogę zaczekać, ale wiedz, że w końcu będziesz musiała powiedzieć mi prawdę.
- Wiem... przepraszam – szepnęła cichutko i przycisnęła głowę do zagłębienia między szyją a barkiem mężczyzny.
- Spokojnie kochanie – szepnął jej do ucha Severus i zaśmiał się cicho, kiedy Lily pocałowała go w szyję – Mamy jeszcze przed sobą całą noc, podczas której jestem do twojej całkowitej dyspozycji.
Lily wsunęła rękę pod kołdrę i pogłaskała czule brzuch i uda męża. Sunąc w górę i w dół poczuła coś twardego i gorącego. Objęła w rękę dumnie stojący członek Severusa i ścisnęła go lekko. Mężczyzna jęknął.
- Chcesz mnie doprowadzić do szaleństwa? – spytał chrapliwie odsuwają rękę Lily i całując ją w usta.
Kobieta odpowiedziała mu namiętnym pocałunkiem, który doprowadził go niemal do wytrysku. Przetoczył ją na plecy i nakrył swym ciałem. Jednym szybkim, płynnym ruchem znalazł się w jej wnętrzu – tętniący i twardy, gotowy na rozpoczęcie wędrówki ku spełnieniu. Poruszał się w niej bez pośpiechu – wysuwał się niemal cały by z cichym jękiem z powrotem zagłębić się w jej czeluściach.
Ta powolność jego ruchów była dla Lily słodką torturą, która z każdym jego pchnięciem była coraz bardziej nie do zniesienia. Próbowała przyśpieszyć jego ruchy, ale na darmo. Trzymał ją mocno i pewnie, jak najcenniejszy skarb, który w każdej chwili może mu się wyślizgnąć z rąk.
Bezbronna uległa swojemu kochankowi i zauważyła, że ta zmysłowa powolność daje efekty – zwiększa pragnienie i napięcie, do którego rozładowania uparcie dążyła.
Kiedy Severus dojrzał pierwsze błyski ekstazy w oczach ukochanej, złapał ją za biodra i zaczął wchodzić w nią szybko i z mocą. W przebłysku świadomości zanim wybuchł w jej wnętrzu, usłyszał krzyk spełnienia wydobywający się z gardła Lily. Doszczętnie zmęczony i zaspokojony opadł na drżące ciało kobiety.
Lily leżała wykończona pod Severusem i oplatała jego szyję rękami jakby nie chcąc go puścić. Oddychała głęboko, by uspokoić urywany oddech i szalone bicie serca.
- Lily... puść mnie – usłyszała chrapliwy szept tuż przy uchu.
Mocniej zacisnęła ręce na karku kochanka jakby bojąc się, że go straci.
- Jestem dla ciebie za ciężki, kochanie.
Z rezygnacją rozluźniła uścisk i poczuła jak Severus stacza się z niej i pociąga za sobą. Wsparła głowę o jego pierś, a on objął ją ramionami władczym gestem. Czując bezpieczeństwo i bezgraniczną miłość, którą niegdyś darzyła tego mężczyznę, i która znów rozpaliła się w niej jak płomień, Lily zapadła w sen.
Severus popatrzył na uśpioną twarz żony i ze zbolałym sercem uświadomił sobie, że chyba trochę przesadził. Zamiast kochać się z nią delikatnie do samego końca, wchodził w nią jak szalony. Brutalnie i mocno. A co jeżeli uszkodził dziecko? Tknięty tą myślą położył dłoń na brzuchu Lily w obronnym geście. Tam, głęboko w niej rozwijało się dziecko. Jego dziecko, pomyślał z dumą.
***
Dni, i miesiące upływały nowożeńcom na beztroskich dniach pełnych zabawy i śmiechu oraz na pełnych namiętności nocach. Nawzajem cieszyli się swoją obecnością. Severus bardzo troszczył się o żonę, bowiem z każdym dniem jej brzuch robił się coraz większy. Nie pozwalał jej nosić niczego ciężkiego, przechadzał się z nią po lesie i kochał najdelikatniej jak to możliwe. Lily zaczęło się to już nudzić, ale mąż był nieugięty.
W końcu nadszedł dzień, w którym musieli pojechać na Kings Cross, by odebrać Harry’ego ze stacji. Severus pojechał sam, ponieważ uparł się żeby żona została w domu i odpoczywała.
- Cześć stary – przywitał szerokim uśmiechem syna.
- Cześć... ojcze – powiedział z wahaniem chłopak i odpowiedział Severusowi aprobującym uśmiechem.
Mężczyźnie serce drgnęło na to słowo. Boże... ile by dał, aby móc je słyszeć codziennie. Ojciec... już niedługo urodzi mu się kolejne dziecko. Tym razem będzie przy porodzie.
- Jak się czuje mama?
- Jest trochę zmęczona. Za miesiąc ma się urodzić dziecko, więc nie mogła przyjechać, a raczej nie pozwoliłem jej na to.
- Rozumiem... – uśmiechnął się - ... to taka... „przedporodowa troska”?
- Coś takiego.
W domu zastali zupełny rozgardiasz. Skrzaty biegały w tę i z powrotem z ręcznikami i miskami z wodą.
- Co się u diabła stało? – ryknął na dobre wystraszony Severus.
Jeden ze skrzatów podbiegł do nich i z przerażeniem wpatrywał się w swego pana.
- Proszę pana... proszę pana – wysapał ledwo łapiąc oddech.
- Mówże szybko co się dzieje.
- Pani... rodzi.
- Co?! Przecież jeszcze nie czas! – wrzasnął i nie czekając na odpowiedź pobiegł schodami na górę.
Harry równie przerażony jak Severus pobiegł w jego ślady, zostawiając na środku holu swoje kufry.
Severus wpadł jak burza do sypialni małżonki, w którym przed wyjściem ją zostawił i zamarł. Lily leżała w wielkim łożu cała mokra od krwi, która znaczyła ślady na pościeli. Przypadł do niej i wziął jej rękę w swoje dłonie.
- Lily, kochanie odezwij się – błagał rozcierając gorączkowo bezwładną i zimną dłoń żony.
- Severus? – dobiegł go cichy szept – Ja... przepraszam Sev – wyksztusiła jeszcze zanim zemdlała.
- Lily!
- Co jest mamie? – odezwał się głos od strony drzwi.
Severus odwrócił się w stronę śmiertelnie bladego dziecka i stanowczym choć nie do końca opanowanym głosem powiedział:
- Sprowadź natychmiast lekarza Harry. Słyszysz?! – krzyknął kiedy dziecko stało nadal w tym samym miejscu patrząc na nieprzytomną matkę.
- Tttak...
Harry wybiegł jak najszybciej z pokoju.
To były najdłuższa godzina w życiu Severusa. Siedział na fotelu w salonie ciasno obejmując przerażonego Harry’ego i czekał. To nie było łatwe, kiedy piętro wyżej Lily walczyła prawdopodobnie o życie. Kiedy Harry wrócił z lekarzem, ten kazał im czekać na dole i zamknął się z Lily w pokoju. Nie było łatwo siedzieć spokojnie, gdy z góry dobiegały krzyki kobiety.
- Proszę pana?
Severus zerwał się z fotela.
- Co jej jest? Co z dzieckiem – zaczął wypytywać.
- Co z mamą? – spytał Harry mocno przytulony do Severusa.
- Proszę pana możemy porozmawiać na osobności?
Na osobności. Żołądek mu się ścisną kiedy pomyślał, że Lily...
- Tak, tak – odpowiedział pospiesznie i spojrzał znacząco na syna. Kiedy Harry zostawił ich samych lekarz zwrócił się delikatnie do Severusa.
- Naprawdę bardzo mi przykro, ale nie zdołałem... nie byłem w stanie... uratować dziecka.
Biedne dziecko. Tak umrzeć, zaraz po porodzie.
Ale opowiadanie zaje..... zajefane . Pisz dalej.
Aha mam jedną prośbę: mogłabyś dać następną część przed sobotą? Bo ja 9 II wyjeżdżam do Zielonej Szkoły, a muszę się jeszcze spakować i chciałabym jeszcze zobaczyć następną część przed wyjazdem.
Rozdział 18.
Severusowi
zakręciło się w głowie i musiał podtrzymać się fotela by nie upaść. Dziecko.
Nie żyje. Rzeczywistość uderzyła go niczym piorun. Ale dlaczego? I co z
Lily? Jakby doktor domyślił się pytań kołujących się w jego głowie bo
oznajmił.
- Niech się pan nie martwi o żonę. To dzielna i silna kobieta.
Omal nie umarła, ale zdołałem ją wyratować. Nie ma już zagrożenia życie
– pocieszył, ale widząc, że mężczyzna robi się jeszcze bledszy niż był
dotychczas dodał pospiesznie – Żona wyzdrowieje. Jak już mówiłem to
silna niewiasta i nie ma się czym martwić. Pańska... córeczka...
-
Córka? To była dziewczynka? – spytał Severus i wyobraził sobie
płomienne włosy córki i duże szmaragdowe oczy. Łzy zakręciły mu się w oczach
na myśl, że musiała umrzeć. Ledwie powstrzymując się przed płaczek spytał
drżącym głosem:
- Mmo... mmogę zobaczyć się z żoną?
- Oczywiście.
Przyda jej się trochę wsparcia. Kiedy wychodziłem z jej pokoju była załamana
– powiedział tonem współczucia. Widząc, że Severus długo nie wytrzyma
podszedł i położył mu dłoń na ramieniu w geście pocieszenia – Niech
się pan nie zamartwia. Będziecie mieli jeszcze dużo dzieci, ale
istnieją...
Nie zdążył dokończyć, bo Severus pobiegł schodami na górę i
doktor zrozumiał, że ten człowiek musi bardzo kochać swoją żonę i syna. Tak,
tak. On wiedział czyim synem jest Harry. Sam uczestniczył w jego
narodzinach.
Severus wpadł do sypialni żony i przypadł do łóżka, na
którym leżała. Spojrzał z rozpaczą na zwiniętą na środku łoża kruchą postać
i drgające spazmatycznie ramiona. Chciał ją jakoś pocieszyć, ale wiedział,
że żadne słowa nie ukoją bólu po stracie dziecka. Delikatnie obrócił Lily
twarzą do siebie i wtulił głowę w jej włosy. Nie mógł się powstrzymać. Łzy
same potoczyły mu się po policzkach, znikając w gęstych lokach żony. Nie
wiedział ile tak leżeli przytuleni do siebie, dzieląc ze sobą ból i rozpacz.
Mogły być to minuty godziny, dnie, ale dla nich nie liczył się czas. W
pewnym momencie, kiedy Severus myślał już, że Lily usnęła wyczerpana,
odezwała się.
- Sev?
- Ciii kochanie. Śpij. Musisz wypocząć
– pieszczotliwie odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował czubek jej
nosa.
- Nie... muszę ci coś wyznać. Wiesz... ja... ja wiedziałam, że
ciąża jest zagrożona – wypowiedziała to niemal niedosłyszalnie, że
Severus musiał wytężyć słuch, by zrozumieć.
- O czym ty mówisz
kochanie? – spytał łagodnie głaszcząc ją uspokajająco po głowie.
-
Kiedy byłam w ciąży z Harry’m... wszystko było w porządku aż do
porodu. Dziecko było źle ustawione i były pewne problemy. Omal nie straciłam
go Sev. Straciłam wtedy dużo krwi i pojawiły się komplikacje. Doktor –
ten, którego teraz poznałeś – odbierał wtedy poród. Powiedział, że
istnieje zagrożenie i mogą się pojawić poważne problemy... – po jej
policzkach znów spłynęły łzy.
Severus wzruszony scałował je wszystkie po
kolei i szeptał jej do ucha uspakajające słowa.
- Jak nie chcesz
skarbie to nie mów mi tego.
- Chcę. Muszę to powiedzieć. Nie chcę
wszystkiego dusić w sobie. Zbyt wiele bólu mi to sprawia.
- W porządku.
Słucham.
- Doktor powiedział, że mogą pojawić się poważne problemy,
jeżeli zdecyduje się na następną ciążę. Nigdy nie zastanawiało cię, dlaczego
z Jamesem nie mieliśmy dzieci? – spytała patrząc na niego.
- Nie
– odpowiedział zachmurzony na myśl, że jego kobieta była w ramionach
Pottera.
- Otóż nie chcieliśmy zapeszyć. Uzgodniliśmy, że Harry
całkowicie nam wystarczy – powiedziała, a potem niepewnie podjęła nowy
temat – Chcę... chcę ci coś jeszcze powiedzieć.
- Słucham
kotku... masz tyle czasu ile zapragniesz.
- Pamiętasz... pamiętasz jak
pytałeś mnie się dlaczego widziałeś mnie w ramionach Jamesa?
- Tak
– odpowiedział szorstko, a potem już łagodniej dodał – Ale to
nie jest ani czas ani miejsce na takie rozmowy.
- Nie Sev. Ja muszę ci
wytłumaczyć. Chcę tego. Proszę pozwól mi.
- Dobrze... – zgodził
się niechętnie Severus.
- Cały nasz rozwód był zaplanowany jak i to,
że Peter zrobił to zdjęcie...
- Skąd wiesz o zdjęciu? – spytał
zdumiony.
- Jak wiesz Voldemort na jednym z zebrań ogłosił, że usłyszał
interesującą przepowiednię. Ona... ona głosiła o naszym synu Sev.
Przepowiednia głosiła, że Harry pokona tego, którego imienia nie wolno
wymieniać. Zaplanował wszystko. W pewien wieczór kiedy ciebie nie było
dostałam sowę od Jamesa. Napisał on, że umarł mu ojciec i chciałby się ze
mną spotkać w parku. Następnego dnia poszłam tam. On był zrozpaczony Sev.
Chciałam go jakoś pocieszyć. Tylko go przytuliłam. Nic więcej. Naprawdę
– mówiła z zapałem patrząc na niego błagalnie.
- Mów
dalej.
- Peter już tam był i zrobił to zdjęcie. Voldemort nie chciał
dopuścić do tego, byśmy spłodzili dziecko.
- Nie przewidział jednak, że
już wtedy mogłaś być w ciąży.
- Tak. Po naszym rozstaniu byłam
kompletnie załamana. Wyjawiłam wszystko Jamesowi, a on pomógł mi...
-
... żeniąc się z tobą – dokończył Severus.
- Tak. Nie wiem jak,
ale Voldemort dowiedział się, że dziecko, którego oczekiwałam nie było
dzieckiem Jamesa. No i wtedy zaczął na nas polować. Dumbledore rzucił na nas
zaklęcie Fidelusa. Mieszkaliśmy spokojnie w Potter Hause, aż do czasu kiedy
wyszłam na spotkanie z tobą.
- To było w tę noc kiedy spotkaliśmy
się w lesie?
- Tak. W tę noc zginął James... – głos się jej
załamał, ale dzielnie brnęła dalej – Dostałam drętwotą. Obudziłam się
w Hogwarcie, w Skrzydle Szpitalnym. Myślałam, że Harry nie żyje, ale żył.
Dumbledore wszystko mi wytłumaczył. Powiedział, żebyśmy wyjechali z kraju.
- Wyjechaliście do Francji.
- Tak.
- Teraz już wszystko
rozumiem – szepnął z bólem, który ukrywał przez całą opowieść Lily
– A ja byłem taki głupi i myślałem, że mnie zdradziłaś. Przepraszam
Lily – zaczął ją namiętnie całować. Kiedy ich usta rozłączyły się
oboje nie mogli złapać oddechu. Po chwili Severus zapytał:
- Kochałaś
go?
- Kogo?
- Pottera – wyrzucił z siebie.
- Nie
Sev – szepnęła szczerze, a w jej oczach zabłysnęły łzy – Nie
kochałam go. Przynajmniej nie tak jak ciebie. Miłość, którą go darzyłam była
braterską. Niczym więcej. To ty byłeś moją miłością.
Ulga jaka ogarnęła
Severusa ulotniła się w jednej chwili.
- Byłem? – spytał
napiętym głosem.
- Byłeś... – powiedziała uśmiechając się do
niego – jesteś... i zawsze będziesz. Kocham cię Severusie. Myślałam,
że uda mi się wymazać cię z pamięci, ale nie byłam w stanie.
Severus
wzruszył się na te słowa i z największą radością złożył na ustach Lily czuły
pocałunek, który trwał i trwał. Kiedy Lily mogła już mówić spytała drżącym
głosem:
- A ty Severusie? Kochasz mnie choć troszeczkę?
- Boże
najmilsza. Kocham cię nad życie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił
kochanie.
W tej chwili wszystkie wątpliwości Lily czmychnęły.
-
Wiesz Sev... Chcę mieś jeszcze tuzin dzieci.
Z ust mężczyzny zniknął
uśmiech. Popatrzył na nią poważnie
- Nie Lily. Żadnych dzieci.
- Ale dlaczego Sev?
- Przecież sama mówiłaś, że to
niebezpieczne.
- Ależ Sev!
- Nie Lily. Bez dyskusji.
-
Będę pod stałą opieką...
- Mówiłem...
- ...twoją, Harry’ego
i...
- ...że nie zgadzam się...
- lekarza.
- ...na ten
idiotyczny pomysł.
- Proszę cię – popatrzyła na niego błagalnie
– Będzie nade mną czuwał lekarz.
- Dobrze, już dobrze.
Jedno.
- Dwoje.
- Nie.
- Za dwoje dam ci naklejkę z
batmanem i jedną gumę do żucia – nie poddawała się z figlarnym
błyskiem w oczach.
- Niech będzie – odparł ze śmiechem
Severus.
Ta kobieta, która leżała teraz koło niego potrafiła rozgrzać
jego dotychczas zimne serce i wlać w nie swoją miłość. Severus wiedział, że
jego szczęściem jest Lily i Harry oraz dzieci, które im się
narodzą.
KONIEC
huh no i doczkalam sie happy enda
=D podoba mi sie jak piszesz ale za czesto uzywasz tyk samych pojec np.
wypranym z uczuc glosem (uzylas 3 razy) i robisz literowki
ale czekam
na kolejne ficki
Przeczytałam całego ficka od razu bo
wcześniej na niego nie trafiłam. Wciągnął mnie, ale trochę za dużo w nim
błędów - przecież możesz przezd dodaniem sprawdzic napisany tekst, nawet
automatycznie - np. w wordzie.
Poza tym nieco zabawne wydaje mi się, że
opisujeszcz rzeczy o których [jak zakładam] nie masz pojęcia. Bo w końcu co
14-latka wie o seksie?
Ale poza tym jest całkiem ok i czekam na następny,
może tak samo interesujący fick.
Zdobywając się na szczerość muszę przyznać,
że koniec najmniej mi przypadł do gustu... może nie lubię happy endów, czy
ckliwych momentów... trudno - taka już jestem.
Ogólnie według
mnie pierwsze party były najciekawsze, a im dalej... nie, nie napiszę, że
tym gorzej, bo źle nie było, tylko jakby tak... mniej
wciągało.
Pozdrawiam, El
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)