Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

3 Strony  1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Zek Lycan I Draco Malfoy

Zek
post 28.02.2008 20:10
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta



To dopiero początek, więc prosze o wyrozumiałość ....

- Zek, proszę kochanie musisz nas zrozumieć ja wiem, że to trudne, ale taka jest tradycja, a poza tym zmusza nas do tego „siła wyższa” – mówiła spokojnie piękna, wytworna arystokratka.
- Ale mamo... czemu ja, czemu nie Selena? – łkała zrozpaczona siedemnastoletnia brunetka
Młodziutka dziewczyna wypatrywała się w matkę błagalnym, pełnym wyrzutu spojrzeniem.
Była piękną, wysoką, szczupłą nastolatką o długich, lekko falujących czarnych włosach.
Z pewnością nie zasługiwała na takie życie jakie zgotował jej los.
- Skarbie, ja też musiałam wyjść za twojego ojca i wcale nie żałuję, kocham go, choć dużo czasu zajęło mi zaakceptowanie decyzji rodziców.
- Ale ja go nawet nie znam... nigdy go nie widziałam, a ty mi mówisz, że mam się zaręczyć z nim za tydzień... – wyrzuciła z siebie, zanosząc się jeszcze większym szlochem
- Chcę zostać sama... – dodała po chwili, patrząc na matkę pustym wzrokiem

Dziewczyna wyjrzała przez okno na otaczający ją świat, było tu inaczej niż w tłocznym mieście... tu był wszechobecny spokój i harmonia.
Jak ona kochała to miejsce gdzie wyrosła, te góry, las, rzeki i jeziora to właśnie tam bawiła się jako małe dziecko, tam nauczyła się, że życie nie jest proste i nie zawsze wszystko układa się po twojej myśli.
Zek była Rosjanką tak jak cała jej rodzina. Widziała już cały świat, ale najbardziej kochała właśnie to miejsce. Tu była wolna tu mogła być sobą.
Zek nie była zwykła nastolatką, była piękna, szalenie bogata, mieszkała w wielkim zamku, i była ... czarownicą.
Pochodziła ze starożytnego rodu czystej krwi. Jej cała rodzina ma w sobie coś w wilka.
Ona tez często zmieniała się w to szlachetne zwierze i biegała po pobliskich górach.
Nie była wilkołakiem. Kochała noc i księżyc, ale pełnia nie zmieniała jej w potwora. Czuła wtedy co prawda większą potrzebę swobody, miała ochotę wyć do księżyca. Nie odczuwała, co najważniejsze potrzeby picia krwi. Gdy była zła i zapominała zapanować nad sobą, powiększały jej się kły, a oczy stawały się dzikie jak u wilka.

Do pokoju weszła jej starsza siostra. Selena była niską, trochę za krągłą, blondynką. Były siostrami, a tak bardzo się różniły.
- Nie smuć się Zek, słyszałam, że ten chłopak to niezły przystojniak.
- Daruj sobie Sel.. – warknęła Zek z parapetu, nadal przyglądając się tafli pobliskiego jeziora.
- Jak ci coś zrobi to go zabije – powiedział przystojny brunet, podchodząc do parapetu i przytulając siostrę.
- Dzięki Vako, ale mam nadzieję , że nie będzie takiej potrzeby – mruknęła opierając się plecami o tors brata.
- Nie chcę stąd wyjeżdżać, za dwa tygodnie będę musiała jechać do szkoły, a za tydzień poznam mojego przyszłego męża – powiedziała głucho brunetka.
- Będzie dobrze, wiesz, że cię kochamy nad życie – powiedziała Sel siadając obok na parapecie, a Vako tylko pokiwał głową na znak, że potwierdza słowa siostry.
Vako cierpiał chyba tak samo jak Zek, kochał ją bardzo, była dla niego całym światem, oddałby za nią życie, było tak od zawsze. Selena już od dziecka bawiła się z innymi dziewczynkami, a Zek chodziła za bratem, spędzała czas z nim i jego kolegami. Na początku bardzo mu to przeszkadzało, ale z czasem nauczył się uważać na siostrę. Była jego oczkiem w głowie i nadal nim jest, chodź teraz są już prawie dorośli, to nadal często wymakają się nocą na długie spacery. Vako nadal pamięta wszystkie dowcipy jakie razem robili, i ten radosny uśmiech Zek za każdym razem jak im się udało.
Wiedział, że to się kiedyś skończy, ale żeby tak szybko. Pewien był jednego, jak ten palant skrzywdzi jego najcenniejszy skarb, to go zabije i nie będzie patrzył, na konsekwencje jakie niesie ten czyn.

W tym samym czasie matka trójki rodzeństwa, rozmawiała ze swoim mężem w jego ogromnym, gustownie urządzonym gabinecie.
- Uważasz, że to jest dobry pomysł z tymi zaręczynami, wiesz jacy to ludzie, zimni, wyniośli, oni chyba nawet nie potrafią kochać – mówiła zatroskanym głosem Natasza.
- Nie mamy za bardzo wyboru, kochanie – odparł smutno brunet, patrząc na niego nie było wątpliwości, że to właśnie po nim Vako jest taki przystojny.
- Ależ Wiktorze... – odparła ze smutkiem i zrezygnowaniem kobieta, przeczesując palcami, swoje blond włosy .
- Taka jest Jego wola – powiedział spokojnie mężczyzna siadając koło swojej żony i przytulając ją delikatnie.
Wiktor Lykan tak jak wszyscy członkowie jego rodziny byli śmiercożercami, choć dzieci nie były nimi jeszcze pełnoprawnie, ale to tylko kwestia czasu.
Voldemort ostatnio zabawił się w swatkę i chce połączyć swoich najwierniejszych sojuszników.

- Lucjuszu jak mniemam przekazałeś swojemu synowi moją „propozycję” – powiedział Voldemort z ironią bo nie była to żadna propozycja, tylko rozkaz, z czego każdy zdawał sobie sprawę.
- Ależ tak mój Panie – powiedział pokornie Malfoy.
- To dobrze... mam nadzieje, że się cieszy, Zek jest wspaniałą dziewczyną, a ja nie mogę dopuścić do tego by w szeregi moich towarzyszy, wdzierały się osoby nie godne.
- Masz całkowitą rację, Panie...
- Możesz odejść, Lucjuszu.
- Dziękuje Panie – powiedział Malfoy kłaniając się wytwornie i wychodząc z gabinetu.
Voldemort lubił Zek, nie był on do końca pozbawiony uczuć, lubił na nią patrzeć jak była mała. Widział w jej oczach, te dzikie błyski które tak go intrygowały. Wiedział, że Malfoy nie zasługuje na Zek ale nie mógł dopuścić by jego żoną została Parkinson. Postanowił, że będzie miał na oku ich związek, biorąc pod uwagę rozhulany i krnąbrny charakter Dracona, było to bardziej niż wskazane. Nie chciał, by cierpiała.
- Zek pochodzi ze szlachetnego rodu i zasługuje na godne traktowanie – mruknął do siebie.

Wiktor, potomek wielkiego wilkołaka Radu Lykana i Natasza która jest kuzynką samego Voldemorta. Rodzina Lykanów cieszyła się, dlatego wielkim szacunkiem, na całym świecie i u samego Lorda Voldemorta.
Wiktor nie był wilkołakiem, bo nie chciał nim być, miał w sobie geny które mogłyby go zmienić w dziecko nocy tak jak i mogły by zmienić Vako i Zek, Selena nie wrodziła się w niego dlatego ona była zwykła czarownicą której nie groziła przemiana w wilkołaka.
Natasza była potężną czarownicą, specjalizującą się w czarnej magii i urokach.
Wiktor i Natasza byli okrutnymi ludźmi, potrafili zabijać bez żadnych skrupułów. Tacy byli w stosunku do wrogów, swoją rodzinę kochali za to nad życie.
Selena, Zek i Vako wychowali się w cieple i wszechogarniającej miłości.
Dlatego taki ból sprawiła im decyzja Voldemorta. Woleli by wydać za Malfoya Selenę, niż Zek. Dobrze wiedzieli, że Zek nie nadaję się na żonę, była zbyt dzika, zbyt, potężna i jeszcze ten jej trudny charakter.
Ich serca przepełniała gorycz na widok pierwszej reakcji Zek, ten napad gniewu, furii, ciskała wszystkimi zaklęciami na około... i te oczy pełne wściekłości, nienawiści i wielkiej niesprawiedliwości która ją dotknęła.
Zek była potężną czarownicą, prócz zwykłej mocy posiadała jeszcze starożytną wiedzę i moc, która pozwalała jej panować nad siłami przyrody...
W jej przypadku ta władza była ogromna i mogła jeszcze urosnąć, jeśli Zek nauczy się nad nią w pełni panować.
Vako był bardzo podobny do Zek pod wieloma względami, szczególnie z charakteru. Obydwoje byli strasznie uparci i świadomi swojej mocy, oraz szlachetnego urodzenia, nie mieli skrupułów by korzystać z tego co już mieli by zdobywać więcej. Vako jako mężczyzna miał większą brutalność odziedziczoną po ojcu.
Zek potrafiła być wredna i mściwa, ale nie odnajdywała przyjemności w męczeniu innych, no chyba, że ktoś jej naprawdę zaszedł za skórę.
Selena była za to tak zwaną „czarną owcą” rodziny, mało inteligentna, o przeciętnej urodzie, nie pasowała do nich...
Często czuła się gorsza, choć nigdy bliscy nie dali jej tego odczuć. To ona była najstarszą córką, ona powinna wyjść za mąż pierwsza, lecz tak się nie stanie.
Pierwsza Selena była tylko na tym świecie, po urodzeniu Zek to ona już zawsze była ta lepsza, no i oczywiście Vako ukochany syn rodziców.
Nie miała żalu do rodzeństwa, kochała ich i wiedziała, że to nie ich wina.
Cała trójka była szczęśliwym kochającym się rodzeństwem, nie rozłącznym aż do teraz. Selena skończyła już szkołę z niezłymi wynikami, tylko Zek i Vako mieli przed sobą jeszcze jeden rok nauki w szkole „Festus”.
Nazwa szkoły pochodzi od jej założyciela Wielkiego Festusa, który był pierwszym wilkołakiem ze zdolnościami magicznymi. Szkoła była elitarną placówką do której uczęszczały wilkołaki i młodzież ze szlachetnych rodów. Szkoła, był to wielki zamek razem z całym kompleksem podziemnych korytarzy i lochów. Był osadzony w niedostępnych górach i otoczony gęstym lasem, wprost wymarzone miejsce do włóczenia się.
Szkoła w herbie miała głowę wilka, motyw wilka pojawiał się wszędzie na mundurkach, zasłonach, dywanach. Szkoła była mroczna i taki utrzymywał się w niej klimat. Tak jak w każdej szkole soboty i niedziele mieli wolne, lecz oni mieli dodatkowo wolne kilka dni przed pełnią i po pełni ponieważ większa część uczniów nie była wtedy w stanie funkcjonować normalnie.
W szkole głównym przedmiotem była „czarna magia”, nic dziwnego biorąc po uwagę, że nowy dyrektor szkoły był poplecznikiem Voldemorta. Szkoła składała się z samych śmierciożerców i przyszłych smierciożerców. Nie było więc mowy, o żadnych osobnikach krwi nieczystej.

Przystojny pewny siebie blondyn, z ironicznym uśmiechem, przypatrywał się sytuacji, która rozgrywała się przed jego stalowymi oczami.
Jego rodzice właśnie tłumaczyli Parkinsonom, że Draco nie będzie mężem ich córki.
- Ale to było ustalone od czasu ich narodzin – histeryzowała Pani Parkinson.
- Ależ, proszę, uspokój się moja droga, taki jest rozkaz naszego Pana – tłumaczyła się znudzona Narcyza Malfoy.
Malfoyowie cieszyli się, że Drako nie poślubi Pensy. Jakoś nie chcieli powiększać swojej rodziny o ludzi ich pokroju. Choć byli czystej krwi, nie mieli klasy ani godności.
- Ale my się kochamy – zaszlochała Pansy.
Wszyscy spojrzeli na Dracona, chcąc usłyszeć jego opinię na ten temat.
Sam zainteresowany ze stoickim spokojem, patrzył na zebranych.
- Nigdy nie podobał mi się pomysł poślubienia Pensy, dlatego jestem mile zaskoczony, że nie będę musiał tego robić i co się z tym wiąże nie będę musiał, oglądać twojej mopsowatej gęby aż do śmierci, nigdy cię nie kochałem, ja nawet nie uważam cię za dziewczynę.
- Ależ Draco, szlachetnie urodzony młodzieniec, nie zwraca się, w taki sposób do kobiet – dodała oburzona Narcyza.
- Ona nie jest kobietą mamo, miałem okazje się o tym przekonać... – syknął jadowicie na co Pensy zagregowała głośnym szlochem.
Tak... Draco był aroganckim, zadufanym w sobie młodzieńcem.
Był tez strasznie przystojny jego buntowniczy i arogancki sposób bycia, podobał się dziewczynom.
Lecz mało która, umiała zainteresować go swoją osobą chociaż tydzień.
Draco nie szanował kobiet może dla tego, że wszystkie jaki znał nie szanowały siebie.
Wyrósł już z obcowania z „łatwymi” dziewczynami.
Coraz bardziej intrygowały go te niedostępne.
Choć i one traciły swoją magię i tajemniczość zaraz po pierwszej nocy...
Draco nie lubił nudy.
Nie wierzył w miłość, związek uważał jako obowiązek każdego mężczyzny.
Tak samo jak czułość, opieka nad partnerką, prezenty czy romantyczne sam na sam, były dla niego czymś oczywistym, wyuczonym nad czym się nie zastanawiał.
Dlatego też gardził Pansy która garnęła się do niego sama, a to on jest mężczyzną, to on powinien zdobywać kobietę.
Takie podchody bawiły Dracona, łaskotały jego dumę, od początku wiedział, że podoba się dziewczynie, ale nie mógł sobie odmówić takiego kuszenia jej, kiedy to ona postawiła sobie za punkt honoru, że nie prześpi się z nim w ciągu pierwszego tygodnia znajomości.
- Mam nadzieję , że ta cała Zek nie rzuci się na mnie już pierwszego dnia – pomyślał uśmiechając się do swoich wizji.
Nie przeżywał sprawy zaręczyn tak jak Zek, on był na to gotowy od dawna, tylko że teraz zmieniła mu się partnerka.
Z zamyślenia wyrwało go trzaśnięcie drzwiami, to Parkinsonowie opuścili rezydencję Malfoyów.
- Nie mogłeś być delikatniejszy, Draco? – spytała cicho Narcyza.
- A co to dzień dobroci dla zwierząt, czy co? – warknął i udał się do swojego pokoju.

Zek siedziała do późna na parapecie, wyglądając przez wielkie okno. Obserwowała otoczenie, jej bystre spojrzenie, chciało zapamiętać każdy szczegół, nie wiedziała kiedy tu wróci, kiedy znowu będzie mogła zanurzyć stopy w górskim strumieniu.
Kochała noc, wtedy świat wydawał się inny, taki czysty i pociągający. Nocą nie musiała oglądać tego całego kiczu, otaczającego ją świata. Nawet miasta w dzień zatłoczone, brudne, nocą były piękne, nie widać było śmieci, obdrapanych budynków, idiotyczny i absurdalnych reklam czy wystaw sklepowych. Nawet różnice miedzy ludźmi zacierała noc...
Zek, lubiła samotność, wcale nie miała potrzeby spędzania czasu z innymi ludźmi. No może z Vako, tylko on potrafił przesiedzieć z nią całą noc, w milczeniu na nie wygodnej skale, zaraz nad stromym urwiskiem.
To jego prośbom zawsze ulegała, tylko on odpowiadał jej na pytanie, którego jeszcze nie zdążyła zadać.
Brunetka miała wielu przyjaciół, była lubiana, choć tak naprawdę nie lubiła ludzi.
Uważała ich za najbardziej zakłamane i chciwe istoty, choć zdawała sobie sprawę, że jest jedną z nich.
Dlatego tak często zmieniała się w wilka. Chciała zapomnieć kim jest, wtedy czuła się wolna, a problemy które miały jeszcze przed chwilą takie wielkie znaczenie, przestawały być ważne.
Nie należała do osób które szybko zawierają przyjaźnie. Na jej zaufanie trzeba długo pracować, choć wiele razy zdarzało jej się zawierać znajomości z określonych powodów, w tak zwanym „interesie własnym”.
Była doskonała aktorką, może to z powodu krwi która płynęła w jej żyłach. Wilkołaki były mało ufne, przebiegłe ale i sprytne, potrafiły udawać każde uczucie, dzięki takim umiejętnościom były bardziej... ludzkie.
Choć to co ją czeka za tydzień, będzie wielkim sprawdzianem jaj aktorskich umiejętności i zasad dobrego wychowania, które wpajała jej matka od dziecka.
Nie chciała udawać cały czas, nie chciała każdej czynności wykonywać ze sztucznym uśmiechem na ustach i wszystkim opowiadać jaka to ona jest szczęśliwa.
Zek miała inne plany co do swojego dorosłego życia, chciała nim sama kierować, a nie podążać ścieżka którą wyznaczyli jej inni.
Nigdy przez myśl jej nie przeszło, że będzie siedzieć w domu i niańczyć dzieci.
W ogóle jakie dzieci?
Zek nie lubiła dzieci, działały na jej układ nerwowy. Dlatego jakoś nie szczególnie, chciała mieć własne.
Tyle lat ciężko pracowała w szkole, zdobywała wiedze i umiejętności, by być potężną czarownicą, godną swojego pochodzenia.
Wiele dni spędziła na próbach, zapanowania nad woda czy ogniem. Poniosła wiele porażek, które jeszcze bardziej upewniały ją w dążeniu do celu.
Każde najmniejsze osiągnięcie dawało jej tyle radości. Tylko po co się tyle starała? Żeby teraz czekać na męża z obiadkiem?
- Nie zrezygnuje ze swoich marzeń...- powiedziała do swojego odbicia w oknie.
Bała się swojego przyszłego męża, nie wiedziała czego może się spodziewać...
Nic o nim nie wiedziała prócz tego, że ma na imię Draco i jest uczniem Hogwartu.

W tym samym czasie Natasza, kręciła się niespokojnie po sypialni, czekała na powrót męża Myślała jak rozegrać rozmowę z Zek. Miała jej wiele do powiedzenia.
Chciała ją ostrzec, że po ślubie jej wolność będzie zależna od Dracona, że to on będzie głową rodziny, a ona będzie jego żoną, która ma się uśmiechać, ładnie wyglądać i być dla niego miła.
Natasza zdawała sobie sprawę, że Zek nie pogodzi się z tym tak łatwo, że nie będzie chciała zrezygnować z marzeń.
Słyszała od znajomych, że Drako jest bardzo przystojny, ale też że jest równie wredny.
Bała się o córkę, ale wiedziała, że Voldemort lubi Zek i nie da jej skrzywdzić.
Sama długo przyzwyczajała się do Wiktora, nigdy nie dała jednak po sobie poznać, że jest nieszczęśliwa... po pewnym czasie pokochała swojego męża.
Choć nadal pamięta te noce kiedy próbowała zasnąć zanim on wróci z pracy, albo opuści gabinet. Czuła do siebie obrzydzenie, gdy się z nią kochał, ale co miała zrobić, był jej mężem, a ona była bardzo pociągającą młoda dziewczyną.
- Zek i tak ma lepiej, Draco jest w jej wieku, Wiktor jest starszy ode mnie o 10 lat - mruknęła..

Drako tak jak Zek wpatrywał się w księżyc. Nie mógł spać, leżał na łóżku i przez okno w dachu patrzył na niebo. Niebo niby to samo, ale ludzie w dwóch innych częściach świata.
Zastanawiał się jak to będzie, zasypiać co noc przy swojej żonie.
- „Swojej żonie” jak to w ogóle dziwnie brzmi – mruknął.
- On wielki Draco Malfoy pogromca kobiecych serc w całej szkole i nie tylko, już za tydzień będzie uwiązany – ta myśl wydawała mu się absurdalna.
Z jednej strony cieszyło go, to że będzie miał już swoja kobietę, z drugiej jednak szkoda, że nie może sam jej wybrać.
Obawiał się tej Zek, z Pansy dał by sobie radę bez problemu, on była głupia naiwna i idiotycznie w nim zakochana.
Miał nadzieje, że nie będzie musiał się jej wstydzić przez znajomymi, szczególnie kolegami.
Postanowił wyjść na taras dalsze leżenie bezmyślnie w łóżku irytowało go.
Wyszedł na duży taras, poczuł nocny chłód, był w samych bokserkach.
Usiadł na leżaku i zaczął rozmyślać jak potoczy się jego życie... najwięcej uwagi poświęcał jednak swojej przyszłej narzeczonej.
- Ciekawe jaka jest w łóżku? – pomyślał i uśmiechnął się lubieżnie, na samą myśl co będą robić w zaciszu sypialni i nie tylko sypialni.
Z tego typu myśli, wyrwał go łomot skrzydeł wielkiej, pięknie ubarwionej sowy.
- Blais, czego ty chcesz o tej porze pajacu? – mruknął odwiązując zwitek pergaminu.
Sowa zahukała głucho i usiadła na balustradzie, najwyraźniej czekając na odpowiedź.
Draco spojrzał na pergamin.

Draco!

Wiem, że jest późno ale w domu moich starych, na Krecie odbywa się właśnie, nie planowana dżampreza. Więc zbieraj dupę i zaraz cię tu widzę!!!

PS. Laseczków jak mrówków!!! Wiec nie ciesz tej japy, tylko przybywaj Casanovo...

Blais!

Drako miał mieszane uczucia co do tej imprezy. Spojrzał na zegar...
- 12:30 – mruknął.
Przypomniał sobie ostatnia imprezę u kumpla, masa alkoholu, wiele napalonych panienek, a potem straszny ból głowy utrzymujący się przez 3 dni.
Draco nie miał ochoty na imprezę, ale no cóż, w końcu jest Casanovą i wielkim imprezowiczem, nie może stracić reputacji.
Wszedł do pomieszczenia przylegającego do jego pokoju, była to ogromna garderoba.
Spojrzał krytycznym wzrokiem na swoje ubrania.
- Dobra, te spodnie i ta koszula mogą być, jeszcze ten krawat – mruknął wyciągając z szafy granatowe spodnie, białą koszule i czarny, skórzany krawat.
Koszulę założył szybko na siebie, zapinając tylko kilka guzików. Połowa koszuli wystawała mu w nieładzie ze spodni. Co sprawiało bardzo ciekawy widok, wiecznie zabieganego i rozchwytywanego chłopaka, którym był. Włosy przeczesał ręką pozwalając blond kosmykom spadać zawadiacko na oczy, krawat założył niedbale na szyję. Jeszcze „kropelka” wody kolońskiej i arystokrata był gotowy do wyjścia.

W tym samym czasie, Selena wybierała ciuchy na imprezę na którą szła z koleżanką. Nie wiedziała nawet gdzie dokładnie idą, ale miała ochotę się wyszaleć. Przez chwile pomyślałaby pójść spytać się Zek czy chce iść, ale doszła do wniosku, że nie będzie chciała, a poza tym zawsze lepiej bawiła się z kumpelkami. Spojrzała krytycznie na swoje odbicie, nie lubiła siebie. Uważała że jest za gruba za niska i brzydka. Zawsze ta gorsza...
- No zbieraj się laseczka – powiedziała wesoło Arko wchodząc do pokoju przyjaciółki.
Arko była wysoką blondynką o figurze modelki i zniewalającym uśmiechu.
- Ar.. gdzie jest ta impreza? Bo nie wiem jak się ubrać? – zaczęła Selena.
- Niespodzianka ale załóż coś ekstra, zimno na bank nie będzie – odpowiedziała opierając się o drzwi i puszczając oko do blondynki, zakopanej w tonie ciuchów
- Cześć dziewczyny jak tam? – spytał uśmiechnięty Vako, wpadając do pokoju starszej siostry.
- Hey – mruknęła Sel
- Witaj Vako, miło znowu cię widzieć – zaświergotała Arko wstając i całując go w policzek.
Kiedyś Vako z Arko kręcili ze sobą, ale dla niego to była już przeszłość, dla niej jeszcze nie do końca...
- Pójdziesz z nami na imprezę? – spytała Ar.
- Nie wiem, a gadałaś z Zek? – spytał dogłębnie analizując obraz wiszący na ścianie za głową Arko.
- A co, ty uzależniony od niej jesteś? – naskoczyła na niego.
Vako spojrzał na nią dziwnie wiedział, że Zek i Arko się nie lubią wiedział też dlaczego...
Ale zawsze śmieszyła go reakcja Arko, na każde wspomnienie jego ukochanej siostrzyczki.
Zek tak nigdy nie reagowała, ona mu wyjaśniła jasno, że blondyna działa jej na układ nerwowy i uprzedziła że nie ma zamiaru przebywać w jej towarzystwie. Nigdy nie robiła takich scen melodramatycznych jak Arko.
Arko podeszła do bruneta i uwiesiła mu się na szyi.
- Pamiętasz jak nam było dobrze? Znowu może tak być.. – zamruczała mu do ucha, ocierając się ustami o jego szuję.
- Myło było cię znowu zobaczyć, Arko – powiedział spokojnie Vako zdejmując jej ręce ze swojego karku.
Spojrzał na nią wzrokiem pełnym pogardy, to ona go kiedyś zdradziła, teraz się z tego cieszył bo zobaczył jaka była bezwartościowa i pewna siebie.
- Ale jako to! Vako ! – krzyknęła oburzona.
- Dobrej zabawy siostrzyczko, ta będzie super – powiedział wskazując na zieloną sukienkę która leżała na samym spodzie wielkiej sterty.
Cmoknął ją w policzek i wyszedł z pokoju.

Vako powolnym krokiem zmierzał do pokoju siostry, do jej królestwa.
- Hey siostrzyczko – przywitał ją biorąc na ręce jak mała dziewczynkę.
- Ty chyba nic nie jesz ślicznotko – powiedział podrzucając ją parę razy do góry.
- Jakoś mi brak apetytu - uśmiechnęła się sztucznie.
- Zapomniałbym dzwonili z tej gazety mugolskiej jakiejś tam.... i chcieli cię na okładkę.
- Nie wiem czy powrót do kariery modeli jest teraz najlepszym pomysłem – westchnęła szatynka wtulając się w tors brata.
- To tylko kilka zdjęć, a ja znowu w szkole, przejdę się po pokojach chłopaków i poznajduje koło łóżek i nad nimi poprzyklejane zdjęcia mojej siostrzyczki, powycinane z czego się tylko dało – dodał ze śmiechem.
- No co ty? – spytała zaskoczona Zek.
- Wiesz nawet najczystszej krwi wilkołak lub czarodziej kupi mugolską gazetę jak ty promujesz najnowsza kolekcję bielizny od najlepszych projektantów – powiedział uśmiechając się lubieżnie.
- Jesteś niesmaczny – skrzywiła się Zek.
- Nie próbowałaś – powiedział i oboje wybuchli śmiechem.
- Dobra mam dość tego nocnego trybu życia, jest 1.00 w nocy idę spać chociaż raz od dwóch miesięcy położę się zanim wstanie Lei – uśmiechnęła się Szatynka.
Lei była kucharką w zamku państwa Lykan, zawsze wstawała o 4.00 i krzątała się po kuchni hałasując garami.
- Dobra, to dobranoc siostrzyczko – powiedział Vako całując w policzek siostrę i zanosząc ja do łóżka.
Zek zaśmiała się i objęła go za szyję.
- Ostatni raz tak robiłeś jak byliśmy jeszcze dziećmi.
- No wiesz, na starość powraca się do wspomnień – zaśmiał się uroczo.
Wyszedł z pokoju z wilgotnym śladem ust Zek na policzku i pokierował się do swojej sypialni.
Znowu wróciły do niego wspomnienia ale szybko pozbył się ich miał jeszcze do przemyślenia swoją przyszłość. Miał parę możliwości, przynajmniej na razie, rodzice nie mieli żadnych planów w stosunku do jego osoby.
Mógł zostać głową rodziny poślubiając jakaś córkę czystej krwi lub wybrać życie wojownika już nie czarodzieja ale wilkołaka.
Mógł stać się prawdziwym dzieckiem nocy, mógł być wolny, dziki, ale czy tego chciał, czy chciał opuścić rodzinę? Czy ta rodzina ma sens bez Zek? Czy coś nadal będzie go tu trzymać jak jej zabraknie?
Sam tego nie wiedział, zawsze pociągały go podróże, zdobywanie nowych doświadczeń, poznawanie nowego. Ale planował to dzielić razem z Zek ale teraz wszystko się pozmieniało widać taka przyszłość nie była im pisana.


Ten post był edytowany przez Zek: 21.03.2008 23:17
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Avadakedaver
post 28.02.2008 21:19
Post #2 

MASTER CIP


Grupa: czysta krew..
Postów: 7404
Dołączył: 02.02.2006
Skąd: Nadsiusiakowo

Płeć: włóczykij



nie ma kropki w pierwszym zdaniu. dyskfalifikacja na starcie.


--------------------
i'm busy: saving the universe

W internecie jestem jak ninja - to przez rosyjskie porno.
Ty i 6198 osób lubi to.

(and all that jazz)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
hazel
post 28.02.2008 21:28
Post #3 

czym jest fajerbol?


Grupa: czysta krew..
Postów: 3081
Dołączył: 24.12.2005
Skąd: panic room

Płeć: kaloryfer



W drugim zresztą też nie ma.


--------------------
user posted image
The voice in my head doesn’t think I’m crazy.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 28.02.2008 21:32
Post #4 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta



Bo dialogi pisałam bez kropek na końcu, jakos tak wyszło, już poprawiłam skoro tacy delikatni jesteście. Ale przynajmniej nie zaczynam zdań z małej litery jak w tym komentarzu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Deletrix Mordvered
post 28.02.2008 22:40
Post #5 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 34
Dołączył: 27.10.2007
Skąd: Z Królestwa Zołz

Płeć: Kobieta



*myśli*
Od czego by tu zacząć...
Wiem!
BETA!!!
Stanowczno, niepodważalnie Beta!
Ilość błędów w tym tekście można porównać do ilości spożywanej przeze mnie czekolady! Toż to czekoladowa fabryka! Fabryka błędów w twoim wypadku.
I nie, nie czepiam się, jak na razie. Ja dopiero zacznę to robić.
Interpunkcja w twoim tekście to żart. Raz zrobisz dobrze, innym razem to samo będziesz miała źle. Jakbyś kierowała się zasadą raz, a drugi już nie. I tak na zmianę.
-Zek, proszę kochanie musisz nas zrozumieć ja wiem, że to trudne, ale taka jest tradycja, a poza tym zmusza nas do tego „siła wyższa” – mówiła spokojnie, piękna, wytworna arystokratka.
Przed ,,piękna'' nie powinno być przecinka.
- Ale mamo... czemu ja, czemu nie Selena? – łkała zrozpaczona siedemnastoletnia brunetka
Toćka wyjechała do Wielkiej Brytanii. Może wpadła na Voldemorta? Nic dziwnego, że nie wróciła.
Młodziutka dziewczyna wypatrywała się w matkę błagalnym pełnym wyrzutu spojrzeniem.
Pomiędzy dwoma przymiotnikami przecinek wypadałoby postawić. Wpatrywała.
Była piękną, wysoką, szczupłą nastolatką o długich lekko falujących czarnych włosach.
Patrz wyżej.
- Skarbie ja też musiałam wyjść za twojego ojca i wcale nie żałuję, kocham go, chodź dużo czasu zajęło mi, zaakceptowanie decyzji rodziców.
Po ,,Skarbie'' przecinek. Choć. Bez przecinka po ,,mi''.
- Ale ja go nawet nie znam... nigdy go nie widziałam, a ty mi mówisz, że mam się zaręczyć z nim za tydzień... – wyrzuciła z siebie zanosząc się jeszcze większym szlochem
Przed imiesłowami przysłówkowymi, o ile się nie mylę, stawiamy przecinek.
Natomiast...
Dziewczyna wyjrzała przez okno, na otaczający ją świat, było tu inaczej niż w tłocznym mieście... tu był wszechobecny spokój i harmonia.
...przed przymiotnikowymi NIE STAWIAMY.
Zek nie była zwykła nastolatką, była piękna, szalenie bogata, mieszkała w wielkim zamku i była ... czarownicą.
Nie była ZWYKŁĄ nastolatką. Prawda. Miała na nazwisko Sue. A to zobowiązuje.
Tu była wolna tu mogła być sobą...
Jej cała rodzina ma w sobie coś w wilka.
Ona tez często zmieniała się w to szlachetne zwierze i biegała po pobliskich górach.

Intrygujące...
Nie odczuwała co najważniejsze potrzeby picia krwi.
Gdy była zła i zapominała zapanować nad sobą powiększały jej się kły, a oczy stawały się dzikie ja u wilka.
Literówka, interpunkcja.


- Nie chce stąd wyjeżdżać, za dwa tygodnie będę musiała jechać do szkoły, a za tydzień poznam mojego przyszłego męża – powiedziała głucho brunetka.
Ja chcę
Ty chcesz
On chce
Ona chce

Resztę błędów zostawię becie. Znajdziesz ją, prawda?
A teraz analiza tekstu.
Znowu Drako.
Dodatek to Blaise.
Kolejna zła rodzinka Śmierciożerców. No cóż... nie mam nic przeciw. Ale to bieganie jako wilk i wycie do księżyca w czasie pełni... blink.gif
Wiesz, po dłużyszm zastanowieniu mogę rzec, że to nie jest takie złe. Czytałam gorsze opowiadania. Tylko z Zek wylewa się marysuizm. Piękna, najlepsza, najzdolniejsza. Co więcej powiedzieć? DOSKONAŁA.
Ale takiego LORDA nie kupię.
Nie chciał by cierpiała.
(przecinek przed ,,by'')
blink.gif
Pisz dalej. Przeczytam. Ale najpierw beta, która chaos przecinków doprowadzi do ładu.
Mam jeszcze jedno zastrzeżenie. OGRANICZ TRZYKROPKI.

Pozdrawia
Della Krukonka

Ten post był edytowany przez Deletrix Mordvered: 16.05.2008 19:21


--------------------
Analizy Spółki z Ograniczoną Odpowiedzialnością - SZOO
,,Prawdziwego Krukona można rozpoznać na pierwszy rzut oka. Nie po naszywce na szacie, o nie! Wystarczy sprawdzić, czy podejrzany o krukoństwo osobnik ma podkrążone oczy. To jeden z symptomów. Cóż, żaden godny następca światłej Roweny nie oprze się urokowi ksiąg, a czymże przy płonącej lampie wiedzy niknące w woskowej kałuży płomyki świec?''
Bezsenność, Este

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mary_czerwona_czarownica
post 03.03.2008 15:47
Post #6 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 06.09.2007
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



Błędy co prawda są, ale aż tak bardzo mi nie przeszkadzają, bo nie widzę ortograficznych, a te mi się zawsze najbardziej w oczy rzucają. Natomiast akcja zapowiada się całkiem interesująco. Jedyne co mnie osobiście razi to Voldemort z uczuciami, błagam nie wybielaj go. On NIKOGO nie lubi, jak dla mnie zawsze pozostanie wcieleniem zła zdolnym tylko do nienawiści. Myślałam, że Zek się wybierze na tą imprezę. Jestem ciekawa jak się ułożą ich małżeńskie relacje i nie tylko wink2.gif

Pisz dalej, nie zniechęcaj się czekolada.gif dla Ciebie
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 04.03.2008 18:37
Post #7 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Impreza na Krecie, była już w pełni rozkręcona, gdy przybył tam Draco. Szybko znalazł swojego przyjaciela, przy barze.
- Cześć stary, dawno żeśmy się nie widzieli – zaczął blondyn.
- Witaj Draco, fajnie, że wpadłeś – odpowiedział z uśmiechem brunet.
Muzyka dudniła im w uszach, alkohol szumiał w głowie. Impreza jak każda inna, ale czy na pewno?
Draco odczuwał pewien dyskomfort. Długo przypatrywał się każdej dziewczynie, zanim do niej podszedł. Jak by sprawdzał czy jest tego warta, wiedział, że nie może pogrywać z Zek na boki. Raniło to jego dumę, choć bardziej by go zraniło, jakby Pan dowiedział się, że ją krzywdzi. Sam nie wiedział dlaczego, ale Zek według Lorda była niedotykalna.
Z rozmyślań wyrwała do piękna blondynka, która podeszła do niego z uśmiechem i wyciągniętą ręką.
- Jestem Arko, przystojniaku – zaczęła filuternie.
Draco, przez chwile nie wiedział co się dzieje i co do niego mówi dziewczyna.
- Eee... Draco jestem – mruknął zniechęcony.
- Oj, czyżbym nie była w twoim typie – zaśmiała się dziewczyna, opierając dłonie na swoich biodrach.
- Można to tak ująć – odpowiedział, oglądając ją od stóp po blond głowę.
- Idiota – warknęła wściekła, widocznie zaskoczona odpowiedzą dziewczyna.
Draco tylko uśmiechnął się ironicznie.
- Stary, co ci jest? – spytał z wyrzutem Blais Zabini, klepiąc kumpla w ramię.
- Z czym?
- Jak to z czym, ta Arko to niezła dupa – mruknął, patrząc na tyłek oddalającej się dziewczyny.
- Nic specjalnego – powiedział Drako sięgając po piwo.
- No wiesz, ale przez nią można dotrzeć do Lykanki – uśmiechnął się lubieżnie na samą myśl
- Że co? – krzyknął Draco, wypluwając piwo które miał w ustach.
- No coś ty stary, nie znasz Lykanki, zajebista dupa jest, lepsza od Arko – uśmiechnął się brunet.
- Czy ona ma na imię Zek przypadkiem? – spytał Draco, a jego żołądek wykonał dziwny bród.
- No ta ładna to Zek, a kumpelka Arko to Selena, siostra Zek ale nie są do siebie podobne, niestety – dodał po chwili Blais.
- Znasz ją? – spytał Draco.
- Jasne tam stoi – wskazał Drakonowi.
- Nie ta... chodzi mi o Zek... – dodał poirytowany.
- Eee... raz z nią gadałem – mruknął – ale suka jest – mruknął Blais, przypominając sobie jak go zimno potraktowała
- Nie mów tak o mojej przyszłej żonie, do cholery – naskoczył na niego Draco, sam nie wiedział dlaczego to zrobił.
- Że co? – Blaise był w szoku.
- No, Lord postanowił połączyć mnie z Zek – uśmiechnął się krzywo.
Teraz, Draco miał jeszcze bardziej mieszane uczucia, z jednej strony był dumny, że kumpel uważa Zek za zajebistą dziewczynę, z drugiej powiedział że to suka. To zastanawiało Dracona, jeśli okaże się podobna do niego, będą mieli nie lada problem.
- No już wiem czemu spławiłeś Arko, uczysz się wierności co brachu – zaśmiał się, ironicznie brunet.
Draco spojrzał na niego swoim ironicznym, lodowatym spojrzeniem, brunet wiedział, że popełnił błąd.
Do końca imprezy humor mu nie dopisywał, nie pił już więcej, snuł się jak cień po plaży przylegającej do posiadłości Zabinich. Wrócił do domu o świcie i od razu padł na łóżko.
Nie miał siły, już nad niczym myśleć, chciał tylko się wyłączyć i odpocząć.

Selena wróciła do domu koło 9 rano. Dobrze się bawiła. Jedynym jej utrapieniem był lekki kac, który teraz męczył ją niemiłosiernie.
Stanęła zamyślona w kuchni nalewając sobie wody do szklanki. Przypomniał jej się pewien chłopak którego widziała wczoraj. Arko jej o nim mówiła. Był bardzo w typie Sel... wysoki, dobrze zbudowany blondyn z powalającym uśmiechem.
- Hmmm... i tak nie mam szans – mruknęła zrezygnowana i poczłapała do swojego pokoju.
To była kolejna chwila, z tych wielu w których myślała, jak fajnie by było być Zek. W siostrze widziała same plusy, nie dostrzegała jej wad i tego w jaki kłopoty się pakuje, przez swój temperament i długie nogi.
Zek nigdy nikogo nie udawała, nigdy nie okazywała respektu przed nikim...
Selena siedziała rozżalona w fotelu i przeglądała kobieca prasę.
- Znowu... – jęknęła przyglądając się zdjęciu swojej siostry w bieliźnie znanego projektanta.

Brunetka przetarła właśnie swoje zaspane oczy. Była nadal zmęczona, ale wiedziała że traci czas leżąc tak w łóżku. Spojrzała na lóżko teraz gdy wstała było puste, ale jak będzie w niedalekiej przyszłości.
Zek założyła szybko spodnie, koszulkę na ramiączkach i zeszła na śniadanie.
Weszła do przestronnej kuchni i zobaczyła krzątającą się już Lei.
- Dzień dobry Lei.
- Witam panienkę na co ma panienka ochotę? – spytała kucharka z uśmiechem.
- To co zwykle poproszę – uśmiechnęła się do niej szatynka.
- Vako, już jadł?
- Panicz, właśnie jest w jadalni – odpowiedziała uprzejmie.
- Dziękuje.
Zek podążyła w kierunku jasnego ogromnego pomieszczenia, które wyglądało na jadalnię dla 200 osób, a nie dla 5, które i tak jadły zawsze w innym czasie.
- Witaj braciszku – uśmiechnęła się Zek.
- Jak miło cię zobaczyć z rana, księżniczko – uśmiechnął się promiennie Vako, zatapiając ponownie widelec w jajecznicy.
- Ta nie wątpię, od rana masz zjebany dzień – zaśmiała się ukazując białe równe ząbki.
- Tak jebać dni, to mi możesz zawsze.
W dobrych humorach dokończyli śniadanie.
- Vako.
- Tak słońce...
- A jak on się okaże, jakimś cholernym dupkiem? – spytała smętnie dziewczyna, wyciągając swoje długie nogi na kanapie.
- Będzie dobrze, Voldemort nie swatał by cię, z jakimś patałachem – brunet, pocieszał siostrę.
- Mam nadzieje, bo jak nie, to nie wiem co zrobię – powiedziała a w jej oczach zagościły niebezpieczne błyski.
- Zek, kochanie, mogę cię prosić? – odezwała się Natasza wchodząc do salonu.
- Już idę mamo – odpowiedziała szatynka wstając z kanapy i podążając do biblioteki za matką.
- Kochanie – zaczęła matka, przyglądając się jak nastolatka, siada wygodnie na fotelu.
- Jutro będziemy mieli gości, zostaną tu do końca wakacji – powiedziała, czekając na reakcję Zek.
- Dobrze... zaraz, zaraz chyba mi nie powiesz, że ON tu przyjedzie – warknęła, wbijając ognisty wzrok w matkę.
- Córeczko, spokojnie – kobieta, starała się udobruchać wojowniczy charakter pociechy.
- Co spokojnie, nawet ten czas chcecie mi jeszcze zepsuć, zostały mi dwa tygodnie do szkoły i on ma tu jeszcze siedzieć i mnie dodatkowo denerwować – oburzyła się.
- Zek, zachowuj się jak dama, myślałam, że już się z tym pogodziłaś – warknęła kobieta.
- Malfoyowie to szlachetna rodzina, nie chce tu żądnych scen niezadowolenia z twojej strony, ma być miło, będziesz miała czas poznać Dracona przez zaręczynami i to na tyle możesz iść zająć się swoimi sprawami – skończyła swój monolog Natasza.
Zek wstała i wyszła bez słowa z biblioteki.
Właśnie w tej chwili, obiecała sobie, że nie będzie odwalać żadnych scen, ani nie będzie przyczyną hańby swojej rodziny. Będzie taka na jaka ja wychowano. Będzie taka jak oczekiwano by była. Co nie znaczy, że będzie uległą potulną żoną o co to, to nie.
Zek poczuła teraz ogromną potrzebę samotności. Wyszła z zamku kierując się w stronę gór.

Po paru godzinach szukania Zek, Vako poszedł do matki. Tam wszystko zrozumiał. Teraz już wiedział, czemu nie może znaleźć siostry i wiedział dobrze, że nie po to się chowa, by być znaleziona.
- Wróci jak będzie chciała – mruknął zrezygnowany.
Czas wlókł mu się niemiłosiernie, cały czas patrzył na wielki zegar wiszący nad kominkiem.
Na dworze zaraz zapadnie zmrok, a Zek nadal nie było.

W tym czasie Zek siedziała na występie skalnym oglądając zachód słońca.
Siedziała opierając się o skalę z podkulonymi nogami, letni wiatr co trochę targał jej lśniące włosy. Myślała o tym wszystkim. Nigdy nie obawiała się chłopaków, a ten wzbudzał w niej lęk. Nie wiedziała, czego może się spodziewać.
Nie miała ochoty wracać do zamku, do tego wszystkiego. Przypomniała sobie o chacie w lesie, do której zawsze przychodziła z Vako. Szybko podjęła decyzję. Zmieniła się w wilka i pobiegła przez gęsty las prosto do starej chaty. Dawno tu nie przychodziła, domek był w niezłym stanie żadnych luksusów co prawda, ale przytulna atmosfera.
Weszła do małego salonu, wszystko było drewniane prócz kanapy. W tej chwili, poczuła się jak mała dziewczynka, brakowało jej tylko poczucia bezpieczeństwa i nie chodziło tutaj o bezpośrednie zagrożenie lasu. Była wystarczająco uzdolniona, by się sama obronić, ale pragnęła męskiego ramienia, które ją osłoni od tego całego smutnego świata. Potrzebowała dłoni które otulą ją w zimną noc.
Zastanawiała się, czy Draco nadaje się na takiego mężczyznę.
Wzięła poduszkę i wyszła na werandę, tam ułożyła się wygodnie na leżaku i zasnęła wsłuchując się w odgłosy lasu.

Vako spał niespokojnie, wiedział, że Zek nic nie jest, czuł to ale i tak bał się o nią.
Wstał o świcie. Zaczął krzątać się po pokoju co trochę przysłuchując się czy Zek już wróciła.
Do pokoju Vako weszła Natasza.
- Synku, wiesz gdzie jest Zek? – spytała.
- Wróci – mruknął obserwując słońce wyłaniające się nad koronami drzew.
- Malfoyowie przyjadą koło14.00 – powiedziała spokojnie.
- Wcześnie – stwierdził brunet.
- Postaraj się by Zek wróciła do tego czasu – poprosiła matka.
Vako tylko prychnął poirytowany.

- Draco, wstawaj – krzyczała, zdenerwowana blond włosa kobieta.
- Nie wypada ci się spóźnić, do swojej przyszłej żony – skrzeczała.
Na słowo „żony” Draco od razu otworzył oczy i rozejrzał się szybko.
Narcyza zaśmiała się pod nosem, widząc reakcję syna na jej słowa.
Chłopak niechętnie wstał z łóżka i poczłapał do łazienki. Draco, założył spodnie i zieloną koszule w pasy, przeczesał palcami włosy i był gotowy. Na dole czekało na niego śniadanie.
Szybko się posilił i poganiany przez rodziców, chwycił jeszcze swoją torbę po drodze do samochodu. Musieli dotrzeć do Lykanów w sposób tradycyjny ponieważ zamek był bardzo dobrze strzeżony więc nie mogli by się tam teleportować.
Wsiedli do prywatnego samolotu na lotnisku pod Londynem. Lot trwał niecałe cztery godziny.
Z lotniska w Moskwie odebrał ich kierowca Państwa Lycan, który miał za zadanie zawieść ich bezpośrednio do posiadłości Wiktora i Nataszy.

Zek wróciła do zamku o 10.00. Szybko zjadła coś, umyła się i ubrała. Założyła białą sukienkę na ramiączkach, która pięknie podkreślała jej ciemne włosy, opaloną skórę nie mówiąc o szczupłej sylwetce. Na nogi, założyła dość wysokie, białe, szpilki, mało wygodne, no ale cóż, taki żywot kobiet.
Natasza zaplanowała wystawny obiad, na ogromnym tarasie z widokiem na malowniczą okolicę. Nic, nie mogło zakłócić jej idealnego planu. Stał już naszykowany drewniany stół, na nim cała piękna zastawa, wokół wygodne krzesła. Drzewa i dzikie wino rosnące nieopodal, dawało lekki cień, a tafla jeziora iskrzyła się w słońcu.
Zek zeszła już na dół i stała przyglądając się tym potężnym górom, które odbijały się w jeziorze. Gdzieś tam, między drzewami, był jej domek, jej mały domek, w którym lubiła spędzać czas w samotności.
- Zek, kochanie – zaświergotała, Natasza.
- Tak, mamo...- odpowiedziała szatynka odwracając się w stronę wyjścia na taras.
W tym momencie, mina tej wesołej nastolatki, zmieniła się diametralnie. Za Nataszą, stali Państwo Malfoy w komplecie.
W tym momencie, Zek poczuła się, jak by stała tam naga, wszyscy przyglądali się jej z zainteresowaniem, a młody Malfoy z iskierkami pożądania i rozbawienia reakcją dziewczyny.
- Witam, młodą damę – zaczął Luciusz Malfoy, całując dłoń szatynki i przerywając tym, niezręczną ciszę.
Zek miała ochotę uciec, jak najdalej od tego miejsca.


Ten post był edytowany przez Zek: 21.03.2008 23:30
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mary_czerwona_czarownica
post 05.03.2008 13:32
Post #8 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 06.09.2007
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



Dlaczego Draco ledwie ujrzał Zak już miał w oczach "iskierki pożądania"? Czy on tak musi reagować na każdą atrakcyjną dziewczynę? Powinien być chyba trochę zdenerwowany, w końcu miał właśnie poznać swoją przyszłą żonę. Poza tym myślałam, że ta impreza coś wniesie do opowiadania, ale to już od Ciebie zależy więc się nie czepiam. Za to błędy tym razem jakoś bardziej rzuciły mi się w oczy, może wtedy czytałam poprawioną wersję. Strasznie dużo interpunkcyjnych, ale niestety nie chce mi się ich wytykać. Poczytaj sobie gdzieś zasady polskiej interpunkcji i staraj się je stosować. Literówki też się zdarzają.
Tak czy inaczej zamierzam przeczytać kolejną część, kontynuuj smile.gif

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 06.03.2008 23:10
Post #9 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Zek przez cały posiłek miała wrażenie, że nie dogada się z Draco, choć jak na razie zamienili tylko kilka słów. Siedzieli naprzeciwko siebie przy stole. Po prawej stronie szatynki siedział jej brat, a po lewej Selena, która była dziwnie zakłopotana i zła. Vako delikatnie dotykał ręki siostry, by ją wesprzeć w zaistniałej sytuacji. Rodzice rozmawiali wesoło, jakby znali się od wieków. Vako postanowił wybawić siostrę z opresji, jak to miał w zwyczaju.
- Hmm.. czyli chodzisz do Hogwartu Draco? Jak tam jest? – spytał starając się by jego głos nie zabrzmiał wrogo.
Draco uśmiechnął się ironiczne nad talerzem cielęciny, podniósł wzrok i wbił go prosto w swoją, przyszłą żonę.
- Nieźle... zamek jest piękny, ale towarzystwo trochę nie odpowiednie, choć jest parę ładnych dziewczyn, których jeszcze nie zdążyłem poznać bliżej – powiedział spokojnie, patrząc wyłącznie na Zek, jakby mówił tylko do niej.
Zek miała już dość jego zimnego spojrzenia, mówił normalnym głosem, a spojrzenie było skute lodem, którego nikt nie zdołał jeszcze rozpuścić.
- Czytałam, że macie wiele ciekawych odmian roślin – zaczęła Selena,
Draco przeniósł niechętnie wzrok z Zek, na jej siostrę i uśmiechnął sie krzywo.
Zek z Vako parsknęli wspólnie, radosnym śmiechem. Tak, Selena nie miała daru do rozmawiania z chłopakami, nie mówiąc o podrywaniu.
Draco szybko wrócił do obserwacji Zek, zauważył jak ładnie się uśmiecha, a jej czarne włosy wesoło „tańczą” wokół twarzy.
- No co się śmiejecie? – mruknęła poirytowana Sel.
- Nie śmieje się siostrzyczko, zakrztusiłam się – zaczęła i spojrzała z nutką przerażenia w oczach, na swój talerz.
- No tak k..., ciekawe czym – pomyślała, patrząc na swój talerz wypełniony głównie sałatką
- Zakrztusiłam się.. groszkiem – palnęła to co pierwsze rzuciło jej się w oczy na talerzu.
- Aha – mruknęła Sel.
Vako zrobił się czerwony od powstrzymywania śmiechu, a Draco tylko uśmiechnął się pod nosem patrząc na zdezorientowaną Zek.
Jak każdy normalny chłopak pragnął jej. Chciał ją tu i teraz. Wiedział, że to nie będzie takie proste, ale miał motywacje. Motywowali go ci wszyscy faceci, którzy jej nie mogli mieć, którzy nie mieli szans, na jej malinowe usta. Zdawał sobie sprawę, że kierują nim prymitywne instynkty, ale jakoś się tym nie przejął.
Spojrzał na nią lubieżnym wzrokiem, a ona spuściła zakłopotana wzrok. Zek była przebiegła, postanowiła grać przez nim „cnotkę niewydymkę”. Tak będzie lepiej, może obudzi w nim litość i da jej spokój.
Tak jak przewidywała, w oczach Dracona błysły nikłe ogniki czułości, zagaszone zaraz jednak, przez jego ego i zasady wpajane mu od dziecka.
Wiedział, że ta piękna dziewczyna będzie dla niego wyzwaniem, będzie próbą, której musi podołać.
Zek podniosła wzrok na Draco, teraz on był zajęty rozmową z jej bratem. Mogła więc mu się przyjrzeć.
- Trzeba przyznać, nie brzydki jest – przeszło jej przez myśl.
Siedzieli już przy stole ponad dwie godziny.
- Przepraszam was bardzo, ale ja już tu nie wysiedzę – mruknęła do nich, uśmiechając się słodko.
- Racja chodźmy do środka – zarządził Vako.
Wszyscy wstali, Draco szarmancko przepuścił dziewczyny w drzwiach, na co Selena zachichotała.
Usiedli w przestronnym salonie.
- Ma ktoś ochotę na coś zimnego do picia? – spytała szatynka, czując się odpowiedzialna za wygody gościa.
Wszyscy wyrazili aprobatę dla jej propozycji.
- Pomogę ci – zaoferował Draco wstając.
- Nie musisz, jesteś tu gościem – uśmiechnęła się szatynka.
- Hmm.... prawie jak rodzina – uśmiechnął się zbliżając do niej.
- Prawie, a jednak robi różnicę – mruknęła uśmiechając się jeszcze bardziej słodko.
Draco uśmiechnął się pod nosem i poszedł za dziewczyną.
Zek weszła do kuchni, otworzyła lodówkę i zamknęła ją z rezygnacją. Spojrzała na szafki wiszące na ścianach. Po woli podeszła do nich otworzyła, ale już nie dostała się do kartonu z sokiem. Draco z uśmiechem patrzył na zmagania dziewczyny. Po chwili odwróciła się.
- Może byś mi pomógł z łaski swojej – mruknęła.
- Oczywiście kochanie – uśmiechnął się jadowicie.
Podszedł do dziewczyny, przypierając ją tym samym do blatu, odgarnął kosmyk jej włosów który zasłaniał usta dziewczyny.
Nachylił się nad nią i lekko musnął jej szyję.
- Pięknie pachniesz, kochanie – mruknął przygryzając płatek jej ucha.
- Nie wysilaj się – syknęła brunetka.
- Idiotka, jesteś czarownicą, a soku sięgnąć nie mogłaś - zganiła się w myślach.
Draco, w tym momencie był bardziej niż zdezorientowany. Żadna dziewczyna, nigdy go tak nie spławiła. Zaraz jednak opanował się.
- Chcę żeby było miło kochanie, a ty mnie nie doceniasz – uśmiechnął się jadowicie.
- Wątpię, żeby w jakimkolwiek stopniu, obchodziła cię moja przyjemność, a ty otrzymujesz jej wystarczająco dużo od swoich „koleżanek” więc ja nie musze się wysilać – odgryzła mu się jadowicie.
- Już jesteś zazdrosna, no patrz tego się nie spodziewałem – uśmiechnął się obejmując Zek w talii.
- Chyba śnisz – burknęła ubożona.
- Jeśli to sen, to nie chce się budzić – mruknął całując jej usta.
To był krótki pocałunek, praktycznie cmoknięcie, po czym wyciągnął rękę i bez problemu wyjął z szafki karton z sokiem, o który prosiła szatynka..
- Dziękuje - powiedziała spokojnie Zek biorąc karton i odpychając brutalnie od siebie zaskoczonego Dracona.
Weszła do salonu z tacą, na której stał sok w dzbanie i kilka szklanek, a za nią człapał niezadowolony Draco.
Czas dłużył im się niemiłosiernie, na 17.00 byli zaproszeni do młodych Festusów, na mecz guidditcha. Rodzina ta była potomkami Wielkiego Festusa, założyciela szkoły, do której uczęszczają Zek i Vako, jak i młody Festus - Rino. Vako nie lubił starszego o rok Revena, zawsze był mu konkurencją, na szczęście teraz skończył już naukę w Festusie, natomiast Rino był lubiany i przez Zek i przez Vako. Zek kiedyś podkochiwała się w Revenie, ale on nie był nią zainteresowany przynajmniej wtedy. Teraz nie miał by nic przeciwko, bliższemu poznaniu Zek, ale jego duma nie pozwalała mu walczyć, o jakąkolwiek dziewczynę, nawet taką.
Zek natomiast znalazła pocieszenie w ramionach młodszego z braci. Rino był jej pierwszym chłopakiem i zarazem przyjacielem Vako. Z Rino teoretycznie była nadal, ale to była kwestia czasu i oboje o tym wiedzieli.
Parę minut przed 17.00 cała rodzina Lycan i Państwo Malfoy, podążyła do wielkiego zamku, po drugiej stronie gór.
Byli tu wszyscy znajomi Zek, ci mniej i ci bardziej lubiani. Podzielili się na drużyny. Reven był kapitanem pierwszej, a Vako drugiej drużyny.
Draco grał na pozycji szukającego w drużynie Vako.
Zek wymknęła się tuż przed meczem zobaczyć Rino.
Już z daleka zobaczyła jego sylwetkę, Rino był wysokim szczupłym, brunetem, nie przepadał za sportem, ale grał w meczu dla brata.
W pewnej chwili drogę do ukochanego, zagrodził jej pewien osobnik. Brunetka wpadła prosto w jego ramiona.
- Reven rusz się – warknęła.
- Nie powinnaś być z narzeczonym – mruknął jadowicie.
- A co, zazdrosny jesteś – prychnęła szatynka uwalniając się z jego ramion.
Trzeba przyznać Reven był wyższy, lepiej zbudowany i prezentował się lepiej niż brat, co nie znaczyło wcale że Zek musi na niego lecieć.
- Zazdrosny? Jak bym chciał to byś była moja, mała – mruknął jej prosto do ucha i odszedł.
Reven miał dar wytrącania Zek z równowagi i teraz też mu się udało. Podenerwowana podeszła do swojego mężczyzny.
- Cześć kochanie – zaczęła szatynka
- Witaj Zek – odpowiedział brunet przyglądając się swojej dziewczynie.
- Taki zły ten Drako, że taka rozdygotana jesteś? – spytał.
- Nie to nie on, spotkałam twojego brata – mruknęła niewyraźnie szatynka.
Rino zaśmiał się radośnie.
- Co ja z wami mam? – spytał sam siebie.
- Cyrk na kółkach – mruknęła poirytowana Zek.
- Dobra, mecz się zaczyna kochana, lecę – powiedział całując ją w policzek.
Mecz trwał dość długo. Wygrała drużyna Revena chodź z niewielką przewagą.
Vako był wściekły, Rino to najzwyczajniej olał, a Draco wyglądał na poirytowanego przegraną i tym, że nie udało mu się złapać znicza przez kolegą Revena.
- No to co piękna, randka z wygranym? – spytał uśmiechnięty Reven, podchodząc do Zek zaraz po meczu.
- Bardzo chętnie, ale nie z tobą, a z bratem – odgryzła mu się.
- Wiesz co, jeszcze kiedyś będziesz wykrzykiwała moje imię – wyszeptał i odszedł.
Zek była mocno poirytowana jego zachowaniem, szczególnie, że jeszcze niedawno była w nim taka zakochana.
Teraz, zaloty i starania Revena nie robiły na niej wrażenia, kochała i była kochana i nie chodziło tu o Revena, tylko o Rino.
Przez ostatnie dni, ubolewała nad wszystkim, pomijając swojego ukochanego, teraz zrozumiała jak wiele traci.
Mieli ostatni rok w szkole, który mogli spędzić razem i to nie otwarcie, bo ona będzie za parę dni zaręczona.
Wszyscy już wrócili do domu. Zek potrzebowała samotności, Vako zaszył się na strychu byle by nie patrzeć na Dracona. Selena próbowała wypytać matkę, za kogo będą chcieli ją wydać, bo skrycie podkochuje się w Revenie i liczyła, na połączenie dwóch klanów.

Draco położył się spać z mętlikiem w głowie. Widział dzisiaj Zek z „tym” dupkiem, który uważa się za jej chłopaka. Męska duma została urażona. Draco obiecał sobie, że sie odegra na tym chłoptasiu. Nie wiedział jeszcze jak, ale był pewny, że się odegra i był równie pewny, że zemsta przyniesie mu ogromną satysfakcję. Zek mu się spodobała, była piękną, wygadaną dziewczyną. Jego obawy o to, by była pusta nie sprawdziły się.

W swojej posiadłości, Voldemort zastanawiał się nad planem zniszczenia całej reszty niegodnych ludzi magicznych. Wiktor podsunął mu bardzo ciekawy pomysł, z którego miał zamiar skorzystać po drobnych udoskonaleniach. Chciał mieć wreszcie z głowy Harrego Pottera, bo nie lubił niedokończonych spraw, a ta wlokła się już wystarczająco długo.

W pewnym pięknie i bogato urządzonym pokoju, na łóżku leżała, smukła, blond włosa dziewczyna. Trudno powiedzieć czy spała, o ile można było spokojnie zasnąć po tym co przeżyła. W łazience przylegającej do komnaty poleciała woda. Wysoki brunet właśnie zmywał z siebie pocałunki kochanki. Nie chciał tego pamiętać, nigdy nie pamiętał, było mu to obojętne. Ona nic dla niego nie znaczyła. Była tylko zabawką, piękną ale tylko zabawką, która powoli zaczyna go nudzić.
Wyszedł spod prysznica, owinął się w pasie grubym kremowym ręcznikiem. Spojrzał w lustro, zobaczył przystojnego faceta, który nie ma po co istnieć, nadal szukał sensu, sensu w życiu.
Czy jego przeznaczeniem jest być wojownikiem, zabijać wrogów Voldemorta i gnębić wrogów zagrażających „dzieciom nocy”.
Czy tylko tym, mu będzie dane być. Czy może jeszcze zmienić przyszłość, a może ktoś zrobi to za niego.
Otworzył drzwi łazienki, oparł się o futrynę i zmierzył wzrokiem ciało blondynki, było przykryte tylko cienką warstwą materiału, która sprawiała wrażenie lekkiej mgiełki w blasku wpadającego przez duże okno księżyca.
Riku była bezsprzecznie piękną kobietą, ale to nie wystarczyło by zadowolić Revena.
Kochała go i on o tym wiedział. Dziwił się tylko, jak można kochać kogoś takiego jak on. Nigdy jej nie szanował, zdradzał ją, nie interesowała go w żaden sposób, wszystko było ważniejsze od niej. Mimo to, ona zawsze była kiedy jej potrzebował. Wiedział, że nadejdzie czas by to wszystko zakończyć, nie miał zamiaru żenić się z Riku, nie chciał jej dłużej ranić dając jej nadzieje. Najbardziej bał się, że przyjdzie mu prosić o rękę Selene. Lubił ją, ale nie kochał i był pewny że nigdy nie zdoła pokochać. Poza tym był jeszcze aspekt typowo męski, nie była za ładna. On chciał wytworną, piękna kobietę którą pokocha i z którą będzie żył w spokoju i wszechobecnym szczęściu. Jeśli już musi się żenić. Czego nie chciał, za bardzo.
- Eehh... bredzisz Reven, bredzisz stary– zganił się sam w myślach.


Ten post był edytowany przez Zek: 21.03.2008 23:37
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 09.03.2008 16:19
Post #10 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Te ostatnie dni wakacji, minęły zadziwiająco szybko. Nadszedł, ten przeklęty przez Zek dzień – dzień zaręczyn. Wymusiła na rodzicach, że nie będą nikogo zapraszać, że będzie to cicha uroczystość. Nie zniosła by, obecności Rina na tej farsie.
Draco miał zadziwiająco dobry humor. Nosił w kieszeni marynarki, pudełko z przepięknym pierścionkiem zaręczynowym i był dumny jak paw. Zek nie podzielała jego zadowolenia, ona była w wybitnie ponurym nastroju.

Vako chodził równie wściekły jak Zek, tracił siostrę i to dla takiego dupka. Rozmawiał z nim, parę razy i już wiedział, że jest to typ Casanovy, który nie przepuści żadnej laski. Tylu wartościowych chłopaków było zakochany w Zek, a ona musi wyjść za takiego skończonego kretyna. Na początku, nawet związek Zek z Rino go irytował, a teraz zrobił by wszystko aby oni mogli być razem.

Rino siedział w swoim pokoju, przy kominku. Zastanawiał się, czy Draco już się oświadczył Zek, czy jeszcze nie. Czuł, że ją stracił i wiedział, jak bardzo go ta strata boli. Postanowił być twardy, musi dać sobie spokój, nie będzie z nią. Sprawa jest przegrana.

- Zek wyjdziesz za mnie? – spytał Draco, klękając przed szatynką.
- A jakie mam opcje :,,tak” , „tak, oczywiście” i „tak, oczywiście, że tak” – prychnęła ironicznie Zek.
- Możesz sobie wybrać, kochanie – zadrwił Draco.
- Tak... - wykrztusiła brunetka z mina jak by połykała arbuza.
Draco, odpowiedział jej tylko jadowitym uśmiechem i założył piękny pierścionek, na smukły palec narzeczonej.
Wszyscy zaczęli bić brawo, a szatynka przestała już nawet ukrywać swoje niezadowolenie w związku z zaistniałą sytuacją.
- Musze was przeprosić, ale strasznie boli mnie głowa – mruknęła Zek przybierając przepraszającą minę.
- No tak, kobiety, jeszcze ślubu nie było, a już zaczynają się migreny – zaśmiał się, Luciusz Malfoy.
Na twarzy Zek, wypłynął wymuszony uśmiech.
- To ja dopilnuje, żebyś się położyła kochanie – mruknął Draco, biorąc Zek za rękę i idąc na górę.
- Nie ma potrzeby, trafię do siebie.
- No jakże mógł bym cię zostawić, może będzie ci trzeba, coś przynieść – uśmiechnął się jadowicie, otwierając drzwi do pokoju Zek i wchodząc za nią.
Zek miała mętlik w głowie.
- Czego on chce, do cholery jasnej – myślała gorączkowo.
Draco natomiast bawił się znakomicie. Podszedł od tyłu do zmieszanej szatynki, kładąc jej ręce na biodrach. Odgarnął jej włosy i zaczął całować po szyi, zmuszając ja tym samym do cichego jęku. Zek byłą wściekłą na siebie, że tak na nią działa. Nie mogąc nad sobą zapanować, oparła się o niego plecami ułatwiając mu tym samym dostęp do jej szyi.
Drako całował ja zachłannie, łapczywie jak by miała zniknąć. Złapał ją mocniej za biodra i odwrócił w swoją stronę. Spojrzał w jej zamglone oczy, które błagały o pieszczoty. Pocałował ją delikatnie, pieścił jej wargi, chcąc dać jej jak najwięcej przyjemności.
Po chwili poczuł że zakłada mu ręce na kark i zaczyna go całować, bardziej natarczywie i bardziej namiętnie. Jej ręce wplątywały się w jego włosy.
Usta Dracona był gorące i miękkie, a on sam zimny i niedostępny.
Zek była na siebie zła, ale nie mogła się opanować, od dawna nie była tak blisko z chłopakiem, Rino był kochany, ale nie dawali nigdy ponieść się emocją. Jego pocałunki były pełne miłości, a Drako całował ją z pożądaniem pragnął jej, a ona chciała być obiektem pożądania i to w dodatku przystojnego mężczyzny.
Draco miał mętlik w głowie, nie chciał takiego obrotu sprawy. Znaczy chciał jako mężczyzna, Zek go pociągała, ale miał zamiar ja onieśmielić, chciał być katem, a tu ofiara przyłączyła się do kata. Zek specjalnie, lekko poruszyła kolanem ocierając się o męskość Dracona. Blondyn westchnął głośno, zjeżdżając rękami na pośladki narzeczonej. Brunetka, oderwała się od narzeczonego i uśmiechnęła się po kobiecemu.
- Możesz mi przynieść wody, kochanie – mruknęła mijając go i kierując się do łazienki
Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie oddychając głośno. Była na siebie zła, że okazała się taka słaba, że na tyle mu pozwoliła.
- To się nie może powtórzyć – mruknęła.
Miała wyrzuty sumienia w stosunku do Rino. Draco był jej narzeczonym, ale nie chcianym, nie powinna mu tak ulegać.
- Teraz mu się wydaje, że może mieć każdą, łącznie ze mną – warknęła, wściekła patrząc w lustro.

Draco stał dłuższą chwilę, w tej samej pozycji w jakiej zostawiła do Zek. Nic do niego nie docierało.
- Chyba źle ją oceniłem, nie jest taka „niewinna” jak myślałem – mruknął, kierując się w stronę drzwi.

Vako, patrzył dzikim wzrokiem, na schodzącego ze schodów Dracona. Był dziwnie zadowolony i ta jego potargana fryzura.
- Pobiliście się? – syknął, gdy blondyn mijał go idąc w stronę kuchni.
- Nie do końca, ale jestem tak samo wyczerpany jak po walce – uśmiechnął się jadowicie, widząc jaką te słowa, wywołują reakcje u bruneta.
Vako gotował się w sobie, miał ochotę wstać złapać tego dupka i złamać go w pół.
Był gotowy urwać mu łeb i nasrać do szyi, jeśli ruszył jego siostrę, jego kochaną siostrę, która była dla niego najcenniejszym skarbem.

W tym czasie, Reven siedział w bibliotece, starał się na czymś skupić, ledwo uciekł od Riku, która go zadręczała masa głupich pytań. Zaczynając od daty ślubu, kończąc na imionach siódemki dzieci. Chwycił książkę i otworzył gdzieś w połowie ,,W słabym świetle lampek, w niebieskich oparach kadzidła, wyglądali niczym zagubione dusze cierpiące od wieków na progu czyśćca...”.
- No to się pocieszyłem, k... – mruknął poirytowany zamykając książkę.
Chwycił po gazetę, leżąca na stoliku obok fotela. Ze znudzeniem oglądał kolorowe czasopismo, aż ta trafił na wielkie zdjęcie dziewczyny w bieliźnie, patrzył na nie i po chwili wypadła mu gazeta z rąk.
- O k...... – mruknął.
Patrzył na twarz dziewczyny i rozpoznał w niej Zek, Zek Lycan. Nie zastanawiając się wyrwał stronę z gazety i schował do kieszeni bluzy.
Potrzebował samotności, a ja mógł znaleźć tylko w starych lochach pod zamkiem.
W tych lochach, jeszcze nie tak dawno, byli torturowani i przetrzymywani ludzie, różne potwory o których nikomu się nie śniło i one były tu nadal. Ale nie było tu nic groźniejszego od Revena, wiec nie bał się tu przychodzić.
Nad wejściem w skale był wykuty napis „Kto życia nie ceni, nie wart go”.
Tak wilkołaki ceniły swoje życie, a doceniały również życie ludzi, wszystkich którzy zginęli by oni mogli żyć.
Wszedł do pomieszczenia z wielkimi kadziami, nadal coś w nich bulgotało, ale nie było chętnych by się tym zająć. Przeszedł spokojnym krokiem po lochach i wyszedł tylnym wyjściem, zaraz u brzegu rzeki. Pod jego stopami zagrzechotały kamienie, spojrzał w niebo zza chmur wyłaniała się właśnie księżycowa dama, ich pani.
Poczuł się silny, dziki i wolny...
Zmienił postać i zawył po czym zaczął biec przed siebie.

Selena, w swojej komnacie, nadal rozpamiętywała wrażenia ostatnich dni. Mecz, potem zaręczyny siostry. Tak bardzo chciała, żeby Reven klęknął przed nią i zapytał czy za niego wyjdzie. Tak bardzo nienawidziła tej Riku, z która pokazywał się na przyjęciach.
- Co ona miała w sobie takiego? Nogi do nieba? – prychnęła, poirytowana blondynka.

Dni mijały wolno i mozolnie. Zek starała się omijać narzeczonego, co się udawało ponieważ była na swoim terenie. Wymykała się z Vako na długie spacery, rozmawiała z Seleną o głupotach. Nawet urządziła sobie „powrót do dzieciństwa” przeglądając stare pudła na strychu.
Niestety, musiała być obecna na posiłkach i brać udział w mało ciekawych rozmowach, prowadzonych przy stole.
- Jak się cieszę, już nie mogę się doczekać, kiedy będę bawić wnuki – powiedziała przy kolacji Narcyza Malfoy.
Vako zakrztusił się indykiem, Selenie wypadł widelec z ręki, a Zek spokojnie podniosła wzrok znad sałatki.
- Ma pani, jakieś dzieci prócz Dracona? – spytała.
- Nie... Draco jest jedynakiem – odpowiedziała kobieta.
- To ja bym nie liczyła, na wnuki w najbliższym czasie – powiedziała chłodno brunetka odkładając sztuczce i kierując się na taras.
- Ach.. kobiety... – mruknął Draco, również wstając i podążając za Zek, a za nim powędrował zimny i morderczy wzrok brata narzeczonej.
Wychodząc na taras, Zek poczuła chłodny wiatr, który wprawił w ruch jej czarne włosy.
Stanęła przy kamiennym murku, wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
Spojrzała na zielone zbocze i przypomniała sobie, jak uczyła się tu jeździć konno.
Przez krótką chwilę, poczuła się jak dziecko, poczuła się tak jak parę lat temu.
- Nie traktuj mnie, w ten sposób – głos Dracona, przerwał wspomnienia w dzieciństwa.
- W jaki niby? – mruknęła brunetka, odgarniając włosy z twarzy.
- Traktujesz mnie jak gówno – powiedział z wyrzutem.
- Zdaje ci się, przewrażliwiony jesteś... – syknęła chłodno Zek.
- Ciebie chyba bardziej boli, to, że musimy być razem – stwierdził Draco.
- No raczej, a co tak bardzo widać – zironizowała szatynka.
- Zek nie będę ukrywał, że mi nie jest na rękę nasz związek, jesteś ładna, inteligentna, taka jaka powinna być kobieta – powiedział spokojnie blondyn, wpatrując się w góry.
- Fantastycznie, zawsze chciałam być maskotką.... – warknęła Zek.
- Dlaczego maskotką?
- Będę siedzieć w domu i się nudzić, ja tak nie chce, nie tak wyobrażałam sobie swoją przyszłość.
- Nie będzie tak źle...
- Taaa... moimi jedynymi zajęciami będzie przygotowywanie przyjęć, a jedynym zmartwieniem będzie własny wygląd – mruknęła już poirytowana do granic możliwości.
Draco zrozumiał w tej chwili, że Zek nie jest osobą którą da się trzymać w klatce, chodźmy była ze złota.
Wiedział, że nie tak łatwo przyjdzie jej zrezygnowanie z własnych marzeń.
Draco pierwszy raz postawił przed sobą pytanie, czy aby na pewno musi z nich rezygnować.
Draco przez chwile, nie słuchał co mówi Zek, zastanawiał się. Zastanawiał się i doszedł do wniosku, że jednak musi, żadna z kobiet szlachetnych rodów, nie zajmowała się niczym innym prócz prowadzenia domu.
I na nic tu, porywczy wilczy charakter jego narzeczonej, to on jest mężczyzną i to on będzie głowa rodziny.
Będzie zarabiał, dbał o nią i w przyszłości o ich dzieci.
W tym momencie Draco pomimo siedemnastu lat poczuł, że musi dorosnąć, że to jest właśnie ten moment w którym to on dostaje pod opiekę drugą osobę.
Wiedział, że łatwo nie będzie, nasłuchał się od matki, jak to Zek zawsze musi wpakować się w kłopoty, razem ze swoim braciszkiem.
Po chwili zawiał chłodny wiatr. Lato w Rosji nie było aż tak upalne, szczególnie końcówka lata.
Draco zauważył, że Zek zadrżała.
- Proszę kochanie – szepnął zakładając jej na ramiona marynarkę.
- Dziękuje – mruknęła, czując specyficzny zapach perfum Dracona.
Draco stanął za nią, objął w pasie, przyciągając tak do siebie, by oparła się o niego plecami.
- Nie chcę, tego utrudniać jeszcze bardziej, dlatego musimy oboje nauczyć się żyć ze sobą - westchnął, obejmując ją jeszcze szczelniej.
- Ja nie jestem święty, nigdy nie byłem.... – ciągnął, widać było, że mówienie o tym nie przychodzi mu łatwo.
- Hmm... czyli z iloma dziewczynami będę musiała się tobą dzielić? – westchnęła Zek.
- Z żadną, ja nie chodzę z dziewczynami – powiedział spokojnie.
- Czyli Casanova, zdobyć i porzucić...
Draco milczał, patrzył, uważnie na jej twarz, czekał na reakcję, jaką wywoła jego wyznanie.
- Możemy bawić się tak dalej, ale.... – mruknęła.
- Pod warunkiem że to działa w obie strony – dokończyła patrząc mu wyzywająco w oczy.
- Że co? – spytał zaskoczony Draco.
- Co taki zdziwiony, skoro ty mnie będziesz zdradzał, to, to chyba nie robi żadnej różnicy, dla ciebie jeśli ja będę miała kochanków – dokończyła jadowicie.
Draco spodziewał się płaczu, histerii, wyrzutów, wymuszania zapewnień o tym że będzie wierny, ale to, to co powiedziała, nie mieściło mu się w głowie.
Jak to, ona chce go zdradzać? Jego?
- Nie tak nie będzie... - powiedział po woli i wyraźnie jak do dziecka.
- A co, ty niby lepszy jesteś, czy ja jestem taka do dupy, że musisz jakieś inne wyrywać.
- To, nie o to chodzi, ja po prostu taki jestem.
- No, to masz problem – syknęła, oddając mu marynarkę, zeszła z tarasu kierując się w stronę jeziora.


Ten post był edytowany przez Zek: 22.03.2008 10:13
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 14.03.2008 12:22
Post #11 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Wielki szary wilk, leżał na kamieniu niedaleko jeziora. Najchętniej, nie ruszał by się stąd. Było mu tu dobrze, tak spokojnie. Mógł pomyśleć, zastanowić się nad wszystkim. Reven zastanawiał się nad swoją przyszłością. Nie wyobrażał sobie, takiego życia jak jego rodzice. Nie chciał żony ani dzieci. Chciał walczyć, chciał być wojownikiem.
Wiedział, że jeśli umiejętnie postawi sprawę będzie mógł nim zostać. Na chwałę przodków. Oni też, byli wielkimi wojownikami. Jego rozmyślania, przerwał szelest po drugiej stronie jeziora. Wycofał się trochę, z blasku księżyca i przymrużył oczy, by nie jarzyły się jak dwie żółte żarówki. Szybko poznał znajomą sylwetkę, sylwetkę Zek i jej charakterystyczny zapach który unosił się teraz w powietrzu.

Brunetka szła ufnie, nie zwracając nawet uwagi na otoczenie. Była zbyt zaabsorbowana przemyśleniami, by jeszcze interesować się krajobrazem, który znała doskonale.
Nic wiec dziwnego, że nie wyczuła Revena, ale prócz niego jeszcze coś, uszło jej uwadze.
Na brzegu jeziora, niedaleko niej, była wielka niedźwiedzica z młodymi.

Reven poruszył się niespokojnie, patrząc jak Zek idzie nieświadomie, prosto w pazury wściekłej i agresywnej bestii. Gdy brunetka usłyszała groźne warczenie, było już za późno na jakąkolwiek reakcje. Odwróciła się i stała wpatrzona w wielką niedźwiedzicę, stojącą na tylnich łapach i wymachującą niebezpiecznie, w jej stronę wielkimi łapami, uzbrojonymi w ostre niczym noże - pazury. Brunetka nie była w stanie wykonać żadnego ruchu, nie ze strachu, raczej z zaskoczenia. W tym samym czasie, usłyszała za sobą groźne warczenie. Zanim się obrócił, wilk już skoczył na niedźwiedzia. Zwykły wilk nie miał by szans z niedźwiedziem, ale Reven był wilkołakiem i do tego szkolonym na wojownika. Po chwili, Zek odzyskała umiejętność szybkiego reagowania. Korzystając z władzy jaką posiadała nad wodą, przegoniła niedźwiedzice i młode w góry.
- Dziękuje Reven... – mruknęła szatynka, nie patrząc na swojego wybawcę, który zdążył już przybrać ludzką postać.
Reven dalej stał przyglądając się dziewczynie. Podziwiał jej figurę, czarne włosy które lekko falowały, poddając się lekkiemu pędowi powietrza z gór, jej oczy które iskrzyły się takim blaskiem, blaskiem który go intrygował i pociągał za razem. Zastanawiał się czemu nie patrzy mu w oczy? Czyżby bała się, tego co może z nich wyczytać?
- Następnym razem uważaj na siebie, nie zawsze będę na tyle blisko by cię uratować – powiedział zaczepnie, oczekując że zaraz mu odszczeka jak to ma w zwyczaju.
- Dobrze, będę pamiętać – mruknęła kiwając głową.
Brunet spodziewał się wielu reakcji, ale tej nie przewidział.
Stał ciągle bez ruchu, patrząc na dziewczynę.
- Musze już iść, jeszcze raz dzięki – mruknęła, patrząc mu przelotnie w oczy.
Stał i patrzył jak się odwraca i odchodzi.
- Zaczekaj, Zek zaczekaj! – krzyknął, za nią.
- Słucham? – spytała stajać, lecz nadal odwrócona do niego plecami.
- Co ci jest? Gdzie jest ta zadziorna, irytująca laska która byłaś jeszcze niedawno?
- Ta irytująca, zadziorna laska musiała dorosnąć - mruknęła smętnie.
- To przez tego dupka?
- Taaaa.... a pomyśleć, że chciałam być wojownikiem, teraz to jest mało istotne.
- Żal mi cię Zek- mruknął, patrząc natarczywie w jej smutne oczy,
- Nie potrzebuje twojej litości – momentalnie w jej oczach, pojawiły się wojownicze ogniki.
Reven zaśmiał się głucho.
- No tak, jednak nie do końca się zmieniłaś – puścił jej oko, a ona tylko pokręciła z politowaniem głową, odchodząc w stronę domu.

Draco chodził po swoim pokoju, co trochę nasłuchując, czy pokoju wróciła już jego narzeczona. Koło 3.00 w nocy usłyszał ciche kroki na korytarzu i skrzypnięcie drzwi komnaty obok.

Zek właśnie wróciła do pokoju, była zmęczona, zmarznięta i głodna. Od tego nieszczęsnego wypadku koło jeziora nie mogła się pozbierać. Zastanawiała się, co by było gdyby ta niedźwiedzica...
Reven – mruknęła, to jemu zawdzięcza życie.
Była na siebie zła, teraz miała dług wdzięczności wobec bruneta. Jak ona mogła, być tak nie uważna, żeby nie zauważyć tego zwierza. Mogła zginać przez nieuwagę, przez czystą głupotę.
Opadła ciężko na kanapę łapiąc się za głowę. Nie miała siły nawet się umyć i przebrać. Po paru minutach zebrała się w sobie i położyła na łóżku w ubraniu.
Nadal przed oczami miała zwierzęce ślepia, lecz nie niedźwiedzie ale wilcze...

Przez otwarte okno, do ciemnego pokoju, wpadał chłodny powiew wiatru niosącego zapowiedź rychłego końca lata. Reven właśnie zdjął podarta na plecach koszulkę. Wszedł do łazienki i spojrzał w lustrze na swoje plecy. Miał na nich ślady pazurów, które już się goiły i do rana nie powinno być po nich śladu.
Drzwi skrzypnęły i do pomieszczenia weszła szczupła blondynka.
- Martwiłam się o ciebie, gdzie byłeś... – przerwała widząc plecy bruneta
Podbiegła do niego i przejechała palcami wzdłuż śladów pazurów.
- To był niedźwiedź, prawda? – spytała drżącym głosem.
- Ta... – przytaknął niechętnie i założył szybko, czystą koszulkę.
- I ktoś taki jak ty, ma mieć dom i rodzinę... – zaszlochała.
- Dlaczego myślisz, że chce ją mieć – spytał spokojnie patrząc jej w oczy
- Ale przecież nooo.... kochamy się, chcemy być razem – wyjąkała.
- Zasługujesz na kogoś lepszego Riku, możesz mieć każdego.
- Chce Ciebie... tylko Ciebie Reven nie zostawiaj mnie – zaniosła się jeszcze większym płaczem i rzuciła się na niego.
Jej małe dłonie, rytmicznie uderzały go w klatkę piersiową. Reven wiedział, że go kocha, że jej histeria jest szczera. Ale podjął decyzję, że zostanie wojownikiem. Wojownik nie powinien mieć rodziny nie powinien mieć bliskich. On musi być sam, musi być wolny.
- Riku jesteś wspaniała kobieta, ale ja chce pójść inna drogą – powiedział spokojnie łapiąc ją za ręce i zmuszając by na niego patrzyła.
- Jest inna?
- Nie.. chce zostać BloodReynem...
- Chcesz być wojownikiem?
- Od dziecka o tym marzyłem.. i tak chce nim być.
- Czyli nie ma innej dziewczyny, która zawróciła ci w głowie? – spytała wpatrując się w niego smutnymi oczami
- Nie... – odpowiedział spokojnie

Vako ledwo znosił obecność blondasa. Czasami miał wrażanie, że nie zdąży się pohamować, żeby go nie skrzywdzić. Starał się, jak najwięcej czasu spędzać z siostrą. Pierwszy raz, zbliżający się początek roku, wzbudzał w nim radość. Jeszcze tylko trzy dni.
Vako usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Witaj Vako.
- Co cię do mnie sprowadza Reven?
- Słyszałem, że chciałeś być wojownikiem, to prawda?
- A co ci do tego? – odpowiedział, pytaniem na pytanie, nadal zaskoczony Vako.
- Bo tak się składa, że ja też planuje zostać BloodReinem – uśmiechnął się jadowicie.
- Czyżbyś, proponował zakopanie topora wojennego? – spytał zaskoczony Lycan.
- Dokładnie tak Vako, ja niedługo pójdę na szkolenie, a ty musisz poczekać jeszcze rok, ale już teraz zbieram grupę, która zatrzaśnie tym światem i światem wampirów.
- Dobrze, zgoda – powiedział Vako wyciągając rękę do Revena.
- Zgoda – Reven ucisnął dłoń.

Świeżo pogodzeni kumple usiedli i zaczęli planować przyszłość, gdy drzwi się otworzyły i do środka wpadła Zek w krótkiej koszulce i jeszcze krótszych spodenkach.
- Schowaj mnie gdzieś... – zaczęła, lecz urwała gwałtownie, widząc starszego Festusa.
- Zęby mu wybije, k...... – warknął Vako, idąc do drzwi i zatrzaskując je z hukiem.
Odwrócił się i spojrzał na siostrę i pokręcił zrezygnowany głową.
- Masz – rzucił jej koszulę
Reven zaśmiał się, widząc jak szybko Zek stara się zapiąć o wiele, za dużą koszulę.
- Paluszki sobie połamiesz – zażartował.
- Jak byś nie patrzył, na mnie jak wygłodniałe zwierze, to bym się tak nie śpieszyła – warknęła.
- Widzę, że nawet po spotkaniu z „wygłodniałym zwierzem” nie wiesz jak takowe wygląda – zaśmiał się.
Revenowi nawet po zapięciu koszuli, zostały do obserwacji jeszcze, długie zgrabne nogi brunetki.
- O czym ty mówisz? - spytał Vako.
- Uratowałem twoją siostrzyczkę, przez wściekła niedźwiedzicą z młodymi – wyjaśnił wpatrując się w Zek.
- Że co?! Nie widziałaś jej Zek? – zaczął krzyczeć.
- Wielkie dzięki, Reven – warknęła brunetka, kręcąc głową.
Reven dopiero teraz zdał sobie sprawę, że mógł się nie odzywać.
- Jak mogłaś być tak nieostrożna! – krzyczał Vako na siostrę.
- Dramatyzujesz.
- Że co?! Czyś ty rozum straciła mogłaś zginać!
- Uspokój się Vako, nie było tak niebezpiecznie znowu... dała by sobie radę – Reven zaczął bronić Zek.
Vako spojrzał na niego podejrzliwie.
- Nie patrz się tak na mnie, mowie, że by sobie poradziła bez mojej pomocy.
- Skoro tak mówisz, ale to nie zmienia faktu, że masz na siebie uważać Zek, mam cię w jednym egzemplarzu.
- Może i lepiej, że w jednym – zaśmiała się brunetka.
- No to teraz możemy się czymś zająć bez obawy, że ta blond fretka tu wejdzie – zaczął Vako.
- Blond fretka? – spytał Reven.
- Mój nieszczęsny, narzeczony – mruknęła, poirytowana Zek.
- Widzę, że daleko mu, do twojego ideału – zaśmiał się, ukazując białe ząbki.
- No, tak troszkę.
Reven przyjrzał jej się teraz w zupełnie innym świetle i innym środowisku. Była u siebie obok brata. Znowu była piękna, lecz w jej oczach czaił się smutek i żal. Brunet miał wielka ochotę, zniszczyć wszystko co spędzało Zek uśmiech z twarzy, chciał porwać ją w ramiona i uspokoić.

Teraz sobie przypomniał jaki był prawdziwy powód jego kłótni z Vako.
Była nim ona, zgrabna, uśmiechnięta, dziewczyna która siedziała przed nim. Kiedyś tak szaleńczo w nim zakochana. Reven o tym wiedział, Vako też. Przyjaciele przeprowadzili trudną rozmowę w której padło wiele gorzkich słów, po niej ich drogi się rozeszły.
Reven nadal pamiętał słowa Lycana „będziesz ostatnim śmieciem, jak dotkniesz moją siostrę”. Reven uniósł się wtedy dumą i powiedział że mu się Zek kompletnie nie podoba.
Miał dziwne wrażenie, że teraz mogło by wszystko wyglądać inaczej. Mógł by siedzieć wtulając twarz w jej piękne włosy i był by szczęśliwy. Tylko jako kto? Jako mąż, kochanek, narzeczony, chłopak, a może przyjaciel? Reven nie wiedział co to miłość, nie wiedział czy to co czuje jest miłością, czy chęcią opieki.
Lubił Zek, chociaż nie okazywał tego. Była inna niż reszta dziewczyn. Umiała się dogadać z facetami, czasami nie trzeba było się przy niej pilnować, tylko można było walnąć prosto z mostu o co chodzi.
Cieszył się że byłą z jego bratem. Wiele razy mu zazdrościł, jak widział ją kopiącą się w jeziorze. Ale braterska miłość wygrywała i nigdy nie próbował by, odbić dziewczyny bratu.
Teraz Zek wychodziła za maż, a nadal byłą taka młodziutka, miała tą specyficzna niewinność wieku.
Był od niej tylko rok starszy, a już teraz czuł się odpowiedzialny, czuł się dorosły.

Draco doskonale wiedział, gdzie jest jego narzeczona. Ale nie da jej braciszkowi, satysfakcji poniżenia go. Ona i tak będzie jego. Jeszcze parę dni, zacznie się rok szkolny, a po nim już ślub. Wtedy zabierze Zek do swojego domu, daleko od braciszka.
Ta myśl podtrzymywała Dracona na duchu.
- Będziesz moja... moja i tylko moja – szepnął parząc w ciemność za oknem.

Na drugi dzień, Narcyza stwierdziła, że czas wracać do domu.
- Może zostaniecie jeszcze jeden dzień – nalegała, Natasza.
- Z wielka przyjemnością kochana, ale nie możemy, Draco nie ma jeszcze, wszystkich potrzebnych, do szkoły rzeczy.
- Jaki pech – mruknął Vako, do stojącej obok Zek.
- Łącze się z tobą w żalu, braciszku – odmruknęła mu siostra, ukazując przy tym swoje białe ząbki.
Odkąd usłyszeli wieści o planowanym wyjeździe Malfoyów, ich humory wróciły momentalnie.
W czasie pobytu Malfoyów w zamku, obie kobiety szczerze się ze sobą zaprzyjaźniły. Mężowie ich, za to złapali wspólny język na tyle na ile była potrzeba.
- Zek – zaczęła matka wchodząc do pokoju swojej nastoletniej córki.
- Tak? – brązowe oczy córki przyjrzały się jej podejrzliwie.
- Powinnaś pożegnać się z Draconem.
- Kiedy wyjeżdżają?
- Po obiedzie.
- No to mam kupę czasu jest dopiero 9.00.
- Zek... on nie jest kolegą, to twój przyszły mąż, okaż mu więcej zainteresowania.
- Czy to konieczne?
- Zek – mruknęła groźnie matka.
- Już idę... – warknęła, Zek wstając.
Jak na złość miała pokój zaraz koło niego. I co ona ma mu powiedzieć?
Zapukała.
- Proszę – usłyszała miękki męski głos.
Weszła do pokoju, na skraju lóżka w samych bokserkach i z gitarą siedział Dracon.
Nawet nie podniósł głowy, by zobaczyć kto przyszedł.
- Przyszłam się pożegnać, ale nie chce ci przeszkadzać – mruknęła zakłopotana.
W tym momencie Draco na nią spojrzał. Włosy spadły mu zawadiacko na czoło, a spod nich parzył na nią swoimi błękitnymi oczami. Dopiero teraz dostrzegła, jak męsko jest zbudowany, jak ładnie ma umięśnione ręce.
- Nie przeszkadzasz mi – odparł z cwaniackim uśmiechem, nadal wpatrując się w nią.
Zek poczuła się niezręcznie, z irytacja poczuła że się czerwieni. Wtedy blondyn, odłożył gitarę i wolnym krokiem podszedł do dziewczyny.
- Co cię tak zawstydza? – spytał, cicho prosto do jej ucha.
- Na prawdę liczysz, że odpowiem?
- Nie... ale zawsze można spróbować – mruknął, całując ja w ucho.
Dracona bawiła ta cała sytuacja, ta zabawa w podchody. Ale był gotowy, dalej się w to bawić, jeśli nagrodą będzie ona.
- Nie musisz się mnie obawiać kochanie, nie zrobię ci krzywdy – szepnął obejmując ją delikatnie.
Właśnie tego brakowało brunetce, takiego poczucia bezpieczeństwa. Wtuliła się w ciepłe ciało Dracona. Oparła głowę na jego barku, miała z tym mały problem ze względu na to, że Draco był wyższy o ponad głowę od niej i wsłuchiwała się w jego rytmiczny oddech.
- Ładnie pachniesz – mruknął, muskając ustani jej szyje.
- Zagrasz mi coś? – to było pierwsze pytanie, jakie przyszło jej do głowy
- A co. by moja księżniczka chciała? – spytał, biorąc ja na ręce i sadzając na łóżku, po czym sięgnął po gitarę
- Coś spokojnego – mruknęła Zek, zwijając się w kłębek na łóżku.
- Może kołysankę? – zaśmiał się.
- O niezły pomysł – uśmiechnęła się wesoło.
Draco zaczął grać, patrząc jak Zek po woli zasypia. Po 20 minutach przestał odłożył gitarę.
Uśmiechnął się sam do siebie, przypominając sobie ile dziewczyn poleciało na tą gitarę.
Delikatnie położył się koło Zek, przykrywając i ją i siebie cienkim kocem.
Przyglądał się jej twarzy, jak spała tak spokojnie tak ufnie. Pocałował ja delikatnie w policzku.
Przez okno wpadł do pokoju chłodny powiew wiatru. Zek poruszyła się niespokojnie otwierając oczy. Po chwili w pełni świadomie, przytuliła się do blondyna, obejmując go za szyje. Draco spojrzał jej w oczy i po woli zbliżył usta do jej ust. Nie odepchnęła go, nie dała żadnego sygnału, że jej się to nie podoba. Draco poczuł się pewniej i zaczął jeździć rękoma po jej plecach. Ona tylko zamruczała cicho i przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Zek poczuła jego rękę gładzącą delikatnie jej plecy.
- Hmmm.. – mruknął zaintrygowany.
Brunetka zaczęła się śmiać.
- Widzę, że pierwszy raz masz do czynienia z biustonoszem zapinanym z przodu – uśmiechnęła się uwodzicielsko.
- No racja zapomniałem o tym, z takimi jest jeszcze większa frajda, przy odpinaniu – uśmiechnął się i mrugnął do niej łobuzersko,
- Na prawdę ładnie pachniesz, hmmm... gdzie mi tu tak pachnie... – mruczał całując szyje narzeczonej.
- Tak... tu pachnie, ale trzeba sprawdzić czy niżej też pachnie – mruknął z błyskiem w oku.
- Ooo jaki rządny wiedzy... kto by pomyślał – zaśmiała się, kładąc mu rękę na klatce piersiowej i delikatnie kładąc go na plecach
Usiadła na jego biodrach, zarzucając przy tym swoimi czarnymi włosami.
- Nadal taki ciekawy?
Draco leżał na łóżku, nie wierząc za bardzo w to co się dzieje. Nie spodziewał się tego. Była dla niego zagadką, łamigłówką którą chciał rozwiązać. Raz zimna, za drugim razem gorąca i namiętna.
Położył ręce na tali dziewczyny, podciągając lekko do góry jej koszulkę, cwanie się przy tym uśmiechając. Zek patrząc mu w oczy, podniosła ręce do góry w zachęcającym geście. Draconowi nie trzeba było, dwa razy powtarzać, usiadł na łóżku tak, że Zek siedziała na jego udach i zdjął z niej koszulkę. Teraz mieli głowy na równej wysokości. Swoja małą, gładką dłonią Zek pogładziła policzek blondyna, po czym wpiła się w jego wargi.
- Ładny – mruknął wpatrując się w biust brunetki ukryty pod koronkowym biustonoszem.
- Biust czy biustonosz? – spytała z rozbawieniem.
- Że ładny biustonosz to wiem, czy ładny biust to zaraz ci powiem – mruknął całując ja po dekolcie.
Zek nie myślała trzeźwo, gdy czuła jego pocałunki, działał na nią jak narkotyk – odurzał i dawał przyjemność.
Poczuła, że Draco rozpina zębami jej biustonosz i zaczyna całować jej piersi.

Vako z Reven przedzierali się od rana przez ciemny las, by znaleźć dogodne miejsce do ćwiczeń.
- Pamiętam, jak byłem mały była tu taka grota... – mruczał, Reven.
- Rino, kiedyś wpadł przez otwór w sklepieniu i długo szukałem wejścia do środka – dodał zamyślony.
- Chyba wiem, o co ci chodzi – stwierdził Vako i podążył dalej dobrze sobie znanym szlakiem
- Skąd o niej wiesz?
- Zgubiłem się tu z Zek jak byliśmy mali, ta grota prowadzi do chaty, na wzgórzu niedaleko naszego zamku
- Może to była droga ucieczki?
- Bardzo możliwe.
- No dobra, jesteśmy na miejscu – odezwał się, po chwili Vako.
- Tu możemy spokojnie trenować, nikt nam nie przeszkodzi – odezwał się Reven.
Postanowili wrócić tu wieczorem, trochę powalczyć i sprawdzić na jakim poziomie jest ich kondycja.

- Jak uważasz moja droga, czy Zek i Drako nie są piękną parą – spytała, rozweselona Narcyza z lampką koniaku w dłoni
- Mam nadzieje, że się nie pozabijają – zaśmiała się pani Lycan.
- Wiem, że mój syn ma trudny charakter, ale sama rozumiesz tak był wychowany, jaa.... nigdy nie nauczyłam go kochać... mam nadzieje że twojej córce się to uda – dodała po chwili z nikłym uśmiechem.
- Bądźmy, dobrej myśli Narcyzo.
Dwie wysoko urodzone kobiety, jeszcze długo rozmawiały o przyszłości swoich dzieci w zaciszu eleganckiego salonu.
Obie zdawały sobie sprawę, że ich dzieci musza się zmienić.
Naryza już teraz podjęła decyzję, że będzie musiała poważnie porozmawiać z Draconem jak wrócą.

W tym samym czasie, główne obiekty rozmowy dwóch kobiet, były dalekie od pozabijania się.
Draco po chwili, uporał się z biustonoszem rozpinając go sprawnie zębami.
Zek zatopiła rękę w jego pół długich, blond włosach, delektując się, każdą chwilą jego dotyku.
Drako zachłannie całować piersi kochanki, przygryzając i liżąc jej stwardniałe z podniecenia sutki.
Jego ręce, błądziły po jej tali, aż zjechały do zgrabnej pupy schowanej pod dżinsową plisowaną spódniczką. Włożył ręce pod spódniczkę i delikatnie masował pośladki brunetki. Co zostało nagrodzone cichym ale bardzo przeciągłym westchnieniem rozkoszy z ust dziewczyny.
Draco zaczął muskać ustami dekolt i dziewczyny. Jego pocałunki zostawiały mokre ślady, na jej opalonej skórze.
Na chwile blondyn przestał, wpatrując się w jej zamglone oczy. Wyciągnął rękę i zaczesał delikatnie, czarne lśniące włosy, za jej ucho, by nie zasłaniały mu jej twarzy.
Po woli opadał na lóżko, ciągnąc za sobą brunetkę. Delikatnie i zmysłowo pocałował jej różowe wargi, chciał być delikatny i czuły.
Zek, sama po chwili zagłębiła się językiem, między jego spragnione usta.
Teraz to ona zaczęła całować jego gładki tors, i pieścić językiem jego sutki.
- Podniecasz mnie, dziewczyno – wymruczał.
- Jakoś specjalnie, mnie to nie dziwi – uśmiechnęła się ironicznie, odrywając usta od jego prawego sutka.
- Czas się zbierać, za godzinę obiad – mruknęła, patrząc na zegarek.
Usiadła na łóżku obok chłopaka i wprawną ręką założyła biustonosz.
Draco leżał, zaskoczony szybkim zakończeniem zabawy.
- Nie ma mowy, tak się to nie zakończy – mruknął do siebie, wstając.
Zek właśnie założyła bluzkę, gdy poczuła oddech Dracona na szyi i jego ręce na brzuchu.
- Lubisz tak pogrywać z facetami kochanie? – szepnął.
- Nie wiem, o czym mówisz skarbie – mruknęła, siląc się by zabrzmiało to szczerze.
- To może to ci pomoże – mruknął, odwracając ja i przyciągając do siebie tak mocno, że poczuła jego twarda męskość na udzie.
- No cóż, chciałam się tylko pożegnać, a nie pieprzyć Draco – uśmiechnęła się kąśliwie, nic nie robiąc sobie, z jego członka wbijającego się w jej nogę.
- No to pech skarbie, bo ja mam na Ciebie wielką ochotę.
- Będziesz musiał się zadowolić po powrocie jakaś koleżaneczką, póki jeszcze możesz – syknęła.
- Podoba mi się, ten twój charakterek – mruknął, kładąc jej dłonie na pośladkach
- No to fantastycznie
- Chce ciebie i z utęsknieniem czekam na moment, kiedy będziesz się pode mną, wiła z rokoszy, wykrzykując namiętnie moje imię – mruknął jej do ucha, tak, że aż poczuł jak przechodzi ją przyjemny dreszcz.
- Za marzenia się nie płaci – mruknęła sarkastycznie.
- Nawet jak by się płaciło, to mnie akurat stać na nie .
- A tak na marginesie ile chcesz mięć dzieci? – spytał, bo był pewny, że wytrąci ja tym z równowagi i udało mu się doskonale.
- Mam niecny plan, doprowadzenia twojej linii rodowej do wymarcia – szepnęła konspiracyjnie.
- Oj to nie ciekawie, bo ja myślałem nad czwórką i to jak najszybciej.
Po raz pierwszy patrząc w jej oczy, dostrzegł dzikie błyski, które dodawały jej temperamentu i była wtedy jeszcze bardziej pociągająca.
- Chodź na obiad – mruknęła, na koniec ich interesującej konwersacji.
- Ależ oczywiście, z przyjemnością kochanie – odpowiedział słodkim głosem, zapinając koszulę i wkładając spodnie na swój zgrabny zadek.


Ten post był edytowany przez Zek: 14.03.2008 12:22
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 18.03.2008 21:25
Post #12 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta



Może jednak ktoś, by dał komentarz...

Obiad minął szybko i po chwili, cała rodzina Malfoyów, była gotowa do drogi.
Natasz szczerze żałowała, że Narcyza wyjeżdża, za to Wiktor był szczęśliwy, że w końcu będzie miał spokój.
Vako nawet nie starał się ukryć, swojego zadowolenia z powodu wyjazdu blondyna.
Zek musiała zachować powagę, bo co chwile matka gromiła ją wzrokiem, pilnując by zachowywała się godnie.
Pożegnanie było krótkie i suche, jak przystało na arystokratów.
Draco, krótko pocałował Zek w usta i wyszeptał jej tylko „niedługo się zobaczymy”. Po czym ruszył za rodzicami, by teleportować się do okazałej posiadłości Malfoyów, na obrzeżach Londynu.

- No to co siostra, ostatnia impreza przez szkołą – zaczął roześmiany Vako, wpadając do pokoju brunetki.
- A czemu, by nie – odpowiedziała, odkładając książkę.
- No to zbieram ekipę i jedziemy się zabawić.
- Nie mam się w co ubrać – westchnęła, po chwili Zek z rezygnacją.
Vako zaczął się śmiać, patrząc wymownie na siostrę i na drzwi od garderoby, która była wielkości ich salonu.
- Dobra, dobra, idź mi już stąd.

Draco razem z Blaisem i jeszcze kilkoma kumplami, weszli do klubu dla ludzi magicznych w Barcelonie. Biorąc pod uwagę umiejętność teleportacji, miejsce zabawy, nie miało żadnych ograniczeń.
- Trzeba zaszaleć Draco, twoje ostatnie wolne chwile – zaśmiał się Blais, klepiąc kumpla w ramię.
- No nie wiem, ja już jestem uwiązany – odpowiedział zastanawiając się, czy mu to tak bardzo przeszkadza.
- No co ty, zobacz jakie ślicznotki, same się proszą żeby je zbajerować – mruknął Ian.
Draco, zaśmiał się ironicznie.
- Śliczna to jest jego narzeczona Ian, te są ledwie przeciętne – powiedział poważnie Blais, uważnie rozglądając się po sali.
- Co nie zmienia faktu, że ja mam zamiar się zabawić – dodał po chwili, uśmiechając się zalotnie do hiszpanki przy barze.
Draconowi nadal dźwięczały w głowie słowa jego ojca, „pilnuj się, ona jest warta twojej wstrzemięźliwości w obcowaniu z obcymi kobietami, albo przynajmniej dyskrecji”. Tylko jak, ma wytrzymać?
Usiadł z kumplami przy stoliku, z którego mieli dobry widok na sale, zamówili sobie po piwie, na dobry początek.
Po dwóch godzinach i paru drinkach, weszło wielu nowych ludzi do klubu.
Draco obserwował do dłuższego czasu dziewczynę, tańczącą w prawym rogu parkietu. Jej włosy wirowały na około niej z każdym ruchem. Miała piękne ciało, podkreślone czerwoną, letnią, zwiewną sukienką, na ramiączkach. Miała buty na średnim obcasie, które ładnie podkreślały jej opalone nogi.
Gdyby nie twarz pewnej brunetki, która ciągle zaprzątała mu głowę, już by startował do nieznajomej.
Wyszedł na taras odetchnąć świeżym powietrzem, była już późna noc, lecz powietrze nadal było gorące. Po chwili poczuł, szczupłe dłonie na swoich plecach. Odwrócił się gwałtownie. Przed nim, stała nieznajoma w czerwonej sukience, uśmiechając się znacząco.
- Jestem Wiktoria – powiedziała uwodzicielsko.
- Draco – odpowiedział spokojnie, przyglądając się jej twarzy, była ładna.
Dziewczyna nie wyglądała, jak by miała chęć, na rozmowę. Była od Dracona sporo niższa, pomimo obcasów. Stanęła blisko niego i podniosła głowę, wykazując inicjatywę do pocałunku, wystarczyło, że by się trochę schylił, tylko troszkę.
- Jak byśmy się poznali z trzy tygodnie temu, to czemu nie, ale teraz wybacz, jestem zajęty – odpowiedział, sam zdziwiony swoją stanowczością, ale po chwili sam wytłumaczył sobie, że nie jest to dziewczyna dla której warto ryzykować
- Rozumiem – odpowiedziała krótko, uśmiechając się przekornie.
Drako stał zdziwiony.
- Zek, zawsze trafia na zajebistych facetów – dodała po chwili, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- A teraz choć – zachęciła go gestem głowy by wszedł do środka.
Weszli do środka, Draco spojrzał w kierunku stolika, przy którym siedzieli jego kumple, teraz razem z nimi siedziała dziewczyna z blado żółtej sukience, wiązanej na szyi. Czuła się swobodnie rozmawiając z Blaisem i resztą chłopaków, nogę miała założoną na nogę, czarne włosy miała odgarnięte na ramie. Widział to pożądanie w oczach jego kumpli i to jak Blaise się do niej przysuwa, cały czas żywo gestykulując. Poczuł, że zaraz ich pozabija. Tylko on może tak na nią patrzeć, ona jest jego, tylko jego!
- Już się chyba nie dziwisz Ian, że nie rozglądam się za innymi, dziewczynami – syknął sarkastycznie.
Wszyscy spojrzeli na niego i na Wiktorie stojącą obok niego.
- Zaliczył test – zaśmiała się Wi mrugając porozumiewawczo do Zek.
- Jestem, mile zaskoczona – powiedziała, miękkim głosem brunetka, uśmiechając się do Dracona zaczepnie.
- Witaj, kochanie – mruknął blondyn, nachylając się i całując, lekko rozchylone usta narzeczonej.
Blondyn usiadł obok dziewczyny, obejmując ją w tali.
Ona oparła się o niego i wyszeptała „Widzę że odgrywam role trofeum”.
Draco tylko westchnął, całując delikatnie jej odkryte ramie.
- Nie masz ochoty, się przejść? – szepnął, zmysłowo przygryzając przy tym płatek jej ucha
Zek tylko uśmiechnęła się uwodzicielsko, wstając i wyciągając do niego dłoń.
Wyszli na taras, oparła się o balustradę, zarzucając mu ręce na szyję. Draco przyglądał się jej twarzy.
- Tak, ona zdecydowanie miała to „coś” - pomyślał i pocałował jej kuszące wargi.
Zek zrobiło się gorąco, może to przez to że już „trochę” wypiła i teraz bliskość młodego mężczyzny, przyprawiała ją o zawrót głowy. Wplotła palce w jego włosy pogłębiając pocałunek, poczuła jego dłonie na pośladkach, potem na udach. Draco zachłannie całował jej szyje, gdy nagle go odepchnęła, nasłuchując.
Było dziwnie cicho, pomimo muzyki która nadal grała z wnętrza klubu.

Na taras wypadł Vako z Revenem.
- Mamy towarzystwo siostra, musimy spadać, bo jest ich za dużo – zaczął Vako, a za nim wyszła reszta z klubu.
Reven spojrzał na Dracona, po czym podszedł do Zek, złapał ją za rękę i przeskoczył przez balustradę, nadal trzymając ją za dłoń.. Zgrabnie zeskoczył na chodnik, łapiąc na ręce Zek, która była zbyt zaskoczona by pamiętać, o tym, że zaraz zderzy się z betonem.
- Ale tak konkretnie, to o co chodzi? – spytała po chwili, jak już biegli, w stronę bliżej nie określoną, za jej bratem.
- Sato – tylko tyle powiedział Reven.
- A poza tym, Vako chciał cię zabrać stamtąd – dodał, po chwili cicho.
- Raczej nie stamtąd, tylko do Dracona – syknęła.
- Możliwe – westchnął brunet.
- Przykro mi, jak ci przerwaliśmy coś interesującego – powiedział, spokojnie zimnym głosem.
- Jakoś to przeżyje, chociaż mogliście przyjść, z 20 minut później.
- Postaram się, jakoś ci to zrekompensować – uśmiechnął się uwodzicielko, wchodząc za Vako, na teren pięknej posiadłości Festusów w Barcelonie.
- Ładnie tu – mruknęła .
- Ujdzie – szepnął Reven, kładąc jej ręce na tali i lekko przyciskając do chłodnej ściany.
- Chcesz uwieść zaręczoną i podpitą dziewczynę? – spytała z błyskiem w oku.
- Zaręczoną tak, ale nie podpitą – westchnął, muskając ustami jej szyje, po czym pociągnął ją w stronę wejścia do posiadłości
Tam już wszyscy się rozgościli, popijając wyborne trunki. Po chwili Reven gdzieś zniknął, a przyszła Wi z dwoma szklaneczkami.
- No to, bawimy się dalej – zaśmiała się wciskając, Zek szklaneczkę w dłoń i ciągnąc na kanapę.
Zek westchnęła, nadal czując miękkie usta Revena na szyi, a może to były usta Dracona?
Bawiła się wybornie, pijąc kolejne drinki i śmiejąc się z przyjaciółmi. Kompletnie zapomniała o blondynie, którego zostawiła na tarasie z zaskoczoną miną.
- Zek...
- Słucham?– zapytała brunetka, do nachylającej się w jej stronę blondynki.
- Zaraz się porzygam.
- Chodź – Zek wstała niepewnie, wyciągając rękę do koleżanki.
Doszły do wielkiego holu, lecz mało to miało wspólnego z chodzeniem.
- Tu gdzieś, powinna być łazienka – mruknęła, podtrzymując Wi.
- A jest tutaj, idź i się wyrzygaj jak człowiek, do klopa – zaśmiała się, siadając na pobliskich schodach.

Blondyn nadal nie doszedł do siebie, po szybkim zniknięciu Zek i po wkroczeniu do klubu 20 wampirów, które najwyraźniej szukały grupy wilkołaków. Zrezygnowane, szybko opuściły lokal.
- Draco, ja nie wiedziałem, że z niej taka gorąca laska jest – nawijał Ian.
- Zamknij się, nie zapominaj o kim mówisz – warknął, blondyn.
- Oj co ty, taki drażliwy – żachnął się, Blaise.
Draco tylko prychnął poirytowany, doskonale wiedział dlaczego, doskonale zapamiętał to spojrzenie Revena.

Reven trzymał się jako tako, nie chciał się upijać, wiedział, że ktoś musi być w miarę trzeźwy.
Właśnie miał wejść do salonu, kiedy zobaczył siedząca na schodach Zek.
Jej widok, w takim stanie go rozczulił, wyglądała słodko, nie miała tego ironicznego uśmiechu na twarzy. Wyglądała na słabą, zmęczona i bezbronną. Przyglądał jej się przez chwile, po czym podszedł i usiadł, obok na schodach.
- Coś taka nie wyraźna, jesteś Zek.
Ona tylko, podniosła na niego swoje brązowe oczy i wtuliła się ufnie w jego ramie.
- No to poszalałaś kochana, jak sam się do mnie tulisz – wyszeptał, jej do ucha.
Ich twarze, były bardzo blisko siebie, Zek delikatnie pocałowała bruneta, sama nie wiedziała czemu to robi, po prostu miała ochotę, miała potrzebę bycia z kimś tak blisko.
Reven nie wiedział co zrobić, pragnął jej, ale nie potrafił, nie w taki sposób.
Zek bardzo płynnym, jak na podpitą osobę, ruchem usiadła mu na kolanach i językiem pieściła jego podniebienie, nawet nie zauważając zmieszanie chłopaka.
Bliskość jej ciała, sprawiła swoje i Reven przestał walczyć sam z sobą, poddał się, teraz mogła z nim zrobić wszystko, co tylko chciała.
A chciała dużo, była pijana, ale wiedziała co robi, wiedziała, że nie powinna, ale zdawała sobie sprawę że oboje mają na to ochotę. Reven oddawał jej każdy pocałunek, każdą pieszczotę. Usłyszeli jak ktoś potyka się w salonie i przeklina na wszystko.
To otrzeźwiło Revena, wziął Zek na ręce i zaniósł na górę. Położył ją na łóżku, a sam stanął przed barkiem i wyjął sok pomarańczowy, nalewając go do dwóch szklanek. Wiedział, że wstała, po chwili poczuł dwie delikatne ręce, które oplatają go od tyłu.
- Zek, nie chce zrobić czegoś, czego będziesz rano żałować – szepnął, odwracając się do niej.
- Chodź – mruknęła uwodzicielko, wyciągając do niego dłoń i cofając się w stronę lóżka
Po woli nadal patrząc mu w oczy, rozwiązała sukienkę na szyi. Reven westchnął przeciągle, obserwując jak sukienka, po woli zsuwa się po jej zgrabnym ciele. Robiło mu się gorąco, wypił całą szklankę soku, lecz to nie pomogło. Kusiła go, zbliżała się do niego w samej bieliźnie, tym swoim miękkim krokiem, kusząco kręcąc biodrami.
- No nie powiesz mi, że nie masz, na mnie ochoty – wyszeptała, stojąc tuz przed nim.
- Jesteś pijana Zek.
Ona tylko z kokieteryjnym uśmiechem, położyła delikatnie rękę, na wyraźnym wybrzuszeniu, jego spodni. Reven zamruczał, jego oczy zaszły mgłą pożądania. Jego ręce powędrowały na jej pośladki, ona objęła go nogami w pasie, pozwalając zanieść się na wielkie łoże.


Ten post był edytowany przez Zek: 21.03.2008 13:16
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
dodo
post 18.03.2008 22:19
Post #13 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 11
Dołączył: 25.11.2006




Suuuper. Owszem jest kilka POWAżNYCH błędów, ale fabuła i pomysł genialny. Pisz dalej proszę. smile.gif

moja ulubiona dla Ciebie nutella.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Madziulekm_m
post 19.03.2008 22:12
Post #14 

Unregistered









No cóż... Trochę to wszystko poplątane, pomieszane. Konkretnie brakuje mi czegoś. Ich życie jest takie wspaniałe, imprezy i alkohol. Ja nie wiem. Tacy oni zamotani w te życie towarzyskie i uczucia. Ile oni moga mieć lat? Styl pisania jest ładny. Wiesz jak wyrazić swoje myśli i pomysły. Jestem wyrozumiała, to dopiero początek. Dobrze się zapowiadasz. >>>>> czekolada.gif na wenę. smile.gif POWODZENIA!

P.S No to kiedy następna część? blush.gif tongue.gif
Go to the top of the page
+Quote Post
Alicja Spinnet
post 20.03.2008 02:48
Post #15 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 14.07.2007

Płeć: Kobieta



Beta! Beta! Beta! Gdzie Twoja beta??

... no dobrze... hmm... dużo literówek, dużo błędów gramatycznych (niedobrze), trochę pogmatwany szyk w wielu zdaniach...

Pomysł fajny, ale coś mi zgrzyta. Relacje pomiędzy bohaterami się troszkę zacierają i mieszają. jakbyś wrzuciła do miski marchewkę, groszek i szpinak, a potem to zmiksowała, np. początkowe opisy uczuć Vako do Zek wyglądały jakoś jak w związku kazirodczym. (hmm... a może to ja mam perwersyjne myśli blink.gif biggrin.gif )

więc...
Beta! Beta! Beta! Gdzie Twoja beta??!!!

A spróbuj mi tylko przestać pisać!! <grrr> mad.gif wink2.gif
Wklejaj szybko jakąś ładną notkę;]

Buźka tongue.gif


P.S.
NIE ''CHODŹ'' TYLKO ''CHOĆ'' !!!
"chodź" to możesz do osła mówić jak się ruszyć nie chce tongue.gif
--> powinno być "choć", od "chociaż" wink2.gif

(późno jest, idę spać)


--------------------
"Gwałt jest niemożliwy - kobieta z podniesioną spódnicą biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami."

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Goldspleen
post 21.03.2008 00:51
Post #16 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 8
Dołączył: 23.02.2008




Zacznę od błędów.
-Interpunkcja- totalny bałagan z przecinkami, albo jest ich za mało, albo za dużo. Odnoszę wrażenie, że stawiasz je na oślep.
-Końcówki : ą , ął , om - trzeba w paru miejscach poprawić.
-Z rzeczownikami i przymiotnikami "nie" piszemy razem. Zdarza Ci się o tym zapominać.
QUOTE
kopiącą się w jeziorze 

To tak można? blink.gif
Ja myślałam, że w jeziorze to można się ewentualnie kąpać .

Jeśli chodzi o "chodź/choć" ja bym zostawiła "chodź".
Wzięła go za rękę, żeby za nią poszedł i powiedziała chociaż? To nie ma sensu.

Dobrze, teraz treść.
Niby jest dobrze, pisane w miarę przystępnie, a jednak...
Coś mi tu nie pasuje. Może chodzi o główną bohaterkę.
Zek jest taka wspaniała, piękna, wszyscy jej pożądają, wszyscy ją uwielbiają, jej rodzina nie mogłaby bez niej funkcjonować, jest nieposkromiona i fascynująca... do bólu.
Jednym słowem, a właściwie dwoma- Mary Sue.
Nie ma ludzi idealnych, każdy ma wady. Pisząc opowiadanie i tworząc postacie musisz brać to pod uwagę. Bohater pozbawiony przywar jest płaski, sztuczny, niewiarygodny. Czytelnik w niego nie uwierzy, a o to przecież chodzi.

Właściwie to pominęłam jedną wadę. Zek ma chorobę dwubiegunową depresyjno-maniakalną ;]. Sama zauważ, najpierw piszesz, że nie cierpi Dracona, potem nagle wystarczy jeden dotyk i ona jęczy z rozkoszy, po chwili jednak rzuca jakąś kąśliwą uwagę i wychodzi pomstować na niego z bratem. Cos tu nie gra, prawda?

Apropo brata, też odniosłam wrażenie dziwnie bliskich stosunków panujących między tym rodzeństwem... ale może ja też mam zbyt wybujałą wyobraźnię.

Ogólnie jest dobrze.
Musisz popracować nad paroma rzeczami, (głównie mam na myśli tworzenie postaci) ale masz potencjał. Fabuła może mi nie przypadła do gustu, ale to tylko moje osobiste odczucie. Styl masz dobry, opisy i dialogi w miarę gładko.
Pisz dalej, na zdrowie Ci to wyjdzie.

Pozdrawiam

/ Zupełnie bym zapomniała. Niepotrzebnie używasz wulgaryzmów. Rzucają sie w oczy i wyglądają w opowiadaniu idiotycznie, jeśli niczemu właściwie nie służą.

Ten post był edytowany przez Goldspleen: 21.03.2008 00:58


--------------------
"Zaostrzasz ludzki apetyt...do punktu, kiedy pożądaniem potrafią rozszczepiać atomy.
Tworzysz ich ego wielkości katedry. Za pomocą światłowodów łączysz świat i z każdym naszym impulsem chciwości rozbudzasz marzenia za pomocą złota...aż każdy zacznie marzyć o byciu imperatorem...
Swoim własnym bogiem. Tylko co dalej?.... za póżno na rozgrzeszenie"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 21.03.2008 13:14
Post #17 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Mówicie, że Zek jest za idealna... Ale ona jest Wilkołakiem, widzieliście kiedyś brzydkiego wampira czy wilkołaka?
Czarodzieje maja wady, oni są tylko ludźmi, a ona nim nie jest!
Co do tego że go nienawidzi, a potem pożąda. To, to się nie wyklucza. Pożądanie, to nie jest miłość.
Wilkołaki tak jak wampiry są bardzo wyuzdane, chodzi im głównie o swoja przyjemność. Czy jest taka idealna, no nie wiem. Czy kogoś idealnego, kręci bycie brutalnym? Zapominacie o tym, że wilkołaki jak by to ująć rozszarpują swoje ofiary, to są mordercy, piękni i niebezpieczni. Oni mają dziką naturę, myślicie, że Zek by się zawahała przed rozszarpaniem gardła człowiekowi? Bo ja nie sadzę. Oni są jak wilki, można je okiełznać tylko w niewielkim stopniu, chwila nieuwagi, a skoczą ci do gardła. To, że panują nad swoim zachowaniem, świadczy o ich wysokiej samokontroli.
Więzy między członkami rodziny, są jak więzy w stadzie. Łącza ich więzy krwi, potrafią wyczuć, czy ktoś bliski jest w niebezpieczeństwie.
Nie przepadają za czarodziejami, co było już pisane w opowiadaniu, tak samo jak to, że Zek jest uparta, złośliwa, mściwa i ironiczna.
Czy dla was to oznacza, delikatna niewiastę, niczym lilijka?
Zek ma teraz rozchwiany charakterek. Bo kto by nie miał, jak by ci się kazali wiązać z jakimś dupkiem z kijem w ręce? Ale ona dojdzie do siebie!
Nie patrzcie na wilkołaki przez pryzmat zachowania ludzi. Vako kocha swoją siostrę miłością braterską. Było tam powiedziane, że spędzili razem całe dzieciństwo, zawsze razem. To tłumaczy jego niezadowolenie z obecnej sytuacji.
Mam już opowiadanie napisane trochę do przodu, tam się wiele wyjaśni. Nie mogę wam napisać wszystkiego naraz.

Za błędy w opowiadaniu przeprasza.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Goldspleen
post 21.03.2008 14:15
Post #18 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 8
Dołączył: 23.02.2008




W tym komentarzu, broniąc Zek, powiedziałaś o niej więcej niz w swoim opowiadaniu. Pamiętaj , że Ty ją stworzyłas i wiesz o niej wszystko, czytelnik wie tylko tyle ile sama mu powiesz. Gdybyś to wszystko co o niej napisałaś jakoś zgrabnie umieściła w opowiadaniu, nie czepiałabym się tak. To sztuka przedstawić swojego bohatera tak, żeby odbiór czytelników zgadzał sie z Twoim własnym wyobrażeniem o nim.
Chociaż nadal uważam, że jest ona zbyt idealna, nawet jej własna siostra jej za to nie lubi. Nie mam na myśli słodkiej, dziewiczej piękności, ale przecież Mary Sue ma wiele oblicz. Jest zła, dzika, nie zawahałaby się zabic człowieka, ok, ale to są chyba atuty u wilkołaków, czy nie?
Co do Dracona, nie ma nic złego w tym, żeby go pożądała. Tyle że czułość niewiele ma wspólnego z pożądaniem. Spodziewałabym się raczej zwierzęcej namiętności itd, a nie przytulania i słodkich pocałunków.

Ten post był edytowany przez Goldspleen: 21.03.2008 14:18


--------------------
"Zaostrzasz ludzki apetyt...do punktu, kiedy pożądaniem potrafią rozszczepiać atomy.
Tworzysz ich ego wielkości katedry. Za pomocą światłowodów łączysz świat i z każdym naszym impulsem chciwości rozbudzasz marzenia za pomocą złota...aż każdy zacznie marzyć o byciu imperatorem...
Swoim własnym bogiem. Tylko co dalej?.... za póżno na rozgrzeszenie"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 21.03.2008 14:25
Post #19 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta



Cierpliwości, to wszystko sie wyjaśni. Postaram sie trochę jaśniej o niej pisać. Bo nie wszystkie elementy czytelnik łączy, tak jak bym oczekiwała.

To co napisałam w tym wyjaśnieniu, to podsumowanie tego co jest w notkach zamieszczonych. Tylko widocznie trochę słabo łączycie wypowiedzi różnych osób, ale postaram sie to jakoś uporządkować, żeby łatwiej sie to czytało.

Niedługo dodam notkę o tym jak Draco dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy o wilkołakach, mam nadzieję, że wtedy sie rozjaśni.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Alicja Spinnet
post 21.03.2008 22:08
Post #20 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 14.07.2007

Płeć: Kobieta



QUOTE(Goldspleen @ 21.03.2008 01:51)
Jeśli chodzi o "chodź/choć" ja bym zostawiła "chodź".
Wzięła go za rękę, żeby za nią poszedł i powiedziała chociaż? To nie ma sensu.

*




nie, nie, nie ;] chodzilo mi o 'choć' wtedy gdy jest użyte w sensie 'chociaż' wink2.gif

np.

QUOTE(Zek @ 28.02.2008 21:10)

- Skarbie, ja też musiałam wyjść za twojego ojca i wcale nie żałuję, kocham go, chodź dużo czasu zajęło mi zaakceptowanie decyzji rodziców.


Była jego oczkiem w głowie i nadal nim jest, chodź teraz są już prawie dorośli, to nadal często wymakają się nocą na długie spacery.


Wiktor Lykan tak jak wszyscy członkowie jego rodziny byli śmiercożercami, chodź dzieci nie były nimi jeszcze pełnoprawnie, ale to tylko kwestia czasu.


Często czuła się gorsza, chodź nigdy bliscy nie dali jej tego odczuć.


Chodź byli czystej krwi, nie mieli klasy ani godności.


Chodź i one traciły swoją magię i tajemniczość zaraz po pierwszej nocy...


Brunetka miała wielu przyjaciół, była lubiana, chodź tak naprawdę nie lubiła ludzi.
Uważała ich za najbardziej zakłamane i chciwe istoty, chodź zdawała sobie sprawę, że jest jedną z nich.


Na jej zaufanie trzeba długo pracować, chodź wiele razy zdarzało jej się zawierać znajomości z określonych powodów, w tak zwanym „interesie własnym”.


Chodź to co ją czeka za tydzień, będzie wielkim sprawdzianem jaj aktorskich umiejętności i zasad dobrego wychowania, które wpajała jej matka od dziecka.


Chodź nadal pamięta te noce kiedy próbowała zasnąć zanim on wróci z pracy, albo opuści gabinet.

*



( to był tylko jeden post Zek)

"Chodź" jest dla mnie zdecydowanie najczęstszym i najbardziej rażącym błędem w tym opowiadaniu.

pozdrawiam wink2.gif

Ten post był edytowany przez Alicja Spinnet: 21.03.2008 22:20


--------------------
"Gwałt jest niemożliwy - kobieta z podniesioną spódnicą biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami."

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Goldspleen
post 22.03.2008 00:27
Post #21 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 8
Dołączył: 23.02.2008




Ja miałam na mysli poprawienie wszystkich "chodź" na "choć", co w wypadku tamtego zdania było błędem.



--------------------
"Zaostrzasz ludzki apetyt...do punktu, kiedy pożądaniem potrafią rozszczepiać atomy.
Tworzysz ich ego wielkości katedry. Za pomocą światłowodów łączysz świat i z każdym naszym impulsem chciwości rozbudzasz marzenia za pomocą złota...aż każdy zacznie marzyć o byciu imperatorem...
Swoim własnym bogiem. Tylko co dalej?.... za póżno na rozgrzeszenie"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zek
post 22.03.2008 18:49
Post #22 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 26.11.2007

Płeć: Kobieta




Reven, położył dziewczynę delikatnie na pościeli, była skarbem. Delikatnie całował jej szyję, jego język zostawiał mokre ślady, na śniadej cerze kochanki. Wisiał nad nią, podpierając się na łokciach, czuł jej szczupłe palce błądzące po jego plecach. Zębami delikatnie zsunął ramiączka biustonosza, całując jej ramiona. Po czym spojrzał na jej twarz, spojrzał głęboko w oczy dziewczyny, którą kochał, teraz był pewny, tylko ona się dla niego liczyła. Wiedział, że jutro będzie cierpiał, jeszcze bardziej, na wspomnienie jej ciała i tej chwili. Chwili zapomnienia, dla nich obojga.
Dla Zek, ta chwila była spełnieniem snów, kiedy była w nim zakochana. Tak bardzo pragnęła, tego przystojnego mężczyzny. Patrzył na nią z wahaniem. Bał się, bał się popsuć to wszystko, nie chciał jej stracić, nie chciał by rano zawstydzona i zniesmaczona udawała, że nic się nie stało.
- Reven – szepnęła.
- Hmmm.
- Nie jestem, aż tak pijana, jak ci się wydaje – uśmiechnęła się, już zupełnie normalnie, po prostu tak radośnie.
- Ale... ten cały alkohol – on, nadal nie był przekonany.
- Potrzebowałam go.... potrzebowałam, dla odwagi.
Brunet, nie mógł w to uwierzyć. Ona, dla odwagi?
- Odwagi do czego? – spytał podejrzliwie, z wesołymi ognikami w oczach.
- Do tego... – szepnęła, wpijając się w jego usta i przyciągając do siebie.
Reven był zaskoczony, nie on był zszokowany. Nie spodziewał się tego.
Gdy , przerwali by złapać oddech, odsunął się od niej nieznacznie i nadal przyglądał się jej twarzy w milczeniu.
- Podziwiasz? – spytała, uśmiechając się ironiczne.
On tylko zaśmiał się cicho, i pogładził ją delikatnie po twarzy, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
- Jesteś okropny – zaśmiała się..
- Nie, jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy – uśmiechnął się, ukazując równe białe ząbki
Pocałował ją namiętnie i dziko, zjeżdżając jedną ręką, na jej biodro, dalej na udo, zatrzymując rękę na wewnętrznej stronie uda. Poczuł, że przeszedł ją dreszcz.
- Coś nie tak? – spytał, patrząc uważnie na nią.
- Nie, dlaczego?
- Zadrżałaś – mruknął.
- Budzisz we mnie zwierzęce instynkty, i tym razem nie te mordercze – szepnęła, przygryzając jego kark
Reven, sapnął zaskoczony.
- Gryziesz? No tak, też się mogę bawić – mruknął Reven, a Zek poczuła jego żeby na szyi i ramionach.
Reven całował jej piersi i brzuch, czując długie paznokcie jeżdżące mu po plecach.
Nogi dziewczyny wyładowały na jego barkach, a on z dzika namiętnością doprowadził swoja kochankę do pierwszego tej nocy, jęku rozkoszy. Słyszał krzyki Zek i warczenia frustracji połączone z zaciskaniem rąk na pościeli, gdy odsuwał się od jej łona by spojrzeć na jej twarz.
- Zemszczę się – mruknęła, gdy doszła do siebie.
- Na to liczę, dzika kocico.
Usiadła na jego biodrach, popychając go na lóżko. Droga jej ust, naznaczona była małymi strużkami krwi, którą zlizywała z jego rozpalonej skóry. Reven czuł się wspaniale, gdy ona bez zahamowań pieściła jego ciało. Jęknął głucho, gdy przejechała paznokciami po jego brzuchu. Zacisnął, dłonie na pościeli gdy, poczuł jej ciepły język, na wewnętrznej stronie uda. Otarła się policzkiem o jego męskość.
- Zlituj się – sapnął i wplótł dłoń w jej włosy, nakierowując jej usta na miejsce, gdzie ich najbardziej pragnął.
Zek zlitowała się i niewiele później, zlizała resztki nasienia z jego członka.
Reven patrzył na nią dzikim wzrokiem, obudziła w nim jego mroczniejszą połowę.
- A mówiłem ci, że nadejdzie dzień, kiedy będziesz leżeć pode mną i wykrzykiwać moje imię.
- Wcale tego nie żałuje – mruknęła, przyciągając go do siebie.
- Pragnę cię Reven.
Mężczyzna nie potrzebował nic więcej, już po chwili, poruszał się w niej płynnymi ruchami. Co chwilę, pokój wypełniał się szeptanymi na przemian, imionami kochanków. Opadli na pościel zmęczeni, spoceni, podrapani i zadowoleni.
- Riku miała racje, w łóżku jesteś jak dzika bestia – szepnęła Zek, uśmiechając się figlarnie i gładząc go po ramieniu.
- Odezwała się, niewinna lilijka, nie wiem kiedy zejdą mi te szramy na torsie i plecach – mruknął, przeciągając się.
- Dobrze mi – mruknęła sennie.
- Powiedz to jeszcze raz – szepnął, pieszcząc skórę za uchem.
- Dobrze mi...
- Jesteś wspaniała – mruknął i usłyszał jej perlisty śmiech.
- Musimy się przespać.
- Chcesz jeszcze raz? – spytał z uśmiechem.
- Nie o tym mówię, niewyżyty samcu.
- Dobra, dobra już jestem grzeczny, zapamiętam to sobie.

Zek chwilę patrzyła na jego profil, po czym wstała i wyszła na balkon, narzucając wcześniej na siebie jego koszule.
Było jej gorąco. Usiadła pod ściana, podciągając nogi pod brodę.
- Jak on mógł, mi w takim momencie wypomnieć Dracona – krzyczała w myślach.
Reven leżał dalej na łóżku, wspominając ostatnie godziny. Przeklinał swoją głupotę jak mógł jej powiedzieć coś takiego.
Wiedział, że to ją zabolało.
Wyczuł to w jej reakcji, w jej głosie. Wstał, wyszedł za nią na balkon. Siedziała skulona na zimnej posadce, wyglądała ślicznie.
- Wstań, bo się przeziębisz.
Nawet na niego nie spojrzała, wstała posłusznie i nadal wpatrywała się w przestrzeń.
- Jeszcze dwie godziny i zacznie świtać – mruknął.
Ona tylko kiwnęła nieznacznie głowa w ramach odpowiedzi.
- Znowu, zachowałem się jak dupek – zaczął.
- Przepraszam.
- Od kiedy, ty przepraszasz dziewczyny? – spytała z ironią.
- Nie przepraszam dziewczyn, przepraszam kobietę na której mi zależy – powiedział poważnie.
- Oboje nie chcemy, żebyś powiedział za dużo – odpowiedziała, patrząc mu w oczy
- Dlaczego?
- Bo to, niczego nie zmieni – mruknęła, odwracając wzrok.
- Czyli, nie mam u ciebie szans.
- Moje zdanie, nie ma znaczenia.
- A gdyby miało?
- To nie wychodziła bym, za Dracona.
- A za kogo?
- Nie wiem, może za nikogo, może została bym BoodReynem, a może wyszła bym za ciebie – to ostatnie dodała ciszej.
- Czyli, stoi między nami Drako.
- Nie, stoi między nami Voldemort.
- Ale, kto to słyszał, by łączyć wilkołaka z czarodziejem? Przecież to chore! – zawarczał brunet.
- Ty będziesz żyła dłużej od niego, dużo dłużej, poza tym jakie z tego będą dzieci – dodał, czując jak zalewa go fala wściekłości, na myśl o dzieciach kobiety, którą kocha i czarodzieja
- Moje życie nie zapowiada się ciekawie, to prawda, ale nic na to nie poradzę – odpowiedziała posępnie.
- Muszę się zbierać, rano wracam do szkoły – dodała po chwili.
- Pierwszy raz żałuje, że już skończyłem szkołę – uśmiechnął się blado.
- Ale odwiedzę cię, będę się kręcił niedaleko – dodał szybko.
Zek tylko wtuliła się w jego nagi tors, przez chwilę zapominając o rzeczywistość.
- Kocham cię – usłyszała.
Spojrzała w oczy Revena, były takie przepełnione uczuciem do niej. Stanęła na palcach i pocałowała go.

Wiktor bał się o córkę. Widział jaki ból, sprawia jej to udawania. Żałował, że nie będzie miał, wnuków czystej krwi. Planował wydąć ją za Rina albo Revena. Czarodzieje, według niego byli słabi. Bez kawałka kija nic nie znaczyli. Nieliczni potrafili się bez niego obejść, ale to była tylko magia nie mieli nic z wojowników. Zabijali wrogów po cichu, zachodząc ich od tyłu. Te myśli jednak zostawił dla siebie. Jego współpraca z Voldemortem, lub jak kto woli Tomem Marwolo Riddelem była dla niego korzystna. Między wilkołakami, liczyły się tylko dwa rody Lycani i Festusi. Właśnie te dwa rody prowadziły od wieków walkę z wampirami, której koniec nie miał prawa prędko nadejść. Dzięki współpracy ze Śmierciorzercami, miał tylko jednego wroga – wampiry.
- Musze pogadać z Tomem, czy ten ślub jest konieczny – mrukną, do siebie wilkołak.

Draco, siedział ze znajomymi, w przedziale pociągu jadącego do Hogwardu już trzy godziny.
Chłopaki nadal, ekscytowali się wczorajszym wieczorem.
Tylko on miał mieszane uczucia, martwił się, martwił się o swoją narzeczoną.
Był zazdrosny i rozżalony, nie chciał jej zostawiać na pół roku. Bo dopiero na święta się spotkają. Ale czy można tęsknić, za kimś kto nie tęskni za tobą? Teraz młody Malfoy, wiedział, że tak. Nie wiedział tylko czy się zakochał, czy to tylko objaw jego zaborczości wpajanej mu od dzieciństwa, „chcieć to móc, chcieć to mieć synu” powtarzał mu Lucjusz, a on chciał, bardzo chciał.
- Dracusiu... – wrzasnęła Pansy, wskakując mu na kolana
Drako, przez chwilę nie widział co się dzieje, dopiero gdy dziewczyna wepchnęła mu na sile język do ust, otrząsnął się i zepchnął ją z kolan.
- Co ty sobie wyobrażasz, kretynko?! – wrzasnął.
- Jak to co, przecież jesteśmy parą – tłumaczyła się, ze łzami w oczach.
- Parą? Nie bądź żałosna, nigdy nie byliśmy parą! Więcej się do mnie nie zbliżaj, bo sobie tego nie życzę – wrzeszczał, na osłupiałą dziewczynę.
- Zostawiasz mnie dla psa! Dla zwykłego kundla, dla wrednej suki! – darła się zapłakana.
- Co ona ma takiego, czego ja nie mam?
- Ona ma wszystko, a teraz spierdalaj póki panuje nad sobą i pamiętam, że nie wypada bić ... ee płci odmiennej od męskiej – warknął, wściekły blondyn.
Draco, opadł głębiej w fortelu i patrzył w szybę. Był wściekły, nie wiedział, że tak go zaboli jak, ktoś będzie obrażał Zek.
- Nieźle jej od suki poleciała, tylko czemu się psów czepiła? – spytał nieświadomy Ian.
Zapadła cisza, Blais patrzył wyczekująco na Dracona, nie chciał zdradzać tajemnicy przyjaciela.
- Zek jest wilkołakiem – powiedział spokojnie Draco.
Ian i reszta kumpli pobladła zaskoczona.
- Żartujesz? – spytali.
- Nie, słyszeliście o Lycanach?
- Słyszeliśmy – przytaknęli.
- No to wczoraj mieliście przyjemność, poznać i ślinić się na widok Zek Lycan – zadrwił.
- Mi tam to nie przeszkadza. Lycani to elita, oni nie są tacy jak te wilkołaki, o których się uczymy, oni się tacy urodzili i nad tym panują – odezwał się Blaise.
- Poza tym to potęga, to są najlepsi wojownicy, mają wiele innych umiejętności prócz czarów, jednym słowem im zazdroszczę – dodał.
- No co tacy zdziwieni, trochę poczytałem o nich – dodał dumny, z siebie Blaise.
Draco, już nie słuchał dalszej rozmowy kumpli. Obiecał sobie, że pójdzie do biblioteki i poczyta o swojej przyszłej żonie.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Alicja Spinnet
post 23.03.2008 01:08
Post #23 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 14.07.2007

Płeć: Kobieta



Zek! Szukaj bety ;]

Ładnie, ładnie, tylko krótko biggrin.gif
Czekam i motywuję do pisania i szybkiego rozwijania akcji ;]

czekolada.gif nutella.gif czekolada.gif

aaa... no i dziękuję oczywiście wink2.gif


--------------------
"Gwałt jest niemożliwy - kobieta z podniesioną spódnicą biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami."

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
harolcia
post 24.03.2008 17:09
Post #24 

przerażona


Grupa: Prefekci
Postów: 1425
Dołączył: 30.07.2005
Skąd: wiesz, że żyjesz? <wro>

Płeć: Kobieta



Podoba mi sie pomysł. Niespotykany, a to się liczy. Ale...

Błędy, błędy i jeszcze raz błędy!!! Koniecznie znajdź sobie betę, albo staraj się sama dopracowywać swoje opowiadanie.
Czekam na kolejny part.
A to na zachętę - nutella.gif


--------------------
Prefekt Gryffindoru Członkini KLL

Tekst do wygrawerowania na nierdzewnej bransoletce, noszonej stale na przegubie na wypadek nagłego zaniku pamięci
Barańczak Stanisław
1.) JEŻELI COŚ CIĘ BOLI: - DOBRA WIADOMOŚĆ: ŻYJESZ. - ZŁA WIADOMOŚĆ: TEN BÓL CZUJESZ WYŁĄCZNIE TY.
2.) TO WSZYSTKO DOOKOŁA, CO CIĘ SZCZELNIE OTACZA NIE CZUJĄC TWEGO BÓLU, JEST TO TAK ZWANY ŚWIAT.
3.) UBAWI CIĘ, ŻE JEST ON REALNY I JEDYNY, A LEPSZEGO NIE BĘDZIE PRZYNAJMNIEJ PÓKI ŻYJESZ.
4.) GDY JUŻ SKOŃCZYSZ SIĘ ŚMIAĆ, ODRZUĆ LOGICZNY WNIOSEK, ŻE TAKI ŚWIAT BYĆ MUSI PRZYWIDZENIEM LUB SNEM.
5.) TRAKTUJ GO CAŁKIEM SERIO, JAK ON PRZED CHWILĄ CIEBIE - DOKONUJĄC WYBORU SPECJALNEJ CIĘŻARÓWKI,
6.) BY W OKREŚLONYM MIEJSCU I UŁAMKU SEKUNDY POTRĄCIŁA CIĘ, KIEDY PRZECHODZIŁEŚ PRZEZ JEZDNIĘ.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Susan Wollins
post 24.03.2008 20:39
Post #25 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 30.01.2008

Płeć: Kobieta



Wiesz, po raz pierwszy jakieś opowiadanie z paringiem DM/ ktoś mnie zaskakuje.... I to pozytywnie wink2.gif. W praktycznie wszystkich ff, które czytałam, sytuacje są tak proste do przewidzenia, że aż nudne =/. A tu... coś pięknego wink2.gif. Sama nie wiem, co myśleć o Zek. Czasami niedostępna i zimna, czasami gorąca kokietka. Jaka jest na prawdę - nie wiem. Za to stawiam Ci dużego plusa.

Co do błędów, to rzeczywiscie mogłabyś znaleźć bete. Jednak i bez niej opowiadanie jest zrozumiałe i dobre wink2.gif.

Z niecierpliwością czekam na kolejny fragment smile.gif. A to dla ciebie w nagrodę zelka1.gif nutella.gif czekolada.gif xDD.

Pozdrawiam i życzę weny - Susan.


--------------------
"Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!"
"Dzień Świra"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

3 Strony  1 2 3 >
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 00:08