Tak się zastanawiam, czy aby przypadkiem tego tematu nie było, ale sobie nie przypominam (co nie jest rzeczą dziwną dla starych sklerotyków), a biorąc pod uwagę fakt, że aktualnie nie ma nic o tym temacie (albo ja nic nie wiem o tym) chyba mnie nie zlinczujecie.
Zastanawia mnie, jak inni (czyli nie ja) odbierają słowa "przyjaźń", "przyjaciel". Jak dla mnie przyjaźń jest rzeczą (?) dużo głębszą od miłości, a to dlatego, że miłość zdarzyło (i nadal zdarza) mi się przeżywać (choć nieodwzajemnioną), a przyjaźni nie. A mówiąc ściśle zdarzyło mi się ostatnio. Przez jakieś dwie godziny (od 1 do 3 rano - znaczy tak około) miałem przyjemność rozmawiać z pewną osobą i czuję, że przez ten (i tylko ten) czas byliśmy przyjaciółmi. Nasze umysły biegły tym samym torem, wypowiedziane zostało słowo, a odczytane zdanie. Uczucie było niepowtarzalne i nie wiem, czy się powtórzy (najpierw musimy się spotkać, co bedzie najwcześniej pod koniec sierpnia). Ale ta osoba (nieważne, czy to chłopak czy dziewczyna) stała się dla mnie najbliższą. Jeśli ta tendencja (oczywiście biorąc poprawkę na istniejącą wtedy cudowną atmosferę) się utrzyma to chyba będę mógł mówić o przyjaźni.
Jak Wy sądzicie? Czym jest dla was przyjaźń? Czy można miec więcej niż jednego przyjaciela/przyjaciółkę?
Pozwole sobie przytoczyc mojego posta w
temacie: MIŁOĆ.
Miłość.
Jedno z dwóch słow, które mają dla
mnie bardzo, bardzo duże znaczenie.
Drugie to przyjaźń.
I
zanim zdołam powiedzieć prawdziwe, szczere i przemyślane "Kocham
Cię" lub "Jesteś moim przyjacielem/przyjaciółką" - minie dużo
czasu.
Narazie jeszcze nigdy tego nie zrobiłem, ufam, że kiedyś przyjdzie
na to czas.
Miłość. Zbyt wielkie słowo na określenie
"zakochiwania sie w coraz to kolejnym czlowieku". Przynajmniej dla
mnie.
A może jest inaczej? Może slowo to ma tak szeroki zakres, że można
powiedzieć, że kocham nowo poznaną osobę, która podoba mi się, i z która
chciałbym spędzić czas miło.
Dlatego nie będę po nikim jechał, że pisze
o miłości w wieku jakich 12-15 lat, przynajmniej dla mnie, człowiek wtedy
jest zbyt niedojrzały, by móc pojąć wagę tego słowa.
Podobnie z
przyjaźnią. Przewracam oczami jak słyszę - 'no, mam 3 przyjaciółki i
jednego przyjaciela; byłam u psiapsióły i sobie nazwzajem tajemnice
zwierzałyśmy'.
Nie potrafie nazwac kogos
przyjacielem. Moze tylko mojego brata ale i on ma odjazdy niezmieskie. Wazne
slowo. I by zasluzyc sobie na miano mego przyjaciela - zaiste - wiele trzeba
zrobic i trzeba byc kims. Kims godnym zaufania, kims kogo miec przy boku
moge zawsze, kims ktos bylby na dobre i na zle, ktos kto po moim bledzie nie
odejdzie - a pomoze.
Dlatego wciaz szukam. I nigdy nie mialem przyjaciol.
Moze to cos we mnie zlego jest? Chyba nie.
Unikam tych, ktorzy
przyjacielem zwš po zdradzeniu kilkunastu tajemnic i kilku rozmowach. To nie
dla mnie.
Powiem krotko, zeby zostac moim przyjacielem
trzeba sie sporo napracowac, takrze 2 odziny bzy nawet piec by nie
wystarczylo, moge kogos polubic, ale dopiero po dluzszych rozmowach
stwierdzam czy to moj przyjaciel czy nie.
Edit:// Oczywiscie ze
przyjaciol moze byc wiecej niz jeden, ale zawsze jest to jakas mala grupka
ludzi.
Dokłanie... Arystoteles pisał kiedyś...
"Kto ma wielu przyjaciół, ten nie ma żadnego"... jest to raczej
wąska a nawet bardzo wąska grupa ludzi... W moim przypadku są to 3 osoby, z
czego jedna wyjechała na rok do Australii. No ale mamy przynajmniej częsty
kontakt przez internet ...
Sir Momo, oczywiście, że przyjaźń może być
ważniejsza od miłości - jednakże musi to być przyjaźń szczera i prawdziwa.
Bo prawdziwy przyjaciel jest z tobą na dobre i na złe... Z drugiej jednak
strony jeśli trafimy na prawdziwą miłość, taką jak np. z Listu św. Pawła...
to zdecydowanie taka miłość jest o wiele ważniejsza...
co do tego co jest ważniejsze [miłość czy
przyjaźń], każdy sam ustala sobie swoją hierarchię. ja jeszcze jej nie
ustaliłam, bo chyba nie przeżyłam ani jednego ani drugiego.
nie raz i nie
dwa się zdarzało, że nazywałam kogoś przyjacielem. czasem było to pod
wpływem chwili, jakiegoś wydarzenia, rozmowy. czasem kilku dni, tygodni,
miesiąca kiedy było między mną a jakąś osobą lepiej niż przez cały rok.
potem jakoś się to ciągnęło... i psuło. czasem nawet pod wpływem dwóch
spędzonych razem tygodni lub wirtualnych ''wydarzeń''.
teraz wiem, że to wszystko było dosyć głupie i dziecinne. może po prostu
chciałam tak kogoś nazywać.
a na chwilę obecną mam osoby, które są mi
bliskie. i tyle wystarczy. myślę, że to też dużo.
Ja zauważyłam, że moimi przyjaciółmi są
ludzie, których znam bardzo długo, ale nie wszyscy. Tylko ci, z którymi
przeżyłam próby czasu - kłótnie, zmiany. Ci, z którymi nadaję na tych samych
falach. Ci, z którymi rozumię się bez słów. Miałam wiele
'przyjaciółeczek', z którymi siedziałam w ławce i plotkowałam w
szkole. Ale na dłuższą metę to nie działało. Olewały mnie na rzecz innych.
Wtedy zrozumiałam, co to jest przyjaźń. I swoimi przyjaciółmi nazywam tylko
trzy wybrane osoby - Damiana, Paulinę i Ankę (Vi). Te trzy osoby nie znają
się co też ułatwia sprawę - w szkole przyjaciółka z ławki wolała gadać i
łazić z kimś innym, a nie słuchać moich problemów. Właściwie taka przyjaźń,
jak ta, która łączy mnie z tymi trzema osobami może być nazywana rodzajem
miłości - dziewczyny kocham jak siostry, chłopaka jak brata. I cudownie jest
znać takie osoby.
Tyle.
Ja w szkole nie szukam przyjaciół - choc w
poprzedniej szkole udało mi się znaleźć taką osobę... ale on właśnie
pojechał do Australii....
Teraz mam klasę, gdzie na na 32 osoby jest 28
dziewczyn... klasa... ehh.. skzoda gadać.. nie przepadam za tym
towarzystwem, ale jest profil klasy, który mni interesuje i niestety musze
do takiej klasy chodzić...
Staram się z nimi w ogóle nie kontaktować -
nie chodzę z nimi na imprezy, nigdzie, bo nie lubię ich towarzystwa, a oni
myślą, że ja jestem kujonem Wiecie, tamtych 3 chłopaków to hip-hopowi fani... i znajdź z
takimi fajny temat, a dziewczyny to ... szkoda mówić ... Barbie i
ćwierć-inteligentki... heh..
Mam dużo lepszych znajomych i z nimi spędzam
sporo czasu i po prostu ... pozory mylą... po prostu...
Dlatego sporo
czsu spędzam tu na forum, bo myślę i uważam ,że jest tu sporo fajnych ludzi,
z którymi można sobie na różne tematy pogadać... dzięki wam za to...
Ja mam pzyjavciółki konkretnie
dwie. Z jedną chodzę do klasy i jest fajnie fajnie, ale ona jest zawsze
skryta. No prawie zawsze, bo jak wybuchnie to
wulkan. Spotkałyśmy siem w 4 klasie podstawówki (ach co to były za czasy) i
pierwsze słowa to: Masz pożyczyć temperówkę? Teraz AngeL of DarknesS błądzi
gdzieś tu po forum i może to przeczyta.... Tymczasem moja ukochana Chrupek
(geniusska) Wuprowadziłą siem daaaaaawno temu, ale codziennie wisimy na
telefonie i przychodz potem nieziemskie rachunki. Znam ją dziesięć lat i to
że jej mi brakuje, że jest moją drugą połową zajarzyłam dopiero jak
wyjechała. Z AngeL of DarknesS było inaczej. Po wielkiej kłótni
zrozumiałyśmy ze nie istniejemy bez siebie. Jest jeszcze Yakuli ale ona jest
bliską kumpelą.
Przyjaźń to wielkie słowo. Przyjaciel to ktoś kto
jest z tobą zawsze na dobre i na złe i nie liczy się żadna odległość kraj
czy kolor skóry.
Po dwóch godzinach mile spędzonyc nie możesz nazwać
nikogo przyjacielem, dopóki nie przeżyjesz z nim czegoś takiego jak zabicie
trola górskiego
Ja mysle, ze milosci i przyjazni nie wolno
do siebie porownywac, bo to dwa zupelnie odmienne uczucia. Pamietam, ze
kiedys latwo bylo powiedziec Ty, Ty, Ty jestes moim przyjacielem, jestes dla
mnie wazny. Po pewnym czasie okazywalo sie, ze kazdy o sobie zapominal i tak
trwala ta nierozerwalan 'przyjazn'. Aktualnie wiem, ze mam trzy
przyjaciolki na ktore moge liczyc w kazdym momencie. Wbrew pozorom pseudo
przyjaciele moga wyrzadzic wiele krzywd. Nauczylam sie tego i do tych spraw
podchodze z dystansem. Boje sie kogos nazwac przyjacielem by za 3 tygodnie
nie dowiedziec sie, ze ja jestem mu calkowicie obojetna.
Przyjaźń to coś bardzo ważnego i cennego.
Ale nie znalazłam jeszcze prawdziwego przyjaciela (/przyjaciółki). O takich
bliższych mówię kumpele. Ale to nie jest przyjaźń. Mam nadzieję, że kiedyś
znajdę kogoś, kogo szczerze, z serca będę mogła nazwać przyjacielem.
Patrząc tak na swoje dotychczasowe
życie, to stwierdzam, że chyba nie było i nie ma w nim prawdziwej przyjaźni,
o miłości już nie wspominając. Bo zawsze po jakimś dwumiesięczym okresie
czasu ta 'przyjaźń' się wypala. Wiele rzeczy zaczyna drażnić mnie w
tej osobie, co mnie zaczyna do niej zniechęcać. Wreszcie oddalam się od niej
aż staje się dla mnie obojętna.
Nie ma i nigdy nie było osoby, która
wiedziałaby o mnie wszystko, znałaby moje najskrytsze uczucia, a to z tego
względu, że jestem osobą, która nie lubi otwierać się tak bardzo przed
kimkolwiek.
Ale czym tak naprawdę jest przyjaźń?
Ja myślę że to
chyba nie jest tylko powierzanie tajemnic, pomaganie sobie w tych trudnych
chwilach. Jak dla mnie trzeba czegoś więcej - jakiegoś strasznego zaufania,
spędzania przy sobie większości życia, poczucia bepieczeństwa przy tej
drugiej osobie. Wiesz, że możesz przy niej obnażyć całe swoje życie,
wszystkie uczucia, możesz stworzyć z nią swój własny, prywatny świat, do
którego nie wejdzie żadna osoba postronna, i na pewno go nie zdoła
zniszczyć.
Przyjaźń to też dawanie wolności. Ja nie lubię, gdy ktoś chce
mnie ciągle mieć przy sobie bo podobno 'jestem jej/jego
przyjacielem'. Każda strona powinna być silna i mieć też swoje własne
życie, w cześci niezależne od tego przyjaciela.
Sumując, przyjaźń to
stworzenie nienazywanego związku między dwojgiem ludzi w taki sposób, aby
każdy zarazem był indywidualnością.
A odnosząc to do mnie, to mam
dwoje dobrych kumpli, których inni nazwaliby już 'przyjaciółmi'.
Jest to dziewczyna, z którą połączyła mnie wspólna pasja oraz chłopak, z
którym połączyło mnie - sama nie wiem co.
I właśnie - czy myślicie,
że możliwa jest platoniczna przyjaźń między kobietą a mężczyzną?
QUOTE (_Marcia @ 06.08.2004 12:28) |
Ja mysle, ze milosci i przyjazni nie wolno do siebie porownywac, bo to dwa zupelnie odmienne uczucia. |
Nie porownywane w sposob co jest bardziej
wazne co mniej.
Luthien> kiedyś wierzyłam w prawdziwą
przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną. Kiedyś ... Teraz jednak sądze, że
nie ma czegoś takiego. Owszem, kumplowanie sie - tak. Ale PRAWDZIWA, GŁĘBOKA
przyjaźń - nie. Bo prędzej czy później jedna ze stron poczuje 'coś
więcej' i koniec.
Też tak myślę... chociaż sporadyczne
pprzypadki mogą wystąpić.
Jakkoliwek z własnego doświadczenia, odpowiedź
brzmi: NIE. Tak jak pisze Lilly - potem jest 'coś więcej' i może się
zdarzyć, że będzie ok, ale może wszystko od razu upaść. W końcu i tak
upadnie..
Trzeba sięgnąć do języka. Co sie mówi
przyjacielowi, żeby mu powiedzieć, co sie do niego czuję, wyłączając zwrot
"Jesteś moim przyjacielem". Przyjaźniuję Cię? Lubię Cię? A może
powinno się mówić: Kocham Cię? Ja tak uważam. Wg. mnie więź między
przyjaciólmi to jest miłość. Jest miłość rodzicielska, braterska,
erotyczna... A czym to uczucie się niby różni?
Tak, jest również i platoniczna...
Jakkolwiek zostało to kiedyś przez kogoś nazwane
przyjaźnią i odróżnione od miłości.. ktoś chciał to w jakiś sposób odróżnić,
czyli coś musi je dzielić...
Wiesz.. w dzisiejszych czasch gdy się mówi o
miłości między przyjaciółmi, to kojarzy się tylko jedno...
Dla mnie przyjazn to obustronne zaufanie,
utwierdzone zyciowymi sytuacjami.
No i, jak to kiedys ktos
powiedzial, choc pewnie przekrece, prawdziwa przyjazn jest wtedy, kiedy
cisza miedzy ludzmi przestaje byc niezreczna.
A czy ja mam? A chyba
mam.
Dla mnie przyjacielem jest ta
osoba,ktorej moge zaufac,ktora mnie nigdy nie rozczaruje,zawsze
pomoze.Jakkolwiek by to zrobila to zawsze bedzie miala dobre intencje,a nie
jakis osobisty cel.
Ja jeszcze nie spotkalam prawdziwego
przyjaciela czy przyjaciolki.Mam 2 bliskie kumpele,ale gdybym miala to
nazwac prawdziwa,gleboka przyjaznia to bym sklamala.Czuje sie dobrze w ich
towarzystwie,ale czuje,ze jest miedzy nami jakis mur...ktory stanowi
zazdrosc,klamstwo.Jednak wole zyc w tym "swiecie" niz nie miec
nikogo...
Pozwole sobie prztoczyc pewne stare przyslowie
mongolskie:
"...Ten kto ma przyjaciół,
jest jak step rozlegly
kto ich nie ma,
jest jak dloń mały."
Wedlug mnie jest to bardzo madre
zdanie,bo czy naprawde potrafimy zyc bez przyjaciol,juz nie mowie o takich
od serce,jak wczesniej powiedzialam,ale o osobie,z ktora mozesz szczerze
pogadac o wielu rzeczach,zrozumie cie,ale wiele jej do miana prawdziwego
przyjaciela.Przynajmniej ja tak sadze....
A i jeszcze jedno,czy
czlowiek moze miec przyjaciela w zwierzeciu?Wydaje sie to takie banalne,a
jednak?Bo czy mozna przelac wszystkie uczucia na jedno male stworzenie,ktore
nie wiele rozumie(hmn...zalezy jakie)z problemow tego swiata?Chyba nie,ale z
drugiej strony jest to bardo mozliwe,bo jesli czlowiek nie ma nikogo w
poblizu,tylko jednego pupila,ktory zawsze na niego czeka,wiernie...to jak
nie przelac na niego swoich uczuc,no jak?
Hmn...Mam nadzieje,ze
napisalam na temat i za bardzo nie rozciagnelam swojej wypowiedzi.Pozdrofka
Ja tam mam wlasnie taki wykluczany przez nas przypadek, mam przyjaciólke, kobita jest boska, blebleble... no i ona ma chlopa, zreszta fajny z niego koles, ale jak cos jest nie tak to do kogo przychodzi? Do mnie, a nie do faceta. Nie wiem czemu tak sie dzieje, ale czesto mi sie w koszulke poryczala...
Oj oj... ja się na tym przejechałam
porządnie, serio.
I teraz moge powiedzieć z pełną świadomością, że
mam tylko jedną, jedyną przyjaciółkę.
Z którą mogę milczeć.
I
przelewać łzy w madryckim parku.
Gubić się w Zupełnie Obcym Mieście. I
odnaleś.
Płakać na środku lotniska wśród tłumu nieznannych ludzi i to nie
ma dla nas znaczenia.
Przebalować Ho Ho Euros.
Ściągać majtki na
basenie.
Zakładać się, która będzie się opalać toples.
Możemy się na
siebie gniewać i czasem siedzieć w ciszy ze złości.
I nie wiedzieć się
1,5 roku gdy ona mieszka w Chile.
I to wszystko niczego w nas nie
zmienia. Przez... 13? 14 lat?
To własnie jest przyjaźń. Coś niezwykle
istotnego, ukryte w banałach i codzienności.
i ciągła myśl 'Kurwa, Hazel, ja cię kiedyś zabiję'
Oj, ale nie można bez niej żyć, to fakt, cholera jasna.
QUOTE (_Marcia @ 06.08.2004 12:28) |
Ja mysle, ze milosci i przyjazni nie wolno do siebie porownywac, bo to dwa zupelnie odmienne uczucia. |
Pewnie chodziło o miłość w znaczeniu,
odnalezienia swojej drugiej polowy
No chyba że. Ale w sumie czasem przyjaźń
pomiędzy chłopakiem a dziewczyną może przerodzić się w miłość. Chociaż ja
sobie nie wyobrażam, że miałabym się całować z moim przyjacielem Damianem...
XD Może to dlatego, że nie jest w moim typie XP
QUOTE (Sumiko @ 06.08.2004 22:16) |
Możemy się na siebie gniewać i czasem siedzieć w ciszy ze złości. |
Bardzo cenię sobie czyjąć przyjaźń. Mam
jedną przyjaciółkę. Od dwóch lat. Nigdy nie mówiłyśmy "chcę się z tobą
przyjaźnić" czy coś w tym stylu. Samo wyszło. Zwykle zbyt wczesne
deklaracje psują to, co mogłoby być. Niestety, teraz się rozstaniemy, bo ona
wyjeżdża do szkoły do Warszawy. I będzie teraz gościem w swoim rodzinnym
domu. Będziemy się widywać sporadycznie. Boję się, że w nowej klasie nie
znajdę nikogo choćby w małym stopniu takiego jak ona.
Przyjaźń jest dla
mnie cenniejsza niż miłość...prawdziwa przyjaźń nie skończy się, gdy ktoś
wyjedzie na długi okres czasu. Gdy zdradzisz przyjaciela, to czasami gorzej
niżbyś zdradził żonę czy męża..(Bo nie wszystkie związki opierają się na
przyjaźni. A dobry związek powinno się budować właśnie na niej). A co do
miłości, zgadzam się z Katonem. To, co łączy mnie z moją przyjaciółką, mozna
nazwać miłością...czasem sobie mówimy 'kocham cię miłością bez
seksu' ;D
PRZYJACIEL i przyjaciel. W ten sposob rozrozniam przyjazn.
PPRZYJACIOL mam garstke a przyjaciol kilkoro.
Mieć wielu przyjaciół, to nie mieć żadnego
Arystoteles,
bo przyjaciel wszystkich nie jest niczyim przyjacielem
PRZYJACIEL jest dla mnie czyms strasznie waznym. Kiedy rozmawiasz z nim ciagle i wydaje ci sie wciaz ze masz mu jeszcze tyle do powiedzenia, badz kiedy milczysz razem z nim i wydaje ci sie w tym momencie ze to milczenie jest wlasnie tą dluga rozmowa, kiedy widzisz go na ulicy i od razu poprawia ci sie chumor pomimo tego ze przed piecioma minutami jakas wredna istiota doprowadzila cie do furii- tak to jest przyjazn. Pozatym kiedy jest sprzeczka i siedzimy w ciszy zli na siebie i tak wiemy ze to zaraz minie i znow bedzie jak zawsze. Wiem ze ZAWSZE moge na niego liczyc. Tolerujemy swoje wady i zalety. Wiemy kiedy milczec, kiedy razem sie smiac badz kiedy razem plakac. Kiedy placzesz a nagle dzieki tej osobie gromko sie smiejesz. Nie wyobrazam sobie zycia bez przyjazni.
'Jestes na zawsze odpowiedzialny za to co oswoiles'- Antoine De Saint-Exupery
Co dasz dobremu przyjacielowi, nie zginie.
O przyjazni mozna by pisac i pisac. A jednoczesnie nie przekaze sie tego co jest w niej takiego wspanialego. Wiem ze nie moglabym chyba zyc bez przyjaciol tych najblizszych. Kiedys na lekcji wych. mielismy okreslic sie nawzajem w kliku slowach. Ktos napisal ze jestem uzalezniona od przyjaciol- tak nie wyobrazam sobie zycia bez kogos bliskiego.
Ostatnio dłuższy czas zastanawiałam sie na
istotą przyjaźni.
Mniej więcej cztery lata temu zaprzyjaźniłam sie z
dziewczyną z mojej klasy. Wczesniej było tak, że się kłóciłyśmy,
obgadywałyśmy itp. ale w końcu, nie wiadomo kiedy, zostałyśmy
przyjaciółkami. Takimi prawdziwymi. Nie ma co ukrywać, rzeczywiście do
przyjaźni trzeba dorosnąć. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Nie było
sytuacji, żeby jedna nie miała czasu dla drugiej. Zero negatywnych uczuć
między nami.
No właśnie, ale piszę to w czasie przeszłym. Nie jesteśmy
juz przyjaciółkami. Skończyło się. Czy to rzeczywiście prawda, że przyjaźń
się nie kończy? W takim razie jak nazwać bezgraniczne poświęcenie dla
drugiej osoby?
Hm... musze cie zasmucic, to nie byla przyjazn, bo prawdziwa przyjazn ma sie do konca zycia. Przynajmniej taka jest moja opinia, no chyba ze jakas wielka tragedia sie zdarzy, typu, ze przejedziesz samochodem rodzica przyajciela, i tego on ci wybaczyc ma prawo nie wybaczyc...
Wiesz MisieK, jakbyś tego nie nazwał,
jakimś cudem wcale nie jestes w stanie mnie zasmucić.
Bo ja nie żałuję
tych czterech lat. Wiem co to znaczy mieć przyjaciela, a nie wiem co znaczy
stracić przyjaciela. To się skończyło, samo, ludzie się zmieniają...
Ludzie sie zmieniaja, swiat sie smienia, ale przyajciel zostaje... takie jest moje zdanie.
Uważasz, że przyjaciel nie ma prawa się
zmienić? Przyjaciel też człowiek... :>
Eh... nie chodzi o to, czlowiek moze sie
zmienic, ale uczucie jako przyjazn do drugiej osoby, jesli nazywa sie to
uczucie przyjaznia, winna byc niezmienna.
Słowa "przyjaźń" i
"miłość" znam tylko z książek. Nie wiem jak to jest stracić
przyjaciela/przyjaciółkę bo nigdy żadnego/żadnej nie miałem. Tak na dobrą
sprawę - nawet jest mi z tym dobrze...
QUOTE (MisieK @ 08.08.2004 20:56) |
Eh... nie chodzi o to, czlowiek moze sie zmienic, ale uczucie jako przyjazn do drugiej osoby, jesli nazywa sie to uczucie przyjaznia, winna byc niezmienna. |
Okreslam to stanem Posunietego Kolezenstwa,
juz myslisz ze jestes czyims przyjacielem, ale w zeczywisotosci troche ci
jeszcze do tego brakuje.
Aha, czyli lepszego określenia nie
masz.
Wiesz, niektórzy ludzie mówia, że nie liczy się ilość, ale jakość.
Moim zdaniem lepsza czteroletnia przyjaźń niż całe życie z osobą, której nie
możesz do konca ufać... itp.
Ma dziwne ogreslenia na niektore
rzeczy....
QUOTE |
Wiesz, niektórzy ludzie mówia, że nie liczy się ilość, ale jakość. Moim zdaniem lepsza czteroletnia przyjaźń niż całe życie z osobą, której nie możesz do konca ufać... itp. |
No cóż rzeczywiści dziwnie to Atina
określiłas, bo takim powiedzeniem ludzie z reguły obdarowywują jakis towar,
a przecież mowa o ludziach, o ludziach bliskich naszemu sercu...wg mnie
wasza znajomość by przetrwała, gdyby obu stronom na tym naprawde zależało.
Moze pora zastanowic się nad tym...moze to była tylko namiastka przyjaźni,
bo któraś z was potrzebowała osoby do zwierzeń...tak nagle, i na chwile...
;-).Nie bierz tego do siebie,ale tak mogłoby być=)
^^Puszczyk może i nie
jest Ci zle bez przyjaciol jak twierdzisz, ale z nimi byłoby o niebo
lepiej.
Ja sie zgadzam...ze przyjaciele mogą..sie zmienić....
No bo w końcu charakter, wspolne tematy rozmow, wspolne mysli, poswiecenie, zaufanie, wiara,szczerosc...i tak w nieskończoność to jest wlaśnie TO co kochamy w naszych przyjaciołach...a jak...TO stracimy (Ktos stwierdzi "nie chce dluzej taki byc "...) ...to chyba lepiej się rozstać ...niż żyć z takim "niby" przyjacielem...udawać..i.....cierpieć...
Bol jest w tym przypadku "przywilejem" obu stron, wiec po co sobie go zadawac???
A wspomnienia mogą pozostać......NIE...muszą pozostac....
I TO JEST PIĘKNE w przyjaźni...że choć się kończy to trwa....
QUOTE (Katon @ 06.08.2004 18:06) |
Trzeba sięgnąć do języka. Co sie mówi przyjacielowi, żeby mu powiedzieć, co sie do niego czuję, wyłączając zwrot "Jesteś moim przyjacielem". Przyjaźniuję Cię? Lubię Cię? A może powinno się mówić: Kocham Cię? Ja tak uważam. Wg. mnie więź między przyjaciólmi to jest miłość. |
noo-o.
ja tam sadze ze przyjaciele moga
przychodzic, odchodzic, zmieniac sie... no. aktualnie nie wiem, czy moge
powiedziec, ze mam przyjaciela.. i tak mowie przyjaciele na moich bliskich
znajomych, chociaz przyjaciolmi nie sa. 'Kumple' 'kumpele'
'znajomi' - nie podobaja mi sie te slowa Tak to sobie moga mowic
ziomy spod bloku i cool laski. jedni przyjaciele sa dla mnie wazniejsi
bardziej, inni mniej...
a takiego prawdziwego dopiero odkrywam. jesli sie
nie pogryziemy to moze cos z tej przyjazni z [p] bedzie.
Święta prawda, Kiero. Przyjaźń to
braterstwo dusz... ale często "przeciweństwa się przyciągają", tak
jest ze mną i moją przyjaciółką
Hej, Neonai - to ja muszę się poświęcać i
całe forum czytać, żeby usłyszeć coś takiego? No patrzcie...a w realu to
tylko ,,jesteś pseudointeligenta" Ale i tak Cię kocham, miłością bez seksu! ^^
jak tak czytam te wyszstkie wasze posty to
dochodze do wniosku ze jestem taka malutka i nic nie mam
piszecie ze
przyjaźń mósi przetrwac wiele prób:rozłąki, odleglosc, którnie,
nieporozumienia itd. wtedy dopiero jest prawdziwa
wogóle pieknie
niektórzy tu opisuja przyjaźń
ja mam kilka osób którym chcialabym
oddac wszystko rzeby tylko mogły byc szczesliwe i mam jedna za która rzycie
bym chciala oddac
ale im bardziej sie do kogos przywiozuje tym bardziej
go ranie wg. zasady ze najbardziej ranimy tych których kochamy
to
jezeli kogos kochamy to chcemy by był szczesliwy wiec mamy kogos niekochac
rzeby go nieranic???
wszystko jest chore
QUOTE (anna_maria @ 13.08.2004 11:52) |
ja mam
kilka osób którym chcialabym oddac wszystko rzeby tylko mogły byc szczesliwe
i mam jedna za która rzycie bym chciala oddac |
staram sie, ale niezawsze
wychodzi
a mysle, ze kazdy z wyjotkiem ciebie zrozumial o co chodzi w
tym zdaniu nawet jezeli jest napisane z bledem
zreszta jest różnica w
odmianie
zrozumialem o co chodzi.
bo tam o wazne
rzeczy tak naprawde chodzi i podziwiam taka przyjazn.
ale mam
zboczenie takie by poprawiac bledy ortograficzne.
TimmY uprzedziles mnie!
Przyjaźń... bardzo rozległe pojęcie, ale dla
mnie przeważnie znaczy, wzajemną tolerancję uznanie i pomoc - czas,
poświęcenie i zaangażowanie...
Przyjaźń jest bardzo ważna dla każdego z
nas!
Kidy nie ma się pzyjaciół praktycznie ni ma się po co
żyć!
Pzyjaźń dla mnie to wzajmna tolerancja wad i ktoś na kim można
zawsze polgać
A dla mnie przyjaźń ma zielone oczy, złote
włosy i na imię Kasia. =)
TimmY:
,,ale mam zboczenie takie by
poprawiac bledy ortograficzne."
TimmY, nie każdy jest idealny. Przy
czym tylko zahukani chłopcy dbają o ortografię. A silne, młode, mądre i
ambitne osobowości zatrudniają ich w charakterze korekty. To by było na
tyle...
Taki ładny temat, a tak zaniedbany... =/
Trudno wciąż rozprawiać o przyjaźni, kiedy
można ją po prostu przeżywać :]
hm.
a ja chyba trochę zbyt poważnie
podchodzę ostatnio do słów "przyjaźń, przyjaciel". ale tak
naprawdę to przyjaźń łączy mnie z kuzynką mojej Mamy(która ma 39 lat, jest
ciocią, ale że do niej to nie pasuje , nikt tak do niej nie mówi) i z Mamą
(która też ma 39 lat ale na określenie Mama zasługuje tym razem XD).
I
to jest taka prawdziwa przyjaźń, chyba długoterminowa.
A oprócz tego, to
mam jeszcze parę bliskich koleżanek, których nazywać przyjaciółkami nie
powinnam chyba, bo to nie jest obustronne rozumienie, a poza tym to jeszcze
z nas siksy małe, co my o takiej prawdziwej rówieśniczej przyjaźni
wiemy.
No i mam Triad. Której nie mogę do żadnej grupy
"upchnąć", bo po prostu Triad to Triad. I kto wie, kim Ona dla
mnie jest? Podporą to na pewno. A czym ja dla Niej? to wie tylko Ona sama.
Moim zdaniem przyjażń jest głębsza niż
miłość,miłość moze szybko minąć a przyjaźń na ogół jest bardzo długa.
Hermiono13,
chyba nie myślimy o tej
samej miłości. Według mnie, jeśli coś "szybko mija" nie zasługuje
nawet na takie miano -- co innego "zauroczenie",
"fascynacja". Miłość dla mnie to nie tylko ocena wyglądu,
charakteru, przyspieszone bicie serca -- to coś więcej, coś co się buduje
przez lata i co nie może tak o -- po prostu, z dnia na dzień -- wygasnąć.
Sądzę więc, że w chierarchii jest o jedno oczko wyżej niż przyjaźń.
Zresztą, kto powiedział, że miłość nie może wyrosnąć z przyjaźni?...
Chyba powinna. Jeśli ma dobre fundamenty -- powinna przetrwać.
Zaś
odwołując się do tematu -- czasem zastanawiam się, czy ludziom w ogóle można
i warto ufać. Niejednokrotnie się potknęłam, tak wiele razy "płakałam w
poduszkę" bo się zawiodłam... Nauczyło mnie to dystansu do ludzi. Wiele
razy byłam "najlepszą przyjaciółką" w momencie, kiedy komuś
potrzebne było zadanie z matematyki, tudzież kilka groszy na drożdżówkę z
malinami. Ale i to było potrzebne -- bo zruzumiałam, że przyjaźń zaczyna się
dopiero wtedy, kiedy nic w zamian się nie oczekuje, wtedy, gdy przestaje się
liczyć przysługi i kiedy pomaganie innym nie ciąży -- ba! -- sprawia
przyjemność.
Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w
biedzie. Ja też poznałam. Czasem patrzę w lustro i sama nie wierzę -- jak to
się stało, że otacza mnie tyle dobroci, tyle miłości za darmo... Myślę
sobie, że jestem przecież taka zwyczajna -- a jednak są ludzie, którzy się
dla mnie poświęcają tak ogromnie -- że ja wiedząc, iż nie będę nigdy w życiu
umiała się im odwdzięczyć, rozumiem również, że wcale odwdzięczać się nie
muszę...
I w takich chwilach wiem, że warto żyć. Jest dla kogo.
Uwierzcie w przyjaźń i... dajcie sobie trochę czasu. Dużo czasu. Bo ona
kiedyś nadejdzie, tak jak miłość -- kiedy przestanie się za nią gonić.
Hyh - a dla mnie przyjaciel to człowiek
któremu Ja mogę zaufać - i głównie dlatego żadnego z moich znajomych nie
uważam za przyjaciela/przyjaciółkę.
Owszem - jest jeden czy dwóch ludzi
których darzę szacunkiem ale nie nazywam ich przyjacielami :} to są po
prostu dobrzy znajomi. I wierzcie mi - podchodząc do sprawy przyjaźni w ten
sposób oszczędzicie sobie wielu zawodów - to w końcu tylko znajomy, miał
prawo nawalić :]
I dlatego sam też nikogo przesadnie jakimś przywiązaniem
nie darzę...
I w tym jednak miłość większa jest od przyjaźni (no w moim
wypadku ;p) bo raz jeden w życiu się zakochałem, mając gdzieś zaufanie i te
sprawy - wyszedłem na tym nieźle, ale w przyjaźni zaufanie ma dla mnie
znaczenie priorytetowe
"...P..."
Przyjaciel - słowo wielkie i bardzo ważne. Często nadużywane. Jak to ktoś napisał "dzisiaj przyjaźń przypomina raczej transakcję między dwoma osobami".
Kilka razy zdarzyło mi się nazwać przyjaciółką osobę, która na to nie zasługiwała. Byłyśmy zbyt różne, nie rozumiałyśmy się. W końcu odeszła - i to w sposób najgorszy z możliwych: pokłóciłyśmy się, a ona zaczęła mnie wyśmiewać razem ze swoimi kumpelami. Ale dzięki temu stałam się ostrożniejsza.
Przyjaźń między chłopakiem i dziewczyną... jest możliwa i istnieje. Mojego przyjaciela łaczy ze mną bardzo wiele. Urodziliśmy się tego samego dnia, mieszkamy obok i chodzimy do jednej klasy. Byliśmy razem przez te wszystkie lata, pomagaliśmy sobie i zawsze się rozumieliśmy. Potrafimy sobie docinać, wygłupiać się, ale w razie potrzeby skoczymy za sobą w ogień.
Przyjaciółka...jest jedna, jedyna. Znamy się od bardzo dawna, wiemy o sobie wszystko. Ona jest rok starsza ode mnie, ale nie stanowi to absolutnie żadnego problemu. Nasza przyjaźń była narażona na kilka ciężkich prób, ale wszystkie wytrzymała. Chyba mamy "zespolenie jaźni", tzn. jesteśmy jedną duszą, tylko że w dwóch ciałach. To jest cudowne uczucie.
Reasumując: mam dwoje przyjaciół. Każde z nich mnie rozumie i mi ufa (i nawzajem, of course). Przyjaźnimy się od dawna i mam nadzieję, że tak będzie dalej. Przyjaźń jest jednym z największych skarbów tego świata!
Kocham_Syriusza....masz niesamowite szczęście, masz dwie tak bliskie Ci osoby...możesz im w pełni zaufać, wszystko wyznać, poprosić o radę...czasami dochodzę do dobijających faktów....czasami wydaje mi sie wręcz, że osoby które traktuje jako mi bliskie, nie do końca są mi lojalne...nie wiem juz sama komu mogę zaufać, do niedawna uważalam że mam dwie dobre przyjaciółki...teraz jednak dochodzę do wniosku że są one tylko bardzo dobrymi kumpelami, z którymi prawda mogę pogadac...ale nie wiem, chyba nie łączy nas coś tak mocnego jak przyjaźń...nie wiem jak one uważają,ale takie jest moje zdanie...Mam też dobrych kumpli, uwielbiam z nimi gadać, ale to też nie jest to...chociaz czasami mam wrazenie ze mogłabym się z nimi lepiej dogadać niż z niektórymi koleżankami.Moje zdania na ten temat często się zmieniają...czesto pojawiają się wątpliwosci, ta niepewnośc mnie dobija...ale jakoś trzeba życ, osób z którymi mogę pogadac nie brakuje, mam nawet grono osób którym moge wiele powiedziec wiedząc ze nie wygadają kolejnej osobie...dobrze mi z tym, chociaz wiem ze nie do konca satysfakcjonuje mnie to dziwne uczucie, które wiąże sie w wątpliwosciami co do moich kumpeli.
No cóż, też kiedyś miałam wątpliwości. Bo kilka razy ufałam za bardzo osobom, które nie były tego warte, a nie ufałam osobom naprawdę bliskim. W zeszłym roku poznałam pewnego chłopaka M. Był bliskim kolegą mego przyjaciela (H.). Bardzo go polubiłam, często spędzaliśmy czas we trójkę. Rozmowy na przerwach, wiele miłych, ciepłych smsów, wspólne tworzenie gry komputerowej, a wieczorami - długie spacer na naszym osiedlu. Było wspaniale...ale do czasu. Kiedy w czerwcu byłam na wycieczce, M. w smsie napisał, że mnie kocha. A ja zamiast poprosić o wyjaśnienia, przeszłam nad tym do porządku dziennego. Nie wierzyłam, że mogłabym mu się podobać i nie rozmawialiśmy więcej o tej sprawie. Aż nagle M. zaczął unikać mnie i H. A kiedy zapytałam, czemu to robi, nie chciał odpowiedzieć. Napisał potem, że to nie była przyjaźń, że nie chce więcej się ze mną spotykać, że wolałby udawać, że mnie nie zna. Ale nie odpowiedział nigdy dlaczego. Widzimy się w szkole, mijamy bez słowa, choć jesteśmy w jednej klasie. Nie wiem, czemu tak się stało. Zachowam w pamięci pięknych kilka miesięcy, ale nie będę do tego wracać. M był. Był.
Nie sądzę, żebym jeszcze komuś zaufała tak bardzo. Ale cieszę się każdego dnia, że mam H. i K. dwoje tak wspaniałych przyjaciół. I życzę tego innym.
Pszz... to chyba oczywiste dlaczego wolal Cie unikac ;p
No nic - ostatnio znajoma (z jednej klasy, siedzi kilka ławet za mną i czasem coś tam gadamy) wyslala mi lancuszek (ble, nie przepadam) w ktorym dobitnie pisalo że wysyla sie tylko przyjaciołom - więc kidy ja jej tego łańcuszka nie odpuszczałem postanowiła przeprowadzić wywiad (oto i babska wścibskość... kogo to obchodzi) i do mojego znajomego Radosława (który de facto uchodzi mylnie za mojego best przyjaciela a jest po prostu znajomym o podobnych predyspozycjach umysłowych) wysłała zapytanie czy ja jej aby nie olewam.
Radek jako że jest radykał podobny nieco do mnie odpisał że owszem, olewam w pewnym stopniu, podobnie jak i resztę społeczeństwa chyba że akurat mam sprawę :]
I wiecie co - ona sie do mnie już nie odzywa :>
Jaki z tego wniosek?
Nie dawajmy ludziom powodów by myśleli że są naszymi przyjaciółmi. Mówmy o nich jak o znajomych i do znajomych. To pomaga unikać kłopotów jak i zawiedzionych nadziei.
Bo ludzie chocby nie wiem jak códowni byli są zawsze ludzmi i nie ma sensu wymagać od nich więcej niż wynosi średnia krajowa ;]
"...P..."
Ja też uważam że przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa sama mam dwóch przyjaciół i się bardzo dobrze rozumiemy i spędzamy wspólinie czas.Moją najlepszą przyjaciółką jest moja kuzynka starsza odemnie o rok zawsze mnie zrozumie i mogę jej o wszystkim powiedzieć choć mieszka daleko odemnie zawsze możemy sobie pogadać przez telefon a jak tylko możemy to spotykamy się)
taa a teraz otworzmy temat pt.Ortografia polska czyli co jak pisac i czemu
O, nie, nie, nie, nie. W zadnym razie. Stracilabym wtedy ped w palcach i Kacha juz by mnie nie podziwiala za slyszane przez skype 'jeb jeb jeb jeb". Chociaz lapie sie czasem ze recznie rowniez pisze bez polskich liter, a wtedy zaczyna sie robic mniej ciekawie.
Ja tam tylko nie cierpie teshow, sreshow, loffow i innych takich. Bleh.
Dlaczego nie ma przyjaźni między kobietą, a mężczyzną? Proste. Bo tak kobieta, jak i mężczyzna diametralnie inaczej widzą przyjaźń. Przykład? One chcą gadać, oni grać w kosza. To się po prostu nie miksuje. Przyjaźń jest bezinteresowna, a na linii kontaktów damsko-męskich interesowność pojawi się prędzej czy później, ale zawsze.
W takim razie jestem bardzo kobiecym facetem, bo wole rozmawiac anizeli grac w kosza.
Moze dlatego, ze nie mam kosza i od 3 lat nie uprawiam zadnych sportow tylko siedze z dupskiem w domu?
=)
Pf, pewnie ze jest mozliwa. Przyklad; ja i Kuba.
Nie gram z nim w nic, bo on ze mna tez nie chce, za to stracilam na niego mase kasy na smsy, telefony etc., a on na mnie nie mniej, na szczescie. Gadamy, gadamy, gadamy i gadamy, ograniczaja nas jedynie czas i rachunki. Chociaz.. nie zaczeloby sie to gdyby 4 lata temu nie zaczal mi sie (chwilowo, ale jednak) podobac ^^"
Zwykły przykładzik .
Ale po 1., zarówno dziewczyny jak i faceci mają sprawy, malutkie szczególiki, których druga strona najzwyczajniej nie zrozumie. A po 2., nikt mi nie wmówi, ze gdy tak gadacie i gadacie to ani razu, ni nawet przez momencik, tobie czy twojemu przyjacielowi przez myśl nie przeszło, ze mogło by się z tego wykluć coś więcej niż tylko przyjaźń. To już świadczy o zaniku platoniczności i przejściu na normalne, zdrowe, naturalne stosunki damsko-męskie .
Hm, jesli mam byc szczera to wszyscy mi naokolo mowia ze skoro tak sie dobrze rozumiemy to idealnie do siebie pasujemy, ale niestety, ze tak powiem. Chociaz perwers jest, chcial mnie ostatnio oceniac w kategoriach mojej budowy.
Przyjaźń... nie wiem jak to sformułować, ale wiem, ze to jest coś bardzo potrzebnego w życiu... no, nie umiem tego inaczej wyrazić... Jeśli chodzi o pytanie, ilu mam przyjaciól, to odpowiadam, że... jednego (jest nim chlopak)
No o co wam chodzi przyjaźń damsko-męska jest jak najbardziej możliwa.No to oczywiste że nie można pogadać z kumplem o ''wszystkich sprawach''ale to nie znaczy że nie można się już od razu przyjaźnić
W przyjazni wlasnie chyba o to chodzi zeby moc o wszystkim rozmawiac. Nie mylmy bzdur ze zlem, fizjologii z seksem i kumplowana z przyjaznia.
A ja tam Kubie nawet o przymiotach meskiego ciala nawijam, ha.
No wiesz ja moim kumplom też o takich rzeczach gadam:) Ale nie dosłownie o wszystkim można z kumplem pogadać są takie sprawy które zrozumie tylko dziewczyna..
Przyklad prosze.
(zastanawiam sie czy napisanie w poscie 2 slow jest nabijaniem)
Ja tam mojemu przyjacielowi moge o wszystkim gadać... on mi chyba też... szkoda tylko, że rzadko się widujemy( on mieszka dosyć daleko).
a bo to są zwykłe stereotypy, że faceci pojmują przyjazn tak, a kobiety tak. To zalezy od czlowieka, a nie od płci.
Przyjaciela jest bardzo trudno znaleźć.
Miałem kiedyś przyjaciela(a właściwie myślałem,że mam)
Poznał innego gościa a tamten mnie nie lubił i zaczeły się kłutnie.
Poogodziliśmy sie ale jusz nie jest moim przyjacielem.Kiedyś rozumieliśmysię bez słów,mogłem mu wszystko powiedzieć,spędzałem z nim cały wolny czas.
Znałem go bardzo długo dlatego sie zdziwiłem,ze jak poznał jedną nową osobe odrazu sie zemną pokłucił wydaje mi sie ze to jednak nie przyjaźń.
Teraz jest tylko kolego mam do niego zbyt wielki żal aby był moim przyjacielem-zrobił mi okropne świństwo.Badzo trudno jest znaleźć przyjaciela.Mam dobrego kolege któremu wszystko powiedzieć a on nic nikomu nie wygada i mi tez swoje tajemnice zwierza.Mam tez drugiego kumpla wydaje mi się,że tez chce zostać moim przyjacielem ale to nie jest taka przyjaźń...
W klasie koledzy są jakiś dziwni.w ogóle ludzie są jacyś dziwni czasami czuje do znajomych wielką sympatie i zaufanie a później robią jakieś głupie numery.Wszyscy wydają sie bać czegoś takiego jak przyjaźń u mnie w klasie nikt z nikim się nie przyjaźni.
Jest jak w książce R.A.Salvatora(napisał,że u goblinów nie ma czegoś takiego jak przyjaźń jest tylko tymczasowy sojusznik)
Naprawde ciężko jest w tych czasach znaleźć przyjaciela,może nie wiem gdzie szukać?Znam gościa który bardzo chciał mnieć przyjaciól robił wszystko tak sie poświęcal a oni go wykożystywali.Może z nim się zaprzyjaźnie?
CZęsto z nim gadam,mieszka na moim osiedlu więc czemu nie...
Długo juz się nad tym zastanawiam...
ja mysle, ze to dobry pomysl. jezeli on sie naprawde stara, to warto sie przekonac czy moglbys mu zaufac, i sprobowac. moze jest altruistą. ludzie czesto wykorzystuja altruistów.
Ja nie posidadam obecnie nikogo o kim się pisze w pamiętnikach, że mogłabym mu powierzyć moje największe sekrety. Kiedyś miałam, w podstawówce. Po prostu nie wierze dziewczynkom w moim wieku =='
Odnosze wrażenie,że wiele osób którzy nie mogą znaleźć przyjaciół
mają dobry charakter.Nie są źli mogą naprawde wiele z siebie dać.Ten mój kolega
aż niedobrze sie robi tak się stara jest taki fajny a inni go wykorzystują miał kilku leprzych kumpli ale wszyscy go wykorzystywali.Ale koniec z tym ja się z nim zaprzyjaźnie.Tylko nie wiem jeszcze jak.
Niektórzy piszą,że nie mogą znaleźć przyjaciela bo nikomu nie mogą zaufać.Wiem czego oczekują od przyjaciela.
Wiem co sami mogą dać.
Chyba widzą jak można być przebiegłym i przykrym dla kogoś.
Widzą jak aykorzystuje się słowo "Przyjaźń" do własnych celów.Mimo iż mam sporo kumpli czuje się bardzo samotny bo nie mam przyjaciela.
P.S. Poszukam w encyklopedi słowo altruista.
P.S.2Znalazłem.No nie wiem poprostu jest wykożystywany.Chce mnieć kolegów a boi się,że ich straci.Ale jakoś nie pasuje mi tu słowo altruista.Może ja jestem altruistą.Walcze z egoizmem i z naśmiewaniem się z innych mimo iż moge stracić
dobrą opinie w oczach kolegów.No to chyba jestem zdolny do poświęceń.Aż mną telepie gdy ktoś się z kogoś naśmiewa.(ale jak ktoś śmieje się ze mnie to się bardzo nie denerwóje znajduje na niego haka i się z niego śmieje.Ale to co innego bo to zemsta.Usprawiedliwiona zresztą.)
Altruizm:
Mam przyjaciół. Nie dzielę ich na takich, którym mogę się zwierzać, i takich którym nie mogę. Bo żadne z nich nie wie wszystkiego o mnie. A ja nie wiem wielu rzeczy o nich. I nie zważając na to, możemy się przyjaźnić. Kogoś znam 7 lat, kogoś 2, kogoś kilka miesięcy. Pewnie, kogoś lubię mniej a kogoś bardziej. Ale to nie zależy od długości przyjaźni.
A co zabawniejsze, to większość moich przyjaciół to moje przeciwieństwa, w większości cech.
Nie da się wiedziec o kims wszystkiego. Nawet my sami wszystkiego o sobie nie wiemy (bądz nie chcemy wiedzieć). Że tak się brzydko wyrażę, "rolę" mojej przyjaciółki przejęła inna osoba. Powierzylam jej pewna poufna sprawe, nie znaczy to jednak, ze moja przyjaciółka przestała byc moja przyjaciolką. Niestety to, ze nie mam jej juz na codzien, daje o sobie znac..nie moglabym tak tlumic wszystkiego w sobie. Osoba, ktorej mozna sie wygadac, jest potrzebna.
Ty chyba nie za dobrze czytasz.Nie dowidzasz.
Napisalem wyjaśnienie Altruizmu.To po jakiego grzyba
"pomagasz mi w zrozumienia tego słowa" i piszesz wyjaśnienie jeszcze raz.
Nie musze wiedzieć wszystkiego panie wszechwiedzący.A to nie znaczy,że nie znam podstawowych słów.Pierwszy raz spotkałem się z tym terminem.
Co to jest" Knees"?
gowno prawda. ja tam sie bardziej zzylam z dotychczasową klasą niz ze swoją przez 2 lata. no bo wczesniej bylam w innej. a mielismy w klasie 15 osob. 15 beznadziejnych osob, co sie nie umialy zgrac. a moja nowa klasa jest boska.
Mialem ludzi co sie nei potrafili zgrac ale jakos im pozniej tym lepiej bylo. Teraz moja klasa w LO to cipuchy oby czesc z nich zdechla w 1 klasie tak im dopomoz Bog.
No zgadnij.
Bo ja sie zastanawiam i zastanawiam i w morde nie wiem =="
tak Elva, ciekawe dlaczego usunęli tak kulturalnego i miłego posta ==
edit: poprawiam
e? co Nai? co ja mam do tego?
cholera, znowu ze zrozumieniem nie czytałam i myślałam, że w cytacie jego post =='. A ty nic nie masz do tego. Bo mi się cholera z Elvą mylisz XD
Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)