Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Kwiat Lotosu _ Trudna Miłość

Napisany przez: Aquarelle 30.03.2008 20:38

Pierwsze Spotkanie




Idąc samotnie przez długie korytarze Hogwartu, zastanawiała się nad podobieństwem zamku do jej poprzedniej szkoły. Durmstrang, który do tej pory uważała za najpiękniejsze miejsce na ziemi, wydawał jej się teraz jedynie mgłą, przenikaną przez promienie świetności Hogwartu. Mijała kolejne obrazy, z których łypały na nią zaciekawione twarze. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest tutaj intruzem. Co prawda przeszła już przez ceremonię przydziału, ale mimo to...rzadko kto decydował się na zmianę szkoły w połowie semestru. Bała się, że jej nieśmiałość nie pozwoli na to, by w pełni odnalazła się w tym miejscu. Pogrążona we własnych myślach, dotarła wreszcie do portretu Grubej Damy, tak jak jej mówiono, nie sposób jej nie poznać. Przypomniała sobie szybko hasło, jakie podano jej w Wielkiej Sali.
- Banialuki..- szepnęła, a portret odskoczył w bok.
Popchnęła swój ciężki kufer i znalazła się pośrodku przytulnego, przepastnego pokoju. W kominku tliły się jeszcze słabe płomienie, oświetlając pomieszczenie nikłym blaskiem. Na dworze panowała już ciemność. Bez większych trudności odnalazła pokój, w którym spędzić miała najbliższe 2 lata nauki. Przystanęła na chwilę, nasłuchując jakichkolwiek odgłosów, lecz jedyne co udało jej się wychwycić, to ciche chichoty. Wstrzymała oddech i nacisnęła klamkę. Znalazła się po drugiej stronie, a gdy tylko podniosła głowę, i odgarnęła ciemne włosy z czoła, zauważyła, że wpatrują się w nią cztery pary oczu. Tak poznała Lily Evans, która uśmiechała się do niej siedząc na kolanach swojego chłopaka Jamesa. Jedyne co zauważyła Jasmin, bo tak miała na imię nowa uczennica Hogwartu, był nieprzytomny wzrok Rogacza śledzący każdy gest rudowłosej.
-Witamy nową lokatorkę!- odezwała się dziewczyna z drugiego końca pokoju, odrabiała prawdopodobnie zadania, bo biurko przed nią zawalone było pergaminami i książkami, które próbował uporządkować wątły szatyn, jak się później okazało Remus Lupin.
- Witamy nową lokatorkę! Musisz przyzwyczaić się do tego bałaganu, bo niestety rzadko tu bywamy no i sprzątać nie ma kiedy- zaszczebiotała Lily i podbiegła do Jas by przytulić ją na powitanie.
- Aaa i przyzwyczaj się też do nas, często tu bywamy- krzyknął Rogacz, poprawiając okulary na nosie, kiedy Ruda zwichrzyła mu włosy.
- Niestety! Taki los!- w odwecie popchnęła go na podłogę.

Okazało się, że jej obawy były nieuzasadnione. Poznała ludzi, którzy z czasem stali się jej nowymi przyjaciółmi.


* * *

-Lily! Zaczekaj - krzyczała Jasmin, ledwo łapiąc dech, po 10 minutowym maratonie
- No dalej, co ty kondycji nie masz, nie wiem jak tam u ciebie było, ale my tu przede wszystkim forma, forma dziewczyno!
- Litości...może chociaż krótką przerwę?- Jęczała czarnowłosa tylko po to by zdobyć choć chwilę czasu na odsapnięcie.
- No dobra. Dla tego marudera zrobimy wyjątek, co Meg? - trzecia współlokatorka z aprobatą kiwnęła głową, widać było, że tylko Lily cieszy się niezłomną formą.
- No…Jasmin jesteś tu już miesiąc, jak ci się u nas podoba?- zagaiła ruda
- Hmm..Miejsce wspaniałe, nauczyciele, cóż..niezgorsi..ale ludzie...to towarzystwo mnie wykańcza! - dodała z teatralną przesadą.
- Zobaczymy co powiesz, jak włożymy ci sklątki tylnowybuchowe do łóżka OO!! Odechce ci się porządnych ludzi obrażać!
Zaczęły udawaną bójkę na błoniach, a kiedy Jasmin miała już we włosach zieleniny każdego rodzaju, Lily zbombardowała ją garścią ziemi, która pozostawiła brunatny ślad na sukience Czarnej.
Już miało dojść do całkiem poważnej bitwy, kiedy na horyzoncie pojawił się ON.
-Black! - wrzasnęły jednocześnie Meg i Ruda. - Wróciłeś wreszcie, James chodził jak struty bez ciebie!
- Przypuszczam, że robiłaś co w twojej mocy Lill by go jakoś podnieść na duchu. - Skwitował Black i posłał jej rozbrajający uśmiech.
Nie był w nastroju do żartów. Chciał jak najszybciej porozmawiać z rogaczem i lupinem o czasie spędzonym w rodzinnej posiadłości Blacków.
Był już nieco zmęczony demonstrowaniem swojej inności reszcie rodziny. Prędzej czy później będą musieli zaakceptować fakt, że ich syn wcale nie zamierza iść w ślady ojca. Gdyby nie ten wypadek na boisku quidditcha w ogóle by tam nie wrócił, ale podobno "dla jego dobra" miał spędzić rekonwalescencję we własnym domu.
Po krótkiej wymianie zdań, już miał odchodzić, kiedy spostrzegł, że za nimi stoi jeszcze jakaś dziewczyna. Miała długie włosy, lekko poskręcane, miękko opadały za ramiona. Była bardzo delikatna, drobna, jej skóra wydawała się prawie tak biała jak materiał mlecznej sukienki, którą miała na sobie. Nie mógł oderwać od niej wzroku, gdy podniosła głowę i nieśmiało spojrzała prosto w jego tęczówki. Miała oczy, których kolor można by porównać do burzowego nieba. Głęboki niebieski odcień zmącony szarością, ukryty pod firaną czarnych rzęs. Był urzeczony jej wątłą postacią, coś w niej samej sprawiało, że chciał podejść i ją przytulić, ale nie dał po sobie poznać jakie są jego prawdziwe uczucia. Przecież był Blackiem, podrywaczem szkolnych panienek nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości wink2.gif Reputacja ponad wszystko.
Dziewczyny widząc jak Black przypatruje się ich nowej przyjaciółce, sugestywnie uniosły brwi. Meg pociągnęła Jas za łokieć tak, że stali teraz w jakimś dziwnym kręgu milczenia.
- No jak Black, fajna ta nowa, co? - rzekła Ruda z przekąsem.
- Co? dlaczego tak myślisz?
- Hmm..Patrzysz na nią już dobre 5 minut. - kontynuowała, a Jasmin nie mogła powstrzymać rumieńca jaki wykwitł na jej policzkach, co nie uszło bacznej uwadze Blacka, który zaśmiał się w duchu z własnej boskości.
- Oczywiście, że patrzę. Ciekawi mnie co to za nieboskie stworzenia ta wasza NOWA - sugestywnie spojrzał na jej poplątane włosy, przyozdobione źdźbłami zeschłej trawy i dużą brunatną plamę z okolicy klatki piersiowej (dzieło panny Evans)
Lily szturchnęła przyjaciółkę, która do tej pory zajmowała się tym, by nie patrzeć na Blacka i kontynuować zbawienne milczenie.
-Eee...po prostu..my tylko...biegałyśmy. Jestem Jasmin.
- Ach biegałyście, nie wiedziałem że bieganie jest takim brutalnym sportem!
-Ty jesteś brutalny Syriuszu- wystawiła mu język Meg
Nie zwrócił na nią uwagi i podszedł do nowej. Spojrzał jej w oczy i ujął delikatnie rękę. Była tak zdezorientowana, ale nie szarpnęła dłoni, powoli odzyskiwała zdrowy rozsądek, ale on wcale jej tego nie ułatwiał. Myślała, że ją pocałuje, bo robił dziwne wystudiowane, książęce gesty. Ale ku jej zaskoczeniu po tym teatralnym geście potrząsnął jej ręką przesadnie mocno i powiedział:
- Chyba muszę się przedstawić, skoro nasza dzikuska juz to zrobiła. Syriusz Black, miło mi.- i puścił jej rękę równie gwałtownie jak nią potrząsał.
Dziewczyna wreszcie opamiętała się i wydarzenie, które zdawało się być romantycznym, nagle wydało jej się bardzo groteskowe.
- Niestety ja nie mogę powiedzieć tego o sobie Black, mnie w ogóle nie jest miło, że poznaje kogoś takiego jak ty. Na szczęście już wiedziałam czego się po tobie spodziewać, bo widzisz...twoja wątpliwa "sława" wyprzedziła ciebie samego. – wycedziła przez zaciśnięte zęby i odwróciła się na pięcie, zanim Brunet zdążył coś powiedzieć.
Dziewczyny zachichotały i pospiesznie ruszyły za Jasmin. Zostawiając Blacka sam na sam z myślami.
Był wściekły, że ta mała tak go potraktowała. „Jeszcze jej pokażę, że ta moja sława, wcale nie jest przesadzona, będę ją miał choćby nie wiem co”. Uśmiechnął się sam do siebie, na myśl o swoim zuchwałym planie i pełen nowej radości ruszył ku wieży Gryffindoru na spotkanie z dzielną paczką Huncwotów.
Tej nocy Jasmin nie mogła spać myśląc o intrygującym panie Blacku. Było w nim coś pociągającego, to władcze spojrzenie czarnych oczy, nonszalancki styl i rozwichrzone ciemne jak heban włosy. Z jednej strony bała się jego pewności siebie, a z drugiej pociągało ją to. Wiedziała, że nie może dać się uwieść, bo nie ma doświadczenia z facetami, a on należy do tych, którzy zdobywają i porzucają. Nie chciała by złamał jej serce. Nie pozwoli na to…Zasnęła z nowym postanowieniem. Być może nie zdawała sobie jeszcze wtedy sprawy jak trudno będzie jej w nim wytrwać.

Napisany przez: Alicja Spinnet 31.03.2008 14:15

Przeczytałam. Na szybko.
Ładne opowiadanie, choć temat nie należy do powalających. Warto poszukać bety. Generalnie styl pisania ładny i ciekawy. Troszkę błędów. tongue.gif


Uwagi do tekstu (do zedytowania - lubię słowotwórczość biggrin.gif )!

QUOTE(Aquarelle @ 30.03.2008 21:38)
Durmstrang, który do tej pory uważała za najpiękniejsze miejsce na ziemie, wydawał jej się teraz jedynie mgłą, przenikaną przez promienie świetności Hogwartu.


Brzydkie zdanie, nie wiadomo co dokładnie masz na myśli. tongue.gif Znaczy wiadomo, ale trzeba poprawić!

QUOTE(Aquarelle @ 30.03.2008 21:38)
Pogrążona we własnych myślach, dotarła wreszcie do portretu Grubej Damy, tak jak jej mówiono, nie sposób jej nie poznać, przypomniała sobie szybko hasło, jakie podano jej w Wielkiej Sali.


Za długie, a w efekcie mało poprawne ;P - trzeba poprawić!

QUOTE(Aquarelle @ 30.03.2008 21:38)
Na dworze panowała już ciemność, choć było dopiero popołudnie.


Popołudniem nazywamy równiez np. godzinę 13. wink2.gif

QUOTE(Aquarelle @ 30.03.2008 21:38)
Znalazła się po drugiej stronie, a gdy tylko podniosła głowę, i odgarnęła ciemne włosy z czoła, zauważyła, że wpatrują się w nią cztery pary oczu. Tak poznała Lily Evans, która uśmiechała się do niej siedząc na kolanach swojego chłopaka Jamesa. Jedyne co zauważyła Jasmin, bo tak miała na imię nowa uczennica Hogwartu, był nieprzytomny wzrok Rogacza śledzący każdy gest rudowłosej.
-Witamy nową lokatorkę!- odezwała się dziewczyna z drugiego końca pokoju, odrabiała prawdopodobnie zadania, bo biurko przed nią zawalone było pergaminami i książkami, które próbował uporządkować wątły szatyn, jak się później okazało Remus Lupin.
- Witamy nową lokatorkę! Musisz przyzwyczaić się do tego bałaganu, bo niestety rzadko tu bywamy no i sprzątać nie ma kiedy- zaszczebiotała Lily i podbiegła do Nadii by przytulić ją na powitanie.
- Aaa i przyzwyczaj się też do nas, często tu bywamy- krzyknął Rogacz, poprawiając okulary na nosie, kiedy Ruda zwichrzyła mu włosy.
- Niestety! Taki los!- w odwecie popchnęła go na podłogę.


Kurczę! O co tu biega?
Primero: jak Huncwoci mogli przesiadywać w prywatnym pokoju dziewcząt ?!
Sequndo: sprzątaniem z reguły miały zajmować się skrzaty... chyba... (?)
Tercero: Kim (do jasnej ciasnej) jest Nadia ??!! (pogubiłam się blush.gif )

Do wyjaśnienia proszę wink2.gif

QUOTE(Aquarelle @ 30.03.2008 21:38)
Miała długie opadające do ramion włosy, lekko poskręcane, miękko opadały za ramiona.


Opadające włosy opadają, a masło jest maślane ;]

QUOTE(Aquarelle @ 30.03.2008 21:38)
- Oczywiście, że patrzę. Ciekawi mnie co do za nieboskie stworzenia ta wasza NOWA


Że niby co?? Nie czuję o co biega. huh.gif




Pisz i oddawaj becie (teksty oczywiście).
Pozdrawiam

aluś czarodziej.gif


Napisany przez: Aquarelle 31.03.2008 16:43

Generalnie mam taką przypadłość, że lubię wydłużać zdania. Co do tego nie ma wątpliwości blush.gif . Jeśli chodzi o to, co ci przeklęci Huncwoci tam robili, to sama nie wiem, być może zbyt weszłam w tą całą fikcję, więc przyjmijmi, że to po prostu taka moja fanaberia. Nadia hmm, zmieniłam imię głównej postaci, ale jak widać coś uszło mojej uwadze i w tym miejscu pozostał pierwowzór dry.gif . Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że tekst powstał w 30 min. i na ostateczne dopracowanie nie zostało czasu. Także wybaczyć proszę wink2.gif
Następne części ( o ile będą chętni na ich czytanie) będą mam nadzieję lepsze biggrin.gif

Napisany przez: Alicja Spinnet 31.03.2008 19:24

Dawaj następne części dziewczyno! ;]
Co ty mi tu gadasz? ;]

A ten pierwszy tekst po prosty zedytuj ;] no i luuuziik ;] ;p

Życzę wena!
krowki.gif

Napisany przez: Aquarelle 31.03.2008 21:21

Niewinna Gra




Kolejne dni zlewały się w jedność. Nie do zniesienie stały się kolejne lekcje eliksirów przeplatane z transmutacją i obroną przed czarną magią. Lilly i Meg doskonale dzieliły czas między obowiązki a przyjemności, do których należały spotkania z Rogaczem i Lupinem, ci dwoje zazwyczaj mieli czas „wolny”. Jasmin często spędzała czas w bibliotece, a jej nowym hobby stały się potajemne wycieczki do łazienki prefektów Nie rozumiała czemu nie jest ona dostępna dla wszystkich, poza tym, korzystanie z takich przyjemności jakie niosły tysiące kolorowych, pachnących baniek, było wystarczającym powodem by postarać się o bycie prefektem. Nie spotykała Blacka zbyt często, nie licząc bezczelnych spojrzeń, którymi obdarzał ją za każdym razem gdy ich oczy spotkały się w Wielkiej Sali bądź na zajęciach. Unikała go jak mogła i wiedział o tym.
Pewnego dnia, po wygranym meczu Qudditcha, Pokój Wspólny wypełnił się tłumem rozemocjonowanych Gryfonów, wszyscy chcieli uścisnąć dłoń zwycięzcom. Wiwatom i oklaskom nie było końca. James marzył tylko o tym by wreszcie otrzymać upragnione gratulacje od Rudej. Około 23 pozostało już niewiele osób. Black postanowił wykorzystać tę okazję.
- Hej gołąbeczki! – krzyknął do Lilly i Jamesa całujących się przy kominku.- Może zagracie w butelkę*? No dalej wystarczy już tych czułości Rogacz, patrz ile pięknych kobiet czeka!
- Daj spokój Łapa, bierz je wszystkie – powiedział James i pocałował Lilly w usta.
- Ej! No dalej będzie zabawnie. Co prawda Lupin ulotnił się gdzieś z Meg, ale oni i tak są monotematyczni.
James nawet nie spostrzegł kiedy został „wkręcony” w tę całą zabawę pomysłu Blacka. Do gry przyłączyło się też dwóch pierwszoroczniaków, Glizdogon, Lilly i trzy dziewczyny z pokoju naprzeciwko.
- Nie! Nie zamierzam grać w nic co wymyślił ten idiota Black! - Krzyczała Jasmin do Rudej, która bezskutecznie próbowała namówić ją do gry.
- Przestań, nie jest taki zły, poza tym może nawet go nie wylosujesz, więc czym się przejmujesz?
- Przecież od razu widać, że mała się boi.- skwitował Łapa z szelmowskim uśmiechem.
- Ha! Może ciebie?- Czarna nie pozostała mu dłużna
- Skoro tak mówisz…Przecież nie jestem taki straszny, chodź to sama się przekonasz…-przesunął wzrokiem po jej ciele, tak, że zrobiło jej się gorąco.
- Zrobię to tylko po to żeby udowodnić ci, że nic mnie nie obchodzisz.
Puścił uwagę dziewczyny mimo uszu, szczęśliwy, że jego zaczepki odniosły pożądany skutek.
-Zasady są proste, pierwsze 5 losowań to pocałunek w usta, a drugie 5 to 10 minutowe sam na sam w dormitorium chłopaków. Co wy na to moje dzieci?- wypowiedział to głosem mentora z podejrzanym uśmiechem na ustach. Dziewczęta nie były zadowolone, szczególnie spoglądając w stronę Glizdogona. Widać też było, że niektóre z nich przyszły tu licząc na miłe sam na sam z Blackiem lub Jamesem (ku złości Rudej).
Jasmin odetchnęła głęboko kiedy minęło 5 całusów i nie została wylosowana ni razu. Tak jak zapewniał James, pierwsze sam na sam należało do niego i Lilly. Później też było spokojnie. Czarna poczuła ulgę, bo po ostatnim losowaniu mieli kończyć grę. Kiedy Black wprawił butelkę w wirowanie, w tym samym czasie portret Damy odskoczył i głowy wszystkich zebranych odwróciły się ku chichoczącym gościom. Te 5 sekund wystarczyło Syriuszowi do wykonania jego planu, szybko zatrzymał butelkę naprzeciwko Jasmin. Meg i Lupin, bo to właśnie oni pojawili się w drzwiach, po zamieszaniu jakie wywołali, spokojnie usadowili się przed kominkiem wpatrując się w ogień. „Są tacy zakochani, nie widzą świata poza sobą” pomyślała Jasmin z czułością, patrząc na szczęśliwą twarz Meg. Kiedy odwróciła się do koła, uśmiech spełzł jej z twarzy. Spojrzała na pełną satysfakcji twarz Blacka. Wstała a on popchnął ją delikatnie w kierunku dormitorium. Nie odwracała się, ale czuła na sobie jego wzrok, żałowała, że w ogóle zgodziła się na tę całą zabawę. Kiedy uciszyła gonitwę myśli, spostrzegła, że znajduje się w dwuosobowym pokoju, prawdopodobnie tym, który Black dzielił z Rogaczem, usłyszała jak zamykają się za nią drzwi. Odwróciła się i popatrzyła buntowniczo na Syriusza.
- Cokolwiek sobie zaplanowałeś, na te 10 minut…Pamiętaj, nic z tego.- powiedziała dobitnie. Starając się nie patrzyć w jego oczy.
- Jesteś słodka kiedy się złościsz.- była zdezorientowana, spodziewała się jakiejś ciętej riposty, a tymczasem…
Powoli zbliżał się do niej, a ona nie wiedziała co zrobić, gdzie uciec, więc stała zupełnie zbita z tropu.
Kiedy odzyskała czucie, poczuła jego usta na swoich, delikatnie przejechał językiem po jej wargach, po czym włożył język w jej rozchylone ze zdziwienia usta. Całował ją namiętnie, niespiesznie, czuła jego męski zapach, jego dłonie na jej plecach. Kręciło jej się w głowie. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś podobnego. I nagle…Wszystko się skończyło, jak błogi sen. Oprzytomniała, stał kilka kroków od niej, bezczelnie się uśmiechał.
- No i co? Nie było tak źle, teraz widzisz, że te plotki o mnie nie są wymyślone. Czyż można mi się oprzeć?- mówił to żeby ją sprowokować, podobało mu się gdy była na niego zła. Musiał przyznać sam przed sobą, że cholernie go pociągała, jej odwaga i to zimne spojrzenie. „Potrafi być namiętna kiedy zechce” pomyślał w duchu.
- Nigdy więcej tego nie rób Black.- wyszeptała siląc się na bezlitosny ton, choć głos jej drżał ze złości, a do oczu cisnęły się łzy. Jak mógł ją tak potraktować? W pewnej chwili myślała, że może być inny…delikatny, ale widocznie się myliła.
Ominęła go i ruszyła w kierunku drzwi, wyciągnęła rękę by nacisnąć klamkę, ale w tym samym momencie jego dłoń spoczęła na jej ręce. Powoli przesunął ją wzdłuż jej ramienia, dotknął obojczyka, poczuła jego usta na swojej szyi, gorący oddech. „Już ja mu pokażę” pomyślała. I postanowiła zagrać w jego grę.
Odwróciła się do niego i łapiąc za czarną koszulę pociągnęła go do siebie, opierając się o drzwi. Potraktował to jako zaproszenie. Powoli napierał swoim ciałem na nią. Rozpoczęli dziki taniec języków. Rozpięła jego koszulę. Był podniecony, nie spodziewał się nawet w najśmielszych marzeniach takiego obrotu sprawy, patrzył w jej nieodgadnione oczy. Przytuliła go i przejechała paznokciami po jego plecach. Jęknął, w odpowiedzi dotknął jej uda, sunąc po nim dłonią, coraz mocniej na nią napierał, wreszcie poczuła jak bardzo jej pragnie. Wiedziała, że to odpowiedni moment, wbiła mocniej paznokcie w jego plecy, i w momencie kiedy drażnił językiem jej podniebienie ugryzła go, tak mocno, że krzyknął z bólu i gwałtownie się od niej odsunął.
- Co jest?- spytał zaskoczony.
- Wiesz Black, postanowiłam dać ci szansę spróbowania tego, czego nigdy nie będziesz miał. Dość już.
Zapamiętaj to sobie, bo kolejna okazja już się nie trafi. – nigdy nie widział w jej oczach takiej determinacji i nienawiści, żałował, że sam rozpoczął tę grę. Szanował ją za to jaka była, ale bał się przyznać, że nie wie jak ją zdobyć. Była dla niego zagadką. Wyszła trzaskając drzwiami. Jedyne co po niej zostało to zapach perfum i słodki smak krwi w ustach.








*Jako, że to tylko fikcyjne opowiadanie, pozwoliłam sobie na wprowadzenie tak prozaicznej zabawy jak gra w butelkę, nie odmawiajmy czarodziejom tak prostych przyjemności wink2.gif



Napisany przez: Alicja Spinnet 01.04.2008 20:12

mhhrraaauu ;]
Fajne. Takie z pazurem.
Fajnie się czyta, błędów (CHYBA) nie zauważyłam.
Tylko musisz jakoś ciekawie rozwinąć akcję, bo jak na razie jest troszkę zbyt przewidywalne (jak dla mnie).

nutella.gif W nagrodę ;]

Napisany przez: !Nagini! 10.05.2008 12:13

Bardzo fajne biggrin.gif . Może rzeczywiście jest "przewidywalne" ale od czasu do czasu warto sobie takiego ff-a przeczytać tongue.gif .
Prezęcik: czekolada.gif

Mam jeszcze jedno pytanko: Kiedy będzie dalsza część?

Ps. Wiem że można użyć opcji EDIT ( bo mój poprzedni post napisałam 2 min temu) ale ja nie lubię...


Napisany przez: Aquarelle 10.05.2008 15:00

I Can't Trust Myself Anymore...





Minął zaledwie tydzień od ostatniego wydarzenia. Jasmin uparcie próbowała odpędzić od siebie powracające myśli o Syriuszu. Wspomnienie jego przenikliwych oczu prześladowało ją wszędzie, gdziekolwiek by się pojawiła. Dobrze wiedziała ile silnej woli kosztowało ją odepchnięcie go tamtego wieczoru, bała się, że drugi raz już nie odnajdzie w sobie tej determinacji. Jednak…chciała być dla niego inna, nie zniosłaby myśli, że jest jedynie kolejną marionetką w jego rękach.
- Jasmin…O czym tak dumasz, to wypracowanie z transmutacji samo się przecież nie napisze – wrzasnęła Lilly tuż nad uchem zamyślonej przyjaciółki.
- Ja…o niczym, mamy dziś taki piękny dzień, nie potrafię skupić się na pracy.
- Nie chcesz, nie mów, ja tam swoje wiem – skwitowała Ruda i spojrzała przenikliwie na Czarnowłosą, która całą swoją uwagę skupiła na tym, by tego spojrzenia uniknąć.
Spędziły jeszcze chwilę na błoniach, podziwiając skąpany w zachodzącym słońcu, monumentalny Zamek. Niespiesznie pozbierały porozrzucane wokół podręczniki i pergaminy i udały się powoli ku Hogwartowi.
-Hej! Masz mój podręcznik? – krzyknęła Lilly, pokonując ostatnie stopnie dzielące ją od wkroczenia na drugie piętro.
Czarnowłosa przerzuciła zawartość swojej przepastnej torby po czym przecząco kiwnęła głową.
- Świetnie, w takim razie została na błoniach. Nie chce tam wracać, jestem wyczerpana, nie tylko intelektualnie – zachichotała.
- Dobra, przejdę się po ten podręcznik, ale musisz wziąć ze sobą moją torbę. Ostrzegam, że jest ciężka!
- Dzięki! Jesteś wielka, dawaj tę torbę. Spotkamy się w dormitorium.
- Adieu! – krzyknęła Czarna na odchodnym i szybko zbiegła po schodach.

***

Syriusz leżał na miękkiej trawie, podpierając głowę rękoma patrzył na zachodzące słońce.
Ostatnio nie bawiło go nawet dokuczanie smarkowi, co Rogacz uznał, za ewidentny dowód jakiegoś emocjonalnego zachwiania zdrowia kumpla. Wymyślał różne sposoby by wyrwać go z tego otępienia, ale młody Black był niewzruszony, utrzymując, że nic mu nie jest. Flirtował nawet z jakąś blondyną, by uspokoić przyjaciół. Jednak po 10 min. Uznał, że panna jest tak interesująca jak lekcja Eliksirów i czym prędzej oddalił się w nieznanym kierunku.
Z daleka obserwował Jasmin. Widział jak ciągle podnosi wzrok znad książek i spogląda nieobecnym wzrokiem na jezioro. Wiedział, że jest naiwny, ale bardzo chciał by myślała o nim. Patrzyło na niego całe kobiece grono wokół, a on pragnął tylko tego by go wreszcie zauważyła. Był zawiedziony, po tym jak zniknęła wraz z Lilly. Spod przymrużonych powiek obserwował pogrążające się w półmroku błonia.

***

Szła powoli przez błonia, rozkoszując się rześki powietrzem i delikatnym wiatrem rozwiewającym jej długie włosy. Odnalazła miejsce, w którym wraz z Lilly spędzały to popołudnie. Rzeczywiście pod drzewem leżał podręcznik jej przyjaciółki. Właśnie miała schylić się by go podnieść, gdy poczuła czyjeś ręce oplatające ją w tali Chciała się wyswobodzić, ale ścisnęły ją mocniej. Cicho krzyknęła i z ulgą stwierdziła, że jest „wolna”.
Szybko odwróciła się, by zobaczyć, kto ją tak przestraszył i stanęła twarzą w twarz z Syriuszem Blackiem.
-Widziałem, że wrócisz. – powiedział czule i zrobił krok w jej stronę, by zniwelować dzielącą ich przestrzeń.
Odsunęła się. – Black...Gdybym wiedziała, że tu jesteś, na pewno bym nie wróciła.
- Jeśli nie dla mnie, to po co przyszłaś? – zapytał podejrzliwie.
- Po to.- odpowiedziała triumfalnie i wskazała ręką lezący obok podręcznik.
- Każdy pretekst jest dobry. – odparł chłopak, utrzymując bezczelny ton.
- Wybacz Black, ale nie mam tak dużo czasu, by tracić go z tobą. – powiedziała, siląc się by zabrzmiało to obojętnie i naturalnie.
Odrzuciła do tyłu włosy, zabrała podręcznik i próbowała ominąć Bruneta, gdy chwycił ją za rękę.
- Więc może…zostańmy przyjaciółmi. Zawieszenie broni?
- Zgoda.- przytaknęła i próbowała odejść, ale znów ją przytrzymał.
- Co powiesz na małą, pojednawczą kąpiel? Jest tak przyjemnie.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- No dalej! To nic takiego. Chyba, że…boisz się…może mnie?- podpuszczał ją chłopak.
- Nie schlebiaj sobie Black. Dobra, tylko szybko zanim ktoś nas przyłapie. Obawiam się, że nie mam stroju…
- Nie szkodzi, jak dla mnie możesz pływa bez…niczego – rzucił Syriusz.
- Nie doczekasz tego.
Black ściągnął spodnie i koszulkę, zostając w samych czarnych bokserkach. Wyglądał niesamowicie, miał silne ramiona i delikatnie umięśniony brzuch. Dziewczyna dziękowała nocy za ciemność, która skryła jej rumieniec. Chłopak już był w wodzie, krzycząc, by się pospieszyła. Powoli zdjęła biodrówki i podeszła do wody. Miała na sobie tylko biały obcisły top i blado niebieskie figi. Syriusz obejrzał ją ukradkiem, dostrzegająć w jej ruchach niepewność. Oboje byli już w jeziorze, chlapali się wodą, z daleka można by pomyśleć, że są parą dobrych znajomych. Przynajmniej oszukiwali się, że mogą nimi być.

- Coś złapało mnie za nogę! – krzyknęła gorączkowo Jas, szamocąc się w wodzie
- Spokojnie – rzucił Black i zanurkował, by zobaczyć co się dzieje. Zaśmiał się w duchu gdy okazało się, że to jedynie wodorost oplótł łydkę dziewczyny. Rozplątał krępujące ją „więzy” i wynurzył się z wody tuż przy niej. Oboje zachichotali i umilkli w tym samym momencie. Black spojrzał jej przenikliwie w oczy, po czym objął ją w pasie i przyciągnął bliżej, tak, że ich mokre ciała przylegały do siebie. Nic nie mówili. On całował jej policzek, podbródek, skronie, powieki. Usiłowała oderwać myśli od tego co się z nią działo, nie potrafiła jednak w pełni delektować się swoimi odczuciami z obawy, że jeżeli zupełnie się rozluźni, będzie wyglądała głupio. Wdychał zapach wody po goleniu Syriusza, zmieszany z naturalną męską wonią jego ciała. I wtedy, w chwili, gdy była prawie pewna, że jej czujny umysł zniszczy magiczną chwilę, jego wargi spoczęły na jej ustach, rozchyliły się i uciszyły gorączkową gonitwę myśli. Była teraz świadoma jedynie zmysłowej tęsknoty ciała i instynktownie odpowiedziała na pieszczoty. Jego dłonie zaczęły błądzić po całym jej ciele, próbował zdjąć z niej przemoczony top.
- Nie …Nie spieszmy się- wydyszała słabo, próbując zachować zdrowy rozsądek.- Ja nigdy…Chyba nie jestem jeszcze gotowa.
- Nie bój, się. Będę delikatny – wyszeptał jej do ucha.
- Nie mogę. – odpowiedziała, próbując uspokoić myśli.
Wyszła na brzeg, czując żal i wstyd, że nie potrafi do końca mu zaufać. Chciała jak najszybciej znaleźć się daleko od niego, daleko od tego miejsca.
- Boisz się mnie? – krzyknął, niemal z wyrzutem.
Nie odpowiedziała, tylko pospiesznie ubrała spodnie, schyliła się po tę nieszczęsną książkę i zaczęła biec przed siebie. Dogonił ją.
- Dlaczego nie możemy być razem? Co takiego ci zrobiłem, że nie potrafisz mi zaufać?
- Boję się, że kiedy jestem z Tobą nie potrafię zaufać samej sobie.

Napisany przez: Elthiel 08.06.2008 15:26

Jestem pierwsza...Ładne, ładne. Ale, jak na Syriusza to trochę zbyt melodramatyczne. Z książek, z tego co pamiętam, taki nie był. Był trochę jak Malfoy. Pewny siebie i w ogóle. O i le w pierwszym parcie to zawarłaś to tu niestety, nie. Szkoda. Ale życzę szczęścia i powodzenia

To dla ciebie tylko, jedz po kawałku bo isę przjesz tongue.gif krowki.gif landrynki.gif czekolada.gif nutella.gif zelka1.gif zelka2.gif

Napisany przez: Aida o poranku 08.09.2008 01:19

Ciekawe, wciągające, krótkie!
minęły już cztery miesiące, gdzie jest dalsza część droga autorko?

Napisany przez: Aquarelle 11.09.2008 21:43

Minęły dwa tygodnie od pamiętnego spotkania nad jeziorem. Black nie mógł pozbierać myśli, był jednocześnie zły i zawiedziony, ucierpiało jego ego, nad wyraz rozwinięte poczucie o własnej wyższości. Ona, sprawczyni całego zamieszania w jego nieczułym sercu, powodowała, że czuł się bezsilny. Pierwszy raz zawodziła nonszalancja, która tak pociągała większość damskiej części Hogwartu. Mimo, że przebywali w tym samym towarzystwie, Jasmin wciąż uparcie unikała natarczywego wzroku Blacka, udając kompletną obojętność. Niestety Syriusz nie był w stanie odgadnąć z jakim wysiłkiem przychodziło jej zbywanie go...

* * *
-Hej! Stary, coś ty taki markotny, Smark pokazuje gatki, a ty nic. Co z tobą?- krzyczał podniecony James celując różdżką w zwisającego do góry nogami Severusa.
- Tak sobie myślę...że może czas .. hmm.. dorosnąć?- zadumał się Syriusz.
- Ooo, źle z tobą. - skwitował Rogacz, wracając do swej uciechy.
- James!! Natychmiast postaw Smarka, to znaczy Severusa, już! - krzyczała Ruda wbiegając na błonia.
- Ale...-zaczął James wyraźnie speszony, i co tu ukrywać..zawiedziony.
- TERAZ!- krzyknęła Lilly, z czym Rogacz nie mógł polemizować. Natychmiast wyswobodził Smarka, który z impetem gruchnął o ziemię.
- Wystarczy na chwilę spuścić cię z oka, jakiś ty dziecinny...-westchnęła Ruda
- I za to mnie kochasz- skwitował jej luby, i pocałował ją w usta.
- Tak zazwyczaj kończą się ich kłótnie. - dodała Meg, siadając wraz z Jasmin koło paczki Huncwotów.
James i Lilly pospiesznie oddalili się od przyjaciół pod pretekstem wspólnej nauki w jakimś "zacisznym" miejscu, po chwili Lunatyk i Meg również zajęli się sobą.
Natomiast między Syriuszem i Czarną, zapadło milczenie. Black pewien był, że ona go nie przerwie i swym zwyczajem zaraz gdzieś umknie, więc postanowił działać.
Przysunął się nieco bliżej i delikatnie złapał dziewczynę za rękę. Zareagowała natychmiast.
- Nie dotykaj mnie. - powiedziała pospiesznie wyrywając dłoń z jego uścisku.
- Daj spokój, te wszystkie dziewczyny - tu zatoczył ręką krąg pokazując szerokie, zielone błonia, na których wygrzewały się tłumy uczniów i rzecz jasna uczennic - każda z nich, chciałaby być na twoim miejscu, moja droga - uniósł sugestywnie brew czekając na jej odpowiedź.
- Widzisz Black i właśnie to mnie od nich odróżnia, dziwię się, że jeszcze tego nie pojąłeś.
- I dlatego mi się podobasz. - zbliżył się do niej i wyszeptał do ucha - jesteś wyzwaniem.
- Obawiam się, że będziesz musiał zrezygnować z tych tanich gierek, bo nie zamierzam dopuścić by za sprawą mojej skromnej osoby, twoje ego urosło do zatrważających rozmiarów. Poszukaj lepiej jakiegoś "łatwego" kąska - zripostowała.
- Mogę mieć tu każdą- zaperzył się
- Więc na co czekasz? - zapytała
- Nie chcę ranić twoich uczuć kochanie- wyszeptał teatralnie mrużąc oczy, ta rozmowa przybierała zupełnie inny obrót niż się spodziewał.
- Zapewniam cię, że nie zranisz, powodzenia - skwitowała Czarna i pospiesznie oddaliła się w kierunku zamku, seksownie kołysząc biodrami, których smukłe linie, idealnie uwydatniały obcisłe biodrówki. Black odprowadził ją wzrokiem do bramy.
- Wie jak na mnie działa - mruknął do siebie - dobrze, zagram tak jak sobie życzy, ale i tak będę ją miał - uśmiechnął się do swych własnych myśli i przymknął oczy delektując się delikatnymi promieniami słońca muskającymi jego twarz.

* * *

Jasmin znów była spóźniona na śniadanie, wszystko przez to, że nie mogła zdecydować się co na siebie włożyć. Nigdy nie miała takich dylematów i musiała przyznać sama przed sobą, że robi to dla niego. Podświadomie czuła, że unikanie go, sprawia, że on lgnie do niej coraz bardziej. Chciała tego, ale bała się być jedną z tego tłumu, o którym tak pogardliwie mówił. Wiedziała, że nie zmieni jego podejścia do świata, ale może zmienić jego podejście do niej. Potrafił być czuły i wrażliwy, i właśnie te uczucia pragnęła w nim obudzić.
Uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze, była zadowolona ze swojego wyglądu. Pospiesznie zbiegła po schodach i wkroczyła do Wielkiej Sali. Usiadła koło Rudej, Meg i Huncwotów, ku jej zaskoczeniu, nigdzie nie dostrzegła Blacka. Rozejrzała się, ale bezskutecznie wodziła wzrokiem po twarzach Gryfonów. Nagle usłyszała w oddali donośny śmiech, kogoś kto prawdopodobnie próbuje zwrócić na siebie uwagę. Gwałtownie odwróciła głowę i spojrzała prosto w oczy Syriusza. Ten zaś, skupiwszy na sobie jej uwagę, mocniej przytulił do siebie głupawo chichoczącą szatynkę, o zielonych oczach, odprowadził ją do stołu Ravenclaw’u, całując ją namiętnie na pożegnanie.
Z triumfem na twarzy, usiadł koło Jasmin, która delikatnie się zaczerwieniła. Całe śniadanie czuła na sobie jego zadowolony wzrok.
Przez cały dzień trwania zajęć próbowała nie patrzeć na nową "parę zakochanych", wciąż wymieniającą czułe uściski. Nawet James wydawał się być zaskoczony wyborem przyjaciela, który do tej pory pogardzał tak zwanym "łatwym łupem". Rogacz szybko jednak zapominał o tych wątpliwościach w ramionach Rudej.
Jamin nie mogła już dłużej udawać, że nic jej to nie obchodzi, była zazdrosna i nic nie mogła na to poradzić. Kiedy tak podążała korytarzem pogrążona w otchłani własnych myśli, poczuła silne uderzenie w ramię i wszystkie książki jakie niosła wylądowały na podłodze. Zaczęła je gorączkowo zbierać i dopiero gdy podniosła wzrok zauważyła osobę, która była sprawcą całego "nieszczęścia".
- Bardzo przepraszam, chyba się zagapiłem, naprawdę nie chciałem. - powiedział przystojny brunet, podając jej zebrane notatki.
- Naprawdę nic nie szkodzi.- odbąknęła, lekko się rumieniąc. Już miała odejść, gdy nieznajomy zatrzymał ją.
- Czy.. umówiłabyś się ze mną? - zapytał z czarującym uśmiechem lekko się do niej przybliżając i spoglądając w jej duże, niebieskie oczy.
Pech...A może szczęście? chciało, że tym samym korytarzem przechodził Black ze swą nową " zdobyczą"
Jasmin zauważyła to i w przypływie emocji, postanowiła odpłacić Syriuszowi za te wszystkie przedstawienia, którymi raczył ją przez cały dzień. Zbliżyła się do nieznajomego i namiętnie pocałowała go w usta, oczywiście nie protestował, tylko natychmiast podjął grę. Syriusz był oburzony, nie ukrywał złości, którą wyładował oczywiście na szatynce, którą z trudem znosił przez cały dzień.

* * *

Nastał wieczór, Gryfoni powoli schodzili się do dormitoriów. Jasmin wracała ciemnym korytarzem do Pokoju Wspólnego, mijała zaspane portrety i myślała o tym co się dziś stało. Czuła pewne zażenowanie i wstyd, nie mogła do końca zrozumieć co popchnęło ją do takiego zachowania. Skręcając w prawo, mijała kolumnę przy której tliła się pochodnia otulając korytarz delikatną poświatą jasności. Zupełnie niespodziewanie poczuła czyjeś ręce oplatające jej talię i gwałtownie wciągające w niewielki zaułek za kolumną. Chciała krzyknąć, ale wilgotne wargi, które spoczęły na jej ustach skutecznie stłumiły jej krzyk. Próbowała się wyswobodzić, wreszcie udało jej się odepchną napastnika. Stanęła twarzą w twarz z Blackiem, jego zdeterminowane, władcze spojrzenie onieśmielało ją, a jednocześnie pociągało.

* * *
Patrzył na jej rozchylone usta, poczerwieniałe od pocałunku, utkwiła w nim pełne pasji spojrzenie zimnych, niebieskich oczu. Wyglądała tak niewinnie w białej sukience do kolan, delikatnie opływającej kobiece kształty jej ciała. Zbliżył się i pocałował załamanie jej szyi, przyparł ją do zimnej ściany. Powoli przeciągnął dłonią po jej nodze, unosząc cienki materiał, dotknął rozpalonego wnętrza jej ud, nie protestowała, delikatnie odchyliła głowę, mocno wciągając powietrze gdy błądził po intymnych zakamarkach jej ciała. Musnął gorącymi wargami jej obojczyk, po czym odsunął się, by spojrzeć w zamglone oczy Czarnej. Malująca się na jego twarzy powaga zupełnie zbiła ją z tropu.
Ująj jej twarz w dłonie.
- Nie pozwolę, żeby dotykał cię ktoś inny- wyszeptał
Nie odpowiedziała. Milczała patrząc mu w oczy, próbując odgadnąć wymowę tej chwili.
- Pamiętaj - rzekł z naciskiem, kładąc palec na jej ustach - Należysz do mnie

Odszedł zostawiając ją samą w przygasającym świetle pochodni.

Napisany przez: Aquarelle 12.09.2008 19:59

czarodziej.gif Moi drodzy
Zachęcam do komentowania opowiadania, muszę wiedzieć, czy wątek posiada czytelników. Oczywiście otwarta jestem też na słowa wszelkiej krytyki wink2.gif
Następne party pojawią się na życzenie czytających
Pozdrawiam

Napisany przez: hadiya 12.09.2008 20:11

Wątek ma czytających. Oj maaa... biggrin.gif
Chociażby mnie. Dopiero teraz zaczęłam to czytac i spodobało mi się cholernie więc pluje sobie w brodę, że wczesniej tego nie zauważyłam. A błędów nie wyłapuję, bo mi się najzwyczajniej nie chce.
Aha, i wklej jak najszybciej nowy part, co? Bo jak na życzenie czytelników, to ja chcę... tongue.gif
Aha, i mam jeszcze takie małe pytanko. Czy ty już wiesz, jak chcesz to skonczyć? Może wprowadziłabyś jakąś boczną fabułę. O Remusie i Meg, o Jamesie i Lily? To tylko moja mała sugestia nie musisz się stosować, ale ciekawiej by sie czytało.
Pozdrawiam. kiss.gif

Hadiya

Napisany przez: Stephanie Plonk 13.01.2009 17:32

Świetne opowiadanie! Osobiście uwielbiam historie z młodych lat Huncwotów i Lilly, a przygody Syriusza należą do moich ulubionych. Sama też trochę piszę w tej tematyce.
Mam nadzieję, że napiszesz co było dalej! wink2.gif

Napisany przez: dodo 18.01.2009 16:15

oj taaak... napisz więcej!
co prawda opowiadanie ma kilka literówek, ale fabuła jest bardzo ciekawa. zaintrygował mnie ten tekst.
pisz dalej :*:*:*:* czarodziej.gif biggrin.gif

Napisany przez: Nefretini 31.01.2009 01:28

Musisz więcej napisać smile.gif
To jest po prostu genialne.!
Osobiście uwielbiam historie Syriusza, a ta szczególnie przypadła mi do gustu...
Pozdrawiam. ; **

Napisany przez: Casiopeja 31.01.2009 23:00

Kocham Syriusza i wszystko co z Nim związane wub.gif
Czakamz niecierpliwością na następny rozdział biggrin.gif

Napisany przez: T`estimo 08.02.2009 21:18

Cóż, opowiadanie nie jest najwyższych lotów, ale wciągnęłam się. blush.gif Czytający wyrazili życzenie, Twoja kolej. Ale żeby nie było zbyt miło - niekiedy za dużo przecinków, czasem za mało. Historia dość banalna - ale za to tak rożna od wszystkich przygód niesamowitych par, które borykają się z odradzającym się Voldemortem, rodzinnymi klątwami, nieudanymi zaklęciami i innymi pierdołami, co pokazuje, że nie można mieć wszystkiego. Jest zupełnie normalnie, zwykła para bez większych trosk i to mi się właśnie podoba. blush.gif

Napisany przez: Casiopeja 11.02.2009 14:52

A tu dalej cisza...
Kiedy następna notka...???

Napisany przez: Aquarelle 11.02.2009 22:16

Chyba już czas na następny rozdział, mam nadzieję, że był wart oczekiwania.
Napewno kolejne będą pojawiać się wcześniej wink2.gif



Jas siedziała w Pokoju Wspólnym Gryfonów patrząc niewidzącym wzrokiem na pusty kawałek pergaminu leżący na jej kolanach. Wsłuchiwała się w ciche wycie wiatru na zewnątrz, w myślach licząc uderzenia ciężkich kropel deszczu. W środku panowała cisza i półmrok, jedynie kominek i mała świeca tuż przy stoliku dziewczyny, rzucały nikłe światło. Była zupełnie sama, być może dlatego, że inni uczniowie odrobili już prace z Czarnej magii. Ona jednak wciąż widziała przed sobą twarz bezczelnego Blacka, w głowie słyszała jego słowa, choć od owego zdarzenia na korytarzu minął już miesiąc. Nie wiedziała jakie zamiary ma wobec niej Syriusz, ale nie zamierzała czekać na jego ruch. Jak do tej pory nie zrobił nic, nic by wyjaśnić jej to co zaszło tego pamiętnego wieczoru, nic by się do niej zbliżyć.
- Czy naprawdę byłam tak głupia by wierzyć, że znaczę dla niego więcej niż inne? – wyszeptała Jasmin, jednocześnie podrywając się z miejsca. Zgarnęła podręczniki ze stolika. Szybkim krokiem podążyła w kierunku dormitorium dziewcząt. Wszystkie współlokatorki już spały, więc Jasmin cicho wślizgnęła się do swego łóżka, starając się nie obudzić wszystkich wokół. Dla odmiany skupiła się na myśleniu tylko i wyłącznie o sobie, odrzuciła narzucającą się postać Blacka. Zastanawiała się, co zrobić by znów go przyciągnąć, jak sprawić by znów jej pragnął. Wiedziała, że gra jaką rozpoczyna jest ryzykowna…ale zapewne warta ceny jaką przyjdzie jej zapłacić za jej podjęcie. Pragnęła Blacka tylko dla siebie i bez względu na konsekwencje, musiała go mieć.

* * *

Co tam wyprawiasz Black? BLACK? – krzyknął poirytowany Rogacz. – Czy naprawdę uważasz, że te zabiegi są nadal konieczne? – spytał szelmowsko, spoglądając na Czarnego z uwielbieniem godnym 1 klasistki.
- Milcz, wiesz, że o „autorytet” trzeba dbać – zripostował Black, z pasją mierzwiąc swoje czarne jak węgiel kosmyki.
- Hmm… a jak tam sprawy z Jasmin? – zapytał Rogacz
- Nijak, właściwie to zarzuciłem już haczyk, wydawało się, że bierze, ale… no właśnie, ta dziewczyna nie wie czego chce. A ja już nie mam siły uświadamiać jej tego, że jedyną osobą, której pragnie jestem JA. – dorzucił akcentując ostatni wyraz
- No tak…a jakże by inaczej. – westchnął James i z impetem rzucił się na łóżko.
- Mówiłeś coś? – zapytał jadowicie Black, odchodząc wreszcie od lustra.
- Ja? Ależ skąd, gdzieżbym śmiał, co to to nie – wydeklamował niewinnie Rogacz.
Przez chwilę dwaj przyjaciele byli zupełnie pogrążeni w studiowaniu mapy Huncwotów i omawianiu wszystkich znajdujących się na niej kropek. Nawet nie zauważyli, że ich rozmowie przysłuchiwał się ukryty w kącie pokoju Glizdogon. Zawsze pozostawał w ukryciu zdając sobie sprawę ze swej najniższej pozycji. Od dłuższego czasu podziwiał kolegów z paczki, wiedząc, że nigdy nie będzie w stanie im dorównać. W jego sercu, wypełnionym początkowo przez szczery podziw i szacunek, zaczęło kiełkować najsroższe z uczuć: Zazdrość.
Wreszcie Glizdogon postanowił się odezwać, na co dwaj przyjaciele aż drgnęli.
- Syriuszu, skąd właściwie wiesz, że ta mała tak cię pragnie?- zapytał niewinnie
- Hmm…po prostu, WIEM i zamierzam to wykorzystać – odpowiedział zbity z tropu, niewiedząc czemu te pytania mają właściwie służyć.
- Tak…
- Tak.. No i co? – Black wydawał się zniecierpliwiony powolnymi reakcjami kumpla.
- A mnie się wydaje, że nic z tego nie będzie – zaczął chytrze Glizdogon.
- No jaaasne, bo pewnie ty mu ją sprzątniesz sprzed nosa – Zaśmiał się Rogacz, po czym oboje z Blackiem zanosili się ze śmiechu.
- Ha Ha ha – niechętnie im zawtórował. – Ja po prostu proponuję mały zakładzik by nieco ożywić akcję.
- Zakładzik powiadasz? – powtórzył cicho Black.
- No chyba, że boisz się przegranej – podpuścił go przyjaciel.
- Ja? – wygórowane ego Blacka widocznie dawało o sobie znać.
- Ha! Dobra, oświadczam ci, że w ciągu miesiąca – zawahał się nieco - Tak! W ciągu miesiąca Jas będzie moja.
- Dobra, co do warunków zakładu, otóż jeśli wygrasz jesteś gotowy być twoim sługusem przez cały miesiąc.
- Nieźle, biorąc pod uwagę, że wygram na pewno, to raczej nie ma potrzeby ustalać warunków w przypadku mojej przegranej.
-Jak wolisz, ale wtedy będziesz musiał przystać na moje warunki….- szepnął Glizdogon.
-Taak, jasne – odpowiedział Black, kładąc się na swoim łóżku i szykując chytry plan zdobycia Jasmin.
Black nawet nie podejrzewał, że zwierzyna sama pragnie wpaść w jego pułapkę.

* * *

Wielka Sala pękała w szwach, uczniowie stłoczeni przy stołach, toczyli zacięte dyskusje i oddawali się pospolitemu plotkowaniu. Black czuł się nieco znudzony towarzystwem ciągle mizdrzącego się do Rudej Rogacza. O zgrozo! Przyjaciel zdawał się nie pojmować ogromu niepokoju jaki zagościł w duszy Syriusza. Był zniecierpliwiony, nerwowo rozglądał się szukając Czarnej wzrokiem. Miał ochotę wprowadzić swój plan w życie już pierwszego tygodnia zakładu. Machinalnie obrócił głowę w kierunku wejścia i zastygł w tej pozycji.
Nie mógł oderwać oczu od ponętnej, sunącej w jego kierunku postaci. Była to Jasmin w całej swej okazałości, miała na sobie obcisłe dżinsy i dopasowany czarny sweterek z głębokim, ponętnym dekoltem. Wysokie szpilki dodawały gracji jej ruchom. Dumna dziewczyna, sunęła wdzięcznie przez salę. Usiadła tuż obok zahipnotyzowanego Blacka, niedbale odrzucając od siebie szatę, prawdopodobnie chciała pokazać wszystkie swe wdzięki. Wyniosły dotąd Black wydawał się zbity z pantałyku. Ona natomiast promieniała, nie mógł dociec co stało się z tą nieśmiałą Jas, którą znał dotąd. Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie.
- Cześć Black – powiedziała słodko – Ostatnio ciągle się mijamy – westchnęła teatralnie, jak gdyby był to niefortunny zbieg okoliczności.
- Na pewno, ja nie próbowałem cię unikać Jas, wiesz przecież…- Syriusz zdobył się na lekki ton, próbując opanować drżenie głosu.
- Być może. Zresztą to nie ma znaczenia. Musiałam…przemyśleć kilka spraw. – szepnęła dziewczyna, zbliżając się nieco do Blacka.
- Tak? O czym na przykład myślałaś? – wydawał się zainteresowany.
- Na przykład…o mnie, o tobie…o nas.- dodała wdzięcznie.
Słysząc te słowa Black zachłysnął się sokiem z dyni. Zastanawiał się jedną krótką sekundę czy możliwe jest, że jego wyobraźnie podsuwa mu tak korzystne obrazy. Czym prędzej odpędził od siebie tę myśl, w końcu przekonanie o własnej sile przyciągania silnie zakorzeniło się w psychice najmłodszej latorośli rodu Blacków.
Zaskoczony spojrzał na dziewczynę, która wciąż spokojnie wpatrywała się w jego twarz.
- Czy moglibyśmy stąd wyjść, porozmawiać na osobności? – poprosiła i sugestywnie spojrzała w stronę Rudej i Jamesa, którzy uporczywie przyglądali im się z przeciwległej strony stołu.
- O-oczywiście – zająknął się Black i wstał za Czarną, podziwiając jej ponętne ruchy.
Zupełnie nieświadomy kierunku, podążał wiernie za jej postacią. Mijane korytarze zlewały się w jedno powodując szalony zawrót w jego głowie. Nagle Jas wyciągnęła do niego rękę i znaleźli się w znajomym pomieszczeniu. Był to prawdopodobnie pokój życzeń, który na jedną, dłuższą chwilę przyjął wygląd prawdziwego pokoju czarnowłosego Uwodziciela.
Bez słów odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy, oczy wypełnione blaskiem pożądania.
Syriusz pochylił głowę i delikatnie musnął wargami jej usta. Jasmin przełknęła ślinę, aby pozbyć się bolesnego napięcia mięśni szyi i zamknęła oczy. Black całował jej wilgotną skórę, przesuwając językiem po miejscu za uchem, słonym pachnącym różami. Szybkim ruchem zsunął z niej spodnie. Gorące palce bez pośpiechu sunęły po miękkich udach i biodrach. Jas wstrzymała oddech. Oszołomiona jego charyzmatycznym urokiem, poczuła, jak jej bezwładne ciało poddaje się woli znacznie silniejszej niż jej własna. Chwile takie przeżywała dotąd jedynie w marzeniach, dlatego postanowiła skraść z nich najwięcej rozkoszy. Dotyk zarostu Blacka otrzeźwił ją na sekundę, więc kiedy jego usta znowu wzięły jej wargi w posiadanie, uświadomiła sobie, że jego palce wślizgują się pod brzegi jej bielizny i pieszczą wilgotną skórę ud. Zaraz potem jego język zaczął błądzić po gładkim wnętrzu jej ust i dziewczyna zagubiła się w rozkoszy. Ściągnął jej bieliznę i znalazł sam środek jej pożądania, dysząc ciężko i nierówno, a ich rozgorączkowane ciała spływały potem. Palce chłopaka pieściły aksamit najintymniejszych zakamarków jej ciała. Położył ją na łóżku, podziwiając w pełni urodę ciała kochanki. Wcześniej widział jej ciało w przepełnionych zmysłowością marzeniach – to co ujrzał nie zawiodło jego oczekiwań. Otworzyła oczy i spojrzała na niego pijana pożądaniem. Nie czuła już onieśmielenia. Patrzyła na niego z podziwem. Twarz płonęła rumieńcem gdy Black pośpiesznie zrzucił krępujące go ubrania. Zanurzył się w jej urodzie bez pamięci…

Napisany przez: Casiopeja 12.02.2009 00:18

Podoba mi się ten rozdział,ale musze powiedzieć że jestem troszke zawiedziona tym,że Jas tak szybko uległa...
Myslałam,że Syriuszowi zejdzie więcej czasu na jej zdobycie.

Widze,że zmierzesz w pewnym kierunku przez Siebie wyznaczonym i naprawdę jestem ciekawa do czego Cie to zaprowadzi? blush.gif

Napisany przez: Stephanie Plonk 14.02.2009 12:48

Nareszcie! ;)
Już myślałam, że nigdy się nie doczekam.
Bardzo ładnie Ci wyszło. A co do tego, że szybko uległa to moim zdaniem w życiu też często tak się zdarza. Myślę, że w następnych częściach będą kolejne zgrzyty, kłótnie itd... i o to właśnie chodzi prawda? :>

Napisany przez: Nefretini 14.02.2009 22:15

A to ciekawe... Dość szybko ich 'spiknęłaś'... Spodziewałam się jakiegoś oporu, czegokolwiek, ale jak wolisz... W każdym razie cieszę się, że dodałaś nowy rozdział.
czekolada.gif za to smile.gif

Napisany przez: T`estimo 14.02.2009 22:46

Czekałam, czekałam i się doczekałam. Ale chyba nie tego, co oczekiwałam. Trochę szwankuje Ci styl, w ten tekst wcisnęłaś tyle ponętności... I wydaję mi się, że za szybko ich połączyłaś. Bądź co bądź, oboje grają. Ona chce go zdobyć, ale aż za taką cenę? Ale ale... Czekam na dalszy rozwój sytuacji...

Napisany przez: Madziulekm_m 17.02.2009 21:50

Niby dobrze, ale dlaczego on ze sobą ten teges już tak szybko?? To się jakoś kłóci... Ja rozumiem hormony, młodzieńczy wiek, ale ta Jas jest na początku taka porządna, a później BUM! no i...nie jest już taka porządna. I dlaczego to ona przejęła inicjatywę??WHY?? To misja Blacka!! tongue.gif
Jak dla mnie za mało opisów,za szybko, zafajdane, ale ogólnie pomysł wart jest rozwinięcia.

Napisany przez: Casiopeja 16.03.2009 20:45

Kiedy pojawi sie cos nowego???
Widze,że moje ulubione ficki stoją w miejscu-smutno trochę sad.gif

Napisany przez: escalate_of_scence 13.04.2009 00:02

Ojciu... sad.gif

Jasmin wyszła na "łatwą". sad.gif Zrób coś z tym (proszę smile.gif)

Pozdrawiam Escalate czekolada.gif

Napisany przez: Stephanie Plonk 14.04.2009 21:48

eee tam od razu łatwą, chciało jej się, bo ją kręcił. proste ;)

Napisany przez: escalate_of_scence 21.06.2009 18:06

QUOTE(Stephanie Plonk @ 14.04.2009 22:48)
eee tam od razu łatwą, chciało jej się, bo ją kręcił. proste wink2.gif
*



Stephanie, to co napisałaś jest opisem słowa 'łatwa'.

Napisany przez: NimfadoraTonks 23.06.2009 14:03

Hej, a gdzie następne rozdziały?????
Mam nadzieję, że jakiś pojawi się w niedalekiej przyszłości....
A to na zachętę : czekolada.gif nutella.gif zelka1.gif zelka2.gif

wink2.gif wink2.gif wink2.gif wink2.gif wink2.gif wink2.gif wink2.gif wink2.gif


Pozdrawiam Tonks

Napisany przez: Casiopeja 05.07.2009 15:52

Kiedy pojawi sie cos nowego w moim ulubionym opowiadaniu o Syriuszu???

Napisany przez: Aquarelle 09.07.2009 17:09

Auu..- z gardła dziewczyny wydobył się cichy jęk bólu. Po omacku próbowała znaleźć wyjście z ciemnego, ciasnego pokoju w którym się znalazła. Wreszcie niecierpliwymi palcami namacała klamkę i szarpnęła ją z całej siły. Do pomieszczenie wpadło światło. Gdy tylko jej oczy przyzwyczaiły się do jasności powoli otworzyła zaciśnięte powieki i rozejrzała się wkoło. Stała w komórce na miotły. "hmm...przyjemny początek dnia" pomyślała Czarna. Zaczęła rozcierać skronie, próbując sobie przypomnieć co się wczoraj wydarzyło. Wspomnienia zaczęły powoli powracać. Szła w stronę Wielkiej Sali, kiedy zatrzymała ją ta podstępna dziewczyna, która zaledwie kilka tygodni temu romansowała z Blackiem. Widocznie Black nie traktował jej tak poważnie jak ona jego. W każdym razie ta dziewczyna była niezwykle wyrachowana, zwabiła Czarną w jakiś zaułek i uderzyła czymś w głowę. Jas skrzywiła się na wspomnienie tego wydarzenia, ból głowy wciąż nie ustawał. Później zamknęła ją tu.. ale dlaczego? Jasmin nie bardzo wiedziała, dlaczego tej podstępnej Margaret mogło zależeć na tym by spędziła w pomieszczeniu na miotły cały dzień i noc. Jakkolwiek niemożliwe i abstrakcyjne mogłoby się to wydawać, Czarna czuła, że stało się coś niedobrego. Powoli wygramoliła się z ciasnego pomieszczenia i skierowała swe kroki ku pokojom Gryffindoru.


* * *


- Mówię ci, że tak było! Ruda, nie rozumiem dlaczego miałabym kłamać - Jas opowiedziała przyjaciółce całą historię wczorajszego dnia, wyjaśniając tym samym swoje zniknięcie. Jednak Lilly nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
- Co ty opowiadasz, siedziałam naprzeciw ciebie w Wielkiej Sali. Cóż może wstydzisz się teraz tego, że tak kokieteryjnie wywabiłaś Blacka z sali, ale po co od razu te kłamstwa. Jestem twoją przyjaciółką i nie zamierzam cię oceniać.
- Co? Blacka? - powtórzyła zaniepokojona Jas. Zaczynała wreszcie rozumieć całą tę intrygę w którą została nieświadomie wplątana. - Lilly czy zdajesz sobie sprawę z tego, że ona użyła eliksiru wielosokowego? Nie zaprzeczam, że zaczęło mi zależeć na Blacku, ale dobrze wiesz, że nie posunęłabym się do czegoś takiego. - wybuchła płaczem, który był wynikiem głęboko skrywanej urazy i złości. Jej własna bezsilność ją przerażała.
- Ale...- zastanawiała się Ruda. - Wierzę ci i nie wiem jak to teraz wszystko odkręcić. Nie sądzę, żeby Black szybko uwierzył w fakt, że jego wrodzony wdzięk nie miał z tym nic wspólnego. - Ruda przytuliła przyjaciółkę, myśląc jednocześnie o tym jak wyjaśnić tę sprawę Rogaczowi i Syriuszowi.


* * *


Syriusz wyciągnął się na łóżku. Otworzył oczy a na jego wargach zagościł uśmiech zdobywcy, gdy przypomniał sobie o wydarzeniach minionej nocy. Nie rozczarował się, była namiętna i uległa, być może nawet zbyt uległa. Ale tę myśl szybko odrzucił. Był w niej zakochany i wiedział, że ona go kocha, mówiła o tym cały czas. Wzdrygnął się na to wspomnienie i gwałtownie usiadł na łóżku. A jeśli ona teraz będzie go prześladować jak wszystkie inne …? Nie to do niej niepodobne. Ale jeśli..? pytał ten natarczywy głos w głębi jego podświadomości. „Jeśli będzie za tobą chodzić, łapać za rączkę żądać ciągłych zalotów, robić wymówki?” NIE – krzyknął Syriusz, widząc oczami wyobraźni te sceny i czując coraz większy niepokój. Pospiesznie wstał z łóżka i wyszedł do pokoju wspólnego. Było bardzo wcześnie, jednak już ktoś tam był. Dostrzegł Rudą i Rogacza zaciekle o czymś dyskutujących, nieopodal zauważył Jamin tępo wpatrującą się w dogasający ogień w kominku. Nie bardzo wiedział co ma zrobić, ale z udawaną nonszalancją podszedł do kumpla, któremu oczywiście zdążył już pochwalić się ze swego miłosnego podboju.
- O czym tak plotkujecie z samego rana? – zapytał, po czym od razu odwrócił się by zobaczyć czy Czarna również go usłyszała, ale nie drgnęła. Wstyd jej na myśl wczorajszej nocy, pomyślał Black z satysfakcją.
Ruda i Rogacz spojrzeli na niego jednocześnie i zaprosili do rozmowy. Trwało to bez mała 2 godziny, w czasie których Black był oszołomiony, zdziwiony i nieco również upokorzony.
- Więc chcecie mi powiedzieć, że to była Margaret, że całą tę noc spędziłem z Margaret?
-Tak – odezwał się cichy delikatny głos w głębi pokoju. Czarna, która do tej pory nie brała udziału w dyskusji, bo najzwyczajniej krępowały ją takie rozmowy, wreszcie zabrała głos.
Black spojrzał na nią rozszerzonymi ze zdumienia oczami
– Już ja się policzę z tą dziwką – krzyknął rozwścieczony Black – tak mnie oszukać – burknął do siebie.
- Daj spokój – powiedziała spokojnie Jas – Dziś rano wyjechała. – dodała.
Ruda i Rogacz powoli wyszli z Pokoju Wspólnego by dać im nieco swobody. Jasmin czuła się niezręcznie, gdy myślała o nim i … i o sobie. To było takie dziwne a zarazem krępujące uczucie. Wydawało jej się, że dostrzegł jej zmieszanie, starała się nie patrzeć mu w oczy. Black uśmiechnął się nieznacznie.
- Jak mogłem pomyśleć, że z taką łatwością zdobędę to płoche ucieleśnienie niewinności – pomyślał, po czym dodał na głos – Nie bądź taka zawstydzone, w końcu to nie ty mnie wczoraj uwiodłaś, przynajmniej nie do końca. Szczerze żałuję, że to nie byłaś ty, ale cóż zawsze możesz się jeszcze zdecydować. – spojrzał na nią zachłannie – by naprawić ten błąd – dodał z błyskiem w oku i aroganckim uśmieszkiem na swoich seksownych ustach. Jasmin zalała się rumieńcem, była zupełnie bezsilna. Jego impertynencja zawsze potrafiła zbić ją z tropu. Odwróciła się by nie musieć oglądać jego triumfującej twarzy.

Stali tak chwilę w milczeniu. On dumny z tego, że udało mu się ją zawstydzić, ona pełna obaw, szukająca jakiegoś wyjścia z tej niewygodnej sytuacji. Obserwowała przez okno chmury leniwie przesuwające się po niebie. Nagle poczuła na swojej szyi dotyk jego ciepłej, zdecydowanej dłoni. W pierwszym odruchu próbowała się wyrwać, ale przytrzymał jej nadgarstek. Badał jej puls, wyczuwał go tuż pod drgającą skórą jej szyi. Wdychał wrzosowy zapach jej włosów. Tamta dziewczyna, która oddała mu się wczoraj nie mogła być nią, była pozbawiona wszelkiej delikatności, mimo takiego samego wyglądu było w niej coś ordynarnego.
– Czy naprawdę aż tak niepokoi cię moja obecność, mój… dotyk? – szepnął jej prosto do ucha.
- Nie zbliżaj się do mnie Black – wyszeptała cicho. – Nigdy więcej – Kiedy jego uścisk nie zwalniał się – niemal błagalnym tonem dorzuciła. – Proszę…
- Ależ moja droga, ja JUŻ raz się do ciebie zbliżyłem i byliśmy bardzo, bardzo blisko – stwierdził z wrodzoną sobie złośliwością.
-Dobrze wiesz, że to nie byłam ja!- krzyknęła zdesperowana, gdy udało jej się mu wyrwać.
-Być może, ale musisz przyznać, że już co nieco o tobie wiem – powiedział i otaksował ją spojrzeniem. Był nad wyraz sugestywny.
- Nic o mnie nie wiesz, nic. I daj mi wreszcie spokój, skoro ta sprawa się wyjaśniła, możesz już wreszcie dać mi spokój. – rzuciła, chcąc by jej głos brzmiał opanowanie.
- Och przestań zgrywać taką cnotkę Jas! – krzyknął poirytowany i już próbował zbliżyć się do niej, kiedy niespodziewanie odskoczyła. Zatrzymał się rozbawiony.
- Jestem nią! Ty impertynencki, gburowaty egoisto! – krzyczała, nie mogąc się opanować. Miała już dość jego uwag, jego rozwiązłości, nie była przyzwyczajona do czegoś takiego. Nikt nigdy nie interesował się nią w ten sposób. Była zirytowana i zażenowana, tym, że wreszcie zmusił ją do tego by mu to wyznała. Zupełnie niespodziewanie przycisnął ją do siebie i wyszeptał pełnym zrozumienia głosem.
- To by wielu tłumaczyło moja śliczna. Ale…widzisz dla ciebie potrafię być też delikatny. – czule pogładził ją po policzku, patrząc prosto w pochmurne, niebieskie oczy. Jas tym razem nie wahała się ani chwili i odepchnęła go dość zdecydowanym ruchem. Pośpiesznie ruszyła w kierunku pokoju dziewcząt, nie chcąc już ani chwili pozostawać sam na sam z Syriuszem.
- Nie zrezygnuję z ciebie tak łatwo! – krzyknął za nią.
Liczę na to – pomyślała. Mimo tego, że bała się jego dzikości, onieśmielało ją też doświadczenie jakie posiadał w kontaktach z płcią przeciwną, doświadczenie, którego jej brakowało, nie potrafiła z niego zrezygnować. Coś ją do niego przyciągało.

Napisany przez: escalate_of_scence 09.07.2009 21:08

Niesamowite.
Bardzo fajny pomysł.
Jestem pozytywnie zaskoczona smile.gif

Językiem nie błyszczysz jakoś specjalnie, ale to zmienia faktu, że fabuła jest niezwykle ciekawa.
Po prostu - wciąga.

Jedno zastrzeżenie:
Podobało mi się, kiedy pisałaś o Jasmin per Czarna, ale później zaczęłaś też Lily nazywać Rudą. Mi się to nie podoba. Lepiej będzie, jeżeli od koloru włosów będziesz nazywała tylko Jasmin.

Pozdrawiam.

Napisany przez: Casiopeja 10.07.2009 19:57

No proszę jak ciekawie wybrnełaś z sytuacji z poprzedniej notki!!!
Musze Ci powiedzieć, że takie rozwiązanie bardzo mi się podoba:)
Dalej czekam na notkę, któa będzie wstanie mnie zaskoczyć tak jak Twoje dwie pierwsze biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif

Napisany przez: Aquarelle 11.07.2009 17:50

Pierwotna magia


Kolejne opasłe tomisko świsnęło tuż nad głową Rogacza, po czym z głuchym łoskotem zwaliło się na ziemię poddane zapewne wszechmogącemu prawu grawitacji.
- Furiatka! – zaperzył się James, prychając pogardliwie z stronę Lill.
- Ja ci dam furiatkę, ty …ty…dręczycielu! – wykrztusiła. Niesforne kosmyki zasłaniały czoło dziewczyny, jednak pełne pasji zielone oczy łypały na niego groźnie. Stała w samym, ścisłym centrum Pokoju Wspólnego, za nic mając ciekawskie spojrzenia rozbawionych uczniów Gryffindoru. W tej chwili liczyła się dla niej tylko ona sama i ten gburowaty, nieznośny James. Panna Evans zawsze należała do osób nader bezpośrednich, więc dlaczego tym razem miałaby powściągać emocje, w końcu i tak znaczna część Hogwartu wiedziała na co stać tę niepozorną rudą istotkę.
- Przestań robić sceny – zakrzyknął teatralnie Rogacz i w obronnym geście zasłonił twarz rękoma, bo oto kolejny egzemplarz Transmutacji: dla zaawansowanych świsnął mu koło ucha. – do licha – zaklął pod nosem, wciąż trzymając dłonie na wysokości twarzy i powoli przesuwając się w kierunku Evans. Gdy był dostatecznie blisko niej, złapał ją w pół i przyciągnął do siebie, niwelując tym samym możliwość ataku.
- Zostaw wreszcie Severusa w spokoju – wydyszała, nie mogąc złapać tchu w jego silnych ramionach. Zdjęła delikatnie okulary chłopaka, chcąc spojrzeć w jego orzechowe oczy. Było w nim coś co sprawiało, że nie potrafiła długo chować urazy. Jak to możliwe, że tyle czasu opierała się jego wdziękom? – pomyślała w duchu, a cały gniew z niej uleciał. Wspięła się na palce i wtuliła w jego ramiona.
- Nigdy więcej tego nie rób – westchnęła zrezygnowana. – Wiesz, że Severus był i będzie moim przyjacielem, choćby nie wiem co – dodała groźnie.
- Kochanie – rzekł uspokajająco – zrozum, nie mogę ci obiecać, że będzie zupełnie bezpieczny, bo…- tu zamilkł na chwilę, szukając odpowiednich słów. – bo nawet jeśli ja zostawię go w spokoju, to za Syriusza… eee no jakoś nie mogę za niego ręczyć – uśmiechnął się przepraszająco, chcąc załagodzić spór. Szczerze mówiąc, ta rozmowa i tak nie przypadła mu do gustu. Znał o wiele przyjemniejsze sposoby spędzania wolnego popołudnia i bynajmniej nie były to rozmowy o Smarku.
Odgarnął jej włosy z czoła i nachylił się lekko by spojrzeć w jej piękne, szmaragdowe oczy. Już od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczył, wiedział, że będzie jego, prędzej czy później. Kochał ją i nie ulegało wątpliwości, że różnił się znacznie od Blacka, przynajmniej okazywanie uczuć przychodziło mu z łatwością, o ile, były to uczucia dla panny Evans. Pochylił się by ją pocałować, musnął ustami jej wargi po czym rozpoczął słodką torturę smakując wnętrze jej ust. Odepchnęła go delikatnie. W pytającym geście uniósł lekko prawą brew. Miał cichą nadzieję, że po tych niewygodnych i nużących rozmowach o Smarku, nastąpi wreszcie coś o wiele przyjemniejszego, co mogłoby zrekompensować mu przeżyte trudy. Lill spojrzała na niego przepraszająco i uśmiechnęła się z wdziękiem.
- Wydaje mi się, że muszę porozmawiać z Severusem, przeprosić go, dziś przekroczyłeś pewne granice James…- położył palec na jej słodkich ustach. – Nie wracajmy do tego – zakończył ugodowo. – Wrócę – rzuciła, oddalając się pospiesznie w kierunku wyjścia. Jej silna wola zaczynała ją niestety opuszczać, jeszcze chwila w ramionach Jamesa i mogłaby zapomnieć o całym świecie, z nim…Poczuła ciepło rozchodzące się po całym ciele. Czy to możliwe, że to właśnie jest szczęście?

Po krótkich poszukiwaniach znalazła wreszcie Severusa opartego niedbale o framugę jednego z wielkich zamkowych okien. Spoglądał na błonia, był zamyślony, jak zawsze świat, który go otaczał wydawał mu się obcy. Ucieczką była dla niego własna świadomość, do której zdawałoby się nikt nie miał dostępu. Jego skóra skąpana w jesiennym słońcu wydawała się być jeszcze bledsza, kontrastowała z głęboką czernią włosów opadających aż do ramion. Lilly nie wiedziała czy powinna mu przeszkadzać, bywał na tym punkcie niezwykle drażliwy, już w dzieciństwie najbardziej cenił sobie swoje własne towarzystwo. Uśmiechnęła się na wspomnienie ich dzieciństwa.


- Lilly! Lilly! wracaj tu, przestań, wiesz, że nie lubię biegać – krzyczał mały zmanierowany chłopiec o bladej cerze i dużych, mądrych, czarnych oczach.
- Dalej Sev! dalej, złap mnie! – krzyczała roześmiana ruda dziewczynka biegająca zwinnie po zielonej łące. Miała brudną sukienkę i potargane płomienno marchewkowe włosy. Ta roześmiana istotka o pulchnej buzi stanowiła zupełne przeciwieństwo nadąsanego chłopca próbującego ostatkiem sił przywołać do siebie przyjaciółkę.
- Przestań! Nie ma ochoty na zabawy – zakrzyknął zdenerwowany chłopiec i opadł miękko na trawę.
Dziewczynka wyczuwając humor przyjaciela, niechętnie zrezygnowała z dalszej zabawy, zbliżając się do niego pośpiesznie i zaglądając bystrymi zielonymi oczami w jego szczupłą twarz.
- Co się stało? – spytała rezolutnie, świdrując chłopca ciekawymi dziecięcymi oczyma..
- Mama mówi, że nie może się doczekać aż wreszcie wezmą mnie do magicznej szkoły i zostanę prawdziwym czarodziejem. Mówi, że…że wreszcie nie będzie musiała mnie oglądać – dodał chłopiec, wyraźnie próbując ukryć łzy. Lilly spojrzała na niego uważnie, po czym z dziecięcą dobrocią przytuliła go. – Nie ma żadnej magii, mama tak mówi i tata też, a oni nigdy nie kłamią – stwierdziła rezolutnie.
- Jest! – zakrzyknął chłopiec, a na jego bladej twarzyczce pojawiły się wreszcie rumieńce. –Jest! – powtórzył – i ty też jesteś taka jak ja, umiesz robić różne niezwykłe rzeczy i .. i… razem będziemy w takiej szkole. – dodał pośpiesznie.
- Możliwe – powiedziała dziewczynka pojednawczo.
- I ty nigdy nie będziesz miała mnie dość? Zawsze będziesz moją koleżanką? – pytał chłopiec próbując znaleźć oparcie w tej żywej, pełnej radości dziewczynce, oparcie, którego odmówiono mu w jego rodzinnym domu.
- Tak. Będę cię bronić, bo jesteś moim przyjacielem. – powiedziała poważnie Lilly, ściskając ramię swojego towarzysza.



Lilly otrząsnęła się z zamyślenia, uświadamiając sobie w pośpiechu, że wciąż stoi na korytarzu i wpatruje się tępo w Severusa, który zdaje się nie zauważył jej nawet. Nie chcąc go zdenerwować czy przestraszyć podeszła bliżej i kaszlnęła znacząco, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Aż podskoczył słysząc szmer tuż za sobą, nerwowo rozejrzał się wkoło, zapewne poszukując wzrokiem Huncwotów - jego etatowych dręczycieli. Odetchnął z ulgą, gdy jego wzrok padł na pannę Evans.
- ach, to ty – rzucił jak zwykle obojętnie, próbując ukryć strach, który zawładnął nim zaledwie sekundę wcześniej.
- Tak…Ja przyszłam przeprosić Sev. To się już nigdy więcej nie powtórzy. James potraktował cię okropnie i tak mi żal...
-Przestań – przerwał jej zdecydowanym tonem – nie potrzebuję twojej litości ani skruchy, jak widać tylko ty masz jakieś wyrzuty sumienia, twój chłoptaś się tu nie pojawił. – syknął jadowicie.
- Sev, proszę cię przestań, nie bądź dla mnie taki oschły, kiedyś było inaczej – spojrzała na niego badawczo, by sprawdzić, czy uda jej się obudzić w nim dawnego Severusa.
- Nie graj ze mną w ten sposób Lilly – rzucił pośpiesznie czując, że dawny sentyment bierze górę nad jego wystudiowanym chłodem i obojętnością.
- Pamiętasz co ci wtedy obiecałam? Wtedy na łące? – drążyła.
- Że…Że zawsze będziesz moją przyjaciółką. – wyszeptał zrezygnowany.
- I tak jest, nie odtrącaj mnie Severusie – powiedziała zbliżając się do niego.
Nie miał już ochoty protestować, przy niej zawsze mógł pozwolić sobie na to by być znowu sobą, by obudzić w sobie na nowo dziecięcą ufność w to, że świat wcale nie jest tak bezwzględnie okrutny. Przytuliła go przyjacielsko. Czuł ciepło bijące od jej ciała, pragnął by ta chwila żyła wiecznie. Radość mieszała się z nienawiścią. Tak bardzo chciał żeby James Potter nigdy nie stanął na ich drodze. W jego myślach zatliła się słaba iskierka nadziei, że może wtedy, Lilly...pokochałaby go?
W tej chwili jego rozważania zostały brutalnie przerwane przez pannę Evans, która odsunąwszy się od niego, posłała mu szczery, przyjacielski uśmiech i odeszła. Odprowadził ją wzrokiem do najbliższego zakrętu. Westchnął cicho i po raz kolejny pogrążył się we własnej samotności, tworzącej egoistyczną powłokę oddzielającą świat jego prawdziwych uczuć od rzeczywistości.


* * * *


Czarna siedziała spokojnie przy biurku w Pokoju Wspólnym próbując ogarnąć zadanie z Transmutacji. Jej determinacja nie była w rzeczywistości wywołana wyłącznie chęcią otrzymania noty pozytywnej, lecz również pragnieniem uniknięcia natarczywych oczu Blacka. Syriusz pozornie zajęty grą w szachy, całą swą uwagę skupiał na obserwowaniu Jas. Rogacz widocznie poirytowany tym, że niechybna przegrana zbliża się nieuchronnie, nie był w stanie spostrzec, że myśli jego przyjaciela błądzą nieco dalej.
- Co my właściwie o niej wiemy? – spytał Syriusz, naiwne myśląc, że James jest wtajemniczony w zawiły tok jego rozumowania.
- O… o kim? O twojej wieży wiem tyle, że właśnie zbiła mojego gońca. – rzekł rezolutnie Rogacz. Jego stwierdzenie spotkało się z dezaprobatą Blacka, który z wyżyn swej boskiej boskości spojrzał z politowaniem na przyjaciela.
- O Czarnej mówię łosiu – rzucił zniecierpliwiony.
James obrócił się w kierunku Jas, wyraźnie próbując sobie przypomnieć jakieś fakty z jej życia, o których wspominała Lill.
- Eee no Lilly, mówiła, że jej rodzina pochodzi ze wschodu, wschodu Europy. Przeniosła się do nas z Durmstrangu i zdaje się jej prababka była wilą, dlatego ma taką jasną skórę.
- No dobrze wiem, ale poza tym nigdy jakoś nie wspomina o rodzinie, o przeszłości. – zamyślił się Black.
- No wiesz stary, ty w tej materii też nie jesteś zbyt wylewny – żachnął się Rogacz. – Poza tym lubisz tajemnicze kobiety, nieprawdaż? – i udał jedną z rozmarzonych pierwszoklasistek.
- Ogarnij się James – rzucił Black, po czym wrócili do przerwanej partii szachów. Syriusz czuł, że jedynym kluczem do zdobycia Czarnej będzie zrozumienie jej. Musiał dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Co prawda nie wiedział jeszcze jak to zrobi, ale nagroda była warta starań i dobrze o tym wiedział.



* * * *



Czarna weszła cicho do pokoju dziewcząt. Dogasające światło dnia wpadało przez szerokie okno napełniając pokój złocistym, głębokim blaskiem. Patrzyła urzeczona na swobodną grę świateł. Potrzebowała samotności i w duchu poczuła ulgę, że nie będzie musiała znosić podejrzliwych spojrzeń przyjaciółek. Lubiła je, były teraz w pewnym sensie jej nową…rodziną. Na wspomnienie własnej rodziny Czarna wzdrygnęła się. Podeszła do swojego kufra i otworzyła wieko. Usiadła na krawędzi szukając ostatniego prezentu od babci.
Po przekopaniu znacznej zawartości przepastnego pudła stwierdziła z zadowoleniem, że udało jej się znaleźć to czego szukała. Przesunęła palcami po gładkiej powierzchni owalnej świeczki, w kolorze bursztynu. Przysunęła ją do twarzy wdychając przyjemny, kojący zapach cedru. Zapach jej dzieciństwa. Od tak dawna starała się nie myśleć o przeszłości. Chciała zostawić za sobą wszystkie wspomnienia, wszystkie rodzinne sekrety, zawiłą historię i… przeznaczenie. Odrzuciła natrętne myśli, wysiłkiem woli zmuszając się do skupienia uwagi na tym co było dobre, na tym co pragnęła odzyskać, będąc jednocześnie wolną, wolną od zobowiązań wobec własnej rodziny, którą mimo wszystko kochała.
Podeszła do małego stolika stojącego tuż przy oknie. Chwilę patrzyła na wyłaniający się zza horyzontu księżyc, po czym sięgnęła do szuflady by wyciągnąć mały, srebrny świecznik. Umieściła w nim cedrową świeczkę i zapaliła różdżką lont. Usiadła przy stoliku wpatrując się w zawieszone nad nim lustro. Jego tafla odbija płomień świecy, rzucający blady blask na jej oblicze. Przeczesała palcami włosy, rozdzielając je na trzy partie, powoli dobierała pasma zaplatając je w luźny warkocz. Przymknęła oczy próbując sobie przypomnieć ostatnią rozmowę z babką, to jak delikatnie rozczesywała jej splątane włosy, uspokajając i tłumacząc, że zmiana szkoły nie jest karą, ale z dawna zaplanowaną koniecznością.
Zapach cedru wypełnił z wolna cały pokój ciężkim, mocnym zapachem. Mimo przymkniętych powiek Czarna poczuła, że w pokoju zrobiło się nieco ciemniej. Leniwie otworzyła oczy i spojrzała na płomień. Świeczka była prawie cała, a mimo to jej płomień zbladł. Nad lekko igrającą iskierką ognia unosił się niewielki kłąb dymu, wyraźnie formujący się w jakiś kształt. Jas wytężyła wzrok i skupiła się na tym zjawisku. Z wolna światło świecy poczęło odzyskiwać dawny blask, natomiast dym ułożył się w coś znajomego.
- To niemożliwe! – wyrwało się Jas, gdy uświadomiła sobie wreszcie, że patrzy wprost na uśmiechniętą twarz swojej babki.
– Babciu, czy to mi się śni? – spytała naiwnie, mając nadzieję, że za chwilę obudzi się we własnym łóżku.
- Moje dziecko, gdybyś w dzieciństwie przywiązywała większą wagę do tego, co do ciebie mówiono, wiedziałabyś, że nasza magia jest inna od tej, której uczą w szkołach. – Obraz wykrzywił się pogardliwie. Jasmin już zapomniała jak dumna i wyniosła była jej rodzina. Westchnęła cicho. Postanowiła skorzystać z okazji i wypytać o całą rodzinę, byleby tylko uniknąć rozmów o sobie samej. Cichy głos w głębi jej podświadomości mówił jej, że to nie zwykła tęsknota babci za wnuczką sprowadziła tu jej rozmówczynię. Ona nigdy nie robiła niczego bezinteresownie.
- Jesteś taka piękna kochanie. Odziedziczyłaś urodę po matce, ona też nigdy nie wiedziała jak wykorzystać dar, który otrzymała. – dodała babka.
- Ależ babciu. – Zaperzyła się Jas.
- Kobiety z naszej rodziny zawsze były silne, zdecydowane i dumne – powiedział dobitnie zniecierpliwiony głos.
- Przykro mi, że…- Czarna chciała się zdobyć na jakieś słowa sprzeciwu, ale nie mogła wykrztusić z siebie słowa.
- Przestań dziecko, wiesz dobrze, że twoje narodziny były dla rodziny błogosławieństwem. Twoja matka na łożu śmierci przekazała mi opiekę nad tobą. Już wtedy wiedziałam jak wykorzystamy dar w postaci tej małej kruchej istotki. Urodziłaś się po to by połączyć nierozerwalnymi więzami pokrewieństwa dwa potężne klany. Jamie przyszedł na świat zaledwie dwie godziny po tobie. Wasze drogi zostały splecione i mimo twojej uległości wobec moich decyzji czuję, że próbujesz zboczyć z drogi, którą dla ciebie wybraliśmy. Ale nie da się uniknąć przeznaczenia, moje dziecko. Mimo, że wydaje ci się to teraz absurdalne, nauczysz się kiedyś być dumna z tego kim jesteś, z tego, że jest w tobie pierwotna magia.

Jasmin zapłakała. Czuła jak łzy spływają po jej bladych policzkach, rosząc obficie materiał zielonej bluzki. Od dawna hamowany potok żalu wylał obficie, uwalniając z dawna tłumione wyrzuty. Jamie… nigdy o nim nie zapomniała. Na dźwięk jego imienia wspomnienia odżyły w niej na nowo. Już od wczesnego dzieciństwa byli nierozłączni. Niedalekie sąsiedztwo sprawiało, że spędzali ze sobą niemal każdą wolną, beztroską chwilę. Jak była naiwna myśląc, że Hogwart może być dla niej schronieniem, namiastką nowego życia, wolnego od trosk przeszłości.
- Uspokój się moje dziecko. Nie czas na łzy, no już. – pocieszał ją znajomy głos. – Jestem tu, bo kochamy cię wszyscy i nie pozwolimy byś o nas zapomniała. Spotkasz się z Jamie’m w odpowiednim czasie.
- Ale…Jeśli się zakocham? Co będzie jeśli Jamie zmienił się, on nie będzie mógł mnie pokochać, a ja nie będę mogła zobaczyć w nim nikogo poza mym dawnym przyjacielem? – spytała cicho.
- Nić waszego przeznaczenia jest silna. Nie bój się, nic nie zdoła jej zerwać. – Babka chciała rozwiać jej wątpliwości. – A teraz śpij już. Dobranoc.
Czarna chciała zatrzymać widzenie jak najdłużej. To „spotkanie” obudziło w niej na nowo dawne lęki i wątpliwości. Prysł sen o uwolnieniu.
Z jej chmurnych oczu przestały już płynąć łzy niepewności i strachu. Krople zastygły na jej policzkach wilgotną rosą. Bezradnie opadła na łóżko, tuląc głowę do miękkiej poduszki.
Była pewna, że nie będzie mogła zasnąć, ale zmęczenie i smutek sprawiły, że gorączkowa gonitwa myśli ustała i Jas usnęła.


- Jamie! Pojedźmy na błonia konno, proszę – nalegała 10 letnia, czarnowłosa dziewczynka, wykręcając gruby warkocz z deszczu. Jej perlisty śmiech odbijał się echem po marmurowych posadzkach, dużego hallu.
- Daj mi rękę Jas, pójdziemy po konie, za chwilę powinno się przejaśnić. – odparł delikatny chłopiec, o niemalże dziewczęcych rysach. Jego jasne, splątane włosy, przypominały łany zboża. Spojrzał na swą towarzyszkę wesołymi, błękitnymi oczyma.
- No dawaj rękę Jas – powtórzył rozbawiony.
- Nie, nie dam, sama trafię. – nadąsała się i zwinęła usta w podkówkę.
Chłopiec roześmiał się, lubił się z nią droczyć od zawsze. Była jedyną jego przyjaciółką i nie wymieniłby jej na żadną inną. Czasem oboje dziwił fakt, że ich rodzinom tak zależy na tym by się lubili, ale szybko odrzucali podejrzenia, gdy tylko byli razem. Przekornie chwycił Jas za rękę i oboje roześmiali się biegnąc ku tylnym drzwiom stajni. Jamie wszedł pierwszy. Zawsze wszędzie był pierwszy, ze względu bowiem na to, że był od niej sporo wyższy, uważał się za jej przewodnika.
- Cii…Ktoś tu jest – uprzedził dziewczynkę i pociągnął ją za sobą tak, że ukryli się za kępą siana, tuż koło boksu kasztanowej klaczy jego ciotki.
- To ciocia Arabella i wuj Maverick - skwitował szeptem chłopiec. Dziewczynka zaglądnęła mu niecierpliwie przez ramię.
- Och! – krzyknęłaby głośniej gdyby nie zakrył jej ust dłonią. Obserwowali chwilę w milczeniu całujące się małżeństwo, cicho chichocząc z ich poczynań. Nieświadoma niczego para zakochanych oddaliła się w kierunku domu czule trzymając się za ręcę.
- Po co oni się całują? – spytała Jas.
- Nie wiem. Wydaje mi się, że z miłości. – odparł chłopiec z wyższością. – My też będziemy się całować jak dorośniemy i będziesz moją narzeczoną. – dodał zupełnie poważnie.
- Skąd wiesz?
- Podsłuchałem jak wczoraj wszyscy rozmawiali w salonie. – wyjaśnił. I z zaskoczenia pocałował otwarte usta dziewczynki.
- Co robisz? – obruszyła się zawstydzona.
- Sprawdzam jak się całuje, żebym w przyszłości wiedział co robić – dodał roześmiany – Nie podobało ci się? – spytał.
- Nie wiem, oni robili to jakoś inaczej – odpowiedziała szczerze dziewczynka.
- No tak, bo oni mieli otwarte usta, widziałem. – wyjaśnił.
- Ale to musi być obrzydliwe! – stwierdzili zgodnie i radośnie wybiegli z ukrycia by zabrać konie.






Przedstawiciele dwóch klanów otoczyli małe jezioro trzymając się zgodnie za ręce. Ich wschodnie obyczaje były zupełnie oderwane od reguł rządzących światem czarodziejów zachodu. Tliły się w nich jeszcze pozostałości dawnych wierzeń i kultów związanych z przyrodą. Piąty dzień wiosennego przesilenia był jednocześnie dniem, w którym tarcza księżyca wypełniała się.
W płytkim jeziorku stało dwoje przestraszonych, trzymających się za ręce dzieci. Nad ich głowami dwie najstarsze przedstawicielki rodów trzymały gliniane naczynia wypełnione wodą księżycową. Szeptały słowa ledwie dosłyszalne dla przestraszonych dzieci, po pas zanurzonych w przejrzystej wodzie jeziora.

Usłysz teraz słowa czarownic,
Sekrety, które kryłyśmy w nocy
Kiedy ścieżka naszego przeznaczenia
Była mroczna,
A które teraz wynosimy na światło



Modlitwa szeptana przez kobiety z wolna rozbrzmiewała wkoło. Wszyscy członkowie zgromadzenia powtarzali ją niczym mantrę. Trzymali się za ręce sprawiając, że dzieci i dwie opiekunki były zamknięte w magicznym kręgu. Po jakimś czasie z glinianych naczyń buchnął błękitny ogień i wszystko ucichło. Dzieci spoglądały urzeczone w tańczące nad ich głowami płomienie. W jednej chwili i one wygasły. Kobiety wzięły dzieci na ręce.
- Teraz zostaniecie rozdzieleni, by los mógł was znów w przyszłości połączyć – powiedziała babcia Jasmin.
- Ale kiedy? ja nie chcę się rozstawać z Jas - lamentował Jamie.
- Drogi waszego przeznaczenia zostały splecione na zawsze. Dopełniono obrzędu – dodała w stronę stojących w oddali krewnych.




* * * *


Jas obudziła się zapłakana we własnym łóżku. Już dawno przeszłość nie nękała jej w tak wizualnej i niemal rzeczywistej postaci. Upewniwszy się, że Meg i Lilly śpią, podeszła do okna. Na zewnątrz panował jeszcze mrok, choć świt zbliżał się nieubłaganie. Jamie -pomyślała. Nie widziała go od tamtej pamiętnej nocy nad jeziorem, minęło 7 lat. Tak łatwo zapomniała o tym, że ich rodziny zaplanowały już przyszłość.
Nie wiedzieć czemu pomyślała o Blacku. A gdyby pokochała go, czy przeznaczenie mogłoby się odwrócić? Czy los jaki wybrała dla niej rodzina mógłby obrać inną kolej?
Po raz pierwszy pomyślała o Syriuszu jak o kimś kto pomógłby jej być wreszcie…wolną.



CDN

Napisany przez: Annik Black 11.07.2009 19:47

Opowiadanie bardzo mi się podoba wink2.gif Syriusz jest jedną z moich ulubionych postaci, więc to działa na duży plus wink2.gif Oprócz tego bardzo przyjemnie i łatwo się czyta. Ciekawe, chwilami zabawne i tajemnicze. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy xD
Anniś wink2.gif

Napisany przez: escalate_of_scence 11.07.2009 19:50

QUOTE(Aquarelle @ 11.07.2009 18:50)
- Dalej Sev dalej złap mnie! – krzyczała roześmiana ruda dziewczynka biegająca zwinnie po zielonej łące.
*



Tutaj coś z przecinkami ewidentnie nie gra.
Ogólnie masz problem z interpunkcją. Beta? Przyda się na pewno.

Lily pisze się przez jedno "l".
Pozdrawiam.

Napisany przez: katbest 13.09.2009 21:31

Fajne, tylko gdzie reszta???

Napisany przez: szkatułka 23.01.2010 22:38

Bardzo ciekawe opowiadanie, szkoda tylko, że tyle czasu stoi w miejscu. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg! czarodziej.gif

Napisany przez: Aquarelle 07.08.2011 20:57

Witajcie...Wiem, że kolejny part pojawia się nieprzyzwoicie za późno, ale szczerze mówiąc miałam już porzucić tego ficka. Ostatecznie mam trochę czasu, kilka pomysłów, więc jeśli macie ochotę czytać, postaram się go wskrzesić =)






Duchy przeszłości






Jasnowłosy chłopak stał przed gabinetem dyrektora. Nonszalancko oparty o kolumnę tuż przy wejściu, lustrował spokojnym wzrokiem zatłoczony korytarz . Jego oczy, błękitne jak czerwcowe niebo, z zimną obojętnością taksowały wszystko wokół. Zastanawiał się co takiego skłoniło rodzinę do przeniesienia go z Beauxbatons do Hogwartu, tym bardziej, że był to środek zimowego semestru. Rozczochrał niesforne, złote kosmyki opadające na szlachetną twarz. Myślał o niej, wiedział, że ten pośpiech, te sekrety, wszystko musi mieć związek z nią. Na wspomnienie o dawnej towarzyszce zabaw, jego dotychczas obojętne i chłodne oblicze rozjaśnił ciepły, niewinny, niemalże dziecięcy uśmiech. Ciotka mówiła mu, że dobrze byłoby gdyby trafił do Gryffindoru, wtedy mieliby szansę by nadrobić z Jas stracony czas, poznać się na nowo „ Cholerna tiara nawet nie czekała na to żebym włożył ją na głowę” – pomyślał chłopak, niezbyt zadowolony z przydziału do Slytherinu. Niespiesznie zszedł do ciemnych, wilgotnych korytarzy położonych w lochach zamku. Po kilku minutach błąkania się w mroku znalazł wreszcie salę, gdzie odbyć się miały jego pierwsze zajęcia w nowej Szkole Magii.
Czarna pochłonięta mieszaniem zielonej, błotnistej mikstury, nie zwróciła nawet uwagi na podniesione szepty i ciche nerwowe chichoty, które błyskawicznie przebiegły ciemną salę i dotarły nawet do uszu Profesora. Lily szturchnęła ją łokciem tak mocno, ze niewiele brakowało a upuściłaby chochlę.

-Pssst…patrz! Młody Apollo, cudo, no…no…gdyby nie James, być może sama bym się skusiła. Podobno to jakiś nowy uczeń, chyba francuz. –zamyśliła się. –co sądzisz? –dodała widząc, że Jas nadal nie reaguje na te ekscytujące informacje.

Czarna czując, że brakiem zainteresowania niczego nie wskura, powoli podniosła wzrok chcąc jednym komentarzem ostudzić zapał Rudej. Obejrzała dokładnie profil nowego ucznia, jego lekko kręcone, jasne włosy przypominały aureolę, która miękko okalała twarz. Było w nim coś znajomego,ale nie mogła przyjrzeć mu się dokładniej, bo wciąż spoglądał przed siebie. Wreszcie, prawdopodobnie pod wpływem jej wzroku, obrócił się i spojrzał prosto w jej fiołkowe oczy…Przypomniała sobie, Jamie! To był naprawdę on. Rozpromienił się na jej widok, a ona uśmiechem dała mu do zrozumienia, że poznała dawnego przyjaciela.

- Możesz mi powiedzieć co tu się kroi? – zaczęła Ruda, przybierając ton moralizatorski.

Czarna nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jamie! Jej jedyny przyjaciel, nikt nie znał jej sekretów, jej rodziny tak dobrze jak on. Jamie…Jej narzeczony, jej przyszły mąż…Te myśli sprawiły, że z jej twarzy w jednej sekundzie spełzł uśmiech.
Jamie obserwował jej oczy, radość przechodzącą w niezdecydowanie i…tak to była Jas jaką znał z dzieciństwa, skryta i wrażliwa, pełna sprzecznych uczuć .

* * *

Lekcja wreszcie dobiegła końca. Jas, nękana ciągłymi pytaniami Rudej, zgarnęła rzeczy do przepastnej, skórzanej torby i ruszyła czym prędzej w stronę drzwi.
-Jas! Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! – krzyknęła za nią Ruda, zanosząc się wdzięcznym śmiechem.

-Aaaa! Krzyknęła Jas, gdy z impetem wpadła na postać, która niemalże wyrosła przed nią w ułamku sekundy. Pochyliła się by podnieść torbę i spojrzała w górę. Wpatrywała się w nią para znajomych, dziecięcych oczu.

- Chyba nie uciekasz ode mnie Jas? – spytał Jamie i uśmiechnął się łobuzersko, prawie tak samo jak dawniej, gdy nabroił i liczył na to, że ujdzie mu to na sucho.

- Jamie! Nie mogłam uwierzyć, że to ty, myślałam o tobie. – przytuliła go nieśmiało. A chłopak, wykorzystując w pełni sytuację przygarnął ją do siebie i mocno pocałował w usta.

- Ja myślałem o tobie przez cały ten czas, bez przerwy. – wymruczał jej do ucha.

- Och Jamie, proszę … byliśmy dziećmi.

- Wciąż nimi jesteśmy – zripostował. –Moja niewinna, słodka Jas. – delikatnie pogładził ją po policzku.

- Jamie proszę…- powtórzyła cicho. – Mam tyle pytań. – Nie mogła oderwać wzroku od jego oczy, pełnych ust, złotych włosów. Od zawsze tak było, w towarzystwie Jamie’go wszyscy byli onieśmieleni, miał w sobie siłę i urok.

- Nie teraz, przyjdź do mnie wieczorem, musimy wyjaśnić sobie wiele rzeczy. Zasługujesz na to by wiedzieć co się dzieje u nas…co się dzieje w domu. – dodał, widząc jej zmieszanie.

- Ale…- zaczęła Czarna.

-Cii…wieczorem, tutaj. – pocałował ją w czoło, jak dziecko, które zadaje zbyt wiele pytań.
Odszedł, zostawiając ją zupełnie zdezorientowaną na środku korytarza. Miała wrażenie, że jest tam całkiem sama, ale myliła się, nie wiedziała nawet jak bardzo.

***

Całą tę scenę obserwował Black, a wkrótce potem i Potter. Widząc, że kumpel nie słucha jego wywodów o potrzebie udoskonalenie techniki gry na najbliższy mecz Quiditcha, podążył wzrokiem za punktem w który wpatrzony był Syriusz. Zobaczył Czarną z jakimś nieznajomym, diabelnie przystojnym chłopcem.

- Stary weź się ocknij, już poszedł, może to znajomy – uspokajał James. – Daj spokój –dodał gdy spostrzegł, ze pięści kumpla zaczynają się niebezpiecznie zaciskać.

- Rozerwę gnoja, na strzępy rozerwę. – wymamrotał Black. Widząc jednak, jak Jas stoi skamieniała na środku korytarza, zagadnął. – Czy…on ją spetryfikował? Stoi jak wryta od kilku minut.

- Tak kobiety reagują gdy całuje je ktoś nieziemsko przystojny, ale co ty możesz… - Aaaau!- Black nie dał mu dokończyć myśli. Ciężkim podręcznikiem wycelował prosto w czuprynę przyjaciela.

- Jak wolisz, prawda boli!- krzyknął Potter za oddalającym się w Blackiem.

Black zdecydował się na szybkie działanie, nie przywykł do okazywania zazdrości, więc nie mógł jednoznacznie stwierdzić czy to silne ukłucie w klatce piersiowej zwiastowało właśnie to uczucie. Był jednak pewien, że ta cała sytuacja mało przypadła mu do gustu. W jego działaniu było wiele desperacji, gdy chwycił ją za rękę i brutalnie pociągnął na błonie. Była tak oszołomiona, że szła za nim bez słowa. Pogrążona we własnych myślach, zdała sobie sprawę, że zawsze potrzebowała kogoś silniejszego, kogoś kto kierowałby nią i jej życiem. Niespodziewanie poczuła pod sobą ciepłą trawę i ciężar który przygniótł ją do ziemi. Oprzytomniała i wyrwana z letargu spojrzała na Blacka. Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od jej własnej. Próbował wyczytać coś z jej oczu, ale patrzyła na niego smutnym wzrokiem. Leżała spokojnie pod nim, spojrzał niżej, widział jak jej piersi opadają i unoszą się miarowo. Podciągnął jej czerwoną spódnicę i sięgnął niecierpliwie między uda.

* * *

Czarna obserwowała go spokojnie, potrzebowała rozmowy, chciała by ją przytulił i powiedział, że zależy mu na niej, ale nic takiego się nie stało. Gdy sięgnął między jej nogi, drgnęła i próbowała się szarpnąć, ale mocno ją przytrzymał. Zdała sobie sprawę, że Black nie był i nigdy nie będzie ucieczką przed jej władczą rodziną. Podobnie jak oni chciał ją kontrolować, chciał mieć ją tylko dla siebie, chciał ją po prostu MIEĆ. Zaczęła się szarpać, aż wreszcie zniechęcony Black puścił jej nadgarstki.
- To przez tego gogusia? Nie sądziłem, że ślinisz się na widok każdego faceta, który zwróci na ciebie uwagę. - parsknął ze złością Black, obserwując jak Jas poprawia spódnicę.
- Jesteś taki sam jak on, wszyscy jesteście tacy sami Black! Nie byłam i nigdy nie będę twoją zabawką! – krzyknęła i pobiegła w stronę zamku.

Black zastanawiał się co to właściwie ma znaczyć. Sygnały, które mu dawała były tak sprzeczne, że nie miał pojęcie co robić. Właściwie co on o niej wiedział? Czy naprawdę coś do niej czuł…

Napisany przez: Aquarelle 25.07.2012 19:45

O ! Wieki tu nie zaglądałam. Chętnie skrobnę jakąś kontynuację, jeśli choć parę osób zadeklaruje chęć czytania wink2.gif

Napisany przez: Midori 01.08.2012 11:49

pisz dalej!bardzo podoba mi się pomysł na to opowiadanie,strasznie wciaga,nie moge się doczekac kontynuacji:D specjalnie założyłam konto,żeby to napisac!

Napisany przez: Stephanie Plonk 03.09.2012 14:00

Pisz Pisz! Już się bałam że porzuciłaś to opowiadanie. :(
Czekam! :)

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)