Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Miłość Jest Niedaleka Nienawiści..., Kto się czubi ten się lubi, czyli HG/DM

!# Rahel #!
post 05.04.2010 00:57
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Witam! Na wejściu piszę, że mam nieskończone dwanaście lat. Będę tu pisać o Hermionie i Draco, tak że uczulonych od razu ostrzegam. Będzie tu też inny wątek, chociaż może nie? Chwilowo nie wiem. Dobra nie przynudzam, tylko piszę.

PROLOG
Dziewczyna z z Beauxbatons


Gryfonka z burzą brązowych loków na głowie szukała wolnego przedziału, jednak wszystkie były już zajęte. Hermiona już miała się poddać, gdy na samym końcu znalazła przedział, w którym siedziała tylko jakaś nieznana dotąd pannie Granger dziewczyna. Brązowowłosa rozsunęła drzwi, wetknęła za nie głowę i zapytała:
- Mogę się tu przysiąść? Wszędzie jest pełno… - spojrzała błagalnie na nieznajomą.
- Jasne! Christelle La’ Manche, dla przyjaciół i znajomych Stelle i Christelle. Przeniosłam się tu z Beauxbatons - nowa dziewczyna powiedziała to wszystko na jednym wydechu, więc zaczerpnęła głęboko powietrza i uśmiechnęła się do Gryfonki, po czym wstała i wyciągnęła rękę w kierunku szatynki. Dopiero teraz panna Granger zobaczyła Stelle… w hmmm… całej okazałości.
Panna La’ Manche była delikatnie zbudowana, wyglądała na jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów, posiadała brzoskwiniową karnację, miała długie, proste włosy z grzywką, koloru ciemny blond, intensywnie szafirowe oczy i truskawkowe usta.
Brązowowłosa uścisnęła dłoń blondynki i przedstawiła się.
- Hermiona Granger, dla przyjaciół i znajomych Miona i Hermiona. W Hogwarcie uczę się już od pierwszego roku - szatynka uśmiechnęła się do Christelle, siadła i z pomocą magii władowała ciężki kufer na półkę dla bagaży.

Po chwili do przedziału wparowali Harry, Ron i Ginny, witając się zarówno z brązowowłosą jak i z panną La’ Manche. Po chwili wszyscy już śmiali się i dowcipkowali, a Ginny powiedziała, że chłopcy to buraki, w przedziale z nimi siedzą trzy “laski”, a oni nawet komplementu. Ruda naprawdę wyładniała, i mimo swoich metra sześćdziesiąt pięć to owijanie chłopaków wokół palca było jej specjalnością. Hermiona natomiast nabrała kształtów i zaczęła ubierać trochę inne ciuchy, modniejsze i bardziej… kobiece, ale nie wyzywające (wciąż była tą samą Granger, grzeczną Gryfonką, prefektem, a w tym roku - panią prefekt naczelną). Z makijażu zrezygnowała (chyba, że na jakąś wyjątkową okazję), jak również odpuściła sobie układanie włosów na gładko - po prostu rozczesywała je i albo rozpuszczała, albo zaczesywała w wysokiego kucyka, a bardzo rzadko związywała niesforne loki w warkocz. Harry i Ron po stwierdzeniu Weasleyówny zaczerwienili się i bąknęli coś o tym, że “dziewczyny są tak ładne, że nie trzeba im o tym przypominać”, na co dziewczyny roześmiały się, a Christelle powiedziała “komplementów dla kobiet nigdy nie za wiele”.

Niestety w pewnym momencie dobry nastrój prysł jak za machnięciem różdżki. Konkretniej gdy drzwi do przedziału otworzyły, a stał w nich nie kto inny, jak Draco Malfoy i jego goryle, razem z Pansy Parkinson.
- Święta Trójca i jakaś nowa… - zwrócił się do Stelle i dodał (a Harryemu i Ronowi przypomniała się sytuacja sprzed sześciu lat) - wierz mi, są czarodzieje lepsi i gorsi, a ta szlama Granger, Potter - Grzmotter i Weasleyowie to hołota - mówiąc to wyciągnął do blondynki dłoń, a ona ku zdumieniu Hermiony, Harrego, Ginny i Rona przyjęła ją, ale po chwili Gryfoni skręcali się ze śmiechu, bo nowa dziewczyna wykręciła Malfoyowi rękę, przygniotła go do podłogi, kucnęła i różdżką dotykając karku blondyna wysyczała:
- Nigdy, ale to nigdy więcej nie nazywaj tak Hermiony, Ginny, Harrego czy Rona, bo następnym razem nie skończy się na groźbach, a dojdzie do… różdżko i ręko czynów - gdy już to powiedziała podniosła się i dosłownie wykopała chłopaka z przedziału i zatrzasnęła drzwi.
- Bubek - warknęła i siadła na swoim miejscu.
- No, to żeś ładnie załatwiła Malfoya! Mamy święty spokój do końca podróży! - krzyknęła ucieszona ruda. Panna La’ Manche uśmiechnęła się, ale brązowowłosa zerwała się nagle z miejsca i wrzasnęła przerażona.
- Ron! Zebranie prefektów! - Gryfonka szybko pobiegła do przedziału prefektów, a Ron, gdy dotarł do niego sens słów panny Granger również pognał za nią.
Reszta, która została w przedziale zaśmiała się głośno z Ginny na czele. Gdy tylko się uspokoili Stelle powiedziała, że musi coś zerknąć do książek, Potter mruknął tylko “druga Hermiona” i zaczął z Weasleyówną dyskutować o taktyce na najbliższy mecz Quidditcha.


- Panno Granger, panie Weasley, co ta za spóźnianie! Macie szczęście, że czekamy jeszcze na Slytherin - profesor Mcgonagall ofuknęła nowo przybyłych już na wejściu.
- Przepraszamy pani profesor, to się więcej nie powtórzy, my po prostu siedzimy w przedziale z tą dziewczyną z Beauxbatons i… - Hermiona zaczęła tłumaczyć, ale profesor przerwała jej.
- Ach, znacie już pannę La’ Manche! W takim wypadku nie wyciągnę konsekwencji, ale macie się nie spóźniać. - McGonagall uśmiechnęła się do Gryfonki, co ta odwzajemniła ze zdumieniem, ale w końcu uśmiechająca się nauczycielka transmutacji to z deka… niecodzienny widok.
- Oczywiście, pani profesor, zapewni… - urwała, bo drzwi otworzyły się i stanęli w nich Malfoy i Mops, powiedzieli
“dzień dobry” i usiedli na swoich miejscach, a reszta przedziału wstrzymała oddech.
- Co to ma być! Malfoy, Parkinson za zaniedbanie obowiązków prefekta minus 20 punktów dla Slytherinu i szlaban. Omówię go z wami po najbliższej transmutacji. Cóż za bezczelność! Spóźniliście się ponad 10 minut i ani przepraszam, ani żadnego wytłumaczenia! - McGonagall była wyraźnie oburzona. - No dobrze, to teraz sprawy organizacyjne. Po pierwsze, w tym roku jest czterech prefektów naczelnych - z Gryffindoru panna Granger, z Ravenclavu panna Patil, z Hufflepuffu - pan Macmillan. Co do Slytherinu, to z tego, co mi mówił profesor Snape, to zdecydował nie dawać tej funkcji panu Malfoyowi, lecz panu Blaisowi Zabiniemu, który jego zdaniem będzie odpowiedzialniejszy… zresztą moim zdaniem też. O ile się nie mylę pan Zabini czeka przed drzwiami. Panno Patil, proszę go wywołać - profesorka spojrzała na Padmę wyczekująco, a ta niechętnie wstała, szarpnęła drzwi i, wystawiając za nie głowę powiedziała, a raczej warknęła:
- Blais Zabini proszony do przedziału - po czym usiadła na swoim miejscu. Po chwili do przedziału wszedł wysoki poczochrany brunet o bystrych, niebieskich oczach. Większość dziewczyn w Hogwarcie się w nim podkochiwała, ale chłopak nawet żadnej nie zaszczycił chociażby jednym spojrzeniem. Zawsze kulturalny, nie rzucał na prawo i lewo szlamami ani zdrajcami krwi. Nikt nie wiedział, czemu mówiono na niego Diabeł. McGonagall wręczyła mu odznakę prefekta naczelnego.
- Panie Zabini proszę usiąść tu, obok panny Patil. Proszę o wyjście wszystkich, za wyjątkiem Granger, Patil, Macmillana i Zabiniego. Macie tu wrócić za dwadzieścia minut. Weasley, zawołaj mi tu tylko La’ Manche - McGonagall zerknęła na Rona.
- Dobrze - powiedział i wyszedł, za drzwiami oddychając z ulgą i ruszył do przedziału.
- Pani profesor McGonagall? - zapytał nieśmiało Ernie. - Po co my tu zostaliśmy?
- Zostaliście tu, ponieważ ojciec panny La’ Manche życzył sobie, aby została ona przydzielona w pociągu. Panna La’ Manche, Christelle La’ Manche przeniosła się tu z Beauxbatons, a jej rodzice chcieli, żeby przydział odbył się jak najszybciej, a do ceremonii przydziału potrzebni są świadkowie. Wystarczy, że będziecie obecni. O, panna La’ Manche już idzie - i rzeczywiście, Christelle weszła do przedziału, powiedziała “dzień dobry” i usiadła.
- La’ Manche, czy wiesz po co tu przyszłaś? - zapytała profesorka.
- Nie mam pojęcia - blondynka wyglądała na zdziwioną, ale wzruszyła ramionami.
- Panno La’ Manche, jesteś tu, ponieważ twoi rodzice nalegali na wcześniejszy przydział, i z tego względu zostaniesz przydzielona jeszcze w pociągu - McGonagall machnęła różdżką i już po chwili w jej ręku znajdowała się tiara przydziału.
- Aha, to dobrze, bo tak to człowiek się stresuje bardziej, niż gdyby miał mieć przydział bez świadków.
- Ale przy przydziale muszą być koniecznie świadkowie. Dobrze, nie przedłużajmy już. Panno La’ Manche, proszę założyć tiarę przydziału - mówiąc to podała stary kapelusz Stelle.

Blondynka założyła kapelusz i usłyszała w głowie cichy głosik:
Hmmm… wielkie pokłady odwagi… bardzo wierna przyjaciołom… och, pragniesz się sprawdzić… na Boga, jeszcze jaka zdolna…
Przydzielisz mnie czy nie? Strasznie się stresuję!
- nastolatka była strasznie spięta.
Oj, nie niecierpliw się tak… ale skoro chcesz tak szybko być przydzielona…
GRYFFINDOR! - ostatnie słowo tiara wykrzyczała już na cały przedział. Christelle z ulgą zdjęła kapelusz.
- W takim razie nie widzę przeszkód. Zostajesz nowym prefektem Gryffindoru, ponieważ panna Granger jest już prefekt naczelną. Chciałabym, żebyś poszła po pana Weasleya. Panie Zabini, proszę przyprowadzić pana Malfoya, pannę Parkinson i pannę Maggie Wilson. Panno Patil, teraz mają przyjść pan Boot i panna Lovegood. Macmillan, panna Abbott i Dave Prett. Panno Granger, proszę zostać.
Kiedy wszyscy już wyszli, Profesor McGonagall odezwała się do Gryfonki.
- Panno Granger, chciałabym zapytać się, czy wiesz kto jest ojcem panny La’ Manche? - spojrzała na Hermionę pytająco.
- Kojarzę nazwisko, ale nie wiem czemu… - Hermiona wzruszyła ramionami.
- Pan La’ Manche jest słynnym magicznym architektem. Mieszka w Paryżu, ale ma znajomości również w Londynie. Jeżeliby pociągnąłby za odpowiednie sznurki, Hogwart zostałby całkowicie odnowiony, ale razem z uczniami i nauczycielami. Panno Granger, ja nie martwię się o własną posadę, tylko o uczniów. Chciałabym, żeby była pani miła dla panny La’ Manche. Po pierwsze - jej ojciec, po drugie wygląda na miłą, ale beż przyjaciół nie da rady… a więc jak? - nauczycielka transmutacji wpatrywała się w brązowowłosą.
- Ależ oczywiście, pani profesor! I nawet bez tego bym się nią zaprzyjaźniła. Polubiłam ją od razu! -
dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. A myślała, że chodzi o to, że używała czarów poza szkołą. No, ale jest przecież pełnoletnia! Jej rozmyślania przerwało przybycie reszty uczniów.
- Jesteśmy, pani profesor - powiedzieli wszyscy chórem.
- To dobrze, najpierw Parkinson i Wilson. Ja i profesor Snape stwierdziliśmy, że panna Parkinson nie nadaje się na prefekta, więc postanowiliśmy, że od tej pory będzie nim panna Wilson. Proszę - mówiąc to wręczyła odznakę Maggie. - Pan Malfoy pozostaje prefektem.
- A-a-ale jak to? - zapytała zdumiona Mopsica.
- Nie pojawiasz się na patrolach, nie działasz gdy widzisz, że starsi uczniowie robią coś tym młodszym. Co prawda pan Malfoy też - tu zerknęła z irytacją na blondyna - ale on stawia się na patrole, a z resztą profesor Snape mówił, że się poprawi. Ale ty, Parkinson… po prostu nie nadajesz się do tej funkcji, więc do widzenia - profesorka wskazała jej drzwi, ale Mopsica nie zamierzała się tak łatwo poddać.
- Wcale, że nie! A ona wykazała się czymś? - wskazała ruchem głowy na pannę Wilson. - Ja zasługuję na stanowisko prefekta!
- Panno Parkinson, minus pięć punktów dla Slytherinu i miesięczny szlaban, proszę zgłosić się jutro po śniadaniu do pana Filcha. Proszę natychmiast wyjść z przedziału prefektów! - McGonagall była wściekła bezczelnością Pansy, która wybiegła z przedziału z łzami w oczach.
- Eh, denerwujące… No dobrze. Jako, że teraz mamy czworo prefektów naczelnych, z których trójka była zwykłymi prefektami. Na miejsce panny Granger weszła już panna La’ Manche. W Ravenclavie jest to jedyna w tegorocznym składzie szóstoklasistka - Luna Lovegood i Terry Boot. W Hufflepuffie pan Dave Prett i Hanna Abbott. Slytherin - Maggie Wilson i Draco Malfoy. Gryffindor - Christelle La’ Manche i Ronald Weasley. Prefekci naczelni: z Gryffindoru Hermiona Granger, z Ravenclavu Padma Patil, ze Slytherinu Blais Zabini, a z Hufflepuffu Ernie Macmillan. Dziękuję, to już wszystko. Do zobaczenia na uczcie, a teraz wracajcie już do swoich przedziałów - McGonagall ewidentnie nie życzyła sobie żeby zostali w przedziale, więc wszyscy powoli wyszli.

W przedziale Hermiona usnęła, jak również Ginny i Christelle. Harry i Ron zagrali w magiczne szachy. Nim się obejrzeli, minęła im cała podróż do Hogwartu. Już po chwili zaspane dziewczyny i chłopcy wyszli z pociągu i wsiedli do najbliższego powozu. Przed ucztą okazało się jednak, iż McGonagall zapomniała im powiedzieć o tym, że mają prywatne dormitoria. Christelle poprosiła Hermionę, żeby zapytała się, czy mogą mieć razem pokój. Mogły, tylko profesor musiała coś zrobić i powiedziała, że zaraz przyjdą opiekunowie pozostałych domów i pokażą im ich dormitoria, a sama McGonagall poszła z Ronem, Stelle i Hermioną na górę. Dziewczyny miały sypialnię za obrazem szalonej czarownicy, tuż obok portretu Grubej Damy. Natomiast Ron miał pokój za obrazem przedstawiającym czarodzieja z Wittaner, nieco dalej. McGonagall podała im hasła (do pokoju rudzielca “głupi rycerz“, a do pokoju dziewczyn “eksperymenty”) i zasugerowała, żeby poszli na ucztę, a dormitoria obejrzeli później, na co wszyscy z chęcią przystali. Gdy weszli do Wielkiej Sali wszyscy na nich zerknęli, w końcu spóźnili się na ucztę, a to prefekci, ale gdy po chwili wpadli jeszcze inni prefekci, profesor Sprout, profesor Flitwick i Snape, stwierdzono, że chodziło o jakieś obowiązki prefektów. Filch wynosił właśnie tiarę przydziału, i gdy tylko wszyscy usiedli wstał dyrektor, zaczynając przemowę.
- Moi drodzy! To już kolejny rok przed nami, dla niektórych ostatni, dla niektórych pierwszy, a dla niektórych ani ten, ani ten! Chciałbym, żebyście powitali nową nauczycielkę od Obrony Przed Czarną Magią, panią profesor Angelinę Johnson!
Wielu uczniów zaczęło bić brawo, jednocześnie wytrzeszczając oczy, a szczególnie z klas szóstych i siódmych, w których wszyscy znali Angelinę jeszcze jako uczennicę. Sama zainteresowana stała ze spuszczoną głową, ale gdy ją podniosła, to uśmiechnęła się szeroko. Wszyscy klaskali długo, aż w końcu Dumbledore uciszył ich podniesieniem ręki. Nauczycielka usiadła, a dyrektor dodał jeszcze:
- Przypominam, że, jak sama nazwa mówi, wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Pan Filch prosił mnie też, abym przypomniał, że nie można na teren szkoły wnosić nic z Magicznych Dowcipów Weasleyów, jak i wielu innych przedmiotów, których lista znajduje się na dole, w gabinecie pana Filcha. To już wszystko. Wcinajcie! - krzyknął i nagle półmiski i wszelkie naczynia powypełniały się po same brzegi pysznymi potrawami.
Wszyscy niemożliwie się najedli, gdy pojawiły się desery, i kiedy każdy najadł się słodkości dyrektor wstał i powiedziała tylko:
- Dobranoc! - po tych słowach wszyscy zaczęli wstawać i szurać krzesłami.
- Ron - krzyknęła Hermiona. - Sam zaprowadzisz pierwszoroczniaków do pokoi. Ja i Stelle się za bardzo przeżarłyśmy! - i nie czekając na odpowiedz pobiegła na siódme piętro razem z Christelle, przed portretem szalonej czarownicy powiedziała “eksperymenty” i już po chwili były w środku. McGonagall już wszystko załatwiła, bo w pokoju były trzy pary drzwi, właściwie cztery - jedne na balkon, dwie pary do sypialni i jedne do pokoju, który okazał się biblioteczką.
Po chwili weszły do swojego tak jakby salonu, ogromnego pokoju urządzonego, tak samo jak sypialnie i biblioteka w kolorach złoto - czerwonych. W sypialni znalazły także drzwi do ogromnych łazienek, urządzonych na biało - złoto, z czerwonymi dodatkami, jak też ręcznikami i złoto - czerwonymi lampionami. Wanną był mały basen, z niemożliwą do zliczenia ilością kurków. Obie nastolatki miały identyczne łazienki. Szybko rozpakowały się w ogromnych sypialniach i wróciły do salonu, siadły w fotelach przed kominkiem i zaczęły podziwiać prawie apartament. Stelle stwierdziła, że u niej taki pokój miała madame Maxime. Bogato urządzony, z dębową podłogą, dębowymi meblami i takimi samymi drzwiami. Gdy już zmęczyły się nawet rozmową, poszły do swoich pokoi, blondynka jak to ona określiła “żeby wrzucić się na prędkości do wanny i BACH!!! na to bycze łóżko”. Hermiona natomiast wzięła długą relaksującą kąpiel, powoli ubrała się w koszulę nocną, położyła się na łóżku i rozmyślając nad jutrzejszymi zajęciami usnęła.

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 09.07.2010 11:28


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zoe
post 20.04.2010 12:25
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 20.04.2010
Skąd: Warszawa

Płeć: Kobieta



Powiem szczerze, że niektóre pairingi, takie jak właśnie Draco i Hermiona są niesłychanie trudne do napisania. Związek między tą dwójką musi być opisany z dużym prawdopodobieństwem psychologicznym i nie chcę Cię zniechęcać, ale nie wiem, czy będziesz w stanie napisać coś prawdopodobnego. Nie, żebym sie czepiała, ale wiek niespełna dwunastu lat to okres, kiedy pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się prawdziwie napisać. Aczkolwiek muszę przyznać, żę Twój teskt sprawia wrażenie dopracowanego i napisannego z wielką starannością. To na plus, ponieważ wielu młodych twórców pisze byle jak, nie dbając o psychologię postaci, prawdopodobieńśtwo zdarzeń, itp.

Na samym początku rzuciło mi się w oczy zjawisko tzw. marysuizmu, czyli tworzenie bohaterki idealnej. Młoda Francuzka jest bardzo szczegółow opisana - brzoskwiniowa karnacja, truskawkowe usta, szafirowe oczy. Nie, nie, nie. Tak perfekcyjne osoby nie są rzeczywiste, nie budzą sympatii. Zwłaszcza po tym, jak bez trudu obezwładniła i wyrzuciła Malfoya z przedzialu. Zbyt przesłodzone, zbyt dużo tej wspaniałości u bohaterki. Piękna, dzielna, a to dopiero początek. Nawet McGonagall przestaje się irytować na Rona i Hermionę za spóźnienie, gdy dowiaduje się, że byli oni z panną La' Manche. Jako nie wyobrażam sobie wicedyrektorki dającej komukolwiek fory tylko latego, że ma sławnego ojca, który wiele może. W dodatku przyznaje się do tego Hermionie.

Niepotrzebnie też opisujesz dokładnie, kto gdzie mieszkał i jak wyglądały apartamenty dziewczyn. Tzn. mozna to opisywać, ale w nieco inny sposób. U Ciebie mam wrażenie, jakby te opisy nie były w zasadzie do niczego potrzebne - niewiele wnoszą, nie tworzą klimatu.

Rzuciło mi się też w oczy zrobienie z Angeliny Johnson nauczycielki od obrony. To mało prawdopodobne, Angelina była niewiele starsza od Harry'ego i spółki (o ile dobrze pamiętam, trzy lata, bo kiedy Harry ukończył czwarty rok, Angelina ukończyła Hogwart). Nie podejrzewam, aby dziewczyna, która nie wyrózniała się specjalnie wybitnymi umiejętnościami w zakresie obrony (była rewelacyjnym graczem w Quidditcha) byłą w stanie po najwyżej 2 latach od ukończenia nauki zostać profesorem.

Drobne potknięcie - Hermiona, która mówi, że uczy się w Hogwarcie od pierwszego roku. To dośćoczywiste, że zaczęła od pierwszego roku.

Posumowując, nie jest źle, mam wrażenie, że kiedy się rozpiszesz, opowiadanie może być znacznie lepsze. Jednak spróbuj przestać idealizować pannę La' Manche, bo na razie jest ona tak perfekcyjna, że aż nierzeczywista.

Ten post był edytowany przez Zoe: 20.04.2010 12:29
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 02.05.2010 01:30
Post #3 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



QUOTE
Na samym początku rzuciło mi się w oczy zjawisko tzw. marysuizmu, czyli tworzenie bohaterki idealnej. Młoda Francuzka jest bardzo szczegółow opisana - brzoskwiniowa karnacja, truskawkowe usta, szafirowe oczy. Nie, nie, nie. Tak perfekcyjne osoby nie są rzeczywiste, nie budzą sympatii. Zwłaszcza po tym, jak bez trudu obezwładniła i wyrzuciła Malfoya z przedzialu. Zbyt przesłodzone, zbyt dużo tej wspaniałości u bohaterki. Piękna, dzielna, a to dopiero początek. Nawet McGonagall przestaje się irytować na Rona i Hermionę za spóźnienie, gdy dowiaduje się, że byli oni z panną La' Manche. Jako nie wyobrażam sobie wicedyrektorki dającej komukolwiek fory tylko latego, że ma sławnego ojca, który wiele może. W dodatku przyznaje się do tego Hermionie.


Hmmm... rzeczywiście przegięłam z tym marysuizmem, ale muszę zwrócić uwagę na: po pierwsze - nie zwróciłaś uwagi, że Malfoy został wzięty z zaskoczenia, co ułatwiło obezwładnienie go. Po drugie, McGonagall po prostu troszczy się o uczniów, a mówi o wszystkim Hermionie, bo to uczennica inteligentna, że tak napiszę zaufana, wiadomo, że nikomu nic nie powie.


QUOTE
Niepotrzebnie też opisujesz dokładnie, kto gdzie mieszkał i jak wyglądały apartamenty dziewczyn. Tzn. mozna to opisywać, ale w nieco inny sposób. U Ciebie mam wrażenie, jakby te opisy nie były w zasadzie do niczego potrzebne - niewiele wnoszą, nie tworzą klimatu.


Ok, następnym razem jeżeli będzie coś takiego zapamiętam, żeby się jakoś specjalnie nie rozpisywać, a jeżeli robić opis pomieszczeń, to w inny sposób.


QUOTE
Rzuciło mi się też w oczy zrobienie z Angeliny Johnson nauczycielki od obrony. To mało prawdopodobne, Angelina była niewiele starsza od Harry'ego i spółki (o ile dobrze pamiętam, trzy lata, bo kiedy Harry ukończył czwarty rok, Angelina ukończyła Hogwart). Nie podejrzewam, aby dziewczyna, która nie wyrózniała się specjalnie wybitnymi umiejętnościami w zakresie obrony (była rewelacyjnym graczem w Quidditcha) byłą w stanie po najwyżej 2 latach od ukończenia nauki zostać profesorem.


Nie, aczkolwiek Angelina miała już 17 lat w czwartej części ponieważ zgłaszała się na Turniej Trójmagiczny - szkołę skończyła gdy Harry i reszta byli w klasie piątej, bo przecież była kapitanem Quidditcha. Jednak Rowling nigdy nie opisywała dokładniej Angeliny - wiadomo było tylko, że gra w Quidditcha, a z OPCM-u mogła mieć same Wybitne - o tym nikt nie wspominał. Z resztą było bardzo mało chętnych na stanowisko profesora od Obrony Przed Czarną Magia, a Dumbledore wolałby raczej zatrudnić Angelinę niż żeby znowu z ministerstwa Scrimgeour wysłał kogoś typu Umbridge.

QUOTE
Drobne potknięcie - Hermiona, która mówi, że uczy się w Hogwarcie od pierwszego roku. To dośćoczywiste, że zaczęła od pierwszego roku. http://online.freeware.info.pl/travian.html


Czy ja wiem, czy dla panny La' Manche to takie oczywiste? Przecież ona sama się przeniosła, skąd mogła wiedzieć czy Hermiona też się nie przeniosła skądś rok wcześniej, albo nawet w tym samym roku z np. Drumstrangu? Christelle mimo mojego wyidealizowania nie jest wszechwiedząca.


Obiecuję przestać idealizować pannę La' Manche.

Rahel.

Ten post był edytowany przez vampirka: 04.02.2019 16:41


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
White Tiger
post 04.06.2010 23:08
Post #4 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 30.05.2008
Skąd: Sanktuarium Chaosu/Travincal

Płeć: buka



Hmmm...

Całkowicie zgadzam się z Zoe w każdym punkcie. Najbardziej w idealizowaniu Stelle. Muszę przyznać jednak, że niektórzy starsi twórcy piszą gorzej i mniej starannie niż ty, a biorąc pod uwagę, że masz niecałe dwanaście lat to duża pochwała, bo jednak jest ta różnica wieku. Jak piętnastka pisze lepiej niż osiemnastolatka, to nie tak jakoś dużo - to piętnaście lat już ma. Ale jak dwunastolatka pisze lepiej niż piętnastka, to sporo. Odstęp wieku taki sam, ale między innymi rocznikami.

Ogólnie - możesz pisać jeszcze lepiej, jak się rozpiszesz i posłuchasz dobrych rad innych forumowiczów.

White Tiger pozdrawia.

Ten post był edytowany przez White Tiger: 04.06.2010 23:09


--------------------
John Lennon o włosach:
"Nie powinno się ich skracać, gdyż strzyżone rosną do wewnątrz głowy i przeszkadzają w pracy mózgu".
Zagadkę dresów uważam za rozwiązaną.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 26.06.2010 01:53
Post #5 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



I oto pojawiam się z nową notką...
Postanowiłam rozpocząć wątek Christelle La' Manche i Blaisa Zabiniego.


ROZDZIAŁ 1
Nietypowe eliksiry





- Ej, Stelle, wstawaj. Wstawaj, no już! - poirytowana Hermiona budziła Christelle już od pięciu minut, ale jedynym skutkiem było tylko “Oj, mamo, odwal się”. Panna Granger widziała tylko jedną możliwość…
- Wybacz, Stelle… Aguamenti!
- W mordę jeża! Zamorduję! Wypatroszę! Zrobię wiwisekcję! - wzrok zmokłej jak ta przysłowiowa kura panny La’ Manche ciskał błyskawice, gdy rozglądała się po pokoju w poszukiwaniu winowajcy. Ale gdy go znalazła, mowę jej odjęło…
Zgięta w pół szatynka rechotała jak opętana po środku pokoju i nie była zbyt przerażona piorunami w oczach Francuzki - za bardzo się śmiała. Po krótkim szoku, Christelle sama zaczęła chichotać - po pierwsze z Hermiony, a po drugie uświadomiła sobie, jak śmiesznie musi wyglądać cała mokra w koszuli nocnej i z miną wściekłego rottweilera. Zaraz jednak przestała, i z miną zmokłego spaniela spojrzała na Hermionę z wyrzutem.
- Jak mogłaś mi to zrobić! Ja sobie spokojnie śpię, a ty mi tu CHLUST! Nie mogłaś tego zrobić inaczej? - Stelle udała obrażoną. Panna Granger postanowiła postawić sprawę jasno.
- Nie, nie mogłam, bo jedyną twoją reakcją na perswazję słowną było “Oj, mamo, odwal się”. Jakieś pytania? - tym razem szatynka udała, że stroi fochy.
- Już dobrze. Która godzina? I o której mamy śniadanie? - Panna La’ Manche wpatrywała się w Hermionę wyczekująco.
- Jest za dziesięć siódma, a śniadanie mamy o ósmej, choć można przyjść nieco wcześniej.
- E tam, wyrobimy się. Ja lecę do łazienki się odświeżyć, a ty?
- A ja słyszę pukanie do drzwi - Granger otworzyła drzwi od pokoju Francuzki. Stała w nich profesor McGonagall.
- Och, jak to dobrze, że już obie tu jesteście… Na Boga, panno La’ Manche! - Profesorka zdumiała się na widok przemoczonej co do suchej nitki Christelle.
- A, to tylko pobudka. Reszta metod została wypróbowana i uznana za nie skuteczną - Stelle wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Panno Granger! - oburzona McGonagall wpatrywała się w szatynkę wyczekująco.
- Pani profesor… Ja próbowałam inaczej, ale nie dało rady…
- No dobrze. Tylko się nie przeziębcie, bo pani Pomfrey nie ma jeszcze eliksiru pieprzowego… - mówiąc to machnęła różdżką i blondynka była już całkowicie sucha.
- Oczywiście, pani profesor McGonagall! - odpowiedziały równocześnie.
- Prawie zapomniałam po co tu przyszłam. Chodzi o to, że prefekci - i naczelni i zwykli, jak również siódme klasy nie muszą nosić szat i mundurków. Musicie je mieć w razie czegoś, ale… chwilowo nie. Do widzenia dziewczęta.
- Do widzenia - ponownie odpowiedziały chóralnie.

Dziewczyny pogadały jeszcze chwilę, po czym poszły każda do swojej łazienki. I blondynka, i szatynka wzięły prysznic. Hermiona założyła szybko bieliznę, czarne trampki, na których kupno uparła się jej mama, czarne bawełniane spodnie, białą bluzkę z kołnierzykiem i krawat w barwach Gryffindoru - postanowiła przynajmniej pierwszego dnia nie rezygnować całkiem z mundurka. Przypięła sobie na piersi odznakę prefekta naczelnego, a o ułożenie włosów postanowiła poprosić Christelle, ale gdy już miała wychodzić drzwi otworzyły się i Stelle jęknęła:
- Uczesz mnie…
- Widzisz? Podobnie myślimy, bo miałam wybrać się do Ciebie z taką samą prośbą - Granger uśmiechnęła się promiennie.
- Pomogę ci, jak ty pomożesz mi - blondynka odwzajemniła uśmiech.
- Dobra, siadaj w fotelu…

Po pięciu minutach uczesana w wysokiego, pasującego do stroju (czarne baletki, jeansowe rurki, czarny półgolf, krawat w barwach Gryffindoru i plakietka prefekta na piersi) kucyka z grzywką Stelle stwierdziła, że Hermiona powinna mieć trzy cieńsze warkocze splecione w jeden gruby.
- Podejmujesz się trudnego zadania… - zdanie panny Granger różniło się nieco od zdania młodej Francuzki, ale ta miała to głęboko w poważaniu.
Panna La’ Manche po piętnastu minutach podziwiała swoje dzieło, jak również z początku pesymistycznie nastawiona szatynka, zadowolona ze swojej fryzury.
- Która godzina? - zapytała blondynka.
- Za dwadzieścia ósma, no to możemy powoli schodzić.
- Zgadzam się…

Przeszły się do Wielkiej Sali powoli, gadając o wszystkim i o niczym. Na śniadanie dotarły pięć minut przed czasem. Przed Wielką Salą czekał na nie jednak już Severus Snape.
- Tu macie plany do rozdania. Poczekajcie aż wszyscy będą już przy waszym stole i rozdajcie każdemu plan. Są podpisane z tyłu. No właźcie! - powiedział i…
- Poszybował w siną dal - szepnęła Hermiona.
- Co? - Christelle zachichotała.
- On ma tu pseudonim nietoperz - La’ Manche zachichotała jeszcze bardziej.
- Nie rechocz tak już, zwracasz na siebie jeszcze większą uwagę niż przez to, że jesteś nowa - Francuzka natychmiast spoważniała, ale zapytała:
- Jak ja mam rozdać te plany? Nie wiem jeszcze kto kim jest.
- Hmmm… Pewnie Ron już jest na śniadaniu, on zrobi to za Ciebie.
- Kamień z serca - Stelle wparowała do Wielkiej Sali i praktycznie dobiegła do swojego miejsca, wzbudzając nie małe zamieszanie. Panna Granger westchnęła i weszła do Sali, zerkając na stół Ślizgonów. Jej wzrok skrzyżował się na sekundę z wzrokiem Malfoya i musiała przyznać, że wyprzystojniał. “ Wczoraj tego nie zauważyłam… Och, o czym ty myślisz Hermiono Granger! Opanuj się!”. Nie wiedziała, że myśli blondyna nie za bardzo odbiegają od jej własnych…


Draco Malfoy jak większość płci męskiej na sali zwrócił uwagę na “wlot” nowej Gryfonki do sali. Po chwili za nią weszła ta cholerna Granger. Zerknął na nią, w tym samym momencie, w którym ona zerkała na niego.
“Cholera, wyładniała ta szla… nie, nie mogę tak o niej powiedzieć, ale czemu!? Och, Draconie Lucjuszu Malfoyu, odbija ci coś na deklu! Myślisz o szlamie jako o ładnej dziewczynie! W dodatku o Granger!”
Dziś, nie dość, że miał zły dzień, to jeszcze zaczyna podobać mu się gryfońska szlama.
Zaczęło się od tego, że ci debile Crabb i Goyle go nie obudzili i musiał wszystko robić z prędkością światła. Później ta walnięta krowa Parkinson zaczęła się do niego przyklejać, a jak jej powiedział, żeby się odwaliła, bo jest kompletną idiotką i mopsem, to się poryczała i poleciała płakać w poduszkę. No ale czy ona nigdy nie zrozumie, że on jej nie kocha!?
A teraz na deser zaczyna mu się podobać Granger.
Paranoja.
Paranoja!
PARANOJA!


Tak, jak Hermiona przewidywała zastała już rudzielca przy stole wcinającego wielką porcję jajecznicy z cebulką i z boczkiem.
- Ron, ja i Stelle mamy prośbę.
- Jaką? - Ron był w między jednym, a drugim widelcem, więc odpowiedział wyraźnie.
- Chodzi o to, że mamy przydzielić plany, a przecież Christelle nie zna wszystkich tak jak my.
- No to dobrze… - piegowaty chłopak z ociąganiem od talerza i wziął od szatynki połowę planów. Gdy już się z nimi uporali, dziewczyna zerknęła na swój plan i jęknęła.
- Nie ma to jak cudowny początek roku szkolnego. Cztery godziny eliksirów zaawansowanych ze Slytherinem! - brązowowłosa wyglądała na zdecydowanie niezadowoloną.
- Uuu… Cieszę się, że już z wami nie chodzę. A kto ma cierpieć razem z tobą? - Ron gdy dowiedział się, że eliksirów znów uczy Snape w tamtym roku zostawił eliksiry w spokoju.
- Stelle i Harry.
- Biedactwa z was - rudy, piegowaty chłopak uśmiechnął się do Hermiony pocieszająco.
- Tak… A ty Ron konsumuj swoją jajecznicę - Granger wyszczerzyła się do rudzielca, a ten za jej radą zajął się swoim śniadaniem.


Po śniadaniu Hermiona, Christelle i Harry zeszli do lochów. Poczekali nie za długo, bo po chwili Naczelny Postrach Hogwartu wyszedł z sali eliksirów zaawansowanych i powiedział cicho, ale słyszalnie, bo nikt nic nie mówił, gdy tylko się pojawił zapadła cisza:
- Wchodzimy do klasy…

- Dzisiaj - zaczął Snape - na pierwszej części lekcji uwarzymy sobie… Hmmm… Eliksir Zimnej Krwi. Instrukcje - tu machnął różdżką - są na tablicy. Składniki proszę wziąć z szafki z podpisem “ Składniki na Eliksir Zimnej Krwi”, to jest tam - mówiąc to wycelował w jedną z wielu szafek, która natychmiast otworzyła się z hukiem.
- Macie na to… Maksymalnie półtorej godziny. A teraz jeszcze was poprzesadzam… - trójka Gryfonów przełknęła ślinę, bo ustawili się tak - dziewczyny siadły pośrodku razem a w ławce obok nich siadł Harry, ale zwątpili w zachowanie tych miejsc.
- Blustrode, do Pottera. Malfoy - Granger. Zabini - La’ Manche. Abbot - Nott. Macmillan - Parkinson…
Trwało to jeszcze chwilę po czym każdy w parze miał uwarzyć eliksir.
- Cholera, czemu akurat ty, Granger! - Malfoy wyglądał jak bardzo głodny Bazyliszek na diecie bezmięsnej.
- Och, Malfoy, zamknij się! Czy ja wyglądam na zadowoloną? - Hermiona była wręcz wściekła.
- Nie, lwiczko… ale ja mogę cię zadowolić - “Do cholery, co ja za głupoty gadam?”
- Malfoy… Piłeś? A raczej… Ile to miało procentów? - dziewczyna wyglądała na poirytowaną.
- Nie wiem…
- No to z pewnością dużo było tych procentów.
- Jezu, Granger! Ja nie muszę pić, żeby składać ci… koleżeńskie propozycje - Draco zamruczał.
- Na Boga białych myszek w zielonych czapeczkach! Czy ciebie świńskie aluzyjki trzymają się cały czas? Nawet na trzeźwo?
- Tak - tym razem blondyn był zdecydowany.
Z tym, że przez to przekomarzanie, nie zauważyli, że ktoś im się przygląda…
- Minus pięć punktów dla obojga. Do roboty! - zdenerwowany Snape podszedł do biurka. - A wy co się gapicie? - warknął do paru uczniów których się w niego wpatrywało. - Do roboty! - powtórzył, tym razem do wszystkich.

Uczniowie spuścili wzrok, ale nie mogli się za nic skupić na eliksirze. Snape był bardzo nie w humorze, wręcz strasznie. No cóż, Mistrz Eliksirów musiał być porządnie wnerwiony, żeby odjąć swojemu domowi punkty.

Po pół godzinie całą klasę wypełniła srebrna para z drobinkami niebieskiego pyłu. Hermiona stwierdziła, że nie jest możliwe, aby cała ta para leciała z jej kociołka, a za wyjątkiem jej samej nie widziała nikogo. Po chwili pomyślała “ Zerknę do Stelle”. Rzeczywiście, to z kociołka jej i Zabiniego unosiła się taka sama para. Ku zdumieniu szatynki Christelle uśmiechnęła się do Blaisa, a on - o dziwo! odwzajemnił uśmiech. Blondynka złapała wzrok panny Granger i wyszczerzyła się do niej radośnie. Druga Gryfonka zerknęła na Blaisa, po czym odwróciła wzrok do panny La’ Manche i poruszyła znacząco brwiami. Stelle wysłała jej spojrzenie z serii “Później pogadamy. Hermiona przewróciła oczami i z powrotem zabrała się za swój eliksir.

Po kolejnych dwóch kwadransach szatynka przelała gotowy już Eliksir Zimnej Krwi do kolby, podpisała “Granger i Malfoy”, przy czym “Malfoy” przyszło jej z trudem, bo to ona uwarzyła miksturę. Warknęła do sąsiada z ławki:
- Zanosisz.
- Czemu ja? - Ślizgon był ewidentnie niezadowolony..
- Bo ja zrobiłam cały eliksir, harowałam ja wół, a ty siedziałeś na swojej wielce arystokratycznej dupie. Wystarcza? - na to Malfoy nie miał już odpowiedzi, tylko złapał fiolkę, podszedł do Snapea, i z głośnym stuknięciem postawił kolbę na biurku Mistrza Eliksirów.
- Granger, Wybitny, Malfoy, szlaban - cóż, Severus zszokował uczniów po raz kolejny.
- Dlaczego? - najbardziej zdziwił się sam Dracon.
- Bo ty, niedość, że nie tknąłeś nawet tego eliksiru, to jeszcze nawet nie chciałeś mi go przynieść. Mam doskonały słuch - profesor uśmiechnął się paskudnie.
- Macie przerwę. Pół godziny.

Gdy tylko ostatnia osoba wyszła z klasy, a Snape zniknął z powrotem w sali, na korytarzu wybuchł gwar. W końcu Snape który odejmuje punkty Slytherinowi, jest sprawiedliwy dla tej kujonki Granger i daje szlaban swojemu pupilkowi - Malfoyowi - to dość niecodzienne zjawisko. Spekulacjom na ten temat nie było końca. Hermiona podeszła do Christelle, która (o dziwo!) gadała z Blaisem Zabinim.
- Stelle… możemy pogadać? - Granger spojrzeniem dała znać pannie La’ Manche, że chce z nią rozmawiać na osobności.
- Jasne… może tam, co? - blondynka wskazała głową na jakąś wnękę w ścianie.
- Oczywiście.

Gdy oddaliły się dostatecznie od wszystkich uczniów, szatynka zapytała:
- Co. Ty. Robisz?
- Oj, Hermiono. On jest fajny, a nie taki jak inni Ślizgoni. Da się z nim pogadać, nie uznaje wyższości czarodzieji czystej krwi nad czarodziejami pochodzenia mugolskiego, ani nad mugolami - Stelle była przekonana o szczerości Ślizgona, Hermiona widziała to w jej oczach.
- Jesteś pewna? - Granger wątpiła w rzekomą “świętość” Zabiniego.
- Tak! Czy on nazwał cię kiedyś… szlamą? - ostatnie słowo z trudem przeszło jej przez gardło.
- No… niby nie, ale… - szatynka nie skończyła, bo blondynka jej przerwała.
- No właśnie. A on mi się… - tu Stelle spuściła wzrok. - On mi się podoba - wyznała czerwona na twarzy.
- Nie wstydź się, Stelle, to normalne. Ja ci tylko powiem, że nie widziałam, żeby kiedykolwiek chodził z jakąś dziewczyną…
- A widziałaś, że chodził z chłopakiem? - zażartowała Christelle poruszając znacząco brwiami.
- Nie ty… łachudro! - teraz śmiała się też Granger.
- Dobra, koniec plot, Blais patrzy na nas jakoś wyczekująco.
- Okej.

- No i jak, po obgadywałyście mnie sobie? - zielonooki brunet, czyt. Zabini uśmiechnął się ironicznie.
- Tak! - odparła blondynka ze śmiechem.
- Tak myślałem… - Ślizgon zrobił minkę zbitego psa.
- Oj! Blais! Przecież żartuję!
- Wiem, ja też. To ty byłaś biedactwo.
- Czemu? - zdumiała się La’ Manche spojrzała na chłopaka szeroko otwartymi oczami.
- Bo widzę, że Granger patrzy na mnie przyjaznym wzrokiem, a to nie lada wyczyn - Zabini uśmiechnął się sarkastycznie.
- Chryste! Hermiona - Blais, Blais - Hermiona! Już?! - Stelle była wyraźnie poirytowana. Zdumieni tym jej mini wybuchem szatynka i brunet milczeli przez chwilę. Pierwsza odezwała się Hermiona wyciągając do Blaisa rękę.
- Hermiona Granger. Miona lub Hermiona.
- Blais Zabini. Mów mi Diabeł bądź Dziki, madame. Do usług - uścisnął wyciągniętą dłoń Gryfonki.
Twarz Christelle rozpromienił uśmiech.
- No to jest łamanie obyczajów! Ale, panie Zabini… to pan powinien pierwszy powinien wyciągnąć dłoń - popatrzyła na niego karcąco, tak jak mama przedszkolaka pouczająca niesfornego brzdąca.
- Ależ Christelle, ja byłem zbyt zaszokowany twoim wybuchem! - zaśmiał się Ślizgon.
- Och, dobra…
- Idziemy? - zapytała Granger. - Nietoperek woła do klasy - dodała znacznie ciszej. Stelle i Blais stłumili śmiech i weszli do klasy razem z Hermioną.


- Tą część lekcji poświęcimy… - tu Snape uśmiechnął się złośliwie - na pytanie. Na początek La’ Manche. Podaj mi wszystkie sposoby wykorzystywania smoczej krwi.
Gryfonka odpowiedziała śpiewająco, co rozdrażniło mistrza eliksirów.
- Teraz… Opowiedz o eliksirze felix felicis. Ile się go warzy, jakich potrzeba składników, w jakiej kolejności, po prostu wszystko.
Stelle znowu odpowiedziała bez błędnie, co sprawiło że z twarzy Snapea całkowicie znikł wredny uśmieszek.
- Veritaserum - wycedził przez zęby.
W tej odpowiedzi blondynka rozwlekała się najdłużej, acz bez jakiegokolwiek potknięcia. Nietoperz zacisnął wargi i powiedział:
- Wybitny i… pięć punktów dla Gryffindoru - po tych słowach wszyscy wbili w niego zdumione spojrzenia. Snape przyznaje punkty Gryffindorowi?!
- Teraz Potter. Trzecie prawo Golpalotta.
- Trzecie prawo Golpalotta mówi, że suma składników do antidotum na złożoną truciznę jest większa niż suma antidotów na każdy z jej składników.
- A jak rozumiesz to prawo, Potter?
- Eee…
- To była odpowiedź? Och, na miłość boską, przecież to jest zawarte wyraźnie w tym prawie!
- Tu chodzi o to, że jeżeli trucizna ma czterdzieści składników, i na każdy składnik jest jedno antidotum, to suma składników na tę złożoną truciznę w tym wypadku będzie wynosić ponad czterdzieści?
- No proszę, ty myślisz Potter! Oczywiście, odpowiedź jest poprawna, jeżeli prawo Golpalotta jest prawdziwe, a tak zakładamy. O co by cię tu spytać… Opowiedz mi o eliksirze wieloskokowym.
Tym razem Harry opowiadał bardzo długo o tym eliksirze - co jak co, ale przecież zażył go w drugiej klasie.
- Niesamowicie wyczerpująca odpowiedź jak na ciebie, Potter - zdumiał się mistrz eliksirów.
- Jeszcze jedno i jesteś wolny… Opowiedz o eliksirze żywego ognia*.
Harry stwierdził, że nie jest źle - znał ten temat całkiem dobrze, bo powtarzało długo z Hermioną. Co prawda poplątał tylko odrobinę, ale i tak zdumiała go ocena.
- Z wielkim żalem, ogłaszam, że Potter dostaje Powyżej Oczekiwań - Snape miał chyba dzień na szokowanie.
- Dobrze, następny…

Do końca lekcji nauczyciel eliksirów przepytał jeszcze pięć osób. Pomęczył Hermionę, Erniego, Hannę, Blaisa, Millicentę i Maggie Wilson. Wszyscy szeptali na jeden temat - co jest ze Snapem? Na korytarzu wybuchła wrzawa, ale po chwili wszyscy zbili się w małe grupy i rozległy się podniecone szepty. Przy wchodzeniu po schodach nie było słychać nawet kroków uczniów. Wszyscy kierowali się do Wielkiej Sali na obiad, popychając się nawzajem.

Gdy tylko Christelle, Hermiona i Harry usiedli przy stole zauważyli zmierzającego ku nim Rona. Zaczęli opowiadać, uzupełniając wszelkie luki. Potem podsumowali to dosyć krótko i zwięźle.
- To były bardzo nietypowe eliksiry…


*****
*eliksir żywego ognia - gdy poleje się nim zwykły ogień, ten (ogień) zmienia się w szatańską pożogę, bardzo trudny do uwarzenia, jeden błąd można przypłacić życiem


Hmmm… Mam nadzieję, że nie jest źle.
Rah.


Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 09.07.2010 11:21


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
White Tiger
post 07.07.2010 00:28
Post #6 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 30.05.2008
Skąd: Sanktuarium Chaosu/Travincal

Płeć: buka



Hmmm...
Ogólnie, biorąc pod uwagę, że masz 11 lat, to całkiem ładnie. Ale Snape taki jakiś... nieswój. Bo on nie ma czegoś takiego jak "sprawiedliwość" w swoim słowniku. Poza tym, to naprawdę bardzo ładnie. Bez literówek (a przynajmniej ja takowych nie zauważyłam, a jestem "uczulona"), natomiast interpunkcja to nie mój konik, właściwie interpunkcja - mój wróg, ale staram się jej używać w miarę poprawnie. Nie zauważyłam żadnych "kwiatków". Piszesz ładnie i składnie. To by było na tyle.
WhiTig.


--------------------
John Lennon o włosach:
"Nie powinno się ich skracać, gdyż strzyżone rosną do wewnątrz głowy i przeszkadzają w pracy mózgu".
Zagadkę dresów uważam za rozwiązaną.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Cherlai
post 07.07.2010 09:36
Post #7 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 133
Dołączył: 29.07.2009

Płeć: niebo pełne F16



Z góry mówię, że nie czytałam komentarzy powyżej, więc jak się będę powtarzać to sorry. I mówię tu tylko o pierwszym parcie. Marysuizm! Źle mi. To na dłuższą metę będzie irytujące dla czytelnika - ostrzegam.
QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
nowa dziewczyna powiedziała to wszystko na jednym wydechu, więc zaczerpnęła głęboko powietrza i uśmiechnęła się do Gryfonki, po czym wstała i wyciągnęła rękę w kierunku szatynki
*


szatynka ma włosy czarne. brunetka brązowe, a ginger ma rude. wink2.gif dobra, poza tym mogłoby śmialo być: po czym wstała i wyciągnęła w jej kierunku rękę

QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
miała długie, proste włosy z grzywką koloru ciemny blond
*


grzywka była koloru ciemny blond? a reszta to co?


QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
- Święta Trójca i jakaś nowa… - zwrócił się do Stelle i dodał (a Harryemu i Ronowi przypomniała się sytuacja sprzed sześciu lat)
*


Harry'emu - apostrofy, apostrofy

QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
Reszta, która została w przedziale zaśmiała się głośno, a najgłośniej chyba Ginny.
*


aż chciałoby się powiedzieć z Ginny na czele


QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
Zostajesz nowym prefektem Gryffindoru, ponieważ panna Granger jest już prefekt naczelną
*


dlaczego nieznana dziewczyna zostaje od tak sobie prefektem, skoro szkoła jest pełna zasłużonych Gryfonów???


QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
Hanna Abbot
*


Abbott - to już kolejny raz.

QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
chłopaki
*


mowa potoczna

QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
Przed ucztą okazało się jednak, że McGonagall zapomniała im powiedzieć o tym, że mają prywatne dormitoria.
*


powtórzenie

QUOTE(!# Rahel #! @ 05.04.2010 00:57)
To już kolejny rok przed nami
*


już?

edit//
nie prezentujesz się, jak 12 latka.

Ten post był edytowany przez Cherlai: 07.07.2010 09:39
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 08.07.2010 23:55
Post #8 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Cherlai:

owszem powtarzasz się - temat marysuizmu był poruszany wcześniej, ale wybaczam.

1. Szatynka ma włosy brązowe. Brunetka czarne. Ginger rude. A blondi blond. No chyba że myli się cała moja rodzina, plus wielu internautów - nawet sprawdziłam czy mi się coś nie pomyliło w necie. Nie pomyliło. Owszem mogłoby być inaczej, aczkolwiek z tego co wiem to też poprawna forma.

2. W tym wypadku zgubiłam przecinek.

3. Ok, po prostu zawsze zapominam o apostrofach. Postaram się to poprawić.

4. No dobra, poprawię, ale każdemu się zdarza.

5. Rozwiązanie - rozmowa McGonagall z Hermioną w przedziale + wyjaśnienie przed rozdziałem drugim = wpływy tatusia. I z tego co wiem, to nie taka pełna ta szkołą zasłużonych Gryfonów. Może Lavender i Parvati. Zastanawiałam się nad Ginny, ale ona mi nie pasowała - taka trochę za bardzo rozrabiaka.

6. Po prostu jakoś nie mogę się przyzwyczaić do Abbott

7. Mowa potoczna? :
QUOTE
I mówię tu tylko o pierwszym parcie.


Z tego co wiem, part - słowo potoczne, od angielskiego.
Part:
- grube płótno konopne lub lniane; taśma pleciona ze szpagatu, używana na szleje i inne wyroby rymarskie,
- (muz.) - termin oznaczający część utworu śpiewaną przez danego śpiewaka, np. w operze lub musicalu,
- (reg. kaszubskie) - część połowu przypadająca na każdego z rybaków.

Ekhem...

8. Wiedziałam o tym już wcześniej, na początku, jednakże nie dysponuję słownikiem wyrazów bliskoznacznych i nie mam pojęcia jak to zastąpić.

9. Tak, już. Po wakacjach.

Nie prezentuję się jak na dwunastolatkę? blink.gif Możesz jaśniej? Z tego co wiem, to człowiek i wszystko inne prezentuje się zewnętrznie.

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 08.07.2010 23:56


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Cherlai
post 09.07.2010 00:38
Post #9 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 133
Dołączył: 29.07.2009

Płeć: niebo pełne F16



QUOTE
owszem powtarzasz się - temat marysuizmu był poruszany wcześniej, ale wybaczam.

*she's finally breathing calmly*

QUOTE
Szatynka ma włosy brązowe. Brunetka czarne.

nie zamierzam spierać się o coś takiego, ale może jakieś wiarygodne źródło?

Nie musisz się tłumaczyć z każdego błędu, bo to oczywiste, że każdemu się zdarza, ale m.in. po to jest krytyka, żebyś w przyszłości mogła nie robić tego typu rzeczy. Teraz możesz użyć opcji "edytuj", ale wcale nie po to, żeby zmienić wszystko, co Ci ja tu podsuwam...

QUOTE
Rozwiązanie - rozmowa McGonagall z Hermioną w przedziale + wyjaśnienie przed rozdziałem drugim = wpływy tatusia

McGonagall i jakikolwiek influence na nią przez nadętego rodzica? Daj spokój!

Rozmawiamy o ficku, a nie o moim poście, który (wow!!) zawiera mowę potoczną, bo ma takowe prawo. Ty rozmawiając z młodą osobą nie tytułujesz jej nie wiadomo jak, bo po prostu sobie przyjaźnie gawędzicie, więc nie za bardzo rozumiem, co ma jedno do drugiego.

QUOTE
Wiedziałam o tym już wcześniej, na początku, jednakże nie dysponuję słownikiem wyrazów bliskoznacznych i nie mam pojęcia jak to zastąpić.

Hmm... "iż"?

QUOTE
Tak, już. Po wakacjach.

Chodziło mi o to, że to zdanie nie brzmi dobrze.

A co do prefekta mogłaś sobie wymyślić ucznia, albo wybrać kogokolwiek. Takie coś jest po prostu nierealne.

QUOTE
Nie prezentuję się jak na dwunastolatkę?  blink.gif  Możesz jaśniej? Z tego co wiem, to człowiek i wszystko inne prezentuje się zewnętrznie.

12-latki nie piszą takich ficków, a raczej piszą, ale nie wychodzi im to, co u Ciebie. poza tym Twoje posty nie za bardzo wskazują POZIOMEM I POLOTEM na 12 lat, savvy? Głowy nie dam, ale zdaje się były na forum takie przypadki, że ludzie odejmowali sobie latek, żeby wypaść na inteligentniejszych. To nie oskarżenie - tak tylko mówię. Człowieka prezencję mentalną można oceniać po postach i wypowiedziach, tak!
Cheeeeeeeeeeeeeeeerlaaaaaaaaaaaiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii

Ten post był edytowany przez Cherlai: 09.07.2010 00:44
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 09.07.2010 01:01
Post #10 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



She is you?

QUOTE
nie zamierzam spierać się o coś takiego, ale może jakieś wiarygodne źródło?


Hmmm... Ufasz wikipedii? Tam jest w w artykule o kolorze włosów.

Wiem, nie muszę tłumaczyć się z wszytkiego, ale... jakoś tak wolę. I wolę poprawiać wedle woli czytelnika.
A McGonagall troszczy się o uczniów!

A niechże Ci będzie z tą mową potoczną.

Dziękuję za zamiennik do "że".


QUOTE
12-latki nie piszą takich ficków, a raczej piszą, ale nie wychodzi im to, co u Ciebie. poza tym Twoje posty nie za bardzo wskazują POZIOMEM I POLOTEM na 12 lat, savvy? Głowy nie dam, ale zdaje się były na forum takie przypadki, że ludzie odejmowali sobie latek, żeby wypaść na inteligentniejszych. To nie oskarżenie - tak tylko mówię. Człowieka prezencję mentalną można oceniać po postach i wypowiedziach, tak!


To nie oskarżenie, acz sugestia, że ujmuję sobie latek, o ile dobrze zrozumiałam? Niestety nie jestem w stanie udowodnić, że mam nieskończone dwanaście, ale tyle mam lat, ile wychodzi od daty urodzenia na profilu.
Wychodzi mi prezencja mentalna ilolatki?


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Cherlai
post 09.07.2010 01:11
Post #11 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 133
Dołączył: 29.07.2009

Płeć: niebo pełne F16



Is she you? miałaś na myśli.
Nie bierz wszystkiego tak do siebie, to źle robi na pory <chyba>.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 09.07.2010 11:09
Post #12 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



QUOTE
Is she you? miałaś na myśli.
Nie bierz wszystkiego tak do siebie, to źle robi na pory <chyba>.


A i owszem, miałam na myśli "Is she you?", ale byłam zaspana. Co do brania wszystkiego do siebie - czasem tak mam. Ale skoro źle robi na pory... biggrin.gif
Mimo wszystko zaciekawiłaś mnie. Więc pytam - mam prezencję mentalną ilolatki?


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Cherlai
post 09.07.2010 12:03
Post #13 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 133
Dołączył: 29.07.2009

Płeć: niebo pełne F16



Na pewno więcej. Lecz po co się bawić w takie rzeczy?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 09.07.2010 15:09
Post #14 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Bo jestem straszliwie ciekawa, Cherlai...
Cóż, może jestem twoim zdaniem... rzecz jasna mam na myśli prezencję mentalną... starsza ale ja serio mam dwanaście lat.
Ok, a teraz EOT- mam dwanaście lat, czy na to wygląda, czy nie.

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 02.11.2010 13:50


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 07.12.2010 01:30
Post #15 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Jeśli ktokolwiek to czyta - wiem, że rzadko wklejam, ale postaram się to poprawić smile.gif I teraz daję nowy rozdział, mam nadzieję, że wyszedł mi całkiem całkiem, bo długo nad nim pracowałam...

Rozdział 2
Zajęcia dodatkowe




Tego dnia nie zdarzyło się już nic dziwnego. Dopiero na kolacji Dumbledore wstał i poprosił uczniów o ciszę.
- Moi kochani! Mam nadzieję, że wszyscy najedli się i napili. Chciałbym bowiem ogłosić, że w tym roku w naszej szkole będą odbywały się zajęcia taneczne i pływackie dla chętnych. Zajęcia taneczne w parach będzie prowadziła Schuyler Van Alen ze swoim partnerem Jackiem Werberem, Alice Collins z jej partnerem Davidem Moorem i Diana Carter z Markiem Greenem. Zajęcia solo dla pań prowadzą Evelyn MacAllister i Katie Salt. Natomiast zajęcia pływackie będą prowadzone przez: Jennifer Young, Ashley Gray, Jamesa Clarka i Matta Clarka.
Cisza która zapadła na początku przemowy Dumbledora zmieniła się w podniecony gwar, więc dyrektor musiał głośno chrząknąć zanim znowu zaczął mówić.
- Zapisy prowadzą opiekunowie waszych domów. Wszyscy nauczyciele tańca i pływania są takimi nauczycielami jak na przykład profesor McGonagall czy profesor Flitwick, a więc mogą odejmować wam punkty i dawać szlabany. Jutro na śniadaniu przedstawię wam ich. Mam nadzieję, że wielu z was skorzysta z tych dodatkowych zajęć. A teraz dobranoc! - krzyknął wesoło na koniec. Rozległo się szuranie ław i podniecone głosy uczniów zastanawiających się, czy chcą brać udział w zajęciach dodatkowych czy też nie, a jeżeli tak, to w których?
- Wiecie, chyba zapiszę się i na zajęcia taneczne, i pływackie - powiedziała Hermiona do Christelle.
- Ta, szlamo, słyszałem że bobry dobrze pływają - usłyszały za sobą głos Dracona Malfoy’ a i głupkowaty chichot Pansy Parkinson.
- A ja słyszałam, a nawet widziałam, że tchórzofretki dobrze skaczą - odgryzła mu się Hermiona, nawet nie oglądając się za siebie i usłyszała stłumiony męski śmiech.
- Wiesz Smoku, teraz zostałeś definitywnie zgaszony - usłyszały wesoły głos Blaisa Zabiniego.
- I ty Brutusie przeciwko mnie?
- Hmmm… pomyślmy. Punkt A - wyzywasz innych od “szlam” i “zdrajców krwi”. Punkt B - zachowujesz się jak kompletny debil. Punkt C - Hermiona od dawna nie ma przydługich przednich zębów, ślepcze… a ty nadal masz tlenione kudły. Więc tak, i ja przeciwko tobie.
Panna La’ Manche wyszczerzyła się szeroko do Diabła i odwróciła się do przyjaciółki.
- Jak wrócimy do pokoju, to koniecznie musisz mi powiedzieć o co chodzi z tą tchórzofretką.
- Jak to do pokoju? Nie macie oddzielnych? - zapytał zdziwiony Zabini.
- Miałyśmy mieć, ale chciałam mieć z kim plotkować, więc mamy właściwie oddzielne pokoje, ale wspólny salon, biblioteczkę i balkon, właściwie taras - odpowiedziała blondynka.
- Lesbijki - mruknął pod nosem Blais.
- Osz ty! Udowodnić ci, że nie? - zapytała z figlarnym uśmiechem Christelle.
- Ummm… nie powiem, propozycja ciekawa, ale może nie tutaj, co? - Diabeł sugestywnie podniósł brwi i przebiegł oczami po zebranych uczniach, którzy przyglądali się tej scenie z zaciekawieniem.
- Czemu nie… - szepnęła i zaczęła zbliżać swoją twarz do jego twarzy, a Zabini automatycznie robił to samo. W ostatniej jednak chwili Stelle obróciła głowę i usta bruneta trafiły na jej policzek. Dziewczyna szybko zrobiła krok do tyłu i uśmiechnęła się do chłopaka złośliwie. Uczniowie czekający na jakieś wydarzenie, które mogło stać się tematem plotek szybko ulatniali się zawiedzeni.
- Zemszczę się - syknął Blais tylko wesołe iskierki w jego oczach zdradzały rozbawienie. Christelle wykorzystując chwilę jego nieuwagi, gdy przeciągał się jak kot i rzuciła się do ucieczki. Diabeł pognał za nią i prawie ją dogonił, ale Hermiona chcąc pomóc przyjaciółce pobiegła za nimi. Szybko wyciągnęła różdżkę z kieszeni i wycelowała nią w plecy Zabiniego, myśląc Drętwota i brunet padł jak nieżywy. Stelle zaciekawiona hukiem obróciła się i zobaczyła biegnącą w jej kierunku Hermionę. Szatynka wyhamowała na chwilę przy Bilasie i przywołała do siebie gestem przyjaciółkę.
- Zaraz go ocucę, ale musimy obie być gotowe do biegu. I zabierz mu różdżkę.
Christelle zrobiła to co kazała jej przyjaciółka i przygotowała się do biegu. Panna Granger również stanęła w odpowiedniej pozycji, szepnęła Rennervate! i puściła się pędem za blondynką. Usłyszała też wiązankę przekleństw Zabiniego grożącego im obu śmiercią. Chichocząc jak opętane gnały przez zamek do swojego pokoju, byleby uciec przed złym, ale rozbawionym brunetem. Dobiegły biegiem do portretu strzegącego wejścia do ich pokoju, Hermiona szepnęła cichutko “eksperymenty”, żeby Blais przypadkiem nie usłyszał i obie wpadły do swojego salonu i stanęły z uchem przy drugiej stronie portretu.
- Kur*a jego je*ana w dupę mać! Cholera, czy ta Granger nie mogła wypowiedzieć hasła głośniej! - wydzierał się za ich drzwiami kulturalnie Diabeł. - A miałem taki słodki plan zemsty… łaskotki… eh, dupa. Idę do siebie - burknął do siebie chłopak i dziewczyny usłyszały echo jego oddalających się kroków. Nagle szatynka zaczęła niekontrolowanie chichotać, czym zaraziła pannę La’ Manche i po chwili obie tarzały się ze śmiechu po podłodze. Uspokoiły się po około pięciu minutach.
- Och, kobieto, ale szczęście… chodź, mam ochotę na coś słodkiego i alkoholowego. W tym barku powinno być i to, i to - powiedziała Stelle.
- Hmm… masz rację - powiedziała Hermiona i podeszła razem z przyjaciółką do szafki.
Okazało się, że owszem, w barku był alkohol na dwóch szklanych półkach, na trzeciej były wszelkie możliwe szklanki i kieliszki, a na czwartej napoje. Na szafeczkę rzucono najwyraźniej zaklęcie chłodzące, bo gdy dziewczyny ją otworzyły owiał je zimny podmuch. Po dłuższym zastanowieniu wybrały dwa Bacardi Breezery**, dla Christelle pomarańczowy, a dla Hermiony ananasowy. Niestety w barku nie znalazły słodyczy, więc blondynka otworzyła sporą szafkę, a ta okazała się być pełna słodkości. W przeszklonym narożniku do kompletu były kubki, filiżanki, spodeczki, talerzyki, talerze, miseczki małe, duże… Przyjaciółki wzięły dużą plastikową miskę na chipsy, po dwa talerzyki na ciastka i dwie kawy z mlekiem w kartoniku, które to znalazły w barku. Stelle uparła się też, by Breezerów nie pić “z gwinta“, więc szatynka wyjęła z barku dwie długie szklanki.
- No dobrze. Opowiadaj mi o tchórzofretce - powiedziała blondynka, gdy siedziały przebrane w wygodniejsze ciuchy na fotelach, podgryzając ciastka i podskubując chipsy cebulkowe z miski.
- To było tak. Pewnego dnia w czwartej klasie, przed pierwszym zadaniem turnieju trójmagicznego Malfoy zaczął drażnić się z Harrym, że to założył się z ojcem, ile Harry wytrzyma w turnieju. No ale Harry, jak to Harry, zdenerwował się i powiedział Malfoy’owi coś w stylu “twój ojciec jest okrutny i bezduszny tak jak ty”, no i miał zamiar odejść. Odwrócił się do Malfoy’a plecami, a ten gnojek wycelował mu różdżką w plecy. No ale wtedy na szczęście pojawił się fałszywy Moody i zmienił Malfoy’a w tchórzofretkę. Uderzał nim o podłogę, a tleniony podskakiwał na kilka stóp, wrzeszcząc jednocześnie coś o tym jakie to niegodne celować komuś w plecy. Całą tą akcję przerwała McGonagall i transmutowała Malfoy’a w człowieka z powrotem wydarła się na Mody’ego że nie robi się tak uczniom, że z takimi sprawami rozmawiamy z opiekunem domu i dajemy szlaban. Malfoy mamrotał pod nosem coś o ojcu, a wtedy fałszywego Moody’ego szlag trafił i krzyknął, że o jego ojcu to mógłby mu opowiedzieć takie rzeczy, że te jego tlenione ulizane włoski stanęłyby mu dęba - skończył swoją opowieść Hermiona.
- Hmm… właściwie to trochę mi go żal…
- Żal ci go? - zapytała z niedowierzaniem panna Granger.
- Tia, mam za dobre serce. A właśnie, jutro przyjeżdżają moi rodzice. Dałoby radę podczas obiadu zorganizować coś tutaj?
- Właściwie to tak, tylko poczekaj chwilę… Zgredek? - powiedziała w pustkę Hermiona.
Nagle coś głośno trzasnęło i przed dziewczętami zmaterializował się bardzo dziwny skrzat domowy. Był od bowiem ubrany w jasnoniebieską koszulkę z krótkim rękawkiem, dziecięce spodenki piłkarskie, szalik, około dziesięciu czapek i skarpetki - jedna była zielona w liście klonu, druga jaskrawożółta w różowe i fioletowe kropki.
- Pani wołała Zgredka? - zapytał usłużnie skrzat.
- Tak, ponieważ mamy prośbę - dałoby radę zorganizować tu jutro obiad dla… - panna Granger spojrzała na Christelle pytająco.
- Dla czterech osób? - dokończyła za nią panna La’ Manche.
- Oczywiście! - pisnął Zgredek, zadowolony, że może się do czegoś przydać. - O której?
- Tak, żeby o trzynastej na stole był gorący obiad - powiedziała Stelle.
- Dobrze! - krzyknął skrzat i zniknął z donośnym trzaskiem.
- Dla czterech osób? - zdziwiła się Hermiona.
- No wiesz… chciałabym, żebyś ty też z nami zjadła, bo mojej mamie zależy żeby poznać moją przyjaciółkę - po tych słowach blondynka zarumieniła się jak buraczek.
- Spoko, zjem z wami - szatynka uśmiechnęła się przyjaźnie do Christelle.
- Wiedziałam, że się zgodzisz! - wrzasnęła panna La’ Manche i rzuciła się, by uściskać przyjaciółkę.
- Dobra, a teraz ja idę spać - to mówiąc panna Granger złapała w jedną rękę parę ciasteczek, w drugą garść chipsów i pobiegła do siebie do pokoju krzycząc “Dobranoc, Stelle!” i otwierając drzwi kopniakiem.
- Branoc, Miona! - zawołała blondynka i sama poszła do pokoju, również zabierając ze sobą trochę ciastek i chipsów.


* Schuyler Van Alen (czyt. Skajler Wan Alen) - główna bohaterka z sagi Melissy De La Cruz “Błękitnokrwiści”. Strasznie podoba mi się jej imię, więc perfidnie je wykorzystałam.
**Bacardi Breezer to alkoholowy napój orzeźwiający. Występuje w różnych smakach, m. in. pomarańczowym i ananasowym.


***


Draco Malfoy siedział w swoim prywatnym apartamencie z Ognistą Whisky i czekał na Blaisa Zabieniego, który to poszedł do siebie do pokoju odświeżyć się. Musiał z kimś pogadać, a brunet był jego jedynym kumplem, któremu blondyn ufał bezgranicznie. Wiedział, że nikomu nie piśnie ani słówka, choćby powiedział mu, że planuje na najbliższej transmutacji zabić McGonagall. Chwilowo nie miał co prawda takich planów, ale jak będzie jakieś dłuższe wypracowanie do napisania, to kto wie… no cóż, ale chwilowo chciał tylko pogadać o zajęciach dodatkowych. Musiał poradzić się kumpla w jakże trudnej sprawie - no bo jak to on, Draco Malfoy mógłby chodzić na zajęcia… z tańca. Cały jego wizerunek szlag by trafił! “Chociaż… może nie byłoby tak źle… skoro jestem taki idealny to oczywiście powinienem umieć tańczyć… Ale to jakoś mi nie pasuje. Aj, pier*olić. Ja jestem Draco Malfoy, mi wolno wszystko…”
Te jakże skromne i urocze rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.
- Właź… - jęknął Draco. Drzwi otworzyły się cicho. Do pokoju wszedł Zabini i cichutko je za sobą zamknął.
- Co cię tak dręczy, że masz minę jakby ktoś ci umarł?
- Nie uwierzysz…
- Sprawdź mnie - zaproponował Blais.
- Chcę się zapisać na te zajęcia… z tańca Diable, z tańca - wyrzucił z siebie Malfoy.
- I o to tyle szumu? Boże, daj mi siłę wytrzymania z tym kretynem jeszcze trochę - to drugie zdanie brunet mruknął już do siebie. Niestety, wszyscy Malfoy’owie odznaczają się bardzo dobrym słuchem.
- Kretynem? Aż tak ciężko ci ze mną wytrzymać? To idź rzesz w pizdu, i krzyżyk na drogę! - zdenerwował się blondyn.
- Dobra, dobra - Zabini podniósł ręce w geście pokoju - ale robisz z igły widły. Rozumiem, to dla ciebie ważne, ale robisz z tego tragedię tego tysiąclecia. Jak ze mną gadałeś, to wyglądałeś jakby cię dopadła jedenasta plaga egipska!
- Okej, przesadziłem - westchnął Draco z cierpiętniczą miną. Nie lubił przyznawać się do błędów. - Ale…
- Ale nie lubisz, jak ktoś twój ogromny problem minimalizuje do rozmiarów pyłka i to w dodatku kpiąc z ciebie. - dokończył za niego brunet.
- Wcale nie - zaperzył się Malfoy z miną urażonego sześciolatka.
- Wcale nie - przedrzeźniał blondyna Blais. - Ej no, my się znamy nie od dziś, więc nie kłam mi tu w żywe oczy, co? Wiem, że u ciebie najmniejsze niepowodzenie wzrasta do rangi major problem.
- Oj tam, w każdym razie zapisać się na te zajęcia czy nie?
- Jak chcesz i lubisz tańczyć, to czemu nie?
- Ja się nie pytam czemu tak czy czemu nie, tylko czy tak czy nie! - warknął poirytowany Draco.
- Tak - odparł Zabini ze zdecydowaniem w głosie. - No dobra, nie wiem jak ty, ale ja tam mam ochotę na ognistą.
- Ja? Ja polewam - odpowiedział blondyn poruszając znacząco brwiami.
- To polewaj…
- A właśnie - zaczął Draco gdy nalał już whisky do szklanek - ty się przyjaźnisz z tą całą La’ Manche?
- No, lubię ją, nawet dopiero co ją goniłem, Granger jej pomogła, różdżkę mi zab… - brunet urwał w pół słowa.
- Orzesz ku*wa, one mają moją różdżkę! - Zabini wydarł się tak głośno, że gdyby nie zaklęcia wyciszające dormitorium młodego Malfoy’a to usłyszałby go cały zamek.
- A debilu nie mogłeś zabrać? - zapytał Draco z politowaniem.
- Nie, bo zdążyły dobiec do dormitorium, a Hermiona - tu oczy blondyna osiągnęły wielkość galeonów - wyszeptała hasło, wskoczyła ze Stelle za portret i zatrzasnęła go tuż przed moim nosem.
- Okej. Od kiedy jesteś z Granger na ty?
- Od dzisiaj, a co?
- A to, że to Granger!
- Jezu, i co w tym takiego złego, że aż rzucasz się jak zwierzę w klatce? - spytał znużonym głosem Blais. Dobrze wiedział o co chodziło, ale chciał podrażnić kumpla.
- Wiesz dobrze o co chodzi. Dobra, nieważne, porozmawiamy o tym kiedy indziej…
- Dooooobraaaaaa - przy tym słowie z gardła bruneta wydał się dziwny, nieartykułowany dźwięk, a więc znacznie przeciągnął samogłoski.
- Okej, no to co powiesz na partię pokera? Na prawdę i wyzwanie - Malfoy zatarł ręce, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Miał plan.
- Okej - powiedział z wahaniem Zabini - ale pięć razy można odmówić.
- Trzy.
- Pięć.
- Trzy.
- Pięć.
- Dobra, pięć… - westchnął teatralnie Draco, udając człowieka litościwego i miłosiernego.
- Widzisz? Starczy pojęczeć ci trochę nad uchem, a już się zgadasz…
- Bo mnie męczysz - odparł blondyn ze znużoną miną i wzruszył ramionami.
- Zgoda, zaczynajmy.

Całą resztę wieczoru dwaj Ślizgoni spędzili na graniu w karty. Kilka zadań było szczególnie idiotycznych lub sprośnych, im więcej Ognistej tym gorszych. Na ich szczęście Blais uparł się za pięć możliwości odmówienia, bo udało im się pójść spać z niezbyt kretyńskimi zadaniami. Rano obudzili się z okropnym bólem głowy, potocznie zwanym kacem. No cóż, ostatecznie wypili po litrze Ognistej Whisky na jednego…


***


Rano Hermiona razem z Christelle zeszły na śniadanie bardzo wcześnie - zależało im na poznaniu nowych nauczycieli. Zawiodły się, bo rano przy stole nauczycielskim nikogo nowego nie było. Dopiero o godzinie za pięć ósma, gdy obie zjadły już po porcji naleśników i piły powoli kawę - szatynka małe espresso, a blondynka cafe latte z czekoladą. Obserwowały od dziesięciu minut bardzo ciekawy przypadek dwóch Ślizgonów, konkretniej Malfoy’a i Zabiniego. Najwyraźniej panowie popili sobie wieczorem, bo wyglądali jak ufoludki, tak zielone mieli twarze. Z cierpiętniczymi minami jedli tosty i brali małe łyki najprawdopodobniej gorzkiej herbaty. Siedziała koło nich Millicenta Bulstrode i kiedy tylko któryś nie chciał jeść tostów, to podsuwała im pod nos na przykład naleśniki. Motywacja idealna - działała i na Draco, i na Blaisa.
- Patrz, schlali się wczoraj debile, to teraz żreć nie chcą - szepnęła panna Granger do Stelle.
- Tia, Millicenta dobrze sobie z nimi radzi - tu panna La’ Manche zachichotała.
- Ugh, ja muszę oddać Zabiniemu - szybko poprawiła się, ponieważ Christelle spojrzała na nią wzrokiem dobermana - mordercy - Blaisowi różdżkę. Przerąbane, chyba że… MILLICENTA! - wydarła się na całą salę Hermiona. Polubiła tą Ślizgonkę pod koniec piątej klasy. A Nelson z drugiej klasy odszedł już w niepamięć.
- Czego?! - krzyknęła panna Bulstrode.
- Chodź no na chwilkę!
Millicenta wstała z ławy, syknęła coś do Zabiniego i Malfoy’a i podeszła do stołu Gryfonów.
- Cze Granger, cze La’ Manche - powiedziała uśmiechając się. - Czego dusza potrzebuje, co?
- Daj to Blaisowi - odpowiedziała szatynka i wyciągnęła ze swojej torby różdżkę bruneta.
- O, jego różdżka? Zabrałaś mu wczoraj przy dzikim pościgu? - zapytała panna Bulstrode poruszając znacząco brwiami.
- No tak, ale nie oddałam mu jej - po tych słowach panna Granger wręczyła Ślizgonce magiczny patyczek.
- Dobra Granger. Na razie wam! - te słowa skierowane były i do Hermiony, i do Stelle.
Nagle otworzyły się drzwi i do Wielkiej Sali wmaszerowało dwanaście osób. Przy stole nauczycielskim natychmiast pojawiły się dodatkowe krzesła, a sam stół powiększył się o jakieś trzy metry długości. Najpierw weszło siedem kobiet, za nimi pięciu mężczyzn. Wszystkie szepty ucichły. Nowi nauczyciele w ciszy doszli do swoich miejsc przy stole nauczycielskim, ale nie usiedli. Wstał za to dyrektor.
- Moi drodzy - zaczął - chciałbym wam przedstawić waszych nowych nauczycieli od zajęć dodatkowych. Nauczycielki to: Schuyler Van Alen - tu skłoniła się wysoka, smukła blondynka - Alice Collins - niska, szczupła, o włosach w kolorze ognia - Diana Carter - ani wysoka, ani niska, zgrabna brunetka - Evelyn MacAllister - wysoka chudzinka z hebanowymi włosami - Katie Salt - ona zdecydowanie wyglądała najdziwniej, bo miała fioletowo - czerwone dredy, była wysoka, szczupła i wyróżniała się dużą ilością biżuterii - Jennifer Young - niska, ale smukła szatynka - oraz Ashley Gray - mogłaby konkurować o dziwność wyglądu z Katie Salt - miała wściekle zielone włosy, dużo biżuterii, ale była niska i bardzo chuda. - Nauczyciele to: Jack Werber - wysoki, szczupły brunet - David Moore - niski, chudy blondyn - Mark Green - dosyć wysoki, smukły rudzielec - oraz James i Matt Clark - dwaj identyczni, wysocy, umięśnieni szatyni.
Na sali jeszcze chwilę panowała cisza, po czym wybuchły oklaski i podniecony gwar. Wszyscy nowi nauczyciele skłonili się raz jeszcze i usiedli na swoich miejscach. Dubledore podniósł prawą dłoń uciszając uczniów.
- Zapisy na zajęcia odbędą się dziś podczas obiadu. Każdy, kto będzie chciał ma wpisać się na listę. A teraz możecie już jeść, albo wyjść z sali, jak kto woli - tu dyrektor uśmiechnął się dobrodusznie i usiadł na swoim miejscu. Uczniowie ponownie zaczęli klaskać, a później rozległo się szuranie ław i stukanie sztućców.
- Miona, co teraz mamy? - zapytała Christelle. Wczoraj zobaczyły, że mają identyczne kropka w kropkę plany.
- Czekaj no chwilę… cieplarnia numer cztery, zielarstwo, dwie godziny.
- To może się zbierajmy? - zaproponowała panna La’ Manche
- Okej, chodźmy…
Dziewczyny wstały od stołu i Hermiona poprowadziła blondynkę na zielarstwo. Stanęły przed salą i czekały na profesor Sprout. Po chwili nauczycielka zielarstwa wyszła z innej cieplarni i otworzyła tą numer cztery. Po zwyczajowej mowie powitalnej zaczęła temat.
- Dzisiaj - powiedziała - zajmiemy się sposobami okiełznania jadowitej tentakuli…

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 07.12.2010 01:46


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
katbest
post 11.12.2010 21:32
Post #16 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 01.04.2009
Skąd: Gdynia

Płeć: włóczykij



Nie obrazisz się, co nie? Na mnie nie można się obrażać =)
Nie przeczytałam całość.
Odrzuciło mnie pierwsze zdanie w prologu, drugie zdanie w pierwszym rozdziale i któreś tam w drugim, ale chyba wiem jak się skończy =)
Pisz dalej, może przeczytam ostatni rozdział
Katbest
P.S Nie wyjaśniłam, bo nie miałam ochoty zarzucać cię krytyką.


--------------------
"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać." - Antoine de Saint-Exupéry
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 11.12.2010 23:27
Post #17 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Droga Katbest, nie obrażam się. Ja nie oczekuję że wszyscy będą się zachwycali tym, jak piszę, ale jakbyś miała czas i ochotę, to zarzuć mnie krytyką - może czegoś się nauczę.


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
katbest
post 12.12.2010 17:26
Post #18 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 01.04.2009
Skąd: Gdynia

Płeć: włóczykij



Przepraszam, ale nie mam aż tak silnej woli, żeby przeczytać do końca chociaż pierwszy rozdział.
"Gryfonka z burzą brązowych loków na głowie szukała wolnego przedziału, jednak wszystkie były już zajęte" - odrzuca mnie to zdanie, a może druga jego część. Po co mówisz, że wszystkie były zajęte? Znaczy, no ... nie wiem. Musisz czytać sto razy każdy rozdział, bo drugie zdanie nie ma sensu.
"(...)nowa dziewczyna powiedziała to wszystko na jednym wydechu, więc zaczerpnęła głęboko powietrza(...)" - nie rozumiem, czemu napisałaś, że musiała zaczerpnąć powietrza, to chyba jasne?!
"- Hermiona Granger, dla przyjaciół i znajomych Miona i Hermiona. W Hogwarcie uczę się już od pierwszego roku - szatynka uśmiechnęła się do Christelle, siadła i z pomocą magii władowała ciężki kufer na półkę dla bagaży. " - ugh... po cholerę mam wiedzieć, że kufer był ciężki i że władowała go na półkę. Nie obchodzi mnie co się z nim stało.
A odrobinę wracając, opis Christelli jest beznadziejny.
No, nie doszłam do następnego akapitu i już się zirytowałam.
Taa, nie opiszę więcej, bo mi się po prostu nie chcę dalej tego czytać.
Katbest
Przeczytanie ostatniego rozdziału, będzie idealnym testem dla ciebie, czy skorzystałaś z krytyki mojej, jak i innych, czy nie.
Powodzenia


--------------------
"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać." - Antoine de Saint-Exupéry
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
!# Rahel #!
post 24.01.2011 03:55
Post #19 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



ROZDZIAŁ 3
Zajęcia dodatkowe


Po zielarstwie Hermiona z Christelle ruszyły z niezadowolonymi minami na transmutację. Dotarły pod salę i usłyszały:
- Granger, szlamciu ty moja, co u ciebie? - zapytał złośliwie Draco Malfoy.
- Malfoy, freteczko ty moja, drażnisz mnie, a co u ciebie? - odparła szatynka naśladując głos Ślizgona i uśmiechając się szeroko.
- Nie wnerwiaj mnie Granger!
- Nie wnerwiaj mnie Malfoy! - panna Granger świetnie się bawiła, czego nie można było powiedzieć o blondynie…
- Przeginasz… - Malfoy prawie warczał.
- Przeginasz… - Gryfonka uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Sama się prosiłaś, szlamo… Drętwota!
Hermiona przygotowała się jednak na taki obrót sprawy i zdążyła umknąć przed zaklęciem, po czym wyciągnęła różdżkę.
- Rictumsempra!
- Protego! Tarangella!
- Aguamenti!
- Levicorpus!
- Expelliarmus!

Po chwili w powietrzu roiło się od zaklęć, ale żadne nie trafiło w swój cel. Wywołały one natomiast popłoch wśród uczniów, którzy przywarli do ścian i z przerażeniem na twarzy obserwowali pojedynek dwojga zaciekłych wrogów. Parę sekund później nie było słychać nic poza świstem zaklęć, ponieważ Hermiona i Draco “przerzucili się” na zaklęcia niewerbalne. Na ich nieszczęście, profesor McGonagall wyszła z klasy… i z siebie. Huknęło i oboje wylądowali na ziemi ze strachem na twarzy.
- Malfoy! Granger! Co to ma być! Jak dzieci! Jesteście na siódmym roku i myślałam, że wydorośleliście! I nic! Oboje macie szlaban! Ty, Malfoy, już jeden masz, ale nie zostanie od odwołany. Jeden nie będzie przeszkadzał drugiemu. Proszę zostać po lekcji. La’ Manche - ty też zostajesz. Wchodzimy do klasy - ostatnie zdanie profesorka skierowała do wszystkich uczniów. Gdy wszyscy usadowili się w sali nauczycielka zaczęła lekcję.
- W tym roku będziecie zaliczać wasze najważniejsze egzaminy - OWTM-y, dlatego chcę, żebyście wzięli się porządnie za naukę. Nikt nie będzie wam pobłażał. No dobrze, teraz zacznijmy temat lekcji. Dziś zajmiemy się animagią. Kto mi powie, kto to jest animag?
Cała klasa podniosła ręce jak na komendę. Przerabiali ten temat już bardzo dawno temu. McGonagall uśmiechnęła się widząc, że cała klasa wie, kto to animag. “Czegoś ich nauczyłam” pomyślała.
- Proszę, panno Brown.
- Animag to człowiek, który potrafi zmienić się w zwierzę.
- Dobrze. W tym roku będziemy poświęcali jedną lub dwie lekcje na naukę tej dziedziny magii tygodniowo, przez najbliższe trzy miesiące. Za przemianę w ciągu pierwszych dwóch miesięcy można otrzymać sto pięćdziesiąt punktów. W ciągu trzech miesięcy - sto. Do końca roku szkolnego - siedemdziesiąt pięć. Na OWTM-ach również otrzymuje się dodatkowe punkty za bycie animagiem. Dzisiaj zanotujecie tylko najważniejsze rzeczy i możecie zacząć próbować. Instrukcje - tu machnęła różdżką - są na tablicy.



***



Draco Malfoy wcale nie miał ochoty za przepisywanie z tablicy notatek, ale nie chciał jeszcze bardziej oberwać od nauczycielki, więc grzecznie zabrał się zapisanie, ale myślami był zupełnie gdzie indziej.
“Cholera, i po cholerę ja prowokowałem Granger? Teraz mam z nią szlaban i strach się bać co ta stara ropucha nam wymyśli. Oby nic okropnego, bo Filch dał mi już bardzo ciekawe zajęcie. Stary choleryk! Szorować wszystkie kible aż skończę bez magii… Jezu, ratunku! To mi zajmie tydzień! W tym zamku jest dwadzieścia toalet!” - myśli blondyna nie były zbytnio pozytywne. Po chwili zorientował się, że pisze jedno zdanie już czwarty raz. Nadal z roztargnieniem skreślił powtórki i zaczął pisać punkt trzeci.



***



Po lekcji trójka uczniów podeszła do profesor McGonagall z minami skazańców, a przynajmniej dwoje z nich miało taki wyraz twarzy, bo mina Christelle La’ Manche wyrażała uprzejme zdziwienie.
- Granger, Malfoy, doszłam do wniosku, że szlabany typu sprzątanie czy przepisywanie was nie ruszają, a więc wynalazłam coś, co powinno was odwieść od takich pomysłów jak pojedynki.
- Co to takiego, że ja jestem do tego potrzebna? - zaciekawiła się Stelle.
- Postanowiłam, że pan Malfoy i panna Granger do Nowego Roku będą mieszkali razem w dormitorium.
Hermiona i Draco zamarli i rozdziawili usta. Panna La’ Manche skrzywiła się jakby właśnie zjadła cytrynę, po czym uśmiechnęła się współczująco do przyjaciółki. Wreszcie szatynka wyjąkała.
- Ale… ale… pani profesor…
- Nie ma żadnego ale! Zachowujecie się jak dzieci w wieku przedszkolnym! Nie zabiorę wam odznak tylko dlatego, że to by nic nie dało. Szlabany z panem Flichem czy przepisywanie nie pomagają, więc… trzeba użyć innych metod. Układ dormitorium również się zmieni. Będziecie mieszkać na piątym piętrze, za ścianą, której strzeże gadający gargulec. Hasło to “Miętówki”… Chyba dyrektor je ustalał. Cóż, wszystko już wiecie. Wasze rzeczy - tu machnęła różdżką - są już na miejscu. Dowidzenia!


***

Hermiona wraz z Draco ruszyli w stronę schodów na piąte piętro nie odzywając się do siebie. Przy szatynce szła Christelle, wciąż uśmiechając się pocieszająco. Gdy zatrzymali się przed portretem panna Granger powiedziała “Miętówki”. Gargulec zaskrzeczał:
- O, mamy nowych lokatorów? Tak bardzo się nie lubicie?
- Słucham? - zapytał Malfoy.
- Ten pokój od zawsze służył uczniom, którzy się kłócili, a nic innego na nich nie działało. Jednak nigdy nie trafiła tu trójka…
- Ja jestem do towarzystwa - odparła Stelle.
- Ach, jako przyjaciółka… Dobrze, wchodźcie - powiedział Gargulec, a ściana obok niego po prostu rozpłynęła się. Blondynka uśmiechnęła się do Hermiony i powiedziała:
- Ja idę do dormitorium… później po ciebie zajdę, jak będę szła na obiad. Mamy okienko… tylko dziś, bo nie ma nauczycielki. Okey, ja spadam. Na razie!
- Pa… - mruknęła niemrawo szatynka, po czym weszła do pokoju i wmurowało ją w podłogę.
- Nie, nie… - wyjęczała. - To zły sen!
Pokój byłe jeden, podzielony na tak jakby dwie strefy - jedna złoto-czerwona, druga srebrno-zielona. Wrogowie patrzyli na to ze zgrozą.
- Cholera! - wrzasnął Malfoy.
- Na szczęście łazienki są dwie… ale biblioteka jest wspólna.
- Granger, nie pierdziel mi tu o łazienkach! MY MAMY JEDEN POKÓJ! - ryknął chłopak.
- Weź się ode mnie odpier… wiastkuj.
- Co to znaczy? - zapytał nagle spokojnie Draco z zainteresowaniem na twarzy.
- To znaczy odwal się! - wrzasnęła i podeszła do swojego łóżka. Położyła na stoliku torbę i jęknęła:
- To niemożliwe, ja w to nie wierzę, to zły sen, ja zaraz się obudzę…
- Niestety, Granger, to nie zły sen, chociaż wolę twoją wersję.
- Spadaj!
- Już…


***


Christelle szła po Hermionę. Ciekawiło ją, czy uda się jej pogodzić z Malfoy’em dzięki temu wspólnemu dormitorium. Właściwie, gdyby nie akcja w pociągu, to nic by do niego nie miała. Na takich rozmyślaniach zeszła jej cała droga.
- Miętówki - powiedziała do gargulca.
- Cytrynowe - odparł gargulec, ale ściana za nim zniknęła.
Gdy weszła do pokoju otworzyła szerzej oczy. Wcześniej nie zauważyła rozkładu pokoju, ale teraz stała jakby coś ją sparaliżowało. Bardziej zaciekawiło ją jednak to, że lokatorzy się nie kłócili. Malfoy siedział na łóżku i gapił się za Hermionę, ale ona tego nie zauważała. Siedziała na fotelu z słuchawkami w uszach i bujała się czytając książkę.
Kiwnęła głową do Dracona i podeszła do panny Granger. Około trzy metry przed fotelem usłyszała ostre dźwięki - najwyraźniej szatynka puściła muzykę na pełen regulator. Blondynka zbliżyła się i położyła przyjaciółce rękę na ramieniu. Ta odwróciła się najwyraźniej z zamiarem wrzaśnięcia na nią, ale zobaczyła, że to nie Malfoy i uśmiechnęła się szeroko. Wyłączyła mp-3 i przeciągnęła się.
- Co to było? - zapytała zdziwiona Christelle.
- Magicznie zasilany mp-3 player nie wariujący w Hogwarcie - odparła Hermiona wstając. - A co?
- To akurat wiem, pytałam czego słuchałaś.
- Prodigy. Konkretniej przerwałaś mi w środku “Firestarter”.
- O, to fajne jest!
- Wiem. Idziemy?
- Okey, ale potem pożyczysz mi tej mp-3’ki. Co tam ciekawego jeszcze masz?
- Sporo Prodigy, Tiamat, Black Eyed Peace… Gwen Stefani, Madonna… dużo tego.
- Fajne - stwierdziła blondynka i pociągnęła pannę Granger do Wielkiej Sali.
Szatynka wyrwała rękę i sama zaczęła iść na obiad raz na jakiś czas ziewając. Doszły do sali i usiadły na miejscach. Po chwili przybiegła do nich Ginny, pogadała z nimi chwilę i poszła na “dwie godziny katuszy między kolorowymi, śmierdzącymi oparami z idiotką w ławce i nietoperzem za biurkiem”.
- Dobra. Ruda poszła, to teraz wytłumacz mi: jakim cudem wy się jeszcze nie zabiliście? - zapytała Christelle.
- Taki chwilowy rozejm, to może nam szybciej McGonagall odpuści. Dopóki on nie przegnie, ja też nie przeginam. I nawzajem… a przynajmniej próbujemy uskutecznić coś takiego.
- Uou! Niesamowite.
- A żebyś wiedziała. U nas to taka anomalia. Co mogę zjeść?
- Ja mam ochotę na bombę kaloryczną. Gdzie tu jest kuchnia?
- Zaprowadzę cię, też mam ochotę na coś takiego. Tłuste, ociekające olejem frytki…
- Nie gadaj, tylko idź!
Obie dziewczyny zerwały się z ławy i poszły do kuchni. Gdy dopadły do obrazu Hermiona połaskotała gruszkę i weszły do środka. Natychmiast podbiegło do nich kilka skrzatów.
- Czego panienki potrzebują? - zapytała mała skrzatka.
- Dużo frytek, takich topionych w oleju, wielki cheeseburger z wszystkimi dodatkami i pizza hawajska. Do picia… cola. Macie tu to? - zapytała Stelle.
- Dla mnie to samo - dodała panna Granger.
- Oczywiście, proszę panienek! - krzyknęły uradowane skrzaty.
Przyjaciółki opadły na krzesła. Nagle usłyszały głośny wrzask.
- Panienka Hermiona Granger! - nagle szatynka rozpoznała głos. Odwróciła się i potwierdziły się jej podejrzenia.
- Zgredek?!
- Tak! - ucieszył się skrzat. Panna La’ Manche otworzyła szeroko oczy i wpatrzyła się w skrzata zdumiona. Cóż, nie na co dzień widuje się skrzaty domowe ubrane w jakiś tuzin czapek, skarpetki nie od pary, koszulę, niebieski krawat i dziecięce spodenki w hawajskie kwiaty.
- Zgredku, to Christelle La’ Manche. Stelle, to Zgredek, wolny skrzat domowy - powiedziała Hermiona nie przejmując się zachowaniem koleżanki.
- Wolny? W jakim sensie?
- Dumbledore płaci mu galeona miesięcznie i czasem ma wolne, w każdej chwili może odejść, może nazywać dyrektora jak mu się podoba. Ogólnie, one wszystkie gdyby chciały mogłyby mieć coś takiego, a nawet więcej, tylko nie chcą.
- O, czegoś takiego nie widziałam. Cześć, jestem Stelle - powiedziała do Zgredka.
- Zgredek, panienko! - odparł wniebowzięty skrzacik.
- Jedzenie! - ucieszyła się blondynka widząc tacę wypełnioną zamówieniem.
Obie dziewczyny rzuciły się na obiad, jakby nie jadły nic od paru lat. Wyczyściły talerze w tempie głodnych wilków.
- Amciu! Pyszne! - krzyknęła Christelle gdy wszystko zjadła i wypiła.
- Tak, a ile ma kalorii…
- Nie psuj mi ochów i achów.
- Dobra, spadamy. Runy…
- Dziękujemy! - wrzasnęły obie do skrzatów i wstały.
- To była sama przyjemność - odparły skrzaty uśmiechając się. Przyjaciółki wyszły z kuchni i pobiegły na zajęcia.


***

Wieczorem po kolacji Hermiona pożegnała się z przyjaciółmi. Podczas posiłku zdążyła wytłumaczyć jaki dostała szlaban. Przyjaciele wyrazili swój żal i współczucie i życzyli szczęścia. Poszła do dormitorium na pierwszym piętrze, wypowiedziała hasło i znalazła się w tymczasowym pokoju.
- Cze Granger… - mruknął Malfoy.
- Cześć Malfoy! - krzyknęła wesoło. Chłopaka zamurowało.
- Co ci?
- Mam dobry humor - odparła wesoło dziewczyna.
- Dobry humor to nie jest dostatecznie powód dla ciebie, żeby być miłą dla mnie.
- “Jestem nieprzewidywalna, jak rozlana pod nogami substancja łatwopalna, wybucham bez ostrzeżenia, poglądy zmieniam…”* - powiedziała pod nosem i uśmiechnęła się jak głupia.
- Granger, masz gorączkę? - zapytał zaniepokojony chłopak.
- Nieee wieeem! - zawyła. - Idę do łazienki, nie przeszkadzaj! - krzyknęła i rzuciła torbę na łóżko, po czym weszła do łazienki trzaskając drzwiami.
- Odbiło jej - skwitował pod nosem Draco i sam wszedł do pomieszczenia przeznaczenia. Przyda mu się prysznic.


* - Junior Stress, “Miłość Jedna”

***


- Granger, wstań! - krzyknął blondyn. “Nie do dobudzenia” - pomyślał.
- Chwilę, Chri… Malfoy?! - wrzasnęła Hermiona Granger. Po chwili wróciły wspomnienia z poprzedniego dnia. - Cholera, to nie był sen… - jęknęła.
- Tak, ale w ramach chwilowego rozejmu obudziłem cię. Masz… czterdzieści minut do śniadania.
- A budzik? - zapytała.
- Hmmm… - mruknął, a jego wzrok powędrował w kierunku szafki. Stał na niej budzik, a raczej jego szczątki.
- Cisnęłaś nim o ścianę - wyjaśnił.
- Ojoj…
- Ja idę, dowidzenia Grangeeer - przy ostatnim słowie wyrwało mu się ziewnięcie.
- Nara… - wymamrotała cicho i wstała z łóżka. Blondyn wyszedł z pokoju, a ona skierowała się do łazienki. Wymyła zęby, wskoczyła szybko pod prysznic, rozczesała włosy i ściągnęła je w kucyk. Po głębszym zastanowieniu przyniosła z pokoju różdżkę i wycelowała ją w siebie.
- Corrigere coma* - mruknęła. Nagle jej włosy wyprostowały się zupełnie. Wyszła z łazienki i zajrzała do szafy. Wybrała szybko jeansy, koszulkę z krótkim rękawem, trampki i jeansową kurtkę. Gdy się ubrała zawiązała pod szyją krawat, wpięła w kurtkę odznakę prefekta naczelnego i zeszła na śniadanie. Przy stole czekali na nią przyjaciele. Dziewczyny z uznaniem spojrzały na wyprostowane włosy. Przywitała się z wszystkimi i nałożyła sobie na talerz trzy tosty z serem żółtym i ketchupem. Do kubka wlała czarną kawę z dzbanka i posłodziła. Zjadła szybko śniadanie i wstała z miejsca razem z przyjaciółmi. Ron spoglądał tęsknie na półmiski, ale siostra jednym spojrzeniem przywróciła go do porządku. Gdy wyszli z sali rozmawiając wesoło zauważyli tłum pod tablicą informacyjną. Hermiona przepchnęła się i przeczytała ogłoszenie.

Dnia dzisiejszego lekcje dla osób z dodatkowymi zajęciami zostały odwołane. O godzinie 10:00 uczniowie, którzy zapisali się na zajęcia pływackie przychodzą nad jezioro, a osoby zapisane na zajęcia taneczne o tej samej godzinie mają pojawić się w Wielkiej Sali.

Minerwa McGonagall


Poniżej widniały dwie listy, na które można było się wpisać: jedna z nagłówkiem “Zajęcia Pływackie”, druga z “Zajęcia Taneczne”.
Panna Granger przepchnęła się z powrotem do przyjaciół i przekazała im wiadomość.
- Ja zapiszę się na pływanie - stwierdził Harry.
- Ja też - dodał Ron.
- Hmmm… Ja wolę taniec - powiedziała Ginny.
- Taneczne - zdecydowanie stwierdziła Christelle.
- Ja też taniec… - mruknęła Hermiona. - Wpisać was? - zapytała.
- Jakbyś mogła - odparli wszyscy razem. Szatynka wyciągnęła pióro z torby i dopisała na liście pływackiej “Harry Potter” i “Ronald Weasley”, a na tanecznej “Ginewra Weasley”, “Christelle La’ Manche” i “Hermiona Granger”, po czym schowała z powrotem pióro. Zerknęła na wielki zegar wiszący w hallu. Była godzina dziewiąta piętnaście.
- Przydałoby się przygotować - powiedziała Christelle.
- Racja - dodały jednocześnie Ginny i Hermiona.
- Dobra… - odparł Harry.
- Idziemy - dopowiedział Ron i odszedł z przyjacielem i siostrą w kierunku Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
- Pomóc? - spytała panna Granger.
- Oczywiście, ale po drodze wskoczymy do ciebie.
- Jasne, szefie…
Obie Gryfonki weszły na schody i pobiegły na piąte piętro. Wybrały dla szatynki legginsy i rozciągliwą tunikę, a buty Hermiona zostawiła takie jakie miała - trampki za kostkę, bo “są wygodniejsze niż inne dziwne twoje wymysły, Stelle, a szczególnie od tych obcierających balerin, które masz w ręce”. Złapała szybko opaskę z łazienki i pobiegła z przyjaciółką na siódme piętro. Automatycznie gdy znalazły się w dormitorium rozejrzała się po wnętrzu z zazdrością. Weszły po schodach do sypialni blondynki. W komodzie znalazły jakieś wygodne, rozciągliwe spodenki, ciemny top i kolorowe baletki. W ekspresowym tempie przebrały się w stroje i uczesały - panna La’ Manche związała luźną kitkę, a Hermiona zmieniła kucyka na szybko splecionego koka i zaczesała grzywkę opaską. Zerknęła na zegarek - miały dziesięć minut. Szybko wybiegły na korytarz i popędziły pod Wielką Salę. Na trzecim piętrze dogoniły pannę Weasley, która ubrała się luźne spodnie, koszulkę i adidasy. Gdy dotarły na parter pod drzwiami stało kilka osób… a między nimi Malfoy i Zabini. Ruda, która pierwsza ich zauważyła szturchnęła koleżanki. Christelle i szatynka zdumione zmarszczyły brwi. Blondynka po chwili zastanowienia po prostu podeszła do Blaisa i zaczęła luźną rozmowę. Ginny wzruszyła ramionami i również podeszła do Zabiniego i Malfoy'a. Hermiona wahała się najdłużej, ale też zdecydowała podejść się do Ślizgonów. Zmierzyła się spojrzeniami z blondynem i dołączyła się do rozmowy. Równo o dziesiątej, kiedy w hallu stali chyba wszyscy uczniowie, którzy zapisali się na te zajęcia otworzyły się wrota Wielkiej Sali. W drzwiach stali wszyscy nauczyciele tańca i krytycznie wpatrywali się w tłum. Po chwili odsunęli się w milczeniu i delikatnie zdezorientowany tłum wsypał się do sali, w której nie było ław ani stołów, tylko odgarnięto je pod ściany. Dwaj Ślizgoni i trzy Gryfonki podeszli w miarę blisko do podium. Na podwyższenie weszli wszyscy nauczyciele. Po chwili głos zabrała Schyuler Van Alen.
- Jesteście tu, bo chcecie chodzić na zajęcia taneczne. Wielu z was nie ma zielonego pojęcia o tańcu. Jesteśmy tu po to, żeby was nauczyć. Ja i Jack Werber uczymy uczniów najbardziej zaawansowanych. Diana i Mark uczą tych, którzy średnio sobie radzą. A Alice i David uczą tych najmniej zaawansowanych. Katie uczy dziewczyny, które radzą sobie lepiej, a Evelyn te słabsze. Wszystkie dziewczyny chcące tańczyć solo proszę o podniesienie ręki - na te słowa sporo dziewczyn podniosło ręce w górę, w tym Ginny. Hermiona i Stelle wolały tańczyć w parze. Schyuler policzyła wszystkie uczennice.
- Dobra. Solówki - na prawo. Pary - na lewo - teraz policzyła chłopców i dziewczyny z grupy, która wolała tańczyć w parach. - Ale szczęśliwie się trafiło! Jest tyle dziewczyn do par, ile chłopców. Idealnie. Teraz proszę wszystkich o wyjście przed salę. Proszę ustawić się to dziesięć osób, solówki! - krzyknęła. O dziwo, obyło się bez zbytniego zamieszania.
- Teraz po dziesięć osób wchodzicie do sali, a my sprawdzamy do jakiej grupy idziecie. Dziewczyny, które wybierzemy do grupy Evelyn, proszę o przechodzenie na lewo, do Katie - na prawo. Już, wchodźcie! - krzyknęła. Do sali weszła pierwsza dziesiątka, a wrota się zamknęły. Po kilku minutach otworzyły się znów i wychyliła się głowa Evelyn MacAllister.
- Następne!
Sprawdzenie wszystkich solówek trwało dwie godziny. Christelle i Hermiona rozmawiały z Blaisem, a Draco przyglądał się im, raz na jakiś czas wtrącając coś od siebie. Gdy wszystkie dziewczyny nie chcące tańczyć w parze zostały sprawdzone, z sali wyszła Diana Carter i powiedziała:
- Teraz pary. Pięć dziewczyn, pięciu facetów - uśmiechnęła się i zniknęła w sali. Przyjaciółki spojrzały po sobie i weszły w kolejkę. Chłopcy zerknęli na nie, na siebie, na nie i podeszli do nich. Obie uśmiechnęły się znacząco i weszły do sali ze Ślizgonami. Nauczyciele popatrzyli na dziesiątkę z uśmiechami na twarzach. Przed podium stanęła Schyuler Van Alen i Mark Green. Kobieta powiedziała:
- Zaraz włączymy muzykę, a my będziemy tańczyć oddzielne kroki. Wy macie je powtórzyć pojedynczo, ładnie pod względem technicznym i estetycznym. To proste podstawówki. Już!
W sali nagle zabrzmiała muzyka, a nauczyciele zaczęli tańczyć. Powtórzyli podwójnie kroki i odwrócili się w stronę uczniów. Muzyka znów zaczęła grać, a uczniowie powtórzyli kroki.
- Hmmm… - zastanowiła się Schyuler. - Ty, ty, ty i ty - tu wskazała na dwie dziewczyny i dwóch chłopców - wy idźcie do tej grupy pod drzwiami. Reszta tańczy jeszcze raz.
Sześcioro uczniów znowu zatańczyło kroki, w których Hermiona rozpoznała podstawowe cha-cha.
- Okey, mam. Ty i ty - wskazała na Hermionę i Dracona - wy idźcie tam, na lewo. Wy tańczcie znowu.
Po kolejnej powtórce zdecydowała - ty i ty - wskazała na Christelle i Blaisa - jesteście parą. Idźcie na środek. Wy - dopowiedziała do pozostałej dwójki - idziecie pod drzwi.
Sprawdzano jeszcze półtorej godziny. Ginny podeszła do panny Granger i pochwaliła się jej, że dostała się do bardziej zaawansowanej grupy.
- A tak nawiasem mówiąc - dodała - ty też jesteś w najbardziej zaawansowanej. Stelle jest w średniej, chociaż tańczy tylko odrobinę gorzej niż ty.
- Ciekawe - szepnęła szatynka, bardziej do siebie niż do rudej.
Gdy wszyscy mieli grupę wszyscy nauczyciele wyszli na środek.
- Teraz - zaczęła mówić Katie Salt - wszyscy dzielą się grupami, bo już się przemieszaliście. Moja grupa na lewo, obok grupa Evil, to znaczy Evelyn. Dalej do prawej grupa Schyuler i Jacka, potem Diany i Marka, a ostatnia grupa Alice i Davida. Już, ruchy! - krzyknęła. Gdy wszyscy się ustawili podeszła do swojej grupy. Reszta nauczycieli zrobiła to samo. Hermiona wsłuchała się w słowa Jacka i Schyuler.
- Cześć! - powiedzieli razem. Schyuler zaczęła tłumaczyć:
- Od tej pory to my uczymy was towarzyskiego i nie tylko. Teraz grzecznie za nami idziecie, a reszty dowiecie się w sali.
Wszyscy wyszli za nią i jej partnerem z sali. Weszli na czwarte piętro i przeszli przez drzwi na początku korytarza. To pomieszczenie zawsze było zamknięte. Teraz okazało się, że to ogromne pomieszczenie. W rogu na końcu znajdowały się małe drzwi. Uczniowie weszli i rozejrzeli się zdumieni. Salę przerobiono na salę taneczną. Ściana od strony błoń była przezroczysta. Można było obserwować co robią uczniowie na dworze. Pozostałe trzy ściany były pokryte lustrami. Obok drugich drzwi stała długa ławka. Uczniowie rozglądali się, zdumieni, a nirktóre dziewczyny wzdychały.
- To jest nasza sala na zajęcia. Będą się odbywały codziennie, z wyjątkiem niedziel, a w sobotę często dwa razy. W dni szkolne od siedemnastej do minimum dziewiętnastej. W sobotę od dziesiątej do dwunastej, a później od szesnastej do minimum osiemnastej. Ta grupa ma najwięcej zajęć. Coś chcecie? - wszyscy milczeli. - To super, w takim razie teraz się przedstawimy. A, tak w nawiasie, to tam jest szatnia - wskazała ręką na tajemnicze drzwi.
- Dobra - teraz odezwał się Jack. - Ja jestem Jack Werber. To moja partnerka Schyuler Van Alen. Do mnie mówcie Jack, a do niej… Schuyler, ewentualnie Schuy** Proszę, teraz przedstawcie się wy. No, dalej - zachęcał widząc, że nikt nic nie mówi. - Cóż, w takim razie inaczej - zmarszczył z rozbawieniem brwi. - Ty jesteś…? - zapytał niską dziewczynę ze Slytherinu.
- Maggie Wilson - odparła cicho. Dalej poszło już szybciej, a Draco przedstawił się jako “Smok, to znaczy Draco Malfoy”. W końcu doszło do Hermiony.
- Hermiona Granger - powiedziała rozbawiona. W środku zżerała ją ciekawość jak na to zareagują nauczyciele. Schuyler kiwnęła do niej głową, Jack też, ale po chwili oboje odwrócili się w jej stronę. W oczach kobiety pojawiło się zdumienie przemieszane z radością. Mężczyzna uśmiechnął się do niej szeroko, a po chwili jego gest powtórzyła Schuyler. Pomachali do niej, co nie umknęło uwadze uczniów, którzy szeptali między sobą. Zaraz potem nauczyciele powrócili do przedstawiania się. Gdy wszyscy wiedzieli jak ktoś się nazywa (a osób było osiemnaście) nastąpiło parowanie, tj. łączenie w pary.
- Najpierw sami się dobierzcie, a potem my pozmieniamy. Hermiona znalazła się w parze z Deanem Thomasem, który, jak się okazało, chodził na zajęcia taneczne w wakacje. Malfoy podszedł do Maggie Wilson i zapytał, czy może być z nim w parze. Do nich nikt nie podchodził - byli jedynymi Ślizgonami w tej grupie. Dziewczyna zgodziła się.
Schuyler najwyraźniej nie zadowoliły te pary, bo skrzywiła się teatralnie i załamała ręce.
- Nie! Maggie, ty idź do… - przeszukała wzrokiem salę - Matta - tu wskazała dłonią chłopaka z Ravenclawu. Ty - dodała patrząc na partnerkę Krukona - idź do Deana. Hermiona, stań gdzieś tam, jeszcze nie wiem z kim ty będziesz. Draco, to tyczy się też ciebie.
Rozdzieliła jeszcze kilka par i rozejrzała się zadowolona po sali jej wzrok padł na dwójkę uczniów mierzących się morderczymi spojrzeniami z dwóch końców sali. Uniosła brwi i powiedziała:
- W takim wypadku Hermiono tańczysz z Draco.
- NIE! - wrzasnęli zgodnie.
- Czemu? - zdziwił się Jack.
- Och, oni drą ze sobą koty od pierwszej klasy, od drugiej intensywnie. Wczoraj rozwalili kawał korytarza transmutacji, jak zaczęli się pojedynkować - wyjaśnił za nich Dean. Szatynka posłała mu wdzięczne spojrzenie.
- Trudno, nie przeniosę was do innej grupy, ani nikogo nie przeniosę z innej. Tu nic nie będę zmieniać, bo jest tak jak powinno być. Albo się wypisujecie, ty Draco spadasz na inne zajęcia bądź żadne, a ty Hermiona idziesz do solówek, albo tańczycie razem - definitywnie odparła kobieta. Spojrzeli na nią błagalnie, ale była nieugięta. Z cierpiętniczymi minami podeszli do siebie i stanęli razem.
- Teraz jest dobrze. Sprawdzimy, jak tam wam idzie w parze. Zaczniemy od… podstawowego jive’a*** z obrotem i dwoma kickami****. Potem zerkniemy jak wam idzie razem w nowoczesnym i hip-hopie. Teraz macie chwilę przerwy, idźcie do szatni, sprawdźcie wszystko. Zobaczymy się za… - Jack zerknął na zegarek - dziesięć minut. Zajmijcie sobie szafki. Trzeba stuknąć w drzwiczki różdżką, powiedzieć “moje” i strzelić iskrami. Wtedy nikt poza wami jej nie otworzy. Do zobaczenia!


***
*corrigere coma (łac.) - prostować włosy
** Schuy - czyt. Skaj
***jive(a) - czyt. dżajf, taniec latynoamerykański.
**** kick(ami) - czyt. kik, figura jive’a polegająca na kopnięciu w przestrzeń, szybko i zwinnie, jakby kopać jeża.

Wow! Napisałam w Wordzie sześć stron dziesiątką. Mam nadzieję, że może być smile.gif


Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 25.01.2011 20:04


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.03.2024 08:02