Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Oszukać Węża, Cz.1

rhiamona
post 27.09.2006 21:11
Post #1 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 177
Dołączył: 12.08.2006
Skąd: Z kapusty :D

Płeć: Kobieta



Hmm.. co by powiedzieć na wstępie? To dziwny fick, przynajmniej wedle mojego odczucia. Mam nadzieje, że „dziwny” w tym przypadku nie oznacza „nudny, denny lub okropny”. Proszę o konstruktywne komentarze i bezczelne wytykanie błędów, których bardzo starałam się uniknąć ale znając życie będzie trochę. Nie należę do fanów postaci SS, szczerze mówiąc nigdy za nią nie przepadam ale... sami przeczytajcie.
Miłej lektury życzę...



Oszukać węża
Cz.1
Londyn, jak każe duże miasto, oprócz tej reprezentacyjnej części posiada swoje ciemne zakamarki. Mroczne ulice, w których każdy normalny człowiek nie chciałby się znaleźć nawet w dzień. Miejsca gdzie światło latarni było czymś zupełnie obcym a walające się śmieci stanowiły część krajobrazu. To tu prowadzono lewe interesy i to tu każdego ranka policja znajdywała ludzkie zwłoki. Były to też ostoje bezdomnych, którzy w poszukiwaniu ciepła gromadzili się przy płonących kubłach na śmieci popijając tanie trunki. W innych częściach miasta świętowano nadejście nowego roku, w tej dzielnicy mało, kto zdawał sobie z tego sprawę. Noc jak noc, czas walki z mrozem, w której stawką jest życie. Jedynym dziwnym zjawiskiem był on. Wysoki, szczupły mężczyzna. Wyglądał jak wielu, ale miał jednak w sobie coś niepokojącego. Coś, co przykuwało uwagę i budziło strach niemożliwy do racjonalnego wyjaśnienia. Z kocią gracją przemykał uliczkami omijając sterty śmieci. Wyglądał jak nieziemska, ciemna istota sunąca po ziemi. Kaptur opadający na twarz odsłaniał jedynie oczy o nieludzkim wyrazie. Długi, czarny płaszcz ciągną się za właścicielem wydając charakterystyczny trzepot. Zatopiony w morzu własnych myśli nie zwracał uwagi na otoczenie i na przypatrujących się mu ludzi...
***
Jak to się życie czasem dziwnie układa. Bogata czarownica czystej krwi mieszka w mugolskich slumsach. Chyba tak kończą sługusy Dumbledore’a... Ludzie to niewiarygodne stworzenia. Po jego śmierci to wszystko powinno się rozpaść, a jednak. Zakon nadal funkcjonuje. To przez tego przeklętego Pottera. On zawsze miał więcej szczęścia niż rozumu...
Czeka mnie trudne zadanie. Nie chodzi o sam fakt zgładzenia życia. Robiłem to wielokrotnie bez najmniejszego mrugnięcia okiem. Kobiety, dzieci, starcy. Ci winni i niewinni. Tu chodzi jednak o kogoś, z kim w pewien sposób jestem związany. Ale Lord wydał rozkaz, nie mogę go zawieść. Zbyt wiele już poświęciłem, aby się wycofać. Sprzedałem duszę dla podziałów. Podziałów, w które dziś zaczynam wątpić, ale dla mnie nie ma już odwrotu...
Może gdybym tamtej nocy nie zrobił tego. Gdybym nie zabił Dumbledore’a. Może wszystko wyglądałoby inaczej? Ale czy mógłbym powierzyć swoje życie Potter’owi? Nie, wole mieć je we własnych rękach. Muszę poświęcić swoje resztki człowieczeństwa, aby przetrwać. Jeśli kiedykolwiek czułem uczucie, choć trochę podobne do miłości to tylko do jednej osoby. Właśnie do niej- mojej dzisiejszej ofiary...
Była jasnym punktem w ciągu mojego całego życia. Jedynym pieprzonym punktem. I teraz, aby przeżyć, będę musiał go własnoręcznie zgasić. Czy życie bez światła ma jakiś sens? Czarny pan jest mistrzem. Mistrzem w odbieraniu sensu...
Nie widziałem jej od kilkunastu lat. Ciekawe czy się zmieniła? Nie, nigdy nie byliśmy razem. Byłem jej cichym towarzyszem, gdy obydwoje jeszcze uczyliśmy się w Hogwarcie. Jej cieniem, gdy się śmiała, płakała, uczyła, jadła, spała. Jeśli Bóg kogokolwiek stworzył na swoje podobieństwo to właśnie ją. Absolutnie idealna... gryfonka. Czy to nie śmieszne? Zakochałem się w gryfonce. Przeciwnik ulubieńców szlam i mugoli zakochał się w gryfonce. Bezczelnej i zuchwałej przedstawicielce domu lwa. Życie jest całkowicie przewrotne i nieprzewidywalne...
***
Stałem naprzeciw dużej obskurnej kamienicy. Odpadający tynk i powybijane okna idealnie komponowały się ze ściekami, które utworzyły mały potok w rynsztoku. Glizdogon czułby się jak w domu. Nacisnąłem na klamkę. Duże, obdrapane drzwi nie stawiały najmniejszego oporu. Niepokojący sygnał. Różdżka zaciśnięta w ręce, gotowa do najmniejszego sygnału do ataku.
-PETRIFICUS TOTALUS! –Odskoczyłem w bok. Zaklęcie śmignęło tuż nad moim uchem.
- EXPELLIARMUS- Brzęk tłuczonego szkła i jej różdżka leżąca tuż obok moich nóg. Kieliszek, który jeszcze przed chwilą trzymała w ręce, rozbity na podłodze i czerwone wino wylane na wyliniały dywan. Duże pomieszczenie ze starymi meblami i całkiem nie pasujący element- ona. Ubrana jedynie w czarną, jedwabną koszulę nocną. Tak samo piękna jak ostatniego dnia, kiedy ją widziałem. Wielkie jasnoniebieskie oczy ozdobione kaskadą długich rzęs. Blada skóra. Ciemnie włosy opadające na szczupłe ramiona. Krągłe, duże piersi, wąska talia, zgrabne nogi. W świetle księżyca wyglądała jak anioł. Anioł ciemności. Można było powiedzieć o niej wszystko, tylko nie to że sprawiała wrażenie niewinnej istoty. Była taka, od kiedy pamiętam. Nawet, gdy miała piętnaście lat...
- Snape!- Krzyknęła. Muzyka dla moich uszu. Nieczęsto miałem okazję słyszeć swoje nazwisko w jej ustach. To dziwne. Nie była przestraszona. Wręcz przeciwnie, patrzyła na mnie wyzywającą z wojowniczo wysuniętym podbródkiem. Zaśmiałem się w duchu. Niektóre rzeczy jednak się nie zmieniają.
- Jak śmiesz przychodzić do mnie ty parszywy zdrajco! – Jej wzrok był lodowaty. Ból w miejscu gdzie normalni ludzie posiadają serce, pozbawiony takiego organu czułem się dziwnie. Tysiące razy zastanawiałem się co jej powiem, jak się zachowam, gdy znów się zobaczymy. Teraz zupełnie odebrało mi mowę. Mnie królowi sarkazmu i elokwencji zabrakło słów. Stałem jak ten kompletny idiota z wycelowaną różdżką w jej pierś.
- Masz zamiar mnie zabić Snape? Proszę bardzo! Gardzę tobą! Jesteś pieprzonym zdrajcą, ohydnym robakiem. Takich jak ty powinno się zabijać zaraz po narodzinach! Morderców! – Wysyczała jadowicie. Po czym sięgnęła po kolejny kieliszek i najzwyczajniej w świecie nalała sobie wina. Była totalnie wyjątkowa. Udowadniała to każdym swoim ruchem, gestem...
- Morderców mówisz? Dla Dumbledore’a też zabijałem, szpiegowałem, zdradzałem. Robiłem rzeczy, których ty nie możesz sobie nawet wyobrazić. Więc co to za wybór? Voldemort czy Dumbledore? Każdy ma do zaoferowania to samo- Śmierć.
- Nie odczuwasz delikatnej różnicy Snape. Aż tak jesteś ograniczony? W zakonie robiłeś to dla dobrej sprawy. Walczyłeś ze złem. Z Voldemortem jesteś złem. Dumbledore wierzył w coś, dlaczego warto umierać- Miłość!- Wypiła łyk wina. Jej naiwność z jednej strony bawiła mnie, z drugiej wręcz przerażała.
- Wiec i ty zginiesz dziś zginiesz dla niegasnącej miłości Dumbledore’a. – Sam nie wierzyłem w swoje słowa. Nie wyobrażałem sobie jak mógłbym ją zabić. To wydawało się niewykonalne...
- Pozwól mi wypić jeszcze jedną lampkę wina. Potem rób co chcesz – jej głos był nadal niezmiennie spokojny. Kiwnąłem głową. Czułem podstęp, ale, sam nie wiem dlaczego, zgodziłem się. Intrygowała mnie i fascynowała. Byłem ciekaw dalszych wydarzeń. Nalała wina do kolejnego kielicha i podała mi go. Przyjrzałem się płynowi. Była moim wrogiem i nie mogłem jej ufać.
- Nie martw się, nie otruję cię. Chociaż to kusząca perspektywa. – Roześmiała się perliście. Tylko ona potrafiła tak pięknie się śmiać. Użyłem Legilimencji i wdarłem się do jej myśli. Ku mojemu zdziwieniu nie planowała jak uwolnić się z opresji. Zastanawiała się czy dobrze zrobiła kupując to, a nie inne wino. Przejechała palcem po krawędzi kieliszka poczym zamoczyła go w płynie. Zmysłowym ruchem nawilżyła usta, aby po chwili powoli oblizać je językiem. Wypiłem łyk. Wino na początku wydawało się słodkie, ale później jego smak zmieniał się i lekko gorzkniał. Śledziłem każdy jej ruch oczarowany. Niby tylko piła, ale robiła to w tak zmysłowy sposób. Drażniła mnie i kusiła..
- Nie wytrzymałem Podszedłem do niej niebezpiecznie blisko, wbijając jej różdżkę w brzuch. Moje wargi dotknęły jej ust. Pocałowałem ją drapieżnie. Tak długo na to czekałem. Tyle razy o tym wyobrażałem sobie tą chwile...
Ona odwzajemniła gest. Oplotła swoje ręce wokół mojego karku. Poczułem tak upragnione ciepło bijące z jej ciała. Zatraciłem się w tej chwili. Świat przestał istnieć...
Nikt inny nie mógł doprowadzić mnie do takiego stanu - uśpić czujność. Gdy się opamiętałem było już za późno. Trzymała moją różdżkę w jej dłoni i uśmiechała się triumfalnie. Moja twarz zastygła w zdziwieniu. Oszołomiony, po raz pierwszy w dorosłym życiu, tak naprawdę nie wiedziałem, co mam zrobić...
Ona, najzwyczajniej w świecie odłożyła magiczny przedmiot na stolik znajdujący się nieopodal. Taki obrót sytuacji był całkowitym zaskoczeniem. Nasze usta ponownie złączyły się w namiętnym tańcu. Chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do drugiego pomieszczenia.. Moją uwagę przyciągną kocią, jak mogłem zapomnieć! W Hogwarcie łączyła nas wspólna pasja – wspaniała sztuka tworzenia eliksirów. Była w tym doskonała. Niejednokrotnie zaskakiwała mnie swoją wiedzą na lekcjach. Jaki teraz eliksir tworzy? Hm.. tak, to na pewno eliksir wieloskokowy... Pośpiesznie ściągnąłem płaszcz.. Nadal jednak dręczyło mnie jedno pytanie „Dlaczego?” Przecież jestem jej wrogiem. Jaki ma cel w swoich poczynaniach? Ale gdy poczułem jej usta całujące moją szyję i dłonie dotykające brzuch przestałem się zastanawiać. Cały świat, wraz ze swoimi obawami i troskami odpłyną. Byliśmy tylko my dwoje. Nasze ciała tak bardzo pragnące czyjejś bliskości. Wygłodniałe chłonęły każdą cząstkę ciepła drugiej osoby...
Zapomniana rozkosz powróciła z nową mocą. Czułem się jak niedoświadczony nastolatek odkrywający intymną stronę życia. Tak dawno tego nie robiłem...
- Zawsze o tym marzyłem – powiedziałem, gdy drżącymi rękami zaciągałem z niej koszulę nocną.
- Wiem – szepnęła...
***
Obudził mnie przeraźliwy chłód. Jego źródłem było okno, otwarte na oścież. Uciekła.? Instynktownie rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku, jakiejś wiadomości, kilku słów wytłumaczenia napisanych w pośpiechu... Co poczułem gdy nie znalazłem żadnego przedmiotu, który spełniałby moje oczekiwania? Zrozumienie. To była transakcja. Ciało za kilka skradzionych chwil życia..
Gdzie podziała się ta sławna gryfońska duma? Salazar Slytherin mógłby pozazdrościć jej sprytu. Lew wykorzystał węża? Czy to możliwe? Chyba że lew tak naprawdę lwem nie jest...
Noc powoli ustępowała miejsce dniu. Pierwsze promienie nieśmiało zawitały nad miastem i brutalnie wdarły się do pomieszczenia, wypełniając je nieprzyjemnym światłem. Mój wzrok przykuła błyskotka leżąca na kamiennym parapecie. Srebrny, porwany łańcuszek i jej imię wygrawerowane na wisiorku w kształcie łzy
- Elith – szepnąłem i dotknąłem go prawie pieszczotliwie. Gdy wkładałem przedmiot do kieszeni spodni poczułem ból. Nieprzyjemne pieczenie lewego ramienia. Mój pan mnie wzywa. Co mu teraz powiem? „Przepraszam lordzie, ale, nie wykonałem rozkazu bo wolałem pieprzyć moją ofiarę?” Przecież doskonale mógł przewidzieć, że tak się stanie. Dlaczego przydzielił właśnie mnie do tego zadania? Czyżby sprawdzał moją wierność? Jedne, czego mogę być teraz pewny to kary. Fizycznego bólu w każdej cząstce ciała. Jeśli nawet nie śmierci...

Ten post był edytowany przez rhiamona: 27.09.2006 21:14
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 27.09.2006 21:49
Post #2 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Chciałaś błędów, no to masz:
QUOTE
Miejsca gdzie światło latarni było czymś zupełnie obcym a walające się śmieci stanowiły część krajobrazu.

Po "miejsca" i "obcym" brakuje przecinków. To zresztą częsty przypadek w tym ficku.
QUOTE
Długi, czarny płaszcz ciągną się za właścicielem wydając charakterystyczny trzepot

Chyba "szelest"? I powinno być "ciągnąŁ".
QUOTE
gryfonka

Powinno być z dużej litery.
QUOTE
gotowa do najmniejszego sygnału do ataku

Gotowa NA, nie DO.
QUOTE
Ból w miejscu gdzie normalni ludzie posiadają serce, pozbawiony takiego organu czułem się dziwnie

Trochę zagmatwane zdanie, przydałoby się poprawić w nim składnię.
QUOTE
zakonie

Tu również brak wielkiej litery.
QUOTE
Moją uwagę przyciągną kocią

RATUNKU! PrzyciągnąŁ! KocioŁ! Na litość boską, pamiętaj o tym "ł" na końcu!

Treść nie jest zbyt ciekawa, niestety. Przeżycia Snape' a opisane dość nieumiejętnie, bez charakterystycznej dla niego ironii, słabe zakończenie (chodzi o formę, nie o pomysł)... Pierwsza część - ta opisowa - jest zbyt długa w porównaniu z częścią drugą. Musisz jeszcze popracować.


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Rosssa
post 28.09.2006 23:21
Post #3 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 205
Dołączył: 25.09.2006
Skąd: City centre

Płeć: Kobieta



Literówki, przecinki, duże litery czyli jednym słowem - interpunkcja dry.gif Całość niezbyt dobrze zbudowana, taki trochę chaos panuje w Twym opowiadaniu. Sama nienajlepiej piszę wszelkie prace, ale u kogoś zawsze łatwiej jest zauważyć błędy niż u siebie. Przynajmniej ja tak uważam. Poza tym, jakoś nie widzę Snape'a tak, że najpierw chce zabić swoją ofiarę, a później się z nią kocha. Zbyt szybkie przejście z mistrza ironii i sarkazmu do istoty wrażliwej. To u niego nienaturalne. Jestem na nie. Ale głowa do góry smile.gif Trening czyni mistrza smile.gif Pisz dalej wink2.gif


--------------------
Love - devotion
Feeling - emotion

Don't be afraid to be weak
Don't be too proud to be strong
Just look into your heart my friend
That will be the return to yourself
The return to innocence.

If you want, then start to laugh
If you must, then start to cry
Be yourself don't hide
Just believe in destiny.

Don't care what people say
Just follow your own way
Don't give up and use the chance
To return to innocence.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 30.04.2024 23:12