Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Fan Fiction i Kwiat Lotosu _ Ślizgon Vs Psycholog

Napisany przez: Ciasteczko 19.10.2008 21:07

Jednopartówka.
Jako uzupełnienie dołączam link, do hmm.. obrazka[?], pracy[?], którą do niego zrobiłam.
http://i291.photobucket.com/albums/ll312/iluvspn/pracakopia.jpg

- Proszę usiąść i opowiedzieć o swoich problemach.
- Tutaj?
- Gdzie panu wygodniej. O, proszę na tym fioletowym krześle. Przejdźmy więc do konkretów. Co pana trapi?
- Nie dokońca wiem.
- Ale na pewno był jakiś powód, dla którego zgłosił się pan do naszej przychodni.
- Do psychologa? Przyjaciel mnie tutaj zapisał. - dodane ciszej. - Głupi kutas.
- Hm, no cóż to może inaczej.. Czego pan nie lubi, czego pan się boi?
- Nie lubię kawy z mlekiem, nie lubię mojego tatuażu na przedramieniu, nie lubię sławnych poczochrańców w okularach, nie lubię orzechów, nie lubię podziału ludzi na lepszych i gorszych.
- To całkiem normalne, wykluczając poczochrańca.
- Mniejsza z nim.
- A czego pan się boi?
- Masła, burzy i Jego powrotu.
- Zastanawiające wśród nich jest tylko masło. Czy ma pan sny, w których ono coś panu robi? Na przykład goni po pustym pokoju, albo rozpuszcza się a pan w nim tonie?
- ...
- Proszę pana?
- Boję się masła bo jest dla mnie po prostu obrzydliwe, nie mam wrażenia że mnie goni.
- Aha, to bardzo dobrze o panu świadczy.
- No mam nadzieje.
- To może jeszcze czego pan nienawidzi i nie może znieść.
- Nienawidzę ... hmm.. łyżew, mojej chrzestnej i czerwonego koloru.
- O, to może być jakiś trop.
- To znaczy moja ciotka, czy łyżwy?
- Ten czerwony kolor, proszę jakoś rozwinąć - dlaczego?
- Jest o to kolor miłości i namiętności. Kolor krwi. Kolor Gryffindoru.
- Miłość i namiętność nie powinna się źle kojarzyć..
- A jednak.
- Przepraszam, ale czy mógłby pan to bardziej rozwinąć? Z takimi informacjami, nie jestem w stanie panu za bardzo pomóc.
- A co chce pani usłyszeć?! Że ją kochałem, że..
- O! Widzę że pojawia się w tym jakaś kobieta.
- A i owszem.
- Kocha ją pan?
- Tak.
- A ona pana?
- Owszem.
- Więc co w tym jest złego i co ma do tego czerwony kolor?
- Ona mnie kochała..
- Och i przestała?
- Można tak powiedzieć.
-...
-...
- Jest pan trudnym pacjentem.
- To mi w pewnym sensie pochlebia.
- Chciałabym, żeby otworzył się pan przede mną.
- Nie wiem czy jest to możliwe, on zapisał mnie już do czterech specjalistów przed panią i żaden mi nie pomógł.
- On? Kim jest on?
- Moim jedynym, najlepszym przyjacielem. Lubię go, chociaż czasami mnie wkurwia.
- Rozumiem, zostawmy go w spokoju. Zostawmy w spokoju również tą kobietę, przynajmniej na razie. Chciałabym usłyszeć także dlaczego jest pan u mnie? Dlaczego ten przyjaciel pana zapisał.
- Ponieważ miałem już cztery próby samobójcze, w tym trzy we śnie.
- Lunatykuje pan?
- Tylko ze strzelbą przy skroni.
- Naprawdę?
- W sumie to był pistolet.
- To dziwne... takie mugolskie.
- Zgadzam się z tym pierwszym, zaś pistolet był wykonany przez gobliny.
- Ach, to wyjaśnia wszystko. A więc coś jeszcze oprócz prób samobójczych?
- Depresja i dwa załamania. Jednym słowem niechęć do życia.
- Spowodowana?
- ...
- No tak, czego ja się spodziewałam. Wróćmy do czerwonego, a dokładniej do "koloru Gryffindoru". Nie lubił pan gryfonów?
- Raczej nie pałałem do nich miłością.
- No tak, ale to dosyć oczywiste ze względu na pana dom, Slytherin. A krew? Źle się panu kojarzy?
- Mniej więcej.
- Wielka Wojna?
- Aha.
-...
-...
- Chce pan zakończyć sesje na dzisiaj?
- A skończył się już nasz czas?
- Został jeszcze kwadrans, ale nie wydaje mi się żeby udało mi się coś z pana wyciągnąć..
- No cóż, dobrze. Do zobaczenia.
Wziął płaszcz, szalik i wyszedł.
Ona westchnęła głośno ściągając okulary i przewracała je w dłoniach.
"Dziwny pacjent".
W tej samej chwili rozległ się huk otwieranych drzwi.
- Zapomniał pan czegoś?
- Nie, mam nadzieje, że dziesięć minut wystarczy..
- Och, nie ma problemu i tak nie mam po panu żadnego pacjenta. Zdecydował się pan przełamać?
- Chyba wskazuje na to moja żałosna mina.
- No cóż, u takiego męskiego mężczyzny jak pan raczej nie często pojawiają się łzy w oczach.
- Chyba mi pani schlebia.
- Chce pan chusteczkę?
- Nie będę się mazgaić.
- No tak.
- Za późno.
- Słucham?
- Jest za późno żeby ją przeprosić.
- Ją?
- Aha..
- No to proszę mi wszystko opowiedzieć.
- Dobrze, ale to będzie dziwne. Mam nadzieje, że jakoś mi pani pomoże. Nienawidzę koloru czerwonego.
- To już wiemy.
- Oraz wszystkich jego odcieni, od pomarańczu do szkarłatu.
Miałem kiedyś dziewczynę. Kiedyś, pff, rok temu. Była piękna, idealna, mądra, inteligentna i pod każdym względem wspaniała. Miała rude, a raczej właśnie pomarańczowe włosy. Kochałem ją, ona kochała mnie. Byliśmy szczęśliwi, chociaż ze względu na sytuację kryliśmy się z naszym związkiem.
- Proszę mówić dalej.
- Ona była dobra. Ja byłem zły, chociaż nie twierdze że teraz jestem jakimś aniołem, po prostu trochę się zmieniłem. Walczyłem po drugiej stronie, pewny swojego stanowiska. Jednak pamiętam to jak dzisiaj.
Ona stała naprzeciwko mnie. Lekko uśmiechnęła się, chociaż widziała moją maskę Śmierciożercy. Może myślała, że jestem wtyką? Sam nie wiem. To był jej ostatni uśmiech do mnie. Potem widziałem tylko snop czerwonego światła, który trafił prosto w jej żołądek. Sekundę później leżała na kamiennej podłodze, a na jej, notabene szkarłatnej bluzce pojawiała się coraz większa plama krwi. Podbiegłem do niej i padłem na kolana a ona cichutko wyszeptała moje imię i ...nie zdążyłem jej przeprosić.
- Za co?
- Za to że byłem wstrętnym, dwulicowym skurwysynem, pracujący raz po tej raz po tamtej stronie. Za to, że ją kochałem, ale nie potrafiłem tego okazać. Za wszystko.
- Nie udało się jej uratować?
- Zginęła od Sectusempry. Nic nie dało się zrobić. Chociaż ja coś zrobiłem, mianowicie zabiłem Rockwooda, który rzucił to zaklęcie oraz wszystkich w promieniu kilku metrów. Wpadłem w szał. O, od tego czasu miewam również napady szału. Wczoraj rzuciłem w Blaise'a, mojego przyjaciela wazonem, kiedy powiedział mi, że powinienem schować jej rzeczy do szafy. Pewnie po tym mnie tutaj zapisał.
- ...
- Ma pani jakiś pomysł?
- Pan nazywa się Malfoy, Draco Malfoy, prawda?
- Ostatnio wolę formę Dracon, ale tak.
- Tą dziewczyną była... Ginny Weasley?
- Owszem.
- A więc to prawda o waszej miłości?
- Przepraszam, ale chyba przyszedłem tutaj po poradę, a nie po dyskusję o moich latach spędzonych w szkole, których zresztą nie chcę wspominać.
- Och. Oczywiście.
Podeszła do biurka, wyciągnęła pergamin i zapisała mu parę eliksirów.
Podpisała się zamaszyście.
- Po następna porcję proszę przyjść kiedy te się skończą.
Wyszedł bez pożegnania.

- Dzień dobry.
- Witam.
Wyglądał jakby zdecydował się w ostatniej chwili że wychodzi z domu.
Chociaż na polu było poniżej zera, miał na sobie tylko rozpinaną bluzę, a wory pod oczami były aż fioletowe.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że się znamy?
- Bo to trochę nieprofesjonalne, mógłbyś wyjść i trzasnąć drzwiami, co zresztą n apewno byś zrobił, prawda?
- Masz rację.
- No właśnie, a chciałam ci pomóc.
- No dobra, postawiłaś na swoim. I tak przyznam, że jesteś najlepszą u której do tej pory byłem.
- Dziękuję. Zmieniłeś się.
- Ja się zmieniłem? To ty przyciemniłaś włosy.
- Chwilowy kaprys, wrócę do blondu. Za niedługo.
- A ja przecież nic ze sobą nie robiłem..
- Lekko zapuściłeś włosy, nosisz okulary, twoja twarz nabrała wyraz twarzy człowieka, który wiele przeszedł. To zmienia, uwierz mi.
-...
-...
- Jak ci się powodzi po Wielkiej Wojnie, Lovegood?
- Mieszkam z Nevillem w centrum Londynu, planujemy ślub. O właśnie byłabym zapomniała, masz!
- Zaproszenie?
- Aha.
- Czy ciebie posrało? Przecież my się nawet nie lubimy!
- No wiesz.. to zależy kto kogo. Przyjdziesz?
- Przecież jak Longbottom się dowie, że ja będę na jego..
- On sam to zaproponował.
- Jesteście chorzy.
- Może. Ale stwierdziliśmy, że to z wami przeżyliśmy koniec Wielkiej Wojny, a nie z tymi którzy teraz udają przyjaciół, a podczas walk chowali się po kątach, albo po domach, prawda?
- ...
- Masz, to dla Blaise'a.
- Jasne, naprawdę jesteś dziwna.
- Dużo ludzi mi to mówi. Chcesz te tabletki co ostatnio?
- Yhym. Nawet trochę pomogły.
- Tak? W takim razie cieszę się. - wypisała receptę. - Proszę.
- Dziękuję.
Wstał, zacisnął mocniej arafatkę na szyi i złapał za klamkę od drzwi.
- Naprawdę dziękuję.

Napisany przez: sareczka 19.10.2008 23:30

Podobało mi się. Może trochę melodramatyczna wizja śmierci Ginny, ale w sumie, jak inaczej opisać śmierć jednego z kochanków? Duzym plusem jest Luna jako psycholog. Przez chwilę myślałam, że to Hermiona, a tu taka miła niespodzianka. I to zaproszenie na ślub mimo wszystko... Bardzo dobry pomysł smile.gif
Draco utrzymał się w miarę w kanonie. Nie był święty, tylko zmieniał strony kiedy mu było wygodniej. Wypadł całkiem prawdziwie.
No, a masło wymiata laugh.gif
Ogólnie, jestem na tak. Błędów nie zauważyłam, czytało się przyjemnie. Aż szkoda, że jednopartówka.
Pozdrawiam
sars

Napisany przez: Miętówka 20.10.2008 15:04

Bardzo, bardzo dobre.
Masło jest super. I łyżwy też.I strzelba (a właściwie pistolet) też.
Ogólnie bardzo, bardzo na plus.Takie... ciepłe.

Napisany przez: hazel 20.10.2008 16:30

To pierwszy fanfik od naprawdę długiego czasu, przez którego treść udało mi się przebrnąć od początku do końca, a to już jest pewne osiągnięcie.

Pomysł stwierdzono, i to całkiem niezły. Niestety nie udało się go zrealizować bez potknięć fabularnych. Przy pracy psychologa więź między lekarzem a pacjentem jest kluczowa, nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek psycholog rozpoczął sesję bez przedstawienia się pacjentowi ani bez zapytania o jego imię. To, że pacjent może odmówić podania danych osobowych to zupełnie inna kwestia. Rozmowy też wyglądają mało "profesjonalnie", chociaż przyznam, miejscami są zabawne i to humorem na niezłym poziomie. Przeszkadza jednak alternatywna interpunkcja i błędy w zapisie dialogów, literówki też się zdarzają, przyrzekłabym nawet, że widziałam gdzieś błąd ortograficzny, ale nie mogę go znaleźć teraz.

Podsumowując - opowiadanie wymaga jeszcze dopracowania i to solidnego, ale ma w sobie coś, co powoduje, ze nieźle się to czyta i daje nadzieję, że kiedyś przeczytamy coś naprawdę dobrego Twojego autorstwa.

Napisany przez: Avadakedaver 20.10.2008 19:01

No i po takim poście hazel nie ma już co dodawać.
A jednak.
troche z innej beczki:

QUOTE
Chociaż na polu było poniżej zera,

nigdy tak nie pisz. Istnieje spór między południem a północą polski, czy pisać się powinno "na polu" czy "na dworze", ja oczywiście uważam że "na dworze", nigdy nigdzie w filmach czy wiadomościach nie słyszałem tej drugiej wersji, ale jeśli chcialabys to jakos opublikowac, przedstawic szerszej publicznosci, musisz coś wymyslić (mówiąc "szerszej" mam na myśli również to forum, bo ludzie tutaj są z różnych miast). Osobiście proponuję najbardziej bezproblemową wersję "za oknem".
pozdrawiam!

Napisany przez: Eva 20.10.2008 19:10

Jestem moze troche starej daty, ale denerwuje mnie ta forma dialogu. Pierwszy rzut oka spowodowal, ze pomyslalam 'Jezu, znow blogaskowe opowiadanko', i mimo ze wlasciwie tragicznie nie bylo, to nie podobalo mi sie. I ta arafatka na szyi - wtf?

Napisany przez: asiatal 20.10.2008 19:13

wszędzie widzę, że ludzie noszą arafatki...
ale Draco i arafatka..?

Napisany przez: Ciasteczko 20.10.2008 19:22

przyjmuje krytykęsmile.gif.
ok, racja z tym "na polu", mogłam napisać inaczej, ale to krakowskie powiedzenie utkwiło w moim móżdżku:P.
a draco i arafatka - moim wyobrażeniem dracona jest pewien model. tuż przed napisaniem tego opowiadania widziałam jego zdjęcie w takiej właśnie arafatkowo podobnej chusteczce, więc użyłam tego tutaj. ale oczywiście nie każdemu musi się podobać i każdy może mieć swoje zdanie;D.
pozdrawiam i serdecznie dziękuje za komentarze.
ciesze się, że ktoś zadaje sobie trud przeczytania moich wypocin - teraz przynajmniej wiem co robie źle, a co dobrze:).
ciastkooo.

Napisany przez: asiatal 20.10.2008 20:06

z tym polem to ja się zastanawiałam, czy Ty chcesz ich położenie określić w ten sposób biggrin.gif

Napisany przez: Arendhel 22.10.2008 18:17

I to juz koniec????
Łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...
Dlaczego?
Arendhel, chce wiecej! Arendhel, chcieć czytać! ;P biggrin.gif XD
A Ciasteczko biggrin.gif nie myślało o tym by napisac drugą część "Ślizgon Vs Psycholog" ?

Dobra koniec z tym przeslodzonym tonem, uspokujmy się ... < uff >
Więc... TO JEST ŚWIETNE!!!! Chyba przy żadnej jednopartówce sie tak nie uśmiałam!
Szczeze mówiac na poczatku myślałam że to o Snapie no bo ta nieszcześliwa miłość , ruda dziewczyna i ta cała walka dobra i zła. Klasyczny SS/LE!
Ale po tym jak przeczytałam o blond włoskach, to już mi się coś nie zgadzało...
Ale jest okey, lubie FF o Draco!!! smile.gif

Napisz "Ślizgon Vs Psycholog 2"( albo reaktywacja, albo zmartwychstanie, albo... no nie wiem wymyśl coś!), jak Cię Arendhel ładnie prosi !!! ;P

PS:. Życzę WENY!

Napisany przez: Eva 22.10.2008 19:09

Mowienie o sobie w trzeciej osobie toleruje tylko w Wojnie Galijskiej.

Napisany przez: Alexandra 25.10.2008 11:08

Nie będę oryginalna jak wspomnę o maśle. Zakrztusiłam się herbatą. Jak dla mnie bomba.

Co do Arendhel - czyżbyś zjadła "n" w swojej ksywce?

Napisany przez: Arendhel 25.10.2008 15:36

QUOTE
Mowienie o sobie w trzeciej osobie toleruje tylko w Wojnie Galijskiej.


Widać że miałaś zły dzień.

QUOTE
Co do Arendhel - czyżbyś zjadła "n" w swojej ksywce?


Możliwe, ale to wynikło tylko przez fakt euforii spowodowanej tym opowiadaniem. Zdaża się.
Już to poprawiłam...

(Napisałam jeden post i tak się czepiają...)

Napisany przez: Eva 25.10.2008 16:06

Dziekuje za podsumowanie, to duzo wyjasnia.

Napisany przez: Avadakedaver 25.10.2008 17:57

kropka.
katona stary chodzi do żłobka.

Napisany przez: Ciasteczko 04.11.2008 16:10

no to...ciekawieXD.

Napisany przez: Cassie.C 25.01.2010 21:16

Hmm... Co by tu powiedzieć, zęby brzmiało w miarę orginalnie.
Chyba nic takiego nie wymyślę. biggrin.gif
Bardzo, bardzo mi się podobało i oczywiście dopisuję to opowiadanie do listy w mojej głowie.
Nie widziałam żadnych błedów. Może ewentualnny brak przecinka czy coś tego typu, ale naprawdę niewielkie. smile.gif
Czytając to uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zwłaszcza po tych łyżwach i maśle. biggrin.gif

Napisany przez: kateblack97 28.02.2010 21:20

Extra!!! Napisz 2 część.
A masło i tak bije wszystko. wink2.gif

Napisany przez: SmirkingEvil 18.06.2010 18:14

Hahahahaha <leży_i_kwiczy>
To było genialne. Jak doszłam do masła to mało brakowało a udławiłabym się kanapką biggrin.gif:D

Napisany przez: truskaffka93 29.06.2010 13:48

Najlepsza praca jaką do tej pory czytałam. Bardzo mi się podoba, gratuluję smile.gif

Masło wub.gif biggrin.gif

Napisany przez: !# Rahel #! 16.07.2010 01:54

Hi hi hi hi. biggrin.gif
Aj aj aj aj. sad.gif
Auć! dry.gif
No cóż, tak można mniej-więcej skomentować moje zachowanie przy czytaniu, i samo opowiadanie, pomijając "Auć!". Najpierw śmiech, potem trochę tragiczności, a potem mój, jakże widowiskowy upadek. Razem z krzesłem. I dużym hukiem, który obudził z pół bloku, ale co tam.

W pierwszym momencie - gdy Draco wymieniał swoje lęki itd. rechotałam jak osoba z lekkim urazem głowy. Następnie trochę mnie uspokoiła taka tragiczność - miłość, śmierć, każdy wie o co chodzi. A później przyszła kara boska za niesłuchanie dorosłych ("nie bujaj się na krześle") i łupnęłam w podłogę.
Opowiadanie jest ciekawe i fajne. Taka trochę tragiczność z domieszką humoru, a w tej formie to jest to, co tygryski lubią najbardziej.
Siedzę i kwiczę, i szczerzę się jak głupi do sera. laugh.gif

Rah.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)