Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Ślizgon Vs Psycholog, czyli strach przed kolorem czerwonym.

Ciasteczko
post 19.10.2008 21:07
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




Jednopartówka.
Jako uzupełnienie dołączam link, do hmm.. obrazka[?], pracy[?], którą do niego zrobiłam.
OBRAZEK

- Proszę usiąść i opowiedzieć o swoich problemach.
- Tutaj?
- Gdzie panu wygodniej. O, proszę na tym fioletowym krześle. Przejdźmy więc do konkretów. Co pana trapi?
- Nie dokońca wiem.
- Ale na pewno był jakiś powód, dla którego zgłosił się pan do naszej przychodni.
- Do psychologa? Przyjaciel mnie tutaj zapisał. - dodane ciszej. - Głupi kutas.
- Hm, no cóż to może inaczej.. Czego pan nie lubi, czego pan się boi?
- Nie lubię kawy z mlekiem, nie lubię mojego tatuażu na przedramieniu, nie lubię sławnych poczochrańców w okularach, nie lubię orzechów, nie lubię podziału ludzi na lepszych i gorszych.
- To całkiem normalne, wykluczając poczochrańca.
- Mniejsza z nim.
- A czego pan się boi?
- Masła, burzy i Jego powrotu.
- Zastanawiające wśród nich jest tylko masło. Czy ma pan sny, w których ono coś panu robi? Na przykład goni po pustym pokoju, albo rozpuszcza się a pan w nim tonie?
- ...
- Proszę pana?
- Boję się masła bo jest dla mnie po prostu obrzydliwe, nie mam wrażenia że mnie goni.
- Aha, to bardzo dobrze o panu świadczy.
- No mam nadzieje.
- To może jeszcze czego pan nienawidzi i nie może znieść.
- Nienawidzę ... hmm.. łyżew, mojej chrzestnej i czerwonego koloru.
- O, to może być jakiś trop.
- To znaczy moja ciotka, czy łyżwy?
- Ten czerwony kolor, proszę jakoś rozwinąć - dlaczego?
- Jest o to kolor miłości i namiętności. Kolor krwi. Kolor Gryffindoru.
- Miłość i namiętność nie powinna się źle kojarzyć..
- A jednak.
- Przepraszam, ale czy mógłby pan to bardziej rozwinąć? Z takimi informacjami, nie jestem w stanie panu za bardzo pomóc.
- A co chce pani usłyszeć?! Że ją kochałem, że..
- O! Widzę że pojawia się w tym jakaś kobieta.
- A i owszem.
- Kocha ją pan?
- Tak.
- A ona pana?
- Owszem.
- Więc co w tym jest złego i co ma do tego czerwony kolor?
- Ona mnie kochała..
- Och i przestała?
- Można tak powiedzieć.
-...
-...
- Jest pan trudnym pacjentem.
- To mi w pewnym sensie pochlebia.
- Chciałabym, żeby otworzył się pan przede mną.
- Nie wiem czy jest to możliwe, on zapisał mnie już do czterech specjalistów przed panią i żaden mi nie pomógł.
- On? Kim jest on?
- Moim jedynym, najlepszym przyjacielem. Lubię go, chociaż czasami mnie wkurwia.
- Rozumiem, zostawmy go w spokoju. Zostawmy w spokoju również tą kobietę, przynajmniej na razie. Chciałabym usłyszeć także dlaczego jest pan u mnie? Dlaczego ten przyjaciel pana zapisał.
- Ponieważ miałem już cztery próby samobójcze, w tym trzy we śnie.
- Lunatykuje pan?
- Tylko ze strzelbą przy skroni.
- Naprawdę?
- W sumie to był pistolet.
- To dziwne... takie mugolskie.
- Zgadzam się z tym pierwszym, zaś pistolet był wykonany przez gobliny.
- Ach, to wyjaśnia wszystko. A więc coś jeszcze oprócz prób samobójczych?
- Depresja i dwa załamania. Jednym słowem niechęć do życia.
- Spowodowana?
- ...
- No tak, czego ja się spodziewałam. Wróćmy do czerwonego, a dokładniej do "koloru Gryffindoru". Nie lubił pan gryfonów?
- Raczej nie pałałem do nich miłością.
- No tak, ale to dosyć oczywiste ze względu na pana dom, Slytherin. A krew? Źle się panu kojarzy?
- Mniej więcej.
- Wielka Wojna?
- Aha.
-...
-...
- Chce pan zakończyć sesje na dzisiaj?
- A skończył się już nasz czas?
- Został jeszcze kwadrans, ale nie wydaje mi się żeby udało mi się coś z pana wyciągnąć..
- No cóż, dobrze. Do zobaczenia.
Wziął płaszcz, szalik i wyszedł.
Ona westchnęła głośno ściągając okulary i przewracała je w dłoniach.
"Dziwny pacjent".
W tej samej chwili rozległ się huk otwieranych drzwi.
- Zapomniał pan czegoś?
- Nie, mam nadzieje, że dziesięć minut wystarczy..
- Och, nie ma problemu i tak nie mam po panu żadnego pacjenta. Zdecydował się pan przełamać?
- Chyba wskazuje na to moja żałosna mina.
- No cóż, u takiego męskiego mężczyzny jak pan raczej nie często pojawiają się łzy w oczach.
- Chyba mi pani schlebia.
- Chce pan chusteczkę?
- Nie będę się mazgaić.
- No tak.
- Za późno.
- Słucham?
- Jest za późno żeby ją przeprosić.
- Ją?
- Aha..
- No to proszę mi wszystko opowiedzieć.
- Dobrze, ale to będzie dziwne. Mam nadzieje, że jakoś mi pani pomoże. Nienawidzę koloru czerwonego.
- To już wiemy.
- Oraz wszystkich jego odcieni, od pomarańczu do szkarłatu.
Miałem kiedyś dziewczynę. Kiedyś, pff, rok temu. Była piękna, idealna, mądra, inteligentna i pod każdym względem wspaniała. Miała rude, a raczej właśnie pomarańczowe włosy. Kochałem ją, ona kochała mnie. Byliśmy szczęśliwi, chociaż ze względu na sytuację kryliśmy się z naszym związkiem.
- Proszę mówić dalej.
- Ona była dobra. Ja byłem zły, chociaż nie twierdze że teraz jestem jakimś aniołem, po prostu trochę się zmieniłem. Walczyłem po drugiej stronie, pewny swojego stanowiska. Jednak pamiętam to jak dzisiaj.
Ona stała naprzeciwko mnie. Lekko uśmiechnęła się, chociaż widziała moją maskę Śmierciożercy. Może myślała, że jestem wtyką? Sam nie wiem. To był jej ostatni uśmiech do mnie. Potem widziałem tylko snop czerwonego światła, który trafił prosto w jej żołądek. Sekundę później leżała na kamiennej podłodze, a na jej, notabene szkarłatnej bluzce pojawiała się coraz większa plama krwi. Podbiegłem do niej i padłem na kolana a ona cichutko wyszeptała moje imię i ...nie zdążyłem jej przeprosić.
- Za co?
- Za to że byłem wstrętnym, dwulicowym skurwysynem, pracujący raz po tej raz po tamtej stronie. Za to, że ją kochałem, ale nie potrafiłem tego okazać. Za wszystko.
- Nie udało się jej uratować?
- Zginęła od Sectusempry. Nic nie dało się zrobić. Chociaż ja coś zrobiłem, mianowicie zabiłem Rockwooda, który rzucił to zaklęcie oraz wszystkich w promieniu kilku metrów. Wpadłem w szał. O, od tego czasu miewam również napady szału. Wczoraj rzuciłem w Blaise'a, mojego przyjaciela wazonem, kiedy powiedział mi, że powinienem schować jej rzeczy do szafy. Pewnie po tym mnie tutaj zapisał.
- ...
- Ma pani jakiś pomysł?
- Pan nazywa się Malfoy, Draco Malfoy, prawda?
- Ostatnio wolę formę Dracon, ale tak.
- Tą dziewczyną była... Ginny Weasley?
- Owszem.
- A więc to prawda o waszej miłości?
- Przepraszam, ale chyba przyszedłem tutaj po poradę, a nie po dyskusję o moich latach spędzonych w szkole, których zresztą nie chcę wspominać.
- Och. Oczywiście.
Podeszła do biurka, wyciągnęła pergamin i zapisała mu parę eliksirów.
Podpisała się zamaszyście.
- Po następna porcję proszę przyjść kiedy te się skończą.
Wyszedł bez pożegnania.

- Dzień dobry.
- Witam.
Wyglądał jakby zdecydował się w ostatniej chwili że wychodzi z domu.
Chociaż na polu było poniżej zera, miał na sobie tylko rozpinaną bluzę, a wory pod oczami były aż fioletowe.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że się znamy?
- Bo to trochę nieprofesjonalne, mógłbyś wyjść i trzasnąć drzwiami, co zresztą n apewno byś zrobił, prawda?
- Masz rację.
- No właśnie, a chciałam ci pomóc.
- No dobra, postawiłaś na swoim. I tak przyznam, że jesteś najlepszą u której do tej pory byłem.
- Dziękuję. Zmieniłeś się.
- Ja się zmieniłem? To ty przyciemniłaś włosy.
- Chwilowy kaprys, wrócę do blondu. Za niedługo.
- A ja przecież nic ze sobą nie robiłem..
- Lekko zapuściłeś włosy, nosisz okulary, twoja twarz nabrała wyraz twarzy człowieka, który wiele przeszedł. To zmienia, uwierz mi.
-...
-...
- Jak ci się powodzi po Wielkiej Wojnie, Lovegood?
- Mieszkam z Nevillem w centrum Londynu, planujemy ślub. O właśnie byłabym zapomniała, masz!
- Zaproszenie?
- Aha.
- Czy ciebie posrało? Przecież my się nawet nie lubimy!
- No wiesz.. to zależy kto kogo. Przyjdziesz?
- Przecież jak Longbottom się dowie, że ja będę na jego..
- On sam to zaproponował.
- Jesteście chorzy.
- Może. Ale stwierdziliśmy, że to z wami przeżyliśmy koniec Wielkiej Wojny, a nie z tymi którzy teraz udają przyjaciół, a podczas walk chowali się po kątach, albo po domach, prawda?
- ...
- Masz, to dla Blaise'a.
- Jasne, naprawdę jesteś dziwna.
- Dużo ludzi mi to mówi. Chcesz te tabletki co ostatnio?
- Yhym. Nawet trochę pomogły.
- Tak? W takim razie cieszę się. - wypisała receptę. - Proszę.
- Dziękuję.
Wstał, zacisnął mocniej arafatkę na szyi i złapał za klamkę od drzwi.
- Naprawdę dziękuję.

Ten post był edytowany przez Ciasteczko: 19.10.2008 21:08


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
!# Rahel #!
post 16.07.2010 01:54
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Hi hi hi hi. biggrin.gif
Aj aj aj aj. sad.gif
Auć! dry.gif
No cóż, tak można mniej-więcej skomentować moje zachowanie przy czytaniu, i samo opowiadanie, pomijając "Auć!". Najpierw śmiech, potem trochę tragiczności, a potem mój, jakże widowiskowy upadek. Razem z krzesłem. I dużym hukiem, który obudził z pół bloku, ale co tam.

W pierwszym momencie - gdy Draco wymieniał swoje lęki itd. rechotałam jak osoba z lekkim urazem głowy. Następnie trochę mnie uspokoiła taka tragiczność - miłość, śmierć, każdy wie o co chodzi. A później przyszła kara boska za niesłuchanie dorosłych ("nie bujaj się na krześle") i łupnęłam w podłogę.
Opowiadanie jest ciekawe i fajne. Taka trochę tragiczność z domieszką humoru, a w tej formie to jest to, co tygryski lubią najbardziej.
Siedzę i kwiczę, i szczerzę się jak głupi do sera. laugh.gif

Rah.

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 16.07.2010 01:54


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
Ciasteczko   Ślizgon Vs Psycholog   19.10.2008 21:07
sareczka   Podobało mi się. Może trochę melodramatyczna wizja...   19.10.2008 23:30
Miętówka   Bardzo, bardzo dobre. Masło jest super. I łyżwy te...   20.10.2008 15:04
hazel   To pierwszy fanfik od naprawdę długiego czasu, prz...   20.10.2008 16:30
Avadakedaver   No i po takim poście hazel nie ma już co dodawać. ...   20.10.2008 19:01
Eva   Jestem moze troche starej daty, ale denerwuje mnie...   20.10.2008 19:10
asiatal   wszędzie widzę, że ludzie noszą arafatki... ale Dr...   20.10.2008 19:13
Ciasteczko   przyjmuje krytykę:). ok, racja z tym "na polu...   20.10.2008 19:22
asiatal   z tym polem to ja się zastanawiałam, czy Ty chcesz...   20.10.2008 20:06
Arendhel   I to juz koniec???? Łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee... Dla...   22.10.2008 18:17
Eva   Mowienie o sobie w trzeciej osobie toleruje tylko ...   22.10.2008 19:09
Alexandra   Nie będę oryginalna jak wspomnę o maśle. Zakrztusi...   25.10.2008 11:08
Arendhel   Widać że miałaś zły dzień. Możliwe, ale to ...   25.10.2008 15:36
Eva   Dziekuje za podsumowanie, to duzo wyjasnia.   25.10.2008 16:06
Avadakedaver   kropka. katona stary chodzi do żłobka.   25.10.2008 17:57
Ciasteczko   no to...ciekawieXD.   04.11.2008 16:10
Cassie.C   Hmm... Co by tu powiedzieć, zęby brzmiało w miarę ...   25.01.2010 21:16
kateblack97   Extra!!! Napisz 2 część. A masło i ta...   28.02.2010 21:20
SmirkingEvil   Hahahahaha <leży_i_kwiczy> To było genialne...   18.06.2010 18:14
truskaffka93   Najlepsza praca jaką do tej pory czytałam. Bardzo ...   29.06.2010 13:48
!# Rahel #!   Hi hi hi hi. :D Aj aj aj aj. :( Auć! <_...   16.07.2010 01:54


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.04.2024 08:58