Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

9 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Zmowa Dziewic, czyli, jak Ślizgoni z Gryfonkami...

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 42 ] ** [89.36%]
Gniot - wyrzucić [ 4 ] ** [8.51%]
Zakazane - zgłoś moderatorowi [ 1 ] ** [2.13%]
Suma głosów: 47
Goście nie mogą głosować 
Myśka
post 23.04.2005 16:12
Post #26 

nigeryjski chłopiec


Grupa: czysta krew..
Postów: 1196
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: podróżny busik the kooks

Płeć: Kobieta



:*
dzięki, naprawdę.
zuch dziewczyny!


--------------------
she moved so easily all i could think of was sunlight
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 23.04.2005 18:38
Post #27 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




Miło czytać, że pojawi się nowy odcinek...
Ja z przyjemnością przeczytam...
No i czekam... biggrin.gif


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 23.04.2005 21:33
Post #28 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Zmowa dziewic
Autorki: Nagini, Kitiara uth Matar


Zakład

Od czasu imprezy w lochach stosunki między niektórymi przedstawicielami Domów Węża i Lwa układały się w miarę poprawnie, nie licząc oczywiście drobnych i niegroźnych incydentów i kłótni...

W pewne listopadowe popołudnie Hermiona Granger, zagrzebana w ciepły pled, rozmawiała z grupą dziewczyn. Rozmawiały oczywiście o tym, o czym rozmawiają wszystkie normalne nastolatki na całym świecie... zakupach, kosmetykach, seksie i chłopakach... W tej właśnie kolejności..
- A najprzystojniejsi w całej szkole to są chyba Malfoy i Zabini – Levander zachichotała cichutko.
- Ta jasne, Malfoy - Hermiona wbiła w nią wściekłe spojrzenie. - Zabini to nawet względna bestia... całkiem, całkiem, ale ta tchórzofretka... Yah!
- No co, NO CO?! - Parvati włączyła się na cały regulator. – Jeśli TRACIĆ cnotę jeszcze w szkole, to tylko z którymś z nich... No jeszcze Harry jest niezły i twój brat też się wyrobił, Ginny .
- Jasne, jak sznurówki w bucie - mruknęła Virginia i spojrzała się zdegustowana na koleżankę - Według mnie to ani Ron, ani Harry, ani Zabini do niczego się nie nadają. Ewentualnie Malfoy... ale nawet z nim nie poszłabym do łóżka. - EWENTUALNIE MALFOY?! - Hermiona wyglądała jakby zwątpiła. - Ewentualnie to może Zabini... Ale i tak musiałbyś mnie spić - dodała szybko widząc minę przyjaciółki
- Zabini jest wysoki i durny jak pień - skwitowała Virginia.
- Z tym się nie mogę zgodzić - panna Granger potrząsnęła ostrzyżoną głową. - Czasami z nim rozmawiam i okazuje się, że to istota bardzo inteligentna, zwłaszcza jak na mężczyznę. Po prostu masz uprzedzenia..
- Nie mam żadnych uprzedzeń, po prostu nie lubię szczura... A poza tym o czym gadamy? Ja i tak nie zamierzam stracić teraz dziewictwa... jeszcze przynajmniej przez dwa lata. Tak do zakończenia szkoły.
- Ja też... Zresztą jestem pewna, że ten cały seks jest grubo przereklamowany - Hermiona była tego samego zdania co przyjaciółka.
Żadna z nich nie zwróciła uwagi na wiele mówiące spojrzenia Parvati i Levander.
- Ta, jasne... Luna mówiła, że jest spoks, chociaż za pierwszym razem trochę boli, - powiedziała Virginia - ale na pewno byłby czymś obleśnym z tym całym Zabinim. Fuj.
Levander spojrzała na młodszą koleżankę z czymś w rodzaju politowania.
- Wiesz co, Herm ma rację - powiedziała. - Dziewczyno, czy ty oczu nie masz? A widziałaś JEGO oczy? Albo jego uśmiech? A nie zauważyłaś, że jest dżentelmenem i zawsze, ale to zawsze jest schludnie ubrany i zajebiście pachnie? Co ty do niego masz?
- Jest za wysoki i do tego wredny - Ginny nie zamierzała dać się przekonać.
- Ta Weasley, jasne... - Parvati spojrzała na koleżankę z wielkim politowaniem. - Dziewczyno zastanów się, co mówisz... Z nim albo z Malfoyem wylądować w łóżku... marzenie
Levander zamruczała rozkosznie.
- Ale to nie takie proste, kochana... Wiesz ile kobiet czeka w kolejce? - powiedziała żałośnie do przyjaciółki.
- Ale oni pewnie chętnie pomagają tym chętnym kobietom... Jaki facet przepuściłby taką okazję? - zastanowiła się na głos panna Patil.
- Zapomnij, słyszałam, że wcale nie są – Levander zamilkła na chwilę, szukając w myślach odpowiedniego określenia - łatwi – dodała z mądrą miną i machnęła z rezygnacją. - Chociaż warto próbować.
- To wy sobie próbujcie, ja dziękuje bardzo, ale zainteresowana nie jestem - Hermiona wtuliła twarz w futerko pomarańczowego kocura. - Ani Malfoy, ani Zabini. Żaden
- Właśnie! - Ginny była takiego samego zdania co przyjaciółka.
Dziewczyny nie wiedziały, że ich postanowienia wywołają potężna burze.
- W ogóle? - Zdziwiła się Parvati Patil.
- Ani trochę - stanowczo odrzekła Hermiona.
- Nie spojrzymy na żadnego z nich jak na faceta, ani nie prześpimy się z nikim, zwłaszcza z żadnym z nich, aż do końca nauki w Hogwarcie. Kropka. - Zakończyła dyskusję Virginia.

Tydzień później o deklaracji Ryżej i Szczoty wiedziała cała szkoła, a w Slytherinie zawrzało, bo zaczęto robić zakłady.

***
Zabini i Malfoy siedzieli w własnym dormitorium i udawali, że się uczą, choć tak naprawdę obaj myśleli o deklaracjach Gryfonek. To było jak WYZWANIE... Nie, nie jak wyzwanie, to było wyzwanie, które oni MUSIELI podjąć.
- Draco... - Zabini odłożył tom "Transmutacji Zaawansowanej" i zdjął okulary w srebrnej oprawie.
- Tak? - Malfoy udawał, że został brutalnie wyrwany z zajmującej lektury, jaką były "Silne eliksiry starożytnego Egiptu. Jak zdobyć przepisy i składniki."
- Stary, nie udawaj, że czytasz i to odłóż. Pogadajmy jak mężczyźni - Zabini podrapał się niegroźnym końcem różdżki za lewym uchem.
- Ano pogadajmy. Co ci się roi pod tą czarną strzechą, Blais? - Malfoy wbił wzrok w zielone oczy przyjaciela.
- Czuję się znieważony. Żadna siksa nie będzie z góry zakładała, że nie mam u niej szans. O nie! – chłopak pokręcił głową a jego twarz wyrażała skrajny niesmak. - Tyle kobiet się za mną ugania, a ta mała, ryża wiewióra twierdzi, że jestem obleśny? Niedoczekanie... - Zabini wyglądał na zdeterminowanego.
- A mi mówisz, że mam przerośniętą ambicję – drugi z młodzieńców uśmiechnął się szeroko. - No, słucham Dziki?
- Stary, prowadzę się przyzwoicie, czekam na jakąś porządną dziewczynę i nie sypiam po kątach z byle którą, chociaż mam okazję kilka razy na dzień. Ty sypiasz z kobietami rzadziej od przeciętnego księdza katolickiego i nie wiem czy byłeś w łóżku z dziewczyną chociaż z dziesięć razy....
- Siedem - szybko sprostował Dracze i się uśmiechnął. Czuł, że jego kumpel ma świetny plan.
- Pal licho plotki, które krążą o naszych wyczynach po Hogwarcie - podjął urwaną przemowę Blaise. - Gdybyśmy tylko chcieli, te plotki stałyby się rzeczywistością, przecież o tym wiesz... Pal licho te niewyżyte panny, które niemal ślinią się na nasz widok, pal licho listy miłosne, ale jeżeli chodzi o deklarację tych dwóch małych żmij, to już sprawa uderzająca w nasz honor brachu - Zabini wzrokiem pełnym powagi obserwował jak jego przyjaciel otwiera szeroko oczy z zaciekawienia.
- Co sugerujesz? - wycedził Malfoy, a na jego twarzy powoli wykwitł uroczy, zjadliwy i wyrażający zadowolenie uśmieszek.
- Och, nic takiego, Draco - Zabini machnął ręką jakby mówił o czymś naprawdę nieistotnym, lub odpędzał dokuczliwą muchę. - Miałem na myśli tylko mały, niewinny zakład z naszymi gryfońskimi przyjaciółkami.
Kiedy wyłożył karty na stół Draco zarechotał ze szczęścia jak mały chłopiec.
- A jeśli się nie zgodzą? - spytał nagle zaniepokojony.
- Od czego jest odwołanie się do honoru i zarzucenie im tchórzostwa, Smoku? - mina, Blaisa gdy mówił te słowa była uroczo niewinna, tak niewinna, że sam anioł nabrałby się na jego szczerość i niczym nieskażone czyste intencje.

***
Już w niedługim czasie po szkole rozeszła się następna plotka, że dwóch Hogwardzkich Casanovów zamierza zapolować na Żelazne Dziewice, jak zostały nazwane obie Gryfonki.
Te nic sobie z tego nie robiły, bo kto by się przejmował tym, co mówi jakiś facet....
A Malfoy i Zabini cichutko się przyczaili i dopiero na tydzień przed świętami rozpoczęli frontalny atak.
- Hej Granger, pozwól - wydarł się Zabini przed Wielką Salą po wtorkowym obiadku.
- Czego? - Hermiona nie zamierzała być miła.
- Spokojnie, spokojnie... Czy możemy pogadać na osobności w bibliotece, powiedzmy tuż po ostatnich zajęciach?... I weź ze sobą Ryżą Cholerę.
- Dobra - odpowiedziała spokojnie dziewczyna, mrużąc oczy jak podejrzliwa kocica.

*
Kilka godzin później obie dziewczyny czekały w pobliżu biblioteki. Na widok zbliżających się okazów męskiej fauny skrzywiły się z niesmakiem.
- Mówcie o co chodzi, bo mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż rozmowa z wami.
- Szczotunio, kochanie nie bądź taka, serce mi łamiesz – Draco, niczym dziewica, zatrzepotał rzęsami.
- A ty posiadasz coś takiego jak serce, Malfoy? Zaciekawiłeś mnie... - Hermiona nie dała się nabrać na tanie sztuczki.
- Przyłóż do mej piersi ostrzyżoną główkę a się przekonasz. Mam serce jak dzwon! - pokazowo uderzył się pięścią w pierś.
Ginny wybuchła niepohamowanym śmiechem, a pana Granger mocno się skrzywiła.
- Dobra, mówcie o co wam chodzi, bo nie zamierzam na was całego wieczora marnować - Hermiona usiadła na parapecie okiennym i wyczekująco spojrzała się na mężczyzn.
- Drogie koleżanki, chodzi o waszą, głupawą, pozbawiona jakiegokolwiek sensu, deklaracje... - zaczął Draco.
- ...która uderza w nasz męski honor - skończył Zabini.
- A co to za deklaracja tak mocno w was uderzyła, i skąd wy w ogóle wiecie, co to jest honor, co? - Zapytała Virginia doskonale zdając sobie sprawę, o jaką deklarację chodzi.
- Właśnie, masz honor, Malfoy? - z drwiną spytała Hermiona.
- Zamiast nas obrażać, drogie koleżanki, wysłuchajcie grzecznie, co mamy wam do powiedzenia. Wtedy zobaczymy, jakie wy jesteście honorowe i pewne dotrzymania swoich, mało realnych, postanowień - Blais uniósł do góry brew i niewinnie się uśmiechnął.
- Każdy Gryfon ma honor, skretyniały Ślizgonie - Ginny już miała rzucić się na Zabiniego, ale Hermiona w porę ją powstrzymała.
- Spokojnie maleństwo, bo jak skrzywdzisz Dzikiego, to kto cię w łóżku zaspokoi? - Draco uśmiechnął się złośliwie - Na mnie nie licz, szczotunia pewnie się z tobą nie podzieli.
- Jak śmiesz, świnio jedna - Hermiona uniosła się słusznym i dzikim gniewem, i nawet wstała z parapetu, na którym usadziła wcześniej swój dziewiczy tyłeczek
- Spokojnie - Zabini leniwie uniósł do góry dłoń. - Co wy chcecie się bić? Bądźmy dorośli... Przecież my wam cne białogłowy jeszcze nic nie wyjaśniliśmy... Chwila, moment.
Dziewczyny popatrzyły na niego jak na obrzydliwy okaz karalucha, ale już nie odezwały się ani słowem... Przynajmniej przez chwile.
- Więc powiedziałyście, że zamierzacie zostać dziewicami do skończenia szkoły... Wiecie co?... Jakoś wam nie wierzę.... słoneczka.
- A co ci do tego, Zabini? – spytała łagodnie Hermiona.
- Nic takiego - podjął temat Draco. - Ale nazywanie nas obrzydliwymi typami i twierdzenie, że nie jesteśmy godni pożądania podczas gdy lata za nami połowa żeńskiej części Hogwartu, razi naszą dumę i dlatego postanowiliśmy się z wami założyć...
- ...że nie wrócicie do Hogwartu jako dziewice po przerwie świątecznej jeżeli spędzicie ten czas z nami w rezydencji moich starych- dokończył usłużnie Blais. - Starzy wyjeżdżają do nudnej rodzinki we Francji, chata moja. - Zapomnij, Zabini - Ginny spojrzała się na niego z politowaniem. - Niby dlaczego miałybyśmy spędzić ferie z kimś takim.
- Bo jesteście... PODOBNO jesteście honorowe, a spędzając z nami ferie udowodniłybyście to - Draco mówił spokojnie nie spuszczając wzroku z Hermiony.
- No chyba, że jesteście tchórzliwymi króliczkami, które tylko dużo gadają - Zabini postanowił je troszkę podpuścić.
- Tere-fere - Ginny wlepiła złe spojrzenie w zielonookiego przystojniaka. - I mamy niby zaufać dwóm, niewyżytym Ślizgonom - powiedziała.
- Mówiłem, że stchórzą i się nie zgodzą - Draco pokręcił z politowaniem głową. - Tracimy czas, Blais, to zwykłe cykorki.
- I jeszcze wierzą w te wszystkie plotki o naszym niewyżyciu - dodał zbolałym głosem Blais. - Racja Smoku, idziemy. Będziemy razem oglądać filmy na kinie domowym, obżerać się tonami lodów, chipsów i innego badziewia, i wrócimy tu szersi niż wyżsi. Sayonara dziewczynki, jestem za-wie-dzio-ny.
- Stój, ty tłuku! - Hermiona warknęła w kierunku obu młodzianów i nie było do końca wiadomo, którego ma na myśli. - Myślicie, że nie wiemy, że nas podpuszczacie? Jesteście przewidywalni jak Snape na eliksirach z Gryfonami... Ale dobra... ja się zgadzam...
- Ja też - warknęła Ginny zabijając spojrzeniem Zabiniego. - Udowodnimy wam, że nic nie znaczycie i co najwyżej to komary mogą na was lecieć, a nie żadna pożąda i inteligentna dziewczyna.
- A! Myślę, że przekonały was te lody... - Draco wyszczerzył się radośnie.
- A nie, bo chipsy! - odwarknęła Ginny, która nie zrozumiała aluzji, czym wywołała szczery śmiech Zabiniego.
- A może kino domowe, Ryży Matołku? - wyrechotał Blais trzymając się za brzuch. Hermiona skrzywiła się zdegustowana.
- Kretyni - syknęła Virginii i ruszyła w stronę biblioteki.
Nie dane jej jednak było odejść, gdyż Blais złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie, wycisnął na jej ustach szybki i mocny pocałunek i rzekł:
- No to przypieczętowaliśmy zakład – i szybko odsunął się od dziewczyny, która już miała się na niego rzucić.
- Świnia - syknęła Ginny i spojrzała w kierunku przyjaciółki, jakby w niej szukając ratunku.
Hermiona wzruszyła jedynie ramionami i nic nie powiedziała.
- Kumpelka od siedmiu boleści - pisnęła rozdrażniona Virginia.
- Oj, daj spokój... Nie zniżaj się do ich poziomu i zachowaj godność - Granger miała na to jedną odpowiedź.
- Nie wiem czy chcę mieszkać przez dziesięć dni z tym, tym... tym GWAŁCICIELEM! – Dokończyła, triumfalnym i piskliwym głosem, Ginny.
Zabini tylko parsknął śmiechem, a Malfoy spojrzał się na rudowłosą z politowaniem
- Też masz marzenia dziewczyno, nie powiem...Ale jak tak bardzo chcesz to Dziki może ci to załatwić, prawda chłopie?
- No, ja tam za bardzo za przemocą w łóżku, w ogóle wobec kobiet, nie przepadam, ale jak ona chce, to mogę się zgodzić.
- O! Raz spał z kobietą i już wie co lubi, a czego nie - zadrwił sobie Draco, a Zabini się lekko zarumienił.
Dziewczyny popatrzyła na siebie porozumiewawczo. Wyglądało na to, że plotki o Zabinim są mocno przesadzone.
- Odwal się! - odpowiedział rzeczowo wyższy Ślizgon. - I zajmij swoim pasjonującym życiem erotycznym. Co miesiąc inna i to tylko raz a potem do widzenia... To się leczy – Blaise popukał się pokazowo w czoło
- Przynajmniej ja posiadam to życie erotyczne - mruknął Draco i nagle ruszył w stronę Hermiony. Zanim dziewczyna zorientowała się, co się dzieje, chłopak wycisnął na jej ustach szybkiego cmoka i ruszył za kolegą pozostawiając obie Gryfonki na pustym korytarzu.
- Hermiona, w co my się wpakowałyśmy? - Ginny żałośnie spojrzała na koleżankę, ale ona miała taką minę jakby dostała „Koszmarnie” z transmutacji
- W totalne bagno - odrzekła krótkowłosa i posłała przyjaciółce spojrzenie pełne rozpaczy.
- Ale się nie wycofamy! - Dodała z mocą.
- Od dwudziestego trzeciego grudnia do pierwszego stycznia włącznie, będziemy im udowadniać, że wcale nie są przystojni i pociągający! - Virginia głośno zadeklarowała swoje stanowisko, chociaż w głębi duszy cała się trzęsła, bo wiedziała, że gada zupełne niedorzeczności.

***
Ostatni tydzień poprzedzający ferie świąteczne upłynął bardzo szybko. Dla nie których nawet za szybko...
Hermiona i Ginny kilkoma sprytnymi kłamstwami sprawiły, że teraz wraz z dwójką Ślizgonów jechały do domu jednego z nich. Państwo Weasleyowie byli przekonani, że ich ukochane dziecko spędza święta z Hermioną u jej dziadków we Francji, natomiast państwo Grangerowie byli przekonani, że ich ukochane dziecię zdecydowało się pozostać w szkole, by się troszkę pouczyć.
Ron okazał się naiwny wierząc Virginii, że spędza święta z rodziną Hermiony i o nic się nie dopytywał. Harry był trochę zdziwiony, ale również nie ingerował. W końcu dziewczyny były prawie dorosłe i żadna z nich nie była jego siostrą.

***
Hermiona, klnąc pod nosem, próbowała samodzielnie znieść kufer po schodach bez użycia czarów. Robiła mały test na własne możliwości.
- Po ścięciu tych kłaków zupełnie ci odbiło - usłyszał tuż za sobą. - Co za kretynka nosi takie ciężary?
- Malfoy. Weź. Się. Odwal - warknęła zezłoszczona i zaraz pisnęła ze złości, gdyż Draco jednym szarpnięciem wyrwał jej kufer i bez problemów zniósł po schodach.
- Mówi się dziękuje, Granger - powiedział, gdy ta bez słowa przeszła obok niego piorunując chłopaka wściekłym spojrzeniem.
- Dziękuję! Zadowolony?! - Hermiona nie ukrywała złości i irytacji. - Chciałam sprawdzić, czy dam sobie z nim radę i wszystko zepsułeś - dodała urażona.
- No, to już wiesz, że sobie rady nie dasz - nonszalancko odpowiedział blondyn. - Zanieść ci ten maleńki kuferek do powozu?
- Tak... poproszę - mruknęła wściekła na siebie, za to, że Malfoy był świadkiem jej słabości.
- Widzisz, szczotunio, to wcale nie jest takie trudne, wystarczy ładnie powiedzieć proszę a kochany Smoczek zrobi wszystko - powiedział Draco wsuwając kufer do powozu.
- Idź się utop, PROSZĘ - dziewczyna natychmiast postanowiła wypróbować to magiczne słówko.
- Poczekaj, poczekaj! A gdzie sprawiedliwość? Zakład będzie nieważny jak się teraz utopię, nie sądzisz? Poza tym zawsze marzę o tym, żeby jakaś kobieta zrobiła mi dobrze ustami zanim umrę... Ostatnie życzenie skazańca jest świętością... - Draco niewinnie się uśmiechną i wrzucił kufer do jednego z powozów, przy którym stał Blais.
Hermiona nic nie odpowiedziała, tylko zacisnęła zęby, wsunęła się do pojazdu i czekała na Ginny. Bagaże tej drugiej już dawno były zniesione, a dziewczyna właśnie pojawiła się na schodach - oczywiście nie sama. Na szyi okręcił się jej Krzywołap a na rękach trzymała czarnego dachowca, który przyplątał się do jej braci na Nokturnie.
Kotka upodobała sobie dziewczynę i została jej osobistym zwierzątkiem.
Kiedy przyjaciółki usiadły obok siebie, a złoci młodzieńcy Hogwartu zajęli miejsca na przeciwko nich, Hermiona nie wytrzymała i wypaliła
- Skoro uważasz Malfoy, że jesteś skazańcem, bo będziesz mieszkał ponad tydzień pod jednym dachem ze mną, to po cholerę się zakładałeś?!
Blondyn patrzył na nią przez chwilę nie pojmując o co dziewczynie chodzi aż w końcu załapał i szeroko się uśmiechnął.
- Och Granger, ale z ciebie szablonowy Gryfon. Czy ty wszystko musisz brać dosłownie?
- Wcale nie biorę wszystkiego dosłownie - dziewczyna delikatnie się zarumieniła i zaczęła głaskać swojego ulubieńca.
Tymczasem kotka Ginny, po obwąchaniu wszystkich w powozie, bezczelnie wpakowała się na kolana Blaisa i zaczęła się na nim przeciągać, wbijając mu ostre pazurki w udo i dosłownie o cal mijając strategiczne miejsce. Chłopak gwałtownie pobladł i oskarżycielsko popatrzył na Ginny.
- Pierze cię - spokojnie wyjaśniła Hermiona.
- Co mu robi?! - Draco otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i wbił wzrok w krótkowłosą.
- Pierze, Malfoy... – ciemne oczy dziewczyny z politowaniem wlepiły się w szare tęczówki zdziwionego młodziana. - Kot ma ten nawyk z wczesnego dzieciństwa, bo robi to przy ssaniu mleka. Później pierze w momencie gdy mu dobrze i czuje się bezpieczny... Nawiasem mówiąc to kotka.
- Ale czy przy tym musi próbować mnie wykastrować? - spytał oskarżycielsko Blaise i, dla bezpieczeństwa swych rodowych klejnotów, delikatnie przesunął kocicę.
- Najwidoczniej stwierdziła, że twój wkład w rozszerzenie populacji ziemskiej nie jest aż tak bardzo potrzebny - Ginny uśmiechnęła się do niego słodko - To bardzo mądra kotka i wie co robi.
- Eee... przesadzasz Weasley - Draco przewrócił teatralnie oczyma. - Ona po prostu na niego leci. Słyszałaś co mówiła Granger o poczuciu bezpieczeństwa.
- Ona się czuje bezpiecznie, bo ja tu jestem - zezłościła się Ginny.
- Ale pierze mnie, nie ciebie - powiedział tryumfalnie Blais. Czarny futrzak przebierał teraz łapkami po piersi chłopaka, terkocząc przy tym głośno i mrużąc z rozkoszy złote ślepka, a Zabini drapał ją za uszami, potęgując jedynie reakcje kocicy.
- Bezwstydnica – mruknęła zezłoszczona właścicielka czarnej piękności.
- Ale w końcu, to u niej normalne - dodała po chwili słodkim głosem. Zbyt słodkim. - Ona po prostu lubi męskie towarzystwo, na przykład w nocy wymyka się z dormitorium i śpi razem z Harrym.
- Rany, to ma kiepski gust - jęknął Draco i pogłaskał kocicę, najwidoczniej jednak zrobił coś nie tak, gdyż kotka, jeszcze przed chwilą uosobienie łagodności, drapnęła go pazurami i fuknęła z irytacją.
- Albo ma lepszy, niż ci się wydaje - odpowiedziała uśmiechnięta Hermiona.
- Po prostu zakłóciłeś jej spokój - zwróciła się Virginia do Dracona, ignorując słowa przyjaciółki. - Rozproszyłeś ją, dlatego cię drapnęła, a nie dlatego, że cię nie lubi... Hermiona ma uprzedzenia - Ginny, akurat w tym momencie, postanowiła się odegrać za tekst kumpelki w dormitorium rzucony pod jej adresem.
Panna Granger spiorunowała koleżankę wściekłym spojrzeniem i skuliła się na siedzeniu, natomiast Draco uśmiechnął się do Ginny i zaczął radośnie pogwizdywać.

Po pół godzinie jazdy między podróżnikami zapanowała względna harmonia i podróż mijała im na zabawnych rozmowach o wszystkim i o niczym. Lecz gdy tylko powóz zatrzymał się przed posiadłością (Zabini miał „układ” z profesorem Snape’em), Blaise’a znowu zrodził się podział na dwa wrogie obozy i nawet koty tego nie uniknęły, gdyż Krzywołap uznał, że chce zdobyć Zimmy, a ona na pewno nie chciała być zdobyta.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 25.04.2005 10:34


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tenebris69
post 23.04.2005 21:54
Post #29 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004




Ach, zakład! Jak to dawno temu było! Oczywiście bardzo fajne. ^^
Skopiowałam sobie całe opowiadanie z Dziurawca do Worda i wyszły mi 103 strony... A chciałam wydrukować. =P
Musze pobiadolić o drukarkę laserową bo nie nadążam z drukowaniem fików. tongue.gif

Zakłady, 10 życzeń, niewolnicy i niewolnice, wspólne dormitoria... Czego to już nie było? =P
Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się kolejne części "Zmowy", bo naprawde WARTO byłoby ją od września zaktualizować! dry.gif


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 24.04.2005 13:18
Post #30 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




No bardzo ciekawie się zapowiada... Nie wytrzymam, muszę przeczytać jeszcze więcej, bo umre z ciekawości... biggrin.gif
Ja na Dziurawcu tego nie czytałam, bo bywam tam sporadycznie...
Ten... weź mi wyślij to opowiadanie na maila jak możesz, bo ja już nie wtrzymam dłużej... będę bardzo wdzięczna...
Moj mail papu1@buziaczek.pl
Pozdrawiam
CyCuć


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 25.04.2005 10:33
Post #31 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Przepraszam ale na Maila nie wysyłam.
Skoro wklejam tutaj, możesz spokojnie poczekać, zwłaszcza że zamierzam codziennie wklejać jeden rozdział.
Tylko nie zdziwcie się za mocno jak przestanę, bo jeszcze ostatni musimy dopracować smile.gif



Zmowa dziewic
Autorki: Nagini, Kitiara uth Matar


Urocza gwiazdka

- No, moje drogie; - powiedział uroczyście Blaise, kiedy już załadowali się do ogromnej rezydencji razem z bagażami - wasze pokoje i sypialnie będą na drugim piętrze, nasze na pierwszym. Tu, na parterze, jest salon, łazienka i ogromniasta kuchnia. Oczywiście wy też będziecie miały swoją łazienką, tak samo jak my.
- Wow – powtarzała, co jakiś czas, zachwycona Virginia. Nigdy nie widziała tak wielgachnego domu urządzonego, przy tym, z takim gustem. Był to iście książęcy blichtr.
- Oświeć mnie, Zabini - Hermiona mówiła bardzo powoli, jakby uczyła się nowych słów. - Mamy swoje pokoje z oddzielnymi sypialniami i własną łazienkę?
Blaise udawał, że nie zrozumiał jej zdziwienia i odparł z uroczym i niewinnym uśmiechem:
- Wiesz, jak ci mało to macie jeszcze salonik z kominkiem, a na waszym piętrze mieści się jeszcze sala bilardowa. Jak będziesz chciała skorzystać z siłowni, jest na dole w północnym skrzydle, basen tak samo. Aha, – młodzian udał, że właśnie sobie coś przypomniał - należący do mnie salon z domowym kinem mieści się na pierwszej kondygnacji. Możecie z niego korzystać, kiedy chcecie.
- Oczywiście, jeśli wam nie odpowiada... - Draco z poważną miną spoglądał na dziewczyny - ...to zawsze możecie spać z nami, ja przynajmniej nie będę miał nic przeciwko.
Obie dziewczyny spojrzały się na niego z politowaniem i ruszyły w stronę swoich pokoi. Kiedy były już na schodach, Blaise postanowił im jeszcze o czymś powiedzieć:
- Moi rodzice nie trzymają w domu skrzatów, zatrudniają tylko kucharkę i kilka służących, ale na czas świąt oni wszyscy również stąd wyjechali, więc musimy sami sobie gotować. Umiecie prawda?
- Może tak, może nie - Ginny, jako właścicielka sześciu braci, wiedziała, że jeśli kobieta przyzna się do posiadania umiejętności kulinarnych to, delikatnie powiedziawszy, ma przesrane. - Chyba nie sądzisz, że przez cały ten okres to właśnie my będziemy gotować?
- Nie, no skądże - powiedział Draco, a w jego oczach można było dojrzeć, coś na kształt fanatycznego błysku.
- Codziennie gotuje ktoś inny - dodał Blaise szybko, choć również bez większego entuzjazmu. On, co prawda, umiał gotować. Umiał i nawet lubił, ale jeżeli były pod ręką dwie kobiety...
Ginny lubiła pichcić, ale nie zamierzała się dać wykorzystywać do robót kuchennych.
Lubiła - gorzej było z rezultatami i Hermiona zdawała sobie sprawę, że będzie musiała pilnować przyjaciółki przy kuchni, aby nie potruła ich już przed Bożym Narodzeniem. Ona z kolei nie lubiła gotować, może tylko czasami, za to robiła to świetnie.
Jęknęła w duchu na myśl, że chłopcy na pewno kolacji wigilijnej nie przygotują*.
"No to, kaplica, cały dzień przy garach" - pomyślała.
- Ale w Wigilię gotujemy razem! - wykrzyknęła na cały głos Ginny, jakby czytając w myślach przyjaciółki.
- Niech wam będzie... no, to w Sylwestra też - powiedział Draco i uśmiechnął się do Blaise’a. Ten tylko jęknął na widok miny kolegi.
Draco Malfoy bardzo lubił kuchnię, lubił w niej siedzieć, lubił nawet gotować, szczególnie eksperymentować. Tylko, że te eksperymenty nie zawsze mu wychodziły. I właśnie dlatego Zabini zaczął się martwić o to, co się stanie, gdy jego blond kolega zostanie zostawiony w kuchni samopas.
- Wiesz Draco, moi rodzice bardzo lubią tą kuchnię...
- To fajnie - odpowiedział przyjacielowi blondyn. - Mi też ona się podoba, jest przestronna i wygodna do gotowania i ekspery...
- Nie wymawiaj tego słowa! - Blaise zatkał mu dłonią twarz
- Wiesz, że moi starzy zabronili ci wchodzić do tej przestronnej i uroczej, jak to kiedyś określiłeś, kuchni? Pamiętasz, jak rozpieprzyłeś cały piec, bo chciałeś upiec ciasto na drożdżach, z proszkiem do pieczenia i z duuuuużym dodatkiem sody, bo stwierdziłeś, że będzie lepsze i szybciej urośnie?! Lepiej tam beze mnie nie wchodź.
- Lubię gotować - odpowiedział urażony Malfoy.
- Och, owszem lubisz, gorzej z umiejętnościami - Zabini nie zamierzał zarzucać kłamstwa.
- A eksperymentowanie jest fajne - dodał niezrażony sugestią potomek rodu czystej krwi.
- Właśnie! - pisnęła radośnie Virginia, co wywołało minę pełną grozy na twarzy Hermiony.
Dziewczyna szybko spojrzała w stronę rudowłosej.
- Tylko nie waż mi się eksperymentować, po twojej ostatniej próbie w Norze wody zabrakło.
- No, o co ci chodzi? To wcale nie było ZA ostre.
- O co chodzi? - zapytał zaniepokojony Blaise.
- Ona kiedyś przyrządziła chińszczyznę. Dodała sos chilli, świeżą paprykę chilli, sos tabasco, górę papryki ostrej mielonej, pieprz czarny i biały. Tego się jeść nie dało!
- Nieprawda... Wy po prostu nie potraficie docenić oryginalnego przepisu - Ginny sprawiała wrażenie niedocenionej.
- To miała być chińszczyzna na ostro, a chińszczyzna w ogóle jest ostra, więc musiałam dać więcej pikantnych przypraw do chińszczyzny ostrej, no nie?! - wybuchła urażona, gdy zaczęło drażnić ją pełne wymowy powszechne milczenie.
- Ale nie tony chilli, rudzielcu - Zabini był zdegustowany. - Nauczyć cię robić pikantną chińszczyznę? Nie ma problemu... Ale będziesz tylko patrzeć.
- Ale Weasley ma rację. Bez eksperymentowania nie ma zabawy....
- Bez wylatującego w powietrze pieca też, prawda Smoku? - z przekąsem zauważył Blaise.
- To tylko dodaje pikanterii! - pisnęła Ginny. Właśnie poczuła, że Draco Malfoy jest jej pokrewną duszą w co najmniej jednej dziedzinie życia.
- Oni się w ogóle nie znają - powiedział Draco i przytulił do siebie niziutką dziewczynkę. - Chodź wiewiórka, zostawimy te nieczułe potwory, oni nie wiedzą, co dobre.
Ginny obrzuciła spojrzeniem zranionej sarny "parę potworów" i ruszyła za jedynym człowiekiem, który potrafił ją docenić.
Blaise i Hermiona popatrzyli na siebie ze dziwnymi minami, a gdy tylko ta niezwykła para kucharzy znikła za zakrętem cichutko jęknęli.
- Ja pilnuję maleństwa - szepnął Blaise i uśmiechnął się do Hermiony - A ty Dracona.
- Zaraz, zaraz, a dlaczego nie na odwrót?
- Bo Malfoy ciebie nie uderzy jak mu się będziesz do kuchni mieszać, a mnie może znokautować.
- Hej, ale to twoja kuchnia! - Hermiona nie mogła uwierzyć, że Malfoy jest aż tak bezczelny. - Poza tym jesteś ciut wyższy.
- Jakby ci to powiedzieć, szczotuś... On gotując potrafi wpaść w swego rodzaju trans, a najgorsze jest to, że myśli, iż robi to doskonale, a wszyscy dookoła uwzięli się na niego i nie doceniają kunsztu przyrządzanych przez pana Malfoya Juniora potraw... Kobitki nie uderzy, ale mnie... Mógłby we mnie rzucić rozgrzaną patelnią, wiesz?
- W takim razie jest chory psychicznie i powinien się leczyć - stwierdziła rzeczowo Granger.
- To nieuleczalne, szczota, uwierz mi.
- Ale cukru z solą nie pomylił, no nie?
- Nie, on jedynie do tarty z jabłkami seler dodał, ale tak to jest w porządku – odrzekł z przekąsem obecny gospodarz obszernej rezydencji.
Hermiona z trudem przełknęła ślinę; po doświadczeniach kulinarnych Virginii mogła sobie wyobrazić zachowanie Malfoya.
- A możemy nie mówić i nikim się nie zajmować, a jedynie zabezpieczyć kuchnię? - zapytała z nadzieją.
- A gdzie twoje zamiłowanie do przygody?
- Właśnie zwiało.
- Jutro nie możemy im pozwolić wejść do kuchni, a to znaczy, że jak tylko wstaniemy wchodzimy tam i się barykadujemy - powiedział Blaise rzeczowo.
- Tak, to chyba najlepsze wyjście z sytuacji... - Hermiona musiała mu przyznać rację.
Nie wiedzieli, że Draco i Ginny właśnie kombinowali, że nastawią budziki na szóstą i też się zabarykadują w kuchni. Oni chcieli mieć wesołe święta.

* wiemy, że w Anglii nie obchodzi się kolacji wigilijnej, ale zrobiłyśmy mały wyjątek; poza tym Blaise ma książęce pochodzenie, więc może być „inny” J

****
Wieczorem Virginia wlazła do łazienki na piętrze i zaczęła piszczeć ze szczęścia, wcześniej bowiem korzystały z łazienki w salonie.
- Co jest? - spytała Hermiona.
- Jakuzzi! - pisnęła radośnie Virginia. - Pieprzone jakuzzi! TU JEST RAJ! - wrzasnęła dziewczyna.
- Bąbelki?? Zabini ma bąbelki?? – Hermiona zaraz wparowała do łazienki i, z miłością w oczach, spojrzała się na wannę. Uwielbiała długie kąpiele w, jak to określała, „bąbelkach”.
- Wiesz Gin, to mogą być naprawdę fajne ferie. Jeśli nie liczyć dwóch głąbów, to tu może być naprawdę nieźle...

***
W tym samym czasie Draco pod czujnym okiem Blaise’a urzędował w kuchni przygotowując sobie „pyszną kanapeczkę”. Jego kolega z obrzydzeniem patrzył na chleb posmarowany miodem, masłem, musztardą, dżemem, chrzanem, obłożony wędliną, serem i sałatą oraz plasterkami korniszonów.
Draco z wniebowziętą miną zaproponował koledze kawałek, a gdy ten, nie wiedzieć dlaczego, odmówił, zabrał się do konsumpcji sam.
- A jadłesz kiedysz kiełbasze z waniliowym szerkiem, Blaisz? - spytał rozanielony blondyn z pełną buzią.
- Jak pies je, to nie szczeka... - Zabini patrzył ze zgrozą na poczynania przyjaciela.
- Ja nie pies - oznajmił radośnie Malfoy, gdy zdołał przełknąć drugi kęs, czyli drugą połowę „kanapeczki” (wielkiej pajdy).
- Nie, ty jesteś Malfoy.. Draco Malfoy - przedrzeźniał go Dziki. - Czy to w ogóle jest jadalne?
- Pyszne – blondasek się oblizał i poklepał po brzuchu. - Zrobić ci kanapeczkę?
- Nie! - Blaise miał zdegustowaną, przestraszoną, zdziwioną i zszokowaną minę; wszystko naraz. - I nie machaj nożem - dodał na wszelki wypadek.
Nagle do kuchni wpadły obie, już umyte i przebrane do snu, dziewczyny. Chłopcy natychmiast zamilkli i wpatrywali się w nie, jak w zjawiska. Hermiona miała na sobie czerwoną pidżamkę, w której wyglądała po prostu słodko, a Ginny zieloną koszulkę, której na pewno nie zaakceptowaliby ani jej przewrażliwieni bracia, ani ukochana mamusia. Obaj panowie wzrokiem wyrazili swą wielką aprobatę dla obu strojów.
- Co wcinasz, blondasie? - Ginny wskoczyła na blat stołu i niczym przedszkolak zaczęła machać nogami.
Kiedy Draco wyjawił składniki swej „przepysznej kolacyjki” Hermiona zbladła, a Ginny oblizała się z rozkoszy.
- Pychota, a jadłeś kiedyś jajecznicę z karmelem?
- Skąd wiesz, że pyszne, jadłaś? - spytała Hermiona ze zgrozą.
- Nie, ale pysznie brzmi! - oznajmiła Virginia ku zgrozie Zabiniego i Granger
- Jajecznica z karmelem też brzmi ciekawie - wyraził swoje zainteresowanie dla egzotycznej potrawy Draco.
- Niedobrze mi - stwierdziła Hermiona.
- Może zrobimy taką jajecznicę jutro na śniadanie... Wy nie musicie jeść - Ginny popatrzyła na Granger i Zabiniego jak na dziwadła.
- Nie - w – tej -kuchni. - oznajmił dobitnie brunet. - Veto.
- No co ty, brachu? - Draco z niewinnym uśmiechem zbliżył się do Blaise’a i ugodowo poklepał go po plecach. - Pomyśl, to może być naprawdę pyszne i...
- Draconie Angelusie Lucjuszu Malfoy, jeśli spróbujesz w tym domu, w tej kuchni, zrobić coś takiego jak jajecznica z karmelem, to osobiście powiadomię twojego ojca, że rozbiłeś jego najnowsze Maserati .
Zanim Draco zdążył wyrazić swe oburzenie względem tego podłego szantażu Hermiona, zwijając się ze śmiechu, usiadła na pierwsze wolne krzesło.
- Anioł... On ma na drugie anioł...
- No i co cię tak bawi, co? - Draco poczuł się urażony. - A może do mnie nie pasuje?!
Hermiona zachichotała jeszcze głośniej, a Ginny oznajmiła z powagą.
- Spoks, Malfoy... masz superaśnie jasne włosy i całkiem ładną buźkę... Chociaż wredną. No i te szaroniebieskie ślepka. Według mnie anioł murowany.
- Pogięło cię, Ginny? - Hermiona patrzyła na przyjaciółkę w niemym szoku. - Anioł to on może i jest, ale ten upadły.
Ginny uważnie otaksowała Dracona spojrzeniem, zeszła ze stołu, obeszła go wokoło i spojrzała na Hermionę.
- Podobno upadli są najlepsi.
- Nie podobno maleńka, tylko na pewno! - krzyknął Draco z uśmiechem i cmoknął dziewczynę w policzek.
Ginny przez chwilę zastanawiała się, czy ma się obrazić za tą "maleńką", ale Draco podał jej z talerza drugą ze swych słynnych kanapek i zawojował tym dziewczynę do końca.
- Ona to może jeść - mruknął z niedowierzaniem Blaise i spojrzał w stronę Hermiony jakby w niej szukał ratunku.
- Na mnie nie patrz...- orzechowooka miała minę podobną do miny Zabiniego. - Ja też tego nie rozumiem.
- Może oni się potrują - powiedział na głos Blaise. - My zostaniemy sami i urządzimy sobie dziką orgię... seksualną też. Co ty na to, Granger,?
- Byłoby zabawnie, - powiedziała Hermiona ze złośliwym uśmiechem - ale na to nie licz. Wiesz, złego licho nie bierze, Zabini.
- Taaaaaaak, wiem. A wiesz, że rude to wredne? A jeszcze, jak jest rude i małe to lepiej bez kija nie podchodzić - Blaise szczerzył się radośnie do Hermiony.
- Draco, masz szczęście, że jesteś niższy od Zabiniego - Ginny nie zamierzała odpuścić i pozostawić obraźliwego wywodu na swój temat bez echa..
- A to niby dlaczego? - mruknął Draco, który, choć to głęboko ukrywał, również miał delikatne kompleksy na punkcie wzrostu. W końcu był najniższym mężczyzną w rodzinie.
- Bo on z każdym centymetrem chyba głupiał, a u ciebie jeszcze kretynizm, jak na mężczyznę, jest w normie.
- Mam się obrazić, czy podziękować? - zapytał Draco i zanurzył usmażoną kiełbaskę w kremie czekoladowym.
- Fuj! - Hermiona mocno się wzdrygnęła.
- Chyba cię obraziła, Smoku - rzeczowo stwierdził Zabini. - Biorąc pod uwagę, że jesteś ode mnie jedynie pięć centymetrów niższy...
- Ale jestem lżejszy o dziesięć kilogramów! - triumfalnie wypalił blondyn.
- Zabini to przerost formy nad treścią. Ot, co! - Ginny pisnęła radośnie i poszła w ślady blondyna maczając kiełbaskę w czekoladzie.
- Ja zaraz puszczę pawia - Blaise zrobił się lekko szarawy, gdy Virginia ugryzła kawałek kiełbaski.
- Pychota - mruknęła dziewczyna i pochłonęła nowy specjał.
Zabini przez moment przyglądał się jej, wreszcie zdecydował się podejść do dziewczyny, przytrzymał jej głowę i delikatnie oblizał usta, na których były kropelki czekolady.
- Masz racje pyszniutkie, naprawdę.
- Ty... świnio niemyta – Virginia zrobiła oczęta jak talary. Była zszokowana i zła.
Hermiona zachichotała.
- Świnia niemyta - powtórzyła po koleżance radośnie.
- No co, ja ci tylko przysługę robię, usta ci się kleiły, a ty tak do mnie, no wiesz dziewczyno? – z niewinną miną perorował Blaise. - Powinienem się obrazić.
- A obrażaj się, jak chcesz, mi to wisi, Zabini - mruknęła Ginny i odwróciła się w stronę Dracona, który właśnie skonsumował ostatnią kiełbaskę.
- Hej to była moja, jak mogłeś... Ja dalej jestem głodna.
- A może tak frytki? - mruknęła Hermiona, mając nadzieje, że zażegna, choć na chwilę, kulinarne spory.
- Frytki posypane cynamonem! - radośnie oznajmił Malfoy.
- Idę spać. Odechciało mi się jeść - oznajmił Blaise.
- Mi tak samo - powiedziała Hermiona.
- Ja tej świni niemytej nie zapomnę - dodał złowieszczo od progu kuchni brunet i pogroził rudasce palcem. - Dobranoc dziwolągi i smacznego.

***
Kiedy tylko dwójka tradycjonalistów kulinarnych opuściła kuchnię, Ginny i Draco popatrzyli się na siebie ze złośliwymi uśmiechami.
- Biedactwa, oni naprawdę nie wiedzą co dobre, ale jutro...
- ...jutro to oni nie będą mieli wyboru... Ale tej świni to ja nie daruje.
- Mała, no o co ci chodzi? Przecież on nic takiego nie zrobił.
- Malfoy, a jakbyś ty się czuł, gdyby na przykład Hermiona do ciebie podeszła i zaczęła cię lizać?
- Nie miałbym nic przeciwko temu... - Draco wyszczerzył się do rudzielca. - Ale gdyby zrobił to Blaise, poczułbym się dziwnie... Tylko, że tobie powinno się podobać. Wiesz, ile lasek marzy o tym, żeby Zabini je polizał?... Nie tylko w usta - chłopak zarechotał rozbawiony własnym poczuciem humoru.
Virginia popatrzyła na blondyna z politowaniem.
- Czy u was w Slytherinie wszyscy są takimi świntuchami, czy tylko wy dwaj, Malfoy?
- Och nie, najgorsi zboczeńcy idą do Gryffindoru! Na przykład taki Potter, kto by pomyślał, że on kota zmusza by z nim spał.
- Harry wcale jej nie zmusza, ona sama chce! - wykrzyknęła Ginny i dopiero po chwili zrozumiała jak to głupio zabrzmiało.
- Ja jednak wolę kobiety - zaśmiał się Draco i wyszedł z kuchni zostawiając tam zaskoczoną dziewczynę.
Ginny jeszcze przez chwilę wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął Malfoy i nie wiedziała czy ma się obrazić w imieniu Harry'ego, czy szczerze roześmiać. Nie zastanawiając się nad tym dłużej wyszła z kuchni i ruszyła do sypialni. Była zmęczona, a rano musiała wstać o szóstej by szybko zdobyć kuchnię.
Kiedy dochodziła już do swojej sypialni czyjeś ręce objęły ją w tali i przycisnęły do ściany tak, że czuła ciężkie męskie ciało i nie mogła się odwrócić, by zobaczyć swego oprawcę.
- No więc? Jak to jest z tą świnią niemytą?
- Zabini, odwal się i zdejmij ze mnie swoje brudne łapska! - dziewczę najwidoczniej poznało "oprawcę" po głosie.
- No i znowu mi sugerujesz, że się nie myję... Nieładnie - Virginia była wściekła, a Blaise rozbawiony.
- Zabierz ręce! - warknęło filigranowe dziewczę.
- Zabiorę... jak będzie mi się podobało. Na razie podoba mi się tak, jak jest.
- Jesteś podły!
- A ty jesteś malutka i masz mało siły – zadrwił, ubawiony po pachy jej wściekłością, brunet.
Blaise, szybkim zgrabnym ruchem, odwrócił ją przodem do siebie i jeszcze mocniej naparł na ciało dziewczyny tak, że Virginia nie miała żadnego pola manewru.
- Puszczę cię... jak mnie przeprosisz - nachylił się nad nią i zajrzał jej głęboko w oczy.
Dziewczyna zaczęła na chłodno analizować sytuację. Jeśli w ciągu pięciu minut nie znajdzie się w łóżku, to nie będzie w stanie wstać o szóstej rano i nici z gotowania. Ale jeśli chce się znaleźć w pokoju to musi przeprosić tego gbura; innego wyjścia nie ma.
- Dobra, sorry - wymruczała i zaczęła się szarpać. - No puszczaj, przecież cię przeprosiłam - wrzasnęła oburzona.
- Ginny, skarbeczku, ty chyba nie sądzisz, że to były przeprosiny, toć to jedynie marna namiastka przeprosin.
- To co chcesz do diabła, żebym padła przed tobą na kolana i biła pokłony?!
- Paść na kolana to nawet możesz, nie powiem, propozycja bardzo interesująca, ale z tymi pokłonami to niekoniecznie, aż takiego poświęcenia nie wymagam... Wystarczy jak zajmiesz te swoje słodkie, niewyparzone usteczka czymś innym niż... jedzenie.... Chociaż tu będziesz miała swoje ulubione mleczko - dodał po chwili zastanowienia i mrugnął do dziewczyny.
Ginny w pierwszym momencie miała go ochotę strzelić w twarz, ale ponieważ było to niewykonalne popatrzyła na niego z litością i powiedziała:
- Kretyn.
- I znowu mnie obrażasz... - Blaise bawił się coraz lepiej.
- O! Ja mogę cię dopiero obrazić... BRUDASIE! - triumfalnie wrzasnęła Virginia.
Doskonale zdawała sobie sprawę, że ten cholerny i niestety zabójczo przystojny Ślizgon ją podpuszcza, ale nie mogła mu darować dobrego samopoczucia. W efekcie samopoczucie Blaise’a tylko się poprawiło.
- No... masz cały arsenał przezwisk, wiewióro. A teraz grzecznie mnie przeprosisz za to, że sugerowałaś mi brak higieny osobistej. - Zabini patrzył na nią przenikliwie i dziewczyna czuła się jakby była świdrowana jego wzrokiem na wylot. - Inaczej będziesz tak tu stać do rana... albo klęczeć, mi to obojętne. Chociaż przyznam, że w skrytości ducha wolałbym klęczenie.
- Jak chcesz to sobie klękaj, ja nie zamierzam! - odwarknęła.
- Ależ maleńka, ja z chęcią przed tobą uklęknę - Blaise uśmiechnął się prowokacyjnie i, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej nachylił nad dziewczyną.
Gdy do Ginny dotarły sens słów chłopaka, mocno się zarumieniła i wrzasnęła głośno:
- Nie dość że świnia, to jeszcze cham i zboczeniec!
- Rany, Weasley jakie ty masz bogate słownictwo! Ale pragnę zauważyć, że żadne z tych słów nie było nawet podobne do porządnego przepraszam. Czy ja naprawdę tak dużo wymagam? Jedno małe przepraszam i może jakiś całusek.
- Całusek! Sam się cmoknij w tyłek, matole!
- Och, zero skruchy i same wyzwiska, malutka. Taka mała, a taka pyskata. - Zabini uśmiechnął się drapieżnie. - Wiesz co? Podziwiam twój upór i twój silny charakter, naprawdę. Ale radzę ci się ugiąć i mnie przeprosić. Bo nie jestem ani brudasem, ani chamem... i nie zamierzam nikim takim zostać. A poza tym, nazywając mnie chamem, naprawdę mnie obraziłaś. Więc pókim dobry, lepiej mnie przeproś, Weasley.
- Niech już ci będzie, przeproszę cię, ale nie możesz już tego robić! - wykrzyknęła zrezygnowana dziewczyna.
- Czego? - zapytał z niewinna miną Blaise, jakby zupełnie nie wiedział o co jej chodzi.
- Wiesz doskonale czego! Tego co zrobiłeś w kuchni!
- A, tego - powiedział domyślnie i zrobił to samo, albo prawie to samo. Powoli objechał językiem jej wargi, a później delikatnie pocałował w rozchylone usta.
- Bez... bezczelny - zająknęła się z oburzenia dziewczyna. - Jak śmiesz ty, ty... - nie mogła dobrać słów i czuła, że się rumieni wbrew swojej woli, bo to, co zrobił Blais było miłe. Nie – to, do cholery, było niesamowicie miłe, a ten fakt bulwersował ją i wkurzał jeszcze bardziej. Virginia poczuła się bezsilna.
- No? Czekam... Jakich jeszcze malowniczych epitetów użyjesz by mnie opisać? Ja mam czas i mogę nie spać, więc się zdecyduj czy mnie przepraszasz, czy wyzywasz dalej.
- Przepraszam - cichutko wyszeptała Virginia i niepewnie spojrzała na chłopaka.
Blaise, w pierwszym momencie, nie wierzył, że ona rzeczywiście to powiedziała. Był tak zaskoczony, że nawet jej nie zatrzymywał gdy wyślizgnęła się z jego uścisku i po chwili znikła za drzwiami sypialni.

Kiedy na drugi dzień wraz z Hermioną zeszli do kuchni, był wściekły na siebie, że niestety to małe słówko tak go zszokowało i nie zatrzymał dziewczyny, może wtedy nie doszłoby do tego, co ujrzał.

***
Draco i Ginny obudzili się punktualnie o godzinie szóstej i już trzydzieści minut później stali przed drzwiami kuchni, ubrani i gotowi do kulinarnej dywersji.
- Będą zaskoczeni - pisnęła Virginia
- I podziękują nam za świetne jedzenie! - Draco nie miał wątpliwości co do swoich umiejętności kulinarnych.
- Czy zachwyceni, to bym polemizowała - ruda nie podzielała bezkrytycznego entuzjazmu blondyna. - Ale na pewno, gdy spróbują, ocenią pozytywnie.
- Właśnie! I uwierzą w nasze umiejętności kulinarne.
Godzinę później przestronna, zazwyczaj klinicznie czysta, kuchnia państwa Zabinich w niczym nie przypominała swego pierwotnego stanu. Po podłodze walały się kawałki jakichś bliżej nie zidentyfikowanych produktów, a słynni mistrzowie kuchni byli biali od mąki. Przy tym wszystkim bawili się tak doskonale, że nawet nie zauważyli, jak w drzwiach do tego... piekła stanęły dwa biedne, zszokowane ludziki i ze strachem przełknęły ślinę.
Draco był cały w mące a Virginia w karmelu.
- O Jezu - jęknął Blaise.
- Co wy robiliście? - Hermiona patrzyła na dziwne potrawy i na coś, co było w piekarniku - prawdopodobnie ciasto.
- Kurczak z karmelem jest zajebisty - oświadczyła radośnie Ginny. - Chcecie spróbować?
- Co to, do cholery, ma być? - spytał ze zgrozą Blaise wskazując na potrawy, które stały na stole.
- To jest udoskonalony budyń porzeczkowy - Draco wydawał się szczęśliwy wskazując na czarne coś, które jadł. - To jest kurczak z karmelem, to indyk nadziewany śliwkami, jabłkiem i melonem oraz polany syropem klonowym – przy słowie "klonowym" Hermiona krzyknęła ze zgrozy.
- Tam piecze się udoskonalone ciasto drożdżowe z nadzieniem z szynki... Draco powiedział, że szybko urośnie... - Virginia wyszczerzyła się jeszcze radośniej od blondyna i zajrzała przez szklane drzwiczki do piekarnika - O, miał rację!
Hermiona oparła się o Blaise’a i z rozpaczą w oczach popatrzyła na towarzysza.
- Powiedzcie, że w tej kuchni zostało coś jadalnego... błagam.
- Szczotunio, tu wszystko jest jadalne, łącznie ze mną - Draco wyszczerzył się w stronę Hermiony i podszedł do kuchenki, na której w wielkim garnku coś strasznie bulgotało.
- Zabini, jak ja go zabiję to jego rodzice będą bardzo źli?
- Nie wiem, Granger... Powiemy, że to zbrodnia w afekcie, wyrok będzie łagodniejszy. Poza tym, jak pan Wielki Lucjusz Inkwizytor Ministerialny Wszelkich Odchyłów Od Norm Prawa Obowiązującego Czarodziejów Malfoy dowie się, co jego syn zrobił przed śmiercią z jego ukochanym, pięknym, czarnym jak noc Maserati, to pewnie cię nie zamorduje a może nawet pochwali....
- Ale wy jesteście sztywniaki... Zero kulinarnego polotu i fantazji - stwierdził Draco.
- Nie umiecie się bawić - przyznała mu rację Virginia.
- Ale my was przekonamy - Draco uśmiechnął się złośliwie do Hermiony i jednocześnie puścił oko do Blaise’a.
- Granger, jeśli to, co ugotowaliśmy z wiewiórą będzie ci smakowało, to dasz mi się spokojnie pocałować, a jeśli nie, to ja dam ci spokój do końca szkoły. Żadnych aluzji, po prostu nic.
- Weź spadaj Malfoy. Ja nic z tego, co tu stoi, nie ruszę! Mowy nie ma, żebym to zjadła.
- No to ja cię nakarmię!
- Ale to wygląda obrzydliwie! Zwłaszcza ten budyń. Co wy tam daliście, że jest czarny, krew? !
- Eee tam - Virginia wzruszyła ramionami - Różne takie rzeczy, ale nie krew...
- Różne takie rzeczy?! - ze grozą zapytał Blaise.
- No! - radośnie oznajmił Draco - To co, Granger? Próbujesz, czy tchórzysz?
Hermiona niepewnie podeszła do miseczki, zamieszała w niej łyżką, popatrzyła po towarzyszach, po czym zamknęła oczy, uniosła łyżeczkę do ust i przełknęła. Na jej twarzy odmalowała się dziwna mina. Zrozpaczona spojrzała na Zabiniego i podała mu łyżkę. Ten również zamoczył ją w czarnym paskudztwie i delikatnie polizał.
- To... to... – zamyślił się na chwilę. - To jest dobre - mruknął cicho do Hermiony i ze zdziwieniem popatrzył na Dracona.
- Smoku, to jest świetne... Nie no, zwracam honor... To jest naprawdę niezłe.
Draco i Giny zaczęli z radości tańczyć po kuchni, a Blaise zajadał niecodzienny specjał. Tylko Hermiona, z miną zbitego psa, wpatrywała się w kolekcję noży.
- I jak Granger?... I jak Hermiona? - powiedzieli jednocześnie Draco i Virginia.
- Smakuje dziwnie... - dziewczyna wbiła wzrok jeszcze mocniej w noże na gustownej, drewnianej podstawce, jakby chciała na nich ćwiczyć zdolności telekinetyczne. - Dziwne ... ale jest dobre - dodała z miną skazańca i zamknęła oczy. Wyglądała jakby podpisała na siebie wyrok.
Draco bez słowa objął ją i soczyście pocałował.
Pocałunek był krótki i smakował waniliami, to znaczy Draco smakował tak, jakby przed chwilą jadł coś waniliowego. Hermiona spojrzała na niego rozszerzonymi oczyma, a ten tylko się uśmiechnął i podszedł do Blaise’a.
- No stary, teraz twoja kolej, musisz ponieść karę za to, że w nas nie wierzyłeś i musisz pocałować Weasley.
- Właśnie - radośnie wykrzyknęła Ginny, ale za chwilę jej oczy próbowały wydostać się z oczodołów. – Zaraz, zaraz, jakie pocałować?! Jakie pocałować?! To ty miałeś pocałować Hermionę... Dlaczego on się do mnie zbliża, no weźcie przestańcie... Zabini, trzymaj się z daleka!
Zabini zachichotał złośliwie i wcale się nie przejął jej protestami.
- Cicho, maleńka, wiem, że na mnie lecisz, tylko tak się krygujesz, nie? Taka mała kokieteria, paluszku...
Chłopak objął wyrywające się mu małe, rude stworzenie i mocno je pocałował - prosto w umazane karmelem usta. Pocałunek był gwałtowny i Ginny zabrakło na chwilę powietrza.
- Słodziutka jesteś - Blaise oblizał się z rozmarzeniem gdy skończył ją całować.
Virginia była w zbyt dobrym humorze by rzucać się z pięściami na Zabiniego, więc tylko popatrzyła na niego wilkiem, po czym ruszyła w stronę zupy rybnej o smaku waniliowym.

Do godziny dwunastej wszyscy czworo przygotowywali najdziwniejsze potrawy wigilijne, a później poszli ubierać wielką choinkę. Zabawa przy tym była niesamowita, szczególnie gdy chłopcy przystroili się w kolorowe łańcuchy i zaczęli tańczyć kankana.
- Jest północ, oto Nowy Rok nadchodzi - powiedział uroczyście Draco wznosząc toast szampanem
- Święta ci się pomyliły Smoku - poprawił go łagodnie Zabini - Sylwester jest za tydzień.
- Ale z ciebie sztywniak! - zarechotał lekko wstawiony Malfoy, ale jednak wstawiony. - Nie umiesz się bawić.
Obie dziewczyny się roześmiały, zwłaszcza Virginia, która była już na mocnym rauszu i Blaise delikatnie wyjął jej z dłoni kolejny kieliszek.
- Koniec picia – powiedział. - Składamy sobie życzenia, dajemy buzi i idziemy spać.
Draco na słowo „buzi” natychmiast zbliżył się do Hermiony i, nie siląc się na składanie jakichkolwiek życzeń zaczął się z nią całować. Pocałunek był dłuższy niż ten, który zaserwował jej w kuchni, bo Hermiona nie próbowała od niego uciec i to on po raz pierwszy się od niej zaskoczony odsunął.
- Co... co... co to było?
- No przecież dziś Wigilia, dzień dobroci, nie wypadało bym ci złamała nos... Chyba, że bardzo tego pragniesz.
- Nie, dziękuję - powiedział niepewnie blondas i dotknął nosa, jakby sprawdzał, czy ten jest na pewno na swoim miejscu i czy jest cały i zdrowy, ale za chwilę się uśmiechnął. - Masz słodziutkie usteczka, szczota.
- A ty się ślinisz przy całowaniu - odwarknęła w odwecie Hermiona. To nie było prawdą, bo Draco ku jej konsternacji całował fantastycznie. Chłopak się nie przejął i wzniósł toast za nosy.
- Buuuzi? - spytała z naiwną minką Virginia i szeroko się uśmiechnęła. Szumiało jej w głowie i czuła się dobrze. - Dasz mi buzi, Zabini? Dasz?! Ładnie proszę...
- Uwielbiam jak jesteś wstawiona, Weasley, wtedy gadasz do rzeczy - pochylił się nad niziutkim rudowłosym stworzeniem i delikatnie pocałował Ginny, która namiętnie oddała mu pocałunek.
- Kręci mi się w głowie - oświadczyła minutę później.
- Widzisz malutka, jak ja świetnie całuję? - Blaise postanowił być choć troszkę nieskromny, ale jego zapędy zostały szybko zgaszone.
- Kręci mi się w głowie - powtarzała dalej Virginia. - Chyba za dużo wypiłam, nie powinnam tyle pić. Hermiona idziesz spać?
- Już, Gin - odpowiedziała radośnie panna Granger i na widok zbaraniałej miny ciemnowłosego Ślizgona parsknęła śmiechem.
- Najwidoczniej obaj musicie popracować, bo okropnie kiepsko całujecie.
Dziewczyny wybiegły z salonu, a Draco i Blaise spojrzeli po siebie z dziwnymi minami.
- Nie wiedzą, co dobre - stwierdzili jednogłośnie i udali się do swoich pokoi.


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 26.04.2005 10:48
Post #32 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Zmowa dziewic
Autorki: Nagini, Kitiara uth Matar


Noc z duchami

Pierwszy dzień świat był dla czwórki naszych bohaterów dniem totalnego lenistwa. Najwcześniej, bo o jedenastej obudził się Zabini. Zajrzał najpierw do Dracona. Blondyn leżał z rozrzuconymi po bokach ramionami i nogami, i cicho chrapał.
Później gospodarz poszedł na górę zobaczyć, jak śpią dziewczyny i czy w ogóle śpią.
Hermiona smacznie kimała. Była zakopana pod kołdrę po sam czubek nosa i oddychała cichutko przez lekko uchylona wargi .
Virginia natomiast; o to był ciekawy widok... Kołdra leżała na ziemi. Rude dziewczę natomiast było rozwalone na szerokim łóżku w dziwacznej pozie nie do odtworzenia. Jej koszulka była malowniczo podwinięta niemal pod pachy, a pępek świecił w całej okazałości kolczykiem. Na pupie miała czarne stringi, które więcej odkrywały niż zakrywały. Ale nie to wbiło go w ziemię... Ginny miała otwartą buzię i chrapała jak stado Malfoyów...
Blaise zaczął cicho chichotać, ona naprawdę była świetna, po prostu. Powoli podszedł do dziewczyny, podniósł skopaną kołdrę i nakrył jej drobne ciałko. Jeszcze przez chwile przysłuchiwał się symfonii dźwięków po czym wyszedł z pokoju by wziąć się za robienie śniadania - normalnego, smacznego śniadania.
Gdy uporał się już z kanapkami postawił wszystko na wielkiej tacy i ruszył na górę. Tacę postawił na podłodze a sam wszedł do pokoju Dracona.
- Pobudka śpiochu! - w odpowiedzi usłyszał ciche pochrapywanie.
- Wstawaj, leniu i rób kawę! - krzyknął Blaise.
- Daj mi, k...., święty spokój! - blondyn otworzył jedno oko, powiedział co wiedział i zamknął je ponownie.
- O nie! Wstawaj draniu i rób coś do picia, sam mam obsługiwać trzy patentowane leniwce? Twoje niedoczekanie! - Jak lubisz wstawać o świcie, to twój problem, Dziki...
- Jaki, k...., świt? – zaperzył się Ślizgon-Dżentelmen. - Za pół godziny będzie południe. Rusz tą dupę! Jedyną reakcją Pierworodnego Wielkich I Wpływowych Malfoyów było wychrypienie steku dosyć ordynarnych przekleństw, które absolutnie nie pasowały do jego rodowodu arystokraty. Zabini zmełł w zębach przekleństwo i bardzo powoli policzył w myślach do trzech.
- A chcesz zobaczyć roznegliżowaną Granger? One jeszcze śpią – zmienił taktykę i zaczął kusić przyjaciela.

Pięć minut później Draco siedział na łóżku Hermiony a w dłoni trzymał gorący kubek pełen kawy. Po chwili zaobserwował jak dziewczyna porusza nosem a jej ręce zaczynają błądzić w powietrzu.
- Czy tu jest kawa? - zapytała zachrypniętym głosem.
- A co dostanę za to, że jest tu kawa?
Hermiona była jeszcze zaspana i nie miała pojęcia, kto do niej mówi, zwłaszcza, że chłopak mówił cichutko.
- A czego chceeeeesz dobry człowieeeeeeeeeeeeeeeku? – wyziewało dziewczę i przetarło orzechowe oczęta.
- Och, szczotuniu, chcę tylko zobaczyć cię taką, jaką natura cię stworzyła
- Eee... co? - zapytała bardzo nieinteligentnie panna Ja - Wiem - To - Wszystko.
- Nago Granger, - powtórzył cierpliwie rozbawiony przedstawiciel czysto-krwistej arystokracji - jak cię mamusia natura stworzyła.
Dopiero teraz Hermiona otworzyła oczy i krótko krzyknęła podciągając kołdrę pod samą szyje.
- Wynoś się! Zostaw kawę i wynos się! Natychmiast!
- Jak wyjdę, to tylko z kawą - powiedział wrednie Draco, upił łyk boskiego napoju i ruszył do drzwi.
- Czekaj złodzieju! - wykrzyknęła Hermiona i wyskoczyła z łóżka
Czerwona pidżamka Gryfonki zakrywała zdecydowanie za dużo.
- Daj kawę - jęknęła błagalnie.
- Zapytałaś czego chcę w zamian i powiedziałem czego. Rozbierz się a dostaniesz kawę.
- Drań, zboczeniec! Byłam zaspana, Malfoy, proszę, potrzebuję tej kawy... - wlepiła w niego błagalne spojrzenie wielkich, orzechowych oczu. Wyglądała prześlicznie. - Zlituj się,
- Ty mnie prosisz, Granger - chłopak z zaciekawieniem przechylił głowę. - Niesamowite...
Jego uśmiech był w tej chwili naprawdę szczery.
- Dobra mała, ściągnij tylko górę od piżamy i kawa jest twoja. Wzruszyłaś mnie.
- Malfoy jesteś skończona świnia, dawaj tą kawę, albo...
- Albo co? Chciałem ci tylko powiedzieć, że jesteś ode mnie niższa i słabsza.
Hermiona z nienawiścią w oczach wpatrywała się w młodego mężczyznę, ale kawa to kawa. Nie bawiąc się w żadne rozpinanie ściągnęła "przez głowę" górną cześć pidżamy i rzuciła nią w chłopaka, tak, że wylądowała mu ona na głowę. Szybko chwyciła kubek kawy, wskoczyła do łóżka i nakryła się kołdrą.
- To było wredne - mruknął Draco ściągając z siebie koszule. - Zachowałaś się jak Ślizgon. Co z ciebie za Gryfonka do diabła?!
- Poprasowana i nowoczesna, Malfoy - odrzekła Hermiona i szeroko się uśmiechnęła.
Draco zrobił zdegustowaną minę i rzucił w Hermionę jej własną górą od piżamy, ale był zły i nie trafił.
Dziewczyna wyszczerzyła się do niego radośnie i z miną wyrażającą pełnię przyjemności upiła łyk kawy.
Chłopak zmełł w zębach przekleństwo, pokazał Granger język i ruszył do drzwi.
- Hej, Malfoy! - odwrócił się na progu, by spojrzeć w ciemne, roześmiane oczy podrasowanej i nowoczesnej Gryfonki. - Kawa jest pyyyszna! Dzięki! - powiedziawszy to Hermiona puściła mu bardzo figlarnie perskie oko.

***
W czasie kiedy Draco próbował dojrzeć wdzięki Hermiony, Blaise spokojnie wszedł do pokoju Ginny, w którym ta dalej pochrapywała. W bezpieczniej odległości, czyli tak, żeby ta nie mogła dosięgnąć, postawił kawę i usiadł na łóżku. Kołdra ponownie leżała na podłodze a dziewczyna spała z lekko rozchylonymi nogami.
Blaise patrzył na jej ciało i stwierdził, że byłby kompletnym idiotą, gdyby nie wykorzystał takiej szansy, przecież to było czyste zaproszenie. Wsunął dłoń miedzy jej nogi i delikatnie zaczął dotykać jej kobiecości, jednocześnie nachylił się nad dziewczyną i przez cieniutki materiał koszuli zaczął ssać je piersi. Już po chwili poczuł jak jej ciało odpowiada na pieszczoty.
Ginny zaczęła się kręcić na łóżku, w momencie gdy jej dłonie zaczęły przesuwać się po ciele, Blaise odsunął się od niej i podniósł filiżankę.
Patrzył jak dłonie dziewczyny w naturalnym odruchu błądzą miedzy nogami i wykrzyknął na cały głos.
- Weasley, nie chcę ci przeszkadzać, ale kawa stygnie!
Virginia obudziła się natychmiast z przyjemnego erotycznego snu, którego bohaterem był „niestety ten dekiel, Zabini”. Ku jej irytacji i zawstydzeniu zauważyła, że trzyma rękę między swoimi udami a wspomniany bohater jej jednoznacznego marzenia sennego siedzi spokojnie na łóżku obok niej i trzyma parujący kubek aromatycznej kawy.
- Ja rozumiem, że jakoś trzeba sobie radzić z hormonami, ale lepiej tego przy mnie więcej nie próbuj, nawet przez sen, bo nie ręczę za siebie, malutka.
Malutka zapłoniła się mocno z zawstydzenie i świętego oburzenia. Sięgnęła po kubek i łypiąc groźnie na chłopaka upiła jeden łyk.
- WON! - powiedziała, gdy sam nie uznał za stosowne wyjść z pokoju.
- Ładne podziękowanie za kawę - brew Blaise’a powędrowała do góry. - Ach, wiem... Chcesz skończyć to, co zaczęłaś... Może ci pomogę... Będzie zabawniej.
- Spierdalaj, ty niewyżyty seksualnie....
- Zaraz, Weasley, – chłopak nie pozwolił jej dokończyć tyrady - kto tu sobie dobrze robił i jak ty się wyrażasz? Ja ci tutaj uprzejmą koleżeńską pomoc proponuje, a ty tak do mnie... Nie wiesz, że na dłuższą metę tak samemu to nie zdrowo?
- Skąd wiesz? Próbowałeś? - spytała słodko Virginia i pokazał mu język.
- No wiesz co? Ty to jesteś... Najpierw robisz aluzje, co do tego, że jestem gejem, a teraz... Chyba powinienem się obrazić.
- A obraź się, obraź, i wyjdź stąd!
- A wyjdę, wyjdę, ryża żmijo! Tylko nie zapominaj, że to jest mój dom nie twój i mogę przebywać tam gdzie zechcę. Ale z taką sekutnicą nie sposób wytrzymać w jednym pomieszczeni, więc nara, Weasley - Zabini udawał rozżalonego i urażonego. - I nie wiesz co tracisz... Potrafię być delikatny i pomysłowy jak zechcę - chłopak wstał i ruszył do drzwi.
- Ta, jasne... Potrafisz – dziewczyna uśmiechnęła się ze złośliwą satysfakcją. - Malfoy mówił mi, że spałeś tylko z jedną dziewczyną, i że wcale nie był to fantastyczny pierwszy raz... Masz podobno złe wspomnienia.
- I to cię tak bawi? Moje złe wspomnienia? - Ginny miała już rzucić jakąś kąśliwą uwagę, ale zobaczyła, że Blaise jest bardzo poważny i patrzy na nią ze zmarszczonymi brwiami. Nagle zrobiło się jej głupio.
- A poza tym, od kiedy to interesujesz się moim życiem erotycznym? - dodał jeszcze wbijając w nią bardzo przenikliwe spojrzenie intensywnie zielonych oczu.
- Sorry - wyszeptała Ginny i niepewnie popatrzyła na Blaise’a. - Naprawdę nie chciałam, ja po prostu...
- Tak? - zapytał chłopak i usiadł tuż koło niej, ale tym razem jakoś jej to nie przeszkadzało.
- Ja po prostu... ja... - z oczu zaczęły lecieć jej łzy, a twarz pokryła się rumieńcem. Nagle poczuła się źle, że powiedziała mu takie przykre słowa.
- No już dobrze, malutka nie płacz - chłopak spanikował. Jak każdy mężczyzna był uczulony był na kobiece łzy i był w stanie zrobić wszystko byle tylko zapobiec pojawieniu się wodospadu. - To nie twoja wina, że Chang...
- Kochałeś się z Chang?! - Ginny spojrzała na niego absolutnie zaskoczona - Biedaku, to ja już się nie dziwię, że masz takie wspomnienia, Harry po jednym pocałunku przez pół roku do siebie dochodził... Ona niszczy mężczyzn!
- Tak mówisz?
- Aha, Chang jest taka... Ja wiem? Zawsze mi się wydawała pewna siebie i trochę zarozumiała. Zdecydowanie wolę Hermionę, albo Lunę, która jest z Ravenclawu jak Chang.
- To, że jest pewna siebie, to raczej nie jest wada, ty i szczota też jesteście pewne siebie.
- Wiem, ale chodzi mi o to, że u niej ta pewność siebie wyraża się w zarozumialstwie. Parę razy z nią gadałam i miałam wrażenie, że traktuje mnie protekcjonalnie i jak to się mówi z góry.
- Chang taka jest i nic tego nie zmieni, ale ty...
- Co ja, no co?! - nastrój Giny już zmienił się na bojowy.
- A ty jesteś mała niewyżyta złośnicą, a teraz pij ta kawę... Już po pierwszej i niedługo będzie obiad. Ja gotuje.
- To nudny będzie - mruknęła Ginny i zabrała się za kawę.
- Nudny? Tak uważasz? - Blaise uniósł do góry brew i popatrzył przenikliwie na dziewczynę.
- Nudny jak flaki z olejem.
- No cóż, to nie będą flaki z olejem... Ale skoro twierdzisz, że będzie nudny...
- To co? - podejrzliwie spytała Gin.
- Jak ci będzie smakowało to masz mnie pocałować.
- Co?!
- To! Jak ci posmakuje masz mnie pocałować w usta... - uśmiechnął się do niej słodko i puścił jej oko. - Idę do kuchni, nie przeszkadzać mi przez najbliższą godzinę.

***
Przez następna godzinę z kuchni wydobywały się najróżniejsze odgłosy, a każdy kto próbował wetknąć tam głowę dostawał ścierą po łbie i nie ważne czy był to Draco, czy któraś z dziewczyn. Mistrz tworzył i nie należało mu przeszkadzać.
Kiedy po godzinie wpuścił ich do kuchni na stole stały cztery talarze z parująca chińszczyzną.
- Weasley, teraz to ty się przekonasz, co to znaczy na ostro.
- Jemy w kuchni? - spytał zdziwiony Draco?
- Dzisiaj tak.
Hermionie zaświeciły się oczy.
- Chińszczyzna w święta - powiedziała nagle i zmarszczyła ze zdziwieniem nos, ale oczy dalej jej się śmiały.
- To po to, żeby nauczyć małą wiewiórę, jak wygląda i smakuje pikantna chińszczyzna... Zarzuciła mi, że mój obiad będzie nudny.
- Och, a co za mięsko tam dodałeś? - spytała zachwycona Granger.
Virginia nie mówiła nic, tylko z zainteresowaniem łowiła z powietrza miły zapach potrawy.
- Mięsko z Krzywołapka... Zimmy leży zamrożona i czeka na swoją kolej – „smirk” chłopaka osiągnął apogeum złośliwości.
Jakby na zaprzeczenie jego słowom w drzwiach pokazały się oba koty.
- A to pewnie ich złośliwe duchy, prawda? - zapytał Draco i z zapałem wziął się do jedzenia. Jedyną osoba, która podejrzliwie patrzyła na potrawę była Ginny. Bała się. Przecież jak jej zasmakuje będzie musiała pocałować tego śliskiego gnoma.
- No jedz malutka, jedz, może trochę urośniesz... – Blaise wrednie popatrzył na niską rudowłosą dziewczynę.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać Blaise Zabini, potomek arystokratycznego rodu Zabinich, byłby arystokratycznym denatem. Niestety panna Virginia Molly Weasley nie posiadała aż takich uzdolnień wzrokowych. Z nieszczęśliwą miną zanurzyła widelec w potrawie jakby się bała otruć, wzięła niewielka ilość do buzi i posmakowała.
Draco, Blaise i Hermiona zamarli z widelcami w połowie drogi do ust.
Virginia przez chwilę męczyła mały kęs, aż w końcu przełknęła potrawę.
- To jest dobre - powiedziała takim tonem jakby oznajmiała własny pogrzeb. - Dobre, chociaż mało oryginalne. - Wzięła następny kęs. - k...., to jest pyszne - w jej oczach zalśniły łzy wyrażające niemal skrajną rozpacz.
- To ja się bardzo cieszę, że ci smakuje - powiedział Blaise uśmiechając się złośliwie.
- Hej, co się dzieje? - zapytał Draco widząc, że Ginny cała poczerwieniała na twarzy i spuściła głowę. Była na poły zakłopotana, a na poły wściekł.
- No właśnie - poparła go Hermiona. - Możecie powiedzieć, o co wam chodzi? Ginny dlaczego jesteś taka nieszczęśliwa skoro to ci smakuje? Powinnaś się chyba cieszyć..
- Nie mam z czego.
- Jak to nie, przecież będziesz mogła mnie pocałować, pchełeczko.
- Nie wyzywaj mnie od pcheł! - warknęła rudowłosa.
- Spokojnie, Weasley, on powiedział pchełeczka, to brzmi dosyć... czule. A w ogóle o co chodzi? – Draco zmarszczył jasne brwi.
- Właśnie - Hermiona popatrzyła z zaciekawieniem na Zabiniego i Virginię.
- O to, że nie chcę od tego zboczonego dryblasa żadnej czułości - powiedziała obrażona na cały świat „pchełeczka”.
- Chcesz, chcesz, tylko sama jeszcze o tym nie wiesz - odpowiedział "zboczony dryblas" i uśmiechnął się rozbrajająco.
- Doskonale wiem, czego chcę, a czego nie!
Draco i Hermiona patrzyli na siebie zdziwieni. Zupełnie nie wiedzieli o co tej dwójce chodzi, ale dla własnego bezpieczeństwa woleli się nie odzywać. Natychmiast po skonsumowaniu pysznego, na nieszczęście dla niektórych, obiadu Blaise rozparł się wygodnie na krześle, i zwrócił się do Virginii.
- Czekam, tylko radzę ci się postarać.
- Ta, jasne ...Postarać, chciałbyś. - Ginny wstała i podeszła żołnierskim krokiem do Blaise’a.
Hermiona patrzyła zaciekawiona na sytuację rozgrywająca się przed jej oczyma. Draco także wlepił z zainteresowaniem wzrok w "pchełeczkę".
Virginia stanęła na przeciwko rozbawionego bruneta, pochyliła się i cmoknęła go krótko i siarczyście w usta.
- Co to miało być?! - Blaise był zaskoczony i zawiedziony.
- Miałam cię pocałować w usta jak mi będzie smakowało i pocałowałam, o co chodzi? - chłodno zapytała dziewczyna.
- Miałaś mnie POCAŁOWAĆ, a nie cmoknąć, Weasley, jaja sobie robisz?! - Blaise był zły, Hermiona zdziwiona, a Draco szczęśliwy.
- Ha, ha, ha! Widzisz Blaise , trzeba uważać przy nich na to co się mówi... Innymi słowy trzeba być pre-cy-zyj-nym.
- Cholera! - Zabini uśmiechnął się krzywo - przerobiła mnie ta ryża cwaniara... Nigdy więcej!
- No dobra to teraz wy zmywacie, a my i Draco idziemy przygotować pokój.
- Pokój.. do czego? - zapytała zdziwiona Hermiona.
- Zobaczysz ,szczota, zobaczysz - powiedział tajemniczo gospodarz i wyszedł z kuchni zostawiając dwie zaniepokojone dziewczyny.

- Giny jak sądzisz, co oni knują?
- Nie wiem, ale się boje.
- Ja tu w ogóle czuje się nieswojo. Zobacz, to domiszcze stoi niemal w lesie, na całkowitym odludziu... W nocy słyszałam jak w oddali wyją wilki. Boję się wypuszczać Krzywołapka na dwór, ale przecież muszę... Chociaż naszym kotom tutaj raczej się podoba.
- Gorzej z nami - odrzekła rudowłosa.
- Aha... ciekawe co te dwa cwaniaki planują, żeby nam umilić życie.
- Na pewno nie będziemy się nudzić! - pisnęła Ginny i Hermiona, wyższa od niej prawie o głowę, pomyślała, że ruda naprawdę wygląda i zachowuje się jak pchełka... zwłaszcza dla takiego dryblasa jak Zabini, czy niewiele niższego od niego Malfoy’a.
- Pchełeczka - powiedziała na głos w zamyśleniu krótkowłosa.
- Szczoteczka! - warknęła Ginny, myśląc że przyjaciółka się z niej nabija.
- Gin, ja nie do ciebie, sorry... Ja po prostu... Ty przy nich naprawdę jesteś malutka.
- Dzięki, że mi przypomniałaś - rudowłosa wydawała się naprawdę poruszona, a Hermiona zobaczyła, że jej oczy zaszły mgła.
- Hej Ginny, co się dzieje? Przecież nie może ci chodzić o te parę centymetrów.
- Dla ciebie to parę centymetrów, ale jakby przynajmniej dwa trzy razy w tygodniu ktoś na ciebie wpadał i mówił: sorry nie zauważyłem, a na dodatek...
- Co?
- Ten durny dekiel.... lubię go - wyszeptała pana W. i spłoniła się niczym mak.
- Znaczy kogo? - Hermiona naprawdę była zdezorientowana.
- Pieprzonego Zabiniego - pisnęła Virginia i otarła łzy. - Ale nigdy się o tym, dekiel, nie dowie... On się tylko ze mnie nabija, kretyn jeden.
Hermiona przytuliła załzawioną przyjaciółkę i pogłaskała ją po rudej główce.
- Przestań - pocieszała Weasleyównę. - Myślę, że on cię nawet lubi, a to że przypomina ci o niewielkim wzroście to normalne, zobacz jaki jest wysoki. Ty dla niego naprawdę wyglądasz jak pchełka.
- Nie pchełka, pchełeczka! - Ginny wypluła ostatnie słowo jakby było największą na świecie zniewagą.
- No i widzisz, nawet to zdrabnia, jakby cię nie lubił, to by tego nie robił. On cię zawsze pieszczotliwie nazwa, nie to co Malfoy...
- Masz racje, Malfoy pieszczotliwie nazywa ciebie - powiedziała Ginny i zaczęła wycierać załzawione oczy.

Hermiona już miała wszcząć sprzeczkę, ale gdy otwierał usta uświadomiła sobie jedno; że Malfoy, nawet jeśli ją przezywa, to robi to, coraz częściej, pieszczotliwie.
Chłopak bardzo się zmienił od czasu gdy jego ojca zamknięto w więzieniu. Przez prawie pół roku musiał być panem domu, i najwyraźniej to, oraz fakt, że to dzięki wstawiennictwu Dumbledore'a jego ojciec wreszcie wyszedł na wolność, zmieniło nastawienie młodzieńca do niektórych spraw.
Co prawda dalej bywał chamem i rasistą, ale tylko wtedy, kiedy naprawdę chciał kogoś urazić...
Dziewczyny zaprzestały mini - kłótni i zajęły się porządkami zastanawiając się, co też męska część załogi robi w tym czasie

***
Męska część załogi natomiast była w saloniku Blaise’a, w którym mieściło się przestronne kino domowe, ogromna wieża stereo i dosyć duża biblioteka z literaturą przeróżną, ale jedynie mugolską.
W tym pokoju było bowiem to wszystko, co młody Zabini cenił sobie w świecie mugoli, nie licząc całego arsenału mugolskich ciuchów, czy fascynacji snowboardem, któremu uległ w zeszłe Święta Bożego Narodzenia.
Pokój oczywiście nie był obwarowany magią i brunet nazywał go sentymentalnie swoim "cichym mugolskim azylem". Była to przewrotna nazwa, gdyż kiedy słuchał swojego kochanego rocka, lub metalu musiał rzucać od zewnątrz zaklęcie wyciszające, inaczej rodzice walili w drzwi, a nawet potrafili cwaniacy wejść i wyłączyć mu sprzęt. Co zaś tyczy się domowego kina. O! Z tego cuda korzystali wszyscy w domu, zwłaszcza jego stary, z którym często oglądał thrillery i horrory; oczywiście tylko te najlepsze ze świetną skonstruowaną, skomplikowaną fabułą.
Właśnie teraz chłopcy wyjmowali najlepsze filmy grozy na DVD jakie młody Zabini posiadał i układali je obok sprzętu do odtwarzania.
- Okna gotowe? - zapytał Draco przeglądając mugolskie filmy.
- Pewnie, równo o dwunastej otworzą się w pokoju maleństwa i zacznie straszyć.
- A wiesz, że to jest wredne? - mruknął Draco dalej przeglądając filmotekę.
- A wiesz, że to był twój pomysł?
- A wiesz, że masz w domu kolekcje pornoli, zboczeńcu?
- A wiesz, że... Kurde, CO MAM?! - Blaise spojrzał na Dracona zaskoczony, bo zupełnie nie wiedział o co temu białowłosemu arogantowi może chodzić.
- Inaczej mówiąc filmy erotyczne, no MOCNO EROTYCZNE. O jest nawet jeden thriller - blondyn z uśmiechem pokazał przyjacielowi swoje odkrycie. Ten przez chwile przyglądał się "znalezisku” po czym bez mrugnięcia odpowiedział.
- To na pewno ojca, thriller zostaw, resztę się schowa... Jakby dziewczyny zobaczyły, to...
- Powiedziałyby, że jesteśmy zboczeńcami i tym podobne, wiem...
- No właśnie, grzecznie schowaj filmy mojego starego poszukaj i świetnego dreszczowca Siedem. Daje po psychice. Wywiad z wampirem też może być...
- Ale to nie horror...
- Nie, ale jest mocno sugestywny, nie sądzisz? Pójdzie na początek.
- A na samym końcu Laleczka Chucky i... Koszmar z ulicy wiązów - powiedział z zimną satysfakcją Draco, czym wprawił swego kumpla w niemałe osłupienie.
- Draco... sorry, ale znając twoje dotychczasowe poglądy... Skąd ty się tak znasz na mugolskich filmach?
- Lubię horrory - odpadł blondyn i delikatnie się zarumienił. - Tylko ani słowa szczotuni, bo...
- Zmieniłeś się.
- Ja? O co ci chodzi?
- Dawniej powiedziałbyś szlamie, ewentualnie Granger, a teraz szczotuni, nawet nie szczotce...
W odpowiedzi, Draco bąknął tylko coś niezrozumiałego i począł szperać w kasetach
Zabini patrzył na rumieniącego się i mruczącego coś pod nosem przyjaciela. Draco wyglądał tak przezabawnie, że Blaise cicho się roześmiał.
- Och, rozumiem, panna Wiem-To-Wszystko-Granger ci się podoba, tak? No nie powiem... Jest ładna i inteligentna... Masz dobry gust.
- Wcale mi się nie podoba! - wypalił blondyn zdecydowanie za głośno i za szybko, i jeszcze bardziej się zarumienił. - No dobra, jest w ładniutka i zgrabna... I dobrze jej z tą szczotą na łbie - wymruczał burkliwie. Oszukiwanie Zabiniego było bezsensownym zabiegiem, a poza tym Blaise był jego przyjacielem.
- To tak samo jak z maleństwem, niby takie nic, a jednak, potrafi sprawić, że..
- ...że wszystkie inne bledną i staja się nudne i głupie i nawet to, że jest...
- ...za niska...
- ...za mądra...
- ...uparta...
- ...złośliwa....
- jest Gryfonką - to ostatnie wypowiedzieli w tym samym momencie i obaj parsknęli śmiechem, który zwabił te dwie „wadliwe” kobiety to pokoju.
- Czego się śmiejecie, co? - spytała podejrzliwie Hermiona, która weszła do saloniku pierwsza i usiadła na wygodnej, skórzanej kanapie w kolorze hebanu.
- Śmiejemy się z was, bo uważamy, że jesteście strachliwe i nie odważycie się obejrzeć z nami czterech filmów grozy, drogie koleżanki - z miejsca podpuścił je Blaise.
- Jak to nie?! Uwielbiam się bać! - Ginny zrobiła oczy jak talary i walnęła się obok Hermiony.
- Jasne - Granger popatrzyła na nią z politowaniem. - To u niej jak z alkoholem - wyjaśniła chłopakom, którzy mieli zdziwione miny. - Naogląda się horrorów, albo nasłucha strasznych historii a potem chowa się pod kołdrę i drży jak osika.
- Wcale nie! - Ginny wydawała się oburzona takimi posądzeniami. - Ja się na pewno nie będę bardzo bała.
Hermiona skwitowała to wzruszeniem ramionami - ona uwielbiała horrory i na pewno, w przeciwieństwie do Ginny, nie będzie się bać!
Draco i Blaise wymienili rozbawione spojrzenia, zasłonili okna, chodź na dworze i tak robiła się jucz szaruga.
- No to dziewczyny zaczynamy przedstawienie, ale wiecie jakbyście się bardzo bały to na mnie i na Blaise’a...
- Tak ,wiemy, nie mamy co liczyć bo wy będziecie bali się jeszcze bardziej - Hermiona uśmiechnęła się słodko do Dracona i skuliła na kanapie.
- Ta, jasne - zachichotał Zabini. - Smoku, bądź dobrym kumplem i przynieś z kuchni chipsy i co tam wolisz... O mam! piwo korzenne, a ty szczota zamiataj po lody, ładnie proszę...
Hermiona miała niemal ochotę mu przywalić za tą „zamiatającą szczotę”, ale uśmiechał się tak rozbrajająco, że mu podarowała zniewagę i zeszła razem z Draconem do kuchni.

- I czym ty masz zamiatać, szczotuś, skoro takie fajne kłaczki ścięłaś? - zapytał Draco z delikatną nutą żalu, mocując się z czterema piwami. – Kurna, - dodał sam do siebie - chipsy przyniosę później, nie mam trzech rąk.
Hermiona już go miała trzasnąć za kolejną aluzje, co do jej włosów, ale zamiast tego spojrzała na niego z politowaniem, wyciągnęła różdżkę i zmniejszyła zarówno kilka opakowań, chipsów jak i lodów oraz kilka butelek soków.
- Niby taki czarodziej czystej krwi, ale jak przychodzi co do czego, to żaden facet nie potrafi się w kuchni znaleźć - mruknęła i wyszła, zostawiając oniemiałego Malfoya, do którego chyba dopiero teraz dotarło, po co ma w tylnej kieszeni spodni drewniany patyk nazywany różdżką.
- Szczotuś, zaczekaj! - krzyknął Draco i pobiegł za Hermioną.
- Co, Smokuś? - zaszczebiotała Herm i zatrzepotała rzęsami, doskonale naśladując Parkinson. - Chces buzi, skarrrbecku?
- Buhaha! Bardzo śmieszne, szczota, ale od ciebie owszem, chcę buzi... - Draco postanowił wykorzystać sytuację
Zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować dostała buziaka w same usta.
- Nie przypominaj mi więcej tej kretynki, bo się zdenerwuję - powiedział i złośliwie się uśmiechnął.
- Dracuś, no co ty? Ja miałabym ciebie denerwować, mój słodziutki smoczku? Nigdy... - Hermiona uznała, że to dobry sposób na dokuczanie blondasowi.
- Granger, powiedz coś jeszcze w tym stylu, a pożałujesz - powiedział chłopak zbliżając się do niej.
- A co mi zrobisz, smoczku ty mój? – zaszczebiotała, w odpowiedzi, niczym pokazowa idiotka.
- Sama tego chciałaś - powiedział chłopak odstawiając piwo i łapiąc ją w objęcia. Hermiona spodziewała się, że chłopak ją pocałuje, za co mogłaby mu walnąć, ale nic takiego nie nastąpiło. Odwrócił ją tyłem do siebie i klepnął w pośladek, niczym małe nieposłuszne dziecko. Hermiona z zaskoczenia pisnęła jak przestraszona dziewczynka.
- Malfoy, jak śmiesz?! – warknęła chwilę później.
- Uprzedzałem, Granger... Co, już nie mówisz do mnie per Smoczuś? - zadrwił chłopak.
- Jesteś dupek!
- Cicho bądź i jak jeszcze raz zaczniesz się zachowywać jak ta skretyniała, niedorozwinięta pseudo-modelka, to przyrżnę ci na goły tyłek... i to przy twojej rudej przyjaciółce i przy Dzikim. Nie żartuje - dodał gdy spojrzała na niego kpiąco.
- A myślałam, że ona ci się podoba - Hermiona miała na twarzy złośliwy uśmiech pełen samozadowolenia.
- Jeszcze jedno słowo, Granger, a przekonasz się, że potrafię być niemiły.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Coś w głosie blondyna przekonało ją, że Draco mówi poważnie. Cóż, widocznie wbrew pozorom, nie cierpiał panny Parkinson.
Ostatnie kilka kroków do pokoju pokonali w ciszy.

*
W momencie gdy zaczął się pierwszy film dziewczyny rozpłynęły się w uśmiechach.
- On jest wspaniały* - szepnęła Ginny a Hermiona uśmiechnęła się tylko i przytaknęła. Oglądała ten film już z milion razy. Ale jak przystało na prawdziwa przedstawicielkę płci pięknej uwielbiała „Wywiad z Wampirem”.
Draco i Blaise skwitowali te słowa uwielbienia litościwymi spojrzeniami i w myślach przeklęli niezbyt, dla nich, udany wybór filmu. W ogóle nie rozumieli co dziewczyny widziały w tych pseudo przystojniakach.
Przy thrillerze "Siedem" było już lepiej. Co prawda Ginny stwierdziła, że Brad Pitt jest nawet przystojny, ale Hermiona zmarszczyła nos i powiedziała.
-Taki jakiś... przeciętny, co ty w nim widzisz, Gin? - co spotkało się z ogromną aprobatą obu panów i natychmiastową reakcję w postaci przekrzykiwania się:
- Może jeszcze ci nałożyć lodów?! - Draco.
- ... a może podać miseczkę z chipsami?! - Blaise.
- ... przynieść ci jeszcze piwa, szczoteczko?
- ... może otworzymy wino, malutka?
- Cicho głąby, próbujemy oglądać! - ucięła przedstawienie Ginny, a Hermiona jedynie się radośnie i nieco złośliwie roześmiała.

Później było już lepiej, bo obydwie panie zaczęły bardziej się bać. Virginia zrobiła ogromne, przestraszone oczy i wbiła je, w masochistycznym odruchu, w wielki płaski ekran umieszczony na ścianie na przeciwko.
Przy "Laleczce Chucky" obydwie tuliły się do siebie na kanapie, a Draco i Blaise rzucali sobie porozumiewawcze spojrzenia.
Pod koniec filmu Blaise zaproponował.
- No to ja i Smoku zejdziemy po więcej lodów i przyniesiemy jeszcze piwa korzennego... Spoko, znamy zakończenie.
- Nie! - pisnęła Ginny. - Nie idźcie obaj.
- A co, boicie się? - spytał Draco bo Hermiona też miała bardzo niewyraźną minę.
- Nie, ale odczuwam pewien dyskomfort, niech idzie jeden z was - powiedziała krótkowłosa.
- Dobra, kolej na mnie, ale sam się boje - powiedział Blaise i złapał Virginię w pasie. - Idziesz ze mną, będzie mi raźniej.
Virginia, pomimo tego, że była a w męskim towarzystwie, niepewnie schodziła do kuchni. Okropnie się bała. W momencie gdy o jej nogi otarło się coś miękkiego wrzasnęła głośno i przytuliła się do Blaise’a.
- Ja nigdzie nie idę! Co to było?!
- Po pierwsze, to idziesz ze mną do kuchni, a po drugie to był twój własny kot.. I ktoś tu mówił, że nie będzie się bał....
- Przestań się ze mnie nabijać, to na pewno nie był kot - dziewczyna dalej trzęsła się ze strachu i przytulała do chłopaka.
- Jasne, że nie. To był wielki straszny potwór - Blaise uśmiechnął się w ciemności i złapał dziewczynę za rękę po czym razem zeszli do kuchni.
Ginny ani na moment się od niego nie odsunęła.

W momencie gdy tylko za Ginny i Blaise’em zamknęły się drzwi, Hermiona zatrzęsła się z strachu i wtuliła się w kąt kanapy. Po kilku minutach dalszego oglądania spojrzała się niepewnie na chłopaka, który.
- Draco... – Malfoy był niebywale zaskoczony słysząc swoje imię; to mu podpowiedziało, że Granger nie czuje się zbyt komfortowo i omal nie zachichotał - ...nie jest ci za zimno w tym fotelu? Bo on tak daleko od kominka stoi....
- Ależ skąd? Jest mi tu doskonale - chłopak uśmiechnął się radośnie i napił się piwa.
- Bo wiesz... mi tak jakby trochę... zimno... i jakbyś mógł...
- Podać ci kocyk? - zapytał uprzejmie.
- Tak, poproszę... - Hermiona za nic na świecie nie przyznałaby się, że się boi, i że wolałaby aby ktoś przy niej siedział, ktokolwiek, nawet Malfoy...
Draco wziął kocyk z jednego z foteli i, nie siląc się na zbytnią grzeczność, rzucił go dziewczynie.
"Drań" - pomyślała Granger, owinęła się w koc i znowu się zatrzęsła.
- Jak na mój gust, to się boisz, a nie jest ci zimno... Jak chcesz to cię przytulę, szczoteczko...
Hermiona już miała skapitulować i się zgodzić, ale wrócili Blaise i Ginny. Rudowłosa człapała tuż za chłopakiem niosącym łakocia i wczepiała się dłońmi w jego puszysty, granatowy sweter prawie tuląc się do jego pleców.
- Lubię, jak ona się boi, jest wtedy taka milutka - Zabini postawił smakołyki na stole i przytulił maleńką istotę, która się do niego kleiła.
Hermiona mimo strachu rozczuliła się. Główka Ginny znajdowała się gdzieś między pasem a pachą Zabiniego. Dziewczyna była naprawdę malutka... albo Blaise wielki; zależy jak spojrzeć.
- Ja zawsze jestem milutka - mruknęła panna Weasley, która teraz, przy swej przyjaciółce, znowu nabrała odwagi. Szybko podbiegła do Hermiony i przytuliła się do niej, co ta przyjęła z wielka radością, natomiast chłopcy uśmiechnęli się złośliwie i postanowili puścić następny miły filmik. Coś, co nadaje się na obejrzenie przed snem, czyli „Koszmar z Ulicy Wiązów”.
Panowie byli zachwyceni reakcja dziewczyn, natomiast te co chwile zamykały oczy i modliły się by to coś zaraz się skończyło.
- Obejrzymy jeszcze to i idziemy spać - litościwie powiedziała Blaise i uśmiechnął się znacząco do Dracona.
- To jest okropne do oglądania przed snem... - Hermiona nie kryła swojego oburzenia. - Jak mogliście zostawić to na koniec?
- Przecież lubicie się bać...
- Nie aż tak. To jest podobno cholernie koszmarne... - Virginia się wzdrygnęła.
- Cykor - Blaise podszedł do dziewczyny i się nad nią nachylił. - Malutki cykorek - szepnął jej prosto do ucha i delikatnie ugryzł miękki płatek.
- Drań! - pisnęło dziewczę i złapało się za ucho. Ginny cieszyła się, że jest ciemno, bo się zarumieniła. Pieszczota chłopaka była bardzo miła i wbrew własnej woli zaczęła sobie wyobrażać jakby to było z Zabinim w łóżku.
Szybko się jednak otrząsnęła i powiedziała:
- Ugryź się w tyłek, a poza tym wcale się nie boję...
- Ugryźć to ja mogę ciebie, ruda, a co do bania się... Skoro się nie boicie to nie musimy was odprowadzać do pokoi, prawda?
- Oczywiście, że nie - powiedziała Hermiona, ale zabrzmiał to jakoś dziwnie niepewnie. Mimo wszystko nie zamierzały dać satysfakcji tym dwóm oślizgłym Ślizgonom.
Gdy film się skończył, dziewczyny powoli ruszyły na swoje piętro, oświetlając sobie korytarz różdżkami. Bardzo szybko się umyły – przy rozjarzonych na pełną moc żyrandolach - i poszły spać.

*to chyba jasne, że chodzi o rolę Toma Cruise’a, prawda? Chyba jego najlepsza kreacja filmowa.

***
Równo o północy okno w sypialni Ginny otworzyło się z hukiem na oścież.
Dziewczyna obudziła się - a spała zaledwie kwadrans - i wrzasnęła tak jakby ją stado upiorów dopadło.
Piętro niżej chłopcy zarechotali oczekując właśnie takiego obrotu wydarzeń.
- Idę o zakład, że uciekła do szczotuśki - powiedział Malfoy.
- Myślisz Smoku? - Zabini udawał, że się nad tym głęboko zastanawia.
- Szczotuleczka jest zapewne zachwycona, chociaż nigdy się nie przyzna, że zcykorzyła - Draco mógłby zdobyć mistrzostwo w konkursie na ilość zdrobnień i wariacji na temat słowa "szczotka",.
- Tylko do niej tak się nie odezwij - Blaise wyglądał na przestraszonego nowym neologizmem przyjaciela. - Udusi cię, a ja jej nie będę przeszkadzał.

Kiedy dwóch młodzieńców znalazło się w sypialni Hermiony, oczom ich ukazała się ciekawy widok. Granger i Virginia siedziały przytulone do siebie na łóżku.
- Jesteście okropne... A tak w ogóle to nie dziwię się, że przyjęłyście zakład - Zabini uniósł do góry lewą brew puszczając chwilę wcześniej bardzo dyskretnie oko do przyjaciela. - Skoro tak kleicie się do siebie, musicie być... inne...
Draco uśmiechnął się bezczelnie.
- Zawsze wiedziałem, Granger, że jesteś lesbą.
- Wcale nie, nadęty bufonie! - wrzasnęła Hermiona wypuszczając Ginny ze szczelnego uścisku.
- Bęcwały - dodała z godnością ta druga.
- Może mała historia o duchach? - Zabini bawił się doskonale
- Świnia z ciebie, Zabini - Ginny popatrzyła na niego oskarżycielsko a w jej oczach dało się jeszcze wyczytać strach, który owładnął ją przed kilkoma minutami.
- A ty, Malfoy, co się tak głupio szczerzysz? - Hermiona zaatakowała Dracona.
- Zawsze chciałem zobaczyć dwie babki w jednym łóżku, nie myślałem tylko, że to wy zapewnicie mi taki widoczek - Draco uśmiechnął się ironicznie.
- Pocałujcie się, chętnie popatrzymy - Zabini wyszczerzył się w szczerym uśmiechu.
- No dalej, nie wstydźcie się - Draco splótł dłonie na piersi i popatrzył rozbawiony na dwie przyjaciółki.
Hermiona zmrużyła złośliwie oczy i spojrzała porozumiewawczo na Gin.
- Pocałujemy się... - powiedziała przymilnie wywołując u mężczyzn szok na przystojnych buźkach - ...pod warunkiem, - dodała złośliwie - że wy zrobicie to pierwsi.
W pierwszej chwili obaj mężczyźni chcieli gorąco zaprotestować, sam pomysł wydał im się obrzydliwy i nie do przyjęcia, ale gdy zobaczyli złośliwie uśmiechy na ustach obu kobiet postanowili dać im nauczkę.
- To mówisz, Granger, że zaczniesz się lizać z Weasley jeśli ja pocałuje Dzikiego?
- Malfoy, ty chyba nie myślisz, że nas zadowoli ot taki sobie zwykły pocałunek - Ginny zaczęła ich podpuszczać, gdyż była pewna, że oni i tak tego nie zrobią. W końcu to byli "stuprocentowi mężczyźni".
- W takim razie dziewczyny, patrzcie uważnie bo powtórki z rozrywki nie zamierzamy zapewniać - powiedział Blaise jednocześnie zbliżając się do blondyna.
Dziewczyny patrzyły zaszokowane jak Blaise wolny krokiem podchodzi do Dracona i posyła mu wiele mówiący uśmiech. Draco przez chwile patrzył zaskoczony na przyjaciela, ale kiedy dostrzegł w jego oczach znajome iskierki drwiny, odprężył się zupełnie. Nigdy jeszcze nie całował się z mężczyzną, ale tym razem może się poświęcić, w końcu to dla dobra sprawy i chodzi tylko zwykły pocałunek a nie o pójście do łóżka. Draco był zdania, że jeśli miałby wylądować w łóżku z większa ilością osób, to musiałyby być to same kobiety. Cholernie nie lubił się dzielić. Zabini, co prawda nie był aż tak wielkim egoistą, ale do spraw łóżkowych podchodził tak samo. Zdecydowanie kobiety.
Mężczyźni przez chwilę patrzyli na siebie niepewnie. Wreszcie Draco przyciągnął do siebie wyższego kolegę i wpił się w jego usta. Pocałunek był gwałtowny i mocny. Obaj byli mistrzami, jeśli chodzi o obdarzanie kogoś pocałunkami, więc i ten był doprowadzony do perfekcji.
Trudno było nie być mistrzem, skoro niektóre dziewczyny wręcz rzucały się na szyje swoim "ukochanym" i czasami aż głupio było tak całkiem odmówić (wtedy, gdy panna była ładna, oczywiście). Chłopcy nabrali takiej wprawy, że mogliby, co nieco o pocałunkach opowiedzieć własnym ojcom, przynajmniej w ich mniemaniu. Ojcowie, bowiem mieli naturalny talent do Ars Amandi w każdym wydaniu i przekazali go na następne pokolenie - dość hojnie przekazali, o czym zszokowane dziewczyny właśnie miały okazje się przekonać.
Ginny pisnęła nawet, gdy jej wielkie czekoladowe oczęta zobaczyły to, co zobaczyły a Hermiona zakryła dłonią usta, które bezwiednie rozdziawiła
Po dłuższej chwili obaj chłopcy odsunęli się od siebie i odruchowo wytarli wargi rękawami koszul.
- Nawet nie było tak źle, - stwierdził Blaise - ale i tak nigdy więcej.
- Yah - powiedział Draco. - Nawet niezły jesteś
Kiedy spojrzeli na dziewczyny, omal nie wybuchli śmiechem. Miały szeroko otwarte oczy i nawet nazwanie tego szokiem byłoby delikatnym określeniem.
"Wow!" - wyrwało się Hermionie. Chcąc nie chcąc musiała sama przed sobą przyznać, że to był wręcz podniecający widok.
Ginny miała oczy jak spodki i gapiła się to na jednego, to na drugiego.
- Geje - pisnęła bez przekonania.
- Udowodnić ci, że nie jestem kochającym inaczej, maleństwo? - Blaise popatrzył na nią i krzywo się uśmiechnął.
- Nie - ten pisk też nie brzmiał przekonująco.
Hermiona chciała coś powiedzieć, ale udało się jej jedynie wydusić:
- Eee...
- One nie miały pojęcia, że my zdecydujemy się na taki desperacki krok - Draco usiadł na łóżku i wlepił bezczelny wzrok w Hermionę. - My mieliśmy jednak motywy do takiej... desperacji... i czekamy na wynagrodzenie nam tego... trudu - cedził słowa blondyn. Jego uśmiech był w tej chwili książkowym przykładem "jadowitego uśmiechu", a twarz przybrała wyraz oczekiwania.
- To był żart - Hermiona gapiła się na Malfoya z niedowierzaniem. - Masz rację mówiąc, że nie przyszło nam do głowy, że to zrobicie, to był bardzo głupi żart.
- Żart, nie żart, Granger - powiedział zimno Blaise i także usiadł na łóżku. - My się pocałowaliśmy, teraz moje drogie wasza kolej. Chyba, że Virginia jest za malutka...
- Sam jesteś malutki! - odcięła się dziewczyna.
- Zapewne – Zabini wydął pogardliwie wargi
- No, czekamy... - Draco popatrzył na dziewczęta zalotnie. - Pokażcie, co potraficie.
Obydwaj siedzieli na łóżku bardzo blisko Ginny i Hermiony i patrzyli się na nie z zainteresowaniem.
- Chyba nie muszę uprzedzać, że jeżeli okaże się to zwykłą podpuchną to... będziemy musieli was ukarać. Macie to zrobić z naprawdę dużym zaangażowaniem...
- Malfoy, a co ty do diabła rozumiesz, przez duże zaangażowanie? - Hermiona chłodnym głosem zaczęła przepytywać chłopaka, nie zamierzała pokazywać jak bardzo się boi. Nie teraz i nie jemu.
- Szczoteczko, chyba nie jesteś taka tępa, by nie rozumieć znaczenia wyrażenia duże zaangażowanie - Draco wiedział, że Hermiona nie cierpiała jak nazywał ją szczoteczką. Odkąd ścięła włosy takie określenie padało wielokrotnie, szczególnie z ust Ślizgonów; szczególnie z jego ust.
Hermionie stanęła przed oczami mgłą czerwieni. Nienawidziła "szczoteczki" sto razy bardziej od "szczoty". Przede wszystkim dlatego, że używał tego zwrotu Malfoy i mówił to takim tonem jakby miał wybuchnąć śmiechem. A w tej chwili ubodło ją to do żywego.
- Ja ci dam szczoteczkę, patafianie nadmuchany - wściekła się Granger. - A co do tego zaangażowania to wam wyszło całkiem sprawnie, chyba ćwiczyliście, co?
- Chyba w twoich snach, szczoteczko - Draco po prostu nie mógł sobie odpuścić, uwielbiał widok zdenerwowanej Gryfonki.
- Może starczy tego przekomarzania - Blaise nie spuszczał wzroku z zarumienionej Ginny, która wcale nie miała ochoty całować się z najlepsza przyjaciółką. - Nasze maleństwo się niecierpliwi... Pewnie już chciałoby poczuć miękkie usta przyjaciółki na swych wargach..
Ten tekst trochę wkurzył dziewczyny, ale także je speszył. I kiedy zaczęły się całować były tak roztrzęsione, że wyszło im to dosyć koślawie. Chłopcy skwitowali pocałunek gromkim śmiechem.
- I wy to coś nazywacie całowaniem? - Draco z politowaniem spojrzał na zarumieniona Hermionę. - Powiedz mi, słonko, której części wyrazu zaangażowanie nie zrozumiałaś.
- Dracze, kumplu nie kapujesz? - Blaise również nie mógł sobie darować. - One po prostu tak bardzo chcą zostać przez nas... ukarane, że specjalnie spartoliły tego całuska...
Ginny zrobiła się czerwieńsza od swoich włosów i posłała wściekłe spojrzenie Zabiniemu a Hermiona zaprotestowała:
- My chcemy jeszcze jedną szansę, bo wy się na nas gapicie i się peszymy, teraz będzie lepiej.
- Druga szansa - Zabini popatrzył rozweselony na Malfoya. – Słuchaj, droga szczoto, my nie przewidujemy drugiej szansy.
- To jest nie fair!!! - krzyknęła Hermiona, w tym momencie nie zwracała uwagi na to, że Blaise zaczął ja przezywać. - Wy mieliście więcej czasu!
- Właśnie - Ginny przyłączyła się do przyjaciółki, wolała nie zastanawiać się, co takiego wymyśli ten ciemnowłosy Ślizgon.
- Jakie więcej? Pocałowaliśmy się raz i porządnie a wy chyba się w ogóle całować nie potraficie... - Draco wydął usta z pogardą - Szczoteczka i Wiewióreczka nie umią się lizać - wycedził radośnie Malfoy.
- Trzeba je nauczyć - rzeczowo stwierdził Zabini.
- Wcale nie trzeba! - wykrzyknęła przerażona Ginny, ale to i tak nic nie pomogło. Chwile później została przerzucona przez plecy Blaise’a i wyniesiona do jego sypialni.

- No Granger, jakoś muszę cię ukarać, inaczej straciłbym twarz – oznajmił po wyjściu przyjaciela Draco, uśmiechając się przy tym niewinnie i perwersyjnie za razem.
- Pozwól droga szczoteczko, że osłodzę ci życie - to mówiąc zbliżył swoje usta do warg dziewczyny i już miał ją pocałować gdy usłyszał potężny wystrzał i poczuł pieczenie lewego policzka. Zszokowany popatrzył na Hermionę, która dała mu właśnie „z liścia” po gębie.
- Za co? - zapytał z miną mokrego spaniela, któremu ktoś właśnie nadepnął na ucho.
- Wiesz dobrze za co ty... ty... ty wypłoszu! I nie mów do mnie szczoteczko! Nie znoszę tego, do diabła.
Mina mokrego spaniela zmieniła się w minę złego dobermana i Hermiona poczuła się trochę niepewnie.
- Słuchaj, Granger, - warknął - umowa między nami była prosta. Spartoliłaś pocałunek z wiwiórowatą i masz za to zapłacić. Nie rozumiem czemu miałbym dostać w twarz tylko za to że próbowałem cię pocałować? Możesz mi to wyjaśnić w racjonalny sposób? Szczoteczki nie przyjmują do wiadomości, to wcale nie brzmi obraźliwie.
- Zależy jak dla kogo - dziewczyna wydawała się śmiertelnie obrażona, choć tak naprawdę poczuła się okropnie. Dopiero po fakcie uświadomiła sobie, że Malfoy, tak właściwie, oberwał za niewinność i wypadałoby go przeprosić... tylko jak to zrobić.
- Dobra, sorry nie chciałam, poniosło mnie... Lepiej? - jak widać nie tylko Ślizgoni maja kłopoty z kulturalnymi przeprosinami..
- Powiedzmy. Ale za ten policzek kara musi być ... dotkliwsza - Uśmiech Dracona był szczytem perwersji. Kocim, powolnym i zmysłowym ruchem wślizgnął się głębiej na łóżko i pchnął Hermionę do opozycji leżącej.
- Malfoy, co ty wyrabiasz?! - Hermiona lekko się przestraszyła.
Draco jedynie cicho się zaśmiał i potarł nosem o jej policzek.
- Cicho, Granger, nic takiego ci nie zrobię - po tych słowach wsunął delikatnie język między rozchylone wargi dziewczyny.
Przesunął nim niespiesznie po jej podniebieniu. Spowodowało to fale leciutkich dreszczy i Hermiona cicho jęknęła. Jej dłonie zacisnęły się na barkach chłopaka i w pierwszym odruchu chciała go odepchnąć, lecz chwile później zaczęła przyciągać go do siebie, bo jego język delikatnie masował język dziewczyny zmuszając ją do kolejnego, cichego jęku. Ich wargi mocno do siebie przywarły i obydwoje zatopili się w głębokim, namiętnym pocałunku.
Po kilku chwilach Draco przewrócił się na plecy i teraz dziewczyna była górą, to ona miała decydować o intensywności pieszczot. Hermiona odsunęła się na moment od chłopaka, tylko po to by popatrzeć w jego zamglone oczy i zaraz wróciła do przerwanych pocałunków. Czubkiem języka przejechała po jego wardze, by później ugryźć ja delikatnie.
Draco przyciągnął ją mocniej do siebie i pogłębił pocałunek. Jego dłoń sięgnęła do prawej piersi dziewczyny, pieszcząc ją delikatnie przez satynowy materiał kremowej koszulki do spania.
Hermiona, gdy tylko poczuła dłoń Ślizgona na swojej piersi, odsunęła się od niego gwałtownie.
- Nie! Nie chcę...
- Nie bój się - Draco zsunął z siebie dziewczynę i położył na łóżku. Leżał teraz obok niej na boku, tak że mógł swobodnie patrzeć jej w oczy.
- To nie o to chodzi, że się boje - kłamała jak z nut. - Ja po prostu nie chce, to posunęło się za daleko. Draco, idź już do siebie... proszę... ukarałeś mnie i to powinno wystarczyć.
- Ale to tylko część kary - Draco uśmiechnął się szelmowsko - a właściwie to ja po prostu wykorzystałem perfidnie sytuację, Granger. Bo kara jest troszeczkę inna.
Wstał i wyciągnął rękę do Gryfonki:
- Chodź - powiedział uśmiechając się jak wcielenie niewinności.
- Niby gdzie? - Hermiona spojrzała podejrzliwie na blondyna. - Ja nigdzie z tobą nie idę... i zaraz, zaraz, co to ma u diabła znaczyć, że wykorzystałeś sytuację?!
- Och dziewczyno, źle ci było jak cię całowałem? Poza tym walnęłaś mnie w japę zupełnie za nic. Za to, że chciałem dać ci odrobinę przyjemności. Nie dyskutuj tylko chodź... Bo wezmę cię na plecy, tak jak Blaise wziął wiewiórzastą.
- Przyjemności, myślałby kto - dziewczyna tylko prychnęła . - I niby gdzie i po co mam z tobą iść? Ja w cale nie mam ochoty się stąd ruszać, tu jest mi dobrze. I nie mów o Ginny wiewiórzasta... wypłoszu.
"Wypłosz" nie czekając na dalszą litanię "szczoty" złapał dziewczynę wpół i zarzucił sobie na plecy jak przysłowiowy worek kartofli.
- Puść mnie w tej chwili, Malfoy! - wrzasnęła Hermiona - postaw mnie na ziemi!
- Ani mi się śni, Granger... szczoteczko...
Chłopak nic sobie nie robiąc z pięści dudniących w jego plecy zaniósł dziewczynę do swoje sypialni i rzucił ją na wielkie łóżko.
- No Omnibusiku, wreszcie jesteś tam gdzie twoje miejsce... i zostaniesz tu na dłużej, słoneczko
- Co?! Ty kreaturo! Ty wypłoszu, bufonie, arogancki dupku! Ty, ty - Hermiona się na chwile zapowietrzyła - ty mężczyzno-podobny jaszczurze ty!! Myślisz że ja tu zostanę? - dziewczyna wstała i ruszyła dziarskim krokiem do drzwi.
- Kurde...a do tej pory myślałem, że Gryfoni mają choć trochę honoru, najwyraźniej się myliłem - spokojnym głosem stwierdził Ślizgon To jedno zdanie sprawiło, że Hermiona stanęła w miejscu i bardzo powoli zaczęła odwracać się w stronę chłopaka, który zdążył się już rozłożyć na łóżku.
- Honoru? - wycedziła przez zęby.
- Tak, w końcu powiedzieliśmy wam, że zostaniecie ukarane, jeżeli wasz pocałunek będzie byle jaki i, cóż Granger, on był bardzo byle jaki, a my przyłożyliśmy się do swojego bez zarzutu... Co do kary, czy którykolwiek z nas powiedział, że kara będzie się składała z jednej rzeczy? Chyba nie....
- Ty... Ty... świnio jedna - Hermiona rzuciła się z pięściami na Dracona, bo w tym momencie miała ochotę go zabić, posiekać na drobne kawałeczki albo zrobić coś jeszcze gorszego.
Przez kilka minut siłowała się z roześmianym blondynem, by wreszcie wylądować pod jego zgrabną umięśniona sylwetką.
Piąstki Hermiony opadały rytmicznie na pierś młodego mężczyzny nie robiąc mu zgoła żadnej większej krzywdy i zmuszając go do coraz głośniejszego i bardzo radosnego śmiechu. Draco zastanawiał się jak ona może go bić dalej leżąc na wznak.
- Granger, szczoteczko - powiedział niemal czule łapiąc ją za nadgarstki - chyba nie chcesz żebym ukarał cię także za pobicie, a może właśnie tego chcesz?
Dziewczyna popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Nie chcę - powiedziała bardzo cicho.
- Och, czyli mogę puścić twoje dłonie? - spytał mrużąc lekko oczy i pieszcząc kciukami nadgarstki dziewczyny, i Hermiona nie była pewna, czy chce aby przestał ją tak do tykać.
- Mo.. możesz..
- I nie będziesz mnie już biła, ani uciekała? - cicho szepnął do jej ucha i delikatnie je polizał.
- Nie będę... nie będę cię biła...
- Ani uciekała - delikatne przygryzienie płatka ucha sprawiło, że Hermiona zaczęła szybciej oddychać i po chwili skinęła głową. Zgodziła się na wszystko.
- Nie, nie ucieknę - dodała gdy zapytał, czy jest tego pewna i zaczął całować wrażliwą skórę za uchem powodując, że po jej ciele przelały się fale przyjemnego ciepła.
Puścił jej dłonie i oparł się na łokciach ,ale się nie odsunął. Leżał nad nią a właściwie prawie na niej i wpatrywał się szarymi tęczówkami w jej orzechowe oczy.
- I będziesz ze mną spała, w tym pokoju... w tym łóżku do końca swego pobytu tutaj, tak Granger?
- Spała z tobą? - jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i strachu. - Dlaczego z mam z tobą spać
- Bo to jest część kary, Hermiono - odparł po prostu, obserwując z zadowoleniem, jak mruga zdziwiona usłyszanym z jego ust własnym imieniem.
- Ale ja nie chce - zawołała jak mała dziewczynka, której ktoś każe zjeść rozgotowaną marchew, wmawiając, że to dobre dla zdrowia
- A myślisz, że ja chciałem pocałować Bleise’a?
- Ale dobrze wam to szło... zupełnie jakbyście mieli praktykę...
- Nie igraj ze mną, Granger i mnie nie drażnij - jego oczy zwęziły się bardzo niebezpiecznie. - Doskonale wiesz, że nasza praktyka opiera się na kontaktach z płcią przeciwną.
"No i skończyło się hermionowanie" - pomyślała dziewczyna wlepiają w niego błagalny wzrok.
- Będziesz po prostu ze mną spać. Łóżko jak widzisz jest bardzo duże. Nie dojdzie do niczego, czego sama nie zechcesz...
- I pewnie nie ma znaczenia, że ja wcale na to nie mam ochoty - zrobiła pocieszną minkę, na którą zawsze łapał się jej ojciec, gdy czegoś chciała. Niestety, a może stety, Draco Malfoy na pewno nie był jej ukochanym tatusiem i na widok wyrazu jej twarzy tylko się roześmiał.
- Granger, co to z mina? - spytał z rozbawieniem lądując na plecach i rechocząc jak opętany. - Wyglądasz jak pięciolatka, której ukradli wiaderko do robienia babek z piasku, albo ktoś zabrał wyjątkowo dużego i słodkiego lizaka. Myślisz że mnie wzruszysz? Poza tym mimo magicznego ogrzewania wyrka, automatycznie włączającego się przy minus pięciu, nie jest tak bajecznie ciepło, jak może być śpiąc w jednym łóżku we dwoje...
- Rzucam się w nocy i kopię - Hermiona spróbowała ostatniego chwytu, mając nadziej, że to pomoże - i.. i mówię przez sen!!
- Ja już znam doskonały sposób na zatkanie twoich usteczek i jeśli zaraz się nie zamkniesz i nie pójdziesz spać, jak przystało na grzeczną Gryfonkę to go wypróbuje... szczotunio.
- Nie jestem żadną szczotunią, ty nadęty bufonie, smocza kreaturo, słyszysz?! - Hermiona podniosła głos o kilka tonów i praktycznie już krzyczała. - Ty żałosna imitacjo mężczyzny!! - dokończyła triumfalnie i wbiła w niego płomienny wzrok, po czym wstała i ruszyła do wyjścia.
Nie miała pojęcia o tym , jak pociągająco wygląda z lekkim rumieńcem i roziskrzonymi oczyma, ale Draco Malfoy to widział i nie mógł pozostać zupełnie obojętny na jej wdzięki, tak samo jak nie mógł zbyć ostatniej, dosyć przykrej i nieprawdziwej obelgi. W końcu on był mężczyzną, tyle przynajmniej mógł stwierdzić w czasie dyskretnej obserwacji panny Granger pod prysznicem i nagłego zwężania się dżinsów na widok roznegliżowanej krótkowłosej Gryfonki. Szybko podniósł się z łóżka i pobiegł w ślad za dziewczyną, by po kilku chwilach z powrotem przyciągnąć ją do sypialni i rzucić na łóżko.
- Granger, krótkowłosy sierściuszku, chyba nie chciałaś mi niehonorowo zwiać, co? - zapytał przylegając do niej całym ciałem i z satysfakcją obserwując jak się rumieni, czując na sowim biodrze jego twardą męskość.
- Nie, ja chciałam... do łazienki - jej buzia była komicznie wystraszona.
- Naprawdę? Zapomniałaś , że przy każdej sypialni jest mała łazienka z kabiną prysznicową? Biedna szczoteczka zapomniała... To ci przypominam po raz ostatni, Granger o tym małym, nieistotnym fakcie - chłopak zmrużył oczy i przywarł do Gryfonki jeszcze mocniej.
- I chyba miałaś wątpliwości, co do tego, czy jestem prawdziwym mężczyzną. Czyżbyś miała je nadal... szczoteczko?
- Prawdziwy mężczyzna nie musi udowadniać swej męskości – wypaliła rozeźlona Hermiona nie zastanawiając się nad tym co mówi.
Dopiero złowróżbna mina jedynej latorośli rodu Malfoyów uzmysłowiła jej, że popełniła cholerną gafę, która może się dla niej źle skończyć.
- Nie musi, Granger - powiedział zimno Draco. - Nie musi dopóki ktoś nie zakwestionuje, tego że jest mężczyzną. - Młodzieniec zbliżył twarz do jej twarzy i szeptał prosto do ucha dziewczyny. - A ty właśnie zakwestionowałaś to, że jestem prawdziwym mężczyzną, mam rację, Granger?
Hermiona ciężko przełknęła ślinę, bo zaczęła się bać.... Teraz przesadziła, mogła siedzieć cicho i się nie odzywać, cholera... ale może nie jest jeszcze za późno. Z bladym, bardzo niepewnym uśmiechem zwróciła się do mężczyzny:
- Draco ja tylko żartowałam, oczywiście, że jesteś prawdziwym mężczyzną, możemy już iść spać? Proszę...
- Żartowałaś? Wzruszające, Granger... ale za taki niewybredny żart też muszę cię ukarać.
Hermiona ze świstem wciągnęła powietrze modląc się o cud.
Mina Dracona nieco złagodniała i chłopak mocno pociągnął ją tak, że wylądował na plecach z Hermionę lezącą na nim. Stanowczym ruchem przyciągnął ją do siebie i gwałtownie pocałował, zabierając dziewczynie oddech.
Być może to miała być kara, ale po krótkiej chwili złoczyńca z wielka chęcią przyłączył się do swego kata i wymierzanie sprawiedliwości zamieniło się w dobra zabawę. Ich pocałunki przybrały na sile, nie wiadomo było kto w jakim momencie dominuje. Oderwali się od siebie dopiero gdy obojgu zabrakło powietrza.
- Czy teraz możemy już iść spać... Mal... - wystarczył jeden rzut oka na chłopaka, by Hermiona natychmiast zmieniła swa wypowiedź - Draco?
- Może... - powiedział słodkim tonem chłopak - Ale ty chyba chciałaś iść do łazienki, prawda. Och, czyli to było kłamstwo... a Gryfoni nie powinni kłamać, mój mały krótkowłosy sierściuszku - ubawiła go mina Granger kiedy to powiedział. - Więc za to też powinienem cię ukarać.
- Bo jutro Ginny sama będzie robiła obiad i jej nie pomogę - to było ostatnie koło ratunku, które dziewczyna mogła wykorzystać, przynajmniej jej się tak zdawało.
- No cóż, wiewióra, aż tak źle nie gotuje, szczerze powiedziawszy to według mnie gotuje świetnie, a ciebie i tak czeka kara - Draco jeszcze raz przyciągnął dziewczynę do siebie, tak, że dokładnie poczuła każdą wypukłość jego ciała
Tym razem pocałował ją bardzo delikatnie, a dłonią zaczął pieścić pierś Hermiony i gdy dziewczyna zesztywniała nie przestał, ale przewrócił ją na plecy i wyszeptał do ucha.
- Nie zrobię nic więcej - delikatnie wsunął dłoń pod górę od pidżamy i kciukiem obrysował sutek, zmuszając dziewczynę do cichutkiego jęku. - No widzisz, nic strasznego się nie stało - powiedział przesuwając dłoń wzdłuż jej brzucha i wyjmując ją spod satynowego materiału. Delikatnie pocałował ją w policzek.
- Dobranoc - powiedział i szczerze się uśmiechnął

***
Blaise, pogwizdując wesoła melodię, wniósł rozwrzeszczaną dziewczynę do swojej sypialni, ale nie skierował się jednak w stronę łóżka tylko do łazienki i wrzucił ją do wanny by zaraz odkręcić kurek z zimną woda, która poleciał prosto na twarz dziewczyny. Ginny zaczęła kaszleć i spojrzała oskarżycielsko na roześmianego chłopaka.
- Co ty do diabła wyprawiasz?!
- Ochładzam twój wybujały temperament, maleńka - Blaise uśmiechnął się zawadiacko i zmoczył całą Ginny.
- Tylko nie maleńka. PRZESTAŃ W TEJ CHWILI!
- A będziesz już cicho.. kurczaczku?
- Odkurczaczkuj się ty ode mnie! Odbiło ci, chcesz żebym zachorowała?
- Nie, kurczaczku, chcę, żebyś się uspokoiła.
- Ale mógłbyś mnie nie oblewać. Zobacz wszystko się teraz na mnie klei - Virginia miała niepocieszoną i ucieszną minę.
- Oj klei się, klei... - Blaise z wielkim zadowoleniem obrzucił smukłą sylwetkę dziewczyny do której w tej chwili „wszystko się kleiło”.
- Świnia... Zboczeniec - Ginny próbowała wydostać się z wanny, ale poślizgnęła się na mokrej powierzchni i boleśnie usiadła na swojej tylnej części ciała
Blaise roześmiał się radośnie.
- Jak możesz? - Ginny popatrzyła na niego żałośnie. - Zamiast pomóc to się śmiejesz...
- Podałbyś mi chociaż jakiś ręcznik... Zimno mi - na potwierdzenie swych słów zadrżała lekko.
Blaise jeszcze przez chwilę przyglądał się mokrej dziewczyny ,wreszcie wziął ja na ręce i wyniósł do pokoju, a tam postawił tuż przed kominkiem.
- Daj ręcznik, proszę - pisnęła Virginia wyciągając dłonie w kierunku przyjemnego ciepła.
- Dobra, dobra - powiedział z ociąganiem młodzieniec, bo zmokła dziewczyna wyglądała bardzo pociągająco.
Chwilę później podszedł z dużym puszystym ręcznikiem, ale nie podał go jej tylko trzymał w takiej odległości, by ta nie mogła go dosięgnąć.
- No co się wygłupiasz? Daj mi go!
- Weź sobie - powiedział ze stoickim spokojem Blaise. Jego mina była absolutnie nieprzenikniona i Ginny nie wiedziała czy droczy się z nią, czy po prostu dobrze bawi się całą sytuacją.
- Przestań, jest mi zimno, bądź człowiekiem, podaj mi go - dziewczyna zaczęła się już trząść z zimna.
- Ściągaj ciuszki - na widok jej zaskoczonego spojrzenia tylko się uśmiechnął. - No przecież nie chcesz wycierać tych szmatek, tylko siebie.
- Mylisz się, bo właśnie chcę wytrzeć swoje, jak to określiłeś szmatki, Zabini.
- Cywilizowani ludzie tak nie robią, mała. Ściągaj ciuchy albo siedź mokra i susz się przy ogniu - chłopak wzruszył ramionami.
- A nie możesz mi po prostu podać różdżki.. Wtedy raczej nie będzie problemu... Przecież się przy tobie nie rozbiorę.
- Nie , nie mogę - mężczyzna uśmiechnął się złośliwe i otaksował wiele mówiącym spojrzeniem jej sylwetkę.
- Jesteś zwykłym samcem, wsadź sobie ten ręcznik gdzieś - powiedziała urażona i zakłopotana.
- Naprawdę jestem zwykłym samcem? Dobra, to może zachowam się jak zwykły samiec, co? Zerwę z ciebie ta przykrótką koszulkę, zacznę...
- Zabini, do diabła przestań się wygłupiać i podaj mi wreszcie ten durny ręcznik!
- A może ja się w cale nie wygłupiam, Weasley?
- Dziewczyna popatrzyła na niego niepewnie.
Zabini, który wcale nie chciał zrobić jej krzywdy, poza obdarzeniem Virginii paroma namiętnymi pocałunkami, zmiękł trochę od tego przerażonego spojrzenia.
- No już dobra, nie patrz się tak na mnie... ściągaj lepiej te ciuszki, bo się zapalenia płuc nabawisz.
- Ściągnę, ale się odwróć... nie rozbiorę się jak będziesz się na mnie gapił, a tak w ogóle to mogę iść do siebie? - Ginny zaczęła szczękać zębami, było jej coraz zimniej.
- Nie skarbie, nie możesz iść do siebie - powiedział Blaise odwracając się grzecznie tyłem, ale nadal w dłoni dzierżąc, upragniony przez pannę Granger alias Wiewióra, ręcznik. - Nie możesz iść do siebie bo twoja kara polega na spaniu do końca pobytu ze mną w jednym łóżku... w moim łóżku.
- Co takiego? - Ginny na moment zapomniała o okropnym zimnie i skupiła się na słowach chłopaka. - Po pierwsze to ty chyba żartujesz, a po drugie daj mi wreszcie ten ręcznik!
- Po pierwsze, nie żartuję, a po drugie, miałem się odwrócić...
- Tak, ale miałeś mi najpierw dać ten ręcznik! - Ginny zaczęła się złościć.
- A ty się miałaś chyba rozebrać, jakoś nie słyszę żebyś zrzucała z siebie ciuszki, a za ciepło to ci chyba nie jest?
- Och ty... - Ginny ze złości zaczęła tupać nogami, ale po chwili uświadomiła sobie, ze zachowuje się śmiesznie, zupełnie jak rozwydrzony małolat. Nie widziała innego wyjścia jak tylko ściągnąć przemoczoną koszulkę i majtki, ale nawet tego nie zrobiła w sposób "grzeczny" i "stateczny". Mokre fatałaszki wylądowały na głowie czarnowłosego.
- A teraz dawaj mi ręcznik, ale z zamkniętymi oczami - wrzasnęła.
- Nie muszę zamykać oczu - powiedział spokojnie, aż za spokojnie Zabini. - A to dlatego, że twoje mokre gatki i podkoszulek wylądowały dokładnie na moim czole, mojej potylicy i moich oczach, Weasley - Virginia by się zaśmiała z tego tekstu. Ale pod kilkoma warunkami: gdyby sytuacja nie dotyczyła jej, gdyby nie była naga i gdyby nie mówił tego zły Blaise Zabini, wyższy od niej o jakieś trzydzieści cztery centymetry i cięższy o ponad czterdzieści kilogramów. Gin była bardzo pewna , że jest zły bo mówił bardzo chłodno, bardzo wolno i bardzo spokojnie.
"Przesadziłam z rzucaniem ciuchów" - pomyślała żałośnie Ginny.
- Wiesz co, Weasley? Początkowo twoja kara miała polegać tylko na tym, że będziesz spała w mojej sypialni, ale skoro ty tak pogrywasz, to dlaczego ja mam być inny?
- Bo jesteś wyrozumiałym i dobrym człowiekiem!
- Zapomnij rudzielcze - Blaise ściągnął ze swej głowy mokrą kobieca bieliznę i najspokojniej w świecie odwrócił się w stronę nagiej dziewczyny. Ginny pisnęła głośno i rozpaczliwie próbowała zakryć strategiczne punkty swojego ciała. Po kilku sekundach siadła po prostu, podkuliła kolana i mocno zacisnęła na nich ręce. Wbiła przerażony, czekoladowy wzrok w ciemnozielone i zwężone teraz złością oczy Zabiniego. Chłopak nic sobie nie robiąc z jej przestraszonego spojrzenia zbliżył się do niej i podciągnął do pozycji stojącej. Przez chwile lustrował ja uważnym spojrzeniem by wreszcie wycisnąć na jej ustach soczysty pocałunek. Na sam koniec klepnął ją w mokry pośladek i zarzucił na głowę duży kąpielowy ręcznik.
Ginny stała oniemiała pod ręcznikiem, który był na tyle spory, że z tyłu sięgał jej ramion a z przodu opadał prawie do kolan. Po kilku sekundach pisnęła, co miało być spóźnioną reakcją na klapsa. Zabini całował cudownie i Virginia była zdezorientowana, ale także zła. Gdy poczuła, że ręcznik zaczyna się ześlizgiwać, złapała go i szybko się nim owinęła, posyłając Balise’owi zabójcze spojrzenie.
- Niby co to miało być, do diabła? - zapytała oburzona, jednocześnie okręcając się w ręcznik.
- Nie przeklinaj, bo cię znowu będę musiał ukarać - Blaise uśmiechnął się do niej w taki sposób, że przez jej ciało przeszły dziwne dreszcze nie koniecznie biorące się z zimna.
- Virginia wycierała się w pośpiechu i patrzyła jak Blaise nucąc cicho jakąś wesołą piosenkę, rozkłada jej rzeczy przed kominkiem, żeby wyschły. Nie zdziwiła się za bardzo, że nie użył zaklęcia wysuszającego, już wcześniej zauważyły obydwie z Hermioną, że Zabini nie używa magii, gdy nie musi. Tak po prostu.
Dziewczyna pomyślała, że Blaise ma bardzo ładny głos, ale w życiu nawet przed sobą samą nie przyznałaby się do tego i chłopak mógł usłyszeć, jak niewyraźnie mamrocze coś pod nosem, o durnych karach i wybrykach arystokracj

Ten post był edytowany przez Kitiara: 28.04.2005 09:38


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
x_hesper_x
post 26.04.2005 12:35
Post #33 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 26.04.2005
Skąd: Z czeluści mojej chorej wyobraźni...




Ach, Ach, ach! <jupi!> Hes sie cieszy smile.gif W końcu mogę skomentować te wasze wypocinki... Zmowa dziewic jest po prostu... Hm... <drapie sie w głowę i myśli> Wspaniała! Wiem, wiem... Pewnie oczekujecie konstruktywnych komentarzy a nie radości wyrażonej w jednym zdaniu przez jakąś nową forumowiczkę smile.gif Ale co tam tongue.gif

Doszukałam sie kilku literówek o których kazałam sobie zapamietać... Ale widocznie moja pamięć mnie zawiodła i nie pamiętam gdzie je znalazłam... (taaa... masło maślane masłem smarowane smile.gif)

A więc kończę i na osłode życia: nutella.gif czekolada.gif landrynki.gif krowki.gif zelka1.gif

O kurczę... Chyba tego zadużo... Ale co tam... takie osóbki jak wy (czyt. wspaniałe autorki tak wspaniałych ficków) zasługują na rozpieszczanie tongue.gif

Dobra... Kończę i już nie słodzę... To miało być jedno zdanie... tongue.gif

Po przeczytaniu jeszcze raz dokładnie tego postu dochodze do wniosku że sie ze mnie lizuska zrobiła tongue.gif Ale co tam tongue.gif

Ten post był edytowany przez x_hesper_x: 26.04.2005 12:36


--------------------
"Uśmiechnij się! Jutro możesz nie mieć zębów."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 26.04.2005 15:10
Post #34 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




Pochłonęłam dzisiaj dwa odcinki... I powiem szczerze, że warto było. Naprwadę uwielbiam to opowiadanie i jestem nim zauroczona.
Będę z utęsknieniem czekała na kolejne odcinki, których nie omieszkam przeczytać. Styl jak najbardziej poprawny, jedynie zdarzają się literówki i przecinki są postawione nie tam gdzie trzeba.
Pozdrawiam
CyCuś


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tova Brink
post 26.04.2005 18:59
Post #35 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 60
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Lipowa Aleja... Albo zamek Tarjei Linda :D




Ja Cię solę, ten fick jest naprawdę świetny (a u mnie to PRAWDZIWY komplement, bo BARDZO rzadko docieram do końca). Z niecierpliwością czekam na kolejne części, i mam nadzieję, że nie przewiecie tego ficka... Większość autorów tak robi: pisze, pisze, pisze, parę partów, a potem koniec, kaplica, nic nie piszą. Nie podzielcie ich losów, bardzo was proszę, bo to opowiadanie przypadło mi do gustu, i niektóre teksty znakomicie utrafiły w moje poczucie humoru.


A Zabini.... Mmmmmm... biggrin.gif:D Cóż za ciasteczko ^^ biggrin.gif


--------------------
Pozdrawia was forumowy, pierwszy i niepowtarzalny "H/Hr shipper" user posted imageuser posted imageuser posted image

user posted image user posted image

And on the eighth day, God created Hayden Christensen
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 27.04.2005 09:39
Post #36 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Zmowa dziewic
Autorki: Nagini, Kitiara uth Matar


Wina i Kara

Ginny bardzo niechętnie wybudzała się z pięknego snu. Było jej tak ciepło i przyjemnie i jeszcze te męskie ramiona, które ją otulały...
Zaraz, zaraz! Jakie „męskie ramiona”, jak to „otulały”? Ginny próbowała gwałtownie usiąść na łóżku, ale nic jej z tego nie wyszło, zamiast tego obudziła potwora.
- Wiewiórka, jest siódma rano, nie ruszaj się - mruknął Blaise i przyciągnął dziewczynę do siebie.
- Puść - Ginny nie chciała być przyciągana, wręcz przeciwnie, gwałtownie próbowała się wyrwać.
- Jestem silny i jest siódma rano, a ty mnie drażnisz rudzielcu, więc zaczynam być zły... Chcesz tego? Żebym się zezłościł i ci wlał parę klapsów na goły tyłeczek? Chyba nie. Śpij.
Chłopak mocno przytulił do siebie trochę uspokojoną dziewczynę.
Virginia nie protestowała. Był ciepły, przyjemnie pachniał i... delikatnie głaskał ją po plecach.
Tylko dlaczego jego dłonie schodziły coraz niżej...
- Zabini, łapy przy sobie - mruknęła cicho, a w odpowiedzi usłyszała tylko złośliwy chichot, ale dłonie mężczyzny powędrowały w górę.
„Żeby on zawsze był taki zgodny” - pomyślała sennie, ale nie zastanawiała się nad tym dłużej. Biedaczka nie wiedziała, że następny dzień miał przynieść odpowiedź, z której jasno wynikało, że Blaise Zabini oczywiście nie zawsze jest zgodny, miły i łagodny. Czasami zachowywał się bardzo podle i złośliwie. Zawsze też dostawał to, na co miał ochotę. Zawsze.

***
Hermiona obudziła się parę minut po godzinie ósmej i odruchowo przetarła oczy. Chciała się przeciągnąć, ale okazało się, że wbiła łokieć w coś ciepłego i twardego. Usłyszała cichy, niski pomruk niezadowolenie. Spojrzała w lewo; jej łokieć wbijał się w klatkę piersiową mężczyzny leżącego obok. Przystojny blondyn otworzył jedno szare oko i łypał na nią groźnie.
- Śpij cholero, jest wcześnie. - Draco objął dziewczynę i mocno przytulił. - Nie ma sensu wstawać przed dziesiątą, chyba, że chcesz robić teraz coś... miłego, szczotuś.
- Miło to ja cię mogę skrzywdzić - burknęła „szczotuś”, ale po chwili doszła do słusznego wniosku, że godzina ósma rano w czasie wolnym od szkoły nie jest porą do wstawania.
Już miała się wygodnie ułożyć i zapaść w drzemkę, gdy poczuła, czyjąś dłoń na swoje piersi.
- Malfoy, co ty do diabła wyprawiasz?! - syknęła i próbowała się wyrwać z jego uścisku.
- Szczotuś, przecież wczoraj ci się podobało. Uspokój się, wiesz, że to nie będzie bolało.
- Malfoy, mnie boli mózg na samą myśl, że mnie dotykasz - Hermiona spróbowała strącić jego dłoń, ale Draco był bardzo silny. Złapał ją za przeguby dłoni, pochylił się nad dziewczyną i pocałował delikatnie jej szyję.
- Z tego co wiem, - wymruczał jej do ucha - mózg nie może boleć, Granger.
Jego usta delikatnie musnęły płatek jej ucha. - Opowiadasz bajki... kłamiesz... a za kłamstwo powinno się karać, szczoteczko.
Zanim Hermiona zdążyła cokolwiek powiedzieć, Draco zamknął jej usta swoimi wargami, jego język wtargnął do środka i wypowiedział wojnę jej językowi. Hermiona cicho jęknęła, nie mogła pogodzić się z tym, że jest jej przyjemnie i że ta kara wcale karą nie jest.
Wreszcie odsunął się od niej i odezwał się bardzo poważnie.
- Panno Granger, czy przyjmie pani swą karę w spokoju, jak przystało na porządnego prefekta naczelnego, a przede wszystkim Gryfona? Czy może będzie się chciała pani wyrywać, jak jakiś nieodpowiedzialny...
- Ślizgon - dopowiedziała Hermiona parząc mu bezczelnie w twarz.
- No, nie ładnie – złośliwy uśmieszek Dracona mógł być w tej chwili uznany za przykład książkowy tej odmiany „uśmiechu.. - Panna Granger się stawia i zarzuca Ślizgonom nieodpowiedzialność... Nieładnie...
- A pan Malfoy, zdążył przed chwilą ukarać pannę Granger i raczy sugerować, że kary jeszcze nie było. To też nieładnie - odpowiedziała Hermiona i wbiła rozeźlony wzrok w blondyna.
- Szczotuś... ja cię tylko pocałowałem a nie ukarałem... - złośliwy uśmiech Dracona podkreślały jeszcze jego zmrużone i wpatrzone w dziewczynę, z rozbawieniem, oczy.
Chłopak szybkim ruchem znalazł się ponownie nad Hermioną i wymruczał jej do ucha:
- Co wolisz? Pozycję sześćdziesiąt dziewięć, czy lańsko na goły tyłek? - Draco nie mówił oczywiście poważnie, chciał zobaczyć reakcję panny Granger, a ta okazała się iście zaskakująca...
- Nie ma sprawy Malfoy, skoro tego tak bardzo chcesz... i skoro sprawi ci to tyle przyjemności, to kim że ja jestem żeby ci zabraniać? – stwierdziła z miną aniołka.
Draco przez chwile patrzył na nią bez słowa, zastanawiając się czy czasami nie ma halucynacji, ale Hermiona wyglądała na całkiem poważną. Szybko sięgnął dłońmi do bokserek i zaczął je z siebie zsuwać, gdy nagle usłyszał, że ona mówi coś jeszcze.
- Grzeczny chłopiec, i jaki posłuszny, a właściwie to, czym cię mam bić? Pasek czy coś cięższego, a swoją drogą, czy twoi rodzice wiedzą o twoich preferencjach?.
Chłopak powoli wciągnął bokserki z powrotem i zaczął logicznie myśleć.
"Skąd do diabła, przyszło ci kretynie do głowy, że ona by się tak po prostu zgodziła na seks?” - pomyślał. – „Hormony?”...Poczekaj ty cwaniaro... ja ci dam".
- Granger, czy ty udajesz ograniczoną umysłowo, czy jesteś ograniczona? - wycedził i uśmiechnął się do niej złośliwie. - Doskonale wiesz, że jeżeli mowa o laniu, to ty miałaś je dostać, a nie ja.
- Skąd mam wiedzieć? Nie powiedziałeś, kto ma dostać... Wiesz ja nie gustuje w masochistycznych rozrywkach, myślałam, że ty tak lubisz? - uśmiechnęła się najniewinniej jak potrafiła i zatrzepotała rzęsami.
Chłopak się roześmiał.
- Aleś ty się cwana zrobiła. Przez ciebie całkiem mi się spać odechciało.
Chłopak wstał z zamiarem pójścia pod prysznic.
- Och, Dracuś, naprawdę Smokusiu? - Hermiona odniosła pojedyncze zwycięstwo i się przysłowiowo zapomniała.
Mina Dracona od razu uległa diametralnej zmianie. Już nie był rozbawiony, był wściekły i wcale nie zamierzał tego ukrywać.
- Dobra Granger, teraz to przesadziłaś! Nie życzę sobie byś nazywała mnie tak jak ta kretynka, bo to nie jest ani miłe ani zabawne.
Hermiona niepewnie spojrzała na chłopaka, nie sądziła, że to go urazi, to znaczy, że go urazi do tego stopnia.
- Ale ja...
- Mnie nie obchodzi, co ty, teraz na serio się pytam, mam ci wtłuc czy...czy może mam cię inaczej ukarać Granger?
W pierwszej chwili Hermiona chciała odpyskować, ale kiedy zobaczyła, że chłopak nie raczy żartować i mówi poważnie, trochę się przestraszyła.
- Ale ja nie chciałam cię obrazić, Ma... Draco - powiedziała na widok zimnego błysku w jego oczach.
- Słuchaj, Granger, tłumaczyłem ci jak inteligentnej istocie ludzkiej, że nie cierpię tej słodkiej idiotki, a nienawidzę się powtarzać. Więc jak będzie? Wolisz dostać w tyłek, czy może pozwolisz mi się ze sobą zabawić, co? - na jego ustach wykwitł pokrętny uśmieszek.
- Ja... ja nie wiem - Hermiona była bliska łez. - Ale, o co ci chodzi.
- Widzę, szczota, że jesteś tak malowniczo niezdecydowana, że ja muszę wybrać karę... Ściągnij górę tej swojej uroczej pidżamki, tylko mnie nie drażnij i zrób to w miarę szybko.
- Nie - powiedziała dziewczyna głosem pełnym łez. - Nie rozbiorę się - powiedziała cichutko i przewróciła na brzuch zdecydowana na „lańsko”. - Tylko zrób to szybko... proszę.
Draco stanął jak zamurowany, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, był pewien, że Granger zgodzi się na małą zabawę, nie sądził, że sprawy przybiorą taki obrót.
„Chryste, dlaczego kobiety są takie pokręcona?!” – pomyślał z desperacją.
Nie miał zamiaru zrobić nic wybitnie nieprzyzwoitego i po poprzednim wieczorze liczył na współpracę dziewczyny przy zaproponowanej "zabawie". Najgorsze w tym wszystkim było, że wcale nie chciał jej bić, ani sprawiać przykrości w żaden inny
sposób, mimo istotnego faktu, że przypominanie mu kretynki, jaką była Pansy było czynnikiem wysoce wkurzającym pana Malfoya juniora.
Chłopak usiadł na łóżku i pochylił się nad leżącą dziewczyną. Spod przymkniętych oczu płynęły jej łzy i Draco trochę złagodniał.
"Cholera jasna" – pomyślał z jeszcze większym rozdrażnieniem i konsternacją niż poprzednio.
- No, co ty szczotka, nie płacz... Szczotuś przecież cię nie uderzę, ani nie zrobię ci niczego złego, co ty - wsunął dłoń pod górę od piżamy i delikatnie pogładził nagie plecy dziewczyny.
Hermiona nie potrafiła powstrzymać lecących łez. Było jej okropnie przykro, nie tylko z powodu gróźb chłopaka, ale też, dlatego, że go tak potraktowała. Hermiona nie lubiła nikomu przesadnie dokuczać, nawet temu „cholernemu Malfoyowi”.
- Szczotunia, weź przestań - Draco przyciągnął dziewczynę do siebie i zaczął ją przytulać. – no przestań, przecież wiesz, że cię nie uderzę.
Na te słowa, Hermiona jeszcze bardziej się rozryczała i wtuliła w chłopaka.
- Hej, dziewczyno, co się z tobą dzieje?
Malfoy był teraz naprawdę przerażony, zupełnie nie potrafił sobie radzić z plączącymi kobietami, Pansy była wyjątkiem – bo jej nie traktował jak kobiety.
Hermiona nie mogła powstrzymać łez, bo zrobiło jej się cholernie przykro. Wiedziała, że Draco nie zrobiłby jej nic złego - jedynie dużo gadał, ale nie posunąłby się do przemocy wobec kobiety. Tym bardziej czuła się fatalnie, że tak mu dokuczyła. To, w jaki sposób reagował na przypominanie mu o Parkinson, oznaczało, że jej zachowanie sprawiło mu naprawdę przykrość. Zrobiła to z czystej przekory i teraz żałowała, zwłaszcza, że Draco nie zamierzał wcale jej bić, tylko mocno ją przytulił i głaskał króciutkie, zmierzwione włosy dziewczyny.
- Przepraszam, - wychlipiała - ja już nie będę taka wredna.
- Już dobrze, przestań płakać, bo spanikuję - przyznał się bez bicia blondas.
- I co wtedy zrobisz? - zapytała ocierając łzy i próbując się uśmiechnąć.
- Wyrzucę cię przez okno - odpowiedział całkiem poważnie. – Tak, ja na pewno wyrzucę cię przez okno!
- Jakoś ci nie wierze - odpowiedziała Hermiona uśmiechając się szerzej.
- No to może w to uwierzysz - Draco pchnął Hermionę na łóżko i zaczął rozpinać guziki jej pidżamy, po każdym guziczku całował kawałek odsłoniętego ciała, a dziewczyna patrzyła na niego wielkimi ze zdziwienia oczyma.
- Chcesz mnie wyrzucić nagą? - zapytała trochę bez sensu.
- Nie... ale muszę cię jakoś ukarać... Nie chcę cię bić, szczotuś...
- Wcale mnie nie musisz karać, ja już nie będę - powiedziała, gdy chłopak odpiął ostatni guzik pidżamy i pocałował jej pępek.
- Tak, Granger a krowy latają... nie wierzę ci muszę cię ukarać - chłopak uśmiechnął się przekornie i rozchylił poły pidżamy Hermiony.
Dziewczyna zarumieniła się lekko a Draco delikatnie pocałował jeszcze raz jej płaski brzuch.
Językiem zatoczył kółeczka wokół jej pępka, po czym przygryzł delikatnie skórę.
Hermiona pisnęła i spojrzała się na niego spod półprzymkniętych powiek. A Draco zaczął „wspinać się” pocałunkami w górę jej ciała. Kiedy doszedł do jej piersi dziewczyna wciągnęła powietrze i poczuła jak zasycha jej w gardle. Draco zaczął całować jej piersi. Zęby zacisnął na jej sutku i zaczął go potrącać językiem, na co Hermiona odpowiedział cichym jękiem.
Pomyślała, że jak tak dalej pójdzie, będzie robiła wszystko, żeby dostawać takie kary.
"Hermiona, co ci przychodzi do głowy?" - skarciła w duchu samą siebie, ale za chwilę przestała myśleć i się karcić, bo chłopak delikatnie zaczął ssać jej drugi sutek a dłonią pieścił szyję i dekolt dziewczyny.
Gryfonka jęczała coraz głośniej i nie wiadomo, czym by się to „karanie” skończyło gdyby nie pukanie do sypialni i tubalny głos Blaise’a.
- Wstawaj Smoku przebrzydły! Ty robisz dziś śniadanie! Tylko bez udziwnień!
- Czemu?! - dobiegło ich zawiedzione piśnięcie Virginii. - Udziwnienia są okey.
Draco i Hermiona leżeli na łóżku jak sparaliżowani. Oboje mieli nadzieję, że ani Blaise ani Ginny nie zechcą wejść do pokoju. Draco na wszelki wypadek zarzucił na Hermionę kołdrę i dopiero wtedy odpowiedział.
- Spoko, zaraz wstajemy, czekajcie na nas w kuchni.
Z napięciem wpatrywali się w drzwi i dopiero, gdy usłyszeli oddalające się kroki, oraz coraz cichsze dźwięki przekomarzających się głosów, odetchnęli z ulgą.
- Niewiele brakowała - mruknął Draco i spojrzał się na zarumienioną twarz Hermiony. Nie mógł się powstrzymać i cmoknął ją w policzek, po czym szybko wyskoczył pod prysznic. Kiedy po dwudziestu minutach znaleźli się w kuchni na ich twarzach nie było niczego widać. Wyglądali bardzo niewinnie, dla niektórych aż za niewinnie, a Blaise widząc niemal anielskie spojrzenie swego przyjaciela wolał się nie odzywać.

***
Po południu Hermiona dorwała Blaise’a i spytała go dlaczego jego przyjaciel tak nie znosi żadnej wzmianki o Parkinson ani niczego co jej dotyczy i ją przypomina. Brunet mocno się skrzywił i panna Granger była już całkowicie pewna, że jeżeli naprawdę ktoś chce rozzłościć któregoś z nich, powinien posłużyć się nawiązaniem do zachowań tej „uroczej damy”.
- Słuchaj Granger ani on, ani ja jej nie lubimy, zwłaszcza Draco, więc lepiej unikaj takich tematów.
- No dobrze, ale dlaczego? To, że jest głupia niczego nie tłumaczy. Słuchaj, ja nawet myślałam, że ona się Malfoyowi podoba.
Blaise zaśmiał się zimno.
- Może kiedyś i to bardzo krótko. Powiem ci coś Granger, ale zachowaj to dla siebie, okey?- Dziewczyna skinęła tylko głową.
- W zeszłym roku spotykali się ze sobą. Bardzo krótko, ale jednak, nawet się przespali. W ciągu tego krótkiego czasu, gdy ze sobą chodzili, Pansy złożyła mi bardzo nieprzyzwoitą propozycję... nie chcesz wiedzieć jaką - dodał widząc zaciekawione spojrzenie Hermiony.
- No dobra, niech ci będzie, nie chce...
- Grzeczna szczoteczka - Blaise uśmiechnął się rozbrajająco.
- A co ty jej odpowiedziałeś? Bo chyba się nie zgodziłeś, co?
- Oczywiście, że nie... Kazałem jej iść, doić krowy.. a kiedy opowiedziałem o tym Draconowi, biedak stwierdził, że ona może sobie iść i wydoić byka a nawet stado byków, jego to nie obchodzi... Sorry Granger, nie rumień się tak - dodał widząc minę dziewczyny - następnego dnia z nią zerwał. Jak widzisz kwestia panny Parkinson jest delikatna, niemiła i trochę bolesna, a także ze wszech miar nieprzyjemna, zarówno dla Smoka jak i dla mnie. Jakieś pytania?
- Kto jutro gotuje? - Hermiona wolała od razu zmienić temat. Ku własnemu zdziwieniu polubiła tych dwóch Ślizgonów i nie chciała im sprawiać przykrości. Powoli dochodziła do wniosku, że Śligoni to też ludzie i można do nich coś czuć sympatię.
Blaise uśmiechnął się do dziewczyny, był jej wdzięczny, że nie chciała kontynuować tego denerwującego tematu.
- Jutro wiewiórka, a ty dzisiaj... pilnujesz Smoka i lepiej leź do kuchni wolałabym nie jeść potraw w niebieskim kolorycie.
Hermiona grzecznie potelepała się we wskazanym kierunku, by pilnować blondyna.
Obserwowała szeroko otwartymi oczami, jak chłopak dodaje najdziwniejszych przypraw i tłumiła śmiech, kiedy z miną znawcy sprawdzał smak każdej z nich.
Ani zupa ze szparagów, ani ziemniaczki z duszonymi udkami, nie były niebieskie czy zielona, za to wszystko smakowało dosyć egzotycznie i... wybornie.

***
Reszta dnia i noc upłynęły czwórce w niezmąconym spokoju.
Jedynie wieczorna gra w tysiąca w parach (Hermiona był w parze z Blaise’em) dostarczyła nieco emocji, gdyż Draco i Virginia przegrali widowiskowo wynikiem 630(na minusie) do 1050, ale biorąc pod uwagę to że notorycznie oszukiwali i licytowali za dużo, inny wynik był niemożliwy do osiągnięcia.
Zabini i Granger dowiedzieli się przed snem, że "nie umieją ryzykować i są cykory", czym nie zamierzali się przejąć w najmniejszym nawet stopniu.

Prawie całym następny dzień minął spokojnie bez żadnych kłótni i wzajemnych docinków. Dopiero wieczorem wydarzyło się coś bardzo ciekawego.
Panna Virginia Weasley próbowała ściągnąć książkę z górnych półek w bogatej bibliotece Blaise’a. Po kilku nieudanych próbach już miała sięgnąć po krzesło, gdyż różdżkę zostawiła sypialni, gdy nagle do jej uszu dobiegł głośny śmiech. Z niechęcią spojrzała na przystojnego chłopaka, który opierał się o drzwi.
- I co w tym takiego śmiesznego, gnomie?
- Niby nic, malutka, ale ja się tak zastanawiam, jak ty byś sobie poradziła gdybym ja cię na przykład zaatakował.
- A co to ma wspólnego z tym, że próbuje sobie ściągnąć książkę z górnej półki, badylu?! - zaperzyła się rudowłosa.
- Nic... tak tylko się zastanawiałem, taka luźna myśl, pchełeczko. Nawiasem mówiąc, niezły masz arsenał przydomków na określenie mojej osoby.
- Ja ci dam pchełeczkę, przerośnięty niedźwiedziu! - zezłościło się dziewczę i tupnęło zgrabną nóżką.
Zabini tylko głośniej się zaśmiał.
- Jak chcesz wiedzieć, mutancie, to poradziłabym sobie z tobą znakomicie, w końcu mam sześciu badylowatych braci. Wszyscy to przerost formy nad treścią, ale do ćwiczenia samoobrony się nadają.
- Tak? - Blaise uśmiechnął się drapieżnie - To proszę bardzo poradź sobie...
Jedyne, co zrobił brunet, to złapał dziewczynę za ręce, splótł je na jej plecach i przyciągnął ją do siebie.
- I co byś zrobiła w takiej sytuacji? - zapytał z pełnym wyższości uśmieszkiem.
Ginny, niewiele się namyślając, kopnęła go z całej siły w krocze, a gdy puścił jej ręce by złapać się za bolące miejsce przyrżnęła mu pięścią w żołądek by następnie dowalić kolanem w nos. Chłopak ze łzami w oczach upadł na podłogę, a ona dopiero w tym momencie zrozumiała, że przesadziła. W końcu miała mu to tylko zademonstrować, a nie wyżywać się na nim. Uklękła koło swej ofiary i zaczęła go przepraszać
Zrobiło się jej potwornie głupio. Wystarczyło przecież powiedzieć Zabiniemu, co zrobiłaby w momencie realnego zagrożenia, albo mu przyłożyć, ale na pokaz, bardzo lekko, a ona zaserwowała ciosy pełną parą.
Przestraszyła się nawet, że mogła mu zrobić realną krzywdę, jeżeli kopnęła go za mocno w nos lub w krocze.
Pannę Weasley przeszły ciarki realnego przerażenia i nie chodziło tylko o konsekwencję, ale o to, że nie chciała zrobić Zabiniemu niczego złego. Była tylko zdenerwowana jego kpiną.
Szybko wyjęła chusteczkę z tylnej kieszeni dżinsów i zaczęła tamować krew.
- Przepraszam, Zabini - mówiła co chwile drżącym głosem, zwłaszcza, że krew lala się dosyć obficie.
"O Boże, ale mocno go kopnęłam" - pomyślała ze zgrozą.
- Odwal się ode mnie, wariatko - warknął chłopak wyrywając jej z dłoni chusteczkę. - I lepiej nie podchodź do mnie przez najbliższą godzinę bo ci się odwdzięczę - Blais był obolały i wściekły.
- Ale ja nie chciałam... - zaczęła dziewczyna ze łzami w oczach.
- Gówno mnie obchodzi czy chciałaś czy nie! - krzyknął wściekły Zabini. - Miałaś mi to tylko zademonstrować a nie się na mnie rzucać, kretynko, zejdź mi z oczu!
- Ja naprawdę nie chciałam - pisnęła wystraszona. - Proszę nie bądź taki..
- Taki jaki?! Przecież ty mnie mogłaś poważnie uszkodzić idiotko! - Chłopak nie hamował się już w słowach, był naprawdę zdenerwowany
- Jak chcesz to mnie też możesz uderzyć...
- Nie no, jeszcze mi tu insynuujesz, że kobiety biję...
- To nie tak - Ginny zaczęła płakać. - Proszę, nie krzycz już na mnie, zrobię wszystko, tylko proszę, nie krzycz...
- Powiedziałem ci, Weasley, żebyś mi zeszła teraz z oczu, bo jestem wściekły... Więc lepiej to zrób - chłopak powoli podniósł się z podłogi i jeszcze raz wytarł nos, krzywiąc się z bólu.
- Ale skoro jesteś taka chętna mi to wynagrodzić, to nie ma sprawy, pomyślę nad tym później. Teraz niech cię nie widzę, co najmniej przez godzinę i nie idź do kuchni, bo ja tam idę po lód...i lepiej już się nie odzywaj - dodał, gdy zobaczył, że zapłakana i przestraszona dziewczyna chce coś powiedzieć.
Ginny poszła do sypialni chłopaka i skuliła się na łóżku. Była wściekła na samą siebie, za to co zrobiła, temu, w gruncie rzeczy niewinnemu człowiekowi. Nie potrafiła powstrzymać płynących łez. Po około pół godzinie zasnęła zmęczona płaczem i wyrzutami sumienia i zła, że wyżyła się na nim za to tylko, że zaczął w niej wzbudzać pozytywne uczucia. Gdy Hermiona przyszła zawołać ją na kolacje, wyglądała tak słodko i niewinnie, że nawet nie miała sumienia jej budzić.
Obudziła się dopiero około godziny dziesiątej i od razu poszła pod prysznic, nie miała ochoty schodzić na dół i jeszcze bardziej podpadać Zabiniemu. Kiedy chłopak wrócił do pokoju, nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.
Virginia wlepiła w Blaise’a przepraszający wzrok, ale on nawet na nią nie spojrzał, wziął czyste bokserki na zmianę i poszedł prosto do łazienki.
"Fajnie" - pomyślała niewesoło dziewczyna – "Naprawdę fajnie, fajnie jak cholera."
W oczach skruszonej Ginny zalśniły łzy i gdy Blaise wrócił po dziesięciu minutach, przebrany do snu, zauważył że panna Weasley ma mokre policzki i jest smutna. Trochę mu się zrobiło jej żal, ale nadal uważał, że posunęła się za daleko.
- No i czego ryczysz, Weasley? - spytał zimno
- Bo mi przykro.
- Przykro ci tak? To dobrze... A o ile pamięć mnie nie myli powiedziałaś, że teraz dla mnie zrobisz wszystko, tak? - zapytał z kpiną.
- Tak - pisnęła cicho Ginny i chłopak popatrzył na nią zdziwiony. Zazwyczaj była krnąbrna i zawsze pokazywała, że jest niezależna, a teraz pokornie odpowiedziała "tak".
Blaise nie okazał jednak po sobie ani zaskoczenia, ani tego że złość mu już prawie całkiem przeszła.
- Jeśli tak, mała - powiedział zimno i bezdusznie - to wyłaź spod kołdry, grzecznie uklęknij na łóżku i podeprzyj się łokciami...
Ginny popatrzyła na niego rozszerzonymi ze strachu oczyma, w których zalśniły łzy.
- Zamierzasz mnie zbić? - zapytała cichutko.
- Weasley, ja kobiet nie bije, chociaż nie wiem czy ty akurat zasługujesz na to miano.
Ginny przełknęła i tą zniewagę i tylko spojrzała się na niego z jeszcze większym strachem.
- W takim razie, co chcesz zrobić?
- Przekonasz się, a teraz już na łóżko... chyba, że nie masz honoru.
Virginia przełknęła ślinę i ze spuszczonym wzrokiem zrobiła to co Blaise jej kazał.
"Chyba mnie nie zgwałci?" - pomyślała ze strachem panna Weasley.
W głębi ducha czuła jednak, że Zabini może być sobie przebiegły, złośliwy, nonszalancki i zdobywać wiele rzeczy bez liczenia się z innymi, poznała go jednak na tyle, że nie podejrzewała go ani o bezwzględność, ani o zwykłą podłość. Powoli się uspokoiła, chociaż cały czas czuła pewną obawę, co do zamiarów chłopaka.
Blaise przez chwilę nie zrobił absolutnie nic, tylko patrzył z zaciekawieniem na dziewczynę. W sumie sam nie wiedział co zamierza, chciał jedynie sprawdzić, czy rzeczywiście zrobi to co jej każe ją troszkę popieścić, a teraz zastanawiał się wpatrywał się w nią z miłym rozczarowaniem i zastanawiał się co ma z nią zrobić.
Po jakiejś minucie niespiesznie podwinął zieloną koszulkę Virginii i pogłaskał delikatnie pośladki opięte czarnymi bawełnianymi figami.
- Muszę przyznać, że masz zgrabny zadek, Weasley - powiedział cicho i jednym szarpnięciem zerwał z niej bieliznę. - Sorry, chyba te majtki do niczego już ci się nie przydadzą. Dziewczyna pisnęła, ale on nie zaprzestawał swych pieszczot. Przejechał dłonią po jej kobiecości i nachylił się nad nią jeszcze bardziej, tak że poczuła jego oddech na karku. Odnalazł jej wargi i musnął je własnymi ustami by następnie wsunąć w nie język i pieścić jej podniebienie. Po kilku minutach powolnych pieszczot odsunął się od niej i spojrzał w duże zamglone oczęta.
- Nie bój się, Weasley, zamierzam cię tylko trochę popieścić...
Virginia wolała nie protestować, zwłaszcza, że sama zgodziła się na "wszystko". Poza tym jego dłoń pieściła wrażliwą skórę ud dziewczyny, powodując falę przyjemnych odczuć. Ginny nie chciała, żeby Blaise przestał ją dotykać. Chociaż nie powiedziała tego na głos.
Zabini pocałował pośladek dziewczyny i delikatnie pogładził jej łono, które stało się teraz lekko wilgotne. Drugą dłoń drugą wsunął pod koszulkę i zaczął dotykać jej piersi. Jego palce delikatnie skubały jej sutki, na co dziewczyna odpowiadała cichymi jękami. Ale to mu nie wystarczyło, chciał usłyszeć więcej. Niespiesznie, jakby delektując się każdą chwilą wsunął dwa palce w jej ciasną i gorącą kobiecość. Ginny, która jeszcze nigdy nie była w taki sposób pieszczona krzyknęła cicho i naparła ciałem na jego dłoń.
Blaise był zaskoczony jej żywiołowością i zadowolony z reakcji panny Weasley. Całował odkryte plecy i pośladki Virginii. Odsunął się od niej na chwilę i rozchylił dłońmi jej uda. Dziewczyna nie miała nic przeciwko temu i posłusznie poddawała się wszystkiemu, co z nią robił.
Młodzieniec nachylił się i delikatnie pocałował mokrą już teraz kobiecość Ginny.
Virginia krzyknęła cicho z rozkoszy, a on w odpowiedzi wsunął w jej wnętrze język. Zaczął nim poruszać, lizać ją, wsuwać go i wysuwać. Ginny jęczała coraz głośniej. Jeszcze nigdy nie czuła się tak wspaniale, a dreszcze, które przechodziły przez jej ciało były czymś niesamowitym. Chciała więcej, o wiele więcej i w tym momencie była skłonna o to prosić.
Blaise bawił się doskonale, Ginny była drugą kobieta, którą miał w łóżku, ale gdyby miał je porównywać, i nie tylko w sprawach erotycznych, to panna Chang byłaby na kompletnie straconej pozycji.
Zabini pieścił dłońmi pośladki dziewczyny i coraz gwałtowniej całował jej kobiecość. Virginia zupełnie zatraciła się w rozkoszy. Dłonie zacisnęła z całej siły na pościeli i krzyczała bezwstydnie, wcale nie przejmując się, że ktoś mógłby ją usłyszeć. Błagała Blaise’a, żeby nie przestawał i nawet raz wyrwało się jej, że Zabini jest "cudowny".
Coraz szybszymi ruchami doprowadził ja do pierwszego w życiu orgazmu, następnie przekręcił ją na plecy i pocałował ją prosto w rozchylone usta. Jego język, który przed chwilą penetrował jej wnętrze teraz wsuwał się miedzy jej wargi i niespiesznie delektował się pocałunkiem. Giny zarzuciła mu ręce na szyje i wtuliła się w jego ciało. Kiedy wreszcie Blaise zdecydował się od niej odsunąć wyglądała jednocześnie na bardzo szczęśliwą i zawiedzoną.
- Co jest Weasley? Mało ci? - spytał Zabini z przekornym uśmiechem.
Virginia powoli dochodziła do siebie, więc oznajmiła chłopakowi, krótkim warknięciem, kim dla niej jest.
- Gbur!
- Och, a ja myślałem, że jestem cudowny - Blaise przeciągnął ostatni wyraz z rozmarzeniem w oczach.
- Ta, jasne. Jak śpisz i jeść nie wołasz - odpowiedziała ze złością. - Już parę razy nawet myślałam, że cię lubię, ale chyba nie dasz się polubić. Jesteś pewnym siebie snobem i gburem, o!
- A dwie minuty temu, co myślałaś? – zapytał, bezczelnie szczerząc zęby.
Ginny dużo się nie namyślając próbowała walnąć go piąstką w żołądek, na szczęście Blaise przewidział to i w porę złapał jej rękę.
- No co ty, malutka, jeszcze pierwszej zbrodni ci nie wybaczyłem, a ty znowu chcesz mi podpaść?
Ginny spiorunowała go wzrokiem pokazała język i odwróciła się do niego plecami. W tym momencie nie było ważne, że nie ma na sobie bielizn, po prostu nie chciała widzieć jego zadowolonego uśmiechu.
- No, Weasley, o kim myślałaś gdy wrzeszczałaś na całe gardło? - Blaise nie zamierzał odpuścić.
- O Harry’m - odpowiedziała spokojnie rudowłosa piękność i naciągnęła kołdrę na głowę. Ślizgon dostał ataku śmiechu tak ciężkiego, że po jego twarzy popłynęły obficie łzy.
- O, ja nie mogę, Weasley, no po prostu nie wyrobię! - rechotał jak opętany.
Odkrył jej głowę i zapytał nachylając się do ucha dziewczyny.
- O Harry mówisz, ale ja słyszałem wyraźnie Blaise, jesteś cudowny. Czyżby z moim słuchem było coś nie tak? - Przecież ty nie myjesz uszu, Zabini - powiedziała mściwie, zarumieniona po nasadę rudych włosów Ginny. - A Harry nie zniszczyłby mi majtek! - wyrwała mu kołdrę z ręki i ponownie się nakryła.
Po minucie cichego, denerwującego śmiechu chłopaka wysunęła głowę spod kołdry i oznajmiła żałośnie.
- Zrujnowałeś mi życie...
- Bo ci zniszczyłem majtki, mała? - Blaise wydawał się całkiem poważny. Grobowym tonem dodał jeszcze, patrząc Virginii głęboko w oczy. - To okropne i pewnie nigdy sobie tego nie wybaczę - przy tych słowach przyłożył dłoń do serca. - Kupię ci nowe... Tuzin, tylko nie łam się wiewióra z powodu zwykłych gatek.
Ginny spojrzała na niego wzrokiem skatowanego jamnika i wybiegła do łazienki, szybko zamknął drzwi i odkręciła prysznic, nie chciała żeby on słyszał jak ona płacze. To był jej pierwszy w życiu orgazm, pierwsze uniesienie miłosne, a on ją tak potraktował. Nie chciała go więcej widzieć i na pewno nie chciała z nim spać, a tym bardziej uprawiać seksu. To, że mu na cokolwiek pozwoliła zrobiła było błędem, który już nigdy się nie powtórzy.
Dziewczyna nie usłyszała, że Blaise wszedł do łazienki stanął tuż za nią. Stała pod prysznicem w tej swojej koszulce, plecami do niego.
Płakała coraz obficiej i mocniej. Blaise domyślał się, że dziewczyna ryczy, ale nie był tego pewien. W końcu Ginny wstrząsana silnymi spazmami szlochu osunęła się do szerokiego brodzika i podwinęła kolana pod brodę.
Zabini zakręcił wodę i z konsternacją stwierdził, że puściła na siebie istny, płynny lód. Pewnie mało ją to w tej chwili obchodziło. Kucnął przy niej i położył dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Idź sobie - warknęła i strąciła jego dłoń. - Zostaw mnie. Będę spała tutaj, bo na pewno nie z tobą w jednym łóżku.
- Ginny, wyjdź stąd, przeziębisz się - powiedział cicho.
- Gówno cię to obchodzi! - wrzasnęła. - Powiedziałam ci, żebyś mi dał święty spokój.
Zabini czuł się podle. Wiedział, że zachował się w ostateczności jak gówniarz i poczuł się jak cham.
Wstał, wyjął z szafki świeży, puszysty i ogromny ręcznik frotte, kucnął ponownie przy Virginii i ją delikatnie owinął, a następnie zaniósł ją do łóżka
Nie zrobiła nic, żeby mu przeszkodzić, ale zaczęła szlochać jeszcze mocniej.
- No proszę, nie płacz już, ja naprawdę nie chciałem się tak zachować...
- I co z tego, skoro się tak zachowałeś, jesteś jeszcze gorszy od Malfoya, on by się tak pewnie nie zachował.
Zabini poczuł się jak ostatni śmieć, zazwyczaj było odwrotnie; to on zwracał uwagę Draconowi, i to co usłyszał było dla niego jak swoisty szok.
- Słuchaj – powiedział. - Nie wiem jak zachowałby się Draco, może lepiej niż ja. Nawet na pewno, chociaż czasem jest skończonym głąbem. Wiem tylko, że ja zachowałem się po chamsku i bardzo tego żałuję. Przepraszam Ginny. Dziewczyna patrzyła nieufnie na Blaise'a.
- Jasne - chlipnęła z dezaprobatą.
- Naprawdę, maleńka - popatrzył na nią niemal z rozpaczą.
Ginny jeszcze chwile pochlipała, spojrzała smutnym wzrokiem na Zabiniego, owinęła się w kołdrę i odwróciła do niego plecami. Chłopak nie wiedział przez chwile co robić, wreszcie bardzo delikatnie i jakby nieśmiało zaczął ją głaskać po plecach. Ginny w pierwszym momencie zdrętwiała, ale już chwile później poddała się tej delikatniej pieszczocie.
- Przepraszam skarbie. Mogę cię przytulić? - zapytał cicho.
Virginia nie odpowiedziała, ale pozwoliła chłopakowi się objąć.
Zabini delikatnie przysunął ją do siebie i gładził ją po wilgotnych włosach. Po chwili dziewczyna usnęła, a on wpatrywał się tylko w jej drobne ciałko.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 27.04.2005 09:42


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Agulka88
post 27.04.2005 10:01
Post #37 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 53
Dołączył: 24.04.2005
Skąd: Takie tam Miasto... ekhm.. (:P)




Bardzo mi się podoba! Wprowadziłaś tutaj prawdziwe życie nastolatków smile.gif biggrin.gif biggrin.gif
Super!
I dobrze sie czyta smile.gif


--------------------
danradcliffeonline<--- Zapraszam

**************************************************
user posted imageuser posted imageuser posted imageuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
madziorek
post 27.04.2005 14:01
Post #38 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 27.04.2005




Jesteś okropna tongue.gif Popłakałam sie na końcu cry.gif ... gdy Ginny zaczęła płakac w łazience i on tam wszedł.. piszesz wspaniale, z uczuciami, przemysleniami ... w pisaniu udowadniasz ze człowiek sie zmienia i nie mozę być do końca taki zły. czekam na new part, 3maj sie
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 27.04.2005 15:27
Post #39 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




Ja już naprawdę nie wiem co mam pisać w o tym opowiadaniu, gdyż naprawde wszystko co byłam w stanie napisałam już wcześniej.
Jak narazie nie będę pisała niczego chwalebnego. Poczekam, aż opowiadanie się zakończy i ocenię całość.
Pod każdym odcinkiem będę się podpisywała, że bardzo mi się podobało. Oczywiście czekam na więcej.
Pozdrawiam
CyCuś


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tova Brink
post 27.04.2005 18:26
Post #40 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 60
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Lipowa Aleja... Albo zamek Tarjei Linda :D




Ja też jestem bardzo usatysfakcjonowana tą częścią smile.gif Mam nadzieję, że będzie tak dalej i opowiadanie zostanie ZAKOŃCZONE, a nie pozostawione w martwym punkcie :> Awwww, ale jestem uszczęśliwiona biggrin.gif



A Blaise jest super.


I tyle tongue.gif


--------------------
Pozdrawia was forumowy, pierwszy i niepowtarzalny "H/Hr shipper" user posted imageuser posted imageuser posted image

user posted image user posted image

And on the eighth day, God created Hayden Christensen
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 28.04.2005 09:45
Post #41 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



WAŻNE

O rany!
Przepraszam, ale przedostatni rozdzoał "Noc z Duchami" nie wkleił się cały.
Serdecznie przepraszam! *puka się w głowę*
Boże, nie zauwazyłam!
Przepraszam jeszcze raz : tu jest końcówka!


Dziewczyna pomyślała, że Blaise ma bardzo ładny głos, ale w życiu nawet przed sobą samą nie przyznałaby się do tego i chłopak mógł usłyszeć, jak niewyraźnie mamrocze coś pod nosem, o durnych karach i wybrykach arystokracji.
- Jeżeli chcesz, - powiedział spokojnie podnosząc się z klęczek i wygodnie sadowiąc się przy kominku - to parę wybryków mogę ci dopiero pokazać... Wierz mi ja mam bujną wyobraźnię.
- Wielkie dzięki, obejdzie się - Ginny spojrzała na niego oburzona. – A teraz ja stąd wyjdę spokojnie, a ty przestaniesz chrzanić o jakiejś głupiej karze... Przecież to nie moja wina, że ja i Hermi nie mamy ciągotek do miłości lesbijskiej w odróżnieniu od ciebie i Malfoya...
- Według ciebie mam skłonności homoseksualne, dobrze rozumiem, Weasley? - chłopak uśmiechał się drapieżnie i Ginny zrozumiała swój okropny błąd.
- Ja tylko... - zaczęła, ale Zabini spokojnie wstał i podszedł do niej na tyle blisko, że czuła jego zapach, bardzo miły zapach. Zacięła się i stała jak sparaliżowana.
- No? Ty tylko, co? - spytał Blaise unosząc sugestywnie brew.
- Nic.. naprawdę nic - Ginny zaczeka się jąkać, bo spojrzenie chłopaka bardzo ją denerwowało i peszyło. - Ja tak tylko.. no wiesz.. tego.. no... jakby to powiedzieć...
- Jakby co powiedzieć... maleństwo...
- Żartowałam tylko a ty chyba się nie znasz na żartach – powiedziała to bardzo niepewnym głosem.
- Ależ Weasley ja na żartach znam się doskonale... jak chcesz to ci z chęcią pokażę... żarty, ale te ślizgońskie...
- Nie, dziękuje - dziewczyna odpowiedziała prędko jeszcze bardziej odsuwając się od chłopaka
- No to ci pokażę- dziewczyna przycisnęła do siebie jeszcze mocniej ręcznik i popatrzyła z dzikim przerażeniem na Zabiniego, który uśmiechał się bardzo drapieżnie i bardzo zmysłowo. W tej chwili stal tak blisko niej, że dotykali się ciałami a ciało Blaise’a było twarde, ciepłe i... niebezpieczne. Virginia wbiła wzrok w klatkę piersiową młodzieńca, która była akurat naprzeciwko jej oczu, i modliła się o cud.
- Gdybyś była jeszcze mniejsza, można by cię było traktować jak lalkę służąca do zabawy - rzucił Blaise jakby od niechcenia i właśnie ta obraźliwą uwagą osiągnął to o co mu chodziło od początku. Ginny natychmiast podniosła do góry głowę i już otwierała usta by odeprzeć ten podły atak, ale nie dane było jej to zrobić, gdyż chłopak natychmiast wykorzystał zaistniałą sytuacje
Jego wargi gorąco przywarły do miękkich ust Virginii i zgniotły je w gwałtownym, namiętnym pocałunku. Zbyt gwałtownym bo Blaise trochę się zapomniał i Ginny jęknęła z bólu. Chłopak natychmiast zrozumiał swój błąd i odsunął się na chwilę spoglądając w oczy dziewczyny. Kiedy znowu ją pocałował, zrobił to powoli i delikatnie. Tym razem Virginia westchnęła cichutko i posłusznie rozchyliła usta, pozwalając mu na bardzo głęboki, zmysłowy pocałunek.
Jego język zaczął muskać jej podniebienie a palce przeczesywać jej długie mokre włosy. Giny przysunęła się do chłopaka wtulając w jego męskie, ciepłe przyjemnie pachnące ciało. Było jej dobrze i wcale nie chciała się stąd ruszać. Przeszła jej chęć na powrót do własnej sypialni.
Nadal przyciskała do siebie ręcznik, ale dłonie Blaise’a wślizgnęły się pod miękki materiał gładząc plecy i pośladki dziewczyny. Virginia poczuła lekkie zawroty głowy i przysunęła się do niego jeszcze mocniej. Jego dłonie zacisnęły się lekko na jej pupie. Była tak drobna, że Blaise bez problemu mógł objąć jedną dłonią jej obydwa pośladki. Delikatnie masował ciało dziewczyny co wywołało cichutkie pojękiwanie Virginii. Ginny jeszcze mocniej wtuliła się w młodego mężczyznę i pisnęła zaszokowana. Wyraźnie poczuła jego twardą męskość wpijającą się w jej ciało
Dziewczyna odskoczyła od niego zaskoczona, zawstydzona i przestraszona jednocześnie.
Zabini zdziwił się w pierwszym momencie jej reakcją i patrzył na nią przez chwilę z zaciekawieniem. Kiedy pochylił się by spojrzeć głębiej w jej oczy, dojrzał w nich mieszankę wszystkich jej uczuć i zrozumiał, co spłoszyło niewinną Virginię.
- Chyba się nie boisz? Ja ci nic nie zrobię... oczywiście jeśli nie będziesz tego sama chciała.
- Ale ja nic nie chce... to znaczy chcę... chcę stąd wyjść
- Przykro mi mała, ale wyraźnie zostałyście uprzedzone o karze za byle jaki pocałunek. Ja się do swojego przyłożyłem i nie widzę powodu dla którego miałbym tolerować odwalenie takiego badziewia jak twoje i szczoty - Blaise z irytacją wzruszył ramionami.
- Bo to by było ludzkie! Ty... ty...
- No co chciałaś powiedzieć... maleństwo - Zabini ze złośliwym uśmiechem przybliżył się do dziewczyny
- Ty... łobuzie - triumfalnie zakończyła Gin z morderczym błyskiem w oku.
"Łobuz" zamiast zezłościć Blaise’a, na co chłopak nawet trochę liczył, bo mógłby wtedy "ukarać" Virginię bardziej, tylko go rozbawił.
- Nie powiem, słownictwo to ty masz... przy braciach się wyrobiłaś? A zresztą nie ważne, wskakuj do łóżka.
- Zapomnij zboczeńcu, do żadnego łóżka z tobą wskakiwać nie będę!
- Zboczeńcu, mówisz? - Zabini był niemal radosny. - No, no... Coraz bardziej ci się języczek wyrabia, maleńka... Wyrobić ci go jeszcze bardziej? - chłopak zbliżył się do dziewczyny z szelmowskim uśmiechem i ponownie ją pocałował.
- A idź ty w diabły - Ginny zaczęła się odsuwać jak najdalej mogła... niestety za daleko nie mogła, przeszkodziło jej w tym łóżko.
- I wreszcie jesteś tam gdzie powinnaś - to powiedziawszy chłopak pchnął ją delikatnie tak, ze wylądowała w miękkiej pościeli.
Ginny pisnęła cicho i odsunęła się pod ścianę.
- No co, rudasku? Będziesz spała owinięta ręcznikiem? - mówiąc to bezczelnie zaczął ściągać spodnie i za chwilę stał przed nią w samych czarnych bokserkach. Normalnie spał nago, ale nie chciał przysparzać Gryfonki o zawał serca lub nadciśnienie.
- Ja w ogóle nie będę spała....
- A co masz inną propozycje na tę noc?
- Tak!!! Wyskocz przez okno!!!
- Mam wyskoczyć przez okno, Weasley? - chłopak uniósł brew i spojrzał w kierunku rzeczonego obiektu. - Wiesz, mała tu jest dosyć wysoko i mógłbym się zabić.
- Właśnie o to chodzi - wypaliła zapalczywie dziewczyna i dopiero po fakcie zatkała sobie usta dłonią.
- O ty wiewióro jedna! Nie no ta zniewaga krwi wymaga - Blaise nie zastanawiając się długo złapał dziewczynę i podszedł z nią do okna, nie zwracając uwagi na jej krzyki
- Puszczać? - Zabini popatrzył na wyrywającą się dziewczynę zalotnie. Zdążył już otworzyć okno i zrobiło się bardzo zimno. - Zaraz ci wypuszczę, mała. Poczujesz się swobodna jak ptak.
- NIE!! - Ginny zarzuciła ręce na jego szyje i przytuliła się do umięśnionej klatki piersiowej chłopaka. - Proszę nie. Ja już będę spokojna... obiecuje
Była naprawdę bardzo przestraszona i Zabini się nad nią zlitował.
Położył ją z powrotem na łóżku i zamknął okno.
- Przecież bym cię głuptasie nie wyrzucił - powiedział łagodnie, podchodząc do roztrzęsionej Ginny i pomagając jej delikatnie, poprawić rozchełstany ręcznik.
- Przestraszyłeś mnie – dziewczyna trzęsła się nie tylko z zimna ale i ze zdenerwowania.
- Więcej tego nie zrobię, ale się zachowuj. Zaraz przyniosę ci jakieś suche ciuszki i idziemy spać, dobrze?
Pogłaskał ją po głowie i poszedł sprawdzić jej koszulkę i majtki, ale były jeszcze wilgotne. Dziarskim krokiem ruszył do szafy i wygrzebał jakąś niebieską koszulę z krótkim rękawem, zapinaną na cholernie dużą ilość czarnych guzików.
"Im więcej guzików, - pomyślał naiwnie Zabini - tym mniejsza szansa, że zechce mi się do nie dobierać".
Lecz w tym samym momencie spojrzał na dziewczynę i pomyślał, że nawet gdyby była ubrana w habit to i tak chciałby go z niej zedrzeć.
Mimo tego podał jej koszulkę i kurtuazyjnie odwrócił się by mogła ja w spokoju ubrać
Odwrócenie się do ściany było według Blaise’a istnym heroizmem i trzeba mu przyznać, że w istocie tak było, chociaż w jego przypadku nie stanowiło to nic nadzwyczajnego. Zabini jako młody mężczyzna w pełni sił witalnych i buzujący hormonami, potrafił zapanować nad sobą. Większość ludzi, którzy go znali nie mieli pojęcia jaki jest naprawdę.
Ginny, patrząc podejrzliwie w jego kierunku, ubrała szybko wielgachną koszulkę. Wyglądała w niej tak, jakby zwinęła ja dużo starszemu bratu. Wiedząc, że nie ma nadziei na wydostanie się z tego pokoju, przynajmniej dzisiejszej nocy, wsunęła się pod kołdrę i okręciła nią na około, nie pozostawiając jej zbyt wiele dla współlokatora.
Zabini widząc, że zostawiła mu jakieś marne resztki ciepłe j kołderki uniósł tylko brew i pociągnął za koniec kołdry rozwijając Virginię. Położył się, szczelnie opatulił i nie pozostawił dziewczynie prawie nic. Patrzył przy tym na nią bardzo wyzywająco.
- Gdybyś był męż... - widząc jego minę wolała natychmiast zmienić zdanie - dżentelmenem, to oddałbyś mi ta kołdrę... Ale widać w Slytherinie nie ma czegoś takiego jak prawdziwy dżentelmeński mężczyzna.
- Ty wiewióra nie pyskuj, tylko jak chcesz skorzystać z kołdry to musisz się do mnie przytulić... inaczej nici z ciepełka, ewentualnie możesz położyć się przy kominku - uśmiechnął się łobuzersko.
Ginny popatrzyła na niego bardzo nieufnie i zmarszczyła nosek.
- Słuchaj, mała, - powiedział łagodnie, Blaise - jestem na tyle silnym facetem, że jak będę chciał cię wziąć siłą to nic mi nie przeszkodzi, więc albo mi ufasz albo śpisz bez kołdry, a to drugie i tak nie daje ci żadnej gwarancji.
- Obiecałeś, że mnie nie tkniesz bez mojej zgody - w oczach Ginny zalśniły łzy złości i poniżenia.
- Weasley przecież gdybym się chciał na ciebie rzucić i nie panowałbym nad sobą, to już bym to zrobił. No, wskakuj pod kołdrę i się nie marz.
- Ale mnie nie dotkniesz? - Ginny dalej patrzyła na niego podejrzliwie
- Weasley bo ja trące cierpliwość, albo sama wejdziesz pod tą kołdrę, albo cię do tego zmuszę!
- Dobra, już dobra... wchodzę... zadowolony?
Blaise nie raczył odpowiadać na taką impertynencję i posłał jej jedynie wiele znaczące spojrzenie. Odchylił kołdrę i poczekał aż się pod nią wślizgnie. Koszula była na nią o wiele za duża i Ginny topiła się w niej, co wbrew woli Zabiniego budziło w nim opiekuńcze instynkty
Przytulił opierająca się dziewczynę i nie puszczał dopóki ta się nie uspokoiła. Po kwadransie spali już oboje.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 28.04.2005 09:47


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Tenebris69
post 28.04.2005 11:04
Post #42 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 228
Dołączył: 05.10.2004




A tak mi się wydawało, że czegoś mi tu brakuje. wink.gif

QUOTE
- Ty... łobuzie - triumfalnie zakończyła Gin z morderczym błyskiem w oku.


Tekst normalnie słodki... Rozczuliłam się.
W ogóle postać waszego "łobuza" vel Zabiniego strasznie mi się podoba. I pasuje mi on o wiele bradziej jako przedstawiciel płci męskiej niż dziewczyna Harry'ego. ^^

Powiedzcie mi, szanowne Autorki, skąd wy bierzecie takie fajne pomysły, co?


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
madziorek
post 28.04.2005 17:17
Post #43 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 27.04.2005




Wybaczam ci, ale masz szybko dodac dalsze części i juz nie zpaominaj wklejać całości. A Nagini juz dział komp?? Pa
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
esstel
post 28.04.2005 20:15
Post #44 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 14
Dołączył: 27.12.2004
Skąd: mc2




Nie no opowiadanie suuuuuper, zresztą jak każde Twoje biggrin.gif
mam nadzieje że zakończenie już niedługo biggrin.gif


--------------------
'Zarówno na wschodzie jak i na zachodzie: istoty ludzkie są tylko narzędziami bezlitosnego Losu
wolna wola i świadome decyzje to złudzenia umysłów zbyt wątłych, by pojąć realia naszej absurdalnej egzystencji...'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
corka_ciemnosci
post 28.04.2005 21:05
Post #45 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 02.11.2004




Świetne jak zwykle. Ja poprostu czytając nie potrafie się nie uśmiechac. Oni są wprost dla siebie stworzeni. Zarówno Gin i Zabini, a Draco i Hermi także. Ja czękam na kolejne cześci, no i jak naszybszy koniec, bo szczerze powiedziawszy domyślam się jak to się zakończy.

Tenebris ja dziekuję bardzo za maila. Jestem naprawdę bardzo wdzięczna.


--------------------
user posted image

Członkini (Naczelny psotnik)*- The Marauders - fanklubu Huncwotów

* designe by me :D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 28.04.2005 22:43
Post #46 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



QUOTE(madziorek @ 28.04.2005 16:17)
Wybaczam ci, ale masz szybko dodac dalsze części i juz nie zpaominaj wklejać całości. A Nagini juz dział komp?? Pa
*



Owszem, działa, ale na monitor czeka i nie wie ile poczeka.
A propos Nagini, przypominam Formumowiczom (tym zawzięcie piszącym opinie w liczbie pojedynczej), że to opko ma DWIE autorki. Mnie i Nag właśnie...

Pozdrawiam, kit )


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 29.04.2005 09:20
Post #47 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Zmowa dziewic
Autorki: Nagini, Kitiara uth Matar


Poker

Dwudziesty ósmy minął bardzo spokojnie. W kuchni urzędowała Ginny, a Blaise, który tego dnia miał jej pomagać, czuł się tak poprzednim wieczorze, że nie próbował ingerować w jej inwencję.
„To ona powinna czuć się źle nie ja” – pomyślał w pewnym momencie. – „jak kobiety to robią, że zawsze musimy czuć się winni?”
Na głos jednak nie wypowiedział tych przemyśleń. Jedynie gratulował jej wyobraźni i pomysłów przy przygotowywaniu posiłków.

***
Następnego dnia gotowała Hermiona i chociaż Draco starał się jej doradzać w kwestii pichcenia ignorowała go. Musiała też często bić ścierą po łapach zarówno blondyna, jak i bruneta; o dziwo, gospodarz oberwał więcej razy. Może dlatego, że to, co wyczyniała w kuchni krótkowłosa Gryfonka mieściło się jak najbardziej w kuchni tradycyjnej, a że pięknie pachniało, Blaise raczył podkradać to i owo.
Na kolację, która odbyła się wyjątkowo wcześnie, bo o osiemnastej, były polędwiczki duszone w jabłkach z chlebem orzechowym, pieczonym osobiście przez orzechowooką, która pomogła sobie przy nim niewielką odrobiną czarów. Jako dodatek było czerwone wino (Hermiona dopilnowała, aby Virginia wypiła jedynie lampkę) i pyszna surówka z czerwonej kapusty.
Godzinę później dziewczyny plotkowały, a chłopcy poszli pooglądać telewizję.
O dwudziestej rozpętała się umiarkowana burza śnieżna.

***
Dziewczyny siedziały koło kominka i wpatrywały się w jasne płomienie. Burza śnieżna, która rozpoczęła się pół godziny temu przybrała na sile.
Ginny spojrzała się na Hermionę, która pogrążona była w lekturze. Już miała jej przerwać, gdy do pokoju weszli ich towarzysze.
Obydwaj panowie mieli trochę tajemnicze i niepewne miny. Blaise dzierżył coś w lewej dłoni, którą trzymał za plecami, a na jego ustach błąkał się najbardziej zadziorny uśmieszek, na jaki było go stać i dziewczyny włączyły sobie w główkach zapalniki pod tytułem "uwaga, coś kręcą".
- Pada - Draco stwierdził oczywisty fakt z takim uśmiechem, jakby właśnie dokonał odkrycia na miarę Kolumba
- I co z tego? - w głosie Hermiony dało się wyczuć nutkę podejrzliwości. Jakoś ostatnio wszystkie takie niewinne stwierdzenia tych Ślizgonów obracały się przeciwko niej i Ginny.
- Z tego wynika niezbity fakt, że się, moje drogie koleżanki, nudzicie... zupełnie jak my - Zabini posłał Hermionie tak niewinny uśmiech, że gdyby go dosyć dobrze nie poznała przez ostatnie pół roku uwierzyłaby, że jego zamiary są czyste i nieskalane jak łzy Maryi Dziewicy.
- Chcieliśmy zaproponować niewinną rozrywkę - Dracze wyszczerzył się, a jego oczy wyrażały nadzieję na niezłą zabawę, co się dziewczynom nie do końca podobało.
- Malfoy ty nawet nie wiesz jak się pisze niewinna a tym bardziej, co to znaczy - Ginny spojrzała na blondyna niczym wygłodniały Testral na porcyjkę apetycznego mięsa... Swoją drogą, Malfoy był bardzo apetycznym mięskiem.
- No co ty, Weasley, chyba nie podejrzewasz, że my coś możemy knuć, to przecież nie w naszym stylu, prawda Blaise? - Draco spojrzał na swego towarzysza i puścił do niego oko. Zapowiadała się naprawdę dobra zabawa, trzeba było jeszcze tylko podpuścić te dwie uparte baby.
Zabini wzruszył ramionami, jakby nie wiedział w ogóle czym jest knucie, podpuszczanie i tym podobne ślizgońskie rozrywki, i usiadł po turecku w pobliżu ogromniastej choinki i obydwu podejrzliwie przyglądających mu się dziewic.
- Dziewczyny - zaczął uroczystym tonem - chcemy z wami tylko zagrać w karty... w Pokera dokładnie - to mówiąc, wyciągnął zza pleców talię kart do gry, a Hermionie zaświeciły się oczy, gdyż panna Granger uwielbiała grać w Pokera, o czym Blaise niestety nie wiedział.
- Takiego zwykłego? - zapytała podstępnie Ginny. Nawet gdyby ci dwaj planowali coś więcej niż zwykły niewinny pokerek, to ona i tak by w to weszła, przy sześciu braciach znała każdą możliwą karcianą sztuczkę i żaden ślizgoński podstęp nie był jej straszny.
– Zwykły, a tam, zwykły - Zabini zaczął niewinne podpuszczanie. - Myśleliśmy raczej żeby urozmaicić trochę tą grę... na przykład w rozbieranego... chyba, że się boicie...
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo. Ginny doskonale wiedziała, że Hermiona gra perfekcyjnie w Pokera, w końcu nauczył ją grać jej własny ojciec - pan Granger, który kantował wprost profesjonalnie, i jedno przeciągłe spojrzenie na przyjaciółkę, powiedziało jej, jaka decyzja jest słuszna
- Dobra... tylko wiecie... możemy mieć jakieś fory? - zapytała rudowłosa ślicznie się przy tym czerwieniąc. - Bo my tak raczej rzadko w karty gramy.
- Nie ma sprawy - Draco postanowił być w miarę wielkoduszny. - Dwie pierwsze partie są dla zabawy, reszta idzie normalnie.
Już dwie pierwsze rundy dały Hermionie do myślenia. Mimo wszystkich możliwych kantów ze strony jej i Ginny, chłopaki wygrali te rundy bez większej trudności i dziewczyny musiały przyznać w duchu, że są dużo lepsi, niż sądziły i zgoda na grę nie była jednak dobrym pomysłem.
No, ale powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć też "b", więc grały dalej. Już po kilku rundach panie zostały w samej, dosyć skąpej bieliźnie, natomiast panowie stracili, co najwyżej koszule, a zyskali piękne widoki.
Te koszule stracili tylko dla pozoru, żeby panienki nic nie zaczęły podejrzewać, bo musisz wiedzieć Drogi Czytelniku, że panowie te karty perfidnie i za pomocą magii oznaczyli, i teraz śmiali się w duchu z naiwności obydwu Gryfonek.
Kiedy Virginia Weasley straciła swój ulubiony koronkowy stanik i miała już rzucić karty na stół, czy w tym wypadku podłogę Draco Malfoy odezwał się jakby od niechcenia.
- A może zmienimy trochę zasady, bo wy niedługo nie będziecie miały co zdejmować, maleństwa.
Virginia wyczulona na wszystkie odzywki typu "maleństwo", „mała" "niunia" , którymi notorycznie raczył ją Zabini spojrzała na Malfoya jak na coś obślizgłego i wstrętnego.
- Maleństwa! Też mi coś.... a jakie to zasady, Malfoy? - była na tyle naiwna, że pomyślała, iż to coś, na co Draco wpadł spontanicznie dopiero teraz.
- Po prostu jeśli następne rozdanie też przegracie, to do końca swojego pobytu tutaj... spełniacie każdą naszą zachciankę...chyba, że się boicie - Draco uśmiechnął się perfidnie do dwóch zaskoczonych dziewczyn.
Tego było już za dużo dla Ginny i wykrzyknęła oburzona:
- Dobra, skoro tak bardzo chce się wam seksu to zgada, ale jeśli my wygramy* to wy na naszych oczach robicie sobie nawzajem laski!
Zabini uśmiechnął się rozkosznie i rzekł z miną niewiniątka:
- To, że macie spełniać nasze zachcianki nie oznacza, że Draco miał na myśli seks, czy też tylko seks, ale skoro taka wasza wola, zachcianki będą dotyczyły tylko seksu, jeżeli przegracie, bo musisz mi mała słodka Virginio W. przyznać, że twoje żądanie jest dosyć... perwersyjne.
- Zaraz, zaraz - Hermiona, która do tej pory siedziała w milczeniu i tylko przyglądała się całej sytuacji postanowiła się wtrącić. - Czy ktoś tu bierze pod uwagę moje zdanie, może ja nie chce w tym uczestniczyć?
- Z domu lwa, a tchórzy - Draco uśmiechnął się wrednie do Gryfonki. Tak, on wiedział jak podpuszczać takie niewinne panienki.
- Chodzi o to Malfoy, że jeżeli, nie daj Boże, wygracie, - zaczęła zimno Granger - wykorzystacie to po to, by wygrać ten zakład, a to nie będzie fair.
- Ależ skąd, - Zabini żachnął się i rzeczywiście jego obruszenie było szczere - aż tacy nie będziemy. Ślizgoni też mają swój honor, panno Wiem - To - Wszystko - Lepiej - Niż - Każde - Z- Was, weź to pod uwagę.
- Jasne, bo już wam uwierzę... I niby jak wygracie, nie będziecie nas chcieli zaciągnąć do łóżka? - Hermiona nadal miała dużo wątpliwości, choć wizja obu mężczyzn w miłosnych uściskach była bardzo nęcąca...
- Oj, Herm nie narzekaj, pomyśl, jakie my możemy mieć z tego korzyści, a poza tym oni, jeśli chcą wygrać zakład nie mogą stosować tego przeciwko nam, bo wtedy zwycięstwo nie będzie się liczyło, mam rację?
- Korzyści, jakie korzyści? - Hermiona popatrzyła ze dziwieniem na przyjaciółkę. - Chyba, że masz na myśli walory śmiecho-twórcze kabaretu pod tytułem Malfoy i Zabini sobie dogadzają, bo nic poza tym!
- Spokojnie - Blaise uniósł dłoń w pokojowym geście. - Mała ma racje, bo każde korzyści lepsze są od żadnych, a po drugie taka wygrana rzeczywiście byłaby nie fair, więc nie wiem o co ta kłótnia? Przecież dobrze wiesz Granger, że w tej chwili nie kłamię.
- Och... niech wam będzie, ale jak przegracie macie dotrzymać słowa, jasne? - Hermiona zrezygnowanym głosem wyraziła zgodę na te głupie, według niej warunki.
- Granger, przecież my zawsze dotrzymujemy słowa - Draco uśmiechnął się rozbrajająco i zaczął tasować karty.
- Ta, jasne - Ginny mruknęła cicho z dezaprobatą, ale teraz czuła, że mówią prawdę, co nie oznacza, że nie zżerał jej niepokój, co do ewentualnych życzeń, które mogły być, mimo wszystko, nieco, a nawet bardzo wyuzdane, zwłaszcza po tym, czego zażyczyła sobie ona. Hermionę dręczyły podobne obawy i, mimo niemal całego negliżu, obu paniom było gorąco z wrażenia i modliły się żarliwie o wygraną
Niestety kilka minut później siedziały z otwartymi buziami i z niedowierzaniem wpatrywały się w felerne karty. Przegrały i teraz nie miały wyjścia... musiały słuchać się rozkazów.
Hermiona dostała ataku szału.
– Gin, ja cię zamorduję! Zniszczyłaś mi życie, rozumiesz?! - wściekła Granger zaczęła dusić przerażoną obrotem sytuacji Ginny, klnąc przyjaciółkę, na czym świat stoi.
Draco, który był bliżej brązowowłosej Gryfonki zaczął ją odciągać od małego rudzielca. Robił to z taką wprawą, że oboje wylądowali na puszystym dywanie.
Dokładnie to ona wylądowała na nim i teraz prychała wściekle próbując się wyrwać z silnych, męskich ramion. Niebezpiecznie ciepłych męskich ramion, należących do niebezpiecznie przystojnego i niestety ładnie pachnącego Ślizgona.
- Spoko Granger, nie będzie tak strasznie, przecież was nie zgwałcimy - Draco próbował uspokoić rozdygotaną dziewczynę, niestety nie wychodziło mu to za dobrze.
- Virginio Weasley jak cię dopadnę to ci wszystkie włosy pęsetą powyrywam... jak mogłaś wpaść na taki kretyński pomysł... przysięgam, że cię zabiję! - Hermiona wrzeszczała zdenerwowana i, gdyby w tym momencie nie trzymały jej umięśnione ramiona Dracona M., mogłaby spełnić swe groźby.
Ginny miała łzy w oczach i bynajmniej nie z powodu wściekłości przyjaciółki. Ona rozpaczała nad swoim głupim pomysłem, który rzuciła w chwili złości.
- Pomóż mi, Blaise, - wydyszał nieco rozbawiony sytuacją Draco - bo ta lwica mi oczy wydrapie. Draco koncertowo poradziłby sobie sam, ale wylądował w niewygodnej pozycji na plecach a Hermiona była w istnym stanie szału.
- Granger, uspokój się słoneczko, bo jeszcze sobie zażyczę, żebyś to ty pierwsza spełniła moje życzenie - Blaise nawet nie ruszył się z miejsca, ale jego słowa wywołały odpowiednią reakcję; Hermiona natychmiast zesztywniała.
- Jak to ja pierwsza? - Dziewczyna aż pobladła ze strachu.
- No przecież nie ustaliliśmy, kto spełnia czyje życzenia, była tylko mowa, że wy spełniacie nasze, ale nikt nie mówił, że ty spełniasz tylko życzenia Draco.
Hermiona nie raczyła odpowiedzieć tylko posłała Draconowi mordercze spojrzenie i usiadła koło kominka w dość znacznej odległości od Ginny.
- No dobra, czas na pierwsze życzenie - Blaise z miną kocura, który właśnie zapędził mysz do kata, spojrzał się na przestraszona Virginię - Skoro tak bardzo chciałaś być przy tym jak ktoś komuś robi laskę, to nie ma sprawy. Najpierw zobaczysz jak twoja przyjaciółka zadowala Dracona, a później oni popatrzą jak ty robisz to mi. Co ty na to Dracze?
- Co takiego?! Ty chyba żartujesz, tobie ODBIŁO! - Ginny przestała nad sobą panować i wrzeszczała tak głośno, że od razu dało się słyszeć geny Molly Weasley.
- Wam już kompletnie hormony na mózg padły! Nigdy, słyszysz Zabini, nigdy!! - Hermiona wcale nie była gorsza od swojej koleżanki, ona również potrafiła się rozedrzeć.
Mężczyźni patrzyli na siebie z uśmiechem, właśnie o taką reakcję im chodziło, te małe Gryfonki były naprawdę przewidywalne.
- Spokojnie, przecież wszystko zostanie między nami, co się tak denerwujecie - Zabini doskonale się bawił, ale za chwilę pożałował dobrego humoru, gdy cenna waza z dynastii Ming przeleciała ze świstem nad jego głową i rozbiła się o ścianę, Ginny miała minę Rottweilera - Mordercy. Ale tylko przez moment. Gdy uświadomiła sobie, co zrobiła, jej oczy rozszerzyły się z przerażenia...
- Ups - pisnęła.
- Ups, Gin? - Hermiona wpatrywała się w nią z niedowierzaniem - Tylko ups?! Wiesz, co ty zrobiłaś? - dziewczyna usiadła na podłodze bliska łez.
- Ja... nie chciałam... naprawdę... - Ginny patrzyła się na pobladłego Blaise'a, który nie mógł oderwać wzorku od nieszczęsnych szczątków. Ulubiona waza jego matki. Cholera, ona go zabije. Jego wzrok powędrował do rudowłosego dziewczęcia, która wielkimi załzawionymi oczyma patrzyło w jego stronę.
- Dobra Weasley, teraz to przesadziłaś - powiedział głuchym głosem i jednoczesne zaczął zbliżać się do winowajczyni. - Granger zamknij drzwi i nie próbuj wychodzić, a ty Draco trzymaj ją, byle mocno, bo się może wyrywać.
- Ale, co ty zamierzasz... - Ginny zaczęła cofać się w stronę ściany. Nie wiedziała, co knuje chłopak, ale cholernie się bała. - Przecież tą wazę da się skleić zaklęciem, nic się nie stało...
- Nic? Przecież mogłaś mnie zabić... Nie martw się Weasley, tyłek nie będzie cię długo bolał, postaram się być w miarę... delikatny.
Ginny podeszła pod samą ścianę i się osunęła. Wyglądała niewinnie i bezbronnie, i Zabiniemu trochę minął gniew. Trochę, ale nie całkiem. Był zły, w końcu mogła mu zrobić dużą krzywdę.
Bezceremonialnie przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył z nią w kierunku kanapy.
Ginny oczywiście pisnęła. Blaise przerzucił sobie rozwydrzonego rudzielca przez kolano i wlepił jej pięć niezbyt mocnych klapsów. Niezbyt mocnych w jego przekonaniu. Chłopak był bardzo silny i kiedy spojrzał na pupę odzianą jedynie w czarne stringi trochę się zdziwił. Pośladki Virginii były czerwone, a ona sama płakała cicho. Hermiona patrzyła na Zabiniego z jawną dezaprobatą.
Przez chwile siedział nieruchomo i obserwował zaczerwienione ciało dziewczyny. Nie namyślając się długo pochylił głowę i dotknął ustami jej obolałego pośladka. Ginny wciągnęła powietrze, bo nie sądziła, że coś takiego może nastąpić. Język mężczyzny niespiesznie przejeżdżał po jej krągłościach. Wydawało się, że zapomniał, że w pokoju oprócz nich jest jeszcze ktoś. Hermiona, która przez cały czas przyglądała tej dwójce zarumieniona próbowała odwrócić wzrok, ale Draco, który nagle znalazł się tuż za nią nie pozwolił jej na to, przytrzymał jej głowę i zmusił do patrzenia na poczynania swego przyjaciela.
Granger, chcąc, nie chcąc, musiała się przyglądać specyficznemu erotycznemu przedstawieniu przed jej oczyma. Podniecało ją to wbrew jej woli, a fakt, że Draco delikatnie zaczął pieścić dłonią jej pośladki wcale nie przyczyniało się do uspokojenia jej coraz bardziej rozbudzonych zmysłów.
Blaise pochylił się mocniej nad Virginią i szepnął jej do ucha, gładząc dłonią jej nagie plecy.
- No, nie rycz już. Następnym razem się zastanów zanim rzucisz we mnie czymś ciężkim... Cicho, wiem, że cię bolało, to przez moją końską krzepę, ale chyba dostatecznie ci to wynagradzam? - powiedziawszy znowu zaczął całować jej pośladki.
Draco przesunął dłoń na lewą pierś Hermiony. Sam też był podniecony, zarówno tym, co widział jak i bliskością i ciepłem dziewczęcego ciała.
- Podoba ci się, Granger? - zapytał i ugryzł delikatnie płatek jej ucha, a kciukiem zaczął zataczać kręgi wokół sutka, który był teraz twardy jak kamyczek. - Widzę, że tak - dodał i pochylił się by przesunąć językiem po jej ramieniu.
Hermiona cichutko jęknęła i naparła na ciało trzymającego ją mężczyzny. W tym samym czasie również z zaciśniętych ust Ginny wyrwał się cichutki jęk, spowodowany faktem, że teraz nie tylko usta mężczyzny, ale również jego palce pieściły jej pośladki

Draco, zachęcony reakcją Hermiony, zaczął całować jej szyję i kark, i dziewczyna oparła się na nim jeszcze mocniej jęcząc głośno. Malfoy obrócił ją przodem do siebie i gorąco pocałował usta dziewczyny, wsuwając język do jej ust i polizał jej podniebienie.
Kobieta jeszcze przez chwile przytulała się do ciepłego ciała mężczyzny aż wreszcie odsunęła się od niego.
- Nie... proszę, nie tutaj... nie przy nich - wyszeptała cichutko bojąc się spojrzeć w twarz swemu partnerowi. Była trochę zawstydzona.
Draco niepewnie popatrzył na Gryfonkę i wyciągnął do niej dłoń. Było to swoiste zaproszenie, na które dziewczyna wyraziła zgodę. Cicho wyszli z pokoju, by nie przeszkadzać przyjaciołom.
- Poszli sobie od nas - powiedział od niechcenia Blaise. - Chyba nas nie lubią - w jego głosie zabrzmiała cicha drwina.
- A co mieli zrobić, jak zacząłeś lizać mnie po tyłku? - Ginny chciała, żeby jej głos zabrzmiał z irytacją, ale za bardzo drżał z podniecenia.
- Przyłączyć się - rzucił od niechcenia. - No nie patrz tak na mnie, żartowałem... może...
- Wariat - Ginny spróbowała odsunąć się od chłopaka, ale nic jej z tego nie wyszło, została jeszcze mocniej przyciągnięta do jego ciała i gdy tylko poczuła ponownie jego usta, zaprzestała poruszać się w jakikolwiek sposób.
Potrafił być delikatny i zmysłowy, kiedy chciał. Jego język pieścił czule krągłości panny Virginii Weasley, zmuszając ją do ponownego jęku.
- Obiecałeś...że do niczego nie dojdzie - wyjęczała cichutko Virginia między jednym a drugim pocałunkiem.
- Cichutko malutka, nic się nie stanie, chce tylko byś zaznała trochę radości - szepnął Blaise, jednocześnie wsuwając palce za skąpy materiał jej majtek.
Ginny poczuła, jak delikatnie dotyka jej wilgotnej kobiecości i zagryzła wargi, by nie krzyknąć z rozkoszy.
Chłopak zsunął z niej czarne stringi i posadził ją jednym, szybkim ruchem na swoich kolanach.
Schylił głowę by móc mieć lepszy dostęp do jej nabrzmiałych z podniecenia piersi. Zębami objął delikatnie jej stwardniałą sutkę i zaczął ją dotykać czubkiem języka.
Virginia całkowicie przestała się kontrolować, zupełnie jak kilka dni temu, kiedy Zabini zafundował jej „karę” za kopniaka w czułe miejsce. Poczuła, że jest to trochę nie fair, tym razem omal go nie zabiła, a on ją za to obdarzał erotycznymi rozkoszami.
W pewnym momencie próbowała się nawet odsunąć od chłopaka i powiedzieć mu, że też chce mu pomóc, bo doskonale wyczuwała jego podniecenie, ale język, który zataczał kółeczka wokół jej sutka skutecznie uniemożliwiał jakiekolwiek myślenie.
Zabini odsunął się na chwile od dziewczyny, popatrzył uważnie w jej oczy i gdy zobaczył, że są zamglone z powodu silnych przeżyć erotycznych delikatnie ułożył ją na kanapie jednocześnie klękając miedzy jej udami.
Chłopak pochylił się nad Gin i delikatnie pocałował jej brzuch, pieszcząc językiem pępek i podbrzusze, aby za chwilę polizać jej mokre łono na co dziewczyna zareagowała cichym okrzykiem. Blaise popatrzył spod przymrużonych powiek na jej twarz. Wglądała tak niewinnie i uroczo, że nie mógł jej nie pocałować.
Podciągnął się do góry i dotknął wargami jej rozchylonych ust, jego język wsunął się do środka i złączył się w namiętnym tańcu z jej językiem. Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. Pozwoliło to na jeszcze dokładniejsze odczucie stanu podniecenia, jakie reprezentował sobą młodzieniec.
Chłopak sięgnął dłonią w dół, by pieścić Ginny palcami i cała chęć dziewczyny, aby mu się odwdzięczyć wzięła na razie urlop. Virginia wydała z siebie zduszony jęk i rozchyliła uda, dając Zabiniemu więcej swobody w pieszczotach.
Chłopak zaczął pieścić delikatnie jej nabrzmiałą i twardą łechtaczkę, czerpiąc z tego niemal taką samą przyjemność jak ona. Wreszcie zdecydował się wsunąć jeden palec w kobietę, co zostało przyjęte głośnym jękiem . Pieścił ją tak, jak się tego domagała, gwałtownie i namiętnie, ale nie brutalnie i Virginia osiągnąwszy spełnienie krzyknęła. Zacisnęła dłonie na jego barkach i przyciągnęła go do siebie jeszcze mocniej. Czuła jak jego gorąca, twarda erekcja ociera się o jej biodro i szepnęła mu do ucha:
- Pozwól sobie pomóc, proszę.
Dłonie dziewczyny sięgnęły do rozporka młodzieńca, delikatnie je rozpięły i zsunęły z jędrnych pośladków ciemnozielone bojówki. Blaise wtulił twarz w jej szyję i cicho westchnął:
- Rób, co chcesz - wyszeptał jej do ucha.
Ginny na widok dużej męskości mężczyzny zarumieniła się leciutko, ale mimo wszystko chciała go dotknąć, chciała poczuć jak pulsuje i rośnie za sprawą jej dotyku. Nieśmiało, jakby z lekkim zawstydzeniem, pogłaskała rozbudzoną męskość, za co została nagrodzona głośnym jękiem. Najwidoczniej Blaise’owi spodobała się jej inicjatywa.
Pieściła go delikatnie zafascynowana gładką, niemal atłasową powierzchnią członka. Czuła gorący oddech Zabiniego tuż przy swoim uchu i słyszała ciche jęki, co powodowało, że pragnęła dać mu jak największą rozkosz. Jej pieszczoty były nieśmiałe i bardzo delikatne.
- Możesz mnie dotykać śmielej - usłyszała ochrypły szept. - Proszę, maleństwo.
Nienawidziła kiedy mówił do niej protekcjonalnym tonem "mała", ale to "maleństwo" ją rozbroiło.
Jej palce mocniej zacisnęły się na najszlachetniejszej części Zabiniego. Ten swoisty masaż doprowadzał chłopaka do szału. Kiedy zamknął oczy widział gwiezdne konstelacje. Nawet doświadczona kobieta, z którą się raz w życiu przespał, nie doprowadziła go do takiego stanu. A wszystko to było zasługa tej rudej dziewczyny, która potrafiła doprowadzić go do utraty zmysłów.
Jęki młodzieńca stały się głośniejsze, a jego gorący oddech szybki i płytki. Ten oddech palił Ginny jak ogień, wywołując w jej ciele przyjemne dreszcze. Zatraciła się całkiem w pieszczotach, chciała usłyszeć, jak krzyczy. Kiedy zrozumiała, że jest podniecony do granic możliwości, wysunęła się lekko spod niego i pchnęła go na plecy, chciała go posmakować i sprawić mu jak największą rozkosz. Zabini popatrzył na nią spod przymrużonych ciemnozielonych oczu, zasnutych mgłą pożądania.
Virginia pochyliła się by possać jego sutek. Blaise jęknął i przygryzł dolną wargę, by nie krzyczeć. Dziewczyna zeszła pocałunkami na sam dół i zaczęła lizać lekko owłosione podbrzusze młodzieńca.
- Gin - jęknął zaszokowany jej zachowaniem chłopak i zacisnął dłoń na włosach panny Weasley.
Objęła dłonią jego męskość, a drugą zaczęła gładzić jądra chłopaka. Blaise miał wrażenie, że za chwilę oszaleje z rozkoszy. Virginia poczuła, że chłopak jest na granicy spełnienia i objęła wargami twardą główkę penisa, ssąc ją delikatnie. Młodzieniec krzyknął głośno i doszedł prosto w ust Ginny, której właśnie o to chodziło. Przełknęła całe jego nasienie i polizała delikatnie żołądź członka.
Uniosła do góry głowę.
Zabini patrzył na nią z zaciekawieniem i szokiem w zielonych oczach. Chyba nikt w życiu nie zaskoczył go tak bardzo, jak ta mała czekoladowo-oka Gryfonka.
Ginny odsunęła się od niego, niepewna reakcji chłopaka. Blaise bez słowa zapiął spodnie i omiótł spojrzeniem jej szczuplutkie, drobne ciało.
- Ubierz się, - powiedział - bo nie ręczę za swoje reakcje.
Kiedy dziewczyna zakładała ciuchy młodzieniec palił papierosa, próbował dojść do siebie i przyglądał się jej z jawnym zainteresowaniem. Jego wzrok sprawiał, że po plecach dziewczyny błąkały się dreszcze podniecenia i zaniepokojenia.
Widząc rumieniec zawstydzenia na jej policzkach, podszedł do niej i delikatnie ją przytulił. Ginny wtuliła się w jego ciało w poszukiwaniu ciepła. Była silnie zarumieniona, nie tylko z powodu niedawnego podniecenia, które jeszcze tak do końca nie minęło, ale też z powodu zażenowania... Wszystko, co zrobiła było zupełnie spontaniczne i nie wiedziała co on sobie może o niej pomyśleć. Bała się, że straciła w oczach chłopaka, o ile miała w ogóle cokolwiek tracić. Blaise, jakby odczytując jej myśli, delikatnie uniósł jej brodę i pocałował rozchylone usta.
- Jesteś cudowną kobietą i pewnego dnia będziesz moja... Nieważne, co o tym myślisz i tak będziesz należała do mnie, wyłącznie do mnie.
- Jasne, Zabini, chciałbyś! – wrócił jej cały wigor i dziewczyna odfuknęła, a następnie odsunęła się od niego. - Może jeszcze się na ciebie rzucę i cię zgwałcę.
- Całkiem możliwe - odpowiedział rozbawiony jej oburzeniem chłopak; i tak wiedział, że ma rację
- Zapomnij Zabini, byle czego nie ruszam - Ginny odpowiedziała mu ze śmiechem, bo żartobliwy ton mężczyzny odprężył ją trochę.
- A to przed chwilą to, co było... malutka?
- Wypróbowanie ewentualnego towaru... Dosyć kiepskiego... malutki...
Takie przekomarzania trwały jeszcze ponad godzinę, tylko że przeniesione zostały do kuchni i dołączono do nich duży pięciolitrowy kubeł lodów miętowych z kawałkami czekolady.

***

Ten post był edytowany przez Kitiara: 29.04.2005 09:22


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 29.04.2005 09:24
Post #48 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



***
Draco poprowadził Hermionę prosto do swojej sypialni. Dziewczyna czuła się dziwnie, w końcu była prawie zupełnie naga, ale była też podniecona i czuła, że jest w tej chwili w stanie zrobić wszystko, czego zażyczy sobie Malfoy.
Młodzieniec puścił rękę dziewczyny i usiadł na łóżku, lustrując jej ciało wzrokiem pełnym pożądania:
- Rozbierz się - powiedział cicho.
Hermiona, mimo zawstydzenia, ściągnęła posłusznie jedyną rzecz jaką jeszcze miała na sobie, czyli cienkie, białe stringi, i popatrzyła niepewnie na chłopaka, który był w tak uprzywilejowanej pozycji, że mógł zażądać od niej absolutnie wszystkiego.
- Chodź, usiądź mi na kolanach - jego głos był prawie jak szept.
- Czy to twoje żądanie? - spytała Hermiona.
- Nie, to tylko prośba - odpowiedział Draco patrząc jej głęboko w oczy i dziewczyna usiadła mu na kolanach, odwracając się twarzą do niego i oplatając nogami jego biodra.
Jej policzki pokrył delikatny rumieniec zażenowania; nie wiedziała czy robi dobrze, ale chciała tego. Gdy tylko zobaczyła w oczach młodego Malfoya zachwyt, zażenowanie powoli zaczęło mijać. Świadomość, że podoba się właśnie temu mężczyźnie, wprawiała ją w pewien rodzaj dumy, tak zrozumiały dla każdej kobiety.
- A ty się nie rozbierzesz? - zapytała zalotnie.
- Malutka, gdybym ja się rozebrał, ty straciłabyś dziewictwo, a tego przecież nie chcesz... prawda?
Hermiona sama nie wiedziała czego chce, ale nie była pewna, czy nie miałaby nic przeciwko straceniu dziewictwa tu i teraz.
- Nie - odpowiedziała niezbyt pewnym głosem, ale inna odpowiedź przecież nie wchodziła w grę.
Draco delikatnie pocałował jej rozchylone usta.
- Jesteś śliczna, wiesz? - sam nie wiedział dlaczego to mówi; chciał udawać chłodnego cwaniaka, ale ta dziewczyna go rozbrajała, szczególnie teraz. Była mieszaniną gorącej, namiętnej obietnicy i nieskalanej niewinności, której nie można ot tak sobie zbrukać.
- Czaruś, pewnie mówisz to każdej - Hermiona zaczęła kręcić się niespokojnie na jego kolanach, peszyło ją to, że on jest prawie całkowicie ubrany.
- Powiedz, co chcesz robić? - spytał głaszcząc jej plecy.
Hermiona zarumieniła się znowu, przecież nie wiedziała czego chce, miała nadzieję, że on przejmie inicjatywę i spojrzała z konsternacją w szare oczy chłopaka, w których czaiła się obietnica i coś na kształt troski.
- Ja... chcę, żebyśmy się dotykali - wyszeptała niepewna jego rekcji na taką nieśmiałą deklarację.
- Gdzie?.. Tutaj? - zapytał z uśmiechem przesuwając palcami po jej szyi.
Widział, że Hermiona jest zdenerwowana, ale nie zamierzał jej niczego ułatwiać, musiała wyzbyć się tego paraliżującego wstydu, a to była jego zdaniem najlepsza metoda.
- Nie... niżej... wiesz o co mi chodzi - Gryfonka powoli zaczynała się denerwować, przecież Malfoy nie mógł być takim ostatnim niemotą, żeby nie wiedzieć, co ona ma na myśli.
- Nie wiem... musisz mi pokazać, pokieruj moja ręką - Draco uśmiechnął się do niej niewinnie. Postanowił grać rolę prawiczka, którego uwodzi doświadczona kobieta.
- Draco, jesteś okropny, doskonale wiesz, o co mi chodzi, po co mnie próbujesz zawstydzać? - Hermiona popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Ja właśnie chcę, żebyś się przestała wstydzić - powiedział łagodnie - i po prostu powiedziała dokładnie, o co ci chodzi, bo nie ma sensu żebyś się krygowała jak panna na wydaniu.
- Ale ja jestem panną na wydaniu, - warknęła dziewczyna - a przynajmniej jestem w takim wieku. Chodziło mi o wzajemne pieszczoty całego ciała - dodała już cicho i z lekkim zażenowaniem.
- A dokładnie? - Draco postanowił nie odpuścić, za dobrze się bawił... i w niedługim czasie postanowił bawić się jeszcze lepiej.
- Jesteś podły... ale nie myśl, że się ciebie boję i wstydzę - to ostatnie oczywiście było okropnym kłamstwem, bo Hermiona wstydziła się okropnie, ale postanowiła postawić się temu Ślizgonowi i udowodnić, że nie boi się żadnych wyzwań. – Dokładnie, Malfoy, chodzi mi o to - to mówiąc przesunęła dłonią po dużej wypukłości jego ciała opiętej mugolskim dżinsami.
- No, Granger, - chłopak bawił się coraz lepiej i chciał sobie poigrać z małą, niedoświadczoną Gryfonką - przed chwilą mówiłaś o całym ciele, a teraz dotykasz bardzo konkretnej części mojego ciała - uniósł do góry brew i popatrzył na Hermionę zalotnie.
Dziewczyna była bliska łez bo widziała, że Draco bawi się doskonale jej niedoświadczeniem.
- Wiesz co, - powiedziała ze złością - jesteś głąb! Mam dość, jeśli cię to bawi, to proszę kontynuuj z jakąś pusto-głową blondyną, ale nie ze mną. Zaczynałam myśleć, że jesteś inny, ale nie ty się tylko potrafisz ze mnie nabijać! - Hermiona ze łzami w oczach zerwała się z kolan Dracona i ruszyła w stronę drzwi. Nie zaszła jednak daleko, gdyż chłopak chwycił ja za rękę i przyciągnął do siebie. Delikatnie pocałował w policzek, kciukiem starł płynąca po nim łzę i położył oniemiałą dziewczynę na łóżku.
- Przepraszam, masz racje zachowałem się jak palant... zostań... proszę.
Młodzieniec pochylił się i pocałował delikatnie usta dziewczyny. Hermionie przeszła od razu cała złość. Pocałunek był powolny i zmysłowy, i rozbudzał jej pożądanie, sprawiając, że pragnęła Dracona coraz bardziej. Wyciągnęła ręce i objęła go mocno do siebie przyciągając.
Chłopak delikatnie pieścił dłonią dekolt dziewczyny i zaczął całować jej szyję. Hermiona głaskała długie włosy Dracona i westchnęła cichutko, kiedy jego dłoń ześlizgnęła się na pierś, by zacząć ją lekko ściskać i gładzić. Przyciągnęła go mocniej do siebie, wbijając palce w jego barki i teraz już bardzo wyraźnie czuła jak mocno jest podniecony. Draco po kilku minutach tych delikatnych pieszczot odsunął się od niej. Przez chwilę przyglądał się jej, by znowu pochylić się nad jej ciałem, lecz tym razem jego usta nie zaatakowały jej szyi lecz delikatnie pocałował ramię dziewczyny.
- Co robisz? - zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Cichutko skarbie, jestem pewien, że ci się spodoba. - Draco kontynuował pocałunki schodząc wargami coraz niżej. Wywoływało to cichutkie jęki. Hermiona nie sądziła, że ręce mogą być aż tak wrażliwe. To, co on z nią wyprawiał było wspaniałe... z jednej strony jego usta na jej wrażliwej skórze, a z drugiej dłonie pieszczące nabrzmiałe piersi.
Draco ujął w obydwie ręce dłoń dziewczyny, pieścił ustami jej wnętrze i delikatnie lizał zagłębienia między palcami. Hermiona jęczała cicho, niezdolna do żadnej innej reakcji. Nigdy by nie pomyślała, że tak niewinne pieszczoty mogą sprawić tyle rozkoszy. Draco widząc, jaką radość sprawiły jej niewinne pocałunki postanowił kontynuować. Wypuścił z uścisku jej rękę i zaczął całować jej płaski brzuch. Językiem zataczał kręgi wokół pępka, co wywoływało jeszcze większą symfonie jęków. Powoli przesunął językiem wyżej i zaczął ssać jej lewy sutek. Hermiona krzyknęła cicho z rozkoszy zachęcając młodzieńca do śmielszych pieszczot. Draco przesunął dłonią po wnętrzu jej uda i dotknął delikatnie łona dziewczyny a jego wargi przyssały się mocniej do jej piersi, co wywołało kolejny krzyk rozkoszy z gardła panny Granger. Jego palce delikatnie ją pieściły. Pod wpływem delikatnego dotyku Hermiona wygięła biodra do góry. Zapragnęła poczuć go w sobie i gdyby jej w tym momencie zaproponował "pójście na całość" zgodziłaby się bez wahania. Draco mógł się tego domyśleć, ale nie chciał wykorzystać obecnego stanu dziewczyny; zakład chciał wygrać uczciwie (dziwne, nie?), a w tym momencie myślał tylko o tym, jak sprawić jej najwięcej przyjemności. Jego język błądził po płaskim brzuchu, a palce delikatnie zagłębiały się w jej wnętrzu i wysuwały z niej, czym doprowadził dziewczynę do rzucania się na łóżku w spazmach rozkoszy. Uniósł głowę i popatrzył na nią z fascynacją:
- Spokojnie, maleńka, - powiedział i czule się do niej uśmiechnął - spokojnie.
- Ja chce jeszcze! - krzyknęła rozpalona, gdy palce Dracona ponownie zagłębiły się w jej gorącym wnętrzu. Wiła się pod jego dotykiem co tylko potęgowało jego radość. Draco nie mógł uwierzyć, że ta na pozór chłodna dziewczyna potrafi być aż tak... tak ognista. Samo patrzenie na jej szczere reakcje sprawiało mu wiele satysfakcji.
Gwałtownym ruchem rozsunął szerzej jej nogi i zaczął całować wnętrze ud, nadal pieszcząc jej mokrą kobiecość palcami. Hermiona szlochała z rozkoszy i wiła się, zaciskając z całej siły dłonie na pościeli.
- Draco nie przestawaj, błagam ! - krzyknęła głośno.
Draco miał wielką ochotę dostarczyć Hermionie nowych rozkoszy, według niego miłość francuska była czymś wspaniałym i niepowtarzalnym, ale Hermiona prosiła o to, żeby się jedynie dotykali i była zbyt niedoświadczona, żeby ryzykować spłoszenie jej zbyt śmiałymi pieszczotami. Zamiast tego wsunął w nią trzeci palec, jednocześnie kciukiem zaczął bardzo delikatnie masować jej nabrzmiała łechtaczkę. Hermiona płakała z rozkoszy. Nigdy wcześniej nie przeżywała nic podobnego i teraz pragnęła spełnienia, jak niczego innego na świecie. Chciała, żeby Draco był autorem jej pierwszego uniesienia w życiu, żeby wprowadzi ją we wszystkie arkana miłości fizycznej. Był tak cudowny, że nie chciała nawet myśleć, iż mogłaby robić takie rzeczy z kimś innym.
Jej ciałem wstrząsały dreszcze rozkoszy, jeszcze nigdy się tak nie czuła... to był jej pierwszy w życiu orgazm i zawdzięczała go właśnie temu Ślizgonowi.
Wyczerpana opadła na atłasową pościel i próbowała opanować drżenie całego ciała. Po chwili poczuła, jak Draco przytula jej spocone ciało i obsypuje delikatnymi pocałunkami jej twarz.
„Czemu ja się nigdy nie onanizowałam?” – pomyślała nagle i doszła do wniosku, że była zbyt pochłonięta nauką. – „Nie ma tego złego”.
- Dziękuję - wyszeptała cichutko w szyje chłopaka.
- Cała przyjemność po mojej stronie, panno Granger - odpowiedział kurtuazyjnie młodzieniec.
Starał się mówić spokojnie , ale Hermiona słyszała, że jego głos jest zachrypnięty z podniecenia i czuła, jak drżą mu ręce którymi pieścił delikatnie jej plecy. Delikatnie odsunęła się od niego, tylko po to, by ściągnąć z niego obcisłe dżinsy i bokserki.
Dziewczyna z wrażenia aż zamarła. Draco był pierwszym mężczyzną którego widziała nago i do tego dość dobrze wyposażonym mężczyzną. Delikatnie dotknęła go palcami, nie sądziła, że tak twardy organ może być jednocześnie aż tak bardzo delikatny. Bardzo jej się to spodobało... to i cichy jęk, jaki wydał z siebie Malfoy, gdy przejechała opuszkami palców po jego twardej męskości.
Hermiona pochyliła się nad młodzieńcem i zaczęła ssać jego lewy sutek. Palce jej prawej dłoni zsunęły się z członka na obrzmiałe jądra, by głaskać je i delikatnie ściskać. Pieszczoty dziewczyny wywołały natychmiastową reakcję w postaci głośnego jęku Dracona.
- Nie musisz... - wyjęczał schrypniętym głosem. - Nawet nie powinnaś...
- Dlaczego nie powinnam? - Hermiona uniosła głowę, ale nie zaprzestała pieszczot w dolnych rejonach jego ciała.
- Bo mogę nie wytrzymać i się na ciebie rzucić... - Draco postanowił być szczery, jeszcze chwila i czuł, że rzeczywiście rzuci się na niewinną Gryfonkę.
- Nie rzucisz się na mnie - Hermiona uśmiechnęła się do chłopaka. Uklękła i zaczęła pieścić go obiema dłońmi.
Draco jęknął głośno.
- Owszem, Granger, rzucę się na ciebie – powiedział, a w jego oczach dostrzegła silne pożądanie.
– Nie, bo chcę cię pieścić i pozwolisz mi na to Malfoy - powiedziała cicho i stanowczo pieszcząc jednocześnie jego jądra i twardą męskość.
Draco nic już nie odpowiedział, tylko pogrążył się w rozsmakowywaniu rozkoszy. Było mu, jak w niebie... nie, do diabła, w tamtym momencie niebo nie było mu do niczego potrzebne, wystarczyło, że ona była przy nim. Hermiona widząc wniebowziętą minę chłopaka tylko wzmogła intensywność swoich pieszczot. Jej dłonie niespiesznie gładziły jego pobudzoną męskość, co wywoływało kolejne fale jęków. Okazało się że panna Ja – Wiem – To - Wszystko, rzeczywiście wie, jak sprawić, by mężczyzna prawie wył z rozkoszy. I bardzo jej się to podobało. Hermiona pieściła z zapamiętaniem ciało chłopaka. Podobały się jej reakcje Dracona, a najbardziej chyba fakt, że Malfoy namiętnie wykrzykiwał jej imię.
W momencie, gdy osiągnął spełnienie w jego oczach pojawiły się łzy. Hermiona poczuła zadowolenie, że dzięki niej przeżył tak wielką rozkosz. Nawet jej nie przeszkadzało to, że dłonie i brzuch miała malowniczo poplamione jego nasieniem. Draco po chwili wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki. Zamierzał wziąć długi, gorący prysznic.
Pod prysznicem umyli sobie nawzajem plecy i chociaż Hermiona musiała stawać na palcach i wyciągać ręce żeby dosięgnąć barków chłopaka bardzo jej się to podobało. Byli dla siebie delikatni i czuli, a po gorącej kąpieli zasnęli jak grzeczne niemowlęta.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 29.04.2005 11:10


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
burza13
post 29.04.2005 09:44
Post #49 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 28.04.2005




Wspaniale, ,,mocniejsze od pozostalych", ale wspaniałe. Kocham parę Draco i Hermiona!!! Składam głęboki poklon dla obu autorek- jesteście świetne.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
madziorek
post 29.04.2005 13:58
Post #50 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 27.04.2005




No nie wiem ... według mnie za szybko 'pogodziłyście' Ginny z Zabinim. On powinien ja przeprosić po tamtej nocy ... pozdrawiam, pa
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

9 Strony < 1 2 3 4 > » 
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 01.11.2024 01:16