Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Kociołek Pełen Gorącej Miłości, proszę nie sugerować się tytułem

December
post 16.11.2009 03:22
Post #1 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 07.11.2005
Skąd: miasto spotkań bez barier

Płeć: Kobieta



Cóż, postanowiłam się zmierzyć z opinią publiczną.
Jeżeli ktoś myśli, że to czyste grafomaństwo niech się nie krępuje i od razu do mi znać. Z góry także przepraszam za wszelkie literówki czy błędy interpunkcyjne. Czytałam tekst wiele razy, ale zawsze mi coś umyka.

Opowiadanie jest trochę nietypowe, bo mówi nie o Harrym, Ronie czy Hermionie, ale o Celestynie Warbeck, postaci tylko wspomnianej w książce.

Życzę przyjemnej lektury, oto pierwsza część:





Wielkie, mokre płatki śniegu delikatnie muskały jej twarz. Strasznie kręciło jej się w głowie. Trzeba przyznać, że ta podróż nie należała do najprzyjemniejszych. Z powodu późnej pory na ulicy nikogo nie można było dostrzec. Popatrzyła w górę i poczuła, że znalazła się w całkiem nowym, innym świecie. Wszystkie jej marzenia się spełnią. Była tego pewna, stojąc tam, na środku ulicy i wpatrując się w wirujące, białe gwiazdki, które otaczały ją ze wszystkich stron. Światło ulicznych latarni migotało w jej oczach. Nagle silniejszy podmuch wiatru zatrzepotał jej obszarpaną peleryną. Tego było już za wiele. Zaśmiała się perliście i z taką szczerością, że gdyby ktoś ją usłyszał z pewnością zainteresowałby się tak pięknym głosem.
- Ekmn, ekmh - tuż za nią ktoś najwidoczniej nie podzielał jej entuzjazmu - Jak ma panienka zwracać na siebie uwagę, to może już zabierze panienka swój bagaż i pozwoli nam się oddalić - tak, wyraźnie mina kierowcy Błędnego Rycerza nie wróżyła nic dobrego. Dziewczyna jednak nie zamierzała słuchać jego rad.
-Twierdzi pan, że tutaj znajdę nocleg? - obróciła się do niego z gracją. Kierowca musiał stwierdzić, że, pomimo tego, że dziewczyna była biedna, potrafiła wzbudzić w mężczyznach zainteresowanie. Nie zamierzał jednak dopuścić, by traciła jego cenny czas.
- A nigdy panienka nie była w Londynie, co? - pokręcił z niedowierzaniem głową, kiedy jego towarzyszka spuściła głowę i niewyraźnie coś odbąknęła - Toż to Dziurawy Kocioł, taki pub. Ech, spyta się panienka barmana, on panience wszystko wyjaśni. - kontynuował widząc jej zawstydzony wyraz twarzy.
Znienacka twarz dziewczyny ponownie przybrała figlarny i wesoły wyraz.
- Skoro Pan wspomniał o tym , że lubię wzbudzać zainteresowanie - wzięła od niego swój skromny bagaż i zaczęła powoli wycofywać się w kierunku wejścia do baru - Już niedługo
będzie mnie znał cały czarodziejski świat. Jestem tego pewna!!! - Jeszcze zdążyła pomachać kierowcy, zanim Ernie wcisnął pedału gazu kręcąc przy tym jednoznacznie głową.

Drzwi “Dziurawego Kotła” otworzyły się gwałtownie i zawieja śnieżna wdarła się do ciepłego wnętrza pubu. Przy stolikach siedziało parę klientów, którzy najwyraźniej trochę za długo zabalowali. Czarownica, która siedziała najbliżej spojrzała na dziewczynę marszcząc groźnie brwi. Jej wzrok był dziwnie rozbiegany, dziewczyna nie chcąc ryzykować nieprzyjemnej wymiany zdań szybko zamknęła drzwi i pewnym krokiem wkroczyła do środka. Jeszcze raz hardym spojrzeniem omiotła salę i ruszyła w stronę lady baru, za którą stał młody, w miarę atrakcyjny mężczyzna. Jednak, gdy podeszła bliżej okazało się, że brakuje mu paru zębów, a i jego włosy miejscami były cienkie i prześwitywała przez nie skóra głowy.
- Powiedziano mi, że znajdę tu nocleg - pewnie zapytała dziewczyna. Barman spojrzał na nią spod ciemnych brwi.
- Owszem, jeżeli panienka szuka czegoś przyzwoitego i niedrogiego, to sądzę, że nasze pokoje będą panience odpowiadały - po czym, bez dalszych słów, ruszył w stronę ciemnych drzwi, znajdujących się po drugiej stronie baru.

Po skrzypiących schodach w górę, czternaście stopni, gładka, drewniana powierzchnia poręczy. Światło świec rzucało migotliwe cienie na dwie postaci, które właśnie pojawiły się na piętrze. Za lekko zgarbionym mężczyzną, dumnie szła wysoka, ciemnoskóra dziewczyna. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat. Jej duże, mahoniowe oczy rzucały niespokojne spojrzenia na drzwi pokoi, które mijali. Barman “Dziurawego kotła” także uważnie się jej przyglądał. Nie wyglądała na zamożną. Miała przetartą szatę w paru miejscach, starannie załataną innymi kawałkami materiału. Szary kolor płaszcza był zbyt mdły dla jej żywej karnacji. Nie była brudna, wręcz przeciwnie. Wszystko w niej było zadbane: włosy, paznokcie, twarz. Wydawało się, że ten skromny strój kompletnie nie pasuje do je prezencji.
- Siódemka to szczęśliwa liczba - powiedziała, kiedy stanęli przed ciemnymi, obdrapanymi drzwiami uśmiechając się promiennie do barmana - Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie.
- Cóż, to jedyny wolny pokój jaki mam - mężczyzna wzruszył ramionami - jeżeli to panienka uważa za szczęście, niech i tak będzie.
Wnętrze pokoju rzeczywiście było skromne. Przy oknie stało żelazne łóżko, zaścielone białą, krochmaloną pościelą. W rogu znajdowało się duże, stojące lustro, które odbijało stojącą po drugiej stronie sosnową komodę. Dziewczyna podeszła do stojącego na środku okrągłego stoliku, przykrytego szarawą, koronkową serwetką i położyła na nim swoją niewielką torbę. Ściany były pokryte wyblakłą, żółtą tapetą, a na drewnianej podłodze leżał wyświechtany dywanik ze szmatek.
- Jest dobrze - powiedziała w stronę barmana, który ciągle stał w progu. - Podoba mi się tutaj. I sądzę, że będę musiała przyzwyczaić się do tego miejsca. - dodała, zdejmując z szyi wełniany szalik.
- To znaczy, że zamierza tu panienka zostać dłużej?
- Tak, chyba nie mam innego wyjścia - wyjęła z torby parę srebrnych monet i wręczyła je barmanowi - Proszę, niech pan to na razie weźmie. Sądzę, że dokładnie rozliczymy się jutro. Teraz jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
Mężczyzna ze zrozumieniem pokiwał głową i zaczął powoli zamykać drzwi, gdy dziewczyna położyła mu delikatnie rękę na ramieniu.
- I jeszcze jedno - zarumieniła się lekko - proszę nie nazywać mnie panienką. To mnie peszy. Mam na imię Celestyna, Celestyna Warbeck.

Obudził ją huk przyjeżdżającego pociągu. Aż dziwne, że w nocy go nie słyszała, ale najwyraźniej była tak zmęczona, że nic nie było w stanie wyrwać jej ze snu. Na dodatek dopiero teraz zaczęła odczuwać, że przez cały czas w jej szczupłe plecy wżynały się sprężyny z łóżka. Wstała powoli prostując kręgosłup, kiedy się przeciągała usłyszała za sobą głośne chrupnięcia kości.
- Hmm, niezbyt przyjemny początek dnia - mruknęła sama do siebie, nakładając na stopy domowe pantofle.

W świetle dnia Dziurawy Kocioł wyglądał o wiele przytulniej. Na każdym stoliczku stał mały wazonik z świeżym kwiatkiem. W kominku wesoło trzaskał ogień. A każdy kąt pubu lśnił czystością. Celestyna zauważyła także, że towarzystwo się zmieniło. Dostrzegła paru eleganckich czarodziei przy porannej kawie i gazecie. Przy barze siedziała starsza czarownica, której twarz od pierwszego spojrzenia budziła sympatię, szeptała coś do młodego barmana, tego samego, który wczoraj wieczorem pokazał jej pokój. On także ją zauważył i nieśmiało się do niej uśmiechnął. Staruszka od razu spojrzała zaciekawiona w tę samą stronę. Widząc Celestynę pokiwała głową i kiwnęła na nią palcem. Dziewczyna, nie widząc innego wyboru skierowała się w stronę lady.
- Dzień dobry - zagadnęła wesoło - Jestem Delma Doddergide. Właścicielka tego miejsca - ton jej głos, jak i zresztą cała postawa, mówiły, że jest najszczęśliwszą kobietą na ziemi i jej największym marzeniem jest podzielić się tym szczęściem z innymi. - Zdaje się, że zatrzymałaś się u nas, tak? Nie mylę się? Tom coś dziś rano wspominał, ale, proszę mi wierzyć, wyciągnąć informacje od mojego wnuka nie jest tak łatwo. Przepraszam, ale nie znam jeszcze twojego imienia…
- Celestyna Warbeck - udało jej się szybko wypowiedzieć swoje imię i nazwisko pomiędzy słowotokiem pani Delmy Doddergide.
- Ślicznie, ślicznie, rzadko spotykane imię. O czym to ja…, a tak, oczywiście, Jak Ci się podoba u nas kochanie? Wiem, wiem, niedawno był to mały remont, ale nadal bar nie wygląda jakbym chciała. Niestety, coraz rzadziej tu bywam. Cały interes na głowie biednego Toma - tu Delma spojrzała bardzo wymownie na swojego wnuka, który wycierał właśnie stoliki parę metrów dalej, ale w tym momencie zaróżowił się aż po same uszy - w końcu to rodzina, ale co tu dużo mówić, nie radzi sobie jeszcze do końca ze wszystkimi sprawami. Ach ci młodzi, doprawdy, kiedyś nie było z wami tylu problemów, naprawdę nie wiem czego oni uczą w tych szkołach. Skończyłaś Hogwart, kochanie?
Celestyna została wyrwana z zamyślenia. Słuchała swojej gospodyni, ale wciąż z zaciekawieniem przypatrywała się Tomowi, który teraz oddalił się do magazynu.
- Tak, oczywiście, dwa lata temu -odpowiedziała szybko, odwracając wzrok od barmana.
- Całkiem niedawno, chociaż patrząc na twoją śliczną buzię można sądzić, że dopiero dostałaś dyplom. - Błękitne oczy pani Delmy również się uśmiechały, a zmarszczki na jej twarzy sprawiały, że wyglądała jak rozbrykane małe dziecko, które przed chwilą coś spsociło. A przecież musiała mieć koło sześćdziesiątki. - I pewnie szukasz pracy w tym wielkim mieście? Wam młodym nie jest tak łatwo. Muszę przyznać, że za moich czasów było zdecydowanie lepiej. Ale, na brodę Merlina, znów zrzędzę. Uwierz mi kochanie, naprawdę staram się nad tym zapanować, ale czasami po prostu się zapominam - Towarzyszka Celestyny zaczęła chichotać, a na jej czoło opadły krótkie, siwe loczki do tej pory starannie podpięte na czubku głowy. - Oj, wybacz, kochanie. Czasami sama siebie nie rozumiem. Lepiej powiedz mi co zamierzasz?
- Śpiewać - zdecydowanie odparła Celestyna.
- Śpiewać? - powtórzyła Delma ze zdziwieniem, ale w jej oczach pojawiły się oznaki zaciekawienia. - Przyznam, że to oryginalna odpowiedź. Chociaż chyba teraz wielu młodych marzy o szybkiej i efektownej karierze. Zresztą sama nie wiem, za moich czasów planowało się pracę w ministerstwie albo otworzenie własnego sklepu. Oj, przepraszam cię kochanie, znów zaczynam. Ale chyba rozumiesz, że jestem troszkę zaskoczona, chociaż na pewno nie negatywnie. A co zamierzasz konkretniej, zaczynasz od zaraz?
- Nigdy nie byłam w Londynie, więc chyba dziś po prostu przejdę się i pozwiedzam. - Dziewczyna tym razem nieśmiało spuściła głowę.
- Nigdy? Ale kochanie, jak dostawałaś się do Hogwartu?
- Przyjeżdżałam mugolskim pociągiem na dworzec Kings Cross, a potem nie miałam dość czasu, aby zobaczyć coś więcej.
Właścicielka gospody popatrzyła na Celestynę przygnębionym wzrokiem, ale zaraz potem jej twarz znów rozjaśnił uśmiech.
- Dzisiaj więc zabieram Cię na wycieczkę po Londynie. Oczywiście zaczniemy od Pokątnej.
- Ależ ja nie chciałabym sprawiać kłopotu. Na pewno ma pani mnóstwo innych spraw do załatwienia - nieśmiało zaprotestowała dziewczyna.
- Przecież tutaj cały czas siedzi Tom. Na pewno sobie jakoś poradzi, a ja z przyjemnością wyruszę na miasto. Ostatnio ograniczałam się do tylko podróży pomiędzy domem a pubem. - Delma zakończyła dyskusję.
Po dalszej krótkiej rozmowie pani Doddergide wyprowadziła Celestynę tylnym wyjściem na małe podwórko. Ku zaskoczeniu młodej dziewczyny jej przewodniczka wyjęła z kieszeni różdżkę i zaczęła tłumaczyć.
- Jeżeli będziesz chciała sama udać się na Pokątną musisz uderzyć trzy razy w odpowiednią cegłę. Tę tutaj… - końcem różdżki pokazała jedną z wielu kostek w murze - Zapominalscy zapamiętują ją licząc cegły od śmietnika, trzy do góry, dwie w bok, ale ja sobie radzę bez tego.
Celestyna obserwowała w milczeniu poczynania Doddergide. Wszystko było dla niej nowe. Do tej pory jej zakupy ograniczały się do zamawiania książek i przyborów do szkoły przez sowy. A nieliczne wypady do Hogsmead wspominała jako wspaniałe przygody. Chociaż zazwyczaj nie miała dość pieniędzy by coś kupić dla siebie, chodziła olśniona po wszystkich sklepach podziwiając każdą rzecz. Teraz wierzyła, że wszystko może się zmienić. Wierzyła, że stanie się niezależna, a stare życie zostawi za sobą.
Tymczasem w murze ukazało się przejście, a za nim długa brukowana ulica. Słońce odbijało się w witrynach sklepów, a jaskrawe szyldy raziły w oczy. Wszędzie kłębiło się mnóstwo ludzi i każdy zdawał się mieć na głowie same niezwykle ważne sprawy. Nikt nie zdawał się zauważać dwóch osób stojących przy końcu ulicy. Gwar był niesamowity. Z każdej strony Celestyna słyszała odgłosy kłótni, narzekań. Jednocześnie do jej uszu docierały wybuchy śmiechu czy serdeczne pozdrowienia. Taki świat jej odpowiadał. Tutaj każdy mógł być sobą, wyróżnić się albo wtopić się w wielobarwny tłum.
- Więc jak? Ruszamy? - pani Doddergide z leciutkim uśmiechem przypatrywała się twarzy Celestyny, na której malowała się radość i oszołomienie. Celestyna zaróżowiła się, dała się przyłapać na chwili zapomnienia. Nie odpowiedziała na pytanie Delmy, po prostu śmiało wkroczyła na ulicę. Tuż za nią podążyła właścicielka gospody.
Każdy krok przynosił coś nowego. Wystawy za szybami się zmieniały, ale nie mina Celestyny. Wszystko lśniło i zachęcało do kupienia. Pamiętała to uczucie z Hogsmead, ale teraz było ono znacznie silniejsze. Od barw i dźwięków delikatnie zaczęło jej się kręcić w głowie. Pani Delma cały czas była przy jej boku i co jakiś czas szeptem wyjaśniała jej co znajduje się w sklepach. Celestyna tylko potakiwała głową. Nie do końca docierało do niej to, co mówiła jej przewodniczka. Wolała wszystko chłonąć własnymi zmysłami.
Właścicielka pubu po pewnym czasie zrozumiała, że właściwie jej obecność jest kompletnie zbędna, jednak wciąż kontynuowała spacer przy boku Celestyny.
Dziewczyna nie wszystko z tego spaceru pamiętała. W pamięć zapadły jej okładki książek w Esach i Floresach, które wydawały się tak nieosiągalne za przybrudzoną witryną sklepu, pohukiwanie słów jak złowieszcze echo w ciemnym lesie, kiedy przechodziły obok poczty i biel banku Gringotta, która zlewała się ze śniegiem otulającym cały świat.

Kiedy wróciła była tak zmęczona, że od razu zasnęła. Nie zdjęła nawet płaszcza. Przespała spokojnie trzy godziny, po czym obudził ją ból pleców. Wstała, przecierając oczy. Słońce już zaszło i w pokoju panował półmrok. Nie wiedziała co mogłaby ze sobą zrobić, więc ponownie położyła się do łóżka i zaczęła marzyć. Uwielbiała wyobrażać sobie swoje inne, lepsze życie. Robiła to odkąd pamiętała. Już w Hogwarcie wczesnym wieczorem zaciągała kotary nad łóżkiem i pogrążała się w swoim świecie. Nie uważała siebie za próżną osobę. Nie zależało jej na byciu popularnym za wszelką cenę. Chciała po prostu śpiewać. Może to i brzmi banalnie. To zdanie powtarzają wszyscy, kiedy chcą pokazać jacy z nich wspaniali, a jednocześnie zwyczajni ludzie. Ale na tym etapie życia Celestynie Warbeck nie zależało na niczym innym.

Wieczorem kiedy zeszła rozliczyć się z panią Delmą i jeszcze raz podziękować jej za poranną wycieczkę już jej nie zastała. Za barem za to stał Tom.
- Dobry wieczór -wesoło zagadnęła - Mógłby pan podać mi herbatę i polecić coś na kolację. Muszę przyznać, że trochę zgłodniałam od tych emocji - zaczęła rozmowę Celestyna.
Barman tylko odbąknął coś niewyraźnie i zniknął na zapleczu. Po chwili przyniósł kubek pełen parującego płynu i miskę równie gorącej zupy. Celestyna posłała mu uśmiech i zaczęła jeść. Między kolejnym łyżkami posiłku ponownie usiłowała nawiązać kontakt z swoim gospodarzem.
- Pańska babka jest niezwykle sympatyczną osobą. Proszę podziękować jej jeszcze raz ode mnie za to, że pokazała mi Pokątną. To naprawdę bardzo miło z jej strony.
Barman zdawał się nie przywiązywać uwagi do jej słów. Dalej przecierał czyste już kieliszki.
- Piękna dziś była pogoda. Śnieg odbijał słońce i cały świat lśnił. Idealny temat na piosenkę, nie sądzi pan?
Tom niewyraźnie przytaknął, po czym wyszedł zza kontuaru i z naburmuszoną miną zabrał się za zapełnianie wazonów świeżą wodą. Zaskoczona Celestyna w milczeniu dokończyła kolację, podczas gdy Tom chodził od stolika do stolika powtarzając “aquamenti”. Kiedy skończyła po prostu zostawiła należność na blacie i udała się od swojego pokoju.

Zupełnie nie rozumiała zachowania swojego gospodarza. Wczoraj przecież wszystko było w porządku. Nawet zamienił z nią parę słów. A dziś wieczorem? Nawet nie raczył na nią spojrzeć. Celestyna na pewno nie była typem osoby, którą można było tak lekceważyć, ale nie miała też w sobie tyle odwagi by zapytać wprost o przyczynę zachowania Toma. Może uraziło go to, że wybrała się na spacer z jego babką? Może był zły, bo pani Delma miała mu dziś pomóc w pubie, a zamiast tego zajęła się Celestyną? W każdym razie to, nie usprawiedliwia jego zachowania.
Te niewesołe myśli zaprzątały jej głowę póki nie zamknęła oczu i nie zgubiła się w swojej wyobraźni.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 27.04.2024 14:23