Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Jak Być Szczęśliwym, niezakończone

dede
post 05.05.2014 22:39
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato

Płeć: buka



Jak na razie tylko mały wstęp, czekam na opinie. smile.gif



~~~~~~~~


Jak ja kocham czytać książki. Mogła bym to robić całe dnie, często nawet całe noce. Książki zawierają w sobie ogromne ilości wiedzy.

Och! Już jest ta godzina a ja jeszcze siedzę w bibliotece. Pora iść spać, bo spóźnię się rano na zajęcia. Jutro czekają mnie eliksiry ze Snapem, będę musiała przed snem powtórzyć sobie rozdział z podręcznika, przecież nie mogę przyjść nieprzygotowana tak jak Harry i Ron.


****



Kolejny dzień spędzę w bibliotce. Uwielbiam to zajęcie. Co by tu sobie dzisiaj poczytac. Hmm... Może poszerzę swoją wiedzę na temat eliksirów? Nie... Przeczytałam już prawie wszystkie dostępne książki na ten temat. A może historia Hogwrtu? Tak! Ten temat nigdy mi się nie znudzi. Na dziale Ksiąg Zakazanych jest tyle ciakawych książek na ten temat. Dobrze, że profesor McGonagall dała mi zgodę na nieograniczony dostęp do tych książek. Gdyby nie to, nie miała bym już co czytać.

O! Na przykład taka jak ta "Donatello - przygody i romanse". Powinno być interesuje. I ma tylko 700 stron. Do wieczora zdąże skończyć. Hmm... a więc Donatello w średniowieczu był tutaj dyrektorem. Bardzo ciekawe, nigdy o tym nie słyszałam. Musiało to być nie później niż 200 lat po tym, jak powstał Hogwart. Ojejku... Już wiem dlaczego ta książka była w dziale ksiąg zakazanych. On sypiał z uczennicami. Został za to ścięty na szubienicy. Nie wiedziałam, że którykolwiek z dyrektorów został tak ukarany. Myślałam, że wszyscy umarli śmiercią naturalną. Poza tym, nigdy nie widziałam jego portretu w gabinecie dyrektora...

- Przepraszam, dlaczego panienka jest taka zarumieniona? - usłyszałam głos koło ucha. Wystraszyłam się bardzo. To był duch, którego nigdy nie spotkałam.
- Ojejku, kim pan jest? Nie znam pana. Myślałam, że znam wszystkie duchy - wyjąkałam nieco zawstydzona swoją niewiedzą. Przecież nie ma takiego ducha, którego bym nie znała.
- To widocznie bardzo mało wiesz o Hogwarcie. Za dużo czasu sędzasz w bibliotece, widuję cię tu bardzo często. Nie sądzisz, że ciekawsze są spacery po tym miejscu? W ten sposób dowiesz się więcej, niż z książek. Jestem Donatello, właśnie o mnie czytasz. I jak, podoba ci się moja historia? Nie jest dla ciebie szokująca? - odparł duch z uśmiechem na ustach. Ciekawiła go ta młoda czarodziejka, obserwował ją tutaj od dłuższego czasu. Jak zobaczył, że czyta książkę na jego temat, doszedł do wniosku, że pora w końcu z nią porozmawiać.
- Oh, ale przecież zwiedziłam już praktycznie cały Hogwart. Oczywiście, oprócz tych miejsc, do których wstęp jest zakazany. Napewno są jakieś ważne powody, dla których uczniowie nie mogą chodzić do niektórych miejsc. Na przykład taki Zakazany Las, każdy wie, że jest tam niebezpiecznie.
- Z tego co wiem, byłaś w Zakazanym Lesie, Komnacie Tajemnic oraz innych miejscach. Nie ciekawiły cię? Nie chciała byś dokładnie zbadać?
- Bardziej mnie przerażały niż interesowały. Przecież to jest zabronione! Czekają za to kary. A najlepsza uczennica nie powinna łamać przepisów. To by źle wyglądało, muszę dawać przykład młodszym uczniom.
- A czy ktokolwiek musi wiedzieć o tym, że odwiedzasz zakazane miejsca? Po to jest noc, a ty, jako Prefekt Naczelna nie musisz się stosować do zakazu opuszczania Pokoju Wspólnego w godzinach nocnych. Wszyscy nauczyciele ufają ci, szanują cię, nikt nigdy nie interesuje się gdzie idziesz i co będziesz robić. Każdy wie, że nie zrobiła byś nigdy czegoś, co jest zabronione. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy, ile daje ci to możliwości. Uśpiłaś ich czujność, możesz robić co chcesz. Gdybym ja tak mógł w twoim wieku... Aż szkoda nie wykorzystać z takiej okazji. Przemyśl to, o czym mówię, jeszcze się spotkamy – po tych słowach rozpłynął się w powietrzu.

Zniknął! Jak on mógł, tak niekulturalnie, bez stosownego pożegnania. Ale to co mówił, było ciekawe. Zdaje sobie sprawę, że nie wszystko można wyczytać w księgach. Ale książki są bezpieczne, nie spotka mnie nic, co mogło by mnie zaskoczyć i mam pewność, że nic złego mi się nie stanie. Muszę zapomnieć o tej rozmowie, Donatello jest niedorzeczny. Szkoda, że tak szybko uciekł, po lekturze tej księgi mam do niego tak wiele pytań...


****


Minął już miesiąc od tego dziwnego spotkania w bibliotece. Ostatnimi czasy spędzam tam jeszcze więcej czasu a On dalej się nie pokazuje. Widocznie jego zapewnienie o ponownym spotkaniu nie było prawdą. Jak myślę o tej rozmowie z perspektywy czasu, mam wrażenie, że zachowałam się jak osoba nie do końca rozgarnięta psychicznie. Jestem przecież taka mądra, a często wygaduję takie bzdury. Niestety, ale łatwo jest mnie zawstydzić, a wtedy tracę rozum. Nie ważne, nie mam czasu myśleć teraz o Donatello, przecież już jutro zaczynają się egzaminy końcowe. Muszę się uczyć, chociaż wiem, że zdam. Nieistotne, muszę mieć najlepsze wyniki z całego roku. Nie wypada mi inaczej, wszyscy tego ode mnie oczekują.

Pierwszy jest egzamin z eliksirów o profesora Snape`a. Bardzo dobrze, że jest pierwszy, najlepiej mieć najgorsze z głowy. Powinnam zdążyć przeczytać do rana jeszcze raz wszystkie notatki, najwyżej będę niewyspana.

Przebudziło mnie delikatne stukanie w szybę. Jak mogłam zasnąć! Przecież miałam się uczyć. Zegar wskazuje godzinę 3.45. Zostało mało czasu, o 8.00 egzamin. Co tak stuka w tą szybę? Powinnam sprawdzić, może moi rodzice wysłali do mnie list. Niedawno udało mi się ich przekonać, że wysyłanie sowy to nie jest znęcanie się nad zwierzętami. O! Miałam rację, to jest sowa. Ale coś nie tak, to nie jest Klepsydra, sowa, którą moi rodzice dostali ode mnie w prezencie. Ta wygląda jakoś dziwnie. Jest cała czarna i ma ogromne, czerwone oczy. Jeszcze nigdy takiej nie widziałam, muszę sprawdzić w bibliotece jaka to jest rasa sów. Idiotko! Zamiast zainteresować się od kogo jest ten list, interesuje się tylko nauką. Już jest chyba źle ze mną, powinnam się trochę odstresować. O tak, już odpięłam go od nóżki ptaka, teraz tylko rozwinąć i przeczytać.


Powodzenia na egzaminach. D.


Kto to jest D.? Czy ja znam kogoś kogo imię lub nazwisko zaczyna się na D? Niech pomyślę... Dambledore, Dean, Draco.... Nie, to niedorzeczne, na pewno żaden z nich nie wysłałby mi takiego liściku. Donatello! Tak, to na pewno on. Styl pisma jest taki dziwny, średniowieczny. Nikt w naszych czasach nie pisze tak ozdobnie. Dlaczego wysłał mi ten liścik, przecież nie powinna go obchodzić moja nauka, jest tylko duchem mieszkającym tutaj.

Dlaczego ta sowa tak na mnie patrzy? Jej wzrok mnie przeraża, czerwone oczy w mroku wyglądają strasznie. Chyba powinnam zapalić więcej świec, większość zdążyła się wypalić jak spałam. Tak, teraz stanowczo lepiej, te oczy nie wyglądają już tak przerażająco. Wydaje mi się, że czeka na odpowiedź. Ale co ja mam mu odpisać? Nie mam pojęcia. Nie może to być nic banalnego, przecież nie napisze mu zwykłego dziękuję, to by było takie proste.

Siedzę już pół godziny i gapię się w pustą kartkę przede mną. Nie powinien tyle czekać na odpowiedź. Poza tym, dlaczego on oczekuje ode mnie odpowiedzi? To jest niekulturalne z jego strony! Nie wiem co powinnam mu odpisać. Nieważne, piszę cokolwiek, byle by ta sowa przestała się tak na mnie patrzeć.


Jestem pewna, że zdała bym bez tego, ale tak czy tak, dziękuję za zainteresowanie. H


Nie, to by było zbyt aroganckie, muszę wymyślić coś lepszego.


Dziękuję za zainteresowanie moimi egzaminami, mam nadzieję, że będą zdane. H


Jak to mam nadzieję, że będą zdane. Przecież to oczywiste! Do kosza z tym.


Dziękuję. Hermiona Granger


Tak, wygląda to stanowczo lepiej, mogę to wysłać. W końcu ta sowa dała mi spokój i odleciała. Powinnam iść pod prysznic, a później spać. Rano muszę trzeźwo myśleć.

Dlaczego nie mogę zasnąć, dlaczego ciągle myślę o Donatello. Przecież to jest duch! Czemu w ogóle obchodzi mnie, co mógł sobie o mnie pomyśleć. Za tydzień skończą się egzaminy i jadę z rodzicami na Majorkę. Dwa miesiące odpoczynku od szkoły. Muszę wypożyczyć z biblioteki dużo książek na wakacje, przecież nie mogę ich spędzić zupełnie bezproduktywnie. Muszę się już zacząć uczyć na kolejny rok.


****
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
dede
post 20.06.2014 19:48
Post #2 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 06.01.2013
Skąd: kato

Płeć: buka



Hogwart jest okropnie pusty bez wszystkich uczniów. Na letnie zajęcia przyjęto tylko 30 osób, tych najbardziej obiecujących. Są to dzieci wszystkie mające około 8 lat. Na razie miałam z nimi tylko styczność w Wielkiej Sali, podczas kolacji powitalnej. Wyglądały na zauroczone magią zamku. Dzisiaj czekają mnie pierwsze zajęcia, ciekawa jestem jak mi pójdzie. Najlepsze jednak w tym wszystkim jest to, że dostałam własne, prywatne dormitorium. Wyspałam się jak nigdy, łóżko było ogromne i wygodne. Martwi mnie jednak to, co będę robić w wolnym czasie. Prowadzić będę tylko jedne zajęcia dziennie, trwające tylko półtorej godziny z 15 minutową przerwą pomiędzy. Co ja mam robić przez resztę dnia? Nie mogę się przecież cały czas uczyć. Chyba naprawdę muszę porozmawiać z którymś z nauczycieli na temat prywatnych zajęć.

- Witajcie na zajęciach, nazywam się Hermiona Granger – uśmiechnęłam się do dzieci. Są urocze, polubiłam je od razu. Słuchały mnie, wpatrując się tymi słodkimi oczkami. - będę was uczyć podstawowych zaklęć, które nasi uczniowie muszą opanować na pierwszym roku. Bez ich znajomości, nie można iść dalej.
Dzieci wyglądały na podekscytowane tym co mówię. Widać było, że są tutaj, ponieważ tego chcą, a nie dlatego, że ktoś im kazał. Szkoda, że ja w ich wieku nie dostałam takiej możliwości. Nawet nie wiedziałam, że potrafię czarować. Nie miałam takich wypadków jak Harry, nigdy nie posłużyłam się magią przez przypadek. Dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy przyszedł list z Hogwartu.
- Ja sama w dalszym ciągu jestem tutaj uczennicą, więc możecie mówić do mnie po imieniu. Dzisiaj nauczymy się zaklęcia prostego, ale bardzo ważnego w dorosłym życiu. Pewnie nie raz, zdarzyło się, że chcieliście dostać się do miejsca, które było zamknięte. Właśnie do tego służy zaklęcie, które brzmi: Alohomora. Popatrzcie – podeszłam i zamknęłam skrzynię kluczem. Więcej można się nauczyć w praktyce, niż w teorii. - Możecie spróbować, czy uda wam się ją otworzyć, oczywiście bez użycia magii. - Dzieci rzuciły się z radością na skrzynię, próbując dostać się do niej wszelkimi możliwymi i znanymi im sposobami. Ich próby spełzły na niczym.
- Dobrze kochani, już wystarczy, jak widzicie, nie da się jej otworzyć. Pierwsza osoba, której uda się otworzyć ją za pomocą zaklęcia, w nagrodę dostanie jej zawartość. Uwierzcie mi, że warto się postarać. Będę was po kolei wywoływać, a przy okazji będziecie mi się przedstawiać. Muszę was dobrze poznać, bo spędzimy razem ze sobą sporo czasu. O, ty będziesz pierwsza – wskazałam na małą, słodką blondynkę, stojącą nieco dalej niż wszyscy. Miałam wrażenie, że trzyma się na uboczu. Po jej wzroku stwierdziłam, że jest bardzo nieśmiała – Jak masz na imię, słoneczko?
- Sophia, pani profesor – odpowiedziała. Naprawdę wygląda na wystraszoną. Dobrze, że ja nigdy taka nie byłam. Zawsze byłam chętna do odpowiedzi, wyrywałam się do wszystkiego pierwsza.
- Oh, proszę nie mówić do mnie pani profesor! Mam na imię Hermiona i tak możecie się do mnie zwracać. A teraz wytłumaczę ci, kochanie, jak posługiwać się tym zaklęciem. - Nie zaprezentowałam im jak działa zaklęcie. Chcę, żeby do tego doszli sami. Wytłumaczyłam, jak wymawiać samo słowo oraz w jaki sposób użyć różdżki tak, aby zaklęcie zadziałało. Specjalnie dla nich, dyrektor zezwolił na wcześniejszy zakup różdżek, które później przechowywane były w Hogwarcie, mieli je odebrać po rozpoczęciu prawdziwej nauki. Było to zabezpieczenie, dzięki któremu miały się nie posługiwać magią poza murami zamku.

Dzieci po kolei próbowały, a ja każdemu z osobna tłumaczyłam tak, aby wszystko mogły zrozumieć. Nie podejrzewałam nawet, że za pierwszym razem uda im się użyć zaklęcia poprawnie. Może jutro komuś się uda. Gdy minęła już cała kolejka, zajęcia już prawie dobiegały końca. Radości było przy tam masę.
- Dobrze dzieci, niestety nikomu się nie udało, ale szło wam coraz lepiej. W nagrodę pokażę wam jak użyć zaklęcia prawidłowo, a wy wszyscy dostaniecie to, co znajduje się w tej skrzyni. - gdy otworzyłam skrzynię, dzieci z wrażenia zaczęły skakać i piszczeć. Cała skrzynia wypełniona była wszelkiego rodzaju słodyczami. Podzieliły się sprawiedliwie, po czym dałam im już wolne, chociaż do końca zajęć było jeszcze pięć minut. To ich pierwsze zajęcia tutaj, muszą ochłonąć po nich i przemyśleć to, czego się nauczyły. Mam wrażenie, że udało mi się je dzisiaj zaciekawić. A jutro czeka mnie powtórka z rozrywki. Nie sądziłam, że nauczanie może mi dawać tyle przyjemności. Wydawało mi się zawsze, że się do tego nie nadaję. Chyba jednak nie żałuję już tych wakacji na Majorce, tutaj będzie ciekawiej.

Po zajęciach nadszedł czas na obiad. Już nie musiałam siedzieć przy stole dla uczniów, siedziałam przy stole nauczycielskim. Bardzo mi to odpowiadało, mogłam w spokoju porozmawiać z nauczycielami, zapytać ich, co polecają mi na następne zajęcia, co mogła bym pokazać moim uczniom. Spokojnie spożywałam bewsztyk, rozmawiając z Severusem, gdy do Wielkiej Sali pewnym krokiem wstąpił Draco Malfoy.
- Malfoy? A on to co tutaj robi, sir? - zapytałam Snape`a.
- No jak to co? To samo co ty Hermiono. Myślałaś, że jesteś jedyna? - Severus nie mógł się powstrzymać, uśmiechnął się ironicznie – Nie jesteś na tyle wyjątkowa. - No tak, oczywiście. Akurat co jak co, ale on nigdy nie wyzbędzie się swoich uprzedzeń. Młody Malfoy usiadł po prawej stronie Mistrza Eliksirów, ja siedziałam po lewej, ale niestety koło mnie już nikt nie siedział, ponieważ to był sam koniec stołu. A miałam się go zapytać o prywatne lekcje, widocznie nic z tego nie będzie, dopóki Draco będzie przy nim siedział. Przecież nie będę przy nim rozmawiać o takich rzeczach.
- To jak będzie z naszymi lekcjami, sir? - zapytał Severusa uśmiechnięty Malfoy – znajdziesz chociaż godzinkę tygodniowo dla swojego ulubionego ucznia?
- Draco, wiesz, że jestem bardzo zajęty. Jedynie w poniedziałki o dziewiętnastej mogę mieć chwilkę dla ciebie. Ale nie licz na to, że będziemy spotykać się częściej. Muszę przez wakacje zająć się ważeniem eliksirów dla skrzydła szpitalnego, żeby takie ciamajdy jak Potter mogły zostać wyleczone.
- Jasne, rozumiem. Nie będę więcej naciskał, cieszę się, że poświęci mi pan chociaż tą chwilę. Dziękuję za rozmowę, idę się przygotować na jutrzejsze zajęcia. Do widzenia, profesorze – powiedział i odszedł od stołu. No nie mogę uwieżyć. On jest chyba bezczelny! To przecież ja miałam mieć dodatkowe lekcje z profesorem. Jak mógł, przecież teraz nie zapytam, a co jak mi odmówi. Nie chcę, żeby poświęcał swój czas dla mnie, a Malfoy zabrał mu już ostatnią wolną godzinę. I co ja teraz mam zrobić.

Wychodząc z Wielkiej Sali spotkałam Malfoya. Wyglądał, jak by na coś, lub kogoś czekał. Spojrzałam wprost na niego i o dziwo, uśmiechał się. Patrzał wprost na mnie, więc musiał się uśmiechać na mój widok. No niemożliwe, co to się dzieje, że Malfoy się do mnie uśmiecha. Ale przecież to jest przebiegły Ślizgon, na pewno coś knuje. Już prawie dochodziłam do schodów, gdy usłyszałam:
- Ej, Granger, poczekaj no chwilę – to był on, na pewno on. Przecież nikogo innego nie było na korytarzu.
- Czego, Malfoy? - nie potrafiłam być miła, nie dla niego. Tyle razy przez niego płakałam, a teraz zachowuje się jak gdyby nigdy nic. Przecież nie jesteśmy znajomyim.
- Co ty taka opryskliwa? Chciałem tylko zapytać jak ci idzie z uczniami. Moi są super. - uśmiechał się. On ma chyba coś nie tak z głową.
- A co cię to obchodzi Malfoy? Zajmij się swoimi sprawami, ja w odróżnieniu od ciebie jestem zajęta. Na razie – odwróciłam się i poszłam. Nie będę rozmawiać z tym zadufanym w sobie przygłupem.

Całą drogę do swoich komnat rozmyślałam nad tą rozmową. W sumie to nie powiedział mi niczego złego. Był nawet jak na niego całkiem kulturalny. Ale czego może chcieć ode mnie Malfoy? Nigdy nie rozmawialiśmy towarzysko. Po tym, jak nazwał mnie po raz pierwszy szlamą, unikałam go jak ognia. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Choć by był ostatnią osobą na świecie, nie będę z nim rozmawiać.

Moje przemyślenia, przerwało stukanie do szyby. To była sowa, przez chwilę miałam nadzieję, że to od moich rodziców. Myliłam się, to była jakaś inna sowa. Nie widziałam jeszcze takiej, była bardzo duża, jasnoszara. Napewno to Donatello! Ale dlaczego znów do mnie piszę. Odwiązałam liścik od nóżki sowy, a ta od razu odleciała. No cóż, widocznie tym razem nie oczekuje ode mnie żadnej odpowiedzi. Ciekawe, co tym razem ode mnie chce. Tak w sumie, to po co mi wysyła te liściki. Przecież jest duchem, mógł by się pojawić tutaj bez problemu, a później po prostu odlecieć. Ale w sumie jest dżentelmenem, a takim nie wypada tak robić. Szanuje moją prywatność. Szkoda, że nie mogę spotkać takiego realnego mężczyzny, muszę już przestać być sama, a nawet nie mam w czym wybierać.

Spotkajmy się jutro o 20.00 w bibliotece. D.

Oh! Ciekawe co takiego ode mnie chce. Przecież o tej godzinie zazwyczaj zamykają już bibliotekę, chociaż może w wakacje jest inaczej. Przekonam się jutro, o co mu chodzi.


****

Do późna nie mogłam zasnąć, a później śniły mi się dziwne rzeczy. Przez cały dzień chodziłam i ziewałam. Nawet nie potrafiłam się skupić na prowadzeniu zajęć. Na szczęście dzieci były grzeczne i spokojnie słuchały wykładu na temat ochrony przez magią. Nie mogłam doczekać się godziny dwudziestej, ciekawa byłam, o co chodzi Donatello.

O godzinie 19.30 byłam już chodzącym kłębkiem nerwów. Niby to tylko zwykłe spotkanie, nic zobowiązującego, a panikowałam jak idiotka. Pięć razy się przebierałam, ciągle nie byłam pewna czy to odpowiedni strój. Później miałam problem z makijażem. Nie wiem, dlaczego tak bardzo mi zależy żeby ładnie wyglądać, przecież on jest tylko duchem. Nie można zakochać się w duchu, to niedorzeczne. Ostatecznie, zdecydowałam się na zwykłą, czarną sukienkę z długim rękawem, sięgającą do kolan. W zamku zwykle jest chłodno, także nie warto zbytnio się rozbierać. Do biblioteki dotarłam o czasie, w końcu nie wypada się spóźniać, to niekulturalne.

Przy stoliku jak gdyby nigdy nic siedział Malfoy. W sumie dostęp do biblioteki jest wolny, nie można mu zabronić przebywania tutaj. Nie chcę żeby był świadkiem mojej rozmowy z Donatello, no ale co zrobić. Przecież go stąd nie wyrzucę, nie mam takiego prawa.
- Witaj Hermiono, czekałem na ciebie. Cieszę się, że zgodziłaś się tutaj przyjść – usłyszałam jego głos. Jak to czekał na mnie? Przecież ja sie z nim nie umawiałam! - Nie sądziłem, że się pojawisz, ale jednak warto było spróbować. Usiądź, porozmawiamy.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać, Malfoy? - od kiedy od nazywa mnie Hermioną, to jest nienormalne. Myślałam, że to Donatello, ale jestem głupia. Przecież podpisał się na końcu D. Chociaż w sumie imię Malfoya zaczyna się na tą samą literę, czuję się jak idiotka. Jak bym wiedziała, że to napisał Malfoy, w życiu bym tutaj nie przyszła. A tym bardziej bym się tak nie wystroiła.
- Słuchaj Granger, wiem, że za mną nie przepadasz. Wiem też, że masz co do tego powody. Masz racje, możesz mnie nie lubić, możesz być niemiła dla mnie. Ok, rozumiem cię, zachowywałem się jak cham. Ale aktualnie jesteśmy jedynymi młodymi osobami w Hogwarcie i nie wiem jak ty, ja nie mam zamiaru nudzić się przez całe wakacje. Spędzajmy wolny czas razem, będzie ciekawiej. Jak skończą się wakacje, możemy o wszystkim zapomnieć, dalej się nie lubić.
- Ale nie będziemy się nudzić. Przecież oboje prowadzimy zajęcia, a w wolnym czasie można się uczyć.
- Serio, masz zamiar się jeszcze uczyć nawet w wakacje? Czy ty kiedykolwiek odpoczywasz? Wrzucasz czasem na luz? Może by ci to pomogło – widocznie był zirytowany. On chciał umilić mi czas, a ja mu odmówiłam. Chyba nie jest przyzwyczajony do odmowy.
- Oh, nikt nie powiedział, że ja się nie lubię bawić. Po prostu nie lubię ciebie. Wolę siedzieć sama w swoim pokoju, niż zrobić coś z tobą.
- O nie, daj mi chociaż szansę. Zróbmy pierwszy raz w życiu coś razem, jak ci się spodoba, spędzimy te wakacje razem, jak nie, to więcej nie zamienimy nawet jednego słowa. Co ty na taki układ, Granger? Ja, w odróżnieniu od ciebie, nie lubię nudy.
- Zapomnij, Malfoy. Nie spędze z tobą nawet pięciu minut.
- Czyżbyś się bała?
- Czego, ciebie mam się bać? Hahaha, twoje niedoczekanie. Dobra, Malfoy. Jeden dzień.
- Wiedziałem, że uda mi się ciebie namówić, nie jesteś aż taka sztywna jak się wszystkim wydaje. To nara, Hermiona. - ze śmiechem uciekł z biblioteki, zaczym zdążyłam zmienić zdanie.

Na co ja się zgodziłam, głupia. Spędzać wolny czas ze swoim wrogiem, jestem nienormalna. Naprawdę myślałam, że będzie na mnie czekał Donatello. W sumie bardzo szkoda, że to nie był on. Brakuje mi inteligentnych rozmów z nim. No, ale mówił, że jeszcze się zobaczymy, a ja mu wierzę. Do końca wakacji jest dużo czasu, nie minął jeszcze nawet pierwszy tydzień.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Anima
post 01.08.2014 12:22
Post #3 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 11.01.2013

Płeć: Kobieta



Ciekawy pomysł, zaintrygowałaś mnie wink2.gif
Hermiona w twoim opowiadaniu wydaje się być trochę zakręcona i głupiutka, nie przywykłam do opisywania jej w ten sposób, ale zawsze warto poczytać coś nowego.
Pozdrawiam i czekam na nowy post biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 14:06