Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> When Angels Deserve To Die [ZAK] do LW, anielskie opowiadanie ;)

iney
post 17.06.2004 19:21
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 14.06.2004
Skąd: Warszawa




Father
Into your hands
I commend my spirit

Why have you forsaken me
In your eyes forsaken me
In your thoughts forsaken me
In your heart forsaken...

Trust in my self righteous suicide
I cry when angels deserve to die...

System of a down “Chop suey”




Doskonale pamiętała ich pierwsze spotkanie. Nie mogłaby zapomnieć. Zapomnieć tej chwili, kiedy zmieniło się jej życie.
Do momentu, kiedy go poznała, była tylko jedną z wielu dziewczynek o ogromnych, przerażonych oczach. Jedną z wielu wychudzonych pacjentek jednego z wielu identycznie smutnych szpitali. Ale potem wszystko się zmieniło. Bo to ją wybrał Anioł. To na krawędzi jej łóżka przysiadł pewnej nocy. To na nią spojrzał, to do niej powiedział...

- Witaj, moja piękna.
Jej twarz przybrała wyraz zdumienia na widok nieznajomego chłopca w dziwnie migoczącej, jasnej tunice. Od razu poznała, że nie jest stąd. Wszyscy ludzie tutaj byli jakby przygaśli, mieli poszarzałe twarze i spowolnione ruchy. On nosił w sobie światło.
- Kim jesteś?
- Jestem twoim Aniołem.
Dopiero teraz zauważyła jego skrzydła. Ogromne, śnieżnobiałe, pokryte misternym wzorem piór...
- Aniołem Stróżem?
Uśmiechnął się lekko.
- Można to tak ująć... Choć osobiście wolę określenie „przyjaciel”.
„Przyjaciel”... Nigdy dotąd nie miała przyjaciela. Anioł był pierwszym.
I pozostał ostatnim.

Gdy była mała, miał wygląd cherubina o pełnych policzkach i śmiejących się oczach. Dorastał wraz z nią. Obserwowała, jak się zmienia, nie raz zadając sobie pytanie, czy robi to tylko dla niej, czy to stworzona przez niego iluzja, czy też on naprawdę rośnie? Jakby był zwykłym człowiekiem! Nigdy nie bawiła się z nim tak jak z innymi dziećmi. Czasem rozmawiali, ale przeważnie tylko patrzyli na siebie. Nawet go nigdy nie dotknęła. Nie wiedziała, czy jest ciepły, czy jego skóra jest gładka. Tylko patrzyła. A on czasem się uśmiechał. To wystarczało. Byli szczęśliwi. Obojętnie, jak dziwnie spoglądali na nią czasem sąsiedzi z sali, jak kpili z niej znajomi, jak nie mogła zrozumieć jej matka... Była szczęśliwa.
Dni płynęły, wszystkie nieznośnie podobne do siebie. I noce – również podobne jedna do drugiej, ale o ileż szczęśliwsze! Wypełnione intensywną obecnością jej przyjaciela. Intensywną, pomimo ulotności Anioła, pomimo tego, że czasem wątpiła, czy jest on tak samo realny jak jej białe prześcieradło lub czarny kot. Czasem zdawało jej się, że jest widmem, duchem. Lub może nawet nie istnieje, może egzystuje tylko w jej chorej wyobraźni?
Przeważnie nie dopuszczała jednak do siebie takich myśli. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego głębokie, jasnobłękitne oczy i już wiedziała, co jest prawdziwe, co jest ważne, najważniejsze dla niej. Dlatego wraz z nastaniem świtu wcale nie chciała się z nimi rozstawać...
Zaczęła malować. Jeden za drugim powstawały obrazy – przedstawiające oczy, skrzydła, barki, włosy, nadgarstki... Fragmenty jego ciała, a z czasem i jego samego, całego, w białej szacie. Czuła, że nie umie oddać do końca tego piękna, jakie widuje co noc, ale dalej malowała. Jej obrazy wzbudzały coraz większy zachwyt. Ktoś kiedyś napomknął, że chciałby je kupić. Jednak ona od początku wiedziała, że nie są na sprzedaż. Nawet jeśli miałoby to pomóc zgromadzić pieniądze na jej operację. Nawet wtedy.
Tymczasem coraz intensywniej obserwowała przyjaciela. Zauważyła, że niepostrzeżenie dla stał się mężczyzną. Szczupłym, silnym, o jasnej skórze, długich złotych włosach i wciąż dziecięco naiwnych oczach. Ona też dorosła. Dojrzała. Dostrzegała w lustrze pewne zmiany. Zmiany na lepsze. Niektórzy mówili nawet, że jest całkiem ładna. Ale cóż obchodziło ją ich zdanie? Anioł już dawno, już przy ich pierwszym spotkaniu nazwał ją piękną. On jeden wiedział i rozumiał. On jeden.

To był dzień jej urodzin. Nie pamiętała, których. Nie miało to najmniejszego znaczenia. Choć inni przywiązywali do nich chyba jakąś szczególną wagę. Jakby liczby mogły grać jakąkolwiek rolę w jej życiu.
Był tort, prezenty, życzenia. Za oknem - cichy, śnieżny krajobraz. Ze zdziwieniem spostrzegła, jak wiele osób uważa się za jej przyjaciół. Zastanowiło ją to. Przecież oni tak niewiele dla niej znaczyli. Stwarzali tylko pozory, całą gęstą i poplątaną sieć pozorów, otaczającą ich niczym jakaś widmowa pajęczyna. Była dla nich z jakiegoś powodu atrakcyjna, więc starali się często pokazywać w jej towarzystwie. Podziwiali ją chyba na swój sposób. Adorowali nawet. Ale ich zachwyty były wyrachowane i nieszczere. Tylko matka pozostała prawdziwa. Wysoka kobieta o spracowanych dłoniach i nieżyczliwych, zaciśniętych ustach. Była sobą. Zwłaszcza wtedy, gdy mierzyła ją lekceważącym wzrokiem, nie wierząc ani jednemu słowu opowieści o Aniele... Na swój sposób dotykało ją to niedowierzanie. Choć i tak było lepsze niż wszechobecna obłuda.

Ułożyła się tego wieczoru na łóżku, wyczekując ze zniecierpliwieniem swojego przyjaciela. Nadchodził najpiękniejszy moment dnia, chwila, dla której rano wstawała, dla której otwierała oczy i wciągała do płuc powietrze. Dla której żyła. Leżała spokojnie, pomimo wzbierających w niej emocji. Jej pierś unosiła się pod cienką kołdrą w rytm miarowego oddechu.
Po chwili jednak wstała, podeszła do toaletki i wyciągnęła flakonik matczynych perfum. Skropiła nimi szyję i nadgarstki. Pachniały różami. Czując, że to niewystarczająca ozdoba, sięgnęła po krwistoczerwoną szminkę leżącą na stoliku. Pociągnęła nią usta, jednak jedno spojrzenie w lustro przekonało ją, że nie był to dobry pomysł. Poczuła na plecach chłodny powiew. Nadchodził. W panice starła pomadkę rękawem białej koszuli.
Stanął za nią. Zobaczyła go w lustrze. Był nieziemsko piękny...
Nagle zapragnęła go dotknąć. Zdała sobie sprawę, że przecież zawsze tego chciała. Dlaczego w takim razie jeszcze nigdy nie zdobyła się na odwagę? Musiała go dotknąć, tak, musiała się przekonać...
Położył rękę na jej ramieniu. Przeszedł ją dreszcz.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – wyszeptał prawie niedosłyszalnie.
Wstała, ale tak, by nie musiał cofać dotykającej jej dłoni.
- Dziękuję...
- Chciałbym ci coś podarować, moja piękna.
Już miała spytać, jakiż to prezent jej przyniósł, kiedy nagle zrozumiała. To on. To on był tym podarkiem. I fakt, że mogła go dotknąć.
Objął ją w talii i zbliżył usta do jej ust. Kiedy się pocałowali, zakręciło jej się w głowie, ale jego silne ręce powstrzymały ją przed upadkiem. Ułożył ją na łóżku. Przyciągnęła go do siebie i jeszcze na moment ich usta złączył pocałunek. Potem on ściągnął szatę przez głowę i po raz pierwszy ujrzała go nagiego. Był absolutnym ideałem. Jak Dawid Michała Anioła, tyle że żywy i prawdziwy... Jego czułe dłonie powoli ją rozebrały. Był tak blisko, czuła jego gorący oddech na swym policzku, a dotyk piór pokrywających jego skrzydła przyprawiał ją o gęsią skórkę. Zadrżała z emocji, kiedy zaczął głaskać ją po włosach, cały czas patrząc jej w oczy z wyrazem absolutnego oddania. Przylgnęła na chwilę do jego szczupłej piersi. Potem znów się pocałowali, długo i namiętnie... Pragnęła go wszystkimi zmysłami, płonęła z niecierpliwości. Ujęła jego twarz w dłonie i powiedziała mu o tym spojrzeniem.
Kiedy to się stało, cały świat zawirował. Nie czuła bólu, choć może i bolało, czuła tylko rozkosz sięgającą gwiazd. Widziała błękit... Niebo? Raczej morze. Morze w jego oczach, ogrom miłości, którą właśnie sobie uświadomili i która wypełniała ich całkowicie.
Powoli opadł na prześcieradło koło niej. Przysunęli się do siebie jak najbliżej. Jego skrzydła łaskotały ją w ramię. Uśmiechnęła się do niego delikatnie.
Odwzajemnił uśmiech.
- Nazywam się... – powiedział – nazywam się Theruel.

To był ostatni raz, kiedy go widziała. Noc, kiedy wyjawił jej swoje imię i opuścił ją na zawsze. Z początku sama się okłamywała, wmawiała sobie, że na pewno wróci, że musi wrócić. Nie wracał. Każdy dzień wstawał smutniejszy, z każdym dniem pojawiały się kolejne pytania. Setki pytań bez odpowiedzi. Podarował jej siebie, podarował jej swe imię, dlaczego więc odszedł? Płakała długo, łudząc się, że wzruszą go jej łzy i zjawi się, by je otrzeć. Nigdy wcześniej nie pozwoliłaby sobie na takie okazywanie słabości. Nigdy wcześniej nie była aż tak nieszczęśliwa. Bo do tej pory był zawsze przy niej. A teraz zostawił ją – zupełnie samą ze wspomnieniem owej nocy i z dręczącą ją tęsknotą. Jej duch i ciało więdły powoli w oczekiwaniu na ożywczy powiew wiatru, który miały wywołać jego skrzydła. Wszyscy wokół pytali, co się stało, choć tak naprawdę wcale ich to nie interesowało. Może tylko jej matkę. Ale ona przecież nie wierzyła w Anioły... Inni przywoływali na twarze wyraz współczucia, w rzeczywistości mając za nic jej ból i cierpienie. Nie – nie miała komu o tym powiedzieć.
Była już dorosła i stwierdziła w końcu, że musi zerwać z dotychczasowym życiem. Ze wszystkim, co przypominało jej Theruela...
Wyprowadziła się z miasta, na zawsze pozostawiając za sobą szpital, w którym go spotkała i dom, w którym oddał jej siebie samego. Chciała odciąć się od wspomnień, a mimo to zamieszkała nad morzem, które przypominało jej zawsze oczy Anioła. Była to dla niej tortura, a zarazem rozkosz. Słony wiatr wiejący od strony plaży suszył słone łzy na jej policzkach. Pewnego dnia przestały one płynąć, jednak pustka w sercu pozostała. Było tak samo puste jak jej nowy dom – bardzo duży, jednak w ogóle nie umeblowany. Pomimo, że miała na to pieniądze, postanowiwszy wcześniej sprzedać wszystkie swoje obrazy. Wszystkie oprócz jednego.
Ten jeden jedyny, który sobie pozostawiła, stanął w największym pokoju. Namalowała go rankiem po tamtej nocy. Wyjątkowo nie przedstawiał Theruela – na białym tle rozkwitała plama czerwieni. Czy była to róża na śniegu? Czy też szminka jej matki na białej koszuli nocnej? Albo krew na prześcieradle? Krew na jego skrzydłach? Nie wiedziała. Było to jedno z wielu pytań, mających na wieczność pozostać bez odpowiedzi.

Pewnego smutnego zimowego poranka snuła się jak zwykle bez celu po ogromnych, nagich pokojach jej domu. Przystanęła przy oknie i wyjrzała przez nie. Krajobraz, który ukazał się jej oczom, namalowany był zaledwie dwoma barwami – wszystko było białe lub czarne. Morze i plaża, ziemia i śnieg, nawet gałęzie świerków przed domem wyglądały jak zwęglone ręce przykryte okładem z waty... Na niebie powoli przesuwało się chorobliwie blade słońce. Ona też była chora. Bardzo chora – na duszy i na ciele.
Poczuła ostry ból w brzuchu. Upadła na podłogę. Gdy próbowała się podnieść, przed jej oczami pojawiło się coś czarnego... Czarne pióro opadło na jasne, lakierowane drewno. Powoli uniosła wzrok do góry.
Był wysoki. I czarno – biały. Miał na sobie śnieżnobiałą szatę, jednak jego włosy i skrzydła lśniły przytłaczającą czernią, a jasne oczy wypełniały ciemne, rozszerzone źrenice. Znów odwiedził ją Anioł. Ale nie ten, którego oczekiwała.
Na usta cisnęło jej się pytanie o tożsamość gościa. Mimo to, nie spytała. Nie była już naiwnym dzieckiem. Imiona nie miały już dla niej żadnego znaczenia, o nie... Usiadła w fotelu. Anioł nie poruszył się. Długo tak trwali bez słowa, a ona coraz bardziej oswajała się z jego niezwykłym wyglądem. Może nawet zaczął trochę przypominać jej... Theruela?
Nagle poruszył się i podszedł w jej stronę. Ukląkł przed nią, ciągle milcząc. Położyła drżącą dłoń na jego głowie...
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Pocałował ją chciwie, a ona jak oszalała zdarła z siebie ubranie. Tak bardzo za tym tęskniła. Tak bardzo tego chciała. Szukała w nim rozkoszy, jakiej zaznała tamtej nocy, szukała spełnienia i uczucia. Był bardzo namiętny. I bardzo niecierpliwy... Brakowało mu delikatności jej Anioła. Jednak ekstaza stłumiła w niej obawę, strach przed bólem i przed tajemniczym nieznajomym.
Chwilę później leżała już na łóżku, oddychając ciężko. Kręciło jej się w głowie, jednak nie było to przyjemne oszołomienie. Czarnowłosy Anioł wstał i ubrał się.
- Chodź – spojrzał na nią z ukosa, zmierzając w stronę drzwi.
Całkowicie zrezygnowana i bezwolna ruszyła za nim. Gdy wyszli na zewnątrz, wiatr na moment odebrał jej oddech i wycisnął łzy z oczu. Było jej zimno. Podążając za Aniołem, nie rozglądała się wokoło. Szła jak ogłuszona, zszokowana tym, co zrobiła. Nie zauważyła, że krajobraz wokół niej zaczął się zmieniać. Tam, gdzie Anioł stawiał swą bosą stopę, śnieg topniał, odsłaniając nędzę nagich drzew i przykrytej zgniłymi liśćmi ziemi. Po chwili zdała sobie sprawę, że jest na plaży.
- Popatrz – Anioł skierował dłoń w stronę morza. Jego oczy o nienaturalnie dużych źrenicach były pozbawione wyrazu.
Posłusznie spojrzała we wskazanym przez niego kierunku. Z wody wyrastał szereg dziwnych konstrukcji odcinających się od błękitnego tła. Nie widziała ich zbyt dokładnie. Niebo zaczęło gwałtownie ciemnieć. Morze również. Fale były coraz wyższe i bardziej gniewne...
I wreszcie zobaczyła.
Wzdłuż horyzontu ciągnął się niemający końca szereg białych krzyży.
- Zbuntowane anioły... – po raz pierwszy, odkąd go ujrzała, przybysz wypowiedział w jej stronę więcej niż jedno słowo. Zmrużył oczy, w których pojawiła się nienawiść. – To On je ukrzyżował!
Milczała, zbyt zdziwiona, by coś mu odpowiedzieć.
- Kiedy przed powstaniem tego świata wznieciliśmy rebelię, nie był w stanie jej zdusić. Było nas za dużo, byliśmy zbyt silni. Wyzwoliliśmy się spod Jego tyranii. Wyzwoliliśmy się, by zacząć naprawdę nienawidzić. I naprawdę kochać. A ci naiwni głupcy, którzy pozostali Mu wierni... taki właśnie spotkał ich los.
Pokręcił głową z drwiąco-smutnym uśmiechem.
- Wbrew pozorom jesteśmy bardzo podobni do was – ciągnął. – Ulegamy słabościom, które stanowią o waszej istocie. Choć wy myślicie, że jest inaczej... Ale my CHCEMY im ulegać. Pragniemy tego najbardziej w świecie! Nawet, jeśli miałoby to oznaczać rezygnację z Raju. On tego nie rozumie. I bezlitośnie karze tych, którzy – choć przez wieki służyli mu wiernie niczym psy – w końcu nie umieli oprzeć się pokusie...
- Theruel... – wyszeptała zmartwiałymi wargami. Nagle dojrzała go, zwisającego bezwładnie na jednym z krzyży.
- Theruel również.
Ukrzyżowano go pośród innych Aniołów, wychudzonego i poranionego, a mimo to – wciąż pięknego. Omdlałe ciało było białe jak płótno. Tak bardzo cierpiał, widziała to, czuła, czuła ten ból, zupełnie jakby to jej ręce i nogi przebito gwoździami...
- Popełnił najgorszą zbrodnię – ciągnął zmienionym głosem czarny Anioł – pokochał śmiertelniczkę, którą oddano mu pod opiekę. Pokochał ciebie.
Spojrzał na nią. Zadrżała pod jego wzrokiem, wyrażającym fascynację pomieszaną z żalem i nienawiścią.
- To ja... – powiedziała przerażona – to przeze mnie...
- Tak – bezlitośnie przyznał jej rację. – Ukazał ci się. Wyznał ci swoje imię i oddał ci się cały... Płaci za to teraz najwyższą cenę.
- Nie wiedziałam...
Przez jej głowę przeleciał tysiąc gorączkowych myśli, z których każda kolejna przynosiła większe cierpienie. O jego miłości do niej, o jej niewdzięczności, o tych wszystkich dniach wypełnionych rozterkami i tęsknotą, i o tej jednej pięknej nocy, za którą tyle wycierpieli...
- Mój brat musiał cię bardzo kochać.
Powiedział to cicho, jakby do siebie. Mimo to usłyszała. Brat... byli naprawdę podobni. Tak różni, a jednak podobni. Ale przecież... jak mogła myśleć, że ktokolwiek może zastąpić Theruela! Jego brat był tylko namiastką, substytutem, nędznym odbiciem jej Anioła. Pomógł jej zdobyć chwilę przyjemności – za cenę szacunku do samej siebie. A Theruel wisiał teraz na krzyżu... również z jej winy.
Zakręciło jej się w głowie. Upadła na kolana. Ból rozsadzał jej serce. Po stracie Theruela nie myślała, że można bardziej cierpieć. Teraz ujrzała go ponownie, lecz nie przyniosło jej to nawet odrobiny pocieszenia, a wręcz przeciwnie... Zaczęła łkać spazmatycznie i rozorywać palcami zmoczony jej łzami piasek. Cała drżąc, rzeźbiła w nim opowieść o niesprawiedliwości, której ofiarą się stali. Jak On mógł... Ukarać za miłość! Ona popełniła błąd, ale to Theruela ukarano... Ten wyrok... bezsensowny, bezlitosny i okrutny...
- A nazywają Go miłosiernym! – krzyknął wyzywająco czarnowłosy Anioł. Zupełnie, jakby odgadł jej myśli...
Jeszcze raz spojrzała na szereg krzyży jaśniejących na tle ciemnego burzowego nieba. Theruel wisiał na jednym z największych. Głowa opadała mu bezwładnie na pierś. Skrzydła Anioła przypominały swym wyglądem zdeptane kielichy kwiatów, zerwanych w pełni rozkwitu i bezlitośnie sponiewieranych. Po bladej skórze jego nagiego ciała spływały niezliczone strużki krwi...
Wydało jej się, że Theruel drgnął, i to sprawiło, że podjęła decyzję. Bez strachu podążyła na spotkanie gniewnego morza. Fale zaczęły lizać jej bose, na wpół już zamarznięte stopy, a ona wciąż szła w stronę krzyży. Lodowata woda sięgała coraz wyżej i wyżej, lecz ona widziała tylko swego ukochanego. Szła wytrwale, obojętna na zimno i ból. Jej poświęcenie zostało w końcu nagrodzone. Theruel uniósł z wysiłkiem głowę i ich spojrzenia spotkały się. Wykrzyknęła jego imię...
- Moja... piękna... – choć z trudem wymawiał słowa, na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
Tymczasem sztorm rozszalał się na dobre. Z nieba lunął deszcz, a po jej policzkach popłynęły łzy. Łzy radości ze spotkania. Po chwili deszcz zmienił się w grad, który spadając z ciemnych chmur bez litości siekł ciała Aniołów, prawie rzeźbił w nich bruzdy... Na atramentowoczarnym niebie rozbłyskały raz za razem oślepiające błyskawice. Wokół niej w szalonym tańcu miotały się morskie bałwany.
- Theruel... Theruel... kocham...
Ostatnie jej słowa zagłuszył grzmot. Straciła grunt pod nogami, lodowate morze zamknęło się nad jej głową. Nadal jednak krzyczała, krzyczała bezgłośnie, pogrążając się w głębinie. On musi wiedzieć...

Theruel, kocham cię!

Poczuła dziwny, chłodny uścisk wokół nadgarstka, po czym coś jakby musnęło jej usta w czułym, pożegnalnym pocałunku...
Woda wtargnęła do jej płuc. Straciła przytomność.

***

W niedzielę dwójka kartografów sporządzających mapę wybrzeża odnalazła na plaży w Karwi martwe kobiece ciało. Sekcja zwłok wykazała, że kobieta była śmiertelnie chora, jednak zgon nie nastąpił za sprawą choroby. Najprawdopodobniej była to próba samobójcza lub nieszczęśliwy wypadek. Kobieta mogła utonąć, lecz możliwe też, że umarła dopiero po wyjściu z wody – wskutek wycieńczenia i wychłodzenia. Nie znaleziono przy niej żadnych dokumentów. Policja poszukuje krewnych lub znajomych zmarłej.

Gazeta Wyborcza z dnia 4 grudnia 2003 roku


Ten post był edytowany przez iney: 28.06.2004 22:50


--------------------
(...) czuwaj - kiedy światło w górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynie i ginęli w piasku

Z. Herbert "Przesłanie Pana Cogito"


Za życie płaci się skrzydłami
Dzięki, Galia :)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
tequilla
post 17.06.2004 19:31
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 5
Dołączył: 15.05.2004




Pikne...Podobało mi się jak nie wiem co. Dostrzegam w tym opowiadanku sens alegoryczny, którym jednakże nie zamierzam sie z nkim dzielić. Proszę, napisz wiecej takich!


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eva
post 17.06.2004 19:36
Post #3 

nocturnal


Grupa: czysta krew..
Postów: 5438
Dołączył: 10.04.2003
Skąd: Poznań, miasto doznań.

Płeć: Kobieta



Z lekka narusza to granice mojej wiary, poniewaz wierze w milosierdzie Boga, ale podobalo mi sie. Jest to opowiadanie dosc specyficzne, inne niz reszta (juz mam z lekka dosc opowiadan o Potterze). Jestem pod wrazeniem przede wszystkim tego, jak ladnie dopasowalas/les opowiadanie do tekstu SOAD'a. Szczerze powiedziawszy gdyby nie ten cytat, to pewnie nie przeczytalabym tego. Nie potrafie odpowiednio opisac moich odczuc, ale podobalo mi sie. Choc musze to jeszcze przemyslec.


--------------------
“You may be as vicious about me as you please. You will only do me justice."

deviantART
last.fm
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Seiya
post 17.06.2004 20:26
Post #4 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 80
Dołączył: 04.01.2004




Czytałem to już na Strefie...Piękne...Odbiera słowa...Zamieścisz ilustrację?


--------------------
Róże, ich płatki...Nasze matki- matki miłości, matki ludzkości...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Itilien
post 17.06.2004 20:42
Post #5 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 42
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: z Manill




Podoba mi się, na początku trochę odrzucała mnie interpunkcja, ale potem to już nie miało znaczenia. Twoje opowiadanie jest piękne w taki dziwny, a jednocześnie przyjemny sposób. Jest na pewno inne od tego wszystkiego co jest na forum, to bardzo dobrze. Poza tym bardzo ciekawy pomysł, miłośc do "tworu" Boskiego, moim zdaniem niezwykłe.


--------------------
"Nie mogę utrzymać duszy, która o wolność krzyczy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
iney
post 17.06.2004 22:38
Post #6 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 14.06.2004
Skąd: Warszawa




Tequilla: Opowiadań być może będzie więcej, ale nie wiem, czy podobnych. Pisanie o aniołach jest ostatnio bardzo modne - wydaje mi się, że jeden raz w zupełności mi wystarczy biggrin.gif Ale cieszę się, że ci się podobało.
Elvaralinde: Szczerze powiedziawszy, ja też jestem osobą wierzącą. I mam momentami wątpliwości, czy pisząc to opowiadanie, nie przekroczyłam pewnej granicy... Niemniej jednak nie było moim celem podważanie wiary w miłosierdzie Boga. A kwestie wypowiadane przez bohaterów nie wyrażają moich poglądów. Mimo wszystko cieszę się, że wzbudziłam w tobie niepokój i sprowokowałam do przemyśleń biggrin.gif Myślę, mam nadzieję, że to opowiadanie wcale nie jest takie jednoznaczne i każdy może je zinterpretować po swojemu.
Itilien: Chyba wiem, o co ci chodzi z tą interpunkcją... Jak patrzę z perspektywy czasu na to opowiadanie, to dziwi mnie, jak często można używać trzykropków tongue.gif tongue.gif tongue.gif Ja już tak mam. Raz juz część wykasowałam, teraz zrobiłam to ponownie, mam nadzieję, że jest troszkę lepiej.
Seiya: Oto i ilustracja biggrin.gif

user posted image

Zapomniałam dodać, że ten anioł nie jest bynajmniej mojego autorstwa biggrin.gif Narysowała go moja kochana Kasia, której chciałam za to bardzo podziękować czekolada.gif Choć ona sama przyznaje, że ilustracji brakuje wiele do doskonałości (m.in. konsekwentnie zaniedbano na niej siły grawitacji wink.gif ), mnie bardzo się podobała... W końcu zainspirowało ją moje opowiadanie biggrin.gif

Ten post był edytowany przez iney: 18.06.2004 15:48


--------------------
(...) czuwaj - kiedy światło w górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynie i ginęli w piasku

Z. Herbert "Przesłanie Pana Cogito"


Za życie płaci się skrzydłami
Dzięki, Galia :)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Karen_White
post 28.06.2004 20:37
Post #7 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 06.02.2004
Skąd: Warszawa....




Piękne... poprostu piękne.. Nie umiem tego inaczej określic.. Dawno nie czytałam czegos tak pieknego.. Normalnie aż sie rozkleiłam jak to czytałam tongue.gif


--------------------
".. I will go on a journey
I will go and try another city
I wish somebody would find me
Somebody only for me.."

Niwa-kun.. user posted imageuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
SSWk
post 28.06.2004 21:28
Post #8 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 58
Dołączył: 21.05.2003




Bardzo ładne, piszesz tak hmmm jakby to nazwać tak... Nie, nie umiem. Ten fick ma swój urok, który sprawia, że jest lekki jak mgiełka co sprawia, że gdy go czytasz odrywasz się od ziemi.
QUOTE
Pocałował ją chciwie, a ona jak oszalała zdarła z siebie ubranie

To mi się zbytnio nie spodobało. Szkoda, że to jednopartówka, pisz więcej.


--------------------
Ownlog
Nie klikaj tu!
Eliasie (ty wiesz, że do Ciebie mówię) jeśli to czytasz to odezwij się do mnie w jakiś sposób na GG!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Smerfka
post 28.06.2004 22:44
Post #9 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 87
Dołączył: 08.06.2004




Może nie błysnę oryginalnością , ale co tam - muszę pochwalić...a naprawdę jest co... Fick wg mnie bardzo dobry , wręcz piękny - szczególnie zakończenie - aż się rozkleiłam [KAREN - NIE JESTES SAMA smile.gif ] i w ogóle gratuluję oryginalności...
SUPER ! smile.gif


--------------------

*****
One day u'll ask me - "what's more important for u, ur life or mine?"
And I'll say : mine... And u'll walk away, never knowing, that YOU are my life...

***
"Najbardziej odczujesz brak drugiej osoby,kiedy będziesz siedział obok niej,
wiedząc, że ona już NIGDY nie będzie Twoja..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
madziula
post 05.07.2004 12:17
Post #10 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 63
Dołączył: 13.06.2004




Eh......piękne...naprawdę masz talent...
Napisane pięknie i bardzo ciekawie.... nie tak prosto zwyczajnie...
Po prostu to opiwadanie ma w sobie to "coś" ....i...nakłanie do głebokiej refelksji.,.. smile.gif ....Mogę Ci chyba tylko życzyć dalszej weny...smile.gif


--------------------
"....And I give up forever to touch You...'cause I know, that You feel me somehow...You're the closest to heaven that I'll ever be...And I don't wanna go home righ now....
And all I can taste is this moment ...and all I can breathe is your life...'cause sonner or later it's over ...I just don't want to miss You tonight...."



"Życie,choć piekne tak kruche jest, wystarczy jedna chwila, by stracić je..."(*)


"Lece,bo chcę..lece bo życie jest złe,czy są pieniądze czy nie ,lecę bo wolność to zew...Lece bo wciąż Kocham Ciebie
...Kocham Cię..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 05.07.2004 12:52
Post #11 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




Naprawdę mi się podoba, szczególnie zkończenie-zaskoczyło mnie! To opowiadanie zdradza nieprzeciętny talent autorki i jej zdolność nieszablonowego myślenia. Pisz dalej, bo najlepsi pisarze to ci, kórzy szukają nowych dróg...

"Anioł"

Anioł stracił skrzydła
Opłakujesz jego czy siebie?
Straciłaś życie, odzyskałaś smutek
zacznij czuć jak człowiek
Ocalisz to co warte zapomnienia
porzucisz to co warte pamiętanie
Za miłość płaci się krwią
Za zdradę życiem
Za życie...
Za życie płaci się skrzydłami

Ten post był edytowany przez Galia: 05.07.2004 12:53


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Emily Strange
post 05.07.2004 13:34
Post #12 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 11.03.2004
Skąd: Lublin




Mogę spokojnie powiedzieć, że jest to najpiękniejsze opowiadanie, jakie miałam dotychczas czytać. Literówki i inne błędy interpunkcyjne nie przeszkadzały mi w czytaniu bo po prostu ich nie zauważałam. Mam nadzieję, że napiszesz coś więcej, coś równie pięknego i zwiewnego smile.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 28.04.2024 23:07