Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Bunt Trolli :p, czyli oczami Crabbe'a i Go(r)yla ;)

voldzia
post 26.08.2004 20:54
Post #1 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



Zapach cudownego, owocowego ciasta roznosił się po całej Wielkiej Sali. Wszyscy już delektowali się pysznym deserem, tylko jedna osoba siedziała nieruchomo gapiąc się na jedyny na talerzu kawałek nie pożarty przez jakiegoś głodnego Ślizgona. A owa część wyglądała tak smakowicie... Gdyby tylko mógł zamoczyć palec w puszystej bitej śmietanie, odgryźć tą cudowną, czerwoną wisienkę na czubku, zatopić zęby w biszkopcie.
- cholera! Biorę to ciacho! – zawołał chyba trochę za głośno. I wysunął już po nie rękę, kiedy ktoś bezczelny odsunął talerz, i Vincent Crabbe zacisnął rękę w powietrzu.
- No, no, no, Crabbe, czy zapominałeś o swojej nowej dracońskiej diecie? – zaśmiał się szyderczo blondyn o szarych, zimnych oczach. To on wymyślił tą torturę.
- Tak szefunciu. – powiedział z niesmakiem Vincent i popatrzył na swój talerz, jakby w nadziei, że zobaczy w nim kawał czegoś dobrego do jedzenia. Niestety, talerz lśnił czystością, i wcale mu się to nie podobało. Wzrok tej przemądrzałej Gryfonki Hermiony Granger utkwił w talerzu Ślizgona, jakby zdziwienie mieszało się z podziwem.
- Mmm... Hrabbf, sałkiem niezłe ho siacho. – powiedział Malfoy, napchany ciastkiem. I to on mówił że Vincencik i Gregory jedzą jak świnki. Gregory, żeby nic go nie kusiło, od razu oddał swoją porcję ciasta szefowi, który nie miał nic przeciwko.

Po tej niezbyt udanej uczcie, Dracon Malfoy udał się do biblioteki, a za nim, rzecz jasna, jego dwaj goryle. Chłopak rozglądał się za jakąś książką, która pomogłaby mu w życiowych problemach. Ułożył więc na stoliku księgi o tytułach: „jak rozjaśnić ciemne włosy i jak przyciemnić jasne?”; „zadbaj o wygląd swojej twarzy”; „pozbądź się piegów i rumieńców”; „Zmień się z chłopca w mężczyzne”; „zaklęcia przypakowywujące”.
- szefuńciu...? – zaczął Gregory
- czego?
- A czy ty masz piegi?
- Uhh zamknij się Goyle... bo wypożyczę książkę o tytule: „pozbądź się durnia” – spojrzał po swoich kolegach oczekując śmiechu. Zmarszczył swoje jasne brwi, jakby mówiąc: „śmiejcie się zanim będzie za późno”. I na to, jak dobrze znane spojrzenie, w bibliotece rozległy się śmiechy dwóch wielkich osób.

Wyglądało na to, że nasz Draco Malfoy, niestety nabawił się kompleksów. Crabbe i Goyle, mieli pewną teorię na ten temat. Otóż Pansy Parkinson między stronice podręcznika do Transmutacji włożyła sobie zdjęcie Wiktora Kruma. A później głośno mówiła swoim koleżankom, o jego ciemnych włosach i gładkiej cerze, o ostrym, pewnym siebie spojrzeniu i cudownym, umięśnionym ciałku. A ponieważ Draco postarał się o to, by siedzieć blisko Pansy przy posiłkach, doskonale słyszał jej pogaduszki z koleżankami. Malfoy rzecz jasna zaprzeczał, by miało to jakiś związek... ale Crabbe i Goyle nie byli głupi (no... może trochę wink.gif) i wiedzieli w czym rzecz.
- dobra. Goyle. Podaj mi różdżkę. Pospiesz się! no... dobra: sterydus! STERYDUS!! STERYDUS!!!
- Szefuńciu...? – powiedział Goyle, mrużąc oczy, żeby przeczytać fragment książki w ramce.
- Grr... czego? – zgrzytnął wściekły Malfoy.
- Tutaj pisze* że w wyjątkowo bez nadziejnych przypadkach...
- Zamknij się! w twoim przypadku na pewno nie sprawdziłoby się zaklęcie: powiększ mózgus. – warknął, a Crabbe zachichotał głupkowato.

W tym momencie drzwi otworzyły się i do środka weszła Hermiona Granger. Crabbe spojrzał na nią ukradkiem, a ona uśmiechnęła się wyjątkowo ciepło do niego i poszła w głąb biblioteki szukać jakiejś księgi. Crabbe nagle oprzytomniał i z powrotem wdał się w rozmowę z kolegami.
- została ci... tego... siłownia.
- Pozwól że ja będę wybierał co mi zostało, Goyle!
- Szefunciu...? ja może poszukam jakiś nowych książek! – powiedział Crabbe i wyruszył w stronę tej głupiej Hermiony. Właśnie wybierała sobie książkę w dziale „naukowe”. Vincent podbiegł więc do pobliskiego działu „mugolskie baśnie” i zerkał na Hermionę. Kiedy ona już zdała sobie sprawę z obecności Ślizgona uśmiechnęła się i odłożyła książkę na półkę.
- Cześć. – powiedziała i sięgnęła do kieszeni. – spodobało mi się to, co zrobiłeś na obiedzie. Zaoszczędziłeś skrzatom domowym wiele wysiłku w myciu upapranych talerzy. Myślę że może powinieneś przyłączyć się do Stowarzyszenia WESZ. – wypowiedziała, a Crabbe otworzył szeroko buzię i kiwał głową. – och, nie wzięłam plakietek WESZ, ale kiedyś na pewno ci ją sprze...
- Crabbe, co ty tam robisz?! Przynoś mi książkę!- wrzasnął Draco, Vincent złapał pierwszą lepszą księgę, nie zdając sobie sprawy, że w baśniach Andersena Draco nie znajdzie tego, czego szuka.
- Proszę stąd wyjść. Natychmiast. W bibliotece należy zachować ciszę. – powiedziała bibliotekarka, ale Malfoy już wyciągał z kieszeni kawałek pergaminu z pozwoleniem od Snape’a. Pani Pince rzuciła okiem na podpis i ze zrezygnowaną miną powróciła na swoje stanowisko, czyli za biurko.
- Co tam masz, Crabbe? – zapytał podekscytowanym tonem blondyn. Kolega podał mu lekką, cienką książkę.
- Co to? Brzydkie kaczątko? – Malfoy zrobił się czerwony ze wściekłości. – co to ma znaczyć? – rzucił książką tak, że odbiła się od stołu i wylądowała na podłodze.
- O nie! Tego już za wiele, panowie. Proszę was o wyjście. – powiedziała bibliotekarka. I nawet świstek papieru wyciągnięty z kieszeni Dracona, mający świadczyć o tym, że Ślizgonom wolno rzucać książkami nie pomógł. Wszyscy trzej opuścili bibliotekę za pomocą sprytnego zaklęcia pani Pince

CDN smile.gif mam nadzieję że się wam podobało wink.gif

* błąd celowy, mający podkreślić niepoprawność i taką trochę durnowatość Goyla (lub Crabbe’a nie pamiętam dokładnie wink.gif)

mam takie pytanko do was: znacie jakieś fajne fora (chyba tak brzmi w liczbie mnogiej rzeczownik: forum? wink.gif) dotyczace HP i FF? ;] za pomoc dziekuje, i zapraszam do komentowania, niedlugo wkleje nastepnego parta

Ten post był edytowany przez voldzia: 29.09.2004 18:34
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 26.08.2004 22:25
Post #2 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



Całkiem fajne. Jeszcze niegdy nie czytałam na tym forum fick`ów o "gorylach" Malfoy`a. Czekam na dalsze części.


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 27.08.2004 14:46
Post #3 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



nastepny part :] komentujcie, chce wiedziec co robie dobrze a co zle smile.gif

Resztę popołudnia spędzili w salonie Slytherinu. Szczerze mówiąc to czekali, aż w pokoju pojawi się Pansy i zacznie rozmowę z Malfoyem. Crabbe’owi i Goyle’owi było trudno wysiedzieć na tych fotelach, powodem ich niecierpliwości było to, że ktoś przyniósł trochę jedzenia z kuchni, a pieszczący nozdrza zapach docierał w każdy kącik pokoju wspólnego. Zapach ten dawał podwójny efekt ze względu na puste żołądki chłopców. Draco wstał i zmrużył oczy wypatrując wśród nienajedzonego tłumu Pansy, i dostrzegł ją. Jak zwykle w takich momentach tracił głowę. Przeczesywał włosy, uśmiechał się i wrzeszczał na kumpli.
- szefuńciu... ona chyba chce jeść. Żeby ją tu... no, zawołać musisz wykombinować jakieś pyszne żarcie.
- A skąd wiesz, że się nie umówiłem, żeby była tu o 17.30?
- Bo nie mówiłeś, szefie.
- schowaj mordę! Pensuś się przestraszy – jęknął do Goyla.
- tak jest. –odpowiedział chłopak i schował się za fotel.
- Widać cię! Zresztą zrób też miejsce dla Crabbe’a! – powiedział i szybkim ruchem wepchnął także Crabbe’a. Oczywiście sprawdził z wielu stron, czy aby ich nie widać.
- Szefunciu...? – zaczął Goyle.
- Gadaj.
- A czy nie możemy się schować w tłumie, i żeby nie było podejrzane, coś wszamać?
- Nie matole bo zdążysz się umazać sosem. I później to ja będę za to płacił. – spojrzał na zegarek, - spóźnia się. o co chodzi?
- Słabe baterie – odparł Crabbe.
- Ty masz słabe baterie w mózgu. Mój maleńki Parkinsonek... dlaczego nie przychodzi – powiedział to tak słodkim tonem że gorylowaci kumple popatrzyli na siebie, wybuchnęli by śmiechem, ale śmiać się z szefa nie było wolno. – co do zegarka. Moglibyście go wyczyścić, durnie. Nie mogę się w nim przejrzeć. – powiedział i zaczął patrzeć na swoje odbicie w tarczy zegarka.
- A może jednak skoczyć po żarełko? Trzeba mieć haczyk żeby złowić rybkę. – zaproponował z nadzieją Vincent.
- Bo ty się znasz na rybkach, co Crabbe? – odparł gorzko blondyn.
- Tak... Rybki... w sosie pomidorowym, z warzywami, do tego spory kawałek steku, i frytki... tak bardzo za tym tęsknie... – zamarzył się Crabbe.
- Zamknij się – przerwał brutalnie kolega. No dobra. Skocz po coś zjadliwego. Niech tylko Pensuś tu przyjdzie. – powiedział rozpaczliwym tonem. Koledzy rzucili się do stołu zgniatając tłum pierwszoroczniaków. Po chwili wrócili, cali umazani w sosie.
- Jak zwykle musieliście coś sknocić! – warknął Malfoy na granicy rozpaczy chowając twarz w dłoniach. – i w dodatku nażarliście się jak świnie, pomimo że nie taka była umowa!
- O nie szefie, my nic nie jedliśmy – powiedział Goyle a trochę sosu spłynęło mu z twarzy i rozbryzgało się na podłodze.
- Grr... dobra, dawajcie żarcie. – warknął Malfoy czując jak gniew bulgocze w jego brzuchu. A może to jednak nie był gniew, tylko trzy porcje ciastka z kremem? Nie ważne. Pomimo tego czegoś próbował racjonalnie myśleć i ratować sytuację.
- Ee... my... tego, chyba coś nam się zapomniało. – wydukał Goyle, co wzbudziło prawdziwą panikę w Draconie. Nie miał nawet siły by się na nich wydrzeć. Rzucił tylko:
- Chowajcie się za fotele i nie wychylajcie się ani na chwilę!
- Nie ma sprawy, szefuńciu. – Po prostu ruszył sam i nabrał na tackę resztki dostępnych produktów. Było trochę spaghetti w sosie (którym ubrudzili się kumple), sałatka i pucharki z lodami. Zostały niestety już tylko śmietankowe, których Malfoy nie znosił, ale dobre były i te.
- Pansy... chodź do mojego stolika, wziąłem jedzenie dla ciebie! – zawołał do dziewczyny.
- Och, to ty Draco... – powiedziała zmierzając ku niemu.
- Witaj, moja droga. Udało mi się wepchnąć. Może spaghetti?
- O tak chętnie. – Powiedziała Pansy siadając na krześle przy stoliku Malfoya. Przysunęła blisko siebie talerz, a głodny Draco nie śmiał wygłosić swoich myśli na głos. Zauważył jeszcze jeden problem...
- Cholera! – zaklął pod nosem
- Ho he staho? – zapytała z pełną buzią Pansy, nie przenosząc wzroku z talerza.
- Nie nic... - Malfoy nie chciał odpowiedzieć. Zapomniał wziąć drugiego pucharka lodów dla Pansy. Patrzył jak w błyskawicznie szybkim tempie znika spaghetti. Dziewczyna zjadła już całą porcję i zabrała się za lody, nie dopuszczając do nich Malfoya, a co dopiero ukrytych za fotelem Crabbe’a, który zbierał z podłogi sos, i Goyle’a, który oblizywał się, żeby zebrać z twarzy resztę pysznego spaghetti.
- E! Crabbe! Głodny jestem!
- Ja też! Nikt się nie skapnie jak skrobniemy trochę tego torciku!
- Przecież wiesz co Pan myśli na ten temat. Nasze miejsce jest za fotelem!
- No... ale on nawet by się nie skapnął! – powiedział Crabbe, któremu tak burczało w brzuchu, że trudno było dosłyszeć jego szept.
- Nie. Ja się nie ruszam.
- Ech, Goyle... – mruknął zawiedziony Vincent.
Kiedy z jedzenia pozostały tylko miłe, lub niemiłe (zależy dla kogo) wspomnienia, Pansy wstała i rzuciła:
- Było dobre. Dzięki Draco. Ojej, Crabbe, co ci się stało, Goyle? Hej, dlaczego jesteście za fotelami?
- Nas tu nie ma – burknął Goyle wychylając się, żeby zobaczyć czy Pansy je

CDN smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
..:Ala:..
post 28.08.2004 14:16
Post #4 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 30.06.2004




Mi się tam podobało biggrin.gif naj lepsi są goryle biggrin.gif czeka na następnego parta.... nie wiem co moge napisać nigdy nie byłam dobra w komętowaniu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 28.08.2004 16:34
Post #5 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Błędów nie ma, łatwo się czyta i masz bardzo fajny styl pisania. Mam nadzieję, że szybko dasz nowego parta. Pozdrawiam i czekam.


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 28.08.2004 19:18
Post #6 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



nastepna czesc :]


Pansy uniosła brwi, spojrzała wzrokiem pełnym politowania na fotel i Draco, poczym odeszła ze zdziwioną miną. Ale Malfoy nie podda się tak łatwo. Jeszcze nadejdzie taki moment, że...
- szefuńciu...? – zaczął delikatnie Goyle – a wiesz że ona chyba się skapnęła że my jesteśmy?
- Wiem, durna pało. – odparł chłodno Dracon.
- Aha.
- Idziemy na kolację!
Ta kolacja nie była najlepszą w historii Crabbe’a i Goyle’a. Pożerać wszystkie potrawy mogli tylko oczami, bo ich szef sądził że najedli się już spaghetti. Chyba nie wiedział, jakie gigantyczne mają żołądki jego koledzy. A oni, chociaż przemknęła im przez głowę myśl, żeby w końcu zignorować rozkazy Malfoya, wytrzymali bez jedzenia. Harry’ego Pottera nie było na posiłkach, odkąd Malfoy, po przegranym meczu Quidditcha rzucił go z odległości dwóch metrów, z całej siły tłuczkiem. Komuś takiemu Crabbe i Goyle, woleli się nie narażać. Po kolacji wszyscy wyruszyli do swoich domów. Crabbe’a naszła nieodparta ochota, żeby zamiast do lochu, iść na czwarte piętro, ale Dracon przynaglił go, i pociągnął w stronę lochów.
Zaczęło się ściemniać, a uczniom nie wolno było już się ruszać z pokoi wspólnych. Tej nocy Draco był zmęczony, a jeżeli on chciał spać, to Crabbe i Goyle musieli iść z nim do dormitorium. Tak naprawdę Draco miał klaustrofobie i bał się ciemności, więc żeby chłopak mógł spokojnie spać, przyjaciele musieli towarzyszyć mu podczas pobytu w ciemnych i zamkniętych miejscach. Jak zwykle powitał ich w dormitorium okropny zapach, dochodzący spod łóżka Dracona, który przebrał się już w swoją mało męską piżamę w żabki. Nagle coś zastukało do okna. Była to duża, brązowa sowa. Crabbe popędził żeby jej otworzyć. Niosła buteleczkę jakiegoś płynu w przejrzystym, czerwonawym kolorze. Draco podskoczył na jej widok i wyrwał naczynie. Ptak zaczął dziobać i rzucać się na Malfoya
- aaaa, aaa! Pomóżcie mi! Dajcie jej 25 galeonów, są w mojej skarpetce! – miotał się chłopiec, próbując swoim wątłym zaklęciem drętwoty unieszkodliwić sowę.
- W której – powiedział drapiąc się po głowie Crabbe patrząc na stos brudnych skarpetek leżących pod łóżkiem szefa.
- Aaaa! – krzyczał rozpaczliwie. Crabbe wyciągnął kilka skarpet i w każdej znalazł kilka galeonów. Sowa przestała atakować, podsunęła tylko woreczek na pieniądze. – ufff... - westchnął Draco. Ścisnął buteleczkę i patrzył się na nią jakby to ona, a nie jego kumple, uratowała mu życie. –boli mnie głowa. Idę do pani Pomfrey – powiedział bolesnym tonem wciągając czarną szatę na barwną piżamę. – a wy idziecie ze mną.
Weszli do skrzydła szpitalnego, a pani Pomfrey powitała ich znudzonym spojrzeniem.
- och, to znowu ty – mruknęła do Malfoya. – co tym razem? Wyskoczył ci pryszcz? A może skrzat domowy cię udusił?
- Nie. Teraz to coś poważniejszego...! – odparł zawstydzony. Chciał dobrze wyjść przed leżącym obok Harrym Potterem, który usiłował ukryć rozbawienie. – widzi pani. Ja dostałem list od dziewczyny. – rzucił szybkie spojrzenie na Harry’ego, miał nadzieję że to usłyszał. – i nagle zaatakowała mnie sowa! Nie wiedziałem o co jej chodzi, a nie miałem różdżki, no to przytrzymałem ją rękoma, ale ona walczyła ze mną pazurami. W końcu przycisnąłem ją do podłogi, unieruchomiłem, i wywaliłem przez okno, ale rany nie znikły! – zaczął swoją długą opowieść.
- Dobrze. Vincent, Gregory- możecie już iść. – powiedziała pani Pomfrey nie zwracając uwagi na przerażoną minę pacjenta.

Chłopcy opuścili więc skrzydło szpitalne i poszli do pokoju wspólnego narzekając na puste żołądki.
- jestem taki głodny – żalił się Goyle
- ja też – burczał Crabbe. – dłużej tego nie zniosę! Musimy coś zrobić!
- Na przykład co?
- Moglibyśmy... tego, udawać że jesteśmy słabi!
- Ale my nie jesteśmy słabi! Pamiętasz? Mocna Trójka! Pamiętasz?
- No... ale bez żarcia możemy... no, udawać że jesteśmy słabi.
- I co? Da nam jeść?!
- No! Możliwe! – ucieszyli się ze znakomitego pomysłu i pobiegli do dormitorium, a ich słoniowate kroki odbijały się echem po lochach. Snape nawet wyszedł ze swojego gabinetu, ale gdy zobaczył kumpli swojego pupilka, darował sobie znęcanie się nad uczniami. Kiedy chłopcy byli już w dormitorium ogarnęła ich ciekawość
- Co może być w tej butelce? – zapytał Crabbe
- Może coś do jedzenia! – ucieszył się Goyle. I rzucili się na małe naczynie.
- Czekaj! Przeczytam!
- Nie, ja! Oto naj-no-wsze per-fu-my zy ser-ii love you dla męż-czyzn. Dzię-ki nim wszy-stkie dzie-wczy... dziewczyny cię po-ko-chają. – Chłopcy zaczęli się śmiać. I nagle spojrzeli na siebie.
- Nie możemy się śmiać z szefa! – powiedział Goyle
- Właśnie! Zostaw to! – odpowiedział Crabbe.

Ten post był edytowany przez voldzia: 28.08.2004 19:50
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Bieta
post 29.08.2004 00:18
Post #7 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 15.08.2003




Ciekawe, ciekawe. Dość fajny ffick przyjemnie sie czyta. Masz tez u mnie plusa za to, ze postaci w Twoim opowiadaniu nie zmieniaja charaktreru. Zaciekawio mnie, czekam na dalsze party.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Arimika
post 30.08.2004 11:31
Post #8 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 28.08.2004




Mnie również strasznie się podoba. Można się nieźle pośmiać z goryli, no i z Malfoya biggrin.gif Co tu dużo mówić- czekam na następne części. Ciekawa jestem co będzie z Hermioną i Crabbe'm. Może wstąpi do WESZ? tongue.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 30.08.2004 12:34
Post #9 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



mam nastepnego parta ale nie jest jakis super fajny tongue.gif. taki jakis dziwny, no ale... aha, i troche robi sie z tego romansidlo, ale musialam jakos wcisnac ten watek tongue.gif.

Crabbe i Goyle smacznie spali... ktoś cicho otworzył drzwi do dormitorium i rozejrzał się po ciemnym pokoju. Przestraszonym krokiem podszedł do półki i zdjął szklaną butelkę. Choć w ciemności nie było tego widać, ale na pewno szyderczo się uśmiechnął. Przechylił na moment naczynie i dłonią mokrą od płynu posmarował sobie szyję, nadgarstki, i skórę za uszami. Tak, jak napisane to było w instrukcji w jednym z czasopism dla kobiet, które przez "zupełny przypadek" trafiło w jego ręce. Postać odłożyła na swoje miejsce perfumy i zrzuciła z siebie szatę, po czym ze strachem położyła się do łóżka.
Następny dzień, jak na koniec września, był piękny. Uczniowie z chęcią przesiadywali na błoniach w przerwach między zajęciami. Hermiona wolny czas wykorzystywała jak zwykle, na czytaniu książek. Crabbe nie wiedział dlaczego, ale patrzył się na jej zamyśloną twarz, i sprawiało mu to niemałą przyjemność. Była taka zdolna... sprytna, i chyba go lubiła. Przeszedł go dreszcz. Przecież miał przystąpić do jej organizacji! Ułożył sobie w myślach najbardziej inteligentny dialog na jaki było go stać, i wykorzystał chwilową nieobecność szefa. Usłyszał tylko krzyk kolegi („przecież Dracon ci nie pozwolił!”), ale podszedł do siedzącej Hermiony.
- cześć, co czytasz? – zapytał, a Hermiona podniosła wzrok znad książki i posłała mu zaskoczone spojrzenie.
- Ja... czytam o zagadnieniach z dziedziny numerologii.
- Ach, rozumiem. – odpowiedział Vincent starając się o jakąś mądrą myśl. – ja również lubię numerologię. Niestety nie mogłem jej studiować bo...
- Draco Malfoy ci nie pozwolił? – dokończyła za niego Hermiona trochę mściwym tonem
- No... tak. – odparł dobrze zbudowany kolega. – a tak w ogóle przyszłem... to znaczy przyszedłem, po plakietkę WESZ, zainteresowało mnie to, rzeczywiście skrzaty nie mają łatwego życia... – po raz pierwszy poczuł, że zaimponował Hermionie.
- Miło mi że ktoś to dostrzegł! Niestety nie mam przy sobie plakietek, ale jeżeli naprawdę bardzo ci na tym zależy... to zostań po kolacji w sali wejściowej, ok?
- Oczywiście tam będę!
- Fajnie. Przepraszam, ale chciałabym dokończyć lekturę – dodała chłodno, a jej oczy powędrowały z powrotem na stronę o znaczeniu cyfry 5. Crabbe’a trochę to zmartwiło, ale odszedł. Ku jego zaskoczeniu czekał na niego Malfoy, z wściekłą miną.
- Co ty robiłeś z tą szlamą? – szepnął grożącym głosem.
- Rozmawiałem. A co nie wolno?
- Chyba zapomniałeś... że to ta przemądrzała fanka Pottera. I że jej rodzice to parszywi mugole?!
- Nie zapomniałem. – odpowiedział Crabbe zerkając na Hermionę. Ona chyba nie lubiła, jak tak usługiwał Malfoyowi. – po prostu powiedziałem jej co o niej myślę. – dodał posłusznie. Chciał sprzeciwić się swojemu szefowi, ale nie mógł.
- To dobrze. Ale następnym razem masz tego nie robić bez pozwolenia. – warknął, i odszedł szukać Pansy Parkinson.
- Jak ciebie nie było to zgłodniałem. – powiedział Goyle, kiedy tylko blond-czupryna zniknęła wśród tłumu.
- A wiesz że ja też bym coś wpieprzył? – odpowiedział Crabbe trochę wulgarnie, bo wściekłość do Malfoya jeszcze pulsowała mu w żyłach. – no to jak? Udajemy słabeuszy?
- Jesteś pewien, że da nam jeść? – zapytał niepewnie Goyle. Crabbe dostrzegł, że nie chce sprzeciwiać się Malfoyowi, ale jest bardzo głodny.
- Chyba tak. – odpowiedział Crabbe.

Ślizgoni i Krukoni ustawili się przed klasą, i czekali na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią – Marca Henry’ego. Ten pojawił się nagle i uśmiechnął do rozgadanych Krukonek.
- alohamora! – powiedział, a drzwi otworzyły się. Uczniowie zaczęli wchodzić i oglądać dziwne stworzenie, które trzymał w ręku. Owe stworzenie miało cztery, trochę owłosione łapy i głowę przypominającą trochę głowę goryla. Z koca wystawał też czarny, dość długi ogon. Wszyscy zajęli miejsca. Malfoy usiadł obok Pansy, co nie było zbiegiem okoliczności. Parkinson co chwila na niego zerkała i szeptała coś swojej koleżance z tyłu.
- Witam was na lekcji Obrony Przed Czarną Magią. – powiedział cicho profesor. – dzisiaj poznacie ciekawe, ale tajemnicze stworzenie, które może być waszym ulubieńcem... i może być waszym wrogiem. Bywa nazywany gębaczem smrodkowoeuropejskim. Ale jego prawidłowa nazwa to gębacz środkowoeuropejski. Jego potoczne określenie bierze się z tego że...

Malfoy starał się jak mógł zbliżyć się jakoś do Pansy, żeby dziewczyna poczuła zapach drogich perfum kolegi. Sięgał już po pióro, pergamin i książkę, żeby zbliżyć się do Ślizgonki, ale koleżanka zdawała się w ogóle nie zwracać na ten zapach uwagi. Czytała pod ławką najnowszy numer „czarownicy” i była nim tak pochłonięta, że na nic nie zwracała uwagi. W końcu zrezygnowany Malfoy upuścił kałamarz, i po raz kolejny pochylił się tak, żeby Ślizgonka poczuła jego miłosne perfumy.
- co tak zaleciało? – zapytała nagle. Malfoy zesztywniał. A więc zwróciła na niego uwagę! Aby efekt był większy Draco postanowił udawać że sprząta z podłogi resztki naczynia. Powiedział tylko:
- to pewnie moje perfumy.
- Aha, no to fajne masz perfumy, Malfoy – zachichotała Pansy i Malfoy dostrzegł pod ławką, że znowu rozłożyła egzemplarz „czarownicy”. Kiedy wstał do nozdrzy uderzył mu zapach gnoju i zgniłych jaj, a nauczyciel schował zwierzaka do koszyka.
- Widocznie poczuł się zagrożony... teraz wiecie, dlaczego jest nazywany gębaczem smrodkowoeuropejskim. To po prostu jego broń. Żeby go zwalczyć należy... – niestety, ale Malfoy pomyślał (o ile to w ogóle możliwe), że to ten ohydny smród miała na myśli Parkinson. – zapiszcie sobie notatkę dotyczącą tego stworzenia. Do widzenia. – lekcja się skończyła.

Następna była transmutacja z Gryfonami. Malfoy ciągle czuł się głupio z powodu zdarzenia z Pansy. Zostawił torbę pod salą i opuścił kumpli. Odprowadzili go wzrokiem do męskiej toalety. Crabbe usiadł przed klasą i otworzył książkę od Transmutacji. Czytał o przemienianiu zwierząt w ludzi, i ludzi w zwierzęta. Nic z tego nie rozumiał, ale zrobił mądrą minę do głupiej gry i przesuwał oczy po papierze, bo inaczej nie można było tego nazwać. Kątem oka dostrzegł zaciekawione spojrzenie Hermiony i zdumione Goyle’a. Sam nie wiedział co się z nim stało. W końcu rozbrzmiał dzwonek, a Malfoy wyszedł z toalety by nie spóźnić się na Transmutację.
- zajmijcie miejsca. – rozkazała profesor McGonagall. – dziś poznacie wiedzę praktyczną o zamienianiu zwierząt w ludzkie postacie. Aby osiągnąć tą trudną sztukę, będziecie musieli trenować ponad półtora roku, a najpierw poznać dobrze teorię. – jej przemówienie przerwał odgłos otwierania drzwi. Wszedł nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią.
- Dzień dobry, Minervo. Ja w sprawie gębacza. Y... widzisz, on sprawia troszkę za dużo kłopotu. – wszystkim rzucił się w oczy opuchnięty nos – chyba jest przy mnie zbyt zdenerwowany. A żal mi ciągle miotać w niego zaklęciami. Czy mogłabyś... zamienić go w...– powiedział szybko. – ...chomiczka? – dodał niewinnie, pochylając głowę. Kilka osób zaśmiało się, a pani McGonagall odpowiedziała niezbyt poważnym tonem:
- Oczywiście, przyjdę do ciebie na przerwie.
- Będę wdzięczny. Przepraszam za kłopot – powiedział i szybko ulotnił się z sali.
- Doprawdy nie wiem, po co był mu ten gębacz. Ma uczyć Obrony przed czarną magią, a nie obrony przed smrodem – mruknęła. Wszyscy wiedzieli że uważa nowego nauczyciela za zbyt roztrzepanego. – powróćmy do tematu. Obecnie umiejętność ta nie jest sprawdzana na OWUTEMach, ale do czasu tych egzaminów wiele może się zmienić. Poza tym sama w sobie jest dość ciekawa, choć skomplikowana... – Crabbe odłączył się na chwilę. Nie słuchał profesor, tylko patrzył na połyskujące, brązowe falowane włosy... dlaczego on ciągle o niej myśli? Odwrócił wzrok na Malfoya. Ten był zapatrzony na Pansy, siedzącą do niego tyłem. Parkinson otworzyła książkę od Transmutacji i wypadła z niej fotka bruneta o gburowatym wyrazie twarzy. Goyle szybko spojrzał na Dracona, w którego oczach zalśniły łzy.

CDN wink.gif

Ten post był edytowany przez voldzia: 30.08.2004 17:55
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
..:Ala:..
post 30.08.2004 17:06
Post #10 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 30.06.2004




To jest super super super super super super.... ! ! ! ! ! ! ! ! ! Nie wiem co moge jeszcze napisać. Poprostu podoba mi sie i tyle ale Crabbe zakochany w Hermionie? To coś nowego ni i przyznam całkiem fajnego. Życze weny
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 11.09.2004 22:02
Post #11 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



W tym parcie będzie mało opisów, ale tak wyszło :/. 1. nie było co opisywać, 2. part i tak jest już długi jak dla mnie i nie chciałabym go zbytnio przedłużać.

- co się tak na mnie gapisz? – warknął otwierając książkę.
- Nic. Tak sobie. – odpowiedział Crabbe, który poczuł falę współczucia i jednocześnie zrozumienia. Pansy wzięła do ręki zdjęcie i chwilę na nie popatrzyła. Zauważyła to też Hermiona, a na jej twarzy pojawił się mściwy uśmiech, ale też wielkie zdziwienie. Crabbe pamiętał Bal Bożonarodzeniowy. Tańczyła z Krumem, którego fotkę trzymała teraz Ślizgonka. Poczuł falę zazdrości... Hermiona pewnie bardziej lubiła gracza Quidditcha, niż jego – osiłka z wyzerowanym stanem rozumu. Ale jest malutki cień szansy...

Po zielarstwie nadszedł czas na wyczekiwany obiad. Crabbe i Goyle szli powoli z opuszczonymi luźno rękoma i głowami. Nawet Malfoy, zapatrzony w Pansy, nie mógł tego nie zauważyć.
- co jest chłopaki? – powiedział siląc się na swój dawny ton.
- Nie mam siły – odpowiedział przewlekle Goyle.
- Jesteśmy głodni. – dodał Crabbe.
- Zachowujecie się jak prosiaki! Nie potraficie wytrzymać chwili bez jedzenia. Nie mogę pokazywać się z takimi grubasami jak wy. – warknął.
- Nie mów tak do mnie – powiedział ostro Crabbe, zauważył cień strachu na twarzy szefa.
- Odzyskałeś siły, co Crabbe? – odpowiedział drwiącym tonem Draco. Crabbe obrzucił go tylko gniewnym spojrzeniem.
- To jak szefuńciu...? – zapytał Goyle.
- Ty możesz zjeść... – omiótł spojrzeniem jeden ze stołów – trochę marchewki. A ty Crabbe... posilisz się szklanką kompotu, za nieposłuszeństwo. – powiedział chłodno. Vincent już otworzył buzie by odpowiedzieć, ale zrezygnował. Może Hermiona, kiedy zobaczy pustkę na jego talerzu znowu go pochwali...? dlaczego on ciągle o niej myśli?
Na obiedzie pojawił się Potter. Wszedł dumnym krokiem i usiadł obok Hermiony Granger uśmiechając się promiennie. Szepnął jej coś do ucha, a ona zachichotała i spojrzała na Crabbe’a. Ślizgon odwrócił wzrok, ale czuł spojrzenia Hermiony i Harry’ego na swoim obliczu. Było mu głupio. Ten dureń znowu go ośmiesza przed tą... kujonką, szlamą... przed tą... cudowną dziewczyną. Jak może ją lubić? A to jej stowarzyszenie WSZA... „na co ja się piszę? Muszę coś z tym zrobić” – pomyślał. Te niewątpliwe działania zaczął od sporego łyka kompotu malinowego.

Malfoy wstał z podniesioną głową, nie zaszczycając swojej ukochanej nawet spojrzeniem swoich szarych, zimnych oczu. Pomaszerował, odgarniając swoje jasne włosy z czoła, do wyjścia. W sali wejściowej natknął się na Pottera, do którego twarzy przykleił się uśmiech.
- jak tam sowa twojej dziewczyny...? – zapytał rozbawiony. Jego rudy kumpel zaśmiał się.
- a co cię to obchodzi, Potter? Czyżbyś sam niedostawał ŻADNYCH listów? – zaśmiał się sztucznie. A Goyle zawtórował mu swoim niskim, głupim chichotem. Ponieważ sytuacji przyglądała się Hermiona, Crabbe nawet nie podniósł kącików warg. Malfoyowi nagle zbladł uśmiech. Pansy stała i wsłuchiwała się w rozmowę. Teraz Parkinson będzie myślała że Draco ma dziewczynę! Uhh, to nie tak miało być!
- Dobra, ja już nie przeszkadzam... porozmawiaj ze swoją dziewczyną... – powiedział bliznowaty i odszedł dumnym krokiem. Goyle spojrzał na Malfoya.
- Wiesz szefuńcio... on chyba się skapnął że ty nie masz dziewczyny – szepnął.
- Zamknij się, Goyle. Nie pytałem cię o zdanie. – odpowiedział chłodno Malfoy. – Potter, ej! Bliznowaty! Jak tam Cho Chang? Czyżby otworzyła szerzej swoje skośne oczka i zobaczyła twoją prawdziwą twarz? – zaśmiał się głupio.
- Powtórz co powiedziałeś, Malfoy. – ryknął czarnowłosy chłopak. Malfoy podszedł do niego.
- Słyszałem że twój przyjaciel, piesek nie skończył zbyt dobrze... nie dziwie się... na twój widok każdy może wykitować...– zaśmiał się Dracon.
- Nie rób tego, Harry. – powiedziała cicho Hermiona, a Crabbe doskonale to usłyszał.
- Pojedynek na czary? – zapytał odważnym tonem Harry.
- A co...? nie masz już mięśni, Potter?
- Bo ty masz, prawda? – zadrwił bliznowaty.
- Expeiliarmus. – wystrzelił zaklęciem Draco. Miał teraz jego różdżkę. – ja może nie, ale przynajmniej mam odpowiednich przyjaciół. – powiedział z satysfakcją.
- Na mnie nie licz. - Powiedział twardo Crabbe.
- A to dlaczego? – zapytał cicho Malfoy z przerażeniem malującym się w oczach. – obiecuję ci dużego, krwistego kotleta – dodał rozpaczliwie.
- Ja też niestety nie mam energii – powiedział Goyle.
- Jak to? A marchewka?
- To za mało żeby porządnie walczyć – odparł Gregory.
- Zresztą... to twoja sprawa. – powiedział Vincent, rzucając okiem na zdumioną, ale ucieszoną Hermionę.
- No dobra, Potter. Tym razem ci się upiekło. – powiedział Malfoy, rzucając mu różdżkę.
- Ale tobie nie. Pojedynek? Moim sekundantem będzie Ron.
- Jestem teraz zajęty, Potter. Jeszcze się policzymy. Dzisiaj po kolacji.


CDN smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Selene
post 19.09.2004 18:56
Post #12 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 01.08.2004




Opowiadanko wspaniale. Ty (jesli dalej bedziesz pisac), Toroj i naprawde bedzie warto odwiedzac to forum w poszukiwaniu srodka na nude czy (obecnie) wczesnojesienna depresje.

Tradycyjne: Pisz Dalej! tongue.gif


--------------------
"Pamięć to nie to, co stało się rok, miesiąc, czy nawet dzień temu. To miniona sekunda, chwila, w której przeszłość graniczy teraźniejszością, a ta z kolei ociera się o przyszłość. Jesteśmy uwięzieni we własnej świadomości w momencie postrzegania rzeczywistości. Przyszłości nie sposób udowodnić, przyszłość jest zagadką. Zawsze istniejemy tylko teraz, aż do śmierci."

"Piąta profesja", David Morrell


MY_THOUGHT - my page ;)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 26.09.2004 22:48
Post #13 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta




Z przerażeniem stwierdzam że zrobiłam z tego ficka romansidło. Ale co ja na to poradzę? Niestety obecnie jestem hmm zakochana (?) i po prostu moje palce już piszą zanim pomyślę. Moje kilka następnych partów zostało brutalnie wykasowanych przez wirusa, który ostatnio ostro daje mi o sobie znać, więc i fabułę zmieniłam, bo musicie wiedzieć że nienawidzę pisać drugi raz tego samego smile.gif. Tak więc macie okazje przeczytać kolejny romans tongue.gif. wiem że się staczam. Mam tylko nadzieję że powoli smile.gif.

Draco Malfoy wraz ze swoimi przyjaciółmi wszedł zaczerwieniony ze wściekłości do pokoju wspólnego Ślizgonów i omiótł spojrzeniem salę w poszukiwaniu Parkinson – jedynej osoby która mogłaby poprawić mu humor. Nie znalazł jej i to wcale nie poprawiło jego nastroju. Szybkim krokiem zmierzał ku młodym Ślizgonom, co oznaczało że musi wyładować swoje emocje na kimś, kto się nie obroni. Crabbe i Goyle przestali być już pewniakami, więc nadeszła pora na pierwszaków.
- idźcie stąd – warknął rozwścieczony. Siedzieli przy jego ulubionym stoliku, co było zdaniem Malfoya okropnym przewinieniem. – ruszajcie tyłki! – ryknął. Przestraszone dzieci odbiegły i usiadły na podłodze szepcząc i pokazując sobie Dracona.
- Szefuńciu...? – zaczął Goyle.
- Czego?
- Widzisz... bo ja bym chciał coś teges... wciachać. To może i bym pomógł jak coś.
- Zamknij ten głupi pysk.– warknął blondyn. Pomimo że fotel był już wolny nie usiadł na nim kręcił się w koło stołu i gorączkowo nad czymś myślał. – jesteście nędznymi prosiakami. I poniesiecie za to konsekwencje.
- Ale co my takiego...
- Nie prosiłem cię o zdanie Crabbe... – wycedził przez zęby szef. – przez was. Tak! Właśnie przez was ośmieszyłem się przed tym bubkiem, Potterem. Mam zamiar zaraz po kolacji stawić się na pojedynek. I... – tu przerwał patrząc na kolegów surowo – mam zamiar wygrać.
- My ci nie pomożemy. Za mało żarcia! – powiedział jeszcze raz Crabbe.
- Niedługo wyślę list, do swojego ojca. I nie zapomnę wspomnieć mu, o tym co robisz – warknął celując palcem na kolegę. Chęć buntu ustąpiła od lat wpajanym zasadom. Już kiedy Vincent był małym dzieckiem rodzice zabraniali mu się kłócić z Draconem, zawsze musiał się z nim dzielić słodyczami, i usługiwać. Teraz ciężko byłoby po prostu z tym skończyć. Tym bardziej że bał się Lucjusza Malfoya. Co prawda był on aktualnie w Azkabanie, ale i stamtąd mógł komuś naprawdę dokuczyć. Z dygiej jednak strony... jest ktoś, kto nie chciałby, żeby Crabbe posłusznie wstawił się za Malfoya. Hermiona Granger... to przez nią to całe nieposłuszeństwo! To dla niej Crabbe nie spełnia każdej zachcianki Malfoya! I co gorsza... pomimo tych poświęceń... Crabbe spojrzał za okno starając się odrzucić tę myśl... nadal nie zmieniła do niego stosunku. Z rozmyślań na temat uczucia do Gryfonki wyrwał go nie kto inny jak Draco krzycząc do niego:
- Przestań patrzeć w okno jak ostatni debil! Zacznij działać tym tłustym zadem! Jesteś mi potrzebny, idioto! – na te słowa goryl nagle wstał z fotela.
- Potrzebny? – warknął Crabbe cicho, ale groźnie. Pomimo tego, że powiedział te słowa prawie szeptem poczuł fale spojrzeń. – tłusty zadek? Debil? – gniew bulgotał w chłopcu tak mocno, że chyba eksplodowałby gdyby go nie wyraził.
- Tak Crabbe – odpowiedział Malfoy z lodowatym spokojem. Właśnie ten spokój ostatecznie zadziałał na gniew Vincenta. Zapragnął zdjąć z bladej twarzy Malfoya ten głupi spokój. Sprawić mu ból.
- Jeszcze jedno słowo Malfoy.
- Jedno słowo. – zakpił Draco, ale natychmiast tego pożałował. Silna dłoń kolegi zacisnęła się mocno n jego szyi, co sprawiło że możliwość wzięcia uspokajającego wdechu, zmalała do zera. Poczuł jak jego stopy odrywają się od ziemi.
- Koniec tego Malfoy. Nie dam sobą pomiatać. – powiedział Crabbe pewnym, stanowczym głosem.
- J-j-a też! – dodał Goyle, który do tej pory przyglądał się ze strachem poczynaniom kolegi.
- A teraz Malfoy, ładnie mnie przeprosisz.
- Puuuuść – wystękał w odpowiedzi chłopak.

Wiadomość o sprzeczce nierozłącznych goryli z Malfoyem rozniosła się w bardzo szybkim tempie. Podczas kolacji chyba nie było kogoś, kto nie patrzyłby zaciekawionym wzrokiem na Crabbe’a siedzącego na drugim końcu stołu niż dotychczas, i Goyla, który nie mogąc podjąć jasnej decyzji usiadł na środku odcinka dzielącego Malfoya i Crabbe’a. Vincent najadł się do syta po raz pierwszy od tygodnia. Opuścił salę nieprzypadkowo wpadając na Hermionę.
- cześć. – powiedział.
- Och cześć. Słuchaj, mam dla ciebie te odznaki mieliśmy się dziś spotkać po kolacji, no tak. Więc chodźmy!
- Wiesz... to fajnie że chciałaś się e... ze mną zobaczyć – wydukał Crabbe usiłując wymyślić coś zaskakującego, wręcz szokującego, i zarazem inteligentnego, co zmieniłoby wyraz twarzy Hermiony, przykuło jej zainteresowanie... i nic, kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy.
- Tak, miło że doceniasz mój cenny czas. Ale chciałam ci też coś powiedzieć poza stowarzyszeniem, powiedzieć jak do kolegi. Mogę? – ponieważ serce Crabbe’a biło gdzieś w okolicy gardła nie potrafił nic z siebie wydusić, pokiwał więc tylko głową, wiedząc że jego inteligencja w oczach Hermiony nie jest zbyt imponująca. – chciałam ci powiedzieć że wreszcie dołożyłeś temu pyskatemu durniowi... – powiedziała to z taką agresją i mściwością, jakiej Crabbe nie słyszał od niej nigdy wcześniej.
- Mówisz o Malfoyu? – zapytał zawiedziony. Nie to chciał usłyszeć, ale co on sobie w ogóle myśli?
- Tak, właśnie o nim. – powiedziała pośpiesznie, jakby chciała skończyć temat i zacząć nowy, bardziej interesujący. – proszę. To twoja odznaka. Muszę już iść. Cześć.
- Yy... cześć. Hej, Hermiono! – zdał sobie sprawę że musi ją zatrzymać przy sobie, za wszelką cenę. Nienawidziła Malfoya, musiał jej powiedzieć co o nim sądzi, a może powinien ją odprowadzić? Myśli kłębiły się w jego dużej, ale tak naprawdę odmóżdżonej głowie jak nigdy wcześniej. – wiesz że biłem się z Malfoyem?! – natychmiast tego pożałował. Rozpaczliwa chęć rozmowy z Hermioną skłoniła go do wypowiedzenia tych słów.
- Tak, super. – powiedziała wciąż idąc Hermiona, odwracając na chwilę głowę, żeby rzucić pełne politowania spojrzenie w kierunku dużego Ślizgona.
- I... i... i on powiedział mi coś ważnego. – walnął. Tak... osiągnął swój cel. Hermiona stanęła jak wryta i natychmiast obróciła się na pięcie. Nic lepiej nie powstrzymałoby jej od ucieczki niż jakaś zaskakująca wieść o Malfoyu. Tylko co teraz powie? Przecież Malfoy nie wspomniał o niczym ciekawym, nie zorbił nic dziwnego...
- Co ci powiedział? – Hermiona ponownie podeszła do Cabbe’a.
- On... on powiedział że jego ojciec wyjdzie z Azkabanu już niedługo. – powiedział w ostatniej chwili. To prawda, Draco powiedział tak jakiś czas temu. Hermiona wytrzeszczyła oczy.
- Naprawdę? Tak? To wiele zmienia! Dzięki, idę...
- Do Harry’ego Pottera mu to powiedzieć...? – dokończył ze złością Crabbe. Ku jego zaskoczeniu dziewczyna zaśmiała się a gniew w jakiś sposób z niego wyparował, gdy widział uśmiechniętą Gryfonkę.
- Och, Cra... Vincent – powiedziała ze śmiechem. – jesteś... słodki. – co? Co ona powiedziała? Czy pani Pomfrey miała rację mówiąc, że niezbyt często czyści uszy? A może naprawdę jest... słodki?
- Yy... e... dzięki. – odpowiedział, a Hermiona roześmiała się po raz kolejny.
- Yy.. Crabbe? to znaczy... Vincent... nie wiem yy... no cóż, nieważne. chętnie bym została ale... niestety muszę iść.
- Chcesz żebym cię odprowadził? – zapytał z nadzieją Crabbe.
- Y... no, właściwie to... poradzę sobie sama. – uśmiechnęła się nerwowo.
- Ach, rozumiem, to obciach pokazywać się z tym okropnym prosiakiem, sługasem Malfoya. – wydobył z siebie ponuro, zanim zdołał ugryźć się w język. Hermiona spojrzała na niego.
- Ej, Vincent... co się stało? – w jej głosie zabrzmiał jakiś delikatny niepokój.
- Nic... – warknął wściekły. Ale niby dlaczego miał udawać...? – poza tym że wszyscy traktują mnie jak... jakbym wciąż był adoratorem Malfoya. Już nie jestem taki wiesz? Zgadnij dla kogo to robię? – zatrzymał się i wziął oddech. Powiedział za dużo. Cholera! Zawsze musiał powiedzieć za dużo, kiedy już trochę się otworzył.
- Vincent? – zaczęła Hermiona nieśmiało i bardzo poważnie. – ja... ja mówię ci to na wszelki wypadek... wolałabym żebyśmy byli tylko... kumplami, dobra?
- Tak, jasne.
- Chcesz jeszcze ze mną pogadać?
- Nie.
- Przepraszam ja...
- Nie tłumacz się. Rozumiem. – odparł krótko i odszedł w kierunku lochów. Tak. On, skrzaty, to dla niej wszystko jedno. Gdy ktoś ma kłopot zaraz przyleci żeby go ratować. – głupia szlama. – warknął sam do siebie w pustym holu w lochach.

Właściwie nie miał zamiaru iść do pokoju Ślizgonów. To pomieszczenie o wiele bardziej pasowało do jego obecnego nastroju. Było ponure. Jedynym źródłem śwatła były pochodnie przymocowane do kamiennych ścian żelaznymi uchwytami delikatnie ozdobionymi w spiralki i inne kręte wzorki. Posadzka, również kamienna, sprawiała wrażenie twardej, prowadzącej do czegoś ciemnego i okrutnego. Crabbe w młodości miał sny o takich mrocznych miejscach, i w każdym z nich posadzka i ściany wyglądały podobnie jak tu – w Hogwardzkich lochach. Usiadł na ławce i wpatrywał się w niebieskawy płomień pochodni. Chyba zbyt długo patrzył w tak jasny obiekt, bo jego oczy delikatnie zapiekły i zgromadziły się w nich łzy. Utkwił więc wzrok w jakiś daleki, ciemny punkt, lecz i to nie pomogło. Po chwili rozmyślań doszedł do wniosku że po prostu ma chore oczy i jutro uda się do pani Pomfrey.


CDN

Aha, i nie Stawiajcie mojego skromnego nicka obok Toroj jeszcze na to nie zasługuję smile.gif. Toroj jest niezastąpiona i już :]
pozdrawiam :]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 29.09.2004 22:52
Post #14 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




Jest OK. Plus dla Ciebie za to ,że wprowadziłaś nowe postaci, jak Crabbe'a i Goyla. To nowość, na tym forum ficu- Hermiona/Crabbe jeszcze nie było. Czyta się łatwo. Mimo wszystko nie powala fabułą i akcją. Jest po prostu normalnie. Normalne opowiadanie. Zaskocz czymś. Nie rób z tego TYLKO romansu, wpleć w to coś nowego, coś co by wzbogaciło fabułę. Nie wiem, może mam zamiłowanie do literatury turpistycznej z dużą dawką przemocy, martyrologii, tragizmu<==a do tego jeszcze daleko, bo na razie to to jest malodramat. Ostatnie zdania, zamiast mnie rozczulić- rozśmieszyły. Trudno mi wyobrazić sobie cierpiącego Crabbe'a, któremu napływają łzy do oczu ...

Nie miałam na celu zniechęcinia Ciebie. Opowiadanie jest dobre, ja chciałam delikatnie wyperswadować Tobie, żebyś odeszła od zalewających to forum "typowych" opowiadaniach, o fabule: Harry kocha Hermionę i ona go też. Ale Harryego kocha jeszcze ten ktoś i ten ktoś zaczyna robić wszystko, aby Harry przestał kochać Hermionę, ale miłość przetrwa wszystko i w końcu będa razem. dry.gif Oryginalne, nie?
Wiem, że będzie Ci trudno bo już zaczęłaś- swoim, własnym stylem i ze swoim, indywidualnym pomysłem na fabułę. Mimo wszystko życze powodzenia.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Emily Strange
post 30.09.2004 08:00
Post #15 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 11.03.2004
Skąd: Lublin




Jedno słowo: ŚWIETNE!
Podoba mi się niesamowicie. Najpierw zabawne, później trochę bardziej romansowe biggrin.gif Napisane, lekkim przyjemnym stylem, błędów raczej nie ma.
Pomijam zupełnie fakt, że nie znosze jak Draco jest zakochany w Pasny, bo i tak mi się podoba. No i jest to pierwszy fick o gorylach Malfoya smile.gif
Czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki smile.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 30.09.2004 16:30
Post #16 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



no dobra postaram sie nie robic z tego romansidla wink.gif jesli chodzi o przemoc to jej tez w sumie nie zabraknie w ktoryms z nastepnych partow tongue.gif, a scena placzacego Crabbe'a nie miala wzruszyc tylko sugerowac ze Crabbe za nic w swiecie nie powie sobie wprost ze podoba mu sie Hermiona, tylko bedzie sie wymygiwal wszystkim tongue.gif. no dobra, postaram sie zastosowac do uwag :].
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 09.10.2004 14:27
Post #17 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



smile.gif nastepny part:


Siedział samotnie przy stole Ślizgonów i pomimo swojej żarłoczności oparł się kolejnym porcjom jajecznicy z bekonem – tradycyjnego smakołyku podawanego na śniadanie. Patrzył na swój pusty talerz ponuro, przekonany że nic już więcej nie tknie. kto skłonił go do tego aktu desperacji? Odpowiedź siedziała przy jednym ze stołów i uśmiechała się do swoich przyjaciół – Harry’ego Pottera i Rona Weasleya. Crabbe nie spodziewał się niczego szczególnego podczas dzisiejszego śniadania, jednak był wyraźnie zaskoczony, kiedy wśród setki sów jedna skierowała swoją nóżkę właśnie do niego. Zerknął niepewnie w stronę Hermiony, która odwróciła szybko głowę, ukazując tylko nieco zarumieniony policzek. Vincent otworzył kopertę i przeczytał:
Możemy dzisiaj pogadać. O 14 w bibliotece. Będę czekała.
Hermiona

Trudno było mu cokolwiek a ten temat sądzić. Wiedział jedno – jest paskudnym nudziarzem i gdyby nie jego rewelacje o Malfoyu Hermiona nie chciałaby nawet fatygować się rozmową z nim. Tak naprawdę to nie ma jej nic do powiedzenia, bo niby o czym ma gadać z kujonką, Gryfonką i w dodatku z przyjaciółką Pottera? Nie wiedział. Przez resztę posiłku zastanawiał się nad tym, o czym właściwie będą rozmawiać, w końcu jednak Hermiona wstała i ruszyła do wyjścia. To samo zrobił Crabbe, a za nim powlókł się Goyle, który zdążył ubrudzić swoją czarną szatę mlekiem. Na jego twarzy nie było żadnej rysy, która świadczyłaby o pojedynku lub po prostu bójce z Potterem. Z tego co powiedział mu wczoraj w dormitorium Goyle spotkanie zostało przełożone na bliżej nieokreślony dzień. Crabbe przeszedł obok Hermiony z najbardziej obojętną miną na jaką było go stać, starając się powstrzymać dziwne uczucie w brzuchu. Kątem oka dostrzegł jednak uśmiechniętego Harry’ego Pottera żartującego z Hermioną.
- Goyle?
- No...?
- Jeżeli ten pojedynek się odbędzie to dowal temu bliznowatemu bubkowi.

Pierwszą lekcją tego dnia była Transmutacja z Gryfonami. Crabbe starał się jak najmocniej potrafił przemienić uszy swojej partnerki – Milicenty Bulstrode w niedźwiedzie, tak, jak rozkazała profesor McGonagall. Niestety pod koniec lekcji uszy potężnej Ślizgonki były takie same jak na początku. Można było się wprawdzie upierać że w środku mają włosy, ale prawdę mówiąc były tam od zawsze i już trochę wystawały, wcale nie dzięki umiejętnościami Crabbe’a, ale z powodu nieznajomości Milicenty zaklęcia depilującego. Profesor właśnie usuwała szczurze uszy Ronowi, który był w parze z Hermioną, kiedy Dracon Malfoy podszedł do Crabbe’a.
- mam ci coś do powiedzenia, Crabbe, i radzę ci tego wysłuchać. – szepnął groźnie mrużąc oczy. – już dziś mój stary opuści Azkaban, i przyrzekam ci, że jeżeli nie będziesz mi posłuszny twój ojciec zgnije w więzieniu. Jeżeli zaś będziesz grzeczny... zobaczymy co da się zrobić... – dokończyył z szyderczym uśmiechem. Crabbe’owi zależało na tym, by jego ojciec został wypuszczony na wolność, i przez niego taka szansa mogła go teraz właśnie spotkać... myślał gorączkowo... zobaczył wstającą Pansy. Malfoy zaraz odejdzie żeby wpaść na nią i zauroczyć zapachem perfum. CO ma zrobić, co odpowiedzieć? – zastanów się nad tym, Crabbe. – powiedział Malfoy i oddalił się w stronę wyjścia, zostawiając kolegę z wyjątkowo głupim, nawet jak na niego, wyrazem twarzy.
- Hej, Vincent!- usłyszał za sobą głos Hermiony. Przeszedł go delikatny dreszcz. – chyba powinieneś się już spakować, mamy teraz Eliksiry.
- Masz rację. – odpowiedział krótko chowając książki i opuszczając jak najszybciej salę. Gryfonka miała zdumioną minę. Nigdy nie był dla niej taki... niemiły. Ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia. Harry i Ron odprowadzili ją wzrokiem i coś mruknęli, ale nie zwróciła na to większej uwagi.
- Crabbe! – zawołała na korytarzu. Chłopak jednak postanowił ją twardo ignorować. Dziewczyna popatrzyła za nim i wróciła do kolegów.

Vincent zauważył to, ale starał się tym nie przejąć. Szedł pewnie pod salę eliksirów i czuł się podle. Dawno już w jego głowie nie było takiego mętliku. Rzucił torbę pod ścianę i usiadł przy sali od Eliksirów, rozmyślając nas tym wszystkim. Ojciec nigdy nie dał mu miłości i oddania, wręcz sprawił, że jego dzieciństwo było pasmem niepowodzeń i nieszczęść. Nakazywał mu bezgranicznego słuchania rodziny Malfoyów i oddawanie pewnego rodzaju hołdu Voldemortowi. Mimo wszystko jednak kiedy nie był pod wpływem strachu, wobec Lucjusza Malfoya, potrafił choć w części naprawić swoje błędy. Mimo wszystko był jego ojcem. Z drugiej strony stała Hermiona. Wiele zyskałby w jej oczach, gdyby sprzeciwił się Malfoyowi.
- Vincent...? – usłyszał cichy głos nad swoim uchem. Poczuł delikatny kwiatowy zapach kojarzący mu się z Hermioną. – coś się stało? – dokończyła dziewczyna siadając obok niego.
- Nie, nic. – odparł sucho i utkwił wzrok w podłodze. Zapomniał o tym, że ma ją ignorować.
- Ok. nie chcesz mi powiedzieć, nie będę nalegać – warknęła zdenerwowanym tonem Hermiona i odsunęła się trochę. Potem jednak przyjrzała się zarysowi Ślizgona i postanowiła mu pomóc. – czy chodzi o Malfoya? – zapytała szeptem.
- Nie... tak. Nie wiem. – wybąkał Crabbe.
- Co ci mówił? – zapytała szybko, z wielką ciekawością. – to znaczy... no wiesz, to bardzo ważne. Dzięki tobie Voldemort – na te słowa Crabbe wzdrygnął się lekko – może stracić swojego wiernego sługę. To może pomóc. Co ci powiedział?
- Nic.
- Och, Crabbe. nie rozumiesz że przez twoją zabawę w tajemniczość słudzy Voldemorta mogą odzyskać wolność... a może tego chcesz? – zapytała z lekką paniką.
- Nie bawię się w tajemniczość – odpowiedział trochę oburzony chłopak.
- Słuchaj... ja wiem że to może być trudne, ale... powinieneś wszystko co wiesz komuś powiedzieć. Możesz uratować setki osób. To bardzo ważne.
- Powiedziałem ci – nic nie wiem na ten temat. – warknął. Po chwili dodał jednak nieco łagodniej: - wiem tylko, że Lucjusz Malfoy dzisiaj ucieknie z Azkabanu.
- Z kim? – zapytała szybko Hermiona z wielką ciekawością.
- Skąd niby mam wiedzieć?
- Zaczynam rozumieć... twój tata...
- Nie wspominaj o nim przy mnie – powiedział chłopak i wstał błyskawicznie. Poszedł gdzieś do lochów i nie pojawił się na Eliksirach. Hermiona obserwując jego puste miejsce rozmyślała nad przeszłością swojego nowego kolegi... „ta znajomość może być o wiele ciekawsza niż myślałam” – powiedziała cicho, i powróciła do szatkowania korzonków jakiejś dziwnej rośliny.

Ten post był edytowany przez voldzia: 09.10.2004 17:43
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Miaka
post 09.10.2004 15:11
Post #18 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 64
Dołączył: 16.05.2004




Uuuu...pojawił się nowy wątek obok tego miłosnego XD. Brawo dla autorki :]
QUOTE
Można było się wprawdzie upierać że w środku mają włosy, ale prawdę mówiąc były tam od zawsze i już trochę wystawały, wcale nie dzięki umiejętnościami Crabbe’a,

włosy w uszach Milicenty wymiatają... XD

Oby tak dalej :]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Emily Strange
post 09.10.2004 15:25
Post #19 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 11.03.2004
Skąd: Lublin




Kurcze. Wszelakiego rodzaju pochwały wyraziłam już w poprzednim poście i teraz nie wiem co napisać. Więc powiem tylko, że podobało mi się niezmiernie, czytam i czekam wytrwale na kolejne części smile.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 09.10.2004 20:16
Post #20 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



To jest jeden z najlepszysz fick`ów na tym forum. Masz bardzo fajny styl, a umieszczenie "goryli" Malfoy`a na miejscu głwnych bohaterów to strzał w dziesiątkę. Mam nadzieję, że szybko dasz nowego parta. Pozdróffka czekolada.gif dla Ciebie.


--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Selene
post 13.10.2004 19:18
Post #21 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 01.08.2004




Jejku, jak ja dawno tu nie byłam... Zaraz biore sie do czytania

A co do tego (wiem, ze to dawno bylo, ale...):

QUOTE
Aha, i nie Stawiajcie mojego skromnego nicka obok Toroj jeszcze na to nie zasługuję . Toroj jest niezastąpiona i już :]
pozdrawiam :]


Niezastąpiona owszem jest, ale cóż, pisać bez przerwy nie może, a wtedy przychodzi czas na poczytanie sobie twojego dziela i tez jest dobrze (mam nadzieje, ze od mojej ostatniej wizyty dalej jest jak bylo - tz wspaniale!)

Pozdrowionka,

Selene (wściekła z powodu braku stałego łącza)


--------------------
"Pamięć to nie to, co stało się rok, miesiąc, czy nawet dzień temu. To miniona sekunda, chwila, w której przeszłość graniczy teraźniejszością, a ta z kolei ociera się o przyszłość. Jesteśmy uwięzieni we własnej świadomości w momencie postrzegania rzeczywistości. Przyszłości nie sposób udowodnić, przyszłość jest zagadką. Zawsze istniejemy tylko teraz, aż do śmierci."

"Piąta profesja", David Morrell


MY_THOUGHT - my page ;)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 08:58