Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Dramatyczna O Milosci Historia, [zak] do LW

Dramatyczna O Milosci Historia
 
dobre - do LW [ 1 ] ** [100.00%]
słabe - do śmieci [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 1
Goście nie mogą głosować 
Syriiuszka
post 27.08.2004 09:31
Post #1 

Laska Szatana XD


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 643
Dołączył: 12.05.2003
Skąd: z nienacka.

Płeć: Kobieta



Autor: Emma Scyther, której nie chciało się logować więc wwalam ja XD
Współautor(ka?): ja.

Pam pa pam:

Był piękny wieczór. Słońce zachodziło roztaczając piękną szkarłatną łunę i oświetlając złocistym uśmiechem przepiękne zielone łąki. Para gołębi na dachu podniszczonej kapliczki gruchała sobie cichutko, dodając jeszcze więcej uroku temu przecudownego widokowi.
- Avada kedavra! - ostry głos przeciął powietrze niczym sztylet. Ptaki, kwiląc cicho, opadły na ziemię, martwe. Zakaputrzona postać podbiegła do nich i chwyciła je w ręce. Zaniosła się tryumfalnym rechotem, a potem odwróciła się w stronę innych postaci, które niewiadomo skąd pojawiły się nagle na polanie, gwałcąc jej naturalne piękno i przyprawiając o szok kulturowy biedne, pacyfistyczne zajączki i wiewióreczki radośnie poskakujące gdzieniegdzie.
- Panie! Panie! - krzyknęła entuzjastycznie postać gwałtownie unosząc ręce z dwoma martwymi ciałami gołąbków w górę. - Mam ofiarę na wspaniałą ucztę, którą wydasz, gdy wreszcie pokonamy Harry'ego Pottera.
Jedna z postaci podeszła do mordercy. Wyciągnęła do przodu szponiastą rękę i pomacała gołąbki sprawdzając, czy są dostatecznie soczyste. Wreszcie zrzuciła kaptur.
Wszystkie zwierzątka, znajdujące się na polanie wydały zgodny kwik rozpaczy. Ich niewinne serduszka zostały porażone okrucieństwem bijącym z twarzy nowoprzybyłego.
Voldemort omiótł lodowatym wzrokiem polanę. Jego okrutne szkarłatne ślepia spojrzały na postaci trzymającej gołąbki, która zadrżała i upadła na kolana w niemym przerażeniu. Zapadła pełna napięcia cisza.
Nagle Czarny Pan pokiwał swoją wężowatą głową z łaskawym zadowoleniem.
- Ten plan musi się udać, moi drodzy śmierciożercy! - powiedział z zatrważającą pewnością w głosie i uśmiechnął się chytrze. - Fakt, jest to mój dwieście czterdziesty dziewiąty plan pokonania Harryego Pottera niech was nie zwodzi. Żaden inny nie był tak idealnie dopracowany! Żaden tak porażająco okrutny! Żaden tak podstępny i zdumiewająco doskonały! No... - zawahał się, jakby zabrakło mu epitetów i możliwości porównania. - Może poza tym, w którym mieliście wysadzić sedes, na którym siedział Potter. Nie powiem kto zawiódł - groźny wzrok spoczął na Averym, który zatrząsł się jak galareta. Wycelował w niego różdżką. - Nie będę pokazywał palcem. Pani w przedszkolu mówiła, że to brzydko. Ale o różdżce nic nie wspominała. - uśmiechnął się okrutnie, ukazując swoje dwa śnieżnobiałe kły oraz parę pożółkłych siekaczy* - Crucio!
Avery zwinął się z bólu. Jak wiele by dał, by być teraz w innym miejscu, by jego Pan go nie karał. Jednak zdawał sobie sprawę, iż jego zbrodnia była zbrodnią niebywałą. Cóż jednak miał poradzić na to, że ten cholerny Potter musiał akurat cierpieć na zatwardzenie i zanim przyszło co do czego już cały Hogwart wiedział o jego szlachetnej misji? Wpadli do męskiej ubikacji tak nagle jakby się parzyło, przyprawiając biednego Harry'ego Pottera o palpitacje serca, nie mówiąc już o przyczajonym za sedesem Averym. Zresztą, ledwo uszedł z życiem, udało mu się to tylko dzięki jego wyjątkowemu refleksowi. Jednak Czarny Pan nie wybaczał porażek.
- Panie... Panie! Służyłem ci wierniee... - jęknął śmierciożerca. - Zabijałem aurorów... szpiegowałem pracowników Ministerstwa... roznosiłem firmowe ulotki**!
Voldemort sapnął, zdając sobie sprawę z wielkiej wagi ostatniego argumentu.
- No dobra, Avery, wstawaj - mruknął nad wyraz łaskawie, patrząc jak jego sługa natychmiast staje na nogi. - Żeby mi to było ostatni raz ! - pogroził mu długim palcem. - Bo posadzę do kąta i dam w pupę!
Voldemort uśmiechnął się z mściwą zatysfakcją. Wzrokiem triumfatora spojrzał gdzieś daleko w dal, gdzie zza horyzontu zaczęło się wyłaniać właśnie parę postaci.
- Och! Ach! Puść mnie, potwoooorzeeee! - rozległ się głos tak słodki, że kilku osobom zrobiło się niedobrze.
- Aha! - zawołał triumfalnie Czarny Pan, rad, że może znów zatryumfować nad motłochem. - Proszę, proszę!
'Proszę, proszę' okazało się wyjątkowo smukłą blondynką. Miała długie, piękne, złote, lśniące, połyskujące, pachnące, oszałamiające włosy i ogromne, błękitne oczy. Jej pełne usta syczały coś nieskładnie, a bujne piersi to podnosiły się, to opadały. Ubrana była w wyjątkowo obcisłą i krótką mini w barwie oczu Voldemorta i białą półprzezroczystą bluzeczkę.
- Nazywam się Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez! Zwana Pusią! Jestem narzeczoną Harry'ego Pottera! I zobaczysz, podły łotrze, on przybędzie mnie uratować! - wykrzyczała odważnie, rozglądając się z uwagą, czy aby wszyscy dosłyszeli jej desperackie oświadczenie.
- Na to liczę - odparł Voldemort, wypinając pierś jak kogut. - I wtedy zabiję was oboje!
Odchylił głowę i zaniósł się zimnym demonicznym śmiechem. Oczy Esmeraldy Francesci Isauray Chiquity Manueli Karmen Jessici Marii Cortez, zwanej Pusią zaszły łzami, a Czarny Pan śmiał się nadal. Śmiał się i śmiał, a serca śmierciożerców wypałniała otucha. Wszystkie dobre zwierzątka i żyjątka na polanie zemdlały pod naporem tak wrogich sił, jednakże Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez, zwana Pusią, trzymała się dzielnie.
Bzyt, trzask.
Zapadła cisza. Voldemort zastygł w milczeniu z odchyloną do tyłu głową i rozpartymi ramionami.
- Glizdogon! - warknął. - Co ty wyprawiasz? Psujesz mi efekt! - czarodziej spojrzał groźnie w stronę szczurowatego mężczyzny, grzebiącego coś przy małym, czarnym pudełku.
- Taśma się skończyła, mój Panie... racz zaczekać chwilę. - Jęknął przerażony Peter i przesunął palcem w kierunku przycisku "PLAY" i włączył.
Voldemort szybko odchylił głowę i otworzył usta, by kontynuować mrożące krew w żyłach przedstawienie, lecz z jego ust, zamiast przerażającego rechotu, wydobył się słodki głos, przypominający trochę głos Esmeraldy Francesci Isaury Chiquity Manueli Karmen Jessici Marii Cortez, zwanej Pusią.:
- Kocham cię... uciekają myśli złe... gdy jesteś tuż... obok mnieee... kocham cię... nasza miłość... - Czarny Pan ze zdumieniem zamknął usta, a Glizdogon wymamrotał zmieszany:
- Wybacz, mój Panie, to nie ta strona...
- Doprawdy - mruknął Voldemort wyraźnie zdegustowany. - Twój gust muzyczny przyprawia mnie czasem o mdłości. - Ponownie omiótł lodowatym spojrzeniem polankę, pozostawiając po sobie miejscami trupy wrażliwszych zwierzątek. Jednakże maski śmierciożerców pozostały tak obojętne, jakimi były zazwyczaj, a szparki ukrywałe wesołe błyski w oczach. Czarny Pan nie miał możliwości zauważenia niczego, co mogłoby się mu nie spodobać, więc skupił swoje rozgoryczenie na biednej, lecz nadal niezwykle pięknej Esmeraldzie Francesce Isaurze Chiquicie Manueli Karmen Jessice Marii Cortez, zwanej Pusią.
Dziewczyna zadrżała pod wpływem skierowanego w nią okrutnego spojrzenia, lecz nie poddała się i dumnie odrzuciła głowę do tyłu.
Jakiś śmierciożerca, widząc niezadowolenie malujące się na twarzy Lorda, kopnął ją szybko, zmuszając do jęku bólu i upadku na kolana.
- ACH! Nie! Nie zrobisz tego! Nie możesz! Och! - chlipała związana Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez, zwana Pusią, o tyle oszczędnie, by nie rozmazać sobie świeżej warstwy pudru w kremie.
Trzeba przyznać, że pomimo łez płynących z jej prześlicznych oczu wciąż pozostawała niebywale urocza, napawając nadzieją resztę pozostałych przy życiu zwierzątek.
- Zrobię. - powiedział Voldemort z mściwą sadysfakcją. - Ale jak na razie trochę się zabawimy... Crucio!
Cisza.
- Crucio!
W dalszym ciągu bez efektu.
- CRUCIO do cholery! - ryknął Lord, ale nic to nie dało. - No co z tą dziewczyną, zepsuła się? - zapytał ze złością.
- Nie. - wydyszała z wyczuciem dramatyzmu Pusia. - Chroni mnie moc miłości, jestem odporna na tortury Cruciatusa.
Voldemort wyglądał, jakby się miał za chwilę rozpłakać.
*
Parę godzin później...
- Nie ma Pottera?
- Nie ma.
Czarny Pan podniósł się z ziemi. Zamruczał coś niecierpliwie.
- A więc, panno Esmeraldo Jakcitam. Twój Potter nie przyszedł po ciebie! - warknął, chcąc skryć swe zmieszanie pod maską okrucieństwa.
Dziewczyna spojrzała na niego z wyższością.
- Z pewnością cię przejrzał, ty bestio!
- Na to bym nie liczył - mruknął Voldemort, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby Potter przejrzał go kiedykolwiek wszystko byłoby o wiele prostsze.
Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez, zwana Pusią parsknęła gniewnie.
*
- Nie wiem czemu nie chce mnie słuchać. - jęknął Harry, wskazując na Błyskawicę.
- Och! - zapiszczała Hermiona, tuląc się do swojego chłopaka Rona, jakby on mógł odgonić wszystkie ich problemy - I cóż teraz zrobimy?
- Nnie... wiem... - powiedział Potter drżącym głosem. Chciał opanować dygotanie kolan, ale nie mógł. - Muszę to przemyśleć na spokojnie.
Przyjaciele spojrzeli na niego ze współczuciem. Ron objął pocieszająco Hermionę, która zalała się łzami.
Trzeba przyznać obiektywnie, że chociaż panna Granger nie była tak powalającej urody jak Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez, także była niezwykle piękna. Jej bursztynowe oczy migdałowego kształtu spoglądały mądrze spod długich i gęstych brwi. Delikatne usta, zazwyczaj rozchylone w lekkim uśmiechu zdradzały wewnętrzną wrażliwość. W jej kasztanowych lokach grało słońce, wzbudzając od czasu do czasu przepiękne błyski miedzi.
Ubrana była jak zwykle w szkolny mundurek, składający się z białej koszuli, szkarłatno - złocistego krawatu, szarego bezrękawnika z szkarłatno - złocistymi obramowaniami, krótkiej, szarej plisowanej spódnicy, białych podkonalówek i brązowych butów na lekkim obcasie. Ten strój świetnie podkreślał jej doskonałą figurę i nikt, nawet Draco Malfoy, nie mógł zaprzeczyć, że Hermiona wygląda w nim prześlicznie.
Z tego powodu nawet Ron nie był w stanie się jej oprzeć. Nie doceniając dramatyzmu chwili lekko pocałował usta dziewczyny.
- Nie martw się kochana, wszystko będzie dobrze - wyszeptał.
Harry Potter wszedł po schodach i powoli doszedł do swojego łóżka. Blizna pulsowała bólem. Spojrzał na miotłę i położył ją na poduszce. Westchnął przeraźliwie...
Ach, Esmi w łapskach tego Voldemorta, pomyślał. Cóż się z nią teraz stanie? Co będzie z nami?
Hm.
Tutaj, pod łóżkiem mnie nie dostanie, prawda?
*
Tymczasem Czarny Pan nie zaprzestał swych okrutnych poczynań. Lodowatym wzrokiem mierzył przepiękną Esmeraldę Francescę Isaurę Chiquitę Manuelę Karmen Jessicę Marię Cortez, zwaną Pusią, jakby zastanawiając się, w jaki sposób może pokonać jej szlachetny upór. Wreszcie uśmiechnął się zwycięsko.
- Z pewnością... Tedy poddam cię innym torturom niż Cruciatus! Ha! Zabrać ją do Super Tajnej Kwatery Głównej! - wykrzyknął Czarny Pan, popychając brutalnie Esmeraldę w stronę swych wiernych śmierciożerców. Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez, zwana Pusią, jęknęła z bólu, lecz nie zamierzała ukazać mu słabości.
- Możesz ze mną zrobić co chcesz! - wyszeptała dumnie. - Ale i tak nigdy, przenigdy nie zdradzę Harry'ego! No, przynajmniej nie z tobą - dodała po chwili namysłu.
Jednakże okrutni śmierciożercy nie zważając na jej rozpaczliwe protesty siłą zawleki ją do Super Tajnej Kwatery Głównej.
Godzinę później.
- Powiedzmy, że cię zagłodzę, dopóki mi nie powiesz, gdzie jest Harry Potter! Ach, jaki jestem genialny - zachichotał piskliwie Voldemort, zamykając żelazne drzwi i pozostawiając wrażliwego strażnika na warcie.
Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez, zwana Pusią uśmiechnęła się tryumfalnie.
- Na nic ci się to nie zda, tyranie! - wykrzyknęła z euforią. - I tak jestem na diecie, mój żołądek przyzwyczajony jest do głodu!
Voldemort zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej było porwać zamiast tej dziewczyny po prostu Pottera, ale szybko zmienił zdanie. Wówczas plan nie byłby tak okrutny i podstępny.
- Wobec tego zastosuję inne, jeszcze okrutniejsze środki, a kiedy wreszcie poddasz się torturom i wyznasz mi gdzie jest Potter to... - w jego głosie zabrzmiała wyjątkowo sadystyczna nuta.
- Panie... Potter jest w Hogwarcie. - zasugerował grzecznie Lucjusz Malfoy.
- Czy ja ci się kazałem odzywać?
- Wybacz, Lordzie! - westchnął Lucjusz Malfoy. Spojrzał smutno za zakratowane okienko. Czy rzeczywiście przystanie do Czarnego Pana było tak dobrym pomysłem? Te 18 lat temu było to rzeczywiście bardzo opłacalne zajęcie - Czarny Pan płacił dobrze, a on miał na utrzymaniu żonę i w planach dziecko. Ale ostatnio wszystkie plany jego władcy spaliły na panewce, a ten nie wydawał się być lepszy. Poza tym to ciągłe uganianie się za mugolami - kiedy był młodszy, traktował to jako swego rodzaju rozrywkę, ale teraz... to już nie te lata. Coraz trudniej było spełniać mu coraz dziwniejsze wymagania Lorda - a wynagrodzenie było o wiele gorsze niż za starych dobrych czasów. A on chciałby się ustatkować wreszcie, zbudować dom gdzieś na skraju lasu i zająć się wreszcie rodziną, wzmocnić przyjacielskie więzi... Narcyza ostatnio stała się dziwnie marudna, a Draco wkraczał z impetem w trudny wiek dojrzewania. Zdecydowanie potrzebował ojca. Lucjusz czuł się winny, że pozostawia ich samym sobie. Kiedyś wszystko wyglądało inaczej, miał dobrze płatny, ośmiogodzinny dzień pracy - a teraz? Wezwania w środku nocy, lichy zarobek, a ryzyko zawodowe coraz większe... Ech... - Malfoy spojrzał smętnie na kulącą się na podłodze uroczą istotę - Nie bez znaczenia był też fakt, że jego syn Draco był skrycie zakochany w tej ślicznej dziewczynie - jak na ironię, narzeczonej Harry'ego Pottera. Dlaczego ten świat jest tak okrutny?
Lucjusz westchnął z bólem i wyszedł z lochu za swym panem, starannie zamykając za sobą drzwi.
Tak, trzeba będzie złożyć wymówienie. A potem kupi Narcyzie coś ładnego. Perfumy. Jego żona tak uwielbiała perfumy, napewno się ucieszy. A potem pojadą wszyscy razem na rodzinne wakacje, gdzieś na zachodnie wybrzeże. I można by też pomyśleć o jakimś rodzeństwie dla Dracona... to nie jest dobrze wychowywać jedynaka, Lucjusz dobrze zdawał sobie z tego sprawę, można zanadto dziecko rozpieścić... A musiał szczerze przyznać, że trudno mu było odmówić proźbom jego syna... Tak, mała panna dziedziczka to doskonały pomysł. I Narcyza się ucieszy...
Znacznie podniesiony na duchu pan domu Malfoyów wyszedł z Super Tajnej Kwatery Głównej z uśmiechem ulgi.
Gwiżdże na tą całą służbę, idzie do domu. Najwyżej potrącą mu pensję.
Tymczasem pozostawiona samej sobie Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez, zwana Pusią rozejrzała się rozpaczliwie po lochu, szukając możliwości ucieczki. Niestety, nawet jej wyostrzone elfie zmysły (dziewczyna była bowiem w jednej czwartej elfką po babci) nic takiego nie wykryły. Dziewczyna zapłakała cicho. Loszek był mały i ciemny.
Dwie godziny później do Super Tajnych Drzwi, prowadzących do Super Tajnego Pokoju Voldemorta ktoś zapukał.
- Kto tam? - zapytał mrocznie Czarny Pan, podnosząc głowę znad Bardzo Sprytnego Planu Przejęcia Hogwartu.
- Sataniści - odpowiedział słodki głosik.
- Nie wierzę. - Czarnoksiężnik zmrużył oczy, jakby chciał prześwietlić drzwi.
- No jak Boga kocham!
- Co? - osłupiał Lord.
- Zły Voldemorcie! To ja! - Głos stał się niebywale kuszący w swej słodyczy.
- Znaczy kto? - Czarny Pan zaczynał się niecierpliwić.
- Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez!
- Dobra, wchodźcie, ale pojedynczo. - mruknął.
Dziewczyna cichutko weszła do mrocznej komnaty Lorda, potykając się na stopniu i wyklinając na wszechobecną ciemność.
- Słucham? - zasyczał Voldemort. Jego rubinowe oczy przenikały ciemność, budząc nastrój grozy i o niebo podnosząc walory artystyczne pomieszczenia.
- Ja... ja... ja się poddaję! Powiem ci, gdzie jest Harry Potter! - wyjąkała Esmeralda, odrzucając teatralnym gestem swe bujne loki na plecy.
- Ach tak!? Mówże tedy! - ucieszył się Czarny Pan.
- On jest... w Hogwarcie! - wyszeptała Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez zwana Pusią z bólem.
Coś dużego z głuchym łoskotem upadło na ziemię.
- Ach taaak! No to pora, by się dowiedział, że zamęczę jego ukochaną. - dobiegł ją głos gdzieś z okolic podłogi. Czarny Pan szybko się pozbierał i stanął przed nią jeszcze bardziej przerażający i mroczny niż był kiedykolwiek,
Esmeralda zapłonęła świętym oburzeniem dziewicy, ale w pokoju już się aportowali śmierciożercy.
- Nie możesz skrzywdzić Harry'ego! On jest taki dobry i łagodny... i ma prawie wszystkie zęby! - zachlipała. - Och, nie krzywdź go! Nie myśl, że w ten sposób będę twoją! Wiem, że mnie pożądasz! - oświadczyła, wdzięcznie opierając się próbującym ją przytrzymać śmierciożercom.
Voldemort odchrząknął z godnością.
- Eee... - mruknął, ale widząc na sobie morderczy wzrok Pusi, dodał szybko - Znaczy... oddasz mi się, tylko jeszcze o tym nie wiesz! - wyrecytował, ale wyraz jego twarzy mówił zupełnie co innego ***.
- Nie dam ci niesamowicie potężnego potomka! Zawsze wiedziałam, że będziesz chciał go ze mną spłodzić! Myślisz, że to, iż w moich żyłach płynie krew Dumbledora uczyni go silniejszym niż ty jesteś, tak?! Zawsze się go bałeś! Ale chciałeś ukryć też to, iż boisz się mnie! Mnie, albowiem nie tylko jestem w jednej czwartej elfem, w jednej czwartej syreną, a w jednej czwartej aniołem - jestem jeszcze bratanicą Dumbledore'a! A ty chcesz to wykorzystać, do swych niecnych planów... ale ja... Ja nigdy ci się nie oddam! Nigdy mnie nie posiądziesz! Po moim trupie! - wykrzyczała, zalewając się łzami.
Na jednym z okien pojawiło się pęknięcie.
- A po co mi potomek? Ja bynajmniej nie z powodów dynastycznych, jeśli już. A poza tym mam Severcia. - Lord złapał za ramię najbliższego śmierciożercę. - Jest o niebo lepszy od tuzina potomków! Prawda, mój ty warzycielu? - Lord zacmokał z radością. Zawsze uważał, że Snape jest jego najlepszym nabytkiem.
- Pan profesor? - oczy Esmeraldy po raz kolejny zaszły łzami. - Jak pan mógł!? Dumbledore panu ufał! Knot panu ufał! Nawet Harry! To on przysłał panu ten wspaniały, wielofunkcyjny młynek do mielenia mięsa na okazę rocznicy śmierci Elvisa Presleya! A pan... pan ich wszystkich zdradził!
Zapadła chwilowa konsternacja, wszyscy popatrzyli na Snape'a.
- Ten młynek... był od Pottera? - Severus starał się zamaskować wzruszenie zimnym, obojętnym tonem. Chyba mu to wyszło, bo Lord zasyczał:
- Taaak, tak, a teraz właśnie on będzie uczestniczył w ostatnich chwilach życia Harry'ego Pottera! - krzyknął, ekscytując się obecną chwilą. - Ale jest jeszcze jeden sługa, który służył mi wiernie przez wiele lat i teraz chcę go za to nagrodzić. - Wyciągnął szponiasty palec i dotknął nim blizny na swoim przegubie - LUCJUSZU MALFOYU! WZYWAM CIĘ!!!
Jak na potwierdzenie tych słów, pęknięta szyba w oknie rozpadła się na kawałki i postać w ciemnym stroju wpadła do środka.
- Ciszej. - syknął Malfoy. W ręku trzymał maskę śmierciożercy, szatę miał niedokłądnie zapiętą a włosy w nieładzie. Obrzucił Czarnego Pana oburzonym spojrzeniem, a potem zaczął machinalnie doprowadzać się do porządku.
Ten cholerny Mroczny Znak, zapomniał o nim! Zapomniał. Zapomniał, że jego zew jest tak silny, że nic nie jest w stanie zatrzymać go na miejscu. Nawet jeżeli jest środek nocy, a on właśnie zażywa zasłużonego odpoczynku w ramionach swojej pięknej żony. Narcyza była wściekła. Zrobiła mu kosmiczną awanturę, zanim zdążył wyjść. Krzyczała, że ma w nosie tą całą fortunę, jeżeli ma za to płacić brakiem męża - doprawdy, zabrzmiało to tak, jakby jej na nim zależało. Przez to wszsystko tak się zdenerwował, że zeszło mu trochę w czasie teleportacji - czego skutkiem jest ta cholerna szyba. No kurwa mać! Ten stary cholernik naprawdę ma wyczucie sytuacji - Lucjusz uśmiechnął się kwaśno zakładając maskę. - Te wszystkie jego pochrzanione plany, w których oni wszyscy w komplecie muszą uczestniczyć, żeby potem dowiedzieć się, że COŚ nie wyszło. Zamiast po prostu dorwać Pottera gdzieś, gdzie będzie sam i nikt mu nie pomorze - ot, chociażby w wakacje, u tej jego mugolskiej rodziny. Albo GDZIEKOLWIEK. Ale nie, bo plan musi być przebiegły. I właśnie dlatego, żaden nie wypalił.
Szczerze mówiąc to Malfoy miał już tego serdecznie dosyć. To ostatnia taka misja, obiecał sobie. Później składam oficjalne wymówienie i w nosie będę miał zew jakiegoś durnego tatuaża. Dzisiaj ostatni raz dowie się, że COŚ nie wyszło i to z pewnością jest wina kogoś z nich. A potem spokojnie wróci do domu.
- Jest już cisza nocna, zaraz przyjdą sąsiedzi i dopiero będzie! - mruknął ze złością.
Jakby ktoś go usłyszał, przez wybitą szybę ostrożnie, lecz z gracją wsunęło się do środka parę zakapturzonych postaci.
Najdostojniejsza z nich dźwignęła się na nogi. Był to oczywiście Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył. Jego kruczoczarne włosy były rozwiane przez wiatr, a spod okularów o grubości centymetra błyskały inteligentne szmaragdowe oczy.
- Przybyłem, by ocalić ukochaną! - oświadczył niespodziewanie, wprawiając w osłupienie śmierciożerców. Wszak tylko Lord o tym wiedział - jaki on genialny!
Voldemort rozejrzał się z zadowoleniem po swoich zaskoczonych sługach.
- Aleś ty płytki, Harry. A jaki przewidywalny. - oświadczył z dumą.
- Nie mów tak o nim, draniu! - Ron Weasley poczochrał swoje niewątpliwie lśniące, płomienne włosy.
- Ach, Weasley... i ta szlama Granger... świetnie, świetnie.
Hermiona uniosła się z dumą, najwyraźniej święcie urażona tą 'szlamą'.
- No, to w takim razie jesteśmy w komplecie. - ucieszył się Czarny Pan - Spójrz Potter, jak ginie twoja ukochana! - wycelował różdżką w Esmeraldę. - Avada kedavra! - krzyknął, mając nadzieję, że na to zaklęcie nie jest odporna.
- Nieeee! - krzyknął Harry i rzucił się do przodu. W zwolnionym tempie śmierciożercy zobaczyli, jak zielone światło jest tuż, tuż przez Esmi i nagle Potter odpycha ją na bok, przejmując impet zaklęcia.
- Oooch! - jęknęła dziewczyna, przy okazji uderzając skronią o ścianę. - Harry, nie! - szybko otrzepała się i podbiegła do leżącego chłopca. - Nie umieraj. - zachlipała żałośnie, przyciskając go do piersi.
- Och, Esmeraldo Francesco Isauro Chiquito Manuelo Karmen Jessico Mario Cortez zwana Pusią... - wychrypiał Harry, któremu zaczynało brakować powietrza. - Zawsze będę cię kochał... ale to już koniec. Za chwilę umrę... - Potter wciągnął gwałtownie powietrze, zanosząc się dramatycznym kaszlem.
Śmierciożercy popatrzyli na siebie, wyraźnie wytrąceni z równowagi. Co to ma do cholery być? Dlaczego ten kretyn rzucił się na linię zaklęcia? No i dlaczego umiera? To, że chłopak umiera nie było bowiem wcale taką okolicznością sprzyjającą. Zapowiadało się bowiem na dłuższą zbiórkę niż zwykle, a na wielu z nich czekała w domu żona z ciepłym łóżkiem, bądź śniadaniem.
- A ty Ron... weź Błyskawicę, zostań najlepszym obrońcą na świecie. - chrypiał wzruszająco Potter. - Zaprowadź Gryffindor do zwycięztwa. Ja... zawsze w ciebie wierzyłem. Jesteś świetnym obrońcą, naprawdę... Z pewnością ci się uda. - Znów zaniósł się dramatycznym kaszlem. - Nie... pozwól... im... zdobądź Puchar i zostań...
Dalszy ciąg wywodu zniknął w kolejnym ataku kaszlu. Harry Potter przymknął dramatycznie oczy.
Cała sala zamarła w oczekiwaniu na najgorsze - lub w przypadku niektórych najlepsze - lecz ono jednak nie nastąpiło.
Po mniej więcej godzinie - no, może dwóch - podczas której z tłumu śmierciożerców słychać było ponaglające pochrząkiwania i gwizdy, Potter znów otworzył oczy i skierował je w stronę swej najlepszej przyjaciółki, Hermiony Granger.
- Hermiono, bądź szczęśliwa z Ronem. - Powiedział swym męskim głosem. - Ja wiem, że zawsze mnie kochałaś, ale nie chciałaś mi tego wyznać, by nie stracić najlepszej przyjaciółki, jaką jest Esmi... - Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez spojrzała w stronę Hermiony z wielkim zdumieniem, malującym się w jej przecudnych oczach. - Wybacz mi! - wyszeptał Potter. - Wybacz, że nie mogłem odwzajemnić twych uczuć. Lecz mą prawdziwą miłością jest Esmeralda, a jestem pewien, że Ron... - znów atak kaszlu.
Śmierciożercy zamruczeli, zniecierpliwieni.
Ron spojrzał w stronę Hermiony powalającym spojrzeniem swych brązowych oczu.
- Hermi. - Powiedział z mocą. - I ja wiedziałem o ogromie twego uczucia do Harry'ego, lecz nie chciałem nic mówić. Wolałem żyć złudzeniami, że to, co jest między tobą, a mną, kiedyś przerodzi się w prawdziwe uczucie. Wierzyłem w to... Ja wiem, że nigdy nie zajmę w twym sercu miejsca takiego, jakie miał Harry, lecz błagam - oczy Weasleya zapełniły się łzami. - Daj mi nadzieję, o ukochana, że kiedyś spojrzysz na mnie łaskiawiej. Że kiedyś może ty i ja... - Wesley też dostał nagłego ataku kaszlu.
W tym momencie nawet Voldemort sapnął zniecierpliwiony.
Parę godzin później, gdy Śmierciożercy rozłożyli już sobie kocyki na podłodze i grali w karty zajadając się kanapkami i popijając kawę z termosów, Harry Potter znów otworzył oczy, by wyszeptać, spoglądając płomiennie na swoją dziewczynę.
- Esmi... wiedz, że zawsze cię kochałem. Byłaś moim szczęściem. Moją muzą. Mą radością, smutkiem, łzami i śmiechem. Byłaś pierwszym promieniem słońca po burzy i pierwszą kroplą deszczu po miesiącach suszy. Byłaś mym gołąbkiem pokoju. Mym słońcem, roztaczającym swój promienny uśmiech i niosącym ulgę cierpiącym... Chciałem spędzić z tobą resztę życia. Budować nasz związek na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. Marzyłem, o spokojnych latach przy twoim boku w małym, ślicznym domku, wraz z psem i gromadką ślicznych dzieci. Nawet wymyśliłem imiona - wyszeptał, a w łzy z oczu dziewczyny zaczęły płynąć mocniejszym strumieniem. - Pierwszego syna chciałem nazwać Harry Junior... Dziewczynkę Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez Junior... następnego chłopca znów Harry Junior... dziewczynkę Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez Junior... chłopca Harry Junior... Czyż to nie ślicznie? A dziewczynkę... - w tym momencie ze strony zniecierpliwionego tłumu kibiców wyleciał termos, trafiając biednego Pottera prostu w pierś, pozbawiając go tchu. - ACH! - jęknął Potter. - A ostatnią dziewczynkę... Nemo... - wyszeptał, pokonując nadludzki wysiłek. - Ale teraz, czuję, że to moje ostatnie...
Zapadła chwila napięcia. Nawet muchy nie bzykały (się?), a było to trudne przez całe 8 godzin przerwy. Ale w końcu Potter wydukał:
- ... tchnienie. - blondynka zaniosła się szlochem i przycisnęła Harry'ego z całej siły do siebie, całkowicie odcinając mu dopływ tlenu do płuc. To wystarczyło oczywiście.
I tak zginął Chłopiec, Który Przeżył.
- A teraz... - Voldemort ziewnął potężnie, kopniakami budząc uśpionych śmierciożerców. - Teraz zginiesz ty, panno Esmeraldo. Avada kedavra!
- Nie! - Peter Pettigrew rzucił się do przodu, zasłaniając dziewczynę i ginąc natychmiast od uderzenia śmiertelnego zaklęcia. Nie miał bowiem takiego szczęścia, jak Harry Potter, by umierać całą noc.
Voldemort westchnął, wyraźnie zniecierpliwiony.
- Avada kedavra!
- Nie mogę na to pozwolić! - stwierdził Severus i zasłonił dziewczynę. Oczywiście, jak na dobrego bohatera dramatycznego przystało, zwinął się tylko z bólu i tak już pozostał, martwy, z oczyma pusto wpatrującymi się w przestrzeń.
Hermiona zapłakała. Zawsze miała słabość do tego wyrośniętego nietoperza.
Czarny Pan niezrażony po raz czwarty wycelował różdżką w Esmeraldę.
- Avada kedavra!
- Nieee! - krzyknął Avery i odepchnął dziewczynę w bok, padając na ziemię pod wpływem zaklęcia.
- O Boniek... - mruknął zniecierpliwiony Ron.
Paru śmierciożerców później.
- Słuchajcie, jak tak dalej pójdzie, poobniżam wam płace! - zagroził Voldemort pozostałej grupce czarodziejów. - Avada kedavra!
Lucjusz Malfoy, do którego ostatni argument wcale nie trafił, poczuwając się do obowiązku, osłonił dziewczynę przed morderczym uderzeniem zaklęcia. W końcu i tak był obrzydliwie bogaty, więc co mu zależało.
- Och... - jęknął i osunął się na kolana.
Śmierciożercy zaczęli siadać na prowizoryczne posłania, jakie sobie poprzygotowywali. Znowu zapowiadało się na długie umieranie, ponieważ korektorka tego fficka ma nieuzasadnioną słabość do L.M. i zamierza to wykorzystać.
Tak więc przecudna Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez jęknęła z rozpaczą i chciała podbiec do swego obrońcy, gdy nagle do gabinetu wpadli Draco i Narcyza. Kobieta była dość niekompletnie i ubrana i już progu zaczęła wywrzaskiwać przekleństwa i pretensje w stronę Voldemorta.
- TY CHOLERNIKU! - wrzasnęła przenikliwie, aż pozostałe szyby w oknach popękały z trzaskiem, a z oddali zaczęły dobiegać protesty sąsiadów. - TY GNIDO!!! JAK ŚMIAŁEŚ CIĄGAĆ MEGO UKOCHANEGO MĘŻA PO NOCY! JUŻ NIE DOŚĆ SIĘ DLA CIEBIE POŚWIĘCA?! OPŁACA WSZYSTKIE SKŁADKI, A TY GNOJU MASZ JESZCZE CZELNOŚĆ...
Nagle zamilkła, widząc wyżej wymienionego klęczącego na posadzce z wiele mówiącą dziurą w piersi.
- Ojcze! - krzyknął młody panicz Malfoy.
- Synu... - wychrypiał Lucjusz - Wybacz... to wszystko było dla ciebie... i dla matki. - dodał szybko, widząc groźny błysk w oczach żony. - To dla waszego dobra... przebaczcie mi oboje... Tak bardzo chciałem zapewnić wam szczęście, ale nigdy nie zrozumiałem, że takiego szczęścia nie pragniecie - szepnął z bólem. - Ale teraz... w ostatnich minutach mego życia... udało mi się zrobić coś dobrego. Coś tak dobrego, czego nigdy nie uczyniłem w całym swoim nędznym życiu. Ginę, lecz moja śmierć nie pójdzie na marne. Opiekuj się matką synu. Rośnij na prawdziwego Ślizgona, godnego nazwiska, które nosisz. I nigdy mnie nie zapomnij.
Draco wpatrywał się z osłupieniem w ojca. Jego twarz wyrażała bezbrzeżne zdziwienie pod tytułem "O czym on gada?".
- Esmeraldo... - Malfoy chwycił dłoń dziewczyny i tak dyskretnie, że wszyscy obecni w pokoju to zobaczyli, wsunął jej w rękę małą fiolkę. - Wiesz, co należy z tym robić. A teraz... żegnajcie. Ty też, szefie. Ale nigdy nie zdobędziesz władzy nad światem!
Jego twarz wykrzywiła się w bolesnym skurczu.
I w ten sposób umarł Lucjusz.
Narcyza zachlipała - w tak młodym wieku, i już wdowa. To było straszne. Zbyt straszne. Wyjęła różdżkę i wycelowała nią w Voldemorta, ale ten szczęśliwie zdążył odbić zaklęcie prosto w nią.
- ACH! - wrzasnęła i umarła szybko.
I tak Draco został sierotą.
- Dobra! - zdenerwował się Lord. - Avada kedavra!
Tym razem jednak McNair był zbyt powolny i zaklęcie ugodziło w pierś dzielnej dziewicy. Nogi się pod nią ugięły, upadła na ziemię.
- Och... teraz dołączę do Harry'ego. - jęknęła, patrząc na pochylających się nad nią Rona, Hermionę i Draco. - Och... Ronaldzie... Hermi... bądźcie ze sobą szczęśliwi... Hermiono, używaj jednak tego toniku... Draco... wiem, że zawsze mnie kochałeś, ale ciebie kochała Ginny... bądź z nią, niech to będzie moje ostatnie życzenie.
Cała trójka zapłakała zgodnie.
Voldemort odsunął ich i nachylił się nad dziewczyną.
- Żegnaj, Esmeraldo. Miło było, ale sama rozumiesz, muszę podtrzymać wizerunek. - zachichotał.
- Och, Lordzie. - oczy Esmi zaszły łzami. Złapała Czarnego Pana za poły ubrania i dotknęła ustami jego ust. - Co jak co, ale umrzesz raz ze mną! Miałam truciznę w ustach, dał mi ją Lucjusz Malfoy przed chwilą, wraz ze szczegółową instrukcją obsługi, naturalnie... Teraz zginiemy oboje, a świat zostanie ocalony. - wydyszała, po czym zamknęła swoje piękne oczy i umarła.
Voldemort, czując, że zbliża się jego nieuchronny koniec, zaczął powoli osuwać się na ziemię. Śmierciożercy zamarli. Czarny Pan zdążył jeszcze rzucić ostatnie spojrzenie w stronę nieba, po czym i on także skonał. Świat był wolny, dzięki wielkiej odwadze i szlachetności najpiękniejszej z dziewcząt świata.
*
Pogrzeb był piękny, tłumy czarodziejów przychodziły, by złożyć hołd Harry'emu Potterowi i jego ukochanej Esmeraldzie Francesce Isaurze Chiquicie Manueli Karmen Jessice Marii Cortez, zwanej Pusią. Godnie pochowano również Petera Pettigrew, Severusa Snape'a, Lucjusza Malfoya i innych, bohaterskich śmierciożerców. Voldemorta również pochowano, na wszelki wypadek. Dumbledore wygłosił piękną, długą mowę, przy której usnęła większość społeczeństwa, a Ron i Hermiona oraz Draco i Ginny (oraz setki innych hogwarckich par) uronili po kilka łez.
I tak nadszedł koniec zła i era dobra.

K O N I E C
* Nikt nie jest doskonały.
** "A czy TY już dołączyłeś do Czarnego Pana?"
*** "Wolałbym Glizdogona. Prawda, że jest uroczy?"

Ten post był edytowany przez Syriiuszka: 27.08.2004 14:46


--------------------
user posted image
yeah.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dajmond
post 27.08.2004 09:45
Post #2 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 356
Dołączył: 29.06.2003
Skąd: nie wiem




kocham to! Ulotki rządzą i nic rządzić inaczej nie będzie. Ta dramatyczna historia ten ból te łzy. I koniec... Ten fick jest lepszy od mojego (wcale nie, wcale tak!), bo jest w nim ta dramaturgia... och....


--------------------
.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Galia
post 27.08.2004 12:09
Post #3 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 249
Dołączył: 28.05.2004
Skąd: *From the land of stars *




QUOTE (Syriiuszka @ 27.08.2004 09:31)

  - Zrobię. - powiedział Voldemort z mściwą sadysfakcją. - Ale jak na razie trochę się zabawimy... Crucio!
Cisza.
  - Crucio!
W dalszym ciągu bez efektu.
  - CRUCIO do cholery! - ryknął Lord, ale nic to nie dało. - No co z tą dziewczyną, zepsuła się? - zapytał ze złością.
  - Nie. - wydyszała z wyczuciem dramatyzmu Pusia. - Chroni mnie moc miłości, jestem odporna na tortury Cruciatusa.
Voldemort wyglądał, jakby się miał za chwilę rozpłakać.
*


To zdecydowanie najlepszy tekst--^
Doobre! Biedne te zwierzątka skrzywdzone na swojej słodkiej polance. Hm. Harry Potter w ujęciu brazylijskim.


Ten post był edytowany przez Galia: 27.08.2004 12:09


--------------------
Jestem myślicielką niezależną, wolną poszukiwaczką oazy nieskrępowanych istnień. Przemierzam pustynie w poszukiwaniu sensu... Czy odważysz się pójść za mną?

Myśli, marzenia, złudzenia. Moje życie...

Nie można dostać czegoś, nie tracąc czegoś w zamian.
Żeby coś otrzymać musisz poświęcić coś o podobnej wartości.
To zasada równoważnej wymiany.
To prawda o świecie...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zanthia
post 27.08.2004 14:28
Post #4 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 130
Dołączył: 07.04.2003




Emma , jesteś genialna =DDD . Moja matka krzywo sie na mnie patrzyła bo przez całe pół godziny praktycznie non-stop ryczałam ze śmiechu XD . Jeny , a te dramatyczne sceny są idealnie przedramatyzowane =DDD . Podobnie jak panna Esmeralda ze swymi przodkami =DDD . I te dialogi , och ach =DDDD
BŁAHAHAHAHAHAHAHAHA =DDD !!! Brawa dla tej pani , cud , miód i orzeszki - normalnie z Toroj się możesz równać happy.gif . Jedynie mogę się przyczepić , że Severa teżzabiłaś , ale cóż nic nie może być idealne wink.gif

A do pani korektor mam dwie sprawy 1.
QUOTE
Gwiżdże na tą całą słóżbę
"u" zwykłe ma być
2. Jeny , kiedy pani zdążyła nabić piętnaście tysięcy postów O_O ?


--------------------
;D
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Syriiuszka
post 27.08.2004 14:38
Post #5 

Laska Szatana XD


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 643
Dołączył: 12.05.2003
Skąd: z nienacka.

Płeć: Kobieta



właściwie to nie korektorka, tylko współautorka, ja rozbudowywałam treść =)

Ale służbę poprawiam.


--------------------
user posted image
yeah.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kelyy
post 27.08.2004 15:17
Post #6 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 202
Dołączył: 23.04.2003
Skąd: Jelenia Góra




Opowiadanie rzeczywiście dobre, przypomniały mi sie te wszystkie telenowele, które ogłąda moja babcia...eff....myślałam, że sie popłacze.

A tak serio to parodia genialna, nic dodać ni ująć.

pozdrooffka
kelyy


--------------------
Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujmy zdefiniować kształt gruszki.
Jaskier, "Czas Pogardy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Child
post 27.08.2004 15:29
Post #7 

leżący rybak


Grupa: czysta krew..
Postów: 7043
Dołączył: 26.11.2003

Płeć: Mężczyzna



Ło rany! Spadłem z zydla i turlam się po podłedze biggrin.gif Hiper Wielki Nieukrywany Rotfl biggrin.gif

QUOTE
Dwie godziny później do Super Tajnych Drzwi, prowadzących do Super Tajnego Pokoju Voldemorta ktoś zapukał.
- Kto tam? - zapytał mrocznie Czarny Pan, podnosząc głowę znad Bardzo Sprytnego Planu Przejęcia Hogwartu.
- Sataniści - odpowiedział słodki głosik.
- Nie wierzę. - Czarnoksiężnik zmrużył oczy, jakby chciał prześwietlić drzwi.
- No jak Boga kocham!
- Co? - osłupiał Lord.
- Zły Voldemorcie! To ja! - Głos stał się niebywale kuszący w swej słodyczy.
- Znaczy kto? - Czarny Pan zaczynał się niecierpliwić.
- Esmeralda Francesca Isaura Chiquita Manuela Karmen Jessica Maria Cortez!
- Dobra, wchodźcie, ale pojedynczo. - mruknął.

Miszczostwo Świata =DDD


--------------------
user posted image
His power level... It's over ni-- oh, wait. It's only over seven thousand.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 27.08.2004 18:50
Post #8 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



Czy to nie jest nazbyt ambitne?

stanowczo zbyt brutalne i dolujace... wole cos bardziej optymistycznego.
poza tym zal mi bylo Voldemorta, taki wrazliwy czlowiek kryjacy sie pod maska zimnego drania... naprawde bardzo dobrze przedstawilas jego czlowieczenstwo. Rozterki duchowe Lucjusza takze mnie uzekly swoja glebia, oraz bol jaki przezywal z powodu despotyzmu zony. .. wtedy poplakalam sie po raz pierwszy. Jakie to prawdziwe.
Bardzo realna postac dziewczyny Harry'ego.
Naprawde piszcie dalej, ja czekam niecierpliwie.

nutella.gif nazryjcie sie tak ot... ku wenie.


--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dajmond
post 27.08.2004 20:10
Post #9 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 356
Dołączył: 29.06.2003
Skąd: nie wiem




QUOTE
Harry! To on przysłał panu ten wspaniały, wielofunkcyjny młynek do mielenia mięsa na okazę rocznicy śmierci Elvisa Presleya

Jak mogłam to przegapić.
Pusta cisza, bo Diam po raz drugi udusiła się ze śmiechu.


--------------------
.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Myśka
post 27.08.2004 20:14
Post #10 

nigeryjski chłopiec


Grupa: czysta krew..
Postów: 1196
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: podróżny busik the kooks

Płeć: Kobieta



Nie wiem, może mam jakieś spaczone poczucie humoru, ale ja przy tym nie wybuchałam śmiechem, nie płakałam, nie spadałam z krzesła, nie tarzałam się po podłodze. Dobre, zabawne, z nielicznymi i drobnymi błędami. Udana parodia, ale nie ma co się przesadnie podniecać.


--------------------
she moved so easily all i could think of was sunlight
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dajmond
post 27.08.2004 20:17
Post #11 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 356
Dołączył: 29.06.2003
Skąd: nie wiem




Och Myśka, jak mogłaś nie poddać się czarowi
Esmeraldy Francescy Isaury Chiquity Manueli Karmen Jessice Marii Cortez, zwanej Pusią
i muieraniem ich wszystkich. To było piękne


--------------------
.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Szyszmora
post 27.08.2004 20:24
Post #12 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 58
Dołączył: 17.07.2004




Och, Ach...

(Po moim niepochamowanym napadzie śmiechu zostałam delikatnie wyproszona z pokoju brata w którym sie aktualnie znajduje, więc nie mam czasu napisać czegoś więcej tongue.gif )


--------------------
the things you say
games you play
dirty magic...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
EmmaScyther
post 28.08.2004 11:10
Post #13 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 28.08.2004




QUOTE (Zanthia @ 27.08.2004 14:28)
Brawa dla tej pani , cud , miód i orzeszki - normalnie z Toroj się możesz równać happy.gif .

1. Pomagała mi Siri, bez niej to opowiadanie byłoby suche i smętne.
2. Nie mogę równać się z Toroj, są pewne rzeczy w której musiałabym ją jeszcze dogonić. Wiele takich smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
voldzia
post 30.08.2004 12:12
Post #14 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 367
Dołączył: 20.08.2004
Skąd: Łódź

Płeć: Kobieta



tak fajne opowiadanko, dramatyczne jak zadne tongue.gif. nie no, smieszne niektore momenty, ale bez przesady, nie takie zebym z krzesla spadla :].
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
andariel
post 01.09.2004 21:11
Post #15 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 01.09.2004




jesteś 100000000000000000000000000000000000 razy lepsza niż Toroj cheess.gif

Załączony/e obraz/y
Załączony obrazek Załączony obrazek
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
andariel
post 01.09.2004 21:17
Post #16 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 01.09.2004




jak dodaje sie tutaj swoje zdjecie???? huh.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Child
post 02.09.2004 13:11
Post #17 

leżący rybak


Grupa: czysta krew..
Postów: 7043
Dołączył: 26.11.2003

Płeć: Mężczyzna



mocno powiedziane - 10 x 1...00 razy lepsza niż Toroj, naprawdę mocno
a zdjęcie/avatara dodaje się w "Mój profil" który to od jakiegoś czasu zaniemógł


--------------------
user posted image
His power level... It's over ni-- oh, wait. It's only over seven thousand.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
kkate
post 02.09.2004 15:31
Post #18 

Czarodziej


Grupa: slyszacy wszystko..
Postów: 894
Dołączył: 10.03.2004

Płeć: Kobieta



QUOTE
a zdjęcie/avatara dodaje się w "Mój profil" który to od jakiegoś czasu zaniemógł


Taa... Od dobrego tygodnia błagam Dementiego dementi.gif na gg, aby coś z tym zrobił (chyba go tym zaczynam wkurzać, ale co tam happy.gif), ale on ma schrzaniony internet, nie działa mu nasza stronka, a forum tym bardziej. Nie wiadomo, kiedy będzie OK i forumowa społeczność będzie w stanie edytować swoje profile. dry.gif Tyle na ten temat.

A co do ficka - super wink.gif Szczerze mówiąc, ja nie potrafię się śmiać sama do siebie, mogę najwyżej parskać śmiechem i tak właśnie było. Np. przy tym kawałku z taśmą magnetofonową albo tu:

QUOTE
On jest taki dobry i łagodny... i ma prawie wszystkie zęby! - zachlipała. - Och, nie krzywdź go!


Te zęby też niezłe wink.gif

Tylko pod koniec mi się troszkę smutnawo zrobiło... Wiem, że to parodia, ale mimo wszystko - prawie wszyscy wykorkowali cry.gif ...

Ten post był edytowany przez kkate: 02.09.2004 15:45


--------------------
just keep dreaming.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
EmmaScyther
post 02.09.2004 17:03
Post #19 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 2
Dołączył: 28.08.2004




QUOTE (andariel @ 01.09.2004 21:11)
jesteś 100000000000000000000000000000000000 razy lepsza niż Toroj cheess.gif

NIE JESTEM.
Dziękuję.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Psychopatka
post 02.09.2004 17:17
Post #20 

Prefekt Naczelny


Grupa: czysta krew..
Postów: 518
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Glajwic

Płeć: Kobieta



nie no bez takiego...
fick jest swietny, ale do Toroj jeszcze troche drogi zostało...
bez przesadnych komplementow.



--------------------
Hey you little Jesus bride why have you smiled to me ?
Hey you little Jesus bride why have you sang to me ?
They say that God is inside us all, and sometimes
He is not in the way that I have preached for to wish to
but God is my lover and I love him too

//F.Ribeiro//
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.04.2024 03:21