Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Między Piórem A Obiektywem, Zakończone!

joenne
post 21.08.2006 16:19
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 03.05.2006

Płeć: Kobieta



Na początku chciałam zaznaczyć, że fanką żadnego z moich bohaterów nie jestem, wolę ich ff lub książkowe odpowiedniki. Samo opowiadanie powstało pod wpływem wypowiedzi kilku fanek SS i DM, kieliszka wina oraz opowiadania "Kryptonim Zielona Kaczuszka".
W opowiadaniu mogą pojawić się błędy za co serdecznie przepraszam. Mam nadzieje, że wam się spodoba.
Życzę miłej lektury




I

Znów na szczycie!

Młoda, zaledwie dwudziestoośmioletnia autorka bestsellerów miłosnych A.J.J. Maxwell po raz kolejny zajęła pierwsze miejsce na liście najliczniej kupowanych książek na świecie! Jej najnowsza powieść „Szpieg” pobiła rekord sprzedaży, który w 2006 roku należał do J.K Rowling i jej słynnej sagi o Harrym Potterze.
Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że „Szpieg” ma być sfilmowany jeszcze w tym roku. Podobno autorem scenariusza jest sama A.J.J.Maxwell. Fani spekulują czy ich ulubiona pisarka będzie obecna na planie filmowym podczas kręcenia zdjęć. Zapaleńcy liczą na odkrycie sekretu tajemniczej A.J.J...


Pierwszy klaps!

Za dwa dni na planie filmowym „Szpiega” padnie pierwszy klaps! Już wiadomo, że autorka nie będzie obecna podczas kręcenia filmu. Zamiast niej na planie pojawi się jej asystentka Anne Marolow, która będzie czuwać nad scenariuszem i w przypadku jakiś niejasności i wątpliwości wyjaśniać to z A.J.J.
W filmie zagrają takie sławy jak Alan Rickman, Tom Felton, Emma Watson a także...




Miał już dość. W swoim przeszło dwudziestodziewięcioletnim życiu miał niezły dorobek filmowy, ale ciągle był kojarzony z jednym filmem i z jedna postacią - Draconem Malfoy. Jednak lata pracy w telewizji i kinie nauczyły go skrywać każde, a szczególnie te negatywne emocje.
Uśmiechnął się do piszczącej nastolatki, wymach..ącej jego zdjęciem w stroju do Quidditcha z ostatniej części sagi o Harrym Potterze, kolejnej dał autograf.
Kiedy wreszcie wydostał się z tłumu rozszalałych hormonalnie kobiet i zniknął zza drzwiami hotelu pozwolił sobie na mały grymas.
- No, no, widzę, że nasz Dracuś ma dzisiaj zły humor, co? – Alan Rickman spoglądał na niego spod ironicznie podniesionej brwi – czyżbyś miał już dosyć?
- Tak, ty przerośnięty nietoperzu – odpowiedział kwaśno – nie każdy lubi tłumy rozwrzeszczanych nastolatek wszędzie tam gdzie się poruszy, profesorze Snape.
- Jak mniemam ty należysz do tej kategorii? – klepnął go przyjacielsko w plecy i nacisnął guzik windy – Nie wiem, czym się tak przejmujesz...
Drzwi do winy rozsunęły się i weszli do środka. Prawie się zamykały, gdy nagle z impetem wpadła do środka drobna, jasnowłosa postać odziana w czerń i wylądowała w ramionach Toma Feltona.
- Przepraszam – odezwał się “czarny pocisk” i poprawił na nosie okulary – proszę na piąte – uśmiechnęła się do Alana. Dopiero po chwili do niej dotarło, z kim jest w windzie – Sev... Znaczy się pan Rickman... – spojrzała na Toma – i eee... pan Felton... – na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce. Alan uśmiechnął się do niej rozbrajająco.
- Tak, kochanie?
Upuściła trzymane papiery. Tom schylił się, aby je podnieść. Niestety dziewczyna wybrała ten sam moment i zderzyli się głowami.
- Ała – Tom wyprostował się masując obolałą głowę i patrzył na pochylającą się dziewczynę – mogłaś powiedzieć kotku, że na mnie lecisz...
Dziewczyna natychmiast wyprostowała się jak struna, trzymając przed sobą jak tarczę zebrane dokumenty i zmierzyła go zimnym spojrzeniem.
- Na ciebie? – zza grubych i już niemodnych oprawek okularów spoglądały na niego niebieskie oczy, w których pojawiła się ironia – Wybaczy pan, panie Felton, ale ja wolę bardziej dojrzałych... – ty znacząco spojrzała na Alana – i doświadczonych mężczyzn. Mali chłopcy mnie nie pociągają...
W tej chwili drzwi windy się rozsunęły i dziewczyna wymaszerowała zostawiając ich samych. Dopiero, kiedy winda ruszyła odtwórca roli Snape’a odezwał się do Toma.
- To nieźle ci dogadała – w jego głosie można było wyczuć rozbawienie – no, no, chyba jednak nie każda na ciebie leci, Draconie...
Młody mężczyzna zgrzytnął tylko zębami.


***

- Wrrrr, grrr...!!!
- Coś się stało?
- Stało?! – prawie krzyknęła do słuchawki – a pewnie, że się stało! Spotkałam Rickmana i Feltona, tego...tego...
- Łiii...!!! – rozległ się pisk Sonji – Mojego Dracusia? I co? I co? – usłyszała dźwięki krótkiej szarpaniny i rozległ się teraz głos Anabel – Opowiadaj, co z moim Severuskiem...
Westchnęła.
- Co z Dracusiem? – Sonja znów dorwała się do słuchawki – opowiadaj.
- To... wredny, nieokrzesany typ, który uważa ze każda kobieta na niego leci. Niewychowany...
- Mój Draco...
- Na Merlina! Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie znajdziemy sobie chłopa... – ściągnęła z siebie sukienkę i odrzuciła w stronę fotelu, zostając jedynie w czarnej bluzeczce i skąpych majteczkach z podobizną małego Severusa bawiącego się z wężem – musimy wreszcie zacząć żyć w realnym świecie... – rzuciła ją na pobliski fotel, przy okazji zwaliła otwarte opakowanie cukierków, które rozsypały się po podłodze.
- Łe tam, przesadzasz – rozległ się głos Emily – a z resztą, na co nam chłop... wystarczy, że mamy Severusa... No, a Sonja Swojego Dracusia....
- Taak jassne – weszła pod biurko w poszukiwaniu rozsypanych słodyczy. Usłyszała pukanie – proszę wejść! – odkrzyknęła, zapominając, że nie ma na sobie całej garderoby – To jest chore, że seks kojarzy nam się tylko z niezliczoną ilością czarnych guziczków, mrocznym spojrzeniem czarnych oczu i wielgachnym nochalem...
- Wiesz, co mówią o dużych nosach... – nad nią rozległ się głos prześladujący wszystkie snaperki ze szklanego ekranu. Z wrażenia aż podskoczyła i walnęła głową w blat..
- Ała – wymamrotała, wychodząc spod biurka i dopiero teraz uświadamiając sobie, że nie ma na sobie sukienki. Zarumieniła się.
- Ktoś przyszedł? – spytała po drugiej stronie Emily.
- Tak, właśnie obiekt naszych seksualnych fantazji zmaterializował się przede mną... – w słuchawce rozległ się pisk – Jest nagi, nie licząc srebrno-zielonego krawata – Alan uniósł ironicznie brew – i pary czarnych skarpetek. Na Merlina – westchnęła do słuchawki, posyłając Rickmanowi psotny uśmiech – ależ on ma wielkiego... – jego brew znalazła się jeszcze wyżej – A do tego jeszcze pyta się czy nie mam ochoty na mały grupowy... O boże, zaraz chyba.... - Alan wyciągnął z jej rąk telefon
–Halo? – odezwał się swoim zmysłowym głosem – A więc, przyjeżdżacie?
Usłyszał podwójne westchnienie i cichy pisk dochodzący z dala „Dracusia! Dajcie mi Dracusia!”
- Dla ciebie zawsze profesorze...
- A więc, panno... – zawiesił znacząco głos.
- Anabel.
- A więc panno Anabel? Mamy czekać, czy znaleźć sobie kogoś innego do wspólnej zabawy...
- O Boże... o boże... teraz? No, nie mogę... ale...
- No cóż... a więc żegnaj Anabel... – rozłączył się i podał półnagiej dziewczynie telefon.
Zapadła długa cisza. Anne chcąc ukryć, choć trochę swój brak garderoby wzięła do ręki kilka teczek. On ciągle się do niej bezczelnie uśmiechał.
- Snaperka? – znacząco spojrzał na jej majteczki.
- Ehmmm.... no tego... – zarumieniła się jak piwonia, zasłaniając teczką małego Severusa – Mam nadzieje, że nie czuje się pan... zdegustowany. To są po prostu... eeee... nasze takie wygłupy – jeśli byłoby to możliwe to zapewne rumieniec na jej twarzy przybrałby ciemniejszą barwę – wiernych fanek profesora Snape.
- I Dracona? – w jego oczach zapaliły się przekorne iskierki.
- I jednej fanki Dracona – podkreśliła. Spojrzeli sobie w oczy i po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Rickman przybrał jedną ze słynnych min Mistrza Eliksirów.
- A więc panno Marolow... Kiedy umawiamy się na mały grupowy? – wziął jeden z cukierków leżących na blacie i włożył do ust.
***

„Mała Czarna” ciągle tłukła mu się po głowie. Czuł się trochę urażony jej uwagą na temat jego niedojrzałości i niedoświadczenia...
- Profesor Snape – mruknął pod nosem wychodząc z pokoju i udając się w stronę pokoju scenarzysty. Pewnie jest kolejną niewyżytą seksualnie fanką Nietoperza pomyślał idąc korytarzem. Noce mijają jej na erotycznych fantazjach na temat Postrachu Hogwartu, a na komputerze zapewne ma masę jego zdjęć i podobizn....
Stanął pod drzwiami pokoju 514, który zajmował scenarzysta (a właściwie scenarzystka). Były lekko uchylone. Pchnął je. Do jego uszu dotarł głos Alana mówiący: A więc panno Marolow... Kiedy umawiamy się na mały grupowy?, a jego oczom ukazał się zadziwiający widok. „ Mała Czarna” jak nazwał kobietę z windy stała przed Rickmanem w samej zaledwie bluzce i majteczkach, przyciskając do siebie stertę teczek. Odchrząknął i spojrzał na nich znacząco.
- Szybka jesteś kotku – posłał jej smirka, bezczelnie taksując ją wzrokiem – widzę, że... już planujecie najbliższe tygodnie. Czyżby mała orgietka?
Alan posłał mu swój zabójczy uśmiech.
- Oczywiście – wyciągnął z rąk zawstydzonej, półnagiej scenarzystki teczki i odnalazł tą ze swoim nazwiskiem, odkładając resztę na stojące obok biurko – wiesz, Tom mam jakieś obowiązki w związku z byciem Severusem Snape – wyminął młodego mężczyznę i wyszedł zostawiając ich samych.
Felton dokładnie zlustrował sylwetkę dziewczyny. Niezła. Zaokrąglona tam gdzie trzeba, nie chuda, ani nie gruba. Trochę taki mikrusek pomyślał złośliwie, oceniając jej wzrost na nie więcej niż metr siedemdziesiąt. No i może gdyby nie te okulary...
- Napatrzyłeś się? – z rozmyślań wyrwał go głos ociekający jadem – jeśli tak to byłbyś łaskawy... oświecić mnie, co cię tu sprowadza i pójść sobie? – niezważać na swój wybrakowany strój usiadła na biurku zakładając nogę na nogę - mam... ważne sprawy do załatwienia.
- Jeszcze nie – odpowiedział złośliwie, podchodząc do niej. Ściągnął jej okulary z nosa, muskając jej policzek swoim i zbliżając wargi to jej ucha.
- Jeśli tylko będziesz chciała pokażę ci jak może być przyjemny jeden na jeden – wyszeptał, opisując dokładnie, co może zrobić jej tutaj, na tym biurku. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i niedowierzania. Na koniec lekko przygryzł płatek jej ucha i wyszedł cicho uśmiechając się pod nosem.

Ten post był edytowany przez joenne: 27.07.2007 00:10
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 21.08.2006 17:39
Post #2 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Dalej! Dalej! Kiedy następny post?
Podoba mi się Twoje podejście do Alana (Severusa) i Toma (Dracona).

Wypatrzyłam parę błędów... głównie interpunkcyjnych.
QUOTE
Do jego uszu dotarł głos Alana mówiący A więc panno Marolow... Kiedy umawiamy się na mały grupowy?, a jego oczom ukazał się zadziwiający widok.

Po 'mówiący' powinien być dwukropek, a wypowiedź Alana powinna być w cudzysłowiu.

Ale poza tym... świetne... cud, miód i orzeszki! tongue.gif
Pisz dalej!
Pozdrawiam i nutella.gif dla Ciebie.

Ten post był edytowany przez Ailith: 21.08.2006 17:42


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
rhiamona
post 21.08.2006 18:40
Post #3 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 177
Dołączył: 12.08.2006
Skąd: Z kapusty :D

Płeć: Kobieta



Mam mieszane uczucie. Nawet nie chodzi mi o błędy, których jest trochę. Pomysł mnie jakoś odrzuca. Przypomina mi to te blogi o tokio hotel i ich wielkich miłościach. Ale podoba mi się końcówka, jestem ciekawa co "darco" jej powiedział tongue.gif
nie wiem co myśleć
Pozdrawiam
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
blaire
post 21.08.2006 20:35
Post #4 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 8
Dołączył: 03.09.2005
Skąd: Łódź




Lubie takie ficki, gdzie bohaterami są aktorzy. Muszę przyznać, że jeszcze żadnego z aktorami HP nie czytałam, więc ciekawa jestem jak dalej rozwiniesz akcję. Według mnie to trochę za szybko to się wszystko stało, dopiero co spotkała ich w windzie i już stoi przed Alanem w bieliźnie, a później Tom wchodzi i mówi jej na ucho co chciałby robić z nią na biurku... Jak dla mnie to za szybko się to wszytsko dzieje, mam nadzieje, że dalej będzie lepiej. Pisz dalej smile.gif


--------------------
Tylko w dżemie siła drzemie.
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
joenne
post 05.09.2006 10:55
Post #5 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 03.05.2006

Płeć: Kobieta



Wiem, że tekst nie jest idealny - miałam prawie 4 lata przerwy, jeśli chodzi o pisanie czegoś innego niż wypracowania szkolne. W zamyśle ma to być po prostu lekki tekst, z elementami humorystycznymi i erotycznymi. Taka rozgrzewka. Jak to wyjdzie? Mam nadzieje, że dobrze i chociaż częściowo komuś się spodoba.

A teraz już nie truję tylko daję kolejny rozdział.


II

Anne jak burza wypadła ze swego pokoju i pędem rzuciła się w stronę windy. Była spóźniona. A tego nie lubiła. Należała do osób, które są punktualne i tego samego wymagają od innych. Nacisnęła guzik i nerwowo wpatrywała się w drzwi windy, jakby chciała jej dać do zrozumienia, żeby się pospieszyła. Drzwi rozsunęły się bezszelestnie i prawie jęknęła. Na wprost niej stał bezczelnie uśmiechnięty Felton i mierzył ją tym swoim wzrokiem rasowego samca. Miała ochotę trzasnąć go w gębę i poszukać schodów, albo poczekać na następną. Ale była już i tak wystarczająco spóźniona. Weszła i stanęła obok demonstracyjnie pokazując mu plecy.
- I co? Myślałaś o mojej propozycji? - poczuła jego ciepły oddech na włosach tuż przy uchu.
- To była jakaś propozycja? - spytała niewinnie, wpatrując się w zielono-złoty wzór na tapecie i uporczywie dalej ignorując jego bliskość– nie przypominam sobie.
- Nie? - położył jej swoją rękę na biodrze. Dziewczyna z satysfakcją wbiła obcasik swoich szpilek w jego stopę.
- Nie. Poza tym... - jej głos stał się bardziej zmysłowy, a obcasik teraz wręcz wkręcał się w jego buta. Felton wydał z siebie zduszony jęk bólu - miałam ważniejsze sprawy na głowie – spojrzała mu w oczy i mocniej naprała na jego stopę
- Zwariowałaś?! - odepchnął ją i złapał się za stopę – to bolało – dodał z pretensją w głosie.
- Bo miało boleć Kasanowo
- Aaaa... rozumiem – posłał jej iście ślizgońskiego smirka – lubisz odrobinę perwersji. Było trzeba tak wcześniej kochanie...
W tym momencie przekonał się, że damskie buty naprawdę są niebezpieczne. I to nie tylko w swojej tylniej części. Anne z całej siły przywaliła mu w goleń szpicem. Drzwi windy się otworzyły i wymaszerowała nie obdarzając skręconego z bólu Feltona nawet jednym spojrzeniem.
Dwa jeden, Fretko.

***

Joshua Black mimo młodego wieku był niezwykle utalentowanym i zdolnym reżyserem. W swojej zaledwie piętnastoletniej karierze zdążył otrzymać pięć nominacji i aż trzy oskary. Wśród aktorów był uważany za bardzo wymagającego i bezwzględnego. Na jego temat krążyły różnorakie plotki, a jedna z nich mówiła między innymi, że podobno potrafił wywalić aktora grającego główną rolę za niestawienie się na planie.
Teraz spod zmarszczonych gniewnie brwi uważnie obserwował ekipę filmową “Szpiega”, oceniając każdą osobę z osobna. Jego wzrok zatrzymał się na dwójce spóźnialskich. Z nimi może być trochę problemów, pomyślał, chyba za sobą nie przepadają... podrapał się po brodzie i odchrząknął.
- Jak zapewne wiecie – zaczął – najbliższe trzy miesiące spędzimy wspólnie na planie filmu “Szpieg”. Część z państwa – tu spojrzał na operatorów i dźwiękowców – wie, czego wymagam i czego sobie absolutnie nie życzę podczas trwania naszej współpracy. Przez najbliższe dziewięćdziesiąt dni słuchacie mnie i wypełniacie wszystkie moje polecenia. Zrozumiano? - zmierzył jeszcze raz wszystkich po kolei wzrokiem – i jeszcze jedno- znacząco spojrzał, na Anne i Toma- nie życzę sobie spóźnień. Jesteście tu, aby pracować, a nie się zabawiać. Czy są jakieś pytania? - jego spojrzenie mówiło: lepiej żeby żadnych nie było – nie? To dobrze. Widzimy się jutro na planie o szóstej. Do widzenia.
Kiedy wyszedł wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Ale żyła – podsumowała Emma marszcząc zabawnie nos.
- Nie będzie tak źle... - Rickman uśmiechnął się do niej i zmierzwił jej króciutką czuprynkę – poza tym- mrugnął do niej wesoło – jakby ci się nudziło... - znacząco zawiesił głos.
- To zadzwonię po Henriego, profesorze.
- Och, Hermiono! - teatralnie przyłożył zaciśniętą dłoń do serca – ranisz mnie. Czyżbyś już nic...?
- Profesorze – podjęła grę, spoglądając mu głęboko w oczy – przykro mi, ale ja i Draco...
- A więc to z nim – warknął podchodząc do Feltona i łapiąc go za poły koszuli – zabiję cię, Malfoy! - wycedził, mrużąc oczy.
- Ależ profesorze – głos młodszego kolegi ociekał jadem – to nie moja wina... ona po prostu potrzebuje kogoś młodszego... musi się wyżyć...
- Lepiej uważaj – wyszczerzył zęby. Ich nosy prawie się stykały -Avada Kedawra! - rzucił. Ekipa nie wytrzymała i ryknęła śmiechem. Trójka żartownisiów skłoniła się głęboko.
Anne natomiast uważnie obserwowała wszystko ze swojego miejsca. W jej głowie powstał kolejny plan z serii "Genialne i Wredne". Szybkimi i oszczędnymi ruchami naszkicowała plan swojej małej zemsty. Tom Felton alias Draco Malfoy uciekający przez bandę ścigających go fanek. No i oczywiście niemiejący żadnych szans.

***
- Niezła ta Marlow, co? - Emma Watson kontem oka obserwowała swojego filmowego kolegę, którego w tej chwili charakteryzowano na lorda Handsona. W duchu Em musiał przyznać, że nawet w peruce i toną pudru na twarzy świetnie się prezentuje.
- Możliwe... - zgodził się uważnie wpatrując się w swoje oblicze – ale nie w moim stylu – poprawił uwierającą go falbankę w fularze - Za niska – dodał złośliwie, spoglądając na koleżankę.
- Alan mówił, że mieliście małą scysję... - spojrzała na niego pytająco.
- Widzę, że wielki nietoperz nie próżnuje – stwierdził kwaśno. Ta rozmowa powoli zaczynała go irytować. Poza tym w kostiumie było mu strasznie gorąco – już zdążył donieść, kto i z kim...
- A więc? – nie ustępowała.
- Nie ważne, Em – wstał poprawiając żakiet z drugiej połowy osiemnastego wieku – zresztą, to nasza sprawa. Moja i panny Marlow...
- Ale, o co poszło?
- Mała różnica poglądów – uśmiechnął się, puszczając do niej oczko i wyszedł z charakteryzatorni.
I tak się dowiem Felton.


***

Już pod koniec pierwszego tygodnia zauważono, że Anne Marlow plus Tom Felton równa się niebezpieczeństwo. Anne wpadła na genialny pomysł dokuczania młodemu aktorowi – zwyczajnie “zapominała” informować go o czatujących fankach, co kończyło się chmurnym nastrojem i żądzą mordu u filmowego Malfoya juniora. W tym momencie, jeśli spojrzenie mogłoby zabijać Anne zapewne byłaby martwa.
Uśmiechnęła się uroczo przez stół do operatora jednej z kamer i upiła łyk kawy. Tom zgrzytnął zębami i usiadł obok na krześle.
- Jesteś...
- Wiem – uśmiechnęła się do niego.
- Ja ciebie...
- to też wiem
- Ty...
- Ooo widzę, że Dracuś zły się robi – złapała go za nos i zaczęła tarmosić – biedny chłopczyk.
Złapał jej dłoń w nadgarstku i ścisnął.
- Przestań – warknął, przyciągając ją do siebie.
- A czy ja coś robię? - spytała niewinnie i skrzywiła się, kiedy jego uścisk się wzmógł.
- Nic nie robisz... - uśmiechnął się drapieżnie, kładąc jej dłoń na swoich spodniach– a mogłabyś wiele – usłyszała jego aksamitny szept – na przykład te twoje słodkie usteczka mogłyby zająć się czymś bardziej pożytecznym niż ciągłe złośliwości – przycisnął wymownie jej dłoń na swoim kroczu. Dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze. Szlag by to!
- Za to, co zrobiłaś – jego głos dalej sączył się do jej ucha – powinienem zmusić cię, żebyś tutaj wynagrodziła mi to, co zrobiłaś – odgarnął kosmyk opadających na jej policzek włosów, – ale... jako, że jestem wyrozumiałym facetem... poczekam.
Puścił jej dłoń i starł zabłąkany okruszek z kącika jej ust, uśmiechając się przy tym.
- Do zobaczenia... później, Cnotko – uśmiechnął się odchodząc od stołu. Prawie słyszał jak Anne ze złości zgrzyta zębami. Świat od razu wydał mu się piękniejszy.
Remis, kotku.

***

- ^&*))(*)*&^%$$%
- Eeee, Anne? Wszystko ok?
- Taak jassne – syknęła do słuchawki – tylko jak możecie przyślijcie mi jakiś pistolet, co? Muszę kogoś zabić.
- Co znów zrobił?
- Jak myślisz? Przypiekanie na wolnym ogniu czy może pal, tak jak w tym polskim filmie, co?
- Anne...
- Masz racje to za mało wyrafinowane... - ciągnęła swój monolog, a Anabel była wdzięczna za to, ze dziewczyny jeszcze nie wróciły, a szczególnie Sonja, która tak kochała filmowego drania – może hak? Albo jeszcze lepiej – kastracja na żywca. Co o tym sądzisz?
- Anne... - w głosie przyjaciółki pojawiła się ostrzegawcza nuta – zajęłabyś się czymś “twórczym”, fani czekają...
- To sobie jeszcze poczekają... na razie nie mam głowy do pisania. Chyba, że...- zawiesiła głos - Sonja zgodzi się na to żeby Draco umierał w strasznych męczarniach... – dodała z mściwą satysfakcją
- Rany! To już aż tak źle?
- Tak, kastracja na żywca to najlepszy pomysł...
Anabel jęknęła.

***

W czasie lunchu Tom zauważył, że większość osób z ekipy była czymś rozbawiona i co chwile ktoś zerkał w jego kierunku i chichotał. Zirytowany postanowił się dowiedzieć, o co chodzi. Dostrzegł Em przy bufecie i podszedł do niej, mierząc ją podejrzliwym wzrokiem.
- Co jest? Wydajecie się tacy... weseli.
- Och! - na twarzy jego towarzyszki pojawiły się urocze dołeczki – nie wiesz? No, cóż moje kondolencje... musi ci być ciężko... naprawdę ci współczuję...
- Ale, o co chodzi?! - zmarszczył brwi niczego nie rozumiejąc. Watson zachichotała i podała mu kartkę. Kiedy dotarło do niego, co przedstawia, zrobił się cały czerwony na twarzy, a w jego zielonych oczach pojawiła się żądza mordu.
- Zabiję – wycedził zgniatając arkusz papieru – zabiję, ukatrupię, niech no tylko dorwę... Widziałaś ją? – spytał zaciskając pięści.
- Kogo?
- Marlow, tę... złośliwą i wredną jędzę. Muszę ją... z nią porozmawiać.
- Eeee... pewnie pracuje... – Em poczuła się niepewnie pod jego wściekłym spojrzeniem. Znała go już spory szmat czasu, ale jeszcze nigdy nie widziała go aż tak wściekłego – no wiesz w końcu jest scenarzystką...
- Wiem – odwarknął, chowając papierową kulkę do kieszeni – A teraz niestety muszę cię przeprosić... Mam coś do załatwienia.
Odwrócił się i wyszedł z jadalni. Em przygryzła wargę.
- Coś się stało? – obok, niewiadomo skąd pojawił się Alan.
- Można tak powiedzieć. Tom zobaczył komiks... no i...
- Aha – uśmiechnął się, nakładając sobie kolejną porcję sałatki – i niech zgadnę nie spodobał mu się?
- Gorzej, teraz planuje zamordować autorkę.
- Uuu... zaczyna robić się ciekawie... – szturchnął ją łokciem w bok – a przed nami jeszcze ponad dwa i pól miesiąca... Może soczku pomarańczowego?

***

- MARLOW!!! – jego wściekły głos odbił się echem w pomieszczeniu gdzie pracowała, jednak najwyraźniej nie zrobił na niej żadnego wrażenia, bo dalej uważnie wpatrywała się w ekran monitora i coś pisała. Mężczyzna podszedł bliżej i walnął pięścią w stół. Kubek z niedopita kawą zachybotał się niebezpiecznie i Anne spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Co? A to ty – zmierzyła go zimnym spojrzeniem z nad szkieł okularów – w czym mogę pomóc, panie Felton?
- Powinienem cię udusić, zabić, ukatrupić – pochylił się nad nią i do jego nozdrzy doleciał delikatny zapach perfum. Wyciągnął dłonie w stronę jej szyi.
- Co ja takiego zrobiłam – spojrzała niewinnie, odsuwając się jak najdalej poza zasięg jego rąk – siedzę sobie spokojnie i pracuję.
- Ach tak... – wyciągnął z kieszeni kartkę i rozwinął, podsuwając jej pod nos – a to, to, co? Liścik od fanki?
Anne z ledwością powstrzymała napad śmiechu.
- No, wiesz... nie wiedziałam. Współczucie Felton – dodała złośliwie.
- Zabiję – rzucił się jak tygrys w jej stronę, omijając biurko. Dziewczyna tylko dzięki szybkiemu refleksowi, uciekła przed jego atakiem.
- No wiesz, to zakrawa o molestowanie seksualne – stanęła po drugiej stronie biurka – chociaż w twoim stanie...
Tom zawarczał i znów ruszył do ataku. Tym razem dorwał ją w momencie, gdy miała otwierać drzwi i przygwoździł swoim ciałem.
- Już ci całkiem odbija Felton – odpowiedziała wpatrując się w jego usta – Jak chcesz to mogę polecić ci całkiem niezłego terapeutę...
- Nie potrzebuję terapeuty! – wybuchnął, wzmacniając nacisk– on raczej tobie by się przydał. To jest... to było... niesmaczne!
- Och tak?!
- Tak – odwarknął, wpatrując się w jej usta. Nagle poczuł, że musi ją pocałować. Teraz. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na jej ciele.
- Jesteś wredną jędzą Marlow – wyszeptał prosto w jej usta i zanim dziewczyna zdążyła zareagować, pocałował. Próbowała go odepchnąć, ale po chwili poddała się jego ciepłym wargom i niecierpliwemu językowi. Westchnęła, kiedy jego dłoń zawędrowała do jej piersi i poprzez cienki materiał bluzki pieścił jej brodawki. Dziewczyna oddała pocałunek, wplatając dłonie w jego włosy.
Och, tak! Pomyślała, ale po chwili otrząsnęła się z amoku pożądania i jednym ruchem walnęła go w najczulsze miejsce. Tom odsunął się od niej zwijając z bólu.
- k....! Dlaczego to zrobiłaś?! – spojrzał na nią ze złością, trzymając się za bolące miejsce – chcesz, żebym zawiódł moje fanki? – mimo okropnego bólu, dowcip go nie opuszczał. Wystawiła mu język i wymknęła się z pokoju, uciekając jakby goniło ją stado rozszalałych śmierciożerców.
- Jędza – wymamrotał wpatrując się w drzwi.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 05.09.2006 17:36
Post #6 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



Znalazłam parę błędów interpunkcyjnych, ale akcja ciekawie się rozwija. Choć, jak na prawdziwą snaperkę przystało, brakuje mi tam Severuska (alias Alana). biggrin.gif
Podoba mi się pomysł z punktem widzenia reżysera - wydaje się mieć ciekawe poglądy. No i cóż jeszcze mogę napisać... czekam na dalsze posty.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Roma
post 05.09.2006 22:36
Post #7 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 33
Dołączył: 09.04.2005
Skąd: K-K




Mi się podoba. W końcu ktoś kto od razu nie rzuca się "Dracusiowi" na szyje i krzyczy I LOVE YOU wink2.gif
Pomysł oryginalny. Czekam na kolejne części.
Pozdrawiam
Roma


--------------------
Kiedy już wszędzie mało mnie będzie...
musisz wiedzieć,
że by przeżyć taką chwilę
warto czekać wiek.

[ *** ]
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Malice
post 09.11.2006 18:56
Post #8 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 09.11.2006




Kiedy następna część? Nie mogę się doczekać! biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kedos
post 09.11.2006 21:43
Post #9 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 45
Dołączył: 09.05.2005




I kibice szaleja!!!!! Bardzo fajne biggrin.gif Jest kilka bledow ale nie chce mi sie ich ponownie szukac tongue.gif Noo to pisz kobieto dalej masz nutella.gif na dobre samopoczucie i niech wena bedzie z tobą ;P


--------------------
Przeczytanie tego zajmie Ci mniej niż 5 sekund życia ;)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Katon
post 09.11.2006 21:43
Post #10 

YOU WON!!


Grupa: czysta krew..
Postów: 7024
Dołączył: 08.04.2003
Skąd: z króliczej dupy.

Płeć: tata muminka



Fik o aktorach? O nie. Jakas bizantyjska przesada. Napisz coś normalnego. Bo w sumie umiesz pisać.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kedos
post 09.11.2006 22:47
Post #11 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 45
Dołączył: 09.05.2005




Katon nie wiem co ci sie nie podoba, wg mnie to takie odbicie od normy i fajnie jej to wyszlo


--------------------
Przeczytanie tego zajmie Ci mniej niż 5 sekund życia ;)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sihaja
post 09.11.2006 23:39
Post #12 

Członek Zakonu Feniksa


Grupa: czysta krew..
Postów: 1716
Dołączył: 12.06.2003
Skąd: Z Nibylandii

Płeć: Kobieta



Pomysł hmmm, powiedzmy, że orginalny, ale fick nie podoba mi się. Za bardzo skupiony na jednym.


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Aida o poranku
post 12.11.2006 20:48
Post #13 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 11.11.2006

Płeć: Kobieta



Genialne. Uważam że to świetny pomysł z tymi aktorami, bo niby nie ma malfoya a jednak jest, tylko pod innym imieniem... pomysł jest dośc oryginalny i piszesz w bardzo fajny sposób, wciągnęło mnie już od pierwszego zdania. I już nie mogę się doczekać następnej części wink2.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
joenne
post 30.11.2006 00:35
Post #14 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 03.05.2006

Płeć: Kobieta



Dziękuje bardzo za komentarze;]. Cieszę się, że ktoś w ogóle to czyta
Dalsze części postaram się zamieścić w ciągu najbliższych dni (na reszcie mam w miarę stały dostęp do neta:D).
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 30.11.2006 20:46
Post #15 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



No.
Wreszcie.
Wiesz... ja nie lubię ludzi poganiać, ale za tym tekstem to ja się trochę stęskniłam. biggrin.gif
Cieszę się, że wreszcie pojawi się nowa część.
Czekam z niecierpliwością i weny życzę.
Ailith


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
joenne
post 09.12.2006 11:52
Post #16 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 03.05.2006

Płeć: Kobieta



Oto dalsza część... Niestety pewnie roi się od błędów, za co serdecznie przepraszam, ale na razie pracuje w Wordpadzie bo system mi padł i musiałam wszystko sformatować.
życzę miłej lektury:]


III

Przez następne dni nie miał okazji porozmawiać z Anne sam na sam. Ba, nawet jak na nią rzadko ją widywał. Jedynie w przelocie, kiedy w porze lunchu, albo kolacji wpadała coś zjeść i znów znikała w swoim pokoju. Co ciekawe, nawet sam Joshua Black zdawał się nie mieć nic przeciwko temu. Tom zirytowany ciszą i brakiem ciętych uwag dziewczyny w końcu, się na nią zaczaił. Akurat, wychodziła z windy, zaczytana w coś co znajdowało się wewnątrz błękitnej teczki.
- Cześć jędzo – niespodziewanie stanął jej na drodze. Zrezygnowana westchnęła i podniosła na niego wzrok.
- Jestem zajęta. Czegoś konkretnego? – posłała mu jedno ze spojrzeń typu „streszczaj się bo czasu nie mam”. W odpowiedzi posłał jej swojego słynnego smirka „dla mnie go znajdziesz zawsze, kochana”.
- To co, kiedy?
- Co kiedy? – spytała zirytowana.
- Kiedy wreszcie przyznasz się sama przed sobą, że mnie pragniesz i pozwolisz, abym pokazał ci jak może być przyjemnie... – przejechał palcem po jej policzku, delikatnie dotykając kącika ust.
- Odwal się po prostu ode mnie, co Felton? – warknęła, odpychając jego dłoń - Wiem, że nasza znajomość nie zaczęła się zbytnio... – urwała, szukając właściwego słowa – udanie, ale oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi i chyba potrafimy zachowywać się jak dorośli ludzie.
- A więc co proponujesz?
- Zawieszenie broni – jej niebieskie oczy wpatrywały się w niego zza połówek okularów – rozejm? – wyciągnęła w jego stronę dłoń. Ujął ją delikatnie.
- Rozejm.
- A więc dobra – zabrała dłoń i wyminęła go – ja wracam do swoich zajęć. Do zobaczenia później, kumplu – uśmiechnęła się krzywo.
- Później kumpelo – puścił jej oczko i patrzył jak odchodzi. W tym momencie wydała mu się niezwykle odmienna od tej Anne, którą spotkał na samym początku. Wtedy wulkan kipiący energią, dowcipem i humorem, a teraz zimna i bezosobowa góra lodowa. Zastanawiał się co może być tego powodem.
Kłopoty rodzinne? Problemy w pracy? Rozstanie z kochankiem? Na samą myśl o dziewczynie w ramionach innego poczuł irracjonalną złość.
Dorośli ludzie, tak? pomyślał, no cóż, przecież każdy z nas w głębi duszy jest dużym dzieckiem...


***

Chociaż nigdy by się do tego oficjalnie nie przyznał Alan Rickman uwielbiał czytać twórczość młodych ludzi związaną właśnie z postacią, którą grał. Wszystko zaczęło się dość niewinnie od zwykłej ciekawości spowodowanej setkami e-mail’ów od fanek profesora, zbulwersowanych tym co z ich ukochaną postacią zrobiła autorka... Najbardziej, z racji tego, że grał profesora Snapea, opowiadania gdzie występował złośliwy Mistrz Eliksirów należały do jego ulubionych. Oczywiście nie gardził też tymi z udziałem innych bohaterów z „Harry'ego Pottera” pod warunkiem, że byli z Domu Węża. Zresztą na większości forów, które namiętnie zwiedzał był zalogowany jako Severus Snape, albo Mistrz Eliksirów. Teraz z niezadowoloną miną wpatrywał się w ekran monitora. Jak dziecko czekał na kolejną część „Czarnych Dusz”, autorstwa Manarownel. Był zawiedzony faktem, że autorka od dłuższego czasu nie umieszczała kolejnych części – szczególnie dlatego, że to było jego ulubione opowiadanie gdzie wredny tłustowłosy mężczyzna z długim nochalem podbijał kolejny raz dzielne i dumne serduszko Hermiony Granger.
Mruknął pod nosem i zaczął pisać post:

Jestem bardzo rozczarowany. Czyżby autorka zapomniała o swoich fanach?? Minął już miesiąc, a tu ciągle nic. Ani widu, ani słychu. Czekam.
Mam nadzieję, ze nie będzie to kolejne opowiadanie które trafi d lamusa z racji tego, że szanowna autorka je porzuciła.
ME


Zadowolony wcisnął opcje „wyślij” i dalej zwiedzał dział z ff. Niespodziewanie, wyskoczyło mu okienko z informacją, że ma wiadomość. Kliknął.

Ty patafianie jeden! Takie komenty to wiesz gdzie możesz sobie wsadzić! Zdarzało się przecież, że ludzie dawali party po czasie dłuższym niż jeden miesiąc, więc nie wiem czego się czepiasz. Opowiadanie na pewno będzie skończone.
Moderator Arcywredny
BELANA


Odchrząknął i wyprostował się w fotelu. Czytając wiadomość poczuł się jak skarcony nastolatek, który coś przeskrobał. Dopił resztkę wina i zaczął pisać odpowiedź:

Szanowna Belano!
Moja reakcja na pewno nie jest odosobniona. Tak jak ja myśli zapewne większość fanów „Czarnych Dusz”, ale w przeciwieństwie do mnie wolą milczeć.
Arcywielki
Mistrz Eliksirów


Trochę później, przeglądając forum zauważył, że pod jego nazwą użytkownika pojawił się podpis: „Tchórzofretka”.


***
Anne bezmyślnie wpatrywała się w ekran monitora. W ciągu godziny napisała zaledwie dwa zdania i dalej nie wiedziała co ma być. Westchnęła ciężko i wstała od komputera. Czuła, że jej wena urządziła sobie dłuższy urlop i jak na razie nie miała ochoty z niego powracać, nawet mimo ponagleń formułowiczów.
- A wiecie gdzie możecie sobie te skargi składać – wymamrotała sama do siebie, patrząc na migający kursor i zamknęła komputer bezceremonialnie naciskając guzik z napisem: „POWER”.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała okropnie. Potargane włosy, blada cera z podkrążonymi oczami i spływającymi na twarz przetłuszczonymi włosami. Pogniecione ubranie podkreślało tylko obraz nędzy i rozpaczy jakim była. Z jękiem odwróciła się od lustra i poczłapała w stronę łóżka.
- Nienawidzę facetów – wymamrotała zrzucając kapcie i poddając się działaniu grawitacji, opadła na miękki materac – a ciebie w szczególności Felton...


***
Tom miał plan. Plan według niego idealny, aby odegrać się na pannie Marlow. Nie posiadał, tak jak Anne zdolności rysunkowych, ale za to miał tytuł magistra z informatyki, wdzięk osobisty no i oczywiście aparat, co dawało mu spore możliwości działania. Flirtując jedną z hotelowych pokojówek zdobył klucz do pokoju Anne, i teraz prawie o pierwszej nad ranem z aparatem zawieszonym na szyi otwierał drzwi do jej pokoju. Panował półmrok. Przez odsłonięte żaluzje do środka wpadały słabe promienie światła z ulicy. W głębi zauważył łóżko i skulone na nim ciało. Podszedł bliżej i na chwilę wstrzymując1) oddech kiedy dziewczyna poruszyła się przez sen. Teraz tylko musiał zapalić boczne światło aby móc zrobić zdjęcie. Pstryknął przełącznik lampki stojącej obok.
Dziewczyna ocknęła się i nieprzytomnie spojrzała na niego. Dopiero po chwili dotarło do niej, że jego tutaj być nie powinno.
- Co tu robisz Felton? – spojrzała na niego groźnie marszcząc brwi. Skrzywiła się czując kolejną falę bólu i zwijając się do pozycji embrionalnej – a zresztą, mniejsza o to, po prostu spadaj! – przymknęła oczy i przygryzła wargę. Tom zaniepokoił się.
- Dobrze się czujesz? – spytał uważnie przyglądając się jej twarzy. Nawet w tym świetle wydawała się być blada – Anne? – w jego głosie można było usłyszeć troskę.
- A jak się mam czuć? – warknęła otwierając oczy – umieram, a jakiś debil budzi mnie w środku nocy, bo...- urwała i zawiesiła znacząco głos. Odchrząknął.
- Mogę ci jakoś pomóc?
- Tak, wyrwij mi wnętrzności! – znów warknięcie.
Tom nie rozumiejąc dziwnego zachowania dziewczyny, brnął dalej.
- Anne... co cię boli? Może wezwać lekarza?
Prychnęła jak rozłoszczona kotka.
- Mam okres, debilu! – krzyknęła odwracając się do niego plecami – i chcę pocierpieć w samotności.
- Anne... – zdjął z szyi aparat, usiadł obok niej i pogłaskał po splątanych włosach. Dziewczyna zignorowała go. Zrezygnowany westchnął i złapał ją za ramię – brałaś coś?
- Nie, wiesz! – warknęła zirytowana – powiedziałam ci, wynoś się i daj mi spokój!
- Anne... – zaczął, ale dziewczyna walnęła go poduszką i nakryła się kołdrą, także dotarł do niego tylko stłumiony głos:
- Spadaj!
Nie wiedział co ma zrobić. Zwykle w jego towarzystwie kobiety tak się nie zachowywały. Westchnął i położył się obok, wślizgując pod kołdrę.
- Co..? – spojrzała na niego zdezorientowana.
- Ciii... – przytulił się do jej pleców i położył dłoń na jej brzuchu delikatnie masując. Ból trochę się zmniejszył i – śpij, Anne...
Jutro, pomyślała przymykając oczy i poddając się jego władzy , jutro mu wygarnę...

***

Hilary Ferry uśmiechnęła się chytrze patrząc jak bożyszcze wszystkich kobiet znika w drzwiach pokoju scenarzystki. Szykowała się kolejna ciekawa historia. Akurat na pierwsze strony gazet.
No, no kto by pomyślał, że Felton zainteresuje się taką szarą myszką... Może... pod tą fasadą zgryźliwości i złośliwości skrywa się prawdziwy wulkan seksu?[/I]
Od ponad dwóch tygodni czekała, aż coś wydarzysię coś co warte by było pierwszej strony. Teraz temat sam wpadł jej w ręce. Nie namyślając się długo wróciła do siebie i zaczęła pisać obszerny artykuł na temat domniemanego romansu tej dwójki.
Jeszcze jakiś czas temu skrzywiłaby się na myśl, że musi włazić w czyjeś życie z buciorami i wyciągać na wierzch wszystkie ich ciemne sekreciki, niekonieczne zgodne z prawdą. Ale wtedy była jeszcze żoną właściciela redakcji i jedyne czym musiała się zajmować to prowadzenie kącika dla kobiet i odpowiadanie na listy czytelniczek. Skrzywiła się i wyrzuciła z głowy obraz swego byłego męża skupiając się jedynie na treści artykułu.
Tom Felton, znany przede wszystkim z serii filmów o „Harrym Potterze” jako Draco Malfoy, a także uznany za najprzystojniejszego i najbardziej seksownego aktora ostatniego roku, znów podbił kolejne serce. Tym razem jego ofiarą jest Anne Marlow, scenarzystka i najbliższa współpracownica tajemniczej J.J. Maxwell...

***

Obudził się jako pierwszy i przez dłuższą chwilę przypatrywał się leżącej obok kobiecie. Uśmiechnął się czule widząc jak zabawnie marszczy nosek i brwi przez sen. Odgarnął ciemne pasmo opadające jej niedbale na policzek. Anne westchnęła i mruknęła coś niewyraźnie przez sen, zalotnie kręcąc pupą wtuloną w jego ciało. Jego dłoń zawędrowała na jej biodro, a potem wślizgnęła się pod bawełnianą koszulkę i dotarła aż do piersi. W odpowiedzi dziewczyna wygięła się jak kot i zamruczała. Przygryzł płatek jej ucha.
- Anne... – wyszeptał, liżąc delikatnie jej ucho – obudź się kochanie...
Dziewczyna znów coś mruknęła, otworzyła oczy i spojrzała na niego nieprzytomnie.
- Coo? – wyciągnęła się i zmarszczyła brwi, kiedy do niej dotarło, kto jest wraz z nią w łóżku – Felton? Co ty wyprawiasz?
W odpowiedzi zacisnął dłoń na jej piersi i zaczął ustami pieścić jej szyję.
- A jak myślisz, kochana...
- Spadaj zboczeńcu! – rzuciła w jego stronę, odpychając go i wydostając się z jego ramion. Wstała z łóżka. Nagle zbladła i zachwiała się, kiedy zalała ją fala bólu w podbrzuszu – o shit! – zaklęła. Tom natychmiast wyskoczył z łóżka i znalazł się obok.
- Może lepiej, nie wstawaj, Anne – wziął ją na ręce i wsadził z powrotem do łóżka przykrywając pod samą szyję – Masz coś przeciwbólowego? – spytał.
- A co głowa cię boli? – rzuciła, siląc się na dowcip.
- Anne...
- I tak nie pomogą...
- A co...? – zawiesił pytająco głos. Westchnęła zrezygnowana.
- Gorąca kąpiel i kieliszek wina. Wino stoi w szafce biurka, a kieliszek pewnie w łazience - przymknęła oczy i próbowała nie myśleć o niczym. Słyszała krzątaninę Feltona. Po dłuższej chwili poczuła jak ją odkrywa i bierze na ręce.
- Kąpiel gotowa, księżniczko – wyszeptał stawiając ją na dywaniku w łazience. Obok wanny na taborecie stał kieliszek wina.
- Dzięki, Tom – powiedziała do wychodzącego mężczyzny
- Nie ma sprawy, złotko – puścił do niej oko i zamknął za sobą drzwi. Anne rozebrała się i zanurzyła w pachnącej i parującej wodzie. Czuła, że ból w podbrzuszu zmniejsza się. Upiła łyk wina i przymknęła oczy. Było jej dobrze. Czuła jak mięsnie się rozluźniają. Zanurzyła się głębiej.
Tymczasem Tom wykręcał numer do swojego przyjaciela Thorna Satlera, z którym znali się praktycznie od dziecka. Obaj chodzili do tego samego przedszkola, potem do szkoły, a podczas studiów wynajmowali razem mieszkanie. W telefonie rozległy się dwa sygnały. Po chwili usłydsza zaspany męski głos:
- Czego?
- Cześć, stary!
- A to ty Tom. Coś się stało, że dzwonisz tak wcześnie.
- Właściwie tak... – nie wiedział jak zacząć – słuchaj... eee... co zrobić jak kobieta ma te... no „ciche dni”?
- No, stary myślałem, że znasz się na kobietach i wiesz co się robi, kiedy są obrażone... – zakpił.
- Nie, to nie o to mi chodzi. Ona... eee... no wiesz, chodzi o jej... no o brzuch generalnie – plątał się.
- Chcesz powiedzieć, że będziesz tatusiem. No, to jeszcze ciekawiej...
- Nie! – czuł wpełzający na jego twarz rumieniec. Odchrząknął ciesząc się, że Thorn jest daleko i nie widzi jego purpurowych rumieńców – pytam poważnie. Ją strasznie boli i nie wiem co... Może ty mi powiesz, w końcu jesteś „babskim lekarzem”.
Thorn westchnął.
- Daj jej coś przeciwbólowego. Jak nie pomorze zaaplikuj trochę alkoholu, umieść w ciepełku i spełniaj każdą jej zachciankę. Może być trochę marudna i nie w humorze. Aha – dodał – niech przypadkiem nie wpadnie ci do głowy pomysł z kąpielą w tym czasie to może być niebezpieczne i spowodować krwotok. Pamiętaj – żadnych kąpieli.
- Żadnych kąpieli... – powtórzył jak echo – dzięki, stary – szybko odłożył słuchawkę i wparował do łazienki. Anne nie zdążyła nawet otworzyć ust kiedy jednym ruchem podniósł ją, owinął w leżący obok ręcznik i zaniósł do łóżka.
- Żadnych kąpieli – powiedział. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- O co ci chodzi?
- Wiesz, że kąpiele są niebezpieczne w… eee... twoim stanie? – westchnęła ciężko.
- Wiesz co, Malfoy – zaczęła kąśliwie – wracaj lepiej na plan, bo Black zapewne już zastanawia się podziewasz i gotów jest cię powiesić wiesz ZA CO.

***

No cóż nie pomyliła się bardzo. Joshua wychodził wprost z siebie. Był wściekły. Nienawidził takich sytuacji gdy aktorzy nie przychodzili na plan i musiał na nich czekać. Zwłaszcza odtwórcy głównych ról. Zgrzytnął zębami, posyłając młodej charakteryzatorce groźne spojrzenie i zapalił papierosa, mierząc spod byka kamerzystę i dźwiękowca.
- Ty! – warknął w stronę młodego mężczyzny zajmującego się oświetleniem – lecisz na górę i znajdujesz mi Feltona. Ma jak najszybciej stawić się u mnie. A reszta ma wolne. Do wieczora – dodał wstając i wychodząc ze studia.
- No to nasz kasanowa ma przesrane – stwierdziła Emma, rzucając figlarne spojrzenie Rickmanowi.
- Zapewne – posłał jej słynny uśmieszek filmowego profesora – ale jeśli jest z tym kim myślę, to sądzę, że warto było…
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 09.12.2006 14:45
Post #17 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



No... w końcu... cóż... błędów faktycznie trochę było... zwłaszcza interpunkcyjnych, ale wiem jak to jest, więc się nie czepiam.
Cóż... akcja rozwija się ciekawie, w odpowiednim tempie... najbardziej podobał mi się motyw Rickmana czytającego fanfiction... biggrin.gif
Felton jak zawsze iście Malfoyowski.
Ciekawe. Podoba mi się.
Czekam na następne party, weny życzę i chęci.
Ailith.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
joenne
post 15.02.2007 10:21
Post #18 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 03.05.2006

Płeć: Kobieta



Dziękuję Ailith za komentarz. Naprawdę staram się pracować nad interpunkcją, ale tak srednio mi to idzie. Cenię sobie bardzo wasze uwagi, zarówno te pochlebne jak i krytyczne. Pisząc kolejne części staram się do nich ustosunkować.
Mam nadzieje, że wam się podoba.
Miłego czytania ;)

IV

Jeśli ktoś kiedykolwiek szukałby sobowtóra 32-letniej profesor Minevry McDonagall to z pewnością odnalazłby go w osobie Annabell Paterson, w ekskluzywnej szkole w centrum Londynu. Oczywiście tylko z wyglądu, bo charakter miała bardziej wybuchowy, typowy dla rudowłosych kobiet, które zresztą skrzętnie skrywała pod szamponem koloryzującym „ciemny brąz”.
Minęła jeden z zakrętów szkolnego korytarza i stanęła patrząc na chłopca, który wpychał szpilki w dziurkę od klucza. No, tak Nicky Lomfay, mały blond włosy rozrabiaka z wyglądem małego aniołka i z iście szatańskim charakterem. Odkaszlnęła chcąc zwrócić jego uwagę. Mały przestępca drgnął i uśmiechając się szeroko spojrzał na nauczycielkę.
- Dzień dobry pani Paterson.
- Dzień dobry Nickolasie. Mogę wiedzieć, co robiłeś z tymi szpilkami? – spojrzała na niego znad swoich okularów.
- Ze szpilami? – zrobił wielkie oczy – ale pani profesor, to są mrówki!
Podniosła jedną z podłogi i przyjrzała się dokładnie.
- Mrówki mówisz? Tylko, że wyglądają jak zwykłe szpilki z tablicy na pierwszym piętrze, chłopcze.
- Ale to naprawdę są mrówki! Tylko musiałem je transmutować! Żeby mnie nie pogryzły - przekonywał
Annabell westchnęła i przyklęknęła obok chłopca.
- Nicky, świat Harry'ego Pottera nie istnieje naprawdę. Czarów niestety nie ma. A co do tych szpilek to będę musiała porozmawiać z twoimi rodzicami – chłopiec spuścił głowę, Annabell poczuła się w tym momencie podle, ale wiedziała, że jako nauczycielka inaczej postąpić nie może. Potargała mu blond czuprynę i uśmiechnęła się – a teraz Młody jazda na lekcje. Jeśli się nie mylę masz teraz angielski, a zmieniacza czasu to ty raczej nie masz.
Chłopak pędem zniknął za rogiem, tak, że nawet nie zdążyła zwrócić mu uwagi, że po korytarzach się nie biega. Znowu westchnęła i pokręciła głową.
No tak, pouczam chłopca, a sama mam głowę przepełnioną głupim marzeniami. Żałosne.


***

To, że Tom miał przesrane było mało powiedziane. Joshua Black znalazł bardzo wyrafinowany sposób pokazania młodemu aktorowi gdzie jego miejsce. Prawie cztery godziny nagrywali scenę gdzie główny bohater wysiada z powozu, dostaje w głowę i pada w błoto. Reżyser czuł swoistego rodzaju satysfakcję z faktu, że jak zdążył zauważyć Felton był na skraju wytrzymałości i ma dosyć. Spojrzał kątem oka na powód kary aktora. Anne siedziała z boku i notowała coś w swoim zeszyciku. To co działo się dookoła raczej do niej nie docierało. Już wcześniej spostrzegł, że robiła to nader często, a gdy ktoś jej przerwał patrzyła zdezorientowana i dopiero po chwili docierało do niej gdzie jest. Miał pewne podejrzenia, co do Anne Marlow i postanowił je sprawdzić. Jego uwaga znów skupiła się na leżącym w błocie mężczyźnie (Tom obliczył, że to był już 25 raz, kiedy wylądował twarzą w błocie, trzeci, kiedy ta ohydna maź dostała mu się do nosa i drugi do ust).
- Źle! Jeszcze raz! Co to ma być?! – krzyknął Black, rzucając scenariusz na stolik – kręcimy film, a nie tanią podróbkę jakiegoś kiczu!
Tom wstał i otarł twarz z błota. Podszedł do Blacka. Z jego postawy i wyrazu twarzy można było wyczytać jak bardzo jest wściekły i zły.
- Mam dość – wycedził, a błoto z jego brody kapało mu na i tak zabłoconą koszulę – to będzie ostatni raz, czy ci się to będzie podobało czy nie. A potem – dźgnął go palcem w pierś - idę do siebie, wezmę ciepłą kąpiel, zjem coś i pójdę spać!
Odwrócił się na pięcie i poszedł przygotować do powtórki. Całą ekipę zatkało. Wreszcie ktoś sprzeciwił się Blackowi. Patrzyli jak zamurowani. Rzucił im spojrzenie wściekłego bazyliszka i otworzył scenariusz udając, że czyta. Nie zauważył tylko, że trzyma go do góry nogami.
- Mimo, …ze sprawia mi najwyższą przyjemność patrzenie jak Mal... eee Felton tarza się w błocie, to niestety chyba ma rację – Anne przysiadła obok i odwróciła scenariusz, który trzymał w dłoniach – tak chyba lepiej.
Spojrzał na nią, tak jak zapewne Snape patrzył na Harry'ego. Uśmiechnęła się.
- Daj spokój Josh, tak to możesz sobie straszyć dzieci w przedszkolu.
- Dotąd zawsze działało – wymamrotał, a dziewczyna dostrzegła w jego oczach psotne iskierki.
- Ale nie na mnie – nachyliła się konspiracyjnie – wiesz, ja swego czasu kręciłam z takim jednym. No wiesz wredny charakter, złośliwy, z takim wielgachnym nochalem i krzywymi zębami. Zawsze nosił się na czarno.
- Aha.. to wszystko wyjaśnia... – kątem oka zauważył, że Felton wrócił z garderoby i się im przygląda z kwaśną miną. Położył rękę na jej kolanie i spojrzał w oczy.
- Może zjesz dzisiaj ze mną kolacje... Anne? – uśmiechnął się zmysłowo.
- Czemu nie, panie reżyserze... – odpowiedziała także uśmiechem. W oczach obojga płonął ten sam szatański błysk. Zrozumieli się bez słów.
- To zaczynamy czy będziesz flirtował dalej, Black?!
Zemsta jest słodka.

***
Tom wcale nie śledził tej dwójki. Po prostu także miał chęć zjeść coś w restauracji, a miejsce w ciemnym rogu sali z widokiem na stolik gdzie siedział Joshua i Anne było wybrane zupełnie przypadkowo. Po prostu był tu już raz i polubił to miejsce, to znaczy wtedy ktoś inny je zajmował, ale i tak mu się ono podobało. Zmrużył oczy kiedy Black pochylił się i coś powiedział do dziewczyny. Ta roześmiała się. Upił łyk stojącej przed nim herbaty i wbił ze złością widelec w kotleta. Zacisnął zęby kiedy Anne zarumieniła się i przygryzła wargę, a gdy nachyliła się żeby szepnąć mu coś na ucho z mściwą satysfakcją zaczął kroić mięso drugą stroną noża.
- Łatwiej by ci było ta ostrą stroną – nagle przed nim wyrosła Emma zasłaniając mu widok na dwa gruchające gołąbki – ładnie to tak podglądać? – usiadła podkradając mu plasterek ogórka.
- Nikogo nie podglądam – odwarknął, próbując zerknąć, co się tam dzieje – po prostu jem kolacje.
- Jassne, zazdrośniku. Nie podoba ci się, że akurat ta dziewczyna na ciebie nie leci.
- Nikt cię o zdanie nie pytał Granger – odgryzł się, zjadając kawałek kotleta.
- O jesteśmy napastliwi, panie Malfoy. Czyżby coś było nie tak?
- Mówił ci ktoś, że jesteś upierdliwą i wredną...
- Tak, kilka razy - zjadła mu kolejny plasterek, tym razem pomidora – coś jeszcze?
- No dobra – wycedził przez zęby – obserwuję ta dwójkę, bo uważam, że coś knują przeciwko mnie. Oboje mnie nie lubią i chcą dokuczyć – dodał z pretensją w głosie.
Emma roześmiała się.
- Jasne, ona planuje jak cię w sobie rozkochać, a potem rzucić, a on jak upokorzyć cię na planie filmowym. Tommy daj spokój – spojrzała na niego z politowaniem.
- Ale ja mówię poważnie. A to, co mówisz... może coś w tym być.
- To się nazywa paranoja, Felton i to się leczy. – sałata zniknęła pomiędzy jej różowymi wargami i dziewczyna wstała – do jutra – po chwili zniknęła w drzwiach. Tom znów spojrzał na stolik Anne i Josha. Ale tam gdzie powinna być ta dwójka nikogo nie było
- Paranoja, akurat – mruknął do siebie wstając.


***

Annabell umawiając się wcześniej przez telefon podjechała pod dom Nickiego. Właściwie trudno nazwać go domem. To prędzej był pałac, albo zamek. Ogromna budowla z litego kamienia. Kunsztowne zdobienia harmonijnie łączące w sobie dziedzictwo kilku epok, podjazd wielkości boiska szkolnego i rozciągający się wokół domu ogród. Poczuła się jakby ktoś przeniósł ją sto lat wstecz. Wysiadła ze swojego starego, zupełnie nie pasującego do otoczenia auta i weszła po schodach. Przy drzwiach był złoty uchwyt, który prawidłowo wzięła za dzwonek. Pociągnęła. Po chwili w drzwiach pojawił się starszy mężczyzna w liberii.
- Pan oczekuje – ukłonił się i wpuścił ją do środka. Dał jej znak, żeby poszła za nim. Annabell rozglądała się nie wierząc własnym oczom. To było muzeum. Te wszystkie obrazy i meble... Jestem w raju pomyślała. Zawsze kochała tego typu domostwa. Zachłannie rozglądała się dookoła, chłonąc atmosferę tego miejsca. W końcu lokaj zatrzymał się przed drzwiami i zniknął za nimi, by po chwili wrócić i oznajmić, ze pan prosi. Weszła niepewnie do pokoju. Okazał się bardzo przestronnym gabinetem. Pierwsze co rzucało się w oczy wchodzącemu był olbrzymi portret przystojnego, białowłosego mężczyzny z pogardą wymalowaną w niebieskich oczach i arystokratycznych ustach. Niżej na krześle siedziała jego młodsza i na pewno w stu procentach żywa kopia z prawie że identycznym wyrazem twarzy. Niepewnie przestąpiła z nogi na nogę.
- Dzień dobry panie Lomfay, Nazywam się...
- Wiem, kim pani jest – powiedział ostro, wpatrując się w nią – słucham – wskazał jej gestem krzesło aby usiadła.
- Chodzi o pańskiego syna, Nickiego – powiedziała, siadając - Jest dosyć... niesforny i ciągle pakuje się w tarapaty...
- Wiem, czytam listy od pani dyrektor. Rozmawiałem już z nim na ten temat. Obiecał się poprawić.
- To dobrze... ale chodzi też jeszcze o coś... – zawahała się.
- Tak? – w jego niebieskich oczach zauważyła zaniepokojenie.
- To dobrze, kiedy dziecko ma bujną wyobraźnię, ale... Nicky ma chyba za bardzo. Jego fascynacja światem Harry'ego Pottera jest dosyć niepokojąca, zwłaszcza, że swoje wybryki tłumaczy właśnie magią...
- I...?
- Myślę, że powinien pan z nim o tym porozmawiać. Zwłaszcza, że on zdaje się wierzyć w te wszystkie... rzeczy.
- Wezmę to pod uwagę panno...
- Pani, jestem wdową.
- Ach tak...- uśmiechnął się fałszywie - pani Paterson. A teraz jeśli pani wybaczy... Jestem bardzo zajęty– rozumiejąc aluzję wstała i podeszła do drzwi.
- Do wi... – zanim zdarzyła odpowiedzieć drzwi uderzyły ją z impetem, a do pokoju wpadł jak strzała mały blond włosy chłopczyk
- Tato! Tato udało mi się! – dopiero po chwili spostrzegł, zdezorientowaną nauczycielkę – och przepraszam pani profesor, nie wiedziałem... – podał jej rękę i pomógł wstać
- Nickolasie – przerwał mu ojciec – odprowadź swoją nauczycielkę do drzwi. A potem musimy porozmawiać. Do widzenia, pani Paterson – zwrócił się do niej.
- Do widzenia.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Annabell spojrzała na chłopca.
- A co ci się takiego udało zrobić, co? – zapytała z ciekawości idąc obok chłopca.
- Rzucić zaklęcie lewitacji – uśmiechnął się wypinając pierś.
- Nicky... – pokręciła zrezygnowana głową i uśmiechnęła się szeroko– gratulacje, też bym tak chciała...

***


Sonja wpatrywała się w koleżankę, przygryzając koniec ołówka. Annabell jak zwykle za bardzo angażowała się w swoje zajęcie. Wychowywanie i uczenie młodych ludzi - tylko ona mogła tym się zająć.
- Och, daj spokój, ten cały Lomfay to zapewne jakiś dziwak. Wielu takich chodzi po ziemi...
- Ty nic nie rozumiesz –Anabell pokroiła ogórka i wrzuciła go do misy – wyobraź sobie, że po pierwsze dom Nickiego to jakiś pieprzony pałac, z mnóstwem obrazów z wizerunkami zapewne ich przodków, po drugie zupełna obojętność w stosunku do wybryków syna, i...
- I co?
- To dziwne, ale kiedy powiedziałam, że jest jeszcze coś w jego zachowaniu, pan Lomfay zaniepokoił się, jakby coś ukrywał...
- Nie przesadzasz, Bell? – zatknęła ołówek za ucho szykując się do akcji „złap ogórka” - Może po prostu ci się wydawało. Wiesz gra świateł, błysk w oku...
- Możliwe, ale wiesz co? Coś mi się tu nie podoba... I będę musiała odkryć co. Ej! – dała po łapach koleżance – nie podjadaj! To na obiad!
- Głodna jestem! – jęknęła – Anne zawsze pozwalasz...
- Anne, moja droga pomaga mi w gotowaniu, a nie tylko podziwia jak to się robi.
- Nic na to nie poradzę, że jestem antytalent w tej dziedzinie... Wiesz, ja jestem programistą, a nie kucharzem...
- Bzdury gadasz, gdybyś chciała, w końcu nauczyłabyś się gotować. Chyba czas najwyższy. Wiesz trzydziestka na karku...
- Myślałby kto? – wzruszyła ramionami – Draco i tak ma skrzaty, które zrobią wszystko za mnie... – wyszczerzyła zęby.
- Kolejna... – mruknęła – nie sądzisz, że jesteśmy już za stare na te fanaberie? Średnio mamy trzydzieści lat każda. Chyba już czas znaleźć sobie kogoś. Nie uważasz?
- Najlepiej czarodzieja – roześmiały się, ale po chwili Sonja dodała już na poważnie – mam kogoś na oku, ale na razie nie wiem czy coś z tego wypali. Jest nieśmiały.
- Znam go?
- Nie... jest nowy. To grafik komputerowy, zajmuje się działem reklamy i marketingu w Internecie. Jest... naprawdę boski. Szarmancki, miły i inny od facetów, których znałam. Istne przeciwieństwo Malfoya.
- Wrrr... – zamruczała Annabell – aż tak?
- Ale on i tak nie zwraca na mnie uwagi....
- Jak wygląda?
- Zielonooki brunet o wyglądzie niesfornego chłopca...
- No to na co czekasz? Do dzieła!
- To nie jest takie proste, Bell? On jest... jakiś taki dziwny i chyba ma kogoś. Często widuję go z taką jedną, czasem go odwiedza, albo przyjeżdża po niego i odjeżdzają razem. Ale wiem tylko, że to nie jest jego żona...
- Jak przyjdzie Em, to coś wymyślimy – stwierdziła – a teraz, bierz talerze i jazda rozkładać na stole. Ja też głodna jestem.


***

Po rozmowie z dziewczynami Sonja wzięła się na odwagę i postanowiła zakręcić się koło niego. Zbierając się w sobie, w końcu na trzeci dzień, podczas przerwy na lunch podeszła do zielonookiego. Jak zwykle siedział i zajadając kanapkę coś czytał.
- Eee... cześć Harry – zagadnęła, stając obok. Mężczyzna spojrzał na nią zza okularów i uśmiechnął się.
- Hej! Sonja... Tak?
- Tak – uśmiechnęła się – słuchaj... bo chodzi o to, że moja koleżanka... to znaczy... – zaczęła się jąkać. Wzięła głęboki oddech – chodzi o to, że potrzebujemy grafika komputerowego. Ja i moje współlokatorki prowadzimy forum literackie, no i chyba czas najwyższy coś w nim zmienić, ale ani ja ani one za bardzo tego nie potrafimy. Pomógłbyś nam?
Przyglądał jej się przez chwilę.
- Czemu nie. A jakie to forum?
Sonja zarumieniła się.
- Eeee... fanfickowe.
- A na jaki temat?
- Nie będziesz się śmiał?
- Postaram się.
- O świecie Harry'ego Pottera – spojrzała na niego – obiecałeś.
Harry nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
- A więc jesteś fanką Harry'ego Pottera?
- Nie! To znaczy tak, ale nie...
- To tak czy nie?
- Mam słabość do pewnej postaci – powiedziała - Ale w żadnym razie nie jest to Potter. Nie specjalnie za nim przepadam, szczerze mówiąc.
- Naprawdę? – spojrzał na nią uważniej – a dlaczego?
- Bo wydaje się on być... Taki... no, nieciekawy. Zresztą, kobiety zawsze wolą niegrzecznych chłopców..
- Nie wiedziałem... A więc kogo?
- Co kogo?
- No kogo darzysz tym uwielbieniem, jak nie Pottera? Snape’a? Malfoya?
- Tak... – na jej twarz wpełzł zdradliwy rumieniec.
- To znaczy, którego? – dopytywał się.
- Tego ostatniego.
Westchnął teatralnie.
- I co my teraz biedni porządni faceci mamy zrobić, kiedy taka fretka rozkoch..e w sobie co piękniejsze kobiety...
- Co masz na myśli? – niespodziewanie obok pojawiła się brązowowłosa przyjaciółka Harry'ego.
- Serce mi krwawi moja droga – przyłożył teatralnie dłoń do serca – Draco Malfoy zabiera mi kobiety... Podły blondas!
- Harry, ty dobrze się czujesz? – dziewczyna spojrzała na niego uważnie – bo jeśli nie, to możemy jeszcze dzisiaj skoczyć do lekarza, wiesz, przebadają cię.
- Och, to był cios prosto w serce! Fretka lepsza ode mnie!
Nieznajoma skrzywiła się i wzięła Sonje pod rękę.
- Spadamy stąd, zanim zacznie płakać. Przy okazji wyjaśnisz mi co chodzi, z ta fretką.
Pociągła ją do windy i zjechały na parter.
- Tak w ogóle to jestem Naomi Gergory
- Sonja Savage, miło mi. Co do Harry'ego...
- Spokojnie, nie musisz mi się tłumaczyć. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Chodziłam z jego najlepszym przyjacielem. A propos, o co chodziło z tą fretką? – słowa z ust Naomi padały w tempie pocisków wystrzeliwanych z karabinu maszynowego.
- Poprosiłam go o pomoc... Ja i moje współlokatorki prowadzimy forum literackie...
- I niech zgadnę, o tematyce Potterowskiej? – uśmiechnęła się domyślnie.
- Tak, a Harry spytał się kogo najbardziej lubię i powiedziałam, że...
- Draco Malfoy’a.
- Właśnie.
- Musze poznać twoje współlokatorki – wyszczerzyła zęby, minęły oszklone drzwi i weszły do restauracji – ja... tez jestem fanką świata Rowling. A jakie forum prowadzicie?
- Dowcipy Weasley’ów
- Seryjnie! – aż przystanęła – uwielbiam je! Moment... która z was to Czarna Dama? Kocham jej opowiadania! – wypatrzyła stolik i pociągnęła swoją rozmówczynię w tamtym kierunku.
- To Anne, teraz jest w pracy na planie „Szpiega”, pracuje jako scenażystka. Więc na razie i tak jej nie poznasz.
- Szkoda. Jej Snape jest taki... prawdziwy.
Sonja uśmiechnęła się.
- Tak, podobnie jak Malfoy – nagle cos przyszło jej do głowy – nie czujesz się za stara na...
- Nie – spojrzała na nią psotnie – dlaczego? Czy tylko nastolatki mogą marzyć?
- No nie, ale wiesz... ostatnio przyjaciółka stwierdziła, że... Mamy już prawie trzydzieści lat, a jedyny facet, który nam się podoba to albo Snape, albo Malfoy...
- Wiesz jest na to sposób – stwierdziła konspiracyjnie Naomi, nachylając się w jej stronę – eliksir wielosokowy...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Jess
post 15.02.2007 18:43
Post #19 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 28
Dołączył: 23.07.2006

Płeć: Kobieta



ale mi sie pogmatwało juz.. ten cały Harry z pracy z opisu może przypminać Pottera... ehh... nieważne


--------------------
Jeśli potrafisz spojrzeć na świat oczyma "plastyka" to Twoje życie będzie bardziej kolorowe
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Asja
post 03.03.2007 15:18
Post #20 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 02.06.2006




QUOTE(Jess @ 15.02.2007 19:43)
ale mi sie pogmatwało juz.. ten cały Harry z pracy z opisu może przypminać Pottera... ehh... nieważne
*




Hehe i przypuszczam że nawet nim jest...BINGO... to opowiadanie to strzalw dziesiatkę jeszcze nigdy nie spotkałam sie do tej pory z połączeniem wszystkich trzech światów na raz wink2.gif Mówiac trzech mam na mysli: aktorski, rzeczywisty i rowlingowski-magiczny... Zastanawia mnie tylko jedna rzecz kiedy nastepny part? Mam nadzieję, że... zaraz jak to szło?... o juz wiem smile.gif

"Jestem bardzo rozczarowany(no w tym wypadku rozczarowana wink2.gif ). Czyżby autorka zapomniała o swoich fanach?? Minął już miesiąc, a tu ciągle nic. Ani widu, ani słychu. Czekam.
Mam nadzieję, ze nie będzie to kolejne opowiadanie które trafi d lamusa z racji tego, że szanowna autorka je porzuciła."
ME - Kakashi

Powodzenia w dalszym pisaniu i niech wen Ci sprzyja wink2.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
joenne
post 05.03.2007 09:03
Post #21 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 03.05.2006

Płeć: Kobieta



Asja, aż mi się głupio zrobiło gdy zacytowałaś ME, trochę się zarumieniłam.
Nie zapomniałam, a kolejną część obiecuję wkleić najpóźniej w przyszły poniedziałek, bo mam już mieć neta u siebie ( Na razie korzystam z komputera koleżanki).
A kolega So, Harrym Potterem?? Nie wiem... myślisz??
;P
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Asja
post 05.03.2007 13:39
Post #22 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 10
Dołączył: 02.06.2006




A czemuby nie?!... hehe... wiesz to byloby coś bardzo nowego i w dodatku niezmiernie ciekawego... poza tym fajnie że opowiadanie nie umrze śmiercia naturalna wink2.gif

powodzenia w pisaniu i oby ci wen nie uciekl
-ME - Asja
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
martah
post 08.03.2007 22:03
Post #23 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 16.01.2007
Skąd: somewhere over the rainbow

Płeć: Kobieta



ja chcę nowy rozdział! już! natychmiast! ładnie proszę smile.gif muszę przyznać, że wcześniej nie zauważyłam tego ff, ale jak już zaczęłam czytać, to nie mogłam się oderwać i NAPRAWDĘ potrzebuję dalszego ciągu tej historii. jest ciekawa i trochę intrygująca, a na pewno wyjątkowo oryginalna, aż przyjemnie. proszę, pośpiesz się. cry.gif nie żebym wywierała na ciebie jakiś nacisk i w ogóle, ale wiesz jak jest... tongue.gif pozdrawiam wink2.gif


--------------------
Jeżeli pamiętamy, że wszyscy jesteśmy pomyleni, to tajemnice znikają, a życie staje się zrozumiałe...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
joenne
post 12.03.2007 23:27
Post #24 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 17
Dołączył: 03.05.2006

Płeć: Kobieta



Jak obiecałam, mimo, ze jak zwykle w ostatniej chwili. Życzę miłej lektury i obiecuję najpóźniej w przyszłą środę dać kolejną część. I obiecuję - będzie dłuższa.
pozdrawiam


V
Robił to specjalnie. Wiedziała. Zresztą jego niby to ukradkowe spojrzenia, z tym snapeowskim uniesieniem brwi mówiły same za siebie. Obiecała sobie, że nie da się sprowokować. Nabiła na widelec marchewkę. Black w iście aktorskim geście rozpostarł się na krześle, tak, że tytułowa strona w jednej z brukowych gazet, które czytał była doskonale widoczna. Tylko spokojnie.. pomyślała, licząc w myślach od dziesięciu w dół. Nie pomogło. Spróbowała znowu. Też nic. Siedzący prawie że naprzeciw niej mężczyzna zdawał sobie sprawę z targających nią emocji. Przymknęła oczy, wyobrażając sobie, że jest trawą na wietrze, która ugina się pod jego naporem, jest ptakiem w przestworzach, który...
- Ekchm... – odgłos chrząknięcia wybił ją z próby osiągnięcia stanu Nirwany. Posłała mu zabójcze spojrzenie. Alan postanowił interweniować zanim dojdzie do rękoczynów.
- Słyszałem, że w scenariuszu mają zajść drobne zmiany – uśmiechnął się do Anne.
- Tak – spojrzała na niego – postanowiliśmy wspólnie z Blackiem, że wytniemy tą scenę w sali balowej. Można się bez niej obejść.
- Czyli nici z namiętnego pocałunku hrabiego ze swoją ukochaną? – Emma, spojrzała figlarnie na Alana – ani wybuchowej reakcji jej ojca, kiedy to serwuje młodemu libertynowi prawy sierpowy...
Ekchm... – Black znów postanowił dać o sobie znać.
- Czytaliście może dzisiejsze gazety? – spytał, niby od niechcenia – zadziwiające czego można się z nich dowiedzieć... – prawie słyszał jak zgrzyta zębami.
- Mówisz, o sensacyjnej informacji jaką jest ślub, księcia? – nie dam się.
- Niekoniecznie. Raczej... o tym co dzieje się na planie. No, wydawało mi się, że jako reżyser wiem wszystko. A tu taka wiadomość...
- Och naprawdę? – jej głos ociekał jadem – na przykład?
- Na przykład- spojrzał jej prosto w oczy - nigdy nie podejrzewałbym, że ty i nasz pierwszoplanowy bohater macie romans.
Przy stole zapadła cisza. Wszyscy patrzyli to na jedno, to na drugie. Po chwili Anne wstałą i odezwała się bardzo cichym głosem:
- A piszą coś o tym, że scenażystka odchodzi?
I wyszła.
O shit! Pomyślał.

***

Annabell wstając rano do pracy czuła, że coś wisi w powietrzu. Po prostu wiedziała, że dzisiaj coś się wydarzy. I wcale nie chodziło o jeden z kolejnych wybryków małego Nickiego, który tak na marginesie tego dnia został przyłapany na próbie zbierania składników do eliksiru śmiechu (przynajmniej on tak twierdził). Nauczycielka, która go przyłapała w swojej pracowni botanicznej stwierdziła, że chłopak próbował ukraść kwiaty orchidei.
Został zawieszony na tydzień, a jego ojciec został o wszystkim poinformowany.
Było jej go trochę szkoda. Bardzo lubiła Nickiego i wiedziała, że jego postępowanie wynika bardziej z przekory, niż złego charakteru.
Westchnęła i wróciła do sprawdzania wypracowań uczniów. Ortografia i interpunkcja pozostawiały wiele do życzenia. Podobnie zresztą jak stylistyka. Najchętniej po prostu napaliłaby tym wszystkim w kominku i pogrążyła się w wirtualnym świecie. Ale cóż, była nauczycielką.
Po dwóch filiżankach czarnej kawy, dwunastu wypracowaniach i jednej tabletce przeciwbólowej do pokoju jak burza wpadły Zoe i Sonja. Spojrzała na nich z nad swoich okularów.
- Ktoś jest bardzo niegrzeczny w wielkim świecie – Zoe rozsiadła się obok na kanapie. Spódnica u jej kolana zafalowała efektownie, a ułożone w równiutki stosik sprawdzone wypracowania zsunęły się na podłogę i rozsypały.
- Co masz na myśli? – Annabell zmarszczyła brwi i zaczęła zbierać kartki, więc nie zauważyła porozumiewawczego spojrzenia pomiędzy dziewczynami.
- Czytałaś dzisiejsze gazety? – spytała Sonja, siadając w fotelu.
- A powinnam?
Zoe wyciągnęła z torebki zwinięta gazetę i podstawiła jej pod nos. Bell jęknęła widząc nagłówek i zdjęcie, zrobione zapewne z ukrycia.
- Anne wie?
- Eee... to zależy czy ktoś był tak miły i ją poinformował.
Zapadła między nimi niezręczna cisza. Przerwało ją dopiero pytanie Zoe:
- Myślicie, że między nimi coś naprawdę jest? Jakiś romans? Przecież gdyby tak było, to Anne...
- Na pewno by nam o tym nie powiedziała – dokończyła So, biorąc słuchawkę i wystukując numer.
- Czego? – w słuchawce rozległo się warczenie.
- Witaj, Anne – zaczęła – Jak ci minął...
- Już czytałam dzisiejsze gazety – przerwała jej – i znam najnowsze plotki z planu filmowego.
- Aha... – Zoe wyrwała skondensowanej koleżance słuchawkę.
- Wiesz, Anne nie będę się bawiła w ceregiele i po prostu spytam, jest między wami coś?
- Ja przynajmniej nic o tym nie wiem, Zoe.
- Czyli nic nie ma? – dopytywała się.
- Z mojej strony jest to tylko chęć wyprucia mu flaków.
- Nie musisz być taka brutalna – skrzywiła się – Sonja wszystko słyszy.
- I dobrze. On nie jest wart jej uwagi. To zwykły dureń. – wzięła głęboki wdech – A tak przy okazji to wracam do domu.
- Co?!
- Nie musisz krzyczeć, Zoe- zgaiła ją - Powiedzmy, że dzisiaj szanowny pan reżyser przesadził z lekka. Przepraszam, ale nie mam nastroju do rozmowy. Zadzwonię później. Pozdrów dziewczyny. Pa.
- Cześć – w słuchawce rozległ się suchy trzask i połączenie zostało zerwane.
- Zadzwoni później – zwróciła się do siedzących obok kobiet - teraz jest za bardzo poirytowana i nie chce z nami rozmawiać. Aha, tak przy okazji to wraca do domu. Pan złośliwy lekko przesadził.
- Felton? – Bell zmarszczyła brwi.
- Nie Black, reżyser.
- Pewnie jest jej ciężko – stwierdziła So, patrząc w ogień trzaskający w kominku. Zoe i Bell spojrzały na nią – na pewno jest jej trudno, teraz. Jest tam zupełnie sama, bez przyjaciółki...
- O nie... –jęknęła Anabell, doskonale wiedząc co powie dalej.
- Musimy więc ją wesprzeć! – spojrzała na nie – to co bierzemy urlop i jedziemy?

***

List ze szkoły przeważył szalę. Drake Lomfay bardzo kochał swojego jedynego syna, ale jego ostatnia wpadka pozostawiała wiele do życzenia. Wiedział, że będzie musiał zrobić coś czego nie lubił – ukarać go. A potem, jak postanowił, zabierze go ze szkoły i zatrudni mu prywatnych nauczycieli. Potarł zmęczone skronie. Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Wejść! – rozkazał. Po chwili w drzwiach pojawił się jego spadkobierca – siadaj –Chłopiec zajął fotel naprzeciw biurka – pani Morgan, dyrektorka z twojej szkoły przysłała mi bardzo ciekawy list, w którym poinformowała mnie, że próbowałeś ukraść z pracowni botanicznej kwiaty orchidei. Czy to prawda?
- Ja tylko chciałem... – zaczął, ale ojciec mu przerwał.
- Czy to prawda, Nicky?
- Tak – spuścił głowę.
- I potem powiedziałeś pani, że to na eliksir śmiechu, który chciałeś uwarzyć?
- Tak, tato.
- A czy pamiętasz o czym rozmawialiśmy, zarówno przed rozpoczęciem szkoły, jak i po wizycie twojej nauczycielki?
- Pamiętam... – w jego głosie wyczuł skrywane łzy i poczuł ze serce mu mięknie. Nie potrafił być taki jak jego ojciec. Zaklął w duchu, podszedł i wziął go w ramiona. Chłopak rozpłakał się, mocząc jego koszulę.
- Mówiłem ci to już synku i powtórzę jeszcze raz -wyszeptał przytulając go mocno, jakby w ten sposób mógł ochronić go przed światem – w realnym świecie nie ma miejsca na złudzenia i magię. Tutaj liczą się jedynie pieniądze i pozycja społeczna. Rozumiesz? Magia ze swoimi wszystkimi pięknymi odcieniami jest nie do pojęcia dla większości ludzi. Dla nich istnieje tylko szara rzeczywistość -pogłaskał go pogłowie i ucałował – Idziemy do kuchni na lody? – uśmiechnął się łobuzersko do syna – wiesz, za nim Nanny nas nie wyśledzi, to co?
Odpowiedziało mu siąknięcie nosem i przytaknięcie głową. Chłopczyk objął go ramionami.
- Kocham cię tatusiu.
- I ja ciebie, mój mały czarodzieju.

***

Zirytowana potarła nos i rozejrzała się po pokoju, który obecnie zajmowała, zastanawiając się od czego zacząć pakowanie. Jak zwykle miała z tym problem bo z reguły była osobą, która postępowała chaotycznie, a stan jej otoczenia świetnie to oddawał. Wyciągnęła spod łóżka walizę i rozłożyła. Postanowiła najpierw schować ubrania, które walały się po pokoju, a potem te z szafy, nie bawiąc się z resztą w składanie i wrzucała wszystko jak leci.
Rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili usłyszała głos Joha:
- Anne?
- Nie mamy o czym rozmawiać, Black! – odkrzyknęła upychając książki i próbując zapiąć walizkę.
- Otwórz, Anne – usłyszała.
- Jestem zajęta!
- Aż tak bardzo, aby nie porozmawiać ze mną na temat pewnej pisarki? – zamarła na chwilę. Przecież nie wiedział. Nie mógł, prawda? Ale poszła mu otworzyć.
- Jeżeli chodzi ci o moją pracodawczynię... – zaczęła, ale on uśmiechając się kpiąco przerwał jej:
- Ze mną nie musisz grać w te gierki. Wiem kim jesteś Anne – wszedł do środka i dokładnie zamknął za sobą drzwi. Poczuła, że robi się jej gorąco.
- Co masz na myśli?
- Wiem, ze to ty. I nawet nie próbuj protestować – dodał widząc jak otwiera usta – obserwowałem cię, Anne i wiem swoje.
- No to, wiesz kim jestem. I co z tego? Będziesz mnie szantażować? Powiesz o wszystkim prasie? – wróciła znów do pakowania.
- Jeśli będę do tego zmuszony. Anne – położył jej dłonie na ramionach – wiesz, że jestem trochę eee... no wiesz mam swoje nastroje i taki sposób bycia... to znaczy.. – zaczął się plątać – Cholera! Chciałem cię przeprosić! – wybuchnął.
- I? – odwróciła siei spojrzała na niego unosząc jedną brew do góry.
- Powiedzieć, że jest mi przykro i postaram się hamować swój porywczy temperament w stosunku do twojej osoby...
Teraz przypominał jej małego chłopca, który coś nabroił i chce uniknąć kary. Poczuła, że zbiera jej się na śmiech.
- I to ma mnie przekonać, żebym została, tak? Mam TOBIE uwierzyć na słowo?
- Tak – uśmiechnął się - albo powiem wszystko.
- Jesteś okropny, wiesz o tym?
- Wiem. I za to mnie kochają kobiety. To co?
- Ale jeszcze jeden taki numer... – poddała się.
- Dobra, dobra. Zgadzam się – uniósł dłonie w obronnym geście, a potem przysunął się do niej konspiracyjnie – ale powiedz, jest między wami coś?
- Josh! – dała mu kuksańca.
- Tylko pytam! Tak na zaś – mrugnął do niej porozumiewawczo i wyszedł.
- Faceci – mruknęła opadając na łóżko.

***
Wstał dzisiaj później i do tego nie wypił swojej codziennej porcji kofeiny. Jak tylko otworzył oczy przeczuwał, że ten dzień niesie ze sobą wiele niekoniecznie miłych niespodzianek. Teraz stał w foyer hotelu i mierząc chmurnym spojrzeniem pomieszczenie, wyklinał na deszcz, który uniemożliwił zdjęcia w plenerze. Zmarszczka na jego czole jeszcze się pogłębiła, kiedy dojrzał trzy kobiece postacie, wchodzące właśnie do hotelu. Jego uwagę przykuła szczególnie jedna z nich. Wysoka i zgrabna blondynka ubrana na czarno. Poczuł jak po jego ciele przechodzi dreszcz. Spojrzała na niego. Zauważył, że jej oczy rozszerzają się z niedowierzania, by po chwili zapłonęły w nich niebieskie iskierki, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech. Ruszyła w jego stronę. Joshua szybko przeszukał myśli zastanawiając się czy ją zna. W połowie drogi jedna z towarzyszących jej kobiet, złapała tamtą za rękę i coś szepnęła. Po chwili zniknęły, kierując się w stronę wind.
Hmmm... dziwne... Ciekawe kto to?

***


User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
czarownica88
post 13.03.2007 19:51
Post #25 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 13
Dołączył: 05.05.2006

Płeć: Kobieta



to jest obłędne. już zaczynam odliczać dni do kolejnej notki smile.gif

troszke słodkości dla pisarki wink2.gif => czekolada.gif zelka1.gif nutella.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

2 Strony  1 2 >
Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 03.05.2024 12:24