Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Noce I Dnie 3., Chwile z życia. Cień

Barty Crouch Młodsza
post 04.03.2010 13:10
Post #1 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 06.09.2006




Noce i Dnie 3
Chwile z życia. Cień.

1
- Jak się nazywasz?
- Ariel Bethelius.
- Jak długo służysz Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać?
- Trzy lata, pięć miesięcy i…
- Czy byłeś jego zastępcą?
- Tak. Jego czarną ma...
- Wystarczy.
Ciężkie łańcuchy. Nie mógł ruszyć ani jednym mięśniem. Pamiętał, że się boi, ale było to dziwnie nierzeczywiste.
Panie, pomóż mi!
Myśli o nim umykały niczym wystraszone czymś gołębie. W Sali posiedzeń Wizengamotu było ciemno, szacowne grono zasiadające w ławach oświetlało jedynie parę pochodni. Nie poznawał prawie nikogo z sędziów – prawie, bo nie mógł oderwać wzroku od jedynego znajomego szczegółu: prawie całkowicie posiwiałej, długiej brody. Veritaserum krążyło w jego krwiobiegu. Nie czuł nic. Myśli były komunikatami, wypisywanymi na pergaminie jego mózgu…
Albus Dumbledore. Dyrektor Hogwartu.
- Jakich Niewybaczalnych używałeś?
- Cruciatusa oraz Avady Kedavry.
- Wobec kogo użyłeś Avady Kedavry?
Monotonnym głosem zaczął wymieniać nazwiska albo miejsca zamieszkania ofiar.
Czemu znowu mnie o to pytają? Przecież już pytali. A. Nie oni. Aurorzy. Przyjaciele Lyle’a. Solweiga rzuciła na mnie zaklęcie Bicza i splunęła mi w twarz, zanim ją wyprowadzono. Potem już mnie nie przesłuchiwała. Ciekawe, czy zapytają o Imperiusa. Pytali i dowiedzieli się, że go nie używam. Wiedzą też, że nie lubię Cruciatusa i dlaczego oraz o łasce Pana, wymagającego ich ode mnie wyłącznie wtedy, gdy…
- Lyle’a Covetta, dwie dziewczynki Bakerów, ich ojca…
- Czy sporządzałeś trucizny?
- Tak.
Kiedy mnie uczył oraz na samym początku. Nie jestem Mistrzem Eliksirów, Pan ma o wiele lepszego, niż ja, ale to ich na razie nie obchodzi. Po co te pytania? Przecież zostanę skazany bez względu na to, na ile pytań odpowiem, a nawet wtedy, jeśli na jakieś nie odpowiem. Boli mnie głowa...
Przyglądał się tępo długiej brodzie, spływającej na mieniącą się czerwienią i złotem szatę, usiłując się skupić na pytaniach, stwierdzając beznamiętnie ich wady. Właściwie to nie chciał, aby posiedzenie się skończyło. Działanie Veritaserum także. To bowiem oznaczało powrót do… do Az-Azkabanu i pozostanie tam już na zawsze. Gdyby mógł, to na samą myśl o twierdzy zacząłby się trząść.
- Ile razy torturowałeś mugoli przy pomocy Cruciatusa i gdzie to było?
- Trzy razy w Birmingham, dwa w Manchesterze, pod Londynem, w Southhampton…
Nie wspominasz o ćwiczeniu Cruciatusa na moim skrzacie. Ciekawe, dlaczego… Boli. Zimno mi. Czuję ich. Stoją gdzieś za drzwiami. Przyjdą po mnie, gdy nadejdzie czas...
Jak długo jeszcze potrwa ten cały cyrk? Dłoń. Na grubym, czarnym aksamicie. Z ramion zwisała mu peleryna z kapturem. Nie miał już różdżki, a oskarżyciel jakiś czas temu wymachiwał jego maską przed zbiorowym nosem Wizengamotu.
Pomyślał nagle o swojej połatanej, złachmanionej szacie, starych butach, kamiennej podłodze, kuchni, pralni i ryżowej szczotce. Veritaserum zamroziło jego emocje, więc mógł jedynie stwierdzić komizm sytuacji.
„Czy zabijałeś… Czy torturowałeś… Czy polecałeś to innym… Czy i jak szkodziłeś ludzkim istotom…?
Nigdy nie zadadzą pytania, „Co jeszcze robiłeś, służąc Sam-Wiesz-Komu?”, ponieważ odpowiedź na nie w ogóle ich nie interesuje. I dobrze.
Umrze za coś, czego nie znosił. Za sprawianie bólu i bycie dowódcą… Avada była szybka i nikt nie cierpiał, Imperiusa nie był w stanie opanować z racji puchoństwa, może swojej słabości czy czegokolwiek innego… Pan nie wymagał stosowania drugiego Niewybaczalnego…
Tęsknota za dłonią na włosach, za pieszczotą, jaką zwykle obdarzano łaszące się psy. Nie odczuwana. Stwierdzona. W jego umyśle kryły się ziarna strachu o to, co będzie, gdy sędziowie odczytają werdykt, wkroczą dementorzy i Veritaserum przestanie działać.

Albus Dumbledore nie odrywał wzroku od szczupłego chłopaka, unieruchomionego łańcuchami. Coraz częściej miewał niemiłe okazje widywać siedzących na tym krześle swoich byłych uczniów, ale nie zamierzał się do tego przyzwyczajać. I nigdy, nawet przez chwilę nie spodziewał się, że zobaczy tutaj Ariela Betheliusa.
Co się, na brodę Merlina, stało z tym chłopcem?
Nie mógł pamiętać wszystkich absolwentów Hogwartu, ale Ariel wydawał mu się zawsze modelowym członkiem domu Zaklinaczki Pszczół. Właśnie dlatego, że nie oznaczał się niczym szczególnym. Uśmiech. Tak uśmiech, szczery i otwarty, sympatia, z jaką odnosił się do wszystkich. Gasł jak zdmuchnięta świeczka, kiedy ktoś mu dokuczał, ale wystarczył jeden krok tamtego w stronę pojednania, a Ariel wychodził naprzeciw z sercem na dłoni…
Jak bardzo się zmienił, skoro zabił Lyle’a Covetta? Tamten chłopiec, płaczący z tęsknoty za rodzicami, nie umiałby o tym nawet pomyśleć! Co takiego się wydarzyło, że najbliżsi przyjaciele musieli walczyć na śmierć i życie?
Działanie Veritaserum powoli mijało, brązowe oczy odzyskiwały blask, były coraz bardziej przerażone, klatka piersiowa poruszała się coraz szybciej.
Oskarżyciel odłożył czarną maskę na stół, kończąc przemowę. Sędziowie wstali, aby udać się na naradę. Była to wyłącznie formalność, tak samo, jak wyrok.
Dożywocie w Azkabanie.
Nie było żadnych wątpliwości, że Ariel Bethelius zasługiwał na tę właśnie karę, lecz po prostu musiał, dla własnego spokoju, dowiedzieć się i zrozumieć, dlaczego łagodny i serdeczny chłopiec stał się mordercą i dręczycielem, coś tutaj nie pasowało, czegoś nie dopowiedziano.
- Albusie?
Kiwnął głową.

CDN
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 03.05.2024 22:30