Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Dorosła Hermiona, banalny tytuł, niebanalny tekst

etusia
post 20.11.2014 20:31
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 07.11.2008




Witam po bardzo, bardzo długiej przerwie od pisania. Może niektórzy pamiętają jeszcze moją jednopartówkę "Bez słów" znajdującą się w tym dziale, a dla tych którzy mnie nie znają bądź nie pamiętają, pragnę tylko słowem wstępu powiedzieć, że kocham pisanie. Szczególnie z uwzględnieniem paringu HG/DM. Dlatego chciałabym wszystkich, którym będzie chciało się czytać, uraczyć tym opowiadaniem. Postaram się, żeby nie było nudno i banalnie. Rozdziały w miarę możliwości będę się starała dodawać regularnie. Dla ciekawych ogólnego zarysu historii zapraszam na trailer do opowiadania: http://youtu.be/ok7mwopA4Tg
Pozdrawiam!


~*~

Rozdział I

- Ron, mógłbyś mi pomóc?

Młoda kobieta ciągnęła wzdłuż peronu ciężką walizkę i próbowała nadążyć za swoim mężem.

- Po co brałaś tyle rzeczy Hermiono? – mężczyzna nazwany Ronem odwrócił się, zatrzymał i zaczekał na swoją żonę. Wziął jej walizkę i ponownie ruszył przed siebie. Dziewczyna zmarszczyła nos i złożyła ręce na piersi. Patrzyła jak Ron znika w tłumie ludzi. Wiedziała, że dawno nie widział się ze swoim najlepszym przyjacielem Harrym, ale to jeszcze nie był powód dla którego mógł ją tak bezkarnie potraktować. Cóż, zamierzała odegrać się na nim później. Była teraz w zbyt dobrym nastroju, by teraz się z nim kłócić.

Spojrzała w bok i przyjrzała się szkarłatnej lokomotywie ciągnącej pociąg Hogwart Express. W jej oczach zabłysły łzy, kiedy oddała się wspomnieniom wszystkich minionych lat, kiedy wsiadała do jednego z wagonów na peronie w Londynie by wysiąść w Hogwarcie i spojrzeć na zamek, który był przez ten czas jej domem. Teraz jest już dorosłą kobietą, założyła rodzinę. Ale po raz kolejny będzie jej dane odbyć tę podróż. Znów będzie mogła usiąść w jednym z przedziałów i spoglądać na te same pola i lasy mijane po drodze.

Gdy pierwszy raz pojawiła się na peronie numer 9 i 3/4 pociąg wydawał jej się bajką, magicznym tunelem do krainy snów. Bała się uszczypnąć, bo wtedy mogła by się obudzić i już nigdy nie zobaczyć pociągu, który miał ją zawieźć na początek najwspanialszej przygody jej życia.

To w Hogwarcie spotkała najcudowniejszych przyjaciół, obecnego męża i spędziła najlepsze lata swojej młodości. Jednak życie było by zbyt monotonne, gdyby wszystko układało się jak w bajce. Dlatego dość szybko przekonała się, że jednak nie śni. Poza serdecznymi przyjaciółmi, spotkała też wrogów. Ludzi, przez których wylała morze łez i zszarpała tyle nerwów, że w tej chwili nie była już nawet w stanie sobie tego wyobrazić.

Nagle jej wspomnienia przerwane zostały przez donośny dźwięk lokomotywy oznajmiający, że za chwilę nastąpi odjazd. Otrząsnęła się ze swych myśli i pognała w kierunku wejścia, z którego wychylał się i machał ponaglająco ręką Ron. Wskoczyła do środka i po chwili pociąg ruszył.

- Harry! – ucieszyła się Hermiona i z całej siły przytuliła się do najlepszego przyjaciela.

- Hermiono – Harry równie mocno odwzajemnił uścisk. Tak, Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył i prawdopodobnie jedyna osoba na ziemi, która była w stanie pozbyć się Lorda Voldemorta. Ten sam Harry Potter, który zaledwie rok temu ożenił się z Virginią Weasley, młodszą siostrą Rona.

- Kopę lat – powiedział Ron i najpierw podał przyjacielowi rękę, by później poklepywać go po plecach w przyjacielskim uścisku.

- Nie taka kopa – uśmiechnął się Harry – w końcu to tylko rok.Co słychać? Jakieś potomstwo w drodze?

Mimo, że Weasley’owie i Potterowie utrzymywali ze sobą stały kontakt listowny, to i tak mieli mnóstwo tematów do rozmów. Nie o wszystkim bowiem można było napisać, w szczególności w czasach gdy każda sowa mogła wpaść w niepowołane ręce.

- Jeśli już o tym mowa, to gdzie twoja małżonka? – zainteresowała się Hermiona.

- Nie martw się, jest tu ze mną. Zajęła nam przedział. Chodźcie

Przyjaciele zaczęli przesuwać się powoli wzdłuż pociągu, rozmawiając i śmiejąc się radośnie. Takie chwile jak ta trzeba było doceniać i czerpać z nich jak najwięcej, bo niestety w tak niepewnych czasach zdarzały się one niezwykle rzadko.

Mijając kolejne przedziały Hermiona przyglądała się znajomym twarzom. Ludzie niewiele zmienili się przez te pięć lat, od kiedy skończyli szkołę. A teraz wszyscy znów znaleźli się w jednym pociągu i zmierzali na wspaniałą, trzydniową imprezę. Zjazd absolwentów. Odbywał się on co dziesięć lat w Hogwarcie w okresie letnim, kiedy obecni uczniowie przebywali w swych domach. Obejmował wszystkie roczniki, które skończyły szkołę w danej dekadzie. Przez chwilę Hermiona zastanowiła się jak ci wszyscy ludzie pomieścili się, skoro co roku pociąg był wystarczająco zatłoczony, gdy jechało nim tylko siedem roczników. Uśmiechnęła się do siebie w duchu. W końcu nie jechali na zwykły zjazd absolwentów do zwykłej szkoły. Byli w drodze do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. To chyba wystarczająca odpowiedź, prawda?

W kolejnym przedziale zauważyła jasne blond włosy zaczesane lekko na żel. Mężczyzna siedział tyłem do niej i przyglądał się mijanej w oddali wiosce mugolskiej. Był tak skupiony, że zupełnie nie zwracał uwagi na swoich towarzyszy podróży. Ale gdy Hermiona skupiła na nim swój wzrok, on oderwał swój od okna i ich spojrzenia się skrzyżowały. Jej ciepłe orzechowe oczy spotkały się z jego zimnymi, stalowymi tęczówkami. Na moment czas się zatrzymał, ale jej serce dziwnie przyspieszyło. Trwało to zaledwie kilka sekund i nikt poza nimi nie zwrócił na to uwagi. Później on wrócił do przerwanego wyglądania przez okno, jakby to była niezwykle fascynująca czynność. Ona natomiast oderwała wzrok od tych niesamowicie platynowych włosów i podążyła za chłopcami do przedziału zajętego przez Ginny. To wszystko było takie dziwne. On, Draco Malfoy spojrzał na nią… inaczej niż przez te wszystkie lata w szkole, kiedy był jej największym utrapieniem. Tak, to było dziwne. Ale nie zamierzała nigdy do tego wracać. To było jednorazowe. Na pewno pomylił ją z kimś innym, choć przecież nie mogła się aż tak bardzo zmienić.

Dotarli wreszcie do przedziału zajętego przez rudą małżonkę Harry’ego. Po wylewnych powitaniach i wymianie uprzejmości umieścili swoje bagaże na półkach nad siedzeniami i zaczęli rozmawiać. Dokładnie tak samo jak za dawnych czasów, gdy jechali tą samą drogą ku początkowi roku szkolnego.

Czas mijał niesamowicie szybko. Nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się ciemno.

- Wybaczcie, ale muszę zapalić – w przerwie między rozdaniami w wybuchającego durnia, Hermiona wstała i wyjęła papierosy i zapalniczkę z kieszeni jeansowej kurtki.

- Wciąż palisz? – zapytała Ginny – Ja rzuciłam. Harry mnie zmusił.

- Hej! Nie zmusił, tylko wyleczył – obruszył się brunet.

- Tak, tak – Ginny pogłaskała męża po policzku i puściła oczko do Hermiony, za co zarobiła pstryczka w nos.

Herm oznajmiła towarzystwu, że zaraz wraca, po czym wyszła na korytarz. Spojrzała w bok. Parę okien w lewo stał i równiezżpalił papierosa nie kto inny, jak Draco Malfoy. Zaciągnął się, spojrzał na Hermioną i zakrztusił się dymem. Na jego ustach wykwitł ten sam szyderczy uśmiech, który towarzyszył jego każdemu spojrzeniu na nią przez wszystkie szkolne lata. Po dziwnym napięciu sprzed kilku godziny nie było śladu. Przez chwilę dziewczyna zastanawiała się czy nie odłożyć papierosa na później, ale wyszła by na tchórza bojącego się Malfoy’a. A nie była już przecież małą dziewczynką, która płakała po nazwaniu jej „szlamą”. Była dorosłą kobietą i mogła stawić czoła temu arystokratycznemu dupkowi.

- No no no… kogo widzą moje oczy? – zatrzymał się pół metra od Hermiony i ponownie zaciągnął się papierosem – Granger. A może powinienem powiedzieć „Weasley”?

Jawnie z niej drwił. Ale ona nie zamierzała dać się podpuścić. Otworzyła okno i odpaliła swojego papierosa. Skupiła swój wzrok na czerni mijanego lasu.

- Zostałam przy swoim nazwisku – odparła najspokojniej jak tylko potrafiła.

Draco uśmiechnął się pod nosem, wyrzucił przez okno peta i na nieszczęście Hermiony odpalił kolejnego.

- W sumie racja. Już lepiej nosić mugolskie nazwisko, niż nazywać się Weasley.

Dziewczyna spojrzała na niego z nieukrywaną odrazą.

- Zamierzasz stać tu i obrażać mnie i Rona? Jeśli tak to daruj sobie, ale to nie robi na mnie żadnego wrażenia.

„Niektórzy z nas dorastają” dodała w myślach i wróciła do wyglądania przez okno. Resztę papierosa skończyli w milczeniu, po czym Hermiona bez słowa wróciła do przedziału.

Draco ukradkiem podążył za burzą jej kasztanowych włosów i zaczął się zastanawiać po co w ogóle do niej podszedł. To dziwne, ale gdy pierwszy raz po tych pięciu latach, kiedy mijała jego przedział i spojrzała na niego, poczuł… no właśnie, co? Jakby jakaś niewidzialna siła przyciągała go do niej. I wcale mu się to nie podobało.

Draco również wyrzucił niedopałek i wrócił do swojego przedziału. Wkrótce powinni zatrzymywać się w Hogwarcie.

Przez cała tą podróż zadawał sobie pytanie, po co w ogóle wsiadł do tego pociągu. W pierwszej chwili gdy dostał zaproszenie na zjazd absolwentów, miał ochotę wrzucić je do kominka i spalić. Ale potem stwierdził, że może przemyśleć sprawę. Ostatecznie jechał ekspresem do Hogwartu z Crabbem, Goylem, Zabinim i Parkinson. Oni również zdecydowali się pojawić. Czyżby kierował nimi sentyment? Nie, nie możliwe. Ślizgoni nie znają takiego uczucia. To musiała być czysta ciekawość.

W tym samym czasie Hermiona siedziała jak zahipnotyzowana.

- Hej, Herm. Twoja kolej – ponaglił ją Harry.

- Stało się coś? – zapytał Ron.

Dziewczyna otrząsnęła się z letargu.

- Wiecie… Na korytarzu wpadłam na… Malfoy’a – powiedziała i w przedziale zapanowała cisza. Wszyscy spoglądali po sobie w milczeniu, które w końcu przerwał Ron.

- Był dla ciebie nieuprzejmy? Co ci powiedział? Mam pójść i mu dokopać?

- Nie Ron, nie. Nie jesteśmy już w szkole. Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Poza tym nie był nieuprzejmy – w zasadzie nie wiedziała czemu kłamie. Po prostu nie chciała zdradzać przyjaciołom treści tych kilku słów, które mieli „przyjemność” wymienić.

- No to o co chodzi? – zainteresowała się Ginny – Bo odkąd wróciłaś, jesteś jakaś dziwna.

- Eee… – Hermiona starała się wymyślić na szybko jakiś powód, dla którego w ogóle wspomniała o Malfoy’u – Podobno Draco Malfoy jest teraz Śmierciożercą.

- Zartujesz? – powiedział Harry.

- Po co Sami Wiecie Komu ktoś taki jak Malfoy?

- Nie wiem… Słyszałam jakieś pogłoski… Tak tylko się zastanawiałam…

- Myślisz, że McGonagall wpuściła by do Hogwartu Śmierciożercę?

- Nie wiem… – Hermiona zagryzła wargę – Nie to nie ma sensu. Po co o nim rozmawiamy?

- Tak jakbyś nie zaczęła tego tematu – Ron spojrzał najpierw na nią, a potem wrócił do przeglądania swoich kart – To gramy czy nie?

Reszta podróży minęła im w lekkim napięciu, które jednak minęło w momencie kiedy wysiedli z pociągu.

Hermiona stanęła na peronie i poczuła na twarzy powiew wieczornego wiatru a w jej nozdrza uderzył znajomy zapach Zakazanego Lasu. Podniosła wzrok i spojrzała na migoczące w oddali światełka w wieżyczkach zamku.

- Witaj ponownie – powiedziała do siebie. Ron usłyszał jej szept, wziął ją za rękę i poprowadził do najbliższego z powozów czekających na nich w rzędzie.

Gdy ruszyli, nie mogła oderwać wzroku od zbliżającego się powoli zamku.

Trzy powozy za nimi, Draco Malfoy wyglądał przez okno i spoglądał dokładnie w tym samym kierunku.


--------------------
- To die after fulfilling a dream or to desert a dream to live. Which do you think is a right choice?
- It's not a matter of which is right... What's important is which decision you will not regret.
'Taiyou no uta' ep 10
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
etusia
post 26.11.2014 22:54
Post #2 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 07.11.2008




Rozdział III + trzeci (i na razie ostatni) trailer http://youtu.be/ZDhi4FBGSl8



Po korytarzu poniosło się echo doniosłego policzka, wymierzonego chwilę wcześniej Draconowi. Hermiony oczy ciskały w tej chwili błyskawice.

- Zwariowałeś? – warknęła przez zaciśnięte zęby – Co to do cholery miało być?

Malfoy wydawał się przez chwilę równie zszokowany całym zajściem co Granger, ale szybko wrócił do swojego zwykłego sposobu bycia.

- Nie podobało ci się?

- Nie Malfoy i nie życzę sobie w przyszłości takich akcji, rozumiesz?

Odwróciła się i tym razem z sukcesem odeszła od byłego Ślizgona. Szła szybkim krokiem a gdy tylko minęła zakręt puściła się biegiem przed siebie. Biegła tak aż do Sali Wejściowej. Wypadła przez ogromne drzwi na zewnątrz. Zatrzymała się u szczytu schodów i usiadła na najwyższym stopniu. Złapała się za bok. Dostała kolki. Mimo, że bardzo dobrze technicznie biegała, bo robiła to od kilku lat minimum dwa razy w tygodniu, to tym razem chyba zupełnie zapomniała o oddychaniu. Po kilku minutach wreszcie udało się jej opanować dyszenie, ale nie mogła zwolnić nienaturalnie szybkiego bicia serca. Dotknęła delikatnie palcami swoich ust. Malfoy ją pocałował. To musiał być jakiś kiepski żart. Miała wrażenie, że znajduje się w jakiejś ukrytej kamerze, czy coś w tym stylu. Bo to nie mogło się wydarzyć na prawdę.

Otrząsnęła się i wyjęła z kieszeni papierosy. Doskonale wiedziała, że jako osoba biegająca regularnie jest hipokrytką, ale lubiła zapalić raz na jakiś czas, poza tym nie wiązała swojej przyszłości z zawodowym bieganiem, więc nie zależało jej na perfekcyjnej pojemności płuc. Odpaliła papierosa i spojrzała na zachodzące słońce. Jak właściwie do tego doszło? Zastanawiała się przez chwilę i doszła do wniosku że czuje się jak bohaterka jakiejś greckiej tragedii. Malfoy od zawsze był jej wrogiem. Nie mógł tak po prostu zmienić nastawienia do niej. Poza tym, do cholery, przecież ona była mężatką! O cholera! Hermiona przyłożyła dłoń do ust i zrobiła na prawdę duże oczy. Była mężatką i całowała się z innym mężczyzną. Nie! Nie całowała się, to on ją pocałował wbrew jej woli! To się nie liczy, prawda?

Skończyła palić i zgasiła papierosa w popielniczce przy drzwiach, która została ustawiona tylko na czas zjazdu, bo normalnie w Hogwarcie obowiązywał bezwzględny zakaz palenia. Weszła do zamku i skierowała się w stronę wieży Gryffindoru. Co jakiś czas zerkała przez ramię, czy przypadkiem Malfoy za nią nie idzie, ale w końcu skarciła się i nazwała w duchu paranoiczką.

Podała Grubej Damie hasło i weszła przez dziurę pod portretem do Pokoju Wspólnego. Kręciło się już po nim kilka odświętnie ubranych osób. Weszła po spiralnych schodach na górę i w końcu zamknęła za sobą drzwi swojego dormitorium.

- Gdzie byłaś? – zapytała Ginny wychylając się z łazienki ze szczoteczką do zębów w ręce – Już miałam iść cię szukać.

- Spacerowałam z McGonagall i Flitwickiem i straciłam poczucie czasu. Przepraszam – odparła Hermiona i szybko zaczęła grzebać w szafie. Na wspomnienie pocałunku na jej policzkach zakwitły rumieńce. Nie mogła teraz powiedzieć o tym Ginny, bo w dormitorium oprócz nich znajdowały się jeszcze Lavender i Parvati. Obie były już przebrane w suknie. Ta pierwsza właśnie układała włosy tej drugiej. Tak na prawdę, Hermiona nie była pewna czy podzieli się tym incydentem z Vigrinią. W końcu była siostrą jej męża. Ale z drugiej strony była też jej najlepszą przyjaciółką i zrozumiałaby powagę sytuacji, gdyby Hermiona wyjaśniła jej co dokładnie zaszło.

Odrzucając od siebie te myśli, dziewczyna zdjęła spodnie i bluzkę i w bieliźnie poszła do łazienki. Ginny szorowała zęby, więc Hermiona dołączyła do niej przy umywalce. Nałożyła też delikatny makijaż i spryskała skórę perfumami. Wróciwszy do dormitorium założyła suknię i splotła włosy w luźnego kłosa z kilkoma wypuszczonymi kosmykami.

- Wyglądasz ślicznie – powiedziała Lavender.

- Dzięki – uśmiechnęła się Hermiona – Ty też. W końcu wszystkie były gotowe. Zeszły po schodach do Pokoju Wspólnego, który w tej chwili był już pełny różnobarwnie ubranych ludzi. Zazwyczaj w Hogwarcie nie bywało tak kolorowo. Hermionie przypomniał się Bal Bożonarodzeniowy w czwartej klasie. W tej chwili miała na sobie bardzo podobną, bladoróżową sukienkę do kostek. Na nogi włożyła niewysokie buty na obcasie a całość dopełniała delikatna srebrna biżuteria. Włożyła też kolczyki z brylantami, które dostała od Rona na pierwszą rocznicę ślubu.

- Tu jest moja śliczna żona – zamruczał jej do ucha rudzielec i objął ją w pasie.

- Hej – uśmiechnęła się Hermiona i odwróciwszy się cała mu całusa w policzek. Przez chwilę przed oczami pojawił się Malfoy, ale szybko wyrzuciła go ze swojej głowy. – Idziemy?

Gryfoni zaczęli wychodzić na korytarz i kierować się w stronę Wielkiej Sali. Gwar rozmów odbijał się echem od ścian. Wszędzie pod sufitem podwieszone były złote lampiony. Zamek jeszcze nigdy nie był tak pięknie przybrany. W Sali Wejściowej powoli gromadzili się wszyscy uczestnicy zjazdu. Pozdrawiali się i wymieniali uśmiechy. Parę metrów od Hermiony i Rona stała Ginny objęta przez Harry’ego. Rozmawiali z Luną i Nevillem, którzy parę miesięcy temu się zaręczyli. Nieopodal stała siostra Parvati, Padma ze swym narzeczonym Victorem. Dalej Zabini z Pansy. Nie zdziwiło Hermiony, że Crabbe i Goyle są sami, natomiast szokiem było dla niej spostrzeżenie, że także Malfoy jest bez partnerki.

- Chodźmy, zajmiemy sobie stolik – powiedział Ron obejmując ją w pasie. Skinął na Harry’ego i Ginny i razem weszli do Wielkiej Sali.

Przybranie było cudowne. Podłoga była zsypana kolorowym konfetti, a na niewielkich stolikach, które ponownie zastąpiły cztery długie tradycyjne stoły, między talerzami porozrzucane były serpentyny. Z sufitu zwieszały się pobłyskujące gwiazdki, dookoła fruwały kolorowe elfy. Na ścianach wisiały ogromne gobeliny. Każdy z nich przedstawiał godło czterech domów Hogwartu. Wzdłuż ściany za stołem nauczycielskim wisiała wielka wstęga z napisem: „Witajcie ponownie w Hogwarcie Absolwenci!”

Przyjaciele znaleźli wolny stolik i usiedli rozglądając się dalej po sali. Wszyscy znów byli razem. To niesamowite, ale tak bardzo tęsknili za tym miejscem. Był oazą spokoju i sejfem z najcudowniejszymi wspomnieniami.

Chwilę później przygasły wszystkie światła i na podwyższenie weszła obecna dyrektorka Hogwartu, profesor McGonagall.

- Witajcie kochani na kolejnym w historii zjeździe absolwentów! Chciałabym tylko powiedzieć, jak bardzo cieszę się widząc was wszystkich ponownie zebranych w jednej sali. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić!

McGonagall zeszła z podwyższenia a jej miejsce zastąpił zespół muzyków. Po sali potoczyły się dźwięki muzyki i po chwili na parkiet zaczęły wychodzić pierwsze pary.

- Zatańczymy? – Ron wziął za rękę Hermionę i pociągnął za sobą.

- Pamiętasz Bal Bożonarodzeniowy – zapytała Granger tuląc się do męża przy dźwiękach wolnej piosenki – wtedy chyba za wiele nie tańczyłeś.

Kobieta szczerzyła się do swojego partnera a on zmroził ją spojrzeniem.

- Nie przypominaj mi o tym. Poszłaś wtedy z Krumem.

- A dlaczego? Przypomnisz mi?

Ron nic nie odpowiedział.

- No dobra już nie złość się na mnie. To przeszłość. Ważne jest to co jest tu i teraz.

Przytuliła się do niego jeszcze mocniej i kątem oka zobaczyła siedzącego nieopodal Dracona. Nie spuszczał z niej wzroku. Poczuła się niezręcznie. Odwróciła się i po skończonym kawałku poprosiła Rona by usiedli.

- Już? To dopiero pierwsza piosenka, przecież ty uwielbiasz tańczyć.

- Chciałam się napić. Nalejesz mi czerwonego wina?

- Jasne.

Hermiona skierowała kroki do stolika, podczas gry Ron poszedł do barku. Nie dotarła jedna do celu. Po drodze ktoś położył dłoń na jej ramieniu.

- Zatańczysz?

Hermiona odwróciła się i spojrzała w głębokie szaroniebieskie oczy blondyna, który ją zaczepił. Nagle zapomniała języka w gębie, choć jeszcze godzinę temu dokładnie wiedziała co powie mu gdy znów staną twarzą w twarz. Draco ujął jej dłoń i pociągnął ją na parkiet. Zespół grał teraz nieco szybszy utwór, co było dobrym zbiegiem okoliczności, bo nie wyobrażała sobie, żeby mogła przytulać się do niego, mimo że to był tylko taniec. Nie rozmawiali wcale i gdy tylko piosenka dobiegła końca, Hermiona podziękowała i odeszła do stolika.

- Widzę, że znalazłaś sobie innego partnera do tańca.

Ron był wyraźnie zdenerwowany.

- Daj spokój. Zaprosił mnie do tańca. Nic wielkiego. Nie mogłam odmówić, to było by niegrzeczne.

- Tak jasne. A te wszystkie nieprzyjemności, przez które przechodziłaś dzięki niemu? Już zapomniałaś? To było grzeczne?

- Ron, to był tylko jeden taniec, o co ci chodzi?

- Przecież widzę, że on cały czas się na ciebie gapi. To chyba jasne co chodzi mu po głowie?

- Co? Co mu chodzi po głowie?

W trakcie kłótni Harry i Ginny odeszli od stolika. Dzięki muzyce nikt nie mógł ich podsłuchać, więc mimo pełnej sali mogli zachować prywatność.

- Jak to co? Teraz widzi, że jesteś śliczną, inteligentną kobietą i nie ważne pochodzenie ale to kim się tak na prawdę jest. I teraz chce mi cię ukraść. Nie zauważasz tego?!

- Ron, Ron! Przestań! – Hermiona przytuliła męża – Malfoy wie też, że jestem z tobą. Poza tym chyba mi ufasz, prawda?

Mężczyzna nieco spuścił z tonu i odwzajemnił i uścisk.

- Ufam ci… Tylko nie ufam jemu…

- Więc skoro mi ufasz i chyba znasz mnie dość dobrze, to chyba wiesz, że nie zainteresuję się kimś takim jak Malfoy, prawda?

Generalnie udało się Hermionie zażegnać napięcie jakie zrodziło się po jej tańcu z Draconem, ale z drugiej strony wyrzucała sobie że jest hipokrytką nie tylko w sprawie palenia. Chciała zaprzeczyć, ale nie umiała. Malfoy wywarł na niej jakieś dziwne wrażenie i nie do końca była przekonana, że negatywne. Teraz kiedy spotkali się po tych kilku latach wydawało jej się, że zarówno on jak i ona patrzą na siebie inaczej niż w czasach szkolnych. Ale póki nie była tego pewna w stu procentach, postanowiła o tym zapomnieć. Przynajmniej na czas balu.

Godziny mijały, a ona nadal nie miała okazji porozmawiać sam na sam z Ginny. Zagadywali ich dawni znajomi. Dzielili się wspomnieniami i informacjami z ich obecnego życia. Kto się z kim ożenił, ile ma dzieci i gdzie teraz pracuje. Miło było posłuchać, jak ludzie poukładali sobie życie. Na chwilę nawet udało im się zapomnieć, że żyją w obliczu wojny.

Po kolejnym kieliszku wina Hermionie zakręciło się w głowie.

- Już chyba nie powinnaś pić – powiedział Ron, po tym jak Hermiona zgięła się w pół i zaczęła śmiać się na całe gardło po usłyszeniu zabawnej historii opowiedzianej przez Huberta, obecnego partnera Hanny Abbot.

- Daj spokój Ron. Zawsze to powtarzasz w momencie, kiedy się najlepiej bawię.

- Bo wiem jak to się potem kończy. Kacem gigantem następnego dnia.

- No właśnie. Następnego dnia. A teraz jest teraz, więc cieszmy się z tego co mamy i bawmy się póki możemy.

Ron pokręcił głową i zajął się rozmową z Hubertem.

- Ginn. Idę zapalić. Potowarzyszysz mi?

- Jasne.

Dziewczyny wstały i przeszły przez Wielką Salę i Salę Wejściową na zewnątrz. Na dworze panowała ciepła noc. Lekki letni wiatr rozwiewał fryzury, które już zdążyły się rozpaść w tańcu. Hermiona wyciągnęła papierosy i poczęstowała przyjaciółkę.

- Nie, dzięki. Staramy się z Harry’m o dziecko, poza tym obiecałam mu, że nie będę palić.

Wokół stało sporo osób pala i rozmawiając.

- W porządku. Chodź, muszę ci o czymś powiedzieć.

Hermiona wzięła za rękę najlepszą przyjaciółkę i zeszły kilkanaście stopni w dół. Usiadły na schodach i przez chwilę w milczeniu Granger paliła papierosa. W końcu zdobyła się na odwagę.

- Malfoy mnie pocałował.

W oddali słychać było muzykę i śmiechy, ale wokół nich zapanowała namacalna wręcz cisza. Jakby ktoś oddzielił je ścianą od całej zabawy mającej miejsce zaledwie kilkanaście metrów dalej.

- Co powiedziałaś?

Hermiona spojrzała w oczy Virginii.

- Wbrew mojej woli oczywiście. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Potem dałam mu w twarz i uciekłam jak zwykły tchórz.

Ginny kręciła głową.

- Nic z tego nie rozumiem.

- Ja też, choć myślałam że mi pomożesz.

- Owszem widziałam, jak Malfoy wodzi za tobą wzrokiem. I przy śniadaniu zachowywał się dziwnie. Ale nie umiem ci pomóc. Nie wiem czego może chcieć.

Hermiona westchnęła i spojrzała w rozgwieżdżone niebo.

- Ja też. Ale mam nadzieję, że wreszcie się ode mnie odczepi. Poza tym pojutrze wracamy do domów, do przerwanych obowiązków. Więc skończą się te jego dziwactwa. Przecież do tej pory, przez ostatnie pięć lat nie miałam od niego żadnej wiadomości. Nigdy nie próbował się ze mną skontaktować, bo i po co? A teraz nagle przyjeżdża do Hogwartu i mnie całuje? Nie mam pojęcia co się kryje pod tą jego blond strzechą…

Po tym wywodzie dziewczyny milczały jeszcze chwilę. Hermiona skończyła palić i zdecydowały się wrócić. Na salę balową.

Reszta imprezy przebiegła bez zakłóceń. Równo o północy odpalone zostały fantastyczne sztuczne ognie. Pokaz trwał kilka minut, po czym zabawa była kontynuowana. Hermiona tańczyła z wieloma partnerami, jednak zdecydowaną przewagę miał Ron. Nie wspomniał już ani razu o tańcu z początku imprezy. Hermiona również nie wracała do tego tematu. Była szczęśliwa, że powiedziała o Malfoy’u Ginny. Zrzuciła z serca ciężar, a jednocześnie mogła być pewna, że ta nie powie o tym nikomu.

Około trzeciej w nocy, kiedy zabawa powoli chyliła się ku końcowi, do ich stolika podszedł Malfoy z Zabinim.

- Możemy? – zapytał Blaise wskazując na siedzące kobiety.

- Że niby co? – zapytał opryskliwie Ron.

- Prosić wasze żony do tańca – dodał Draco.

Harry wymienił z Ronem spojrzenia po czym oboje kiwnęli głowami.

- Jeśli mają ochotę z wami zatańczyć, proszę bardzo – rzekł Harry.

Draco ujął dłoń Hermiony a Zabini po dżentelmeńsku nadstawił Ginny ramię.

- Tylko jeden taniec – syknęła Hermiona i poszła za blondynem na parkiet. Na jej nieszczęście poleciał właśnie wolniejszy kawałek.

- Powiesz mi wreszcie o co ci chodzi Malfoy? – zagadnęła orzechowooka.

- Nie bądź niemiła. Może w skończymy wreszcie ze zwracaniem się do siebie po nazwisku? – zaproponował mężczyzna.

- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – po raz kolejny tego dnia Hermiona szeroko otworzyła oczy.

- Nie, jestem jak najbardziej poważny. Chyba że nie chcesz. Nie będę nalegał.

-Właściwie… Czemu nie… Tylko wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego. Przecież wciąż jestem tą samą szlamą z Gryffindoru, której neinawidziłeś. Coś się zmieniło?

- Wszystko się zmieniło – odparł Draco po chwili milczenia.

Piosenka się skończyła i chłopak zaproponował dziewczynie Bruderszafta. Podeszli razem do barku i Granger wzięła kieliszek wina a Malfoy nalał sobie whiskey.

- Draco – powiedział wyciągając przed siebie szklankę ze złotym alkoholem.

- Hermiona – mruknęła dziewczyna i oplotła jego rękę swoją. Zbliżyli się do siebie i upili po łyku swoich napoi.

Chłopak pocałował ją po razie w każdy policzek.

- Więc powiesz mi, co się zmieniło? – zaczęła rozmowę Hermiona upijając dalej swoje wino.

Draco milczał dłuższą chwilę.

- Chyba będziemy musieli odłożyć to na później. Twój mąż się zbliża.

I odszedł zostawiając ją sama przy barze.

- Co ty wyprawiasz? – zdenerwował się Ron.

- Ja? Nic.

- Nic? Zadajesz się z wrogiem!

- Z wrogiem? Daj spokój.

- To jest do cholery Malfoy! Zgodziłem się na twój kolejny taniec z nim, ale nie będziesz sobie z nim tak stała i popijała drinki!

W Hermionie się zagotowało. Nienawidziła, gdy ktoś jej rozkazywał. Tym bardziej, jeśli to był jej mąż.

- Ron uspokój się! Tylko rozmawialiśmy!

- Nie widzisz tego? Na prawdę jesteś aż tak głupia?

Ron ruszył przed siebie z zamiarem opuszczenia Wielkiej Sali. Hermiona odstawiła kieliszek i pobiegła za nim.

- Co ty do diaska wyprawiasz, Ron?

- Nic. Idź się dalej bawić z Malfoy’em.

- Przecież my tylko rozmawialiśmy! O co ci chodzi? Myślałam, że wszyscy dojrzeliśmy i zapomnieliśmy o dawnych waśniach. Nie jesteśmy już uczniami tylko dorosłymi ludźmi! Nie potrafisz tego zrozumieć?

- Słuchaj. On najzwyczajniej w świecie chce cię przelecieć i kopnąć w dupę!

Hermionę zamurowało. Stanęła jak wryta. Ron też się zatrzymał. Po chwili dziewczyna otrzasnęła się z szoku.

- Tak? Tak właśnie myślisz?

- Tak! Tak myślę!

- Jak śmiesz! Poza tym potrafię sama o siebie zadbać!

Hermiona wybiegła z wielkiej sali. Ron ruszył za nią. Dogonił ją na schodach.

- Hermiono, przepraszam… Nie chciałem.

- Odczep się Ron! Wszystko potrafisz zepsuć!

Hermiona wbiegła na schody i skierowała się do wieży Gryffindoru zostawiając swojego męża za sobą. Nawet się nie odwróciła.

Ten post był edytowany przez etusia: 26.11.2014 22:59


--------------------
- To die after fulfilling a dream or to desert a dream to live. Which do you think is a right choice?
- It's not a matter of which is right... What's important is which decision you will not regret.
'Taiyou no uta' ep 10
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 03.05.2024 17:35