Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Miłość Jest Niedaleka Nienawiści..., Kto się czubi ten się lubi, czyli HG/DM

!# Rahel #!
post 05.04.2010 00:57
Post #1 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



Witam! Na wejściu piszę, że mam nieskończone dwanaście lat. Będę tu pisać o Hermionie i Draco, tak że uczulonych od razu ostrzegam. Będzie tu też inny wątek, chociaż może nie? Chwilowo nie wiem. Dobra nie przynudzam, tylko piszę.

PROLOG
Dziewczyna z z Beauxbatons


Gryfonka z burzą brązowych loków na głowie szukała wolnego przedziału, jednak wszystkie były już zajęte. Hermiona już miała się poddać, gdy na samym końcu znalazła przedział, w którym siedziała tylko jakaś nieznana dotąd pannie Granger dziewczyna. Brązowowłosa rozsunęła drzwi, wetknęła za nie głowę i zapytała:
- Mogę się tu przysiąść? Wszędzie jest pełno… - spojrzała błagalnie na nieznajomą.
- Jasne! Christelle La’ Manche, dla przyjaciół i znajomych Stelle i Christelle. Przeniosłam się tu z Beauxbatons - nowa dziewczyna powiedziała to wszystko na jednym wydechu, więc zaczerpnęła głęboko powietrza i uśmiechnęła się do Gryfonki, po czym wstała i wyciągnęła rękę w kierunku szatynki. Dopiero teraz panna Granger zobaczyła Stelle… w hmmm… całej okazałości.
Panna La’ Manche była delikatnie zbudowana, wyglądała na jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów, posiadała brzoskwiniową karnację, miała długie, proste włosy z grzywką, koloru ciemny blond, intensywnie szafirowe oczy i truskawkowe usta.
Brązowowłosa uścisnęła dłoń blondynki i przedstawiła się.
- Hermiona Granger, dla przyjaciół i znajomych Miona i Hermiona. W Hogwarcie uczę się już od pierwszego roku - szatynka uśmiechnęła się do Christelle, siadła i z pomocą magii władowała ciężki kufer na półkę dla bagaży.

Po chwili do przedziału wparowali Harry, Ron i Ginny, witając się zarówno z brązowowłosą jak i z panną La’ Manche. Po chwili wszyscy już śmiali się i dowcipkowali, a Ginny powiedziała, że chłopcy to buraki, w przedziale z nimi siedzą trzy “laski”, a oni nawet komplementu. Ruda naprawdę wyładniała, i mimo swoich metra sześćdziesiąt pięć to owijanie chłopaków wokół palca było jej specjalnością. Hermiona natomiast nabrała kształtów i zaczęła ubierać trochę inne ciuchy, modniejsze i bardziej… kobiece, ale nie wyzywające (wciąż była tą samą Granger, grzeczną Gryfonką, prefektem, a w tym roku - panią prefekt naczelną). Z makijażu zrezygnowała (chyba, że na jakąś wyjątkową okazję), jak również odpuściła sobie układanie włosów na gładko - po prostu rozczesywała je i albo rozpuszczała, albo zaczesywała w wysokiego kucyka, a bardzo rzadko związywała niesforne loki w warkocz. Harry i Ron po stwierdzeniu Weasleyówny zaczerwienili się i bąknęli coś o tym, że “dziewczyny są tak ładne, że nie trzeba im o tym przypominać”, na co dziewczyny roześmiały się, a Christelle powiedziała “komplementów dla kobiet nigdy nie za wiele”.

Niestety w pewnym momencie dobry nastrój prysł jak za machnięciem różdżki. Konkretniej gdy drzwi do przedziału otworzyły, a stał w nich nie kto inny, jak Draco Malfoy i jego goryle, razem z Pansy Parkinson.
- Święta Trójca i jakaś nowa… - zwrócił się do Stelle i dodał (a Harryemu i Ronowi przypomniała się sytuacja sprzed sześciu lat) - wierz mi, są czarodzieje lepsi i gorsi, a ta szlama Granger, Potter - Grzmotter i Weasleyowie to hołota - mówiąc to wyciągnął do blondynki dłoń, a ona ku zdumieniu Hermiony, Harrego, Ginny i Rona przyjęła ją, ale po chwili Gryfoni skręcali się ze śmiechu, bo nowa dziewczyna wykręciła Malfoyowi rękę, przygniotła go do podłogi, kucnęła i różdżką dotykając karku blondyna wysyczała:
- Nigdy, ale to nigdy więcej nie nazywaj tak Hermiony, Ginny, Harrego czy Rona, bo następnym razem nie skończy się na groźbach, a dojdzie do… różdżko i ręko czynów - gdy już to powiedziała podniosła się i dosłownie wykopała chłopaka z przedziału i zatrzasnęła drzwi.
- Bubek - warknęła i siadła na swoim miejscu.
- No, to żeś ładnie załatwiła Malfoya! Mamy święty spokój do końca podróży! - krzyknęła ucieszona ruda. Panna La’ Manche uśmiechnęła się, ale brązowowłosa zerwała się nagle z miejsca i wrzasnęła przerażona.
- Ron! Zebranie prefektów! - Gryfonka szybko pobiegła do przedziału prefektów, a Ron, gdy dotarł do niego sens słów panny Granger również pognał za nią.
Reszta, która została w przedziale zaśmiała się głośno z Ginny na czele. Gdy tylko się uspokoili Stelle powiedziała, że musi coś zerknąć do książek, Potter mruknął tylko “druga Hermiona” i zaczął z Weasleyówną dyskutować o taktyce na najbliższy mecz Quidditcha.


- Panno Granger, panie Weasley, co ta za spóźnianie! Macie szczęście, że czekamy jeszcze na Slytherin - profesor Mcgonagall ofuknęła nowo przybyłych już na wejściu.
- Przepraszamy pani profesor, to się więcej nie powtórzy, my po prostu siedzimy w przedziale z tą dziewczyną z Beauxbatons i… - Hermiona zaczęła tłumaczyć, ale profesor przerwała jej.
- Ach, znacie już pannę La’ Manche! W takim wypadku nie wyciągnę konsekwencji, ale macie się nie spóźniać. - McGonagall uśmiechnęła się do Gryfonki, co ta odwzajemniła ze zdumieniem, ale w końcu uśmiechająca się nauczycielka transmutacji to z deka… niecodzienny widok.
- Oczywiście, pani profesor, zapewni… - urwała, bo drzwi otworzyły się i stanęli w nich Malfoy i Mops, powiedzieli
“dzień dobry” i usiedli na swoich miejscach, a reszta przedziału wstrzymała oddech.
- Co to ma być! Malfoy, Parkinson za zaniedbanie obowiązków prefekta minus 20 punktów dla Slytherinu i szlaban. Omówię go z wami po najbliższej transmutacji. Cóż za bezczelność! Spóźniliście się ponad 10 minut i ani przepraszam, ani żadnego wytłumaczenia! - McGonagall była wyraźnie oburzona. - No dobrze, to teraz sprawy organizacyjne. Po pierwsze, w tym roku jest czterech prefektów naczelnych - z Gryffindoru panna Granger, z Ravenclavu panna Patil, z Hufflepuffu - pan Macmillan. Co do Slytherinu, to z tego, co mi mówił profesor Snape, to zdecydował nie dawać tej funkcji panu Malfoyowi, lecz panu Blaisowi Zabiniemu, który jego zdaniem będzie odpowiedzialniejszy… zresztą moim zdaniem też. O ile się nie mylę pan Zabini czeka przed drzwiami. Panno Patil, proszę go wywołać - profesorka spojrzała na Padmę wyczekująco, a ta niechętnie wstała, szarpnęła drzwi i, wystawiając za nie głowę powiedziała, a raczej warknęła:
- Blais Zabini proszony do przedziału - po czym usiadła na swoim miejscu. Po chwili do przedziału wszedł wysoki poczochrany brunet o bystrych, niebieskich oczach. Większość dziewczyn w Hogwarcie się w nim podkochiwała, ale chłopak nawet żadnej nie zaszczycił chociażby jednym spojrzeniem. Zawsze kulturalny, nie rzucał na prawo i lewo szlamami ani zdrajcami krwi. Nikt nie wiedział, czemu mówiono na niego Diabeł. McGonagall wręczyła mu odznakę prefekta naczelnego.
- Panie Zabini proszę usiąść tu, obok panny Patil. Proszę o wyjście wszystkich, za wyjątkiem Granger, Patil, Macmillana i Zabiniego. Macie tu wrócić za dwadzieścia minut. Weasley, zawołaj mi tu tylko La’ Manche - McGonagall zerknęła na Rona.
- Dobrze - powiedział i wyszedł, za drzwiami oddychając z ulgą i ruszył do przedziału.
- Pani profesor McGonagall? - zapytał nieśmiało Ernie. - Po co my tu zostaliśmy?
- Zostaliście tu, ponieważ ojciec panny La’ Manche życzył sobie, aby została ona przydzielona w pociągu. Panna La’ Manche, Christelle La’ Manche przeniosła się tu z Beauxbatons, a jej rodzice chcieli, żeby przydział odbył się jak najszybciej, a do ceremonii przydziału potrzebni są świadkowie. Wystarczy, że będziecie obecni. O, panna La’ Manche już idzie - i rzeczywiście, Christelle weszła do przedziału, powiedziała “dzień dobry” i usiadła.
- La’ Manche, czy wiesz po co tu przyszłaś? - zapytała profesorka.
- Nie mam pojęcia - blondynka wyglądała na zdziwioną, ale wzruszyła ramionami.
- Panno La’ Manche, jesteś tu, ponieważ twoi rodzice nalegali na wcześniejszy przydział, i z tego względu zostaniesz przydzielona jeszcze w pociągu - McGonagall machnęła różdżką i już po chwili w jej ręku znajdowała się tiara przydziału.
- Aha, to dobrze, bo tak to człowiek się stresuje bardziej, niż gdyby miał mieć przydział bez świadków.
- Ale przy przydziale muszą być koniecznie świadkowie. Dobrze, nie przedłużajmy już. Panno La’ Manche, proszę założyć tiarę przydziału - mówiąc to podała stary kapelusz Stelle.

Blondynka założyła kapelusz i usłyszała w głowie cichy głosik:
Hmmm… wielkie pokłady odwagi… bardzo wierna przyjaciołom… och, pragniesz się sprawdzić… na Boga, jeszcze jaka zdolna…
Przydzielisz mnie czy nie? Strasznie się stresuję!
- nastolatka była strasznie spięta.
Oj, nie niecierpliw się tak… ale skoro chcesz tak szybko być przydzielona…
GRYFFINDOR! - ostatnie słowo tiara wykrzyczała już na cały przedział. Christelle z ulgą zdjęła kapelusz.
- W takim razie nie widzę przeszkód. Zostajesz nowym prefektem Gryffindoru, ponieważ panna Granger jest już prefekt naczelną. Chciałabym, żebyś poszła po pana Weasleya. Panie Zabini, proszę przyprowadzić pana Malfoya, pannę Parkinson i pannę Maggie Wilson. Panno Patil, teraz mają przyjść pan Boot i panna Lovegood. Macmillan, panna Abbott i Dave Prett. Panno Granger, proszę zostać.
Kiedy wszyscy już wyszli, Profesor McGonagall odezwała się do Gryfonki.
- Panno Granger, chciałabym zapytać się, czy wiesz kto jest ojcem panny La’ Manche? - spojrzała na Hermionę pytająco.
- Kojarzę nazwisko, ale nie wiem czemu… - Hermiona wzruszyła ramionami.
- Pan La’ Manche jest słynnym magicznym architektem. Mieszka w Paryżu, ale ma znajomości również w Londynie. Jeżeliby pociągnąłby za odpowiednie sznurki, Hogwart zostałby całkowicie odnowiony, ale razem z uczniami i nauczycielami. Panno Granger, ja nie martwię się o własną posadę, tylko o uczniów. Chciałabym, żeby była pani miła dla panny La’ Manche. Po pierwsze - jej ojciec, po drugie wygląda na miłą, ale beż przyjaciół nie da rady… a więc jak? - nauczycielka transmutacji wpatrywała się w brązowowłosą.
- Ależ oczywiście, pani profesor! I nawet bez tego bym się nią zaprzyjaźniła. Polubiłam ją od razu! -
dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. A myślała, że chodzi o to, że używała czarów poza szkołą. No, ale jest przecież pełnoletnia! Jej rozmyślania przerwało przybycie reszty uczniów.
- Jesteśmy, pani profesor - powiedzieli wszyscy chórem.
- To dobrze, najpierw Parkinson i Wilson. Ja i profesor Snape stwierdziliśmy, że panna Parkinson nie nadaje się na prefekta, więc postanowiliśmy, że od tej pory będzie nim panna Wilson. Proszę - mówiąc to wręczyła odznakę Maggie. - Pan Malfoy pozostaje prefektem.
- A-a-ale jak to? - zapytała zdumiona Mopsica.
- Nie pojawiasz się na patrolach, nie działasz gdy widzisz, że starsi uczniowie robią coś tym młodszym. Co prawda pan Malfoy też - tu zerknęła z irytacją na blondyna - ale on stawia się na patrole, a z resztą profesor Snape mówił, że się poprawi. Ale ty, Parkinson… po prostu nie nadajesz się do tej funkcji, więc do widzenia - profesorka wskazała jej drzwi, ale Mopsica nie zamierzała się tak łatwo poddać.
- Wcale, że nie! A ona wykazała się czymś? - wskazała ruchem głowy na pannę Wilson. - Ja zasługuję na stanowisko prefekta!
- Panno Parkinson, minus pięć punktów dla Slytherinu i miesięczny szlaban, proszę zgłosić się jutro po śniadaniu do pana Filcha. Proszę natychmiast wyjść z przedziału prefektów! - McGonagall była wściekła bezczelnością Pansy, która wybiegła z przedziału z łzami w oczach.
- Eh, denerwujące… No dobrze. Jako, że teraz mamy czworo prefektów naczelnych, z których trójka była zwykłymi prefektami. Na miejsce panny Granger weszła już panna La’ Manche. W Ravenclavie jest to jedyna w tegorocznym składzie szóstoklasistka - Luna Lovegood i Terry Boot. W Hufflepuffie pan Dave Prett i Hanna Abbott. Slytherin - Maggie Wilson i Draco Malfoy. Gryffindor - Christelle La’ Manche i Ronald Weasley. Prefekci naczelni: z Gryffindoru Hermiona Granger, z Ravenclavu Padma Patil, ze Slytherinu Blais Zabini, a z Hufflepuffu Ernie Macmillan. Dziękuję, to już wszystko. Do zobaczenia na uczcie, a teraz wracajcie już do swoich przedziałów - McGonagall ewidentnie nie życzyła sobie żeby zostali w przedziale, więc wszyscy powoli wyszli.

W przedziale Hermiona usnęła, jak również Ginny i Christelle. Harry i Ron zagrali w magiczne szachy. Nim się obejrzeli, minęła im cała podróż do Hogwartu. Już po chwili zaspane dziewczyny i chłopcy wyszli z pociągu i wsiedli do najbliższego powozu. Przed ucztą okazało się jednak, iż McGonagall zapomniała im powiedzieć o tym, że mają prywatne dormitoria. Christelle poprosiła Hermionę, żeby zapytała się, czy mogą mieć razem pokój. Mogły, tylko profesor musiała coś zrobić i powiedziała, że zaraz przyjdą opiekunowie pozostałych domów i pokażą im ich dormitoria, a sama McGonagall poszła z Ronem, Stelle i Hermioną na górę. Dziewczyny miały sypialnię za obrazem szalonej czarownicy, tuż obok portretu Grubej Damy. Natomiast Ron miał pokój za obrazem przedstawiającym czarodzieja z Wittaner, nieco dalej. McGonagall podała im hasła (do pokoju rudzielca “głupi rycerz“, a do pokoju dziewczyn “eksperymenty”) i zasugerowała, żeby poszli na ucztę, a dormitoria obejrzeli później, na co wszyscy z chęcią przystali. Gdy weszli do Wielkiej Sali wszyscy na nich zerknęli, w końcu spóźnili się na ucztę, a to prefekci, ale gdy po chwili wpadli jeszcze inni prefekci, profesor Sprout, profesor Flitwick i Snape, stwierdzono, że chodziło o jakieś obowiązki prefektów. Filch wynosił właśnie tiarę przydziału, i gdy tylko wszyscy usiedli wstał dyrektor, zaczynając przemowę.
- Moi drodzy! To już kolejny rok przed nami, dla niektórych ostatni, dla niektórych pierwszy, a dla niektórych ani ten, ani ten! Chciałbym, żebyście powitali nową nauczycielkę od Obrony Przed Czarną Magią, panią profesor Angelinę Johnson!
Wielu uczniów zaczęło bić brawo, jednocześnie wytrzeszczając oczy, a szczególnie z klas szóstych i siódmych, w których wszyscy znali Angelinę jeszcze jako uczennicę. Sama zainteresowana stała ze spuszczoną głową, ale gdy ją podniosła, to uśmiechnęła się szeroko. Wszyscy klaskali długo, aż w końcu Dumbledore uciszył ich podniesieniem ręki. Nauczycielka usiadła, a dyrektor dodał jeszcze:
- Przypominam, że, jak sama nazwa mówi, wstęp do Zakazanego Lasu jest zakazany. Pan Filch prosił mnie też, abym przypomniał, że nie można na teren szkoły wnosić nic z Magicznych Dowcipów Weasleyów, jak i wielu innych przedmiotów, których lista znajduje się na dole, w gabinecie pana Filcha. To już wszystko. Wcinajcie! - krzyknął i nagle półmiski i wszelkie naczynia powypełniały się po same brzegi pysznymi potrawami.
Wszyscy niemożliwie się najedli, gdy pojawiły się desery, i kiedy każdy najadł się słodkości dyrektor wstał i powiedziała tylko:
- Dobranoc! - po tych słowach wszyscy zaczęli wstawać i szurać krzesłami.
- Ron - krzyknęła Hermiona. - Sam zaprowadzisz pierwszoroczniaków do pokoi. Ja i Stelle się za bardzo przeżarłyśmy! - i nie czekając na odpowiedz pobiegła na siódme piętro razem z Christelle, przed portretem szalonej czarownicy powiedziała “eksperymenty” i już po chwili były w środku. McGonagall już wszystko załatwiła, bo w pokoju były trzy pary drzwi, właściwie cztery - jedne na balkon, dwie pary do sypialni i jedne do pokoju, który okazał się biblioteczką.
Po chwili weszły do swojego tak jakby salonu, ogromnego pokoju urządzonego, tak samo jak sypialnie i biblioteka w kolorach złoto - czerwonych. W sypialni znalazły także drzwi do ogromnych łazienek, urządzonych na biało - złoto, z czerwonymi dodatkami, jak też ręcznikami i złoto - czerwonymi lampionami. Wanną był mały basen, z niemożliwą do zliczenia ilością kurków. Obie nastolatki miały identyczne łazienki. Szybko rozpakowały się w ogromnych sypialniach i wróciły do salonu, siadły w fotelach przed kominkiem i zaczęły podziwiać prawie apartament. Stelle stwierdziła, że u niej taki pokój miała madame Maxime. Bogato urządzony, z dębową podłogą, dębowymi meblami i takimi samymi drzwiami. Gdy już zmęczyły się nawet rozmową, poszły do swoich pokoi, blondynka jak to ona określiła “żeby wrzucić się na prędkości do wanny i BACH!!! na to bycze łóżko”. Hermiona natomiast wzięła długą relaksującą kąpiel, powoli ubrała się w koszulę nocną, położyła się na łóżku i rozmyślając nad jutrzejszymi zajęciami usnęła.

Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 09.07.2010 11:28


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
!# Rahel #!
post 24.01.2011 03:55
Post #2 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 35
Dołączył: 19.08.2008
Skąd: Z wyobraźni.

Płeć: włóczykij



ROZDZIAŁ 3
Zajęcia dodatkowe


Po zielarstwie Hermiona z Christelle ruszyły z niezadowolonymi minami na transmutację. Dotarły pod salę i usłyszały:
- Granger, szlamciu ty moja, co u ciebie? - zapytał złośliwie Draco Malfoy.
- Malfoy, freteczko ty moja, drażnisz mnie, a co u ciebie? - odparła szatynka naśladując głos Ślizgona i uśmiechając się szeroko.
- Nie wnerwiaj mnie Granger!
- Nie wnerwiaj mnie Malfoy! - panna Granger świetnie się bawiła, czego nie można było powiedzieć o blondynie…
- Przeginasz… - Malfoy prawie warczał.
- Przeginasz… - Gryfonka uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Sama się prosiłaś, szlamo… Drętwota!
Hermiona przygotowała się jednak na taki obrót sprawy i zdążyła umknąć przed zaklęciem, po czym wyciągnęła różdżkę.
- Rictumsempra!
- Protego! Tarangella!
- Aguamenti!
- Levicorpus!
- Expelliarmus!

Po chwili w powietrzu roiło się od zaklęć, ale żadne nie trafiło w swój cel. Wywołały one natomiast popłoch wśród uczniów, którzy przywarli do ścian i z przerażeniem na twarzy obserwowali pojedynek dwojga zaciekłych wrogów. Parę sekund później nie było słychać nic poza świstem zaklęć, ponieważ Hermiona i Draco “przerzucili się” na zaklęcia niewerbalne. Na ich nieszczęście, profesor McGonagall wyszła z klasy… i z siebie. Huknęło i oboje wylądowali na ziemi ze strachem na twarzy.
- Malfoy! Granger! Co to ma być! Jak dzieci! Jesteście na siódmym roku i myślałam, że wydorośleliście! I nic! Oboje macie szlaban! Ty, Malfoy, już jeden masz, ale nie zostanie od odwołany. Jeden nie będzie przeszkadzał drugiemu. Proszę zostać po lekcji. La’ Manche - ty też zostajesz. Wchodzimy do klasy - ostatnie zdanie profesorka skierowała do wszystkich uczniów. Gdy wszyscy usadowili się w sali nauczycielka zaczęła lekcję.
- W tym roku będziecie zaliczać wasze najważniejsze egzaminy - OWTM-y, dlatego chcę, żebyście wzięli się porządnie za naukę. Nikt nie będzie wam pobłażał. No dobrze, teraz zacznijmy temat lekcji. Dziś zajmiemy się animagią. Kto mi powie, kto to jest animag?
Cała klasa podniosła ręce jak na komendę. Przerabiali ten temat już bardzo dawno temu. McGonagall uśmiechnęła się widząc, że cała klasa wie, kto to animag. “Czegoś ich nauczyłam” pomyślała.
- Proszę, panno Brown.
- Animag to człowiek, który potrafi zmienić się w zwierzę.
- Dobrze. W tym roku będziemy poświęcali jedną lub dwie lekcje na naukę tej dziedziny magii tygodniowo, przez najbliższe trzy miesiące. Za przemianę w ciągu pierwszych dwóch miesięcy można otrzymać sto pięćdziesiąt punktów. W ciągu trzech miesięcy - sto. Do końca roku szkolnego - siedemdziesiąt pięć. Na OWTM-ach również otrzymuje się dodatkowe punkty za bycie animagiem. Dzisiaj zanotujecie tylko najważniejsze rzeczy i możecie zacząć próbować. Instrukcje - tu machnęła różdżką - są na tablicy.



***



Draco Malfoy wcale nie miał ochoty za przepisywanie z tablicy notatek, ale nie chciał jeszcze bardziej oberwać od nauczycielki, więc grzecznie zabrał się zapisanie, ale myślami był zupełnie gdzie indziej.
“Cholera, i po cholerę ja prowokowałem Granger? Teraz mam z nią szlaban i strach się bać co ta stara ropucha nam wymyśli. Oby nic okropnego, bo Filch dał mi już bardzo ciekawe zajęcie. Stary choleryk! Szorować wszystkie kible aż skończę bez magii… Jezu, ratunku! To mi zajmie tydzień! W tym zamku jest dwadzieścia toalet!” - myśli blondyna nie były zbytnio pozytywne. Po chwili zorientował się, że pisze jedno zdanie już czwarty raz. Nadal z roztargnieniem skreślił powtórki i zaczął pisać punkt trzeci.



***



Po lekcji trójka uczniów podeszła do profesor McGonagall z minami skazańców, a przynajmniej dwoje z nich miało taki wyraz twarzy, bo mina Christelle La’ Manche wyrażała uprzejme zdziwienie.
- Granger, Malfoy, doszłam do wniosku, że szlabany typu sprzątanie czy przepisywanie was nie ruszają, a więc wynalazłam coś, co powinno was odwieść od takich pomysłów jak pojedynki.
- Co to takiego, że ja jestem do tego potrzebna? - zaciekawiła się Stelle.
- Postanowiłam, że pan Malfoy i panna Granger do Nowego Roku będą mieszkali razem w dormitorium.
Hermiona i Draco zamarli i rozdziawili usta. Panna La’ Manche skrzywiła się jakby właśnie zjadła cytrynę, po czym uśmiechnęła się współczująco do przyjaciółki. Wreszcie szatynka wyjąkała.
- Ale… ale… pani profesor…
- Nie ma żadnego ale! Zachowujecie się jak dzieci w wieku przedszkolnym! Nie zabiorę wam odznak tylko dlatego, że to by nic nie dało. Szlabany z panem Flichem czy przepisywanie nie pomagają, więc… trzeba użyć innych metod. Układ dormitorium również się zmieni. Będziecie mieszkać na piątym piętrze, za ścianą, której strzeże gadający gargulec. Hasło to “Miętówki”… Chyba dyrektor je ustalał. Cóż, wszystko już wiecie. Wasze rzeczy - tu machnęła różdżką - są już na miejscu. Dowidzenia!


***

Hermiona wraz z Draco ruszyli w stronę schodów na piąte piętro nie odzywając się do siebie. Przy szatynce szła Christelle, wciąż uśmiechając się pocieszająco. Gdy zatrzymali się przed portretem panna Granger powiedziała “Miętówki”. Gargulec zaskrzeczał:
- O, mamy nowych lokatorów? Tak bardzo się nie lubicie?
- Słucham? - zapytał Malfoy.
- Ten pokój od zawsze służył uczniom, którzy się kłócili, a nic innego na nich nie działało. Jednak nigdy nie trafiła tu trójka…
- Ja jestem do towarzystwa - odparła Stelle.
- Ach, jako przyjaciółka… Dobrze, wchodźcie - powiedział Gargulec, a ściana obok niego po prostu rozpłynęła się. Blondynka uśmiechnęła się do Hermiony i powiedziała:
- Ja idę do dormitorium… później po ciebie zajdę, jak będę szła na obiad. Mamy okienko… tylko dziś, bo nie ma nauczycielki. Okey, ja spadam. Na razie!
- Pa… - mruknęła niemrawo szatynka, po czym weszła do pokoju i wmurowało ją w podłogę.
- Nie, nie… - wyjęczała. - To zły sen!
Pokój byłe jeden, podzielony na tak jakby dwie strefy - jedna złoto-czerwona, druga srebrno-zielona. Wrogowie patrzyli na to ze zgrozą.
- Cholera! - wrzasnął Malfoy.
- Na szczęście łazienki są dwie… ale biblioteka jest wspólna.
- Granger, nie pierdziel mi tu o łazienkach! MY MAMY JEDEN POKÓJ! - ryknął chłopak.
- Weź się ode mnie odpier… wiastkuj.
- Co to znaczy? - zapytał nagle spokojnie Draco z zainteresowaniem na twarzy.
- To znaczy odwal się! - wrzasnęła i podeszła do swojego łóżka. Położyła na stoliku torbę i jęknęła:
- To niemożliwe, ja w to nie wierzę, to zły sen, ja zaraz się obudzę…
- Niestety, Granger, to nie zły sen, chociaż wolę twoją wersję.
- Spadaj!
- Już…


***


Christelle szła po Hermionę. Ciekawiło ją, czy uda się jej pogodzić z Malfoy’em dzięki temu wspólnemu dormitorium. Właściwie, gdyby nie akcja w pociągu, to nic by do niego nie miała. Na takich rozmyślaniach zeszła jej cała droga.
- Miętówki - powiedziała do gargulca.
- Cytrynowe - odparł gargulec, ale ściana za nim zniknęła.
Gdy weszła do pokoju otworzyła szerzej oczy. Wcześniej nie zauważyła rozkładu pokoju, ale teraz stała jakby coś ją sparaliżowało. Bardziej zaciekawiło ją jednak to, że lokatorzy się nie kłócili. Malfoy siedział na łóżku i gapił się za Hermionę, ale ona tego nie zauważała. Siedziała na fotelu z słuchawkami w uszach i bujała się czytając książkę.
Kiwnęła głową do Dracona i podeszła do panny Granger. Około trzy metry przed fotelem usłyszała ostre dźwięki - najwyraźniej szatynka puściła muzykę na pełen regulator. Blondynka zbliżyła się i położyła przyjaciółce rękę na ramieniu. Ta odwróciła się najwyraźniej z zamiarem wrzaśnięcia na nią, ale zobaczyła, że to nie Malfoy i uśmiechnęła się szeroko. Wyłączyła mp-3 i przeciągnęła się.
- Co to było? - zapytała zdziwiona Christelle.
- Magicznie zasilany mp-3 player nie wariujący w Hogwarcie - odparła Hermiona wstając. - A co?
- To akurat wiem, pytałam czego słuchałaś.
- Prodigy. Konkretniej przerwałaś mi w środku “Firestarter”.
- O, to fajne jest!
- Wiem. Idziemy?
- Okey, ale potem pożyczysz mi tej mp-3’ki. Co tam ciekawego jeszcze masz?
- Sporo Prodigy, Tiamat, Black Eyed Peace… Gwen Stefani, Madonna… dużo tego.
- Fajne - stwierdziła blondynka i pociągnęła pannę Granger do Wielkiej Sali.
Szatynka wyrwała rękę i sama zaczęła iść na obiad raz na jakiś czas ziewając. Doszły do sali i usiadły na miejscach. Po chwili przybiegła do nich Ginny, pogadała z nimi chwilę i poszła na “dwie godziny katuszy między kolorowymi, śmierdzącymi oparami z idiotką w ławce i nietoperzem za biurkiem”.
- Dobra. Ruda poszła, to teraz wytłumacz mi: jakim cudem wy się jeszcze nie zabiliście? - zapytała Christelle.
- Taki chwilowy rozejm, to może nam szybciej McGonagall odpuści. Dopóki on nie przegnie, ja też nie przeginam. I nawzajem… a przynajmniej próbujemy uskutecznić coś takiego.
- Uou! Niesamowite.
- A żebyś wiedziała. U nas to taka anomalia. Co mogę zjeść?
- Ja mam ochotę na bombę kaloryczną. Gdzie tu jest kuchnia?
- Zaprowadzę cię, też mam ochotę na coś takiego. Tłuste, ociekające olejem frytki…
- Nie gadaj, tylko idź!
Obie dziewczyny zerwały się z ławy i poszły do kuchni. Gdy dopadły do obrazu Hermiona połaskotała gruszkę i weszły do środka. Natychmiast podbiegło do nich kilka skrzatów.
- Czego panienki potrzebują? - zapytała mała skrzatka.
- Dużo frytek, takich topionych w oleju, wielki cheeseburger z wszystkimi dodatkami i pizza hawajska. Do picia… cola. Macie tu to? - zapytała Stelle.
- Dla mnie to samo - dodała panna Granger.
- Oczywiście, proszę panienek! - krzyknęły uradowane skrzaty.
Przyjaciółki opadły na krzesła. Nagle usłyszały głośny wrzask.
- Panienka Hermiona Granger! - nagle szatynka rozpoznała głos. Odwróciła się i potwierdziły się jej podejrzenia.
- Zgredek?!
- Tak! - ucieszył się skrzat. Panna La’ Manche otworzyła szeroko oczy i wpatrzyła się w skrzata zdumiona. Cóż, nie na co dzień widuje się skrzaty domowe ubrane w jakiś tuzin czapek, skarpetki nie od pary, koszulę, niebieski krawat i dziecięce spodenki w hawajskie kwiaty.
- Zgredku, to Christelle La’ Manche. Stelle, to Zgredek, wolny skrzat domowy - powiedziała Hermiona nie przejmując się zachowaniem koleżanki.
- Wolny? W jakim sensie?
- Dumbledore płaci mu galeona miesięcznie i czasem ma wolne, w każdej chwili może odejść, może nazywać dyrektora jak mu się podoba. Ogólnie, one wszystkie gdyby chciały mogłyby mieć coś takiego, a nawet więcej, tylko nie chcą.
- O, czegoś takiego nie widziałam. Cześć, jestem Stelle - powiedziała do Zgredka.
- Zgredek, panienko! - odparł wniebowzięty skrzacik.
- Jedzenie! - ucieszyła się blondynka widząc tacę wypełnioną zamówieniem.
Obie dziewczyny rzuciły się na obiad, jakby nie jadły nic od paru lat. Wyczyściły talerze w tempie głodnych wilków.
- Amciu! Pyszne! - krzyknęła Christelle gdy wszystko zjadła i wypiła.
- Tak, a ile ma kalorii…
- Nie psuj mi ochów i achów.
- Dobra, spadamy. Runy…
- Dziękujemy! - wrzasnęły obie do skrzatów i wstały.
- To była sama przyjemność - odparły skrzaty uśmiechając się. Przyjaciółki wyszły z kuchni i pobiegły na zajęcia.


***

Wieczorem po kolacji Hermiona pożegnała się z przyjaciółmi. Podczas posiłku zdążyła wytłumaczyć jaki dostała szlaban. Przyjaciele wyrazili swój żal i współczucie i życzyli szczęścia. Poszła do dormitorium na pierwszym piętrze, wypowiedziała hasło i znalazła się w tymczasowym pokoju.
- Cze Granger… - mruknął Malfoy.
- Cześć Malfoy! - krzyknęła wesoło. Chłopaka zamurowało.
- Co ci?
- Mam dobry humor - odparła wesoło dziewczyna.
- Dobry humor to nie jest dostatecznie powód dla ciebie, żeby być miłą dla mnie.
- “Jestem nieprzewidywalna, jak rozlana pod nogami substancja łatwopalna, wybucham bez ostrzeżenia, poglądy zmieniam…”* - powiedziała pod nosem i uśmiechnęła się jak głupia.
- Granger, masz gorączkę? - zapytał zaniepokojony chłopak.
- Nieee wieeem! - zawyła. - Idę do łazienki, nie przeszkadzaj! - krzyknęła i rzuciła torbę na łóżko, po czym weszła do łazienki trzaskając drzwiami.
- Odbiło jej - skwitował pod nosem Draco i sam wszedł do pomieszczenia przeznaczenia. Przyda mu się prysznic.


* - Junior Stress, “Miłość Jedna”

***


- Granger, wstań! - krzyknął blondyn. “Nie do dobudzenia” - pomyślał.
- Chwilę, Chri… Malfoy?! - wrzasnęła Hermiona Granger. Po chwili wróciły wspomnienia z poprzedniego dnia. - Cholera, to nie był sen… - jęknęła.
- Tak, ale w ramach chwilowego rozejmu obudziłem cię. Masz… czterdzieści minut do śniadania.
- A budzik? - zapytała.
- Hmmm… - mruknął, a jego wzrok powędrował w kierunku szafki. Stał na niej budzik, a raczej jego szczątki.
- Cisnęłaś nim o ścianę - wyjaśnił.
- Ojoj…
- Ja idę, dowidzenia Grangeeer - przy ostatnim słowie wyrwało mu się ziewnięcie.
- Nara… - wymamrotała cicho i wstała z łóżka. Blondyn wyszedł z pokoju, a ona skierowała się do łazienki. Wymyła zęby, wskoczyła szybko pod prysznic, rozczesała włosy i ściągnęła je w kucyk. Po głębszym zastanowieniu przyniosła z pokoju różdżkę i wycelowała ją w siebie.
- Corrigere coma* - mruknęła. Nagle jej włosy wyprostowały się zupełnie. Wyszła z łazienki i zajrzała do szafy. Wybrała szybko jeansy, koszulkę z krótkim rękawem, trampki i jeansową kurtkę. Gdy się ubrała zawiązała pod szyją krawat, wpięła w kurtkę odznakę prefekta naczelnego i zeszła na śniadanie. Przy stole czekali na nią przyjaciele. Dziewczyny z uznaniem spojrzały na wyprostowane włosy. Przywitała się z wszystkimi i nałożyła sobie na talerz trzy tosty z serem żółtym i ketchupem. Do kubka wlała czarną kawę z dzbanka i posłodziła. Zjadła szybko śniadanie i wstała z miejsca razem z przyjaciółmi. Ron spoglądał tęsknie na półmiski, ale siostra jednym spojrzeniem przywróciła go do porządku. Gdy wyszli z sali rozmawiając wesoło zauważyli tłum pod tablicą informacyjną. Hermiona przepchnęła się i przeczytała ogłoszenie.

Dnia dzisiejszego lekcje dla osób z dodatkowymi zajęciami zostały odwołane. O godzinie 10:00 uczniowie, którzy zapisali się na zajęcia pływackie przychodzą nad jezioro, a osoby zapisane na zajęcia taneczne o tej samej godzinie mają pojawić się w Wielkiej Sali.

Minerwa McGonagall


Poniżej widniały dwie listy, na które można było się wpisać: jedna z nagłówkiem “Zajęcia Pływackie”, druga z “Zajęcia Taneczne”.
Panna Granger przepchnęła się z powrotem do przyjaciół i przekazała im wiadomość.
- Ja zapiszę się na pływanie - stwierdził Harry.
- Ja też - dodał Ron.
- Hmmm… Ja wolę taniec - powiedziała Ginny.
- Taneczne - zdecydowanie stwierdziła Christelle.
- Ja też taniec… - mruknęła Hermiona. - Wpisać was? - zapytała.
- Jakbyś mogła - odparli wszyscy razem. Szatynka wyciągnęła pióro z torby i dopisała na liście pływackiej “Harry Potter” i “Ronald Weasley”, a na tanecznej “Ginewra Weasley”, “Christelle La’ Manche” i “Hermiona Granger”, po czym schowała z powrotem pióro. Zerknęła na wielki zegar wiszący w hallu. Była godzina dziewiąta piętnaście.
- Przydałoby się przygotować - powiedziała Christelle.
- Racja - dodały jednocześnie Ginny i Hermiona.
- Dobra… - odparł Harry.
- Idziemy - dopowiedział Ron i odszedł z przyjacielem i siostrą w kierunku Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
- Pomóc? - spytała panna Granger.
- Oczywiście, ale po drodze wskoczymy do ciebie.
- Jasne, szefie…
Obie Gryfonki weszły na schody i pobiegły na piąte piętro. Wybrały dla szatynki legginsy i rozciągliwą tunikę, a buty Hermiona zostawiła takie jakie miała - trampki za kostkę, bo “są wygodniejsze niż inne dziwne twoje wymysły, Stelle, a szczególnie od tych obcierających balerin, które masz w ręce”. Złapała szybko opaskę z łazienki i pobiegła z przyjaciółką na siódme piętro. Automatycznie gdy znalazły się w dormitorium rozejrzała się po wnętrzu z zazdrością. Weszły po schodach do sypialni blondynki. W komodzie znalazły jakieś wygodne, rozciągliwe spodenki, ciemny top i kolorowe baletki. W ekspresowym tempie przebrały się w stroje i uczesały - panna La’ Manche związała luźną kitkę, a Hermiona zmieniła kucyka na szybko splecionego koka i zaczesała grzywkę opaską. Zerknęła na zegarek - miały dziesięć minut. Szybko wybiegły na korytarz i popędziły pod Wielką Salę. Na trzecim piętrze dogoniły pannę Weasley, która ubrała się luźne spodnie, koszulkę i adidasy. Gdy dotarły na parter pod drzwiami stało kilka osób… a między nimi Malfoy i Zabini. Ruda, która pierwsza ich zauważyła szturchnęła koleżanki. Christelle i szatynka zdumione zmarszczyły brwi. Blondynka po chwili zastanowienia po prostu podeszła do Blaisa i zaczęła luźną rozmowę. Ginny wzruszyła ramionami i również podeszła do Zabiniego i Malfoy'a. Hermiona wahała się najdłużej, ale też zdecydowała podejść się do Ślizgonów. Zmierzyła się spojrzeniami z blondynem i dołączyła się do rozmowy. Równo o dziesiątej, kiedy w hallu stali chyba wszyscy uczniowie, którzy zapisali się na te zajęcia otworzyły się wrota Wielkiej Sali. W drzwiach stali wszyscy nauczyciele tańca i krytycznie wpatrywali się w tłum. Po chwili odsunęli się w milczeniu i delikatnie zdezorientowany tłum wsypał się do sali, w której nie było ław ani stołów, tylko odgarnięto je pod ściany. Dwaj Ślizgoni i trzy Gryfonki podeszli w miarę blisko do podium. Na podwyższenie weszli wszyscy nauczyciele. Po chwili głos zabrała Schyuler Van Alen.
- Jesteście tu, bo chcecie chodzić na zajęcia taneczne. Wielu z was nie ma zielonego pojęcia o tańcu. Jesteśmy tu po to, żeby was nauczyć. Ja i Jack Werber uczymy uczniów najbardziej zaawansowanych. Diana i Mark uczą tych, którzy średnio sobie radzą. A Alice i David uczą tych najmniej zaawansowanych. Katie uczy dziewczyny, które radzą sobie lepiej, a Evelyn te słabsze. Wszystkie dziewczyny chcące tańczyć solo proszę o podniesienie ręki - na te słowa sporo dziewczyn podniosło ręce w górę, w tym Ginny. Hermiona i Stelle wolały tańczyć w parze. Schyuler policzyła wszystkie uczennice.
- Dobra. Solówki - na prawo. Pary - na lewo - teraz policzyła chłopców i dziewczyny z grupy, która wolała tańczyć w parach. - Ale szczęśliwie się trafiło! Jest tyle dziewczyn do par, ile chłopców. Idealnie. Teraz proszę wszystkich o wyjście przed salę. Proszę ustawić się to dziesięć osób, solówki! - krzyknęła. O dziwo, obyło się bez zbytniego zamieszania.
- Teraz po dziesięć osób wchodzicie do sali, a my sprawdzamy do jakiej grupy idziecie. Dziewczyny, które wybierzemy do grupy Evelyn, proszę o przechodzenie na lewo, do Katie - na prawo. Już, wchodźcie! - krzyknęła. Do sali weszła pierwsza dziesiątka, a wrota się zamknęły. Po kilku minutach otworzyły się znów i wychyliła się głowa Evelyn MacAllister.
- Następne!
Sprawdzenie wszystkich solówek trwało dwie godziny. Christelle i Hermiona rozmawiały z Blaisem, a Draco przyglądał się im, raz na jakiś czas wtrącając coś od siebie. Gdy wszystkie dziewczyny nie chcące tańczyć w parze zostały sprawdzone, z sali wyszła Diana Carter i powiedziała:
- Teraz pary. Pięć dziewczyn, pięciu facetów - uśmiechnęła się i zniknęła w sali. Przyjaciółki spojrzały po sobie i weszły w kolejkę. Chłopcy zerknęli na nie, na siebie, na nie i podeszli do nich. Obie uśmiechnęły się znacząco i weszły do sali ze Ślizgonami. Nauczyciele popatrzyli na dziesiątkę z uśmiechami na twarzach. Przed podium stanęła Schyuler Van Alen i Mark Green. Kobieta powiedziała:
- Zaraz włączymy muzykę, a my będziemy tańczyć oddzielne kroki. Wy macie je powtórzyć pojedynczo, ładnie pod względem technicznym i estetycznym. To proste podstawówki. Już!
W sali nagle zabrzmiała muzyka, a nauczyciele zaczęli tańczyć. Powtórzyli podwójnie kroki i odwrócili się w stronę uczniów. Muzyka znów zaczęła grać, a uczniowie powtórzyli kroki.
- Hmmm… - zastanowiła się Schyuler. - Ty, ty, ty i ty - tu wskazała na dwie dziewczyny i dwóch chłopców - wy idźcie do tej grupy pod drzwiami. Reszta tańczy jeszcze raz.
Sześcioro uczniów znowu zatańczyło kroki, w których Hermiona rozpoznała podstawowe cha-cha.
- Okey, mam. Ty i ty - wskazała na Hermionę i Dracona - wy idźcie tam, na lewo. Wy tańczcie znowu.
Po kolejnej powtórce zdecydowała - ty i ty - wskazała na Christelle i Blaisa - jesteście parą. Idźcie na środek. Wy - dopowiedziała do pozostałej dwójki - idziecie pod drzwi.
Sprawdzano jeszcze półtorej godziny. Ginny podeszła do panny Granger i pochwaliła się jej, że dostała się do bardziej zaawansowanej grupy.
- A tak nawiasem mówiąc - dodała - ty też jesteś w najbardziej zaawansowanej. Stelle jest w średniej, chociaż tańczy tylko odrobinę gorzej niż ty.
- Ciekawe - szepnęła szatynka, bardziej do siebie niż do rudej.
Gdy wszyscy mieli grupę wszyscy nauczyciele wyszli na środek.
- Teraz - zaczęła mówić Katie Salt - wszyscy dzielą się grupami, bo już się przemieszaliście. Moja grupa na lewo, obok grupa Evil, to znaczy Evelyn. Dalej do prawej grupa Schyuler i Jacka, potem Diany i Marka, a ostatnia grupa Alice i Davida. Już, ruchy! - krzyknęła. Gdy wszyscy się ustawili podeszła do swojej grupy. Reszta nauczycieli zrobiła to samo. Hermiona wsłuchała się w słowa Jacka i Schyuler.
- Cześć! - powiedzieli razem. Schyuler zaczęła tłumaczyć:
- Od tej pory to my uczymy was towarzyskiego i nie tylko. Teraz grzecznie za nami idziecie, a reszty dowiecie się w sali.
Wszyscy wyszli za nią i jej partnerem z sali. Weszli na czwarte piętro i przeszli przez drzwi na początku korytarza. To pomieszczenie zawsze było zamknięte. Teraz okazało się, że to ogromne pomieszczenie. W rogu na końcu znajdowały się małe drzwi. Uczniowie weszli i rozejrzeli się zdumieni. Salę przerobiono na salę taneczną. Ściana od strony błoń była przezroczysta. Można było obserwować co robią uczniowie na dworze. Pozostałe trzy ściany były pokryte lustrami. Obok drugich drzwi stała długa ławka. Uczniowie rozglądali się, zdumieni, a nirktóre dziewczyny wzdychały.
- To jest nasza sala na zajęcia. Będą się odbywały codziennie, z wyjątkiem niedziel, a w sobotę często dwa razy. W dni szkolne od siedemnastej do minimum dziewiętnastej. W sobotę od dziesiątej do dwunastej, a później od szesnastej do minimum osiemnastej. Ta grupa ma najwięcej zajęć. Coś chcecie? - wszyscy milczeli. - To super, w takim razie teraz się przedstawimy. A, tak w nawiasie, to tam jest szatnia - wskazała ręką na tajemnicze drzwi.
- Dobra - teraz odezwał się Jack. - Ja jestem Jack Werber. To moja partnerka Schyuler Van Alen. Do mnie mówcie Jack, a do niej… Schuyler, ewentualnie Schuy** Proszę, teraz przedstawcie się wy. No, dalej - zachęcał widząc, że nikt nic nie mówi. - Cóż, w takim razie inaczej - zmarszczył z rozbawieniem brwi. - Ty jesteś…? - zapytał niską dziewczynę ze Slytherinu.
- Maggie Wilson - odparła cicho. Dalej poszło już szybciej, a Draco przedstawił się jako “Smok, to znaczy Draco Malfoy”. W końcu doszło do Hermiony.
- Hermiona Granger - powiedziała rozbawiona. W środku zżerała ją ciekawość jak na to zareagują nauczyciele. Schuyler kiwnęła do niej głową, Jack też, ale po chwili oboje odwrócili się w jej stronę. W oczach kobiety pojawiło się zdumienie przemieszane z radością. Mężczyzna uśmiechnął się do niej szeroko, a po chwili jego gest powtórzyła Schuyler. Pomachali do niej, co nie umknęło uwadze uczniów, którzy szeptali między sobą. Zaraz potem nauczyciele powrócili do przedstawiania się. Gdy wszyscy wiedzieli jak ktoś się nazywa (a osób było osiemnaście) nastąpiło parowanie, tj. łączenie w pary.
- Najpierw sami się dobierzcie, a potem my pozmieniamy. Hermiona znalazła się w parze z Deanem Thomasem, który, jak się okazało, chodził na zajęcia taneczne w wakacje. Malfoy podszedł do Maggie Wilson i zapytał, czy może być z nim w parze. Do nich nikt nie podchodził - byli jedynymi Ślizgonami w tej grupie. Dziewczyna zgodziła się.
Schuyler najwyraźniej nie zadowoliły te pary, bo skrzywiła się teatralnie i załamała ręce.
- Nie! Maggie, ty idź do… - przeszukała wzrokiem salę - Matta - tu wskazała dłonią chłopaka z Ravenclawu. Ty - dodała patrząc na partnerkę Krukona - idź do Deana. Hermiona, stań gdzieś tam, jeszcze nie wiem z kim ty będziesz. Draco, to tyczy się też ciebie.
Rozdzieliła jeszcze kilka par i rozejrzała się zadowolona po sali jej wzrok padł na dwójkę uczniów mierzących się morderczymi spojrzeniami z dwóch końców sali. Uniosła brwi i powiedziała:
- W takim wypadku Hermiono tańczysz z Draco.
- NIE! - wrzasnęli zgodnie.
- Czemu? - zdziwił się Jack.
- Och, oni drą ze sobą koty od pierwszej klasy, od drugiej intensywnie. Wczoraj rozwalili kawał korytarza transmutacji, jak zaczęli się pojedynkować - wyjaśnił za nich Dean. Szatynka posłała mu wdzięczne spojrzenie.
- Trudno, nie przeniosę was do innej grupy, ani nikogo nie przeniosę z innej. Tu nic nie będę zmieniać, bo jest tak jak powinno być. Albo się wypisujecie, ty Draco spadasz na inne zajęcia bądź żadne, a ty Hermiona idziesz do solówek, albo tańczycie razem - definitywnie odparła kobieta. Spojrzeli na nią błagalnie, ale była nieugięta. Z cierpiętniczymi minami podeszli do siebie i stanęli razem.
- Teraz jest dobrze. Sprawdzimy, jak tam wam idzie w parze. Zaczniemy od… podstawowego jive’a*** z obrotem i dwoma kickami****. Potem zerkniemy jak wam idzie razem w nowoczesnym i hip-hopie. Teraz macie chwilę przerwy, idźcie do szatni, sprawdźcie wszystko. Zobaczymy się za… - Jack zerknął na zegarek - dziesięć minut. Zajmijcie sobie szafki. Trzeba stuknąć w drzwiczki różdżką, powiedzieć “moje” i strzelić iskrami. Wtedy nikt poza wami jej nie otworzy. Do zobaczenia!


***
*corrigere coma (łac.) - prostować włosy
** Schuy - czyt. Skaj
***jive(a) - czyt. dżajf, taniec latynoamerykański.
**** kick(ami) - czyt. kik, figura jive’a polegająca na kopnięciu w przestrzeń, szybko i zwinnie, jakby kopać jeża.

Wow! Napisałam w Wordzie sześć stron dziesiątką. Mam nadzieję, że może być smile.gif


Ten post był edytowany przez !# Rahel #!: 25.01.2011 20:04


--------------------
1. Uśmiechnij się, jutro będzie gorzej.
2. Doświadczenie to coś, co zdobywasz tuż po chwili w której go potrzebowałeś.
3. Wszystkie sprawy szlag trafia jednocześnie.
4. To czego szukasz, znajdziesz w ostatnim spośród możliwych miejsc.
5. Wniosek to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć.

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic
!# Rahel #!   Miłość Jest Niedaleka Nienawiści...   05.04.2010 00:57
Zoe   Powiem szczerze, że niektóre pairingi, takie jak w...   20.04.2010 12:25
!# Rahel #!   Hmmm... rzeczywiście przegięłam z tym marysuizme...   02.05.2010 01:30
White Tiger   Hmmm... Całkowicie zgadzam się z Zoe w każdym pun...   04.06.2010 23:08
!# Rahel #!   I oto pojawiam się z nową notką... Postanowiłam ro...   26.06.2010 01:53
White Tiger   Hmmm... Ogólnie, biorąc pod uwagę, że masz 11 lat,...   07.07.2010 00:28
Cherlai   Z góry mówię, że nie czytałam komentarzy powyżej, ...   07.07.2010 09:36
!# Rahel #!   Cherlai: owszem powtarzasz się - temat marysuizmu...   08.07.2010 23:55
Cherlai   *she's finally breathing calmly* nie zamier...   09.07.2010 00:38
!# Rahel #!   She is you? Hmmm... Ufasz wikipedii? Tam jest w...   09.07.2010 01:01
Cherlai   Is she you? miałaś na myśli. Nie bierz wszystkiego...   09.07.2010 01:11
!# Rahel #!   A i owszem, miałam na myśli "Is she you?...   09.07.2010 11:09
Cherlai   Na pewno więcej. Lecz po co się bawić w takie rzec...   09.07.2010 12:03
!# Rahel #!   Bo jestem straszliwie ciekawa, Cherlai... Cóż, moż...   09.07.2010 15:09
!# Rahel #!   Jeśli ktokolwiek to czyta - wiem, że rzadko wkleja...   07.12.2010 01:30
katbest   Nie obrazisz się, co nie? Na mnie nie można się ob...   11.12.2010 21:32
!# Rahel #!   Droga Katbest, nie obrażam się. Ja nie oczekuję że...   11.12.2010 23:27
katbest   Przepraszam, ale nie mam aż tak silnej woli, żeby ...   12.12.2010 17:26
!# Rahel #!   [b]ROZDZIAŁ 3 Zajęcia dodatkowe Po zielarstwie H...   24.01.2011 03:55


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 02.05.2024 14:12