Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

[ Drzewo ] · Standardowy · Linearny+

> Epilog 7 Tomu, Wrażenia forumowiczów

Hagrid
post 26.10.2012 21:39
Post #1 

Historyk Forumowy


Grupa: czysta krew..
Postów: 1222
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Szczytno/Olsztyn (Apliakcja Radcowska)

Płeć: Mężczyzna



Parę chwil temu wynikła dyskusja na temat zakończenia opowieści, konkretnie epilogu, jako że wyraziłem swoje zdanie pisemnie to pozwolę sobie zacytować sam siebie.

"Epilog jest taki a nie inny istnieje tylko po to by zabić historię opowiadaną przez 7 części opowieści. Nie można opowiedzieć o czymś naprawdę istotnym gdy wprowadza się coś obcego, na jednej stronie opowiadać o 17-latku na drugiej o 38 czy 108, to są puste słowa, niemi statyści coś imitujący na potrzeby chwili. No i cóż, mamy w epilogu HP rok 2018, przez ostatnie 19 lat nie dzialo się nic istotnego i wartego wspomnienia, dobranoc dzieci. To chyba najgorszy zabieg fabularny jaki kiedykolwiek w życiu widziałem. Gorszy mógłby być już tylko HP na emeryturze, bo żaden inny epilog gorszy juz by być nie mógł. No ale nie można bardziej definitywnie zamknąć historii, to fakt, po czymś takim napisanie choćby pół zdnia więcej wdayje się zupełnie nie pociągające dla autorki, wystarczy ze sobie przeczyta te dwie strony i już jej chęć do powrotu musi zniknąć zupełnie. Eh, czemu Joanne nie wybrała na zakończenie jakiegoś pogrzebu"

Wybaczcie formę. Zastanawia mnie pewna sprawa, a mianowicie czy sprawę epilogu można rozptarywać w ktegoriach wyboru, trafnego bądź nie. W takim momencie jaki epilog autor ma prawo wybrać dowolny moment z przysłości i ujawnić dwolną część swojej całkowitej wiedzy, może pokazać tylko wycinek rzeczywistości...

Potencjalnych możliwości jest wiele... w cyklu wiedźminskim mamy dużą doze niedopowiedzienia, bohaterowie zostaną przeniesieni do pozamaterialnego świata, mniej lub bardziej zakamuflowany Avalon. Władca Pierścieni- szereg faktów i wzmianek o bohaterach ale przede wszystkim odejscie częsci bohaterów wraz z Frodem i Gandalfem do krain szczęśliwych. Sam zabiera się za simple life i mamy koniec.

Pozostaje pytanie o czym opowiada HP? Można w uproszczeniu powiedzieć że jest to opowieść o życiu szkolnym trójki bohaterów i walce ze złym Voldemortem... w tym układzie czym jest epilog i do czego się odnosi?
Epilog jest mianowicie o tym że ludzie się starzeją, mają dzieci a starzy rywale posłyłają pociechy do szkoły...ludzie Ci, choćby z racji swojego wieku są kompletnie oderwani od bohaterów którymi byli niemalże 2 dekady wcześniej. Poznajemy więc w formie skondensowanej kilka isotnych faktów z życia praywatnego bohaterów ale w ogromnym dystansie od zasadniczej fabuły. Zróbmy założenie że możemy po dramtycznym finale wybrać jaki moment w przyszłosci rzeczywiście chcemy zobaczyć, czy lepszy byłby rok , dwie deakdy czy 50 lat po akcji? Czemu w skrócie iscie telegraficznym mamy mieć wiedzę o ślubach, narodzinach, dzieciach, wnukach? To jest sedno moich wątpliwości.


--------------------
Dobro zawsze zwycięża, bo zło niszczy się samo!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll
Odpowiedzi
em
post 27.10.2012 12:10
Post #2 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



Nie.

Jest rzecz, którą bardzo dobrze widać w siódmym tomie: niekoniecznie prosta, ale jednak jasno wyrażana w zachowaniu i wyborach odpowiedź na pytani, co było dla głównego bohatera najważniejszym momentem jego życia, czymś, co go zdefiniowało, najsilniej się na nim odznaczyło.
Moment, w którym dowiedział się, że jest czarodziejem.

Kiedy się to wypowie na głos, to można mieć wrażenie, że to największy możliwy truizm, banał. A jednak niekoniecznie: w końcu mamy do czynienia z Chłopcem, Który Przeżył, więc czemu nie powiedzieć, że zdefiniował go moment, w którym Voldemortowi nie udało się go zabić? Zauważmy, że w zasadzie przez cały cykl widać, jak inni mieszkańcy świata powieści właśnie w ten sposób postrzegają Pottera.

A jednak cała opowieść o Harrym jest zbudowana na jego niepewności co statusu jako czarodzieja. Najpierw niedowierzanie, kiedy Hagrid przekazuje mu tę wieść; potem przerażenie w drugim, trzecim, piątym i szóstym tomie, że zostanie wydalony z magicznego świata, jego różdżka przełamana. Harry jest postacią bardzo niepewną siebie aż do ostatnich w zasadzie scen ostatniego tomu. Jego zwątpienie nie ma charakteru naukowo-racjonalnego poznawania świata przez kwestionowanie - to jest o wiele bardziej pierwotny lęk przed brakiem akceptacji.

Trzeba zauważyć takie rzeczy, jak jego autoizolowanie się od najbliższych przyjaciół, gdy boi się, że to naznaczenie przez Voldemorta (które odrzuca! on sam siebie przez nie nie definiuje, a jeśli już - to tylko będąc do tego zmuszonym; nawet, gdy może mu dawać sławę, to nią w głębi siebie gardzi, zresztą o wiele więcej jest w powieści przykładów negatywnych) sprawi, że będzie dla nich zagrożeniem (piąty tom najsilniej, siódmy tom w trochę mniejszym stopniu). Inna charakterystyczna rzecz (nie zwróciłam na nią uwagi nigdy wcześniej) - ten akt, kiedy Harry naprawia swoją pierwszą różdżkę. W chwili, kiedy staje się samodzielnym, dojrzałym i pewnym siebie i swojej wartości czarodziejem - wybiera powrót do symbolu tego, co stanowi o jego czarodziejstwie. "A magic wand... this was what Harry had been really looking forward to." (w przekładzie Polkowskiego to zdanie brzmi chyba jeszcze mocniej: "Różdżka magiczna...").

Spójrzmy też na postać Voldemorta, pokazywaną w detalach w ostatnich dwóch częściach. Na moment, w którym Tom Riddle dowiaduje się od Dumbledore'a, że jest czarodziejem (jak odmienna jest jego reakcja), na czas, kiedy przybywa do Hogwartu. Riddle traktuje swój status czarodzieja jako coś, co mu się należy i (co ważne) jako coś, co nie należy się innym. Dla Harry'ego to jest przywilej, co do którego do końca nie jest pewien, czy rzeczywiście go otrzymał.

Jest jeszcze jedna scena w cyklu, która pokazuje, jakie znaczenie ma dla poznania osoby i jej charakteru to, w jaki sposób reaguje na wieść o tym, że jest czarodziejem: Severus i Lily. That's not a very nice thing to say to somebody. To jest chwila, w której z kolei Severus zostaje zdefiniowany. Jego miłość do Lily naznaczy go do ostatniej chwili życia.

Wracając: jeśli przypomnimy sobie początek pierwszej części, zobaczymy, że przejście na peron 9 i 3/4 jest pierwszym aktem wejścia w świat czarodziejów, jakiego Harry samodzielnie dokonuje. Zagubienie na King's Cross - przerażenie, że to wszystko to tylko żart albo sen - przejście przez sztywną barierę. Nie bez przyczyny to King's Cross jest scenerią ostatniej rozmowy Harry'ego z Dumbledorem: zwłaszcza, kiedy przypomnieć sobie, że cała rozmowa "dzieje się w jego głowie" i "This is, as they say, your party". Czyli znajdujemy tu w narracyjnej warstwie powieści potwierdzenie, że to miejsce ma ogromne, jeśli nie największe, znaczenie dla istoty Harry'ego jako postaci. Wcześniejsze przywołania miały na celu pokazanie, jaka jest - w mojej ocenie - motywacja dla tego faktu.

Więc tyle, jeśli idzie o miejsce.
Teraz: dlaczego ten czas, dlaczego ten moment, ci ludzie i takie zdarzenie.

Oczywiście, że można było równie dobrze wybrać moment rok wcześniej albo dwa lata później; najważniejsze, żeby była to ta chwila, w której Harry prowadzi własne dziecko na peron 9 i 3/4 po to, żeby po raz pierwszy wsiadło w pociąg do Hogwartu. Harry jest dorosły. Nie ma w nim już tej niepewności, która cechowała go jako dziecko czy nastolatka. Nie ma siły, która zakwestionowałaby jego magię, jego przynależność, jego miejsce. Wybór tego miejsca pozwala przez kontrast podkreślić rozwój i zmianę w głównym bohaterze. Wybór sytuacji (pierwszy raz w pociągu do Hogwartu, niepewność Albusa) przez analogię pokazuje, że to nie jest cecha, która głównego bohatera wyróżnia (!). Pozwala za to pokazać Harry'emu - odpowiedzialnemu za swoje dziecko ojcu - że on ze swojej niepewności wyrósł.

I teraz najważniejsze, w mojej opinii: pokazanie, że życie toczy się dalej według identycznego niemal schematu jest jedynym możliwym zwieńczeniem serii książek, które są konsekwentnie budowanie na takim samym schemacie, przełamanym tylko w ostatniej części. Każda z części kończyła się na Kings Cross, powrotem do domu. Deathly Hallows przełamują ten schemat tylko pozornie i mam szczerą nadzieję, że nie ma konieczności wyjaśniania, dlaczego.


Do tego całego elaboratu dodam tyle: skupianie się na tym, że w epilogu dowiadujemy się, kto z kim i co się z nimi stało jest w pewnym stopniu błędem lektury, bo to są wszystko rzeczy obok: jest założenie konstrukcyjne (chcę, żeby w zakończeniu Harry odprowadzał własne dziecko na dworzec) i wokół niego same tworzą się szczegóły tła (żeby zachować zasadę prawdopodobieństwa, muszę rozstrzygnąć, co dzieje się z innymi bohaterami i ocenić, na ile prawdopodobne jest, że są o tej porze w tym samym miejscu). Oczywiście, że chcemy zaspokoić ciekawość, przecież zżyliśmy się z bohaterami; oczywiście, że to jest techniczne zamknięcie sagi na rozwinięcia. Ale przecież zakończenie nie mogło zostać otwarte; to w moim głębokim przekonaniu przeczy samemu szkieletowi konstrukcji, któremu autorka była wierna przez cały czas. Na najbardziej podstawowym poziomie konstrukcji fabularnej zakończenie cyklu musiało być w jakiś sposób zamknięte.


Czy to ograniczyło możliwości FF? Ależ skąd! W jaki sposób podanie jednego fixed point ogranicza możliwość opowiedzenia historii dojścia do niego albo tego wszystkiego, co wydarzyło się potem? (Doctor Who, bitches). To jest w ogóle ogromnie płytki argument, mind me. Analizowanie konstrukcji książki przez pryzmat tego, czego chcieli fani to okropna bzdura :-).

(mogłabym napisać jeszcze dużo, ale i tak ze cztery razy przekroczyłam limit tl;dr; być może te argumenty wystarczą)


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Posts in this topic


Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 09.05.2024 06:12