Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> "Latające kompotierki", (głupawa bajka ze świata Star Wars)

Toroj
post 24.01.2004 16:28
Post #1 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 72
Dołączył: 22.12.2003

Płeć: Mężczyzna



Kiedy Ikar podsunął mi link do opowiastki o romansie Obi-Wana z Bobą Fettą, przypomniałam sobie, że też kiedyś zajrzałam do świata Star Wars. Wynik zajrzenia poniżej. Dzięki, Ikar.
P.S. "Załoga G" była pierwszym chyba anime, jaki puszczono w polskiej telewizji za czasów komuny. Ależ to było szaleństwo...


„LATAJĄCE KOMPOTIERKI – czyli całkiem bezsensowna opowieść ze świata Star Wars.”

Po wybuchu Gwiazdy Śmierci numer dwa, zapanował względny spokój. Byli żołnierze Imperium uprawiali w ogródkach fasolkę szparagową, pod czujnym okiem byłych rebeliantów. Ci z kolei zajęci byli uprawianiem tego, co zwykle uprawiają byli buntownicy. Na gruzach Imperium Zła budowano Imperium Dobra, a politolodzy usiłowali się doszukać różnic między jednym a drugim.
Na takim to, ubolewania godnym tle histe... historycznym umieszczona została poniższa opowieść.
*
Oczywiście największy spokój, szczęście i ogólna sielanka panowała na planecie Alderaan II (zwanej też „Pępkiem Galaktyki"), w stolicy Nowego Imperium Pomyślności, w pałacu Jej Wysokości Królowej Lei, która dawała dobry przykład wszystkim poddanym, dorobiwszy się męża, dziecka (może niekoniecznie w tej kolejności) oraz kota imieniem Bill.
Jej Wysokość Królowa Galaktyki Odkrańcadokrańca Leia siedziała akurat na tronie w stosownej sali, przeglądając najnowszy numer „Vogue” i zakreślając co bardziej interesujące ciuchy. U jej boku drzemał (z królewską temperówką-do-jaśnie-oświeconych-ołówków na kolanach) stary graf Kserkses, zwany w skrócie Kserografem. U stóp królowej siedziało jej pierworodne dziecię, bawiące się laleczką przedstawiającą mistrza Jedi. Kukiełka zamykała oczy, piszczała: "Niech Moc będzie z tobą", gdy naciskało się jej brzuch, machała fosforyzującym mieczykiem, a nawet robiła siusiu. I właśnie wtedy, w ciszy mąconej tylko kameralną muzyką kapeli „Luke Skywalker and Pretty Boys”, dobiegającą z odtwarzacza, coś skrzypnęło. Najpierw nieśmiało, a potem całkiem śmiało. Umieszczona w dole złotych drzwi, złota klapa z wygrawerowanym kursywą napisem "Bill Gate", uchyliła się i zaczęła przez nią wciskać się substancja, przywodząca na myśl dzieciństwo. Dzieciństwo i wszystkie s u b s t a n c j e, jakimi karmiła nas kiedyś babcia. Z cichym "klups” , „chlip" i "ciap-ciap" obrzydliwa, landrynkowo różowa breja wlewała się do sali. Rozlewała się z wolna, lecz stanowczo, zatapiając stopy plast-metalowych zbroi, nawilżacze powietrza w kształcie Gungan i Huttów, oraz nóżki zabytkowych mebli w stylu wczesnej Ikei. Różowe gluty podpełzły pod stopnie tronu, pochłonęły trzy najniższe i zatrzymały się, straciwszy widać inwencję. Zaniepokojona rozlegającym się od dłuższego czasu ciamkaniem, królowa Leia podniosła wzrok znad czasopisma i ujrzała zalaną salę tronową. A wtedy wykonała to, co powinna zrobić każda szanująca się dama w niebezpieczeństwie. Wrzasnęła. Długo, głośno i piskliwie. Według wszelkich prawideł etykiety dla wyższych sfer. Królewski krzyk odbił się echem od neo-neono-gotyckiego sklepienia, odnalazł odpowiednie otwory wentylacyjne i podążył: a/ na strychy, gdzie wystraszył kablożerne mynocki, zażywające właśnie sjesty na belkach b/ do piwnic wypełnionych zamrożonymi imperiałami, czyli żołnierzami Imperium "którzy-mogą-się-jeszcze-przydać" c/ innych komnat, siejąc przerażenie i powodując między innymi, że nadworny Tkacz Iluzji przytrzasnął sobie palce krosnami.
Odwaliwszy obowiązek, Jej Wysokość Królowa Leia zwróciła się już spokojnie, acz stanowczo do dziecięcia:
- To twoja sprawka?
- Nein, mutti - popisało się dziecię znajomością koreliańskiego, po czym nonszalancko zadłubało w nosie.
- Sprzątaczka... - rzuciła królowa do interkomu. - Usunąć TO.
- Wasza Królewska Mość... - odezwał się Kserograf. - To mogłoby się okazać fatalnym błędem z punktu widzenia dyplomacji i rzucić cień na naszą politykę zagraniczną.
- Jak to?
- A jeśli to jest, z przeproszeniem, ambasador niehumanoidalnej rasy?
Leia spojrzała z powątpiewaniem na różową breję, puszczającą bąbelki.
- Bez zapowiedzi? Bez obstawy? Bez smokinga?! - stopniowo podnosiła głos. - A gdzie toto ma kwiaty, albo chociaż Wielki Krzyż Odrodzenia Galaktyki?!
- Więc co to jest? - bąknął niepewnie graf.
- Blob...- przedstawiła się masa, wypuszczając gigantyczny pęcherz.
*
Próby usunięcia masy skończyły się na niczym, gdyż wykazywała zadziwiającą ruchliwość, spełzając ze wszelkich szufelek. Ignorowanie jej przychodziło z trudem, jako że odżywiała się wybiórczo materią włókienniczą.
W ten sposób wśród mieszkańców Królewskiego Pałacu zapanowała moda na mini spódniczki i krótkie (bardzo krótkie) szorty, a pewien minister niskiego wzrostu posunął się nawet dalej.
-Nie ma co - powiedziała wreszcie królowa Leia, straciwszy ostatecznie cierpliwość. - Czas wezwać profesjonalistów.
- Kogo Jej Wysokość ma na myśli? - spytał markotnie Kserograf, przygnębiony wizytami dziennikarzy z "Trybuny VOODOO”, przedstawicieli Koła Miłośników Hodowli Pleśni oraz Świadków Jehowy.
- Oczywiście załogę Dżi !
*
Załoga Dżi przybyła w komplecie i okazało się, że reklamówki holowizyjne niewiele przesadzały. Dowódca Mark był akuratnie przystojny, z dyskretnym makijażem i manicurem. Księżniczka urocza i (jak wszyscy w załodze) ćwierćazjatycka. Kijop wydawał z siebie odgłosy właściwe wypruwanym zamkom błyskawicznym, a Mały wpatrywał się w zalegające zwały różowości z gastronomicznym błyskiem w oku. Tylko Jason trzymał się wstydliwie z boku, z miną wyrażającą dość wyraźnie myśl: „Co ja tu właściwie robię? Powinienem właśnie płynąć na Argo po to pieprzone złote runo.”
Ledwie królowa Leia rzuciła na niego okiem, krzyknęła głośno, a dramatycznie:
- Han!!!
Jason spłoszył się niebotycznie. Leia ruszyła ku niemu galopem, unosząc spódnicę i rozpryskując bloba.
- Gdzieś ty się szwendał?! Pięć lat mija, jak wyszedłeś "tylko do garażu”!
- To nie ja!! – wrzasnął rozpaczliwie Jason, rzucając się do ucieczki i tracąc w blobie część spodni. - To znaczy, ja to nie on!
Leia nie rezygnowała, goniąc go zapamiętale wokół sali tronowej, a wierny Kserograf liczył okrążenia na podręcznym kalkulatorze.
Różowa galareta tymczasem z apetytem pożerała kolejne części garderoby zawodników. Wygrała królowa. O ćwierć metra i pół biustonosza. Głośno protestujący Jason został pojmany i poddany oględzinom. Leia zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów i z powrotem, zatrzymując się dłużej w partiach środkowych. W końcu stwierdziła z rozczarowaniem:
- Faktycznie, to nie on.
Załoga Dżi uznała, że nic tu po niej. Transformowała gremialnie w ognistego "Fenixa" formatu A-5 i wyleciała za okno.
*
Sprawa różowej mazi, rozprzestrzeniającej się w pałacu, wydawała się nierozwiązywalna. Przez ubabraną salę tronową przewijały się tabuny rozmaitych pseudo-, pół-, i ćwierćspecjalistów od nietypowych historii.
Deratyzatorów i terminatorów, agentów FBI i Commercial Union, wróżów i stróżów (także nocnych), wilkołaków i kotołaków, barbarzyńców w tunikach i dżinnów w tonikach, rycerzy Jedi, Yeti i zakonu Najświętszej Marii Panny, oraz jeden ubogi pastuszek incognito.
Ostatni gość przy swych poprzednikach wyglądał całkiem zwyczajnie, choć przy bliższych oględzinach okazało się, że jego garnitur uszyty jest z tkaniny azbestowej, a nietypowe "lennonki" są w rzeczywistości goglami spawalniczymi. Na pytanie Jej Wysokości Królowej Galaktyki Odkrańcadokrańca, brzmiące: "Co masz do zaoferowania?" gość wyciagnął zza pazuchy czarno oksydowany karabin laserowy! Perfekcyjnym, sprężystym ruchem prawdziwej eks-rebeliantki, Leia padła plackiem obok tronu, krzycząc:
- Zamach !!
Na nią zwaliło się ochoczo dwóch goryli, osłaniając ją własnymi ciałami. Kserograf przykucnął za tronem, wyglądając jednym okiem, a z jego podręcznego kalkulatora ze złowrogim szczęknięciem wysunęło się piętnastocalowe ostrze.
- Spoko...bez nerw - rzekł pobłażliwie posiadacz karabinu. – Jestem Jot Em Jarre, najlepszy w tej zafajdanej galaktyce mistrzu od gry na laserze. Kumacie? To jak, zasuwać?
Szturchnięci goryle podnieśli się i pozbierali z posadzki królową.
Leia wypluła kłak gorylej sierści i nerwowo poprawiła włosy.
- To znaczy...czego chcesz?
- Dać czadu - wyjaśnił cierpliwie Jot Em. - Znaczy się posunąć koncerta.
- Ale dlaczego?
Jot Em zdenerwował się.
- Dobra, dobra... jak nie masz szmalu, to mogę polaserzyć za fri. Ja jestem Jarre! Mistrzu w laser-hard-rapie. Wiesz, co o mnie dają na holo? - Walnął się w piersi kułakiem. - Że jestem współczesny Orfeusz i hipnotyzuję masy!
-Takie jak ta, też? - spytała Leia sceptycznie, ale Jot Em Jarre już jej nie słuchał. Wpadłszy w przyspieszony trans muzyczny, włączył swój instrument i dłońmi w asbestowych rękawiczkach zaczął szarpać świetlną strunę. Lawina monumentalnych dźwięków wypełniła pałac. Mynocki na strychu rytmicznie chrupały kable, a pająki zasuwały jak szatany, tkając pajęczyny w kształcie pięciolinii i garnirując je muchami. Nawet obojętny na muzykę Kserograf rytmicznie poruszał palcami u nóg. Jarre grał żarliwie, wkładając w to całą swą azbestową duszę. Tymczasem substancja zaczęła się burzyć, pienić, następnie zbijać w grudy i wymachiwać do taktu nibynóżkami. Do pokrzykiwań muzyka: "ye!ye!" dołączyło się „bob-boba-loola..." masy. Po czym, tak jak zapowiedział Jot Em, zahipnotyzowana masa popełzła do pałacowej kuchni, poporcjowała się i wlazła do wszystkich dostępnych naczyń.
*
Zwycięstwo nad blobem czczono długo i radośnie podczas wielkiej uczty, na której grał nie tylko bohaterski Jot Em Jarre, ale także "Luke Skywalker and Pretty Boys". Miłej niespodzianki dostarczyło nagłe pojawienie się zaginionego Hana Solo, który wreszcie zdołał sforsować zatrzaśnięte drzwi garażu. Menu uczty stanowił: kisiel z rodzynkami, kisiel z bitą śmietaną, kisiel z jagodami, z bananem i mandarynką, kremem cytrynowym, anchovies i serem gouda, oraz konfiturą z dzikiej róży (co stanowiło clou programu). Goście wychodzili objedzeni po same uszy, tylko odbijało się im nieco dziwnie:
"Bob-boba-loola...”

Koniec. Żadnych next partów.

Ten post był edytowany przez Toroj: 27.01.2004 21:58


--------------------
I'm snaper, no mercy, no potters
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Child
post 24.01.2004 21:49
Post #2 

leżący rybak


Grupa: czysta krew..
Postów: 7043
Dołączył: 26.11.2003

Płeć: Mężczyzna



Co ja się będę rozpławiał (strumieniem nie jestem) nad geniuszem tego dzieła i autorki... Wszyscy wiedzą, że jak się do czegoś weźmiesz, to wychodzi z tego taki "straszny stwór odstraszając innych ludzi piszących teksty humorystyczne".

Niezrozumiale? No to prościej: jak ktoś chce napisać coś do smiechu, a wcześniej spojrzy na opowiadanka Toroj i przyrówna do swojego to popada w kompleksy.

Czapki, hełmy, gogle, sombrera, skalpy, peruki i tupeciki z głów. Maksimum humoru zawarte w dość okrojonej ilości. Żadnych błędów nie dojrzałem poza jednym: AZBESTOWE nie ASBESTOWE.

Miodzio!

pes: Ikar, podrzucaj Toroj częsciej jakieś linki.


--------------------
user posted image
His power level... It's over ni-- oh, wait. It's only over seven thousand.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Toroj
post 24.01.2004 22:17
Post #3 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 72
Dołączył: 22.12.2003

Płeć: Mężczyzna



QUOTE
AZBESTOWE nie ASBESTOWE.
Dzięki, już poprawiłam.
Czy to nie przesada z tymi pochwałami? Przeciez to tylko fic.


--------------------
I'm snaper, no mercy, no potters
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
avalanche
post 24.01.2004 22:36
Post #4 

Mistrz Różdżki


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1391
Dołączył: 11.04.2003
Skąd: Mementium Morium

Płeć: Kobieta



Tylko fick? =) Niech ci będzie, ale dodaj :BARDZO DOBRY:. Masz bardzo duży zasób słownictwa i świetnie prowadzisz narrację, więc przyzwyczaj się że w 99% komenty tutaj będą się składać z pochwał bo należą się tobie.

Życzę weny na przyszłe opowiadanka =)


--------------------
"Oznaką inteligencji najwyższej klasy jest zdolność do uznawania dwóch przeciwstawnych idei jednocześnie."
F. Scott Fitzgerald
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Alisia
post 25.01.2004 00:09
Post #5 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 60
Dołączył: 30.06.2003




Toroj, uważaj, bo nam forum zdominujesz biggrin.gif Muszę powiedzieć, że opowiadanie na prawde dobre stylistycznie, tylko... no nie wiem. Coś mi nie pasuje. Może dlatego, że niektórych dowcipów nie pojęłam (przyznaje się. przyznaje) a może tak samoistnie? W każdym razie czuję, że stanowię odmianę w toku uwielbień. Mam nadzieję, że jedyną i nie zwrócisz na to większej uwagi. Weny życzę, jeśli nie do kontynuacji, to byćmoze do spojlerów SS&SB tongue.gif


--------------------
"Jest taka jedna komnata, w której panują wieczne ciemnosci; mrok pęznie po kamiennych ścianach, jak strach, który nawiedza nagle zbrodniarza, by zmiażdżyć go w sidłach przestępstwa. Nie ma początka, ani konca, a jednak wejście do komanty istnieje; jak światło w ciemności rozjaśnia początek drogi, prowadzacej do kresu. A na środku tego lochu płynie woda i jak wszystko inne nie zobaczysz jej źródła, ani wylewu - niknie w otchłani nie zbadanych miejsc, do których nikt nie wazy się zajrzeć. Na wodzie tej nie jest cicho: wśród wzburzonych fal płyną zapalone świece; zdarzy sie, ze jakaś się przewróci, a wtedy płomyk gasnie, zduszony przez jego dawcę. Woda bowiem daje życie, a także je odbira. Zgaszone światła życie wyznaczają kres nadzieji na nieśmiertelność. (...)"
Powiedziałabym. jakiego to jest autora, ale zapomniałam, a możliwości sprawdzenia nie mam:))
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Toroj
post 25.01.2004 14:20
Post #6 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 72
Dołączył: 22.12.2003

Płeć: Mężczyzna



Fakt, żeby załapać pewne rzeczy z tego tekstu, trzeba by obejrzeć choć jeden odcinek "Załogi G", mieć w ręku egzemplarz czasopisma Fenix (formatu A-5), skojarzyć Tkacza Iluzji, wiedzieć kto zacz Jean Michel Jarre i na czym gra, widzieć choć fragment horroru klasy D pt. "Blob" o różowym kisielu pożerającym ludzi, skojarzyć klapkę dla kota z Billem Gatesem, wiedzieć, że imperiał to jednostka monetarna... z tego względu tekst nadaje się chyba dla jednostek nieco starszych wiekiem, którzy tę Załogę G mieli szansę oglądać. Może niektórzy poczytają za błąd, że do pośmiania się ze zwykłego fikszyn trzeba mieć aż taką podbudowę, ale na Merlina, co nam pozostaje? Daniec albo Drozda i filmiki z teściową upadającą w tort weselny?? blink.gif
A SS kontra SB piszę powolutku.

Ten post był edytowany przez Toroj: 25.01.2004 14:22


--------------------
I'm snaper, no mercy, no potters
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
matoos
post 26.01.2004 13:02
Post #7 

Wytyczający Ścieżki


Grupa: czysta krew..
Postów: 1877
Dołączył: 15.04.2003
Skąd: Ztond...

Płeć: Mężczyzna



Hehehe - świetna sprawa! Widze że na forum zaczynają się pojawiać opowiadania o naprawdę świetnej budowie stylistycznej! Zarówno to opowiadanie jak i szklana wojna sprawiły że moja szczęka zebrała cały kurz z podłogi a teraz po wypraniu suszy się gdzieś na balkonie biggrin.gif

Mam nadzieję, że jeszcze spotkam na tym forum jakieś przejawy twojego wspaniałego humoru. I najlepiej w jakichś parodiach, bo już dawno nic dobrego nie czytałem biggrin.gif

Hehe Toroj, a czytałaś Sapkowskiego "Złote Popołudnie"? Tam dopiero trza się popisać znajomością literatury i języków, żeby wszystko zrozumieć biggrin.gif Angielski, francuski, niemiecki, łacina a utwory takie jak dzieła Freuda czy historia powstania Alicji w krainie czarów biggrin.gif Naprawdę polecam. Żeby zachęcić napiszę dwa zdania które mnie rozwaliły w tym opowiadaniu (Sapka nie twoim biggrin.gif):
"(...)dokonałem wyboru właściwego konara, kierując się w wyborze teorią o revolutionibus orbium coelestium. Za mądrze? Powiem więc prościej: wybrałem konar, na którym przez całe popołudnie słońce będzie wygrzewać mi futro." biggrin.gif


--------------------
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
MariMaria
post 26.01.2004 13:58
Post #8 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 26.01.2004




Opowiadanie mi się spodobało, chociaż, przyznam, było gorsze od innych twoich "tworów". Ale, gdybyś ciągle pisała wspaniale, to stałoby się to nudne, i przewidywalne wink.gif


--------------------
Biegnij, biegnij, biegnij!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Nea
post 27.01.2004 11:59
Post #9 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 162
Dołączył: 05.04.2003
Skąd: Kostrzyn

Płeć: Kobieta



Niezłe, niezłe. Janko Muzykant uratował Królestwo... biggrin.gif Of course opowiadanie jak zwykle bardzo dobre, dużo żaluzji i humorystycznych zwrotów...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
alice_fwl
post 29.01.2004 19:08
Post #10 

Unregistered









co tu duzo mowic, jak zwykle mi sie podobalo. moze tylko w tym wypadku akurat fabula niespecjalnie wciagajaca, jakby byla tylko pretekstem do calej lawiny zartow i nawiazan. aha - nawiasem mowiac - nie sa one az tak nieczytelne dla osoby w troche mlodszym wieku niz autorka wink.gif choc momentami czlowiek zaluje, ze nie urodzil sie odrobine wczesniej biggrin.gif
Go to the top of the page
+Quote Post
Katty
post 25.08.2005 10:14
Post #11 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 129
Dołączył: 03.08.2005
Skąd: Lochy Gryffindoru




Właśnie wzięłam się za czytanie Twoich tekstów Toroj i doszłam do wniosku, że jesteś BOSKA. Od dziś będę czcić Twoją osobę, jako najlepszą tekściarę na świecie...To bylo wspaniałe. Biorę się za resztę!


--------------------
- Seviczku! Witaj, moje bóstwo Podziemi!
– Tonks! Moja radości! Moja miłości! Nareszcie jesteś! Tak za tobą tęskniłem! Powinnaś się do mnie wprowadzić. I rzucić tę zwariowaną pracę.
- ... O Merlinie i siedmiu krasnoludków...
– Moja najmilsza. Mój skarbie. Jak się miewasz? Czy już mówiłem, jak strasznie za tobą tęskniłem?
– Kim jesteś, nędzny oszuście, i co zrobiłeś z moim Sevem?!
- ... Wydało się. Jestem Gilderoyem Lockhartem. Uciekłem ze św. Munga i zmusiłem Severusa, żeby zajął moje miejsce. Jeśli szybko tam pobiegniesz, zdołasz go może uratować, zanim lekarze mu wmówią, że jest mną.

Arien Halfelven - "Rozmowy Trumienne VIII: Exegi monumentum"

Fanka pairingu NT/SS - łaskawie proszę o nie wieszanie

user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Mordoklejka
post 29.08.2005 15:32
Post #12 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 83
Dołączył: 24.08.2003
Skąd: Wolsztyn




Ja też jestem młodsza ale kumam. O tej załodze "Dżi" cośtam mi jkiedystam tata opowiadał czy ktoś.
A J.M.Jarre jest świetny! biggrin.gif uwielbiam Koncerty Chińskie, a niedawno nagraliśmy z tata jego koncert na 25-lecie Solidarności.

Poza tym jak zwykle świetnie! Toroj - podziel się talentem! smile.gif

A tak propos twoich wcześniejszych dzieł. Czytałam Slytherinadę i Hapi Niu Jer i cośtam jeszcze co tytułu nie pamiętam. My presioz... smile.gif

Ten post był edytowany przez Mordoklejka: 29.08.2005 15:38


--------------------
Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (...) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.

A. Sapkowski "Narrenturm"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 14.05.2024 07:41