Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Ostateczna Bitwa, Uwaga, niepoprawny!

Avadakedaver
post 22.10.2006 02:08
Post #1 

MASTER CIP


Grupa: czysta krew..
Postów: 7404
Dołączył: 02.02.2006
Skąd: Nadsiusiakowo

Płeć: włóczykij



Poniższy fanfik jest wybrykiem mojej wyobraźni.
Chorej z resztą.
Występuje w nim kilka wulgarnych słów oraz sytuacji niewygodnych religijnie. Więc ten. No. Ostrzegam.
Cała historia nie wydarzyłaby się oczywiście bez mua bety, HAZEL.


Ostateczna bitwa

Fic zainspirowany wyczynami z tematu "największe tragedie FF"

Występują:

JASNA STRONA MOCY…TFU, MAGII:
Albus Dumbledore
Minerwa McGonagall
Harry-chłopiec-który-przeżył Potter
Hermiona Granger
Ron Weasley
Severus Snape
Czterej pancerni i pies
Osobnicy, którzy nie przyszli mi do głowy na początku opowiadania.

CIEMNA STRONA
Śmierciożercy – podli, ohydni ludzie w czarnych szatach, w ich liczbie Senior i Junior z rodu Malfoyów, Voldemort alias Czarny Pan, Niedoszły-morderca-Hardodzioba
Dementorzy
Neo alias Thomas Anderson
Korneliusz Knot alias Były Minister Magii
Inni, którzy przydadzą się w późniejszej części ficka.

NEUTRALNI
Pan Od Totolotka
Ojciec Rydzyk
Inni, jak wyżej.

Show time!

Mierzyli się wzrokiem. Drużyna Dumbledore’a zajęła miejsce za stołem Gryffindoru, odziani w czerwone szaty czarodzieje rzucali posępne spojrzenia na drugą stronę Wielkiej Sali, gdzie, za stołem Slytherinu, czaili się ich przeciwnicy. W szatach o barwie nocnego nieba nad Hogwartem. Pomijając oczywiście migoczące gwiazdki.

Zegar odliczał sekundy do rozpoczęcia walki...

Woźny Filch, z Potężną Pałką za pasem, stał za stołem Domu Lwa, prężąc mięśnie i robiąc przy tym dziwne miny. Dumbledore przyjął pozycję bojową już spory czas temu, więc korzonki zaczęły go pobolewać. Ron tkwił również w bojowej pozie, z jedną ręką uniesioną ku górze. W drugiej trzymał różdżkę i od czasu do czasu dłubał nią w nosie. Harry skrył się za stołem, tak że wystawał tylko czubek głowy. Nie wiadomo co robił z rękami, ale sądząc po minie stojącej obok niego Hermiony, można było wywnioskować, że cokolwiek robił, jej się to podobało.

Dementorzy, zgromadzeni po drugiej stronie Sali, bawili się niewiele gorzej. Dwóch grało w karty, co chwilę wykrzykując „kuku”, a trzeci złożył głowę na ramieniu Voldemorta i pochrapywał głośno, śliniąc się przy tym obficie na czarny jedwab szaty Czarnego Pana.

Kiedy Zgredek, jednogłośnie wybrany przez Dumbledore’a, jako Mistrz Ostatecznej Masakry, zorientował się, że nie słyszy cykania kuchennego zegara zwisającego mu z szyi, szybko doszedł do wniosku, że baterie w zegarze wyczerpały się jeszcze poprzedniego wieczora, kiedy to pożyczył ich do swojego Gameboya. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że rywale tkwią na swoich pozycjach dobra trzy godziny, skrzat szybko naprawił swój błąd i dał sygnał do rozpoczęcia walki, waląc chochelką w największą patelnię, przywleczoną prosto z hogwarckiej kuchni.

I wtedy zaczęła się jatka.

Trzasnęło, zagrzmiało, z zaczarowanego sklepienia posypał się tynk i setki zaklęć wytrysnęły zza obu stołów.

Gong rozpoczynający bitwę był tak nieoczekiwany, że żadne z zaklęcie nie dosięgło celu. Ponadto Ron, zamiast "Avada Kedavra", rzucił inne zaklęcie, które spowodowało, że z lewej strony sali pojawiła się kępa drzew i innych roślin, w doskonały sposób imitująca tropikalną dżunglę.

Lucjusz Malfoy rzucił się do przodu, nurkując pod ławkę. Niestety źle wymierzył odległość i dał się słyszeć głuchy odgłos, świadczący, że właśnie przywalił głową w stołową nogę.

Dumbledore zbyt szybko rzucił zaklęcie i korzonki chwyciły go na dobre.
- Minerwo! Minerwo! – przekrzykiwał odgłosy bitwy.
- Już, poczekaj, skoczę na dół i przyniosę Basię Ketoprom!

Hermiona wystrzeliła ku sufitowi kilka sztucznych ogni, co spowodowało ogólne zamieszanie i fakt, że dzieło Michasia Anioła, przedstawiające jednego z niegdysiejszych dyrektorów szkoły, spadło z hukiem w dół wraz ze sporą warstwą tynku (chyba nie myśleliście, że mugol namalowałby coś takiego na SUFICIE? Na to stać tylko pokręconych ludzi).

Gdzieś dalej słychać było wystrzały z dział przeciwlotniczych i luf czołgów.
- Gustlik! Ładuj! - darł się jakiś palant bez przerwy, a jego towarzysze, siedzący w czołgu, ostrzeliwali malunek Byłego Dyrektora Hogwartu. – Gustlik! Ładuj k...., jeszcze dwa strzały i wysiądzie!

Mniej więcej w tym samym miejscu, w zapadłej dżungli wyczarowanej przez młodego Weasleya toczył się spór:

- Tam giną ludzie! Tam giną twoi amerykańscy bracia! A ty siedzisz tutaj! - darł się wysoki mężczyzna, obficie rozbryzgując kropelki śliny na skierowanych ku niemu twarzach - Niech cię Bóg prowadzi! W imię pana! Zawracaj k...., a nie jakiegoś Ryana szukaj! Tam jest twoje miejsce!

Krzyczał i krzyczał, plując hojnie na człowieka, do którego słowa swe kierował.

Wróćmy jednak do dzielnego oddziału Czterech Pancernych i Psa.

- Gustlik! - darł się wciąż czołgista, lekko już zachrypniętym głosem - rozwaliliśmy go!

Spojrzał na kawał tynku lezącego na ziemi.
- Teraz strzelaj na ślepo! Salwę jedną! Na znak, ze zwyciężyliśmy go! Ładuj!

-A teraz zapraszam na losowanie dużego lotka. - powiedział Pan Od Totolotka, wyłaniając się zza nauczycielskiego stołu i przechodząc na druga stronę pomieszczenia. - W kasecie maszyny losującej jest sześć kolejno ułożonych pól, następuje zwolnienie blokady i za...

Już nigdy nie dowiemy się co chciał powiedzieć.

Salwa Gustlika Ładuj roztrzaskała mu głowę na siedemdziesiąt cztery tysiące dwieście sześćdziesiąt siedem trzysta pięćdziesiąt sześć tysięcy sto kawałków. Albo coś koło tego.

Całe to zdarzenie spostrzegł - o dziwo (bo on przecież niedowidzi) - woźny Filch, i natychmiast podbiegł do miejsca wypadku, po drodze wyciągając Potężną Pałkę.

-Ty! Pieprzony! Gnoju! Przez! Ciebie! Każdy! Film! Leci! O! Dwie! Godziny! Za! Długo! I! Nic! Sobie! Nie! Można! Obejrzeć! - Mówił podniesionym tonem, co słowo przerywając i uderzając Potężną Pałką zwłoki Pana Od Totolotka.

Musimy wrócić na pole bitwy, gdyż dwóch najpotężniejszych czarodziejów odzyskało sprawność.

Dumbledore'owi Ketoprom szybko pomógł i teraz profesor był zdatny do walki. Ruszył w przód, wprost na spotkanie z Voldemortem.

-Ej, stary, możemy załatwić to inaczej… - zaczął Voldemort, wyraźnie zmiękczony ostrym spojrzeniem dyrektora. - Co powiesz na udziały w kasynie? Nie? Eee… - myślał gorączkowo Czarny Pan, uśmiechając się przy tym głupkowato. - To moze... przegram ci save’y do San Andreas? Załatwię ci noc z… Pamelą Anderson? Panną Granger? Malfoyem? - Mówił coraz szybciej, wyraźnie zdesperowany świadomością, że dyrektor już dochodził do niego, a miejsca do cofania się było coraz mniej. - Patrz! Za tobą stoi Rydzyk!

Podziałało. Dyrektor odwrócił się, co dało Voldemortowi szansę na wykonanie zwrotu w tył i szybkiego nura pod ławki. Po osiągnięciu kryjówki, zaczął czołgać się jak najdalej od swego przeciwnika.

Jeden z Dementorów wyczuł dziwnie wyglądającego mężczyznę w prostokątnych okularach. Co prawda kształt okularów udało mu się ustalić dopiero po wnikliwej analizie, ale od razu wiedział, że w tym człowieku burzą się niesamowite emocje. Naszła go ochota, aby spróbować gościa pocałować. („Jeszcze nigdy nie całowałem mężczyzny. A mamusia mówiła, żeby być otwartym na inne orientacje”). Zaczął się skradać...

- Czy ktoś mnie wołał? - odezwał się mężczyzna rozglądając się po polu bitwy. Jego wzrok zatrzymał się na Dementorze, który najwyraźniej sunął w jego stronę, z czymś, co można by nazwać satysfakcją, wypisanym na…otworze gębowym.

- Łaaaaaaaa! - Wrzasnął przerażony, chwytając krzyżyk na swojej piersi - Giń! Giń bestio, Lucyferze! Sam szatan cię tu przysłał! Co do... ale masz rękę zieloną... Puszczaj! Ale masz usta czerwone, Jezu! Ja pierdolę, mutancie ty! Nie dość, że szatański pomiot, to jeszcze gej!

O dziwo, udało mu się wyszarpnąć ze stalowego uścisku Dementora.

W oczach Rydzyka pojawiła się nienawiść, usta zacisnęły się w wąską kreskę, a na bladych policzkach wykwitły rumieńce gniewu.

- NADSZEDŁ CZAS ZEMSTY!!! – Wykrzyknął bojową odezwę, opracowaną specjalnie na potrzeby Koła Zwolenników Radia Ma Ryja - dzisiaj wyjdziemy spod ziemi i pokażemy, ile jesteśmy warci! - Założył czapeczkę, zrobioną ręcznie z kudłatej wełny, i wydał ostatni okrzyk:

- NAPRZÓD, MOHEROWE BERETY! NIE OSZCZĘDZAĆ NIKOGO!

W tym momencie na posadzkę Wielkiej Sali posypały się odłamki kolorowego szkła, tworzące jeszcze przed chwilą witraże w oknach, a przez puste już futryny na linach zgrabnie zjechało około pięćdziesięciu bojowników Brygady Uderzeniowej MB. Oczywiście, nie tam żadnych Megabajtów, tylko czyste, nieskalane postępem elektronicznym i modą, Moherowe Berety.

To dodatkowo skomplikowało zagmatwaną już sytuację na polu bitwy.

Pod wschodnią ścianą Sali stała ekipa czarodziei z Hogwartu, naprzeciwko broniła się banda zwolenników Czarnego Pana. Na północy okopywały się właśnie siły militarne, co było zdecydowanie utrudnione z powodu marmurowych płyt pokrywających podłogę, współpracujące nie wiadomo z kim, a na południu ciężki przeciwnik - Moher.

Wtedy stało się coś niespodziewanego. Przez witraż wleciał w czarnym stroju i czarnych okularach, nikt inny jak tylko najprawdziwszy wybraniec, Neo.
Sala ucichła.

- Oż ty k...., diabelskie nasienie! - Ryknął Rydzyk. - Zdradziłeś wszystkich księży świata!! Zhańbiłeś moich ludzi! Będziemy musieli stoczyć walkę!

- I'm sorry. - powiedział spokojnie Neo, takim tonem, jakby nie widział całego pobojowiska - Szukam pana Pottera.

- Tutaj jestem. - powiedział Harry, schodząc z Hermiony. - O co chodzi?

Neo przeszedł przez środek sali, zmierzył wzrokiem na wpół rozebraną Hermionę, po czym odwrócił się i powiedział:

- Zmieniłem zdanie. Nie przeszkadzajcie sobie.

Walka wybuchła na nowo, ze zdwojoną siłą. Salwy z północy, zaklęcia z zachodu i wschodu, wrzaski z południa...

- Bo wie pan, panie Potter... - zaczął Neo nieśmiało, gdy ujrzał, że Harry’emu udało się podnieść się z Hermiony i Hermionę z podłogi.

- Tak?

- Bo... chodzi o to, ze... na mnie od kilku lat wołają "Wybraniec". No i jeszcze mówią tak na gościa Fallouta, ale z nim już rozmawiałem.. I na pana też mówią Wybraniec, więc pomyślałem, ze musimy to jakoś załatwić.. Dwóch wybrańców być nie może...

- To poważny problem - zaczął Harry.

Gdzieś dalej Ron grzmotnął znowu nie tym zaklęciem którym miał i wyczarował jezioro pomiędzy stołami, za którymi chowali się czarodzieje. Jednym z powodów niedyspozycji była zapewne różdżka, która tkwiła w jego nosie, gdy rozległ się gong. Pod wpływem szoku siła rozpędu wbiła ją do mózgu, powodując nieodwracalne zniszczenia w tkance płata czołowego.

Ron zaklął i schował się pod stół.

Snape miał dość ciągłego ostrzeliwania się zaklęciami. Postanowił, że zacznie działać. Przeskoczył przez stół i pobiegł wprost na różdżki wroga. Żeby tam dotrzeć musiał ominąc jezioro. Postanowił, że zrobi to od zachodu.

Biegł schylony, ostrzeliwany gradem kul, zaklęć i beretów.

Nie przejął się tym specjalnie.

Po kilkunastu metrach zauważył dziewczynkę, siedzącą na koniu na środku jeziora.

- Nie to miejsce i nie ten czas, k....! Ile można! - wrzasnęła i po chwili zniknęła.

Dalej biegł w niewygodnej pozycji tak długo, że korzonki zaczęły go boleć. Na całe szczęście wziął cały zapas Basi Ketoprom od Dumbledore'a więc nie martwił się tym. Wbiegając już do dżungli minął wysokiego, umięśnionego, półnagiego faceta z krawatem na czole strzelającego z karabinu maszynowego o ogromnym kalibru i wrzeszczącego:
- Rambo wam pokazać, co to znaczy umierać!

Nieznacznie dalej przebiegł obok czołgu, z włazu którego wyglądał młody, półprzytomny chłopak powtarzający cicho „Gustlik Ładuj... Gustlik Ładuj...”


Kawałek dalej w głąb dżungli, minął kilku żołnierzy armii amerykańskiej i ich dowódcę, który wyróżniał się tym, że krzyczał głośno „Ja tu rządzę! Masz mnie słuchać, żołnierzu! Tam giną twoi bracia!”, przy czym bryzgał na podwładnego śliną.

Snape wybiegł wreszcie z dżungli i potknął się o dziwną, czerwoną masę, która charakteryzowała się tym, że była okładana Potężną Pałką przez woźnego(pier-do-lo-ne-re-kla-my), ale nie przewrócił się i biegł dalej. Wpadł pomiędzy Dementorów i zaczął miotać zaklęcia.

Minerwa rozglądała się za po szeregach wroga, szukając słabych punktów.

- Hej, no pomóż mi przesunąć tego grubasa, pod nim widziałam słaby punkt wroga!
Wstała, rozejrzała się i spostrzegła Severusa wpadającego bohatersko pomiedzy Dementorów.

-Nieeeeee! - wykrzynęła i ruszyła z dramatycznym wyrazem twarzy, by pomóc Mistrzowi Eliksirów.

Włosy pieknie opadały na obie strony twarzy, a kule i zaklęcia omijały biegnącą kobietę, jakby ze strachu przed gniewem profesor transmutacjii... Gdzieś nad głową przeleciał jej kurczak, ale też jej nie trafił.

Dobiegła do jeziora, gdzie czekało na nią pięciu młodych ludzi.

- Gotowa? - spytał jeden z nich.
- Oczywiście. - Uniosła lewą rękę do góry, to samo uczynili pozostali.
- Power Rangers! do dzieła! Wzywam moc super-hiper-ultra-extra-zajedobrego-świetnego-zorda!

I nie wiadomo jakim cudem znalazła się nagle w pomarańczowym stroju z kaskiem motocyklisty na głowie.

Pozostali wyglądali nie mniej komicznie. Ustawili się w kółku i ułożyli z rąk "koszyk".

Minerwa rozpędziła się, wybiła z koszyka, fiknęła kilka flików i sald w powietrzu i wylądowała po drugiej stronie jeziora.

Tymczasem po drugiej stronie jeziora:

- I trzymałem go takiego malusieńkiego - mówił Snape ze łzami w oczach, demonstrując, jakiego małego trzymał w rekach. – A potem...A potem przyszła pani ekspedientka, i powiedziała, że musze za niego zapłacić, jeśli chcę się nim
pobawić...

Rozbeczał się na dobre. Dementor poklepał go ze zrozumieniem po ramieniu, pociągnął z flaszki i przekazał ją dalej.

W tym miejscu, pod ścianą, byli całkowicie bezpieczni od wszelkiego rodzaju niebezpieczeństw. Żaden rodzaj amunicji nie mógł ich dosięgnąć.
- Naprawdę, chłopaki – z trudem wyartykułował Snape, ocierając łzy. - Naprawdę, dobrze się z wami gada. Lżej mi tak na duszy. A ty, Przemek nie martw się, żona na pewno wybaczy ci zdradę.

Dementor, do którego słowa te były kierowane pokiwał głową ssmutno i oparł głowę na kolanach.

- Na prawdę mi miło. - kontynuował Snape. - I dzięki za płaszcz, teraz kiedy tylko na niego spojrzę, przypomną mi się starzy przyjaciele... Musze iść.

Wstał i zarzucił kaptur na głowę, bo zrobiło się zimno.

Minerwa dojrzała Dementora. Tylko jednego.

- Ty psie niewierny!! - wrzasnęła ze łzami w oczach, biegnąc wprost na niego. - Zabiłeś Severusa! Nie potrafisz odejść z godnością! On wykończył was dwóch. Sam! A ty nie mogłes dać mu odejść tylko musiałeś się z nim lizać!!
W biegu trafiła Dementora z półobrotu w górno-przednią część ciała, tak, że tamten się przewrócił. Kobieta usiadła na nim okrakiem i zaczęła okładać go pięściami po kapturze.

-Ej, to ja! To ja! – Wrzasnął.

Kaptur osunął się z twarzy potencjalnego Dementora, ukazując fizjonomię Snape'a.

- O mój Boże... – Szepnęła, wstając. - Przepraszam cię... nie chciałam...

Snape również wstał, zataczając się lekko i sprawdził stan swojej szczęki.

- Nie! - wrzasnęła MacGonagall, obracając się na pięcie i ponownie kopiąc go w twarz. Cios przyparł Snape'a do muru. - Znam się na transmutacji! Na pewno przybrałeś postać swojej ostatniej ofiary! A masz, draniu! A masz!

C.D.N.


--------------------
i'm busy: saving the universe

W internecie jestem jak ninja - to przez rosyjskie porno.
Ty i 6198 osób lubi to.

(and all that jazz)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 22.10.2006 13:37
Post #2 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



A ty plagiatorze, ty! wink2.gif
Zabiłeś mnie tą Ciri!
A fragment z dementorami był bosski... Ale żeby aż dementora ze mnie robić? I aż boję się myśleć, z kim zdradza żony dementor... tongue.gif


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ailith
post 22.10.2006 19:55
Post #3 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 77
Dołączył: 01.08.2006

Płeć: Kobieta



To chyba twój pierwszy... fanfick... który przeczytałam i przyznam szczerze, że powalił mnie na kolana! smile.gif
A najbardziej dialog Severusa z dementorem... po prostu widziałam całą tą scenę oczami wyobraźni i skręcałam się ze śmiechu!
Gratuluję genialnego pomysłu... i mam nadzieję, że pojawią się kolejne cudeńka...
Pozdrawiam,
Ailith.


--------------------
"Experience is the name everyone gives to their mistakes."

"A friend is someone who will bail you out of jail, but your best friend is the one sitting next to you saying "that was f***ing awesome" (- J-Dub)

"Stand up for what you believe in, even if it means standing alone."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Child
post 22.10.2006 19:57
Post #4 

leżący rybak


Grupa: czysta krew..
Postów: 7043
Dołączył: 26.11.2003

Płeć: Mężczyzna



kupa smiechu z przewaga kupy


--------------------
user posted image
His power level... It's over ni-- oh, wait. It's only over seven thousand.

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Avadakedaver
post 22.10.2006 22:02
Post #5 

MASTER CIP


Grupa: czysta krew..
Postów: 7404
Dołączył: 02.02.2006
Skąd: Nadsiusiakowo

Płeć: włóczykij



QUOTE(Ailith @ 22.10.2006 19:55)
... fanfick...
*


fafik.

ciąg dalszy nasapi, i pojawi się Kloss.


QUOTE
A fragment z dementorami był bosski... Ale żeby aż dementora ze mnie robić?

rotfl. całkowity, stuprocentowy zbieg okoliczności ;]


--------------------
i'm busy: saving the universe

W internecie jestem jak ninja - to przez rosyjskie porno.
Ty i 6198 osób lubi to.

(and all that jazz)
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
hazel
post 24.10.2006 16:55
Post #6 

czym jest fajerbol?


Grupa: czysta krew..
Postów: 3081
Dołączył: 24.12.2005
Skąd: panic room

Płeć: kaloryfer



The best of the best:

QUOTE
Zawracaj k...., a nie jakiegoś Ryana szukaj!


QUOTE
przegram ci save’y do San Andreas?


biggrin.gif:D:D


--------------------
user posted image
The voice in my head doesn’t think I’m crazy.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 11.05.2024 19:26