Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Hogwarts Sanitarium, Opowiadanie nietypowe, tłumaczenie

Quirke
post 26.09.2007 11:10
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 22.09.2007

Płeć: Kobieta



Hogwarts Sanitarium

Na początku ostrzeżenie: Jest to moje pierwsze tłumaczenie.

Autor: HolyH
Tytuł oryginalny: Hogwarts Sanitarium
Rating: 15+
Strona źródłowa: http://www.harrypotterfanfiction.com/views...php?psid=121101
Tłumaczyła: Quirke
Beta: Smeryl, feniksowa
Zgoda: jest

Fanfik jest dostyć nietypowy, aczkolwiek według mnie dosyć ciekawy. Narazie ma 24 rozdziały, nie jest jeszcze skończony. Zgody na tłumaczenie jeszcze nie ma.

Chciałabym bardzo podziękować Smeryl, feniksowej i Ellentari za pomoc


Rozdział I
Gdzie ja jestem?

- Potter! - wrzasnął wuj Vernon. Wyrwany ze snu Harry, poruszył się niespokojnie na łóżku. Zegarek pokazywał piątą trzydzieści.

- Co jest na Merlina...? – popukał w szkiełko zegarka, by się upewnić, że działa, bo w końcu sześć lat temu rzucił nim o ścianę. Dom był dziwnie spokojny. Zwykle z dołu dobiegały dźwięki brzęczenia sztućców i talerzy, ale teraz wszędzie panowała cisza.

Nagle jego pokój się zmienił, stał się biały, śnieżnobiały, ale tylko na ułamek sekundy, po czym znów się zmienił i wyglądał jak zawsze.

- Uspokój się Harry, niedługo wszystko się skończy... – Jakiś cichy głos odezwał się tuż obok jego ucha. Harry odwrócił głowę w jego kierunku, tak szybko, że przeskoczyło mu coś w karku. – Jeśli czujesz się dobrze, możesz się dzisiaj zobaczyć z Hermioną. Chciałbyś?

- Kim...? - Harry odwrócił się znowu, widząc, że jego pokój znów zmienia barwę na białą, jak stało się to już wcześniej. Nie stał już obok swojego łóżka, ale przy dużym materacu na metalowej ramie. Rozejrzał się wokół. Ściany nie miały żadnych ozdób. Niewiele rzeczy się tu znajdowało. Spojrzał na wysokiego mężczyznę, który był ubrany w jasny płaszcz z wieloma kieszeniami i który trzymał w ręku teczkę.

- Hermioną Granger – powiedział mężczyzna. Miał rude włosy i bardzo znajome piegi. - Twoją przyjaciółką.

- Ron! – krzyknął Harry ze zdziwieniem. – Co ty tutaj robisz?

- Słucham?

- Gdzie my jesteśmy? - Harry rozejrzał się dookoła, był pewny, że to nie sen.

- Jesteśmy w „Sanatorium Hogwart” – wyjaśnił Ron.

- Jesteśmy... gdzie?

- W hogwarckim sanatorium – powtórzył Ron. – Teraz mija szósty rok, od kiedy się tu znalazłeś. Jestem Ronald Weasley, a ty jesteś Harry James Potter.

- Naprawdę? Kto by przypuszczał? – odwarknął ironicznie Harry. – Co jest Ron!? Czemu tu jesteśmy? To jakaś pułapka Voldemorta? Gdzie twoja rodzina i Zakon?

- Harry, nie ma Voldemorta. Nie ma żadnych czarów i żadnej magii, nie ma też żadnego Zakonu – powiedział spokojnie Ron.

- Co ty gadasz!- wrzasnął Harry – Nie pamiętasz? Jestem Harry Potter, jedyny, który zwyciężył Czarnego Pana jako dziecko i wyszedł z tego tylko z blizną! TĄ BLIZNĄ! - mówiąc to, wskazał na swoje czoło.

- Nie ma żadnej blizny, to jest w twojej głowie – wyjaśnił Ron.

- Jest NA mojej głowie, nie w niej, oszalałeś? – Harry spojrzał z wściekłością na swojego rozmówcę. – Może jesteś Śmierciożercą w przebraniu i próbujesz mnie nabrać? Nie będę pracować dla Voldemorta! – wciągnął głośno powietrze – Rozgryzłem cię, ty…

- Nie ma czegoś takiego jak Śmierciożercy, Harry. To część twojej wyobraźni. Voldemort nie istnieje.

- Hahaha, dobre sobie! – zaśmiał się szaleńczo Harry. – Mam cię! Jesteś podstępny! Pewnie myślisz, że nabierzesz mnie na to! Kim jesteś? Lucjusz Malfoy? Peter Pettigrew? Lestrange? Więc przykro mi, nie dam się! Ron nigdy nie wypowiedziałby imienia Voldemorta!

- Harry posłuchaj mnie! - zniecierpliwił się Ron. – Magia nie istnieje. Nie ma twojego Hogwartu, nigdy nie było!

- Kłamca! – zasyczał Harry. –Ty tu jesteś, Hermiona też! Nie kłam!

- Nie kłamię. – Ron naprawdę się już zniecierpliwił. – Dzwonię po doktor Porter! – wyjął krótkofalówkę z tylnej kieszeni. – Pani Porter potrzebna w pokoju Pottera.

Kilka chwil później, podczas których padło jeszcze wiele zarzutów i przekleństw, do pomieszczenia weszła inna rudowłosa osoba ze szklanką wody.

- Cześć Harry, jak się dzisiaj czujesz? - spytała delikatny tonem. Jej wygląd też był znajomy. Szczególnie jej błyszczące, zielone oczy…

- Mama? - zapytał przerażony. – Ale… ale… ale ty nie żyjesz! Jesteś martwa! Cholera... Muszę usiąść…

- Może pan iść doktorze Weasley, zajmę się nim – uśmiechnęła się do Harry’ego. Chłopiec wpatrywał się w nią z otwartymi ustami, a oczy mu się zaszkliły.

- Ale ... nie... coś jest nie tak! - zaczął Harry.

- Spokojnie, nie chcemy być zmuszeni do podania ci środku uspokajającego, prawda? – powiedziała, delikatnie przygładzając mu włosy.

- Ja... co się dzieje! Proszę... ty ... ty jesteś mamą! – wybełkotał Harry.

- Nie, Harry – powiedziała smutno – Nie jestem twoją mamą, ona jest na wakacjach, na Majorce.

- Lily Potter? – zapytał. – Czy mówimy o tej samej osobie? Chyba coś ci się pomyliło. Jestem Harry Potter, twój syn!

- Nie, mogłam być nią w twoim fikcyjnym świecie. Twoja matka jest… więc ona jest… nie ważne.

- Nie myślisz, że jestem pomylony, prawda? – zapytał.

- Przykro mi, Harry. Tylko spójrz na siebie! Myślisz, że jestem twoją fikcyjną matką, która umarła, kiedy byłeś bardzo mały, podczas gdy ty masz mamę, która nadal żyje i ma się dobrze!

- Więc jeszcze się nie obudziłem. To mi się śni!

- Nie Harry! – powiedziała spokojnie, ale dość donośnym tonem. – Twoja matka żyje, nie ma magii, nie ma Hagrida, nie ma blizny, Voldemorta, ani Śmierciożerców. Oni są tylko w twojej wyobraźni.

- Właśnie, że mam bliznę! - chłopak wskazał na swoje czoło – Dokładnie tutaj!

- Tu nic nie ma. – Wzięła jego rękę i przejechała nią po jego czole. Po czole, na którym nic nie było.

- Nie... nie, daj mi lusterko! – strzepnął jej rękę ze swoje.

- Musisz się uspokoić – rozkazała.

- Dobra – odwarknął.- Dobra, po prostu daj mi to cholerne lusterko! – Kobieta zignorowała przekleństwo i wyjęła małe, przenośne lusterko z dużej szarej teczki, z jego nazwiskiem. Spojrzał na siebie, swoje czoło, na którym nie było nawet śladu blizny. Oglądał swoją twarz. Wyglądała ładnie, prawie tak samo jak wcześniej, jego włosy były trochę krótsze niż nosił i jego oczy… jego oczy były szare!

- Nie! Co ty ze mną zrobiłaś! – Harry rzucił lusterkiem w oszklone drzwi, przy czym szyba nie pękła, a lusterko owszem.

- Harry to jest trzecie lusterko, które potłukłeś w tym miesiącu!

- Nie byłem tu w tym miesiącu! Byłem w Hogwarcie!

- Ty jesteś w Hogwarcie! To jest Sanatorium Hogwart!

- Byłem w szkole, zapytaj moich przyjaciół, Hermionę i Rona!

- Masz na myśli doktora Weasleya?

- Tak... To znaczy nie! Ron nie jest żadnym cholernym doktorem! Ma szesnaście lat! – Harry uderzył pięścią w ścianę.

- Nic ci nie da wyżywanie się na biednej ścianie i ignorowanie wszystkiego, co mówię, musisz skoncentrować się na poprawie swojego zdrowia – powiedziała doktor Porter. - Powinieneś zamieszkać z powrotem ze swoją ciotką Petunią!

- Czemu miałbym chcieć, wracać do tej kobiety! – krzyknął chłopak. – Wszystko co robiła, robiła po to, by zohydzić mi życie! Czemu miałbym nie zamieszkać z moją, jak ją nazwałaś, prawdziwą matką?

- Twoja matka, Rita Evans – Potter nie jest najlepszą matką na świecie – powiedziała gorzko Lily. - Nawet jeśli by chciała, byś wrócił do niej, co jest bardzo mało prawdopodobne, nie moglibyśmy na to pozwolić. Nie mogłaby zapewnić ci odpowiedniej uwagi, jakiej potrzebujesz.

- O czym ty mówisz? – nachmurzył się Harry.

- Twoja matka jest okropną kobietą. Nie odwiedziła cię, od kiedy skończyłeś czternaście lat! – podniosła głos, bardziej zła na to, co mówi, niż na niego. – Wszystko o co się martwi, to dobrze napisany artykuł. Jedynym powodem dla jakiego odwiedziła to miejsce dwa lata temu, było właśnie pisanie reportażu o życiu wewnątrz sanatorium. Ona martwi się bardziej o swoje publikacje, niż o swoją rodzinę.

- Rita Skeeter?

- Tak, to jej pseudonim.

-Wolałbym raczej spędzać czas z nią niż z ciotką Petunią– zadrżał. – Nienawidzę jej.

- Twoja ciocia cię kocha, walczy o twoją adopcje, odkąd skończyłeś trzy lata i twoja matka zostawiła cię przed drzwiami jej domu. Ona ciągle cię odwiedza.

- Dlaczego ciotka Petunia mnie chce? – zapytał z niedowierzaniem.

- Twoja ciotka nigdy nie mogła mieć dzieci i kiedy wzięła cię do siebie, spełniły się jej modlitwy. Ona płaci za twój pobyt tutaj. Twoja matka nie dała na to złamanego centa.

- Jeśli płaci, to po to, żeby trzymali mnie w zamknięciu. Nie wierzę w jej tak bezinteresowną dobroć.

- Przekręcasz moje słowa. Musisz tu zostać, bo jesteś chory. Petunia pokrywa wszystkie koszty.

- Chcę rozmawiać z Hermioną. – zażądał Harry. – Ona będzie wiedziała, co się dzieje.

- W takim razie przygotuj się na niespodziankę - westchnęła.

Ten post był edytowany przez Quirke: 25.11.2007 00:42
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Golden Phoenix
post 26.09.2007 19:36
Post #2 

Prefekt


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 351
Dołączył: 16.07.2004
Skąd: Bydgoszcz / Toruń

Płeć: Kobieta



Fanfick rzeczywiście nietypowy, wręcz zupełnie odmienny od wszystkich, które dotąd czytałam. Powiem, że zaciekawił mnie. Interesuje mnie głównie to, jak autorka poradzi sobie dalej z umiejscawianiem i wyjaśnianiem losów postaci.

Co do tłumaczenia - przyjemnie się czyta. Błędów poważniejszych nie znalazłam, jedynie drobiazg interpunkcyjny (niestety dość często powtórzony w tekście, nie będę przytaczać wszystkich przykładów):

QUOTE
- Harry nie ma Voldemorta.

Ewidentny brak przecinka zmieniający sens zdania wink2.gif Powinno być:
-Harry, nie ma Voldemorta.

nutella.gif dla Ciebie, czekam na kolejne części smile.gif

Ten post był edytowany przez Golden Phoenix: 26.09.2007 19:37


--------------------
"Nightingale in a golden cage..."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 26.09.2007 19:52
Post #3 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



O ja nie mogę. Całkowita zmiana ról. Już się nie mogę doczekać kontynuacji.

QUOTE
- Harry nie ma Voldemorta.

Troszeczkę zabrzmiało mi jak Czesio.
-Czesio nie ma zadania.

(Ona nie ma wacka!)

-Czego nie ma?

Ten post był edytowany przez Zeti: 27.09.2007 20:40


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Toujours_Pur
post 27.09.2007 18:02
Post #4 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 09.04.2007




Ja chcę dalej,ja chcę dalej!Na samym początku nie podobało mi się.Teraz nie mogę doczekać się kolejnej części.Dziwne takie i odmienne,ale dobre.Po prostu wciąga.
No i przetłumaczone dobrze.Znalazłam kilka błędów interpunkcyjnch, ale nie będę się czepiać szczegółów.


--------------------

Sweet turning sour and untouchable
I need the darkness, the sweetness, the sadness, the weakness
Oh I need this
I need a lullaby, a kiss goodnight, angel, sweet love of my life
Oh I need this.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 12.10.2007 14:32
Post #5 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



Kiedy coś się dalej pojawi? Tylko nie zostawiaj nam samego wstępu zaostrzającego smak. Chcemy więcej.


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Quirke
post 12.10.2007 17:18
Post #6 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 22.09.2007

Płeć: Kobieta



Następna część się pojawi 4 listopada wink2.gif bo mam ją przetłumaczoną, ale nie zbetowaną, na swoim komputerze, a do domku przyjadę dopiero na Wszystkich Świętych. 3 rozdział pojawi się jakieś 2-3 tygodnie później. Przepraszam, ale rozdziały nie będą się pojawiały zbyt często, bo na razie nie mam stałego dostępu do komputera, tylko w kafejce.

Pozdrawiam i proszę o cierpliwość wink2.gif

Quirke
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Zeti
post 12.10.2007 21:01
Post #7 

Potężny Mag


Grupa: Prefekci
Postów: 3734
Dołączył: 13.12.2005
Skąd: Kraków

Płeć: Mężczyzna



Poczekam, oczywiście, że poczekam, cóż innego robić. Już się po prostu nie mogę doczekać.


--------------------
user posted image user posted image
...Prefekt Gryffindoru...
'Friends are angels who lift us to our feet, when our wings have trouble remembering, how to fly.'
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Quirke
post 24.11.2007 23:42
Post #8 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 22.09.2007

Płeć: Kobieta



Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Ale naprawde nie mogłam, wcześniej.
Ogromne podziękowania dla feniksowej - bety, dzięki której tekst zdatny jest do czytania. Tak tak, gdyby nie ona byłoby ciężko. czekolada.gif dla niej ;P Wszelkie błędy, nieścisłości są tylko moją winą.


Rozdział 2
Śmierciożercy, księżniczka i zły czarnoksiężnik.


Dr. Lily Porter prowadziła Harrego przez wiele pokoi ze szklanymi drzwiami. Osoby, które mijał, patrzyły na niego nieprzytomnym, pustym wzrokiem, wszystkie miały potargane włosy. Błagali by ich wypuścić, i Harry, po raz pierwszy odkąd się tu znalazł, przestraszył się, że jest naprawdę szalony. Przystanął nagle, gdy dostrzegł ludzi z przedmiotami podobnymi do różdżek w dłoniach. Nie miał swojej różdżki, więc był bezbronny i narażony na atak. Powinien był zacząć ćwiczyć niewerbalne, zamiast zwykłe zaklęcia w Armii Dumbledore’a.

- Chodź, Harry – doktor Porter przyciągnęła go bliżej siebie.

- Jesteś obłąkana! - spojrzał na nią wściekle. – To mogą być Śmierciożercy! Prowadzisz mnie prosto na nich! Puszczaj mnie!

- Avery, Nott, odłóżcie to na chwilę na bok – rozkazała, ciągnąc go do przodu.

- To Śmierciożercy! Zabiją mnie! Stój! - zaczął błagać Harry, gdy zbliżyli się do nich na niebezpieczną odległość. - Stój, stój, nie!!! - zapierał się stopami. Dobrze wiedział, że to było dziecinne, ale wiedział też, że jeśli znajdzie się od nich choć na wyciągnięcie ręki, oni natychmiast skorzystają z okazji i zabiorą go prosto do Voldemorta, a on nie mógłby nic zrobić, by się obronić.

- Nic ci nie zrobimy, no chodź już… – uspokajał go Avery, a jego głos był milszy niż zwykle.

- Kłamca! - wrzasnął Harry. – Zabijesz mnie!

- Harry, przestań natychmiast! - zniecierpliwiła się Lily. – Oni są tu po to, by upewnić się, że nie zrobisz sobie ani nikomu innemu krzywdy.

- Otwórzcie bramę – rozkazała im Lily, a Harry rzucił się do przodu, przebiegając obok nich tak szybko, jak to tylko było możliwe. Zaraz po tym, pożałował, że to zrobił. Większość ludzi, których znał jako Śmierciożerców, strzegło wszystkich innych drzwi. Crabbe, Goyle, Lestrange, Dolohov, Jugson, Macnair…

- Cholera - zaklął Harry. - To była pułapka! Oszukałaś mnie! – spojrzał wściekle na doktor Porter.

- Jak to cię oszukałam?

- Tam są Śmierciożercy, pilnują wszystkich drzwi! Jestem w pułapce!

- Faktycznie, miałeś złe doświadczenia z ochroniarzami, gdy próbowałeś uciekać. W twojej wyobraźni uważałeś ich za Śmierciożerców, zwolenników tego Voldemorta – wyjaśniła. – Oni musieli cię oszołomić.

- Aha! Zaklęcie oszałamiające! – wykrzyknął Harry triumfalnie. – Myślisz, że dałbym się na to nabrać?

- Pistolety oszałamiające, Harry! – powiedziała. – Trzymali cię pod nimi, aż nie zabraliśmy cię z powrotem do twojego pokoju, żebyś nie próbował zrobić nic głupiego. Wierzyłeś, że chcieli cię zaatakować, ale oni nie są tu po to, by cię krzywdzić.

Harry rozejrzał się w około. Byli tam ludzie w białych podkoszulkach i jasnoniebieskich, piżamowatych spodniach i uświadomił sobie, że on sam ubrany jest podobnie. Wielu siedziało na krzesłach i mamrotało coś do siebie lub sąsiadów, część z nich bawiła się farbami, lub robiła inne rzeczy. Atmosfera była napięta.

- Gdzie jest...

- Harry! - dziewczyna z kręconymi włosami, ubrana w za dużą podkoszulkę, rzuciła się na niego. - Tęskniłam za tobą!

- Hermiona! - Harry poczuł ulgę, że mógł ją znów przytulić - Wiesz co tu się dzieje?

- Nie było cię tak bardzo, bardzo, bardzo, bardzo długo!

- Co w ciebie wstąpiło? – zapytał Harry. Hermiona pociągnęła go na ławkę pod ścianą i usiadła, dając do zrozumienia, żeby zrobił to samo. Uśmiechała się szeroko. Usiadł, a ona natychmiast przytuliła go raz jeszcze, opierając głowę na jego ramieniu.

- Nie mogę się doczekać, aż się stąd wydostaniemy i kupimy dom, i będziemy żyli długo i szczęśliwie! – zapiszczała radośnie.

- Yyy... tak - poczuł się nieswojo. – Wiesz, dlaczego tu jesteśmy?

- Oczywiście! – uśmiechnęła się do niego szerpko. – Byłam porwana przez tego złego czarnoksiężnika i ty mnie uratowałeś. Złapali cię, ale kiedy zwyciężyłeś tych strażników, byliśmy znowu wolni!

- Zły czarnoksiężnik? Masz na myśli Voldemorta?

- Nie, głuptasie! Czarnoksiężnik, który zdradził mojego ojca, chce się ze mną ożenić! – zachichotała Hermiona. - Ty, spełniając życzenie mojego ojca, przyszedłeś mnie ocalić, żebym była wolna i żebyśmy się mogli pobrać!

- Eee... czy ty się dobrze czujesz? - zapytał Harry.

- Świetnie – bawiła się jego krótkimi włosami. – Świetnie, świetnie, świetnie.

- Hermiono – Harry poczuł suchość w gardle, a oczy mu się zaszkliły. - Hermiono, nie…

- Coś nie tak, mój słodki Harry? – spojrzała na niego przestraszona. – Oni na razie nie zamierzają cię zabić, prawda? Mamy jeszcze czas...

- Jasne… - Harry poczuł słoność w ustach i coś ścisnęło mu gardło. – Wszystko będzie dobrze.

- To dobrze – uśmiechnęła się znowu. – Ale co jest nie tak?

- Ja... - uświadomił sobie, że może ją zdenerwować, jeśli powie, co tak naprawdę czuje. – Ja po prostu nie mogę się doczekać, kiedy się stąd wydostaniesz.

- Och, jesteś taki kochany – dała mu całusa w policzek i kiedy wydawało się, że zasnęła mu na ramieniu, zaczął płakać.

„Hermiono co ci się stało? Jak mogę przejść przez to bez ciebie? Jak mi się mogło to zdarzyć? Wiem, że moje życie wcześniej nie było idealne... ale zrobię wszystko, żeby tam wrócić...”

- Harry? - otworzył nagle oczy i zobaczył Dr Porter siedzącą na przeciwko niego, ze współczuciem wypisanym na twarzy. Poczuł się jeszcze bardziej bezradny. – Chcesz wrócić do pokoju i porozmawiać?

Oczy mu zwilgotniały, jej postać stawała się coraz bardziej zamazana, gdy pojawiało się coraz więcej łez. Harry zdrętwiały, skinął głową i wytarł łzy wierzchem dłoni. Podała mu rękę, którą przyjął, lecz, gdy zaczął wstawać, rozbrzmiał głośny wrzask

- HARRY! NIE! - Hermiona chwyciła go za ramię, sadzając z powrotem. – ONI PRZYCHODZĄ ŻEBY CIĘ ZABRAĆ! WALCZ Z NIMI! - W jej oczach ukazały się łzy.

- Hermiono, uspokój się, nie jestem tu po to, żeby skrzywdzić Harry'ego czy ciebie – uspokajała Lily i spróbowała delikatnie odsunąć ją od niego. Harry dotknął lekko dłoni Hermiony, a dziewczyna odwzajemniła uścisk.

- W porządku Hermiono – pociągnął nosem. – Ona nie jest tu, żeby mnie skrzywdzić. Ona jest tu tylko żeby... – jego głos się załamał – pomóc...

- Ona zawsze cię zabiera i ja nie widzę cię przez bardzo długi czas! Proszę Harry nie poddawaj się – błagała. – Harry proszę...

- Muszę iść, obiecuję, że wrócę! - Harry wstał, Hermiona również, Chwyciła jego twarz i gwałtownie go pocałowała, jej łzy zmieszały się z jego. - Nie idź!

Był zbyt zszokowany, by móc ją odepchnąć.

- Hermiono, daj spokój - Lily wzięła jej rękę, próbując odciągnąć ją. – Hermiono! - gdy udało jej się oderwać jedną rękę dziewczyny od Harry’ego, Hermiona uderzyła ją w twarz. – Strażnicy!

- NIE! – wrzasnęła Hermiona. Wyła tak głośno, że Harry poczuł, jak bębenki mu pękają. – HARRY!

Straż była szybka, wykręcili jej jedną rękę do tyłu i chwycili drugą. Harry poczuł jak uścisk jej palców znika, a w tym miejscu pojawia się ból. Próbowała się wyrwać i krzyczała, gdy Lily prowadziła Harrego za sobą. Chłopak poczuł się rozdarty, kolana się pod nim uginały, łzy jeszcze bardziej napływały mu do oczu i z głuchym odgłosem upadł na ziemię.

Wydawało się, że ludzie wokół niego wirują. I wtedy wszystko stało się czarne.

** *

Harry słyszał jak krzyki Hermiony zamieniają się w piskliwy głos ciotki.

- CHŁOPCZE! Śniadanie!

- Ciotka Petunia? – pierwszy raz w życiu był pełen nadziei, że to właśnie ona tam była. Leżał w swoim łóżku, jego włosy przykleiły się do spoconego czoła, a policzki były mokre od łez. Zły sen... to był tylko zły sen...

Ucieszył go widok, malutkiego pokoiku i nawet niemiły zapach „prezentów” od Hedwigi leżących w kącie. Wciągnął głęboko powietrze. Nadal w piżamie popędził na dół po schodach i wpadł do kuchni.

- Zjedz śniadanie, Harry – Ciotka Petunia powiedziała prawie ciepło. Harry poczuł, jak coś przewraca mu się w żołądku. To nie był głos ciotki Petunii. Jej oczy też się zmieniły. Były szmaragdowo zielone.

- Nie… to nie mogła być prawda! To był sen! – wyszeptał, gdy spojrzał na talerz postawiony przed nim. Zamiast jajek, tostu i bekonu były trzy wstrętne, ogromne pigułki i szklanka wody. Rozejrzał się po pokoju. Nie było tam ani wuja, ani jego kuzyna. Kiedy spojrzał z powrotem na swoją ciotkę, zamiast niej stała Lily – Co ty tu robisz? Czy ja wciąż śnię?

- Nie, Harry. Jesteś w Private Room*, gdzie możesz dawać upust wszystkim swoim emocjom – usiadła obok, przy stole i przysunęła naczynie z pigułkami bliżej niego. – Nie panikuj.

- Jesteśmy w kuchni ciotki Petuni – powiedział wyprany z emocji Harry. – I mam halucynacje.

- Nie, jesteśmy w Private Room. Widzisz kuchnię? Hmm... – zastanowiła się.

- Tak, jesteśmy w kuchni – powiedział Harry, ale w jego głosie można było wyczuć odrobinę strachu.

- Harry… - powiedziała Lily myśląc nad czymś. – Porozmawiajmy o magii.

- Nie możemy o niej rozmawiać w domu ciotki – oświadczył Harry. Lily spojrzała na niego, jakby powiedział coś sensownego.

- Nic dziwnego, że nigdy nie chcesz mówić, jak się czujesz, w tym pokoju! - na jej twarzy mignęło zrozumienie. – Myślisz, że nie możesz... Harry, musisz powiedzieć mi, co wiesz o życiu Dursley’ów. Może to pomoże mi zrozumieć, co sobie tłumaczysz przez obecność tutaj, więc mogę ci pomóc zobaczyć, co tak naprawdę się wokół ciebie dzieje.

- Już ci mówiłem, to jest kuchnia, jak możesz to zinterpretować inaczej? – powiedział zgryźliwie, uświadamiając sobie, raz jeszcze, że mówi jakby był szalony, i wcale mu się to nie podoba.

- Gdzie się znajduje ta kuchnia według ciebie?

- U Dursleyów… - powiedział przewracając oczami.

- Gdzie mieszkają Dursleyowie? – zapytała, stukając długopisem w policzek.

- Na Privet Drive 4 – oświadczył Harry. Lily uśmiechnęła się szeroko.

- No, wreszcie do czegoś doszliśmy! Harry, rozejrzyj się dookoła. To jest pokój numer 4 w Private Room. Jak mogłam wcześniej na to nie wpaść? Private tłumaczysz jako Privet!

- Wow, co za przełom! – warknął sarkastycznie Harry. – Ale to niczego nie wyjaśnia.

- Nie byłam w stanie, znaleźć żadnego powodu, czemu byłeś taki niechętny do mówienia na tych sesjach, ty po prostu myślałeś, że nie mogłeś... – uśmiechnęła się do siebie i napisała coś długopisem na jednej z serwetek ciotki Petuni. – Harry, chcę, żebyś się teraz skoncentrował...

- Ale może ja nie chce! – zirytował się. – To jest moje życie, a ty próbujesz mi je odebrać!

- Harry, uspokój się – jej twarz wydała się w tym momencie starsza i zmęczona. – Nie zmuszaj mnie, żebym wezwała Dr Weasley’a, naprawdę rano go zdenerwowałeś, i nie sądzę, żeby chciał cię widzieć tak wcześnie.

- Zostaw mnie i moje życie w spokoju. Mam przyjaciół! Przyjaciół, którzy nie uważają mnie za świra. Staną po mojej stronie, bez względu na to, co się stanie! Nie są żadnymi doktorami, ani psychiatrami! – Harry się zagotował ze złości.

- Harry… - Lily spróbowała go uspokoić.

- NIE! – rozpłakał się. – Nie jestem szalony! Jestem Harry Potter, cholerny Chłopiec-Który-Przeżył!

Lily wyjęła krótkofalówkę i zawołała. – Doktor Weasley do pokoju nr 4...- urwała, ponieważ Harry wytrącił jej urządzenie z ręki.

- PO PROSTU POZWÓL MI ŻYĆ JAK DOTYCHCZAS! – wrzasnął na nią, rzucając krótkofalówką w lodówkę Dursley’ów, która się otworzyła, ale zamiast jedzenia i resztek, stał tam Ron Weasley, trzymający mały, biały patyk.

- Proszę się uspokoić, panie Potter… - powiedział tak, jakby zdarzało się to codziennie.

- Ron, ona próbuje zmusić mnie, do porzucenia moich przyjaciół – krzyczał Harry, gdy nagle pokój zamigał i zamienił się w pokój z tylko jednym stołem, a zamiast serwetki, Lily ściskał tablicę, ze spiętymi wieloma pozapisywanymi kartkami.

- Harry, w tym świecie też masz przyjaciół! – Lily zatrzymała Rona ręką. – Właściwie, kilkoro z nich. Może twoja ciocia przyprowadziłaby ich z sobą podczas następnej wizyty.

- Ja chcę Rona i Hermionę, i Ginny, i... – Harry kopnął krzesło tak, że obiło się o ścianę i przewróciło, co spowodowało, że Ron podbiegł do niego na niego, z białym „patykiem”, wyglądającym jak różdżka.

- Oni są prawdziwymi ludźmi, po prostu innymi, od tych, jakich ty znasz! Proszę Harry, pozwól nam to udowodnić!

- Nie chcę dowodu! Chcę moją różdżkę, moich przyjaciół i moją szkołę! – warknął.

- Harry, albo będziesz się jakoś zachowywać, albo Ron uspokoi cię oszałamiaczem – Harry zazgrzytał zębami ze złości i skrzyżował ręce.

- Będziesz grzeczny? – powtórzył Ron.

- Tak! – wypluł Harry.

- Popraw krzesło – rozkazał Ron.

- A czemu sam nie możesz tego zrobić? – odsunął się od przewróconego krzesła.

- Nie bądź taki hej do przodu, Potter! – Ron zamachał mu oszałamiaczem przed nosem.

- Nie groź mi – warknął Harry.

- Podnieś krzesło! – wrzasnął Ron. Lily spiorunowała go wzrokiem, ale Harry, chociaż niechętnie, ruszył się. Postawił je i przysunął do stołu.

- Chcę zobaczyć się z Ginny. Mówiłaś mi, że jest prawdziwa – wymamrotał Harry, po chwili ciszy, gapiąc się w ścianę. – Chcę ją zobaczyć.

- Powiem Petunii, żeby ją przyprowadziła. – Podeszła do drzwi, zatrzymując się na chwilę. – Powinnam przyprowadzić pozostałych? – zapytała, Ron pomyślał chwilę.

- Tak – wymamrotał - Upewnij się, że przyprowadzi ich wszystkich – powiedział zagadkowo.




*Nie przetłumaczone z premedytacją



###

Tyle na dzisiaj, nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale pojawi sie na pewno. Po prostu nie chcę nic obiecywać.


Ten post był edytowany przez Quirke: 25.11.2007 15:42
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Irmelin
post 04.01.2008 17:06
Post #9 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 03.01.2008
Skąd: Jelenia Góra

Płeć: Kobieta



Czytałam już to opowiadanie bodajże na mirriel i już wtedy stwierdziłam, że jest świetne. Bardzo oryginalne, przynajmniej moim zdaniem, bo jeszcze nie spotkałam się z czymś podobnym. Zaczyna się tajemniczo i tak, że z niecierpliwością czeka się na ciąg dalszy.
czekolada.gif dla tłumacza:) Mam nadzieję, że szybko wkleisz następny rozdział i opowiadanie nie utknie w martwym punkcie.


--------------------
"Nie ma czegoś takiego, jak dobro i zło, jest tylko władza i potęga, i mnóstwo ludzi zbyt słabych, by to osiągnąć"

[Tom Marvolo Riddle]

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Eulalia_Cloak
post 18.01.2008 20:41
Post #10 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 58
Dołączył: 09.08.2005
Skąd: espagne!! :D

Płeć: Kobieta



Takze jestem bardzo ciekawa co sie dalej wydarzy i nie dopuszczam nawet mysli, ze to koniec Twojej pracy nad tlumaczeniem smile.gif


--------------------
"-nigdy bowiem nie pozwalał sobie na nieuprzejmość wobec drugiej osoby, jeśli nie było ku temu bezpośredniej przyczyny."
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Quirke
post 21.01.2008 16:02
Post #11 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 22.09.2007

Płeć: Kobieta



oczywiście że wkleje następny odcinek... ale po sesji... smile.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Quirke
post 23.02.2008 20:41
Post #12 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 22.09.2007

Płeć: Kobieta



Bardzo dziękuje feniksowej i Smeryl za cierpliwość okazaną mnie i temu tekstowi. Rozdział z dedykacją dla Nich;)

Rozdział 3
Wizyty w rzeczywistości.

- Wiem, że nie zaczęliśmy najlepiej. – Ron usiadł przy stole, bawiąc się swoją różdżką. – Właściwie, to nigdy dobrze nie zaczynaliśmy.

- Co masz na myśli? – Harry wciąż patrzył w ścianę, ale jego głos wyrażał odrobinę zainteresowania.

- To już czwarty raz, gdy przebudziłeś się ze swojego fikcyjnego świata - westchnął Ron przechylając się do tyłu na krześle. – Nie wiem, czy pamiętasz poprzednie razy. Twój umysł prawdopodobnie przykrył je nowymi wspomnieniami zastępującymi tamte, ale trzy razy obudziłeś się i trzy razy wróciłeś do swojego świata marzeń, gdy tylko coś złego się stało.

- Kiedy to było? – zapytał Harry tym samym znudzonym tonem.

- Pomyślmy… pierwszy raz podczas pierwszego lub drugiego roku pobytu tutaj… Myślę, że raczej bliżej końca drugiego roku. Ginny zerwała z tobą i nie przychodziła na zaplanowane wizyty, a ty wtedy wracałeś myślami do tej swojej magicznej szkoły. Obwiniała siebie o nawrót twojej choroby. Co pamiętasz z drugiego roku?

- Toma Riddle’a i jego pamiętnik w Komnacie Tajemnic – wymamrotał. – Riddle porwał Ginny, a ja ją uratowałem. – Ron wziął notes Lily i zaczął coś w nim pisać.

- Czemu ze mną zerwała? – zapytał z napięciem Harry.

- Znasz odpowiedź – westchnął Ron. – Nie mogła znieść stanu, w jakim się znajdowałeś. Odeszła, ale pomimo tego wszystkiego, co się stało, wciąż cię kocha. Próbowałeś wrócić do niej podczas czwartego roku, ale ona znalazła sobie kogoś innego.

- Dlaczego mnie rzuciła, skoro czułem się lepiej? – Harry wreszcie spojrzał na Rona.

- Nie wiedziała. Właśnie wychodziłeś z tego, wciąż nie wierzyłeś, że jesteś chory i próbowałeś wytłumaczyć, że twój świat jest prawdziwy, a ona nie mogła dłużej tego znieść.

- Chciałem zaprosić ją na Bal Bożonarodzeniowy, ale ona wybierała się z kimś innym. –Opuścił wzrok na swoje dłonie, a Ron znowu zaczął coś notować.

- Co się stało za drugim razem? – Harry spojrzał przenikliwie na Rona.

- Hmm… Niech sobie przypomnę… - Ron najwyraźniej nawet nie próbował sobie niczego przypominać, tylko przekartkował akta. – Byłeś tu przez trzy lata. Prawie wróciłeś do normalności i próbowałeś przekonać nas, żebyśmy puścili cię do domu, gdzie mieszkałbyś z ciotką Petunią. Niestety nie mogliśmy tego zrobić, ponieważ wiedzieliśmy, że twój stan nie był stabilny. Bardzo źle to odebrałeś i nastąpił nawrót choroby.

- Och…

- Co się wtedy stało? – zapytał Ron.

- Syriusz powiedział, że mogę z nim zamieszkać – powiedział Harry. – Oczywiście nie mogłem, bo osoba będąca dowodem jego niewinności uciekła nam. A trzeci raz?

- Kiedy twój przyjaciel wyzdrowiał i mógł opuścić sanatorium – powiedział Ron.

- Kiedy to było?

- Hmm… jakieś kilka miesięcy temu...

- Kto to był?

- Simon Black – odpowiedział Ron

- Och...

- Jeszcze jakieś pytania?
- Znasz którąś z tych osób? Albus Dumbledore… Remus Lupin… Neville Longbottom… Cho Chang?

- Opisz mi je.

- Więc… Albus Dumbledore jest bardzo stary, ma brodę... jego oczy jakby migoczą...

- Albert Daugherty jest tutaj recepcjonistą, często daje ci cytrynowe dropsy, bardzo lubi słodycze, wiesz? – powiedział Ron, a Harry prychnął.

- Remus wygląda staro, ale jest bardzo młody. Jest wilkołakiem... yyy… jest miły…

- Znam Remusa, ale nie mam pojęcia, kim jest reszta. Nie wydają mi się znajomi.

W tym momencie radio Rona zaskrzeczało i powitał ich radosny głos starszego mężczyzny.

- Doktorze Weasley, ciocia Harrego jest tu i chce się z nim zobaczyć. O matko! Przyprowadziła ze sobą istny cyrk! Co te dzieciaki dzisiaj noszą! Pomyślałby kto... - to był Albus, jego głos nawet trochę się nie zmienił, ale sposób, w jaki mówił, zaskoczył Harrego.

- Dziękuję, Albercie – uciął Ron. – Powiedz im, że spotkamy się w pokoju gościnnym.

- Się robi, proszę pana. – Zakończył rozmowę. Harry prychnął z oburzenia, gdy Albus zwrócił się do Rona, jakby ten był jego przełożonym.

***

Harry wszedł do pomalowanego na niebiesko pokoju i usiadł na stojącej na środku, szykownej, szarej sofie, która okazała się bardzo niewygodna. Na ścianach zauważył wiszące dyplomy uznania dla sanatorium. Podejrzewał, że miały one dodawać otuchy rodzinom szaleńców wysłanych do tej piekielnej dziury.

Drzwi się otworzyły, ale Harry bał się spojrzeć w tamtą stronę.

- Harry, człowieku! Kopę lat! – odezwał się jakiś chłopiec, którego ubranie przeraziło Harrego. Jego szerokie spodnie szerokie spodnie, z krokiem tuż nad kolanami, odsłaniały bokserki. Na jego plecach wisiał czerwony kapelusz, a włosy miał postawione na żelu. To był...

- Seamus? – zdziwił się Harry.

- Stary, pamiętasz! – powiedział Seamus, a Harry skrzywił się. Nie miał pewności, czy było to spowodowane poczuciem winy, że był chory psychicznie, czy sposobem, w jaki chłopak to powiedział.

- Weź przestań debilu. To mnie nigdy nie pamięta, ale nie martw się tym HP - powiedział chłopak, mający na sobie normalne ubranie - zwykłą podkoszulkę i długie jasnobrązowe spodnie. – Jestem...

- Hej, znam cię – powiedział niepewnie Harry. – Ty jesteś Viktor Krum, prawda?

- Wolę Vick, ale świetnie, że pamiętasz! – powiedział i Harry poczuł się dziwnie, słysząc jego głos, bez silnego bułgarskiego akcentu. – W takim razie, nie muszę się już przedstawiać.

- Hej, Harry! - To była Ginny, albo przynajmniej była do niej podobna. Włosy miała ufarbowane na ostry róż, z brązowymi odrostami. Jej ubiór składał się z dżinsowej kurtki narzuconej na obcisły top i długiej, niebieskiej, postrzępionej spódnicy. Miała kolczyk w nosie i kilka w uszach.

- Ginny? – Harry gapił się na nią z otwartymi ustami. – Od kiedy ty... nieważne... cholerny inny świat.

- Dobrze cię widzieć. – Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie.

- No… - Głos mu zamarł, gdy weszła następna osoba. Blondynka, ubrana co najmniej dziwnie. Miała na sobie czarną podkoszulkę, na którą założyła top, w limonkowo - zielone i rażąco różowe paski, pomarańczową spódnicę na czarnych spodniach i naszyjnik zrobiony z kapsli od butelek. Jej ogromne oczy nadawały jej wyraz stałego ustawicznego zdziwienia, a jej kolczyki wyglądały jak dwie małe rzepy.

- Luna? Albo przynajmniej myślę, że to ty... to ty, prawda? – wymamrotał Harry, czując się głupio.

- Aha! – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.

- Twój strój jest oszałamiający – powiedział nerwowo Harry. Seamus, Vick i Ginny zachichotali, a Luna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Dobrze cię mieć z powrotem, Harry. – Szybko go uścisnęła i zawahała się przez chwilę.

- Co? – zapytał Harry.

- Więc… yyy… - zerknęła na drzwi, w które właśnie ktoś zapukał. Była to dużo młodziej wyglądająca ciotka Petunia, spoglądająca na nich raz po raz. Petunia, jaką znał, zawsze miała brązowe włosy, upięte w kok i końską twarz, ale włosy tej ciotki Petunii upięte były w krótki koński ogon. Nie miała tyle zmarszczek, ile pamiętał i nie była ubrana w elegancką sukienkę, ale w ładną, jasnozieloną koszulkę, i rybaczki.

- Hej Harry! – uśmiechnęła się do niego i spojrzała na Ginny. – Powinniśmy...?

- Tak – przerwała. – On się musi kiedyś dowiedzieć.

-Dowiedzieć się, czego? – Ciotka Petunia otworzyła szeroko drzwi, w których stał nie kto inny, tylko osoba, o której chciał zapomnieć na zawsze.

- Draco Malfoy? Co ty tu do diabła robisz?

- Mówiłem wam, że to był zły pomysł… - powiedział zirytowany Draco.

- Harry, natychmiast się uspokój, on jest twoim przyjacielem! – Ginny stanęła między nim, a Malfoyem. Chłopak dostrzegł strażnika stojącego w rogu pokoju, który gapiąc się na niego sięgał po swój oszałamiacz. Harry odwrócił wzrok, na scenę rozgrywającą się w pokoju i przytaknął nieświadomie, i potykając się, cofnął się kilka kroków.

- Dobra… - powiedział słabo. – Dobra...

- Wszystko w porządku, Harry? – Ginny położyła mu rękę na ramieniu.

- A czy ja wyglądam, jakby wszystko było w porządku? – zadrżał.– Do diabła!

- Harry, musisz się uspokoić… - powiedziała ciotka Petunia.

- No dalej, stary! – prosił Seamus. – Wyluzuj.

- Grrrr! – Harry kopnął w stół i zaczął wyrywać sobie włosy z głowy. – Spodziewacie się, że się uspokoję! Jakbyście, do cholery mieli jakiekolwiek prawo kazać mi się uspokoić! Jakbyście byli zamknięci w tym cholernym miejscu, to moglibyście tak mówić, ale teraz macie się zamknąć! Po prostu się zamknijcie! – Vick, Seamus i Luna opadli na swoje miejsca, Ginny spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, Petunia wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać, a Draco patrzył na niego ze współczuciem.

Harry spojrzał na twarz Dracona i zaczął się głośno śmiać. Nie było już w nim złości ani więcej łez do wylania, więc jedyne, co mógł zrobić, to się śmiać. Zaczął śmiać się jeszcze bardziej, gdy zobaczył, że pozostali ludzie zgromadzeni w tym pokoju mają ochotę odsunąć się jak najdalej. Jednak śmiech przerodził się w wycie, kiedy pomyślał, że uważają go za szalonego. Ostatnią rzeczą, którą zobaczył, było dwóch mężczyzn w bieli, wbiegających do pokoju i bolesne porażenie zanim podali mu środki uspokajające i świat stał się czarny.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Irmelin
post 23.02.2008 22:58
Post #13 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 20
Dołączył: 03.01.2008
Skąd: Jelenia Góra

Płeć: Kobieta



Jest! Nareszcie jest nowy rozdział wink2.gif Już nie mogłam się doczekać smile.gif
Odcinek naprawdę świetny. Muszę przyznać, że robi się coraz ciekawiej. Draco przyjacielem Harry`ego, tego bym się nie spodziewała.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że tym razem nie każesz nam tak długo czekać biggrin.gif


--------------------
"Nie ma czegoś takiego, jak dobro i zło, jest tylko władza i potęga, i mnóstwo ludzi zbyt słabych, by to osiągnąć"

[Tom Marvolo Riddle]

User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
klakla999
post 13.04.2008 14:13
Post #14 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 9
Dołączył: 25.03.2008
Skąd: Śrem

Płeć: Kobieta



Kurcze,jaki fajny ff.
Kiedy będzie następna część?


--------------------
Harry Potter 4ever!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Vivian Malfoy
post 29.06.2008 20:19
Post #15 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 21
Dołączył: 02.01.2008

Płeć: Kobieta



To było świetne! Nigdy nie spodziewałabym się takiego obrotu sprawy. Tłumaczenie super. Czekam na dalszą część.

Ten post był edytowany przez Vivian Malfoy: 29.06.2008 20:20
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ciasteczko
post 20.10.2008 20:09
Post #16 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




wow.
przepraszam, ale ZAJEBISTE.
patrząc na datę ostatniego postu, podejrzewam, że nie będzie dalszej części.
czy jest możliwość przeczytania tego w całości gdzie indziej?!


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Arendhel
post 22.10.2008 17:44
Post #17 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 30
Dołączył: 05.09.2008

Płeć: Kobieta



Oh GOD!!! Napisz więcej( przetłumacz)!!!!
Jak najszypciej!!!!!!
Napoczatku myślałam że to będzie kaszana! Nie lubie fanFików w którym głównym bohaterem jest Harry - irytuje mnie. Jednak tu z każdym następnym zdaniem nie mogłam oderwać oczu, a myśl o tym że Potter jest wariatem uszczęśliwia mnie;P ;D.
Nie spotkałam się jeszcze z takim opowiadaniem . I musze przyznać że jest super. W ogóle jak na pierwsze tłumaczenie, to dobrze ci idzie;).

Reasumując wszystko...
CZEKAM NA WIĘCEJ!!!


PS.: To na zachetę nutella.gif ;P

Ten post był edytowany przez Arendhel: 22.10.2008 17:45


--------------------
Czas nie leczy ran,
on przygotowuje nas do bólu...
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Quirke
post 07.11.2008 16:54
Post #18 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 7
Dołączył: 22.09.2007

Płeć: Kobieta



eeee.... ja wiem że mi schodzi ( delikatnie powiedziane), ale naprawdę nie miałam czasu. Jestem w trakcie tłumaczenia następnego rozdziału. no niewiem kiedy się on pojawi, ale sie pojawi wink2.gif
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze wink2.gif

pozdrawiam
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Alexandra
post 08.11.2008 19:06
Post #19 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 91
Dołączył: 04.09.2008

Płeć: Kobieta



Cóż, robi wrażenie.
Jestem niezmiernie ciekawa, co wydarzy się dalej.
Ale mnie współczucie wzięło, gdy czytałam te wszystkie wyjaśnienia o Hogwardzie i uczucia Harry'ego.
Pomyślcie...
Co by było gdyby cały Wasz wspaniały świat i całe Wasze nareszcie szczęśliwe życie okazałyby się zwykłą fikcją?

Ja bym zwariowała...


--------------------
I choćby na tysiąc czarnych kruków jeden był biały, obala to tezę, że wszystkie kruki są czarne...

"...Wzorzec żeński to podstawowa matryca przyrody. Wszyscy mężczyźni są w istocie przekształconymi kobietami, ich przemiana dokonała się w macicy - dokładnie na odwrót, niż twierdzili średniowieczni teologowie, których zdaniem kobieta była niedoskonałym mężczyzną..." Anne Moir, David Jessel - "Zbrodnia rodzi się w mózgu"

Człowiek za dużo myśli, a za mało robi.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ciasteczko
post 10.11.2008 18:37
Post #20 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




to świetnie, że się pojawi;D.
i poprosiłabym o poinformowanie mnie jakąś prywatną wiadomością o nowym rodziale, czy cośwink2.gif.
dzk z góry.


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Sweet Lilus
post 23.11.2008 22:48
Post #21 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 23.11.2008
Skąd: Bydgoszcz

Płeć: Kobieta



Bardzo cieszę się że będzie następna część. Bardzo ciekawi mnie czy on stamtąd wyjdzie. Ale jedno wiem na pewno. Gdybym ja coś takiego przeżyła to bym popadła w depresje, przestała bym mówić. Ale jak bym gadała, to tak jak Harry.

Ten post był edytowany przez Sweet Lilus: 25.11.2008 20:40
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
ewuuu
post 19.12.2008 22:29
Post #22 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 15
Dołączył: 15.12.2008




kurde, nie wiedziałam, że tak mnie to wciągnie. wink2.gif miło jest przeczytać coś innego, całkowicie innego. wink2.gif No i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Reply to this topicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 29.03.2024 06:41