Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

 
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Miedzy nami narkomanami, ZAKOŃCZONE

salem
post 22.10.2003 14:54
Post #1 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 3
Dołączył: 03.09.2003




Oto moje cudne dzielo skonstruowane na potrzeby szkolne i nie tylko ;pppppp


Wszystko zaczęło się od tych pamiętnych urodzin, jedynego syna państwa Ostrowskich, Zenka. Był on jedną z tych osób które od życia nie oczekiwały zbyt wiele. Miał właśnie skończyć siedemnaście lat, oczywiście rodzice zaplanowali już cały dzisiejszy dzień , a więc najpierw mieli wybrać się do babci Gieni i tam zrobić rodzinne przyjęcie. Babcia Gienia- mama pana Ostrowskiego, to osoba z bardzo ciekawą przeszłością. Mama Zenka czyli ściślej mówiąc pani Grażyna zawsze czuła wielki respekt przed teściową. Ostrowscy z uwagi na to, że mieszkali wyjątkowo blisko niej, odwiedzali ją dość często. Sama Gienia natomiast, rzadko w ogóle ruszała się z domu.
Po wizycie u babci Zenek miał pójść sobie gdzieś zabalować ze znajomymi za pieniądze rodziców.

Przyjęcie przebiegało dość spokojnie. Zenek został zaopatrzony w nowego discmana i masę buziaków od babci, oczywiście nie obeszło się bez słodyczy. Tą sielankę przerwał nagły brzęk telefonu komórkowego dobywający się gdzieś z kieszeni pani Grażyny.
-Halo ? Akurat teraz?? A tak oczywiście...zaraz tam będę-powiedziała do słuchawki po czym wstała i zaczęła się energicznie ubierać.
-Przykro mi kochani ,ale muszę was opuścić Grzesiu odwieziesz mnie??
Pan Ostrowski chwile się zawahał – No, ale czy to jest aż tak pilne przecież to urodziny twojego syna??
-Nic na to nie poradzę, szef strasznie nalegał wiesz jaki on jest .....-rzuciła prawie szeptem . Następnie przykucnęła przy swoim synu-Przykro mi Zenku później ci to wynagrodzę.-oświadczyła i ucałowała go w policzek.
Pan Ostrowski zdążył już się ubrać stał teraz w drzwiach i czekał na żonę. Po chwili wyszli.

-Rany naprawdę uważam, że powinnaś zignorować tego całego szefa i zostać na przyjęciu.-oznajmił Grzegorz, jednocześnie przekręcając kluczyk w stacyjce samochodu.
-Może ty po prostu chcesz się wykręcić od przebywania z mamą , od początku masz do niej jakiś uraz. .-kontynuował .
-Daj spokój po prostu chce mieć za co żyć.... dobrze wiesz, że ta praca jest mi bardzo potrzebna drugiej takiej nie znajdę.

Dochodziła północ Grażyna dawno już była w domu i teraz niecierpliwiąc się coraz bardziej wyczekiwała syna, Grzegorz spał....
Była już mocno zdenerwowana miał być o 11, może po prostu chce się odegrać za zostawienie go samego z babcią, on również za nią nie przepadał, wiedziała to dobrze. Postanowiła zachować spokój i na razie nie budzić męża. Udała się więc do gabinetu, siadła na kanapie i włączyła telewizor, ale długo tak usiedzieć nie mogła.
W końcu wstała bezskutecznie próbując skupić na czymś swoje myśli, ale to nie pomagało „ gdzie on się do cholery podziewa ,nigdy tak się nie zachowywał”- przechodziło jej przez głowę. Tę ciągnąca się niemiłosiernie męczarnie przerwało bicie zegara z kuchni.
-Dość – mówiła sama do siebie, chociaż nie widziała źródła dźwięku doskonale wiedziała co on oznacza. Tak, to już w pół do 1....
Jak tylko ocknęła się z chwilowego zamyślenia popędziła do sypialni musi o wszystkim powiadomić Grzegorza! Praktycznie tam wbiegła, szybko zapaliła światło, ale nie było jej dane rzucić się na męża z płaczem gdyż w tym właśnie momencie dało się słyszeć odgłos otwieranych drzwi.
Wróciłeeeem !!!!- praktycznie wyśpiewał najwidoczniej bardzo dumny z siebie syn państwa Ostrowskich.
Grażyna stanęła na środku przedpokoju nie mogła uwierzyć własnym oczom, a zaraz za nią stał równie przerażony współmałżonek.
-Co ty ze sobą zrobiłeś !!???- wykrzyczała jeszcze do końca nie rozumiejąc powagi sytuacji .
-Czy ty w ogóle mnie słuchasz??- podeszła do Zenka , ale on jakby wcale jej nie słyszał, a na pytanie odpowiedział jej bezsensowny śmiech .
-O Boże on coś brał ...- wydusiła płacząc.
Grzegorz nawet się nie poruszył stał tam gdzie przedtem i wpatrywał się w syna. Być może myślał, że wciąż śpi.
W końcu jednak oprzytomniał i podszedł do żony.
-spokojnie Grażynko dziś i tak się z nim nie dogadamy – wyszeptał, a głos jego aż drżał ze złości i żalu.

Państwo Ostrowscy praktycznie nie spali tej nocy. Próbowali natomiast wy myśleć co jutro powiedzą Zenkowi , jakie działania podejmą by zapobiec dalszym wykroczeniom. Nieoczekiwanie w jednej chwili znaleźli się w zupełniej nowej sytuacji, bardzo trudnej sytuacji.

Rozmowa zaczęła się dość spokojnie, gdyż obie strony starały się nie drażnić siebie nawzajem. Pani Grażyna delikatnie tłumaczyła synowi jak bardzo ją zawiódł i jak bardzo to przeżyła i wciąż przeżywa, raz po raz pytając się go czy rozumie powagę sytuacji i czy zdaje sobie sprawę z konsekwencji, ale on tylko potakiwał głową, a na jego twarzy zamiast skruchy pojawiał się grymas zdziwienia. Szkoda tylko, że państwo Ostrowscy wtedy tego nie dostrzegli....
Oczywiście całe to kazanie skończyło się masą szlabanów typu nie możesz nigdzie wychodzić przez tydzień, dużo się ucz, nie oglądaj telewizji, koniec z komputerem i wulgarną muzyką...Tak to wszystko rodzice naszego bohatera już dawno ustalili. Wiedzieli dobrze, a może raczej zdawało im się, że wiedzą jak ogromny wpływ na młodych ludzi mają te wszystkie czynniki, i w zasadzie byli niemal pewni swej słuszności, a w tej pewności utwierdzał ich również fakt, że Zenek chyba zmądrzał bo od niedawna zaczął miewać lepsze oceny i zrobił się bardziej otwarty.
Niestety to tylko złudzenie gdyż już trzy dni po rozmowie zamiast w szkole zastali go w mieście ze strzykawką w ręku.
Wracali akurat od babci która wcześniej dzwoniła po nich twierdząc, że gorzej się poczuła. Naturalnie nic jej nie powiedzieli o swych problemach, za pewne wstyd im było się przyznać, po za tym nigdy jakoś nie liczyli się z jej zdaniem ani w ogóle z nią. W każdym razie jak by nie było Gienia zachorowała i potrzebowała opieki, przykra sprawa, a fakt, że znów nakryli swego syna na braniu nie pomagał im wcale.

Siedział teraz w jakieś zapyziałej bramie koło ciucholandu i chociaż wyglądał raczej na cień człowieka niż na ich syna od razu go poznali. Prezentował się zupełnie tak jak tej pamiętnej nocy no może troszkę gorzej...
Tym razem pierwszy podszedł do niego Grzegorz.
-Wstawaj do licha jak ty wyglądasz !!!!! – krzyknął po czym podniósł go z ziemi , ku jego zdziwieniu Zenek był tam sam bez żadnych znajomych.
Grażyna spojrzała mu w oczy-Czy ty już w ogóle nie masz własnej godności??!!!!- wyjęczała
Chłopak lekko się zachwiał-Ależ mamo przecież to nic takiego ....
Lecz ona już go nie słuchała, tylko odwróciła się do męża z wzrokiem pełnym wyrzutu.
-Cholera przecież to nic nie pomaga –powiedziała ledwo powstrzymując się od płaczu- może powinniśmy mu znaleźć jakieś zajęcie żeby zapomniał, żeby więcej nie wracał do tego świństwa, może powinien zaopiekować się babcią ona tak cierpi...
Grzegorz zgodził się z nią natychmiast. Niech do niej pójdzie na pewno się ucieszy, może zacząć nawet od zaraz byle by tylko nic jej nie mówił o tym co robi , Gienia nie powinna wiedzieć.
Tak też się stało Zenek opiekował się babcią, ale jakoś nie bardzo mu to pomagało, dalej wagarował.
Czasem nawet gdy rodzice byli wobec niego bardziej ostrzy i praktycznie ciągle go nadzorowali wymykał się w nocy po to tylko by ulżyć dręczącemu go pragnieniu, a było to oczywiście pragnienie albo raczej głód narkotykowy.
Rodzice szybko dowiedzieli się o jego nocnych przechadzkach, ale nie mogli, albo raczej nie potrafili na to nic poradzić. Był już po za ich zasięgiem jednak w żadnym wypadku nie myśleli żeby komuś o tym powiedzieć wciąż wierzyli w to ze ukochany syn na pewno z tego wyjdzie, że potrzeba tylko czasu, a sam się przekona jaki błąd popełnił i wróci ich dawny Zenek ,posłuszny, cichy, nijaki Zenek.
Nic jednak zmian na lepsze nie zapowiadało za to nadejście tragedii było już bliskie....

Nadszedł w końcu taki dzień, (a było to już jakieś trzy miesiące od pamiętnych siedemnastych urodzin), że Zenek nie dbał już o zdanie ani uczucia rodziców „nic mi już zrobić nie mogą” – myślał .
Czuł się zupełnie wolny i poniekąd szczęśliwy, ale tylko poniekąd. Oczywiście w końcu zdał sobie sprawę z tego, że się uzależnił, że za niedługo, a w zasadzie już nie ma odwrotu, ale pasowało mu takie życie. Jedyne czego było mu brak to towarzystwa takiego z którym mógłby sobie ostro zaszaleć.
Może to i głupie, ale on teraz myślał wyłącznie w takich kategoriach, zabawa – jedyne co się liczy.
Postanowił zatem, że i tej nocy ucieknie, ot tak jak to zwykle robił czyli przez okno, a nie było to bardzo trudne gdyż mieszkanie państwa Ostrowskich znajdowało się na parterze.
To dokąd pójdzie także już wiedział, ponieważ nawet nie mając możliwości oglądania telewizji doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie dziś w nocy w jego mieście odbędzie się koncert jednej z bardziej kontrowersyjnych grup czarnego grania, czyli Bandy Zakka . Naturalnie był ich zagorzałym fanem, znał prawie wszystkie teksty piosenek na pamięć, zresztą pod wpływem heroiny wszystko jakoś tak łatwo do głowy wchodzi....

Dochodziło już południe Zenek Ostrowski właśnie wybierał się na miasto musi w końcu jakoś zdobyć pieniądze na towar. Co prawda był dziś w szkole, ale tylko ciałem, duchem natomiast był już na koncercie ze skrętem w ręku i tym samym co zwykle bezsensownym uśmiechem na twarzy.

Najpierw postanowił udać się pod kościół tam ludzie wydają się być najbardziej hojni, tak przynajmniej mu wszyscy mówili. Przesiedział tam całe dwie godziny, a jedyne co zyskał to pięć złotych -to mało, zdecydowanie za mało jak na jego potrzeby, a przecież miał jeszcze długi.
No, ale nic miał jeszcze inne miejsca, tak więc po jakiś pięciu godzinach uzbierało się tego z trzydzieści złotych i chociaż był bardzo przemęczony, od razu popędził na plac na którym mieli zagrać jego idole.

Kiedy tam dotarł zastał naprawdę imponujące tłumy , tłumy ludzi w większości takich jak on.....
Zabawa miała dopiero się zacząć...

Tymczasem Grażyna i Grzegorz odchodzili już od zmysłów, ich syn wyszedł rano, a teraz jest już ósma wieczór i wciąż go nie ma. Przecież nie miał pieniędzy, a musi coś jeść, w dodatku na pewno mu zimno. Od dawna z nimi nie rozmawiał, chociaż bardzo tego chcieli nie potrafili już nad nim zapanować. Myśleli już nawet o tym żeby zwrócić się o pomoc do kogoś, ale jakoś nie umieli się do tego zabrać, w ogóle nie panowali już nie tylko nad jego, ale także nad swoim życiem.
Czas mijał nie ubłaganie godzina za godziną , pan Ostrowski jeszcze jakoś przetrzymywał to z butelka whisky , ale jego żona była już u kresu wyczerpania psychicznego i nerwowego.
Gdyby nawet miała go szukać to niby od czego zacząć ?? Czy przeszukać wszystkie bramy??? To zadziwiające, ale ta kobieta w ogóle nie orientowała się co jej syn może lubić robić, gdzie przebywać, czym się interesować...Szkoda, że dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
Mimo iż Zenek rzadko bywał w domu i od pewnego czasu nie informował rodziców gdzie się wybiera, zawsze wracał na noc, dziś jednak się na to nie zapowiadało...

Dochodziła już czwarta rano Grażyna nerwowo zaczęła wydzwaniać po szpitalach, jednak efektów to nie przyniosło żadnych, w końcu zasnęła, tak sen jej się za pewne należał.
Długo jednak nie pospała, gdyż jakieś dwie godziny później obudził ja telefon. Szybko podniosła się i odebrała, była świadoma tego, że może wreszcie dowie się czegoś o swoim synu.
-Halo czy to mieszkanie państwa Ostrowskich??- zabrzęczał głos w słuchawce.
Grażyna nie zastanawiała się zbyt długo nad odpowiedzią- Tak, a kto mówi??
-Nazywam się profesor Anna Olechowska i jestem przełożoną na oddziale intensywnej terapii w ośrodku odwykowym „Szansa” za pewne wie pani gdzie on się znajduję??
-Tak, wiem.
-Tak się składa, że pani syn albo raczej osoba posiadająca jego dokumenty znajduję się na moim oddziale w stanie bardzo ciężkim. Chciałabym, żeby pani przyjechała tu do nas i go zidentyfikowała i to najlepiej jak najszybciej. Czy to jest możliwe????
-Ah tak oczywiście zaraz tam będę.- mruknęła
Pani Ostrowska nie pamiętała, żeby kiedyś była aż tak zdenerwowana jak dziś. Cała dygotała ze strachu o swoje jedyne dziecko. Za nim jednak udała się do ośrodka postanowiła powiadomić męża o całym zdarzeniu. Grzegorz również nie mógł przestać myśleć o synu, dlatego od razu zaproponował jej, żeby się spotkali na miejscu.

Około dziewiątej już razem udali się na spotkanie z panią profesor. W samym budynku było jeszcze bardziej nieprzyjemnie niż w normalnych szpitalach na dodatek ciągle można było tam posłyszeć jęki wyczerpanych pacjentów, a w śród nich mógł być również Zenek to ich najbardziej przerażało.
Odnalezienie właściwego pokoju nie było trudno gdyż wszechobecne plakietki informowały o zawartości każdego z nich. Mimo, że szybko dotarli do pożądanej osoby nie dowiedzieli się niczego co by ich uspokoiło, Anna nie chciała z nimi rozmawiać dopóki nie potwierdzą tożsamości chłopca.
W tym celu udali się do sali znajdującej się na końcu korytarza oznaczonej dużymi czerwonymi literami co miało znaczyć, że osoba tam przebywająca nie czuję się najlepiej.
Olechowska stanęła w drzwiach obserwując reakcję potencjalnych rodziców.
Ostrowscy milczeli bo niby co mieli mówić tak niestety to ich syn, tak wiedzą, że powinni byli jakoś zareagować, ale było już za późno teraz mogli tylko czekać i mieć nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.
-Tak to nasze dziecko –westchnęła Grażyna robiąc wszystko by nie spojrzeć w oczy pani profesor.
Ta natomiast doskonale wiedziała co ma powiedzieć -No cóż sytuacja jest bardziej niż poważna -przedawkował, oczywiście to nie musi oznaczać, że umrze, ale musicie państwo wiedzieć, że szansę ma niewielkie i jeśli z tego wyjdzie, powinien zostać tu co najmniej na rok.
-Ależ proszę pani przecież w domu zajmiemy się nim dostatecznie dobrze- wyjąkała pani Ostrowska, jak dziecko z prośbą o przesunięcie sprawdzianu. Lecz nie zrobiło to żadnego wrażenia na Olechowskiej.
-Szczerze wątpię, a najlepszy dowód na to, że państwo sobie nie radzą mamy przed sobą. Przykro mi, ale nie ma innego wyjścia, dziecko powinno tu zostać i mieć stały kontakt z psychologiem, wy również powinniście się poddać kuracji. Myślę, że to jedyny sposób aby odnaleźć wspólny język z synem jeśli w ogóle Bóg da wam tą szansę.... – tu urwała w zasadzie nie miała już nic więcej im do powiedzenia.
Oczywiście pozostały jeszcze sprawy formalne. Anna niechętnie rozmawiała z rodziną chłopca, może to dlatego, że wyczuwała ich strach, a może po prostu tak na nią oddziaływali. Jak tylko załatwiła to co konieczne zostawiła ich samych ze swoimi myślami, naturalnie nie mogli odwiedzić syna, a jeśli już to tylko na chwile i w towarzystwie pielęgniarek.

Był to duży szok. Do tej pory Grażyna chyba tak naprawdę nie przypuszczała, że może być aż tak ciężko, że mogą go jej zabrać, zabrać aż na rok, cały rok bez syna... Chociaż ostatnie trzy miesiące też jakby były bez niego, ale to co innego.
Zenek nie będzie już mógł pomagać babci, trzeba będzie wszystko jej powiedzieć na pewno mocno się zdenerwuję, nigdy nie uważała Grażyny za dobrą matkę, może i miała racje.
W każdym razie musieli się do niej wybrać i to jak najszybciej, w końcu wciąż jest chora i nie powinni jej zaniedbywać.

Nastąpiło to w sobotę, tuż po wizycie w ośrodku z której nic konkretnego nie wynikło tzn. wciąż stan syna był wysoce wątpliwy. Państwo Ostrowscy ubrani w odświętne ubrania wybrali się w odwiedziny do babci Gieni .
Która już od progu witała swych gości promiennym uśmiechem i sprawiała wrażenie naprawdę szczęśliwej w końcu dawno ich u niej nie było. Z drugiej strony małżonkowie dostrzegli w tym zachowaniu coś co wzbudzało ich nie pokój i nic nie wskazywało na to, że to zwykle złudzenie.
-Wchodźcie , wchodźcie moi kochani widzę, że jesteście bardzo zmęczeni czy coś się stało?? Nadmiar pracy ??? Zawsze powtarzałam ci, że za dużo pracujesz Grażynko...
-ah gdyby tylko praca mamo, mamy poważny problem z Zenkiem nie chciałam cię niepokoić, ale z nim jest już naprawdę źle –westchnęła cicho, już nie płakała, nie miała siły.
Widząc jej przygnębienie Grzegorz zaczął sam Gieni wszystko tłumaczyć, od początku nie pomijając żadnego szczegółu. Nie przychodziło mu to łatwo, ale ku jego zdziwieniu Babcia nie zadawała żadnych pytań siedziała tylko w swym fotelu raz po raz kiwając głową.
Już skończył i siedział teraz cały spocony czekając na jakiś ruch ze strony swej mamy, Grażyna także czekała. Jednak ta tylko uśmiechnęła się szyderczo, po czym zabrała się do otwierania pobliskiej szuflady i wydobycia z niej małego zawiniątka które następnie delikatnie ułożyła na stoliku.
Sprawiała wrażenie bardzo z siebie zadowolonej . Na tym jednak nie poprzestała, dalej z tym samym uśmiechem zaczęła zawiniątko rozpakowywać , najpierw wyjęła z niego biała bibułkę, wyprostowała ją i usadowiła na blacie, następnie zaczęła na nią wysypywać jakąś ściółkę dziwnej szarej barwy – nie zajęło jej to zbyt wiele czasu, widać ze miała w tym wprawę , potem całość zwinęła w cienki rulonik który cisnęła miedzy palec środkowy, a wskazujący, podpaliła dzieło i zaciągnęła się soczyście.
Dopiero teraz odwróciła się i spojrzała w ich stronę oczywiście wciąż z tym samym ironicznym grymasem tylko, że teraz oczy szkliły jej się nieziemsko.
-Naprawdę dziwni z was ludzie, wszystko komplikujecie, a życie nie trwa wiecznie, po za tym to młody chłopak musi się wyszaleć........


User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 11.05.2024 19:42