Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

30 Strony  1 2 3 > » 

Hito Napisane: 05.05.2009 16:47


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Przemek>>czasami się jeszcze zdarzy, ale, jak widać, siła odśrodkowa wypycha mnie na zewnątrz.
Naturalnie dzięki wielkie za życzenia smile.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #365021 · Odpowiedzi: 2434 · Wyświetleń: 1138478

Hito Napisane: 28.12.2008 12:08


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Astial>>na Dattebayo można znaleźć wszystkie odcinki Naruta, choć poczynając tylko od 91, za to do końca. Nie wiem, niestety, gdzie znaleźć 1-90.
QUOTE
Co to znaczy "wywołujące rozpacz i rozstrój żołądka"? W takim razie jaki cel przyświecał tworzeniu tych fillerów?

Rozpowszechniona opinia w Internecie (do której się przychylam) jest taka, że te fillery to kara za grzechy i coś zupełnie nie do oglądania. Powód powstania? Bardzo prosty - twórcy nie chcieli przegonić mangi, która przecież nadal powstaje, więc żeby się za bardzo nie wysforować, narysowali prawie sto epizodów z fabułą wziętą z ... głowy.
To nie byłby taki zły pomysł, gdyby studio (Pierrot chyba) potrafiło wymyślać scenariusze. Średnio im to wyszło.
QUOTE
Która z serii jest ciekawsza? Bo w końcu muszę mieć ciekawe zajęcie na Sylwestra.

Ciężko mi to stwierdzić, gdyż "Naruto" nigdy nie był ósmym cudem świata, a reżyseria tej serii czasami przyprawia o zawrót głowy. Niestety, jak dla mnie, to najlepsze były początki. Shippuuden tylko miejscami jest wart oglądania.

Ech, żeby całe to anime było tak dobre, jak muzyka w nim...

Avada>>wiesz co, ja z zasady jestem przeciwko dubbingom (chociaż znam bardzo chlubne wyjątki), anime w Polsce ma z tym ciężko (głos Asha to dzieło samo w sobie), niewątpliwie.
W "Naruto" niektórzy mówią całkiem sensownie (Kakashi na przykład), a niekórzy brzmią co najmniej dziwnie (SasUke brzmi, jakby miał min. 30 lat). Oryginał jest lepszy, ale nie na tyle, żeby całkowicie potępiać polską wesję.
  Forum: Kultura · Podgląd postu: #361117 · Odpowiedzi: 65 · Wyświetleń: 69863

Hito Napisane: 28.12.2008 01:05


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Nie miało by to większego sensu, najlepiej oglądać chronologicznie, nieprawdaż?

Zatem tak - odcinki 1-220 to "Naruto", te kilka serii w linku, który podałaś, to podział właściwie bez znaczenia (mniej więcej wtedy zmieniają się openingi). Tylko uważaj, epizody około 135-220 to tak zwane fillery, zupełnie nie związane z mangą, zazwyczej kiepsko zanimowane i fabularnie wywołujące rozpacz i rozstrój żołądka.

Natomiast "Shippuuden" to prawidziwa druga seria, dziejąca się trzy lata po pierwszej, w której to Naruto dalej pała silną chęcią odnalezienia swojego przyjaciela (naprawdę, czasami to ociera się o yaoi) Sasuke, pojawia się Akatsuki i tym podobne cuda.
Obecnie Shippuudena istnieje około 90 odcinków. Czyli łącznie już ponad trzysta epizodów ma ten tytuł, gwoli informacji.
  Forum: Kultura · Podgląd postu: #361094 · Odpowiedzi: 65 · Wyświetleń: 69863

Hito Napisane: 25.09.2008 19:49


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


EPILOG

Na błoniach Hogwartu trwał pogrzeb Severusa Snape’a.
Swą obecnością upamiętniło jego postać całe grono nauczycielskie, włącznie z bardzo źle wyglądającym dyrektorem Dumbledorem, jak i wszyscy uczniowie, którzy jeszcze zamku nie opuścili.
Brakowało jedynie dwóch osób.
Jedną z nich był profesor Obrony przed Czarną Magią. Przez ostatnie parę dni nikt go nie widział. Jakby zapadł się pod ziemię.
Co częściowo było prawdą.
Drugą osobą był uczeń, Harry Potter.
W tym momencie Severus Snape niewiele go obchodził. I na pewno nie miał ochoty widzieć się z jakimkolwiek uczestnikiem pogrzebu.
Wander wszedł powolnym krokiem do skrzydła szpitalnego Hogwartu. Minął Malfoya i Weasleya, nie zwracając na nich większej uwagi. Rzucił okiem na jedno z pustych łóżek. Znaczyło ono, iż panna Lovegood czuła się na tyle dobrze, by zejść na błonia.
Jeżeli to ojciec nie zabrał jej z terenu zamku, bojąc się o jej bezpieczeństwo.
Mężczyzna w końcu zatrzymał się przy ostatnim, zajętym łóżku.
Spojrzał na Harry’ego, który pochylał się nad ciałem Hermiony. Chłopak podniósł głowę i skoncentrował się na jego oczach.
- Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz.
- Chciałem się pożegnać.
Harry poruszył się nieznacznie.
- Dokąd się wybierasz?
- Do domu – rzucił krótko Wander.
Potter wstał, choć z wyraźną niechęcią.
- Wszystko poszło po twojej myśli. Jesteś zadowolony?
- Tak.
Starał się nie zauważać, że tak zwany profesor nie uśmiecha się sardonicznie.
- Skąd wiesz, że nigdy nie planowałem spełnić tych snów?
- Proste. Gdybyś planował, to by się spełniły.
Tym razem Wander nie mógł się nie uśmiechnąć.
- Przeceniasz mnie, panie Potter. Nie przewidziałem, że Snape będzie taki uparty. Ryzykowałem, pozwalając ci walczyć z Voldemortem o własnych siłach. Powinienem był...
- O własnych siłach? Ty przysłałeś Hermionę.
Wander spodziewał się krzyku, jednak Harry cały czas zachowywał się nienaturalnie spokojnie.
- Nie zaprzeczam. To nie problem przygotować świstoklika, jeśli zna się miejsce docelowe. Panna Granger nie protestowała.
- Nie protestowała? Chcesz powiedzieć, że nie użyłeś Imperiusa?
- A uważasz, że go użyłem?
Harry nie odpowiedział od razu. Na chwilę przeniósł wzrok na kompletnie nieruchomą dziewczynę.
- Nie wiem. Może nie musiałeś.
- Nie musiałem – przyznał Wander. – Panna Granger znała konsekwencje. Mimo to, zdecydowała się przerwać twój pojedynek z Voldemortem. Wiedziałem, że w przypadku twojej rychłej przegranej tak uczyni. Nieźle też poradziła sobie z tym śmierciożercą, który czuwał wśród drzew. Wielki talent.
- Były – mruknął Harry. – Twierdzisz, że nie kontrolowałeś Hermiony?
- Lubię ryzyko, ale bez przesady. Wielokrotnie rzucałem na nią Imperio. Wiesz, dlaczego? Panna Granger oprócz talentu potrafi także korzystać z własnej głowy. Zna cię też lepiej niż swoje ulubione książki. Mogłaby odkryć moje zamiary i spróbować mi przeszkodzić. Tego bardzo chciałem uniknąć.
Mężczyzna parsknął rozbawiony w myślach. Oj, jak by mu się dostało, gdyby zabił pannę Granger...
- Powiedzmy, że trochę ją przygasiłem. Pozostaje jeszcze jej zachowanie wobec ciebie, nie mogło przekroczyć pewnych granic. Używałem do tego także snów. Zacząłem już od wakacji i ...
- Nie prościej byłoby mnie kontrolować Imperiusem?
- Bestii nie da się kontrolować. Wiesz przecież, że na ciebie to nie działa.
Harry jeszcze raz spojrzał na twarz Hermiony, na jej zamknięte oczy, kręcone włosy...
- Ona nigdy mnie nie kochała – stwierdził chłopak, chociaż zabrzmiało to jak pytanie.
- To już nie moja rzecz, panie Potter. Sam musisz rozstrzygnąć, czy uczucie może być wzbudzone Klątwą Niewybaczalną.
Uczucie, to najsilniejsze, jak chciałby Dumbledore. Przez tyle lat najbliżsi przyjaciele, potem para kochanków. Hermiona zachowywała się naturalnie, a...
On? Czy ją kochał? Czy Bestia mogła kochać? Miesiące tego roku wydawały się Harry’emu tak odległe; nie potrafił sobie przypomnieć, co czuł jeszcze niedawno. Nie chciał o tym myśleć.
- Jakimi snami ją torturowałeś?
- Innymi niż twoje, ale o podobnej tematyce. – Wander skrzyżował ręce na piersiach. – Ty niszczący Hogwart, ty mordujący niewinnych, tym podobne ciekawostki. Postarałem się, by odbierała je dość realistycznie, jakby tam była.
Harry poczuł pierwsze ukłucie gniewu od wejścia mężczyzny. Hermiona widziała Bestię, przyszłość, do której nawet za cenę życia nie chciała dopuścić. Jednak nigdy nie rozmawiała z nim o snach, nigdy bezpośrednio nie poruszyła sprawy. Imperiusy Wandera trzymały ją w okowach od początku roku szkolnego, a on...
Niczego nie zauważył. Nawet się nie domyślił. Tak, Hermiona nie wyglądała na kontrolowaną, nie miała szans, skoro to Kalisto szkoliła tego drania. Mimo to... Siedziała, nie odzywając się, ze spuszczoną głową podczas tamtej rozmowy z Wanderem, a on nigdy się nad tym nie zastanowił... Dłużej niż parę sekund.
Harry nie wiedział już, kogo bardziej nienawidzi – Wandera czy siebie.
- Jak przeżyłem? Riddle trafił mnie Avadą.
- Ach, dobre pytanie. – Wander zaciągnął się papierosem. – Nie wiem, czy wiesz, ale istnieją obiekty nazywane horcruxami, obiekty przetrzymujące kawałek duszy czarodzieja, który go stworzył. Zaawansowana czarna magia, jak to mówią. Voldemort, na przykład, miał ich sześć. Musiałyby zostać najpierw zniszczone, by dało się go zabić. To właśnie starał się osiągnąć Dumbledore ze swoim Zakonem.
- Byłem... horcruxem Riddle’a? – Na twarzy Harry’ego odmalowały się niesmak i złość.
- Nie. Moim. Nadal jesteś.
Na chwilę zapadła ciężka cisza.
- Wyjaśnij.
- Ale co tu wyjaśniać, panie Potter? Uczyniłem cię moim horcruxem, część mojej duszy rezyduje w tobie. Już dwukrotnie ochroniła cię przed ulubionym zaklęciem Voldemorta. Twoja blizna nie ma z tym nic wspólnego – powiedział Wander, czytając w myślach chłopaka. – Horcrux to nie eksponat muzealny, nie musi się ładnie prezentować. Kiedy? Gdy miałeś kilka miesięcy, oczywiście. Twoi rodzice nic nie pamiętali dzięki zaklęciu znanym ci przez pana Lockhearta, Obliviate. Zrobiłem to, bo wiedziałem, że Voldemort będzie chciał cię zabić. Wiedziałem, że ktoś przekaże mu w końcu przepowiednię, którą otrzymała pani Trelawney... Padło na biednego Severusa, którego tak wszyscy teraz opłakują... Ubiegłem jego pamiętny atak, dzięki czemu jesteś tu, Harry Potterze. Ty, nikt inny.
Harry wstał gwałtownie z krzesła, podejrzewając, co mężczyzna sugeruje.
- Widzisz, panie Potter, horcruxy to zazwyczaj przedmioty, takie jak pierścienie, medaliony, coś osobistego. Jestem pewien, że ani Dumbledore, ani nikt z Zakonu nie pomyślał o tym, by zniszczyć horcuxy Avadą. Klątwa uśmiercająca nie działa przecież na nieżywe przedmioty, prawda? – Wander nagle uśmiechnął się, wyraźnie czując zadowolenie. – A faktem i odpowiedzią na twoje nieme pytanie jest to, że połączenie magii horcruxa w żywej istocie i Avady Kedavry, to połączenie jeden na milion, daje... tak, panie Potter. Bestię.
Harry poczuł, jak budzą się w nim emocje, przyjemne, choć destruktywne.
- To jest twój plan? Od samego początku tego chciałeś?! Bestii we mnie?!
- Tak. – Głos Wandera ponownie zdradził radość. – Tak, tego chciałem, i widzę teraz, jak mi się to udało. Harry, Harry. Mój plan się powiódł, a ty jesteś tego dowodem. Jedyny na tym świecie, najlepszy kandydat, by...
Harry, nie bacząc na poprzednie zamierzenia, wrzasnął wściekle, jednym susem przeskoczył łóżko Hermiony i upadł ciężko na posadzkę.
Wander, stojący w rzeczywistości o parę kroków dalej, ponownie zaciągnął się papierosem.
- Uspokój się, chłopcze. Nic ci to nie da. Spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego w takim razie wysłałem pannę Granger, by powstrzymała cię i zniweczyła sny, których treść sam wymyślałem?
Harry, podnosząc się do pionu, zacisnął zęby z całej siły. Atakowanie Wandera było pozbawione sensu.
- Oświeć mnie, profesorze.
- Za dobrze cię znam. Obserwowałem cię przez lata, szczególnie przez ostatni rok, oczywiście, i wiem, w jaki sposób rozumujesz i działasz. Gdyby Voldemort rozbudził w tobie Bestię do końca, twoje sny mniej więcej by się sprawdziły. A to, panie Potter, byłaby moja klęska.
- Doprawdy? – W głosie Harry’ego oprócz sarkazmu dało się usłyszeć delikatne zdziwienie.
- Tak, doprawdy. – Wander uśmiechnął się lekko zza papierosowego dymu. – Jesteś impulsywny, naiwny, poddajesz się emocjom... W dodatku zawsze zdecydowany, by czynić to, co uważasz za słuszne. Z drugiej strony już Tiara Przydziału, sześć lat temu, wyczuła twój potencjał do czynienia zła. By nie dać się porwać potędze Bestii, potrzebny jest odpowiedni umysł, doświadczenia, nastawienie, siła ducha, wiara... Nie jesteś jeszcze na to gotowy. Nie byłeś wtedy, gdy walczyłeś z Voldemortem. Krótko mówiąc, drogi chłopcze, mój plan zakłada, że ujarzmisz Bestię, a nie dasz się jej kontrolować. A na to jest jeszcze za wcześnie.
Harry w milczeniu przetrawiał to, co usłyszał. Wcale nie zmniejszyło to jego gniewu. Co utwierdziło go w przekonaniu, iż w tej rozmowie Wander jest szczery. Nie kłamał. Sny spełniłby się. Bestia zawładnęłaby nim całkowicie, unicestwiając go.
O ile ktoś taki jak ,,Harry Potter’’ kiedykolwiek istniał. Skoro już od niemowlęcia miał te szmaragdowe oczy, bliznę, horcruxa i całą resztę...
- Świetnie – mruknął pod nosem. – Wspaniale. Co stało się z Riddlem? Czy Hermiona go zabiła?
- Nie słuchasz mnie uważnie, panie Potter. Jego horcruxy nie zostały zniszczone. Panna Granger nie mogła go zabić, ale, dzięki mojemu zaklęciu, odebrała mu coś cenniejszego niż życie. Teraz Thomas Riddle jest już tylko cieniem samego siebie, niegroźnym i przygnębiającym do obserwowania. Nie musisz się nim martwić.
- A Kalisto? Ona żyje?
- Czyżbyś chciał się pozbyć zła z tego świata? – Wander zachichotał gardłowo. – Nie myśl o niej. Wiesz przecież, że jej nie znajdziesz, jeśli ona nie będzie tego pragnęła. Przykro mi, panie Potter. Nie został nikt, na kim możesz wywrzeć swoją zemstę.
- Oprócz ciebie.
Słowa zawisły w powietrzu pomiędzy mężczyznami, jednak na krótką chwilę. Oboje zdawali sobie doskonale sprawę, że uczeń nie pokona mistrza. Jeszcze nie.
- I co teraz?
- Teraz, Harry, zostawiam cię samego. Zamknęliśmy pewien rozdział. Ale nie wykluczam – dodał Wander, wychodząc już z pomieszczenia – że kiedyś, w przyszłości, spotkamy się znów.
- Po co ci to wszystko?! – krzyknął za nim Harry, napinając wszystkie mięśnie, nie ruszając się jednak z miejsca. – Kim ty jesteś?! Jakimś znudzonym bogiem?!
Wander zatrzymał się w podwójnych drzwiach skrzydła szpitalnego i spojrzał na Harry’ego z ukosa. Uśmiechał się.
- Nie, nie jestem. Choć przyznaję, że trafiłeś nawet blisko. – Mężczyzna skłonił głowę. – Żegnaj, Harry.

Wander zostawił młodą Bestię za sobą i szedł szybkim krokiem, starając się nie sięgać po kolejnego papierosa. Nie były prawdziwe, ale w ich paleniu i tak było coś uzależniającego. Niemagiczni ludzie miewali naprawdę interesujące pomysły. Ha.
Wskakując do rury zastanawiał się, dlaczego nikomu w Hogwarcie nie przyszło do głowy pytanie – gdzie podziewał się bazyliszek przez te pięćdziesiąt lat? Skąd uwolnił go duch młodego Riddle’a? Co podtrzymywało go przy życiu? I tak dalej.
Nawet Dumbledore nie odwiedził nigdy prawdziwej Komnaty Tajemnic. Czy wiedział o niej? Cóż, trudno. Wander wzruszył ramionami, idąc ku wejściu. Tego się już nie dowie.
Kilka słów w wężowym języku otworzyło wrota. Wander przekroczył je.
Czekał już na niego. Co za niecierpliwość.
- Witaj, Annatarze - odezwał się mężczyzna o bujnych, jasnych włosach i czerwonych oczach. – Spóźniłeś się.
- Jestem nawet przed czasem. Witaj, Godryku.
Ruszyli ku kamiennemu posągowi Salazara Slytherina.
- Osiągnąłeś wszystko, co zamierzałeś?
- Tak, jestem raczej zadowolony.
- Nie dało się szybciej?
- Pośpiech nie był wskazany – odparł Wander, czując rozdrażnienie. – Kształtowanie Bestii to nie zabawa, Godryku. Jakby to powiedział Nietzsche: ,,Człowiek jest liną rozpiętą między zwierzęciem a nadczłowiekiem. Liną nad przepaścią.”. Ja starałem się przeprowadzić Harry’ego na odpowiednią stronę.
- A nie zrzucić w przepaść?
- Bestia to nie ... – urwał Wander. Czasami zastanawiał się, dlaczego Pionierzy nie widzieli rzeczywistości tak, jak on. – Harry spadłby w ciemność, gdybym zostawił los własnemu biegowi. Straciłby kontrolę. Wiesz, jaki on jest.
- Tiara wahała się pomiędzy mną a wężem, ale dostał się mnie, w końcu.
- Sam go tam przydzieliłeś.
- Właściwie tak. – Gryffindor podrapał się za uchem. – Jeżeli cały system właściwie działa. Byłem sprawiedliwy?
- O tak – zgodził się Annatar. – Slytherin to, niestety, w obecnych czasach istne bagno, tylko cień dawnej świetności tego szacownego Domu. Biedny Salazar.
Godryk pomyślał chwilę nad wcześniejszym komentarzem Wandera. Przed czasem...
- Słuchaj. Ile właściwie lat ty tu jesteś?
- Ostatnio? Niecałe dwadzieścia lat.
Mężczyzna aż zamrugał. Do diabła, czas szybko tu płynie. Wspaniały Hogwart musiał mieć już z tysiąc lat!
Oboje zatrzymali się przed wielką statuą Slytherina. Spojrzeli w górę, na usta, na tajemne wejście.
- Jak poszło z ...?
- Doskonale. Ad caelum!
Gryffindor popatrzył na unoszącego się w powietrze Wandera, po czym wyciągnął z jasnoczerwonych szat różdżkę z ognistego kryształu.
- Ad caelum – mruknął pod nosem.
Przeszli przez zimny, kamienny korytarz, by znaleźć się komnacie, w której kiedyś wylegiwał się bazyliszek, utrzymywany w hibernacji przez magiczny okrąg, święcący się na szmaragdowo.
- Penelopa Clearwater rzeczywiście ma wielki talent – odezwał się Wander. – Prawdziwa Krukonka. Rowena musi być dumna.
- Co do Roweny... – wtrącił Godryk. – Nie jest zbyt zadowolona ze sposobu, w jaki potraktowałeś Hermionę Granger. Imperiusy.
- Wiesz dobrze, że nie mogłem postąpić inaczej z jej ulubienicą.
- Ulubienicą? – żachnął się Gryffindor, reagując podświadomie na ukryte nuty w głosie Annatara. – Daj spokój, oddała ci nawet swoje Pazury!
- Nie przeczę, jej kruki bardzo mi się przydały. Będę musiał jej gorąco podziękować po powrocie.
- Radzę.
Gryffindor i Wander mijali rzeźby przedstawiające Pionierów, tutaj nazywanych Założycielami. Annatar kątem oka zerknął na srebrne włosy Slytherina i jego zielone oczy. Uśmiechnął się lekko. Dużo zawdzięczał temu mistrzowi magii śmierci.
Mężczyźni kierowali się ku wąskiemu przejściu, kończącego się balkonem, zawieszonym w połyskującej pustce, pełnej fal pierwotnej magii. Tam, następny magiczny krąg miał zabrać ich do domu.
- Dość masz już obserwowania ludzi i bawienia się nimi? Nieprędko tu wrócisz.
- Nie jestem tego taki pewien, przyjacielu. – Wander zatrzymał się i zamknął oczy. – Podoba mi się ten świat i czuję w kościach, że kontynuuję moją znajomość z nim... być może szybciej, niż ci się wydaje. Nie jestem wam potrzebny.
- Nie rozumiem, co ci się tu tak podoba. – Gryffindor zmarszczył brwi. - My, Pionierzy, przybywamy tu i obdarowujemy magią tych nieporadnych ludzi, i przez te... tysiąc lat do czego dochodzą? No, powiedz.
- Magia nie panuje nad całym światem, a niemagicznych ludzi jest zdecydowana większość, jeśli o to ci chodzi.
- Nie taki rozwój wypadków przewidywaliśmy.
- Obawiam się, że nie zrozumiesz mojego zainteresowania tym światem, Godryku.
Czerwone oczy mężczyzny wyrażały irytację. Właśnie dlatego średnio lubił rozmawiać z Wanderem. W dodatku od momentu, w którym wpadł na trop Harry’ego Pottera, myślał zajmował się tylko nim i Bestią.
Annatar miał już ruszyć dalej, przez przejście, ale zatrzymał go dźwięk.
Raczej... wrażenie.
Murami Hogwartu przebiegła fala, nasycona mocno magią i emocjami, wprawiająca cały zamek w dziwne, niecodzienne drżenie.
Wander rozpoznał przyczynę. To Harry się śmiał.
Dawny profesor Obrony, który jako jedyny nie wytrwał choćby jednego roku na stanowisku, mógł się zaledwie domyślić, co tak rozbawiło Pottera. Sam jednak także się uśmiechnął.
Tak, Harry. Naprawdę jesteś Wybrańcem. Dopiero na początku podróży krętymi ścieżkami przeznaczenia...

Annatar Wander z Godrykiem Gryffindorem zniknęli, zostawiając za sobą Komnatę Tajemnic. Wejście do niej zamknęło się.
Ale ono również, jeszcze przez chwilę, w swojej kamiennej esencji, nienaturalnie się trzęsło.
Śmiech Bestii ustał w końcu, choć miał on już na wieki zostać zapamiętany.

Jeśli te wieki w ogóle nastąpią.


KONIEC
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #356592 · Odpowiedzi: 202 · Wyświetleń: 197967

Hito Napisane: 01.08.2008 17:08


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Znaczy się, epilog? Oczywiście, pytanie tylko brzmi, kiedy. W takim gorącu i przy komplecie rodzinki w mieszkaniu nie będzie to takie proste. Ale skończę fica.

Przemek>>krótkie streszczenie całości nastąpi na modłę stylu pani Rowling w epilogu. Jako że Wander żyje, wyjaśni sporo kwestii (obym tylko o czymś nie zapomniał). Jednak nie zaszkodziłoby przeczytać całego fica od pocztątku, bez wielkich przerw wink2.gif
QUOTE
fick miejscami sprawia wrażenie tłumaczonego z angielskiego. Nie wiem, może rzeczywiście tak jest, może piszesz po angielsku i potem tłumaczysz, ale to razi.

W czasach Unii Europejskiej to chyba plus? :]
Nie, nie pisałem tego po angielsku - chciałbym móc. Ale przyznaję, że czasami angielskie sformułowania same wpadają mi go głowy i je sobie tłumaczę. Wydawało mi się tylko, że rzadko się to zdarza.
QUOTE
Poza tym, dość beznamiętnie pozbywasz się kolejnych bohaterów. Myślę tu przede wszystkim o Snapie. Nie, żeby trzeba było nad nim płakać, ale jakoś tak brakowało emocji.

Wander nie jest znany z okazywania emocji, wydaje mi się. No i nie chciałem przedramatyzować.
QUOTE
No i walki u Ciebie wyglądają nieco sztucznie. Za dużo skakania i potężnych pocisków. Trochę to przypomina jakieś turowe pojedynki w Final Fantasy.

Final Fantasy? Ooo, dzięki :]
Ja tam chciałem, żeby pojedynki dało się łatwo wyobrazić i były w miarę realistyczne, biorąc pod uwagę umiejętności bohaterów. Sądząc jednak po komentarzach, sceny akcji średnio mi wychodzą.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #353779 · Odpowiedzi: 202 · Wyświetleń: 197967

Hito Napisane: 01.08.2008 16:59


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Dla mnie, szczerze mówiąc, Slayers Revolution średnio się ogląda. Dowcipy nie najwyższych lotów, design postaci średni - ostatnio coś J. C. Staff w ogóle średnie serie robi (patrz: Zero no Tsukaima).

Jeżeli ktoś chce obejrzeć naprawdę kultową (nazwijmy to tak) serię anime XXI wieku, to polecam Suzumiya Haruhi no Yuutsu. Aczkolwiek nie każdemu ta seria się spodoba, skierowana jest raczej do ludzi, którzy np. wiedzą, co to ,,moe".
  Forum: Kultura · Podgląd postu: #353777 · Odpowiedzi: 65 · Wyświetleń: 69863

Hito Napisane: 27.07.2008 11:03


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Rzuciłem na to okiem, ale jak zobaczyłem piękną rusałkę Hermionę i Draco ,,jasnowłosego Boga Seksu" Malfoya, to...

Ja przepraszam, niestety, kolejne totalnie oderwane od kanonu opowiadanie HG/DM wprawia mnie w bardzo cyniczny nastrój, więc zaprzestanę dalszego komentarza.
Aha - co to jest ,,kpiący smirk''?
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #353493 · Odpowiedzi: 25 · Wyświetleń: 24096

Hito Napisane: 22.07.2008 18:53


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Ja jak Katon zdobywałem komplet punktów Paragon. W żadnej grze do tej porze nie byłem w stanie zmusić się do gry po ciemnej stronie Mocy - głównie dlatego, że jest zazwyczaj kiepsko zrobiona, dialogi renegadzkie kojarzą mi się z Voldemortem, słabym i bezmyślnym antagonistą, zamiast z jakimś geniuszem zła. Jaśniej - dla mnie teksty ,,złe'' są po prostu głupie.
Choć akurat w ME dałoby się chyba zostać Renegatem bez jakiś bzdurnych gadek. Przykład - Feros, ale więcej nie będę tu spoilerował.

Hazel>>cóż, w AC nie grałem, ale wydaje mi się, że ma większe wymagania niż ME. Ja grałem na maksymalnych ustawieniach na 1280 rozdziałce i nie zanotowałem większych (a właściwie żadnych) problemów, a mam GeForce'a 8800 GTS 640 MB. Grałem na Viście.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #353064 · Odpowiedzi: 1955 · Wyświetleń: 306559

Hito Napisane: 22.07.2008 14:18


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Mass Effect - nieźle, nieźle. Jak każdy RPG Bioware'a chyba.
Konkretniej pisząc, wiadomo, scenki dialogowe najlepsze jak do tej pory, świetnie podłożone głosy, w końcu mówiący bohater, ale nie jestem tu bezkrytyczny. Wyraźnie ten system czeka ulepszenie w Mass Effect 2, bo prawdziwie filmowych scenek było w grze niewiele. Przede wszystkim to nadal dialogi twarzą w twarz. Tu liczę na poprawę.
Muzyka także mnie nie przekonała (już ta z Jade Empire bardziej zapadła mi w pamięć), jednak piosenka z napisów końcowych bardzo dobra.
System rozwoju postaci - cóż, czuję, że za bardzo lubię Forgotten Realms czy - ścislej - wcześniejsze gry wyłącznie PC'towe. Wolę systemy z Falloutów, Baldurów czy innych Neverwinterów.
W CDA mieli rację co do zadań pobocznych. Jeżdżenie tym pojaździkiem, szukanie wśród gór minerałów i strzelanie do podobnych wrogów w identycznych bazach szybko zaczyna irytować. Zdecydowanie lepsza jest główna linia fabularna.
Natomiast końcówka (tak od Virmire i dalej) świetna, a zakończenie o wiele lepsze niż np. w KotOR 2.

Podsumowując, gra dobra i warta zapoznania się z nią. Liczę, że Bioware z kumplami nie spoczną na laurach i sequel będzie lepszy.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #353030 · Odpowiedzi: 1955 · Wyświetleń: 306559

Hito Napisane: 15.07.2008 19:00


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Ehm. Próba mikrofonu.
Tak, więc został nam już tylko epilog. Mam nadzieję, że pamiętacie jeszcze choć trochę, o co w ficu chodzi. Na szczęscie ostatni fragment znajduje się na tej stronie tematu, zatem szybko można sobie przypomnieć.
Wszelkie odautorskie noty na kilka tematów po epilogu. Teraz proszę komentować wink2.gif

======================================================================
ROZDZIAŁ 19

Czarne chmury skutecznie walczyły z księżycowym światłem.
Na błoniach zaległa ciemna noc. Cisza, której nawet świerszcze nie odważyły się zakłócić. Upiorne połączenie.
Harry szedł, nie przejmując się drobiazgami.
Błyskawica w ręku zdawała się pytać – dlaczego jeszcze nie lecisz? Nie zauważą cię. Nostalgia cię złapała?
Harry nie znał odpowiedzi na pytania Błyskawicy, nie mógł też zaprzeczyć, że kieruje się w stronę Zakazanego Lasu na piechotę. Czyżby się bał? W końcu planował zabić Bestię.
Nonsens. Wykona swoje założenia w stu procentach. Na pewno.
Chłopak odwrócił się na chwilę, zlustrował zamek wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem. Sam nie wiedział, dlaczego.
No, dość tego. Obejdzie tylko chatę Hagrida i wzbije się w niebo.
Okna koloru czerni świadczyły, iż prawdopodobnie Rubeus wraz z wiernym Kłem przechadza się po Zakazanym Lesie. To nawet lepiej, kolejny powód, by nie obciążać stóp. Nie, żeby Hagrid był w stanie go zobaczyć.
Po kilkunastu krokach Harry zatrzymał się gwałtownie.
Na jednej z wielkich dyń ktoś siedział.
Nie maskował się z wielkim poświęceniem, skoro dym papierosowy swobodnie unosił się do góry, kłębiąc się po drodze.
Czy Wander go widzi? Ponownie, głupie pytanie.
- Witaj, Harry. – Mężczyzna pstryknął palcami i mała kula bladego światła uniosła się nad ich głowy.
Potter nie odpowiedział. Wiedział podświadomie, że skoro profesor chce rozmawiać, ucieczka nie ma sensu. Albo walka, albo dialog.
- Czego chcesz, Wander? – Harry zjawił się nagle w kręgu jasności. Ostentacyjnie ściskał różdżkę.
- Wydawało mi się, że szukałeś mnie ostatnio. Chciałeś się o coś zapytać?
Harry niemal prychnął. Kilka miesięcy wcześniej na pewno by tak uczynił.
- Celowo mnie unikałeś.
- Nie chciałem ci przeszkadzać. Byłeś raczej... wzburzony.
Chłopak warknął gardłowo. Ręka zaczynała go świerzbić.
Nagle uderzyła go myśl. Jeśli to Wander stał za organizacją napaści na Hogsmeade, to musiał umrzeć zaraz po Voldemorcie. To oczywiste.
Tylko że godzina spotkania z Riddlem została dokładnie określona. Harry nie chciał ryzykować, że temu wężowi znudzi się czekanie. Że wymiana listów pójdzie na marne i do walki nie dojdzie. A już wystarczająco stracił czasu przez Hermionę i spacer, a teraz jeszcze...
- Spieszę się, panie profesorze – Harry starał się wyrazić głosem jak największą pogardę. – Innym razem.
- Nie martw się. – Trochę dymu opuściło usta Wandera. – Powiedziałem Czarnemu Panu, żeby trochę zaczekał.
Z uśmiechem zauważył, jak Potter przestaje się obracać i wraca do poprzedniej pozycji.
- Co?
- Czytałem twój list. Dość suchy, same konkrety. Chociaż nasz wspólny znajomy śmiał się dobrą minutę. Ja nie zauważyłem dowcipu.
- Dowcipu? – powtórzył Harry, postępując krok do przodu ze zmrużonymi oczami.
- Och, chyba mi wierzysz? Aportacja i deportacja z Hogwartu to nie problem. Sprawa tak prosta, że nawet Draco Malfoy by na to wpadł.
- Jesteś śmierciożercą, tak? – Palce chłopaka głaskały nerwowo różdżkę.
- Niesamowite, prawda? Domyślałeś się tego przecież.
- Ty podsunąłeś ten pomysł Hermionie!
- I znowu strzał w dziesiątkę. Doskonała dedukcja, Watsonie.
Lekki ton Wandera szargał nerwy Harry’ego, jednak ten postanowił wyciągnąć ze zdrajcy jak najwięcej, zanim go zabije.
- Po co to wszystko? W Hogsmeade mogłeś... Nie, nie mogłeś. Voldemort pewnie pragnie osobiście mnie wykończyć.
- Prawda, codziennie o tym marzy.
- Ale dlaczego nie użyłeś Stupefy, profesorze? Voldemort już byłby zwycięzcą.
- Bo to nie leży w moich planach.
Mężczyźni patrzyli na siebie bez słowa.
Wander westchnął.
- Nie każdy śmierciożerca kocha Czarnego Pana jak pani Lestrange, Harry. Nawet Kalisto, ich córka, nie myśli o nim zbyt ciepło. Może jej niewiedza o prawdziwym tatusiu ma tu znaczenie. Tak, Bellatrix zawsze była oddana swemu panu i władcy. Biedny Rodolphus, mhm.
Harry spostrzegł, że lista osób do zabicia stale mu się wydłuża. Jednakże pozostawienie córki Voldemorta przy życiu nie wchodziło w rachubę. Ale to później.
- Chcesz mi powiedzieć, że grasz na dwa fronty, co? Po Hogsmeade?
- Nie gram na dwa fronty. – Wander zachichotał, jakby ta myśl strasznie go bawiła. – Co do Hogsmeade... Konieczność. Rozumiesz, Ronald Weasley, dla przykładu, to twój najbliższy przyjaciel, zatem...
Różdżka Harry’ego świsnęła w powietrzu. Dynia rozpadła się na setki kawałków, chlapiąc wszystko dookoła. Spalona trawa i ziemia znaczyła ścieżkę czaru chłopaka.
Ciało Wandera nie pomieszało się z rozszarpanymi resztkami dyni.
- Panie Potter – rozległ się bezcielesny głos. – Zna pan możliwości Kalisto. Mimo to, haczyk połknął pan pięknie.
Harry zacisnął zęby z wściekłości. Tak dać się podejść. Rewelacje Wandera zachwiały jego spokojem ducha. Wystarczyła leglimencja na mistrzowskim poziomie... Teraz szukaj wiatru w polu. Do cholery.
- Musi pan nauczyć się kontroli, to ważne, szczególnie w pana przypadku. – W jakiś sposób Harry wyłapał poważne nuty w tym oświadczeniu. – Lord Voldemort czeka. Nie zatrzymuję cię, Harry. Bądź spokojny, jeszcze porozmawiamy. Cóż, ty pewnie nie będziesz chciał rozmawiać, ale...
Niemal dało się usłyszeć wzruszenie ramionami.
A potem cisza.
Harry nie oglądał się dookoła siebie. Wiedział, że to nie ma sensu; nie znajdzie Wandera. Jeśli ktoś o jego talencie szkolił się u Kalisto, to...
Poza tym, istotnie, Lord Voldemort czekał. Harry po cichu poprzysiągł Wanderowi, że szybko wróci i się nim zajmie. Potem... kto wie.
Potter ruszył w kierunku zamazanych czernią nocy drzew.
Wander obserwował jego oddalające się plecy, siedząc na dyni z lepszym widokiem.
Musiał przyznać, zresztą nie bez przyjemności, iż chłopak od września poczynił olbrzymie postępy. Stał się silny, zdecydowany. Potężny. Cieszyło go to, jako profesora.
Wiedział, że sporo ryzykuje, pozwalając działać Harry’emu na własną rękę właśnie teraz. Nic nie mógł jednak poradzić, że tak będzie ciekawiej.
Mężczyzna wyrzucił wypalonego papierosa z ust i, zupełnie nagle, wyrzucił rękę za siebie. Różdżka posłusznie wylądowała mu w dłoni.
Drugą poczuł na karku. Sprytnie.
- Witaj, Severusie. – Pierwsza różdżka potoczyła się między dyniami. – Nietoperza ciągnie do lasu, co?
- Milcz.
- Nie powinieneś przypadkiem gonić Harry’ego?
- Milcz!
Snape musiał powstrzymywać się przed wyczarowaniem Avady, tak mocno uwierał go całokształt tego zdrajcy. Jednak ogłuszenie go, wykorzystanie veritaserum, a na końcu oglądanie pocałunku dementora pociągały go nawet bardziej.
Snape minimalnie zwiększył nacisk na kark Wandera. Poczuł opór. Nie zamierzał jak Potter dać się podejść i rozmawiać z dynią. Zresztą, w ogóle nie zamierzał rozmawiać.
- Lubiła cię, ta Lily Potter.
- Co... Stu...!
Łokieć Wandera poruszył się błyskawicznie i trafił Severusa prosto w splot słoneczny. Ten zgiął się wpół, syknął gniewnie i Sectumsemprą rozciął dwie dynie na kawałki. Na próżno.
Snape przemógł ból i wziął się natychmiast w garść. Odpowiednio ukierunkowany umysł przebije zasłonę oklumencji tego młodego pyszałka. Tak...
- Dobry jesteś, Severusie. Niewiele ustępujesz Czarnemu Panu.
Może jednak...
- Procello!
Sześć niebieskawo połyskujących kulek wystrzeliło z różdżki Snape’a. Same nakierowały się na chatkę Hagrida.
Komin i część dachu rozleciały się na kawałki, odłamkami brużdżąc pole uprawne Rubeusa. Wander zgrabnie wylądował na jednym z przerośniętych warzyw, nietknięty. Skoczył ku przeciwnikowi.
- Procello!
Snape zaatakował. Scutum wystarczyło, by zatrzymać zaklęcie.
Mistrz eliksirów chciał natrzeć ponownie, lecz Wander machnął ręką szybciej. Severus oderwał się od ziemi i wylądował twardo na trawie kilkadziesiąt stóp dalej. Otrząsnął się bez ociągania.
Młody profesor ruszył.
Snape przez ułamek sekundy gapił się z niedowierzaniem. Szybkość i zwinność Wandera była zdumiewająca. Biegł i skakał na boki, do przodu i do tyłu z prędkością sprawiającą rzucanie w niego zaklęć właściwie bezcelowym. Procello dało się zablokować, zatem... Był zaraz przed...
- Conus!
Stożek ognia zmusił Wandera do gwałtownego zatrzymania się i przewrotu w tył. Wstał i spojrzał Snape’owi w oczy.
- Znasz wiele zaklęć, Severusie. Jesteś zdolny. Trudny z ciebie przeciwnik.
Gdy tylko skończył mówić, wargi mężczyzny wykrzywił charakterystyczny uśmiech. Snape nienawidził go. Nie mógł sobie jednak pozwolić na żadne silniejsze uczucie, gdyż wtedy wszystko stracone.
Czym usadzić tego przeniewiercę? Nie można stracić go z oczu, dać się ponieść, wiele czarów było bezużytecznych, Stupefy ani Expelliarmus...
Wander, jakby czytając mu w myślach, odrzucił swoją różdżkę daleko w bok.
Snape wypróbował szansę. Jednakże, zgodnie z przewidywaniami, Wander zdążył uchylić się przed niewerbalnym zaklęciem ogłuszającym. Wystawił także przed siebie dłoń niczym tarczę.
- Jesteś zdolny, fakt, ale masz swoje ograniczenia, niestety, Severusie. Powinieneś przeklinać matkę i cały jej ród.
Snape nie zamierzał dać się sprowokować.
Levicorpus!
Stopy zdrajcy wzniosły się w powietrze. Na moment; Wander uderzył pięścią w pierś, co sprawiło, iż znalazł się w poprzedniej pozycji.
Impellerus!
Tym razem to powietrze zafalowało przed dłonią Wandera, ale oprócz tego nic się nie wydarzyło.
Szeroki uśmiech.
Uniosła się prawa ręka Wandera i opadła, przypominając miecz.
Bystrość Snape’a pozwoliła mu zasłonić się czarem Scutum. Ręka znowu cięła i znowu tarcza błysnęła.
- Mhm.
Wander przyspieszył.
Snape nie miał możliwości przetrzymać nawałnicy Sectumsempr.
Po chwili leżał już na trawie, zakrwawiony, lecz jeszcze nie pokonany. Wzniósł różdżkę...
... która jedno kiwnięcia palca później spoczywała w dłoni Wandera.
- Drogi Severusie, wiesz, co jest waszą bolączką? Bierność i zadufanie w sobie. Omijanie pomysłów mugoli z daleka. Większość czarodziei ma strasznie wąskie horyzonty. Zdarzają się wyjątki, ale wyjątki tylko... – Wander przybrał dziwną pozę. – Wiesz, co to są mugolskie sztuki walki? Nie wiesz. A powinieneś, Severusie, tak. – Mężczyzna wykonał kilka kopnięć, dla Snape’a wydawałoby się niemożliwych. – Gdyby Zakon, śmierciożercy, wszyscy czarodzieje nauczyli się walczyć jak najlepsi z mugolskich mistrzów, bylibyście o wiele skuteczniejsi, groźniejsi. Lecz wy wolicie siedzieć nad książkami i cofać swój potencjał. Godne pożałowania.
Uśmiech zmalał, by w końcu zniknąć.
- Ostrzegałem cię przecież, żebyś nie wchodził mi w drogę, Severusie. Czyż nie? Teraz muszę cię zabić. Wielka szkoda, mhm.
Snape zdołał się podnieść. Podświadomie czuł, że śmierciożerca nie kłamie ani nie próbuje go przestraszyć. Po prostu oznajmił mu przyszłość.
- Zaczekaj. – Snape o mało nie odgryzł sobie języka, ale musiał mówić dalej. – Jestem najbardziej zaufanym sługą Czarnego Pana. Moja śmierć byłaby dla niego niekorzystna. Wprawiłaby naszego Pana w gniew. Wiesz o tym. Ta... walka między nami to błąd. Razem zdążymy jeszcze powstrzymać Pottera.
Wander uniósł brwi. Nie uśmiechnął się.
- Nawet gdybyś mówił prawdę, a wiedz, że twoje życie nic nie znaczy dla Voldemorta, nic to nie zmienia. Wręcz przeciwnie; widzisz Severusie, ja chcę, by Thomas Riddle został pokonany.
Wander dostrzegł pozornie nieskładne, pojedyncze ruchy Snape’a. Czyżby zamierzał rzucić w niego jakiś eliksirem, którego miał pod szatą? Do samego końca...
- Wyjaśniłbym ci to w każdym detalu, ale jaki tego sens, Severusie? – Mężczyzna wycelował palec w głowę Snape’a. – Caedes.

Wander westchnął cicho. Zapalił papierosa. Sam nie wiedział, co myśleć.
Trochę też przeszkadzał mu w skupieniu się fakt, iż połowa jego twarzy przypominała mugolskie horrory. Przeklęty Severus; to już nie było zabawne.
Usłyszał trzepot skrzydeł. Wyciągnął rękę, na którą sfrunął czarny kruk.
- Jeden z was poleciał za Harrym? Dobrze.
Mężczyzna szykował się do włożenia kolejnego polecenia w głowę ptaka, ale ten znienacka dziobnął go w policzek. Na szczęście ten zdrowy, ale i tak zabolało.
- No tak – mruknął po chwili Wander. – Zawsze musi postawić na swoim. Niech i tak będzie, nie potrzebuję was już więcej. Leć.
Kruk natychmiast poderwał się i wzniósł wysoko w górę. Był tam tylko jednym z wielu; kilkanaście czarnych kształtów pofrunęło w kierunku Hogwartu i okrążyło go, by zniknąć daleko za horyzontem.
Cóż, pozostała już jedna rzecz do zrobienia. Wander spodziewał się znaleźć pannę Granger w Pokoju Wspólnym Gryffindoru lub po drodze do niego. Potem zostaje już tylko czekać.
Jednak jego uwagę zwrócił hałas dobiegający od strony Zakazanego Lasu. Wander obejrzał się; większa od ludzkiej sylwetka zbliżała się coraz szybciej, z lampą w jednej ręce i dużym psem przy boku.
Najwyraźniej Hagrid usłyszał pojedynek lub podskórnie wyczuł, że jego chatka była w nieco gorszym stanie. Ale wystarczy szybko zniknąć...
Albo i nie. Wander z niechęcią zdał sobie sprawę z bezgłowego ciała Severusa Snape’a, leżącego w kałuży krwi.
Spojrzał ponownie ku Hagridowi.
- Mhm.


ROZDZIAŁ 20

Harry zbliżał się do celu.
Nie myślał o tym, że za chwilę może zginąć. Starał się zaplanować najlepszą taktykę, którą użyje w pojedynku z Voldemortem.
To dopiero początek. Później musi przecież rozprawić się z Kalisto i Wanderem, a on będzie trudnym orzechem do zgryzienia. Zapewne trudniejszym od ograniczonego Voldemorta, podatnego na wpływ Bestii.
Harry nie martwił się także, że będzie musiał wynosić nadwyżkę śmieci. Jeśli to Wander maczał palce w organizacji walki, to nie ulegało wątpliwości, iż śmierciożercy się nie pojawią.
Chłopak przez chwilę pomyślał o dyrektorze. Jaką minę będzie miał Dumbledore, gdy się dowie, że Czarnego Pana już nie ma? Że spóźnił się na wielki finał, a swoją głupią wyprawą nic nie osiągnął?
Nieistotne. Teraz liczyło się tylko jedno.
Harry wylądował jeszcze wśród drzew, zostawił tam miotłę i bez wahania wyszedł na porośniętą trawą polanę. Księżycowe światło nie pozwalało widzieć wielu szczegółów dookoła, ale to nie szkodzi.
Czy różdżka wystarczy mu do zwycięstwa? Jak naprawdę silny był Voldemort?
Przekonamy się.
Harry stał w uczniowskich szatach i czekał. Może stary wąż zaatakuje z daleka jakimś celnym zaklęciem, jak mugolski snajper? Nie... Był za mocno przekonany o swojej potędze, by przegapić taką okazję. By uświadomić wrogowi, jak bardzo...
- Witaj Harry!
No właśnie.
- Zatem zjawiłeś się. Głupota miesza ci się z odwagą, chłopcze.
Ciemny kształt o pałających oczach wyszedł zza drzew naprzeciwko. Zdaje się, sam.
- Silisz się na bohaterstwo, jak twój ojciec. Rodzinna tradycja, Harry? Umieranie pod butami Czarnego Pana?
Potter nie zamierzał odpowiadać. Nie przyszedł tu na rozmowy. Riddle był jednak za daleko, by ryzykować Avadę; mogła nie trafić.
Ale... zaraz. Istniało krótsze i natychmiastowe zaklęcie. Co prawda Harry nigdy nie testował jego zasięgu ani w snach, ani w rzeczywistości, jednak warto spróbować. Tak.
- Jakieś ostatnie słowa? – Voldemort kpił sobie w najlepsze, stąpając powoli. – Czy chcesz już teraz spotkać się z matką?
- Tylko jedno: Caedes!
Riddle nawet nie zdążył unieść różdżki. Szarpnął się do tyłu, zatoczył i upadł. Drgał konwulsyjnie przez moment i znieruchomiał, zapewne martwy.
I już?
Harry, jakby rozczarowany, ze ściągniętymi brwiami zaczął podchodzić do ciała. Nie widział żadnej krwawej dziury, co musiało znaczyć, że odległość zmniejsza siłę tego niszczącego czaru. Aczkolwiek wystarczyło trafić w serce lub głowę, jak z pistoletu, i...
Harry zatrzymał się nagle. Dostrzegł dziwne poruszenia na ciele wroga.
Eliksir Wielosokowy, sporządzony przez Slughorna, przestał działać. Na trawie leżał martwy jakiś szczęśliwy śmierciożerca-ochotnik.
Voldemort, obserwujący to spośród drzew, syknął cicho. Czyli Wander słusznie go ostrzegł, by potraktował Pottera poważnie. Jak równego sobie.
Proszę, proszę. Pupilek Dumbledore’a nie waha się zabijać. Zna Caedes i potrafi go wykorzystać. Czy to Wander nauczył go tego zaklęcia? Po co? Interesująca kwestia, jednak do rozważenia później.
Caedes ani Sectumsempra nie zadziałają na odległość tylu stóp. Lekceważyłby chłopaka, gdyby przypuszczał, że nie uchyli się przed Avadą.
Poza tym... Lord Voldemort zawsze zwycięża. Zawsze i każdego. Zabije Pottera w otwartej walce, a potem pokaże jego ciało staremu głupcowi. To dopiero będzie widok.
- Przeceniłem cię, Riddle! Boisz się walki ze mną?!
- Nie musisz tak krzyczeć, Harry.
Voldemort wyszedł na polanę. Dopiero teraz zauważył, jak zielone są oczy Pottera.
Jak, nie przymierzając, Salazara Slytherina.
- Nie przyłączyłbyś się do mnie, Harry? Masz zadatki na śmierciożercę.
- Nigdy.
Chłopak otworzył szerzej oczy. Pokaże temu słabeuszowi.
- Caedes!
- Accio!
Zaklęcie Voldemorta wystarczyło, by różdżka jego wroga wypadła mu z palców i obracając się w locie, wypuściła Caedes w ziemię.
Harry, wściekły za taką obelgę, gwałtownie przywołał różdżkę dłonią.
I przywarł nagle do ziemi, dzięki czemu Caedes Voldemorta przeszył powietrze nad jego głową.
Polana błyszczała barwami tęczy, a powietrze wyginało się w przedziwne kształty, gdy ta dwójka zwarła się w pojedynku, próbując większość znanych sobie zaklęć. Bryły ziemi wzlatywały w górę i spadały już pocięte na kawałki, rozrzucając dookoła trawę. Różdżki stały się tak gorące, że trudno było je utrzymać. Odgłosy towarzyszące temu tańcowi śmierci sięgały poza ludzki zakres słuchu.
Harry, po kolejnym nieudanym ataku, odskoczył w tył. Riddle był silniejszy, niż Harry się spodziewał. Ich różdżki miały pióra tego samego feniksa, co tylko pogarszało sytuację.
- Dość tej zabawy, Potter – syknął Voldemort, który szybko przestał odczuwać coś w rodzaju dumy profesjonalisty i podziwu umiejętności przeciwnika. – Ten świat jest za mały na nas dwóch. Inferno!
Harry nie zamierzał czekać na efekty czaru, zatem krzyknął:
- Glacius!
W samą porę; płomienie, które wybuchły wokół niego, zostały w dużej części ugaszone. Para jednak uniemożliwiała widzenie... Chłopak instynktownie rzucił się w bok, unikając tym śmiercionośnego zaklęcia.
Czarny Pan nie zamierzał rezygnować. Choć ręka zaczynała mu drżeć, kontynuował.
- Avada Kedavra!
Harry przetoczył się błyskawicznie, jednak, jakby w zwolnionym tempie, zobaczył czubek różdżki Riddle’a jarzący się na szmaragdowo.
W obronnym geście machnął różdżką ku niebu i strugę zielonego światła powstrzymała wyrwana z podłoża grudka ziemi.
Jeszcze raz, jeszcze raz, ponownie. Voldemort wrzasnął i starał się przyspieszyć nawałnicę Zaklęć Niewybaczalnych. Ale ziemi było pod dostatkiem.
Ostatnia Avada Kedavra rozbiła ruchomą tarczę Harry’ego na kawałki. Różdżka Voldemorta zamilkła. Ten zasyczał jak wąż, wypuszczając z płuc powietrze. Wyglądał, jakby oprzytomniał z niedawnego szaleństwa.
- Brawo, Potter, brawo. Jestem pod wrażeniem.
- Dalej będziesz próbował mnie przekonać? – zapytał Harry z drwiną, chociaż nie czuł się zbyt pewnie. Różdżka parzyła go w dłoń i sprawiała wrażenie, jakby mogła pęknąć od następnego zaklęcia. Mógłby zaatakować bez niej, jednak gdyby coś nie wyszło, gdyby Riddle okazał się odporny na taki rodzaj magii, co wtedy?
- Ależ skąd. Chcę widzieć twarze twoich tak zwanych przyjaciół i Dumbledore’a, gdy zobaczą twoje zmasakrowane zwłoki. Rozumiesz mnie, mam nadzieję. Zapytam cię tylko o jedno. Co sądzisz o twoim tegorocznym nauczycielu Obrony?
Brew Harry’ego drgnęła. W taki oczywisty sposób zamierza go sprowokować, wytrącić z równowagi?
- Chcesz powiedzieć, że jest śmierciożercą? Wiem.
- To on zorganizował naszą akcję w Hogsmeade. Słyszałem, że twoi przyjaciele trochę... ucierpieli.
- Jesteś żałosny, Riddle. Takie sztuczki...
- Słyszałem też, że wspaniały Ronald Weasley – ton Voldemorta był słodszy od miodu – właśnie pije herbatkę z twoimi rodzicami i ojcem chrzestnym. Straszna strata, prawda?
Harry zacisnął zęby. Mimowolnie poczuł gniew, choć wiedział, że o to właśnie chodzi temu wężowi. A jeśli tak, to czy Wander powiedział mu o Bestii? Czy wiedzą, jak wykorzystać jej potencjał?
- Ta wariatka, Lovegood, podobno wygląda jeszcze lepiej, niż poprzednio. To prawda? A, byłbym zapomniał, kazałem Wanderowi zająć się tą ohydną szlamą, Gra...
- Pieprz się, Riddle!
Czarny Pan uśmiechnął się z rozkoszą. Smarkacz traci opanowanie, zaraz zrobi coś głupiego i ...
Harry ciął na odlew ręką, tą bez różdżki.
Voldemort upadł, ciemna krew trysnęła ze szram na jego szacie, rozoranej jakby pięcioma pazurami. Czarny Pan zaklął wściekle, starał się spojrzeniem przebić mgłę bólu i wrócić na pole walki.
Potter pędził ku niemu jak szalony. Dobre porównanie, biorąc pod uwagę wyraz jego twarzy. Różdżkę trzymał w dłoni, jednak chyba nie zamierzał z niej korzystać, przynajmniej na razie. Biegł szybko, za szybko, by nie uchylić się przed jakąkolwiek śmiercionośną klątwę, zatem czas, by wykorzystać asa w rękawie. I to natychmiast.
- Signum temporis!
Harry zareagował na ruch wroga prędzej, niż normalny człowiek mógłby. Skoczył w bok, potem w górę i do przodu. Znajdował się tuż przy Voldemorcie, z jego prawej strony. Harry kątem oka zobaczył formujące się w powietrzu linie złotego światła, jakby runy. Ale one nie pomo
Thomas Riddle syknął ostatni raz. Z niechęcią spojrzał na zakrwawioną rękę. Na szczęście ten niewerbalny atak nie wymagający różdżki nie miał wiele mocy. Gdyby jednak Potter stał bliżej...
Pewną poprawę humoru przyniósł Voldemortowi widok zatrzymanego w czasie Pottera. Doprawdy, jakże zielone oczy miał ten chłopak. Czy wcześniej także takie były?
Na wszelki wypadek Czarny Pan odszedł parę kroków w kierunku drzew rosnących na skraju polany. Nie miał wątpliwości, że jeśli spóźniłby się ze Znakiem choćby o sekundę, już by nie żył.
No, nie do końca, ale nie miał ochoty powtarzać doświadczenia sprzed szesnastu lat.
Riddle spojrzał na swoją różdżkę. Tak, bez wątpienia, Wander był potężny. Znał zaklęcia, o których nikt nie słyszał i o których nie wspomina żadna księga magii. Tak...
Ale po kolei. Najważniejsze, to skończyć to, co się zaczęło.
Och, jakże długo na to czekał...
Chwileczkę, trzeba to tak wymierzyć, by na ułamek chwili zobaczył swoją śmierć. O, tak. Trzy, dwa...
- Avada Kedavra!
Harry drgnął, uwolniony spod Znaku. Zaskoczony, kompletnie nie przygotowany, zobaczył zielone...
Klątwa Niewybaczalna trafiła młodzieńca prosto w twarz. Ciało, pozbawione życia, zwaliło się na trawę.
Voldemort zaśmiał się krótko. Nie czuł takiego zadowolenia, jakiego się spodziewał. Może dlatego, że prawie nikt nie był świadkiem upadku Chłopca, Który Przeżył?
Cóż, trudno. Na pewno odbije to sobie na rozpaczy i cierpieniu wszystkich nędznych znajomych Pottera. Już nie mógł się doczekać.
Voldemort odwrócił się, by posłać sygnał między drzewa. Czekał tam na niego samotny śmierciożerca. W końcu, dźwiganie zwłok to zajęcia poniżej godności Czarnego Pana. Różdżka powoli stygła, a oddech dopiero wracał do normy.
Zwycięzca pojedynku wrócił rozważaniami do kwestii Wandera. Wiele pytań cisnęło się na usta. Choćby takie, dlaczego jeszcze pozwalał mu żyć. Taka silna i tajemnicza osobistość była pożyteczna, zgoda, ale do pewnego stopnia i czasu. Skąd znał takie zaklęcia? Dlaczego nauczył Pottera trudnych klątw, które polepszały jego szansę w walce?
Dlaczego dopuścił do straty Greybacka i Malfoya? Czemu młody Draco również został wyłączony z gry? I przede wszystkim, dlaczego on, Czarny Pan, tak niepewnie czuł się w jego obecności, a mimo to pozwalał mu żyć? Czasami wydawało mu się...
Kalisto. Ona by to potrafiła. Ale nie Wander. Nie był, tak jak ona, szkolony.
Gdzie, do demona, podziewał się ten Groom? Miał czekać na sygnał. Będzie musiał z nim później porozmawiać o niewykonywaniu bezzwłocznie rozkazów Czarnego Pana. Z gniewnym warknięciem wysłał powtórnie półprzezroczystą czaszkę pomiędzy drzewa.
Gdy ta znikła mu z pola widzenia, zmrużył szkarłatne oczy. Coś...
Nagle poczuł, że różdżka w jego dłoni zadrżała.
Thomas Riddle zrozumiał od razu.
- Caedes!
Nie zdążył uniknąć zaklęcia w całości, ale przeżył.
Stracił tylko rękę.
Voldemort krzyknął głośno. Świsnął różdżką, materializując w powietrzu srebrny kształt, przypominający coraz bardziej ludzką rękę. Kształt zbliżył się do krwawiącej rany, zafalował, błysnął i szczepił się z ciałem.
Czarny Pan zajęczał, co nie zdarzało mu się często. Przez chwilę nie mógł się nawet wyprostować.
A gdy to uczynił, zobaczył stojącego Harry’ego Pottera, Chłopca, Który Ponownie Przeżył. Z jego blizny zaczęła powoli płynąć ciemna krew. Potter miał teraz spokojne oblicze, ale mimo to trawa rosnąca na polu ich walki przestała łagodnie płynąć z wiatrem, zdawała się marznąć, jak w obecności dementora.
- Jak?! Dlaczego żyjesz? Zabiłem cię!
- Teraz już rozumiesz, że jesteś żałosnym robakiem w porównaniu ze mną, Riddle?
- Nie! Nie ma tu twojej matki! Już cię nie chroni!
- I co z tego?
Voldemortowi brakło argumentów. Ręka, choć już cała, piekła okrutnie, co przypomniało ranom na torsie, że powinny znowu się odezwać.
Większy jednak zamęt w jego myślach siał fakt, iż Harry Potter najwyraźniej zmartwychwstał. Niemożliwe. Avada Kedavra to klątwa uśmiercająca. Niemożliwe...
- Nie mam już dla ciebie czasu, Riddle. Twoja córka i wszyscy śmierciożercy czekają na mój sąd. Wander również. I ja. – Harry wzniósł różdżkę. – Żegnaj, Riddle. Caedes!
Na polanie zabrzmiał trzask pękającego drewna.
Harry spojrzał pod nogi z pewnym niedowierzaniem. Jego różdżka, już w dwóch częściach, leżała bez życia.
Voldemort zaśmiał się ochryple.
- Nie przyzwyczajona do zaklęć czarnej magii, jak widzę! Powinieneś trzymać się roli dobrego chłopczyka, jak zawsze! Pokażę ci, Potter, że to ty jesteś robakiem! Caedes!
Zaklęcie nie trafiło. Harry przemieścił się jeszcze szybciej, niż poprzednio, tylko skraj jego czarnej szaty ucierpiał. Wyprostował dwa palce i zgiął je ku niebu.
Voldemort, przewidując Accio, z całej siły zacisnął dłoń na różdżce.
Która pękła na pół, kiedy trafił ją trawiasty pocisk wyrwany z podłoża.
Czarny Pan z trudem uświadomił sobie, co się właśnie stało. Harry tymczasem przygotował się do ostatecznego natarcia.
- Twój opór jest daremny, Riddle. Nie zasługujesz na swój tytuł, na strach, jaki go otacza. Ja... – Harry przerwał, by otrzeć krew, która rozpoczęła sączyć mu się do oczu.
W tym momencie, nagle, niczym trafiony natchnieniem, Voldemort zrozumiał.
Tylko w jednym przypadku Avada Kedavra była bezużyteczna.
Harry Potter był horcruxem.
Nie jego. Wiedziałby o tym. Cała ceremonia była konieczna, by rozszczepić duszę i zatrzymać ją w pożądanym obiekcie. Ktoś go ubiegł. Ale jak to możliwe? Ta blizna pojawiła się dopiero po tamtej pamiętnej nocy. Czy nie miała nic wspólnego z horcruxem? Czy w ogóle istota ludzka mogła nim zostać? Kto mógłby tego dokonać?
Cóż za pytanie. Wander. Wander był zdrajcą, od samego początku, podstępnym, snującym dalekosiężne plany. Nie wahającym się poświęcać ludzi. Uczniów. Zatem Dumbledore nie zamierzał dalej się oszukiwać. Cel uświęca środki. Jego odpowiedzią na Snape’a był Wander, amoralny szpieg starego głupca.
Miłość, tak? Nie; potwora może pokonać tylko większy potwór.
Ta dwójka jeszcze przed przepowiednią musiała poznać znaczenie Pottera. Ale skąd Wander tyle wiedział? Znał zaklęcia, o których milczą nawet zapiski mistrza Grindelwalda. W wieku kilkunastu zaledwie lat był w stanie stworzyć horcruxa. Kim był, tak naprawdę?
Czy to wszystko znaczyło, że wbrew informacjom dostarczanym przez śmierciożerców, wilkołaki i gigantów, wszystkie sześć horcruxów zostało zniszczonych i bitwa w Hogsmeade wcale nie wydarzyła się w odpowiednim momencie, by przerwać łowy? Dumbledore wracał do Hogwartu nie z powodu ofiar, a dlatego, że Wander wysłał Pottera, uzbrojonego w Caedes i inne śmiercionośne zaklęcia, by zabił Czarnego Pana?
Voldemort poczuł, że kręci mu się w głowie. Nie mógł uwierzyć, że Dumbledore uknuł taki plan. Ale czy to znaczyło, że Wander także i jemu grał na nosie? Był niczyim pionkiem, a władcą marionetek?
Potem. Później się tym zajmie. Voldemort zrozumiał także coś jeszcze. Błędem była próba opętania Pottera wtedy, w Ministerstwie Magii. Bo blizna łączyła go z nim, z Czarnym Panem, a zimna spojrzenie szmaragdowych oczu dawało rozwiązanie.
Harry był już gotowy do przecięcia wroga na pół, ale wtem zobaczył, że Voldemort wznosi pustą rękę i kieruje ją ku niemu.
- Zamierzasz walczyć ze mną na moich warunkach, Riddle? – Tym razem usta chłopaka wykrzywiły się w uśmiechu. – Bez różdżki? Dalej nie pojmujesz, że jesteś nikim przy mnie? Proszę. Skoro chcesz, walczmy.
Harry napiął mięśnie wzniesionej ręki. Nie obawiał się porażki. Wiedział, że Lord Voldemort, postrach wszystkich czarodziejów i wiedźm, nie potrafił zabijać bez różdżki. Uśmiech mu się odrobinę poszerzył.
- Dość. To koniec, Riddle.
Nie. To dopiero początek, Harry Potterze.
Harry wrzasnął. Upadł na kolana, jego blizna obficiej trysnęła krwią. Czuł się, jakby głowę włożono mu w imadło, a wnętrzności przypalano magicznym ogniem i na przemian zamrażano.
Harry próbował się podnieść, zabić Voldemorta, ale nie mógł. Słyszał swój krzyk, wycie, które powoli gasło, razem z uchodzącymi z niego siłami i duszą.
Początek.
Czarny Pan nie ustawał. Patrzył wprost na bliznę Pottera, wlewał całą swoją potęgę w jeden punkt, koncentrował się na nim, na bramie do duszy chłopaka. Jednak nie próbował przejąć nad nim kontroli, nie. Podsycał swoje uczucia nienawiści, dumy, pogardy dla słabszych, gniewu i łączył je z blizną. Sięgał w nią, poza nią.
Sięgał poza bliznę, głębiej, by dotknąć prawdziwego Harry’ego Pottera, który tyle lat czekał, by wreszcie powstać.
Początek!
Harry próbował, ale nic nie mógł zrobić. Nawet ból ustawał. Tracił zmysły wraz ze świadomością. Wiedział jedno, tylko jedno, co będzie dalej... Jutro będzie rozmawiał z Voldemortem, będą tam oni i Bellatrix, a potem... Potem Hermiona do niego przyjdzie, on ją uwięzi, i...
Harry krzyknął w desperacji, ostatni raz, i upadł, bez sił i bez woli.
Tak. Całość.
Już za mgły, za zasłony, usłyszał jeszcze śmiech Riddle’a, który szybko ucichł. Wszystkie dźwięki zamilkły. Mgła opadła, ból ustał, myśli także.
Moja.
Na chwilę rozbłysło jeszcze światło i coś... coś...
Ciemność.
  Forum: Kwiat Lotosu · Podgląd postu: #352526 · Odpowiedzi: 202 · Wyświetleń: 197967

Hito Napisane: 21.06.2008 10:14


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Reeeespect dla drużyny Turcji za strzelenie wyrównującego gola w ostatniej akcji 120-minutowego meczu. Naprawdę grali do końca.
Za to Chorwacja albo nie umie strzelać karnych, albo nie radzi sobie z presją.

Katonie, czyli jednak Niemców nienawidzisz mniej, że będziesz im kibicował? :]
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #350862 · Odpowiedzi: 2234 · Wyświetleń: 158258

Hito Napisane: 29.05.2008 18:19


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Pff. Ja kończę 3 lipca, a zaczynam 24 czerwca. Kto mnie przebije?
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #347893 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 398036

Hito Napisane: 20.05.2008 21:19


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Ja gratuluję wszystkim, którzy pomyślnie kończą już swoją przygodę z maturami. Cieszcie się teraz, macie najdłuższe wakacje - aż do października (odliczając załatwianie spraw z przyjęciem na studia, co także potrafi człowiekowi humor popsuć, choć także poprawić, zależnie od perspektywy) - a potem studia i same przyjemności :]
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #347215 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 398036

Hito Napisane: 19.05.2008 20:50


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Przemek>>ha, gratulacje. I co, skorzystałeś z mojej metody czy się obyłeś bez niej? :]
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #347134 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 398036

Hito Napisane: 15.05.2008 10:59


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


QUOTE
można było złożyć chociażby bombę atomową o ile mnie pamięć nie myli

Ta broń nazywała się chyba Chronoscepter. Ale efekty podobne.
Boże, pierwsza gra na 3DFx-a. Stare czasy... *łezka wzruszenia*

Dla informacji dodam, że trzecia część Thiefa została umieszczona w którymś numerze CD-Action. Grałem, i powiem, że całkiem niezła, a grafika nie odstrasza. Niestety, nie wiem, jak się ma do poprzednich cześci, bo w te z kolei to ja nie grałem.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #346852 · Odpowiedzi: 1955 · Wyświetleń: 306559

Hito Napisane: 15.05.2008 10:54


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Przemku, co prawda, to zależy, na jaką komisję trafisz, ale warto powiedzieć, co się spodoba. U mnie same panie w komisji siedziały, przy odpowiedzi na pytania dodałem co trzeba (aha - ja dostałem pytaniami po głowie od razu po skończeniu deklamowania prezentacji, ale nie pytałem o przerwę, za bardzo mózg mi się wyłączył) i panie powiedziały, że jestem ,,dobrym kandydatem na mężą".
Warto się przypodobać wink2.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #346851 · Odpowiedzi: 4595 · Wyświetleń: 398036

Hito Napisane: 11.05.2008 10:15


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Spóźnione podziękowania dla życzących mi najlepszego na poprzedniej stronie.
Dziękuję smile.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #346511 · Odpowiedzi: 2434 · Wyświetleń: 1138478

Hito Napisane: 13.02.2008 15:03


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Mass Effect wychodzi w maju na PC-ty.
Bardzo się z tego cieszę (akurat będzie w co na wakacje grać), tylko mam nadzieję, że ME nie będzie miał wymagań większych niż Crysis.

Skończyłem demko Wiedźmina, nawet całkiem dobrze się grało. Takie pytanie - czy da się zdobyć kartę Abigail i Shani, czy tylko kelnerki? (Vesny, czy coś) To istotna kwestia smile.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #339264 · Odpowiedzi: 1955 · Wyświetleń: 306559

Hito Napisane: 11.11.2007 21:22


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


QUOTE
tak wiem Hito, słucham dużo Modest Mouse

Ależ doprawdy, niczego podobnego bym nie sugerował.
No i - Tool miewa dziwne teksty i dziwne odchyły muzyczne, ale ogólnie wypada na plus, a przy niektórych utworach bardzo na plus.
  Forum: Bzziuuummm!!! · Podgląd postu: #325782 · Odpowiedzi: 75 · Wyświetleń: 47503

Hito Napisane: 10.11.2007 22:24


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Chyba się już nie doczekamy odpowiedzi. Katon zniknął, pewnie zajęty jest kasowaniem Toola z playlisty, tak na wszelki wypadek :]
  Forum: Bzziuuummm!!! · Podgląd postu: #325413 · Odpowiedzi: 75 · Wyświetleń: 47503

Hito Napisane: 10.11.2007 11:23


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Super druga połówka, max pieniędzy, święty spokój - to podstawa, Em. Wszystkiego najlepszego! smile.gif
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #325306 · Odpowiedzi: 2434 · Wyświetleń: 1138478

Hito Napisane: 07.11.2007 18:11


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Katon>>nie, po prostu losowe wybieranie mnie nie lubi. A ja nie ułatwiłem mu zadania rozsiewając utwory Toola po całej playliście, zamiast upchnąć je w jedno miejsce.
To znaczy, tak, nawet lubię Toola. To dobrze czy źle? (aż się boję zapytać)
  Forum: Bzziuuummm!!! · Podgląd postu: #324910 · Odpowiedzi: 75 · Wyświetleń: 47503

Hito Napisane: 06.11.2007 18:55


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


1 - How does the world see me?
Tool - Sober

2 - Will I have a happy life?
Tool - Lateralus
Znaczy? Nigdy nie rozumiałem tekstu tego utworu.

3 - What do my friends really think of me?
Rammstein - Moskau
Ten, tego.

4 - Do people secretly lust after me?
Tangerine Dream - Towards The Evening Sky
Biorę to za tak :]

5 - How can I make myself happy?
Tool - Intension

6 - What should I do with my life?
Kyuss - Demon Cleaner
Podoba mi się ta praca.

7 - Why should life be full of so much pain?
A Perfect Circle - Orestes

8 - How can I maximize my pleasure during sex?
Tool - 10,000 Days (Wings Part 2)
Taaak, maximize...

9 - Will I ever have children?
Rammstein - Los

10 - Will I die happy?
Marilyn Manson - mOBSCENE
E... Chyba nie.

11 - What is some good advice for me?
Wolfenstein 3D Mazedude - Nazi Requiem
Bez komentarza.

12 - What is happiness?
Tool - Eulogy
Znowu Tool? Węszę spisek.

13 - What is my favorite fetish?
KMFDM - Ultra

14 - How will I be remembered?
Mandalay - This Life
Bardzo głębokie.
  Forum: Bzziuuummm!!! · Podgląd postu: #324696 · Odpowiedzi: 75 · Wyświetleń: 47503

Hito Napisane: 24.10.2007 15:31


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Quizer>>opierałem się na wymaganiach zalecanych, które można znaleźć w Internecie (i tym temacie, jeśli dobrze pamiętam). Nie ukrywam, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż w praniu wyjdzie, że pogram sobie płynnie w co najwyżej wysokich detalach.
Dwie uwagi:
1) mam monitor 17 calowy, więc i tak nie odpalę rozdzielczości wyższej niż 1280.
2) o której wersji Ty mówisz? Na XP i DX9 czy Vistę i DX10?
Aha - jaką masz kartę graficzną? (przypomnij mi, proszę, wiem, że gdzieś w temacie już specyfikacje wymieniałeś)

Avada>>Wiedźmin to RPG, zatem 2GB RAMu pewnie bardzo by się przydało - no chyba, że mapki są małe i co chwila doczytywane.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #322908 · Odpowiedzi: 1955 · Wyświetleń: 306559

Hito Napisane: 18.10.2007 12:31


Magik


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 751
Dołączył: 11.10.2005
Skąd: Częstochowa/Wrocław
Nr użytkownika: 3786


Czy naprawdę konieczne jest, by nowe gry instalowały się na twardym dysku średnio po 10 GB? To już 3 nie wystarczy? Rany.

Cieszy mnie, że i Crysis, i Wiedźmin powinien ruszyć na wysokich detalach bez zbędnej zadyszki. Liczę na obydwa demka w listopadowym CDA.
Przy okazji - Bioshock faktycznie czerpie z Systemów pełnymi garściami, ale to dobrze, dobrze. Gierka zapowiadała się sympatycznie.
  Forum: Talk Show · Podgląd postu: #322059 · Odpowiedzi: 1955 · Wyświetleń: 306559

30 Strony  1 2 3 > » 

New Posts  Nowe odpowiedzi
No New Posts  Brak nowych odpowiedzi
Hot topic  Gorący temat (Nowe odpowiedzi)
No new  Gorący temat (Brak nowych odpowiedzi)
Poll  Sonda (Nowe odpowiedzi)
No new votes  Sonda (Brak nowych odpowiedzi)
Closed  Zamknięty temat
Moved  Przeniesiony temat
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 16.04.2024 10:02