Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

Magiczne Forum _ Harry Potter _ VII Tom HARDCORE - SPOILER WARNING!

Napisany przez: owczarnia 21.07.2007 12:48

UWAGA

Ten temat przeznaczony jest na OTWARTE rozmowy o TREŚCI SIÓDMEGO TOMU. Bez dalszych ostrzeżeń, bez niedomówień, bez białej czcionki. Jeśli więc nie czytałeś jeszcze książki i nie chcesz wiedzieć, co się wydarzy - czym prędzej stąd UCIEKAJ.





Jesteś pewien?... Odwrotu już nie będzie!



















No dobrze. Skoro tak... Czytaj - ale NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!



Napisany przez: owczarnia 21.07.2007 12:58

Kurcze. Nie czytałam przecieków na skanach, ale słyszę że są prawdziwe... No i porównanie ostatniego zdania z wyciekniętego epilogu ze zdaniem z książki wykazuje, że to chyba jednak prawda.

Szkoda, naprawdę. Dla Rowling to musiało być przykre...

Ale do rzeczy. Póki co, jestem na początku czwartego rozdziału, i... przeczytałam epilog. Tak, wiem. Zwariowałam. NIGDY wcześniej tego nie robiłam, a teraz nie strzymałam. Ha. Coś czuję, że to będzie moja ulubiona część smile.gif...

I, co ciekawe, pomimo iż wiem, że i Harry, i Ginny, i Hermiona, i Ron, i Neville przeżyją (Neville nauczycielem - jestem norrmalnie dumna smile.gif) - nie czuję, żebym sobie zepsuła przyjemność. Może dlatego, że teraz łatwiej mi czytać, wiedząc, że przynajmniej ci są bezpieczni smile.gif?

No i Snape. Mój Snape. Kochany.

Się wzruszyłam, jak mamę kocham.

Mały synek Harry'ego nosi imiona Albus Severus, i "najodważniejszy człowiek jakiego znałem" z ust jego taty - to chyba dość dobitnie świadczy o tym, że słusznie nigdy w niego nie zwątpiłam smile.gif?

Trójka dzieci. Wow cheess.gif.

Napisany przez: Ginnusia 21.07.2007 13:16

Też przeczytałam epilog, bo od czegoś trzeba zacząć. wink2.gif I jeszcze mnie zabiło mugolskie prawo jazdy Rona (i sposób jego zdobycia).

Napisany przez: GrimmY 21.07.2007 14:11

potwierdzam post owczarni - znajomy chakjer potwierdza, że wg. zagranicznych for przeciek był prawdziwy, ba co poniektórzy złośliwi utworzyli listę kto ginie, lub co ważnego się dzieje na jakiej stronie.
szkoda, ale po tym jak wielki pierdolnik utworzył się wokół tej książki mnie to nie dziwi.

Napisany przez: owczarnia 21.07.2007 14:34

Szósty rozdział...

Hedwiga sad.gif. Prawie się popłakałam.

No i Szalonooki...

Cholera. Ostro się zaczęło.

Jakkolwiek Fred i Geroge nieodmiennie powodują śmiech, choćby i przez łzy.

Napisany przez: Hito 21.07.2007 14:41

Istny Hollywood z tego epilogu. Zgadzam się z Mione na jego temat.

A jak na razie? (jestem na ósmym rozdziale) Xenophilius, rany, świetne imię. Snape na razie nie zawodzi - przynajmniej można odróżnić bliźniaków bez problemu - za to Hermiona zawodzi mnie totalnie, no ale tego mogłem się spodziewać. Tak samo biedny Scrimgeour.
Cóż, filozofia pani Rowling, że większość mugoli i urzędników państwowych musi być nieprzyjemna (i czasami aż prawie nierealnie głupia) dalej kwitnie. Kto nie jest z Potterem, jest przeciwko niemu, czyli przeciwko dobru i interesowi społecznemu. Zwyrodnialce :]
http://www.tvdarek.republika.pl/quake.html
BTW1 - czyżby się zapowiadało, że Katon się mylił co do śmierci Snape'a?
BTW2 - żarty bliźniaków zdecydowanie pomagają. Plus dla nich.
BTW3 - rola Luny się Przemkowi nie spodoba. Pojawia się dopiero w 8 rozdziale i coś wątpię, żeby dalej było lepiej.
BTW4 - czemu Hedwiga, a nie Ginny? Niesprawiedliwość :]

Napisany przez: owczarnia 21.07.2007 14:47

A mnie się epilog podobał. I to nawet jako samodzielna całość, pewnie w połączeniu z resztą książki spodoba mi się jeszcze bardziej smile.gif.

I sorry, Hito, ale takie teksty jak ten o Ginny to sobie daruj. Nikt Ci nie każe jej lubić, ale tak ostro deklarowana nienawiść do którejkolwiek z postaci (no, oprócz tych bardzo, bardzo złych wink2.gif) nie jest tu mile widziana, ostrzegam.

Napisany przez: Yavanna 21.07.2007 15:11

Jak dowiedziałam się, że skany książki i epilog są prawdziwe, to nie chciało mi się z początku wierzyć, szczególnie po wywodach wielu osób, że to świetnie zrobiona podróbka i dość niepochlebnych opiniach o tymże epilogu, przyrównywanym do słabego fanficka. A tu taki psikus (;

Na razie doszłam do rozdziału 8. Czyta się fajnie i lekko, akcja prze na przód. Myślałam, że Hagrid po upadku z motocykla, z takiej wysokości i prawdopodobnie po trafieniu Avadą Kedavrą (leciały tak gęsto, że można było przypuszczać, że półolbrzym nie wywinie się śmierci, chyba cudem) będzie kolejną ofiarą śmiertelną po Hedwidze, ale tak się nie stało. Także przeczytałam epilog najpierw i świadomość faktu, że przeżyją główni "dobrzy" bohaterowie dodaje otuchy, niżby się miało czytać i nie wiedzieć, co się stanie na następnej stronie, pędzić szybko przez strony byle dowiedzieć się szybciej jak cała historia się skończy. A tak - totalny komfort czytania, nigdzie się nie śpieszy i można się delektować lekturą ostatniego Pottera smile.gif

Ach, no i nie przeszkadza mi ten happyendowy epilog, wręcz przeciwnie, lubię dobre zakończenia, nawet te banalne, chociaż czasami sama przed sobą się do tego nie lubię przyznać ;>

Napisany przez: owczarnia 21.07.2007 15:16

Mnie się - z drobiazgów (albo i nie, to się okaże) - bardzo spodobała zapowiedź "biografii" Dumbledore'a i wywiad z Ritą Skeeter cheess.gif. Co za krowa, no cheess.gif.

Ogólnie, póki co, książka nie odbiega poziomem ani o jotę od poprzednich. Czyta się chyba lepiej niż szóstka, a nawet piątka, przynajmniej jeśli chodzi o ten etap początkowy. Jak ogólnie będzie, się zobaczy.

Napisany przez: Katarn90 21.07.2007 15:57

Też epilog walnąłem na początku, żeby mieć to za sobą. Koszmar. Pierwsze dwa rozdziały trzymają świetny poziom , ale jednak Rowling sie skomercjalizowała na maksa. Teraz będzie niewolniczką tego Pottera, bo czytelnicy wymuszą kolejne powieści. Ech, kurczę, a myślałem, że chociaż Potter nie będzie miał banalnego zakończenia.

Aczkolwiek sama ksiażka bez epilogu, jak na razie dla mnie, lepsza od każdej poprzedniej. Tylko żę to początek na razie.

Napisany przez: BeBe 21.07.2007 16:26

Hmm ja też zaczęłam od epilogu i trochę się rozczarowałam. Taki słodki, że miejscami aż mdły. No i imię dziecka Harry'ego: Albus Severus. Mam nadzieję, że w książce będzie na to wystarczająco dobre wytłumaczenie...
Natomiast zastanowiło mnie jak filmowcy poradzą sobie z latającym Voldemortem bodajże w czwartym rozdziale.
A samą książkę dobrze się czyta. Nawet rewelacyjnie bym powiedziała i nie odbiega ona zasadniczo poziomem od poprzednich części. Zobaczymy jak dalej smile.gif
I wielki plus dla autorki za bliźniaków. Są świetni smile.gif


Napisany przez: Skaterin 21.07.2007 16:35

QUOTE
Natomiast zastanowiło mnie jak filmowcy poradzą sobie z latającym Voldemortem bodajże w czwartym rozdziale.

tak samo jak w Kamieniu Filozoficznym ze sceną w zakazanym lesie.


Ja zaczelam pierwsze dwa rozdzialy + epilog + reszta.
I szcerze powiedziawszy, epilog był do przewidzenia. Nie znam zadnej ksiazki fantastycznej /tudziez pseudofantastycznej/, która nie miałaby banalnego happy endu.
Dlatego tak wielu autorów decyduje sie na uśmiercenie bohatera - by mieć już spokój.
I wybrnąć z sytuacji, kiedy musieliby o nim napisac "zyli dlugo i szczesliwie", jak w tandetnym romansidle.
Rozbawiło mnie idealnie po prostu prawo jazdy Rona. Automatycznie mi sie przypomniało, co mówil o mugolskich nartach i przez ten kontrast dostałam wiekszego ataku smiechu. Confundus... Jak bede robic prawko, przyda sie to wspomnienie. wink2.gif
Niewatpliwie.


Jak narazie czytamy czytamy... Xenophilius? ksenofil... Hm... to przypadkiem nie okreslenie na człowieka, ktory sie dobrze odnosi do cudzoziemców? Ciekawie wink2.gif
Lubie "złacinniałe" imiona.

Napisany przez: Hito 21.07.2007 16:44

Ja wiem, że ,,ksenofob" się dobrze nie odnosi, ale Xenophilius nie mam pojęcia.
Istotnie, rozdział ,,Seven Potters" może dobrze wyglądać na ekranie. Efektownie.

Katarn>>z tą komercjalizacją to bym nie przeasadzał, wydaje mi się, że Rwoling dotrzyma słowa i ewentualny VIII tom będzie encyklopedią czy innym Mugglenetem na papierze.

Epilog... Biedni fani głowili się po oświadczeniu Rowling, że dwóch ważnych bohaterów zginie, kto to będzie? Czyżby nawet Harry? Może Ron? Hagrid? A tu niespodzianka smile.gif

Napisany przez: Ginnusia 21.07.2007 16:57

Nie mówiła, że dwóch waznych, tylko że dwóch, których śmierci nie chciała. A śmierci Rona to ja bym jej nie wybaczyła...
Mnie epilog nie przeszkadza. Banalny? Tak, może. Ale dobrze wiedzieć, że u nich wszystko w porządku. wink2.gif I mniejsza pokusa (dla JKR), by pisać tom VIII i dalsze.

Napisany przez: Yavanna 21.07.2007 17:33

QUOTE(Hedwiga666 @ 21.07.2007 16:35)
I szcerze powiedziawszy, epilog był do przewidzenia. Nie znam zadnej ksiazki fantastycznej /tudziez pseudofantastycznej/, która nie miałaby banalnego happy endu.


A czytałaś sagę wiedźmińską Sapkowskiego? ;> Jej zakończenia nie nazwałabym banalnym happyendem w pełnym tego słowa znaczeniu, a jest to książka fantastyczna/fantasy.

Nie sądzę, by Rowling wydała VIII tom, ponieważ nie miałby on racji bytu. Co by w nim opisała? Szczęśliwe życie rodzinne Potterów i Weasleyów? No chyba że szkolne perypetie w Hogwarcie pociech naszych bohaterów ;P

Idę czytać dalej.

Napisany przez: Skaterin 21.07.2007 18:01

QUOTE
A czytałaś sagę wiedźmińską Sapkowskiego? ;>

nie przebrnelam przez calą. Odrzuca mnie od SApkowskiego [nie bic. wiem wiem, dziwne i tak dalej bla bla bla]

wink2.gif

Napisany przez: murof 21.07.2007 20:36

Nie wiem jak wy, ale ja czytajac pierwsze rozdzialy po prostu wyczuwam jak trudno bylo Rowling je pisac. Szczegolnie koncowka drugiego i poczatek trzeciego sa takim jakby wspominaniem starych czasow...

Napisany przez: Hito 21.07.2007 21:19

Oj, biedna Luna, biedny Neville, piętnasty rozdział skończony, a ich rola bardzo znikoma. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę ich osobiste wystapienia.
Ech, spróbuję nie być naiwnym i nie oczekiwać, że Ron będzie tak wkurzony na Harry'ego i Hermionę, że zrobi coś głupiego/tragicznego.
Zgadzam się z Estiejem, akcja w Ministerstwie to faktycznie Mission Impossible.

Ale przyznać trzeba - Rowling nie straciła umiejętności pisania książek tak, że chce się je czytać, a robi się to łatwo i przyjemnie. Chyba dlatego w tym temacie takie pustki.

Napisany przez: owczarnia 22.07.2007 00:14

Ha!

Ha!

Ha!

Ha ha ha ha ha ha!!!

Więc jednak! Nie zawiodłam się! Severus Snape dyrektorem Hogwartu, owszem, ale w jakich okolicznościach cheess.gif! Ani śladu Hollywoodu!

Rozdział dwunasty (mąż się już i tak przestał do mnie odzywać...).

Napisany przez: GrimmY 22.07.2007 00:46

QUOTE(Yavanna @ 21.07.2007 18:33)
Nie sądzę, by Rowling wydała VIII tom, ponieważ nie miałby on racji bytu. Co by w nim  opisała? Szczęśliwe życie rodzinne Potterów i Weasleyów? No chyba że szkolne perypetie w Hogwarcie pociech naszych bohaterów ;P
*


no i tym sposobem odpowiedziałaś sobie na pytanie o czym może być ciąg dalszy;p
nie wierzę, że po takiej ilości sprzedanych książek, po filmach kinowych (a największe-moim zdaniem- dopiero przed nami) i ogólnym mejczendajsingu zjawiska 'harry potter' wydawcy łatwo dadzą za wygraną:)

Napisany przez: owczarnia 22.07.2007 00:59

QUOTE(Hito @ 21.07.2007 14:41)
Cóż, filozofia pani Rowling, że większość mugoli i urzędników państwowych musi być nieprzyjemna (i czasami aż prawie nierealnie głupia) dalej kwitnie. Kto nie jest z Potterem, jest przeciwko niemu, czyli przeciwko dobru i interesowi społecznemu. Zwyrodnialce :]
*


Czy my aby czytamy tę samą książkę?...

Napisany przez: owczarnia 22.07.2007 06:41

Skończyłam prawie połowę książki, zaczynam rozdział osiemnasty (chyba zabiję tę rodzinę, no) i... Dużo wzruszeń po wizycie Harry'ego na grobie rodziców, wizji, jaką miał "będąc" Voldemortem... No i w ogóle, strasznie dużo emocji.

Ale książka w pełni odpowiada moim oczekiwaniom, a nawet więcej. Jest po prostu świetna - idealnie wyważona pod kątem wątków, retrospekcji, wspomnień, wyjaśnień, wszystkiego. Niemożliwe do przewidzenia zwroty akcji, zawrotne momentami tempo, a jednocześnie tak wiele dbałości o to, by pospinać wszystkie te luźne sznureczki wypuszczone w poprzednich tomach. Niemal co pięć minut człowiek robi "ach!" i łapie się za twarz wink2.gif... Bardzo też podoba mi się cała ta sytuacja z Ronem, Harrym i Hermioną - zamiast trójki walecznych He-menów mamy troje sfrustrowanych, niepewnych, przerażonych nastolatków, błąkających się w gruncie rzeczy po omacku. Tym wiarygodniejsza jest ich determinacja, tym ważniejsza ich odwaga. Tym realniejsze ich uczucia. Kawał dobrego, psychologicznego thrillera również leży w pełni możliwości J.K. Rowling, jak widać smile.gif.

Jestem w ekstazie zelka1.gif.

Napisany przez: Ginnusia 22.07.2007 09:05

Owczarnia, jak czytam Twoje wypowiedzi i wypowiedzi ludzi na TNie, to mam wrażenie, że faktycznie są dwie książki. wink2.gif
Ja na razie jestem po drugim rozdziale, bo najpierw musiałam sobie pootwierać książkę na chybił trafił i poczytać jakieś smakowitsze kawałki. I aż się oblizuję na myśl o tej uczcie, która mnie czeka.
Aha, też mi się podoba, że oni są tacy... zagubieni, a jednocześnie dorośli. Kojarzą mi się z powstańcami warszawskimi.

Napisany przez: anagda 22.07.2007 12:30

Ja skończyłam właśnie ósmy rozdział.

Aha, może mi ktos wytłumaczyć co to jest mokeskin?

moke jak se sprawdziłąm to osioł. Czyli wychodzi że skóra osła. Ale co w tym takiego unikalnego? blink.gif

Napisany przez: owczarnia 22.07.2007 17:01

QUOTE(Ginnusia @ 22.07.2007 09:05)
Owczarnia, jak czytam Twoje wypowiedzi i wypowiedzi ludzi na TNie, to mam wrażenie, że faktycznie są dwie książki. wink2.gif
Ja na razie jestem po drugim rozdziale, bo najpierw musiałam sobie pootwierać książkę na chybił trafił i poczytać jakieś smakowitsze kawałki. I aż się oblizuję na myśl o tej uczcie, która mnie czeka.
Aha, też mi się podoba, że oni są tacy... zagubieni, a jednocześnie dorośli. Kojarzą mi się z powstańcami warszawskimi.
*


Ja przestałam czytać ich wypowiedzi, po tym, jak miałam ochotę jednej osobie napisać że pieprzy jak potłuczona. Nie będę się wdawać w bezowocne, bezzsensowne dyskusje z nimi, szkoda czasu. Trochę mi się śmiać tylko chce...

QUOTE(anagda @ 22.07.2007 12:30)
Ja skończyłam właśnie ósmy rozdział.

Aha, może mi ktos wytłumaczyć co to jest mokeskin?

moke jak se sprawdziłąm to osioł. Czyli wychodzi że skóra osła. Ale co w tym takiego unikalnego? blink.gif
*


No osioł, zgadza się, skórka osła tudzież ośla skórka. Niezwykłość polega na tym, że z mieszka z niej wykonanego, który otrzymał Harry w prezencie od Hagrida, nie da się nic ukraść, nic wyjąć, tylko sam właściciel może w nim grzebać. Rzadkie więc są przypuszczalnie owe magiczne sakiewki, nie sama skóra.

Napisany przez: anagda 22.07.2007 17:18

Aaa... Dzięki owczarnio. Bo jak dotychczas to mi sprawiło najwięcej kłopotu biggrin.gif

Wkurzył mnie szczerze mówiąc Lupin. Jak ten palant za przeproszeniem tak może sie zachowywać? Po jakiego hajtał się z Tonks, skoro teraz mu nie pasuje. Mógł się z nią nie żenić! A jak już to zrobił, to niech zachowa sie jak facet i będzie odpowiedzialny za swoją rodzinę (zwłaszcza że dużo czasu nie będzie miał). A tak co, chce zostawić Tonks w takim stanie? I co, iść sobie z triem na poszukiwanie horkruksów? Bez komenarza w ogóle... dry.gif

Napisany przez: owczarnia 22.07.2007 17:28

Dla mnie scena z Lupinem była jedną z bardziej wzruszających...

Myślę, że go rozumiem. Zakochał się, stracił głowę, dał się namówić, wszyscy w okół tego chcieli, a teraz przyszło zastanowienie. Refleksja. Kiedy mówił o tym, jak skazuje swoje nienarodzone jeszcze dziecko na wieczne odrzucenie, wieczny wstyd za ojca wilkołaka, ciągłe życie na uboczu, albo - co gorsza - na podzielenie losu ojca... Biedna Tonks. I biedny Lupin, tak się miotać... Musi ich oboje bardzo kochać.

Bezsensem byłoby, według mnie, gdyby Rowling zostawiła ten wątek jako "miły, fajny i radosny". To byłby Harlequin. I bardzo bym się wtedy zdziwiła.

Napisany przez: anagda 22.07.2007 17:58

No tak... Ale zostawianie ich teraz tak jakby samych sobie i tak nie zmieni tego, że jednak są małżeństwem i jednak spodziewają się dziecka...

Napisany przez: Ginnusia 22.07.2007 19:15

QUOTE(owczarnia @ 22.07.2007 19:01)
QUOTE(Ginnusia @ 22.07.2007 09:05)
Owczarnia, jak czytam Twoje wypowiedzi i wypowiedzi ludzi na TNie, to mam wrażenie, że faktycznie są dwie książki. wink2.gif

*


Ja przestałam czytać ich wypowiedzi, po tym, jak miałam ochotę jednej osobie napisać że pieprzy jak potłuczona. Nie będę się wdawać w bezowocne, bezzsensowne dyskusje z nimi, szkoda czasu. Trochę mi się śmiać tylko chce...

*



Której osobie? biggrin.gif Żartuję, nie musisz odpowiadać (chyba że chcesz).

Napisany przez: anagda 22.07.2007 19:47

QUOTE(estiej @ 22.07.2007 19:14)
Myliłem się, myliłem się co do Forum. Teraz widzę, że jesteście wszyscy świrnięci biggrin.gif
*



warum...?

Napisany przez: Mione 22.07.2007 20:15

Pisząc o TN macie na myśli forum na www.twoj.net? Strasznie dawno tam nie byłam...
Co do Lupina...zirytował mnie potwornie ale ta scena była niesamowicie realistyczna, zwłaszcza reakcja Harry'ego miałam ochotę bić mu brawo. Klasyczny syndrom porzuconego dziecka. Bardzo prawdziwe.


Napisany przez: owczarnia 22.07.2007 21:14

Tak, o Twój.Net nam chodzi.

Mnie zaś rozwalił ten post, Ginnusiu:

QUOTE
A po drugie raz to ja bym chętnie zobaczył, gdzie mianowicie Autorka raczyła dowieść że rozplanowała sobie wszystko na siedem tomów? Ja bardzo przepraszam nie będę spojlerował. Ale w 7 tomie jak najbardziej są KOLEJNE dowody na to że autorka pisząc pierwszy tom po prostu NIJAK nie miała na myśli kolejnych. O!

Chociaż, zawrzeć w trzech zdaniach tyle arogancji, to jest jakaś sztuka, fakt. Potem przestałam już czytać, bo śmiech mnie pusty ogarniał, i tyle.

Napisany przez: murof 22.07.2007 21:36

'Vot', he said (...) 'is the point of being an international Quidditch player if all the good-looking girls are taken?' XD

Napisany przez: Mione 22.07.2007 22:50

Ok. Skończyłam. W skrócie- podobało mi się zdecydowanie bardziej niż tom 6. Było kilka dłużyzn i koncept spędzania 3/4 czasu wyłącznie z Trio raczej mi nie leży, ale genralnie oceniam książkę na dużego plusa.

Co mi się szczególnie podobało? Bohaterowie.

- Harry, Ron i Hermiona byli po prostu fantastyczni, Harry potrafił być rozwydrzonym bachorem ale tutaj...brak mi słów. Brawa dla Joaśki- umiała przekonywująco pokazać go jako chłopaka, który potrafi kochać miłością doskonałą ( czy istnieje ktoś, komu nie potrafiłby przebaczyć? Kiedy nazwał swoje dziecko po człowieku, który go wykorzystał i po człowieku, który gotów był wydać go jako niemowle Voldemortowi, zabrakło mi słów. Choć nadal uważam, że Albus Severus to kicz na maksa tongue.gif ) a jednocześnie pozostał sarkastycznym i porywczym nastolatkiem. Hermiona była rewelacyjna- dzielna, współczująca, błyskotliwa i pełna pasji a jednocześnie rozczulająco bezbronna uczuciowo. Ron wkurzył mnie w wiadomej scene w namiocie, ale potem całkiem się zrehabilitował. Kiedy odchodził od zmysłów słysząc krzyki Hermiony...brak słów.

- Dumbledore i szkielety wielkości dinozaura, które trzymał w szafce wink2.gif historia Ariany była wstrząsająca, podobnie jak jego przeszłość. Czułam na przemian niesmak, gniew i litość. Trzeba mieć jaja, żeby zrobić coś podobnego z bohaterem, który przez sześć tomów był praktycznie święty,

- Snape. Kiedy czytałam spoilery, byłam zniesmaczona tym całym "Harlequinem" ale w rzeczywistości historia "miłości jego życia" wyszła znacznie lepiej, niż się spodziewałam. Jo udało się wpasować ten motyw w wizerunek Snape'a jako "okropnego człowieka" ( jak sama go nazwała w wywiadzie) i stwierdzenie, że idea zakochanego Snape'a jest "straszna". Mimo swej miłości do Lily Snape pozostał zgorzniałym, twardym, pełnym nienawiści człowiekiem. Potrafił glęboko kochać- ale tylko jedną osobę- a miłość ta graniczyła z ponurą obsesją. Scena w której całuje i zabiera list napisany przez Lily do Syriusza, tylko dlatego,że kończył się słowami miłości, była świetna. Szkoda, że kiedy umierał, wciąż nie dotarło do niego, że Harry jest wszystkim, czym była Lily.

- Luna. Jest jak powiew świeżego powietrza i promyk nadziei w ciemności. Za każdym razem kiedy się pojawiała- wesele, pogrzeb Zgredka, rezydencja Malfoyów, Patronusy- promieniowała niewinnością i nadzieją. Myślę, że ona i Dean będą fajną parą.

- Neville. Co mogę powiedzieć? Chłopak rządził.

- praktycznie wszystkie Weasleye ( z wyjątkiem siuśki)...łącznie z Percym. Bliźniaki rewelacyjne i biedny Fred...a Molly i jej bojowy okrzyk nie do podrobienia.

- Dudley, Zgredek i Stworek...kto by pomyślał?

- Narcyza Malfoy...interesująca postać.

Co mi się nie podobało?

- Lupin i Tonks. Moim zdaniem zwyczajnie zmarnowała te postacie. I ta śmierć...
Na co i po co? blink.gif

- Siuśka Weasley akka Ginny. Bleh. Nie tak irytująca jak w szóstym tomie ale jej głównym zajęciem było powiewanie włosami, trzepotanie rzęsami i pachnienie. No i rodzenie dzieci rzecz jasna. I to ma być wybranka serca głównego bohatera?

- te wszystkie zawirowania z różdżkami były męczące. I zamotane na supeł, który nie bardzo miałam ochotę rozplątywać.

Napisany przez: Tom 23.07.2007 02:43

Hm, chyba się rozpędziłem z tym postem w "Rozdział Po Rozdziale"... wink2.gif Tak czy owak skomentuję i tutaj, tylko już bardziej "spoilerowo"...

Najpierw co do tytułu, wiele było propozycji dot tłumaczenia tego na język polski, np "Śmiertelne Relikwie", ale po rozdziale 21 widać że niezbyt to pasuje... Radiowiec zaproponował "Dary Śmierci", mi osobiście to się bardzo podoba...

Zawiodłem się na epilogu. Liczyłem na 15-20 stronicową opowieść neutralnego narratora o wszystkich bohaterach po kolei - ich dzieciach, zawodzie, pracy itd... A otrzymaliśmy tylko wyrwany z linii czasu malutki fragment dalszego życia Potterów, z którego musimy niemal na siłę wyrywać różne napomknięcia o innych osobach...

Poza tym nie wyjaśniło się dokładnie bogactwo HP. Może chodzi o to, że jego przodkami był ród Peverellów?

Tak czy owak zgadzam się z wypowiedzią estieja:

QUOTE(estiej @ 22.07.2007 18:08)
Jednak jako całość - widać, że to wszystko ma ręce i nogi od pierwszego tomu do siódmego.
*
Z tego, jeśli chodzi o cały cykl, cieszę się najbardziej.. Dlatego warto po "siódemce" przeczytać jeszcze raz wszystkie pozostałe (co oczywiście uczynię), po zrozumieć lepiej niektóre fragmenty.. wink2.gif Bo te książki są zajebiste i tyle! xDD
Ekhm. Przepraszam, poniosło mnie..

Napisany przez: hazel 23.07.2007 03:21

Aaaaaaaaaaaaaa..........

(reszta jutro, jak już przemyślę.)

Napisany przez: Zwodnik 23.07.2007 04:38

No cóż, pewne przekonania musiałem porzucić, ale nie czuję się zrobiony w konia. Myśle, że będzie niejedna okazja by to tego wrócić. Tym czasem na świeżo...Chcę zobaczyć na filmie bitwę o Hogwart. W całości. W wersji bez skrótów i bez reklam. Cały ten fragment szczególnie utkwił mi w pamięci, począwszy od przygotowań. Hogwart, jako bardzo szeroko rozumiana całość, pokazał swoją siłę.

Dwa...fragmenty, które pokazały, że prawie nikt nie jest tak całkiem i głęboko zły. Wątek Stworka to majstersztyk. I te wszystkie mniejsze, jak Scrimgeour który nie zdradził Harrego mimo tortur.

Jeśli chodzi o podsumowanie, jak dla mnie było żałośnie okrojone. I nie chodzi mi tu o epilog. Brakowało mi zwłaszcza ostatecznego podsumowania całej - CAŁEJ historii od początku do końca. Pocięcie jej na fragmenty. Część we wspomnieniach Snape'a, część w rozmowie Harrego z Dumblem, część w czasie pojedynku...nie wiem. Brakowało mi w zakończeniu takiej dłuuugiej, pełnej opowieści. A można ją było zrobić. I wpleść w fabułę tak, by nie było to bezmyślne powtarzanie. Mówiąc banalnie - za mało kartek zostało mi w ręku po śmierci Voldemorta. We wszystkich poprzednich tomach zakończenie było bardziej obszerne. A to przecież finał - ostateczna klamra która spina wszystko (prawie, btw.). Tymczasem tutaj, Voldemort pada - i trzask, wybuch radości, ogólna feta, razem 5 sekund migawki, i pojawiają się napisy końcowe. Brakuje tylko widmowych Dumbledore'a i Snape'a obserwujących Harrego z uśmiechami zadowolenia.

Trupy. No cóż, było do przewidzenia, zarówno przed VII tomem jak i w jego trakcie, że trup będzie słał się gęsto. Ale z jakiegoś powodu już się ich nie czuje. Może to kwestia ilości, może faktu, że Rowling niemal do końca starała się omijać głównych bohaterów. Na Końcu Śmierć Remusa i Tonks - wciśnięta jakby na siłę, żeby nie było za cukierkowo. Oczywiście ani słowa wyjaśnienia. Zgadzam się, że te postacie zostały zmarnowane. Zwłaszcza w kontekście zamiecionego pod dywan wątku ich syna - wspomnianego trzy razy na krzyż, mimo zaszczytu, jaki kopnął Harrego.

I chyba największy niewypełniony wątek - Malfoyowie. Owszem, wylazły ich priorytety. Owszem, Draco okazał się na końcu bardzo ważną postacią. Ale czy tylko ja mam wrażenie, że czegoś tu brakowało ? Nie oczekuję oczywiście nagłego rozkwitu przyjaźni, ale podsumowanie tak...barwnej znajomości jednym kiwnięciem głowy w epilogu...

Zaznaczam jeszcze raz, że to są świeże wrażenia, a nie ocena. Nie podejmuję się jeszcze ostatecznie ocenić ani tomu ani całego cyklu To wymaga jeszcze co najmniej jednego przeczytania, tym razem nie na tempo a na dokładność, i przemyślenia wielu spraw. Na razie wiem tyle, że pewne momenty były cudowne, pewne...hm...a wielu innych po prostu mi zabrakło.

Napisany przez: Ahmed 23.07.2007 05:50

aaaaaaaaaaaaa...
za 3 godziny wstaję do pracy ;-)

Jestem z siebie dumny. Nie przeczytałem ani jednego spoilera, a epilog był wisienką na torcie. Mniam.

Do połowy książki nudziłem się niezmiernie (ponad pół roku spędzone w namiocie? nic się nie dzieje). Plusem były takie smaczki jak 7 Potterów, ucieczka na motocyklu Syriusza. Opowieść Kreachera nic nowego nie wniosła. Zło tryumfuje, zaczynam się niepokoić. Akcja zaczęła się rozkręcać od momentu wprowadzenia tytułowych Deathly Hallows. Motyw ze smokiem efektowny, ale naciągany. Tak samo fartowna ucieczka z posesji Malfoyów. Nie podobały mi się niektóre rozwiązanie wprowadzone przez Rowling. Jednak sama końcówka to już prawdziwy majstersztyk (będąc pewnym, że Snape jest jednak good, JKR przez całą książkę utrzymywała mnie w przekonaniu, że to drań i zdrajca, a jednak moje przeczucia ostatecznie się sprawdziły) - Harry gotowy oddać życie staje przed Voldemortem, świetny rozdział 'King's Cross' i wreszcie CLASH OF THE TITANS.

Albo przeczytałem nieuważnie książkę, albo niektóre pytanie pozostały bez odpowiedzi:
- oczy Lily
- zawód wykonywany przez Potterów
- zamknięty pokój w Departamencie Tajemnic

Jak znajdę znowu czas, to chętnie przeczytam jeszcze raz. Nie chcę się jeszcze żegnać z naszym czarodziejem, który towarzyszy mi już od 7-8 lat. Razem z nim dojrzewałem, z niecierpliwością czekałem na kolejne premiery, wertowałem magiczne fora, śledziłem newsy. To dość znaczący fragment mojego dzieciństwa. Wyleczyłem się z potteromanii (chyba jednak nie definitywnie), obecnie nie fascynuje mnie to aż tak, ale wiem, że z wielką przyjemnością będę wracał do tych książek w przyszłości. Eh...
Rowling odwaliła kawał świetnej roboty.

Napisany przez: Pszczola 23.07.2007 07:33

Właśnie skończyłam czytać (czyli godzinę temu! ile ja pisałam tę notkę? O_o). Ponieważ nie chcę by inne wypowiedzi za bardzo wpłynęły na moją, przeczytam je później. Więc piszę co i jak.

Nie jestem ani trochę rozczarowana. Jestem zadowolona. Bardzo dobrze napisana książka. Trudno było zrobić sobie przerwę w czytaniu. Dzięki pani Rowling! Epilog nie wyjaśniał wszystkiego! Możemy sobie spokojnie powyobrażać resztę! Nadal uważam, że był kompletnie niepotrzebny. No, ale w ten sposób ładnie i bez mdławych scen dowiedzieliśmy się, że Harry uznał ofiarę Snape'a i zaczął go szanować.


...BUHHAHAHAHHA!!! WIEDZIAŁAM, ŻE SIĘ KOCHAŁ W LILY!!! JESTEM GENIALNA!

A tak w ogóle, to chyba wykrakałam tę śmierć Freda. Szkoda, że nie umarł wcześniej (sic!), bo chciałam zobaczyć przemianę Georg'a.

Rozdział "Seven Potters" czytałam w zatłoczonym autobusie.Wyobrażacie sobie reakcje pasażerów, gdy jakaś panicca wybucha niekontrolowanym śmiechem, a chwilę potem jęczy jak na pogrzebie? Hedwig!!! Na bierzmowaniu sobie Jadwiga wzięłam (całkiem niezależnie od Pottera; miałam obsesję na punkcie św.Jadwigi a.k.a Hedvigis Rex Poloniae grubą przed moją manią HP), więc jakoś ta sowa bliska mi była...

Trup naprawdę słał się gęsto. Jeżeli znowu usłyszę jakąś mamusię, jak moją nauczycielkę od polskiego dwa lata temu, że nie może się doczekać, aż przeczyta najnowszą część swojemu 7-letniemu dziecku, nie pupakam w się w czoło, a wybiję pomysł z jej głowy oryginałem w twardej okładce. Mad-Eye był do przewidzenia. Myślałam, że Wormtail będzie miał swoje pięć minut, a nie zduszoną minutę, ale to może i dobrze? Śmierć Dobbiego? Kompletne zaskoczenie. Po przeczytaniu tej sceny, otworzyłam butelkę zachomikowanej żołądkówki. Jak skończyłam czytać została połowa. Po części z emocji,po części z powodu zbliżania się do końca. Zapas przyda się na drugi raz (zacznę czytać, jak się wyśpię).
Spodziewałam się, że albo Remus, albo Tonks umrą, ale żeby oboje? Jak ja ryczałam! Najlepsza śmierć: Snape. Jakimś cudem udało się Rowling nie zrobić z tego kiczu. Praktycznie bez słów i przed (!) wyjawieniem prawdy. A gdyby tam wtedy Harry'ego nie było? Nie sądzę, by Snape mógł spokojnie przejść na drugą stronę... Jakoś tak to Rowling opisała obrazowo, że mam tę scenę przekazywania wspomnień przed oczamu...
Ani przez chwilę w niego nie zwątpiłam. Jakiś rozdział po pojawieniu się łani, olśniło mnie, że to Patronus Snape'a (nic tak dobrze nie rozjaśnia umysłu jak przerwa na obiad). I te łagodne kary za kradzież miecza. Nadzieja!

Kilka opisów było puszczonych. Po co, no po co te słowa Riddle'a z medalionu? Wystarczyły obrazy, urywki zdań, a po co płyciutka przemowa? Wiemy jakie były kompleksy Rona, jego pragnienia. Trochę tu autorka przedobrzyła.
Mogła się też bardziej wysilić nad opisem obsesji Harry'ego Hallowsami (to trudniej przetłumaczyć, niżby się na początku zdawało).
Wiem, że przeznacznie rządzi światem, ale czasem było go trochę za dużo.Przepraszam, ale omal się nie załamałam jak trio natknęło się na ojca Tonks, Deana i resztę. Albo medalion na szyi Umbridge.
I chyba będzie musiała pani Rowling jeszcze raz wyjaśnić zasady działania Fidelusa, bo coś mi się zdaję, że w książce trochę pomieszała... Albo coś mi umknęło.
Ogólnie, te przygody jakoś tak gładko im poszły, ale i oni nie spędzili czasu wśród fajerwerków. O to chyba chodziło?

Ale diadem w tym samym miejscu co ta przeklęta gablota? Wtedy waliłam głową o biurko. Teraz waliłam głową o ścianę! Znowu!

Podobał mi się wątek Dumbledore'a, mimo że na początku sceptycznie do nowych pomysłów autorki podchodziłam, ale jak się wszystko już przeczyta, jest dobrze. Nareszcie jefo postać jest pełna. I prawdziwsza. Ale że tak bez zastanowienia nałożył pierścień? Może sam kamień omamiał tych, którzy go pragnęli?

Zaskoczyła nas kilka razy pani Rowling, ale nawet ta scena między światami po "śmierci" Harry'ego, mimo początkowych obaw, wyszła dobrze.

Ha! Nie puściła wątku Ron-Hermiona! Chwała jej za to! Hermiona była boska. Nic słodkiego, nic łzawego.

Całe szczęście Ginny było mało. Lubię ją, ale może nie w druku. Zazwyczaj sceny z jej udziałem w tych siedmiu częściach, szczególnie w szóstej, były słabe.

Ha! A jednak to Stworek był w jaskini. Ale trochę inaczej wyobrażałam sobie jego rolę. Dobrze wykominowaliście.
Tylko co on potem robił w Hogwarcie?

Niektóre fakty, takie jak R.A.B, brat Dumbledore'a, miłość Snape'a , czy nawet ten Horcrux w bliźnie (cholera, musiałam wstać z łóżka/ w Harrym, nie bliźnie), były dla mnie tak oczywiste, że mało było w końcu...niespodzianek. I za to kocham to forum! Jak człowieka cieszy spełniona rola małego detektywa.

Rowling ma chyba obsesję z tym pojawianiem się zmarłych. Ale nawet jak pojawili się rodzice i przyjaciele Pottera, strasznie to nie raziło.

Cóż, oczy okazały się ważne tylko dla Snape'a. Ale podobno to oczy są źródłem magii. Oczy zawsze są ważne! (i znowu wyszło, że Harry jest tylko trochę ponad przeciętnym czarodziejem,jeżeli chodzi o zdolności...? / wracam do łóżka, potem będę dopisywała, co mi na wątrobie leży)

Trochę żal było, że większość innych wątków, oprócz tego głównego, została pominięta. Choćby wilkołacza natura Billa. Samotnie było. I myślałam, że Lupina będzie więcej. I powiedziałabym mu dokładnie to, co powiedział Harry! Bardzo podobała mi się ta scena.

Dopiero jak akcja przeniosła się znowu do Hogwartu, uderzyło mnie jak bardzo mi go brakowało w opowieści. Kocham Minewrę McGonagall.

Acha. Zdolności pewnej osoby z tego forum do przwidiwania przyszłości w fanfickach przerażają mnie.

Nikt tego nie przeczyta, bo za długie, a ja muszę jeszcze dzisiaj wstać, więc kończę. Chociaż mam ochotę się rozpisać w dziesiątkach nowych lub jeszcze niepowstałych tematach.

Jakoś tak...dziwnie się zrobiło. Nie?

PS. Zastanawiam się ile wesołych yaoifangirls własnie zasiadło do tworzenia fickow Albus/Gellert?

Napisany przez: PrZeMeK Z. 23.07.2007 10:27

Warunki do czytania końcówki miałem okropne - w trzęsącym się samochodzie nad jezioro... dry.gif Ale co tam.

Wspaniała książka, ale jednocześnie bardzo, bardzo dziwna. Zupełnie inna od pozostałych. Chwilami nawet przestawałem wierzyć w to, co czytam, tak to było dziwne. Ale ogólnie jak najbardziej na plus.

Jedna uwaga: czy was wszystkich popieprzyło? Zaczynać od epilogu? O_O
Nigdy tego nie zrozumiem.

Bardzo, bardzo, bardzo podobało mi się Trio i jego samotna wędrówka. To naprawdę chwytało za serce - codziennie nocleg w innym, obcym miejscu, głodowanie, konieczność stania na warcie i noszenia medalionu... (kojarzył mi się z Jedynym Pierścieniem, ale to nie szkodzi). A samotna wędrówka Hermiony i Harry'ego do Doliny Godrika to majstersztyk.
Bitwa o Hogwart... dziwna. Może to kwestia fanfików, ale dziwne wydawało mi się samo założenie ogromnej bitwy o zamek. Dobrze napisana, ale trudno mi się w niej było odnaleźć.
To jednak prawda, że koniec wieńczy dzieło. Wspaniały epilog, może tylko zabrakło mi dopowiedzenia, co z Luną. Trudno. Takiego zakończenia się spodziewałem i takie mnie ucieszyło. Harry zasłużył na to.

Podczas czytania miałem bardzo mieszane uczucia. Z początku baaaaaardzo nie podobał mi się wątek Deathly Hallows. No bo jak to, horkruksy kontra Hallows to jakieś takie prostackie. Ale później ładnie się zakręciło i już było dobrze. Byłem też zszokowany historią Dumbledore'a. Nie spodziewałem się, że Rogling zrobi coś takiego z Albusem i nadal mam wątpliwości, jak teraz patrzeć na tę postać.

Zaskoczyły mnie śmierci Glizdogona i Snape'a, a raczej to, jak do nich doszło. Kto by pomyślał?

Wątek Lupina i Tonks... Zaskakujący poniekąd. Mam lekkie poczucie "oszukania", ale wybaczalne.
Harry horkruksem! Nie chciałem wierzyć, a jednak! Ge - nial - ny był cały rozdział po obejrzeniu wspomnień Snape'a. Spotkanie Harry'ego z rodzicami, Syriuszem i Lupinem... Kiedy zapytał: "Czy to będzie bolało?", miałem łzy w oczach. Nie pierwszy i nie ostatni zresztą raz.

Jestem nieco skołowany, niektóre rzeczy nadal nie poukładały mi się w głowie, ale Rowling mnie nie zawiodła. Zakończyła to tak, że nie chcę już kolejnych części.

Coś czuję, że długo będziemy dyskutować.

Napisany przez: patix 23.07.2007 11:32

No i za nami siódma książka. Jakoś nie mogę uwierzyć, że to już ta ostatnia... Żeby jeszcze ta encyklopedia, bo jakoś chyba nie dam sobie z tym rady.
Snape jednak dobry; z pewnością się tego nie spodziewałam. Ale to było cudowne zaskoczenie i chciałabym częściej mylić się w taki sposób. Nie okazał się tchórzem, ale the bravest man. Jo jest genialna; przez cały czas zwodziła, poddawała w wątpliwość lojalność Snape'a wobec Dumbedore'a i Zakonu (zwłaszcza po ucieczce Snape'a z Hogwartu - tak BTW przy rozdziale THE SACKING OF SEVERUS SNAPE spadłam z łóżka na sam widok nagłówka), a na końcu niespodzianka (przynajmniej dla mnie; wiem, większość spodziewała się Snape'a po stronie dobra). Snape - a dokładniej jego zdeterminowane przez uczucie do Lily działania - wręcz okazał się dobry do bólu zębów, ale kto miałby coś przeciwko...
Jo pokazała bardziej ludzką twarz Dumbledore'a - już nie hmm... człowiek-ideał(?)... dobro w ludzkiej skórze(?)... jakoś tak słów nie znajduję. W każdym bądź razie Dumbledore stał się taki prawdziwy; Dumbledore poszukujący Deathly Hallows, Dumbledore opuszczający rodzinę, rozgoryczony Dumbledore... W poprzednich książkach Jo wyrzeźbiła postać dyrektora jak idealny posąg, bez skazy. A teraz tchnęła w niego życie.
Jeśli chodzi o postacie poboczne - Rita niezmiennie wkurzająca, Dudley i jego I don't think you're a waste of space - wspaniałe (myślałam, że coś jeszcze będzie o Dursley'ach, a tu nico - Vernon Dudley się nie liczy), Moody - nie przypuszczałam, że będzie mi brakowało jego Stała czujność!, Stworek - brak słów, Irytek - pojawił się raptem dwa razy, ale był wspaniały; Percy - jakoś tak lekko zrobiło się mi na sercu, gdy znalazł się w Hogwarcie 'I was a fool!' Percy roared, so loudly hat Lupin nearly dropped his photograph. 'I was an idiot, I was a pompous prat, I was a - a -'
'Ministry-loving, family-discowing, power-hungry moron' said Fred.
Percy swallowed.
'Yes, I was!'

To jeden z moich ulubionych fragmentów.
A jeśli chodzi o samego Freda... to był największy szok; audycje radiowe z Lee Jordanem były wspaniałe, niesamowity humor bliźniaków, a potem koniec. Brrr... Okropieństwo. Co na to Weasley'owie? Co na to sam George? Co z Czarodziejskimi Dowcipami Weasley'ów? Wiadomo - były też inne ofiary - Lupin, Tonks, Zgredek, Scrimgeour, Hedwiga, wspomniany już wcześniej Moody i kilku innych. Ale Fred?!! Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
A na końcu kolejna niespodzianka - Harry musi zginąć, chociaż tyle osób oddało za niego życie... A potem znowu zakręt. Rowling jest mistrzynią takich slalomów.
Tyle rzeczy nasuwa się na myśl, że trudno w tym chaosie coś wyłapać. Poświęcenie Rona i Hermiony - Ghul i Australia, zagadkowy testament Dumbledore'a (i znowu: wszystko zależy od punktu widzenia). A został jeszcze Crabbe, Ollivander, Gryfek, Luna i ojciec, Neville, Weasley'owie, Aberforth, Trelawney i jej latające kule!
Myślę wykrzyknikami.
Jak napisał Przemek, medalion w istocie kojarzył się z Pierścieniem, wędrówką Froda, itd. ale równocześnie ksiąka jest różna od WP, inna od pozostałych HP, wspaniała, ale nietypowa. Może dlatego, że akcja nie działa się w Hogwarcie? Może z powodu bezpośredniego poruszenia problemu... nie, nie... raczej istoty śmierci? Fakt faktem, że kilkukrotnie sprawdzałam, czy na pewno mam w rękach siódmego Pottera. Może to jednak "Deadly Hallows"?
Cieszę się, że na parę tygodni zniknęłam kompletnie z Internetu. ZERO SPOILERÓW! Nie czytałam epilogu. Wszystko było dla mnie nowe i świeże, mimo że część teorii okazała się prawdziwa - szczególnie ta tak oczywista, że w większości ją wykluczyliśmy - Harry jest Horkruksem. Poobgryzałam wszystkie paznokcie, czytając jak Harry dowiaduje się, że jest Horkruksem, jak idzie na spotkanie z Voldemortem, jak otwiera znicza i pojawiają się jego bliscy... o mało nie umarłam ze stresu, bo nie czytałam epilogu. Co przeżyłam, to moje.
Zakończenie doprawdy sielankowe... tak sobie liczę epilog miał miejsce w 2018?

QUOTE(owczarnia @ 22.07.2007 07:41)
Ale książka w pełni odpowiada moim oczekiwaniom, a nawet więcej. Jest po prostu świetna - idealnie wyważona pod kątem wątków, retrospekcji, wspomnień, wyjaśnień, wszystkiego. Niemożliwe do przewidzenia zwroty akcji, zawrotne momentami tempo, a jednocześnie tak wiele dbałości o to, by pospinać wszystkie te luźne sznureczki wypuszczone w poprzednich tomach. Niemal co pięć minut człowiek robi "ach!" i łapie się za twarz wink2.gif...

Pod tym podpisuję się rękami i nogami. smile.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 23.07.2007 12:49

Poczytałem forum Mirriel i byłem w szoku. Tam stężenie negatywów na kilobajt tekstu jest zastraszające. Ale wiem jedno: oni przeczytali za dużo fanfików. No przepraszam, ale oburzać się na miłość Snape'a do Lilly, bo jest OCZYWISTA I OPISANA W TYSIĄCU FANFIKÓW? O_o

Niech mi ktoś ponarzeka na epilog. Niech mi ktoś zacznie jęczeć, że hollywoodzki, że przesłodzony i że beznadziejne zakończenie. To nie wina Rowling, że szczęśliwe zakończenia już się opatrzyły. Więcej, chwała jej za to, że zrobiła tak "oklepany" ruch, bo właśnie DZIĘKI TEMU pokazała, że robi wszystko po swojemu. Zakończenie było wszystkim czego potrzebowałem - wiedza, że najważniejsi bohaterowie są tak szczęśliwi, jak na to zasłużyli, a resztę dopowie wyobraźnia.

Ta książka jest niemożliwa do zekranizowania. Choć i tak to zrobią.

Napisany przez: Ginnusia 23.07.2007 13:02

O, to na Mirriel też? Bo na TNie jest to samo, książka podoba się tam dwóm osobom, z czego jedną jestem ja. Padł tam tekst, żeby Rowling pisała lepiej "Historię Hogwartu" i nie przeszkadzała więcej autorom ff. Piękne, nie?

Napisany przez: PrZeMeK Z. 23.07.2007 13:17

Cudne. Wiemy przynajmniej, że najwyraźniej jej książki (przy całym szacunku dla niej, nie jakieś "genialne"), są jednak zbyt trudne dla większości polskich fanów.
A może to chodzi właśnie o to, że nie trafiła w wyobrażenia? Ja tak miałem z szóstką, ale już mi przeszło. Pewne rzeczy trzeba zrozumieć.

Częściowo działają chyba takie głupie schematy:
szczęśliwe zakończenie - banalne zakończenie
główny bohater żyje - powieść to maszynka do produkowania kasy
ginie Snape/Dumbledore/Lupin - nie miała co wymyślić i chciała zaszokować
dużo akcji - zapycha książkę
rozmyślania czy przestoje - niepotrzebnie przedłuża

i tym podobne. Trudno mi to pojąć. Zrozumiałbym, gdyby proporcje negatywów i pozytywów były mniej więcej 50:50, ale to już przesada.

Jak ja kocham to forum. smile.gif

Napisany przez: Mione 23.07.2007 14:17

Telepatia jakaś czy co? Po poście Owczarni miałam napisać, że jeśli zniesmaczyły ją wypowiedzi na TN powinna zerknąć na forum Mirriel tongue.gif
Arogancja tych ludzi zwala z nóg. Siódmy tom nie jest idealny i ( Przemek nie bij!) nadal uważam, że epilog to kicz nieziemski, ale książka jako całokształt wywarła na mnie pozytywne wrażenie.
Nie mam nic przeciwko ff ( choć nie czytam prawie żadnych w fandomie HP- nie interesują mnie po prostu) ale niektórzy mają zwyczjnie nasrane do łba. W pewnym momencie zaciera im się granica między książką a fanficami i dochodzi do sytuacji, że już nie wiedzą kim dana postać jest w kanonie, bo stworzyli sobie jakiś tam obraz na podstawie setek przeczytanych w sieci opowiadań. Spędzają godziny przed monitorem ślęcząc nad setkami opowiadań z parami typu Snape&Harry w roli głównej, a potem się dziwią, że to co dostali od Rowling jest "dziecinne" i "przewidywalne". To najprawdopodobniej największy w sieci fandom z tysiącami ff i jeszcze większą ilością dyskusji- ktoś kiedyś w końcu musiał wpaść na rozwiązanie wielu zagadek autorki i ona nie ponosi za to żadnej winy.


Napisany przez: Zwodnik 23.07.2007 14:25

Dla mnie bardzo wymowny jest fakt, że większość z tych "fanów" książkę poznało w formie PDFa.

I macie rację, tym ludziom zaszkodziły FFy. Wyprodukowali sobie swoje wizje, swoje wyobrażenia a tu bęc - Jo miałą czelność napisać to inaczej Ba, napisać to tak, jak było w kilku fanfikach ale nie tych, które im się podobały ! Skandal po prostu. A. No i jak ona śmiała zabić xxx !!! Przecież powinna była zabić yyy...ech...

Napisany przez: Yavanna 23.07.2007 14:35

Uch, skończyłam, ledwo widzę na oczy, ale było warto.

Nie spodziewałam się tak dobrej powieści po przeczytanym wcześniej epilogu, ale kiedy wreszcie skończyłam czytać wszystko nabrało sensu, wszystko zaczęło do siebie pasować. Nie mogłam oderwać oczu od lektury, tak mnie wciągnęło. Czasami Rowling przesadzała z "cudami" (np. ucieczka z Malfoy Manor albo z Gringotts, jak to wspominali moi poprzednicy), ale końcówka nadrobiła wszystko. Walka w Hogwarcie była wręcz epicka, niezwykła, brak mi słów, by to określić. Rozpłakałam się w momencie śmierci Snape'a, kiedy ten mówi do Harry'ego "Look at me". Biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej, będąc bardzo niecierpliwą osobą poprzeglądałam książkę w poszukiwaniu co smakowitszych kawałków i oczywiście przeczytałam wspomnienia Severusa, słowa te, przy pierwszym czytaniu być może niezrozumiałe, nabrały dla mnie smutnego sensu. Nigdy nie lubiłam Snape'a, bo Rowling ustawicznie przedstawiała go jako skończonego bydlaka, ale teraz zaczynam pałać cieplejszymi uczuciami, nabierać szacunku i zrozumienia do Mistrza Eliksirów. Chociaż jego miłość do Lily była w pewien sposób samolubna (ale jednocześnie prawdziwa), chciał tylko jej dobra, nie obchodzili go jej mąż i syn, to jednak zawsze ochraniał Pottera.

Ach, no i ostateczne spotkanie face-to-face Harry'ego i Voldemorta. Rowling po V tomie nie zostawiła wątpliwości: albo Voldemort zabije Harry'ego albo Harry jego. Tertium non datur. Któryś z nich musi zostać mordercą. A jednak znalazła drogę, by ze swego głównego bohatera nie uczynić zabójcy. I to mi się bardzo podobało! smile.gif

Nie podobało mi sie spłycenie postaci Ginny. Była ona jakaś bezbarwna. Mało się pokazywała, ale może to i lepiej?

Wielki plus za postać ciotki Muriel! Pokochałam kobietę od jej pierwszych słów.

Zastanawia mnie jedno. Może przeoczyłam to w trakcie czytania, ale nie sądzę by coś takiego mi umknęło. O ile wiem miecz Gryffindora (ten prawdziwy) stał się własnością Griphooka (w polskiej wersji to chyba był Gryfek?) po skoku na Gringotts. Jak w takim razie znalazł się on w posiadaniu Neville'a? Czy może miecz, którym Neville zabił Nagini był tą fałszywką?

Wątek z różdżkami pokręcony, ale bardzo mi się podobał. Także fakt, że Rowling porozwiązywała prawie wszystkie zagadki. Wiemy już co nieco o Grindelwaldzie, o tożsamości Szarej Damy i Krwawego Barona, wiemy o Aberforthie i historii rodziny Dumbledore'a, czyli o rzeczach, które przez wszystkie tomy wydawały się być bagatelizowane i zdawało się, że nigdy nie poznamy ich rozwiązania.

Wątek Deathly Hallows wydawał mi się na początku trochę idiotyczny, bo po co to wprowadzać jak mamy wątek Horcruxów w pełni. Ale potem wszystko się na szczęście ułożyło.

Ogólnie jestem zadowolona, nawet epilog nie wydaje się taki straszny w kontekście całości ;P

QUOTE(Ahmed @ 23.07.2007 05:50)
Jak znajdę znowu czas, to chętnie przeczytam jeszcze raz. Nie chcę się jeszcze żegnać z naszym czarodziejem, który towarzyszy mi już od 7-8 lat. Razem z nim dojrzewałem, z niecierpliwością czekałem na kolejne premiery, wertowałem magiczne fora, śledziłem newsy. To dość znaczący fragment mojego dzieciństwa. Wyleczyłem się z potteromanii (chyba jednak nie definitywnie), obecnie nie fascynuje mnie to aż tak, ale wiem, że z wielką przyjemnością będę wracał do tych książek w przyszłości. Eh...
Rowling odwaliła kawał świetnej roboty.
*


Mi także przeszła już silna potteromania, ale te książki są częścią mojego życia czy tego chcę czy nie chcę. Mam do nich silny sentyment i na pewno będę je w przyszłości poczytywać. Nie można ot tak wymazać wszystkich emocji związanych z ich lekturą, z czekaniem na kolejne tomy i filmy, z całą tą euforią. Zawsze gdzieś tam w głębi będę cichą fanką książek o Chłopcu, który Przeżył smile.gif

Tak przeczytałam, co piszecie o ludziach, którzy naczytali się fanficków i są zawiedzeni. Dobrego mam nosa, że nie czytam żadnych ;P Przez to nic nie wydaje mi się wtórne, powtórzone i bezsensowne, a cieszę się lekturą i nie narzekam, że "bywają lepsze ff-y" od "Deathly Hallows".

Napisany przez: Ania* 23.07.2007 15:39

A ja się spotykam w temacie spojlerowym na Mirriel z dobrymi opiniami, ale może jestem ślepa ;p Ludzie są zaskoczeni, ale generalnie książka się podoba przecież.

Napisany przez: Pszczola 23.07.2007 16:20

Dlatego nie lubię ff niezakończonych serii. Mieszają w głowie, a czasami odbierają prawdziwemu autorowi prawo do swoich postaci. Przynajmniej w głowach zafascynowanych czytekników ficka. Ale teraz, po zakończeniu serii, mają ogromne pole do popisu! Dziewiętnaście lat.

Yavanna, miecz sam wybrał komu chce służyć. Podobnie jak np. różdżki wybierają pana. Miecz był oryginalny. Inaczej Nagini by pewnie tak łatwo nie zginęła. Podoba mi się, że to akurat Neville zrobił. Zniszczył ostatniego Horcruxa ten, który teoretycznie mógł stać na miejscu Harry'ego.

Może dlatego, że tyle nowych wątków okazało się w historii ważnych, a te stare przewałkowane zostały na forum, całość przeczytałam bez większych emocji. Proszę mnie źle nie zrozumieć, u mnie emocje wyrażane są w dość dziwaczny sposób, z których najmniej rzucającym się w oczy jest kopanie powietrza przy akompaniamencie nieartykuowanych dźwięków. Niemiej jednak nie mogłam oderwać od lektury oczu, a gotowało się raczej coś pod powierzchnią skóry. Podniecać można się nawet kiepskim filmem czy komiksem. Tutaj sam sposób przedstawieni akcji, zdolności literackie autorki były przyjemnością. Podobno przyjemności nieintensywne są przyjemnościami wyższymi. I całkiem się z tym poglądem zgadzam. Ponieważ pani Rowling nie zepsuła, moim zdaniem, żadnego wątku dotyczącego bohaterów w tej części (niektóre ominęła, ale dzięki temu nie tupiemy nóżką, że coś poszło nie tak), więc dusza ma uspokoiła się, lecz śmierć Severusa do mnie wraca. Ile ten człowiek musiał wycierpieć. Ciąży mi jego śmierć, a jedocześnie wiedziałam, że nie może przeżyć. Odtwarzam sobie jego życie, próbuję wyobrazić cierpienie. Nie przeczytam od razu ostatniej części drugi raz, jak to zrobiłam z częścią VI, ale zacznę od V, a raczej od końcówki IV i dojdę do końca. Przyznajcie, DH nie jest lekturą lekką, którą przyjemnie czytać do poduchy. Żeby lepiej zrozumieć najważniejszę wątki, a przede wszystkim postać Snape'a i uczucia jakie żywił do Harry'ego, trzeba zacząć czytać wcześniej. Przeczytałabym całą serię, ale śpieszno mi do ponownej lektury DH.
Nie sądzę, żeby w ogóle Severus nie przejmował się losem Harry'ego, że chronił go tylko ze względu na Lily. Pawnie długo tak było, aż do lekcji Oklumencji, podczas których widział bolesną przeszłość chłopca, a potem ta fascynacja książką do eliksirów... Pewnie do końca Pottera nienawidził, ale nie mógł odrzucić faktu, że tak naprawdę byli do siebie podobni. Ach, to "Look at me" i mnie wprawiło w stan trzęsawki.

Naprawdę czytało się to jak dobrą fantastykę. Zupełnie nie jak Potter dla dzieci.

Napisany przez: owczarnia 23.07.2007 17:31

QUOTE(Mione @ 23.07.2007 14:17)
Po poście Owczarni miałam napisać, że jeśli zniesmaczyły ją wypowiedzi na TN powinna zerknąć na forum Mirriel  tongue.gif
*


Z dumą oświadczam, że na tym forum mam bana cheess.gif.

Oczywiście mogę tam wejść w każdej chwili, jeśli zechcę, ale czy długo będę musiała tłumaczyć, dlaczego nie mam na to najmniejszej ochoty wink2.gif?...

Napisany przez: Mione 23.07.2007 19:21

QUOTE
Z dumą oświadczam, że na tym forum mam bana


Uh uh...a co zrobiłaś, co zrobiłaś? wink2.gif

Napisany przez: owczarnia 23.07.2007 19:28

Ośmieliłam się podpaść Pani Głównodowodzącej...

Napisany przez: Skaterin 23.07.2007 19:40

QUOTE
Cudne. Wiemy przynajmniej, że najwyraźniej jej książki (przy całym szacunku dla niej, nie jakieś "genialne"), są jednak zbyt trudne dla większości polskich fanów.


Ja to odczuwam inaczej.
Wedlug mnie Rowling nie tylko przechodziła przez etap dorastania swojego bohatera, ale także wraz z nami dojrzewała do każdej kolejnej części, liczyła na fanów, że stopniowo zagłębiając się w kolejne tomy będą bardziej dojrzali i spokojni wobec nastepnych, więcej pojmą.
A tu bęc. Niektórzy powinni poczekać kilka dobrych lat, zanim wezmą do rąk tę książkę. A przynajmniej tomy 5 wzwyż.

Ośmielę się stwierdzić, a raczej porównać, HP do Małego Księcia.
Na każdym stopniu drabiny życia odbieramy ją inaczej, i zagłębiamy się bardziej w siebie, niż w książkę.
Niektórym po prostu brak dojrzałości i na dodatek nadmiar internetu zaszkodził.

P.S: rozumiem, jak ktos sie nie zgadza, ale nie biczujcie mnie tu od razu.

Pozdrawiam,
Iza. smile.gif

Napisany przez: Majoko 23.07.2007 20:11

Odwodniona i zmęczona, po dwóch dniach całkowitego odłączenia się od świata, skończyłam wreszcie Harry'ego.

I jestem pod ogromnym wrażeniem ^^".
Pani Joasia odwaliła kawał dobrej roboty. Niektóre fragmenty co prawda trochę nazbyt mi się dłużyły, ale momenty, w których szczęka opadała mi do podłogi wielce mi to wynagrodziły.

Snape... cry.gif.
Wzruszyłam się przeogromnie przy fragmencie jego śmierci, ale... ale to było naprawdę dobre zakończenie jego... potterowskiej kariery biggrin.gif.

Na szczęście nie zaczęłam od epilogu, jak to uczynili niektórzy; spodobał mi się średnio, ale koleżanka mi powiedziała, że Joasia zrobiła to dlatego, żeby nikt jej potem nie osądzał, że ma w zanadrzu napisanie kolejnej części.
O ile któregoś dnia nie stwierdzi, że warto pisać cokolwiek o szczęśliwym życiu rodzinnym Harry'ego i Ginny XD.

Jedyne, czego nie wybaczę Rowling to śmierć Hedwigi XD.
To było moim zdaniem strasznie bezsensowne, jak śmierć Remusa i Tonks.

Napisany przez: Mione 23.07.2007 20:48

A jak wam się podoba ten rysunek? tongue.gif

http://ac1d6urn.livejournal.com/100586.html?

Napisany przez: Skaterin 23.07.2007 20:53

Boskie. wink2.gif

Napisany przez: hazel 23.07.2007 21:00

Skończylam czytać już w nocy, ale postanowiłam wstrzymac się z jakimkolwiek komentarzem, do czasu aż ochłonę z pierwszych emocji. Niewiele to pomogło.

Na pewno Deathly Hallows będzie od tej pory moim ulubionym tomem z serii. Na pewno ksiązka jest najbardziej dojrzała, pełna zaskakujących zwrotów akcji, nowych pytań i odpowiedzi.

Cieszę się, że Rowling zrezygnowała z dotychczasowego schematu - powolnego rozwijania akcji aż do punktu kulminacyjnego. DH zaczyna się od ataku śmierciożerców, z potem jest jeszcze ciekawiej. W przeciwienstwie do wielu czytelników, z których opiniami się spotkałam, nie mam zastrzeżeń do skoncentrowania uwagi na Harrym, Ronie i Hermionie, wręcz przeciwnie, bardzo dobrze czytalo mi się fragmenty, w ktorych byli odizolowani od świata zewnętrznego pośrod lesnej gluszy, zmuszeni do podejmowania dzialan na własną rękę, bez pomocy z zewnątrz.

Podoba mi się też przemiana, jakiej ulegli bohaterowie. Widac to głównie na przykładzie Rona - nie jest już dziecinny (bo taki mi się wydawał we wszystkich poprzednich częsciach, z tym swoimi fochami i zazdrością), co widac doskonale pod koniec książki - pomimo nienawiści do Malfoya ratuje mu życie i nie ma z tego powodu jakichś wyrzutow sumienia. Harry tez ulegl przemianie, a rozdział, w którym szedł na spotkanie Voldemorta, wiedząc, że zginie, to najbardziej poruszający fragment książki. Postawa Hermiony tez jest godna uwagi - widać jak daleką drogę przeszła od zakompleksionej kujonki, zalamanej z powodu uwag Malfoya. Bez niej nic by się nie udało.

Od kiedy zobaczyłam amerykanską okladkę ze smokiem, miałam wątpliwości co do tego, jak takie wydarzenia zostaną wplecione do fabuły. Ale joaśce się udało zrobic to po mistrzowsku. Nawet mi nie przeszkadza, że lekko niewiarygodnie.

Pomyliłam się co do Snape'a. Ale nie rozpaczam, jak ktos już napisał, dobrze byłoby mieć tylko takie niespodzianki.

Jedyne, do czego mogę mieć (i mam biggrin.gif) zastrzeżenie, to epilog. Wolałabym jakieś konkretne wieści, o tym co się stało od razu po pokonaniu Voldemorta, niz jakieś kij wie co z Albusem Severusem w roli prawie-że głownej.


Napisany przez: matoos 23.07.2007 21:39

Skończyłem czytać kilka godzin temu i powiem jedno. Warto było wydać kasę na tę książkę. I warto było czekać tyle czasu na zakończenie sagi.

I gdzie Katon, sporo z alchemicznego wywodu się sprawdziło tongue.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 23.07.2007 22:22

QUOTE
Ośmielę się stwierdzić, a raczej porównać, HP do Małego Księcia.
Na każdym stopniu drabiny życia odbieramy ją inaczej, i zagłębiamy się bardziej w siebie, niż w książkę.

Hedwigo - aż do takiego porównania bym się chyba nie posunął, ale niewątpliwie masz rację. To normalny i zdrowy objaw. Choć z przykrością muszę stwierdzić, że od czasu części piątej (gdzie pełno było narzekań na "Pottera - rozwydrzonego gówniarza") część czytelników zatrzymała się na nierzbyt dojrzałym etapie. Żeby była jasność: nie mówię o negatywnej ocenie książek, bo do tego każdy ma prawo, tylko o części absurdalnie negatywnych opinii.

Hazel - mnie również spędzenie większości czasu z Triem bardzo odpowiadało.

A Neville jako przywódca GD, w ogóle sama rola GD jako ruchu oporu... Na coś takiego czekałem od piątego tomu. Uwielbiam ten wątek.
Zaś Luna wystąpiła w ilości chyba zupełnie mnie zadowalającej. Jej pokój też był uroczy.

Napisany przez: anagda 23.07.2007 23:22

Zaczynając czytać, czułam się jakbym czytała średniej jakości FF. Te całe przetransportowanie Dudleyów (mogła coś później też napisać), zupełnie nie kanoniczny Dudley... Tragedia... Ale tak gdzieś od trzeciego rozdziału zaczęło się rozkręcać. Nie wiem po cholere zabijała Hedwigę. Podobnie uśmiercenie Tonks i Lupina nie miało nic na celu (no chyba, żeby pokazać że kolejny chłopiec został osierocony jako niemowlę). Nie podobały mi się te zagmatwania z różdżkami. Znaczy się może nie tyle, co nie podobały, co po prostu z lekka wkurzały. Kto komu, dlaczego i po co zabrał, oddał, ukradł... Wiem, że to było bardzo ważne, ale jakoś mnie to nie przekonało...

The next: nie odżałuje śmierci Freda... Bardzo lubiłam bliźniaków, ale razem. A nie sam George (na dodatek wybrakowany przez Snape`a). Szkoda mi Zgredka (aczkolwiek zginą mężnie). Wspaniała postawa Stworka. Dobrze czułam, że jednak będzie "dobry", tzn. ze uzna Harry`ego za swojego pana (choć myślę, że jedynym panem, któremu był do końca wierny, to jednak sławetny i nieodgadniony R.A.B.).

Najgorszą jednak rzeczą, której nie podaruję Jo, to sposób w jaki uśmierciła Snape`a. To, że miał zginąć to było wiadome na 100%. Ale tak? No jak w "pachnidle"... Zeżarty przez węża... No, może nie dosłownie... Nie mówię tu o jakiś heroicznych czynach w stylu obronienia Harry`ego własnym ciałem, czy wielkiemu pojednaniu. No, ale w ten sposób... Nie ładnie pani Rowling, nieładnie...

No to może teraz co było ciekawe?
Po pierwsze rozwiązanie sprawy horkruksów. Jakaś cząstka mnie próbowała dojść do głosu, że jednak Harry jest horkruksem. Może nie do końca chciało mi się w to wierzyć, ale większego wrażenia podczas czytania książki to na mnie to nie zrobiło.
Miłość Severusa do Snape. No po prostu wiedziałam, że ot tak na słowo, to Dumbledore by nie zaufał śmierciożercy. Good for Jo.
No, to że dobry Snape był dobry, to nawet przez chwilę nie wątpiłam. Ale aż mi kopara opadła, jak w myślodsiewnej Mistrz Eliksirów wyczarował patronusa. Silver doe. Tak jak Lily.
Podobała mi sie akcja w Hogwarcie, kiedy wszyscy, zarówno stara Armia Dumbledorea jak i Zakon Feniksa oddali się jakby pod rozkazy Harry`ego.
Czuję jednak lekki niedosyt, że nie było tak na dobrą sprawę ostatecznego pojedynku między Potterem, a Voldemortem. Mogłoby być ciekawie. No nic, to przeżyję smile.gif

No, i plus za humor. Wiadomo, że Polkowski zrobi swoje i na pewno niektóre fragmenty przetłumaczy tak, że zachowując sens po polsku będą śmieszniejsze (ale nie wiem jak ma zamiar przetłumaczyć, jak Molly krzyczała do Bellatrix "not my daughter, you BITCH".

Zastanawia mnie tylko, dlaczego pani Rowling tak się skupiła na tych hallowsach, skoro w gruncie rzeczy nie odegrały większej roli w książce. Oczekiwaliśmy fabuły kręcącej się wokół horkruksów. I tylko nich. A wyszło nieco inaczej.

No, podsumowując: książka ciekawa. Tego zaprzeczyć nie można. Jednak z ceną, czy jest lepsza czy gorsza od poprzednich wstrzymam się trochę. Jestem na "świeżo" po przeczytaniu i musze to sobie troche wszystko poukładać. Zapewne nie wyłapałam wielu "smaczków", na co nie pozwoliła mi aż tak dobra znajomość angielskiego. Jednak cieszę się, że spróbowałam przeczytać (i jak myślę z całkiem niezłym rezultatem) i nie muszę czekać pół roku by znając już wszytkie spoilery czytać DH smile.gif


PS. I co, jaki teraz tytuł? Ja obstawiam Relikty Śmierci wink2.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 23.07.2007 23:33

QUOTE
No, i plus za humor. Wiadomo, że Polkowski zrobi swoje i na pewno niektóre fragmenty przetłumaczy tak, że zachowując sens po polsku będą śmieszniejsze (ale nie wiem jak ma zamiar przetłumaczyć, jak Molly krzyczała do Bellatrix "not my daughter, you BITCH".

Zapewne będzie to brzmiało: "Nie moja córka, ty podła kobieto!" tongue.gif
A humor był świetny. Ron zwłaszcza się wybił. Bardzo go polubiłem.
QUOTE
Zastanawia mnie tylko, dlaczego pani Rowling tak się skupiła na tych hallowsach, skoro w gruncie rzeczy nie odegrały większej roli w książce. Oczekiwaliśmy fabuły kręcącej się wokół horkruksów. I tylko nich. A wyszło nieco inaczej.

Myślę, że Hallows miały spełnić podobną rolę jak książka Księcia w szóstym tomie - pokazać z jednej strony "inną stronę" niektórych postaci (Snape, Dumbledore), a z drugiej strony dawać możliwość wyboru, który miał świadczyć o Harrym. W HBP Harry zaufał Księciu, a nie zaufał Snape'owi, co pokazało jego nieostrożność i pochopność osądów. W DH Harry wybrał horkruksy zamiast Hallows - pokazał w ten sposób, że dojrzał i że nie boi się śmierci (nie musi szukać władzy nad nią).

Napisany przez: anagda 23.07.2007 23:46

Może i masz rację smile.gif
A co do humoru, to rozbroił mnie fragment o snape-kształtnej dziurze w oknie biggrin.gif

Aha (teraz se bede powoli wszystko pewnie przypominać). Podobała mi sie ta opowiesć trzech braci. Rowling chyba chciała nam pokazać, że w każdej bajce znajduje się choć źdźbełko prawdy smile.gif
Historia Dumbledora też była niezła. W końcu się wydało, że nie był on tak kryształową postacią, na jaka był kreowany przez wszystkie dotychczasowe ksiażki.

Aha. No i oczywiście sławetny epilog. No tutaj to szkoda gadać... Niech i by było to całe 19 lat później. Ale po jakiego wciskać tam tego "Albusa Severusa"?!? I na dodatek "najodważniejszego czarodzieja":D

Nic tylko się śmiać.

Albo płakać.

Kto co woli.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 23.07.2007 23:57

Specjalnie przeczytałem epilog po raz kolejny i podoba mi się tak samo. Promyk słońca na zakończenie - króciutki i słodki (tak, Albus Severus też). Zdania nie zmienię.

I trzeba przyznać, że Rowling zrobiła fanom piękny prezent. Nie tylko nie zamknęła możliwości pisania fanfików - ona nas tym epilogiem wręcz namówiła, by to robić. smile.gif
Cała Jo.

Napisany przez: anagda 24.07.2007 00:01

No ja nie wiem jak można po TAKIM epilogu napisac jakiś FF (o dlaszych losach oczywiście) biggrin.gif

No mi się ogólnie rzecz biorąc epilog niezbyt podobał. Aczkolwiek trzeba przyznać, że jako zakończenie całej serii ujdzie...

Napisany przez: PrZeMeK Z. 24.07.2007 00:06

Nie o losach Tria i Neville'a. Ale wszystkie pozostałe postacie, te dziewiętnaście lat pomiędzy i te wszystkie lata po aż błagają o wypełnienie.

Napisany przez: anagda 24.07.2007 00:42

QUOTE(PrZeMeK Z. @ 24.07.2007 01:06)
Nie o losach Tria i Neville'a. Ale wszystkie pozostałe postacie, te dziewiętnaście lat pomiędzy i te wszystkie lata po aż błagają o wypełnienie.
*



Hm... No nie wiem... Co by miała opisywać? Jak Harry ożenił się z Ginny i w jaki sposób na świecie pojawił się np. mały Albus Severus? Nie... Jakoś tego nie widzę.

Napisany przez: Katon 24.07.2007 01:02

Well. Done.

Kilka zdań refleksji. Bez odnoszenia się do tej czy tamtej teorii, bo jakoś mi się to teraz wydaje odległe. Alchemii nie uniknę i unikać nie chcę. Według mnie wszystko zagrało jak miało zagrać. Może nieco inaczej zaaranżowane. Ale została furtka dla niedowiarków i zostanie na zawsze. Dobrze. Nie będę snuł szczegółowych wywodów. Wystarcza jedna scena. Rubedo następuje tylko raz. Kiedy Harry podczas złotego świtu w domu Billa i Fleur osiąga swoją własną Kwintesencje. Scena w sumie dyskretna, ale nie wiem czy nie najważniejsza w książce.
Nie wiem czy nie za mało mówi się o samych Deathly Hallows. A tu Rowling wywiodła wszystkich w pole i zrobiła to wspaniale. Zachwycający swoją klasycznością wątek. Największa wisienka na torcie. Czapki z głów.
Zakończenie (nie epilog, o tym dalej) ociera się o geniusz. Droga na śmierć, dobrowolne wydanie się w ręce wroga za przyjaciół i powrót do życia by zwyciężyć. Nasłucham się jeszcze, że to historia Ozyrysa. I Odyna. I Bóg wie kogo tam jeszcze. Ok. Może. Pozostane przy innym odnośniku. Stara opowieść i stary symbol, a jednak poprowadzony pięknie. Śmiało i ostrożnie jednocześnie. Porażające. Nie spodziewałem się aż tak misternego zakończenia.
Zburzenie mitu Dumbledore'a by odbudować go i zburzyć do szczętu by wskrzesić piękniejszy niż dotąd - nie mam pytań. Jeden z bardziej fascynujących wątków.
Epilog. Nie wiem. Marzyłem o klasycznym. Bardzo w trzeciej osobie. Reporterskim, a jednak bardziej poruszającym. Spokojnie opowiadająym w kilku zdaniach kto z kim i jak. Troszeczkę gorzkim. Ten wcale nie jest tandetny. Ale nie dorównuje zakończeniu. A to jednak wada. Niewielka na szczęście.
Smutno mi było kiedy zginął minister. Tylko mnie jednemu?
A na grobie oka Moody'ego Harry postawił krzyż. Ciekawe złamanie pewnej żelaznej zasady JKR. Nie bardzo przypadkowe zapewne.
Dobranoc. Jutro więcej i bardziej szczegółowo.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 24.07.2007 09:58

Mam tylko jedno gorące życzenie - niech Rowling nie pisze kolejnej części HP. Wszystko, tylko nie to.

Napisany przez: Ginnusia 24.07.2007 10:11

Dlaczego? (choć też tego nie chcę - chyba)

Napisany przez: PrZeMeK Z. 24.07.2007 10:19

Bo to by wszystko zniszczyło. Miało być siedem, jest siedem. Nie potrzeba już niczego więcej. Każda kolejna część byłaby już - co ucieszyłoby przeciwników HP - skokiem na kasę. Te stanowią zamkniętą całość.

Zresztą, ile jeszcze części? Ile lat ciągnąć to jeszcze na siłę?

Napisany przez: Katon 24.07.2007 10:32

QUOTE(PrZeMeK Z. @ 23.07.2007 23:33)
QUOTE
Zastanawia mnie tylko, dlaczego pani Rowling tak się skupiła na tych hallowsach, skoro w gruncie rzeczy nie odegrały większej roli w książce. Oczekiwaliśmy fabuły kręcącej się wokół horkruksów. I tylko nich. A wyszło nieco inaczej.

*



Cytuję z cytatu Przemka, bo mi wygodniej - człowieku, Hallowsy nie odegrały większej roli? Weźże se przeczytaj tą książkę jeszcze raz.


QUOTE(PrZeMeK Z. @ 23.07.2007 23:57)
I trzeba przyznać, że Rowling zrobiła fanom piękny prezent. Nie tylko nie zamknęła możliwości pisania fanfików - ona nas tym epilogiem wręcz namówiła, by to robić. smile.gif
Cała Jo.
*



Wiem. Pomyślałem sobie to samo. Holy Mary, Deathly Hallows save us from this.

Cykl się skończył. O czym niby miałby być kolejny tom? Przecież to była jedna historia. I zamknęła się.

Boli mnie brak epilogu o jakim myślałem. Epilogu o każdym. "George sam prowadził sklep. Po jakimś czasie znowu zaczął żartować. McGonagall zmarła spokojnie 15 lat później otoczona przyjaciółmi. Takie tam. Jak na filmach. Tu czuję jakąś pustkę, bo ja uwielbiałem cały ten drugi plan. I nie wiem o nich nieczego. I jeszcze jednego żal mi może nawet bardziej. Naprawdę liczyłem, że Dursleyowie jeszcze się pojawią. Że pewne rany mogą być zaleczone. Że Dudley zagra jeszcze rolę (i tak miał ładną) i że w w epilogu przeczytam, że Harry raz na dwa lata wpadał z Ginny do Dursleyów na herbatkę. Było sztywno i nudno, ale wszyscy w sumie starali się być mili. Ech. Będę tęsknił za nimi wszystkimi.

Żeby podjąć sensowną dyskusję o alchemii muszę tą książke strawić. Jeszcze przetrawiam. A dla różowego znajdzie się jakieś wyjaśnienie.

A! No i Stoppered Death Theory była słuszna, chociaż w niuansach są pewne różnice.

Napisany przez: Katarn90 24.07.2007 11:33

Ja tam nie mam nic przeciwko jakiemuś przewodnikowi, albo czemuś na wzór "Silmarillion", czyli różnych ciekawych historii ze świata czarodziejów. Ale jako dodatek a nie nowa "saga". Tylko nie jestem pewien czy to wypali

Napisany przez: Ginnusia 24.07.2007 12:17

Chciałaby, żeby ten przewodnik po świecie HP był też czymś w rodzaju rozbudowanego epilogu. Tak bym chciała się dowiedzieć np., jak Hermiona odczarowała rodziców. I czy w ogóle. BTW właśnie przeczytałam na Mirriel, że ktoś zarzuca Hermionie zaczarowanie pamięci rodziców, że to nieetyczne. Nie, no jasne, o wiele bardziej etyczne jest narażenie ich na śmierć.
A wizja Harry'ego i Ginny u Dursleyów na herbatce jest miodna. smile.gif

Napisany przez: anagda 24.07.2007 12:37

Czy ja wiem.... Co by było w takim czymś ekscytującego? Wahania nastroju ciężarnej Ginny? tongue.gif

To ja już wolę, żeby powstało coś w stylu jakiejś encyklopedii, czy dziejów innych bohaterów jak już Rowling musi coś pisać...

Choć zakończenie i epilog wydają się właściwym zakończeniem całej serii tak na amen.

Napisany przez: murof 24.07.2007 21:32

Kawał czasu... cholerny kawała czasu. Pamiętam pierwszą część, którą przeczytałem, zanim jeszcze zaczęła się ta cała potteromania. Pamiętam stronkę Hołdysa i moje własne strony o Harrym, którymi starałem się konkurować najpierw z Tytusem, potem z Radkiem. Pamiętam mnóstwo kapitalnych rozmów na forum i ludzi, których tutaj poznałem, a to wszystki dzięki tej serii książek. I dzisiaj przeczytałem ostatnią część tej historii.. Kawał czasu..
Nie wypowiem się jeszcze o książce obszerniej, powtórzę tylko to co napisałem wcześniej. Rowling musiało być strasznie przykro żegnać się Harrym i myślę, że każdy, kto pisał jakiegoś ffa, czy inne opowiadanie zgodzi się ze mną, że z takimi bohaterami aż żal się rozstawać. Przeczytałem kiedyś, że pisarz nie kończy pisać książki, tylko porzuca świat, który stworzył. I miałem wrażenie, że kwestie, które wypowiadał Harry o tym, jak pięknie było kiedyś, wszystkie te momenty, kiedy wspominał swoje czasy szkolne, pierwsze miłości i zmarłych przyjaciół tak naprawdę były też głosem autorki, która musiała porzucić szkołę magii i czarodziejstwa..

Przepraszam was, że się tak rozkleiłem, ale czuję się, jakbym właśnie pożegnał się z najlepszym przyjacielem i musiałem się z kimś tym podzielić..

Napisany przez: PrZeMeK Z. 24.07.2007 21:41

Nie ma za co przepraszać.

Też dziwnie się czuję, choć byłem z Harrym krócej. Ale gdyby nie te książki, nie jechałbym do Warszawy spotkać się z Avadą i innymi. Nie napisałbym żadnego fanfika. Nie zacząłbym pisać wierszy. Nie...
Mógłbym długo wymieniać.

Napisany przez: murof 24.07.2007 23:30

Teraz, słucham sobie OST z filmów o Harrym. Książka wciąż we mnie siedzi i wiem, że jeszcze nie raz sięgnę po całą serię. Zwykle jak wychodził nowy tytuł czytałem najpierw wszystkie poprzednie tomy (zresztą tym razem też). Mam wrażenie, że ta książka stworzyła coś naprawdę realnego, a zarazem magicznego. Nie potrafię tego nazwać, raczej to czuję... to trochę jak atmosfera przed Bożym Narodzeniem, nienazwane uczucia i wspomnienia. Wiem, że będę chciał przekazać to moim dzieciom i mam nadzieję, że one mnie zrozumieją, nawet jeśli wtedy coś innego będzie w modzie. Strasznie to skomplikowane, głupie i dziecinne, ale nic nie mogę poradzić na to co czuję. Po prostu te wydarzenia w książce są jakby częścią mojej historii i (choć oczywiście wiem, że są zmyślone) pamiętam je tak, jakbym sam w nich uczestniczył. Oddałbym wiele, żeby JK Rowling przeczytała te słowa, choć wiem, że to niemożliwe, ale czuję, że mam wobec niej dług wdzięczności...

Napisany przez: anagda 25.07.2007 00:15

No ja niestety (albo stety?) Po Harry`ego sięgnałam dopiero na krótko przed premierą Czary Ognia (o ludzie... przecież to już 7 lat blink.gif ). Więc pewnie nie dorastam żadnemu z Was to pięt smile.gif

Ale tak jak skończyłam ten epilog to tak se pomyślałam, że szkoda że to już koniec. W gruncie rzeczy jeszcze tylko dwa filmy i całą potteromanię szlag trafi. A przecież gdyby nie ona, to nie powstało by chociażby magiczne...

Napisany przez: Pszczola 25.07.2007 01:53

QUOTE
Miłość Severusa do Snape. No po prostu wiedziałam, że ot tak na słowo, to Dumbledore by nie zaufał śmierciożercy. Good for Jo.


No tak, ten zakochany w sobie Snape XD.

Śmierci Hedwigi, Tonks i Lupina bez sensu? Jasne, że bez sensu! Każda śmierć jest bez sensu. I za to jestem Rowling wdzięczna. Pokazała, że śmierć przychodzi nagle, często nie towarzyszą jej chwała i fajerwerki, i do niczego nie prowadzi.

Uważam, że Hallowsy były dla Dumbledore'a. Dokładnie, najpierw widzimy jak autorytet upada, a potem szanujemy go bardziej niż przedtem. A przy zdaniu, które pada z ust Harry'ego, że może Gridelwald nie chciał, by Voldemort roskopywał grób Dumbledore'a...och, musiałam znowu z gwinta pociągnąć trochę wódki.


Właśnie obejrzałam pierwszy film, zaraz obejrzę drugi i trzeci. Taki maraton. Czytam serię znowu od pierwszej części. A wszystko chyba dla Snape'a. Kurde, naprawdę się cieszę, że mam urodziny tego samego dnia XP. Jak tylko go widzę/ o nim czytam, taki żal za... serce... ściska...

I jeszcze raz to powiem: chwała Rowling za epilog, w którym NIE napisała szczegółowo co z kim, czy Minewra żyła 5 lat czy 30, a George ożenił się z Mugolką. Zniszczyłoby mi to całą przyjemność z czytania książek! Autorka kończy serię i zrzeka się z prawa do kontynuowania losów bohaterów. Opisać ich dalsze losy na przestrzeni kilku kartek w porównaniu z tym co wcześniej opisała, dzięki czemu nakreślilismy sobie ich obraz i mieliśmy własne nadzieje i pomysły na ich przyszłość,
byłoby zbrodnią. Resztę możesz dopisać sobie sam.
A pole dla ff-fanów są! Harry i trio musieli dokończyć edukację, potem wybrać karierę, ale to już było spokojne życie. Prywatne. Po co nam wchodzić w nie z butami? ;) Najlepiej by było, gdyby w ogóle epilogu nie było, ale dobrze się dowiedzieć, że syn Pottera nazywa się Albus Severus. Ten, który ma oczy Lily. Uch, poryczałam się wtedy (znowu).

Oj, murof, nic nie mów. Ja się nawróciłam na Pottera trzy lata temu, a namowy pewnego T.H. do przecztania tej serii wyśmiewałam równie głośno jak twierdzenie, że Madonna ma głos (bez urazy, niektóre jej piosenki nawet lubię). Po książki sięgnęłam, bo mi się angielski w filmach podobał. A jak tylko pierwszy raz skończyłam czytać książki I-V, czyli 31.08.2004, odnalazłam pierwsze ciekawsze forum o Harrym i zginęłam dla świata.

A właśnie, tysięczny post. ;)

Napisany przez: hazel 25.07.2007 02:04

@Murof

Dawno nie przeczytałam ani nie napisałam czegoś równie prawdziwego jak twój post.

i nawet nie ma znaczenia to, że teraz siedzimy ze znajomymi i pijemy zdrowie Pottera. Bo to jest jakaś część mojego życia, która się właśnie skonczyła. I jest mi cholernie smutno i zarazem cholernie wesoło z tego powodu. Bo dobro zwycięża zło, i chociaż to tylko książka dla dzieci, to mam nadzieję, że jednak znalazłam w niej jakies wartości, które poprowadzą mnie w dorosłym życiu. Niezależnie od tego, czy Bóg isnieje, czy nie, istnieją na świecie jakieś bezwzględne wartości. I to powinniśmy wynieść z tej serii - nie ma nic lepszego niż dobro. Dobro jako wartość absolutna, niezależna od wyznania, poglądów, czy tam orientacji seksualnej.

Edit: a w ogóle to mój tysięczny post jest. I do tego napisany po pijaku. Żenada...

Napisany przez: anagda 25.07.2007 02:12

Aż ciśnie się na usta jeden z najbardziej znanych cytatów z HP:
"Będzie sławny...Stanie się legenda... Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby odtad ten dzień nazywano Dniem Harry'ego Pottera"



QUOTE
Uważam, że Hallowsy były dla Dumbledore'a. Dokładnie, najpierw widzimy jak autorytet upada, a potem szanujemy go bardziej niż przedtem. A przy zdaniu, które pada z ust Harry'ego, że może Gridelwald nie chciał, by Voldemort roskopywał grób Dumbledore'a...och, musiałam znowu z gwinta pociągnąć trochę wódki.


Tu się muszę zgodzić. Rowling pokazała, że nawet Dumbledore, który przez wszystkie dotychczasowe tomy był ukazywany jako wszystko wiedzący i nieomylny niemalże geniusz. A tym tomem, pokazała nam, że był również człowiekiem, którym targały zwyczajne emocje. Czy to młodzieńcze, jak nie do końca zachował się w porządku w stosunku do swojej rodziny, czy również jako już starzec, kiedy mimo wiedzy, którą posiadał na temat hallows obudziła się w nim jednak chęć zostania Panem Śmierci. To akurat Rowling rozegrała genialnie.

Napisany przez: Pszczola 25.07.2007 02:30

QUOTE(hazel @ 25.07.2007 03:04)

Edit: a w ogóle to mój tysięczny post jest. I do tego napisany po pijaku. Żenada...
*



Ty też? XD

Jak tak dalej pójdzie, przez ten koniec zostanę alkoholiczką.

Robię się sentymantalna:

Panie i panowie! "To Harry Potter - the boy who lived!"

Napisany przez: hazel 25.07.2007 02:46

QUOTE(Pszczola @ 25.07.2007 02:30)
QUOTE(hazel @ 25.07.2007 03:04)

Edit: a w ogóle to mój tysięczny post jest. I do tego napisany po pijaku. Żenada...
*



Ty też? XD

Jak tak dalej pójdzie, przez ten koniec zostanę alkoholiczką.

Robię się sentymantalna:

Panie i panowie! "To Harry Potter - the boy who lived!"
*


Tak, ja też. Bo to trzeba jakoś uczcić. Zdrowie Harry'ego Pottera!

Napisany przez: Skaterin 25.07.2007 08:06

taaa, rozpijmy sie wszyscy. Bedzie na forum weselej.

/Zdrowie xD/

Napisany przez: owczarnia 25.07.2007 09:21

Niech żyje McGonagall i jej galopujące ławki smile.gif!

Napisany przez: hazel 25.07.2007 10:46

O moja głowa!


Napisany przez: anagda 25.07.2007 11:33

galopujące ławki...? blink.gif

Napisany przez: Pszczola 25.07.2007 15:26

Tudzież zbroje ;). Mówiłam, że kocham McGonagall?

Ale wracając do tematu. Ktoś wspomniał, że niektórzy zarzucają Hermionie, że naruszyła wolność swoich rodziców, wymazując im pamięć. Zgadzam się z nimi. Nikt nie ma prawa odbierać drugiemu wspomnień, ograniczać wolną wolę, ich wolność! Nawet pod hasłem "wyższych celów". Hasło to zostało zresztą potępione w książce. Ograniczenie ich wolności po to, by zapewnić sobie i im bezpieczeństwo? Dla mnie to tchórzostwo w ładnej oprawie. Wymówki! Co? Nie należy ich mieszać w sprawę, bo są Mugolami? Bo się nie obronią? A może będą protestowali? Przecież Hermiona prawie w ogóle z nimi czasu nie spędzała, a teraz chce rzucać szkołę i narażać życie! Nie wiem jakie panowały stosunki w ich domu, ale to co zrobiła ich córka, jeżeli nie miała ich zgody, to czyste świństwo. Jakim prawem ktoś pozbawia mnie wspomnieć, wymazuje miłość do dziecka, zaciera dawne przyjaźnie? Wyobraźce sobie, wszystkie wasze wposmienia okazują się iluzją. Że nie powinno im to przeszkadzać, bo przecież i tak nic nie pamiętają? Właśnie to nazwyam naruszeniem wolności. O ileż to by było łatwiejsze, kombinować z pamięcią innych. Dlaczego nie zastosować podonego zabiegu na Dursleyach w takim razie? Obrzydliswto.
Jeżeli rodzice Hermiony się na to zgodzili, ich detycja, nie mam się czego przyczepić, a i łezkę wzruszenia uronię. Wolę sobie mówić, że państwo Granger zgodzili się na taki układ z własnej, nieprzymuszonej woli. Ponieważ wierzę w moralność ich córki i ją lubię, nie dopuszczam do siebie innej możliwości.

Napisany przez: Zwodnik 25.07.2007 16:26

Że co ? Czy tu na pewno dobrze zrozumiałaś co zrobiła Hermiona i dlaczego ? Po pierwsze wszystko było tylko czasowe. "Wysłała ich" do Australii aby zapewnić im bezpieczeństwo. A ich pamięć zmodyfikowała po to, żeby oszczędzić im niepokoju o nią w trakcie a przede wszystkim bólu na wypadek, gdyby już nie wróciła. Taki numer z Dursleyami nie miałby najmniejszego sensu. No i jeszcze słowo "wymówki". Sugerujesz, że Hermiona miała tak naprawdę jakiś inny, ukryty cel a w tak szczytny sposób tylko go tłumaczyła ?

Zupełnie nie rozumiem Twojego posta.

Napisany przez: Firm 25.07.2007 16:29

Przeczytałem...zajęło dwa dni...nie mogłem sie oderwać. Była to pewna nowość gdyż czytając ten tom czułem się inaczej niż czytając resztę. Według mnie Jo świetnie rozwiązała wszystko co musiała...czasem przeszkadzało jakieś ułatwienie ale naprawdę wciągało. Nawet nudniejsze rozdziały miały coś od czego chciało się brnąć dalej...trochę denerwujący fakt że to już ostatnia taka książka....pamiętam 1999 jak siostra z Angli przysłała mi Kamień....pierwsza książka którą przeczytałem tak od siebie...a miałem wtedy 7 lat tongue.gif Najbardziej wzruszający moment dla mnie to ten gdy Harry pyta się Syriusza, Lupina i Rodziców czy śmierć boli....w sposób jaki Rowling napisała ten fragment był niesamowity....nie wiem jak reszta ale czytając ten fragment naprawdę czułem się jakbym ja szedł do lasu....tu pokazała swój niezwykły talent...no i epilog....niby zbyt różowy a jednak nie zepsuł mi smaku...ba! Według mnie idealnie zakończył cały cykl...i z każdym zdaniem modliłem się aby było jeszcze przynajmniej 100 stron...niestety...gdy zamknąłem książkę odczekałem chwilę i pomyślałem: "świetne" Cały cykl był przy moim dorastaniu...oczywiście przed Deathly Hallows przeczytałem wszystko od początku bo jednak sie zapomina...i teraz również zrobię to tak jak wtedy...

Napisany przez: PrZeMeK Z. 25.07.2007 17:57

QUOTE
Ale wracając do tematu. Ktoś wspomniał, że niektórzy zarzucają Hermionie, że naruszyła wolność swoich rodziców, wymazując im pamięć. Zgadzam się z nimi. Nikt nie ma prawa odbierać drugiemu wspomnień, ograniczać wolną wolę, ich wolność! Nawet pod hasłem "wyższych celów". Hasło to zostało zresztą potępione w książce. Ograniczenie ich wolności po to, by zapewnić sobie i im bezpieczeństwo? Dla mnie to tchórzostwo w ładnej oprawie. Wymówki! Co? Nie należy ich mieszać w sprawę, bo są Mugolami? Bo się nie obronią? A może będą protestowali? Przecież Hermiona prawie w ogóle z nimi czasu nie spędzała, a teraz chce rzucać szkołę i narażać życie! Nie wiem jakie panowały stosunki w ich domu, ale to co zrobiła ich córka, jeżeli nie miała ich zgody, to czyste świństwo. Jakim prawem ktoś pozbawia mnie wspomnieć, wymazuje miłość do dziecka, zaciera dawne przyjaźnie? Wyobraźce sobie, wszystkie wasze wposmienia okazują się iluzją. Że nie powinno im to przeszkadzać, bo przecież i tak nic nie pamiętają? Właśnie to nazwyam naruszeniem wolności. O ileż to by było łatwiejsze, kombinować z pamięcią innych. Dlaczego nie zastosować podonego zabiegu na Dursleyach w takim razie? Obrzydliswto.

Zszokował mnie Twój punkt widzenia. Hermiona zrobiła to, by ratować im życie. To nazywasz obrzydlistwem?
A że wbrew ich woli? A czy sądzisz, że rodzice Hermiony kiedykolwiek pozwoliliby jej iść z Harrym? Oczywiście, że nie. Hermiona iść chciała i musiała zrobić to, co zrobiła. Wszczepienie rodzicom fałszywych wspomnień (nie wymazanie prawdziwych - przecież zaklęcie można było cofnąć!) miało też sprawić, że nawet gdyby śmierciożercy ich dopadli, nie mogliby wydobyć z nich informacji o córce.

Zresztą na temat ograniczania wolności "by zapwnić sobie i im bezpieczeństwo" masz jakieś dziwne poglądy. A czym innym jest zamykanie przestępców w więzieniach? Czym innym była decyzja Dumbledore'a, by Syriusz siedział na Grimmauld Place? Czym innym było ukrywanie się Potterów pod Fideliusem? To, że rodzice Hermiony nie wyrazili być może zgody na zmiany w swojej pamięci, nic nie znaczy. Jestem pewien, że gdyby oni byli czarodziejami, chcieliby zrobić dla niej to samo - uchronić ją przed niebezpieczeństwem za wszelką cenę.

Nie zawsze wolność jest najważniejsza. Co zrobiliby ze swoją wolnością rodzice Hermiony, gdyby dopadli ich i torturowali śmierciożercy? Nie mogliby się obronić.
Decyzja Hermiony wynikała z miłości, nie z tchórzostwa.

Napisany przez: Ginnusia 25.07.2007 18:15

Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby Hermiona ustaliła z rodzicami, że tak zrobi. Przecież dla niej było to straszne, w ten sposób tak naprawdę straciła rodziców (do czasu zdjęcia czaru), bo przecież nie pamiętali teraz, że mają jakąś córkę. A jednak zrobiła to, bo chciała ich ochronić przed torturami i śmiercią.
Zaiste, obrzydliwy czyn.

Napisany przez: em 25.07.2007 18:22

odpowiem co do zarzutów wobec moralności postępowania Hermiony:
wyobraźcie sobie tę scenę. po prostu ją sobie wyobraźcie. dla mnie samo wyobrażenie sobie tego, co ona musiała czuć, jak musiały jej drżeć ręce... mnie to wystarcza, nie obwiniam jej, bo ta książka wystarczająco dobrze pokazała wszystkim, jak cienka jest granica między dobrem i złem a przede wszystkim, jak ciężko jest ją uchwycić.

OK, teraz przejdźmy do meritum.
Czapki z głów, mości państwo. Oto geniusz.
Ta seria miała ogromny potencjał, żeby zakończyć się największym na świecie kiczem i olbrzymim rozczarowaniem. Czapki z głów, bo mamy do czynienia z autorką, która umiała związać wszystkie nitki i niczego nie zepsuć.
Wybaczcie, ale ja przyjmuję tę wersję wydarzeń bez najmniejszych zastrzeżeń. Nie przeszkadzają mi drobne nieścisłości jak kwestia Czaru Fideliusa - być może można go rzucić w różny sposób, być może zależy on od tego, kto rzuca, być może jest miliard takich być może, w końcu magia to materia o wiele bardziej delikatna i skomplikowana niż ktokolwiek może przypuszczać i samo to sprawia, że chyba żadne nieścisłości w książce nie są prawdziwymi nieścisłościami. To nie LOST, tu nikt nie obiecywał, że wszystko da się wytłumaczyć smile.gif.

Zaczynając od początku... Mam wrażenie (zapewne błędne), że z każdym kolejnym tomem nie tylko historia przestawała być bajką dla dzieci, ale również język powieści stawał się bardziej wymagający. Ale może to tylko wrażenie smile.gif tak czy inaczej, zaczęło się pięknie. Pierwszy raz nie miałam wrażenia, że autorka chce jak najszybciej odbębnić te pierwsze rozdziały i przejść wreszcie do meritum. Cały czas, co chwila miałam wrażenie, że narrator przygotowuje czytelnika do nieubłaganie nadchodzącej chwili pożegnania z serią. Łzy w oczach miałam praktycznie cały czas smile.gif Potem te szybkie zwroty akcji i tak już cały czas: dla mnie TO jest mistrzowska narracja, naprawdę. Żadnych dłużyzn, cały czas do przodu!
Najbardziej wzruszyłam się podczas pogrzebu Zgredka. "Here lies Dobby, a Free Elf"... Ale i tak przepłakałam pół książki, więc nie ma co się nad tym rozwlekać.
Scena na Kings Cross przypominała mi scenę z Matriksa dwójki, z Architektem, ale to było głupie skojarzenie wink2.gif
Pojedynek - to było coś, na co czekałam cały czas: szybka wymiana zdań, jak równy z równym, oboje pewni swojego zwycięstwa... Bosssskie. Czytałam tę scenę zasłaniając sobie następną stronę tekstu, żebym przypadkiem nie rzuciła zniecierpliwiona okiem na jakąś niefortunną linijkę. I nie rozumiem, jak można czytać od epilogu?!? Cała magia ostatnich rozdziałów zawierała się jak dla mnie w tym, że nie mam pewności, czy Harry przeżyje, czy Ginny, Ron, Hermiona przeżyją... To mnie trzymało w takim napięciu, że aż mi się trzęsły ręce wink2.gif
I takie zakończenie mi wystarczy. Epilog wystarczy (chociaż straciłam wątek, kto jest czyim dzieckiem i którym według starszeństwa wink2.gif). Encyklopedię chętnie sobie przeczytam, ale właśnie za jakiś czas, jak już ochłonę, bo wtedy będą mniejsze szanse na rozczarowanie, że coś poszło nie tak, jak chciałam.

I jeszcze jedno chcę powiedzieć: czuję się teraz strasznie, strasznie dorosła. Moja przygoda z Potterem zaczęła się 7 lat temu, jak byłam w podstawówce, teraz powoli kończy kiedy jestem na studiach. To taki koniec jakiegoś etapu, który zupełnie przypadkiem (a może nie?) pokrył się z ważnym etapem w moim życiu. Może dlatego tak strasznie się poryczałam pod koniec tej książki smile.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 25.07.2007 18:47

A mnie tak wszyscy naokoło powtarzali, że to tylko książka i żebym się uspokoił, że w końcu uwierzyłem. Zresztą nie było jak pozwolić sobie na łzy, za dużo ludzi wokoło.
Choć oczy miałem wilgotne bardzo często.

Napisany przez: anagda 25.07.2007 18:58

Jak ja się cieszę, że Polkowski nie robi audiobooków tylko Fronczewski biggrin.gif

http://film.interia.pl/zwiastuny/news/video-extra/wideo/pierwszy-akapit-nowego-pottera,1787863


PS. A głos według pana P. to Voldemort ma po prostu cudowny laugh.gif laugh.gif laugh.gif

Napisany przez: em 25.07.2007 19:57

ktoś już o tym wspomniał? Przeczytałam CHYBA wszystko, ale nie zauważyłam.
Ostatnim słowem ostatniego rozdziału/epilogu...
nie jest blizna.

Napisany przez: anagda 25.07.2007 20:28

Nie miała być. Rowling jakiś czas temu powiedziała, że nie będzie ostatnim słowem, a będzie blisko końca.

Było na MuggleNet. Nie chce mi sie szukać....

Napisany przez: em 25.07.2007 20:33

serio? odcięłam się jakiś czas temu od wszystkich potencjalnie spoilerujących źródeł potterowskich newsów, więc jakoś mi to umknęło.

szkoda, tego się jakoś zawsze trzymaliśmy sad.gif

Napisany przez: Pszczola 25.07.2007 22:49

Wracając do Hermiony. Napisałam, że mam nadzieję, że omówiła z rodzicami co ma zamiar zrobić. Chylę wtedy przed nimi i dziewczyną czoła. Pamiętajcie, że istniało całkiem spore prawdopodobieństwo, że Hermiona nie wróci ze swojej misji. Gdyby czar działał, powiedzmy przez jakiś czas i nawet gdyby ich córka się już nie pojawiła, wposmnienia by do nich wróciły, nie można wtedy jej potępieć. To nieodwracalność tej decyzji mnie przeraża.
Jak sobie wyobrażę, że ktoś mógłby mi zmienić pamięć, pozbawić tego co kocham, co mnie ukształtowało, narzucić mi swoją wolę, co z kolei ogranicza moją wolną wolę, którą mam od urodzenia, a do tego nie byłabym w stanie sobie z tego zdać sprawy, byłabym zadowolona... Taka wizja mnie przeraża. Moja wolność zostałaby pogwałcona, a ja nawet nie zdawałabym sobie z tego sprawy. Zgadzam się tutaj z J.S. Millem, że nie można ograniczyć wolności drugiej osoby wbrew jej woli, chyba że jej akcje naruszają wolność innych.
Nie wątpię, że dla Hermiony było to bolesne. Przecież ona cierpi z powodu tej decyzji najbardziej, a nie jej niczego nieświadomi rodzice. Ale odmawiać im uczestniczenia w cierpieniu? Czy to trochę nie samolubne? Jeżeli jednak dziewczyna przekonała rodziców do swoich racji, a oni, prawdopodobnie z ciężkim sercem, przystali na jej propozycję, bo przecież nie tylko siebie, ale przede wszystkim córkę i jej przyjaciół swym poświęceniem chronią, to właśnie pańswto Granger zapłacili największą cenę. Jestem dla nich pełna podziwu. I wierzę, że tak właśnie się stało.

Napisany przez: Firm 25.07.2007 22:53

QUOTE(emoticonka @ 25.07.2007 18:22)
odpowiem co do zarzutów wobec moralności postępowania Hermiony:
wyobraźcie sobie tę scenę. po prostu ją sobie wyobraźcie. dla mnie samo wyobrażenie sobie tego, co ona musiała czuć, jak musiały jej drżeć ręce... mnie to wystarcza, nie obwiniam jej, bo ta książka wystarczająco dobrze pokazała wszystkim, jak cienka jest granica między dobrem i złem a przede wszystkim, jak ciężko jest ją uchwycić.

OK, teraz przejdźmy do meritum.
Czapki z głów, mości państwo. Oto geniusz.
Ta seria miała ogromny potencjał, żeby zakończyć się największym na świecie kiczem i olbrzymim rozczarowaniem. Czapki z głów, bo mamy do czynienia z autorką, która umiała związać wszystkie nitki i niczego nie zepsuć.
Wybaczcie, ale ja przyjmuję tę wersję wydarzeń bez najmniejszych zastrzeżeń. Nie przeszkadzają mi drobne nieścisłości jak kwestia Czaru Fideliusa - być może można go rzucić w różny sposób, być może zależy on od tego, kto rzuca, być może jest miliard takich być może, w końcu magia to materia o wiele bardziej delikatna i skomplikowana niż ktokolwiek może przypuszczać i samo to sprawia, że chyba żadne nieścisłości w książce nie są prawdziwymi nieścisłościami. To nie LOST, tu nikt nie obiecywał, że wszystko da się wytłumaczyć smile.gif.

Zaczynając od początku... Mam wrażenie (zapewne błędne), że z każdym kolejnym tomem nie tylko historia przestawała być bajką dla dzieci, ale również język powieści stawał się bardziej wymagający. Ale może to tylko wrażenie smile.gif tak czy inaczej, zaczęło się pięknie. Pierwszy raz nie miałam wrażenia, że autorka chce jak najszybciej odbębnić te pierwsze rozdziały i przejść wreszcie do meritum. Cały czas, co chwila miałam wrażenie, że narrator przygotowuje czytelnika do nieubłaganie nadchodzącej chwili pożegnania z serią. Łzy w oczach miałam praktycznie cały czas smile.gif Potem te szybkie zwroty akcji i tak już cały czas: dla mnie TO jest mistrzowska narracja, naprawdę. Żadnych dłużyzn, cały czas do przodu!
Najbardziej wzruszyłam się podczas pogrzebu Zgredka. "Here lies Dobby, a Free Elf"... Ale i tak przepłakałam pół książki, więc nie ma co się nad tym rozwlekać.
Scena na Kings Cross przypominała mi scenę z Matriksa dwójki, z Architektem, ale to było głupie skojarzenie wink2.gif
Pojedynek - to było coś, na co czekałam cały czas: szybka wymiana zdań, jak równy z równym, oboje pewni swojego zwycięstwa... Bosssskie. Czytałam tę scenę zasłaniając sobie następną stronę tekstu, żebym przypadkiem nie rzuciła zniecierpliwiona okiem na jakąś niefortunną linijkę. I nie rozumiem, jak można czytać od epilogu?!? Cała magia ostatnich rozdziałów zawierała się jak dla mnie w tym, że nie mam pewności, czy Harry przeżyje, czy Ginny, Ron, Hermiona przeżyją... To mnie trzymało w takim napięciu, że aż mi się trzęsły ręce wink2.gif
I takie zakończenie mi wystarczy. Epilog wystarczy (chociaż straciłam wątek, kto jest czyim dzieckiem i którym według starszeństwa wink2.gif). Encyklopedię chętnie sobie przeczytam, ale właśnie za jakiś czas, jak już ochłonę, bo wtedy będą mniejsze szanse na rozczarowanie, że coś poszło nie tak, jak chciałam.

I jeszcze jedno chcę powiedzieć: czuję się teraz strasznie, strasznie dorosła. Moja przygoda z Potterem zaczęła się 7 lat temu, jak byłam w podstawówce, teraz powoli kończy kiedy jestem na studiach. To taki koniec jakiegoś etapu, który zupełnie przypadkiem (a może nie?) pokrył się z ważnym etapem w moim życiu. Może dlatego tak strasznie się poryczałam pod koniec tej książki smile.gif
*



Dokładnie....też nie wiem czemu zaczynać od epilogu dzięki temu iż go nie przeczytałem cały czas byłem na krawędzi nie wiedziałem kto przeżyje itp.
I też tak jak ty zasłaniałem sobie drugą stronę i poniższe linijki choćby przy walce Voldemorta dlatego uważam iz ta książka była niesamowita...bo nikt praktycznie nie wiedział co się miało stać na samym końcu...

Co do Lost'a....Lost też się nie tłumaczy ;]

Napisany przez: Katon 25.07.2007 23:00

O nie. Rozmowa Pottera z Voldemortem nie była jak równy z równym. To był moment satysfakcji. Może i Voldemort był pewien zwycięstwa, ale był już niemal żałosny. Ślepy i na swój sposób słaby. Harry mówi mu po nazwisku i to nie przypadek. To najmocniejszy fragment całej serii.

Napisany przez: Pszczola 25.07.2007 23:20

Ooo...Zgadzam się! Tym razem sytuację kontrolował Harry.
Do tego tylu świadków (jakim cudem ilu ich tam było?) zobaczyło upadek Voldemorta. Aż mi się go żal zrobiło. A potem jak jego ciało zawleczono do bocznej komnaty...

Przecież po wydarzeniach w Hogwarcie ludzie na widok Harry'ego musieli mu do nóg padać, szaty całować.

Napisany przez: Katon 26.07.2007 00:33

No i padali. Stał się jeszcze bardziej znany i podziwiany niż jako dziecko.

E no nie. Voldemorta nie robi mi się żal. Nawet przez moment. To prawdopodobnie najbardziej zły zły w historii literatury. Sauron to demon. I był odległy. Darth Vader miał fajny klimat i tkwiło w nim ziarno człowieczeństwa. A zły stał się niejako w afekcie. Voldemort jest przy tym w miarę prawdopodobny psychologicznie. Jest przerażająco zły. Harry dał mu szansę. Ale wiadomo było, że dla niego już nie ma szansy. Zabrnął za daleko. A wszyscy i tak okazali sporo kultury osobistej, że go nie rozwlekli na strzępy.

Napisany przez: Goury 26.07.2007 00:46

Harry przeżył I Avadę dzięki krwi jego matki w ciele Voldemorta.

Dlaczego po przebudzeniu nie oddziaływało na niego zaklęcie Krucjatus ani Dementorzy?

Jeśli dobrze rozumiem to klątwa LV odbiła się w ostatnim pojedynku bo Harry był prawowitym właścicielem Elder Wand ( ciekawe co z tym zrobi Polowski).

Dlaczego zaklęcie Krucjo i I Avada ( w lesie) nie odbiła się w ten sam sposób ?

Napisany przez: Pszczola 26.07.2007 00:46

Wierz mi, powstrzymał ich tylko strach przez samym ciałem.

A mnie żal jego duszy. Zresztą, jak to powiedział Ollivander, Voldemort czynił rzeczy straszne, ale wielkie. Jeden z największych magów w historii, sparaliżowany przez pychę i strach. Żałosny widok.

A właśnie, rozczarowała mnie rola Ollivandra w tym tomie. Otaczała go taka aura tajemnicy, nieznanej siły. Myślałam, że się jakoś wycwanił, ukrył się, nie wybierał stron. A tu klops. I jego złamały tortury Voldemorta.

BTW, co właściwie Luna robiła w posiadłości Malfloya? Za młoda na Azkaban, więc zamknięto ją w głównej siedzibie Śmierciożerców?

Napisany przez: Katon 26.07.2007 00:51

Wielkie? Ależ właśnie w gruncie rzeczy małe. O tym jest według mnie siódmy tom. Voldemort był głupcem. A swoją duszę urządził tak sam. Smutne, ale jednak nie aż tak bardzo bym się tym troskał.

Napisany przez: Pszczola 26.07.2007 01:04

Nie doszedłby tak daleko, gdyby nie dokonał wielkich rzeczy. Tego mi właśnie brakuje w całej serii. Lord Voldemort wydaje się głupcem i ignorantem. A gdzie ten geniusz? Gdzie ta wiedza? Jakim cudem stał się tak potężny, zwyczajnie ignorując tyle spraw? Mógł nimi gardzić, ale mądry człowiek przymuje do wiadomości, że istnieją. Rozumiem, że taka postawa doprowadziła go w końcu do upadku, ale żeby upaść, trzeba wspiąć się na szczyt. Tego szczytu mi u Rowling brakowało. Czytelnik przyjmuje do świadomości, że Voldemort był wielkim czarodziejem, tylko jakoś tej wielkości w książkach nie widać.

Napisany przez: owczarnia 26.07.2007 01:55

QUOTE(Pszczola @ 26.07.2007 00:46)
BTW, co właściwie Luna robiła w posiadłości Malfloya? Za młoda na Azkaban, więc zamknięto ją w głównej siedzibie Śmierciożerców?
*


Nieee tam, za młoda. Oni się nie przejmowali takimi rzeczami jak "za młoda" (chyba) - bardziej chodził o to, że nie bardzo "oficjalnie" na nią coś mieli. Plus łatwiej było szantażować tatusia mając ją pod bokiem. No i zawsze istniał cień nadziei, że może Potter zechce odbić koleżankę i wlezie im w łapy?

QUOTE(Pszczola @ 26.07.2007 01:04)
Nie doszedłby tak daleko, gdyby nie dokonał wielkich rzeczy. Tego mi właśnie brakuje w całej serii. Lord Voldemort wydaje się głupcem i ignorantem. A gdzie ten geniusz? Gdzie ta wiedza? Jakim cudem stał się tak potężny, zwyczajnie ignorując tyle spraw? Mógł nimi gardzić, ale mądry człowiek przymuje do wiadomości, że istnieją. Rozumiem, że taka postawa doprowadziła go w końcu do upadku, ale żeby upaść, trzeba wspiąć się na szczyt. Tego szczytu mi u Rowling brakowało. Czytelnik przyjmuje do świadomości, że Voldemort był wielkim czarodziejem, tylko jakoś tej wielkości w książkach nie widać.
*


Problem z Voldemortem był taki, że on doszedł do wielkich rzeczy, ale tylko w jednym kierunku. Jedną ścieżką. Z klapkami na oczach. Wsypecjalizował się w szukaniu coraz to lepszych sposobów na podporządkowywanie sobie innych, w szukaniu narzędzi przemocy. Tak naprawdę wszyscy wielcy źli kończą w ten sposób - zjadając własny ogon.

Napisany przez: anagda 26.07.2007 08:42

QUOTE(owczarnia @ 26.07.2007 02:55)
Problem z Voldemortem był taki, że on doszedł do wielkich rzeczy, ale tylko w jednym kierunku. Jedną ścieżką. Z klapkami na oczach. Wsypecjalizował się w szukaniu coraz to lepszych sposobów na podporządkowywanie sobie innych, w szukaniu narzędzi przemocy. Tak naprawdę wszyscy wielcy źli kończą w ten sposób - zjadając własny ogon.
*



Tak, ale nie można mu odebrać tego, że akurat w TYCH dziedzinach (chociażby próby pokonania śmierci) był niemal mistrzem. Fakt, że Panem Śmierci jest ten, który zrozumie że jest ona nieunikniona. Ale tym niemniej w sposobach na podporządkowywanie sobie ludzi i stworzeń był doskonały.

A powracając do pojedynku w ZF. Myślicie, że owy pojedynek Dumbledore (wielkiego czarodziejao czym nam zostało nie tylko powiedziane, ale również udowodnione) i Voldemorta, nie wyglądałby nieco inaczej gdyby Voldemort również nie przedstawiał jakiś umiejętności magicznych...? PRzecież taki Dumbledore bez problemu pokonałby na przykład pierwszego lepszego śmierciożercę (i wcale tu nie mówię o avadzie, ale o unieszkodliwieniu jakimś innym)! A jednak z Tomem mu się tak od tak nie dało...



Eh... Owca... Czy ty musisz co tydzień zmieniać avki? Nawet do twojego starego się jeszcze nie zdążyłam przyzwyczaić a ty już nowy tongue.gif

Napisany przez: owczarnia 26.07.2007 09:23

QUOTE(anagda @ 26.07.2007 08:42)
QUOTE(owczarnia @ 26.07.2007 02:55)
Problem z Voldemortem był taki, że on doszedł do wielkich rzeczy, ale tylko w jednym kierunku. Jedną ścieżką. Z klapkami na oczach. Wsypecjalizował się w szukaniu coraz to lepszych sposobów na podporządkowywanie sobie innych, w szukaniu narzędzi przemocy. Tak naprawdę wszyscy wielcy źli kończą w ten sposób - zjadając własny ogon.
*



Tak, ale nie można mu odebrać tego, że akurat w TYCH dziedzinach (chociażby próby pokonania śmierci) był niemal mistrzem. Fakt, że Panem Śmierci jest ten, który zrozumie że jest ona nieunikniona. Ale tym niemniej w sposobach na podporządkowywanie sobie ludzi i stworzeń był doskonały.

A powracając do pojedynku w ZF. Myślicie, że owy pojedynek Dumbledore (wielkiego czarodziejao czym nam zostało nie tylko powiedziane, ale również udowodnione) i Voldemorta, nie wyglądałby nieco inaczej gdyby Voldemort również nie przedstawiał jakiś umiejętności magicznych...? PRzecież taki Dumbledore bez problemu pokonałby na przykład pierwszego lepszego śmierciożercę (i wcale tu nie mówię o avadzie, ale o unieszkodliwieniu jakimś innym)! A jednak z Tomem mu się tak od tak nie dało...



Eh... Owca... Czy ty musisz co tydzień zmieniać avki? Nawet do twojego starego się jeszcze nie zdążyłam przyzwyczaić a ty już nowy tongue.gif
*


Muszę cheess.gif. Natręctwo takie cheess.gif.

A wracając do sedna: nikt nie twierdzi, że Voldemort nie przedstawiał umiejętności magicznych! Przedstawiał ogromne, chodzi tylko o to, że za bardzo monotematyczny był w kwestii ich doskonalenia. Interesowało go pokonywanie, nie wnikał w proces. I tu tkwił jego błąd. A Harry, choć jeśli chodzi o rozmaite bajery do pięt Czarnemu Panu nie sięgał, posiadł i zrozumiał coś, co dało mu nad tym całym teatrem gestów przewagę. Bo różnica polega na tym, że Voldemort znał tylko tricki. A Harry rozgryzł mechanizm smile.gif.

Napisany przez: Katon 26.07.2007 10:25

Ha. Nic dodać nic ująć. Voldemort nigdy nie wspiął się na żadne szczyt. Cała jego droga to wędrówka do piekła.

Napisany przez: matoos 26.07.2007 11:09

W tych ostatnich scenach bardzo mi się podobała pewna dyskretność niektórych rozwiązań zastosowanych przez Jo. Jak na przykład dziwna, wijąca się postać w "King's Cross" - każdy w miarę domyślny człowiek wie, że to Voldemort, jego strach przed śmiercią unaoczniony Harry'emu. Ale nie jest to nigdzie wyjaśnione bezpośrednio, jak to często się zdarza w umoralniających książkach dla dzieci. Bo że HP jest książką umoralniającą nikt chyba teraz już nie zaprzeczy.

Napisany przez: anagda 26.07.2007 11:38

QUOTE(owczarnia @ 26.07.2007 10:23)
A wracając do sedna: nikt nie twierdzi, że Voldemort nie przedstawiał umiejętności magicznych! Przedstawiał ogromne, chodzi tylko o to, że za bardzo monotematyczny był w kwestii ich doskonalenia. Interesowało go pokonywanie, nie wnikał w proces. I tu tkwił jego błąd. A Harry, choć jeśli chodzi o rozmaite bajery do pięt Czarnemu Panu nie sięgał, posiadł i zrozumiał coś, co dało mu nad tym całym teatrem gestów przewagę. Bo różnica polega na tym, że Voldemort znał tylko tricki. A Harry rozgryzł mechanizm smile.gif.
*




I właśnie o to mi chodziło. W czymś jednak był genialny. W trikach, ale był cheess.gif

Napisany przez: Katon 26.07.2007 12:01

No ale to książka pokazuje nam wystarczająco jasno.

Napisany przez: voldzia 27.07.2007 01:22

O swoich przeżyciach mogłabym wiele mówić, więc wspomnę tylko o epilogu. Denerwuje mnie to, że ludzie tak lubią wszędzie dopatrywać się kiczu i "komerchy". Irytuje mnie też to, że ne potrafią zaakceptować tego, że to Rowling decyduje,. a oni powinni schować prywatne sympatii do kieszeni i zgodzić się z jej wyborem. Ludzie nie mogą porządnie, wielgachną kreską oddzielić ff od prawdziwego Pottera. Epilog był świetny. Nie było w nim ani grama kiczu, chyba że w tym, jakże tandetnym rozumieniu, że szczęście=kicz. Zwłaszcza idiotycznie brzmi taki osąd z ust osoby, która uważa, że Lupin i Tonks powinni żyć. To była wojna. Wojna, w której były ofiary, ale wojna się skończyła i dziewiętnaście lat później zwyczajna rodzina wiodła zwyczajne, szczęśilwe życie.

A Albus Severus był niesamowity. Ostateczny hołd dla człowieka znienawidzonego przez ludzi, którym służył. Dla człowieka, który poświęcił najwięcej z wszystkich ludzi w książce. Dla człowieka, któego marzenia nigdy się nie spełniły, a nawet nie miały szans na spełnienie. Dla człowieka, który przyczynił się do śmierci jedynej osoby, którą kochał. Dla człowieka, który z kamienną twarzą przyjmował upokorzenia, by później rozpłakać się przy czytaniu zwykłego listu. Dla człowieka, który zaiweszony był pomiędzy miłością, ktorą czuł i nienawiścią, której go nauczono. Dla człowieka, który był gotów poświęcić wszystko jednym ruchem różdżki, okazując nawyższą lojalność, jaka była możliwa. Dla człowieka, który ustanowił do swojego gabinetu jako hasło nazwisko człowieka, którego zabił. Dla człowieka, którego Patronus przez cały czas był łanią. Dla człowieka, który czynił dobro w ukryciu, bo nauczono go, że pokazywać należy tylko zło. W końcu dla człowieka, który nigdy nie został sprawiedliwie oceniony, a mimo tego kontynuował swoją beznadziejną walkę. Nie sądzę, by to był kicz. To wspaniałe, a nie tandetne, że po latach nienawiści ktoś nazwał jego imieniem swoje dziecko. Zasłużył na to. Przepraszam, jeżeli to wszystko zabrzmiało zbyt patetycznie, ale nie potrafię inaczej ubrać tego w słowa. Rowling wszystkie te odczucia zamknęła w jednym "the brevest man", ale niektórzy nie zastanowili się nad tym, wkładając to do szufladki "kicz".

Napisany przez: Pszczola 27.07.2007 01:42

Święte słowa! Napisałaś, co mi w duszy gra.

To niesamowite jak się tej kobiecie udało wszystko zakończyć bez dłużyzn, patetycznych mów. Do tej pory, nawet do VI tomu, uważałam Pottera za niezłą rozrywkę, a teraz muszę przyznać, że to dobra literatura. HP jest już klasyką i nie dzięki milionom sprzedanych egzemplarzy, bo za parę lat nikt o tym nie będzie pamiętał, ale dzięki zdolnościom autorki do wykreowania niesamowitego świata pełnego żywych postaci. Choćby za takie wykreowanie postaci Severusa Snape'a. I Dumbledore'a. A Grindelwald? Postać epizodyczna, a nie sposób o niej zapomnieć. Czy taki mógłby się stać Dumbledore, gdyby nie śmierć siostry? Czy może tak mógłby skończyć Voldemort, gdyby została w nim choć krztyna człowieczeństwa? Przynajmniej ten zbrodniarz okazywał jakąś skruchę przed śmiercią.
Pierwsze trzy-cztery książki były pełne czarno-białych postaci, które stopniowo szarzały.

Znowu się rozklejam.

Napisany przez: kazia 29.07.2007 00:55

pierwszy raz, powinnam sobie wcześniej uświadomić, że ludzi o podobnych zainteresowaniach i systemach wartości poznam na forum poświęconemu tej książce. przeczytałam wszystkie odpowiedzi i zobaczyłam jak podobny macie do mnie sposób myślenia, szkoda,że dopiero teraz. w każdym razie, chciałabym was poznać.

Napisany przez: kkate 29.07.2007 13:23

haha, poznawanie nowych ludzi to jedna z głównych rzeczy, za które jestem wdzięczna temu forum smile.gif nawet, jeśli moje zamiłowanie do Harry'ego nie jest już aż tak silne, jak kiedyś, z niektórych znajomości coś pozostało. nie tylko w 'wirtualnym' świecie.

Rowling zakończyła nieźle. dobrze, że zostawiła naszej wyobraźni pole do popisu odnośnie tego, co działo się po zwycięstwie Harry'ego nad Voldemortem. bo pewnie jakby zaczęła opisywać te wszystkie fety, wszechobecną radość i szaleństwo, to by skończyć nie mogła. nie wiem, czy akurat tak wyobrażałabym sobie epilog, ale mniejsza z tym.

a niektóre postacie stworzone przez nią są genialne. tak jak Pszczoła wspomniała, chociażby Snape. czy Lupin. czy sam Voldemort. dużo by wymieniać smile.gif

Napisany przez: Wandmaker 31.07.2007 18:43

Witam wszystkich!
Do tej pory nie miałem okazji żeby gdzieś pogada z kimś na temat książek Jo. A trzeba przyznac że wiąże się z nimi całe ostatnie 8 lat (dopiero po 2 latach wpadł mi w ręce Kamień filozoficzny). moim zdaniem ewolucja tej książki jest bardzo podobna do rozwoju młodego człowieka. Najpier zaczyna się delikatnie wrecz łagodnie by stopniowo narastały w niej coraz to nowe problemy, wyzwania. Coraz bardziej mroczne oczywiście. I za to kocham te książki. To nie tylko przyjemnośc z czytania ale nauka pokazana jak to zwykle w książkach dla młodzieży (dzieci) metaforycznie ale jest.

Jeśli chodzi o Deathly Hollows to przeczytałem dwa dni temu. I jak dla mnie książka jest naprawdę przednia. Napisana w stylu poprzednich. może nie do końca wszystko się wyjaśnia i są pewne nieścisłości to i tak ta książka jest wielka. Wszystko podane w odpowiedni sposób. I w zasadzie do końca nie wiadomo co się stanie. I to jest piękne. Z tego wszystkiego najbardziej podobało mi się wyjaśnienie roli Księcia. powiem szczerze że właśnie o czymś takim rozmyślałem. Może nie do końca ale wiedziałem że to postac odgrywająca wielką rolę w całym cyklu. I nie ma tu mowy o kiczu. Zgadzam się z wypowiedzią przedmówców. A epilog też niczego sobie i nie wiem dlaczego ludzie na niego narzekają. Dzięki Jo że pozwoliła nam samym to wszystko sobie zakończyc. ona naprawdę jest wielka.

Jak na mnie to strasznie dużo napisałem ale co mi tam.

Pozdrowionka dla wszytkich!!!

Napisany przez: Skaterin 31.07.2007 18:56

Genialne biggrin.gif:D:D
Chociaz nie powiem, Pan Polkowski ma bardzo ladny glos.

Napisany przez: kkate 31.07.2007 20:28

skąd wieeesz? :>

Napisany przez: Wandmaker 31.07.2007 20:45

Pewnie gdzieś słyszała biggrin.gif
Był jakiś wywiad o którym nie wiem biggrin.gif

Napisany przez: anagda 31.07.2007 22:14

Polkowski czytał fragment pierwszego rozdziału jakiś czas temu. Gdzieś zapodziałam linka, wiec sorry...


Mi sie właśnie nie podobał. Nie dość że sie jąka, to jeszcze tak dziwnie czyta, nie moduluje głosu i w ogóle... Nie... Dobrze że jednak audiobooki nagrywa Fronczewski tongue.gif (i tak ich nigdy nie słuchałam, ale co tam wink2.gif )

Napisany przez: owczarnia 31.07.2007 22:20

Ja słuchałam fragmentów. Masakra. Nie wiem, czy mu tak każą, czy co, ale wszystkie postacie czyta tak, jakby były Ś.P. Zgredkiem sad.gif.

Napisany przez: Wandmaker 31.07.2007 22:29

Tak miło o nim piszecie że aż mam ochotę go posłuchac biggrin.gif

A Fronczewski jest rzeczywiście w te klocki bardzo dobry.


Te, Wandmaker, wyhamuj trochę, co? Nie musisz wyrobić 300% normy w każdym temacie, naprawdę.

Napisany przez: Skaterin 31.07.2007 22:31

http://film.interia.pl/zwiastuny/news/video-extra/wideo/pierwszy-akapit-nowego-pottera,1787863


Tutaj mozna uslyszec p. Polkowskiego.
Hm dziwne.
Jakby skasowali poprzednie posty, albo mi sie tematy potenterere, albo bylam slepa, albo mi sie uroilo, ale to juz tu bylo.

Napisany przez: Pszczola 31.07.2007 22:39

Cóż, pani Rowling też nie czyta jak zawodowa aktorka, ale da się słuchać. Przynajmniej można poprawić wymowę, czytając pierwszy rozdział razem z nią. ;)

Napisany przez: Wandmaker 31.07.2007 22:41

QUOTE(Wandmaker @ 31.07.2007 23:29)
Te, Wandmaker, wyhamuj trochę, co? Nie musisz wyrobić 300% normy w każdym temacie, naprawdę.
*



Po prostu cierpię na dolegliwośc zwiazana z nadmiarem wolnego czasu, tudzież brakiem osoby z którą można by porozmawiac i jakoś próbuje to nadrobic. No ale skoro to przeszkadza to jak najbardziej przepraszam

Quae non sunt prohibita permissa intelleguntur

To jednak może zajrzyj do regulaminu, co?

Napisany przez: Pszczola 31.07.2007 23:04

Owczarnio, chłopak nie napisał więcej niż ja czy Ty potrafimy napisać jednego dnia. Przynajmniej pisze z sensem (chyba że nawypisywał jakieś głupoty, które trzeba kasować, a o których nic nie wiem).

Tak więć, witaj na forum Przodowniku Pracy!


Pszczoło, nas Przodownik wpisuje prawie w każdym temacie jednozdaniowe, nic nie wnoszące notki :huh:... Owszem, część z nich ujrzała już czeluście śmietnika... Ponieważ wygląda na sympatycznego, zamiast tępić zwracam mu grzecznie uwagę ;).

W każdym razie ma nową ksywkę na forum XP

Napisany przez: kkate 01.08.2007 11:53

Hehe smile.gif Dzięki. Pierwszy raz widzę na oczy, no i słyszę, pana Polkowskiego. Rzeczywiście, czyta tak średnio.

Heh, przypomniało mi się jak parę lat temu czytałam chyba ze 4 tomy Pottera siostrze, próbując zmieniać głos w zależności od postaci ;P tylko robiło się tym trudniej, im więcej się ich pojawiało...

Tak btw ma ktoś pod ręką jakiś link, żebym posłuchała sobie pani Rowling czytającej swoje dzieło? :>

Napisany przez: owczarnia 01.08.2007 12:14

Ależ służę uprzejmnie smile.gif.

http://video.the-leaky-cauldron.org/video/806 i http://video.the-leaky-cauldron.org/video/832.

user posted image



Edit: eeee, czepiacie się tego Polkowskiego, no naprawdę. Zaraz wyjdzie że ja tu nie wiem jaka fanka jego jestem, i nawet specjalnie kliknęłam w ten link od Izy żeby się ponabijać, ale słowo honoru no nie ma z czego. Facet ma miły, ciepły głos, i - jak na osobę, która bynajmniej nie zajmuje się tym zawodowo - naprawdę czyta bardzo ładnie. To już Rowling się więcej razy zająknęła. Jak bum cyk cyk.

Napisany przez: Skaterin 01.08.2007 12:49

QUOTE
Facet ma miły, ciepły głos,


W koncu ktos sie ze mna zgodzil! Ha! czarodziej.gif

QUOTE
jak na osobę, która bynajmniej nie zajmuje się tym zawodowo - naprawdę czyta bardzo ładnie.


Kradniesz mi serce tongue.gif

Napisany przez: owczarnia 01.08.2007 12:55

wub.gif blush.gif

Napisany przez: Skaterin 01.08.2007 13:03

och ach tongue.gif blush.gif

Napisany przez: anagda 01.08.2007 14:12

QUOTE(owczarnia @ 01.08.2007 13:14)
user posted image
*




xD

Napisany przez: ikar 02.08.2007 10:28

przeczytałem tylko niecałe 2 strony z tematu, a i wcześniej miałem gotowego posta tongue.gif

tak coś koło 2 w nocy skończyłem czytać HP7. Generalne wrażenia: początek jest taki sobie... przeciętny i nawet miejscami nudnawy. Robi wrażenie trochę po prostu wypełniacza - choć jasne, dzieją się różne rzeczy takie i owakie. I potem NAGLE, nie jestem pewien dokładnie pewny w którym momencie - jakoś od połowy, może troszkę dalej, człowiek nawet nie zauważa, jak akcja się rozkręca, a ostatnią jakąś 1/4 czyta się normalnie jednym tchem... tongue.gif praktycznie kompletnie bez chęci przerwania tongue.gif. Ta końcówka jest jedną z najciekawszych, jakie czytałem w całkiem długim ostatnim czasie... tongue.gif

No i jeszcze dwa generalne wrażenia. 1) gdy Rowling mówiła o tym, że ma fabułę przemyślaną na wszystkie tomy, to nie dowierzałem. A jednak tongue.gif. Bardzo się fajnie komponują pewne szczegóły, na które się prawie nie zwracało uwagi wcześniej tongue.gif.

2)
Rowling mówiła, że 2 (być może: 2 ważne) postacie zginą. Hmm... Które dwie miała na myśli - z tej całej masy, która zginęła? biggrin.gif Typuję: Snape i... i... i... Voldemort? XD

a, i jeszcze 3)
No, i tak w ogóle, to udało jej się jednocześnie zabić HP i go nie zabić XD


****
po przeczytaniu tego kawałka tematu jest jeszcze
4) yup, epilog jest kiiiiczowaty biggrin.gif (ale i tak fajny)
5) hallowsy to temat w sam raz na prequel ;P
6) a tak w ogóle, to fajnie było czytać tongue.gif

Napisany przez: MisieK 02.08.2007 11:11

http://joemonster.org/art/7686/Podlosc-ludzka-nie-zna-granic

Napisany przez: Ginnusia 02.08.2007 11:54

QUOTE(ikar @ 02.08.2007 12:28)

2)
Rowling mówiła, że 2 (być może: 2 ważne) postacie zginą. Hmm... Które dwie miała na myśli - z tej całej masy, która zginęła? biggrin.gif Typuję: Snape i... i... i... Voldemort? XD

*



Rowling mówiła, że zabije dwie postaci, których zabicia nie planowała, a nie, że dwie ważne.
Samochód świetny. biggrin.gif

Napisany przez: ikar 02.08.2007 12:50

QUOTE
Rowling mówiła, że zabije dwie postaci, których zabicia nie planowała, a nie, że dwie ważne.

a. to zmienia postać rzeczy smile.gif

Napisany przez: owczarnia 02.08.2007 13:07

Że już nie wspomnę o tym, iż Lupin i Tonks (a to o nich chodziło) byli także raczej ważni smile.gif.

Napisany przez: Pszczola 02.08.2007 15:57

Jakbym ten samochód na ulicy zobaczyła przed przeczytaniem książki, powybijałabym mu okna. Tudzież wziąć ładny metalowy pręt...

Czytam sobie całego Pottera od początku, jestem na moim ukochanym III tomie. Dziwnie się teraz te książki czyta. Inaczej. W HPiWA są wszystkie moje ulubione postaci. Harry nie jest ani dzieciakiem z dwóch poprzednich części, ani fabuła nie jest tak ciężka jak w następnych. Poza tym film III nadal jest moim nr 1, ale to na marginesie. Nie jestem w stanie oddać się błogiej przyjemności czytania. Jest Fred, Dumbledore, Syriusz, Lupin, Snape. Jeszcze Voldemort nie powrócił, niebezpieczeństwo nie wisi w powietrzu. A jednak wiem, że czytam o trupach. Kiedy natrafiam na fragment ze Snapem i Lupinem, nie mogę się powstrzymać od myśli: zostały wam cztery lata, zginiecie tego samego dnia.

Trudno się z tym pogodzić. Rowling naprawdę pozbyła się masy ważnych postaci. Już nie znajdzie się tej samej przyjemności w czytaniu poprzednich tomów. Co nie znaczy, że jej nie będzie. Przyjemność będzie inna. Ale podszyta goryczą. I już nie dla dzieci.

Napisany przez: ikar 03.08.2007 19:50

Fajnie widzieć w metrze/tramwaju ludków z HPVII biggrin.gif i te takie szepty - ciii, nie chcę wiedzieć! XD

QUOTE
Że już nie wspomnę o tym, iż Lupin i Tonks (a to o nich chodziło) byli także raczej ważni

właśnie, właśnie ^^

Napisany przez: Firm 04.08.2007 00:49

QUOTE(Pszczola @ 02.08.2007 15:57)
Jakbym ten samochód na ulicy zobaczyła przed przeczytaniem książki, powybijałabym mu okna. Tudzież wziąć ładny metalowy pręt...

Czytam sobie całego Pottera od początku, jestem na moim ukochanym III tomie. Dziwnie się teraz te książki czyta. Inaczej. W HPiWA są wszystkie moje ulubione postaci. Harry nie jest ani dzieciakiem z dwóch poprzednich części, ani fabuła nie jest tak ciężka jak w następnych. Poza tym film III nadal jest moim nr 1, ale to na marginesie. Nie jestem w stanie oddać się błogiej przyjemności czytania. Jest Fred, Dumbledore, Syriusz, Lupin, Snape. Jeszcze Voldemort nie powrócił, niebezpieczeństwo nie wisi w powietrzu. A jednak wiem, że czytam o trupach. Kiedy natrafiam na fragment ze Snapem i Lupinem, nie mogę się powstrzymać od myśli: zostały wam cztery lata, zginiecie tego samego dnia.

Trudno się z tym pogodzić. Rowling naprawdę pozbyła się masy ważnych postaci. Już nie znajdzie się tej samej przyjemności w czytaniu poprzednich tomów. Co nie znaczy, że jej nie będzie. Przyjemność będzie inna. Ale podszyta goryczą. I już nie dla dzieci.
*




Wiesz ja też zacząłem czytać od początku ale wersji angielskiej 6 i 7 przeczytałem w oryginale...1 tylko połowę i teraz czytam ją od nowa planuje zakupić resztę bo to pewna nowość ale masz rację....klimat jest iny dosyć przyjazny ale to nie to samo...wiesz że oni zginą i kropka...wiem wiem jęczę ale nadal denerwuje mnie fakt zakończenia całej sagi...jakoś tak...

Napisany przez: smagliczka 04.08.2007 01:26

QUOTE
A jednak wiem, że czytam o trupach. Kiedy natrafiam na fragment ze Snapem i Lupinem, nie mogę się powstrzymać od myśli: zostały wam cztery lata, zginiecie tego samego dnia.


Rany, a myślałam, że tylko ja to tak... przeżywam.
Teraz faktycznie przyjemność czytania będzie zawsze podszyta goryczą. Przynajmiej w moim przypadku. No, chyba że całkowicie się odetnę od kanonu, czytając jakiego fanfika, gdzie wszyscy żyją i mają się całkiem dobrze.

Wciąż nie mogę przejść do porządku dziennego z Remusem i Tonks.
Nie planowała ich zabić... Dlaczego, cholera jasna, zmieniła zdanie? cry.gif


Jak dla mnie to było przynajmiej o dwie śmierci za dużo w tej książce.

Napisany przez: Katarn90 04.08.2007 15:18

Albo ja jestem takim zimnym chamem, albo nie rozumiem osób rozpaczających nad śmierciami niektórych bohaterów. To tylko postacie fikcyjne, choćby nie wiem jak rozbudowane. Dla mnie najlepszymi momentami były właśnie te w których ktoś ginie, wreszcie poczułem, że to WOJNA, a nie tylko rozmowy o niej. I świetnym posunięciem było zabicie Freda - tak jak na wojnie, niespodziewane - nikt chyba nie podejrzewał Rowling o zabicie tej postaci, takiej sympatycznej zresztą.

Napisany przez: Pszczola 04.08.2007 15:42

Właśnie po to czytam książki/oglądam filmy, żeby się przywiązać do wykreowanych postaci. Na tym polega fikcja. Poza tym, jeżeli postać jest dobrze opisana/zagrana, moje wzruszenia są dowodem uznania dla autora/aktora/reżysera.

Napisany przez: Ginnusia 04.08.2007 16:08

Można jednocześnie docenić stosowność działań autorki, gdy uśmierca którąś z postaci (bo to potrzebne dla fabuły) i całkiem szczerze się tym przejąć.

Napisany przez: Pszczola 05.08.2007 00:30

Dokładnie. Czasami nie chcesz, żeby dana postać umarła, ale wiesz, że tak będzie lepiej dla całej historii. Przykład: Snape.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 08.08.2007 22:01

Smagliczko - nie zgadzam się z Twoim postem na temat Snape'a i jego wątku w siódmym tomie na Forum, Którego Nazwy Nie Wolno Wymawiać. cheess.gif
(Tak, tak, na tym byłym Owieczki cheess.gif)

No we ze mną podyskutuj o tym, mam nudne wakacje. ;]

Napisany przez: Ginnusia 08.08.2007 22:38

Na którym forum? biggrin.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 08.08.2007 23:27

The name's been Tabooed! I can't say it!

Weź angielskie lustro
Wytnij "lub" i dodaj
Trzy litery z końca
Miana ciotki Rona tongue.gif

Napisany przez: Ginnusia 09.08.2007 00:16

A, to... Ładnie to ująłeś. smile.gif

Napisany przez: voldzia 09.08.2007 03:57

Ludzie z tego forum są naprawdę dziwni... Ciekawa jestem, jak zareagują na moje argumenty, bo chyba do argumentacji przyzwyczajeni nie są. Ich ulubione słowa to "lukier" i "róż". Nienawidzę, jak ktoś wszędzie się dopatruje lukru i różu... zwłaszcza jeżeli znajduje go w zakończeniu, w którym ginie 50 osób.

Napisany przez: anagda 09.08.2007 12:18

QUOTE(voldzia @ 09.08.2007 04:57)
Ludzie z tego forum są naprawdę dziwni...  Ciekawa jestem, jak zareagują na moje argumenty, bo chyba do argumentacji przyzwyczajeni nie są. Ich ulubione słowa to "lukier" i "róż". Nienawidzę, jak ktoś wszędzie się dopatruje lukru i różu... zwłaszcza jeżeli znajduje go w zakończeniu, w którym ginie 50 osób.
*



Zakończenie DH jest świetne. Ale epilog już nieco mnie. Dla mnie zakończenie książki to moment skończenia wojny. A epilog to po prostu epilog. I może nie tyle co cały różowy i lukrowany, ale według mnie przynajmniej trochę nie bardzo pasujący do całej książki, czy ba! Nawet odróżniający się od całego cyklu.

Napisany przez: voldzia 09.08.2007 13:05

Czym różnił się według Ciebie epilog od reszty?

Napisany przez: Zeti 09.08.2007 13:14

Może dlatego się różni, ze został napisany parę lat przed DH

Napisany przez: Ramzes 09.08.2007 14:39

Może dlatego, że bohaterowie nie są już nastolatkami, akcja nie dzieje się w Hogwarcie, nie ma strachu, że Voldemort skądś się wyłoni i poczucie zagrożenia minęło, a jego miejsce zajęło szczęście rodzinne? Wydaje mi się, że o to właśnie Rowling chodziło.

Napisany przez: owczarnia 09.08.2007 16:25

A może dlatego się różni, że ma się różnić? Wojna się skończyła. Kolejne pokolenie zaczyna Hogwart. Dla nich to jest pierwszy tom. Historia zatoczyła koło. Stąd swojego rodzaju klamra, która ma przywołać klimat inny niż te ostatnie tomy. Naprawdę myślicie, że Rowling tego epilogu nie przeczytała ponownie przed umieszczeniem go w siódmym tomie? Że gdyby uważała, że nie pasuje, nie przeredagowałaby go? No dajcie spokój.

Napisany przez: Pszczola 09.08.2007 21:18

Cóż, jakoś go przeredagowała. Ostanie słowa to "All was well" (czy coś takiego), a nie "scar". To ostatnie zdanie naprawdę mi się podobało. Uspokoiło zszargane nerwy jak nic.
Według mnie epilog był bardzo w stylu Pottera. Co nie znaczy, że polubiłam epilogi, ale powtórzę: ten może być.

Napisany przez: Ginnusia 09.08.2007 21:49

"All was well" to jest nawiązanie do jakiegoś klasycznego tekstu angielskiego podobno, tylko że nie znam szczegółów.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 09.08.2007 21:55

Death is nothing at all,
I have only slipped away
into the next room.

I am I,
and you are you;
whatever we were to each other,
that, we still are.

Call me by my old familiar name,
speak to me in the easy way
which you always used,
put no difference in your tone,
wear no forced air
of solemnity or sorrow.

Laugh as we always laughed
at the little jokes we shared together.
Let my name ever be
the household word that it always was.
Let it be spoken without effect,
without the trace of a shadow on it.

Life means all
that it ever meant.
It is the same as it ever was.
There is unbroken continuity.

Why should I be out of mind
because I am out of sight?

I am waiting for you,
for an interval,
somewhere very near,
just around the corner.

All is well.


"Death Is Nothing At All" by Henry Scott Holland

Ja nie taki mądry, ja na Mugglenecie znalazł. cheess.gif

Napisany przez: Ramzes 09.08.2007 22:00

Ładny ten wiersz podoba mi się (a w moich ustach to dużo, bo niewielu poetów czytam z chęcią tongue.gif )

Napisany przez: Pszczola 09.08.2007 22:27

Cóż, ciekawe czy nawiązanie było świadome? Ale pasuje.

Napisany przez: Ginnusia 09.08.2007 22:39

O, dzięki za ten wiersz.
Myślę, że nawiązanie świadome, bo czytałam, że ten wiersz u Anglików krąży na zasadzie "Litwo, ojczyzno moja", czyli coś, co każdy zna i łapie aluzję.

Napisany przez: owczarnia 10.08.2007 00:54

Become of us
We'll grow as grass under their feet
No one here will ever know your name
And you still lie here next to me

If it takes another life
I'll wait for you
On the other side
Everything that comes to me
As good
Belongs to you
I'll count our blessings as I
Wait for you
On the other side
Good luck and I will see you through

Get used to this
You're going to be alright
The world goes on with or without me
If I don't ever leave a thing behind
I'll still leave you without me

If it takes another life
I'll wait for you
On the other side
Everything that comes to me
As good
Belongs to you
I'll count our blessings as I
Wait for you
On the other side
Good luck and I will see you through


Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać...

Napisany przez: Pszczola 10.08.2007 01:41

Dodajmy do tego "Into the West" Annie Lennox i deprecha gotowa.

Nie mogę przestać słuchać http://pl.youtube.com/watch?v=xnFlO-audNE&v3 kawałka (Anagda dała linka w "Znalezione w Internecie"), który z tematem śmierci co prawda ma niewiele wspólnego, a internetowe filmiki zazwyczaj przyprawiają mnie o mdłości, ale jakoś nie mogę przestać go słuchać(oglądać też, ale podejrzewam, że to w dużej mierze przez Deppa) i pochlipywać. Ach, żeby tak Severus odnalazł po śmierci spokój U_U... Brzmię jak fanka telenowel. Trudno.

Napisany przez: owczarnia 10.08.2007 02:25

Jeśli Annie Lennox, to:

Love Song For A Vampire

Come into these arms again
and lay your body down
The rhythm of this trembling heart
is beating like a drum
It beats for you it bleeds for you
it knows not how it sounds
For it is the drum of drums
it is the song of songs

Once I had the rarest rose
that ever deemed to bloom
Cruel winter chilled the bud
and stole my flower too soon
Oh loneliness Oh hopelessness
to search the ends of time
For there is in all the world
no greater love than mine.

Love o love o .... still falls the rain
Love o love o .... still falls the night
Love o love o .... damned forever

Let me be the only one
to keep you from the cold
Now the floor of heaven is laid
the stars are bright as gold
They shine for you they shine for you
they burn for all to see
Come into these arms again
and set this spirit free



Z dedykacją specjalnie dla Severusa...


Edit: udało mi się w końcu obejrzeć ten filmik od Anagdy, i aczkolwiek nie mam nic przeciwko Deppowi jako Snape'owi, to muszę powiedzieć że bardzo przeszkadzały mi w odbiorze fragmenty "Pachnidła" w nim użyte. Pomijając już fakt, że w książce jego bohater opisany był jako brudny, obleśny karzeł, to scena w której idzie za rudowłosą dziewczyną, zarówno tą w miasteczku, jak i tą w labiryncie, kończy się morderstwem z jego rąk, i to dość okrutnym morderstwem. Zwłaszcza w przypadku tej pierwszej, tej od "oczu Lily". No i tak średnio mi to tutaj pasowało...

Napisany przez: Pszczola 10.08.2007 12:33

Mnie się nie podobały te fragmenty, bo facet był po prostu brudny i niesnape'owaty. Wiem, że potem mordował, ale już tyle fanvideo się naoglądałam, że takie rzeczy mnie nie obchodzą.

Mogliby do tego video wykorzystać jeszcze kawałki z "Where The Wild Roses Grow" Cave'a i Minogue. Ona ruda, on obleśny i też mordują. A nawet wąż się gdzieniegdzie prześliźnie.

A za tą piosenką o wampirze specjalnie nie przepadam, ale film był dobry!

Czy my przypadkiem nie offtopujemy?

Napisany przez: anagda 10.08.2007 13:17

QUOTE(voldzia @ 09.08.2007 14:05)
Czym różnił się według Ciebie epilog od reszty?
*



Cały tom jest w tonacji dość mrocznej jakby nie patrzeć. I tu nagle taki przeskok. Nie mówie, że źle - bo bajka musi się dobrze kończyć. Ale zabrało mi jakiegoś wspomnienia o innych bohaterach. Nawet chwila zadumy nad tymi zmarłymi. A tu sielanka.


QUOTE
A może dlatego się różni, że ma się różnić? Wojna się skończyła. Kolejne pokolenie zaczyna Hogwart. Dla nich to jest pierwszy tom. Historia zatoczyła koło. Stąd swojego rodzaju klamra, która ma przywołać klimat inny niż te ostatnie tomy. Naprawdę myślicie, że Rowling tego epilogu nie przeczytała ponownie przed umieszczeniem go w siódmym tomie? Że gdyby uważała, że nie pasuje, nie przeredagowałaby go? No dajcie spokój.


Owca masz rację. Dlatego powtarzam, że epilog nie jest zły. Ale czegoś w nim jednak dla mnie zabrakło.



EDIT: no mnie też wkurzają wstawki z pachnidła w tym klipie. ale w ogólnym rozrachunku i tak mi się strasznie podoba. zwłaszcza wstawki Deppa z "Jeźdźca bez głowy"

Napisany przez: PrZeMeK Z. 10.08.2007 13:22

Wydaje mi się, że epilog należałoby czytać po pewnej przerwie. Najpierw całą książkę, później trochę czasu na zadumę i dopiero epilog.

Napisany przez: hazel 10.08.2007 13:33

albo nie czytać w ogóle.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 10.08.2007 13:49

A to już trochę głupie, już się na ten temat wypowiadałem. smile.gif

Napisany przez: Ginnusia 10.08.2007 14:09

No bo co nam da nieczytanie w ogóle?

Napisany przez: Pszczola 10.08.2007 15:26

Mój brat postanowił nie czytać epilogu WP, żeby nigdy nie kończyć, a potem żałował, bo w filmie dowiedział się co i jak, a nawet nie pamiętał, czym ma być zaskoczony/zachwycony.

Ja też chciałam odłożyć czytanie epilogu HP do następnego dnia, ale cieszę, że tego nie zrobiłam. Tak bym chlipała w poduszkę całą noc, dopowiadałabym sobie dalsze losy bohaterów, przy czym miałabym świadomość, że w epilogu już zostało wszystko opisane i z kolei nadmiar adrenaliny nie pozwoliłby mi spać (poza tym skończyłam czytać rano, a paliłam się, żeby podzielić się wrażeniami na forum, więc zwlekanie nie miało sensu).

Napisany przez: PrZeMeK Z. 01.09.2007 22:20

Chcę opisać to, co teraz czuję. Niech to sobie będzie śmieszne i dziecinne. Wszystko jedno.

Ja przy tej książce dorosłem. Dosłownie. Zaczynałem w wakacje pomiędzy czwartą a piątą klasą podstawówki, a skończyłem nieco ponad miesiąc przed osiemnastymi urodzinami.

Kiedyś to była tylko niesamowicie wciągająca i ciekawa książka. Byłem fanem dziecinnie: wypisywałem sobie zaklęcia, rysowałem sceny z I tomu, kupowałem naklejki do albumu... Czytałem mojej małej siostrze kolejne tomy, z których wiele rzeczy było dla niej zbyt skomplikowanych, wymawiając nazwiska Dumbledore i Granger tak, jak się je pisze i nie mając pojęcia o jakichś innych fanach.

Potem, jakoś w okolicach czwartego tomu, historia spoważniała i zacząłem podchodzić do tego inaczej. Bywały chwile, gdy sądziłem, że to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytam, co świadczy o mojej ówczesnej infantylności, ale też pokazuje, jak bardzo się do tej serii przywiązałem. Nie miałem wtedy zbyt bujnego życia towarzyskiego i lubiłem uciekać w świat magii, z dala od rzeczywistości.

Od piątego tomu śledziłem losy Harry'ego i pozostałych inaczej, bardziej dojrzale. Czułem się tak, jakbym dojrzewał wraz z bohaterami, a trudno mi wyobrazić sobie wspanialsze odczucie podczas czytania książki. Płakałem po Syriuszu. W tamtym czasie zacząłem szukać informacji o serii w Internecie i znalazłem to forum.

Szósty tom był dla mnie rozczarowaniem, bo piąty - mój ulubiony - miał zupełnie inny klimat i co innego zapowiadał. Ale niezależnie od tego rozczarowania cieszyłem się, bo historia trwała. Internet stał się ważną częścią mojego bycia fanem, bo niemal nikt z moich znajomych HP nie czytał, a ci, którzy czytali, nie byli fanami. Pamiętam setki i tysiące teorii, z których każda wydawała się tak samo prawdopodobna. Pamiętam łzy w oczach za każdym razem, gdy czytałem scenę pogrzebu. Pamiętam swoje pierwsze dyskusje "na poważnie" z ludźmi, którzy o tych książkach dyskutować chcieli. To było dla mnie coś zupełnie nieznanego.
Pamiętam też, że HP był tematem, który ogromnie zbliżył mnie i moją siostrę.

Tom siódmy... Mogłem go już przeczytać w oryginale. Upewniłem się, że nic nie stanie mi na przeszkodzie, by tę książkę kupić. Czytałem ją w jadących samochodach, przy kuchennym stole i w domku na drzewie. Pamiętam szok po rozdziale "Forest again" i ten radosny trzepot serca, gdy zobaczyłem słowa "Nineteen years later". I te łzy w oczach, gdy przeczytałem epilog.
Po zakończeniu książki poszedłem pływać w jeziorze i trudno mi sobie teraz wyobrazić lepsze miejsce, by pożegnać się z tą historią. Pływałem spokojnie, czując tę niesamowitą dumę z Harry'ego i myśląc: "Tak właśnie miało się to skończyć".
Przetłumaczyłem mojej siostrze tę książkę w kilka dni. Jej szalona radość pełna uścisków i okrzyków, gdy zginął Voldemort, była tego warta. Każdej poświęconej na to sekundy.

Śmiało mogę powiedzieć, że nie pisałbym tak, jak piszę dzisiaj, gdyby nie te książki. Fanfiki szlifowały mi styl, a moje najdłuższe opowiadanie, które też jest na tym forum, pomogło mi nauczyć się budowania dialogów i długich fabuł.

Gdyby nie HP, nigdy też nie trafiłbym na to forum, gdzie poznałem ludzi zupełnie innych od tych, których spotykam na codzień. Forum stało się ważną częścią mojego życia, częścią, bez znajomości której nikt nie może powiedzieć, że mnie zna. Nie mogłem oczywiście o tym wiedzieć w chwili, gdy pisałem swoje pierwsze, śmieszne posty na temat filmu HPiCO.
Niedawno zostałem moderatorem.

Wszystko, z czym się stykamy, zmienia nas. Jestem nieprawdopodobnie wdzięczny Rowling, że mogłem się zetknąć właśnie z jej historią. Na pewno poznam lepsze książki i pokocham lepszych bohaterów, ale Harry Potter zawsze będzie mieć specjalne miejsce w moim sercu.

A teraz mogę już być dorosły.

Napisany przez: Ramzes 01.09.2007 22:50

Czytając Twoją wypowiedź nie mogę nie zauważyć, że jest wiele cech wspólnych między nami.

Ja też zaczynałem przygodę z Harrym w okolicach czwartej piątej klasy podstawówki, nie pamiętam dokładnie, a tom ostatni przeczytałem tuż przed osiemnastymi urodzinami.

Też na początku wypisywałem zaklęcia, chciałem sobie zrobić różdżkę, swoje miasto i rejon wokół zmieniałem w świat czarodziejów (np. Empik to były Esy i Floresy, a Bank Śląski- Gringott, Hogwartem- ruiny zamku w Olsztynie k/Częstochowy- mugole widzieli ruiny, podobnie jak w przypadku Hogwartu wink2.gif ), chciałem z kumplem stworzyć Mapę Huncwotów, wszędzie gdzie trzeba było podać nick używałem pseudonimu "Lunatyk". Przykładów mógłbym podać więcej, ale nie o to chodzi. Potem przyszedł czas na dorastanie z Potterem. Podobnie jak u Ciebie był to 5 tom. W dodatku pierwsza przeczytana przeze mnie książka (jakakolwiek) po angielsku. Nie waham się stwierdzić, że gdyby nie Harry moja znajomość angielskiego stałaby na niższym poziomie (a przynajmniej leksyka, znałbym dużo mniej słów).

Tom siódmy- godne i cudowne zakończenie z cyklem. Po przeczytaniu trzymałem książkę zamkniętą i przeżywałem i czułem smutek, że to koniec przygód, ale coś się kończy, coś zaczyna, a ja gorąco w to wierzę.

Pozdrawiam

Napisany przez: Pszczola 16.09.2007 04:13

Ach, ja byłam mhhrroczną trzynastolatką, a jak zmądrzałam, nadal robiłam za snobkę. I nadal często robię. Trochę zadzierania nosa nigdy nie zaszkodzi. Gardziłam esami-floresami i manią potterową. W manię tę weszłam całkiem świadomie. Doskonale wiedziałam, czym się skończy obejrzenie pierwszego filmu, więc odwlekałam tę chwilę. Ba! Poczekałam aż dwa pierwsze filmy pokażą w telewizji. Studiuję poważne kierunki, a nadal z pasją oglądam kreskóweczki, więc "cofania się", nie bałam i nadal nie boję. Jak już coś mi się spodoba, mam tendencję do zamieniania zainteresowania w manię. Ale jak się tworzyło zimny wizerunek przez kilka lat ku aprobacie rodziców i starszego guru-brata, głupio się przyznać, że komercyjny produkt pociąga. Ale pociągnął i dobrze się stało. Pociągnął do tego stopnia, że na wakacje do Sopotu spakowałam trzy ostatnie tomy Pottera (każdy owinięty w pięć reklamówek), gdzie miałam zamiar je na plaży przeczytać (właśnie tam pierwszy raz przeczytałam V pierwszych tomów, rok przed premierą VI). Zresztą od trzech lat wożę do babci całą serię, bo ładnie na półce wyglądają, ale tym razem jechałam pociągiem, więc zadowoliłam się tomami V-VII. Przeczytałam 143 strony ZF w Warszawie i całe 4 w Sopocie, bo na potterowe nieszczęście zabrałam ze sobą 11 tom "Koła Czasu" Roberta Jordana. Wydanie angielskie, bo w sprzedaży były po polsku tomy 1-4, które czytałam rok temu i bodajże tomy 9-10. A pomiędzy brak dodruków. Sytuacja dla kogoś o skłonnościach maniakalnych nie najlepsza. Tak długo męczyłam z paroma znajomymi kilka księgarni, że, o dziwo, w Warszawie w kilku miejscach można kupić całą serię w wydaniu brytyjskim (choć autor jest Amerykaninem). 11 tom tak mi się spodobał, że spać nie mogłam, bo chciałam więcej, a kartki z moimi ulubionymi fragmentami (dla wtajemniczonych: Mat mym ulubionym ta'veren) wymiętoszone są do granic możliwości, mimo że staram się książek nie niszczyć. O czymś to świadczy, bo Potterowe książki czytałam wiele razy (pierwsze V tomów chyba po sidem, chociaż tom III i V częściej i jak tu nie nazywać mnie chorą?), a są w idealnym stanie, chyba że miały jakiś defekt przy zakupie (jak w tomie IV, mała rysa na kilku kartkah = 20% zniżki, zniżki są dobre), tudzież miały bliskie spotkanie z siedzeniem mego rodziciela (tom V), czego do tej pory mu nie wybaczyłam. A przecież Jordan po angielsku do tanich przyjemności nie należy. Dbam o moje cenne potterowe książeczki jak o moje cenne mangi (cenne na pewno, wybrałam sobie niestety drogie hobby). Do życia niepotrzebne, ale sprawia przyjemność. Seria o Potterze daje mi przyjemność ogromną i dobrze się kojarzy. Latka płyną sobie, a Potter nadal będzie stał na półce (obok "kreskówek" ;)) i mam nadzieję, że za każdym razem z równą przyjemnością będę mogła do nich wrócić. Nie lubię pisać takich zdań, ale raz na jakiś czas można:
W serii o Harrym są zapakowane i zakonserwowane lata młodzieńcze. Książki jak "Kroniki Narnii", "Kubuś Puchatek", "Alicja w Krainie Czarów", "Muminki", "Baśnie braci Grimm", kojarzą mi się z dzieciństwem. Można do nich wrócić w każdym wieku, ale później lektura podszyta jest goryczą. Wyłapuje się symbole, sugestie, odwołania, których wcześniej się nie zauważało. Wystarczy puścić sobie w tle "Ale to już było", stanąć przed lustrem i zapłakać, że jest się dorosłym, albo że zaraz pojawią się pierwsze zmarszczki. Reszta książek, które warto czytać, a które niekoniecznie należą do kanonu literatury, a najlepiej po nie sięgać w wieku 15-25 lat, brutalnie wprowadzają czytelnika w świat dorosły. Z czasem człowiek przestaje się ekscytować fabułą, stara się wychwycić subtelniejsze szczegóły, skupia się na warsztacie autora, bezlitośnie wychwytuje błędy, niedociągnięcia, dłużyzny, kicz. Często znika radość z czytania. Polonistka w liceum powiedziała nam, że już dawno przestała emocjonować się tym, co czyta i jeżeli chcemy odróżniać dobrą literaturę od złej, powinniśmy dążyć do tego samego. Książki pani Rowling podobały jej się na tyle, że czytała je swojej siedmioletniej (sic!) córce, ale nie o tym mowa. Nie chcę się z nią zgodzić. Jestem w stanie wyrobić sobie uzasadnioną opinię na temat wielu książek/filmów/spektakli. Potrafię jednak czerpać przyjemność nawet z czegoś, co arcydziełem nie jest. Przyjemność nie jest odpowiednim słowem. Potrafię podniecać się akcją, skakać, śmiać się maniakalnie, piszczeć, ryczeć, wylewać potoki łez, słowem eksplodować, gdy mam do czynienia z historią, która może nafaszerowana jest niedociągnięciami i nie jest zbyt ambitna, z czego zdaję sobie sprawę (na przykład większość moich ukochanych mang i anime), ale mnie zafascynuje. O dziwo, można się z takich historii wiele nauczyć (ileż się dysput na filozofii przeprowadziło, czerpiąc inspirację z komiksów i kreskówek, ale o tym sza, bo stracę reputację prymuski ;)). Potter kojarzy mi się z taką właśnie przyjemnością (mile wspominam też okoliczności, w jakich tę serię czytałam, włączając w to nawet laboratorium SGGW i wielogodzinne procedury zatapiania mysich narządów w parafinie, wypełnione lekturą III [w oczekiwaniiu na 16. lipca] i VI tomu). Do tego styl pani Rowling jest fantastyczny, warsztat na bardzo wysokim poziomie. I VII tom, który zakończył jedyną serię, o której mogę spokojne powiedzieć (wybaczcie puryści): "no regrets". Pierwszy raz autor zakończył serię tak, jak chciałam. A raczej "jak powinno być". Do tego skomplikowane prawdy są w HP prosto przekazane, szczególnie w VII tomie. A wszystko z punktu widzenia prawdziwego nastolatka, a nie dorosłego w dziecięcej skórze. Poza tym tylko w przypadku Pottera (nawet z mangowymi maniakami nie da się snuć teorii na dany temat, bo tu czeka się na następy rozdział/odcinek tydzień, a nie całe lata) było z kim się wspólnie ponakręcać i popodniecać. Nikt nie lubi eksplodować i się napięciem nie dzielić. A im więcej osób do dzielenia, tym nakręcanie się przyjemniejsze.
Szkoda tylko, że nie przeczytałam tych trzech tomów w Sopocie. VII tom nie przeszedł tradycyjnego nadbrzeżnego chrztu potterowego. Jak struta chodziłam (i chodzę), gdyż pragnęłam (i pragnę) 12 tomu "Koła Czasu", ale po zwiedzeniu pół Trójmiasta i każdej księgarni w centrum Warszawy, zorientowałam się, że 12 tomu jeszcze nie ma, że tytuł "New Spring" jest książką-prologiem serii, a w internecie obwieścili, że być może ostatni tom pojawi się w 2009 (powtórka z potterowego dwuletniego oczekiwania), jeżeli autor przedtem nie umrze z powodu poważnej choroby genetycznej krwi i problemów z sercem. Tak więc zmawiam za pana Jordana tę Zdrowaśkę co jakiś czas, gdyż ostatni tom może mieć nawet 2000 stron, a baardzoo bym chciała je przeczytać. I szkoda by było takiego talentu w niecielesnym świecie. Pocieszyłam się przewodnikiem po świecie "Koła Czasu". Również interesująca lektura. Powoli znowu nachodzi mnie ochota na Pottera (VII tom nadal przeczytałam tylko raz!). Ale czasu mało, wakacje się kończą, a ja tracę cenne godzinny senne, na pisanie wypracowania, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał czytać.
Howk.

Napisany przez: owczarnia 16.09.2007 04:32

Ja przeczytałam Twoje wypracowanie smile.gif, w dodatku z rosnącym zachłannie zainteresowaniem natury całkowicie prywatnej. Otóż wpadła mi w oko jedna nazwa: SGGW. Łaknę kumoterskiego kontaktu z kimś z SGGW niczym kania dżdżu, mam bardzo chorego psa, nie będę się tu wdawać w szczegóły, ale spytam prosto z mostu bo sprawa dla mnie jest zbyt ważna żeby się bawić w konwenanse i podchody: znasz tam kogoś albo sama pracujesz? Ozłacam za każdą informację.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 16.09.2007 18:06

Jeszcze nie było tu wypowiedzi mniej związanej z tomem siódmym. smile.gif

I proszę, używaj częściej Entera. Sfiksować można, czytając to jednym ciągiem. ;]

Napisany przez: owczarnia 16.09.2007 18:14

U talkin 2 me?

Napisany przez: Pszczola 17.09.2007 01:34

Drogi Przemku, już od kilku postów mowa o VII tomie w kontekście całej serii. Od kilku stron mowa o dorastaniu z całą serią. Nie czuję więc winy.
Mogłam rozbić wypowiedź na jeszcze 1-2 akapity, ale dostałam takiego słowotoku (myślotoku?), że nie sposób było oddzielić jednej myśli od drugiej. Poza tym mam tendencję do konstruowania niemiłosiernie długich zdań, więc obawiam się, że i tak czytelnik dostałby oczopląsu.

Ale racja, skończmy zbaczać z tematu.

Napisany przez: Mroczny Wiatr 17.09.2007 10:52

dry.gif W zasadzie to cały czas mnie wkurza, że takie krótkie jest zakończenie. W VI tomie jakoś JK mogła dać osobny rozdział na pogrzeb Dumbla, ale w VII to już skróciła niemiłosiernie to zakończenie. Ech chyba raz jeszcze musze przeczytać, to może mi sie cos odwidzi dementi.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 17.09.2007 16:03

QUOTE
U talkin 2 me?

No wai!

QUOTE
Drogi Przemku, już od kilku postów mowa o VII tomie w kontekście całej serii. Od kilku stron mowa o dorastaniu z całą serią. Nie czuję więc winy.
Mogłam rozbić wypowiedź na jeszcze 1-2 akapity, ale dostałam takiego słowotoku (myślotoku?), że nie sposób było oddzielić jednej myśli od drugiej. Poza tym mam tendencję do konstruowania niemiłosiernie długich zdań, więc obawiam się, że i tak czytelnik dostałby oczopląsu.

Ale racja, skończmy zbaczać z tematu.

W żadnym wypadku nie zamierzałem Cię o nic obwiniać ani krytykować. Jak wskazuje na to uśmieszek na końcu skierowanego do Ciebie zdania, była to wypowiedź żartobliwa. Rozbawiło mnie to, że w wypowiedzi niby to o tomie VII opowiedziałaś nam całkiem sporo o "Kołach Czasu". Spokojnie smile.gif

QUOTE
W zasadzie to cały czas mnie wkurza, że takie krótkie jest zakończenie. W VI tomie jakoś JK mogła dać osobny rozdział na pogrzeb Dumbla, ale w VII to już skróciła niemiłosiernie to zakończenie. Ech chyba raz jeszcze musze przeczytać, to może mi sie cos odwidzi

Myślę, że nie było sensu przeciągać finału siódemki. Pogrzeb był inną sprawą, tam Rowling musiała ustawić kilka rzeczy do tomu siódmego (rozstanie Harry'ego i Ginny, odrzucenie oferty Scrimgeoura, podkreślenie związku Ron - Hermiona itp.). W siódemce zapewne chodzi Ci o epilog - mnie się podobał taki, jaki jest. Rowling nie chodziło o pozamykanie wszystkich wątków postaci ani o zasypanie nas szczegółami, ale o klimatyczne i "bajkowe" (w dobrym tego słowa znaczeniu) zakończenie historii, z którą żyła przez tyle lat. Chciała tylko zasygnalizować nam, że Harry i przyjaciele żyją szczęśliwie i spokojnie, tak jak być powinno. "All was well".
A poza tym, nawet podoba mi się to, że szczegóły poznajemy dopiero z wywiadów. Ci, którzy będą czytać HP już po zakończeniu serii, nie przeżyją już tego co my: całego tego śledzenia procesu powstawania książki, oczekiwania na kolejne tomy, doszukiwania się wskazówek w wypowiedziach Rowling... To wyjątkowe doświadczenie i cieszę się, że jeszcze się tak całkiem nie zakończyło.

Napisany przez: Mroczny Wiatr 17.09.2007 16:15

Nie chodziło mi o epilog, bo dla mnie jest on tylko takim mini dodatkiem i dobrze, że jest jaki jest bo inaczej można by dojść do wniosku że autorka będzie nas nękać dalszymi losami bohaterów. Chodzi mi o sam koniec ostatniego rozdziału. Miała tutaj naprawdę wielkie pole do popisu, chyba że chciała pozostawić to czytelnikowi. Każdy sobie sam wymyśli co się działo dalej na pogrzebach czy w samej szkole. Dlatego raz jeszcze się zabiorę do czytania, a nawet zacznę od VI raz jeszcze czytać.

Napisany przez: Pszczola 17.09.2007 18:38

Właśnie dzięki rozbudowanej końcówce tomu VI, nie była potrzebna powtórka z rozrywki w tomie VII. Możemy sobie wyobrazić, co nastąpiło po śmierci Voldemorta. Wielu pisarzy nie wie, kiedy przestać, co skutkuje rozwlekłym zakończeniem. A punkt kulminacyjny gdzieś się rozmywa.

QUOTE
W żadnym wypadku nie zamierzałem Cię o nic obwiniać ani krytykować. Jak wskazuje na to uśmieszek na końcu skierowanego do Ciebie zdania, była to wypowiedź żartobliwa. Rozbawiło mnie to, że w wypowiedzi niby to o tomie VII opowiedziałaś nam całkiem sporo o "Kołach Czasu". Spokojnie smile.gif


Bo "Koło Czasu" jest świetne! No, może jordanowa mania łączenia wszystkich bohaterów pary (tudzież czworokąty), nie zawsze wychodzi książce na dobre, ale warto się za tę serię zabrać. Koniec dygresji.
I wierz mi, odpowiadałam Ci z przyjaznym uśmiechem na ustach, ale odzwyczaiłam się okraszać nimi teksty na forum, gdyż dawniej nadużywałam ich bardzo. ;)

Napisany przez: Zeti 17.09.2007 18:42

QUOTE
co nastąpiło po śmierci Voldemorta.

No właśnie. Co. Pochowali go tak po prostu? I zapomnieli o wszystkim? Czy może zrzucili jego ciało z jakiegoś urwiska? Czy jemu należał się szacunek po śmierci?

Napisany przez: Ramzes 17.09.2007 18:54

Za to co zrobił na pewno nie. Ale przecież w książce jest wyraźnie powiedziane, że był najpotężniejszym czarodziejem w historii, z jego wiedzą magiczną nie mógł się równać nikt z żyjących, ani umarłych. Pod tym względem więc trzeba mu oddać tę sprawiedliwość. Inna sprawa w jakim celu wykorzystywał swoją nadzwyczajną moc...

Napisany przez: PrZeMeK Z. 17.09.2007 18:54

Ja bym je spalił i rozsypał prochy na cztery wiatry. Bez zbędnych ceremonii, ale i bez okrucieństwa. Ci, którzy przeżyli, nie mogą tak jak Voldemort nie okazywać szacunku zmarłym.

Napisany przez: Zeti 17.09.2007 19:02

Spalić, dobry pomysł, ale rozsypać? Hm, może. A może złożyć w małej niepodpisanej urnie? W Little Hangelton?

Napisany przez: PrZeMeK Z. 17.09.2007 19:11

Żeby dla rozmaitych przygłupów Little Hangleton stało się miejscem kultu?

Napisany przez: Mroczny Wiatr 17.09.2007 19:17

Slughorn powinien się tym zająć. Chodzi mi o spalenie oczywiście.

Napisany przez: Ramzes 17.09.2007 19:36

Przecież by nie trąbiono na lewo i prawo "Voldemort leży pogrzebany w Little Hangleton".

Poza tym Przemek- dla zorientowanych to i tak mogłoby być miejsce kultu. Primo- miejsce, skąd pochodził Voldemort (a tym samym miejsce, gdzie żyli ostatni potomkowie Slytherina). Secundo- miejsce, gdzie po wielu latach w cudowny tak naprawdę sposób odzyskał swoją moc. Tertio- miejsce ukrycia horkruksa, a więc punkt, gdzie została użyta bardzo potężna magia.

Napisany przez: Zeti 17.09.2007 21:04

No więc, żeby uniknąć maniaków, to może jakieś zaklęcie. Może Evanesco? Wtedy juz na zawsze pozbylibyśmy się kłopotliwego trupa.

Napisany przez: Golden Phoenix 17.09.2007 22:58

QUOTE
dla zorientowanych to i tak mogłoby być miejsce kultu. Primo- miejsce, skąd pochodził Voldemort (a tym samym miejsce, gdzie żyli ostatni potomkowie Slytherina). Secundo- miejsce, gdzie po wielu latach w cudowny tak naprawdę sposób odzyskał swoją moc. Tertio- miejsce ukrycia horkruksa, a więc punkt, gdzie została użyta bardzo potężna magia.


A ja wątpię, żeby wiele osób było zorientowanych. Voldemort pochwalił się, że jest potomkiem Slytherina, ale na pewno nie powiedział, że jego rodzina żyła w nędzy w Little Hangleton.
Co prawda w Czarze Ognia wspomniał, że jego ojciec był mugolem i że to jest jego grób. Ale nigdzie nie było nazwy miejscowości (chyba ?).
A o horkruksie to tak naprawdę wiedział tylko Dumbledore.

Napisany przez: Ginnusia 18.09.2007 01:16

Dziś rozmawiałam o VII tomie z przyjaciółką (zresztą snaperką), która niedawno go przeczytała. I co jej się najbardziej podobało? Nie, nie rozdział "Prince's Tale"! Epilog. biggrin.gif Mówi, że czytała go w sobotę rano, patrząc na swego męża i myśląc, że oni też będą tacy szczęśliwi za 19 lat... I wcale nie uważa Albusa Severusa za przesadę. wink2.gif

Napisany przez: Katon 18.09.2007 09:35

Ja bym go jednak pochował. I to nie z absurdalnego powodu, że 'przecież był potężny a potężnym mimo wszystko należy się szacunek', bo to brzydka motywacja i rzekłbym... no nieważne. Ale pochowałbym go no bo jednak był człowiekiem.

Napisany przez: Pszczola 18.09.2007 13:26

QUOTE(Zeti @ 17.09.2007 22:04)
No więc, żeby uniknąć maniaków, to może jakieś zaklęcie. Może Evanesco?  Wtedy juz na zawsze pozbylibyśmy się kłopotliwego trupa.
*



To zaklęcie nie "wyparowywuje" substancji/przedmiotu z tego świata. Rownowaga zostałaby zachwiana. Uważam, że Evanescopozwala albo przechować rzecz w danym miejscu (logiczne, skoro Bill "znikał" ważne dla Zakonu mapy), albo przenieść ją np. od razu do jakiegoś ścieku/wysypiska. Tak jak jedzenie pojawiało się/znikało podczas posiłków w Great Hall z i do kuchni, tak można przenosić inne rzeczy w inne miesca. Myślę, że usuwający musi wiedzieć, gdzie chce się danej rzeczy pozbyć. Na przykład Hermiona, czy Snape musieli sobie wyobrazić np. jakiś ściek eliksirów koło jeziora i tam wysłać zawartość kotła.

Ciało trzeba skremować. Nie tylko z powodu fanatyków, którzy chcieliby bałwochwalić i wykraść jego ciało, ale też z obawy przed innymi czarodziejami, którzy chcieliby robić na nim eksperymenty. Voldemort powrócił do pełni sił wyłącznie dzięki czarnej magii. Czarny Pan może być niebezpieczny też po śmierci. Nie wiadomo jak ciało działa na rozkład, czy w ogóle gnije, czy może wejść w reakcje z danym zaklęciem? Można też z niego wydobyć tajemnicę stworzenia podobnego ciała, jest skarbnicą wiedzy dla typków spod ciemnej gwiazdy i potencjalnym zagrożeniem dla nieostrożnych naukowców.
Jeżeli prochów nie rozsypano, zawsze można je było schować gdzieś w Departamencie Tajemnic. Kto wie, może mają specjalne pomieszczenie na prochy z czarnymi magami?
Ale nie wolno bezcześcić żadnego ciała! Może Voldemort odczłowieczył się do granic możliwości, ale miał dusze, nawet jeśli zepsutą i był istotą myśląca. Każda taka istota ma swoją godność.

Napisany przez: Zakochana w fantastyce 19.10.2007 20:39

W Wikipedi znalazłam to:

QUOTE
Hugo Weasley [edytuj]

Hugo Weasley – ur. ok. 2007/008 roku, najmłodsze dziecko Ronalda i Hermiony Weasley, młodszy brat Rose.

Rose Weasley [edytuj]

Rose Weasley – ur. ok. 2005/2006 roku, w 7. części przygód Harry'ego Pottera udająca się do Hogwartu. Najstarsza córka Hermiony i Rona

Wiktoria Weasley [edytuj]
http://katalog.zdrowo.info.pl/lifting.html
Wiktoria Weasley – ur. w kilka lat po bitwie o Hogwart, najstarsze dziecko Billa i Fleur, w jednej ósmej wila. Zakochana w Teddym Lupinie.
Czy to prawda?

Napisany przez: PrZeMeK Z. 19.10.2007 20:42

Nie pytaj nas. Po co Ci to? Zaczekaj do stycznia, a dowiesz się wszystkiego.

Nie szukaj informacji o HP. Mniejsza z tym, czy natrafisz na spojlery prawdziwe czy fałszywe - zepsują Ci przyjemność czytania.

Napisany przez: Zeti 19.10.2007 21:14

Skoro nie czytałaś DH, to po co na siłę szukasz spoilerów?
I jeżeli chcesz znać odpowiedź na to pytanie, to wystarczy poszukać na forum (mamy przecież wyszukiwarkę)

Napisany przez: anagda 20.10.2007 05:35

* SPOILER *


QUOTE
In front of a full house of hardcore Potter fans at Carnegie Hall in New York, Rowling, sitting on the stage on a red velvet and carved wood throne, read from her seventh and final book, "Harry Potter and the Deathly Hallows," then took questions. One fan asked whether Albus Dumbledore, the head of the famed Hogwarts School of Wizardry and Witchcraft,  had ever loved anyone. Rowling smiled.  "Dumbledore is gay, actually," replied Rowling as the audience errupted in surprise. She added that,  in her mind, Dumbledore had an unrequited love affair with Gellert Grindelwald, Voldemort's predecessor who appears in the seventh book. After several minutes of prolonged shouting and clapping from astonshed fans, Rowling added. "I would have told you earlier if I knew it would make you so happy."



http://www.newsweek.com/id/50787


i co wy na to? biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif

Napisany przez: hazel 20.10.2007 06:00

*sprawdza datę* (nie, do kwietnia jeszcze daleko)

hehe

Już widzę te wszystkie slashe, co teraz powstaną biggrin.gif

Napisany przez: Ginnusia 20.10.2007 09:20

Zeszłam. biggrin.gif
Fakt, że po DH takie coś wydaje się całkiem oczywiste - widziałam już i parę ficków, i parę fanartów na temat związku Dumbla z Grindelwaldem. wink2.gif
Spotkałam się też z teoriami, że w świecie magii gejów nie ma. Ich głosiciele muszą mieć się z pyszna.

Kocham JKR...

EDIT: Zajrzałam do linka - Neville i Hanna Abbot? No dobra... I tak go widzę finalnie, po przejściach, w związku z Luną i jako ojca jej dziecka z innym mężczyzną. wink2.gif Więc to małżeństwo z Hanną mi nie przeszkadza.

Napisany przez: Zeti 20.10.2007 13:21

Ja nie mogę. Albus, gejem? Czy to prawda, czy fałsz?

Napisany przez: Ginnusia 20.10.2007 17:00

Skoro Rowling tak mówi, to chyba wiadomo, że prawda. wink2.gif Informacja ta zresztą trafiła do informacji na onecie (skądinąd bez ostrzeżenia spoilerowego).

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.10.2007 17:11

Masakra smile.gif

Zdaje się, że właśnie zaistniał najfajniejszy gej w kulturze popularnej smile.gif

Cholera, ależ on musiał być samotny. Aż mi go szkoda.

Edit: to już wiemy, czemu tak unikał Harry'ego przez cały piąty rok, gdy chłopak dojrzewał XDDDDDDDDD

Edit 2: mimo wszystko homoseksualizm Dumbledore'a (jak to dziwnie brzmi :]) nie powinien martwić katolików. Dumbledore nie "korzystał" ze swojej seksualności, a przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo. Z Grindelwaldem nie miał żadnego związku erotycznego. Jeśli unikał w ten sposób grzechu, to go nie popełnił, prawda?

Napisany przez: Pszczola 20.10.2007 18:22

Ludzie! Nie jestem zboczona! Po prostu jestem genialna! XDDD W moich wrażeniach po przeczytaniu książki, napisałam, że yaoifangirls powinny sobie ostrzyć ząbki na ff Dumbledore/Grindewald. A ja uznałam, że jestem już spaczona i wszędzie dopatruję się potencjalnych związków męsko-męskich.

Do tego czytam znowu książki Robin Hobb. Paranoja!

QUOTE
Jo also said after revelation: "I had to give you something to talk about for the next 10 years...Just imagine the fan fiction now."


Na potwierdzenie. Może sama się trochę ich naczytała?

Yeessss, mam szósty zmysł paringowy.

A odpowiedź o kozach mnie dobiła.

edit do Przemka: Jasne. Ale wątpię, by fanki chciałyby widzieć w nim świętoszka ;).

Napisany przez: owczarnia 20.10.2007 20:07

A jak Wam się podoba żona Neville'a wink2.gif?

Napisany przez: Ginnusia 20.10.2007 20:16

Owca, no wiesz co! wink2.gif
Napisałam w temacie obok, że mi nie przeszkadza, bo już sobie ustawiłam losy Neville'a i Luny i mogę w nie wcisnąć Hannę bez przeszkód.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.10.2007 20:17

Uważam, że będzie im razem dobrze. Hanna straciła w czasie wojny matkę, a Neville właściwie nie ma rodziców, więc mają wspólne doświadczenia. No i ktoś taki jak Neville naprawdę zasługuje na dobrą, kochającą żonę.

Napisany przez: Ginnusia 20.10.2007 20:41

Tak, tak na serio i w realiach JKR, to się z Tobą zgodzę. Acz trudno mi porzucać własną wizję.
Ale jak czytam o tym, że pomysł z orientacją Dumbla to żenada, na jaką tylko Rowling stać, to mnie krew zalewa.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.10.2007 20:49

Mnie też.

A co do Neville'a - a któż nam zabroni wyobrażać go sobie z Luną mimo świadomości, że jest z Hanną? smile.gif Dwójmyślenie rządzi!

Napisany przez: anagda 20.10.2007 20:56

QUOTE(Ginnusia @ 20.10.2007 21:41)
Tak, tak na serio i w realiach JKR, to się z Tobą zgodzę. Acz trudno mi porzucać własną wizję.
Ale jak czytam o tym, że pomysł z orientacją Dumbla to żenada, na jaką tylko Rowling stać, to mnie krew zalewa.
*



Mam dwa podejrzenia. Albo Rowlingowa zrobiła sobie z nas jaja, albo zaczął jej doskwierać brak zainteresowania ze strony czytelników i mediów... Inaczej tego wytłumaczyć nie potrafię. Bo jak dla mnie jest to jedna wielka żenada... I to nie dlatego, że wprowadziła wątek homo, ale dlatego że w taki sposób i w stosunku do takiej, a nie innej postaci.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.10.2007 20:58

Ale dlaczego? W jaki sposób?

Napisany przez: Ginnusia 20.10.2007 21:04

Ona tak naprawdę nie wprowadziła wątku homo. Albus jest przecie przez siedem tomów ponad uczucia i seksualność (zresztą, lata trochę nie te...). Rowling, informując nas o tym, pozwoliła tylko lepiej Dumbla zrozumieć i dosmucić jeszcze tę postać.

Przemek - smile.gif

Napisany przez: owczarnia 20.10.2007 21:05

QUOTE(Ginnusia @ 20.10.2007 20:16)
Owca, no wiesz co! wink2.gif
Napisałam w temacie obok, że mi nie przeszkadza, bo już sobie ustawiłam losy Neville'a i Luny i mogę w nie wcisnąć Hannę bez przeszkód.
*


Sorry blush.gif.

Ostatnio wpadam tylko do netu jak po ogień i wypadam, nie doczytana jestem blush.gif.

Napisany przez: Ginnusia 20.10.2007 21:12

A nie o to mi chodziło, tylko o to, że zamiast priorytetowo komentować wydarzenie dnia, czyli orientację Dumbla, to Ty niespodzianie zaczynasz od Neville'a. wink2.gif
Napiszę to wreszcie: od premiery VII tomu żaden nius potterowski tak mnie nie ucieszył jak ten.

Napisany przez: anagda 20.10.2007 22:32

Nie ucieszył? Dlaczego? Że jest wytłumaczenie, dlaczego nie miał żony? Na dobrą sprawę, żaden z psorów nie jest zamężny (przynajmniej nic o tym nie wiemy).

Mnie ten "news" niezbyt ucieszył. Dlaczego to już wspomniałam. Nie pasuje mi sposób, w jaki Rowling wprowadziła go do powieści. Gdyby się pojawił w jakiś sposób na kartach powieści to co innego, niż takie dopowiedzenie. Ale i tak byłoby mi to trudno zaakceptować. Tym bardziej że dotyczyłby Dumbledore`a.

Napisany przez: Ginnusia 20.10.2007 23:39

QUOTE
Dlaczego? Że jest wytłumaczenie, dlaczego nie miał żony?


Na Merlina, przecież nie o to chodzi... Po pierwsze, JKR zrobiła niezłego psikusa osobom, które uważały, że świat magii homoseksualizmu po prostu nie zna. Po drugie, teraz można lepiej rozumieć Dumbla, jego obsesję na punkcie miłości (której nigdy nie zaznał), jego samotność. Po trzecie, jak chyba Przemek pisał, to de facto nie jest żadne wprowadzenie wątku - tak naprawdę możemy wiedzieć o tym tylko my, czytający HP tuż po ich wydaniu. Ludzie czytający te książki za lat x, tego wiedzieć pewnie nie będą i to dodaje temu niusowi dodatkowego smaczku.
BTW wątek homoseksualny Rowling mogła wprowadzić w sposób realny w wypadku niewielkiej liczby osób, dyrektor mieścił się w ich gronie.
Jeszcze jedno BTW - teraz mi przyszło do głowy, że losy Dumbla i Snape'a są do pewnego stopnia podobne...

Napisany przez: PrZeMeK Z. 20.10.2007 23:59

Abstrahując od wszystkiego innego, strasznie mi szkoda Dumbledore'a. To chyba jedna z najtragiczniejszych postaci w całej serii. Zniszczona rodzina, wieczna samotność... Wyobrażam sobie te wieczory, kiedy siedział w swoim gabinecie, patrzył na wszystkie swoje nagrody i myślał, że to wszystko nic niewarte. Wyobrażam sobie, jak się czuł, mogąc opiekować się Harrym jak synem, którego nigdy nie miał.

Napisany przez: Ramzes 21.10.2007 01:33

Powtórzę to, co napisałem w temacie bez spoilerów-

QUOTE
zgadzam się z tym, że ten fakt dodaje tej postaci tragizmu. I wcale w moich oczach nie stracił. Ani on, ani cały cykl. A co do homoseksualizmu w świecie czarodziejów. Myślę, że jednak gdyby się przyznał, to byłby napiętnowany. Przecież, jak bardzo widoczny jest podział na lepszych i gorszych w HP. Na równych i równiejszych. Czarodziejów i resztę świata. I jak się okazuje Dumbledore walczył o to, aby wszystkich traktować równo, bo był w tę ideę zaangażowany osobiście i emocjonalnie.

i dodam jeszcze, że ta informacja jeszcze bardziej dodaje tej postaci realizmu. Bo przez sześć tomów jest on kreowany jako krystalicznie czysta postać, której imię w pełni odpowiada charakterowi. A tu w siódmym tomie nagle wszystko zostaje przewrócone do góry nogami. On też był młody i popełniał błędy. On też miał swoje słabości i mroczną stronę. I teraz jeszcze ta orientacja homoseksualna. Wg mnie po prostu Dumbledore stał się od siódmego tomu lepiej, realniej stworzoną postacią niż w poprzednich sześciu, a to, co ujawniła Jo jedynie ten wizerunek utrwala.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 21.10.2007 11:54

Szczerze mówiąc to też czekam na reakcję Katona smile.gif

Napisany przez: owczarnia 21.10.2007 12:06

QUOTE(Ginnusia @ 20.10.2007 21:12)
A nie o to mi chodziło, tylko o to, że zamiast priorytetowo komentować wydarzenie dnia, czyli orientację Dumbla, to Ty niespodzianie zaczynasz od Neville'a. wink2.gif
*


Oj no bo ja zawsze przecież miałam inklinacje do kombinowania ze slashowymi pairingami, więc jakoś nie wiem, nie poczułam się szczególnie zaskoczona wink2.gif. Ucieszona oficjalnym potwierdzeniem, to i owszem, ale przyznam, że większą siurpryzą było małżeństwo Neville'a z Hanną Abbott, no co ja mogę, no cheess.gif.

Napisany przez: Katon 21.10.2007 14:18

No i co z tego? To tylko przydaje mu tragizmu. Czajkowski też był homoseksualistą. I Szymanowski. Natomiast trudno mi nazwać Dumbledore'a gejem. Niestety na Zachodzie te terminy są już całkowicie wymienne. Dumbledore wpisuje się w wielowielkową światową tradycję homoseksualistów, którzy zamiast ubierać skórzane majciochy przekuwali swoją dolę na mnóśtwo wspaniałych rzeczy.

Napisany przez: Ginnusia 21.10.2007 14:28

U nas też są to terminy wymienne, ze skórzanymi majciochami związane dość luźno. wink2.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 21.10.2007 14:31

Rozumiem, co Katon ma na myśli odnośnie słowa "gej" i się zgadzam.

Takie małe pytanko: jak sądzicie, czy warto o tym mówić mojej 11 - letniej siostrze? Moim zdaniem raczej nie, ale chcę poznać Wasze zdanie.
(tak, ona już wie, co to znaczy gej)

Napisany przez: Katon 21.10.2007 14:54

A po co? To co mówi JKR w wywiadach to jest już kanon drugiego stopnia. Tak naprawdę liczy się to co jest w książkach. Gdyby to była ważna wiadomość to znalazłaby się w książce, więc rób jak chcesz.

W ogóle fabularnie to dobry pomysł, ale martwi mnie to co zacznie się teraz wokół tego. Fiki w stylu Rity Skeeter, które będą dodawać erotyczne podłoże do relacji Dumbldedore - Harry, wystawianie Dumbledore'a na sztandary, dyskusje po co został nauczycielem etc. To jednak wprowdzi niepokojący wydźwięk. A przecież Albus był klasycznym oldschoolowym homoseksualistą, który po prostu zrezygnował z prowadzenia życia erotycznego. Człowiekiem starej daty. A nie - pardon - naburmuszoną ciotą.

Ginnusiu - są, bo nasz jezyk ulega ideologizacji. Niezależnie od tego jaki mamy stosunke do ruchu gejowskiego bycie homoseksualistą i gejem nie jest tożsame. Nie musi być. Te terminy mają inny zakres semnatyczny, że się tak wymądrze.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 21.10.2007 15:00

W sumie masz rację, to niezbyt istotne.

Katonie, ciekawostka z "kanonu drugiego stopnia" (świetne określenie), której Ci brakowało:
Rowling suggested that Dudley and Harry had a Christmas card sort of keeping in touch, and that Harry’s kids and Dudley’s probably didn’t like each other very much but now and then would all get together while the adults sat in awkward silence.

Napisany przez: Ginnusia 21.10.2007 15:39

QUOTE(Katon @ 21.10.2007 16:54)

Ginnusiu - są, bo nasz jezyk ulega ideologizacji. Niezależnie od tego jaki mamy stosunke do ruchu gejowskiego bycie homoseksualistą i gejem nie jest tożsame. Nie musi być. Te terminy mają inny zakres semnatyczny, że się tak wymądrze.
*



Tia... Piszę o tym pracę magisterską, że się tak wymądrzę. wink2.gif I nie powiedziałabym, że mają inny zakres semantyczny, bo często używane są wymiennie, a w słowniku pod hasłem "gej" masz "homoseksualista".
Tzn. wiem, co chcesz powiedzieć, rozrózniając te dwa słowa, ale mam wrażenie, że granica między nimi jest mocno płynna, np. ja jej nie odczuwam (co innego słowo "ciota", wyraźnie pogardliwe). Ale wasze uwagi trochę mnie zainspirowały. smile.gif
BTW "kanon drugiego stopnia" to świetne określenie.

Napisany przez: Katon 21.10.2007 16:43

Wybaczcie literówkę.

Gej to homoseksualista o pewnym światopoglądzie na swój homoseksulaizm. Pewnym konkretnym światopoglądzie. Homoseksualista to homoseksualista.

Dziękuję Przemku. Bardzo ciekawy fragment. Jakoś tak mniej więcej to sobie wyobrażałem.

Co do homoseksualizmu Dumbledore'a to jednak on buduje między mną a nim (jako postacią) pewien dystans. Miło było myśleć, że to taki starszy gość, który kiedyś też miał dziewczynę, której włosy... No wiecie. To nie żadna niechęć. Po prostu.

Napisany przez: Ginnusia 21.10.2007 17:29

QUOTE(Katon @ 21.10.2007 18:43)

Gej to homoseksualista o pewnym światopoglądzie na swój homoseksulaizm. Pewnym konkretnym światopoglądzie. Homoseksualista to homoseksualista.
*



Skąd to wziąłeś?
We mnie dystansu nie buduje. Zawsze postrzegałam Dumbla poza płciowością, obecnie JKR tylko uzupełniła ten obraz o jeden szczegół.

Napisany przez: Katon 21.10.2007 17:35

Z życia to wziąłem.

Napisany przez: Ginnusia 21.10.2007 17:41

Łe, miałam nadzieję, że z jakiej mądrej literatury, którą mogłabym potem cytować. wink2.gif Bo z moich obserwacji wcale to nie wynika, dlatego tak to drążę.
Ale chyba trochę odeszliśmy od tematu zasadniczego.

Napisany przez: Katon 21.10.2007 18:16

Bo obserwujesz zapewne język młodych ludzi i mediów.

Napisany przez: Ginnusia 21.10.2007 18:31

Obserwuję korpus językowy, czyli zbiór rozmaitych tekstów, zbierany przez PWN, a także definicje słownikowe, bo to mnie (naukowo) interesuje. Oddzielny tor to obserwacje, by tak rzec, pozanaukowe, z których też nie wynika taka prosta definicja. Dlatego Cię pytałam, na jakiej podstawie ją stworzyłeś.

Napisany przez: owczarnia 21.10.2007 18:43

Ale świnia z tej Rowling, nie? Jak ona śmiała! Tak po chamsku powiedzieć coś na temat swojego własnego bohatera!

Podła!

Ludzie są jednak nienormalni blink.gif.

Napisany przez: Katon 21.10.2007 18:54

A to do kogo kierowane i po co? Nikt tu raczej tak nie zareagował.

Napisany przez: owczarnia 21.10.2007 18:57

Nie nie, to raczej tylko do Ginny było, taka mała prywata. Wybaczcie.

Napisany przez: Ginnusia 21.10.2007 19:00

Aluzju paniała. Nawet mi się tam dyskutować nie chce...

Napisany przez: Pszczola 22.10.2007 00:02

Tu nie chodzi o namiętność, a o głębokie uczucie, którgo dopełnieniem może, ale nie musi być seks. W uczuciu Dumbledore'a (które, jak sądzę, było odwzajemnione) nie widzę nic zdrożnego. Myślę, że Grindelwald stał się najbliższą mu osobą, ale wątpię, by ogarnęło ich dzikie młodzieńcze pożądanie czy chęć eksperymentowania. A wydaje mi się, że wiele osób właśnie tak postrzega rewelacje Rowling i zamiast zastanowić się nad ich uczuciami, zaraz sprowadzają rzecz do łóżka. Niesmaczne.

Snape'a z Dumbledorem niewątpliwie łączy samotność i niespełniona miłość.

Ja też widzę Lunę w ramionach Nevilla. Może na stare lata, ale będą razem!

Myślałam, że Hannah bardziej do Erniego ciągnie. Taka z niej mimoza. Przynajmniej mamy jedną miłosną niespodziankę.

Napisany przez: anagda 22.10.2007 08:05

QUOTE(Pszczola @ 22.10.2007 01:02)
Tu nie chodzi o namiętność, a o głębokie uczucie, którgo dopełnieniem może, ale nie musi być seks. W uczuciu Dumbledore'a (które, jak sądzę, było odwzajemnione) nie widzę nic zdrożnego. Myślę, że Grindelwald stał się najbliższą mu osobą, ale wątpię, by ogarnęło ich dzikie młodzieńcze pożądanie czy chęć eksperymentowania. A wydaje mi się, że wiele osób właśnie tak postrzega rewelacje Rowling i zamiast zastanowić się nad ich uczuciami, zaraz sprowadzają rzecz do łóżka. Niesmaczne.

Snape'a z Dumbledorem niewątpliwie łączy samotność i niespełniona miłość.
*



No cóż... Miłość miłością. Ale jednak myślę, że nie tylko owe uczucie ich łączyło. Skoro już Rowling powiedziała, że to gej, to wątpię by miała na myśli tylko i wyłącznie ogromne uczucie. To a i owszem. Ale myślę, że jednak mieli jak to nazwałaś "dzikie młodzieńcze pożądanie czy chęć eksperymentowania". Takie przynajmniej moje zdanie jest.

Napisany przez: Ginnusia 22.10.2007 08:33

Uczucie Dumbla do Grindelwalda było, zdaje się, nieodwzajemnione, co dość skutecznie uniemożliwia konsumowanie związku. wink2.gif

Napisany przez: Ginnusia 22.10.2007 17:58

QUOTE(jestie @ 22.10.2007 11:02)
Rowling wyraznie powiedziala, ze Dumbledore is GAY, a nie HOMOSEXUAL. Wiec albo Katon sie myli, albo ta roznica jest semantycznie nieistotna, albo JKR uzyla niewlasciwego slowa na opisanie swojego bohatera.
*



Po prostu słów "homoseksualista" i "gej" używa się wymiennie, a w mowie potocznej przeważa to drugie, bo krótsze.

Napisany przez: owczarnia 22.10.2007 18:14

Gej to osoba o orientacji homoseksualnej, koniec, kropka. To, że "dopisuje" się rozmaite znaczenia dodatkowe, absolutnie nie wpływa na fakty, a fakty są takie, że gej i homoseksualista to jedno i to samo.

Napisany przez: Ramzes 22.10.2007 19:30

Gej to inaczej homoseksualista. Słowo głównie środowiskowe.

Homoseksualista to mężczyzna, dla którego atrakcyjni seksualnie są inni mężczyźni.


Źródło- Słownik języka polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN.

Czyli w języku polskim gej i homoseksualista to ta sama osoba. To, co napisała powyżej Owca, a jeszcze wcześniej Ginnusia.

Napisany przez: Ginnusia 22.10.2007 20:09

I ja od wczoraj też to piszę, na Merlina. wink2.gif

Napisany przez: Ramzes 22.10.2007 20:16

Dopisałem Cię do listy zasłużonych wink2.gif

Napisany przez: anagda 22.10.2007 20:17

QUOTE(Ginnusia @ 22.10.2007 09:33)
Uczucie Dumbla do Grindelwalda było, zdaje się, nieodwzajemnione, co dość skutecznie uniemożliwia konsumowanie związku. wink2.gif
*



Wiem, wiem. Ale Pszczoła tu się ograniczała do samej, czystej miłości. A ja uważam, że Dumbledore`a pociągał Grindelwald nie tylko uczuciowo wink2.gif

Napisany przez: Katon 23.10.2007 00:42

Przede wszystkim nie wiemy nic o usposobieniu Grindewalda, że się tak wyrażę. Możliwe, że kompletnie do niczego nie doszło.

Dumbledore wybrał rezygnację z życia miłosnego. Stał się za to apostołem miłości. Wybór tragiczny, ale piękny. Podważanie go coś zrujnuje w tej postaci.

Napisany przez: Ginnusia 23.10.2007 08:03

"Ciota" i "pedał" są nacechowane wyraźnie negatywnie, a "gej" - lekko pozytywnie (choć to coraz bardziej się zaciera), "homoseksualista" - neutralnie (wystarczy prześledzić historię tych słów). Tu się zgodzę. Ale o tym żeśmy jeszcze nie rozmawiali. wink2.gif
A cytowanie angielskiej definicji w polskiej dyskusji jest chybione - słowa mają pełne prawo znaczyć coś innego w różnych językach.

Napisany przez: Ginnusia 23.10.2007 11:51

Mam wrażenie, że przeczysz sam sobie - najpierw udowadniasz, że znaczą coś innego, teraz - że to samo.
A "gej", owszem, w polszczyznie się zadomowił i oznacza "homoseksualistę". I tyle.
Dyskusja zaczyna nam się robić lekko absurdalna.

Napisany przez: Ginnusia 23.10.2007 12:29

OK, teraz rozumiem Twoje stanowisko. Nie zgadzam się, ale rozumiem. smile.gif

Napisany przez: Katon 23.10.2007 13:00

Ja bym jeszcze dodał kontekst historyczny. Zjawisko 'gejostwa' istnieje od 40 lat najwyżej. Homoseksualizmu od jaskini. Nazwanie Czajkowskiego gejem jest absurdalne. Nawet nazwanie Wilde'a gejem jest absurdalne. Podobnie jest z Dumbledorem przeżywającym swoje uniesienia w 60 latach XIX wieku (chyba).

Napisany przez: owczarnia 23.10.2007 17:42

QUOTE
Rowling knew early on Dumbledore was gay

Oct 23, 2007 10:49 AM
Victoria Ahearn
THE CANADIAN PRESS

J.K. Rowling says her out-of-the-blue revelation about the sexual orientation of Albus Dumbledore, one of the key characters in her blockbuster "Harry Potter" series, has prompted at least one fan to come out of the closet.

"I know that it was a positive thing that I said it for at least one person because one man 'came out' at Carnegie Hall," Rowling told a news conference at the International Festival of Authors. ``I'm not kidding."

Rowling revealed the late Dumbledore's sexuality late last week while taking questions from fans at New York City's Carnegie Hall. During a news conference in Toronto on Tuesday, the author says she knew "very early on" in the writing process that Dumbledore was gay, but didn't feel the need to spell it out for readers.

The Dumbledore bombshell has stunned Potter fans around the world and left many wondering why Rowling waited until the conclusion of her seven-book series to reveal the sexuality of the Hogwarts headmaster.

Asked about the timing of her revelation, Rowling said: "I was asked a very direct question."

The U.K.-based author, stylishly dressed in a brown dress and matching boots, grew impatient with reporters who pressed her on the issue, saying she didn't feel the need to be explicit about Dumbledore's sexual preferences because she wanted to focus on character development.

"If you were an author then you would understand that when you write the ending it comes at the end," she said.

Dumbledore, Rowling has now revealed, was once in love with the dark wizard Grindelwald, something that some canny Potter fans had long suspected.

"The plot is what it is," said Rowling. "(Dumbledore) did have, as I say, this rather tragic infatuation but that was a key part of the ending of the story so there it is. Why would I put the key part of my ending of my story in Book One?"

Rowling said Tuesday she found it "freeing" to out Dumbledore, adding that the passages about him will mean different things to different readers.

"I think a child will see a friendship and I think a sensitive adult may well understand that it was an infatuation," she said.

Napisany przez: Pszczola 23.10.2007 23:27

QUOTE
No cóż... Miłość miłością. Ale jednak myślę, że nie tylko owe uczucie ich łączyło. Skoro już Rowling powiedziała, że to gej, to wątpię by miała na myśli tylko i wyłącznie ogromne uczucie. To a i owszem. Ale myślę, że jednak mieli jak to nazwałaś "dzikie młodzieńcze pożądanie czy chęć eksperymentowania". Takie przynajmniej moje zdanie jest.


Nie zrozumiałaś mnie. Nie mówię, że do niczego między nimi nie doszło. Jedynie zauważyłam, że niektórzy postrzegają ich związek niemal wyłącznie na płaszczyźnie seksualnej. Słowem: z seksu zrodziło się uczucie, a nie odwrotnie (mam zdecydowanie za dużo znajomych yaoi-fanek spragnionych "scenek"). Przynajmniej na tym forum nie bombarduje się mnie spekulacjami na temat ich ulubionej pozy. Trudno przyjąć do świadomości, że uczucie wcale nie musi kończyć się w łóżku. Chociaż dodałoby to historii nieco pikanterii ;).
Może Grindelwald nie był przebrzydłym seme, a niewinny Dumbledore zapałał doń cichym uczuciem? A może nie zdążyli się bardziej zbliżyć? Nieważne. Ważne, że Dumbledore nie związał się z nikim innym. Żadna kobieta ani mężczyzna nie rozumiałby go tak jak Grindelwald.

A jak chcecie omawiać nieistniejące problemy natury semantycznej, dział Talk Show zaprasza.

Napisany przez: anagda 24.10.2007 07:53

QUOTE
Nie zrozumiałaś mnie. Nie mówię, że do niczego między nimi nie doszło. Jedynie zauważyłam, że niektórzy postrzegają ich związek niemal wyłącznie na płaszczyźnie seksualnej. Słowem: z seksu zrodziło się uczucie, a nie odwrotnie (mam zdecydowanie za dużo znajomych yaoi-fanek spragnionych "scenek"). Przynajmniej na tym forum nie bombarduje się mnie spekulacjami na temat ich ulubionej pozy. Trudno przyjąć do świadomości, że uczucie wcale nie musi kończyć się w łóżku. Chociaż dodałoby to historii nieco pikanterii wink2.gif.
Może Grindelwald nie był przebrzydłym seme, a niewinny Dumbledore zapałał doń cichym uczuciem? A może nie zdążyli się bardziej zbliżyć? Nieważne. Ważne, że Dumbledore nie związał się z nikim innym. Żadna kobieta ani mężczyzna nie rozumiałby go tak jak Grindelwald.


A to zwracam honor wink2.gif
Do niczego nie mogło między nimi dojść, ponieważ jak sama autorka napisała, Grindelwald nie odwzajemniał jego uczuć, więc raczej siłą go nie wziął biggrin.gif


QUOTE
A jak chcecie omawiać nieistniejące problemy natury semantycznej, dział Talk Show zaprasza.

Ja podziękuję. Jakoś nie czuję się kompetentna, by zająć jakąkolwiek pozycję w tej rozmowie, której zaczątek już tutaj zaprezentowali nam Katon i Ginnusia wink2.gif

Napisany przez: Katon 24.10.2007 12:13

Ja mogę tylko powtórzyć za Kurtem Cobainem, który w piosence "All Apologise" śpiewa:

"What else can I say,
Dumbledore is gay"

All Apologies, ekspercie od Nirvany laugh.gif //jes

Im szybciej zorientujecie się, że nigdy nie czytam tego co napisałem po napisaniu, tym lepiej =D

Napisany przez: anagda 24.10.2007 15:05

Zwłaszcza z tym Dumbledorem xD

Napisany przez: owczarnia 24.10.2007 20:15

Na Mugglenecie http://www.mugglenet.com/infosection/opinion2/defence.shtml związany z ostatnimi rewelacjami na temat Dumbledore'a. Całość jest naprawdę całkiem ciekawa, ale moim ulubionym fragmentem pozostaje ten poniżej cheess.gif:

QUOTE(Mugglenet)
And the truth is… yes, the Bible clearly states that homosexuality is a disgusting thing in the eyes of God. It says this in the book of Leviticus, the chapter in which the laws passed from God to Moses are listed. This would appear to be pretty damning evidence at first sight, until you consider that the following laws are also specified:

    * The punishment for adultery is death.
    * Anyone consulting a medium is to be stoned to death.
    * Anyone so much as lighting a fire in their house on the Sabbath is to be put to death.
    * It is forbidden to cut your hair, or to wear clothing made out of more than one fabric.
    * It is, however, perfectly acceptable to sell your children into slavery should you choose to do so.

So anybody who cites the Bible as the reason to denounce homosexuality, but who has ever had a haircut or worn a polyester and cotton shirt, actually has a moral obligation to have themselves stoned to death at the earliest opportunity.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 24.10.2007 20:21

Umarłem biggrin.gif

Muszę przeczytać całość.

Napisany przez: Katon 25.10.2007 12:06

Taka tam klasyczna demagogia wynikająca z totalnej ignorancji biblijnej współczensych. No ale fakt, dość zabawna.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 29.10.2007 18:30

Jedna z nauczycielek angielskiego w mojej szkole przeczytała ostatnio VII tom. Jakoś tak miło pomyśleć, że nie jest się jedynym w okolicy, kto zadał sobie trud czytania w oryginale smile.gif No i zupełnie inaczej się patrzy na takiego nauczyciela - jak na człowieka, nie na belfra.

Bierze mnie straszna ochota na poczytanie DH, a pożyczyłem Avadzie, który i tak go nie czyta. :/

No i chciałbym napisać - albo przeczytać - fanfika osadzonego w czasie tych dziewiętnastu lat przed epilogiem. Coś tak naiwnie harlequinowatego jak "Zgubiona droga, czyli chłopaki nie płaczą" przeczytane dawno temu chyba na tym forum.

Napisany przez: owczarnia 30.10.2007 00:47

Pamiętam, jak parę osób się straaasznie dziwiło (żeby nie powiedzieć: pukało palcem w czoło) kiedy napisałam, że Cuaron widział Lupina jako geja dementi.gif:

QUOTE(Veritaserum)
Actor David Thewlis (Remus Lupin), was in Toronto this week, where he promoted his new book entitled The Late Hector Kipling at the International Festival of Authors. In a video interview, he spoke about Dumbledore being outed, and how he and Harry Potter and the Prisoner of Azkaban director Alfonso Cuaron thought Remus was the character who was actually gay.

    O.K. but what about the revelation that Albus Dumbledore is gay? Thewlis concedes that threw him for a loop, but not for the reasons you might think. "The funny thing when Alfonso Cuaron directed "The Prisoner of Azkaban, the first film that I appear in, he had the idea that Lupin was gay and he described my character like a 'gay junkie'. And of course Lupin turns out not to be gay because he marries Tonks and has children."

Napisany przez: Pszczola 25.11.2007 15:26

Ach, przykrywka,przykrywka - jak powie fangirl!

A ja myślałam, że Cuaron sugeruje, że Lupin się w Lily kochał! Cóż, mamy teraz odpowiedź na nurtujące niektórych pytanie, dlaczego Lupin zachowywał się jak pedofil? Ja tego tak nie widziałam. Co innego gdy mowa o faunie z Narnii, ale nie offtopujmy ;).


Napisany przez: Ginnusia 25.11.2007 17:49

Kiedy oglądałam "Narnię" z przyjaciółką, ona twierdziła, że tego filmu nie mozna pokazywać dzieciom, bo zrozumieją, że można iść z obcym panem, którym mówi miłe rzeczy, do jego domu i jeść to, czym częstuje.
Czasy może są chore, ale coś w tym było.
Natomiast pedofilii u Lupina nie zauważyłam.

Napisany przez: Katon 26.11.2007 02:48

Cuaron chciał być politpoprawny ponad normę. I wyszedł wujek ciepła rączka.

Ale Jestie ma rację, coś się w ludziach podziało. Kiedy C.S. Lewis pisał scenę z Tumnusem nie przychodziłoy nikomu do głowy takie skojarzenia. Mili panowie byli mili dla dziewczynek, bo byli mili.

Napisany przez: Katon 26.11.2007 11:17

Oczywiście. Niedobrze jest wychowywać dzieci w nieświadomości zagrożeń, ale obawiam się, że wychowywanie ich na paranoików to też nie najlepszy pomysł.

Napisany przez: Pszczola 26.11.2007 14:36

Co gorsza, dzieci mogą wziąć za molestowanie nawet wzięcie na kolana. Albo lepiej, dorośli, którzy wmówią dziecku, że tak było. Chore.

Ja Lupina w III filmie bardzo lubię i bronię go przy każdej okazji! Ale co ja zrobię, że mi się kojarzy, jak Narnię oglądam XD. Nie boję się o cnotę małej Lucy, o nie. Ale Mr Tumnus jest tu taki... zniewieściały. Materiał na dowcipy gotowy. I tak go lubię.

Wróćmy do Pottera.

Napisany przez: owczarnia 26.11.2007 15:46

QUOTE(Katon @ 26.11.2007 01:48)
Cuaron chciał być politpoprawny ponad normę. I wyszedł wujek ciepła rączka.
*


O Cuaronie można powiedzieć akurat wszystko, oprócz tego, że chciał być politpoprawny.

Obejrzyj sobie jego "I twoją matkę też", to zrozumiesz o czym mówię. Z równym powodzeniem mógłbyś o to samo oskarżać Almodovara.

On się raczej biedak hamować musiał cheess.gif.

Napisany przez: QbaNowy 26.11.2007 16:05

a co do (chyba juz ostatecznej??) polskiej nazwy 7 czesci HP jestem zawiedziony...
ten tytul kompletnie nie pasuje do tresci!!! insygnia śmierci to kosa, czarny stroj... bo insygnia to sa przedmioty, ktore kojaza nam sie z czyms a mi jakos peleryna niewidka sie ze smiercia nie kojazy...
dary by byly najlepsze ale z braku laku wybralbym relikwie.
relikwia to jest jakas pamiatka, nie zawsze "pozostalosci" po ciele, ja na przyklad posiadam rozaniec od Jana Pawła II i mam nadzieje ze juz wkrotce stanie sie on relikwia poniewaz JPII bedzie swietym...
i wlasnie smierc zostawila po sobie takie "pamiatki" i dlatego tytul powinien brzmiec "Harry Potter i Relikwie Śmierci" smile.gif

Napisany przez: owczarnia 26.11.2007 16:47

Polkowski wytłumaczył, że hallowsy dawały władzę nad śmiercią, a że insygnia się z władzą kojarzą, to ostatecznie wybrano ten tytuł. Tłumaczenie dość logiczne, jak dla mnie.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 26.11.2007 16:55

Mnie się nie kojarzą z władzą, tylko tak jak Qbie. Ale to raczej kwestia błędnego rozumienia słowa.

Napisany przez: owczarnia 26.11.2007 18:17

Zdecydowanie.

insygnium «oznaka godności, władzy, stanu lub urzędu»
insygnia królewskie «korona, berło, jabłko i miecz»
insygnia papieskie «tiara i dwa skrzyżowane klucze»



Przypuszczam, że słowo, o którym myślicie, to atrybut.

atrybut
1. «cecha jakiejś rzeczy, osoby lub zjawiska wyróżniająca je spośród innych»
2. «przedmiot o charakterze symbolicznym, ściśle związany z życiem lub działalnością jakiejś postaci»

Napisany przez: PrZeMeK Z. 26.11.2007 18:38

Z przytoczonych przez Ciebie definicji nie wynika jakaś zasadnicza różnica między tymi słowami. Insygnia królewskie - korona, berło, jabłko i miecz - to przecież «przedmioty o charakterze symbolicznym, ściśle związany z życiem lub działalnością jakiejś postaci», w tym wypadku króla.

Ale nie kłócę się, uznaję Twoją rację. Tak mi się tylko skojarzyło.

Napisany przez: Pszczola 26.11.2007 18:49

Może trzeba było postawić na "Pamiątki Śmierci"? Może znaczenie nie jest dosłowne, ale równie wieloznaczne. Nieważne. Deathly Hallows rządzą. A inteligenty czytelnik sam wyłapie znaczenia ukryte pod "Insygniami".

Napisany przez: owczarnia 26.11.2007 18:53

Przemek, różnica jest zasadnicza. Polega ona na tym, że o ile atrybut to coś kojarzonego z daną postacią, o tyle insygnium to już oznaka władzy, wysokiego urzędu, funkcji. Ale przede wszystkim władzy. Atrybutami Robin Hooda były łuk i strzała, ale raczej ciężko je określić mianem insygniów, prawda? Atrybutem pisarza jest pióro czy tam kałamarz, lecz to także nie insygnia. Wikipedia dość ładnie to ujęła, nazywając atrybut "znakiem rozpoznawczym". Jakkolwiek przy insygniach bym wolała jednak "śmiertelne" zamiast "śmierci", no, ale to nie ja tłumaczę, tylko Polkowski wink2.gif.

Pszczoła - sęk w tym, że hallowsy to również coś świętego, niejako obiekt kultu prawie. Pamiątki byłyby za słabe.

Napisany przez: Zeti 26.11.2007 20:31

Przy tytule został pod uwagę wzięty tylko jeden aspekt hallowsów, władza, a inne pominięto, ale cóz, może za kilka, kilkanaście lat doczekamy sie tłumaczenia, gdzie przeczytamy "Bractwo Feniksa" i "Dary śmierci"

Szkoda, ze po polsku nie może zostać Deathly Hallows, najlepiej oddaje treść cheess.gif

Napisany przez: Pszczola 04.12.2007 23:25

A ja niedawno się tu rozpisywałam na temat Roberta Jordana i "Koła Czasu" i jak 11. tom mnie(!) oderwał od VII Pottera i jak czekam do 2009 kiedy ostatni tom wyjdzie i że się boję, że do tego czasu Jordan umrze. I co? Umarł 16. września... Wyobrażacie sobie co by było, gdyby Rowling wyzionęła ducha (tfu, tfu) przed wydaniem HP&DH? Toż to chaos międzynarodowy by nastąpił.

Napisany przez: QbaNowy 10.12.2007 22:43

ale owczarnia nie widzisz bledu w swoim mysleniu??
po pierwsze to insygnia maja sie kojazyc z czyjas wladza jak twierdzilas, a w tej ksiazce te przedmioty nie dawaly wladzy smierci tylko NAD smiercia i o to mi najbardziej chodzi.
po drugie... wlasnie co ja mialem?? nie pamietam blush.gif

[edit] aha, juz wiem tongue.gif

QUOTE
Polkowski wytłumaczył, że hallowsy dawały władzę nad śmiercią, a że insygnia się z władzą kojarzą, to ostatecznie wybrano ten tytuł. Tłumaczenie dość logiczne, jak dla mnie.

no a dla mnie nie... bo tytuł nie ma mi sie z ksiazka kojarzyć tylko ma oddawac jej tresc a on tego nie robi... to wyglada mi na male widzimisie Polkowskiego smile.gif


Napisany przez: PrZeMeK Z. 10.12.2007 22:47

Słowa "Śmiertelne Insygnia" oznaczają przecież właśnie to, co powinny, QbaNowy. Przedmioty kojarzące się z władzą i śmiercią. Słowo "śmiertelne" nie musi przecież oznaczać wyłącznie przedmiotów należących do śmierci - może tez oznaczać przedmioty kojarzące się ze śmiercią/niosące śmierć. Taka np. Starsza Różdżka ze śmiercią zdecydowanie się kojarzy.

Napisany przez: QbaNowy 10.12.2007 22:54

"Śmiertelne Insygnia" te slowa tak, ale nie "Insygnia Śmerci" bo to sie ma nijak i znaczy cos innego jak dla mnie tongue.gif

Napisany przez: owczarnia 11.12.2007 01:33

Dobrze że dodałeś - jak dla Ciebie.

QUOTE(QbaNowy @ 10.12.2007 21:43)
ale owczarnia nie widzisz bledu w swoim mysleniu??
po pierwsze to insygnia maja sie kojazyc z czyjas wladza jak twierdzilas, a w tej ksiazce te przedmioty nie dawaly wladzy smierci tylko NAD smiercia i o to mi najbardziej chodzi.

A od kogo one oryginalnie pochodziły, te insygnia? No?...

Właśnie.

Dodatkowo "insygnia śmierci" może równie dobrze oznaczać "insygnia niosące śmierć". Czy naprawdę trzeba wyjaśniać tak proste rzeczy? Czy "woda życia" to woda należąca do istoty o imieniu "Życie"?

QUOTE(QbaNowy @ 10.12.2007 21:43)
QUOTE
Polkowski wytłumaczył, że hallowsy dawały władzę nad śmiercią, a że insygnia się z władzą kojarzą, to ostatecznie wybrano ten tytuł. Tłumaczenie dość logiczne, jak dla mnie.

no a dla mnie nie... bo tytuł nie ma mi sie z ksiazka kojarzyć tylko ma oddawac jej tresc a on tego nie robi... to wyglada mi na male widzimisie Polkowskiego smile.gif
*


Oj. Ojojoj. A od kiedyż to? Tytuł nadaje pisarz. Tłumaczy go tłumacz. Tłumaczenie ma być - na ile to możliwe - zgodne z oryginałem. I jest. Osobiście wolałabym relikwie, zwłaszcza w świetle alternatywnego tytułu podanego przez Rowling, ale trudno. Insygnia też nie są najgorsze.

Napisany przez: QbaNowy 11.12.2007 16:58

dobra przyznaje sie do bledu huh.gif dry.gif
konczmy juz ten temacik bo sie nie milo robi biggrin.gif

Napisany przez: Ginnusia 04.01.2008 22:05

Owca, ponieważ - rozsądnie - wywaliłaś ostatnie zdanie z empikowego artykułu o premierze VII tomu, wkleję je tu, bo mnie rozśmieszyło:

QUOTE
Niestety, nie udało nam się ustalić, co o działaniach Komitetu sądzi sam pan Potter. Nasz bohater jest nieuchwytny, z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że wyjechał na urlop na Kretę.


A rozśmieszyło mnie przez natychmiastowe skojarzenia ze znakomitym ff Irytka "Harry Potter i Koniec Świata", z początkiem na Krecie, na której to wyspie Potter zajmował się głównie piciem napojów wyskokowych i byciem w głębokiej depresji. wink2.gif

Napisany przez: Zakohana w książkach 27.01.2008 05:21

Właśnie (czyli niecałą godzinę temu) skończyłam czytać...
Czuję się... dziwnie. Jakbym obudziła się w niedzielę i stwierdziła, że spałam szesnaście godzin.
Wiecie, jak człowiek się wtedy czuje, prawda?
Dziwnie otępiały, senny, chociaż po tylu godzinach odpoczynku powiniem mieć masę siły.
No i głodna jestem (wiem, brzmię jak Ron)

Ale wracając do ksiażki:
przyznaję, jest to jedyny z siedmiu tomów, które pochłonęłam ciurkiem za pierwszym podejściem.
I... szczerze powiedziawszy, do rozdziału, w którym pojawia się Aberforth (dokładniej do tekstu "To koza, ty matole!") miałam wrażenie, że czytam jakieś fanfiction. A to nagłe przeskoczenie z okolic Bożego Narodzenia do początków marca mnie totalnie skonfundowało.
Ogólnie mam... dziwne... odczucia. Jakby to wszystko naprawdę było ff a nie dziełem Rowling.
Początek mnie zaskoczył. Pierwsze rozdziały zazwyczaj zawiewały nudą, a tu BUM! i atak Voldiego już w drugim, czy tam trzecim rozdziale. Gdzieś mi się zgubiła kanoniczność Neville'a i ogólnie... prawie wszystkich. Są inni niż w poprzednich tomach, przynajmniej dla mnie, a Longbottom w szczególności. Jedynie Dursley'owie pozostali sobą.
Najbardziej rozbawił mnie obraz Stworka w ręczniku i medalionie na szyi... jak to sobie wyobraziłam, miałam ochotę parsknąć śmiechem.
Wzruszyłam się tylko w jednym momencie:
wspomnieniu Snape'a, w którym przepraszał Lily. A ona nie chciała mu wybaczyć. Wtedy mi nawet łza po policzku spłynęła.

Zakończenie serii wciaż wydaje mi się nierealne... Jest zbyt wiele niedomówień.
Ale możliwe, że to kolejna niekończąca się historia, a Rowling pozostawiła niedomówienie celowo. Żeby:
a) nie zamykać sobie możliwości kontynuowania ksiązki, bądź napisania jakegoś dzieła uzupełniającego
b) żeby nie wymarła twórczość fanowska, którą popiera

No nie wiem... to wydaje mi się kosmiczne. Takie... nie Rowlingowe.
A może po prostu blokuję w sobie świadomosć, że to już koniec? Koniec końców, the end, fin...
Jest na sali psycholog?

Napisany przez: PrZeMeK Z. 27.01.2008 11:00

Też z początku trudno mi było w to wszystko uwierzyć, bo ta książka jest zupełnie inna od pozostałych. Ale zaręczam Ci, że jeszcze ją pokochasz, jak się nad nią na spokojnie zastanowisz smile.gif

QUOTE
Gdzieś mi się zgubiła kanoniczność Neville'a i ogólnie... prawie wszystkich. Są inni niż w poprzednich tomach, przynajmniej dla mnie, a Longbottom w szczególności.

To Rowling pisze kanon, więc to, co napisała, nie może się nie zgadzać z kanonem :] Po prostu kanon się zmienił.
Neville już dawno nie był mamisynkiem. Nie zauważyłaś jego przemiany w piątym i szóstym tomie? A podczas wojny ludzie się zmieniają.
QUOTE
Wzruszyłam się tylko w jednym momencie:
wspomnieniu Snape'a, w którym przepraszał Lily. A ona nie chciała mu wybaczyć. Wtedy mi nawet łza po policzku spłynęła.

Och Ty nieczuła bestio smile.gif
QUOTE
Ale możliwe, że to kolejna niekończąca się historia, a Rowling pozostawiła niedomówienie celowo. Żeby:
a) nie zamykać sobie możliwości kontynuowania ksiązki, bądź napisania jakegoś dzieła uzupełniającego
b) żeby nie wymarła twórczość fanowska, którą popiera

Nie będzie ósmego tomu. Encyklopedia - owszem, może kiedyś. Ale nie ósmy tom.
Epilog tak mało wyjaśnił, żeby pobudzić wyobraźnię.

Napisany przez: Zakohana w książkach 27.01.2008 15:09

QUOTE
To Rowling pisze kanon, więc to, co napisała, nie może się nie zgadzać z kanonem :] Po prostu kanon się zmienił.
Neville już dawno nie był mamisynkiem. Nie zauważyłaś jego przemiany w piątym i szóstym tomie? A podczas wojny ludzie się zmieniają.

Zauważyłam, zauważyłam...
Ale... wydał mi się ciut zbyt pewny siebie. Taką ociupinkę.
Poza tym, taka zmiana kanonu postaci przez autorkę po tym nawale ff, które przeczytałam czekając na tłumaczenie, powoduje u mnie jedną myśl: "niekanoniczne". Muszę się chyba przespać, z tomiskiem pod poduszką, to mi przejdzie biggrin.gif
[offtp] hmm... ciekawe. Nie śpię od wczoraj od godziny ósmej rano, a wcale nie jestem zmęczona...[/offtop]

QUOTE
Och Ty nieczuła bestio


Na książkach i filmach prawie nigdy nie płaczę... Poryczalam się na HPiKP przy pogrzebie Dumbledore'a i na filmie "Most do Terabithi" (a raczej w tramwaju, piętnaście minut po wyjściu z kina. Ludzie się na mnie zaczęli dziwnie patrzeć, bo zupełnie nagle płaczem wybuchłam)
A normalnie, to tylko z wściekłości.

Wiem, że nie bedzie ósmego tomu.
Ale cóż, nigdy nic nie wiadomo... Może coś o Huncwotach napisze?
Rowling jest nieprzewidywalna, prawda?
Chociaz kilka rzeczy z IŚ było wiadomych dla fanów już kilka dni po premierze "Księcia". R.A.B i Harry jako horkruks, na ten przykład. A o miłości Severusa do Lily krążyły domysły po necie od tomu piątego.

Ehh... dobra, dalej mi sie to wydaje snem.

P.S
Wczoraj jak szłam do empiku z Claudią, to jakieś dziecko za nami biegło z okrzykiem "jest!", wszyscy, których spotykałyśmy mieli IŚ, a dziecko, może dwuletnie, stanęło przed manekinem udającym Harry'ego z okrzykiem "Hajy Potej!!" cheess.gif
Myślałam, że mnie coś trafi. Popadłam w paranoję. A jak sie wyśpię, to pewnie nadejdzie depresja cheess.gif

Napisany przez: Ginnusia 27.01.2008 15:31

Dla mnie opis Neville'a wyłażącego z obrazu - takiego cynicznie bohaterskiego i po przejściach, jest jednym z najmocniejszych ujęć siódmego tomu. Bardzo malownicza i rozczulająca scena. I jestem w stanie w takiego Neville'a uwierzyć.

Napisany przez: Zeti 27.01.2008 15:44

Od piątego tomu czekałem na przemianę Longbottoma. Odkąd wiadome było kim są jego rodzice, to myślałem, spodziewałem się po nim okazania bohaterskości i męstwa w obliczu walki z Voldemortem. I miałem rację. Neville mnie nie zawiódł. Pokazał na co go stac, a i w końcu odegrał ważną role w ostatecznym starciu. Otwarcie wystąpił twarzą w twarz przeciw Voldemortowi. I wcale nie był ciamajdą. Zmienił się przez te wszystkie lata, a zaczęło się to właśnie w Zakonie Feniksa, osiągając kulminacyjny punkt w starciu z Voldemortem i zabiciu Nagini.

Napisany przez: Ramzes 27.01.2008 16:08

Oj tak. A już najbardziej mną ruszyły jego bezpośrednie słowa do Voldemorta (który z dorosłych czarodziei miałby odwagę mówić do Riddle'a tak ostro i bez cienia strachu?) - "I'll join you when hell freezes over". Coś pięknego. Dowód niezwykłego męstwa, bohaterstwa i oznaka, że nie jest czarną owcą w rodzinie. Bardzo urósł w moich oczach i stał się jednym z bardziej ulubionych bohaterów serii.

Napisany przez: Golden Phoenix 27.01.2008 16:55

W końcu Tiara Przydziału musiała coś w nim widzieć, skoro przydzieliła go do Gryffindoru a nie np. Hufflepuffu wink2.gif

Napisany przez: avalanche 27.01.2008 22:12

to ja się wypowiem ogólnie o moich wrażeniach. przeczytałam dzisiaj i jestem szczęśliwa, że nie natknęłam się na żaden spoiler, oraz że nie korciło mnie poznać końcówki książki zanim ją jeszcze zacznę na dobre czytać.

trudno to jakoś wszystko ogarnąć. ciągle mam takie wrażenie, jakbym przeczytała "kolejny" tom. chyba jednak trudno mi się pogodzić z jakimś takim zakończeniem - w końcu przywykłam do tej serii, którą zaczęłam czytać już tak dawno temu wink2.gif przypominam sobie nawet te czasy, kiedy pierwszy raz miałam w rękach 1 tom tej dziwnej książki. nawet wiem, co myślałam sobie czytając o 'jakimś' chłopcu, 'jakichś' Dursleyach... zupełnie nie wiedziałam, że to będzie jakie czarowanie różdżką, jakiś Hogwart, jakaś głęboka tajemnica. Ale mnie wciągnęło.
No a dzisiaj się skończyło. A przynajmniej ta konkretna historia, bo Rowling z tego co tu czytałam ma w planach wydanie jakieś encyklopedii.

ale za dużo się rozpisałam o niczym. to teraz o książce.

chyba najlepszym i najbardziej podnoszącym mnie na duchu był rozdział King's Cross. Gdy czytałam wcześniej o towarzyszącym Harry'emu duchach to już szykowałam się na pożegnanie, a tu... coś co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło wink2.gif
Na początku książki myślałam, że zginie Hagrid i sobie już mówiłam, że oho zaczynają się trupy. A potem przez większość książki żyłam przekonaniem, że zginie Hermiona lub Ron, a właściwie to oboje naraz, no i Harry.
Bardzo szybko i dobrze mi się czytało. Zaś historia Albusa sprawiła, że już dostawałam poplątania z pomieszaniem. Co o nim myśleć, że no jak to. Ale jak mówię, to spotkanie na peronie to był jak balsam na moją skołataną duszę.
Bardzo ciekawy był też rozdział o przeszłości Snape'a. Właściwie doznałam pewnego szoku, że Vold go tak...po prostu zabił (a właściwie wąż). Jakoś to stało się dla mnie tak szybko... Ale może i tak lepiej, bo w sumie nie wiem jakbym chciała żeby to wyglądało? Może mi jednak brakowało takiej bezpośredniej rozmowy jego z Harrym. Hm. Tak, to chyba to.
I spodziewałam się, podobnie jak niektórzy innego epilogu. Nawet spojrzałam na ilustrację i sobie tak pomyślałam, że przeczytam relację narratora o całym życiu Harry'ego... no i nawet może to, że później zmarł, ale że czarodzieje o nim pamiętają i takie tam.
Imiona dzieci mnie kompletnie zbiły z tropu. Czytam Albus, myślę staruszek, a to dziecko. I trudno mi się było przestawić XD
Nie odczułam tak bardzo śmierci Tonks i Lupina. Śmierć Freda też tak mocno mi się nie wbiła. Dziwne to.

Muszę się jeszcze tak pozbierać z moimi wrażeniami. Może nie czuję już takiego podniecenie co kiedyś, gdy dostawałam drgawek jak czytałam końcówkę 3 tomu. Ale... Coś w tym jest.

Jakaś magia wink2.gif

Ps. tak sobie myślę, czy kiedyś usiądę znowu i zacznę czytać pierwszy tom...i aż do końca... Ale na pewno jeszcze wrócę. Może nawet nie sama, a z kolejnym małym czarodziejem wink2.gif
Ps2. będę takim Hagridem XDDDDDD
Ps3. sniff i jeszcze mój 1987 post...mój rok urodzenia wink2.gif

Napisany przez: Hagrid 30.01.2008 13:14

Czytając VII tom bardzo często miałem wrażenie że J.K. Rowling dostarcza mnóstwa paliwa dla ludzi którzy chcą się dopatrywać w jej książkach elelemntów okultystycznych i spirytystycznych. To w zasadzie jedyny zarzut jaki mogę postawić tej cudownej książce, ten jej fatalizm, to że Dumbledore wszystko zaplanował, przewidział, przeznaczenie, taka filozofa do mnie nie przemawia, jest pozbawiona nadziei.

Świetnie przedstawiono relacje miedzy bohaterami, Ronem, Hermioną i Harrym, dużo lepiej przedstawiono motywacje samego Voldemorta, Malfoyowie odkryli co jest najważniejsze, wszystko nabrało właściwego znaczenia. Wszelkie walki i potyczki potrafiły wciągnąć i zasfascynować. Mozna powiedziec ze wszystko to co najlepsze w HP znalazło się w 7 tomie.

Napisany przez: czarna wiedźma 30.01.2008 23:06

Osobiście jestem zakochana w najnowszym tomie "Harry'ego". Książka pozytywnie mnie zaskoczyła i po słabiutkim (według mnie) "Księciu...", jest jedną z najlepszych w całym cyklu. Póki co nie przebija dla mnie trójki, ale z biegiem czasu może się to zmieni wink2.gif
Ale po kolei. Co mi się podobało:
- Harry. Widać wyraźnie, jak bardzo wydoroślał od piątego tomu, gdy pod wpływem stresu rzucał się na wszystkich z krzykiem. Teraz jest osobą dojrzalszą i niepoddającą się emocjom. Bardzo podobały mi się jego rozmowy z Lupinem, czy też dialog przeprowadzony pomiędzy nim a Voldemortem.
- Ron. Jak to ktoś słusznie napisał, to on w tym tomie przejął motyw komediowy po bliźniakach. Bardzo podobała mi się chwila pocałunku jego i Hermiony - Rowling udało się nie zrobić z tego kiczu.
- Neville. Przy scenach z jego udziałem łzy cisnęły mi się do oczu. Polubiłam go od czwartego tomu, kiedy zrobiło mi się go żal. Od tego czasu wydoroślał i przemienił się z niedojdy w prawdziwego czarodzieja.
- Dumbledore. Żonglowanie jego wizerunkami przez całą książkę było niesamowite. Właściwie prawie do samego końca nie można było być pewnym, jak zakończy się ten wątek. Taki Albus, jakiego poznaliśmy w "Insygniach" podoba mi się bardziej niż ten z pierwszych czterech tomów. Jest bardziej ludzki, bardziej prawdziwy.
- Snape. Jako osoba nie lubiąca Snape'a nigdy nie myślałam, że powiem coś takiego. Uczucie między nim a Lily Evans wielu ludzi uznaje za kicz. Mnie jednak taki pomysł na rozwiązanie wątku się spodobał. Nie jestem w stanie wybaczyć mu dręczenia Harry'ego czy Neville'a, ale w tej chwili patrzę na niego z innej, bardziej obiektywnej perspektywy.

Lekką irytację wywoływała we mnie Hermiona, a to ze względu, że sama interesuje się rzeczami, które większości ludzi wydają się być zabobonami - chociażby astrologią. I chyba muszę się w tym wypadku zgodzić z Ksenofiliusem (czy ktoś wie, co ostatecznie się z nim stało?). Umysł ma bystry, ale ograniczony, niezdolny do dostrzegania tego, że i w tych mniej ścisłych dziedzinach magii (wiem, że brzmi to idiotycznie) może tkwić mądrość.

Na absoluty minus wątek panny Weasley. W Księciu do szału doprowadzało mnie robienie z niej bogini i cudu świata. Tymczasem w Insygniach nagle okazuje się, że panna Ginewra tak naprawdę nic szczególnego nie pokazała - w przeciwieństwie do Neville'a czy do Luny (w końcu jej równolatki).

To są najważniejsze rzeczy. Książką jestem zachwycona wink2.gif

Jeszcze jedno - po przeczytaniu faktycznie wydaje mi się, że "Dary śmierci" byłyby trafniejszym tytułem.

Napisany przez: PrZeMeK Z. 30.01.2008 23:51

Co to się dzieje, że połowa forumowiczów jest z Krakowa? smile.gif

Czarna wiedźmo - jak dla mnie Hermiona swoim zachowaniem po odejściu Rona wynagrodziła to wszystko, co mogło mi się w niej nie podobać wcześniej. To jest dopiero dojrzała osoba.
Ginny mnie ani grzała, ani ziębiła w tym tomie. Miło, że była, szkoda, że nie miała jakiejś większej roli, ale trudno. Może być.

Ale absolutnie pokochałem po tym tomie Rona. Choćby za samą scenę niszczenia medalionu można go pokochać.

Napisany przez: em 30.01.2008 23:59

to znaaaaaak *grzmotgrzmot*

a mi się łezka w oku zakręciła najbardziej, jak na premierze widziałam te wszystkie podekscytowane dzieciaki, jak czekają na książkę. polonista jednak ze mnie czasem wyłazi blush.gif

i czekając w megastorze na rozwój wydarzeń, podczytywałam sobie siódemkę w oryginale. epilog, konkretnie, plus końcówka Bitwy. i się normalnie jak bóbr poryczałam blush.gif .

Napisany przez: Ginnusia 31.01.2008 00:43

QUOTE(PrZeMeK Z. @ 31.01.2008 01:51)
Ale absolutnie pokochałem po tym tomie Rona. Choćby za samą scenę niszczenia medalionu można go pokochać.
*



Zastanawiam się, ile razy muszę przeczytać rozdział 19., by znać go na pamięć. Chyba niedługo osiągnę ten stan. blush.gif

Napisany przez: PrZeMeK Z. 31.01.2008 00:52

Ja nie mam przy sobie siódmego tomu od jesieni sad.gif
Może to i lepiej, skoro Lost, Doctor Who i matura za pasem smile.gif

Napisany przez: czarna wiedźma 31.01.2008 22:52

QUOTE(PrZeMeK Z. @ 30.01.2008 23:51)
Czarna wiedźmo - jak dla mnie Hermiona swoim zachowaniem po odejściu Rona wynagrodziła to wszystko, co mogło mi się w niej nie podobać wcześniej. To jest dopiero dojrzała osoba.
*


Zgadzam się wink2.gif
I dlatego kwalifikuję ją do postaci, które lekko mnie zirytowały (w tej grupce jest także Lupin), a nie wśród tych, które kompletnie mi się nie podobały.

Napisany przez: vold 04.02.2008 23:01

Oczywiście przeczytałem ostatni.
Jako zwieńczenie takiej historii, to książka wypada w sumie blado. Za dużo razy odnosiłem wrażenie, że tułaczka w namiocie po różnych miejscach jest potwornym wypełniaczem, do tego przypadkowe natrafienie na Tedda Tonksa i resztę z nim obozującą... Nie wiem, tak jakby Jo chciała przeprowadzić wszystko w ciągu całego roku szkolnego, żeby zatoczyły jakiś krąg i tak podróżowali, za dużo czytałem 'kilka tygodni' 'x dni później'. Niektóre sytuacje totalnie mi się nie podobały, na przykład cała sprawa z łanią-patronusem... Tanią zagrywką mi to śmierdzi. Poza tym nie ekscytowało mnie to za bardzo. Końcowa bitwa też była dla mnie niespójna, jak to było, że śmierciożercy, którzy powinni być w zamku razem z dementorami [bo przecież bronili tajemnych przejść] nie zareagowali na działania McGonagall i GD? Ciekawy był opis Doliny Godryka, to znaczy przemawiał do mnie ten obraz, fajnie było sobie to wyobrazić, pomysł z Nagini w ciele Bagshot był bardzo trafiony. Totalną porażką było to, że 'Ron nauczył się języka wężów'. W chyba każdej poprzedniej części było podkreślane, że jest to niezwykła umiejętność itd. Podobał mi się też ostateczny pojedynek z Voldemortem, tutaj naprawde sobie Rowling bardzo sprawnie poradziła, nie przegięła, tylko sympatycznie rozwiązała sprawę.
Z opisów, świetny też był opis Muszelki, to znaczy bardzo pasujące do Billa i Fleur było to miejsce.
Pozostał pewien niedosyt, mimo totalnie niepotrzebnego epilogu.

Powered by Invision Power Board (Trial)(http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)