Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )

11 Strony « < 6 7 8 9 10 > »  
Closed TopicStart new topicStart Poll

Drzewo · [ Standardowy ] · Linearny+

> Być Szlachetnym [cdn?], czasem trzeba bardzo szybko dorosnąć...

Co sądzicie o tym opowiadaniu?
 
Dobre - zostawić [ 122 ] ** [93.13%]
Gniot - wyrzucić [ 8 ] ** [6.11%]
Zakazane - zgłoś do moderatora [ 0 ] ** [0.00%]
Suma głosów: 131
  
Ajihad
post 12.02.2006 23:52
Post #176 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 32
Dołączył: 08.02.2006




Nie mogę się już doczekać następnego parta! biggrin.gif
Ten koment wyjaśnia chyba moje uwielbienie do tego ff? tongue.gif


--------------------
G.R.O.M. Grupa Rosjan Odśnieżających Miasta
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 26.02.2006 09:47
Post #177 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Witam!
Z góry przerpraszam za to, że mało.
Zaznaczam też, że następna cześć (dłuuuższa) powinna pojawić się w okolicach pierwszego weekendu marca.

Barty - dzieki za korektę (jak zwykle:)).

Pozdrawiam


Demon i Minerwa

Harry jeszcze nigdy nie był tak roztrzęsiony, biorąc prysznic. Wmawiał sobie, że cały rozstrój nerwowy to wina tego cholernego, wścibskiego Snape’a, że dobrze zrobił, traktując nauczyciela w ten sposób, w końcu Severus nigdy nie był dla niego miły. Ale tak, jak starał się uwierzyć w to, że nie zrobił nic złego, tak samo rosło w nim poczucie winy, tym większe, że Snape go nie ukarał, tylko kazał mu wracać do dormitorium. O wiele lepiej by się czuł, gdyby Mistrz Eliksirów odebrał mu pięćdziesiąt punktów albo dał miesięczny szlaban. Poczucie winy nasilało frustrację i gniew na Snape’a, którego nienawidził teraz tak bardzo, jak nigdy nikogo i niczego.
„Wredny, tłustowłosy oślizgły dupek!” – myślał ze złością, wcierając we włosy miętowy szampon.
Kiedy położył się do łóżka, nie mógł zasnąć, a gdy już to zrobił, spał niespokojnie i wybudzał się co jakiś czas, marząc tylko o tym, żeby zapomnieć o tym, co wydarzyło się przed ścianą Ślizgonów. Może tylko poza przyjemnością, jaką odczuwał, całując i będąc całowanym przez Blaise. Reszta mogłaby się nie zdarzyć.

******
Wstępna konwersacja Dumbledore’a z Ogiem była chyba najciekawszą rozmową, w jakiej Severus miał okazję kiedykolwiek uczestniczyć. Starał się nie myśleć o przerażającym wyglądzie i głosie demona, który wyglądał nieco jak duch, ale bardziej materialny. Ektoplazmo-podobna substancja, z której składał się Og, mieniła się chyba wszystkimi możliwymi kolorami, a upiorny kształt kreatury sprawiał tak niemiłe wrażenie, że Snape naprawdę musiał się wysilić, żeby nie odwracać wzroku. Ogromne cielsko ni to lwa, czy węża lub smoka, czegoś pośredniego między tymi trzema istotami, sześć pazurzastych, wielkich łap, trzy łby z kłami ostrymi jak brzytwy i zakręconymi rogami, oraz ogon – potężny i silny. Severus nie miał pojęcia, jak to coś mieści się w kręgu; demon wydawał się bowiem większy niż przestrzeń, w której się znajdował. Całość zdawała się dziwnie falować i przenikać powietrze oraz całe pomieszczenie, nie wypełniając go jednak. Portal drżał. Właśnie – portal. Snape’a bardzo szybko olśniło, dlaczego tak się dzieje. Czasoprzestrzeń jednego i drugiego wymiaru nałożyła się na siebie, i mimo mniejszej powierzchni po tej stronie, mogli obserwować Oga w całej, widzialnej postaci, lub tej jednej z wielu, jakie mogą przybierać demony.
„Podobno mogą” – pomyślał Mistrz Eliksirów, czując, że jego strach powoli staje się ciekawością. Demony nie musiały używać różdżek i transmutowanie się w cokolwiek było dla nich dziecinną igraszką. Znowu „podobno”; przecież mało kto miał do czynienia z demonami. Snape raz jeszcze zadał sobie pytanie, czy aby dobrze robią.
Jakby w odpowiedzi na bezgłośne rozważanie Severusa (który cały czas zabezpieczał się odpowiednim murem oklumencji), Og zwrócił na niego trzy płonące pary ogromnych oczu bez źrenic, które, mimo czerni, wydawały się gorące jak lawa. Wydał z siebie coś na kształt potężnego i krótkiego ryku, a po sekundzie, zamiast na przerażającego potwora, Dumbledore i Snape patrzyli na postawnego, czarnowłosego maga w czarnej jak noc szacie z purpurową podszewką, wysokich butach z czarnej smoczej skóry, dzierżącym w prawej dłoni czarną laskę ( „a jakże” - pomyślał z przekąsem Snape) ze srebrnym zwieńczeniem w kształcie głowy kota. Główka miała szeroko rozwarty pyszczek, zapewne w geście wściekłości i ukazywała naprężony srebrny jęzorek.
Mistrzowi Eliksirów przyszło niespodziewanie do głowy, że Lucjusz Malfoy zachłysnąłby się, widząc kogoś, kto wygląda tak dostojnie; dostojniej niż on. Jasna karnacja, oczy w kolorze ciemnego bursztynu, w ciemnej jak sadza oprawie, wąskie, acz pełne usta wykrzywione w drwiącym i drapieżnym półuśmiechu. Tak teraz wyglądał Og. Zamknął przejście między światami i był całkowicie materialny, ale Snape wiedział, że dopóki siedzi w kręgu, można portal otworzyć i odesłać go z powrotem. Magia rządziła się swoimi prawami, którym musiały podlegać nawet najpotężniejsze istoty.
- Myślę panowie, że tak będzie się nam lepiej rozmawiało. Może teraz pójdziemy w jakieś przytulne miejsce? – niski, przyjemny dla ucha i uprzejmy ton kusił swoją propozycją, lecz Severus i Albus mieli swoje plany.
- Oczywiście – spokojnie odrzekł dyrektor. – Ale po tym, jak ustalimy pewne szczegóły, jeśli pozwolisz Og.
- Przecież już wiem, o co chodzi – wysoki, przystojny mag wzruszył nonszalancko ramionami. Jego proste kruczoczarne i lśniące włosy sięgały niemal do pasa i Severus, nie wiedzieć czemu, poczuł się tym urażony, więc tym razem on postanowił się odezwać.
- Ale my chcielibyśmy czuć się pewnie i mieć twoje słowo w sprawie paru istotnych rzeczy, zanim się stamtąd wygramolisz.
- Może trochę uprzejmości? – niebezpieczny błysk przemknął przez jasną, urodziwą twarz.
- Ja jestem uprzejmy, Og. Dopiero mogę przestać być – Snape nie zamierzał bać się jakiegoś gogusia ze szpanerską laską.
- Severusie – niebieskie oczy Dumbledore’a zgromiły Snape’a zza okularów połówek.
„Chyba rzeczywiście zapominam z kim... czym mam do czynienia” – pomyślał Severus ze skruchą, ale na demona nadal patrzył niechętnie.
- Piękne imię – bez kpiny oznajmił Og i zmarszczył brwi. – Tak a propos, w tej... ciekawej postaci możecie mnie nazywać Asmodeuszem, nazwisko nie gra roli, wymyślcie coś, w końcu nie mogę chodzić po szkole nienazwany – demon wydął pogardliwie wargi.
- On zamierza chodzić sobie po szkole?! – wzburzony Snape spojrzał na Dumbledore’a, żądając wyjaśnień.
- Nic takiego jeszcze nie ustaliliśmy, O... Asmodeuszu – Albus grzecznie zwrócił się do demona, ignorując Mistrza Eliksirów.
- Tak tylko pomyślałem, że skoro mam chronić ten przybytek... – Og uśmiechnął się naprawdę niewinnie.
- Ochronić w odpowiednim momencie i zabrać z tego ziemskiego padołu kilku niebezpiecznych typów, a zwłaszcza jednego i z nim właśnie możesz mieć problem – Dumbledore łagodnie się uśmiechnął i pogładził swoją długą brodę. – Przede wszystkim musisz też przysiąc, że nie skrzywdzisz żadnego dziecka – zawahał się, widząc cień przebiegłości na pięknej i drapieżnej twarzy. – Żadnego ucznia, Asmodeuszu – adepci ostatnich lat w większości byli przecież pełnoletni.
Og roześmiał się szczerze.
- Widzę, że nie wyskoczyliście Wielkiemu Demiurgowi z pępka, ani tym bardziej kugucharowi spod ogona – powiedział radośnie, po czym bardzo szybko spoważniał. – Tak więc, drodzy panowie, przejdźmy do interesów i ustaleń, nazwijmy to... transakcji. Takim właśnie słownictwem posługują się ludzie, prawda?
- Przeważnie Mugole – sprostował Snape, uśmiechając się krzywo.
- Mugol, czy nie Mugol, każda nikczemna dusza smakuje tak samo dobrze – zażartował demon, uśmiechając się przebiegle.
- Skończmy te uprzejme przekomarzanie się i przejdźmy do rzeczy. Otóż, drogi Asmodeuszu, nie zdejmiemy z portalu zaklęcia dopóki nie będziemy całkowicie pewni, że postąpisz z nami i uczniami Hogwartu lojalnie i... troskliwie. Wiem, że jesteś słowny, wiem też, że przebiegły, ale mam nadzieję, że honor nie pozwoli ci złamać danego słowa.
- Nigdy go nie łamię, Dumbledore – oblicze Oga stało się surowe i pełne powagi, znikł stamtąd jakikolwiek cień uśmiechu, przekory, czy poczucia wyższości.
- Cieszę się. A więc po pierwsze czekam na złożenie obietnicy w sprawie nietykalności uczniów – Albus wpatrywał się w rozmówcę uważnie i w napięciu.
- A jeżeli jakiś chłopiec, czy też dziewczyna okażą się stać po tej złej stronie barykady, o której mówiłeś na początku?
- To też nie możesz ruszyć takiej osoby, bo każde z nich jest pod moja opieką, a Hogwart to ostoja bezpieczeństwa młodych czarodziejów, Asmodeuszu.
- Rozumiem, zastosuję się. Obiecuję w żaden sposób nie krzywdzić uczących się tu dzieci i młodzieży – spokojnie odpowiedział Og. – Słucham panów dalej.
Albus podjął uprzejmą konwersację, a Severus westchnął i zaczął sobie układać w myślach całą listę, nie wyłączając zastrzeżenia, że Asmodeusz nie ma prawa podrywać żeńskiej części kadry nauczycielskiej.

***
- Masz mnie za idiotkę, Albusie? – to były pierwsze słowa, jakie usłyszał od czekającej w jego gabinecie Minerwy.
- Ależ skąd, kochana! Skoro już tu jesteś, to może napijemy się herbaty? A może chcesz dropsa? – błękitne oczy uśmiechały się dobrotliwie zza okularów połówek.
To, że nie zdziwił się ani trochę i zachowywał się, jak gdyby nigdy nic, zdawało się ją jeszcze bardziej denerwować. Stateczna czarownica rozdęła białe nozdrza i zmarszczyła surowo brwi.
- Albusie! – zaczęła karcącym tonem. – Wywoływanie demonów to nie gra w magicznego pokera na galeony! Myślałam, że jesteś dużo rozsądniejszy. Myślisz, że mogłam się nie zorientować, co planujecie razem z Severusem?! Chyba znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć, iż to się przede mną nie ukryje.
Dumbledore spoważniał.
- Jestem rozsądny w wystarczającym stopniu, Minerwo. I uwierz mi, wiem co robię.
Zazwyczaj taka deklaracja wystarczała, tym razem jednak sytuacja do zwyczajnych nie należała.
- I pewnie już jest po fakcie, co? – ze złością podeszła do niego i zgromiła go wzrokiem.
- Uspokój się i usiądź. Porozmawiajmy..
- Kiedy chodzi o dobro uczniów, to trafia mnie jasny szlag, Albusie! Ciebie też powinien, ale ty chyba najadłeś się szaleju i to tej trującej odmiany!
- Dobrze wiesz, że gdybym najadł się szaleju pięciolistnego, już bym nie żył – spokojnie odpowiedział stary czarodziej.
- Jak możesz zmieniać temat?! – spojrzenie McGonagall mogłoby powalić trolla. Tylko niestety, a może na szczęście, dyrektor Hogwartu nie był trollem. – Jestem wicedyrektorką i chyba należało mnie o tym powiadomić, nie sądzisz? – dodała już spokojniej i usiadła. Po czym machnęła różdżką i pojawiła się przed nią filiżanka mocnej kawy. W zamyśleniu potrząsnęła kokiem i powiedziała o wiele łagodniej:
- Daj mi tego swojego cudownego rumu, Albusie, wtedy zrobisz lepiej, niż zachwalając dropsy. A potem mi to wytłumacz, ale radziłabym ci, żeby wytłumaczenie było przekonywujące.
Pięć minut później, gdy McGonagall i Dumbledore spróbowali już swoich kaw z „prądem”, dyrektor odezwał się cicho:
- Nie mówiłem ci o tym, bo wiedziałem, że nie wyrazisz zgody. Ale wszystkie za i przeciw przemyślałem dogłębnie i obaj z Severusem przygotowaliśmy się do tego ze starannością większą, niż mogłoby ci się wydawać, Minerwo. Wiesz, że demony dotrzymują słowa. A druga rzecz, to fakt, że nie wypuściliśmy go z kręgu, dopóki nie zostały ustalone wszelkie szczegóły. Jestem pewien, że się uda. Zważ na to, że wcześniej nie zostaliśmy postawieni przed taką perspektywą, jaka rysuje się obecnie. Wiesz, co by się tu działo, nawet gdybyśmy wspólnie stawili czoła Śmierciożercom. Jak zniosłabyś torturowanie i gwałcenie dzieci? Teraz jest szansa, że skończy się to szybciej niż zacznie, bez strat po naszej stronie. Chociaż na zerowe straty nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności.
- A skąd wiesz, że Og nie tknie żadnego ucznia?
Błysk zza okularów powiedział Minerwie, że Dumbledore docenia tak daleko posuniętą błyskotliwość jej umysłu, ale zaskoczony nie był. Połechtało ją to mile po dumie.
- Dlatego, że dał słowo, tak samo jak na to, że żadnemu nauczycielowi nie stanie się krzywda i w stosunku do wielu innych spraw, a przemyślałem dokładnie każde posunięcie. Słowo demona, chociaż zabrzmi to bluźnierczo, jest święte. Wszyscy, którzy mieli z nimi styczność, to potwierdzają.
- Wszyscy, którzy przeżyli – sarkastycznie dodała McGonagall.
- Mugole mają bardzo trafne powiedzenie: „nie pchaj się na afisz, jeśli nie potrafisz” – Albus uśmiechnął się promiennie.
- Bardzo śmieszne! – Minerwa wydawała się urażona.
- Należy ponosić konsekwencje nieprzemyślanych czynów. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tego robił bez odpowiedniego przygotowania i znajomości tematu. Może to cyniczne, co powiem, ale ci czarodzieje i mugole – bo i oni porywali się z różdżką na smoka - którzy zginęli przy takich eksperymentach, sami sobie są winni, Minerwo. Posłuchaj, Og okazał się przebiegły, ale skory do współpracy i ma nawet poczucie humoru. Polubisz go.
- Nie mów, że będzie się pałętał po zamku – skrzywiła się, ale nie była już wściekła.
- Przecież będzie wyglądał po ludzku. Wybrał sobie całkiem ładne imię – Asmodeusz.
- Powinnam cię walnąć Cruciatusem, Albusie.
- Proponowałbym Avadę, oczywiście jeżeli się nie uda, ale na to są marne szanse.
- Tą Avadę pozostawię sobie na uwadze, a jakże – wyprostowała się i z typową dla siebie dystynkcją upiła kolejny łyk aromatycznej kawy.
- Chyba znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć, iż przy najmniejszym przebłysku niepewności, odesłałbym go z powrotem w zaświaty. To szlachetne, chociaż groźne istoty i budzą grozę swoim naturalnym wyglądem, ale jeżeli postać ludzka, którą przybrał Og, oddaje jakieś jego cechy, hm... charakterologiczne, to na pewno arystokratyczne maniery, dumę, słowność, elegancję i wdzięk oraz pewność siebie, nic, co by wzbudzało moje wątpliwości – podsumował Albus i złożył palce obu dłoni, wpatrując się wyczekująco w panią wicedyrektor Hogwartu.
Minerwa westchnęła i potrząsnęła głową, ale Dumbledore wiedział, że wygrał z jej sceptycyzmem, przynajmniej na tyle, żeby można było liczyć na jej współpracę.
McGonagall już miała coś powiedzieć, lecz do gabinetu wpadł Snape, wyglądając przy tym jak wcielenie furii. To mogło oznaczać jedynie, że albo Longbottom lunatykując nazwał go swoim tatą, albo Granger wyznała mu miłość, lub też, co najbardziej prawdopodobne, ktoś podważył jego kompetencje, bądź dobrał się do jego laboratorium.
- Masz go natychmiast odesłać tam, skąd przyszedł – czarne oczy Mistrza Eliksirów wwiercały się w Albusa z wyrazem ostatecznego szaleństwa.
- Severusie, po pierwsze się puka, po drugie nie mogę, bo złamałbym zawarty pakt, po trzecie uspokój się i powiedz o co chodzi.
- Ta piekielna kreatura śmie dawać mi rady dotyczące warzenia eliksirów i rządzi się w moim laboratorium. Chyba są jakieś granice gościnności? – wysyczał Snape i otworzył stojącą na stole butelkę rumu, po czym pociągnął prosto z gwinta.
- Smacznego – Albus uśmiechnął się.
- Twoje maniery, Severusie, są coraz gorsze – oświadczyła Minerwa.
- Naprawdę muszę mu na to pozwalać? – zignorował ją czarnowłosy mag.
- Demony maja słabość do wszelkich przejawów magii bezróżdżkowej i, czy chcą, czy nie, mają ogromną wiedzę na temat wszystkich rodzajów czarów, Severusie. Nie sądzę, żeby Og miał coś złego na myśli, dając ci jakiekolwiek rady, a to że uwarzy jakiś eliksir lub dwa chyba ci nie będzie przeszkadzało – Albus położył dłoń na ramieniu Mistrza Eliksirów.
- Musiałem wyjść, żeby się nie wściec. Nie chcę patrzeć, jak mi demoluje pracownię – warknął Snape, ale ogień nienawiści w jego czarnych oczach nieco przygasł.
- Bądź pewien, że ci jej nie zdemoluje – Dumbledore starał się jak mógł ułagodzić Snape’a. - Musimy wymyślić jakąś oficjalną wersję dotyczącą pobytu naszego gościa w Hogwarcie – dodał z powagą.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – Minerwa nieufnie rozdęła nozdrza.
- Mówiłaś, że masz kilka sióstr – niewinnie odrzekł Albus.
- Tak dokładnie to trzy.... – w jej oczach pojawił się błysk zrozumienia. – O nie, Albusie. Stawiam stanowcze veto!
- Och, dlaczego? – Severus wyglądał na rozbawionego. – Nie chcesz mieć przystojnego jak sam diabeł siostrzeńca? – uśmiechnął się sarkastycznie.
- Ty jesteś przystojny jak sam diabeł, Severusie. On nie może mieć zbyt ładnej gęby – odcięła się wicedyrektor.
- Zawsze, gdy wypijesz, to masz cięty język – zripostował Snape. Wyglądał na naprawdę rozbawionego.
- Posłuchaj, Minerwo – Albus odchrząknął. – Moglibyśmy powiedzieć, że O... Asmodeusz to twój siostrzeniec zafascynowany eliksirami, który przyjechał na kilka dni, żeby zdobyć trochę wiedzy od Severusa. To całkiem logiczny plan.
- Jeśli się na to zgodzę, to znaczy, że oszalałam – McGonagall nalała sobie do pustej już filiżanki trochę rumu i po chwili namysłu go wypiła. - Chyba muszę się dowiedzieć, jak mój siostrzeniec wygląda i go poznać, nie sądzicie panowie?
- Wiedziałem, że z ciebie równa babka – Severus wyszczerzył się i puścił wicedyrektorce oko, ona zaś zavadowała go spojrzeniem bazyliszka.
- W takim razie musimy udać się do laboratorium Severusa.
- Nie cierpię lochów – mruknęła Minerwa i odruchowo opatuliła się szczelniej szatą.

***
Asmodeusz przyglądał się z czcią wszystkim podpisanym fiolkom i plastikowym, szczelnie zamkniętym woreczkom. Z uznaniem odnotował, że w laboratorium panuje ład i porządek godzien warzyciela o najwyższych umiejętnościach i kunszcie. Uniósł głowę i zmarszczył lekko brwi, gdy usłyszał, że drzwi do pracowni się otworzyły. Najpierw „wpłynął” Snape, a za nim Albus i dystyngowana, wysoka czarownica.
- Na Merlina, Albusie, wszystkie cechy, poza słownością, które wymieniłeś, pasowały do Malfoya, ale nie uprzedziłeś mnie, że będę miała do czynienia z rewersem Lucjusza – Minerwa wpatrywała się w demona z zaciekawieniem i po swojemu rozdymała nozdrza.
- Mi też miło panią poznać – Og podszedł i skłonił się niedbale, po czym ucałował jej dłoń. – Mam na imię... Asmodeusz..
- Minerwa McGonagall, wicedyrektor Hogwartu – kobieta skinęła sztywno głową i odruchowo poprawiła kok.
– A kimże jest ten Lucjusz Malfoy? Dość intrygujące imię i nazwisko – zaciekawił się demon.
- Pewny siebie, arystokratyczny... zimny drań – pośpieszyła z wyjaśnieniem Minerwa.
- Lucjusz zapewne miał zostać demonem, jedynie dobry Bóg się omylił i przez przypadek umieścił go wśród śmiertelnych – z powagą oznajmił Snape.
- Severusie! – oburzyła się McGonagall, a Albus uśmiechnął się słysząc charakterystykę Malfoya seniora.
- Proszę o spokój – Dumbledore uniósł uspokajająco dłoń. – Asmodeuszu, oficjalnie jesteś siostrzeńcem Minerwy. A twoje nazwisko to... – pytająco spojrzał na panią Wicedyrektor.
- Rozencrantz – bez chwili namysły oznajmiła McGonagall.
- Doskonale – podjął stary, doświadczony mag. – Jesteś rozmiłowanym w eliksirach, hm... trzydziestoletnim młodzieńcem i przybyłeś tu, aby Severus podzielił się z tobą swoją szeroką wiedzą z tej dziedziny.
- Oczywiście – Og skinął głową. – To będzie dla mnie zaszczyt – dodał bez cienia sarkazmu. – Ta pracownia to prawdziwe dzieło sztuki – Asmodeusz rozejrzał się jeszcze raz z uznaniem po obszernym pomieszczeniu.
- Dziękuję – bąknął mile zaskoczony Severus. – Jeżeli będziesz chciał coś uwarzyć to eee..... nie krepuj się – dodał i tylko Dumbledore i McGonagall wiedzieli, jakie to dla niego trudne.
- Och, dziękuje – demon ucieszył się szczerze. – Może coś wymyślę... – dodał pod nosem, a Snape zgromił go wzrokiem.
- Tylko bez żadnych wybuchów, proszę – Mistrz Eliksirów starał się nie warczeć.
- Skądże znowu – Og wyglądał na oburzonego insynuacją. – Magia jest moją naturą, kocham ją i rozumiem, to nie do pomyślenia, żebym zrobił coś nie tak.
Powaga i pewność siebie Asmodeusza uspokoiły Snape’a. Czarnooki czarodziej skinął głową i pomyślał, że może sam czegoś się nauczy od ekscentrycznego gościa.
- To może panowie i pani, pójdziecie spać, a ja sobie popracuję – demon uśmiechnął się, a jego bursztynowe oczy zalśniły ekscytacją. – My nie potrzebujemy snu. Pozwolisz, Severusie, prawda?
- Pozwolę, pozwolę, tylko nie wypijaj mi zapasów – Snape zdobył się na żart.
- Gdzież bym śmiał – Asmodeusz skłonił się i ponownie uśmiechnął. – Wszystko pozostanie w należytym porządku. Dokładnie wszystko – dodał już z powagą, patrząc szczerze prosto w niebieskie oczy Dumbledore’a.
- W takim razie życzymy przyjemnej pracy – odrzekł Albus i skłonił się lekko. Asmodeusz odpowiedział tym samym i z furkotem czarnopurpurowej peleryny odwrócił się i ruszył w stronę stołów z kolbami i kociołkami.

*
- Wygląda na porządnego czło... gościa – oznajmiła kwadrans później Minerwa, gdy we troje rozmawiali na temat planów obrony Hogwartu w gabinecie dyrektora.
- W końcu jest twoim siostrzeńcem – Severus uśmiechnął się sarkastycznie, a wicedyrektorka przymknęła oczy i zaczęła liczyć do dziesięciu.
- Powiedzmy, że jesteśmy jedną wielką rodziną – podsumował beztrosko Albus. Był zadowolony, bo wszystko układało się po jego myśli. – Czy ktoś chce może cytrynowego dropsa?

***
******


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ciasteczko
post 26.02.2006 15:52
Post #178 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




pierwsza!
o maj gad!
ide czytać biggrin.gif

edit:
no cóż.
'siostrzeniec' mcgonnagall wydaje sie byc miłym ... młodzieńcem tongue.gif?
strasznie krótka ta część blink.gif
pozdr.

Ten post był edytowany przez Ciasteczko: 26.02.2006 16:02


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Amania
post 09.03.2006 19:20
Post #179 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.03.2006




Właśnie skończyłam czytać całość (zaczęłam kilka dni temu). Musze powiedzieć, że nie będę oryginalna i powiem, że opowiadanie baaaardzo mi się podoba. smile.gif
W szczególności podziwiam pomysł opowiadania - jest nowatorski i niebanalny.
Poza tym bardzo ciekawie prowadzona jest fabuła, wszystkie elementy opowiadania zgadzają się ze sobą i nie ma nieścisłości.
Był co prawda fragment, który nie za bardzo mi się podobał - wtedy gdy akcja toczyła się głównie wokół Hermiony i Draco (troszkę przydługie to było), ale pod koniec jest coraz lepiej.
Ogólnie gratuluję i z całą resztą oczekuję na next part....
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 11.03.2006 14:19
Post #180 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Kochani, miało być mniej więcej w pierwszy weekend, widocznie się nie wyrobiłam, zdaża się. Większość z Was pisząc komentarz nie wysila się na więcej niż na dwa zdania, a dziwicie się, że pisanie opowiadania trwa. Rzeczywiście, strasznie dziwne.

Barty - śliczne podziękowania za korektę ; )


Środa, 28 listopada, 1996

Harry nie pojawił się na śniadaniu, a podczas obiadu niczego nie tknął. Jego przyjaciele byli trochę zaniepokojeni, ale o wiele bardziej zainteresowała ich obecność wysokiego, przystojnego maga w czarnej pelerynie, zasiadającego po prawej ręce opiekunki Gryffindoru. Owo zainteresowanie podzielali zresztą wszyscy obecni w Wielkiej Sali. Profesor McGonagall zakomunikowała przed śniadaniem, że dyrektor towarzyszy Hermionie i Draconowi na kolejnym przesłuchaniu w Ministerstwie, a następnie uda się do Edynburga i nie będzie go w szkole przez trzy dni, po czym przedstawiła wszystkim swojego „siostrzeńca". Oznajmiła, że Asmodeusz Rozencrantz przybył, aby pogłębić wiedzę z zakresu Eliksirów, które go fascynują od dzieciństwa.
Panna Granger, która zauważyła drażliwość Pottera, wolała nie poruszać tematu jego braku apetytu i zamiast tego, po nalaniu sobie zupy szparagowej, zagadnęła:
- Ten Rozencrantz nie wygląda na takiego, który potrzebuje się uczyć jakiegokolwiek rodzaju magii, nie sądzisz Harry?
- No, wygląda tak... malfoyowato i trochę groźnie – wtrącił się Ron.
- Hę? – Harry zmarszczył brwi i przeniósł spojrzenie na stół nauczycielski, a jego wzrok prześlizgnął się szybko z demona na Snape’a. Severus dziobał widelcem w swoim talerzu i marszczył brwi. Wyglądał na zamyślonego, zakłopotanego i zirytowanego jednocześnie. Jego oczy napotkały spojrzenie Harry'ego. Chłopak pospiesznie wrócił do kontemplacji swojego talerza.
„Nie przeproszę go” – pomyślał z mocą.
- Dlaczego nawet się nie odezwiesz? – grzecznie spytała Hermiona.
- Dlaczego baby muszą zawsze zwracać uwagę na każdy nowy męski tyłek? Gilderoy też cię fascynował, a okazał się zwykłym dupkiem.
- Och! – Hermiona na chwilę zaniemówiła. – Wtedy miałam zaledwie trzynaście lat! – Syknęła z oburzeniem. – Ten cały Rozencrantz jest po prostu ciekawym typem, a ja po prostu próbuję z tobą rozmawiać, Harry. Ale skoro jestem głupią babą, to nie będę się odzywać - wydęła wargi i zajęła się swoją zupą.
- Hermi, nie przejmuj się - powiedział cicho Ron. - Dziś rano warczał na mnie jak wściekły smok, nawet nie wiem za co.
Hermiona wzruszyła ramionami i postanowiła ignorować Pottera. Spojrzała ponad stołami na Dracona, który uśmiechnął się do niej i skierował palec wskazujący lewej dłoni ponad głową Millicent na Pansy, po czym przewrócił teatralnie oczami i znacząco popatrzył na stół nauczycielski. Granger domyśliła się, że Malfoy próbuje jej przekazać, iż Parkinson jest mocno zainteresowana Asmodeuszem. Hermiona zauważyła szczebioczącą coś z ożywieniem Pansy, Bullstrode pukającą się w czoło i śmiejącą się półgłosem razem z Draconem. Parkinson posłała im obrażone spojrzenie.
Panna Granger postanowiła trochę się rozerwać. Przeprosiła grzecznie Rona, następnie Neville’a i braci Creevey’ów, po czym udała się do stołu Ślizgonów. Podeszła z uśmiechem do Millicent i Dracona i oznajmiła, starając się, aby jej głos zabrzmiał jak zmysłowe mruczenie:
- No co? Asmodeusz Rozencrantz jest bardzo fascynującym mężczyzną – zatrzepotała uroczo rzęsami, uśmiechając się znacząco do Malfoya, który spiorunował ją wzrokiem.
Bullstrode roześmiała się szczerze, a siedząca po prawej stronie Dracona Blaise złośliwie zachichotała.
- Co racja to racja, Herm, ale nie chcesz chyba, żeby Smoczek dostał niestrawności? – łypnęła uwodzicielsko na kolegę i tak, jak Granger chwilę wcześniej, zatrzepotała zalotnie rzęsami. Tym razem to ją Malfoy zavadował spojrzeniem.
- Baby są okropne. - Oznajmił urażony.
- Wiesz, Harry uważa dokładnie tak samo. Ciekawe, dlaczego? – Hermiona ukazała swoje białe uzębienie całemu światu.
- Odejdź, zanim cię ukarzę, o niewierna – grobowym tonem oświadczył Draco, co wywołało napad niekontrolowanej wesołości u Hermiony, Millicent i Blaise, która przy okazji opluła się herbatką.
- Ukarzę cię, niewierna – przedrzeźniała go Zabini. – Powinnaś się zacząć bać, Hermiono.
Reakcją Gryfonki był jedynie głośniejszy śmiech. Draco zaś miał arcykwaśną minę.
- Wyluzuj, o potomku czystokrwistych i seksiastych, dobrze będzie – pocieszyła go Bullstrode, dając mu kuksańca w bok. Hermiona i Blaise kwiknęły radośnie, przy czym panna Granger zrobiła to dużo głośniej i zakryła usta dłonią.
- Nie nabijaj się ze mnie - syknął Malfoy.
- Gdzież bym śmiała – Millicent wyszczerzyła się rozkosznie.
- Granger, wracaj w tej chwili na miejsce! Dziesięć punktów od Gryffindoru! – zagrzmiał od stołu nauczycielskiego Mistrz Eliksirów.
- Co to za spacery podczas jedzenia, panno Granger?! – dodała od siebie oburzona McGonagall, rzucając jednocześnie Severusowi spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Młodzi muszą się wyszumieć – Asmodeusz wydął usta i puścił oko Minerwie, która z wrażenia omal nie upuściła widelca.
- Też coś - fuknęła.
- Ona nigdy nie była młoda. Urodziła się już jako wiedźma – oznajmił bardzo cicho Severus.
- Nie zmuszaj mnie, żebym zripostowała, Snape! I umyłbyś włosy, zanim zaczniesz krytykować innych – McGonagall poprawiła kok i uśmiechnęła się wyniośle.
Tonks wyszczerzyła się szeroko, łypiąc przy tym z zainteresowaniem na Asmodeusza, który zachichotał nieco złowieszczo.
Snape po prostu zgrzytnął zębami. Przekomarzanie się z wicedyrektor, przynajmniej w obecności uczniów, było niewskazane. Te małe drapichrusty mogłyby przestać traktować go tak poważnie, jak do tej pory. Dlatego dodał coś o wrednych jędzach, ale zrobił to już niesłyszalnym szeptem. Spojrzał też na Tonks z urazą i złością.
- Nie przejmuj się, mogę ci umyć te twoje włoski – szepnęła mu Nimfadora do ucha i to akurat w chwili, gdy podnosił do ust szklankę z sokiem, więc niemal się zachłysnął z powodu szoku. Tym razem to Tonks zachichotała złowieszczo. Severus uraczył ją spojrzeniem pełnym jadowitego wyrzutu.
- I coś jeszcze mi umyjesz? – syknął z przekąsem.
- Co tylko zechcesz, Sev - czarownica mrugnęła figlarnie.
Snape udał, że nie słyszy i wściekł się na siebie, czując, że lekko się rumieni.
- Zajmij się jedzeniem - dodał wyniośle, wywołując kolejny chichot u Tonks.
- Myślę, że pójdziemy dziś razem pod prysznic - sapnęła Nimfadora, kiedy już skończyła się śmiać. – Jeśli nie chcesz, to pójdę z Asmodeuszem - dodała kokieteryjnie.
- Jestem do usług. – Og skłonił się z wdziękiem, a Snape po prostu rąbnął pięścią w stół, po czym, na wszelki wypadek, rzucił mordercze spojrzenie całej sali.
- Jesteś wyuzdana i bezwstydna, Tonks, a TY mi coś obiecałeś. - zwrócił się z naciskiem do demona.
- Nie przypominam sobie, abym składał obietnicę bycia nieuprzejmym wobec kobiet. Damom nigdy nie odmawiam - oznajmił wyniośle demon i cmoknął lekceważąco.
Nimfadora zanotowała sobie w pamięci, żeby zapytać, co takiego obiecał Severusowi Asmodeusz, a Mistrz Eliksirów poczuł, że ma ochotę udusić Oga, a najchętniej przegryzłby mu tętnicę. Demon miał rację. Przecież nie podrywał ani Tonks, ani żadnej innej nauczycielki. To Tonks rzucała niemoralne propozycje, ale świadomość tego faktu nie ukoiła jego morderczych instynktów.
- Zbereźnico jedna. - syknął i zavadował Nimfadorę spojrzeniem. To spowodowało, że ponownie się roześmiała.
Snape postanowił nie odzywać się więcej.
Rolanda Hooch zadowoliła się obserwacją innych nauczycieli, błogosławiąc swój doskonały wzrok i słuch. Nie mogła powiedzieć, że źle się bawi.

***
- Przepraszam, Herm - Harry skrzywił się, ale posłał przyjaciółce zawstydzony uśmiech.
Rzuciła mu nieprzyjemne spojrzenie.
- Okay. Chciałabym tylko, żebyś nie wyżywał się na mnie, jeżeli masz jakiś problem - oznajmiła chłodno.
- Nie mam żadnych problemów – zaprzeczył gorliwie, rumieniąc się przy tym.
- Skoro tak mówisz - wzruszyła ramionami. – Cokolwiek zrobiłeś, powiedziałeś, lub czegokolwiek nie zrobiłeś, to twoja sprawa, Harry. Dopóki nie będziesz się chciał ze mną podzielić tym, co cię gnębi, dopóty nie będę się tego dopominała, ale jeżeli jest cokolwiek, co wpływa do tego stopnia na twoje relacje z innymi, to powinieneś coś z tym zrobić. Trzymaj się, ja idę do biblioteki. - Posłała mu poważny, pełen troski uśmiech.
Chciał już się pokłócić i zaprzeczyć, jakoby cokolwiek wpływało na jego relacje z innymi, ale już odeszła, a ponadto, co najgorsze, miała rację. Od rana chodził zły i naburmuszony, warczał na Rona, Seamusa i Neville’a, a teraz też na Hermionę. Oby tylko nie nawinął się Malfoy, bo już kompletnie straci nad sobą panowanie. Tak, Hermiona miała rację. Snape był jego problemem, nawet dosyć dużym, a od wczorajszego wieczoru urósł do rangi ogromnego problemu, zresztą na jego własne życzenie.
- Harry, czemu stoisz zasępiony pod wielką salą? Może pójdziesz do naszego Wspólnego i pograsz w gargulki z Draconem, Milli i ze mną, co? – Blaise objęła go i pocałowała w policzek. – Możemy wziąć też Crabbe’a i Goyle’a, będzie zabawniej - szepnęła mu jeszcze na ucho.
Uśmiechnął się, ale niepewnie pokręcił głową.
- Co ci jest? – Zabini spoważniała, chociaż łagodny uśmiech nadal błąkał się na jej wargach.
- Nic, naprawdę. Po prostu nie chcę grać z Malfoyem. O ile nie zapomniałaś, to za nim nie przepadam - skrzywił się.
- A mi się wydaje, że nie o to chodzi - skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła brew.
- Tak, a o co? – zirytował się. – Myślisz, że mam jakieś problemy ze sobą, czy co?! – podniósł głos. – Jeżeli tak, to leć do Hermiony, jest w bibliotece. Zróbcie mi wnikliwą analizę, a potem mi ją przedstawcie! – ostatnie słowa wywrzeszczał.
Zdziwiona i zaszokowana jego wybuchem Zabini uniosła dłonie w pokojowym geście, po czym oznajmiła:
- Okay, cokolwiek ci jest, a jest coś na pewno, nie chcę o tym wiedzieć. Jak ci przejdzie, to możesz mi wyjaśnić, o co chodzi, ale twojego wrzasku nie zamierzam słuchać. Do zobaczenia. - Zanim zdołał cokolwiek dopowiedzieć i ochłonąć po swoim wybuchu, oddaliła się pospiesznie.
- Kur*wa mać! – warknął ze złością. Był na siebie zły, przecież wcale nie chciał zrazić do siebie Blaise.
- Dwadzieścia punktów od Gryffindoru - usłyszał za sobą spokojny i pełen mściwej satysfakcji głos Snape’a, który właśnie opuścił Salę w towarzystwie Asmodeusza. – Klniesz na korytarzu, jak zwykły mugol.
Przed oczami Harry’ego pojawiła się czerwona mgła wściekłości.
- Idź do pani Pomfrey, da ci coś na uspokojenie - zadrwił Severus.
- Nienawidzę cię – warknął po prostu Harry. – Nienawidzę! - Poczuł pieczenie pod powiekami i pobiegł czym prędzej do swojego dormitorium. Miał wszystko w bardzo dużym poważaniu. Cholerny Snape był przyczyną wszystkich jego problemów. Dokładnie wszystkich.

******
Asmodeusz przyglądał się z zainteresowaniem, jak Severus uważnie miesza składniki eliksiru Szkiele-Wzro. Pierwsza faza warzenia mikstury, przeznaczonej na potrzeby skrzydła szpitalnego, wchodziła w końcowy etap. Ruchy czarodzieja były precyzyjne i pełne gracji, co zadowalało demona i wprawiało go w dobry humor. Założyłby się, że Mistrz Eliksirów doskonale radzi sobie z rzucaniem bezgłośnych zaklęć i jest zdolny, przynajmniej jeśli chodzi o najprostsze czary, rzucać je bez użycia różdżki.
Severus niemal z czcią zestawił kociołek z ognia, obserwując ze zmarszczonymi brwiami kolor i konsystencję wywaru, i dopiero wtedy demon się odezwał:
- Ta czarownica z pomarańczowymi włosami... kocha się w tobie, prawda? – uśmiechnął się ironicznie. Był ponad wszelkie ludzkie słabości, także miłość. Jego żywiołem była magia i tylko magia, no i, oczywiście, kolekcjonowanie dusz.
Przez chwilę Snape wyglądał na wyprowadzonego z równowagi, ale jego oblicze szybko przybrało zwykły surowy wyraz.
- To, co rodzi się w głowie Tonks, naprawdę mało mnie obchodzi - oznajmił zimno.
„Śmiem w to wątpić" – pomyślał rozbawiony Og.
- Zapominasz, że nawet nie muszę stosować legilimencji, żeby to wiedzieć. Ta umiejętność po prostu cały czas mi towarzyszy i chociażbym chciał, nie mogę nie wiedzieć wielu rzeczy o osobach, na które patrzę i z którymi rozmawiam. Oczywiście nawet mnie może odepchnąć ktoś arcyzdolny, na przykład ty. - Niedbały ton był największym komplementem. Asmodeusz nie schlebiał Severusowi, po prostu stwierdził fakt.
- A ten dzieciak, który klął - Demon uśmiechnął się z wyższością. – Nie sądzę, żeby cię nienawidził. Przynajmniej nie tak mocno, jakby chciał. To zagubiony, pełen sprzeczności chłopak, który wiele wycierpiał, Severusie. Myślę, że uwielbiasz go poniżać.
- Wiesz co, Og? Najlepiej nie myśl i nie praw mi kazań. Jesteś tu na pewnych warunkach i doskonale wiesz, że nie możesz złamać magicznego kontraktu, nawet ty. Nie dałem ci też prawa do udzielania mi dobrych rad - bardzo zimno oznajmił Snape, chociaż słowa Asmodeusza go dotknęły i niemal nim wstrząsnęły. Były takie proste i tak trafnie oceniały sytuację.
- Nie wiem, co do tego ma magiczny kontrakt... – Og skrzywił się nieznacznie. – Jeśli chcesz w ten sposób funkcjonować, to nic mi do tego, ale myślałem, że wampiry są bardziej racjonalne.
- To moja sprawa, jaki jestem. – Severus uciął dyskusję nieco ostrzej niż zamierzał, wywołując u demona pełne wyższości i pogardy ciche prychnięcie. – Bądź tak dobry i skończ to warzyć, mimo że zapewne uznajesz ten specyfik za przyziemny – zadrwił, ignorując pełen gniewu błysk w bursztynowych oczach towarzysza. – Ja mam jeszcze trzy godziny zajęć z tymi nieukami.
- Dobrze, oczywiście, że skończę - odrzekł Asmodeusz grzecznie i wyniośle. – Idź i się wyżyj na dzieciakach – ostatnią uwagę wypowiedział szeptem, zdając sobie zresztą doskonale sprawę z tego, że Mistrz Eliksirów go słyszy.
Snape wymaszerował, gniewnie łopocząc połami szaty.
„Żeby nawet cholerny demon mi doradzał" – pomyślał ze złością, sunąc w kierunku Bogu ducha winnych Krukonów i Puchonów z trzeciego roku. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że skoro tak się działo, to coś w tym musiało być. Upór był jego drugą naturą
- Witam, niebożęta - zadrwił jadowicie, czując satysfakcję z powodu przestraszonych min puchoniątek. – Sprawdzimy sobie waszą wiedzę z ostatnich trzech lekcji - omal nie zachichotał złowrogo, widząc skrajne przerażenie na twarzach kilku uczniów Hufflepuffu.

******
Harry Potter, Chłopiec-Który-Wiecznie-Ma-Jakiś-Problem, dąsał się przez cały dzień. Po kolacji podszedł do niego Draco i klepnął go w plecy.
- Nie musisz tak ostentacyjnie dawać wszystkim do zrozumienia, że ze sobą rozmawiamy. - Warknął Gryfon, poprawiając okulary.
- O, jaki drażliwy. Istna czarownica z dobrego domu po przejściu smoczej ospy - zadrwił Malfoy, szczerząc zęby.
- Ciekawe, skąd masz taki dobry humor? – Harry nie krył irytacji.
- A ciekawe, skąd ty masz zły. Zastanawia mnie też, czemu przy okazji psujesz go także innym, na przykład Hermionie i Blaise. Zwłaszcza Blaise. Po rozmowie z tobą ma zachmurzoną minę - Draco zmarszczył brwi.
- Snape'a się czepiaj - prychnął Potter.
- O. To już wiem chociaż, o co, a raczej o kogo chodzi - Malfoy uśmiechnął się kwaśno. - Mam dobrą radę: idź i mu nawtykaj, ale nie wyżywaj się na innych.
- Mam w dupie Snape’a i ciebie też! – wrzasnął Harry.
- Fascynujące - podsumował z malfoywskim uśmiechem Draco. – Jednak wybacz, nie planuję pobytu w twoim, jak przypuszczam, wielce frapującym i uroczym tyłku.
Harry miał w pierwszej chwili ochotę walnąć Dracona jakimś okropnym urokiem, ale, co zdarzało się u niego rzadko, głęboko odetchnął i zamknął oczy, pozwalając sobie na chwilę wyciszenia emocji i refleksji. Malfoy miał rację. Zachowywał się okropnie, wyładowywał się na innych z powodu własnego podłego nastroju. A przyczyną wszystkiego był Mistrz Eliksirów, nie: to raczej skomplikowane relacje między nimi dwoma.
- Bardzo się wydurniam? – sapnął ze złością.
- Nie gorzej, niż zwykle - łaskawie odpowiedział Draco.
- Daruj sobie ironię - skrzywił się Harry.
- Zrób coś z tym. Naprawdę.
- Nie praw mi kazań – żachnął się Potter. – I powiedz mi, dlaczego ty, w przeciwieństwie do mnie, masz zajebisty humor?
- Cóż za wyszukane słownictwo.
- Nie zmieniaj tematu.
- Niby nie powinienem mieć, – Ślizgon wzruszył ramionami - przesłuchiwali mnie pod Veritaserum i, co najgorsze, także Hermi, ale ona to zniosła nad wyraz dobrze. To na pewno cię ucieszy: mój ojciec zastępuje wielkiego Percivala, a...
- Och, rzeczywiście, z radości chce mi się sikać – zadrwił Harry, a Draco uniósł ze zdziwieniem brwi.
- Po pierwsze, chodźmy stąd w ustronne miejsce, jeśli mamy rozmawiać, po drugie, może najpierw daj mi skończyć zdanie, a później wysilaj się na sarkazm.
Potter wzruszył ramionami i poszli razem do łazienki Jęczącej Marty.
- Ojciec mi powiedział, że Percy jest pod nadzorem kilku Aurorów, dopóki nie wyjaśni się cała sprawa. Teraz pewnie i jego nie minie Veritaserum – Draco uśmiechnął się złośliwie.
Potter nie mógł opanować wrednego chichotu.
- Powiedziałem to Hermionie, ale ona... Wiesz? To było dziwne. Uśmiechnęła się tylko smutno. Myślałem, że bardziej ją to ruszy, ale nie chciała na ten temat ze mną rozmawiać – Malfoy w zamyśleniu wyjrzał przez okno, a potem wyjął papierosy i bez słowa wyciągnął paczkę w stronę Harry’ego. Potter wzruszył ramionami, poczęstował się i wybąkał podziękowanie.
- Wcale jej się nie dziwię, że nie chciała o nim rozmawiać – powiedział po chwili milczenia Gryfon, kontemplując chmurę wydmuchanego dymu.
- Ja też nie. Tylko chodzi mi o to, że myślałem, że ją to uraduje w jakiś sposób, a wydawało mi się, że poczuła się tylko bardziej zmęczona i przygnębiona. Pewnie ma już dosyć... Potter, czy ty nie powinieneś skorzystać z okazji i złożyć jakiegoś oświadczenia o tym, że Matrojew i Weasley wymuszali na tobie fałszywe zeznania? – zapytał nagle Draco, ale widząc pochmurną minę Harry’ego ugryzł się w język. – Sorry, nie chciałem cię zdenerwować.
- Nie zdenerwowałeś mnie. Ja nawet się nad tym zastanawiałem – Potter zarumienił się, a potem nagle spoważniał i poparzył nieufnie na rozmówcę. – A zresztą, to nie twoja sprawa, Malfoy!
- Może i nie moja, ale chyba powinieneś rzucać urok, póki masz różdżkę w pogotowiu. Znaczy, to dobry moment na...
- Wiem, co to znaczy, Malfoy! – Harry zaciągnął się mocniej i odetchnął głęboko. – Nie wiem tylko, czy mi się chce opowiadać, jak to było – zgniótł wypalonego zaledwie do połowy papierosa o parapet, a na jego twarzy malowała się zawzięta chęć, żeby tylko nie stracić zimnej krwi. Nie przy Draconie.
- Rozumiem... ja... – młody arystokrata zawahał się na chwilę. – Sorry, Potter – dodał bardzo cicho i spiekł widowiskowego raka. – Wiem, jak bardzo musi ci być trudno... – ugryzł się w język. Co on tak naprawdę wiedział? To Potter był torturowany, nie on. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co było udziałem Gryfona. Mógł się jedynie domyślać, ale te domysły sprawiały, że robiło mu się słabo i niedobrze. Uświadomił sobie, że gdyby on znalazł się na miejscu Harry’ego, to na pewno wylądowałby na oddziale zamkniętym Św. Munga.
- Nie pieprz farmazonów, nie masz o tym pojęcia - bezlitośnie umocnił go w jego przypuszczeniach Harry, uśmiechając się zimno.
- Wiem – Draco nie zdołał powiedzieć nic więcej i wyrzucił swój niedopałek przez okno.
Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał jedynie nikły szelest szaty Dracona, który poczęstował Pottera kolejnym papierosem i sam zapalił.
- Mam swoje - warknął Harry, ale przyjął „poczęstunek”.
- Opalę cię kiedy indziej - chłodno odrzekł Malfoy.
- Nadal mi nie powiedziałeś, skąd ten dobry humor – Potter obrzucił Dracona zaciekawionym spojrzeniem.
Malfoy wydawał się odprężony zmianą nieprzyjemnego tematu.
- Och, chyba chodzi o to... – odchrząknął i spuścił skromnie wzrok, co jeszcze bardziej zaciekawiło Harry’ego. – No, chyba będzie coraz lepiej między mną a Hermioną - zaczerwienił się na tyle mocno, żeby poczuć irytację. – Zresztą nie twoja sprawa - dodał z rezerwą.
- Och, okey – Harry uśmiechnął się przekornie. – Wiem, że nie moja.
- Nie bój się, nie skrzywdzę jej – dodał jeszcze Draco, koso patrząc na Pottera.
- Nawet tak nie pomyślałem – Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej. – To ja ostatnio psuję jej humor. Przeproszę ją i wprawię w dobry nastrój, taki... romantyczny... Skorzystasz na tym – nagle Potter zaczął się śmiać, a wywołał to wyraz twarzy Dracona. Malfoy patrzył na niego z coraz większą nieufnością. W końcu nozdrza Ślizgona się rozdęły, a kiedy prychnął z pogardą, słysząc chichot Pottera, Harry roześmiał się jeszcze głośniej.
- Przep... raszam - wydukał Gryfon. – Chyba muszę odreagować parę spraw – odetchnął głęboko. – Ale Hermionę i Blaise naprawdę muszę przeprosić.
- Też mi się tak wydaje – Draco patrzył na niego z miną wyrażającą obawę, co do pełnego zdrowia psychicznego rozmówcy. – A tak poza tym, wszystko okey, Potter?
Harry prychnął.
- W sumie to nie, ale to moja prywatna sprawa, Malfoy, i coś z tym muszę zrobić, jak sam mówiłeś. Ale o nic mnie nie pytaj, bo i tak ci nie powiem – zaznaczył na koniec Gryfon, unosząc, dla zaznaczenia wagi swych słów, palec wskazujący do góry.
- Nie pytam – Draco wzruszył nonszalancko ramionami. – Chciałem tylko powiedzieć, że jak zwykle miałem rację – prychnął lekceważąco i uśmiechnął się sardonicznie.
- Nigdy nie nabędziesz takiej cechy jak skromność, co? Prędzej piekło zamarznie, jak podejrzewam – zakpił Harry i wywalił peta za okno.
- Fałszywa skromność jest gorsza od jej braku – Draco strzepnął niewidzialny pyłek, przyjmując przy tym minę filozofa.
- Czy coś mi sugerujesz? – teraz to Potter nieufnie patrzył na Malfoya.
- Ależ skąd – uśmiech Dracona był pełen słodkiej niewinności i tylko w szarych oczach było widać delikatny błysk przekory.
- Nie wiem, co Hermiona widzi w takim zadufanym w sobie arystokratycznym snobie, który lubi irytować innych – Potter cynicznie się uśmiechnął.
- Cóż, Granger sama bywa wybitnie denerwująca, nie sądzisz? – Malfoy uśmiechnął się bez złośliwości, jakby chciał powiedzieć, że nie chce mu się już przekomarzać. – Poza tym jest świetna w używaniu magicznej mocy i ciągnie ją do najlepszych.
Harry roześmiał się szczerze.
- Zmieni zdanie, tak skromnej i uroczej osoby, jak ty, ze świecą szukać. Zapewne wasze dziecko będzie drugim Merlinem – zakpił łagodnie.
- Będzie potężniejsze od Merlina, Potter. Nie obrażaj mojej ambicji – tym razem obaj się roześmieli.
- A jeżeli to będzie dziewczynka, to przyćmi samą Morganę – dodał jeszcze Harry, ścierając nieposkromione łzy wesołości.
- Nie martw się, zostaniesz ojcem chrzestnym – Draco wyszczerzył się radośnie i Potter znowu parsknął śmiechem.
- Może poćwiczymy oklumencję w Komnacie Życzeń, skoro nie ma Dumbledore’a? – Spytał nagle Harry, nadal mając rozweseloną minę. Był zdziwiony, że rozmowa z Malfoyem tak bardzo go odprężyła i odpędziła od niego chmurne myśli.
- Dobra myśl – Malfoy uśmiechnął się łaskawym uśmiechem arystokraty, mówiącego łaskawy komplement komuś z plebsu. – Wróg nie śpi, potrzebna jest stała czujność – zagrzmiał, całkiem dobrze naśladując Moody’ego.
- No, okey, ale ten, kto będzie drugi na siódmym piętrze, jest stęchłym bobkiem gumochłona – oznajmił Harry i pobiegł jak strzała w kierunku schodów.
Draco ostatnim wysiłkiem woli powstrzymał się przed rzuceniem Impendimento i ruszył w pogoń za Potterem. Nie rzucił w niego żadnym zaklęciem, po prostu wyminął go na zakręcie i nie mógł się oprzeć, żeby nie podstawić mu nogi.

*
- To po prostu oburzające! Żeby dwóch prawie dorosłych młodych ludzi biegało po korytarzach i robiło taki rwetes! W tym jeden z nich będący prefektem! I to w moim Domu! – Snape grzmiał, a jego czarne oczy rzucały groźne błyski. Gabinetu Mistrza Eliksirów nie dało się nazwać przyjemnym. Panował w nim przenikliwy chłód.
- Nie wątpię, że całe to zamieszanie jest winą Pottera, ale pan, panie Malfoy, powinien wykazać nieco rozsądku! – Severus zamknął na chwilę oczy i odetchnął bardzo głęboko, po czym ciągnął już o wiele ciszej i spokojniej, łypiąc jedynie na dwóch młodzieńców, stojących z niewyraźnymi minami i wbijających wzrok w podłogę. – Mogę wiedzieć, co było przyczyną tych hałaśliwych wyczynów poniżej godności jakiegokolwiek czarodzieja?
- Znaczy, my... – Draco wolał sam odpowiedzieć, znając awersję Mistrza Eliksirów do Harry’ego. – Nie ma profesora Dumbledore’a i chcieliśmy poćwiczyć oklumencję sami... – zamilkł, słysząc jak żałośnie to brzmi, Snape natomiast uniósł brwi i cmoknął z niesmakiem i zaciekawieniem.
- I do tego, panie Malfoy, należało rechotać jak opętane osły i robić tumult jak stado oszalałych hipogryfów, jak rozumiem? – jego cichy, przesączony jadowitą drwiną głos był zdecydowanie gorszy od krzyku. Zwiastował kłopoty. – Proszę mi to przybliżyć, bo nie do końca rozumiem – dodał z uśmiechem samozadowolenia. – Pan Potter jest zdolny, by zachowywać się jak osioł i do tego już przywykłem, ale co pana, panie Malfoy, skłoniło do takiej błazenady, nie mam pojęcia.
Obaj, Harry i Draco, uznali za niebywałego pecha spotkanie ze Snapem na siódmym piętrze, ale żaden z nich nie uważał za stosowne, aby grzecznie zapytać Mistrza Eliksirów, co ten robi na tak wysokich kondygnacjach. Teraz obaj byli przygnębieni, a Potter starał się na dodatek opanować coraz silniejszy gniew na Severusa. Mistrz Eliksirów, jak zwykle zresztą, bezkarnie i z jawną satysfakcją go obrażał.
- No, który z was mi wyjaśni, co do ćwiczeń w zakresie oklumencji mają wrzaski, rechoty, bieganie i podstawianie sobie nóg? I to na schodach... Chcecie zostać kalekami? To zgłoście się do mnie – wykrzywił się w nieprzyjemnym, cynicznym grymasie.
- Znaczy... My po prostu szliśmy do pewnego miejsca, gdzie można poćwiczyć bez problemu...
- Panie Malfoy, wiem, gdzie znajduje się Komnata Życzeń i wiem, do czego służy, znaczenie czasownika „iść” także znam i zapewniam was, że na pewno nie szliście. To był galop i to w niezbyt pięknym stylu. Żaden z was nie przypomina konia, jednorożca, hipogryfa, pegaza, czy thestrala i żaden z was nie biega z gracją cech..ącą te zwierzęta. Za to osły przypominaliście, panowie, na pewno, zwłaszcza, gdy słychać było rozchodzące się po całym korytarzu istne rżenie ćwierćinteligentów. Nie mam pojęcia, jak ukarać taką pustotę. Może sami wymyślcie sobie karę, bo bez konsekwencji tego nie zostawię. Już dawno skończyliście pierwszy rok nauki i powinniście dawać młodszym uczniom przykład. Więc słucham, może pan, panie Malfoy, wymyśli adekwatną karę. Liczę na pana wrodzoną inteligencję – opanowany i łagodny głos Snape’a miał jedną właściwość, której nie dało się podważyć. Dobijał. Sprawiał, że obaj – Harry i Draco – poczuli się jak prawdziwe osły, co nie zmieniało faktu, że świetnie się bawili, biegnąc z rykiem po schodach i korytarzach Hogwartu.
- Znaczy, wiemy że zachowaliśmy się idiotycznie i przykro nam z tego powodu... - zaczął znowu Draco.
- Już widzę, jak wam przykro – zadrwił Snape. – No, słucham?
- I ten, tego... – kontynuował Malfoy. – Należy się nam chyba szlaban i odjęcie punktów, może tak po pięć - Ślizgon nieśmiało się uśmiechnął.
- Raczysz sobie kpić, Draco. Oba domy tracą po piętnaście punktów, Potter dodatkowo pięć, za głupawy uśmieszek – dodał ironicznie.
- Wcale się nie śmieję! – zaprotestował Harry z rumieńcem oburzenia, a Draco wolał nic nie mówić, chociaż widział, że Potter nie kłamie. Mógł mu jedynie zaszkodzić.
- I kolejne pięć za przerywanie nauczycielowi – zaznaczył mściwie Severus.
„Jestem paskudny i zły” – pomyślał przy tym zarówno ze smutną refleksją, jak i przewrotnym rozbawieniem.
Harry poczuł znowu ten zapiekły i bezsilny gniew, który kazał mu wczoraj zachować się wobec profesora z najwyższą podłością. Dobry nastrój, który pojawił się za przyczyną rozmowy z Malfoyem, prysł niczym bańka mydlana w starciu ze szpilką. Zacisnął zęby i postanowił zmilczeć.
- Jeśli chodzi o szlaban, to mam dla was coś o wiele bardziej fascynującego. W piątek wieczorem, powiedzmy o ósmej, mam dostać ciekawy esej na temat eliksirów, naprawdę ciekawy, a temat pozostawiam waszej wybitnej inteligencji. Wypracowanie powinno zawrzeć się w pięciu rolkach pergaminu. Jeżeli mi się nie spodoba, napiszecie następny esej i tak do skutku. Mam nadzieję, że zdacie egzamin za pierwszym razem – uśmiechnął się pobłażliwie i cynicznie , widząc zatroskane spojrzenie Dracona i nienawistne Pottera. – A teraz znikajcie, zanim wymyślę coś gorszego.

- To może być coś gorszego? Jego nie zdołamy nigdy, niczym zaciekawić, przynajmniej w dziedzinie eliksirów – oznajmił z kwaśną miną Draco, gdy już wyszli. – Chyba darujemy sobie dzisiaj oklumencję – dodał stropiony.
- Nienawidzę go! Normalnie uparł się zrujnować mi życie! – warknął Harry. – Teraz jeszcze musimy drałować do biblioteki.
- Może Hermiona nam coś podsunie.
- Jasne, powie, że sami jesteśmy sobie winni!
- Możnaby poprosić jakiegoś nauczyciela o pozwolenie na korzystanie z działu Zakazanych i coś wymyślić.
- A jaki nauczyciel... – Harry urwał bo zza zakrętu wyłoniła się Tonks i rzuciła im z uśmiechem „cześć”.
- Tonks, spadłaś nam z nieba! – uradował się Harry.
- Daj nam pozwolenie na korzystanie z działu Ksiąg Zakazanych – Draco zrobił minę zbitego psa.
- Ach jasne, od razu – zakpiła i popatrzyła na nich podejrzliwie, uśmiechając się filuternie.
Obaj młodzieńcy zaczęli z entuzjazmem wyjaśniać, po co im to pozwolenie i, po pięciu minutach przekrzykiwania się, Tonks uciszyła ich i zapytała.
- Czy chodzi o to, że musicie napisać wypracowanie za karę? – obie głowy - jasna i ciemna – skinęły zgodnie. - I ma to być wypracowanie na temat eliksirów, które zaciekawi profesora Snape’a, tak? – głowy ponownie skinęły. – No dobrze, dam wam to pozwolenie, ale nie w tej chwili, przypomnijcie się jutro, okey?
Harry i Draco ponownie pokiwali głowami, po czym chóralnie podziękowali i oddalili się obaj w kierunku korytarza wiodącego do pokoju wspólnego Slytherinu.

***
- Harry i Draco stwierdzili, że spadłam im z nieba. Podobno zadałeś im fantastyczne wypracowanie – stwierdziła Nimfadora, zamykając za sobą drzwi.
- Po pierwsze, wchodzi się, gdy ta druga osoba powie „proszę”, po drugie, myślę, że nie wyjawili ci przyczyny otrzymania w prezencie dodatkowej pracy pisemnej, Tonksss – przedłużone „es”, którym Snape ozdobił wypowiedź, świadczyło dobitnie, iż przyczyną było coś, co bardzo zirytowało Mistrza Eliksirów. Tonks zastanowiła się nawet, czy nie bardziej od tego, że nie poczekała na łaskawe „proszę”. – Zapewne twój słodziutki kuzynek i ulubiony pupilek nie oświecili cię, że biegali jak oszalałe bydło korytarzami i schodami, rechocząc opętańczo i podkładając sobie na zakrętach nogi?
- Nie, ale mogę sobie to wyobrazić. Są młodzi, przechodzą tak zwaną burzę hormonów, co ciebie pewnie nigdy nie dotyczyło... – złośliwie zmrużyła oczy – ...i muszą czasem poszaleć. To przywilej młodości.
- Na litość boską, mają chyba od czegoś mózgi i wolna wolę! Rozumiem, że ty byś im nie odjęła punktów, co? – Snape przezornie przemilczał przytyk dotyczący burzy hormonalnej, ponieważ nie chciał Tonks zbytnio do siebie zrazić. Jego złośliwe alter ego kazało mu równie złośliwie odpowiedzieć, ale się powstrzymał.
- Odjęłabym, ale na pewno nie wlepiłabym dodatkowej pracy pisemnej – wzruszyła ramionami i potrząsnęła burzą pomarańczowych włosów, na które Severus popatrzył z niesmakiem. – Ty po prostu nie potrafisz zrozumieć, że wielu młodych ludzi ma niespożyty temperament i muszą niektóre sprawy odreagować, dlatego jesteś przesadnie surowy.
- Ty za to jesteś zbytnio pobłażliwa, więc szale się wyrównują – mruknął czarnooki mag i postarał się przybrać najbardziej obojętny wyraz twarzy, co nie było łatwe, bo Tonks podeszła do niego bardzo blisko, uśmiechając się przy tym jak rozleniwiona kotka. Mógł poczuć jej ulotny zapach i zobaczyć bardzo drobne piegi na dekolcie. Miała na sobie ciemnozieloną suknię, podkreślającą jej całkiem zgrabną kibić i współgrającą z pomarańczem włosów, podwiniętych filuternie na końcach. Snape stwierdził w myślach z irytacją, że specyfik pani Pomfrey doskonale leczył jego wstydliwą przypadłość nabytą po paskudnej klątwie. Odchrząknął i postarał się surowo zmarszczyć brwi.
- I tylko po to przyszłaś? – spytał chłodno.
- Nie - zmrużyła oczy jeszcze bardziej. – Przyszłam zapytać, czy nadal odrzucasz moją propozycję wspólnego prysznica.
Na chwilę naprawdę go zatkało, omal nie zachłysnął się powietrzem. Tonks zrobiła jeszcze jeden kroczek do przodu i poczuł jej ciepło, miękkość włosów na policzku i delikatną bryzę oddechu na szyi. Omal nie warknął z irytacji, czując jak po jego ciele przebiega przyjemny dreszcz. Przybrał jeszcze surowszą minę niż poprzednio i odsunął się od Nimfadory, unikając przy tym zbyt gwałtownych ruchów.
- Jestem dorosłym i poważnym człowiekiem, więc skończ z tym cyrkiem i daj mi spokój – powiedział z godnością. – Możesz iść pod prysznic z Asmodeuszem, on nigdy nie odmawia... damom – dodał jeszcze zgryźliwie, dając kobiecie do zrozumienia, że on na pewno nie ma jej za damę.
- Jesteś zazdrosny – Tonks uśmiechnęła się przekornie. – Zazdrosny i na dodatek bronisz się przed własnymi pragnieniami. Pies charłaka – zmarszczyła nos i cmoknęła z niesmakiem.
- Przed niczym się nie bronię – Snape opanował rumieniec i odchrząknął, przybierając jeszcze godniejszą pozę. – I na pewno nie jestem o ciebie zazdrosny – prychnął złośliwie.
- Och, jaki zimny i nieprzystępny – zamruczała Nimfadora. – Mam na ciebie jeszcze większą ochotę – dodała, popychając Mistrza Eliksirów na biurko, o które musiał się oprzeć. – Żeby tak rezygnować z uroków życia? Doprawdy, Snape – ugryzła go delikatnie w płatek ucha i nagle się odsunęła.
Wyposzczonemu Severusowi lekko zakręciło się w głowie i poczuł nieprzyjemny niedosyt, kiedy Tonks zrobiła krok do tyłu.
„Kawał cwanej lisicy” – pomyślał, opanowując impuls rzucenia się na czarownicę.
- Cóż, pozostaje mi iść pod prysznic samotnie i wyobrażać sobie, jakby to było z tobą – oznajmiła od drzwi, przeciągając każdą samogłoskę, po czym sugestywnie oblizała górną wargę i nacisnęła klamkę.
Nie miała pojęcia, że Snape potrafi być aż tak cichy, zwinny i szybki. Zanim zdążyła uczynić kolejny ruch, Mistrz Eliksirów przyparł ją do ściany
- Och, Sev – sapnęła i uśmiechnęła się tryumfalnie.
Jęknęła cicho, kiedy gorący język mężczyzny polizał jej szyję.
- Nigdzie nie pójdziesz – oznajmił autorytarnie Severus, błyskawicznym ruchem zsuwając jej z ramion suknię.
Roześmiała się cicho.
- Zrobimy to przy ścianie? – spytała, kokieteryjnie przygryzając dolną wargę.
- Nie tylko przy ścianie, mała niewyżyta tygrysico – oznajmił i ukąsił ją w ucho, a następnie w szyję.
- Ale fajnie – Tonks zachichotała znowu. – Nigdy nie robiłam tego przy ścianie, w fotelu, ani... od tyłu – wyszeptała mu do ucha.
- Ty wyuzdana Gryfonko – podsumował jej zapędy Snape i jednym szarpnięciem spowodował, że suknia całkowicie opadła z Nimfadory, odsłaniając krągłe piersi, skąpe jaskrawożółte figi i pończochy samonośne. Tonks odwzajemniła się za pomocą trzymanej cały czas w prawej dłoni różdżki i jednym, sprawnym machnięciem pozbawiła Mistrza Eliksirów czarnego, zapiętego na denerwującą ilość guzików wdzianka, a jej oczom ukazały się czarne bokserki i skarpetki tego samego koloru.
- Wcale nie jesteś taki chudy – uraczyła go komplementem Nimfadora. – Taki całkiem, całkiem i wszędzie masz... tyle ile trzeba.
- Wszędzie, to znaczy gdzie? – spytał, unosząc lewą brew.
Zachichotała i złapała go za pośladki, przyciągając do siebie mocno.
- Ty cholero – oznajmił Severus i mocno ją pocałował.
- Jestem dobrze wychowaną dziewczynką i nie wypada mi mówić takich rzeczy – wyszeptała chwilkę później, niecierpliwie pozbywając się butów.
- Ale robić to, co robisz, owszem? – zapytał, czując, jak wsuwa dłoń za jego bokserki.
- Robić owszem, Sev, robić owszem... – zamknął jej usta pocałunkiem i przyszło mu do głowy, że, jak na grzeczną dziewczynkę, ma całkiem sprawne paluszki.
Tonks nie zamierzała zbyt długo pieścić się ze Snapem, tylko w momencie, gdy Severus jęknął głośno, ściągnęła z niego bokserki, mężczyzna zaś dość nieporadnie wyplątał z nich nogi.
- Fajne skarpetki – oznajmiła Nimfadora. – Buciki to już zupełny szał – dodała, uśmiechając się figlarnie i oceniającym wzrokiem mierząc pantofle ze smoczej skóry (czarne oczywiście). – Nie wspominając już o osobistym... wyposażeniu.
- Podobno jesteś grzeczna – Severus zaczął się bawić jej piersiami.
- Przecież nic już nie mówię – wymruczała, prężąc się jak kotka.
Snape ściągnął z niej figi, całując przy okazji skórę Tonks i schodząc wargami coraz niżej, aż do pępka.
- No, pokaż czy masz sprawny języczek – zażartowała czarownica i po kilku chwilach była w stanie jedynie jęczeć, gdyż język Snape’a naprawdę był sprawny. Delikatnie zataczał kółeczka wokół stwardniałej łechtaczki i smakował jej wilgotne wnętrze.
- Jesteś sadystą, Snape – sapnęła.
- Myślałem, że spełniam twoje pragnienia, Nimfadoro – wymruczał prosto we wnętrze jej uda.
- Nie mów tak do mnie – szepnęła, ale uśmiechnęła się.
- A ty nie mów do mnie po nazwisku – odparł wstając i unosząc ja lekko w pasie.
- Dobrze, Sev – odrzekła z zapałem i oplotła jego biodra udami. – Ta ściana jest zimna i masz nie ogrzewany gabinet – poskarżyła się.
- Zaraz będzie ci gorąco, kochanie – zapewnił ją, uzasadniając swoje słowa czynami.
Krzyknęła cicho.
- Tak lepiej? – zapytał, figlarnie unosząc brew i wchodząc w nią głębiej.
- Zdecydowanie – sapnęła, wyginając się i dając do zrozumienia, że chce więcej.
- Jesteś silny i dobrze zbudowany... Och, Merlinie! –więcej nie byłą w stanie powiedzieć, gdyż Severus ja pocałował, poza tym była zmuszona skupić się na czymś zupełnie innym niż komunikacja werbalna. Określenie „mowa ciała” zdecydowanie bardziej pasowało do sytuacji, zwłaszcza że ciała – i jej i Severusa – rozumiały się całkiem dobrze, coraz lepiej i dosyć szybko doszły do niemal doskonałego porozumienia.
- Boże, przepraszam – wymruczał spocony Mistrz Eliksirów.
- Za co? – wyjęczała Tonks.
- Że skończyłem tak szybko i nie zdążyłaś... – nie dokończył, bo Nimfadora postanowiła go pocałować, napastliwie wsuwając mu język do ust i zmuszając ponownie do komunikacji pozawerbalnej.
- Nadrobisz – sapnęła minutę później.
Odpowiedział jej cichy i bardzo zmysłowy śmiech.

******
- Rycerz Gryffindoru, szlachetny Harry James Bliznowaty Potter uraczył nas swoją, jakże zaszczytną obecnością – oznajmił Draco uroczystym tonem, przekroczywszy progi Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Większość obecnych uczniów wydawała się zaskoczona i niemal zaszokowana, gdyż Malfoy wcześniej raczej wieszał psy na Potterze, niż się z nim publicznie pokazywał. To drugie było wręcz nie do pomyślenia. Harry obrzucił go rozbawionym i pełnym nagany spojrzeniem.
- Jednakże, szanowni panowie i wytworne damy, nie łudźcie się, iżby Harry James Blizna Na Sławnym Czole Potter chciał rozmawiać z wami wszystkimi i marnować dla was swój, jakże cenny, bohatersko-gryfoński czas – ciągnął jasnowłosy arystokrata w tym samym, podniosłym tonie. – Albowiem, – tu uniósł uroczyście dłoń – albowiem, bracia i siostry w Slytherinie, Harry chce rozmawiać jeno z jednym, a raczej jedną z nas. Mam zaszczyt obwieścić, iż Harry James Ze Sławną Blizną Na Czerepie Potter przybył w mojej skromnej eskorcie, sir Dracona Pogromcy Dziewic Puchońskich Malfoya... – rzeczony Malfoy z trudem utrzymywał powagę, a Potter musiał zakryć usta dłonią, żeby nie parsknąć śmiechem - ... po to, by złożyć uszanowanie i porozmawiać na osobności z nadobną lady Blaise Boskooką Zabini. Dlatego upraszam w imieniu sir Pottera Bohatera... – w tym momencie większość osób zgromadzonych w pokoju wspólnym wykazywało oznaki szczerego rozbawienia i nie było już tak cicho jak na początku. – Cisza, motłochu! Rycerz mówi! – Draco nie mógł nie zareagować na brak powagi należnej jego przemowie, a Harry zaryczał najgłośniej, najdosadniej podważając autorytet Malfoya. Prawie wszyscy obecni zapłakali ze śmiechu, Millicent zaczęła bić brawo i wielu Ślizgonów poszło w jej ślady.
- No i jak tu można powagę zachować? – Draco złożył ręce na piersi, udając wielce obrażonego, w duchu zaś był uszczęśliwiony, że wywołał taką falę wesołości.
Harry uniósł obie dłonie, prosząc o ciszę.
- Ja już nie będę przemawiał jak sir Draco Pogromca Sami Wiecie Których Dziewic Malfoy – Millicent zakrztusiła się ze śmiechu, a Malfoy skromnie spuścił wzrok i zatrzepotał rzęsami. – Chcę po prostu porozmawiać z Blaise Zabini i chciałem zapytać, czy ktoś z was jej nie widział.
- Tu jestem – usłyszeli parę metrów wyżej rozbawiony damski głos.
Harry i Draco podnieśli głowy i ujrzeli Zabini i Granger stojące na schodach, prowadzących do dormitoriów Ślizgonek. Widocznie schodziły, a gdy usłyszały przemowę Draco, postanowiły poczekać i posłuchać.
- Rozumiem, że możemy wypożyczyć na kwadrans twoja kwaterę, Draco? – zapytała Blaise, uśmiechając się szeroko do przyjaciela.
- Oczywiście, tylko bez żadnych numerów – Malfoy posłał jej dwuznaczny uśmiech, który z wdziękiem zignorowała. – Więc, sir Potter? – czarnowłosa Ślizgonka zwróciła swoje „boskie” oczy na Harry’ego, który kurtuazyjnie podał jej ramię i za chwilę zniknęli na schodach wiodących do dormitoriów męskich.
Hermiona bez słowa chwyciła Dracona za rękę i wyprowadziła na korytarz.
- To jak to jest z tymi dziewicami? – spytała, uśmiechając się na poły frywolnie, na poły okrutnie. – No, smoczku kochany? – zrobiła krok do przodu i zaczęła się bawić jego krawatem, sugestywnie zaciskając pętlę.
- Chodzi ci o to, co powiedziałem o tych puchońskich? – zapytał, kładąc dłonie na jej dłoniach i gładząc je delikatnie. Uśmiechał się przy tym niezwykle niewinnie.
- No, tak jakby... – podeszła jeszcze bliżej, tak, że ich biodra niemal się stykały, a jej nos dotknął podbródka Dracona.
- To tylko taki... chwyt marketingowy, a poza tym... puchońskie są przereklamowane – szepnął jej do ucha.
- Ja ci dam puchońskie, ślizgońskie, krukońskie i jakiekolwiek inne – Granger wspięła się na palce i pocałowała go tak mocno i zachłannie, że zabrakło mu oddechu.
- Wow! – sapnął chwilę później. – Chciałem powiedzieć, że wystarczy mi, że zostałem pogromcą Hermiony Gryfońskiej Lwicy Czytającej Wiele Granger – wymruczał jej do ucha i pocałował ją o wiele delikatniej, niż ona jego.
Oddała pocałunek, chichocząc cicho.
- Powinieneś się urodzić wśród Indian, oni maja fioła na punkcie nadawania długich imion.
- Jeżeli chodzi o puchońskie, Hermiono – Draco nagle spoważniał, chociaż w jego szarych oczach błyszczała przewrotność. – To tylko taka gadka bez pokrycia, ale, o ile mnie pamięć nie myli, mówiłaś dziś coś o kimś fascynującym i to nie byłem ja – przekornie się uśmiechnął.
- Lubię, jak jesteś o mnie zazdrosny – panna Granger spuściła skromnie wzrok i zatrzepotała rzęsami, zupełnie jak Draco kilka minut wcześniej we Wspólnym.
Roześmiał się.
- I nawzajem – szepnął prosto do jej ucha.
Znowu się pocałowali.
- Mówiłem już, że cię kocham i szaleję za tobą? – spytał, prawie nie odrywając ust od jej ust.
Westchnęła i zaczęła czule ssać jego dolną wargę. Jęknął głośno, sprawiając, że zaangażowała się w pieszczotę jeszcze bardziej.
- O matko, kobieto – sapnął i odsunął się od niej niechętnie.
- Czy chcesz mi powiedzieć coś jeszcze? – spytała figlarnie.
- Że jesteś słodka i kompletnie napalona, ale nie bardziej niż ja – powiedział z rozbrajającą szczerością.
- Powiedzmy, że masz rację – udawała, że się namyśla. – To ja się pożegnam i pozostawię cię, mój uroczy smoku, abyś sobie za mną potęsknił.
- Już tęsknie – delikatnie pogłaskał jej policzek.
Przytrzymała jego dłoń i pocałowała ją czule.
- To trzymaj się i tęsknij, ja idę do biblioteki... pouczyć się – dodała, gdy zauważyła jego dwuznaczny uśmiech. – Sama, bo z tobą nie będę mogła się skupić.
- Wiesz, że teraz będę musiał wziąć zimny prysznic? – spytał, a jego gorące spojrzenie sprawiło, że zarumieniła się lekko, ale nie odwróciła wzroku.
- Przykro mi – powiedziała żałośnie, lecz kąciki jej warg zadrgały.
- Przykro – zadrwił. – Delektujesz się moimi katuszami – dodał cierpiętniczym tonem.
- Skoro tak twierdzisz – wzruszyła ramionami. – Ale ja nie jestem taka... nieczuła, jak sądzisz – uśmiechnęła się tajemniczo.
- Co masz na myśli? – szare oczy rozbłysły ciekawością.
- Nic... szczególnego – cmoknęła go w policzek i szybko odeszła, uśmiechając się pod nosem.
- Hermiona, co ty kombinujesz?! –zawołał za nią, a ona odwróciła się, pomachała mu ze śmiechem i prawie pobiegła korytarzem.
„Potrzebuję tony lodu” – pomyślał przytykając czoło do zimnej ściany.

***
- Więc, sir Harry? Cóż chciałeś mi powiedzieć? – Blaise usiadła po turecku na zaścielonym łóżku Malfoya juniora i klepnęła zapraszająco miejsce obok siebie.
- Chciałem przeprosić za moje grubiaństwo i za wyżywanie się na tobie – zarumienił się i spuścił nos na kwintę.
- Coś jeszcze? – spytała, gdy usiadł obok.
- Chyba tak.
- Więc słucham – ścisnęła delikatnie jego dłoń, jakby chcąc dodać mu otuchy, a Harry popatrzył na nią niepewnie. Wzrok Blaise był łagodny i wyrozumiały, zdawał się go zachęcać i mówić, że może być całkowicie szczery.
- Harry, – podjęła Zabini po dłuższej chwili napiętego milczenia – naprawdę nie musisz się z niczego zwierzać jeżeli nie jesteś gotowy, albo po prostu nie chcesz, ale zrozum, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, naprawdę o wszystkim.
Westchnął i przytulił policzek do jej policzka.
- To nie takie proste – mruknął.
- Domyślam się.
- A masz czas? Bo to dłuższa opowieść i muszę sięgnąć do nieprzyjemnych wspomnień, nie tylko moich wspomnień...
- Nigdzie mi się nie spieszy, a Draco nas stąd nie wyrzuci – powiedziała, tarmosząc łagodnie jego niesforne włosy. Potter położył głowę na jej udzie i przymknął oczy. Pogłaskała go po policzku.
- To było całkiem niedawno, bo na piątym roku – zaczął. – I jak zwykle, przyczyną zdarzeń była moja nieokiełznana ciekawość...
Blaise gładziła go po twarzy i włosach, w skupieniu słuchając opowieści o myślodsiewni i wspomnieniach profesora Snape’a, w które Harry zajrzał, nie mogąc opanować swojego wścibstwa.
- Przykro mi, Harry – powiedziała, kiedy skończył. – To na pewno nie było dla ciebie miłe.
- Było okropne – przyznał szczerze Harry. – Czułem się po prostu paskudnie. Żałowałem nawet, że nie trafił we mnie tym słoikiem, pewnie we mnie nie celował i po prostu chciał żebym szybciej się wyniósł. Ale gdybym oberwał, chyba poczułbym się lepiej. Dziwaczne, nie?
- Wcale nie dziwaczne, Harry. Bardzo łatwo to zrozumieć. – Blaise zamyśliła się na chwilę i nawinęła kosmyk włosów Pottera na palec. – Twój ojciec, jak sam mówiłeś, później się zmienił. Wiele osób w tym wieku świruje – westchnęła przeciągle. – Poza tym, ty przecież taki nie jesteś. Świadczy o tym żal i gorycz, które czułeś; może nadal czujesz.
Potter nagle strącił jej dłoń i usiadł.
- Nieprawda, Blaise. Wczoraj zachowałem się jak ostatni cham i to mnie najbardziej męczy. Wiem, że Severus Snape ma wobec mnie uraz, że mnie nie cierpi, tak jak ja jego, albo nawet bardziej, ale... Wstyd mi za to, co wczoraj wieczorem mu powiedziałem, jak... jak już poszłaś – Harry musiał przełknąć ślinę, bo poczuł, jak w gardle rośnie mu ogromna gula.
Blaise się nie odezwała, nie próbowała go przytulić, czując, że w tym momencie odtrąciłby każdy przejaw czułości i troski. Wysłuchała tego, co miał do powiedzenia i milczała nadal.
- Jestem okropny, prawda? Nie odebrał mi punktów, nie dał mi szlabanu, zupełnie nic. Popatrzył na mnie tylko... dziwnie i kazał mi iść do siebie. To mnie jeszcze bardziej rozwścieczyło, a dziś powiedziałem mu, że go nienawidzę, bo odjął mi punkty za przeklinanie na korytarzu. Powiesz mi, jakim jestem wielkim dupkiem? – popatrzył na nią z ironicznym i smutnym uśmiechem.
Blaise przyglądała mu się uważnie. Potrząsnęła głową i powiedziała łagodnie:
- Nie jesteś dupkiem, Harry. Przecież widzę, jak się męczysz, gdybyś był dupkiem, to nie obchodziłoby cię, że postąpiłeś źle. Zrobiłeś wczoraj coś naprawdę paskudnego i mogę ci dać tylko jedna radę. Dopóki nie przeprosisz Snape’a, będzie ci źle. Nieważne jak cię potraktuje, powinieneś go przeprosić. Zresztą nie sądzę, żeby drwił z twojej skruchy. - Położyła niepewnie rękę na jego ramieniu i, ku jej uldze, nie odtrącił jej, ale przykrył dłoń dziewczyny swoją. – Wiem, że potrafisz go przeprosić.
Skinął głową.
- Dziękuję – powiedział cicho.
- Nie ma za co, Harry – uśmiechnęła się ciepło i pomyślał, że kocha ten uśmiech i że bardzo kocha Blaise.

******
Hermiona nacisnęła klamkę i sapnęła z dezaprobatą. Drzwi były zamknięte i właściwie tego się spodziewała, wprawiło ją to jednak w lekką irytację.
„Alohomora” – szepnęła, celując różdżką w zamek i przyjmując z radością prawie niedosłyszalne skrzypnięcie i pojawienie się szpary w drzwiach. Pchnęła je lekko i weszła na palcach do cichego, pogrążonego w mroku pomieszczenia, po czym zamknęła drzwi i powolutku przekręciła klucz w zamku. Zdjęła kapcie oraz skarpetki i bezszelestnie, niczym kot, podkradła się do łóżka, wymijając zgrabnie stół. Blady blask księżyca nie dawał zbyt wiele światła, ale widziała bardzo dokładnie zarysy przedmiotów. Położyła różdżkę na szafce przy łóżku, zsunęła z siebie szatę i wślizgnęła się pod cudownie chłodną, satynową pościel w kolorze ciemnej wiśni. Zdjęła koszulkę i bieliznę, po czym przytuliła się do pleców Dracona. Przesunęła dłonią delikatnie wzdłuż boku śpiącego Ślizgona i uśmiechnęła się, czując pod palcami jedynie ciepłą skórę. Pieściła jego udo, czując jak drobne włoski unoszą się pod wpływem jej dotyku. Zaczęła całować jego ramiona i kark.
- Draco – szepnęła mu do ucha. – Draco, obudź się, proszę. – Jej kciuk zaczął zataczać subtelne kółeczka wokół pępka Malfoya. Jęknął sennie i odwrócił się w jej stronę, mamrocząc coś pod nosem.
- Ale śpioch – powiedziała nieco głośniej, nie odrywając palców od jego brzucha i przyglądając się ledwie widocznej w słabej poświacie księżyca twarzy chłopaka. – Draco, - odezwała się pełnym głosem – nie chcę cię wykorzystać.
Zamrugał powiekami i popatrzył na nią nieprzytomnie.
- Hermiona? – spytał niepewnie, po czym jego spojrzenie przeniosło się z jej twarzy na nagie piersi dziewczyny. – Hermi – wyszeptał czule i wyciągnął do niej ręce, całkowicie rozbudzony. – Powiedz, że to naprawdę ty i że mi się nie śnisz – wymruczał, dotykając wargami jej miękkich włosów. Poczuł, jak jej piersi ocierają się o jego skórę, a sutki twardnieją. Westchnęła cicho.
- Jestem tu naprawdę – pocałowała go lekko.
Przyciągnął ją mocno do siebie, zdając sobie sprawę, że oboje są całkowicie nadzy.
Przykrył ją swoim ciałem, przewracając ją delikatnie na plecy. Sapnęła i wygięła ciało w łuk. Całował delikatnie jej szyję. Odrzuciła do tyłu głowę i cichutko, ledwie słyszalnie pojękiwała. Jej ciało naprężyło się, kiedy jego język odnalazł różowy sutek.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
- Pragnę cię – wyszeptała. – Proszę, nie przestawaj.
- Jeżeli zrobię coś nie tak, cokolwiek... – zaczął troskliwie, ale nie dała mu skończyć.
- Proszę, Draco, nie przestawaj – poprosiła żarliwie. – Nie przestawaj.
Pocałował ją z uniesieniem, a jego palce wślizgnęły się delikatnie między jej uda. Głaskał ją czule, sprawiając, że stawała się coraz bardziej wilgotna. Hermiona jęczała i cicho powtarzała jego imię. Przytrzymał jej ręce, żeby nie przeszkadzała mu swoimi pieszczotami i całował delikatnie jej skórę. Czuła jego oddech, czuła jak z każdą kolejną pieszczotą ulatuje z niej poczucie rzeczywistości. Kiedy zaczął całować jej kobiecość, zaszlochała cicho i pozwoliła mu zabrać się do nieba.
Smakował jej wnętrze, zmuszając ją do nieustannych jęków. Jej biodra unosiły się i opadały, palce dłoni splotły się z jego palcami i zacisnęły mocno. Wielbił ją każdym czułym pocałunkiem, a Hermiona zacisnęła powieki i modliła się żeby nie stracić przytomności. Powtarzała jego imię niemal błagalnie, sprawiając że był jeszcze bardziej delikatny niż na początku. Zaprowadził ją na szczyt i otworzył przed nią bramy raju, a później leżała oddychając ciężko, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu i czuła jak Draco muska wargami jej brzuch i piersi. Pocałował ją powoli, łagodnie i oddała mu pocałunek. Czuła swój intymny smak i miękkość jego warg, cudownie wilgotny, sprężysty język i przyjemne ciepło oddechu. Zatracała się w tym, w nim i w jego czułości.
- Wszystko w porządku? – zapytał cicho.
Usłyszała w jego łagodnym szepcie, jak mocno musi się kontrolować, jak bardzo jest rozbudzony, a myśli tylko o niej.
- Ze mną tak, z tobą chyba nie – szepnęła.
Nie odpowiedział tylko przytulił twarz do jej twarzy i westchnął. Dłonie dziewczyny ześlizgnęły się na jego biodra, delikatnie pieściła jego pośladki.
- Her... miona – wydukał i zacisnął powieki.
Czuła na policzku jego gorący, lekko wilgotny oddech i dotyk warg. Uniosła biodra i oplotła go nogami, dając do zrozumienia, czego chce. Jej łono otarło się lekko o jego erekcję i jęknął cicho.
- Draco – powiedziała niecierpliwie. – Mam cię błagać?
- Nie chcę cię skrzywdzić – wymruczał trochę nieprzytomnie.
- Nie jestem ze szkła – sapnęła.
- Co to, to na pewno nie – przyznał jej rację.
- Więc, kochanie? – ponagliła go, zaciskając uda na jego biodrach.
Wchodził w nią powoli i łagodnie, coraz głębiej. Musiał zagryźć wargi, żeby nie stracić panowania nad sobą. Hermiona mimowolnie zesztywniała i przez jedną, małą chwilę pomyślała, że nic z tego nie będzie. Poczuła jak zalewa ją fala zimnego strachu, a najgorsze chwile z jej życia wracają, chociaż tego bardzo nie chciała. Zacisnęła powieki i szarpnęła się, oganiając od siebie złe wspomnienia.
- Mam przestać? – spytał z troską, zaciskając zęby i modląc się o cierpliwość.
- Nie – powiedziała niepewnie.
- Powiedz, dopóki jestem w stanie się opanować – dodał cierpliwie.
- Nie chcę żebyś przestawał – powiedziała już pewniej. – Tylko... mów do mnie, proszę.
Mówił; dopóki był w stanie powtarzał jej, że jest cudowna, że ją kocha i jej potrzebuje. Odprężyła się i zamknęła oczy. Stwierdziła, że nie jest źle, że jest jej całkiem przyjemnie. Jęknęła i uniosła biodra. Draco był zbyt podniecony by kontrolować się dłużej. Jego ruchy staja się mocne i szybkie, ale jej to nie przeszkadzało. Objęła go mocno i westchnęła, gdy poczuła, że ciało jej kochanka pręży się w ekstazie, a w jej wnętrzu rozlewa się jego nasienie. Krzyknął i opadł na nią bezsilnie, oddychając ciężko. Czuł, jak delikatnie głaszcze go po włosach i karku i wtulił twarz w jej szyję.
- Przepraszam – sapnął.
- Prosisz się o kopniaka – odrzekła wprost. – Zamiast podziękować, błagasz o przebaczenie.
- Nie miałaś orgazmu – poskarżył się.
Roześmiała się cicho.
- Rozumiem, że ten wcześniejszy się nie liczy i nie liczy się to, że mi ten fakt absolutnie nie przeszkadza, tak? – uniosła głowę i pocałowała go w ramię.
- To... to nie tak – zaprotestował.
- Więc zamiast się zadręczać, daj mi odetchnąć pełną piersią i mnie przytul.
Odsunął się niechętnie i szybko ją do siebie przygarnął. Położyła głowę na jego klatce piersiowej i leżeli przez kilka chwil w zupełnej ciszy. Hermiona głaskała leniwie tors Dracona, a on przeczesywał palcami jej włosy.
- Dobrze mi – wymruczała cicho.
- Cieszę się, kocico – odparł rozleniwionym głosem.
- Chyba nie zamierzasz spać? – uniosła głowę i spojrzał na niego pytająco.
- Mało ci? – uśmiechnął się do niej.
- Powiedzmy – odrzekła.
- To znaczy? – zaciekawił się.
Nie odpowiedziała. Ułożyła się na nim wygodnie i pocałowała go delikatnie. Westchnął cicho, gdy jej wargi zsunęły się na jego szyję. Zamknął oczy, pozwalając sobie na leniwy jęk, kiedy Hermiona uznała, że chce lizać i ssać jego sutki.
- Budzisz we mnie dziką bestię – wymruczał.
- To niedobrze. Masz tak leżeć i być uległy – Gryfonka powiedziała wprost czego oczekuje.
Roześmiał się.
- Mówię poważnie – dodała.
- Ale ja czuję zew natury... – uśmiechał się przekornie i zmrużył oczy; mogła to zobaczyć mimo niezbyt silnej poświaty księżyca.
- Hm... – udała że się zastanawia, a jej dłoń powędrowała w dół. – Rzeczywiście.
- Miona – sapnął i bezwolnie poruszył biodrami.
- Nie bój się, odpowiednio się tobą zajmę, smoczku – zapewniła go, bawiąc się włoskami na jego podbrzuszu. Uniosła się na łokciach i zajrzała mu w oczy.
- Jestem zazdrosna o Parkinson – powiedziała szczerze.
- No co ty?! – był oburzony.
- Chodzi mi o przeszłość – wyjaśniła. – Kiedy pomyślę, że ta tleniona wypłosz cię dotykała, to normalnie wrrr...
- Już od dawna nie dotyka i, o ile mnie pamięć nie myli, chyba wolała brać niż dawać ... Jak widzisz jestem przyzwyczajony do dawania, więc...
- Żadnego więc – oznajmiła autorytarnie. – Masz grzecznie leżeć – dodała, gdy poczuła, że chyba nie zamierza być bezczynny.
Zamruczał coś z frustracją.
- Ładnie proszę – cmoknęła go w policzek.
- Przecież nic nie mówię.
- Grzeczny smoczek.
Jęknął w odpowiedzi, gdyż uznała za stosowne pogładzić jego coraz twardszą erekcję. Usta i sprężysty języczek Hermiony znaczyły powolutku szlak od zagłębienia jego szyi do mostka i pępka. Polizała delikatnie wzniesienie żeber, sprawiając, że wciągnął mocno powietrze. Powtórzyła pieszczotę jeszcze czulej i zajęła się ssaniem jego pępka.
- Her... mio... na – wysapał. – Oszaleję przez ciebie.
- Może nie – mruknęła, gładząc delikatnie wnętrze jego uda.
Kiedy pocałowała delikatnie męskość chłopaka, szarpnął się, odepchnął ją od siebie i uniósł się na łokciach.
- Draco! – Popatrzyła na niego gniewnie.
- Ja... nie wiem czy wytrzymam – oznajmił cicho. - Poza tym... nie musisz – poczuł jak się rumieni.
Sapnęła ze złością i irytacją.
- Pewnie, że nie muszę. Mogłam w ogóle nie przychodzić!
Chciał jej coś odpowiedzieć, ale położyła palce na jego wargach.
Przytulił ją lecz zgrabnie wywinęła się z jego objęć.
- Kocham cię, Draco. Chcę, żebyś zrozumiał, że ja tego chcę. Chcę cię tak pieścić, a nie muszę, czy czuję się zobowiązana – powiedziała z rozdrażnieniem.
Przyglądał się jej i miała wrażenie, że jest trochę zdezorientowany i zawstydzony. Zmiękła i pocałowała go.
- Chcę ci dać wszystko, co mogę. Chcę poznać smak twojego nasienia. – Zarumienił się o wiele mocniej, niż wcześniej i ją przytulił. – Potrzebuję tego – dodała prosząco.
Całował ją długo i delikatnie. Popchnęła go łagodnie na plecy i lekko zataczała okręgi językiem na jego skórze, schodząc coraz niżej. Otarła się policzkiem o jego udo. Jej wargi objęły główkę penisa, a palce gładziły mosznę. Ssała go czule, słuchając jego głośnych jęków. Draco zacisnął z całej siły dłonie na pościeli i ostatkiem woli starał się nie rzucać zbyt mocno na łóżku, żeby nie sprawić Hermionie przykrości. Poczuła jak jego ciało sztywnieje, usłyszała jak krzyczy jej imię, a jej usta zalewa jego sperma. Zmusiła się, żeby przełknąć i delikatnie scałowała kropelki potu z brzucha i klatki piersiowej Malfoya. Przyciągnął ją do siebie i głęboko pocałował. Jęknęła cicho i przytuliła się do niego, a Draco rozsądnie powstrzymał się przed przepraszaniem.
- Dziękuję – szepnęła cicho do jego ucha.
- Nie ma za co – odparł bez zastanowienia i już po chwili pomyślał, że jest kretynem bez grama elokwencji.
Hermiona zachichotała cicho.
- Kocham cię, nie śmiej się ze mnie – naburmuszył się zawstydzony.
- Och, czasami jesteś tak nieprzyzwoicie słodki, Draco – odrzekła i cmoknęła go w czoło.

***
******

Ten post był edytowany przez Kitiara: 16.04.2006 12:22


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Amania
post 11.03.2006 15:42
Post #181 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 54
Dołączył: 06.03.2006




Fajnie że jest już nowa część. smile.gif
Zatem do rzeczy:
Muszę powiedzieć, że ogólnie nieźle się uśmiałam. Ale mnie rozbawiły niektóre rozmowy, i stwierdzenia, przykładowo: "stęchły bobek gumochłona" - laugh.gif jak ty to wymyślasz ???
Bardzo podoba mi się wątek Oga. Opowiadanie zrobiło się jeszcze ciekawsze. Oby tak dalej. Zastanawiam się, co będzie dalej.
Chciałam pochwalić twoje dialogi - są zrozumiałe i wychodzą ci naturalnie.
W tym odcinku fajnie udało ci się przedstawić Pottera - jest taki, jakie są właśnie nastolatki - wybuchowy, ma zmienny humor, etc. To duży plus umieć wykreować naturalnie postać.
Nie zauważyłam żadnych błędów.
Trochę dużo jest tu scen sama-wiesz-jakich, co mnie osobiście niezupełnie odpowiada, ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę całokształt, wydaje się to być zrozumiałe.
To chyba tyle na razie z mojej strony.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
migotka
post 11.03.2006 16:44
Post #182 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 6
Dołączył: 18.02.2006




jest nowy rozdział!!! biggrin.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Coyote
post 12.03.2006 01:13
Post #183 

Tłuczek


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 44
Dołączył: 18.08.2004
Skąd: się wziął Czesio?

Płeć: Kobieta



Wow, nareszcie następna część... Jak na razie wojenna kacja uspokoiła się, ale ciekawa jestem co z tym Ogiem będzie.

A czy nie sądzicie, że najwyższy czas przerzucić to do Kwiatu lotosu? happy.gif



--------------------
"Żyjemy w wesołym miasteczku Pana Boga"
"Cokolwiek by się zdarzyło - to tylko życie - wszyscy przez nie przebrniemy"
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
psawko21
post 12.03.2006 01:33
Post #184 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 28.02.2006




Kolejna świetna część, Kitiaro.
Przez niektóre fragmęty dosłownie spadałem z krzesł na ziemię dusząc się ze śmiechu.
Coyote dobrze mówi, coraz więcej tu wątków erotycznych, przydało by sięchociaż ostrzeżenie, że w danym parcie są takowe sceny.
Pozdrowienia i weny!

Ten post był edytowany przez psawko21: 12.03.2006 01:34
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kiniulka
post 12.03.2006 17:13
Post #185 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 135
Dołączył: 06.04.2003
Skąd: Mocherowo ;-)

Płeć: Kobieta



Kitiaro jesteś WIELKA!!!

Nie spotkałam się jeszcze nigdy z osobą o tak wielkim talencie pisarskim. Twoje ficki ( w tym także ten, który czytam od kilku dni i w końcu udało mi się go przeczytać do końca tongue.gif ) są po prostu świetne!!!
W parcie zawierającym przesłuchanie uczniów.. tam gdzie miał zostać opisany gwałt Hermiony, zabrakło tekstu, ale mimo wszystko mi tam to nie przeszkodziło w dalszym czytaniu..
Ogólnie rzecz biorąc fick bardzo łatwo się czyta. Cieszy mnie to, że party są takie długie (przynajmniej jest co poczytać w chłodne, zimowe dni tongue.gif ). W niektórych miejscach zauważyłam literówki taki jak, np. zamiast on jest napisane ona itp. malutkie błędy, które nie przeszkadzają w czytaniu, bo z wątku można wywnioskować, o co chodzi. Bardzo rozbawiły mnie niektóre momenty jak np. wyliczanie przez Hermionę, jaki to jest Malfoy po powrocie z posiedzenia u Voldemorta, po tym jak na nią nakrzyczał.

Zmierzając już do końca. Fick bardzo przypadł mi do gustu. Chociażby dlatego, że Draco jest z Hermioną wub.gif (bardzo lubię takie parringi biggrin.gif ). Trochę mnie zmyliła ta zamiana Zabini w dziewczynę (hehe laugh.gif ), ale Twoje wytłumaczenie pomogło mi w zrozumieniu sytuacji blush.gif , była jeszcze sprawa koloru włosów pani Malfoy, ale w to też nie wnikam.. To jest fick Twojego autorstwa i nie trzeba się aż tak podporządkowywać temu, co w swoich książkach zawarła pani Rowling. Trochę różnorodności nie zaszkodzi wink2.gif

Życzę ci ogromnej weny na pisanie tak wspaniałych opowiadań jak tte, któresą na forum.

Pozdrawiam cieplutko i z niecierpliwością czekam na nowe odcinki blush.gif

Kiniulka




--------------------
user posted imageMiłość nie jest wcale ogniem jak zwykło się mawiać. Miłość to powietrze. Bez niej człowiek się dusi, a z nią oddycha lekko. To wszystko.
Wasilij Rozanowuser posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
RappaR
post 13.03.2006 20:04
Post #186 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 12
Dołączył: 10.01.2006




Kolejna osoba chwali Pottera więc wprowadź go jeszcze więcej smile.gif Tak z 4 razy - przyrost geometryczny laugh.gif
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Neffi
post 05.04.2006 16:41
Post #187 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 16
Dołączył: 11.03.2006




Ogólnie rzecz biorąc to, to co piszesz mi sie podoba, ale jest w tym kilka minusów, które mnie bardzo irytuja przy czytaniu. Mianowicie, najgorrsze jest to,że Draco za często PRZEPRASZA, za czesto sie rumieni(Malfoy'owie sie nie rumienia, a nawet gdyby to on robi to za czesto), więc kiedy piszesz, że powiedział coś chłodnym tonem, albo że jego oczy były zimne, to nie potrafię sobie jego takiego wyobrazic. Rumieni się i przeprasza, a potam jest zimny, chłodny - według mnie to jest kontrast, którego nie można pogodzić, nie w jego przypadku.W stosunku do Hermiony jest nadopiekunczy. Podobaja mi się dialogi, jakie piszesz między bohaterami, w sczegołności między Harrym a Draco, ale wszystko jest w porzadku, do momentu, kiedy Draco(lub Harry) nie powiedzą "przepraszam".


--------------------
ignore wrong emotions.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 14.04.2006 22:21
Post #188 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




Czytałem tego fica 5 godzin i stwierdzam (mimo mnóstwa literówek i słabego początku), że jest IDEALNY!

Ciekawie przedstawieni bohaterowie, (jak zwykle u ciebie) zgoda między Gryffindorem i Slytherinem, parring HG/DM (lekko zużyty, ale co tam ;P) to tylko przedsmak. Czekam na kontynuację bo mnie szlag trafi jak sie nie dowiem co wyjdzie z tego ataku na Hogwart cry.gif

PISZ SZYBCIEJ


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
yakuza
post 15.04.2006 11:54
Post #189 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 1
Dołączył: 15.04.2006




W sumie to opowiadanie jest dobre oryginalne.Podoba mi się tu zachowanie nie których postaci takich jak Harry Severus Hermiona itd. Draco Malfoy jest trochę za "przepraszający" i za często się rumieni.NIE Podoba mi się ostatni akt tego rozdziału gdzie Hermiona ...Dracowi poprostu dla mnie to obrzydliwe
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 15.04.2006 11:56
Post #190 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




QUOTE(yakuza @ 15.04.2006 11:54)
W sumie to opowiadanie jest dobre oryginalne.Podoba mi się tu zachowanie nie których postaci takich jak Harry Severus Hermiona itd. Draco Malfoy jest trochę za "przepraszający" i za często się rumieni.NIE Podoba mi się ostatni akt tego rozdziału gdzie Hermiona ...Dracowi poprostu dla mnie to obrzydliwe
*



Co do tej obrzydliwości sie zgadzam :S


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kitiara
post 16.04.2006 12:06
Post #191 

Uczeń Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 173
Dołączył: 08.12.2004

Płeć: jedyny w swoim rodzaju



Przepraszam, że mało.
Obiecuję - czego dawno nie robiłam - po prostu mogę ze względu na zblizające się dla mnie dni wolne od pracy, których będzie kilka, że kolejny odcinek pojawi się najpóźniej w pierwszy weekend maja (ale nie ostatni kwietnia!).
Dziękuję za komentarze ; )
Dziękuję Barty'emu za korektę : )
Życzę miłego czytania i wesołych, rodzinnych Świąt oraz, oczywiście, bardzo mokrego dyngusa!
Pozdrawiam!


Noc ze środy 28. listopada na czwartek 29. listopada 1996

Severus nie lubił bezczynności i nie przepadał za pozycją horyzontalną. Ale w momencie, gdy był przedmiotem miłosnych czułości Tonks, wcale mu ten fakt nie przeszkadzał. Nimfadora delikatnie całowała klatkę piersiową mężczyzny i bawiła się włoskami na jego podbrzuszu. Przymknął oczy i zamruczał cicho, ale po chwili syknął z frustracją i wydał z siebie pomruk irytacji.
- Przestań! – warknął i niemal brutalnie ją z siebie zrzucił.
- Sev! O co ci chodzi?! – Oburzona czarownica wpatrywała się ze złością w swojego kochanka.
- Muszę wyjść – odrzekł i zaczął się ubierać. Bardzo szybko. Robił to wręcz w tempie błyskawicznym.
„Zapomniałem, zupełnie zapomniałem, a powinienem być przygotowany”.
- Niech to jasny szlag! - zaklął.
- Dlaczego nic mi nie chcesz powiedzieć! – Nimfadora była zła na Snape’a, a jednocześnie czuła niepokój. Gdzieś na skraju świadomości wiedziała o co chodzi, ale nawet nie dopuszczała do siebie tej myśli. Lepiej nie.
Pobiegł do pokoju obok i przyniósł stamtąd zwinięty pergamin, po czym wybiegł jeszcze raz, klnąc na czym świat stoi, a kiedy wrócił, Tonks cicho krzyknęła i odruchowo przykryła się kołdrą po samą brodę. Maska Śmierciożercy nie była zbyt twarzowa, ani nie wzbudzała zaufania. Sklęła się w duchu za własną głupotę i podała Severusowi zwinięty, związany czarną wstęgą pergamin, próbując nie patrzeć na jego twarz oszpeconą tym... czymś. Chwycił rulon ręką obleczoną w cienką, czarną, skórzaną rękawiczkę. Mimo, że walczyła tyle razy ze zwolennikami Voldemorta, teraz wygląd milczącego Mistrza Eliksirów, zamaskowane oblicze, przywodzące na myśl okrutną śmierć i jego spokój budziły w niej strach. Czym innym było z nimi walczyć, w ferworze bitwy miotać zaklęcia i uchylać się od klątw, a czym innym patrzeć na nieruchomą, ohydną postać. Co zrobiłaby, gdyby ją dopadli i znalazłaby się w kręgu tych potworów, co by czuła? Co czułaby, skoro tylko jeden z nich, Severus Snape, którego znała i nie miała podstaw, żeby się go obawiać, wzbudzał w niej irracjonalny lęk? Co czuli mugole, którzy byli porywani, torturowani i często na koniec mordowani? Co czuł Snape, gdy ich katował? Odsunęła od siebie złe, obrzydliwe myśli.
- Przepraszam, że krzyczałam. Uważaj na siebie, ja ...poczekam. – Starała się patrzeć tylko na widoczne w wąskich szparach czarne oczy, omijając spojrzeniem białą, śmiertelną maskę na jego twarzy.
- Nie musisz, nie wiem kiedy wrócę – odrzekł sucho, ale łagodnie. – Dobranoc – dodał i dosłyszała w jego głosie mocny akcent sarkazmu, który sprawił, że przymknęła oczy i nic nie odpowiedziała.
Wyszedł i pobiegł do miejsca aportacji, a po drodze czuł, że jego ramię odzywa się znowu, tym razem jeszcze silniej. Voldemort się niecierpliwił i Snape przyspieszył. Tak naprawdę mało go obchodziło, ile Cruciatusów zarobi, zdążył się przyzwyczaić. Nie zamierzał jednak swoim stanem i wyglądem przyprawić o zawał serca Tonks, kiedy wróci, i chciał normalnie funkcjonować w czasie zajęć. To była jego ulubiona rozrywka.

*
- Crucio – to usłyszał i poczuł Severus, gdy pojawił się w komnacie swojego pana. Niezbyt silne, ale natarczywe i dość długie zaklęcie, pozbawiło go na chwilę tchu, gdyż był zmęczony biegiem.
- Wybacz, Panie – powiedział, klękając i skłaniając głowę. – Byłem w łóżku.
- Powinieneś być gotowy, Snape – cicho odrzekł Lord.
- Wiem, Panie.
Kolejną klątwę Cruciatus Severus nie tylko usłyszał i poczuł, ale także zobaczył, gdy przed oczami zatańczyły mu czarne, psychodeliczne cienie. Chyba wrzasnął, chociaż nie był tego pewien. Zacisnął zęby, żeby zapobiec kolejnym okrzykom cierpienia.
Voldemort zdjął zaklęcie i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. Snape, leżąc wyczerpany bólem na podłodze, słuchał miarowego stukotu jego kroków.
- Możesz wstać? – obojętnie spytał po dłuższej chwili czerwonooki.
- Spróbuję, panie – pokornie odrzekł Mistrz Eliksirów i uniósł się na łokciach, po czym przyklęknął na jedno kolano i ucałował rąbek szaty Voldemorta, który raczył podejść tak blisko swojego poddanego. Własna służalczość wywołała w nim odruch wymiotny, ale wiedział, że tak trzeba. Wolał trochę przesadzić w płaszczeniu się, niż zarobić tyle klątw, żeby nie móc szybko i sprawnie myśleć podczas rozmowy z Lordem.
- Podnieś się, sługo – łaskawie powiedział Czarny Pan i powoli odmaszerował do swojego tronu.
- Daj – rzekł krótko, zasiadłszy na podwyższeniu i wyciągnął chudą, długą rękę w kierunku Snape’a.
Snape podał mu pergamin i, po rozwinięciu, okazało się, że są to dwie płachty papieru, jedna z mapą zabezpieczeń i druga z planem rozmieszczenia dormitoriów uczniów mugolskiego pochodzenia.
- Aż tyle szlam – Czarny Pan skrzywił się z niesmakiem. – Cóż, dostarczą wam nieco zabawy – dodał obojętnie i z większym zainteresowaniem spojrzał na schemat zabezpieczeń szkoły.
- A teraz przybliż mi działanie magicznych blokad i zaklęć ochronnych, drogi sługo – powiedział po kilku chwilach.
Snape odkaszlnął i zaczął mówić.

******
Draco, w przeciwieństwie do Hermiony, która złożyła głowę na jego klatce piersiowej i oddychała miarowo, nie spał. Udało mu się zapaść w sen jedynie na godzinę, a kiedy się obudził, czuł się całkowicie wypoczęty. Pogładził jej gęste włosy, odchylił łagodnie jej głowę i uniósł się, żeby pocałować czoło dziewczyny. Poruszyła się nieznacznie, mrucząc coś niewyraźnie, i zacisnęła mocniej dłoń na jego ramieniu. Przytulił ją na powrót, uspokajająco głaszcząc jej ramiona. Zarzuciła nogę na jego brzuch, naprężyła się lekko i szeroko ziewnęła.
- Paszcza jak u lwicy –oznajmił Draco z lekkim uśmiechem. – A jaka czujna, jakby lwiątek swoich pilnowała.
W odpowiedzi Hermiona kłapnęła zębami tuż przy jego nosie i pocałowała go mocno.
- Przecież pilnuję nieporadnego smoczątka – powiedziała niewinnie po chwili.
- Znieważasz mnie, wiesz? – Draco zsunął dłoń na pośladek Gryfonki. – Chcesz dostać klapsa? – dodał słodkim tonem.
- Nie dasz mi klapsa – odpowiedziała pewnie. – Ale łapki nie zabieraj, tak mi dobrze.
Palce Malfoya leniwie przesuwały się po jej skórze, a Hermiona przytuliła się do niego mocniej i cicho zamruczała.
- Twoim zdaniem mam łapki? – spytał nagle.
- Łapeczki – przytaknęła. – Kochane łapeczki. Lubię jak mnie myziasz.
Roześmiał się, przewrócił ją na plecy i pocałował.
- Będzie coś więcej niż myzianie? – spytała figlarnie i zmarszczyła nos.
- A chcesz?
Energicznie pokiwała głową i przeturlała się na niego, nie zwracając uwagi na łagodne protesty chłopaka.
- Widzę, że wracasz do życia – szepnęła mu do ucha, a jej dłoń starała się o to, żeby wstąpiło w niego jak najwięcej energii.
Jęknął cicho i zamknął oczy. Nie było sensu tłumaczyć Hermionie, że to ona powinna być pieszczona.
- Przestań – syknął nagle i stracił jej rękę. – Przestań – dodał ciszej. – Muszę wstać.
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.
- Po co? Przecież jest druga w nocy. – Nie wiedziała czy się złościć, śmiać, czy bać.
Malfoy zepchnął ją z siebie i z sykiem złapał się za lewe przedramię.
- O nie! Czego może chcieć od ciebie o tej porze? – Dziewczyna była po prostu oburzona. Oburzona i przestraszona.
- Nie wiem. – Założyłaby się o wszystko, że Draco bardzo się stara nie okazywać strachu. – Może jakieś krótkie zebranie? Nic nie wiem... – Siedział w zamyśleniu i rozcierał bolące miejsce na ręku.
- Ubieraj się szybko, nie chcę zamartwiać się o to, w jakim stopniu cię skatował za długie czekanie, Draco – Hermiona nagląco klepnęła go w ramię i mocno ucałowała jego policzek. – Będę czekać na ciebie, ale ty się lepiej pospiesz.
Malfoy wyrwał się z odrętwienia i zaczął w szybkim tempie ubierać, przeklinając cicho Voldemorta za jego brak poczucia czasu oraz taktu.
Hermiona z niepokojem obserwowała poczynania Ślizgona. Odwróciła się gdy zakładał maskę i płaszcz. W tym stroju nie miała ochoty go oglądać.

*
Draco wpatrywał się w chudą i wysoką postać, siedzącą w fotelu przypominającym tron. Voldemort nawet na niego nie patrzył i gładził łeb Nagini ułożony na jego kolanach. Ogromny wąż oplatał stopy swojego pana i poruszał nieznacznie końcową swojego długiego cielska. Zwierzą zasyczało cicho i pokazało na chwilę rozdwojony język.
- Witaj, Draco – powiedział cicho i łagodnie Lord. Efekt delikatności psuł jednak nieodłączny chłód jego głosu.
Malfoy wolałby chyba usłyszeć krótkie i wymowne „Crucio”, a potem twarde „zbyt długo czekałem”.
- Witaj, Panie – odrzekł, starając się nie myśleć, że błędem było nie wypicie Eliksiru Zimnej Krwi, i nie zwracać uwagi na suchość w ustach. Może czerwonooki nie będzie penetrował jego umysłu. Wydawał się raczej obojętny i rozluźniony, niemal zblazowany.
- Nie ciekawi cię, po co zostałeś wezwany? – spytał Voldemort, rzucając mu jedynie przelotne spojrzenie i ponownie utkwił wzrok w żółtej wężycy. Draco był pewny, że Nagini mruczałaby teraz, gdyby węże były do tego zdolne.
- Dowiem się w odpowiednim czasie, Panie, jeżeli tego zechcesz – odpowiedział pokornie skłoniwszy głowę.
Kolejne chwile ciszy niepokoiły Dracona, ale nie zamierzał tego okazywać. Nie musiał być wytrawnym znawcą psychologii, żeby wiedzieć, iż Lord testuje jego lojalność. Gdyby zauważył zdenerwowanie młodzieńca, miałby podstawy do podejrzeń wobec niego.
- Doskonała odpowiedź – odezwał się nagle Voldemort. – Zaskakujesz mnie.
- Dziękuję, Panie – Draco poczuł nieznaczną ulgę.
- Podobno rozstałeś się ze swoja dziewczyną, Pansy Parkinson – powiedział niedbale Czarny Pan; zbyt niedbale.
Ulga, którą poczuł młody arystokrata, natychmiast się ulotniła. Poczuł też nieznaczną irytację. Co kogokolwiek obchodzi z kim się spotyka, a z kim nie? Nawet Voldemorta.
- Tak, panie, ale nie wiem, co to ma wspólnego ze służbą dla ciebie...
Ból, który eksplodował mu pod czaszką, oszołomił Malfoya i chłopak osunął się na kolana.
- Wstań – usłyszał po chwili zimny, wysoki głos. – Niegrzecznie jest odpowiadać pytaniem na pytanie. Ja pytam, ty odpowiadasz. Zasady chyba są jasne, Draco. -
Voldemort mówił coraz łagodniej, niemal miękko, ale to powodowało u młodego Śmierciożercy jedynie dziwne skurcze żołądka. Malfoy nakazał sobie maksimum spokoju, zero paniki i trzeźwość myślenia.
- Jej ojciec jest niezadowolony z tego powodu – ciągnął dalej Czarny Pan. – Nie dziwię się... Malfoyowie mają mnóstwo galeonów i prestiżowe nazwisko – uśmiechnął się pogardliwie. – Mało obchodzi mnie jednak towarzyski zawód Parkinsonów. Bardziej obchodzi mnie coś innego. Podobno rzuciłeś Pansy dla szlamy. Jeżeli to prawda, radziłbym zmianę frontu. Zakochiwanie się w mugolakach nie służy dobrze na lojalność wobec mnie. Ale jeżeli chcesz ją tylko wykorzystać i zostawić, to absolutnie twoja sprawa.
Draco się nie odzywał. Czuł, że nawet nie powinien. Lord jedynie go ostrzegał. Gdyby oczekiwał jakichkolwiek wyjaśnień, albo odpowiedzi, oznajmiłby to wprost. Chciał jedynie aby Malfoy go słuchał. Słuchał i stosował się do jego słów.
- Czy to, co powiedziałem, jest dla ciebie dostatecznie jasne?
- Tak, Panie – Draco starał się mówić mocnym, pewnym głosem i zbyt głośno nie przełykać śliny.
- To dobrze. Crucio!
Ból trwał i trwał, i był przytłaczający. Voldemort zafundował mu długi, wyczerpujący wrzask spowodowany cierpieniem.
- Mam nadzieję, że mnie zrozumiałeś, i że mnie nie zawiedziesz.
- Nie zawiodę, Panie – Malfoyowi szumiało w uszach i czuł lekkie mdłości.
- Przekonamy się. Crucio.
Tym razem klątwa była lżejsza i krótsza, ale też wyczerpująca, chociaż Draco już nie krzyczał. Nie miał siły.
- Wstań – usłyszał i ledwie podniósł się na nogi, na których stał niepewnie i dość chwiejnie. Poczuł, że z nosa cieknie mu krew, i zrozumiał, że oberwał naprawdę mocno. Mocniej, niż mu się wydawało. Mdłości się nasiliły i kręciło mu się w głowie.
- Już niedługo będziesz miał okazję wykazania się lojalnością. Pokazania na kim ci zależy, a na kim nie, i wiem, że mnie nie zawiedziesz, a jeżeli kiedykolwiek mnie zawiedziesz Draco, uwierz, że będziesz tego szczerze żałował. Ja nie wybaczam.
- Nie zawiodę cię, Panie – powiedział Malfoy, zdziwiony, że udało mu się mówić głośno i wyraźnie, a nie bełkotać.
- Wiem, Draco, wiem...
Malfoy usłyszał w szepcie Voldemorta zarówno ostrzeżenie, jak i nutę pobłażliwości. Musiał nad sobą zapanować i użyć całej umiejętności, którą zdobył od Dumbledore’a, i którą ćwiczył sumiennie, żeby stłumić nienawiść do tego potwora siedzącego na podwyższeniu, jak jakiś groteskowy bóg. Nagini zasyczała, jakby przyznawała rację swojemu opiekunowi.
- Crucio – rzucił jeszcze niedbale Lord, znowu zwalając Malfoya z nóg.
Draco zagryzł wargi do krwi, zacisną pięści i nie krzyknął, a, po wszystkim, bardzo szybko i z ogromną determinacją się podniósł.
- Możesz odejść, będziesz naprawdę dobrym sługą... Jeżeli się postarasz.
- Tak jest, Panie – Draco szybko się skłonił i aportował, zanim zemdlał.
W miejscu aportacji, w okolicach Hogwartu, od razu upadł. Łapczywymi haustami łapał powietrze, modląc się, żeby nie stracić przytomności. Wstał i chwiejnie ruszył do Zamku.

******
- Severusie, bywasz bezrozumny – Pomponia stała nad utyskującym coś o babskim przewrażliwieniu Snape’em.
Mistrz Eliksirów leżał w łóżku, w skrzydle szpitalnym. Dostał eliksir przeciwbólowy i wzmacniający. Prawdę powiedziawszy przyjął je po ciężkiej walce z pielęgniarką i Nimfadorą.
- Prawie zawsze jest, a nie bywa – sprostowała Tonks.
Severus prychnął w odpowiedzi.
Pod koniec miłego towarzyskiego spotkania, Voldemort zafundował mu jeszcze kilka Cruciatusów, tak na wszelki wypadek, i, gdy wrócił, wyglądał nieco nieprzytomnie. Po dwudziestu minutach Tonks udało się zaciągnąć go do skrzydła szpitalnego i, po trwającej prawie kwadrans wojnie słownej, dał w siebie łaskawie wlać lekarstwa. Przez następne minuty sukcesywnie przegrywał zaś bitwę o swą godność. Zostawał na noc w ambulatorium. Poppy na to nalegała, jeszcze bardziej i troskliwie nalegała Nimfadora, a pielęgniarka taktownie nie zauważała zażyłości między nauczycielami.
Teraz leżał i cicho burczał pod nosem, rzucając obu kobietom groźne spojrzenia.
- Nie dąsaj się jak bachor. Dostaniesz eliksir na spokojny sen, a rano trochę eliksiru orzeźwiającego i wzmacniającego.
- Równie dobrze mogłem spać u siebie! – oznajmił Snape dobitnie i znowu zaczął cicho burczeć.
- Jedna noc cię nie zbawi.
- Upadek moralny! Dałem się umieścić pod skrzydłami tej kwoki Pomponii i to przez kogo? Przez ciamajdowatą Nimfadorę Znowu Coś Upuściłam Ups Tonks – wymruczał, ale bardzo wyraźnie.
Pani Pomfrey spurpurowiała z oburzenia, a Tonks jedynie uśmiechnęła się zjadliwie.
- Taki dżentelmen, a kobiety obraża. Czemuż to robisz, Sev? Bo chcemy ci pomóc?
- Zniewolić mnie chcecie i odebrać godność oraz sens mojego istnienia. W łóżeczku, w skrzydle szpitalnym! Phi!
- Jesteś gorszy od pierwszoklasisty – oznajmiła Poppy.
- Phi!
- Nie, myślę, że on zatrzymał się właśnie na tym poziomie rozwoju emocjonalnego – sprostowała Nimfadora.
- I kto tu kogo obraża?! – Severus już nie mruczał, prawie krzyczał.
- Jest noc, więc łaskawie mów ciszej – zwróciła mu uwagę Pomponia, nie ukrywając przy tym satysfakcji.
Pukanie do drzwi przerwało konwersację zebranych. Otworzyła Tonks, która stała najbliżej, i aż się cofnęła. W progu stał trupioblady Draco Malfoy, ściskając w ręku upiorną maskę Śmierciożercy.
- Chyba zemdleję... – oznajmił, poczym wmaszerował do środka i spełnił swoją obietnicę.

***
Hermiona obrzuciła szybkim spojrzeniem pogrążonego we śnie, po napojeniu odpowiednim eliksirem, Severusa Snape’a i podeszła Dracona.
- Gdzie Tonks? – spytał cicho Malfoy.
- Poszła do siebie. Podałeś jej hasło i powiedziałeś gdzie jestem – oznajmiła, siadając na łóżku.
- No, owszem, żebyś nie umierała z niepokoju – blade policzki chłopaka zaróżowiły się nieznacznie.
- Nauczycielka wie, że mamy romans – Hermiona uśmiechnęła się przekornie i pogłaskała włosy Ślizgona.
- To przy okazji moja kuzynka – Draco uśmiechnął się blado.
- Młoda panno, to nie czas na wizyty – usłyszeli miły, aczkolwiek stanowczy głos Pomponii. – Przyjdź rano, pan Malfoy musi wypić trochę eliksiru na sen bez snów i odpocząć.
- Tylko minutkę, bardzo proszę. – Hermiona rzuciła jej błagalne spojrzenie.
- Ale na pewno minutkę. – Pielęgniarka wyciągnęła ostrzegawczo wskazujący palec i znowu zniknęła na zapleczu.
- Czego chciał? – spytała Gryfonka marszcząc brwi.
- Porozmawiać.
- Nie kpij!
- Nie kpię. Dał mi parę... życiowych rad. – Malfoy uśmiechnął się trochę smutno. – Bardzo cię kocham – dodał jeszcze, ściskając mocno jej dłoń.
- Wiem, ja ciebie też... Mocno cię poturbował?
- Tylko kilka Cruciatusów, chociaż dosadnych... Jak widzisz, żyję i czuję się już lepiej po tym, co mi zaaplikowała pani Pomfrey.
Hermiona nie mogła się powstrzymać i zaczęła delikatnie całować twarz Malfoya. Przytulił ją mocno i dotknął chłodnymi wargami jej czoła.
- Idź spać, Miona.
- Dobrze, smoczku – odrzekła, cmokając go w usta.
Za jej plecami odchrząknęła Pomponia i panna Granger wstała z ociąganiem.
- Dobranoc Draco, dobranoc pani Pomfrey.
- Dobranoc, dobranoc, idź się wyspać, a ty masz wypić trochę tego.
- Bardzo chętnie – odpowiedział ze szczerą wdzięcznością Draco, sięgając po eliksir, który miał zapewnić mu spokojny, relaksacyjny sen.

***
******

PS: Czemu "kwiat lotosu"? To nie jest erotyk, na całe opowiadanie jest pięć scen erotycznych (z tymi w przedostatniej części włącznie), w tym jedna - podwójna - małżeńska. To nie jest opowiadanie erotyczne...

EDIT:
Owszem, Draco rumieni się i przeprasza, ale tylko wobec Hermiony, którą kocha. Według mnie jest to możliwe.

QUOTE
NIE Podoba mi się ostatni akt tego rozdziału gdzie Hermiona ...Dracowi poprostu dla mnie to obrzydliwe

O! Az tak bardzo jest obrzydliwe, że napisane wytłuszczonym drukiem.
Ciekawa teoria, a w drugą stronę Cię nie obrzydza?
Pewna panienka na DK twierdziła, że jest niezgodne z ludzką naturą (chodziło o inne, nie moje opowiadanie). I też chodziło tylko o miłość francuską w stosunku do mężczyzny, nie do kobiety. Ta sama osóbka uznawała seks za piękny... Przepraszam, ale ja nie potrafiłabym tych dwóch teorii pogodzić. Są sprzeczne.
Miłość frcuska nie jest nieczym obrzydliwym (chyba że ktoś nie zachowuje higieny, ale taką osobę trudno byłoby nawet pocałować), a jeżeli ktoś poczuł się urażony, to bardzo mi przykro.
Zdziwiające, że w drugą stronę jakoś nikogo nie razi.
Gdybym była facetem zrobiłoby mi się bardzo przykro.

Ten post był edytowany przez Kitiara: 16.04.2006 12:20


--------------------
"KIEDY JESTEŚ W PIEKLE, MOŻESZ ZAUFAĆ TYLKO DIABŁU."
[PIŁA II]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Toskana
post 16.04.2006 12:24
Post #192 

Kafel


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 23
Dołączył: 22.03.2006
Skąd: Z podświadomości

Płeć: Kobieta



QUOTE
Hermiona obrzuciła szybkim spojrzeniem pogrążonego we śnie, po napojeniu odpowiednim eliksirem, Severusa Snape’a i podeszła Dracona.


Kit zjadłaś chyba do Dracona smile.gif

Ten błąd rzucił mi się w oczy, więcej nie zauważyłam.
Ale do rzeczy... , że krótkie to nic. Jak mawia mój polonista ,, nie liczy się ilość ,tylko jakość'' tongue.gif A odcinek bardzo mi się podobał, nareszcie Voldzio zaczyna działać smile.gif
Styl pisania jest poprawny i na wysokim poziomie. Najbardziej jednak lubię czytać dialogi Snape'a z innymi osobami. On mnie po prostu rozwala. I za to kocham Severuska.
Pozdrawiam
Toskana


--------------------
,,Nikt nie może tracić z oczu tego, czego pragnie, nawet kiedy przychodzą chwile, gdy zdaje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret tkwi w tym, by się nie poddać''
Paulo Coelho ,,Piąta Góra''
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
WeEkEnD
post 18.04.2006 13:20
Post #193 

Iluzjonista


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 103
Dołączył: 29.03.2006
Skąd: Taka dziura nad jeziorem Czos ;P




Kolejny part znowu fajny, ale zauważyłem, że masz tendencję do zjadania ł.

Nie pisze się "zaczą", tylko "zaczął" np. Zapamiętaj to sobie ;]

Pozdro


--------------------
user posted image
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Kara
post 18.04.2006 17:49
Post #194 

Absolwent Hogwartu


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 666
Dołączył: 12.11.2005
Skąd: 3miasto

Płeć: Kobieta



Dawno mnie nie było wchodze a tu next part!!! Bardzo dobry co tu duzo gadac... Kit zastanawiałaś sie czasem żeby napisać ksiażkę??

Kara


--------------------
Luke I'm your father!!!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
PrZeMeK Z.
post 20.04.2006 13:41
Post #195 

the observer


Grupa: czysta krew..
Postów: 6284
Dołączył: 29.12.2005

Płeć: wklęsły bóg



Przez dwie doby (tak, nie dni, ale doby) przeczytałem cały fick oprócz tej najnowszej części. Bardzo mi sie podoba, zwłaszcza cały watek przesłuchań i tego, jak się zmienili uczestniczący w nich ludzie był świetny. Tym niemniej mam jedną zasadniczą uwagę.
Troszkę nie trzymasz konwencji smile.gif . Mam na myśli to, że w Twoim ficku przeplatają się wątki bardzo "mocne" - przesłuchania, gwałt itp. - i wątki "zwykłe", takie jak romanse czy impreza w lochach. To dobrze, ale... moim zdaniem lepiej było pozostać w brutalnym świecie czarodziejów i nie próbować go "złagodzić". Ale to tylko moje zdanie.
Poza tym jest bardzo dobrze. Relacje i dialogi między bohaterami wychodzą Ci bardzo dobrze, sceny "u Voldemorta" nieco słabiej, ale i tak trzymasz poziom. Pisz dalej...
(A "Ręka Boga" była doskonała, choć ledwie zniosłem opisy tortur na dziesięcioletniej dziewczynce).


--------------------
Hey little train, wait for me
I once was blind but now I see
Have you left a seat for me?
Is that such a stretch of the imagination?
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
dominisia888
post 22.04.2006 01:51
Post #196 

Ścigający


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 325
Dołączył: 30.10.2005
Skąd: Trójmiasto

Płeć: Kobieta



Przeczytałam do końca i szczerze nie jestem zadowolona, ze już nie mam co czyatć, nie lubię jak dobre szybko się kończy...

Kit naprawdę podoba mi się ten fick, uwielbiam jak Draco jest taki, zachował wiele cech typowo ślizgońskich, wredny, sarkastyczny, a zarazem czuły i delikatny, podobają mi się momenty w którym rumienie się rozmawaijąć z Hermioną. Dialogi jak zwykle u Ciebei bardzo naturalne, swobodne, szczególnie podobaja mi się wymiana zadń między Potterem a Severusem. Nie podoa mi się tylko fakt zrobienia z Zabiniego dziewczyny, jakoś mnie to razi, ale poza tym wszystko jest boskie, nawet Percy pasuje mi do roli bydlaka.

Pozdrawaim smile.gif


--------------------
Czlonkini The Marauders fanklubu Huncwotow

"Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą..."
[ks. Jan Twardowski]
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ciasteczko
post 23.04.2006 22:44
Post #197 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




dawno mnie tutaj nie było biggrin.gif
i miałam przyjemność przeczytać dwie nowe części wink2.gif

kit jesteś boska wink2.gif

pozdr. :*


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Dyfuzja
post 28.04.2006 23:12
Post #198 

Mugol


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 4
Dołączył: 10.12.2005




A więc.... Opowiadanko (opowiadanisko) bardzo mi się podoba i wogóle. Natomiast niektóre fakty przeszkadzają mi, dosyć mocno (ale to tylko moje zdanie i nie musicie się z nim liczyć).
1. Strasznie przeszkadza nazywanie Percy'iego Percivalem. Przyznaję się, nie mam pojęcia czy jest to zdrobnienie od tego imienia, ale wszyscy zawsze zwracali się do niego tym pierwszym. W książce Percival wystąpiło tylko w odniesieniu do dyrektora, ale nie wiem jak już mówiłam i nie będę się wykłucać. Ale mi przeszkadza.

2. Dotychczasową akcję którą spokojnie możnaby rozmieścić w ciągu kilku miesięcy, tyś wcisneła do jednego. Nie przeszkadzało mi to, póki nie spojrzałam na te daty. Bo 'Hermiona kazała Draconowi tak długo czekać' a są ze sobą niecały miesiąc a ona ma (miała) uraz.

3. Nic dziwnego że ff ma dużo ponad 300 stron. Gadania o niczym, wymuszonego jest zdecydowanie za dużo (mam wrażenie że jest tylko po to żeby wydłużać opowiadanie).
Prawie wszystkie rozmowy przebiegają wg jednego schematu:
a: cześć
b: cześć
(rozmowa, pół strony)
a: (palnie coś, mało śmieszny żart, głupia sugestia etc.)
b: (obraża się)
(kilka linijek)
a: b!
b: (załamane, tragedia życia)
a: przepraszam
b: nic się nie stało
(godzą się, b palnie coś, mało śmieszny żart, głupia sugestia etc.)
a: (obraża się)
b: (też się obraża)
a: (myśli 'ale mi przykro')
b: (myśli 'ale mi ptrzykro')
a: przepraszam.
b: nic się nie stało. przepraszam.
a: nic się nie stało.
(kolejne pół strony rozmowa o... nie wiadomo o czym)

4. Niektóre pary są wciśnięte na siłę. DM+H ok. HP+ZB też (choć ktoś kto nie czytał i tylko zobaczyłby inicjały mógłby mieć dziwne skojarzenia, nie można było wymyśleć innej dziewczyny?)
Ale RW+LL, GW+NL? Po co to? Stałoby się coś strasznego gdyby Ron nie miał dziewczyny? Druga para za to jest strasznie sztuczna i jak mówią do siebie 'Nev' to się zastanawiam czy to na pewno ci sami bohaterowie, szkolna miss z fajtułapą, ja nie dyskryminuję ale TO NIE PASUJE!
Nie przełknę zdrobnienia 'Lun'. Nigdy w życiu.

5. Ostatnie! Wiem że to już było, wiem że bohaterowie są zdesperowani, ale dlaczego wszyscy piją i/albo palą? I Dumbledore i nawet (sic) Tonks. Voldi nie, ale albo po prostu tego nie pokazano albo jest zapalonym obrońcą zdrowia. Czasami, jeden papieros, ok! (chociaż i tak by mnie to irytowało ale nie ważne) Ale ciagle?

Ale i tak będę czytać kolejne części bo mi się podobają .... Więcej akcji - mniej gadania o niczym.
To tyle.

PS. Właśnie zauważyłam. Czemu np. cech..ące jest napisane jako cech...ące?! Ja rozumiem że to jakaś cenzura czy coś, ale gdyby nie ona nikt nie zauważyłby tam tego malutkiego słóweczka! Przecież to narmalne słowo, w państwowych publikacjach i takich różnym nie wciskają żadnych gwiazdek ani kropek.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
Ciasteczko
post 05.05.2006 14:41
Post #199 

Kandydat na Maga


Grupa: Magiczni Forumowicze
Postów: 69
Dołączył: 03.12.2005




QUOTE(Dyfuzja @ 28.04.2006 23:12)
szkolna miss z fajtułapą, ja nie dyskryminuję ale TO NIE PASUJE!
*



pisze sie fajtułapa Oo?
ja myslałam zawsze że fajtłapa tongue.gif, uświadomcie mnie jak !!

i przy okazji co do tego fragmentu:

a dlaczego nie?
wszystko sie moze zdarzyc, a wg mnie ginny nie jest taka dziewczyna ktora interesuje sie kims ze wzgledu na wyglad czy cos rownie plytkiego.
mi np. ginny + nevill b. sie podoba (:, wreszcie odmiana po ginny + harry [owej pary wprost nie cierpie :|]
w kazdym razie czekamy na nową część [ o ile sie nie myle właśnie zaczął się pierwszy weekand maja :>?]

Ten post był edytowany przez Ciasteczko: 22.05.2006 15:45


--------------------
najpiękniejsi, najmądrzejsi, najbogatsi, najsprytniejsi, najlepsi.
Slytherin.


Wielka fanka Blaise'a Zabiniego & Severusa Snape'a <33!
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post
em
post 05.05.2006 15:41
Post #200 

ultimate ginger


Grupa: czysta krew..
Postów: 4676
Dołączył: 21.12.2004
Skąd: *kṛ'k

Płeć: buka



Dyfuzja - jeżeli chodzi cenzurę, na forum działa automat, który wyłapuje wszystkie "ch..e", nawet wewnątrz wyrazów, gdzie wyrazy te nie są przekleństwem, i wykropkowuje.


--------------------
all you knit is love!
każdy jest moderatorem swojego losu.
User is offlineProfile CardPM
Go to the top of the page
+Quote Post

11 Strony « < 6 7 8 9 10 > » 
Closed TopicTopic OptionsStart new topic
 


Kontakt · Lekka wersja
Time is now: 25.04.2024 22:06